Kilka słów od Redaktora Naukowego
mgr inż. Bartłomiej Byczkiewicz
kontakt z autorem:
bbyczkiewicz@gmail.com; redakcja@instytutzielarstwa.pl
manualzielarski.pl
Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy!
Wydanie pierwszego tomu Kocham Zioła uruchomiło prawdziwą lawinę pozytywnych komentarzy i miłych słów. Cieszę się, iż tak pozytywnie odebraliście naszą serię wydawniczą. Szczególnie zaskoczyła nas popularność e-wydania, choć i wersja drukowana rozchodzi się w szybkim tempie. Dołożymy wszelkich starań, aby nie tylko utrzymać, ale i podnieść jakość merytoryczną Kocham Zioła, być może nawet nieco zwiększyć objętość i dokonać pewnych zmian w kontekście wykorzystanego papieru.
Słowa te piszę w czasie, gdy sytuacja w naszym kraju nie jest łatwa. Panuje sytuacja trudna dla wszystkich, którą musimy wspólnie przemóc, dzięki czemu nabierzemy nowych sił i doświadczenia na przyszłość. Okres odizolowania może wydawać się jałowy, ale w odpowiedniej lekturze można znaleźć tak potrzebną pociechę i nadzieję. Z tego powodu postanowiliśmy wydać tom specjalny Kocham Zioła o podtytule Historia. Składa się on z artykułów pochodzących z czasów II wojny światowej, mianowicie z czasopisma Wiadomości Aptekarskie wydawanego w Generalnym Gubernatorstwie. Był to organ urzędowy Izby Aptekarskiej utworzonej przy Izbie Zdrowia — Apothekerkammer in der Gesundheitskammer für das Generalgouvernement. Zrzeszała ona farmaceutów pracujących w aptekach na wydzielonym terenie okupowanego kraju. Wiadomości Aptekarskie zawierały informacje dotyczące spraw urzędowych — przydziałów surowców, rozliczania rachunków i zapotrzebowania oraz fachowych, pozwalając tym samym wciąż zdobywać nową wiedzę. Do czasopisma pisali zarówno Niemcy, jak i Polacy — ci ostatni zdecydowanie częściej. Wśród autorów wymienię chociażby wspaniałą Irenę Turowską i niezrównanego Adama Wodziczkę, którzy zresztą oddali później wielkie zasługi w odbudowie zniszczonego wojną kraju.
Może wydać się Państwu dziwnym, dlaczego zdecydowaliśmy się stworzyć tom specjalny właśnie z artykułów pochodzących z okupacyjnego czasopisma. Współcześnie pomimo bardzo dobrego opisania tego okresu, kwestia roślin leczniczych nie została jak dotąd należycie omówiona. W Wiadomościach Aptekarskich nie brakuje interesujących treści zielarskich i fitoterapeutycznych, na które zresztą stawiali ówcześni prezesi Izby Aptekarskiej — dr Werner Luckenbach oraz dr Ernst Weber. Wynikało to nie tyle z pasji do ziołolecznictwa, jaką wykazywali Niemcy (sławna fitoterapia niemiecka), ile z trudnych wojennych czasów, które skłaniały do wielokrotnie wspominanego powrotu do natury. Jak pisał doktor Luckenbach:
Brak i drożyzna wielu surowców chemicznych kieruje lecznictwo na tory fitoterapii. Z tego powodu omawiamy obszernie uprawę, zbieranie i suszenie roślin leczniczych, które przed rokiem 1939 wywoziliśmy za granicę, a których brak wykazały lata 1939/40 i 1940/1941.
Postanowiliśmy wypełnić tę lukę — odkurzyliśmy szpalty pożółkłych stron, które wypełniono słowami znamienitych autorów, poprawiliśmy je stylistycznie i teraz przekazujemy Wam, abyście dowiedzieli się, co wówczas sądzono i wiedziano o naszych krajowych roślinach leczniczych. Zarówno wtedy, jak i obecnie, działy się rzeczy niezwykłe i nieprzewidziane. Jednak wielokrotnie wykazano, jak wielki pożytek płynie z ziół - nie tylko pod względem zdrowotnym, ale również i kosmetycznym. Mamy nadzieję, iż lektura tych wojennych tekstów przyniesie rozliczne korzyści, a przynajmniej choć w części zapełni dłużące się godziny i dni.
Zachęcam do skorzystania z wiedzy zawartej w tomie pierwszym Kocham Zioła (i następnych). Wydania cyfrowe są dostępne na stronie księgarni Rideró (ridero.eu), natomiast wersje papierowe można zamówić pod adresem:
kochamziola.pl/zamow
Zielarz-fitoterapeuta 2020—2021: kurs zawodowy w Warszawie
Instytut Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych s.c.
Z przyjemnością informujemy, iż rozpoczął się nabór na trzecią edycję kursu zawodowego zielarz-fitoterapeuta. Jest to kurs dający kwalifikacje do wykonywania zawodu zielarz-fitoterapeuta (kod zawodu 323012) na podstawie Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 7 sierpnia 2014, Dz. U. 2014, poz. 1145, w sprawie kwalifikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy oraz zakresu jej stosowania. W ramach programu realizowane są zagadnienia uprawniające także do prowadzenia sklepu zielarsko-medycznego zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 2 lutego 2009, Dz. U. 2009, nr 21 poz 118, w sprawie kwalifikacji osób wydających produkty lecznicze w placówkach obrotu pozaaptecznego, czyli sklepach zielarsko-medycznych.
Kurs jest adresowany do osób zainteresowanych zielarstwem i fitoterapią w zakresie zawodowym (prowadzenie gabinetów fitoterapeutycznych, poradnictwa zielarskiego oraz pracy i prowadzenia sklepów zielarsko-medycznych). Wymagane wykształcenie minimum średnie o podbudowie kierunkowej. Kurs skierowany jest przede wszystkim do absolwentów kierunków medycznych i farmaceutycznych, dietetyków, fizjoterapeutów, naturopatów, rehabilitantów, lekarzy, pielęgniarek, magistrów i techników farmacji, opiekunów medycznych i pracowników socjalnych w placówkach opieki zdrowotnej, pracowników sektora medical spa, odnowy biologicznej i medycyny anti-age, absolwentów kierunków takich jak m.in. zdrowie publiczne.
Kurs organizuje Instytut Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych s.c., który zgodnie z wymogami Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w kwestii nadawania kwalifikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy oraz zakresu jej stosowania, jest wpisany do Rejestru Instytucji Szkoleniowych pod nr 2.10/00002/2015. Kadra dydaktyczno — naukowa rekrutuje się spośród pracowników różnych działów Uniwersytetów Medycznych, Działu Roślin Leczniczych Ogrodu Botanicznego w Łodzi, a także tworzona jest przez wieloletnich praktyków zielarstwa i ziołolecznictwa. Bazowi wykładowcy legitymują się wykształceniem minimum wyższym, zdecydowana większość posiada tytuł doktora lub profesora nauk medycznych i farmaceutycznych. Wiedzą i doświadczeniem dzielą się także znane osoby świata zielarskiego, kształcące się i publikujące także m.in. u dr. Różańskiego.
