E-book
22.05
drukowana A5
45.13
Korepetycje z języka polskiego dla licealistów cz.3 Oświecenie Romantyzm

Bezpłatny fragment - Korepetycje z języka polskiego dla licealistów cz.3 Oświecenie Romantyzm


Objętość:
180 str.
ISBN:
978-83-8273-527-7
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 45.13

1. Ogólna charakterystyka oświecenia

Nowe prądy filozoficzne

Oświecenie nazywano początkowo „epoką rozumu” lub „wiekiem filozofów”, a w końcu „wiekiem oświeconym”. Nazwa ta utrwalona została w Niemczech, a związana jest z nazwiskiem filozofa epoki odrodzenia Filipa Melanchtona, który wprowadził pojęcie „lumen natura­le”, czyli światło naturalne, którego źródłem jest ludzki umysł.

Natomiast polski publicysta Franciszek Salezy Jezierski tłumaczył pochodzenie nazwy „oświecenie” w następujący sposób:

„Rozumieniem tego słowa znaczy się w ciemności powrócenie widoku ognia; i tak oświecenie miasta, ulicy, sieni, sal domu. Od tego wyrazu zrobiono przenośne znaczenie oświecenia do rozumu ludzkiego, gdzie prawda ma być jak ogień, a poznanie prawdy, tak jak światło ognia; przez to nazywamy wiek nasz dzisiejszy wiekiem oświeconym, że i pojęcie prawdy większe nastało między ludźmi i zmniejszenie przesądów.”

Oświecenie na zachodzie Europy rozwijało się od końca XVII wieku, a w Polsce w drugiej połowie wieku XVIIL Epoka ta charakteryzuje się optymistycznym przekonaniem o nieograniczonych możliwościach pozna­nia świata za pośrednictwem ludzkiego rozumu. W ślad za tym idzie dążenie do doświadczalnego i rozumowego ujmowania zjawisk, a także zracjonalizowanie i zeświecczenie życia, krytyczny stosunek do religii objawionej, dążenie do obalenia autorytetu wiary i religii. Niewątpliwą zdobyczą oświecenia jest utrwalenie szacunku dla ludzkiej wiedzy, pod­jęcie walki z ciemnotą i przesądami, obalenie przesądów stanowych, walka o równouprawnienie wszystkich obywateli i poszanowanie jedno­stki ludzkiej.

Na tym podłożu zrodziły się główne prądy oświecenia:

Racjonalizm — twórcą tego poglądu filozoficznego jest Rene Descartes — Kartezjusz (1596—1650), autor dzieła „Rozprawa o metodzie”. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa ratio — rozum. Racjonaliści twierdzili, że poznanie świata możliwe jest za pośrednictwem rozumu. Kartezjusz jest autorem znanego powiedzenia:,,myślę, więc jestem” (cogito, ergo sum), wyrażającego optymistyczną wiarę w nieograniczone możliwości poznaw­cze ludzkiego umysłu.

Empiryzm — prekursorem tego poglądu filozoficznego był Franciszek Bacon (1561—1626), który głosił zasadę, że prawdziwe poznanie musi być oparte na doświadczeniu i poprzez doświadczenie uzasadnione. W ten sposób empiryzm przyczynił się do gwałtownego rozwoju nauk przyrod­niczych i eksperymentalnych.

Sensualizm — twórcą tego poglądu był uczony angielski John Locke (1632—1704), który wprowadził pojęcie,,tabula rasa” (pusta tablica). Taką niezapisaną tablicą jest umysł dziecka, kształtowany przez kolejne do­świadczenia. Tak więc przedstawiciele sensualizmu uważali, że źródłem wiedzy o świecie są nasze wrażenia zmysłowe.

Deizm — to zespół poglądów filozoficzno-religijnych rozpowszechnio­nych w XVII i XVIII wieku, odrzucających religię objawioną lub ograniczających jej treści do prawd zgodnych z rozumem. Deiści przyj­mowali istnienie Boga, ale pojmowali go jako pierwszą przyczynę, czyli stwórcę, który w dalsze losy świata już nie ingeruje. Zwolennikami deizmu byli między innymi Wolter i Jan Jakub Rousseau.

Prądy filozoficzne oświecenia różnymi drogami przenikały do literatury, która stawała się doskonałą popularyzatorką nowych poglądów i modnych idei. Dzieła literackie wybitnych twórców epoki Woltera, Diderota czy Rousseau są ilustracją doktryn filozoficznych. Powstał wówczas gatunek zwany powiastką filozoficzną, w której jakąś tezę moralną czy światopo­glądową przedstawiano za pomocą ironicznie opowiedzianej historyjki.

2. Polska w epoce oświecenia. Reformy oświatowe i kulturalne. Powstanie teatru i rozwój czasopiśmiennictwa

Oświecenie w Polsce rozwijało się w drugiej połowie XVIII wieku na tle dramatycznych dla naszego narodu wydarzeń historycznych. Anarchia panująca w kraju, „złota wolność” szlachecka, liberum veto, walki stron­nictw, związane z wolnymi elekcjami, prywata i egoizm szlachty, obojęt­ność na losy ojczyzny doprowadziły w końcu Polskę do rozbiorowej katastrofy. Jeszcze przed pierwszym rozbiorem pojawili się pierwsi refor­matorzy, którzy dostrzegali grożące ojczyźnie niebezpieczeństwo i starali się zapobiec katastrofie. Należał do nich Stanisław Konarski (1700—1773), pijar, który kształcił się w Rzymie i we Francji, a po powrocie do kraju stał się szczerym propagatorem najniezbędniejszych reform ustrojowych. W ro­ku 1740 założył Collegium Nobilium, szkołę dla synów szlacheckich, gdyż uważał, że reformy w kraju mogą przeprowadzić tylko światli, wykształceni, świadomi swych obowiązków obywatele. Konarski wprowadził język pol­ski, jako język wykładowy, usuwając łacinę, zreformował program nau­czania, wprowadził naukę przedmiotów przyrodniczych i języków obcych, pamięciowe metody nauczania zastąpił metodami rozumowymi.

Natomiast w dziele publicystycznym „O skutecznym rad sposobie” Konarski atakuje największe wady ustrojowe Polski, a w szczególności liberum veto. Król Stanisław August, uznając niewątpliwe zasługi Stani­sława Konarskiego, poświęcił mu medal z napisem „sapere auso” (temu, który ośmielił się być mądrym).

Reformę szkolnictwa kontynuowała powołana w roku 1773 przez sejm Komisja Edukacji Narodowej, która otrzymała po kasacji zakonu jezui­tów jego majątki. Język polski stał się językiem wykładowym, wprowa­dzono poglądową metodę nauczania, pojawiły się nowe przedmioty, np. chemia i fizyka, rolnictwo, wychowanie fizyczne. Zakończyła się wielo­wiekowa dominacja Kościoła w nauczaniu, a głównym celem wychowania stało się przygotowanie młodego obywatela do aktywnego życia publicz­nego. Komisja Edukacji Narodowej zajęła się nie tylko wychowaniem i kształceniem młodzieży szlacheckiej, lecz zakładała też szkoły elemen­tarne, do których po raz pierwszy w dziejach naszego szkolnictwa dopuszczono także dziewczęta.

W ślad za rozwojem oświaty w XVIII wieku niezwykle bujnie rozwijało się czasopiśmiennictwo, które umożliwiało szybką informację o aktualnych wydarzeniach i skutecznie wpływało na kształtowanie opinii społecznej. W roku 1765 ukazał się w Warszawie, wzorowany na angielskim „Spectatorze”, „Monitor” redagowany przez Franciszka Bohomolca. Czasopismo ukazywało się przez dwadzieścia lat, a jego twórcy popularyzowali ideały oświeceniowe, walczyli z przesądami, ciemnotą i zacofaniem, zepsuciem obyczajów, szerzącą się cudzoziemszczyzną, marnotrawstwem i głupotą.

Literackim organem obiadów czwartkowych były „Zabawy przyjem­ne i pożyteczne” redagowane przez Adama Naruszewicza, ukazujące się w latach 1770—1777. Już sam tytuł czasopisma wskazuje na główne założenie literatury oświeceniowej, aby uczyć bawiąc. W czasopiśmie zamieszczano liczne adaptacje i przekłady poezji klasycznej, a także utworów francuskiego klasycyzmu.

Pojawił się wówczas także pierwszy dziennik „Gazeta Warszawska”, który ukazywał się przez sto sześćdziesiąt lat, natomiast w okresie sejmu czteroletniego ukazywała się „Gazeta Narodowa i Obca”, redagowana przez Juliana Ursyna Niemcewicza, przekazująca wiadomości krajowe i zagraniczne, propagująca reformy stronnictwa patriotycznego.

Dzięki usilnym staraniom króla powstaje w Warszawie w 1765 roku pierwszy stały teatr publiczny. Działalność polskiego teatru zainauguro­wało w dniu 19 XI 1765 roku wystawienie komedii „Natręci” Józefa Bielawskiego. Początkowo, zgodnie z ogólną tendencją tej epoki, wy­stawiano tak zwane komedie dydaktyczne, często były to przeróbki pierwowzorów obcych, dokonywane zgodnie z założeniem, że należy zachować „plantę i intrygę” oryginału, wprowadzając jednocześnie pol­skie realia. Głównym dostawcą repertuaru był Franciszek Bohomolec, który krytykował wszelkie przejawy zacofania, ciemnoty, wiarę w przesą­dy i zabobony, a także bezmyślne naśladowanie cudzoziemskiej mody, marnotrawstwo, skąpstwo, okrucieństwo wobec poddanych. Komedie Bohomolca były pisane według ustalonego schematu. Autor przedstawiał zazwyczaj dwóch rywalizujących i kontrastujących ze sobą bohaterów, z których jeden był przykładem pozytywnym, a drugi zdecydowanie negatywnym. W rozwiązaniu akcji pomyślnym dla bohaterów pozytyw­nych niemałą rolę odgrywali przedsiębiorczy służący, którym udawało się rozwiązywać nawet najbardziej skomplikowane intrygi.

