Wstęp
Nie wierzę, że poezję mogą pisać atomy
a neurony lustrzane roztkliwiać odbiorców
nie dostrzegam w sobie zwykłego hominida
protestuję przeciwko złudzeniu mego ego
Nie chcę się zgodzić z tym, że mnie nie ma
że nie piszę tych sylab w neurotycznych odruchach
że moja determinacja zdeterminowana
a ja tylko jestem swym obserwatorem
Gdy wątpię w swą niewiarę, zaczynam się kurczyć
miłość ma jak para unosi się w chmury
marzenia już nie moje, zmieniają właściciela
a wszystkie me poglądy wypadają mi z ust
Już nie szukam cierpliwie miejsca narodzenia
by spytać się położnej, dokąd dalej biec
teraz chodzę po cmentarzach i wołam nadzieję
by usłyszeć, że nie zdechnę niczym każdy pies
Mój wiersz pt. Nie wierzę
Dedykuję tym, którzy wpadli na ten szalony pomysł, że ateizm ma sens.
Krótki to dramat, ale jakże dramatyczny. Przedwcześnie się kończy, ale to już była decyzja Sylwestra. Zgodnie z moim stylem, nie mogło zabraknąć wątków nierealistycznych, a czasem i gorzko komediowych. Pisząc o uniwersytecie filozoficznym, wypadało wypowiedzieć się wielu myślicielom, jednak postanowiłem dać głos tylko głównemu bohaterowi. Opinie pozostałych usłyszymy tylko wtedy, gdy uda im się wtrącić. „Konsekwencja” to mecz do jednej bramki. Własnej.
Osoby
SYLWESTER KONSEKWENTNY
KONFERANSJER
DZIEKAN
DENTYSTA I DENTYSTKA
PRZYJACIÓŁKA PO LEWEJ OD GŁOŚNIKA
ZAAWANSOWANY EMERYT
PRACOWNICZKA POCZTY
RATOWNICZKA
EKOLOŻKA
PISARZ
GŁOSY Z SALI
gościnnie
ochroniarze
Konsekwencja
KONFERANSJER
Aula uniwersytetu filozoficznego w Dużym Mieście pęka w szwach. Zasiedli na niej zwolennicy największych i najpoważniejszych doktryn i koncepcji, jakie zrodziła ludzka myśl. Wykład ma poprowadzić zaproszony gość, Sylwester Konsekwentny, trzydziestoletni inteligentny człowiek, a więc ateista. Od dwunastego roku życia przyznaje się do tego, że nie uznaje istnienia żadnego Boga. Nie zdobył formalnego wykształcenia, nie założył rodziny, a to dlatego, że zmuszał się do ciągłego analizowania świata, przez co nie miał już sił na inne, mniej ważne rzeczy. W czasie rozmowy z rektorem wydziału stwierdził, że będzie to jego pierwszy i ostatni wykład. Dlaczego? Przekonamy się już za chwilę.
Konferansjer oddala się ze sceny. Tymczasem na ambonę wchodzi Sylwester. Nie ma żadnych kartek, postanawia mówić z głowy. Przez chwilę patrzy na zgromadzonych, a następnie przysuwa mikrofon do ust. Zastanawia się, w jaki sposób rozpocząć, aby zrobić odpowiednie wrażenie na widzach. Stresuje się, ponieważ ma świadomość, że przedłużające się milczenie zwiększa niecierpliwość słuchających. Puka w mikrofon, udając, że sprawdza natężenie dźwięku. Odkasłuje nieistniejącą flegmę, a potem bierze do ręki stojącą obok torbę. Guzdrze się niesamowicie, zapominając, w którą stronę należy pociągnąć zamek. Gdy wreszcie udaje mu się ją otworzyć, wyjmuje z niej średniego rozmiaru przedmiot owinięty w szmatkę. Kładzie go na pulpicie w miejsce nieprzygotowanych notatek.
