Książkę dedykuję Badaczom Zjawisk Paranormalnych, moim dzieciom, wnukom.
Opowiadanie Science fiction
Krzysztof Jan Derda-Guizot autor, część ilustracji pochodzi z portalu Pixabay oraz własnych archiwalnych zdjęć autora
Część Pierwsza
Gwiazdozbiór Oriona
Wpowadzenie
Gwiazdozbiór Oriona lub Orionis, jest to także skrót od Ori i jest to dwudziesta szósta co do wielkości konstelacja położona w obszarze równika niebieskiego. Oznacza to, że gwiazdy znajdują się na obu półkulach niebieskich. W szerokości geograficznej Polski widoczna od października do końca lutego, gdy gwiazdozbiór znika na zachodzie. Górowanie przypada na początek grudnia. Jest jednym z najbardziej charakterystycznych gwiazdozbiorów nieba zimowego, łatwym do odnalezienia i zidentyfikowania. Wokół niego łatwo odszukać gwiazdozbiory Bliźniąt, Byka, Wielkiego Psa oraz Zająca. Liczba gwiazd dostrzegalnych nieuzbrojonym okiem wynosi około 120. Orion należy do gwiazdozbiorów, w których gwiazda oznaczona jako Alfa nie jest najjaśniejsza, a największą jasnością wyróżnia się β Orionis.
Gwiazdozbiór zawiera wiele obszarów z materią międzygwiazdową oraz młode masywne gwiazdy, które tworzą regiony gwiazdotwórcze. Najważniejsze z nich, to Ia gwiazdy znajdujące się po prawej stronie, powyżej Pasa Oriona, oddalone o około 1100 lat świetlnych, a szacowany wiek wynosi kilka milionów lat. Ib to gwiazdy należące do Pasa Oriona oraz układ Sigma Orionis, oddalone o około 1550 lat świetlnych, o wieku dwa do pięciu milionów lat. Ic to obszar znajdujący się poniżej Pasa Oriona, oddalony o około 1650 lat świetlnych, a jego wiek wynosi dwa miliony lat. Id jest to obszar zawierający Wielką Mgławicę w Orionie oraz gromadę otwartą gwiazd Trapez, oddalone o około 1350 lat świetlnych, a ich wiek to mniej niż milion lat.Trzy ułożone w jednej linii jasne gwiazdy, tworzące asteryzm to tak zwany Pas Oriona wskazują Syriusza na południowym wschodzie i Aldebarana na północnym zachodzie. Są to Delta Mintaka, Epsilon Alnilam i Zeta Orionis Alnitak. Najjaśniejszą gwiazdą jest Rigel β Orionis, jasność 0,18, druga co do jasności to czerwonawa Betelgeza α Orionis, jasność zmienna od 0,4m do 1,3m, trzecią jest Bellatrix γ Orionis, jasność 1,64m Oprócz jasnych gwiazd Orion zawiera również bardzo jasne mgławice, w tym widoczną gołym okiem Wielką Mgławicę Oriona są to numery w katalogu Messiera M42 i M43. Znajduje się ona wokół gwiazd θ, ι i 42 Ori. Tuż pod pasem Oriona znajduje się mgławica Koński Łeb IC 434. Mgławice te, wraz z jeszcze innymi, tworzą Obłok Molekularny w Orionie. M42 jest mgławicą dyfuzyjną, która świeci częściowo światłem odbitym, a częściowo światłem własnym. Światło pochodzące od gromady Trapez jest pochłaniane, a następnie re emitowane przez gaz obłoku. Jest to obszar gwiazdotwórczy, gdzie na skutek grawitacyjnego zapadania się materii rodzą się nowe gwiazdy. Obserwacje za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble′a pozwoliły odkryć ok. 150 dysków protoplanetarnych wokół młodych gwiazd oraz prezentację skomplikowanych procesów gwiazdo twórczych. Obserwowana jasność widzialna mgławicy to 4 magnitudo, rozciąga się na obszarze 85 na 60 minut łuku. Podczas obserwacji zobaczymy mieszankę czerwieni od azotu, zieleni od wodoru. oraz koloru niebieskiego od tlenu. M43 mgławica dyfuzyjna leżąca obok M42. W jej centrum znajduje się młoda gwiazda zmienna jako nieregularna NU Orionis o jasności od 6,5 do 7,6 magnitudo. Sama mgławica ma jasność 9 magnitudo i zajmuje obszar 20 na 15 minut łuku. M78 mgławica refleksyjna zawierająca gaz międzygwiezdny, który odbija i rozprasza światło pochodzące od jasnych niebieskich gwiazd. Mgławica ma rozmiary 8 na 6 minut łuku, o obserwowanej jasności 83, magnitudo. Położona w odległości około 1600 lat świetlnych od Słońca.Układy wielokrotne.
Gwiazda Theta 2 Orionis, jest to układ podwójny o składnikach oddalonych od siebie o 13′ łuku, oraz o jasności 5 i 6,4. Z tym że jaśniejszy składnik jest dodatkowo układem podwójnym spektroskopowym, o okresie obiegu prawie 21 dni. Gwiazda Lambda Orionis lub Meissa jest układem wielokrotnym, w którym znajduje się ciasny układ ze składnikami o jasności 3,7 i 5,6m oraz typie widmowym O5, oddalonymi od siebie o 4,4′ łuku. W odległości 28,6′ znajduje się kolejny składnik tego układu o jasności 11,2m oraz w odległości 78,3′ kolejna gwiazda o jasności również 11,2m. Gromady gwiazd. Trapez to gromada otwarta gwiazd. Znajduje się w centrum Wielkiej Mgławicy w Orionie i zajmuje obszar o średnicy 1 i pół roku świetlnego. Wiek obiektu szacuje się na 300 tysięcy lat. Składniki jest to pięć młodych gwiazd o masach od 15 do 30 mas Słońca. Teleskop Chandra, zarejestrował emisję rentgenowską z rozbłysków na powierzchniach tych gwiazd, w których temperatura sięgnęła 60 milionów kelwinów. Roje meteorów. Orionidy jest to rój związany z kometą Halleya. Można obserwować te obiekty od 16 do 30 października. Maximum aktywności tego roju wypada na 21 października. Wówczas, poza miastem, dostrzec można do 45 przelotów w ciągu godziny. Chi Orionidy, pojawiają się od 25 listopada do 31 grudnia. Maximum przypada 2 grudnia, można spodziewać się około 3 meteorów na godzinę. Rój pochodzi od planetoidy 2201 Oljato.