Równie cenionym i utalentowanym komediopisarzem epoki stani­sławowskiej był Franciszek Zabłocki (1754—1821), autor najpopularniej­szej wówczas komedii „Fircyk w zalotach”, w której wykreował typową wówczas postać lekkoducha, bywalca salonów i modnisia. Określenie „fircyk”, pochodzące od drobnej monety — firki, zachowało swe ujemne znaczenie i jest używane do dziś.

Początkowy okres dziejów sceny narodowej to pasmo niepowodzeń, a nawet okresowych przerw w działalności. Sytuacja zmieniła się radykal­nie, gdy dyrektorem Teatru Narodowego został Wojciech Bogusławski (1757—1829). Był on doskonałym organizatorem, starannie dobierał reper­tuar oraz aktorów, a jego teatr, szczególnie w okresie Sejmu Czterolet­niego, stał się ważnym orężem walki o postępowe reformy społeczne.

Sam także pisał sztuki teatralne, wśród których najbardziej popularna jest „śpiewogra” — „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale”. Po raz pierwszy na scenie znalazł się lud polski, ukazany jako pełen siły, energii i zapału do walki. Utwór został wystawiony 1 marca 1794 roku, a więc w przededniu insurekcji kościuszkowskiej. Akcja utworu rozgrywa się w podkrakowskiej wsi Mogiła. Macocha Basi, córki młynarza, nie zgadza się na jej małżeństwo ze Stachem, lecz chce ją wydać za górala Bryndasa. Dzięki studentowi Bardosowi, który demonstruje osłupiałym góralom najnowsze elektryczne sztuczki, zalotnicy zostają odprawieni z kwitkiem. Mszczą się jednak, porywając bydło, dochodzi do bójki między góralami i krakowiakami, ale machina elektryczna Bardosa rozbraja przeciwników, a jego przemówienie przynosi powszechną zgodę. Wielkie znaczenie, zważywszy na czas wystawienia utworu, miały zawarte w nim liczne aluzje polityczne, wzywające wprost do walki z Moskalami. Te z pozoru niewinne przyśpiewki budziły entuzjazm patriotyczny, nawoływały do ataku na górali, pod których postaciami kryli się wrogowie. Bogusławski w odpowiednio sformułowanych przyśpiewkach uczy odbiorcę umiłowa­nia wolności:

„Gdy się w niewoli zyje

Nie mas tam swej lubości,

Pies na powrozie wyje

Każdy pragnie wolności.”


„Strasny i ozóg w dłoni,

Gdy kto swojego broni.”

„Nie wydzieraj co cudzego

Sanuj wszystkie stany

Poznaj w cłeku brata twego,

A będzies kochany.”

Wojciech Bogusławski został mianowany na ojca polskiego teatru.

Omawiając reformy oświatowe i kulturalne epoki oświecenia nie można pominąć niewątpliwych zasług samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z inicjatywy króla, pod kierownictwem Adama Czar­toryskiego powstaje w Warszawie Szkoła Rycerska, zwana też Korpusem Kadetów, która kształci nie tylko wojskowych, ale także prawdziwych patriotów, takich jak Tadeusz Kościuszko. Panowanie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego to okres wspaniałego rozkwitu kultury, sztuki i literatury. Historycy osądzają go na ogół bardzo surowo, gdyż nie był dobrym politykiem, a przystępując do Targowicy okazał się zdrajcą własnego narodu. Jednak jako opiekun nauk i sztuk był jednym z najbar­dziej wykształconych ludzi swej epoki. Na dworze króla tworzą się grupy działaczy politycznych, społecznych i oświatowych, na słynnych obiadach czwartkowych spotykają się artyści, literaci, a wśród nich Stanisław Konarski, Franciszek Bohomolec, Adam Naruszewicz, Stanisław Trembe­cki, Ignacy Krasicki. Prezentują oni swoje prace literackie, wymieniają poglądy na tematy polityczne, dyskutują o reformach ustrojowych.

Specjalną opieką otacza król sztuki plastyczne. Sprowadza z Włoch wielu artystów, a wśród nich należy wymienić przede wszystkim Bacciarelliego i Canaletta. W latach 1784—1793 zostają przebudowane Ła­zienki, a zamek królewski otrzymuje wspaniałe wnętrza. W architekturze rodzi się nowy styl zwany klasycystycznym, nawiązujący do renesan­sowych ideałów prostoty, harmonii i piękna.

Polski władca był także kolekcjonerem dzieł sztuki, obrazów i rzeźb, zgromadził najbogatszy w świecie zbiór miniatur i rycin.

3. Dydaktyczny charakter bajek Ignacego Krasickiego

Ignacy Krasicki (1735—1801) urodził się w Dubiecku nad Sanem, jako potomek świetnego niegdyś, lecz zubożałego rodu szlacheckiego. Ignacy po ukończeniu kolegium jezuickiego studiował teologię w Rzymie, a po powrocie znalazł się w najbliższym otoczeniu króla, który już w 1765 roku nadaje trzydziestoletniemu zaledwie księdzu biskupstwo warmińskie i związany z tą godnością tytuł książęcy. Młody biskup przebywa przeważnie w Warszawie, pisze artykuły do „Monitora”. Po pierwszym rozbiorze musi zamieszkać w Heilsbergu (Lidzbarku), gdzie poświęca się intensywnej twórczości literackiej. Nadal odwiedzał Warszawę, bywał też na dworze króla pruskiego Fryderyka w Berlinie. W roku 1795 Ignacy Krasicki został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim, prymasem Pol­ski. Zmarł nagle w Berlinie w 1801 roku, został pochowany w katedrze gnieźnieńskiej.

Bajka to jeden z najstarszych gatunków epickich, znanych już w staro­żytnej Grecji, gdzie najbardziej znanym twórcą bajek był Ezop, poeta żyjący w VI w. p.n.e., natomiast w starożytnym Rzymie znanym baj­kopisarzem był Fedrus. Bajki Ezopa były zbliżone do epigramatu, krótkie, zwięzłe, kilkuwersowe.

W czasach nowożytnych znanym bajkopisarzem był poeta francuski Jean La Fontaine, który tworzył tak zwane bajki narracyjne, mające formę krótkiej, wierszowanej noweli o nieskomplikowanej fabule.

Ignacy Krasicki pisał obydwa rodzaje bajek. W roku 1779 ukazały się „Bajki i przypowieści”, krótkie utwory o charakterze epigramatycznym, przeważnie 4-, 6- i 8-wersowe. W roku 1802, a więc już po śmierci poety, wydano „Bajki nowe”, obszerniejsze, bardziej zbliżone do utworów La Fontaine’a. Jan Kochanowski we fraszkach, natomiast Ignacy Krasicki w bajkach zawarł całą swoją filozofię życiową, zespół poglądów na świat i ludzi, wykazując głęboką znajomość życia i problemów ludzkich. Poeta atakuje świat fałszywych pozorów, zakłamanie, przemoc, pychę, podłość, głupotę, upadek moralny. W tym celu autor wykorzystuje obiegowe motywy, przeciwstawia fałsz prawdzie, dobro złu.

Bajki mają charakter alegoryczny, gdyż pod postaciami zwierząt kryją się ludzkie wady i przywary. Niektórym zwierzętom na stałe zostały przypisane pewne cechy; tak więc lis to spryciarz i zdrajca, jagnię jest zawsze potulne, lew władczy, a paw zarozumiały. Zwierzęta o ludzkiej psychice pełnią rolę umownych masek, oznaczających pewne ludzkie wady czy postawy wobec życia. Każda bajka zawiera morał, czyli pouczenie, wypowiedziane wprost lub wynikające z treści utworu.

Forma bajek jest zwięzła, prosta, budowa zwarta, gwarantująca jasność i przejrzystość. Autor często stosuje formę dialogu, metodę kontrastu czy subtelnej ironii. Dramatyczne wnioski płynące z lektury bajek łagodzone są dużą dawką humoru, czyta się je lekko, czujemy, że autor nie potępia bohaterów swych bajek, lecz jedynie im się dziwi albo serdecznie się z nich śmieje.

Niektóre bajki mają podtekst polityczny, związany z ówczesną sytuacją naszego kraju. Do takich utworów należy zapewne bajka „Wilczki”, w której trzy młode wilczki kłócą się zawzięcie między sobą o to, który z nich piękniejszy:

„Mówił pierwszy — ja gładki.

Mówił drugi — ja rzadki.

Mówił trzeci — ja taki jak i pani matka.

Trwała zwadka…”

Zaniepokojona wilczyca ostrzegła ich, że jeżeli będą się kłócić, „strzelec je pozwie, a kuśnierz osądzi”. Niezgoda, zarówno w stadzie wilków, jak i w państwie, prowadzi do zguby.

Także bajka „Ptaszki w klatce” ma wymowę polityczną związaną z utratą niepodległości. Młody czyżyk dziwi się staremu, razem z nim zamkniętemu w klatce, dlaczego płacze, mając lepsze niż w polu wygody. Wówczas stary czyżyk odpowiada:

„Tyś w niej zrodzon (…) przeto ci wybaczę:

Jam był wolny, dziś w klatce, i dlatego płaczę.”

Zdaniem poety człowiek, który żył w wolnej Polsce, poznał smak wolności, nie może pogodzić się z niewolą, natomiast ludzie młodzi, urodzeni w niewoli, uważają tę sytuację za normalną.

Często w bajkach prezentuje Krasicki gorzką prawdę o życiu, w którym silniejszy ma zawsze rację, w świecie rządzi siła, a nie prawo. W utworze pt. „Jagnię i wilcy” postępują według tej zasady wilki, które napotkały w lesie bezbronne jagnię:

„Już go mieli rozerwać; rzekło — Jakim prawem?

Smacznyś, słaby i w lesie. — Zjedli niezabawem.”

Tę samą prawdę o życiu przedstawił Krasicki w bajce „Lew i zwierzę­ta”. Król zwierząt początkowo polował na słabsze zwierzęta z innymi, zjadał mięso, a wspólnikom ustępował kości. W pewnym momencie w akcie łaski pozwolił zjeść jednego spośród nich. Tragicznie skończyło się wspólne polowanie z lwem:

„Po pierwszym poszedł drugi i trzeci, i czwarty,

Widząc, że się podpaśli, lew choć nie obżarty,

Żeby ująć drapieży, a sobie zakału,

Dla kary, dla przykładu zjadł wszystkich pomału.”

