Kilka słów od Redaktora Naukowego
mgr inż. Bartłomiej Byczkiewicz
kontakt z autorem:
redakcja@instytutzielarstwa.pl; bbyczkiewicz@gmail.com
manualzielarski.pl
Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy!
Właśnie czytacie wstęp do drugiego tomu serii wydawniczej Kocham Zioła a właściwie już naszej trzeciej publikacji, jeżeli uwzględnimy specjalny tom o podtytule „Historia”. Naprawdę, trudno nam uwierzyć w to, iż projekt, który liczy zaledwie trzy miesiące, rozwinął się w niemal regularne i już rozpoznawane wydawnictwo. Serdecznie dziękujemy za zaufanie, którym nas obdarzyliście. Sukces jest zasługą przede wszystkim naszych autorów — to aktywni członkowie społeczności zielarskiej, zatem doskonale wiedzą czego oczekujecie i ze wszystkich sił starają się zaspokoić Wasze potrzeby. Wśród nich są zarówno osoby publikujące w innych tytułach oraz czasopismach, jak i prawdziwi debiutanci, którzy nie dzieli się jeszcze własnymi spostrzeżeniami i przemyśleniami z szerszym gronem odbiorców.
Piszę ten wstęp w dość niepewnych i niespokojnych czasach, gdy kwestia ludzkiego zdrowia wybija się ponad wszystkie inne, zagaszając możliwe niesnaski i spory. Niepewność co do kształtu jutra, nie sprzyja wielu aspektom tak pożądanego do tej pory konsumpcyjnego, zurbanizowanego stylu życia. Wielu zdecyduje się związać swoje losy z miejscami spokojniejszymi, wyjechać na prowincję, gdzie mogą przeczekać trudny okres, a być może i osiedlić się na dłużej. Przyczajając się do natury, zapragną poznać ją bliżej, urzeczywistnić podpatrzone filmowe sceny o sielskości: aby mogło do tego dojść, niezbędna jest odpowiednia, sprawdzona wiedza. Z pewnością lektura Kocham Zioła podpowie nie tylko nowicjuszom, ale również i osobom zaawansowanym, jak doświadczyć przyjemności z obcowania z naszą polską przyrodą oraz jak skorzystać z jej przebogatych skarbów, dzięki którym wypełni się nie tylko podręczna spiżarnia, ale także domowa apteczka. Henryk Sienkiewicz pisał ku pokrzepieniu serc, natomiast autorzy Kocham Zioła tworzą ku pokrzepieniu Waszego zdrowia!
Życzę Wam owocnej lektury!
Redaktor Naukowy, mgr inż. Bartłomiej Byczkiewicz
Substancje i surowce w infekcjach wirusowych
dr Ewa Kuchowicz
kontakt z autorem:
redakcja@instytutzielarstwa.pl
Problem infekcji wirusowych polega na tym, że wirus nie jest żyjącym mikroorganizmem, który można zabić w powietrzu — tak unieszkodliwia się bakterie i grzyby. Wirus nie jest żywą komórką, ale cząstką kwasu nukleinowego, a więc związkiem chemicznym opakowanym w otoczkę białkową. Wirus nie rozmnaża się, nie zdobywa pokarmu, nie oddycha. On musi dostać się do komórki żywego organizmu, dzięki czemu może przestawić komórkę na produkcję swojego materiału genetycznego oraz materiału na otoczkę. Poza organizmem możemy zniszczyć wirusy wyłącznie poprzez zniszczenie tworzących go związków przy użyciu temperatury lub substancji chemicznych. Możemy nie wpuścić wirusa do organizmu poprzez używanie maseczek, ale to słabe zabezpieczenie — mikrocząstki osiadają na maseczce i zdejmując ją, przenosimy je na ręce i całe otoczenie. To taki koncentrat wszystkiego, co zawierało powietrze, którym oddychaliśmy.
Co więc powinniśmy zrobić, żeby uniknąć choroby? Oczywiście bardzo ważne jest unikanie zbiorowisk ludzkich. Ale przecież nie możemy nie kontaktować się z innymi ludźmi przez dłuższy czas. Co możemy wobec tego zrobić? Możemy postawić własny układ odpornościowy w stan gotowości. Innymi słowy pobudzić odporność nieswoistą, czyli taką, której nie nabywamy poprzez przebycie choroby lub szczepienie. Chodzi o aktywację układu odpornościowego w taki sposób, aby szybko niszczył wszystkie obce cząstki, które dostaną się do organizmu, zanim te zaczną się namnażać, tak jak bakterie lub grzyby chorobotwórcze, lub nie dopuścił do namnażania wirusów i infekowania kolejnych komórek.