Gwiazdozbiór Oriona jest znaną i bardzo charakterystyczną grupą gwiazd, rozciągającą się w poprzek niebieskiego równika. Chaldejczycy nazywali te gwiazdy Tammuz, dla Syryjczyków był to olbrzym Al Jabbar. Egipcjanie widzieli tam Sahu, duszę Ozyrysa. Ponieważ odnalezienie konstelacji jest łatwe, z gwiazdozbiorem tym łączy się bardzo wiele mitów i legend. W mitologii greckiej Orion był myśliwym. Posejdon jego ojciec obdarzył go umiejętnością chodzenia po wodzie. Zakochany był w Plejadach, które nieustannie goni na niebie. Chełpił się, że może zabić każde stworzenie, a zginął ukąszony przez skorpiona i od tej pory znajdują się na przeciwnych stronach nieboskłonu. Zachodzi w chwili, gdy jego zabójca, reprezentowany przez gwiazdozbiór Skorpiona, ukazuje się nad horyzontem. Jego pies Syriusz jest najjaśniejszą gwiazdą nocnego nieba i stanowi część konstelacji Wielkiego Psa. Według innej wersji Zeus uniemożliwił Asklepiosowi, utożsamianemu z Wężownikiem uratowanie Oriona, raził obu piorunem i umieścił na niebie w taki sposób, aby już nigdy się nie spotkali i widzieli. W innej z wersji greckiego mitu w Orionie zakochała się Artemida, bogini Księżyca i polowania. Apollo, jej brat bliźniak, namówił siostrę, by ta strzeliła z łuku w kierunku odległej sylwetki pływającej w morzu. Artemida nie wiedziała, że był to Orion, wycelowała, i jej strzała zabiła pływaka. Dopiero wtedy bogini zorientowała się, co uczyniła. Podobno to jej żal spowodował, że światło Księżyca jest od tamtej pory takie zimne. Umieściła pomiędzy gwiazdami ciało myśliwego wraz z jego pupilami, Wielkim Psem i Małym Psem, które znajdują się na niebie na wschód od Oriona. Wyobrażany jako półklęcząca postać męska, z niezniszczalną maczugą z brązu, w prawej ręce i tarczą z lwiej skóry w lewej oraz błyszczącym mieczykiem u pasa, naprzeciw szarżującego Byka. W kulturze Aborygenów z plemienia Yolngu z północy Australii istnieje opowieść o trzech rybakach. W czasach wielkiego głodu, aby ratować swoich bliskich i siebie, wypłynęli na połów ryb stanowiących totem ich plemienia. Oczywiście było to zakazane. Tym uczynkiem rozgniewali Słońce, które wezwało chmury, morze i wiatr do utworzenia trąby powietrznej i ukarania rybaków.
Historia Oparta o prawdopodobnie prawdziwe fakty
Ta tajemnicza historia najprawdopodobniej wydarzyć się mogła w historii naszej planety, niemal na pewno. Gdyż związki z obcymi opisują niemal wszystkie, kultury i cywilizacje naszego starożytnego świata. Chociaż tajemnice starożytnego Egiptu, są mniej więcej odkryte, jednak wiele z nich pozostaje nadal ukrytych w piaskach, tak Doliny królów, oraz we wszystkich miejscach gdzie sięgało starożytne państwo faraonów. Nie wspominając o wielu, wielu innych miejscach na świecie. Gdyż o tych dziwnych przybyszach z kosmosu, wspominają nie tylko egipskie hieroglify. Ale od cywilizacji starożytnych Sumerów, poprzez starohinduskie zapiski, jak i kultury Indian obu Ameryk, mówią o bardzo dziwnych przybyszach z kosmosu. Ponad wszelką wątpliwość większość naszych dawno prze minionych kultur zetknęła się z tymi przybyszami z okolic Syriusza w gwiazdozbiorze Oriona. Dziś w dobie wypraw w kosmos jest tak samo. Jak dawno kiedyś, tak i dziś niemal codziennie nadchodzą informacje o jakichś obcych. A głównie o obiektach zwanych UFO. O tych zwanych przez wszystkie nasze kultury, Annunakami, czyli przybyszy z dalekiego kosmosu. Słyszymy co dnia. Więc należy przyjąć iż coś w tym jednak na pewno jest. A nawet możemy przyjąć z wielką pewnością iż starożytne zapiski opowiadają o tych dziwacznych obcych. Głównie zaś podania i hieroglify w starożytnym Egipcie a głównie u Sumerów. Jest też tak że gdziekolwiek, by archeologowie nie wbili łopaty w ziemski glob, znajdują nad wyraz dziwne artefakty. Na każdym kontynencie są wzmianki właśnie, o dziwnych przybyszach z okolic trzech gwiazd zwanym pasem Oriona. Nie można lekceważyć tych wszystkich doniesień. Bowiem, częstokroć wszystkie wiadomości o budowlach znajdywanych na całej ziemi, przeważnie jak chcemy zwrócić na to swoją uwagę. Są związane z tym położeniem i posadowione idealnie jak trzy znane od tysięcy lat, gwiazdy pasa Oriona. Nazwane nieco dziwacznie przez naszych astronomów, Aniltaka, Alnilama i Mintaka. Jednak najsłynniejsze są w tej historii, trzy wielkie piramidy w Gizie i sam Wielki Sfinks. Wprawdzie w cywilizacji Sumerów także objawili się przbysze z kosmosu zwani Annunaki. Jednak Egipt również był przez nich eksplorowany dlatego też zaczniemy, tą opowieść od cywilizacji faraonów, w starożytnym Egipcie.
Anunnaki
Anunnaki tłumaczy się jako książęce potomstwo, a z języka akadyjskiego jest to, A/Enūnakū, A/Enukkū, przy czym w mitologii mezopotamskiej jest to ogólne określenie wielkich bogów jako dzieci boga Anu, zrodzonych w początkowym okresie tworzenia wszechświata, zamieszkujących niebo i ziemię. Bogowie Anunna między innymi mieli wchodzić w skład boskiego zgromadzenia ferującego wyroki oraz być sędziami w świecie podziemnym zmarłych. W okresie późniejszym określenie Anunnaki w odróżnieniu od paralelnego określenia Igigi dotyczyło zwykle bóstw najstarszych i najznaczniejszych.
Lista bóstw mezopotamskich
Bóstwa w starożytnej Mezopotami były prawie wyłącznie antropomorficzne. Bowiem Uważano, że posiadają niezwykłe moce i często wyobrażano ich, że mają olbrzymie rozmiary fizyczne. Bóstwa zazwyczaj nosiły melam, czyli jak by niejednoznaczną substancję, która okrywała je przerażającym blaskiem i którą mogli nosić również bohaterowie, królowie, olbrzymy, a nawet demony. Wpływ, jaki wywiera widok melamu, jako bóstwa na człowieka, jest opisany jako ni, słowo oznaczające fizyczne pełzanie ciała. Zarówno język sumeryjski, jak i Języki akadyjskie zawierają wiele słów, aby wyrazić uczucie ni, w tym słowem puluhtu, co oznacza nic innego jak strach.
Bóstwa były prawie zawsze przedstawiane w czapkach z rogami, składającymi się z maksymalnie siedmiu nałożonych na siebie par rogów wołu. Byli też czasami przedstawiani w ubraniach z wszytymi misternymi ozdobnymi ornamentami ze złota i srebra. Starożytni w Mezopotamii wierzyli, że ich bogowie żyli w niebie, ale że posąg boga była to fizyczna postać samego Boga. Jako takie, kultowe posągi były przedmiotem stałej opieki i uwagi a do opieki nad nimi przydzielono zawsze grupę kapłanów. Kapłani ci przyodziali posągi i urządzali przed nimi uczty, aby mogli jeść. A bóstwa świątyni uważa się, że to były bóstwa w dosłownym miejscu zamieszkania.