Instytut Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych s.c. łącząc doświadczenia podległych mu jednostek, od 2005 roku zajmuje się szkoleniami z zakresu zielarstwa, fitoterapii i towaroznawstwa zielarskiego. Ponadto jest jedyną jednostką w Polsce, która prowadzi Grupę Zielarską Herbaria pomagającą w rozpoczęciu działalności gospodarczej sklepom zielarsko-medycznym. Instytut Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych s.c. jest także współorganizatorem oraz opiekunem merytorycznym i koordynatorem Studiów Podyplomowych Zielarstwo i Fitoterapia na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi.
Zakres tematyczny kursu realizowany jest zarówno w postaci wykładów, warsztatów i ćwiczeń oraz podczas zajęć terenowych, które zajmują niemal 1/3 programu kursu. Przekazywana wiedza dotyczy aktualnych opracowań i stanu wiedzy zielarskiej oraz fitoterapeutycznej, bazującej na Farmakopei Polskiej i Europejskiej, wynikach badań uniwersyteckich i publikacjach naukowych. Zadaniem kursu jest przekazanie wiedzy i kompetencji zawodowych pozwalających na funkcjonowanie zielarza-fitoterapeuty jako osoby wspomagającej działania specjalistów medycyny, w tym także lekarzy, farmaceutów, dietetyków. Naszym celem jest uzyskanie takiego poziomu umiejętności, który pozwoli na traktowanie zielarstwa i fitoterapii jako równorzędnego, samodzielnego i uzupełniającego sposobu do uzyskania dobrego stanu zdrowia oraz jego profilaktyki.
Kurs jest realizowany w Warszawie w wymiarze 290 godzin podczas 14 comiesięcznych zjazdów weekendowych (sobota/niedziela) w godzinach 9.00 — 20.00. Terminy zjazdów edycji 2020/2021: od 27 marca 2020 (pierwsze zajęcia organizacyjne i wykłady) do 25 kwietnia 2021 (egzaminy końcowe) w comiesięcznych zjazdach sobota-niedziela.
Terminy zjazdów: (2020 r.) 27—29 marca /// 24—26 kwietnia /// 23—24 maja — zajęcia terenowe /// 13—14 czerwca — zajęcia terenowe /// 4—5 lipca — zajęcia terenowe /// 29—30 sierpnia — zajęcia terenowe /// 18—20 września /// 16—18 października /// 13—15 listopada /// 11—13 grudnia
Terminy zjazdów: (2021 r.) 15—17 stycznia /// 12—14 lutego /// 12—14 marca /// 9—11 kwietnia /// 24—25 kwietnia — egzaminy końcowe
Każdy z uczestników otrzyma komplet materiałów do nauki, zarówno w postaci elektronicznej, jak i materiałów drukowanych. Ponadto kursanci otrzymają wszystkie produkty zielarskie, surowce i produkty ziołowe niezbędne do ćwiczeń i warsztatów. Wszystkie wykonane preparaty stają się własnością uczestnika. Zakres tematyczny zagadnień jest realizowany w postaci wykładów multimedialnych, warsztatów, ćwiczeń oraz zajęć terenowych.
Weryfikacja wyników kształcenia opiera się na zaliczeniu każdego bloku tematycznego łącznie z analizą przypadków. Na zakończenie kursu przewidziany jest egzamin złożony z 3 części (egzamin opisowy, zielnik oraz rozpoznawanie surowców zielarskich ze wskazaniem do ich zastosowania w analizie przypadków) oraz praca dyplomowa.
Kurs kończy się egzaminem (złożonym z 3 części — egzamin opisowy, zielnik, rozpoznawanie surowców zielarskich oraz jego zastosowanie w analizie przypadku) oraz pracą dyplomową. Słuchacz uzyskuje Zaświadczenie ukończenia kursu zawodowego zielarz-fitoterapeuta kod zawodu 323012 oraz Certyfikat, potwierdzający uzyskanie obowiązkowych uprawnień zawodowych do pracy i prowadzenia sklepu zielarsko-medycznego zgodnie z Rozp. M.Z., Dz. U. 2009 nr 21 poz 118.
Wykaz przedmiotów: Farmakognozja /// Fitochemia roślin leczniczych i trujących /// Podstawy botaniki /// Farmakologia /// Towaroznawstwo zielarskie /// Materiałoznawstwo medyczne /// Etyka zawodu zielarza fitoterapeuty /// Biopsychospołeczne uwarunkowania zdrowia i choroby /// Zasady składania mieszanek ziołowych /// Anatomia i fizjologia człowieka /// Zarys diagnostyki laboratoryjnej i interpretacja wyników badań /// Fitoterapia w jednostkach chorobowych, posologia: zioła w chorobach pasożytniczych, tradycyjne ziołolecznictwo w onkologii, ziołolecznictwo w chorobach cywilizacyjnych i w autoagresji, fitoterapia dla kobiet, ziołolecznictwo w geriatrii, fitoterapia w dermatologii, fitoterapia pediatryczna, fitoterapia w opiece paliatywnej, zioła w zaburzeniach metabolicznych — otyłość, cukrzyca, fitoterapia chorób poszczególnych układów (pokarmowy, krążenia, nerwowy, moczowo-płciowy) /// Fitoterapia dla pielęgniarek i położnych /// Zioła w kosmetyce i kosmetologii (warsztaty) /// Fitoterapia w zagrożeniach cywilizacyjnych /// Przetwórstwo zielarskie, postaci preparatów zielarskich /// Apiterapia w praktyce (warsztaty) /// Fitoterapia weterynaryjna /// Uprawa ziół i pozyskiwanie roślin leczniczych ze stanu naturalnego /// Zioła bliskiego i dalekiego wschodu /// Egzotyczne rośliny lecznicze /// Mykologia i grzyby lecznicze (zarys) /// Aromaterapia w praktyce /// Przegląd współczesnej fitoterapii Polski — od Biegańskiego do Różańskiego /// Historia zielarstwa z uwzględnieniem receptur klasztornych, medycyna św. Hildegardy /// Ziołolecznictwo w klasycznej farmakoterapii /// Toksykologia roślin, działania niepożądane, interakcje /// Bezpieczeństwo żywności i żywienia, suplementy diety /// Zioła w żywieniu i gastronomii — warsztaty /// Podstawy medycyny chińskiej /// Ziołowy receptariusz — apteczka ziołowa (warsztaty) /// Dietetyka i fizjologia żywienia /// Udzielanie pierwszej pomocy przedmedycznej /// Podstawy prawa farmaceutycznego oraz obrotu produktami zielarskimi /// Przegląd terapii naturalnych — hirudoterapia, bańki lekarskie /// Metody zbioru, oznaczania i przechowywania roślin leczniczych, zielniki i herbaria /// Rozpoznawanie roślin leczniczych w terenie /// Terapie biologiczne /// Medycyna leśna i hortiterapia /// Opieka zielarska w praktyce /// Zioła w otoczeniu — rośliny lecznicze w domu, biurze i ogrodzie. Zakres wiedzy zawodowej oraz umiejętności jest zgodny z opisem zawodu Zielarz — Fitoterapeuta, kod 323012.