Często poeta atakował wady ogólnoludzkie, toteż bajki jego mają charakter uniwersalny, ponadczasowy, pozostają zawsze aktualne. Wy­śmiewa się z ludzkiej pychy, próżności, zarozumialstwa i skłonności do pochlebstw. W bajce „Szczur i kot” tragiczny koniec spotkał zarozumia­łego szczura, który siedząc na ołtarzu podczas nabożeństwa przechwalał się, że to jego okadzają. W pewnym momencie zakrztusił się dymem z kadzideł, a moment ten wykorzystał kot, który porwał szczura i udusił. Sytuacja polityczna Polski skłania też do politycznej interpretacji tej bajki.

Zadufani w sobie magnaci, zarozumiała szlachta zdawali się nie do­strzegać niebezpieczeństwa grożącego im ze strony państw sąsiednich.

Pogodny humor panuje w bajce „Kruk i lis”. Lis — jak zwykle — jest przebiegły i chytry, a czytelnik śmieje się z łatwowierności kruka, który chętnie słucha pochlebstw pod swoim adresem, wygłaszanych przez lisa. Dopóki lis chwali błyszczące oczy i lśniące pióra kruka, można mu wierzyć, ale kiedy mówi: „Pewnie i głos śliczny będzie” od razu można się domyślać, że będzie to jakiś podstęp. Rzeczywiście, kruk trzymał przecież w dziobie smakowity kawał sera, a chcąc się pochwalić swym głosem, stracił go:

„Więc kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawił,

Ser wypadł, lis go porwał i kruka zostawił.”

Czasem bajki, zgodnie ze swym dydaktycznym charakterem, przynoszą pozytywne wzory do naśladowania. Taki właśnie charakter ma bajka „Wół minister”, będąca pochwałą rzetelności, solidności i systematyczności. Oto wół minister został usunięty z urzędu przez króla lwa, którego znudziła jednostajność. Zastąpiła go małpa, było wesoło, wszyscy na dworze wspaniale się bawili, tylko „płakał lud ubogi”. Wtedy ministrem został lis, który wkrótce „pana i poddanych” zdradził:

„Nie osiedział się zdrajca i ten, który bawił:

Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił.”

W zbiorze wydanym w 1779 roku obok bajek znajdują się też liczne przypowieści, w których bohaterami są ludzie, a więc utwór taki zbliżony jest do satyry, chociaż jest od niej o wiele krótszy. W przypowieści pt. „Malarze” poeta z żalem mówi o ludzkiej próżności, obłudzie, skłonności do pochlebstw. W tym celu autor przedstawia los dwóch malarzy, z których jeden Piotr był znakomitym, ale ubogim artystą, natomiast Jan nie miał talentu, ale zdobywał, malując portrety, fortunę:

„Dlaczegóż los tak różny mieli ci malarze?

Piotr malował podobne, Jan piękniejsze twarze.”

Fałszywa pobożność, obłuda religijna zostały bezlitośnie wyśmiane w przypowieści pt. „Dewotka”. Sportretowana tu została pani, która w trakcie odmawiania pacierzy biła swą służącą:

„Mówiąc właśnie te słowa: „…i odpuść nam winy,

Jako my odpuszczamy”, biła bez litości.

Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności.”

Ignacy Krasicki prezentuje w bajkach moralistyczną postawę wobec świata, która polegała na demaskowaniu ludzkich wad i wskazywaniu źródeł zła. Znajdują się także w bajkach filozoficzne refleksje o sensie ludzkiego życia, demaskujące świat fałszywych pozorów, rozkład moralny społeczeństwa, przemoc, upodlenie, pychę i głupotę.

Bajki Ignacego Krasickiego cechuje skrótowe i schematyczne ujmowa­nie świata, obrazy są mocno stypizowane, środki artystyczne oszczędnie dozowane. Pojawienie się zwierzęcia prezentującego jakąś cechę ludz­kiego charakteru stanowi ekspozycję. Spotkanie wilka i owcy oznacza niezawodnie sytuację konfliktową. Zawsze też uwydatniony zostaje morał, podkreślona jakaś prawda o życiu, gdyż to właśnie jest głównym zadaniem bajki.

Poetycką definicję tego gatunku zamieścił poeta w jednym z fragmen­tów „Myszeidy”:

„Bajka częstokroć sens moralny mieści;

Stąd Ezop, bajarz sprawiedliwie słynie.

Źle czyni, który gardzi przypowieści:

Smaczny to owoc, choć w podłej łupinie.

Dźwięk słów wybornych uszy tylko pieści,

Jeśli z nich zdatna nauka nie płynie;

Natenczas blaskiem czczym tylko jaśnieją

I, na kształt próchna, świecą, a nie grzeją.”

4. Negatywny obraz społeczeństwa w wybranych satyrach Ignacego Krasickiego

Satyra jest to gatunek epicki wierszowany, znany od czasów starożyt­nych. Najwybitniejszymi jej twórcami byli poeci rzymscy Lucyliusz i Juwenalis. Natomiast nazwa gatunku pochodzi od greckiego bożka Satyra, który charakteryzował się wyjątkową złośliwością i lubieżnością. Satyra stała się gatunkiem szczególnie popularnym w dobie oświecenia, gdyż nadawała się doskonale do realizacji oświeceniowego hasła, aby uczyć bawiąc. Tak więc satyra piętnowała ludzkie wady, przywary, obyczaje, postawy. Charakterystyczną cechą satyry jest krytyczny stosu­nek autora do przedstawianych i wyśmiewanych zjawisk, chociaż twórca krytykując negatywne zjawiska, nie proponuje pozytywnych wzorów.

Ignacy Krasicki jest autorem 22 satyr, w których skrytykował przejawy wielkomiejskiego życia, marnotrawstwo, lenistwo, karciarstwo, lekkomyś­lne naśladowanie cudzoziemskich wzorów, konserwatyzm szlachecki, pijaństwo i sarmackie upodobania. W satyrach pojawia się cała galeria pijaków, sfrancuziałych dam, próżniaków, fircyków i karciarzy. Satyry Krasickiego nigdy nie mają charakteru politycznego, gdyż poeta zawsze stronił od polityki, interesowało go jedynie moralne i obyczajowe oblicze narodu. Satyry mają zazwyczaj charakter monologu lub dialogu, są pełnymi humoru komedyjkami. Ignacy Krasicki przestrzegał też zasady obowiązującej w odniesieniu do tego gatunku, aby nie atakować konkret­nych osób, lecz ludzkie wady i ułomności. Tę zasadę sformułował Franciszek Dmochowski w „Sztuce rymotwórczej”:

„Satyra, w ścisłej z cnotą zostając przyjaźni,

Błędy ludzkie wytyka, lecz ludzi nie drażni.

Ten prawdziwy duch satyr, ta pierwszej treść próby:

Szydzić z wad, karcić błędy, oszczędzać osoby.”

W satyrze „Żona modna” autor skrytykował panoszącą się w Polsce cudzoziemską modę i związane z tym zepsucie moralne. W tym celu sportretował ulegającą bezmyślnie cudzoziemskiej modzie szlachciankę, która wyszła za mąż za pana Piotra, który spotkanemu przygodnie znajomemu opowiada o swych perypetiach związanych z niefortunnym ożenkiem. Wychowany według tradycyjnych, szlacheckich zasad moral­nych oburza się na warunki przedślubnej intercyzy, która przewiduje ewentualność rozwodu. Modna żona okazała się kobietą oschłą, egoistką, rozrzutną, której jedyną troską jest sprostanie francuskiej modzie. W zwią­zku z tym zgodziła się wyjechać z miasta na wieś tylko w angielskiej karecie na resorach, w której pan Piotr z trudem znalazł dla siebie miejsce, gdyż owa dama zabrała ze sobą niezliczoną ilość pudeł i pudełeczek, a także kanarka w klatce, mysz na łańcuszku, srokę, kotkę z kociętami i suczkę faworytę. Już w drodze zażądała zwolnienia starej, oddanej służby, aby przyjąć modnych pasztetników i cukierników. Zignorowała służbę, a nawet księdza plebana, skrytykowała wystrój skromnego, szla­checkiego dworku:

„Gdzie sala? Tu jadamy. Kto widział tak jadać!

Mała izba, czterdziestu nie może tu siadać.

...Idziem dalej. Tu pokój sypialny.

A pokój do bawienia? Tam gdzie i jadalny.

To być nigdy nie może! A gabinet? Dalej.

Ten będzie dla waćpani, a tu będziem spali.

Spali? Proszę mospanie do swoich pokojów.

Ja muszę mieć osobne do spania, od strojów,

Od książek, od muzyki, od zabaw prywatnych,

Dla panien pokojowych, dla służebnic płatnych.”

Szlachecki dworek szybko zmienił się w pałac. Stare belki drewniane zostały wymienione na sufity, na których umieszczono malowidła o tema­tyce antycznej, wnętrza zostały ozdobione złoceniami i marmurami. Wiele też kosztował wystrój ogrodu, z którego wyrzucono bukszpany i ligustry, posadzono modne cyprysy, urządzono sztuczne strumyki i wodospady, modne altany, meczeciki i świątynie dumania, domek pustelnika i mały belwederek, gdzie modna dama mogłaby czytać francuskie lub angielskie romanse:

„Tu domek pustelnika, tam kościół Dyjanny,

Wszystko jak od niechcenia, jakby od igraszki;

Belwederek maleńki, klateczki na ptaszki,

A tu słowik miłośnie szczebioce do ucha,

Synogarlica jęczy, a gołąbek grucha,

A ja sobie rozmyślam pomiędzy cyprysy

Nad nieszczęściem Pameli albo Heloisy.”