Szereg naturalnych substancji daje nam takie możliwości. Ich wspólną cechą jest zdolność do pobudzania komórek układu odpornościowego do walki z czynnikami infekcyjnymi, zanim zdążą zaatakować organizm. Bez takiego pobudzenia, organizm rozpozna wroga i rozpocznie z nim walkę, dopiero gdy przeniknie do naszego ciała. Wspólną cechą wielu substancji pobudzających odporność jest podobieństwo chemiczne ich cząstek do elementów ściany komórkowej bakterii. Układ odpornościowy zachowuje się tak, jakby czynnik chorobotwórczy już się do niego dostał. W ten sposób w momencie kontaktu z intruzem układ odpornościowy reaguje natychmiast, niszcząc go i nie dopuszczając w ten sposób do choroby.
Jakie substancje możemy wobec tego zastosować? Tymi tajemniczymi cząstkami uruchamiającymi układ odpornościowy są polisacharydy występujące w niektórych organizmach bakterii, grzybów oraz roślin wyższych. A oto kilka przykładów:
1,3 i 1,6 beta-glukany to polisacharydy występujące w komórkach wielu grzybów, choć odnotowano ich obecność także w roślinach. Beta-glukany są obecne zarówno w drożdżach, jak i w grzybach jadalnych, hodowanych przez ludzi i zbieranych ze stanu dzikiego, jak i w grzybach rosnących choćby na pniach drzew. Związki te otrzymuje się zazwyczaj ze ścian komórkowych drożdży. Ich działanie na układ odpornościowy polega przede wszystkim na stymulowaniu makrofagów do aktywności. Jeśli organizm nie walczy z infekcją, prekursory makrofagów, czyli monocyty znajdują się we krwi. Gdy do organizmu dostaną się drobnoustroje, monocyty przekształcają się w makrofagi i rozpoczynają walkę, swoiste polowanie na intruza. Fagocytują, czyli pochłaniają obce cząstki oraz prezentują ich fragmenty innym komórkom układu odpornościowego, aby te zainicjowały produkcję przeciwciał. Beta–glukany stymulując powstawanie makrofagów, skracają reakcje odpornościowe i nie dopuszczają do rozwoju choroby. Naukowcy odkryli, że takie pobudzenie makrofagów trwa około 72 godzin. Musimy wobec tego pamiętać, że nie uodpornimy organizmu na zapas, na wiele tygodni i miesięcy poprzez podawanie żywności lub suplementów z beta-glukanami przez na przykład kilka tygodni — trzeba to robić regularnie.
Beta–glukany są obecne w wielu grzybach: m.in. w shiitake, czyli twardziaku japońskim, czy możliwym do nabycia w wielu sklepach boczniaku ostrygowatym. Znajdziemy je w ziarnach zbóż, a właściwie w otoczkach tych ziaren, gdyż beta-glukany są rodzajem błonnika. Dobrym źródłem tych związków jest ziarno owsa. Beta-glukany są także prebiotykiem — substancją wspomagającą rozwój prawidłowej flory bakteryjnej naszych jelit, od której w dużej części zależy nasza odporność. Doskonałe stymulatory odporności znajdziemy także wśród grzybów rosnących w naszych lasach. Przykładem może być bardzo często występujący na martwych pniach drzew liściastych wrośniak różnobarwny zwany coriolusem, stosowany nie tylko w celu stymulowania odporności przeciwdrobnoustrojowej, ale również będący źródłem substancji stosowanych w niektórych krajach w oficjalnych terapiach przeciwnowotworowych.
Wrośniak różnobarwny zawiera polisacharydopeptyd (PSP) oraz polisacharyd Krestin (PSK). Polisacharydopeptyd jest źródłem ponad 20 różnych aminokwasów, w tym dominującego kwasu glutaminowego i asparaginowego oraz polisacharydów o własnościach beta-glukanów. Podobnie jak Krestin, PSP wykazuje wiele aktywności immunomodulujących, np. aktywuje makrofagi i limfocyty T, stymuluje wytwarzania cytokin stymulujących działanie układu odpornościowego, przez co tym samym wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne, przeciwnowotworowe, a nawet przeciwbólowe, antyoksydacyjne i obniżające poziom lipidów we krwi. Dodatkowym mechanizmem działania przeciwwirusowego wyciągów z wrośniaka różnobarwnego jest hamowanie przez substancje w nim zawarte specyficznych białek wirusa o charakterze enzymów. Są one odpowiedzialne za przyleganie wirusa do komórki gospodarza, wnikanie do niej i syntezę kwasów nukleinowych dla nowych wirusów.
Wiele innych grzybów zawiera substancje przeciwdrobnoustrojowe, choć nie tylko one. Skuteczne związki możemy znaleźć także w mikroorganizmach żyjących w środowisku wodnym: na przykład w komórkach cyjanobakterii zwanych także sinicami.