Bogowie mieli łodzie, pełnowymiarowe barki które zwykle były przechowywane w ich świątyniach i były używane do transportu ich kultowych posągów po drogach wodnych podczas różnych świąt religijnych. Bogowie mieli także rydwany, których używano do transportu lądem ich kultowych posągów. Czasami kultowy posąg bóstwa był transportowany na miejsce bitwy, aby bóstwo mogło obserwować rozwój bitwy. Uważa się, że główne bóstwa mezopotamskiego panteonu uczestniczą w zgromadzeniu bogów, przez które bogowie podejmowali wszystkie swoje decyzje. To zgromadzenie było postrzegane jako boski odpowiednik a pół demokratyczny system prawny, który istniał podczas trzeciej dynastii z Ur z około roku 2112, przed naszą erą do około roku 2004, przed naszą erą. Panteon Mezopotamii ewoluował znacznie w ciągu swojej historii. Ogólnie rzecz biorąc, historię religii Mezopotamii można podzielić na cztery fazy. W pierwszej fazie, począwszy od czwartego tysiąclecia pne, domeny bóstw skupiały się głównie na podstawowych potrzebach ludzkiego przetrwania. Podczas drugiej fazy, która miała miejsce w trzecim tysiącleciu przed naszą erą, boska hierarchia stała się jeszcze bardziej uporządkowana i do panteonu zaczęli wkraczać deifikowani królowie.
W trzeciej fazie, w drugim tysiącleciu przed naszą erą, bogowie czczeni przez pojedynczą osobę oraz bogowie związani z pospólstwem stali się jeszcze bardziej rozpowszechni. Podczas czwartej i ostatniej fazy, w pierwszym tysiącleciu przed naszą erą, bogowie związali się ściśle z określonymi ludzkimi imperiami i władcami. Imiona ponad 3000 mezopotamskich bóstw zostały odzyskane z tekstów klinowych. Wiele z nich pochodzi z obszernych list bóstw opracowanych przez starożytnych mezopotamskich skrybów. Najdłuższą z tych list jest tekst zatytułowany An = Antum, jest to babilońska praca naukowa wymieniająca imiona ponad 2000 sumeryjskich bóstw wraz z ich semickimi odpowiednikami. Anunnaki są grupą bóstw, a pierwsze potwierdzone występują za panowania Gudea z roku 2144 do 2124 roku, przed naszą erą i III dynastią z Ur.
Początkowo Anunnaki wydają się być niebiańskimi bóstwami o ogromnych mocach, w których niejako wierzono, że decydują o losach ludzkości. Później zaczęto ich uważać za chtoniczne bóstwa Podziemia. Są one wymieniane głównie w tekstach literackich, a bardzo niewiele dowodów na istnienie jakiegokolwiek z nich zostało do dziś dnia odkopanych. Jest to prawdopodobnie spowodowane faktem, że każdy członek Anunnaki miał swój własny, odrębny od pozostałych niezależny kult. Podobnie, żadna reprezentacja Anunnaki jako grupa nie została jeszcze odkryta chociaż zidentyfikowano kilka przedstawień jej poszczególnych członków. Inną grupą bóstw są Igigi, których pierwsze świadectwa pochodzą ze Starego Babilonu z około 1830 roku, przed naszą erą do około 1531 roku, przed naszą erą Wydaje się, że nazwa Igigi była pierwotnie stosowana do dziesięciu wielkich bogów, ale później zaczęła odnosić się do wszystkich bogów nieba łącznie. W niektórych przypadkach terminy Anunnaki i Igigi są używane tylko jako synonimy.
Anunnaki przybycie z pasa Oriona
Aby przybliżyć nam ten rejon nieba popatrzmy w niebo na dość duże położone niemal identycznie jak piramidy w Gizie. Jarzące się jasnym blaskiem, jak by położone niemal obok siebie trzy gwiazdy. W znanym od dawien, dawna wszystkim astronomom, pasie tych trzech dużych gwiazd widocznych z ziemi, nawet nie uzbrojonym okiem znanym już od czasów starożytnych Egipcjan, i Fenicjan. Czy jak już wspomniałem, głównie przez starożytnych Sumerów, nazywanym od, dawien dawna przez nas ludzi, pasem Oriona. Interesuje nas tutaj jedna ważna bardzo rzecz, bowiem chyba? Ten układ gwiazd ma związek z tą opowieścią i to bezpośredni. Lub inna okolica nieba, lecz leżąca o wiele wiele bliżej. Już na samych krańcach naszego układu słonecznego. znajduje się, prawdopodobnie bardzo duża i nieco podobna do naszej ziemi, bardzo dziwna planeta, ulokowana jest w pobliżu niewielkiego słońca zwanego czarnym karłem. Dlatego też nie widocznym z ziemi, żadnymi teleskopami. Miejsce to nazywane jest przez swoich mieszkańców planetą Nibiru, albo przez nas współczesnych ludzi nazywane jest planetą X. Tak funkcjonują te nazwy, w naszej dzisiejszej wiedzy astronomicznej, ale bardziej w określeniach badaczy wszelkich nieznanych planet czy tak zwanych UFO. Popatrzmy zatem na tak zwaną planetę X i przyjrzyjmy się jej z bliska.
Planeta X
Tak zwana planeta X jest to nieodkryta do dziś ale hipotetyczna dziewiąta planeta w Układzie Słonecznym, znajdująca się dalej od Słońca niż sam Neptun. W przeszłości istnienie takiej planety postulowano na podstawie nieprawidłowo wyliczonej perturbacji orbity Neptuna, co jednak doprowadziło w końcu do odkrycia samego Plutona. Pluton nie był oczywiście odpowiedzialny za perturbacje orbity Neptuna, ale do czasu zmiany jego statusu z planety na planetę karłowatą był uznawany za dziewiątą planetę. W świetle obecnego stanu wiedzy, jeżeli w Układzie Słonecznym istnieje dziewiąta planeta, to musi krążyć znacznie dalej od Słońca, i to daleko poza Pasem Kuipera, i nie może wywierać mierzalnego wpływu na znane planety, ale może mieć znaczący wpływ na orbity obiektów transneptunowych. W 2015 roku, rozpoczęto poszukiwania hipotetycznej dziewiątej planety po opublikowaniu teoretycznych wyliczeń wskazujących na możliwość jej istnienia.
Kiedy w roku 1781, William Herschel odkrył nieznaną wówczas planetę Urana. To niemal 40 lat później francuski astronom, Alexis Bouvard, opublikował tablice astronomiczne zawierające obliczone położenia tej planety. Obserwacje jednak nie zgadzały się z jego obliczeniami, co doprowadziło go do wniosku, że ruch Urana jest zaburzany przez oddziaływanie z jakąś inną planetą. Urbain Le Verrier i John Couch Adams niezależnie wyznaczyli, w którym miejscu na niebie powinno znajdować się to nieznane nikomu ciało. W 1846 roku, Johann Gottfried Galle skierował teleskop w punkt wskazany przez Le Verriera i tuż obok niego odkrył Neptuna. Niedługo później różni uczeni a jako pierwszy Jacques Babinet, doszli do wniosku, że ruch Neptuna także jest zaburzany i uznano, że w większej odległości od Słońca znajduje się jeszcze co najmniej jeszcze jedna planeta. Babinet, który w porównaniu z Le Verrierem był co najwyżej amatorskim astronomem, oskarżył tego ostatniego o wiele potężnych błędów, które wkradły się w wyliczenia dotyczące orbity i masy Neptuna.