Do prawdziwej katastrofy doszło podczas wielkiego balu, na który zjechali liczni goście z miasta, wśród których nieszczęsny pan Piotr musiał się uwijać, „jako jaki sługa”, a żona bawiąc gości łaskawie na niego spoglądała i uśmiechała się. Wieczorem urządzono fajerwerki dla gości, zapaliły się stodoły, pożar gasił sam pan Piotr, gdyż reszta gości znakomi­cie się bawiła. Mimo wszystko nie żal nam pana Piotra, ponieważ czytelnik pamięta, że ożenił się on z uwagi na „owe wsie dziedziczne”. Tak więc satyra ta jest znakomitym obrazkiem obyczajowym, w którym żona modna doprowadza do ruiny majątkowej swego męża.

W formie dialogu napisana jest satyra „Pijaństwo”, w której atakuje poeta wadę narodową Polaków — pijaństwo. Jeden z rozmówców opowia­da, jak trudno w życiu codziennym ustrzec się picia wódki. Najpierw były do późnej nocy trwające imieniny żony, rankiem leczenie złego samopo­czucia nalewką anyżkową, potem częstowanie przybyłych gości, wreszcie picie wytrawnego wina przy obiedzie, aby się ustrzec niestrawności.

W trakcie toczącej się przy obiedzie dyskusji o kopalniach złota w Ol­kuszu, o polityce Jana Sobieskiego, o możliwości zdobycia Inflant czy też odzyskania sum neapolitańskich, które królowa Bona pożyczyła królowi Hiszpanii i Neapolu, Filipowi II, wypito kilkanaście butelek wódki, toteż nic dziwnego, że sąsiedzka dyskusja szybko zamieniła się w bójkę, a walczących pijaków musiała rozdzielać służba:

„Nie wiem, jak tam skończyli zwadę naszą wielką,

Ale to wiem i czuję, żem wziął w łeb butelką.

Bogdaj w piekło przepadło przebrzydłe pijaństwo!

Cóż w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo.”

W zakończeniu satyry rozmówcy dyskutują o zaletach trzeźwości i ujemnych skutkach pijaństwa. Ludzie, którzy nie ulegają nałogowi są zdrowi, cieszą się dobrym samopoczuciem, pomnażają swój majątek, dobrze gospodarując. Natomiast ludzie ulegający nałogowi trwonią mają­tek i zdrowie, swym zachowaniem przypominają nierozumne zwierzę. Są nawet gorsi, gdyż zwierzę pije, aby ugasić pragnienie, natomiast pijak nie zna umiaru. Satyra kończy się akcentem ironicznym, gdyż po wyliczeniu ujemnych skutków pijaństwa i zalet trzeźwości, jeden z rozmówców zapytany o to, gdzie idzie, odpowiada: „Napiję się wódki”. Pijaństwo jest dla Krasickiego wadą niezmiernie szkodliwą społecznie, przejawem ciem­noty i braku kultury.

Ignacy Krasicki swoje zaszczyty i stanowiska zawdzięczał królowi Stanisławowi Augustowi, do czasów rozbiorów należał do najbliższego otoczenia króla, pochwalał jego działalność kulturalną i oświatową. W niektórych kręgach magnackich dostrzegał jednak nieuzasadnioną niechęć do króla, któremu szlachta nie mogła darować, że przed elekcją był tylko stolnikiem litewskim. Wśród magnatów w opozycji znalazł się potężny ród Czartoryskich, gdyż spodziewali się oni, że królem Polski zostanie książę Adam Czartoryski. W satyrze „Do króla” poeta ośmieszył konserwatywną szlachtę, a jednocześnie bardzo zręcznie pochwalił same­go króla, wymieniając wiele jego zalet. Autor zastosował w tym utworze ironię, gdyż wskazał na istotne zalety króla, formułując je w postaci zarzutów, jakie stawia szlachta królowi. Zarzuty te jednak okazują się bezsensowne, a w ten ironiczny sposób śmieje się autor z zacofania i konserwatyzmu, nieoświeconego sarmatyzmu szlachty. Wśród tych bezsensownych zarzutów wymienić można szlacheckie i polskie po­chodzenie króla oraz jego młody wiek:

„Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem?

To niedobrze; krew pańska jest zaszczyt przed gminem.

Jesteś królem, a byłeś przedtem mości panem;

To grzech nieodpuszczony. Każdy, który stanem

Przedtem się z tobą równał, a teraz czcić musi,

Nim powie „najjaśniejszy”, pierwej się zakrztusi; (…)

Źle to więc, żeś jest Polak; źle, żeś nie przychodzień;

To gorsza (luboć, prawda, poprawiasz się co dzień) — (…)

Powiem więc bez ogródki: oto młodyś jeszcze.

Pięknież to, gdy na tronie sędziwość się mieści;

Tyś nań wstąpił mający lat tylko trzydzieści,

Bez siwizny, bez zmarszczków: zakał to nie lada.”

Również w formie szlacheckich zarzutów pod adresem króla sfor­mułowane są takie jego zalety jak: wykształcenie, sprawowanie opieki nad uczonymi i artystami oraz łagodny sposób rządzenia.

„Księgi lubisz i w ludziach kochasz się uczonych,

I to źle. Porzuć mędrków zabałamuconych.

Żaden się naród księgą w moc nie przysposobił:

Mądry przedysputował, ale głupi pobił.

Ten, co niegdyś potrafił floty duńskie chwytać —

Król Wizimierz — nie umiał pisać ani czytać.”

Jakże zręcznie pochwalił autor polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ukazując go jako władcę młodego, Polaka, a nie cudzo­ziemca, człowieka mądrego, oświeconego, wykształconego, łagodnego dla poddanych, opiekującego się artystami i uczonymi.

Na różnorodne przejawy zepsucia obyczajów i upadku moralności zwraca uwagę Ignacy Krasicki w satyrze „Świat zepsuty”. Poetę szcze­gólnie oburza panujące bezprawie, szlachecki egoizm, bezwzględne dąże­nie do pomnażania własnych majątków, nawet kosztem krzywdy innych, a przede wszystkim brak troski o losy ojczyzny. Dawni przodkowie byli to ludzie uczciwi i szlachetni. Obecnie nastąpiło całkowite zepsucie obycza­jów, wszędzie panuje podłość, rozpusta i bezbożność:

„Wszędzie nierząd, rozpusta, występki szkaradne (…)

Wzgardziły jarzmem cnoty i żony i męże,

Zapamiętałe dzieci rodziców się wstydzą,

Wadzą się przyjaciele, bracia nienawidzą,

Rwą krewni łup sierocy, łzy wdów piją zdrajcę…”

W zakończeniu tej satyry Ignacy Krasicki przedstawia znaną już z „Kazań sejmowych” Piotra Skargi alegorię ojczyzny, jako tonącego okrętu. Obowiązkiem prawego obywatela jest ten okręt ocalić lub zginąć razem z nim:

„Grozi burza, grzmi niebo; okręt nie zatonie,

Majtki, zgodne z żeglarzem, gdy staną w obronie;

A choć bezpieczniej okręt opuścić i płynąć,

Podściwiej być w okręcie, ocalić lub zginąć.”

Satyra jako odrębny gatunek literacki przetrwała do końca XVIII wieku. Jej żywot skończył się wraz ze schyłkiem epoki, natomiast później mamy do czynienia z innym rozumieniem słowa „satyra”. Jest to szczególny stosunek twórcy do rzeczywistości społecznej, nacechowany silnym krytycyzmem, wynikającym z negatywnej oceny obserwowanych zjawisk społecznych. Autor pragnie te zjawiska napiętnować i ośmieszyć poprzez ich wyolbrzymianie.

Tak właśnie czynił Ignacy Krasicki w satyrach, a zadania satyry sformułował w utworze „Świat zepsuty”:

„Niech się miota złość na cię i chytrość bezczelna,

Ty mów prawdę, mów śmiało, satyro rzetelna.”

5. „Monachomachia” jako poemat heroikomiczny. Krytyka duchowieństwa zakonnego w wybranych fragmentach „Monachomachii ’ ’

Poemat heroikomiczny to zamierzona parodia poematu heroicznego. Epos był pisany stylem uroczystym, podniosłym, czyli patetycznym, dostosowanym do rangi omawianych wydarzeń. Natomiast w poemacie heroikomicznym dochodzi do celowej sprzeczności między wzniosłym stylem a błahą treścią. Kontrast ten stwarza efekty komiczne. Komizm osiągany jest też poprzez kontrast między pozycją bohaterów a sposobem ich działań i zachowań.

Gatunek ten powstał w starożytnej Grecji w V w. p.n.e. Reprezentuje go „Batrachomaomachia” — jest to parodia „Iliady”, przedstawiająca wojnę żab z myszami. Zawierał on jednak typowe dla eposu bohaterskiego opisy scen batalistycznych, pojedynków, bohaterskich czynów czy też obszerne przemówienia. W ten sposób parodiowano stałe elementy i moty­wy fabularne występujące w tradycyjnym eposie.

Poemat heroikomiczny przeżywał swą drugą popularność w okresie oświecenia, gdyż także nadawał się do realizacji hasła, aby uczyć bawiąc. Miał często charakter nie tylko żartobliwy, ale i satyryczny, jego celem było ośmieszenie pewnych postaw, zachowań i wad społecznych.

W literaturze polskiego oświecenia największą popularność zyskały sobie dwa poematy Ignacego Krasickiego „Myszeida” i „Monachomachia”. W „Myszeidzie” została opisana wojna myszy i szczurów z kota­mi. Oparta została na legendzie uwiecznionej w kronice Kadłubka, według której króla Popiela zjadły myszy. Utwór napisany jest oktawą (zwrotką ośmiowersową). Zawiera na pozór poważne opisy bitew, starć i pojedyn­ków pomiędzy wrogimi armiami. W „Myszeidzie” znajdują się nawet elementy fantastyczne, gdyż występują tu czarownice latające na łopacie, opisane jest rzucanie uroków i czarów, zabobonna wiara w sny.

Celem poematu było więc nie tylko rozbawienie czytelnika, ale też ośmieszenie wiary w zabobony, ciemnoty, zacofania, a nawet rządów złych, nieodpowiedzialnych władców.