Spiruliną potocznie nazywamy wysuszone i rozdrobnione komórki sinic, czyli mikroorganizmów żyjących w wodach, które często powodują tzw. zakwit zbiornika wodnego, co skutkuje zakazami kąpieli z powodu produkowanych przez nie toksyn wywołujących reakcje skórne. W rzeczywistości są to cyjanobakterie z rodzaju Arthrospira. Zawarte w ich komórkach polisacharydy powodują pobudzenie układu odpornościowego. Podczas prowadzenia wielu badań in vitro, czyli na żyjących w specjalnej pożywce komórkach oraz in vivo, czyli u zwierząt doświadczalnych oraz u ludzi stwierdzono, że preparaty zawierające komórki cyjanobakterii, zwane potocznie spiruliną, wywołują szereg zmian w układzie odpornościowym. Stymulują produkcję cytokin: interleukiny-1 (IL-1), IL-2, IL-4, IL-6, interferonu gamma (IFN-γ). IFN-γ stymuluje wytwarzanie przeciwciał przez limfocyty B, ale także, co jest bardzo istotne przy infekcjach wirusowych, stymuluje wytwarzanie komórek cytotoksycznych. Takie pobudzenie układu odpornościowego jest ważne nie tylko w przypadku infekcji, ale również w przypadku profilaktyki i leczenia chorób nowotworowych. Zmieniona komórka — czy to na skutek wtargnięcia wirusa, czy też zmieniona nowotworowo — jest przez te komórki zmuszana do apoptozy, czyli popełnienia swoistego samobójstwa. Interleukiny pobudzają szereg innych komórek odpornościowych do aktywności, wobec czego liczba komórek odpowiedzialnych za odporność wzrasta.
Dodatkowo spirulina zawiera szereg substancji niezbędnych dla zachowania zdrowia a których często w naszej diecie nie wystarcza. Są to: witaminy B (B1, B2, B3, B6, B9, B12), witaminy C, D, E, niezbędne kwasy tłuszczowe i węglowodory — kwas linolenowy (ALA), alfa-linolowy (LA), stearydynowy (SDA), eikozapentaenowy (EPA), dokozaheksaenowy (DHA) oraz arachidonowy (AA). Dostarcza także minerałów: potasu, wapnia, chromu, miedzi, żelaza, magnezu, manganu, fosforu, selenu, sodu i cynku oraz antyoksydantów, np. karotenów i ksantofili. Jest ponadto bogatym źródłem białka.
Podsumowując: znacznie lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Z punktu widzenia zdrowia korzystniej jest naszego osobistego obrońcę — układ odpornościowy — przygotować na kontakt z wirusami, postawić w stan najwyższej gotowości, niż leczyć infekcję, która może rozwinąć się w organizmie.
Koronawirozy zwierząt
lek wet. Gabriela Bieszke
kontakt z autorem:
redakcja@instytutzielarstwa.pl
W obecnych czasach pojęcie koronawirus budzi panikę i strach. W chwili, gdy świat ogłosił pandemię koronawirozy wśród ludzi, warto zastanowić się czym jest winowajca i jakie tworzy realne zagrożenie. Coraz częściej padają, nie bezpodstawnie, pytania o przenoszenie koronawirusa przez zwierzęta. Niestety, historia już kilkukrotnie pokazała, że powyższa wątpliwość jest niezwykle istotna.
SARS (severe acute respiratory syndrome) — rok 2003, ogłoszono epidemię zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej, śmiertelność wśród zakażonych sięgnęła 10%. Winnym był koronawirus przenoszony na ludzi przez nietoperze i organizmy pośrednie: koty bengalskie i wielbłądy1,2. MERS (Middle East respiratory syndrome) — rok 2012, bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej o jeszcze wyższym wskaźniku umieralności niż SARS; identyczna droga przenoszenia taka sama1,2.
Materiałem genetycznym koronawirusów jest jednoniciowy RNA (kwas rybonukleinowy). Wirus posiada otoczkę, a wystające z niej wypustki tworzą obraz korony. Rodzina Coronaviridae, podrodzina Coronavirinae, rodzaje: Alphacoronavirus, Betacoronavirus, Gammacoronavirus i Deltacoronavirus. Mają powinowactwo do nabłonków, najczęściej układu oddechowego i/lub pokarmowego. Dwie pierwsze grupy atakują ssaki, dwie kolejne — ptaki i ryby1,2.
Koronawirusy nie są nowością na świecie. Pierwszy ludzki wirus tej grupy został zidentyfikowany już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku! Każdy gatunek zwierząt choruje nieco inaczej, dlatego pragnę omówić te najczęściej występujące i najbardziej popularne w praktyce klinicznej postaci koronawiroz. Na zakończenie przekażę najnowsze zalecenia dotyczące postępowania z Państwa pupilami i podam wiarygodne źródła do aktualizowania tej wiedzy.