SYLWESTER
Drodzy widzowie. Trzymam tutaj pistolet Glock 19 czwartej generacji. Jest wyposażony w wymienne nakładki rękojeści, zwalniacz magazynka i system sprężyny powrotnej. Ale to detale. Najważniejsze jest to, że po zakończonym wykładzie strzelę sobie nim w głowę.
Na auli cisza. Dokładnie taka sama, jak wtedy, gdy mówił konferansjer, nie różni się też niczym od ciszy sprzed minuty, gdy Sylwester nie mógł uporać się z niebłyskawicznym zamkiem. Jest po prostu ciszą.
SYLWESTER
Drodzy państwo, chyba nie zostałem dobrze zrozumiany. Pragnę się zabić. Rozumiecie? Strzelić sobie w głowę. Jak na filmach. Zakończyć istnienie.
Jedna z kobiet podnosi rękę.
SYLWESTER
Tak, słucham…
DENTYSTKA
Zrozumieliśmy pana. Chce się pan zabić.
SYLWESTER
Nie zamierzasz nic z tym zrobić?
DENTYSTKA
urażona
Mam pomóc panu się zabić? Jeszcze oskarżą mnie o morderstwo.
SYLWESTER
Nie, nie, chodzi mi o to, że w takim wypadku zwykle… o, proszę bardzo. Tak, tak, do ciebie mówię. Zgłaszasz się, prawda?
DENTYSTA
Tak. Przepraszam pana za koleżankę. Oczywiście, że zamierzamy coś z tym zrobić. A więc…
odchrząkuje
niech się pan nie zabija. Samobójstwo jest złe i z tego, co wiem, nielegalne. Poza tym warto żyć. Gdyby nie był mi pan obojętny, bo — na przykład — byłbym członkiem pana rodziny, z pewnością zadzwoniłbym po pomoc jakiejś rządowej organizacji. No, chyba wystarczy?
SYLWESTER
patrzy na przedmówcę błędnym, pustym wzrokiem. Myśli sobie, że wobec takiego audytorium nie będzie się wygłupiał. Bierze broń, wyjmuje z niej magazynek i chowa do torby. Postanawia zmienić taktykę.
Nie przedłużając, powiem wam, o czym będzie mój referat. Chciałbym was przekonać, że moje i wasze życie jest bezwartościowe i nie ma sensu.
Tym razem na auli nie ma ciszy. Krzesła aż trzaskają, nie mogąc uspokoić roześmianych słuchaczy.
GŁOSY Z SALI
A to dobre!
A myślałem, że słyszałem już wszystko!
Tego jeszcze nie grali!
Moje życie bez sensu? Przecież to idiotyzm!
Sylwester kiepsko przewiduje reakcję zgromadzonych. Nie traci jednak jeszcze zupełnie fasonu. Próbuje doprowadzić audytorium do porządku.
SYLWESTER
Hej, ludzie. Czy możecie mnie wysłuchać? Mam wam do powiedzenia coś ważnego. Tylko godzinka, później sobie pójdziecie, a ja się zabiję, dobra?
Podnosi się kilka rąk.
To może ty, przyjaciółko, po lewej od głośnika.
PRZYJACIÓŁKA PO LEWEJ OD GŁOŚNIKA
Chcę tylko panu powiedzieć, że jesteśmy najlepszym uniwersytetem w kraju, a o naszej kulturze mówi się w całym mieście. To będzie zaiste truizm, ale ośmielę się go rzec — tutaj każdego prelegenta słuchamy z zainteresowaniem. Proszę mówić, panie Konsekwentny.
SYLWESTER
Jeszcze raz dziękuję. Otóż zacznę od tego, że każdy z nas kiedyś umrze…
PRZYJACIÓŁKA PO LEWEJ OD GŁOŚNIKA
Wszyscy oprócz mnie, zapomniał pan o tym dodać.
PRACOWNICZKA POCZTY
Nie, gada pani bzdury, pani z pewnością umrze. Tak, jak wszyscy. Tylko ja nie umrę.
ZAAWANSOWANY EMERYT
Mylą się panie oboje, każdy z nas umrze. Na szczęście, zanim to się stanie, jeszcze mnóstwo lat życia przed nami. Nie warto o tym w ogóle myśleć, bo się wpędzimy w depresję.