Oprócz aluzji do aktualnych wydarzeń politycznych w utworze tym autor podkreślił, że nie wolno w odniesieniu do przeszłości historycznej narodu mieszać legendy z prawdą, tak jak to czynił średniowieczny kronikarz Wincenty Kadłubek.

„Myszeida” jest typowym poematem heroikomicznym, gdyż walka szczurów i myszy z kotami ukazana jest na wzór wielkich bojów, jakie toczyli bohaterowie „Iliady”. Jako wielki, państwowy ceremoniał opisany został pogrzeb kota Filusia, który poległ w czasie walki.

Natomiast „Monachomachia” to opis sporu i walki dwóch rywalizują­cych ze sobą klasztorów w małej mieścinie:

„W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem, (…)

Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,

Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.”

Utwór ten jest ostrą satyrą wymierzoną przeciwko ciemnocie, zacofaniu mnichów. Autor demaskuje upadek moralności, próżniactwo, bezmyślną dewocję, obżarstwo i pijaństwo zakonników. Atakując nie przebiera w środkach, nazywając zakonników „świętymi próżniakami”, a zakon miejscem, gdzie „wielebne głupstwo” od wieków mieszkało, albo „słod­kim rajem mnichów”.

Zakonnicy żyli w klasztorach na koszt wiernych, pogrążeni w lenistwie jak w letargu. Nienaturalne ożywienie wśród nich zapanowało, kiedy do klasztoru zawitała bogini Eris, zwana przez Krasickiego Jędzą Niezgody:

„Wtenczas, nie mogąc znieść tego rozruchu,

Ojciec Hilary obudzić się raczył.

Wtenczas ksiądz przeor, porwawszy się z puchu,

Pierwszy raz w życiu jutrzenkę obaczył.

Klął ojciec doktor czułość swego słuchu,

Wstał i widokiem swym ojców uraczył.

I, co się rzadko w zgromadzeniu zdarza,

Pędem niezwykłym wpadł do refektarza.”

Ksiądz przeor, widząc to nienaturalne ożywienie myślał, że złodzieje zakradli się do klasztornej piwnicy, i nie ma czym napełnić kufli, gąsiorów i dzbanów. W tych kilku wersach poeta przedstawił lenistwo i pijaństwo mnichów. Ich nieuctwo wyśmiewa, gdy każę wygłosić przemówienie ojcu Honoratowi. Ten wciąż myli fakty z historii starożytnej, a w końcu powołuje się na autorytet Alonso Tostato, teologa hiszpańskiego z VI wieku. Natomiast ojciec Gaudenty w swym przemówieniu doszedł do wniosku, że przyczyną niepokojów jest zwykła zazdrość, której można zapobiec wzywając na dysputę przedstawicieli zwaśnionych zakonów.

W pieśni V dysputa zamienia się w walkę między zakonnikami. Jest to scena pełna humoru, zabawnych, komicznych wydarzeń, gdyż zmagania mnichów opisane są podniosłym, uroczystym stylem. Jednak święci rycerze nie używają mieczy, lecz sandałów, trepków i kufli od wina:

„Lecą sandały i trepki i pasy,

Wrzawa powszechna przeraża i głuszy.

Zdrętwiał Hijacynt na takie hałasy,

Chciałby uniknąć bitwy z całej duszy.”

Hijacyntowi nie udało się jednak uniknąć walki, gdyż został ugodzony kuflem przez ojca Zefiryna. To skłoniło Gaudentego do rzucenia się w sam wir walki. Ryknął jak lew rozjuszony, a jako oręż posłużyła mu księga, która znalazła się pod ręką, a było to dzieło Hilariona Falęckiego „Wojsko afektów zarekrutowanych”, pozbawione jakichkolwiek wartości, typowy produkt saskiej kultury. Walka Gaudentego porównana jest do wyczynów biblijnego, izraelskiego Samsona, który oślą paszczą zabił tysiąc Filis­tynów. Opis ten jednak niepozbawiony jest humoru i subtelnej drwiny:

„Padł i mecenas, z krzesłem wywrócony,

Definitora za kaptur zahaczył,

Łukasz, raniony, zwinął się w trzy kłęby,

Stracił Kleofasz ostatnie dwa zęby.”

Proboszcz, vicesgerent i doktor zaczęli dyskutować, jak zapobiec walce. W końcu okazało się, że ksiądz prałat najlepiej zna swych braci, gdyż rozkazał on przynieść na plac boju,,vitrum gloriosum”, czyli sławny puchar, który może pomieścić wiele trunku, jednym słowem dzban nad dzbany. Walczący zakonnicy, kiedy ujrzeli ten puchar, natychmiast zaprzestali walki:

„Krzyknęli: „Zgoda!” — I wojny siedlisko

W punkcie dzban miejscem pokoju oznaczył.”

W poemacie tym Ignacy Krasicki wystąpił jako typowy przedstawiciel oświecenia, bezwzględnie walczący z ciemnotą, wstecznictwem, próżniac­twem i lenistwem kleru. Wiedział, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi”, a więc ci, którzy postępują godnie, uczciwie i szlachetnie, nie mogą czuć się urażeni, zgodnie z zasadą wygłoszoną przez poetę na wstępie pieśni V:

„Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,

Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych.”

Poemat Krasickiego można też zapewne interpretować w kontekście aktualnej sytuacji kulturalnej w Polsce. Komisja Edukacji Narodowej przeprowadzała właśnie reformę szkolną, walczyła z ciemnotą panującą w szkołach, utrzymywanych i prowadzonych przeważnie przez zakon­ników. Poeta śmiało podważył autorytet najpoważniejszej instytucji koś­cielnej, sam będąc księdzem biskupem. Prawdopodobnie „.Monachomachia” została wydana bez zgody autora — ukazała się bezimiennie w 1778 roku w Lipsku i we Lwowie. Jak należało przypuszczać, wywołała powszechne oburzenie, gdyż zarzuty pod adresem kleru były wręcz kompromitujące, a stosunek autora do przedstawionych spraw wybitnie krytyczny i negatywny.

Ksiądz Łuskina, redaktor „Gazety Warszawskiej”, pisał:

„Wszystkicheś poobrażał, wszystkich się więc lękaj

Lub żebrząc miłosierdzia odpuszczenia stękaj.”

W tej sytuacji Ignacy Krasicki napisał „Antymonachomachię”, w któ­rej jednak, wbrew pozorom, nie odwołuje tego, co powiedział w „Monachomachii”, lecz zakpił tym razem nie tylko z zakonników, ale także z ich obrońców. Stwierdził, że jeśli to, co napisał, jest oszczerstwem, wkrótce ulegnie zapomnieniu, a jeśli jest to prawda, pisana była po to, aby sytuacja panująca w klasztorach uległa poprawie:

„Jeżeli potwarz, sama pełznąć zwykła;

Jeżeli prawda, poprawcie się! Znikła.”

6. „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki” jako pierwsza nowożytna powieść polska. Krytyka wad szlacheckich i model pozytywnego gospodarza w powieści

Powieść to podstawowy gatunek prozy epickiej czasów nowożytnych, całkowicie pomijany w rozważaniach teoretyków literatury klasycystycznej, mimo iż istniało już wówczas wiele utworów reprezentujących właśnie ten gatunek. Klasycy nie chcieli uznać powieści za gatunek literacki, gdyż jej najważniejszą funkcją była funkcja poznawcza, a nie dydaktyczna. Źródłem powieści były wcześniejsze utwory o charakterze fabularnym, żywoty świętych, legendy, mity, podania, średniowieczne kroniki, życiorysy sławnych mężów. Początkowo utwory o cechach gatunkowych powieści zwane były historiami, zwłaszcza w średniowieczu i odrodzeniu. Druga nazwa, która odnosiła się do tego gatunku, to romans, na przykład rycerski, błazeński, łotrzykowski, heroiczno-miłosny.

Za pierwszą nowożytną powieść, która powstała na wiele lat przed ostatecznym ukształtowaniem się tego gatunku, należy uznać „Don Kichota” Cervantesa. Jako odrębny gatunek epicki powieść ukształ­towała się ostatecznie na gruncie literatury angielskiej i francuskiej na podłożu różnych odmian prozy publicystycznej, takich jak esej, felieton, reportaż.

W literaturze polskiej pierwsze próby tego typu pojawiają się w twór­czości Mikołaja Reja, autora „Żywota człowieka poczciwego”. Przeja­wem tych tendencji są też „Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska, nato­miast za pierwszą nowożytną powieść polską uważa się „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki” Ignacego Krasickiego.

W powieści mamy do czynienia ze swobodną kompozycją i roz­budowaną fabułą, w skład której obok wątku głównego wchodzą wątki poboczne. Ta wielowątkowość odróżnia powieść od jednowątkowej nowe­li. Formą wypowiedzi w powieści jest narracja, najczęściej odautorska, trzecioosobowa, narrator jest wszechwiedzący. Natomiast w powieści Ignacego Krasickiego mamy do czynienia z narracją w pierwszej osobie, czyli z narracją pamiętnikarską. Nie ma w niej jeszcze wyraźnie zarysowa­nej akcji, czyli układu zdarzeń zmierzających do określonego celu, lecz zdarzenia są układem chronologicznie ukazanych epizodów, a elementem łączącym jest postać głównego bohatera.

Powieść „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki” ukazała się w roku 1776 i było to wydarzenie literackie dużej wagi, gdyż zapoczątkowało rozwój tego gatunku w Polsce. Ignacy Krasicki umiejętnie pogodził kilka modnych wówczas odmian powieści: obyczajowej, utopijnej i awantur­niczej. Utwór napisany w formie pamiętnika składa się z trzech części, w których przedstawione są dzieje głównego bohatera, od dzieciństwa do wieku dojrzałego, przy czym każda część stanowi odrębną całość.

W części pierwszej ukazane jest życie Mikołaja w dzieciństwie i mło­dości. Autor ostro krytykuje tu ciemnotę i zacofanie szlachty, jej konser­watyzm, wadliwe wychowanie młodzieży, demoralizację życia publicz­nego. Część pierwsza to żywy, pełen dowcipu, ale i krytycyzmu obraz ówczesnego społeczeństwa, które nie otrząsnęło się z ciemnoty czasów saskich, a jednocześnie ulega zgubnym wpływom francuskiej mody.