Babinet zaproponował przy tym istnienie innej planety, leżącej poza orbitą Neptuna, którą nazwał Hyperion i określił jej masę na 11,6 razy większą od masy Ziemi, a odległość od Słońca na 47 do 48 jednostek astronomicznych. Atak Babineta na Le Verriera był bardzo gwałtowny i osobisty, w obronie Le Verriera stanęli między innymi John Herschel, Wilhelm Struve i Carl Jacobi. Le Verrier bez trudności odparł zarzuty Babineta, niemniej gwałtowne i niepotrzebne wejście Babineta do dyskusji na temat Neptuna i hipotetycznej planety leżącej poza nim na długo zatruło atmosferę w ówczesnym środowisku astronomicznym i było bardzo typowe dla tej epoki. Wielu XIX wiecznych, astronomów, w tym Le Verrier, sądziło, że za Neptunem istnieje jeszcze jakaś planeta, ale Le Verrier uważał, że jej poszukiwania nie mają sensu, zanim nie zdobędzie się kilku dekad danych obserwacyjnych dotyczących parametrów orbitalnych Neptuna, i zwrócił swoją uwagę ku Merkuremu. Uczonym, który rozpoczął systematyczne poszukiwania nieznanej planety zaburzające ruchy Urana i Neptuna, był Percival Lowell. Zaproponował dla niej nazwę Planeta X.
Niemniej sam Lowell zdawał sobie sprawę z trudności związanych z poszukiwaniem nowej planety, jak napisał w publikacji Memoir on a Trans-Neptunian Planet, a napisał tak. Nie możemy użyć Neptuna jako drogowskazu do następnej planety, tak samo jak użyliśmy Urana do wskazania Neptuna, ponieważ nie mamy wystarczająco dużo obserwacji związanych z Neptunem. Jednym z uczonych poszukujących Planety X, był astronom Clyde Tombaugh.
Jego obserwacje doprowadziły w końcu do odkrycia Plutona w 1930 roku. Wkrótce jednak okazało się, że Pluton jest naprawdę zbyt mały, żeby wywoływać zauważalne perturbacje dla ruchu planet. Kolejne dziesięciolecia obserwacji nie przyniosły żadnego rozwiązania problemu. Dopiero badania sondy Voyager 2 pozwoliły rozwiązać zagadkę tych dziwacznych zaburzeń. Okazało się bowiem, że masa Neptuna została przeszacowana o około pół %. Uwzględnienie tej różnicy sprawiło, że zaburzenia zniknęły, zatem Planeta X, tak jak ją zdefiniował Lowell, pewno w ogóle nie istnieje.
Ruch znanych planet nie jest zaburzany przez duży, nieznany obiekt, zatem pierwotna hipoteza o istnieniu Planety X jest niestety zupełnie fałszywa. Pewne fakty obserwacyjne mogą wskazywać jednak, że w Układzie Słonecznym istnieje jakieś nieznane ciało planetarne krążące po bardzo oddalonej od Słońca orbicie. I tu zajrzano w Klif Kuipera. W latach 90 tych XX wieku, okazało się, że odkryty 60 lat wcześniej Pluton należy do większej grupy obiektów transneptunowych, które tworzą zewnętrzny pas planetoid skalno lodowych, jak pas Kuipera oraz dysk rozproszony. W grupie tej są także inne ciała dostatecznie masywne, aby pod wpływem własnej grawitacji utrzymać kształt bliski kulistemu jako plutoidy, w tym planetoida Eris, o masie większej od Plutona. Astronomowie znają coraz więcej obiektów pasa Kuipera, ale okazuje się, że w odległości około 50 jednostek astronomicznych od Słońca ich liczba bardzo drastycznie spada i jest to tak zwany klif Kuipera. Takie ostre granice nie powstają bez powodu przykładowo przerwy Kirkwooda w pasie planetoid tworzy grawitacja krążącego dalej od Słońca Jowisza. Prawdopodobnym wyjaśnieniem genezy klifu Kuipera jest oddziaływanie grawitacyjne z nieznanym obecnie ciałem o dużej masie. Jeden z modeli komputerowych dynamiki Układu Słonecznego, który stworzyli Patryk Lykawka i Tadashi Mukai z Uniwersytetu Kobe, wskazuje, że w odległości 100 do 170 jednostek od Słońca krąży planeta o masie około 30 do 70% masy Ziemi. Może ona mieć średnicę 10 do 15 tysięcy kilometrów i obiegać Słońce w czasie od 1000 do 2500 lat, po orbicie nachylonej do ekliptyki pod kątem 20 do 40 stopni. Wewnętrzny Obłok Oorta. W 2003 roku, odkryta została duża planetoida 90377 jednostek, Sedna krążąca po ekscentrycznej orbicie z peryhelium poza pasem Kuipera. Na jej orbitę nie ma już istotnego wpływu oddziaływanie Neptuna, a jest to tak zwany obiekt odłączony, przedstawicielka wewnętrznego Obłoku Oorta. W 2012 roku, odkryto obiekt 2012 VP113 krążący po podobnej orbicie, może to wskazywać, że orbity obu tych ciał są kształtowane przez oddziaływanie nieznanego obiektu o większej masie, przypuszczalnie tego samego, które odpowiada za istnienie klifu Kuipera. Według odkrywców może to być nieznana planeta typu superziemia. Inna hipoteza sugeruje, że komety długookresowe przybywają w pobliże Słońca z odległego Obłoku Oorta nierównomiernie, ale z za pewnego pasa na niebie. Mogłoby to wskazywać, że są one wytrącane ze swoich pierwotnych orbit przez grawitację nie zaobserwowanej dotąd masywnej planety. Obiekt ten, nazwany przez postulatorów Tyche, miałby być gazowym olbrzymem o masie 1 do 4 mas Jowisza, który krąży w odległości 10.000 do 30.000 jednostek astronomicznych w zewnętrznym Obłoku Oorta. W 2016 roku, Konstantin Batygin i Michael E. Brown ogłosili wyniki badań, według których istnieją bardzo silne przesłanki teoretyczne na istnienie bardzo odległej, masywnej planety. Nie odkryli oni wprawdzie planety bezpośrednio, ale wywnioskowali jej potencjalne istnienie na podstawie przeprowadzonych symulacji komputerowych. Według astronomów planeta, nazywana przez nich po prostu Planet Nine jako Dziewiąta Planeta, miałaby mieć masę około 10 mas Ziemi i przeciętnie być oddalona od Słońca dwadzieścia razy dalej niż Neptun.