Ze względu na praktyczny charakter zajęć oraz specyfikę przedmiotów maksymalna liczba uczestników na warsztatach to 50 osób. Cena kursu uwzględniająca wszystkie wykłady, warsztaty, zajęcia terenowe, ćwiczenia oraz materiały do nauki, egzamin i wydanie dokumentów końcowych wynosi 3900 zł w przypadku wpłaty jednorazowej. Istnieje możliwość podzielenia opłaty na miesięczne raty w wysokości 370 zł. Wystawiamy faktury. Nie wymagamy wpisowego.
Osoba dokonująca zgłoszenia swojego uczestnictwa zobowiązana jest do wypełnienia formularza zgłoszeniowego oraz udzielenia zgody na przetwarzanie swoich danych zgodnie z przepisami RODO, dołączenia do niego potwierdzenia ukończenia szkoły średniej lub wyższej oraz kserokopii dowodu osobistego, a także potwierdzenia dokonania opłaty za kurs (całości lub raty).
Ważne! Osoby, które ukończyły kurs z zakresu towaroznawstwa zielarskiego w Instytucie Zielarstwa Polskiego lub są absolwentami studiów podyplomowych Zielarstwo i Fitoterapia na AHE w Łodzi mają możliwość uzyskania indywidualnych warunków uczestnictwa.
Zgłoszenia należy dokonywać na adres e-mailowy: szkolenia@logrys.pl Wszelkie informacje można uzyskać u naszych konsultantów pod nr tel.: 660-911-880 oraz 666-828-880. Rekrutacja jest otwarta i będzie trwać do rozpoczęcia bieżącej edycji. O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń.
Ze względu na fakt, iż dotychczas Ministerstwo Zdrowia nie określiło przepisów prawnych dotyczących kompetencji zawodowych zielarza i fitoterapeuty, brak jest również ścisłego wykazu przedmiotów, liczby godzin, kadry oraz zakresu wiedzy niezbędnych do uzyskania świadectwa zawodowego, prezentowany kurs opiera się o program zatwierdzony przez Dział Szkoleń Ministerstwa Zdrowia w zakresie kursu z zakresu towaroznawstwa zielarskiego, z uwzględnieniem wiedzy i umiejętności zawartych w opisie kodu zawodu zielarz-fitoterapeuta zgodnym z wytycznymi MPiPS.
Uwaga! Z uwagi na wytyczne Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz zalecenia Ministerstwa Zdrowia, pierwszy zjazd odbędzie się w systemie online. Prosimy o kontakt telefoniczny i e-mailowy w celu uzyskania dodatkowych informacji.
Nasze dziko rosnące rośliny jadalne i witaminowe
prof. Adam Wodziczko | Wiadomości Aptekarskie 1941
W wielu dziedzinach współczesnego życia obserwujemy objawy, które określamy ogólnym terminem powrotu do natury. Postęp cywilizacji wyrwał nas z naturalnego środowiska i stworzył warunki egzystencji, do których organizm nasz tylko z trudem i nie zawsze może się przystosować. Mimo wspaniałych postępów wiedzy i techniki, współczesna cywilizacja przybrała taki kierunek rozwoju, który prowadzi wprost do degeneracji jej twórców. I nie wydaje się przesadą twierdzenie, że ciężko walczący o byt człowiek pierwotny, był mniej zagrożony przez wrogie żywioły środowiska, niż żyjący spokojnie i przyjemnie człowiek współczesny, przez niebezpieczeństwa stworzonej przez siebie cywilizacji. To też jako reakcja przeciw coraz liczniejszym chorobom cywilizacyjnym, coraz powszechniej rozlewa się hasło nawrotu do przyrody, do prostszego, więcej naturalnego trybu życia naszych przodków, do korzystania w większej mierze z odradzających się sił przyrody. Nie jest to bynajmniej powrót do natury w sensie rezygnacji z dzisiejszych zdobyczy cywilizacyjnych, jaki zalecał z końcem XVIII wieku Jean-Jacques Rousseau, ale raczej dążenie do pojednania współczesnej cywilizacji z niedocenioną dotychczas przyrodą, do uzdrowienia jej odradzającymi elementami natury.
Nowe badania kazały nam patrzeć na przyrodę jako na organiczną całość, w której człowiek jest tylko jednym ogniwem związanym zresztą tysiącami węzłów i zależności. Słusznie więc twierdzi Alexis Carrel w głośnej książce „Człowiek, istota nieznana”, że zdrowia nie zapewnią nam coraz to nowe lekarstwa, szczepionki i surowice, ale akcja zapobiegawcza w wielkim stylu, działająca nie tylko na człowieka, ale również na środowisko, które dziś czyni nas chorymi. Domaga się więc obok koniecznej specjalizacji, rozwijania nowej syntetycznej nauki o człowieku i przyrodzie, która badałyby i wskazywała optimum warunków życiowych człowieka cywilizowanego. Z dziedziny tych zagadnień zamierzam obecnie poruszyć wyniki nowszych badań nad znaczeniem dziko rosnących roślin jadalnych w naszym żywieniu codziennym i leczniczym.
Przede wszystkim interesujące i pouczające są wyniki badań nad dziejami pożywienia roślinnego, które zestawił Adam Maurizio w monograficznej pracy „Pożywienie roślinne i rolnictwo w rozwoju dziejowym” (Warszawa, 1926). Okazało się, że człowiek pierwotny w naszych szerokościach geograficznych żył nie tyle z myślistwa, ile ze zbierania pożywienia roślinnego ze stanu dzikiego. Zbierał więc grzyby, jagody i owoce leśne, wykopywał mięsiste kłącza i korzenie, spożywał soczyste pędy oraz delikatne liście licznych roślin zielnych, przyrządzał z nich polewki i szpinaki, kisił podobnie jak liście niektórych drzew na kapusty. Pił sok brzozowy, podbierał miód dzikich pszczół, zbierał na zapas orzechy laskowe i wodne [kotewka orzech wodny — Trapa natans], bukwie, żołędzie i nasiona sosny. Rychło poznał pożytek nadających się do dłuższego przechowywania mączystych nasion traw i zbierał z nich żniwo — z manny wodnej [manna mielec — Glyceria maxima], wydmuszycy [wydmuchrzyca piaskowa — Leymus arenarius] i liczne trawy prosowate.
Duża zmiana w odżywianiu zaznaczyła się dopiero wówczas, gdy człowiek przeszedł z okresu zbieractwa do gospodarstwa okopowego, rozpoczynając uprawę traw prosowatych na ziarno oraz licznych dzikich roślin jako jarzyn, z których drogą prymitywnej selekcji otrzymywał coraz plenniejsze odmiany. Stopniowo liczne rośliny uprawne spadały do rzędu chwastów, gdy uprawa innych gatunków okazała się pożyteczniejsza. Rozliczne dzisiaj chwasty, zwłaszcza z rodziny rdestowatych, komosowatych, kapustowatych, selerowatych i złożonych, które trzymają się w obrębie naszych kultur i wegetują pod płotami, na przydrożach, na starych śmietniskach, wszystko to dawne rośliny uprawne — dawni a dziś wzgardzeni żywiciele człowieka, gotowi mu służyć w razie potrzeby.