Bohater rozpoczyna swe wspomnienia od przedstawienia swych rodzi­ców, których ocenia bardzo krytycznie. Ojciec jego posiadał wiele tytułów szlacheckich, był skarbnikiem, wojskim, miecznikiem, łowczym, cześnikiem, podstolim, a pod koniec życia został stolnikiem. Nie był człowie­kiem wykształconym, nie słyszał nie tylko o Grekach i Rzymianach, ale także o Czechu i Lechu. Kultywował tradycje szlacheckie, w szczególny sposób jednak rozumiał gościnność, gdyż sądził, iż dobrze w domu gościa przyjąć, to znaczy się z nim upić. Jeszcze bardziej negatywny jest portret matki Mikołaja, która w większym mieście bywała tylko z okazji odpustu. Rozpieszczała ona swego jedynaka i dopiero jej brat, człowiek mądry i światły, musiał jej uświadomić, jaką krzywdę wyrządza swemu synowi, który mając lat siedem nie umiał jeszcze czytać ani pisać. W końcu po wielu dyskusjach i wahaniach, wśród płaczu matki oddano małego Mikołaja do szkoły publicznej, gdyż ojciec stanowczo przeciwstawiał się domowej edukacji. Mikołaj wspomina też o swych kłopotach w trybunale.

Szybko przekonał się, że aby wygrać sprawę, trzeba mieć własny kredyt, poparcie wpływowych protektorów, a przede wszystkim dobre układy z sędziami. Natomiast sprawiedliwość nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia. Pierwsza wizyta u sędziego nie przyniosła żadnego rezultatu, tym bardziej, że przeciwnik Mikołaja wydawał bal na cześć jednego z sędziów. Mikołaj, aby nie być gorszym, kupił sędziemu francuską karetę z uprzężą dla konia. Wtedy w dowód łaski sędzia nazajutrz wsparł się na Mikołaju w drodze do sali sądowej. Należy dodać, że Mikołaj wcale nie występował w trybunale w słusznej sprawie, gdyż „szlachcica ze wsi wygnał, co było okazją kilku zabójstw i kresy we łbie (…) adwersarza”. Aby wygrać sprawę Mikołaj musiał zaangażować niemal wszystkich adwokatów, zaprosić mecenasów spoza palestry i wydać dla nich kosztow­ne przyjęcie.

Ulegając znów namowom swego brata, matka postanowiła wysłać młodego Mikołaja do Paryża, aby tam mógł zapomnieć o przeżytym zawodzie miłosnym. Pobyt Mikołaja w stolicy Francji to satyra na marnotrawstwo, bezmyślną pogoń za cudzoziemską modą i życie ponad stan, prowadzące do ruiny. Mikołaj zamieszkał więc w wygodnym, ale bardzo drogim apartamencie, otoczony tłumem płatnych lokajów. Musiał też zakupić odpowiednie stroje na dopołudniowe wizyty i na wieczór, a także na różne pory roku:

„Dowiedziałem się, iż aksamit strzyżony uchodzi tylko od nowembra, a koronki brukselskie, jakie miałem, nie są nawet jesienne.”

Mikołaj, aby nie przynieść wstydu polskiemu narodowi, wyposażył się w nową garderobę oraz liberie dla czterech lokajów, dwóch gońców, Murzyna i huzara. Szybko też zapomniał o przeżytym zawodzie miłos­nym, urzeczony wdziękami pięknej panny La Rosę, na której życzenie wynajął na przedmieściach piękny domek z ogródkiem, a wystrojem wnętrza prześcignął Mikołaj swego sąsiada, francuskiego marszałka. Modne były wówczas we Francji lekkie, jednokonne powozy zwane kabrioletami. Mikołaj wspomina:

„Kazałem zrobić cztery od złota i srebra, akomodowane do czterech części roku; ale gdy wozić się samemu przyszło, niedobrze świadom stangreckiego rzemiosła, na śród ulicy wywróciłem się na kamienie, a w tym szwanku wybiłem dwa zęby, rozciąłem sobie wargę i wywich­nąłem prawą nogę.”

Prowadząc taki tryb życia Mikołaj szybko popadł w długi, przysyłane z Polski weksle pozwoliły na wykupienie zaledwie połowy długów, w końcu Mikołaj musiał uciekać z Paryża przed wierzycielami. Wsiadł na statek płynący do Amsterdamu, ale trwająca sześć dni burza sprawiła, że Mikołaj, jako jedyny uratowany rozbitek, został wyrzucony przez fale na brzeg wyspy Nipu.

W części drugiej Mikołaj przedstawia swój pobyt na fantastycznej wyspie Nipu. Ta część utworu ma charakter powieści utopijnej. Społe­czeństwo nipuańskie jest społeczeństwem idealnym, w którym panuje sprawiedliwość, wzajemna miłość i poszanowanie tradycji. Wszyscy tu pracują, ale nikt pracy nie traktuje jako przymusu, przeciwnie, wykonywa­na praca decyduje o sensie i radości życia. Przekonuje się o tym bardzo szybko sam Mikołaj, pracując jako parobek u nipuańskiego gospodarza, pobierając też nauki u mistrza Xaoo. Dzięki pracy ustąpiły trapiące dotąd Mikołaja dolegliwości, takie jak brak apetytu i reumatyzm:

„Spazmy, wapory, reumatyzmy, z których mnie nie mogły wyprowa­dzić wody salcerskie i karlsbadzkie, ustąpiły dobrowolnie pod rzęsistym potem. Apetyt, który soczystymi bulionami musiał wzbudzać i krzepić mój kucharz, sam się powrócił; a rzepa po pracy lepiej smakowała, niż przedtem podlaskie kuropatwy.”

Kiedy już Mikołaj zapoznał się z zasadami funkcjonowania nipuań­skiego społeczeństwa, nagle zatęsknił do ojczyzny. Wkrótce też powrócił do rodzinnego Szumina, po wielu niezwykłych przygodach. W części trzeciej Mikołaj jest już zupełnie innym człowiekiem, mądrym, zahar­towanym moralnie. Staje się wzorowym obywatelem, uczestniczącym w życiu publicznym, a także przykładnym gospodarzem, łaskawym dla swych poddanych. Próbuje też wprowadzać niektóre zasady życia społecz­nego, obserwowane na wyspie Nipu. Początkowo sąsiedzi śmieją się z Mikołaja, ale powoli przekonują się o skuteczności jego reform. Najważniejsza z nich, to oczynszowanie chłopów, którzy lepiej pracują, osiągają lepsze plony i stają się zamożniejsi od innych chłopów.

Ignacego Krasickiego nazwano księciem poetów, gdyż zasługi jego były olbrzymie. Był on typowym przedstawicielem epoki oświecenia, posiadał dużą kulturę literacką i wybitny talent poetycki. Stworzył pierw­szą, oryginalną powieść polską, był autorem wspaniałych satyr i niezrów­nanych bajek, a krytykując wszystkie ujemne przejawy życia społecznego walczył o poprawę obyczajów, służył więc swym talentem narodowi.

Chociaż zawsze stronił od polityki, był jednak autorem jednego z najpiękniejszych wierszy patriotycznych doby oświecenia,,,Hymnu do miłości ojczyzny”, który stał się hymnem Szkoły Rycerskiej, czyli Korpusu Kadetów:

„Święta miłości kochanej ojczyzny,

Czują cię tylko umysły poczciwe!

Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,

Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe.

Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,

Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe.

Byle cię można wspomóc, byle wspierać,

Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać!”

7. Teatr oświecenia w służbie reform — „Powrót posła” jako komedia polityczna. Charakterystyka obozów politycznych

Teatr Narodowy przeżywał swój ponowny rozkwit od roku 1783, kiedy dyrekcję objął Wojciech Bogusławski. Wystawiał on wiele sztuk, które propagowały postępowe idee. Ogromny sukces odniosła w teatrze war­szawskim pierwsza polska komedia polityczna — „Powrót posła” Juliana Ursyna Niemcewicza.

Julian Ursyn Niemcewicz (1757—1841) był wychowankiem Szkoły Rycerskiej, a po jej ukończeniu adiutantem komendanta księcia Adama Czartoryskiego, z którym wyjeżdżał wielokrotnie za granicę. Był też posłem na Sejm Wielki, reprezentując stronnictwo patriotyczne. W czasie powstania kościuszkowskiego był adiutantem wodza, dostał się do niewo­li, a po zwolnieniu wyjechał do Ameryki. Powrócił do kraju po utworzeniu Księstwa Warszawskiego. Kolejną klęskę narodową, upadek powstania listopadowego, przeżył Niemcewicz jako członek Rządu Narodowego. Wyemigrował wówczas do Paryża, biorąc czynny udział w życiu paryskiej emigracji.

Niemcewicz był nie tylko wybitnym politykiem i szczerym patriotą, ale także utalentowanym pisarzem, który traktował swą twórczość literacką, jako służbę narodową. Wielki rozgłos przyniosła mu komedia „Powrót posła” oraz bajki polityczne. U schyłku stulecia napisał Niemcewicz,,Śpiewy historyczne”, które w czasie niewoli narodowej kształtowały jego świadomość.

Komedia,,Powrót posła” została wystawiona kilka miesięcy przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja, jesienią 1790 roku. Komedia cieszyła się niezwykłą popularnością i była wystawiana przy nieustannym aplauzie widzów. Autor usiłował wpłynąć na postawy posłów, propagował po­stępowe reformy stronnictwa patriotycznego, przedstawiając jego przed­stawicieli w pozytywnym świetle, krytykując jednocześnie obóz konser­watywny.