GŁOSY Z SALI
Tak, dobrze mówi. To ma sens. Kiedyś umrzemy, ale jeszcze nie teraz.
SYLWESTER
Niech będzie, ale kiedyś ten moment nadejdzie, nawet jeśli wydaje się odległy. A co wtedy? Przestaniemy istnieć. Nasza świadomość zniknie. Nasze ciało rozłoży się, a my już nie będziemy żywym bytem. Wprawdzie atomy, z których są zbudowane wszystkie elementy naszego…
RATOWNICZKA
do głębi przejęta
Nie mogę w to uwierzyć! To znaczy, że nigdy nie spotkam się z moją zmarłą mamą? Jest przecież gdzieś tam w chmurach i patrzy na mnie, czekając…
SYLWESTER
Przykro mi, ale prawda jest taka, że…
Sylwester nie dokańcza. Konferansjer wszczyna alarm. Ochrona wchodzi przez wszystkie drzwi, w tym ewakuacyjne, i podbiega do kobiety. Rośli ochroniarze chwytają ją za ręce i nogi i wyprowadzają. Kobieta próbuje się bronić, ale jest bez szans wobec takiej siły. Stara się krzyczeć, ale szybko zostaje zakneblowana. Przypadek decyduje, że kawałek szmatki, który został jej włożony do ust, jest nieszczelny.
RATOWNICZKA
charkocze i rzęzi
Nie… je...stem wierzą… ca…
SYLWESTER
Stop! Ona nie jest religijna! Ludzie, przestańcie, opanujcie się. Nie jest chrześcijanką ani nikim innym. Czemu postępujecie tak pochopnie? Domniemanie niewinności nic już w tym świecie nie znaczy?
Ochroniarze zatrzymują się. Patrzą na konferansjera. Ten podchodzi do kobiety i ściąga jej knebel. Kobieta oddycha z ulgą, patrząc ze strachem na mięśniaków, którzy cały czas ją trzymają.
KONFERANSJER
Jesteś ateistką?
RATOWNICZKA
Oczywiście, że tak. Jestem wolnomyślącą wyznawczynią rozumu i nauki.
KONFERANSJER
Dlaczego więc wyznajesz wiarę w życie pozagrobowe?
RATOWNICZKA
Nie wyznaję. Po śmierci nie ma nic.
KONFERANSJER
Przed chwilą powiedziałaś, że twoja mama oczekuje na ciebie w niebie.
RATOWNICZKA
To kłamstwo. Nieba nie ma. Boga nie ma. Piekła też nie ma. I w ogóle więcej rzeczy nie ma, niż jest. I odwalcie się od mojej mamy. Na pewno jest jej przykro, gdy słyszy takie rzeczy.
KONFERANSJER
Przecież twoja mama nie żyje, nie ma już jej. Nie istnieje.
RATOWNICZKA
Oczywiście, że jest. Gdzieś tam, po drugiej stronie. W innej rzeczywistości, gdzie jest już jej lepiej.
KONFERANSJER
Przykro mi, ale wyglądasz na osobę religijną.
RATOWNICZKA
Dawno nikt mnie tak nie obraził. To ujma dla mojego krytycznego umysłu. Domagam się rekompensaty.
KONFERANSJER
szeptem
Rekompensatą będzie to, że pozwolę ci zostać na auli. Usiądźże teraz i nie przerywaj panu Konsekwentnemu. Czy rozumiemy się? Bo inaczej będę zmuszony…
pokazuje na ochroniarzy
RATOWNICZKA
Phi. Stosuje pan metody iście religijne. Ale przemocą pan nie zwycięży. Idę sobie.
Wychodzi, krzycząc przy samych drzwiach „religia źródłem wszelkiego zła!”.
KONFERANSJER
Panie Konsekwentny, proszę mówić dalej. Przepraszam za ten zbyt długi przerywnik, ale było to konieczne.
SYLWESTER
Tak…
chrząka niepewnie