Dopiero gdy człowiek przeszedł do uprawy pługowej, ilość roślin uprawnych wybitnie zmniejszyła się i równocześnie zmalała rozmaitość przyrządzanych potraw. Pochodzące z Azji zboża stały się podstawą pożywienia, a w XVIII wieku przyłączyły się do nich, głównie dzięki zabiegom wybitnego aptekarza Antoine’a Parmentiera, sprowadzone z Peru ziemniaki. Nieurodzaj tych dwóch podstawowych środków żywności wywoływał okresy głodu — wówczas ludność na wszystkich szczeblach cywilizacji wracała do zapomnianego pożywienia naszych przodków. Studia nad pożywieniem głodowym ludności, zwłaszcza wschodnich obszarów Europy w latach 1914—1919 wykazały, że wszystkie rośliny jadalne w tym okresie należały do prastarych roślin uprawnych. Podane przez Adama Maurizia zestawienia zbieranych na pożywienie dzikich roślin flory środkowoeuropejskiej obejmuje około 600 gatunków; przy czym bardzo wiele z nich jest jadalnych jeszcze dzisiaj przez ludy pierwotne, względnie utrzymało się jako przeżytki w pożywieniu ludów cywilizowanych.
Nie ulega wątpliwości, iż takie zmniejszenie liczny służących za pokarm roślin rodzimych oraz ograniczenie pożywienia do nielicznych roślin uprawnych, musiało się odbić ujemnie na zdrowiu ludzkości. Badania wykazują, że dzisiejsze pożywienie nie jest pełnowartościowe — zwłaszcza pod względem zawartości niektórych soli mineralnych, witamin i innych ciał czynnych. Równocześnie okazuje się, że związki te zawarte są w wielkiej obfitości w niektórych roślinach dziko rosnących, zatem powinny być one w jak najszerszej mierze używane jako pożywienie uzupełniające i lecznicze. Więc gdy chodzi o sole mineralne, to wiemy dziś, że wszystkie czynności naszego organizmu są najściślej związane z zawartością mikroelementów w naszym pożywieniu. Ich obecność w pokarmie jest równie ważna, niż obecność witamin; ich brak także wywołuje specyficzne choroby z niedoboru. Wiemy, że w organizmie ludzkim konieczna jest obecność nie tylko pospolitych składników mineralnych, które występują w wielkich ilościach w tkankach i sokach ustroju, lecz również całego szeregu innych, nieraz odnotowywanych tylko w śladowych ilościach, a mimo to niezbędnych do normalnego przebiegu funkcji życiowych. Te elementy organizm czerpie przede wszystkim z pożywienia, natomiast roślina pozyskuje z gleby. Tymczasem nasze ziemie przez długotrwałą uprawę zostały z nich wyjałowione, co wywołuje stały wzrost chorób roślinnych i szkodników. Bez magnezu, manganu i boru chorują rośliny, ślady tytanu okazują się konieczne dla drzew owocowych, zaś jod, brom, miedź, a nawet arsen zdają się dla nich równie potrzebne, jak dla człowieka. I dlatego coraz powszechniejsze uznanie zdobywa pogląd, że trzeba glebę wzbogacać w te składniki poprzez stosowanie nawozów naturalnych, gdyż nawozy sztuczne (dodatkowe) zawierają tylko nieliczne składniki masowe. Także pożywienie roślinne należy częściowo pobierać ze stanu dzikiego, gdyż tamtejsze rośliny wyrastające z gleb niekultywowanych, zawierają więcej soli mineralnych niż uprawiane. Załączona tabela (według J. Königa) pozwala stwierdzić, że nawet w porównaniu z tak cenionym szpinakiem, rośliny dzikie wykazują często swoją wyższość, nie tylko ze względu na zawartość związków mineralnych, ale również np. tłuszczu, który do tego jest wartościowszy. Tłuszcze roślin dziko rosnących (podobnie jak i zwierząt dzikich) wykazują wyższą liczbę jodową niż tych uprawianych (Pigulewski).
Badania nad zawartością witamin w roślinach wykazują coraz dobitniej, jak trafnym był instynkt naszych przodków, którzy korzystali z tak różnorodnych pokarmów roślinnych. Wykrywamy wciąż nowe, nieznane, a raczej zapomniane skarby rodzimej przyrody. Wszak owoce dzikiej róży, czyli szypszyny (Rosa canina i inne gatunki) są prawdziwym koncentratem witaminy C, której dostatek odczuwamy najsilniej. Zawierają jej bowiem pięciokrotnie więcej (500 mg%) niż przereklamowane cytryny i pomarańcze. Potem idą owoce czarnej porzeczki (Ribes nigrum) z zawartością 250 mg% (to jest 250 mg witaminy C na 100 g owoców), dalej dzikiego bzu (Sambucus nigra), który przewyższa zawartością witamin A, B i C wszystkie owoce uprawiane. Szczególnie dużo witaminy C zawierają liście różnych roślin, dlatego znani badacze sprawy witaminowej — G. von Wendt (Helsinki) i W. Müller-Lenhartz (Lipsk) nawołują, aby to bogate źródło witamin wykorzystać w najszerszej mierze dla polepszenia odżywiania ludności. Sałata zawiera witaminy C zaledwie 18 mg%, liście rzodkiewki 100 mg% (sama rzodkiewka tylko 30—35 mg%), liście marchwi 140 mg% (korzeń tylko 7—8 mg%), liście poziomki 323 mg% (owoce 70—80 mg%), liście jabłoni 400—500 mg% (jabłka 10—20 mg%), liście brzozy białej 350 mg% i tak dalej. Wszystkie drzewa leśne, tak liściaste, jak iglaste, zawierają bardzo duże ilości kwasu askorbinowego w liściach, a igły szpilkowych są do dziś dnia znanym lekiem ludowym. Dlatego autorzy domagają się, aby delikatne młode liście, jak rzodkiewki i jabłoni, jadane były jako sałaty, inne posiekane jako zielenina, względnie suszone jako herbaty, a drobno zmielone używane jako dodatek do marmolad i innych potraw.
Niedostatek witaminy C powoduje bowiem groźną w skutkach dla życia społecznego hipowitaminozę, która objawia się nie tylko krwawieniem dziąseł, skłonnością do zazębień i znużeniem wiosennym, ale w ogóle zmniejszoną ochotą i zdolnością do działania, apatią, niechęcią do wysiłku oraz osłabieniem siły woli.
Gdy zwrócimy uwagę na zawartość witaminy A (w postaci prowitaminy), to okazuje się, że pokrzywa dorównuje prawie tak cenionej marchwi i przewyższa szpinak, buraki, pomidory, kapustę oraz inne uprawne. Rzeżucha wodna (Nasturtium officinale) zawiera tyleż witaminy A, co żółtko jaj. Także igły jodłowe odznaczają się bardzo dużą zawartością, jak również liście koniczyny oraz lucerny, zalecane ostatnio jako obfite źródło witaminy C. Zapewnienie dostatecznych źródeł witamin uważane jest za główny problem w dziedzinie współczesnego odżywiania.