Psy3,4 Koronawirus psów (CCV — canis coronavirus) występuje na całym świecie i wywołuje zapalenie jelit, niekiedy krwotoczne. Wiele psowatych może być bezobjawowymi nosicielami i siewcami CCV do środowiska. W wydalonym kale wirus jest zdolny do przeżycia przez 48 godzin, ale im niższa temperatura otoczenia, tym jego przeżywalność wzrasta. Zakażenie następuje drogą pokarmową, a kwas żołądkowy nie niszczy otoczki wirusa. Chorują psy w każdym wieku. Okres wydalania wirusa po przechorowaniu sięga 14 dni. CCV zasiedla enterocyty (komórki nabłonka jelitowego) jelita cienkiego. Przechorowanie nie daje trwałej odporności. Zakażenie u zdrowych psów przebiega bezobjawowo. Towarzyszące infekcje — bakteryjne, wirusowe, pasożytnicze lub inne choroby jelit (np. IBD) predysponują do pełnoobjawowego przebiegu. Występują wówczas wymioty, biegunka — do wodnistej i krwotocznej, odwodnienie. Nie występuje podwyższenie ciepłoty ciała.
Rozpoznanie jest trudne. W diagnostyce różnicowej bierze się pod uwagę przede wszystkim parwowirozę, inwazje pasożytnicze, nosówkę, czy kampylobakteriozę. Nie ma swoistych objawów koronawirozy, które ze stuprocentową pewnością pozwoliłyby postawić diagnozę. Szybkie testy diagnostyczne dostępne w gabinetach weterynaryjnych (test PCR do badania kału na obecność wirusa), również nie pozwalają postawić stuprocentowej diagnozy. W badaniach krwi brak patognomicznych odchyleń parametrów od normy. Z reguły obserwujemy morfologiczny obraz odwodnienia bez stanu zapalnego (leukocytozy).
Leczenie jest objawowe, polega głównie na zwalczaniu odwodnienia i niedoborów elektrolitowych. Rokowanie jest dobre, a przeżywalność duża, jednak wyjątkowo wrażliwe na skutki odwonienia są szczenięta. U nich zakażenie może skończyć się zgonem. Szczepionki zostały wprowadzone na rynek wiele lat temu, jednak wycofano je, gdyż często prowadziły do zapaleń trzustki. Poza tym nie dawały pełnej odporności.
Konie5,6 U tego gatunku koronawirus również powoduje zakaźne zapalenie jelit. Dotychczas opisano przypadki z Japonii, USA i Europy. Choroba atakuje dorosłe zwierzęta, po ukończeniu pierwszego roku życia. Stwierdzano przypadki nosicielstwa u młodszych osobników, jednak nie wykazywały one żadnych objawów chorobowych. Do zakażeń zazwyczaj dochodzi w dużych skupiskach koni, od października do kwietnia.
Objawy są niespecyficzne: gorączka, posmutnienie, spadek lub brak apetytu, a dopiero w dalszej kolejności bóle morzyskowe (kolki) czy biegunki. Do transmisji wirusa dochodzi drogą pokarmową- po spożyciu kału lub paszy albo wody zabrudzonej kałem zwierzęcia zarażonego. Podobnie jak u psów — koronawirus zasiedla enterocyty kosmków jelitowych. Okres inkubacji (czyli czas od wniknięcia zarazka do organizmu do wystąpienia objawów klinicznych) jest krótki — 48—72 godziny. Z reguły dochodzi do samowyzdrowienia, czasem trzeba zastosować leczenie objawowe. Jednak zdarzają się przypadki rokujące źle, u których dochodzi do sepsy i encefalopatii (uszkodzenia funkcjonowania mózgu) na skutek wzrostu stężenia amoniaku we krwi. Zmieniona flora bakteryjna w chorych jelitach produkuje go o wiele za dużo. Amoniak jest wchłaniany do krwiobiegu i docierając przez krew m.in. do mózgu, powoduje objawy neurologiczne (np. parcie na przeszkody czy ruchy maneżowe).
W badaniach krwi obserwuje się zaburzony poziom elektrolitów (odwodnienie), leukopenię (obniżona ilość białych ciałek krwi) oraz czasami podwyższoną aktywność enzymów wątrobowych czy parametrów nerkowych. Wydalanie wirusa z kałem ma miejsce jeszcze do 25 dni po wyzdrowieniu! Szczepień brak.
Bydło7 Ze wszystkich wyszczególnionych gatunków, bydło przechorowuje koronawirozę najłagodniej. Droga wniknięcia, objawy czy rokowanie są identyczne, jak u psów, z tą różnicą, że u krów koronawirus rzadko powoduje objawy w monozakażeniu. Najczęściej biegunka powodowana jest przez kilka drobnoustrojów jednocześnie (infekcje mieszane), np. rotawirus, bakterie Escherichia lub Salmonella, nicienie itp. Ciężej chorują cielęta.
Najczęstsze objawy to biegunka, bolesność brzucha, kał powleczony śluzem lub krwią, podwyższona temperatura wewnętrzna, odwodnienie. Sukces leczenia gwarantuje dieta wysokiej jakości oraz prawidłowe nawodnienie. Z uwagi na mieszane infekcje, u bydła najczęściej włącza się antybiotykoterapię. Rokowanie jest dobre, jednak bezobjawowi nosiciele i długotrwałe siewstwo wirusa z kałem do środowiska, stanowią duże zagrożenie.