Według ogłoszonych wyników badań Planet, Nine miałaby być odpowiedzialna między innymi za nietypowe, prostopadłe do ekliptyki orbity sześciu obiektów transneptunowych i kształty ich orbit, które ukierunkowane są w jedno miejsce. Jeżeli istnieje, to dziewiąta planeta jest prawdopodobnie lodowym olbrzymem o budowie podobnej do Urana i Neptuna na ilustracji wcześniejszej pokazaliśmy niebieskie planety dla porównania pokazano je w jednakowej skali, jako największe gazowe olbrzymy i planety skaliste. Jeżeli planeta rzeczywiście istnieje, to może być to hipotetyczny piąty olbrzym, którego istnienie sugerowane jest przez tak zwany model nicejski opisujący migrację masywnych planet jak olbrzymów gazowych i lodowych z ich oryginalnych orbit położonych znacznie bliżej Słońca do ich obecnych orbit. Jeśli istnieje, to ta planeta ma bardzo wydłużoną, eliptyczną orbitę, a jej okres orbitalny wynosi 10 do 20 tysięcy ziemskich lat. Średnia odległość od Słońca hipotetycznej planety wynosiłaby aż 600 jednostek astronomicznych, ale mogłaby się zbliżać do Słońca nawet do 200 jednostek. Badania Batygina i Browna zostały ogłoszone w The Astronomical Journal. Inni naukowcy specjalizujący się w badaniach nad Pasem Kuipera, w tym jego odkrywca David Jewitt, zwracają uwagę na statystyczne problemy związane z interpretacją danych Batygina i Browna.
Wyliczone prawdopodobieństwo takiego ustawienia sześciu planetoid, jak zostało zaobserwowane, wynosi około 0,007%, co daje odchylenie standardowe wynoszące około 3,8,kąta. Jest to więcej niż zazwyczaj wymagany poziom trzech odchyleń standardowych 99,7%, aby dane odkrycie zostało potraktowane poważnie, ale nadal jest to jedynie hipoteza. Inne analizy statystyczne sugerują, że obiekty pasa Kuipera mogą oddziaływać na siebie wzajemnie w taki sposób, aby stworzyć właśnie takie małe systemy planetoid. Pomimo wątpliwości co do ogłoszonych wyników badań rozpoczęto już poszukiwania hipotetycznej planety. Oczekuje się, że obserwowana wielkość gwiazdowa takiego obiektu będzie wynosiła mniej niż 22, co czyniłoby ją przynajmniej 600 razy ciemniejszą od Plutona. Głównym teleskopem zajmującym się poszukiwaniem hipotetycznej planety jest japoński Subaru, i jest to Japońska nazwa Plejad. Poszukiwania będą też przeprowadzane przy pomocy 10 metrowych teleskopów Kecka na Hawajach, a sąsiadujących z teleskopem Subaru. W 2019 roku, opublikowano The planet nine hypothesis przez Elseviera pod którym podpisali się Konstantin Batygin, Fred C.Adams, Michael E.Brown, Juliette C. Becker. Ale pojawiają się i kontrargumenty obserwacyjne. Bowiem Teleskop kosmiczny WISE obserwował niebo w podczerwieni.
Dzięki czemu był w stanie wykryć obiekty niedostrzegalne w świetle widzialnym. Czułość tego urządzenia pozwalała na wykrycie ciała podobnego do Saturna do 28 tysięcy jednostek astronomicznych od Słońca, a podobnego do Jowisza do 82 tysięcy jednostek. Obiekt o masie 3 M, to byłby wykrywalny w odległości przekraczającej 100 tysięcy jednostek, poza granicami Obłoku Oorta. Zatem gazowy olbrzym Tyche ani też postulowana niezależnie od niego gwiazda Nemesis, jednak nie istnieją. Obserwacje te nie wykluczają wprawdzie istnienia mniejszych ciał niebieskich, jak Planet Nine. Niezależnie od badań o charakterze naukowym ta mityczna niemal Planeta X, jest także obiektem spekulacji pseudonaukowych.
Zecharia Sitchin opublikował szereg książek, opierając się na tłumaczeniach i interpretacji tekstów sumeryjskich, dochodząc do wniosku, że istnieje jednak nieznana planeta Nibiru. Po odkryciu planetoidy Sedna część opinii publicznej zaczęła utożsamiać ją z planetą postulowaną przez Sitchina. Twierdzenia te są jednak prawdopodobnie bezpodstawne. Szwajcarski publicysta Erich von Däniken przedstawił w 1984 roku, w jednej ze swoich książek pod tytułem Dzień, w którym przybyli bogowie, teorię o planecie, która miałaby znajdować się pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza, a której pozostałościami jest dziś pas planetoid.
Swoją tezę Daniken uzasadnił specyficzną interpretacją kalendarza Majów, na podstawie której określił czas obiegu Planety X, wokół Słońca na 5,2 ziemskiego roku oraz dobę na 7,3 doby ziemskiej. Planeta miała być siedzibą miycznej rozwiniętej technicznie cywilizacji, będącej jednocześnie przyczyną katastrofy planety, a której przedstawiciele byli czczeni przez Majów jako bogowie. Däniken wskazuje jednak na problem z masą znanych nam planetoid, która jest zbyt mała, aby mogły kiedyś tworzyć jakąś inną dużą planetę. Według niektórych spekulacji dotyczących planety istniejącej pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza jej pozostałościami mogłyby być w teorii Wenus, lub Mars, co rozwiązałoby problem niewielkiej masy istniejących dziś planetoid.
Brakuje jednak jakiegokolwiek logicznego wyjaśnienia jej rozpadu i przemieszczenia tych planet na dzisiejsze orbity, przeczy też temu skład chemiczny i mineralny tych ciał. Przyjęły się w astronomii światowej i to już od bardzo dawna te wszystkie nazwy. Są znane niemal wszystkim pasjonatom science fiction, jak oczywiście i astronomom, snującym różne teorie o istnieniu w naszym układzie słonecznym, karłowatego ciemnego słońca, mającego bardzo duży wpływ na nasze losy tu na naszej ziemi. Jeszcze dalej już poza naszym układem słonecznym, znajduje się bardzo dziwny układ gwiazd. Doskonale widoczny jest on nawet gołym okiem z ziemi. To właśnie interesujący nas pas Oriona, składający się układu trzech gwiazd. Gdzie też ponoć swoją najbliższą gwiazdę ma istniejący tam kosmiczny lud i nazywa ją gwiazdą Zaos. Od kilku milionów lat jest tam ponoć tajemnicze miejsce, lub też w jego pobliżu zwanym pasem Oriona. Mają te miejsca być mitycznym siedliskiem ludu, zwanych przez nas ziemian ludem Anunnaki o bardzo wysoko rozwiniętej cywilizacji.