Sądzę więc, że z pełnym uzasadnieniem możemy mówić o roślinach witaminowych, jako o osobnej grupie roślin jadalnych, które w coraz większej mierze stają się roślinami leczniczymi, które zapewne rychło zostaną przyjęte w poczet oficjalnych roślin farmakopealnych [nie ziściło się — przyp. red.]. Tak więc w nowej naukowej postaci wracamy do przyrody, a raczej idziemy naprzód do przyrody, przez kulturę zbliżamy się do natury. Wiedza współczesna pozwoliła nam na uchylenie rąbka tajemnicy, na czym polegają odradzające siły przyrody. Widzimy, że gleba musi być zdrowa, aby rosły na niej zdrowe rośliny. I tylko one mogą zapewnić zdrowie zwierzętom i człowiekowi. Nie możemy ograniczać się do szczegółów. Musimy myśleć biologicznie i pamiętać, że prawidłowe odżywianie to nie tylko palenie w piecu kaloriami, ale wielki, a w wielu szczegółach jeszcze niewyjaśniony proces biologiczny, którego zadaniem jest wprowadzić znowu naszą krew w organiczny, harmonijny związek z ziemią na której i dla której żyjemy.
Roślinne sałaty
We współczesnej terapii coraz większą rolę odgrywają przepisy dietetyczne. Zgodnie z założeniami endokrynologii, wracamy do poglądów Hipokratesa o eukrazji — dobrym zmieszaniu soków organizmu, od czego zależą nasze czynności fizyczne i duchowe. Gdy czynniki zewnętrzne lub wewnętrzne zaburzają tę eukrazję, wówczas organizm reaguje chorobą. Wśród czynników chorobotwórczych duże znaczenie odgrywa niewłaściwe pożywienie, które czyni nas chorymi. To też dzisiejsza medycyna, która swe główne zadanie widzi w zapobieganiu chorobom, nawołuje do zmian w trybie odżywiania, zwłaszcza ludności wielkomiejskiej i coraz większą uwagę zwraca na dziko rosnące rośliny jadalne, jako pożywienie dodatkowe. Oczywiście w obecnych warunkach życiowych nie możemy obejść się bez tak licznych uprawianych owoców i jarzyn, zatem rośliny zbierane ze stanu dzikiego mogą mieć znaczenie jako pożywienie uzupełniające, tak ważne w okresie wiosennym, gdy głód witamin szczególnie daje się odczuwać.
Pionier reformy odżywiania dr A. Tarnawski słusznie wskazywał, że używanie dziko rosnących roślin może mieć znaczenie dla wyżywienia ludności.
Dawniej, kiedy nie było kolei i kiedy głód często nawiedzał ludzi na przednówku, żywiła się ona lebiodą i pokrzywą. Współcześni ubolewali, że ludzie puchną od pokrzywy. Właściwie była to puchlina głodowa a pokrzywa i lebioda ratowały od śmierci. Lud zapomniał o tym dobrym pokarmie, więc trzeba go uświadomić, że natrętne chwasty na roli, mogą mu na wiosnę doskonale zastąpić kapustę i mleko (Warszawa, 1929).
Kto zamierza zbierać dzikie rośliny na pokarm, szczególnie na sałaty i szpinaki, powinien przy ich zbieraniu i przyrządzaniu przestrzegać następujących wskazówek. Zbierać należy tylko rośliny młode, zdrowe i zielone, wolne od szkodników, niezanieczyszczone kurzem, zatem nie bezpośrednio przy drogach, śmietniskach i miejscach świeżo nawożonych. Pozyskujmy tylko rośliny znane — kto ma wątpliwości, winien upewnić się u przyrodników, z dobrego atlasu, względnie samemu nieznane rośliny oznaczyć wedle tzw. klucza. Niebezpieczeństwo zatrucia się nieznanymi roślinami, praktycznie wchodzi w rachubę tylko przy roślinach baldaszkowatych, więc zbierając je, należy zachować szczególną ostrożność. Nie należy zbierać roślin rzadkich, aby ich nie niszczyć. Pożytek byłby niewielki a szkoda wyrządzona przyrodzie niepowetowana. Większość roślin cenionych jako dzikie jarzyny należy do bardzo pospolitych chwastów, gdyż są to dawne, dziś zapomniane rośliny uprawne, więc nie zachodzi obawa ich wyniszczenia.
Rośliny przeznaczone do spożycia należy starannie oczyścić i wypłukać, zwłaszcza gdy mają być spożyte na surowo. Wody z gotowanych jarzyn nie należy odlewać, aby nie tracić rozpuszczonych witamin i ciał czynnych. Przyzwyczajajmy się do nowych pokarmów stopniowo i powoli. Na początku zaleca się mieszanie w potrawach roślin dzikich z uprawnymi, których smak i wartość odżywcza podniesie się dzięki temu zabiegowi. Ze względu na indywidualne właściwości organizmu i rozmaitość upodobań smakowych, należy stopniowo wypróbowywać coraz to nowe rośliny w różnych kombinacjach, jak i metodach przyrządzania.
W zachodnich krajach Europy jada się znacznie więcej gatunków roślin jako zielone sałatki, przy czym rośliny u nas dziko rosnące jak mniszek (Taraxacum officinale), cykoria podróżnik (Cichorium intybus), roszpunka warzywna (Valerianella locusta), rukiew wodna (Nasturtium officinale) hodowane są tam w ogrodach. Także bardzo liczne gatunki roślin zbierane są na zupy ziołowe, zwane często wiosennymi oraz przyrządzane jako dzikie szpinaki. Im więcej gatunków wchodzi w skład dzikiego szpinaku, tym zdrowszy i na ogół smaczniejszy. Kto raz w nim zasmakował, ten z pewnością będzie go przedkładał nad mdłą i do tego jednostronną potrawę, jaką jest szpinak ogrodowy.
Barszcz (Heracleum spondylium), wysoka na 1,5 metra roślina baldaszkowata, o łodydze bruzdowanej, szorstko włosistej, liściach pierzastozłożonych z rozdętymi pochwami liściowymi, o kwiatach biało-zielonawych. Pospolity na łąkach, przydrożach i zaroślach, kwitnie od czerwca do września. Jak wykazał J. Rostafiński, barszcz był w czasach pierwotnych jedną z najbardziej cenionych dzikich roślin jadalnych. Niegdyś uzyskiwano z niego cukier, który wykwitał na oskrobanych, młodych łodygach; jadał go na surowo jako zieleninę lub gotowany szpinak, kwasił liście i jagody na polewkę zwaną barszczem. Zupa z barszczu była znana na całej Słowiańszczyźnie, a w niektórych okolicach przetrwałą do dziś dnia. Z czasem robiono kwaśne polewki również z innych roślin, od XVIII wieku z buraków i przezwano je barszczami.
Dzwonki jadalne, czyli fałszywy rapunkuł [dzwonek jednostronny], 30—80 cm wysoki, o kwiatach żywo fioletowych, rosnący na polach, w zaroślach, pod płotami, jako chwast w ogrodach, posiada zgrubiały jadalny korzeń, który na wiosnę i jesienią daje z octem oraz olejem smaczną sałatę, a ugotowany w słonej wodzie lub duszony z masłem, dobrą jarzynę. Dolne liście zbierane przed kwitnięciem, używane są na sałatę i szpinak. Niekiedy hodowany w ogrodach podobnie jak prawdziwy rapunkuł.