Ptaki1,8 Z koronawirusów ptaków do tej pory zidentyfikowano:
— gammakoronawirus ptaków powodujący zakaźne zapalenie oskrzeli (IBV — infectious bronchitis virus) u kur,
— gammakoronawirus odpowiedzialny za stany patologiczne jelit u indyków
— gammakoronawirus perliczek
— deltakoronawirus ptaków dzikich i przepiórek (u nich atakuje układ oddechowy i rozrodczy)
Skupmy się na kurach. Wirus jest wydalany zarówno drogą pokarmową, jak i oddechową — takie są też drogi zarażenia. Po pierwszym ataku na przewód pokarmowy i drogi oddechowe, wirus w dalszej kolejności wędruje do nerek i układu rozrodczego. Objawy to biegunka z wodnistym kałomoczem, spadek apetytu, natomiast sekcyjnie obserwuje się obrzęk nerek i sole kwasu moczowego w moczowodach.
Dla kur wyprodukowano szczepienia, jednak do tej pory nigdy nie uzyskano dzięki nim pełnej odporności na zachorowania. Dzieje się tak dlatego, że koronawirusa cechuje duża zmienność. Krótko mówiąc: szybko mutuje, zmieniając swoje właściwości, a na nową wersję wirusa wyprodukowane szczepionki nie działają. Jest to cecha wszystkich wirusów z rodziny Coronaviridae. Dlatego tak trudne (a wręcz niemożliwe) jest opracowanie szczepionek.
Świnie9 U tego gatunku zidentyfikowano 4 koronawirusy:
Alfakoronawirusy:
— wirus zakaźnego zapalenia żołądka i jelit (TGEV — transmissible gastroenteritis virus)
— wirus układu oddechowego świń (PRCV — porcine respiratory coronavirus) — zmutowana postać TGEV
— wirus endemicznej biegunki świń (PEDV — porcine epidemic diarrhea virus)
Betakoronawirusy:
— hemaglutynujący wirus zapalenia mózgu i rdzenia świń (HEV — porcine hemagglutinating encephalomyelitis virus)
— choroba wymiotna i wyniszczająca świń (VWD — vomiting and wasting disease)
TGEV i PEDV przebiegają podobnie jak zakażenia u psów czy koni. Choroba jest w 100% śmiertelna dla nowo narodzonych prosiąt. Starsze osobniki z reguły przechorowują zakażenie wirusa i rokują dobrze. Przy PRCV rzadko widoczne są objawy kliniczne. Należą do nich: utrata apetytu, opóźniony wzrost prosiąt, apatia… czyli znów szereg bardzo nieswoistych objawów, które nie ułatwiają postawienia diagnozy. HEV i VWD do 4. tygodnia życia rozwija się albo pod jedn, albo pod drugą postacią i jest zawsze śmiertelna. U starszych osobników rokowanie jest dobre, o ile w ogóle wystąpią objawy chorobowe: wymioty czy porażenie jelit. Najczęściej są to zakażenia bezobjawowe.
Koty10 Koty cierpią na koronawirusowe zapalenie jelit — im starszy kot, tym bardziej bezobjawowo przebiega. Niestety jest to wyjątkowy gatunek zwierząt, u którego wirus w sprzyjających okolicznościach (najczęściej w sytuacji stresowej lub w spadku odporności) szybko mutuje wywołując śmiertelną postać koronawirozy — zakaźne zapalenie otrzewnej (FIP). Niektóre źródła podają, że nawet do 80% populacji kotów jest nosicielami koronawirusa jelitowego. Zdarza się, że przez całe kocie życie wirus nie da o sobie znać (nie wystąpią objawy choroby). Bywa zaś tak, że w kilka-kilkanaście dni po szczepieniu profilaktycznym (chwilowy spadek odporności), po przeprowadzce, pojawieniu się nowego członka rodziny (dziecka, innego zwierzęcia) w wyniku ekspozycji na stres, pojawiają się objawy FIP i w efekcie zwierzę zostaje poddane eutanazji.
Nie znamy pewnej diagnostyki. Badania kału na obecność wirusa, czy krwi na obecność przeciwciał przeciwko wirusowi, mogą dać wynik pozytywny, co oznacza tyle, że kot jest nosicielem, ale nie oznacza, że musi zachorować na FIP. I odwrotnie! Wynik może wyjść negatywny, ale nie oznacza to, że kot za chwilę nie zarazi się wirusem. Więcej: najczęściej mamy do czynienia z fałszywie ujemnymi wynikami — mamy kota z objawami choroby, ale badania jej nie potwierdzają.
