E-book
14.7
drukowana A5
35.27
drukowana A5
Kolorowa
57.28
Kochanki tysiąca lasów

Bezpłatny fragment - Kochanki tysiąca lasów


Objętość:
110 str.
ISBN:
978-83-8126-157-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 35.27
drukowana A5
Kolorowa
za 57.28
Czasami warto odlecieć …

,, Nocna Agonia”

Patrzyłam wczoraj w księżyc

wspomniawszy twoją twarz

wiedziałam że gdzieś jesteś

pośrodku nocnych gwiazd


Nie ważne gdzie byś stąpał

na Ziemi czarnej jak węgiel

wiedziałam że gdzieś jesteś

choć tak daleko ode mnie


Nie rusza cię mój brak

nie rusza cię moja śmierć

zostawiłeś …

bo chciałeś dalej sam przez pustynię biec


Więc leć przed siebie

nie trzymam cię ja przy sobie

minie jeszcze trochę czasu

nim ja zapomnę o tobie


Lecz gdy dobiegniesz do mety

tak całkiem pusty i sam

poczujesz to… co teraz ja czuję

krwawiący, niszczący żal.

,, Ruiny Miłości”

Tak słabe jest me ciało

po przejściach brutalnej wojny

grałeś o własne szczęście

aś zostawił tysiące mogił


Nie nauczę cię już kochać

bo przecież próbowałam

przy świetle słońca kochałam

przy blasku księżyca się rozczarowałam


Ma dusza jest jak otchłań

odłamki serca pochłania

przez krzywdy coś ty mi zrobił

stała się całkiem jak skała


Nie wzrusza jej widok gwiazdek

i wiatr stał się jej całkiem obcy

a ból co w niej dalej żyje

jest ciągle nad wymiar rosnący


Ruiny miłości są nadal

tam leżą na górze płonącej

jedyne co tam takie samo

to słońce dalej wschodzące


Pamiętam jeszcze te czasy

zachody wieczorne czerwone

rozgrzały moje uczucie

a teraz od niego ja płonę


Nie zgasi mnie żadna woda

nie schłodzi mnie żaden wiater

byłeś mi księciem z bajki

teraz stałeś się dla mnie katem


Katem co siedzi mi w głowie

katem co dyszy na szyi

byłeś najpiękniejszym snem

a stałeś się koszmarami moimi.

,,Kryształowa rozpacz”

Napisałam wiersz

tak całkiem niepozornie

uświadomiłam sobie wtem

że nigdy nie zapomnę


Wciąż czuję kryształowe łzy

na moim ciele

ty mnie zostawiłeś

nie zostawili mnie przyjaciele


I choć ciężko ich znaleźć

w tym zepsutym świecie

pojawili się znikąd

tak jak ty przecież


Jeden mały błąd

był sednem tragedii

poszłam ja w to bagno

choć mówili mi już ci co też kiedyś w nie weszli


Ja nie posłuchałam

chciałam poznać cię innego

ciebie co nie krzywdzi

nie istniejącego


Wszyscy mieli rację

wszyscy przestrzegali

tą co na złość robi

tylko nakręcali


Skoro mieczem walczę

to od miecza ginę

skoro nie posłucham

sama się zabiję


I tak też było

ból, płacz, cierpienie

a po twoich oczach

mam tylko wspomnienie.

,, Akt bezdusznej pretensji”

Dlaczegóż Boże

pokarałeś mnie miłością?

Dlaczegóż straciłam coś

co było mą większością?


Nie mam pretensji do ciebie

lecz do samej przeszłości

zrobiłam wiele złego

a jeszcze więcej w złości


Los odpłacił mi tym

co sama mu zrobiłam

Jednym słowem sama się skazałam

sama się zabiłam


To nie wina wiatru

to nie wina słońca

że dalej się spalałam

choć już byłam płonąca


Tamte chwile szczęśliwe

stały się teraz piekłem

to jak bagaż kamieni

który z sobą wlekę


Śmiałam się ja głupia

z czynów mej zawiści

sama spowiłam trupa

w tym kręgu zawiści


Uwiodła mnie śmierć

bo jak inaczej cię mam nazwać

choć cierpię ja dalej

nie mogę nic sobie zakazać


Czegóż ty chcesz?

Mej śmierci? Czy pojednania?

abym znowu została …

ja z tym wszystkim sama?


Lecz było tego wiele

jeszcze więcej bólu

przyparłeś i zabiłeś

do krwawego muru


I niczym na wojnie

tak bez żadnych zasad

zniszczyłeś mnie mimo tego

że jest w nas jedna rasa


I bieli i czerwień

nic w tobie nie ruszyła

zabiła mnie miłość

co w nas się zrodziła


Choć byś był w białym lądzie

czy na czarnej ziemi

nic nigdy kochany

tego już nie zmieni


I jesteś tak zwykły

jak wtedy co się poznaliśmy

choć poczekaj … nie

wtedy byłeś wspaniały


Dziś prosto i zwięźle

mogę zmieszać cię z błotem

a ty tak zwyczajnie

chcesz wracać z powrotem


Nie wiem czy na zawsze

i czy tak jak kiedyś

Lecz karma cię dorwie

rozerwą cię sępy


Tak te same sępy

co od zawsze w tobie żyją

z początku uwiodą

a później zabiją.

