E-book
5.88
drukowana A5
25.34
KOLORoffANKI

Bezpłatny fragment - KOLORoffANKI

czyli różne wierszyki, również dreszczyki pisane z przyjaciółką Bezsennością


Objętość:
114 str.
ISBN:
978-83-8369-518-1
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 25.34

Tomik z najlepszymi życzeniami dedykuję Bliskim.



Wstęp. O autorce

Anna Szemiel urodzona w Ełku. Autorka tomiku poezji pt.: „Szepty wiatru” (wydawnictwo WFW 2022), oraz książek pod pseudonimem Sandra Sagaz: „Senna cisza” i „Letnia historia i inne” (wydawnictwo Ridero 2023). Jest założycielką i administratorką facebookowej grupy Bajki na dobranoc i pomysłodawczynią charytatywnych antologii tejże grupy (w roku 2023 została wydana pierwsza książka przez Wydawnictwo Dobrota i cegiełka pomocy trafiła do www.dzieci.org.pl, w 2024 do www.onkoludki.pl i dzięki sponsorom oraz wydawcy Fundacji Poetariat książeczka trafi na onkologiczne oddziały dziecięce). Zadebiutowała w antologii pt.: „Róże poezji 4” (KryWaj 2021). Jej utwory ukazały się również w: antologii „Truskawkowa walentynka” (KryWaj 2022), w charytatywnych antologiach Peronu literackiego (wydawnictwo KryWaj): „…dla Ani” (2022) „…dla Adama” (2022) „…dla Maksa” (2022) „…dla Julki” (2023), antologii „Nie zapomnij” (wydawnictwo Kry Waj 2022), antologii „Nadziejo dodaj sił” (wydawnictwo Edu-Art. 2022), antologii poetów współczesnych — forum literackie 24/7 „Winter end Meery Christmas” (wydawnictwo Ridero 2022), w Piśmie literacko-artystycznym „Bezkres” Nr. 4(45) / 04.2023 i jak twierdzi, na tym nie koniec.

KOLORoffANKI
czyli różne wierszyki, również dreszczyki

Chwila

Czas ulatnia się jak gaz

I za chwilę nie będzie nas

Jestem ja

Miło mi

Że jesteś przy mnie Ty

Nie smutno więc

na świecie mi

Choć i tak

Staniemy się historią

Dobrą lub złą

Zniknie przyszłość w planie

Nie będzie teorii

Ani teoretyzowane

Plan życia

A po co układać?

Zniknie z zatrzymanym

Rytmem serc bicia

Byliśmy

Kochaliśmy

A jak żyliśmy?