Intryga miłosna jest bardzo wątła, nie odgrywa w utworze większej roli i przedstawiona jest zgodnie z powszechnie stosowanym wówczas sche­matem — dwóch zalotników stara się o rękę jednej panny. Jeden z nich jest bohaterem pozytywnym, drugi negatywnym, najczęściej fircykiem, łowcą posagów. Podobny schemat zastosowany został w,,Powrocie posła”. Walery, syn Podkomorzego, kocha Teresę, ale ojciec Teresy zmuszają do małżeństwa z Szarmanckim, błędnie mniemając, że nie będzie on żądał żadnego posagu. Kiedy Szarmancki jednak upomina się o posag, gdyż to było jego celem, zdenerwowany Gadulski cofa przyrzeczenie i oddaje rękę swej jedynaczki Waleremu. Akcja komedii rozgrywa się w roku 1790, w przerwie obrad sejmowych, w domu Podkomorstwa, w którym gości krewny Podkomorzyny, Starosta Gadulski ze swoją drugą żoną, a także modny kawaler Szarmancki. Teresa, córka Starosty z pierwszego małżeńs­twa, po śmierci swej matki wychowywana była w rodzinie Podkomorstwa i na stałe przebywa w ich domu.

Głównym zadaniem komedii było jednak przedstawienie pozytywnego programu reform i skompromitowanie obozu konserwatywnego. Obóz patriotyczny reprezentowany jest przez całą rodzinę Podkomorzego. Jest on przykładem wzorowego ojca, obywatela i patrioty, podobnie jak jego żona, idealna matka Polka. Nie zabiegają oni o pomnożenie majątku, wystarcza im ten, który został nadany ich przodkom za zasługi rycerskie. Swoich trzech synów też wychowali na wzorowych obywateli, jeden służy w kawalerii, drugi zasiada w Komisji Cywilnej, natomiast najstarszy Walery jest posłem na sejm. Cała rodzina ma więc przede wszystkim dobro ojczyzny na względzie. Walery jest posłem z ramienia stronnictwa patriotycznego, Podkomorzy także jest orędownikiem reform. W dyskusji z Gadulskim stwierdza, że szlachta sama poprzez swą samowolę, prywatę, egoizm doprowadziła do upadku kraju, największym zaś złem jest liberum veto i niechlubna „złota wolność szlachecka”:

„Ten to nieszczęsny nierząd, to sejmów zrywanie

Kraj zgubiło, ściągnęło obce panowanie

Te zaborów, te srogich klęsk naszych przyczyną.

I my sami byliśmy nieszczęść naszych winą!

Gnijąc w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju

Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kraju.”

Podkomorzego niezwykle cieszą podjęte przez obóz patriotyczny próby reform, gdyż ma on nadzieję, że przynajmniej u schyłku swego żywota ujrzy znów ojczyznę silną, wyzwoloną spod władzy obcych mocarstw. Podkomorzego razi nawet hałaśliwe zachowanie Gadulskiego, który za­wsze wiele mówi, ale wypowiedzi jego nie mają żadnego sensu, nie są wyważone ani przemyślane. Dziwi go też, że Starosta toleruje wszystkie zachcianki swej drugiej żony, typowej modnej damy, jakich wiele było wówczas.

Podkomorzy i jego żona są też kochającymi rodzicami, którzy szczęś­cie swych dzieci mają przede wszystkim na względzie, a nie majątkowe interesy, toteż próbują nawet prosić Gadulskiego, aby nie oddawał ręki swej jedynaczki człowiekowi, którego ona nie kocha, ale prośby te na nic się zdają.

W zakończeniu komedii Podkomorzy udowadnia, że nie jest tylko gołosłownym zwolennikiem reform, gdyż uwalnia w swym majątku chłopów od poddaństwa, chcąc w ten sposób uczcić małżeństwo swego syna Walerego z Teresą.

Także syn Walery jest bohaterem pozytywnym, wzorem prawdziwego patrioty i obywatela, jaskrawym przeciwieństwem również starającego się o rękę Teresy Szarmanckiego. Jest zwolennikiem reform, człowiekiem mądrym, rozumnym politykiem. Kiedy Szarmancki opowiada mu o swych zagranicznych wojażach, Walerego interesują prawa obowiązujące we Francji, Anglii oraz zasady organizacji życia społecznego. O tym jednak kawaler Szarmancki nie ma najmniejszego pojęcia. Obce mu są też jakiekolwiek starania o korzyści materialne, chce poślubić Teresę, ponie­waż ją kocha, nie jest mu potrzebny żaden posag. Tylko dzięki jego bezinteresowności wątek miłosny kończy się szczęśliwie.

Natomiast obóz konserwatywny reprezentuje w komedii Starosta Gadulski wraz ze swą drugą żoną oraz kawaler Szarmancki.

Starosta Gadulski jest jaskrawym przeciwieństwem Podkomorzego, jest szlachcicem, pozbawionym jednak szlachectwa duszy. Nie ceni, ani nie respektuje szlacheckiego słowa honoru, gotów jest nawet złamać szczęście swej jedynaczki Teresy, wydać ją pod przymusem za niekochanego człowieka, byleby tylko nie uszczuplić swego majątku. Obca jest mu troska nawet o własne nazwisko i ród, a jego pożycie z drugą żoną cechuje oziębłe wyrachowanie. Znosi on w milczeniu wszelkie fanaberie i za­chcianki żony jedynie z uwagi na jej majątek. Nosi charakterystyczne nazwisko — Gadulski i właśnie bezmyślne gadulstwo, kłótliwość, zrzędność to dominujące cechy jego osobowości. Do swego majątku doszedł też różnymi, nie zawsze prawymi metodami. Już sam fakt, że jest Starostą oznacza, że jest dożywotnim dzierżawcą królewszczyzny, które w okresie saskim były wymuszane na królu przez dostojników państwowych dla swych protegowanych. Starostowie prowadzili w tych majątkach nada­nych dożywotnio rabunkową gospodarkę. Gadulski jest również deputo­wanym do trybunału, a piastowanie tego urzędu dało zapewne początek jego fortunie, zdobytej nieprawnymi sposobami. Autor wyśmiewa także jego nieuctwo, zacofanie, konserwatyzm poglądów. Zresztą pan Starosta sam o sobie wydaje właściwą opinię, kiedy bez żadnego zażenowania wyznaje:

„Ja, co nigdy nie czytam, lub przynajmniej mało,

Wiem, że tak jest najlepiej, jak przedtem bywało.”

Z sentymentem wspomina Gadulski czasy saskie, które w istocie były rajem dla samowolnej, pogrążonej w pijaństwie, lenistwie i rozpuście szlachty:

„Jak to Polak szczęśliwie żył pod Augustami! (…)

Człek jadł, pił, nic nie robił i suto w kieszeni.”

Ten bezmyślny tradycjonalista, nieuk jest także, niestety, posłem na sejm, ale oczywiście reprezentuje stronnictwo konserwatywne, które autor krytykuje i ośmiesza. Starosta akceptuje wszystkie negatywne przejawy życia politycznego, wszelki chaos, zamęt, bezrząd interpretuje, jako prawo szlachty do wolności. Wolne elekcje, prawo do konfederacji, liberum veto traktuje jako nienaruszalne przywileje szlacheckie. Wręcz gorszą go wszelkie próby naprawy Rzeczypospolitej, przyznaje, że elekcje były wspaniałą okazją do pomnożenia swego majątku, a szczególnie korzystne były sytuacje, gdy dochodziło do starć zbrojnych między przeciwnikami:

„Obce wojsko jak wkroczy to wszystko pogodzi

Potem amnestia: panom buławy, urzędy,

Szlachcie dadzą wójtostwa, obietnice, względy.”

Ten z całym przekonaniem wygłoszony pogląd jest dla Podkomorzego i Walerego tak absurdalny, że nie podejmują oni wcale z Gadulskim dyskusji na ten temat.

Żona Gadulskiego to przykład damy bezkrytycznie ulegającej francus­kiej modzie. Czyta ona wciąż modne, sentymentalne romanse, żyje wspomnieniami młodzieńczej miłości do pewnego szambelana, który niestety zginął. Ma żal do rodziców, którzy zmusili ją do małżeństwa z Gadulskim, człowiekiem nudnym, mało sentymentalnym. Starościna egzaltuje się też cudzymi uczuciami, dlatego daje wiarę zapewnieniom Szarmanckiego o jego uczuciach do Teresy. Kiedy okazuje się, że Szarmanckiemu chodzi tylko o posag, jest oburzona i sama prosi męża, aby oddał rękę Teresy Waleremu. Starościna Gadulska przypomina boha­terkę satyry Ignacego Krasickiego „Żona modna”. Także gardzi wszyst­kim, co polskie, żyje w świecie czytanych romansów. W pogoni za modą zmusza swego męża, aby zlikwidował zyskowną dzierżawę młyna, gdyż chce w tym miejscu urządzić romantyczny wodospad.

Negatywnym bohaterem jest także kawaler Szarmancki, który bezmyśl­nie roztrwonił fortunę ojców w licznych zagranicznych wojażach, toteż postanowił pojąć za żonę posażną pannę, aby dalej móc się bawić. Liczne podróże niczego go nie nauczyły, nie wie, na jakich zasadach funkcjonuje angielski parlament, za to zna doskonale paryskie i londyńskie kawiarnie. Ubiera się według najnowszej, francuskiej mody, toteż wygląda jak cudzoziemiec we własnym kraju. Działalność publiczną uważa za rzecz niezmiernie nudną, twierdzi, że nigdy się jej nie poświęci. Jest egoistą, przy tym bezkrytycznie zapatrzonym w siebie, nie przychodzi mu nawet na myśl, że Teresa mogłaby go nie chcieć. Kiedy jednak po odkryciu jego prawdziwych zamiarów spotyka się z odmową, opuszcza dom Pod­komorzego bez żalu, gdyż jest pewien, że znajdzie posażną żonę bez trudu.

Współczesnemu czytelnikowi przedstawione w utworze problemy mo­gą wydać się dalekie i obce, ale wówczas żyła nimi cała Warszawa i cały kraj, naród, który w postępowych reformach sejmu pokładał nadzieje ratowania zagrożonej wolności kraju.