Zamieszkujący ją osobnicy są prawdopodobnie tylko co nieco, podobni do ludzi ale to tak, jakby nasze wykrzywione karykatury. Zwane przez znawców teorii spiskowych szarakami, oraz innymi dziwacznymi nazwami. Ci kosmici z wielkimi głowami, i mocno wyłupiastymi oczami wygląd mają bardzo dziwny, słusznie nazywani są przez nas obcymi. Nazywani też przez nas już od samego zarania pojawienia się tych kosmicznych przybyszów w starożytnych czasach, ludem Dukaz. Co gorsza dla nas ziemian, ci nieznani nam bliżej kosmici, posiadają niezwykłe umiejętności manipulowania, czasem i przestrzenią. I to dokładnie tak jak przewidział to w swojej teorii względności, sam wielki i genialny matematyk i teoretyk Albert Einstein,
Obcy
I zaczynamy swą opowieść właśnie od samego pasa zwanego Orionem. Bo przecież w samym pasie Oriona od wieków, są widoczne zawsze te same trzy dalekie gwiazdy, przed patrzącym na nieskończony bezkres kosmicznej przestrzeni otwierały się dotychczas zawsze widokiem, jak by ktoś patrzał, na jakiś stary fascynujący witraż piękny i nieznany. Był to od wieków dla nas ziemian, zawsze nietykalny tajemniczy i ekscytujący bardzo odległy kosmiczny świat. Pewnego zwykłego jak co dzień dnia, dało by się nagle pewnie zauważyć potężną, jak na bezkresną kosmiczną otchłań, flotyllę dwunastu olbrzymich bardzo groźnie wyglądających i uzbrojonych po zęby w nieznaną nam ziemianom broń, dziwnych statków kosmicznych. Każdy okręt z tych galaktycznych gigantów jest, lub można śmiało powiedzieć był, nieco inny i niepodobny do swojego najbliższego towarzysza podróży w rozległym na kilkaset kilometrów szyku pewnie, z powodów różnego przeznaczenia poszczególnych maszyn. Niewątpliwie zależnego od wykonywanych przyszłych, jeszcze bardziej dziwniejszych zadań w kosmosie. Obserwacja tych poczynań była by, na pewno bardzo ciekawa i wielce intrygująca astronomów, czy też dla wielu teleskopów w obserwatorium SETI. O ile w czasie?
W jakim się ta rzecz dzieje, można byłoby ziemianom spojrzeć przez jakiś nawet najlepszy umocowany na orbicie ziemskiej, teleskop kosmiczny czy też mocny radioteleskop. Lub nawet przez jakąkolwiek sondę dalekiego zasięgu, wyposażoną w jakiś najnowocześniejszy i najlepszy albo w miarę dobry, sprzęt namiarowy względnie radiowy. Do tego okresu jak i naszych współczesnych nam czasów, jednak jest jeszcze przed ziemianami ogromny, do przebycia nieskończenie duży szmat oceanu czasu, stuleci a nawet tysiącleci. Jest w chwili obecnej przecież określony przez nas rok około 2949,przed narodzeniem Chrystusa i mamy wczesny okres dynastyczny panowania faraonów egipskich na kilka tysiącleci, przed naszą erą. Na tron w tym roku wstąpił już drugi, młody jeszcze faraon Dzer, lub Dżer według znanych nam danych o tym faraonie. To jeden z władców starożytnego Egiptu ze znanej nam dzisiaj pierwszych z najwcześniejszych i jednej z pierwszych znanych naszym archeologom dynastii. Ponad rozległą aż po same morze śródziemne, a nad wielką doliną Nilu nie stoją jeszcze żadne piramidy. Nie ma tu też, nawet wiecznych dla nas trzech wielkich piramid, Cheopsa, Chefrena, i Mekyreinosa. Ani żadnej z pierwszych piramid schodkowych. Układanych równo z glinianej cegły w czworoboczne antaby. Na dzisiejszym płaskowyżu w Gizie na przedmieściach przyszłego kiedyś olbrzymiego Kairu, nie stoi absolutnie nic. Nic po prostu nic pustka i cisza jest jedynym władcą Nilu i jego okolic. Nie ma tutaj także tego wielkiego miasta Kair, nie ma też co zupełnie zrozumiałe, ogromnej i fascynującej od wieków bryły posągu Wielkiego Sfinksa, nie ma tutaj po prostu nic. Jest tutaj tylko pradawna i zielona od traw dolina Nilu, co dla nas wydawać by się mogło bardzo dziwne, usiana jest za to wysokimi trawami i papirusami daleko aż po sam horyzont. Nie ma też zupełnej białej i wielkiej pustyni saharyjskiej, jest tu raczej świat dość powszechnie występującej soczystej zieleni. Biały prawie jak papier, piach tylko nielicznymi małymi jaskrawymi łatami, czasami odcina się od soczystej mocnej zieleni, na ponad metr wysokich traw. Nie ma kompletnie nic, na co można było by spojrzeć, oczami naszej dzisiejszej cywilizacji jak też i z naszej perspektywy, nas dzisiejszych mieszańców ziemi. Dziwny to bardzo jeszcze i tajemniczy kraj, w północnej afryce. Na samym skraju olbrzymiej rzeki płynącej już wówczas, jak i dziś potężnego Nilu, rosną jak i dziś wielkie palmy, można spotkać w rzece takie same krokodyle z wielkimi pyskami, że są ponad wszelką wątpliwość zdolne połknąć nawet drobną zwierzynę czy inne zwierzaki pojące się o poranku zazwyczaj w olbrzymiej rzece.
Na tym zielonym i ukwieconym zielonym od trawy kobiercu mającym wygląd rajskiego i boskiego ogrodu Eden, nie ma też licznych dziś, rozwrzeszczanych głosem islamskiego muezina licznych przy rzece wiosek arabskich. Nie ma tu ani islamu ani chrześcijaństwa. Jest tu tylko raczej błoga niczym nie przerywana cisza. Za to panuje w tym nieznanym starożytnym Egipcie, jeden jedyny prawowity bóg, zwany przez swoich mieszkańców bogiem słońca Ozyrysem, a później kiedy niedługo przybędą obcy nazwią go bogiem Atonem. Właśnie tuż nad horyzontem zaczyna być powoli widoczny jego słoneczny jeszcze mocno czerwony blask. Aton to stwórca wszelkiej żywej istoty, zwany też przez wczesnych Egipcjan, i znanego też jako bóg Ra. Aton to jest jeden jedyny bóg który uformował i stworzył naszą ziemię. Mówią wówczas egipcjanie. Jest to też jeden z wielu bogów, oraz władców świata żywych i umarłych. Jednak jego kult rozwinie się dopiero o wiele mocniej kilkanaście dynastii później. Dziś w tym odległym nam świecie starożytnego Egiptu panuje już od kilkunastu lat jak już wiemy, faraon Dżer znany nam jako jeden z przedstawicieli najstarszych dynastii.
To jeden z tych najwcześniejszych faraonów z pierwszej ze znanych oraz nazwanych przez naszych archeologów, wczesnych dynastii, starożytnego Egiptu. Mający szczęście lub nie? Ze względu na spotkanie z przybyszami o których właśnie jest mowa. Tymczasem potężna flotylla statków kosmicznych z okolic wielkich gwiazd, Aniltaka, Alnilama, i Mintaka i pasa Oriona. Właśnie powoli wychodzi z orbity swojej planety nabiera jakby rozpędu i rusza z wolna, nabierając szybkości, aż do szybkości pod świetlnej, po czym zupełnie zniknie z oczu obserwatora. Po czym zaraz przechodzi w szybkość nad świetlną, i pędzi coraz szybciej i szybciej, w kierunku dalekiej świecącej potężnie, jak lotniczy reflektor gwiazdy Syriusza. Flota statków kosmicznych przybiera coraz bardziej na prędkości, osiągając po kilku godzinach nieosiągalną i niewyobrażalną dla nas, szybkość lotu, zwaną lotem nad świetlnym i znika w ogóle z pola widzenia jak pustynny miraż. Tylko w tej szybkości można przemierzać czarne bezkresy kosmosu. Już przecież nawet przewidzianej w teorii względności przez samego Alberta Einsteina, to ta podróż w nieznanym nikomu kierunku odbywa się bardzo bardzo szybko. Wykorzystując swoje możliwości i wydajny nad każdy znany nam wyraz myśli technicznej.