Koronawirusowe zapalenie jelit to biegunka i lekkie podwyższenie temperatury ciała, które najczęściej samoistnie mijają po kilku dniach. Zarażenie następuje drogą pokarmową. Objawy wykazują młode kocięta do 5. tygodnia życia. U starszych wiremia przebiega najczęściej bezobjawowo. Zakaźne zapalenie otrzewnej w pierwszej kolejności ujawni się poprzez nagłą, wysoką gorączkę nieznanego pochodzenia i związany z nią spadek apetytu. Może przebiegać w postaci klasycznej — wysiękowej, z gromadzeniem się wysięku w jamach ciała: jamie brzusznej i klatce piersiowej. Może także przebiegać w postaci bezwysiękowej — najtrudniejszej do zdiagnozowania, pełnej niespecyficznych objawów takich jak: gorączka oporna na leczenie, osowiałość, brak apetytu, odwodnienie, niedokrwistość, bladość błon śluzowych, żółtaczka, zmiany w oczach, zaburzenia neurologiczne, duszność. Choroba rozprzestrzenia się przede wszystkim w dużych stadach kotów (hodowle, schroniska), wśród osobników młodych do czwartego roku życia. Niestety z przerażeniem i coraz częściej, obserwuje się, że chorują także zwierzęta starsze, potencjalnie nienarażone na stres czy spadek odporności. Z powodu postępujących objawów, coraz gorszego samopoczucia zwierzęcia oraz braku możliwości leczenia, koty poddawane są eutanazji. Szczepień brak.
Zapobieganie koronawirozom4,5,7,9,10 Wszystkie źródła jako podstawę do zapobiegania zakażeniom opisują dbanie o dobrostan zwierząt oraz o odpowiednie warunki zoohigieniczne. Co to oznacza w praktyce? Pełnowartościowe żywienie i zbilansowanie diety. Składniki pokarmowe powinny pochodzić z ekologicznych upraw roślin i dobrych hodowli zwierząt, natomiast ich pokarmy muszą być odpowiednio przetworzone. Zwierzęta nie powinny żyć w dużych skupiskach, a jeśli tak — na każde z nich przysługuje określona przestrzeń — takowe określane są przez odpowiednie ustawy. Zwierzęta powinny przebywać na świeżym powietrzu. Obowiązkowe jest dbanie o profilaktykę chorób, zwłaszcza pasożytniczych. Zwierzęta gospodarskie powinny być przetrzymywane w dezynfekowanych regularnie pomieszczeniach, na czystej ściółce. Zwierzęta domowe, zwłaszcza koty, powinny żyć bez stresu. Wszystko to pięknie brzmi. W zasadzie jakby przyjrzeć się tym zaleceniom — są dokładnie takie same jak dla nas — ludzi. Jeść zdrowo, unikać stresu, ruszać się, wychodzić na świeże powietrze. Takie to proste. A jednak wirus sieje spustoszenie wśród wszystkich gatunków na ziemi.
Czy zwierzęta są dla nas zagrożeniem?11 Niestety, nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Patrząc wstecz, na epidemię SARS czy MERS… to już Państwo wiecie. Co do koronawirusa SARS-CoV-2, winnego obecnie ogłoszonej pandemii, na chwilę obecną nie istnieją badania potwierdzające pochodzenie koronawirusa od zwierząt. Co niestety nie oznacza, że tak nie jest… Nie opisano żadnego przypadku zakażenia tym konkretnym wirusem u zwierzęcia. Udowodniono za to, że główną drogą szerzenia są kontakty pomiędzy ludźmi będącymi nosicielami.
Jedyne prawdziwe i najbardziej aktualne informacje na ten temat znajdziecie Państwo na stronach WHO (World Health Organization), CDC (Centers for Disease Control and Prevention) oraz OIE (World Organization for Animal Health). Dodatkowo, Światowe Stowarzyszenie Lekarzy Małych Zwierząt WSAVA (World Small Animal Veterinary Association) zamieściło na swojej stronie wytyczne dotyczące zachowywania się wobec zwierząt potencjalnie zarażonych/mających kontakt z koronawirusem. Wynika z nich, że:
— właściciel zwierzęcia, które miało kontakt z człowiekiem zarażonym SARS-CoV-2, nie powinien przyprowadzać w.w. do zakładu leczniczego, bez wcześniejszych ustaleń z personelem.
— w kontakcie ze zwierzęciem, które przebywało w otoczeniu osoby z SARS-CoV-2, należy nosić maseczkę i zachować wszelkie inne środki ostrożności
— osobom, u których rozpoznano zakażenie koronawirusem, zaleca się unikanie kontaktu ze zwierzętami.
Może Państwa nie uspokoiłam w stu procentach. Ale być może pomogłam oswoić temat wirusa w koronie. Trzeba mu oddać uczciwie- jest jej godzien. Manipuluje nami jak nikt inny. Kochajcie nadal swoje zwierzaki. Dbajcie o nie, wszak to członkowie rodzin! Dbajcie też o siebie! Życzę Wam wszystkim dużo optymizmu w tych trudnych czasach. I #zostańciewdomu.
Bibliografia warta zapoznania!