Gorczyca polska — ognicha (Sinapis arvensis) występuje jako chwast polny nieraz w olbrzymich ilościach. To roślina z rodziny kapustowatych, roczna, o złoto-żółtych kwiatach, odrastających działkach kielicha i czterokanciastej łuszczynie. Podobna jest do łopuchy, czyli rzodkwi świrzepy (Raphanus raphanistrum), która ma jednak kielich przystający a łuszczynę wyraźnie przewięzistą. Młode liście i szczyty pędów obu tych roślin gotowane jak szpinak, dają dobrą jarzynę, cenioną w wiekach średnich, podobnie jak hodowana i często dziczejąca gorczyca biała (Sinapis alba), gorczycznik pospolity (Barbarea vulgaris) i inne kapustowate.
Komosy, czyli lebiody należą do najważniejszych roślin jadanych od niepamiętnych czasów, dziś jednak tylko nieliczne z nich jak lebioda (komosa biała — Chenopodium album) utrzymały się jako pożywienie ludności wiejskiej w Europie Wschodniej. Jest ona najpospolitszym chwastem, rosnącym w ogrodach, na polach, przydrożach, przychaciach i starych śmietniskach. Wysokość łodygi to 20—60 cm, liście jajowato-rombowe, młode białomączyste i drobne, kwiaty białe i niepozorne. Młode liście i pędy dają znakomity szpinak, bogaty w składniki kościo- i krwiotwórcze, który zwłaszcza dzieciom należałoby podawać przez całe lato kilka razy w tygodniu. Komos rośnie u nas więcej gatunków, oznaczanie ich nie jest łatwe, jednak wszystkie, których liście po roztarciu nie wykazują przykrego zapachu, nadają się do spożycia obok lebiody, zwłaszcza mączyniec (komosa strzałkowata — Chenopodium bonus-henricus) i komosa modrawa (komosa sina — Chenopodium glaucum). Pokrewne komosom łobody, zwłaszcza łoboda ogrodowa (Atriplex hortense) o łodydze krwistoczerwonej i wielkich trójkątnych liściach, niegdyś uprawna, dziś często zdziczała po polach i ogrodach wiejskich, nadaje się na szpinaki i sałaty.
Mniszek (Taraxacum officinale), pospolity chwast trawników o żółtych koszyczkowych „kwiatach”, posiada owocki zaopatrzone w puch, które po rozwianiu odsłaniają dno kwiatowe, mające przypominać tonsurę mnicha (stąd nazwa). Młode liście używane są na sałatę, zwłaszcza w krajach romańskich, gdzie jest uprawiany w kilku odmianach. Aby z dzikich roślin otrzymać smaczną sałatę, zaleca się przykrywać liście deskami, liśćmi, kamieniami, aby straciły zieleń, gdyż zielone smakują cokolwiek gorzko i nadają się raczej do zup i szpinaków. Sałatki z młodych liści działają moczopędnie (Herba Urinaria), herbaty są znanym, łagodnie przeczyszczającym lekiem ludowym. Zadziwia zawartość miedzi w popiołach — 0,032%.
Podróżnik, czyli cykoria (Cichorium intybus) jest znaną byliną przydrożną z wielkimi, jasnobłękitnymi kwiatami, której korzenie używane są jako dodatek do kawy. W Europie Zachodniej jest ceniona jako roślina sałatowa i hodowana w licznych odmianach. Liście wypłonione przez zaciemnienie (jak u mniszka) mogą być jadane jako sałaty; zielone jako mocno gorzkie, nadają się tylko do zup mieszanych. Korzenie wykopane jesienią i posadzone w piasku w piwnicy, pędzą wiosną młode liście, dostarczając w ten sposób wczesnej sałaty.
Pokrzywa (Urtica dioica) i mniejsza od niej żegawka (Urtica urens), niegdyś powszechnie używane na polewki i szpinaki, w działaniu krwiotwórczym dorównują szpinakowi, co stwierdzono eksperymentalnie na królikach, którym upuszczano krew (1934). Poza tym pobudza ogólną przemianę materii, działa moczopędnie i tamująco przy krwawieniach. Młode liście zbierane (w rękawiczkach!) w kwietniu i maju dają smaczną jarzynę, zwłaszcza jeżeli używane są w mieszankach z innymi.
Roszpunka (Valerianella locusta), drobna (20 cm) roślinka kwitnąca w kwietniu i w maju, o płatkach niebieskawych, występuje [to się zmieniło, gatunek zagrożony wyginięciem — przyp. red.] dość często na polach, bywa też uprawiana na sałatę wiosenną. Zbiera się pierwsze liście różyczkowe jeszcze przed rozwinięciem kwiatów, gdyż później stają się gorzkie i nadają tylko na szpinak. Spożyte w dzień po zerwaniu stają się smaczniejsze. Podobnie można używać pokrewnej roszpunki ząbkowanej (Valerianella dentata).
Rukiew wodna (Nasturium officinale) to bylina z rodziny kapustowatych o pustych, graniastych łodygach i białych kwiatach. Kwitnie od maja do jesieni, rośnie głównie na zachodzie w wodach płynących, rowach, źródliskach. Smak ma przyjemny, gorzkawo-aromatyczny, używa się jej na sałaty, także do zup ziołowych i szpinaki. Dawniej często uprawiana i ceniona wraz z innymi kapustowatymi — gorczycami i innymi. Mieszana z podobną do niej rzeżuchą gorzką (Cardamine amara) która choć bardziej gorzka, może być również jak pospolita rzeżucha łąkowa (Cardamine pratensis) używana w podobny sposób, zwłaszcza do szpinaków mieszanych. Należy je zbierać przed zakwitnięciem.
Szczaw (Rumex acetosa), pospolity na łąkach i pastwiskach, zbierany jest powszechnie od wiosny do jesieni na zupy. Najlepiej smakuje wczesną wiosną, kiedy bywa jadany również jako dodatek do sałat. Nadaje się również na jarzynę. Natomiast przestrzec należy przed używaniem delikatnych, podobnych do koniczyny liści szczawiku leśnego (Oxalis acetosella), gryzionych czasem dla ugaszenia pragnienia i dodawanych niekiedy zamiast szczawiu do sałat, zup i szpinaków, gdyż zawierają do 1,25% trującego kwasu szczawiowego.
Obok wyżej wyszczególnionych zbiera się na sałaty i jarzynę wiele innych dziko rosnących roślin. Należą tu w szczególności: babka pospolita i lancetowata, bluszczyk kurdybanek, jasnota biała, kozibród łąkowy, kminek, krwawnik, podbiał, podagrycznik, przetacznik, stokrotka, tasznik i wiele innych.
Ze względu na indywidualne upodobania smakowe, należy próbować rozmaitych zestawień i dbać o to, aby rośliny o smaku mdłym mieszać z aromatycznymi o smaku więcej ostrym lub gorzkim. Młode i delikatne listki przyrządza się wedle gustu jak zwykłe sałaty.