8. Postulaty reform politycznych i społecznych w publicystyce okresu Sejmu Czteroletniego

Oświecenie w Polsce rozwija się w okresie najbardziej dramatycznych wydarzeń dla narodu polskiego. Początki epoki sięgają czasów saskich, anarchii i upadku kultury. Długoletnie rządy Stanisława Augusta Poniatows­kiego przynoszą podniesienie kultury i oświaty i całkowity upadek politycz­ny. Szlachta próbuje się bronić przed obcymi wpływami, cztery lata trwają walki konfederatów barskich, które niestety, zakończone zostają pierwszym rozbiorem Polski w roku 1772. Po tym bolesnym dla światłych i oświeco­nych patriotów wydarzeniu pojawiają się coraz częściej postulaty po­stępowych reform, których zadaniem było ratowanie zagrożonej niepodleg­łości Polski. Cztery lata obrad Sejmu Wielkiego, uwieńczone uchwaleniem Konstytucji 3 maja, miały przynieść wprowadzenie niezbędnych reform. Niestety, próby te zostały zniweczone przez zdrajców ojczyzny, którzy zawiązali konfederację targowicką, wymierzoną przeciw reformom. Wyni­kiem tej zdrady był drugi rozbiór Polski w 1793 roku. Naród nie pogodził się z tym faktem, czego owocem jest wybuch powstania kościuszkowskiego, które niestety zostało krwawo stłumione i w roku 1795 nastąpił trzeci rozbiór Polski oraz całkowita utrata niepodległości.

Gwałtowny rozwój publicystyki nastąpił właśnie w okresie obrad Sejmu Czteroletniego. Publicyści tego okresu walczyli o przeprowadzenie reform, atakowali przywileje szlacheckie, domagali się zniesienia liberum veto i wolnej elekcji, ograniczenia samowoli magnatów, wzmocnienia armii i władzy królewskiej, opodatkowania szlachty na rzecz armii.

Stanisław Staszic (1755—1826) był synem mieszczanina, burmistrza miasta Piła w Wielkopolsce. Otrzymał staranne wykształcenie, gdyż po ukończeniu seminarium duchownego wyjechał na studia zagraniczne do Francji, Niemiec i Włoch. Po powrocie do kraju został nauczycielem synów Andrzeja Zamoyskiego, potem też uczestniczył w jego działalności politycznej. Sam jako mieszczanin nie mógł liczyć na żadne urzędy państwowe, toteż służył ojczyźnie piórem. Po trzecim rozbiorze Polski zajął się pracą naukową w dziedzinie geologii, był też wieloletnim prezesem Towarzystwa Przyjaciół Nauk, dla którego potrzeb własnym kosztem zbudował pałac na Krakowskim Przedmieściu. Zebrał wielki majątek, ale żył bardzo skromnie, zajmując się działalnością filantropijną i społeczną. W ziemi hrubieszowskiej nabył od Zamoyskiego duży majątek, który rozdał na własność chłopom, organizując tam jednocześnie szkolnictwo ludowe, a resztę swego majątku przekazał w testamencie także na cele społeczne.

Stanisław Staszic jest autorem dwóch dzieł publicystycznych — „Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego” oraz „Przestrogi dla Polski”. „Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego”. Według pierwotnego zamierzenia miały być komentarzem do życiorysu wielkiego kanclerza, w rezultacie jednak powstało obszerne dzieło, składające się z 19 rozdziałów, w których zostały przedstawione problemy edukacji, prawodawstwa, władzy wyko­nawczej i sądownictwa. Ostatni rozdział poświęcił autor sposobom rato­wania Polski od podziału.

Wśród najciekawszych poglądów Staszica należy odnotować przekona­nie, że jednostka może osiągnąć szczęście, jeżeli zrozumie konieczność podporządkowania się woli ogółu. Oczywiście pod pojęciem narodu rozumie Staszic wszystkie stany. W rozdziale o edukacji cytuje słowa Jana Zamoyskiego, wypowiedziane podczas aktu nadania Akademii w Zamoś­ciu: „Takie rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie”. W za­kresie szkolnictwa postulaty Staszica są zbliżone do projektów reform przygotowywanych przez Komisję Edukacji Narodowej. Tak więc doma­gał się upaństwowienia szkolnictwa, wprowadzenia do programów nau­czania przedmiotów przyrodniczych i nauk praktycznych, historii narodo­wej i wychowania fizycznego.

W rozdziale o prawodawstwie wykazuje Staszic niedorzeczność zasady jednomyślności obowiązującej w polskim sejmie, proponując zastąpienie jej zasadą większości głosów:

„Drugim błędem w sejmach polskich była jednomyślność, które sama tylko prawo robiła. (…) Człowiek często z sobą samym zgodzić się nie może, często dla niewiadomości nad wyborem swojego dobra z sobą samym długo i przykro kłóci się. Chcieć, aby wpośród kilkuset osób jednego głupiego nie było, jest to nie znać ludzi.”

Oddzielny rozdział poświęca Staszic „wolnemu obieraniu królów”, domagając się, aby wolną elekcję natychmiast zastąpić zasadą dziedzicz­ności tronu, gdyż wolna elekcja jest jedynie wspaniałą okazją do wtrącania się obcych państw w wewnętrzne sprawy Polski.

Szczególnie ciekawy jest rozdział pt. „Polska”. Narrator cały czas utożsamiany z autorem, budzi się o świcie z głową nabitą myślami o sposobach ratowania kraju. Ponieważ mieszka niedaleko granicy, prze­chodzi na polską stronę i od razu czuje się szczęśliwszy.

„Polskiego oddech powietrza zdawał mi się wolniejszym i wiatr stamtąd niósł w sobie coś miłego.”

Niestety, po bliższej obserwacji autor widzi nędzę, niesprawiedliwość i zaniedbania. Spotyka uciekającą za granicę grupę ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z panującą niesprawied­liwością.

W roku 1790, a więc w toku obrad sejmowych, Staszic wydał anonimowo „Przestrogi dla Polski”. Już na wstępie tego dzieła Staszic stwierdza dramatycznie:

„W dziejach rodzaju ludzkiego jeszcze tylko nie dostaje dziejów i upadku wielkiego a nikczemnego ludu, który bez ratowania się ginął. Czyliż to ohydne miejsce Polacy zastąpią?”

Podobnie jak w pierwszym utworze autor domaga się zniesienia liberum veto i wolnej elekcji. Szczególnie ostro atakuje Staszic magnatów, kierując pod ich adresem najcięższe zarzuty:

„Powiem, kto mojej ojczyźnie szkodzi”.

Z samych panów zguba Polaków. Oni zniszczyli wszystkie uszanowa­nie dla prawa. Oni, rządowego posłuszeństwa cierpieć nie chcąc, bez wykonania zostawili prawo. Oni zupełnie zgubili wyobrażenie sprawied­liwości w umysłach Polaków. (…) Kto na sejmikach uczy obywatela zdrady, podstępów, podłości, gwałtu? — Panowie. (…) Kto koronę przedawał? — Panowie. Kto koronę kupował? — Panowie. Kto wojska obce do kraju wprowadził? — Panowie. Kto przy rozbiorze kraju brał zagraniczne pensje? — Panowie.”

Tak więc przede wszystkim magnaci zostali obarczeni odpowiedzial­nością za upadek kraju, nazwani jawnymi zdrajcami, egoistami, którym obojętne były losy ojczyzny.

Jako mieszczanin Staszic zdecydowanie domaga się praw dla miesz­czan. Uświadamia czytelnikom, że bogactwo całego kraju zawsze zależy od właściwego rozkwitu miast. Miasta w Polsce nie będą się właściwie rozwijać, dopóki mieszczanie nie staną się pełnoprawnymi obywatelami, mającymi tak jak szlachta, dostęp do urzędów państwowych. Staszic domaga się, aby mieszczanie mieli w sejmie swych przedstawicieli — na stu posłów szlacheckich powinno przypadać stu mieszczan. Publicysta uważa, że nie żąda zbyt wiele, gdyż mieszczan jest o wiele więcej w kraju niż szlachty, a więc proporcja i tak jest dla mieszczan niekorzystna.

Staszic przestrzega też, że jeżeli szlachta nie uzna praw mieszczan, to w Polsce mogą się powtórzyć wydarzenia rewolucji francuskiej.

Staszic nie wysunął, tak jak inni publicyści tego okresu, postulatu uwłaszczenia chłopów, ale dostrzegał ich tragiczną sytuację, ucisk pańsz­czyźniany i straszliwą nędzę:

„Widzę miliony stworzeń, z których jedne wpółnago chodzą, drugie skórą albo ostrą siermięgą okryte, wszystkie wyschłe, znędzniałe, obrosłe, zakopciałe. Oczy głęboko w głowie zapadłe. Dychawicznymi piersiami bezustannie robią. (…) Tych pomieszkaniem są lochy, czyli trochę nad ziemię wyniesione szałasze, słońce tam nie ma dostępu — są tylko zapchane smrodem.”

Hugo Kołłątaj (1750—1812) pochodził ze średniozamożnej rodziny szlacheckiej z Wołynia. Studiował w Akademii Krakowskiej, w Wiedniu i Rzymie. Po powrocie został działaczem Komisji Edukacji Narodowej. W okresie Sejmu Czteroletniego był posłem z ramienia stronnictwa patriotycznego, jednym ze współtwórców Konstytucji 3 maja. Skupiał wokół siebie grupę najbardziej radykalnych posłów, zwaną Kuźnicą Kołłątajowską. Brał także udział w powstaniu kościuszkowskim, a po jego klęsce przez osiem lat przebywał w więzieniu austriackim.

Kołłątaj jest autorem dzieł: „Do Stanisława Małachowskiego, referen­darza koronnego, o przyszłym sejmie Anonima listów kilka” oraz „Prawo polityczne narodu polskiego”, poprzedzone odezwą do posłów, zatytuło­waną „Do Prześwietnej Deputacji”. Postulaty Kołłątaja są zbliżone do projektów reform Staszica — ten publicysta także żąda zniesienia liberum veto i wolnej elekcji, ogólnego opodatkowania, a także praw dla miesz­czan oraz wolności osobistej dla chłopów. Chce, aby w sejmie stworzono dwie izby, jedną dla szlachty, a drugą dla mieszczan. W odezwie skierowanej do posłów, apeluje do ich sumień i poczucia sprawiedliwości, stwierdza, że nie może nazywać się wolnym ten kraj, w którym chłop żyje jak niewolnik.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 45.13