1. Zakaźne zapalenie oskrzeli kur — ogólnoświatowy problem w przemyśle drobiarskim”. K. Domańska-Blicharz, Życie Weterynaryjne 2018, 93(6) /// 2. Fong I. W. „Emerging animal coronaviruses: First SARS and now MERS.” Emer. Inf. Dis. 21StC. 2017, 63—80 /// 3. Praktyka Kliniczna PSY, wyd. Galaktyka, H. G. Niemand /// 4. Choroby wewnętrzne małych zwierząt, R. W. Nelson, C. G. Couto, t.1, wyd. Elsevier /// 5. Koronawirus koni — pomijany patogen koni dorosłych- lek. wet. N. Siwińska, lek. wet. A. Żak, lek. wet. N. Słowikowska, Choroby Koni, 2018. /// 6. Pusteria N., Vin R., Leurenegger C., Mittel L. D., Divers T. J.: Equine coronavirus: An emerging enteric virus of adult horse, Equine Vet Edu — 2016, 28, 216—223 /// 7. Wybrane choroby bydła, J.Sikora /// 8. Praktyka Kliniczna — zwierzęta egzotyczne, K. Gabrisch, P. Zwart /// 9. Koronawirusy i wywołane przez nie choroby świń, M. Truszczynski, Z. Pejsak, Medycyna Weterynaryjna 2014, 70(3) /// 10. Praktyka kliniczna KOTY, M. C. Horzinek, U. Schmidt, H. Lutz /// 11. Koronawirus koronawirusowi nierówny, M. Kalwas-Śliwińska, Magazyn Weterynaryjny 03/2020.
lek. wet. Gabriela Bieszke: Pracuję w lecznictwie małych zwierząt od 2007 roku. Nieustannie poszerzam wiedzę, obecnie wdrażam moim pacjentom wiele terapii ziołowych i niekonwencjonalnych, które z powodzeniem łączę z farmakologią klasyczną. Zatracam się w internie (chorobach wewnętrznych), a w szczególności w dermatologii i okulistyce.
Uwaga! Autorka nie prowadzi konsultacji weterynaryjnych za pośrednictwem internetu oraz poczty elektronicznej!
Kawa: właściwości, fakty i mity
Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny
kontakt z autorem:
paprotny.dietetyk@gmail.com
kamilpaprotny.pl; facebook.com/paprotny. dietetyk
Kawa to, zaraz obok herbaty, najczęściej spożywany napój oraz najpopularniejsza używka na świecie. Jest głównym źródłem kofeiny w diecie ludzi. Płyn z palonych i zmielonych ziaren kawowca wrył się w kulturę różnych krajów tak mocno, że wielu ludzi nie wyobraża sobie bez niej dnia. Kawa weszła w skład ochrony zdrowia społecznego, a więc jednego z trzech filarów definicji zdrowia według WHO.
Właściwości kawy Kawa jest napojem o znacznej aktywności antyoksydacyjnej. Wynika to z tego, że napój ten zawiera dużą zawartość polifenoli, a więc organicznych związków chemicznych naturalnie występujących w roślinach. Fenole wykazują działanie przede wszystkim przeciwrodnikowe. Wolnymi rodnikami są m.in. reaktywne indywidua cząsteczkowe mające w swoim składzie tlen bez sparowanego elektronu, które podczas szukania elektronu, uszkadzają wszystko, co na swojej drodze spotkają. Wolne rodniki powstają endogennie (w organizmie) podczas reakcji metabolicznych oraz egzogennie (poza ciałem) np. za pośrednictwem działania dymu tytoniowego. Nasz organizm potrafi bronić się przed negatywnym działaniem rodników, a ich szkody są związane z równowagą między tymi związkami a antyoksydantami1.
Kawa jako jeden z nielicznych napojów została dopisana do piramidy zdrowego odżywiania z racji swoich wspaniałych właściwości. Działa ochronnie na układ krwionośny, dzięki czemu zmniejsza ryzyko miażdżycy, udaru czy zawału mięśnia sercowego. Co więcej, zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2 oraz zmniejsza także ryzyko śmierci z jakiejkolwiek przyczyny2,3. Dzięki działaniu na ukrwienie mózgu kawa wpływa na poprawę koncentracji, czujności i reakcji. Badania wskazują, że dzięki temu kawa zmniejsza ryzyko wypadków na drodze czy w pracy, ale niestety nie stymuluje kreatywności4.
Oprócz prewencji cukrzycy typu 2 czy rozwoju nowotworów jelita grubego kawa może wpływać także na skuteczność leczenia tych schorzeń. Badania wskazują, że wypijanie 4 filiżanek dziennie podczas chemioterapii przy leczeniu raka jelita grubego, zmniejsza ryzyko zgonu o ponad 50%. Kawa dzięki zawartości kwasu chlorogenowego poprawia także insulinowrażliwość komórek bez względu na dietę czy aktywność fizyczną, co zmniejsza ryzyko wystąpienia oraz wspomaga leczenie cukrzycy typu 2. Mowa oczywiście o kawie czarnej, nie z cukrem, śmietanką czy dużą ilością mleka.