Nieznany nam super napęd wysublimowanej do granic możliwości antymaterii, bardzo sprawnie a co za tym idzie. Nad wyraz szybko i zdecydowanie popycha do przodu, jak by nie patrzeć dość dużą flotę obcych, wielkich okrętów kosmicznych. Właśnie kieruje się cała ta armada, nie gdzie indziej jak ku naszej błękitnej planecie Ziemi. Stąd z samej głębi kosmosu nasza mała planetka jest też zupełnie niewidoczna. A nasze, dla nas wielkie słońce, to jedynie maleńka jasna jak i inne gwiazdy, świecąca biało kropeczka na czarnym aż do głębi, firmamencie nieskończonego w każdym kierunku głębokiego kosmosu nieba. Te właśnie trzy ogromnie świecące z daleka wspaniałe gwiazdy, są nazwane przez nas ziemian od samego początku ich poznania nie inaczej jako kolebka wszelkiego istniejącego we wszechświecie życia. Przecież właśnie tu w gwiazdozbiorze Oriona, dzieją się tak dziwne i niezrozumiałe rzeczy, że ziemianie od samego początku swego istnienia. Od zarania najwcześniejszych cywilizacji, w tą właśnie stronę w kierunku trzech gwiazd, od zawsze zwracają swój badawczy wzrok. Najtęższe umysły do dziś dnia zadają sobie pytanie. Co tam jest? Kto włada tym tak bardzo dalekim odległym światem? Czy tam jest życie? Tak, chyba tak. Z tego co widzimy jest życie i cywilizacja, i to całkiem dobrze rozwinięta.
Niezmiernie wielki i nieskończony aż po sam kres kosmos, mimo naszej do dziś niewielkiej wiedzy a częściej niewiedzy. Prawdopodobnie aż tętni życiem, życie tam według naszych starożytnych cywilizacji i chyba istnieje naprawdę? Lub raczej na pewno, nie jest też żadnym wyjątkiem w nieskończonym dla nas kosmosie. Tak jak na naszej małej planecie. To ponoć właśnie z tego miejsca, z okolic Syriusza. Właśnie wyruszyła jakaś, nam obca wielka kosmiczna flotylla statków. Przyszło do nas to, co nie jest zrozumiałe dla wszelkich istot świadomych innego bytu, dla nas ludzi. Inne życie i inna cywilizacja. Jednak musimy chyba? Przyjąć iż tak było naprawdę, gdyż niezwykle dziwne fakty pozostałe na ziemi, świadczą że coś lub ktoś jednak odwiedził i odwiedza nadal naszą planetę. Te trzy wielkie słońca zwane Alnitak są potężną i jak by potrójną gwiazdą, odległą od ziemi 817 lat świetlnych. Świecącą potrójną poświatą w kierunku naszej ziemi.
Mamy okazję przyjrzeć się właśnie i to naocznie właśnie tym dziwnym przybyszom. Jako że możemy zajrzeć do wnętrza ich statków przez nikogo nie zapraszani, jak duchy to my ludzie oglądamy właśnie te nad wyraz dziwne wydłużone głowy, czy też szarą odrażającą skórę. Te stwory prześladują ludzkość i dziś, chociaż tak gwoli prawdy, nikt ze zdrowym rozsądkiem ich na własne oczy raczej nie widział? Jednak oni na pewno są, i lecą do nas na ziemię z jakąś nieznaną nam tajemniczą misją. Ci posłańcy stwórcy, czy jak kto woli posłańcy swojej własnej cywilizacji są obdarzeni nieziemską co zupełnie zrozumiałe. Inteligencją, wiedzą, i nieosiągalną dla nas ziemian techniką. Oraz tym wszystkim czego nam ludzkiej rasie do dziś dnia jest niestety brak. Ale też nie łudźmy się, to nie są, co najważniejsze. Jakoś specjalnie przyjaźnie nastawieni kosmici. Jako astronom z powołania uważam tak zupełnie w nawiasie. Że żadna obca cywilizacja nie jest namani nigdy nie będzie przyjazna nam ludziom. Dlaczego? Z jednej prostej przyczyny, nie ma możliwości, ani porzumienia się, ani nawiązania jakiego kolwiek dialogu, wszystko odbywa się na zasadzie wielkiego haosu. I to nas nigdy niepołączy an nie zbliży do siebie. Bowiem ci oni, obcy mają zawsze jakiś swój nieznany nam cel. Jaki? My współcześni a tym bardziej żyjącym w tym czasie Egipcjanom, na razie nawet nie przychodzi do głowy z czym, i z kim mają i mamy się zetknąć. Okaże się może to niebawem? Wielka gwiazda Alnilam, jest to przecież bardzo stary ogromny i promieniujący silnie niebieskim światłem słonecznym, kosmiczny potwór.
To jak wszyscy wiemy, błękitny nad olbrzym. Jeszcze dalej położony od naszej planety, bo aż o 1342 lata świetlne, to Mintaka jako gwiazda wielokrotna składająca się z czterech wirujących, wokoło siebie jak na zawrotnej karuzeli, ogromnych i potężnych olbrzymów, gorącego gazu. Cały ten wielki gwiazdozbiór jest tak dziwnie przez samą naturę oznaczony, że przyciąga wzrok, niemal natychmiast kiedy ktoś, nawet mimo swojej woli, spojrzy na ciemne nocne roziskrzone gwiazdami niebo. Niesamowity i niespotykany urok tego rejonu nieba jest przecież od zarania ludzkości natychmiast zauważalny, i obserwowany przez wszystkie następujące po sobie kolejne pokolenia ludzi zamieszkujących naszą planetę. Jest też to jeden z największych i najstarszych rejonów kosmicznej przestrzeni, przez co od zawsze jest ta część nieba uważana za kolebkę wszelkiego życia. Zjawisko to jest o tyle dziwne, co i na tyle prawdziwe, że wszelkie spekulacje na temat gwiazdozbioru Oriona są wiecznie żywe. Wielka ilość starych ogromnych gwiazd, nad nami tam leżących, jest wprost niewyobrażalna. Natomiast w takiej odległości dla nas, w ogóle nie do przebycia, bo to przecież niemal niezwykła do pokonania dlanas ludzi odległość.