,, Prawda która niszczy”

A może tak zaprowadzę cię we wnętrze

mego umysłu i serca

najpierw zobaczysz to co chcesz

a później podróż stanie się niebezpieczna


Poczujesz mój ból

ten co go w sercu noszę

nie pomoże przepraszam

nie pomoże proszę


I dźwigam to sama

bo tyś mnie zostawił

zabrałeś wszystko co miałam

byś mógł się tylko zabawić


Nie liczyłeś się z Bogiem

nie liczyłeś się ze światem

nic nie było ważne

nawet żeś stał się mi bratem


Ja nie wiem czy pamiętasz

czy chcesz a może nie umiesz

wiem jedno na pewno

nigdy mnie nie zrozumiesz


Chciałam tyko prawdy

lecz prawda stała się fauszem

wszystko zniknęło wraz z tobą

jak gwiazda co na niebie gaśnie


Aligator z bagien uczuć

postanowił mnie zabić

wyszedł z nich tak nagle

by móc krzywdzić i ranić


Wiele takich osób

czytało mi stare scenariusze

lecz muszę ja spróbować

do puki miłością się nie uduszę


I tak też śmierć

której ty zwiastunem byłeś

pojawiłeś się

i zwyczajnie mnie zabiłeś.

,, Zjawa z dawnych lat”

I weszła tak nagle

wiatr miała we włosach

patrzyła na mnie

wzrok miała jak osa


Grawitacja ziemska

zatrzymała wszystkich

tylko kontakt jej i mój

był tak bardzo bliski


Miała łzy w oczach

widząc jak płakałam

widząc pustkę siebie

którą ja się stałam


Widziałam w niej moc

związaną z przeżyciami

tysiące blizn i ran

miała za plecami


Wtem podeszłam…

dotknęłam i jej zapytałam

za jakie krzywdy i grzechy

jest poraniona cała


Spojrzała mi dumnie

w czarne odbicie swych oczu

prawda się w niej kryła

schowana w płonącym warkoczu


Czuła ból,

znała powód strumiennych łez

wiedziała kto zawinił

bo przeżyła to też


Jej barwna skóra

promieniała w świetle mojej bladej

była niczym posąg

jak ze stali twardej


Kazała mi dotknąć serca

co mnie zadziwiło

było zbyt spokojnie

zwyczajne nie biło.

,, Narkotyczna miłość”

Ja szukam szczęścia w pustce

ja szukam szczęścia w otchłani

dym i powietrze mnie dusi

a słońce zwyczajnie pali


I nie ma już chmur tych na niebie

i nie ma też trawy zielonej

spaliłam to właśnie ja sama

w mroku duszy mej rozrzażonej


Płynie i rzeka tak czarna

co błota za sobą też niesie

sama sobie wydaję się martwa

a wiatr me ciało wtem niesie


Już martwa choć dalej oddycha

pochłania resztki litości

duszy w nim już nie ma

jest wolny od bólu i złości


A oczy te wiotkie, zamknięte?

A usta te duże czerwone?

Może już dawno nie żyją

lecz w środku ja dalej płonę


Porwało mnie tornad tysiące

skusiło miliony otchłani

ja idę dalej w czeluści

patrząc jak każdy mnie rani.

,, Wiodąca rzeka zguby”

Zaśpiewał mi kiedyś wiatr

pewnej czarnej nocy

że bieg losu rzeki

nie raz mnie jeszcze zaskoczy


Koryta rzeki

bowiem często się zmieniają

zmierzają w jedną stronę

lecz w boki często zmierzają


To co zabrał czas

wydaje się że umarło

było, zniknęło

i na wieki przepadło


Lecz wiatr potrafi przywiać

to co kiedyś uciekło

to co gdzieś popłynęło

z prądem rzeki nam zbiegło.

,, Szukając śmierci”

Rozwiana wiatrem

spalona słońcem

jest tak otwarta

lecz nic ci nie powie


Nie kocha już ziemi

co tornada rozkręcała

nie kocha już nieba

bo to z niego upadała


I morza już nie zna

bo zalało jej serce

ona szuka śmierci

nie pragnie nic więcej


Nie znalazła jej w piekle

i w tych ogniach gorących

nie znalazła i w niebie

przy chmurach płynących


Przekopała ziemię

gdzie jej też nie było

wszystko czego dotknęła

zwyczajnie się jej śniło.

,, Ocean burzliwej miłości”

Spojrzałam głęboko ci w oczy

tej pięknej jesiennej nocy

pamiętam w nich ten ocean

co w końcu mnie sam utopił


Słyszałam twe bicie serca

tak puste lecz bardzo silne

to właśnie ono zniszczyło

me serce co było niewinne


Pamiętam i powiew wiatru

co kazał mi biec wprost do ciebie

do dziś gdy w niebo spoglądam

widzę twą twarz na niebie


Skarały mnie wichry szczęśliwe

spaliło mnie słońce radosne

zniszczyło mnie nasze uczucie

co ponoć było miłosne.

,, Skarb z zatrutej skrzyni”

Przyśnił mi się kiedyś sen

w którym na nowo się narodziłam

pierwsze co pomyślałam wtedy

żebym choć chwilę z tobą pobyła


Ruszyłam więc szybko przed siebie

zdzierałam dywany asfaltu

nie mogłam lecz trafić do ciebie

nie mogłam odnaleźć skarbu


Lecz walki ja nie przerwałam

uparcie dążyłam do ciebie

lecz koniec końców nie dotarłam

zbudziło mnie słońce na niebie.

,, Klątwa czasu”

Za krzywdy coś ty mi zrobił

za ból coś mi podarował

dopadnie cię w końcu samotność

a wtedy będziesz żałował

Kim byłam?

Kim jestem?

Kim będę?

W obliczu twej bladej duszy

nie dowiem się chyba nigdy

me serce umarło mi w suszy.

,, Taniec zgubienia”

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 35.27
drukowana A5
Kolorowa
za 57.28