Zupy ziołowe: 1 litr drobno posiekanych liści i pędów zalać 1,5 litra wody i gotować 10 minut; zaprawić mąką z kwaśnym mlekiem lub śmietaną, ewentualnie wbić żółtko i dodać masła. Szpinaki: posiekane młode pędy i liście gotować krótko w małej ilości wody, dodać masła, oleju lub śmietany (można zagęścić zasmażką), osolić i podać z warzywami, omletem…
Blinki: drobno posiekane liście ziół wymieszać z płatkami owsianymi, mlekiem i ubitym jajkiem, smażyć jak zwykłe placki.
Zioła korzenne
Ziołami korzennymi nazywamy takie rośliny jadalne, których nie spożywa się oddzielnie, lecz używa tylko do przyprawiania potraw, gdyż zawierają one substancje o wybitnym smaku i zapachy, dzięki którym potrawy stają się smaczniejsze i apetyczniejsze. Tymi związkami są najczęściej olejki eteryczne, obok nich gorycze, glikozydy, kwasy organiczne i inne ciała czynne zawarte nie tylko w korzeniach, ale też rozmaitych organach roślinnych, względnie powstające przy ich suszeniu i przeróbce. Działanie tych substancji w organizmie jest różnorodne, przede wszystkim pobudzają one czynność gruczołów trawiennych, przez co wzmagają apetyt i ułatwiają trawienie, dzięki czemu w odżywianiu odgrywają doniosłą, choć nie zawsze docenianą rolę. Aby pożywienie nasze było pełnowartościowe, musi zawierać obok koniecznej ilości składników odżywczych, kalorycznych, jeszcze czynniki uzupełniające jak np. witaminy oraz składniki smakowe, które umożliwiają optymalne wykorzystanie pokarmów przez organizm.
Niestosowanie przypraw jest właściwie marnowaniem pokarmów, tak znów nadmierne ich używanie, w szczególności ostrych zagranicznych korzeni odbija się ujemnie na czynnościach przewodu pokarmowego. To też umiejętne używanie przypraw stanowi ważną część nauki o odżywianiu, zwłaszcza że liczne z nich dzięki zawartości ciał czynnych, należą do pożywienia leczniczego, które do dziś dnia w medycynie ludowej odgrywa wielką rolę, a które Amerykanie trafnie nazywają protective food, gdyż utrzymuje ono zdrowie i chroni przed chorobami.
Należy zwrócić uwagę na krajowe zioła korzenne do których nasz organizm od tysiącleci jest przystosowany i tym samym przywrócić im w odżywianiu rolę, na jaką zasługują. Spośród dziko rosnących gatunków rodzimej flory, które mogą stanowić orzeźwiające i zdrowe przyprawy, mogące zastąpić różne korzenie zagraniczne, wymienię te najważniejsze.
Arcydzięgiel, czyli litwor (Archangelica officinalis) to najokazalsza roślina baldaszkowa; u ludów północnych np. na Islandii i na Grenlandii to do dziś dnia ceniona roślina jadalna zbierana ze stanu dzikiego. Młode aromatyczne liście i pędy są miłą przyprawą zup i jarzyn, soczyste łodygi smażone w cukrze są znanym przysmakiem cukierniczym. Korzenie zawierające (jesienią) do 23,75% cukru, liczne kwasy organiczne, żywice i około 1% olejku eterycznego, również są używane jako dodatek do jarzyn, ponadto są lekiem ludowym żołądkowym (znany likier) i pobudzającym nerwy oraz przeciw chorobom z zaziębienia. Arcydzięgiel jako roślin górska, u nas rzadka, uprawiany jest w ogródkach, a często bywa mieszany z podobnym, ale mniejszym i słabiej aromatycznym dzięglem leśnym (Angelica silvestris), bardzo pospolitym w lasach, mokrych zaroślach, na wilgotnych łąkach i żwirowiskach nadrzecznych, który może być używany zupełnie jak arcydzięgiel, choć jego działanie jest słabsze. Przy zbieraniu dzięgla należy uważać, aby go nie pomieszać z trującą cykutą (Cicuta virosa) rosnącą w podobnych miejscach, ale mającą korzeń pusty, przegródkowany, podczas gdy dzięgiel ma korzeń pełny.
Czosnek niedźwiedzi (Allium ursinum) rosnący w lasach i zaroślach, o szerokich jajowato-lancetowatych liściach, może być używany jako szczypiorek, cebula lub czosnek do zup, sałat, sosów i na chleb. Na Huculszczyźnie ludność jada na surowo cebulki i liście innych dzikich gatunków czosnku (Allium sibiricum) tzw. lewurdę (czosnek syberyjski). Mniej znany jest fakt, że szczypiorek (Allium schoenoprasum) trafia się również dziko nad rzekami. Jako jedna z najzdrowszych przypraw powinien być najczęściej używany. W zimie i na wiosnę można go trzymać na oknie w doniczce.
Jałowiec (Juniperus communis) a w szczególności jego szyszkojagody są znane w lecznictwie ludowym jako środek moczopędny, napotny i żołądkowy. Ususzone i dobrze rozdrobnione mogą być używane do potraw mięsnych, dziczyzny, jarzyn, sałat i różnych zapraw.
Krwiściąg mniejszy (Sanguisorba minor) rośnie na suchych łąkach, niekiedy jest też uprawiany w ogrodach pod nazwą pimpinelli. Młode liście są łagodną, aromatyczną przyprawą do zup, sałat i szpinaków, surowych pomidorów, gotowanych jaj i potraw rybnych. Ususzone liście i wykopane jesienią korzenie też mogą być używane, ale tracą część aromatu. Pospolity na wilgotnych łąkach krwiściąg lekarski (Sanguisorba officinalis) o większych, czerwonokrwistych główkach kwiatowych jest w smaku mniej wartościowy i liście ma twardsze, nadaje się więc do szpinaków. W lecznictwie ludowym wywar z korzenia używany jest jako środek tamujący krew, także w krwotokach płucnych.
Krwawnik (Achillea millefolium) pospolity na suchych łąkach i przydrożach jest równocześnie rośliną jadalną i przyprawą kuchenną. Całkiem młode listki smakują tak dobrze w sałatach, jak również na chlebie; starsze, bardziej gorzkie, nadają się w połączeniu z innymi na zupy i jarzynę. W lecznictwie ludowym krwawnik jest wysoko ceniony i ma rozległe zastosowanie — zwłaszcza aromatyczno-gorzkie herbaty z suszonych liści i kwiatów zalecane są w chorobach dróg oddechowych, jelitowych i przy krwawieniach.
Lebiodka (Origanum vulgare) rośnie na brzegach lasów oraz w zaroślach, zawiera dużo olejku eterycznego o silnym, charakterystycznym smaku i zapachu, dzięki czemu używa się jej w stanie świeżym i suszonym do przyprawiania zupy ziemniaczanej, jarzyn i mięsa, zupełnie analogicznie jak należący do tego samego rodzaju majeranek (Origanum majorana). Lebiodka, zwana też dzikim majerankiem, bywa niekiedy hodowana w ogrodach. Herbaty z suszonego ziela są znanym lekiem ludowym przeciw kaszlowi i chorobom płuc.