Bowiem aż całe 916 lat świetlnych. Flotylla kosmitów zwanych u nas Annunaki i dwunastu ich statków, znacznie przyspiesza a po kilku minutach niknie w ogóle, nawet dla siebie samych wzajemnie. Jak by jej tam nigdy nie było, w tej wielkiej przestrzeni zwanej przez nas ziemian dziś i kiedyś, pasem Oriona. Po pewnym niedługim nawet dla nas czasie, obca flotylla wyłania się nagle, jak nieznana i chyba na pewno należy przyjąć, wroga flotylla na razie cichych duchów kosmosu, w okolicach gwiazdy zwanej przez nas ziemian naszym słońcem. Wyraźnie, i bardzo mocno zwalnia ale porusza się w sześciu równych kolumnach, po dwa ogromne okręty kosmiczne w każdym szyku. Oddalonych od siebie po około dwa tysiące kilometrów jeden statek od drugiego. Nieznana armada, na razie nie wiadomo nikomu, czy wrogów czy też napewno nie przyjaciół? Dla naszej planety, wchodzi po dość nie długim locie mocno zniżającym, w pobliże błękitnej i widocznej dla flotylli z kosmosu ziemi.
Ogromne statki zbliżają się już do siebie na odległość bliziutko jak na te kolosy, jednego kilometra do dwóch tysięcy metrów, jeden od drugiego. Nagle nad każdym statkiem kosmicznym zapala się, jak zwykle przy wchodzeniu w pokłady gęstego gazu, rozgrzana do białości plazma, ziemskiej atmosfery i ciągnie się za okrętami świetlistą długą na kilkaset metrów poświatą identyczną do warkocza spadających często na ziemię meteorytów czy podobna do warkocza jakiejkolwiek zabłąkanej w tych okolicach komety. Lecące z ogromną szybkością statki jak by im nagle, niewidzialny woźnica ściągnął cugle, gwałtownie wyhamowują zwalniają bieg. To z kolei wywołuje jeszcze bardziej fascynujące zjawisko, ognistej kuli ciągnącej się za każdym z tych dwunastu olbrzymów. Są już w naszej ziemskiej stratosferze i jeszcze zwalniają swój tak do tej pory szalony lot, sprawiają wrażenie że za chwilę za kilka sekund roztrzaskają się o planetę Ziemia. Jest to jednak tylko złudzenie optyczne, astronauci widać mają spore a nawet wielkie doświadczenie, w lotach do odległych światów. Statki kosmiczne wchodzą na coraz to niższą orbitę naszej niebieskiej planety, okrążają ją samą dwukrotnie i jak na jakiś niesłyszalny rozkaz rozdzielają się na sześć odrębnych zespołów. Każdy z zespołów w liczbie po dwa statki, oddalają się od siebie, w mgnieniu oka i są już niewidoczne dla oczu potencjalnego obserwatora. Jeśli tylko taki ktoś byłby świadkiem tego niecodziennego zjawiska. Bardzo sprawnie pilotowane zespoły statków, kierują się w różne oddalone od siebie o tysiące kilometrów, miejsca na ziemi. Wszystkie sześć kluczy pojazdów, są ustawione jakby pod równiutko linię, idealnie pod kątem trzydziestu stopni od naszego równika ziemskiego. Pierwsze dwa, ogromne pojazdy szybują w zupełnej ciszy w kierunku dzisiejszych Chin, i lądują w samym centrum przyszłej prowincji Xi, an. Dwa następne kolosy szybują w kierunku naszej planety, w kierunku dziś leżącej na ziemi meksykańskiej i płasko jak duchy, siadają na płaskowyżu Tiahuanaco. Inne także pędzą w kierunku obu Ameryk, a także Azji i Afryki. Statki kosmiczne po wylądowaniu na ziemi nagle zamierają i jak by się bezgłośnie, po pewnym niedługim czasie, samoistnie hibernują, w kompletnej i dziwnie dla nas ziemian rozbrzmiewającej na ziemi w tym czasie kompletnej ciszy.
Tymczasem u nas na ziemi, w starożytnym Egipcie. Wielkie czerwone słońce nad okolicą płaskowyżu w Asuanie nieopodal brzegu Nilu teraz właśnie, wyłania się bardzo powoli z za pofałdowanego kilkoma wydmami białego, ale już świecącego ostrym czerwonawym blaskiem wschodzącego słońca. Jest tu tylko trochę białawego piachu, otoczonego ciemną niemal wpadającą w czerń, zielenią drzew i traw aż po sam kres horyzontu. Jednak widok pięknie już drgającego w świetle i cieple poranka olbrzymiej naszej najbliższej gwiazdy, od szybko nagrzewającego się świata pustynnego w przyszłości, a dziś. Co dla nas jest nieco dziwne, jeszcze pełnego zielonych wysokich traw, papirusów, łąk, przestrzeni i powietrza jest kompletnie cicho. Ten widok jest urzekający w panującej dookoła kompletnej ciszy i niczym nie zmąconego pustkowia. Dziś właśnie kiedy się to dzieje, ta okolica, to niemal jak zielony ukwiecony kolorowymi kwiatami raj, bez kilometrów piachu i piaszczystych wydm. Ciszę panującą dookoła i wstającą właśnie czerwoną tarczę słońca, przysłonił nagle. Jakiś olbrzymi cień jakiegoś pojazdu lecącego coraz niżej, i niżej, bez żadnego odgłosu silnika, czy też nawet jakiegokolwiek hałasu związanego z nagłym pojawieniem się gigantycznego statku kosmicznego. Potężny pojazd kosmiczny długości niemal ośmiuset metrów, z wielkiej szybkości gwałtownie przyhamował, po czym z wysokości kilkunastu metrów począł szybko zwalniać. Wolniutko i bardzo majestatycznie siadał na zielonej trawie opodal nielicznego piasku, bez wzbijania w powietrze zbyt wielkich tumanów kurzu i obłoków piachu czy naginania wszędzie rosnącej trawy i papirusów. Po kilku sekundach gigantyczny statek kosmiczny rozsiadł się podobnie do olbrzymiej kwoki, wystawiając najpierw ogromne świecące białą niemal w świetle słońca stalą, wielkie chyba stalowe lub raczej tytanowe łapy, opatrzone potężnymi zaczepiających grunt pazurami, wbił bez trudu w ziemię. Jak stary olbrzymi lew który, nieopodal wygrzewał się w porannym słońcu i leniwie przyglądał się zupełnie obojętnie temu dziwnemu przybyszowi. Statek dość głośno sapnął jakimiś hydraulicznymi wielkimi siłownikami. Technologia jaką reprezentowali na ziemi przybysze jest tak doskonała a jednocześnie tak tajemnicza, że nie tylko w okresie w którym się dzieją te dziwne wypadki, ale i nam współczesnym ludziom przyzwyczajonych do rozwiniętych technologii. Pojawienie się tak ogromnych kosmicznych kolosów wydaje się jak by z przeniesionych żywcem na naszą planetę, dobrych filmów science fiction. Tymczasem po chwili nie zważając zupełnie na nic, ten olbrzymi stalowy gigantyczny jakby dawny sterowiec, typu Zeppelin, ucichł na lądowisku całkowicie a zaraz po tym jak by nigdy nic zamarł w kompletnym bezruchu. Tylko na jego metalicznie świecących, we wstającym olbrzymim słońcu skrzydłach, i daleko wystających krańcowych płaszczyznach jak u naszych samolotów, w kilkunastu miejscach zapalały się i jakby nerwowo migały regularnie i rytmicznie.