Oceń nas dobrze historio

Niech czas

nasz będzie tym

Jednym z najpiękniejszych

Kiedy wiecznie rozkwita

miłość

Całuj mnie jeszcze

Na mojej dłoni

Kładzie kroplę deszcz

Ty swoją dłoń

Kładziesz też

W deszczu

Przy spokojnym wietrze

Całuj mnie jeszcze

Po moim policzku

Spływa już kropel wiele

Chcesz je osuszyć

Śmiejesz się wreszcie

Bo to niewykonalne

Całuj mnie jeszcze

Całujesz mnie w nos

Całuj mnie dalej

Chcę więcej i więcej

Całuj mnie więc jeszcze

Czarująco patrzysz w me oczy

Uśmiech odwdzięczam uśmiechem

Tulisz mnie mocno

Mam dreszcze

Całuj mnie jeszcze

Zimowy ranek

Długa noc

Puchowa pierzyna

Szron na gałęziach

Śpiewu ptaków nie słychać

Tylko wron jazgot

Wylewa się tuż za oknami

Domów mocno ogrzewanych

Dymy z komina

Para z ust się unosi

Przyjaciel pies

Leniwie o spacer prosi

Zimno kończynie nieokrywanej

Pora śniadaniowa

Chcę spać znów

Bicie Twego serca

Ogrzewa mnie i pokój cały

Kolejna rocznica już za nami

Kolor czerwony

Czerwone usta

Czerwone maliny

I serce czerwone

Kochanej dziewczyny

Czerwone maki

Na Monte Cassino

Czerwone buty

Kota Rudego

Czerwony Stańczyk

Jana Matejki

Czerwone róże

W dowód miłości wielkiej

Przyjmij wybrana panienko

Z czerwonym rumieńcem na twarzy

Miłość wyśniona się zdarzy

Czerwieni mnóstwo

Oj! Jest w świecie czerwieni

Czerwony kolor niesie życie

Czerwony kolor niesie śmierć

Tak jak czerwona

Jest świeża i zastygła krew

Na tle błękitu nieba widać

Okrutne zdrajcy bycie

I dzielne odważnego młodzieńca

Na froncie kruche życie

Kolor zielony

W zielonym gaju

W zielonej ona sukni

Przy zielonej od mchu studni

Gdzie w trawie wiatr gra na lutni

I świerszcz przygrywa też

On w zielonych spodniach przy niej

W radosne oczy zielone patrzy jej

A dookoła zielono

Rośnie tu i tam zioło

Zielona trawa

Bujnie wychodzi z ziemi

Mnóstwo zielonych żab

Tonie w tej zieleni

Trawa czupryną

W niebo wystrzelona

Żaby skaczą dookoła

W zielone grają on i ona

Ich miłość jeszcze zielona

Z zieloną nadzieją

Każdy w dłoni

Chociaż i sami

Są jeszcze zieloni

Bo się dopiero poznają

Nie tylko na błędach swoich

Zielone jej oczy

Ach piękna jej uroda

Wiosenna w sercach

Uczuć pogoda

Zielona panna

Chłopca onieśmiela

Tyle zachwytu

I niedosytu w tej niewieście

Nietkniętej niewinnej cieleśnie

Dającej chłopcu zielone światło

Jest przyzwolenie akcja i reakcja

Astronomia ciał niebieskich

Fizyka chemia i alchemia

Choć ona filigranowa

Wszystko w koło ich się zmienia

Ach jak zielono jej — jemu — im

W deszczu i burzy razem już są

W jesieni też

W zimie — on sam.

Szmaragd

Jezioro ełckie

Szmaragdowym kolorem

W słońcu się mieni

Skacze po nim

Jak na trampolinie

Rodzina cieni

Małych średnich i dużych

Złotych srebrnych i szarych

W tańcu wychodzą czary-mary

Fala przypływa i odpływa

Jezioro szumem wzywa:

— Usiądź odpocznij Wędrowcze

Przed Tobą droga daleka

Nie zgadniesz

Co za moment Cię czeka!

Czy jutro spotkamy się znów…?

Usiądź sobie

Oczy zmruż

Niebo obłokiem

Chce zmrużyć słoneczne oko

Ono jest jeszcze

Otwarte szeroko

Bo wiatr chmurkę

Trąca palcem i przytrzymuje

Nie chce łez nieba

I snu mu nie daruje

Rozsiądź się wreszcie

Niech szturchnie Cię wiatr

Nim spyta: — Czego to chcesz?