Macierzanka (Thymus serpyllum) to znana drobna roślina rosnąca na otwartych wzgórzach, miedzach i suchych łąkach. Posiada miły, aromatyczny zapach — w stanie świeżym i suszonym stanowi cenną przyprawą do mięsa, kiełbas, marynat mięsnych, potraw z ziemniaków oraz sałat i zup. Herbata z macierzanki zalecana jest w chorobach żołądkowych i z zaziębienia. Działanie jej i zastosowanie jest zupełnie podobne do uprawianego tymianku (Thymus vulgaris).
Przytulia wonna (Galium odoratum) rosnąca w lasach liściastych i mieszanych, zawiera przyjemnie pachnącą kumarynę, dzięki czemu jest używana w stanie świeżym jako aromatyczna przyprawa do wódki majowej, suszona do sałat, kompotów i legumin.
Mięta wonna (Mentha aquatica) to najaromatyczniejsza z dziko rosnących mięt; występuje pospolicie na brzegach rowów, bagien, w wilgotnych zaroślach. Może być używana na równi z miętą pieprzową. Ususzone liście sproszkowane bezpośrednio przed użyciem, są odpowiednie do pieprzenia różnych potraw mięsnych, strączkowych, zup, ale tylko w bardzo drobnej ilości. Służy też do aromatyzowania krajowych herbat-liściówek. Herbaty z mięty stosowane są przy zaburzeniach żołądkowych. Ksiądz Kneipp pisał, że w działaniu różnią się od siebie, ale wolał miętę wodną, gdyż działała silniej.
Rozchodnik ościsty (Sedum reflexum) rośnie rozproszony w miejscach piaszczystych, skalistych, na słonecznych wzgórzach, czasem znajduje się w ogrodach. Końce świeżych pędów odcinane przed kwitnieniem służą jako przyprawa do sałat, zup, sosów i jarzyn. Listki w occie i soli, podobnie jak niedojrzałe nasiona i pączki nasturcji, służą jako krajowe kapary.
Tatarak (Acorus calamus) jest znaną rośliną wodną o szablowatych liściach. Posiada aromatyczne kłącza, które wykopuje się wczesną wiosną lub jesienią. Po oczyszczeniu i pokrojeniu suszy się je i proszkuje lub smaży w cukrze. W małej ilości stanowi przyprawę kompotów i zieleniny; ceniony jako lek wzmacniający żołądek.
Ponieważ zielne przyprawy kuchenne winny być zawsze pod ręką, więc kto ma do dyspozycji skrawek ziemi, powinien sam je sobie hodować. Stosowanie przypraw jest do dziś dnia w dużej mierze wiedzą praktyczną. Niektóre z ziół powinny być stosowane w minimalnych homeopatycznych dawkach, gdyż wtedy rozwijają właściwy aromat (mięta, ruta, majeranek), inne nadają się szczególnie tylko do pewnych potraw, inne znów smakują, więc i działają najlepiej w kombinacjach. Przy chorych nerkach należy unikać jałowca, kminku, chrzanu i selerów, gorczyca zaś nie jest wskazana przy podrażnieniu przewodu pokarmowego i przy zapaleniach dróg oddechowych. Szczególne znaczenie mają zioła korzenne w diecie bezsolnej, względnie z ograniczeniem soli kuchennej, którą doskonale mogą zastąpić przypraw z roślin — chrzanu, selerów, cebuli, pomidorów, wyciągów z drożdży, goryczki i innych.
Ponieważ w zimie w skrzynkach i w donicach na kuchennych oknach mamy tylko pietruszkę i szczypiorek, należy w ciągu lata zaopatrzyć się w zapas suszonych ziół na zimę. Suszy się zioła korzenne poprzez wywieszenie cienkich wiązek ziół w miejscu przewiewnym i cienistym lub też układając rozdrobnione rośliny na niezbyt ciepłej blasze kuchennej a jeszcze lepiej na sitach zawieszonych w ciepłym, przewiewnym miejscu. Ususzone liście proszkuje się i przechowuje w zamkniętych słojach, puszkach blaszanych. Można też świeże posiekane zioła korzenne przechowywać podobnie jak jarzyny w niezbyt szerokich słojach, na przemian z warstwami soli kuchennej i używać do solenia potraw.
Sól selerowa: drobno posiekane ziele lub przepuszczone przez maszynkę do mielenia korzenie suszy się, następnie tłucze w worku płóciennym na drobny proszek, jeszcze raz przesusza i miesza z solą. Służy jako przyprawa do wszystkich potraw, do których dodaje się świeże zioła kuchenne.
Ocet estragonowy: młode liście (50 g) zalewa się we flasze 1 litrem octu winnego i trzyma trzy tygodnie na słońcu, po czym cedzi i rozlewa do małych flaszek. Używa się w zimie do sałatek, majonezów i tym podobnych.
Rodzime herbaty-liściówki
Liściówkami nazwałem napary z suszonych liści krajowych roślin, które nie tylko mogą zastąpić herbatę chińską, ale powinny znaleźć najszersze rozpowszechnienie jako napoje smaczne i zdrowe, nadające się do codziennego użytku. Herbata chińska (Camellia sinensis) jest obcą używką alkaloidową, która swoje szerokie wpływy zawdzięcza obecnym warunkom życia cywilizowanego, a częściowo modzie i przyzwyczajeniu. Dzięki zawartości teiny podnieca chwilowo i zagłusza naturalne uczucie zmęczenia, nie hamując jednak (jak alkohol) czynności umysłowych, co czyni ją pożądaną zwłaszcza dla nerwowo żyjących pracowników umysłowych. Stale używana sprowadza bezsenność, wzmaga nerwowość, co znów prowadzi do używania środków nasennych, uspokajających — tak powstaje błędne koło w którym obracają się miliony ludzi.
Większość spotykanych w przyrodzie ważnych ciał czynnych jest w wodzie rozpuszczalna, więc też herbaty (napary i wywary) są od pradawnych czasów ulubioną formą ich stosowania. Herbaty-liściówki nie zawierają bowiem ciał balastowych (ligniny, celulozy, żywic), a mają tę wyższość nad wytworami chemicznymi, że działa w nich nie jedna jakaś substancja, lecz cały ich naturalny kompleks, przy czym często jeden składnik warunkuje wprost skuteczność drugiego. Z badań G. Wendta wiadomo znów, że liście różnych roślin przedstawiają najobfitsze źródło witaminy C (jabłoni — 400—500 mg%, czarnej porzeczki, brzozy, poziomki ponad 300 mg%) i że ostrożnie suszone zachowują w dużej mierze te witaminy i prawdopodobnie czynniki współdziałające. Liściówki mogą więc być źródłem nie do pogardzenia witaminy C i odpornej na podgrzewanie witaminy B. Liściówki zawierają też ciała pobudzające gruczoły trawienne przewodu pokarmowego i odkryte przez Collipa (1923) tzw. glukokininy, które obniżają poziom cukru we krwi, więc działające na podobieństwo insuliny hormony roślinne zawarte m.in. w liściach borówki, strąkach fasoli i zielonej słomie owsa, zalecane jako dodatek smakowy do mieszanek.