Relaksu przecież

Białe srebro,
czyli kapryśny jesienny dzień

Białe srebrne kryształki

Tłuką mgłę

O czarne złoto

Schizofrenii dostaje dzień

Co godzinę z innym wita nastrojem

To lodem

To chłodem

To ciepłem

To słońcem

Wyszedł w gumowym szlafroku

Usiadł na podeście

Wiatr nie chce szaleć

Przy jego kaprysach

Boi się

Że oszaleje

Tylko odważny deszcz

Lekceważy jego humory

Na przemian leje

To kapuśniakiem

To strugami ulewnymi

Kałuże kładzie

Z chwilowymi pauzami

By uśmiech słońca

Spod kaptura zobaczyć

Teraz dał wszystkim popalić

Urządził wymowny koncert

Leje i leje i leje

A wiatr w kącie siedzi i słucha

Zaczeka do jutra

Jak maliny

Miły pocałunków mi

Swoich nie żałuj

Tych malin w miodzie

Co zniewalają

Tylko mnie całuj i całuj i całuj

Będę prosić skromnie jeszcze

Pieść mnie jeszcze

I raz jeszcze

Karm słodyczą przez czas cały

Cudny świat stanie się i wspaniały

Chcę kąpać się w syropie z rosy

Poić się sokiem brzozy

Lecz tylko z twoich dłoni

Żar we mnie będzie ukojony

Ogniki pójdą spać

Potoku zbędnych słów brak

Lawiny i cienia też

No chodź i mnie bierz

Nim malin minie czas

Zielony zniknie las

I zima śniegiem okryje nas

Kwitnie róża

Kwitnie róża

Czerwone płatki rozchyla

Rosa ją poi

By nie była mizerna

Bo miłość jest szalona

To nic że cierń koli

Twoją skórę dłoni

Schylasz do zerwania

Najpiękniejszego kwiatu

Bo miłość jest szalona

Ona twój świat cały

Jest tego warta

Myślisz tylko i tylko o niej

I nic a nic się nie boisz

Bo miłość jest szalona

Wreszcie zerwany kwiat jej darujesz

Świeży podarowany gwieździstej nocy

Buziaka słodkiego od niej otrzymujesz

Bo miłość jest szalona

I choć w ciemnicy lica jej nie dostrzegasz

To czujesz na nich rumieńce

I chcesz pocałunków jej więcej i więcej

Bo miłość jest taka szalona

I nie chcesz by pierwszy i ostatni to raz było

Świat się twój niech na tym nie kończy

Razem resztę dni z nią spędzić chcesz miło

Bo miłość jest taka szalona

Skradła Ci serce

Skradła Ci życie

Zawędrowała do głębokiego dołu

A róża wraz w jej ręce

Bo miłość to była szalona

W kwiecie

Splecione ręce

Łakną miłości więcej

A serce przyśpiesza

Coraz prędzej

Dojrzała jabłoń huśta latem

Na gałęziach swoje owoce

Jeden jej owoc spada dla mnie

drugi dla Ciebie

Trwa sielanka…

My…

Razem jest nam jak w niebie

Spojrzenia się iskrzą soczyście

Spragniony kęs za nami

Karmisz mnie znów wspomnieniami

Cóż z nas za duet

Trwa koncert cierpliwy

Wspaniałej uśpionej ciszy

Szkoda że tercetu nie będzie

Trzeciego oddechu

Cisza nie usłyszy

Rozumieć się bez słów

Tak mało ludzi to zna

A niech ta rzecz wiecznie trwa

Chciałbyś

Chciałbyś być

Rękawiczką na jej dłoni,

Którą zakłada,

Kiedy na dworze siarczysty mróz.

Jak to ona robi,

Tulić się do jej dłoni,

Podziwiać i muskać skórę rąk.

Chciałbyś być

Płaszczem, co ją tuli,

Móc tak jak on,

Blisko ciała być.

Zadbasz,

By Ciebie z zimna nie zdejmowała

I szanowała,

Gdy na dworze przenikliwy chłód.

Chciałbyś być

Szalikiem

Co okrywa jej szyję.

Poczuć perfum woń.

Z rozkoszy nozdrzom danej

Byłbyś oszołomiony i rozmarzony.

Ach chwilo miła trwaj.

Nie chwilę, a dłużej

W tym stanie chciałbyś trwać.

Chciałbyś być

Zegarkiem na jej ręce,

Co odlicza stale miłosny czas.

Zatrzymałbyś romantycznej chwili czar,

By złapana w sidła cudowna ona,

Wiecznie trwała wam.

Niech nie żałuje namiętnościom ciała,

Rozgrzejesz swym sercem,

gdyby tylko chciała.

Gwiazdkę z nieba też zdejmiesz,

Ze szczęścia, gdy z tobą będzie.

Niech iskierka mała,

Ciepło w was rozpala

I niech będzie od teraz piękna każda chwila,

Życie obojgu wam umila.

Nie, nie zgadzaj się! Nie zostawiaj!

Nie odkładaj miłości na później

(11.02.2023)

Karmazyn

Karmazynowy przypływ niebieskich fal

Oświetla drogę mi do gwiazd

Za znakiem znak odkrywa czas

Jak mam Cię dogonić skoro sił brak i tchu

Ugrzęzłam myślą na pustkowiu

i stoję czekam tu

Za łzą spłynęła nie jedna łza

W pejzażu wzruszeń nie tylko

słonecznego dnia

Niebo już ulepkiem się czerni a w rogu ćma

Zaczepia światła lampy koślawy dzban

Chcę duszkiem pić każdą z pięknych chwil

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 25.34