Kawa dodatkowo zmniejsza uczucie zmęczenia, poprawia siłę mięśniową, szczególnie górnej części ciała. Zmniejsza ryzyko marskości wątroby, wpływa pozytywnie na układ trawienny i florę bakteryjną jelit. Trzeba jednak zaznaczyć, że prozdrowotne właściwości kawy nie zawsze i nie u wszystkich będą takie same. Najważniejszą kwestią jest tutaj metabolizowanie kofeiny. Osoby, które przetwarzają ten alkaloid w swoim organizmie gorzej, wolniej, powinny jej unikać. Jak to sprawdzić? W bardzo prosty sposób. Jeśli odczuwasz negatywne skutki wypicia kawy, takie jak bóle głowy, szybsze bicie serca, nadpobudliwość, uczucie zaniepokojenia bądź lęku, wszystko to wskazuje na to, że metabolizujesz kofeinę wolno i nie wyciągasz z niej prozdrowotnych właściwości. Takie osoby powinny unikać kawy i wybrać inne napoje o mniejszej zawartości kofeiny takie jak np. herbata.
Kawa ma także jeden minus, no może nie do końca, ale jednak w niektórych sytuacjach występuje. Mowa tutaj od diterpenach, a dokładniej o kafeolu i kafestolu. Są to związki oleiste zawarte w kawie, które pod wpływem zaparzania dostają się do naparu. Związki te mogą działać przeciwnowotworowo, jednak ich obecność wiąże się z wyższym stężeniem cholesterolu (dokładniej podwyższeniem lipoprotein LDL i VLDL oraz obniżeniem HDL) we krwi. Na szczęście bardzo łatwo je wyrzucić z kawy przy pomocy filtra papierowego. Tak więc, jeśli chcielibyśmy otrzymać napar, który będzie najzdrowszy, to powinniśmy wykonywa i pić kawę filtrowaną przelewową, rozpuszczalną lub espresso z racji tego, że jest to mała ilość kawy, która nie będzie zawierała dużej ilości diterpenów i raczej nie będzie podnosić cholesterolu5,6.
Czy kawa wypłukuje magnez? Bardzo szeroko rozpowszechnioną półprawdą na temat kawy jest jej rzekome wypłukiwania magnezu. Na szczęście dla nas kawoszy jest to zjawisko marginalne i bardzo mocno rozdmuchane przez media. Jest to termin bardzo często powtarzany przez osoby sprzedające suplementy, bo jak wiadomo, jeśli kawa wypłukuje magnez, a ty pijesz jej dużo, to z pewnością będziesz potrzebować naszego suplementu z magnezem. Ale jak wiadomo, w każdej takiej historii jest ziarno prawdy. Wiadomym mechanizmem utraty magnezu jest m.in. efekt diuretyczny kawy. I rzeczywiście efekt ten występuje, ale w znacznie mniejszym stopniu niż się o tym mówi. Kawa jako napój, z natury jest diuretykiem, jednak osoby pijące kawę regularnie przyzwyczajają się do ciągłego stężenia kofeiny we krwi. To skutkuje tym, że efekt moczopędny jest praktycznie zerowy, co za tym idzie i wypłukiwanie magnezu przez kawę praktycznie nie istnieje. Sprawa ma się inaczej u osób niepijących kawy regularnie (a w tym osób słabo metabolizujących kofeinę z racji tego, że jej po prostu za często nie piją).
Co najlepsze, to, że kawa raczej magnezu nie wypłukuje (a przynajmniej nie w takiej ilości jak myślimy), wiemy to już od wielu lat, a półprawda dalej krąży. Z badań wychodzi ciekawa konkluzja, przyjęcie 400 mg kofeiny w ciągu dnia powoduje, że tracimy około 4 mg magnezu. Taką dawkę kofeiny możemy znaleźć w przybliżeniu w około 200 ml espresso (gdzie jedna filiżanka to około 30 ml) lub w niecałym litrze kawy parzonej (gdzie kubek to 300—330 ml), a więc w 3 kubkach. Tylko że kawa nie tylko powoduje utratę magnezu, ona go dostarcza! I w jednym kubku takiej parzonej kawy znajdziemy około 6 mg magnezu, a w espresso prawie cztery razy tyle! Tak więc można powiedzieć, że kawa jest raczej źródłem magnezu, a nie jak przyjęto błędnie produktem, który go wypłukuje7. Jako ciekawostkę dodam, że prawdopodobna dawka śmiertelna kofeiny to około 190 mg na kilogram masy ciała.
Czy kawa rozpuszczalna ma coś związanego z kawą naturalną? Oczywiście, że ma. Kawa rozpuszczalna to po prostu zwykła kawa naturalna poddana procesom, które wykonujemy w domu z kilkoma dodatkowymi krokami ułatwiającymi ich późniejsze zastosowanie. Kawę rozpuszczalną otrzymujemy na dwa sposoby: rozpyłowe suszenie, liofilizacja i aglomeryzacja. Co najważniejsze to są metody, które następują po zwykłym zaparzeniu ziaren kawy i otrzymaniu z ich naparu ekstraktu. Następnie tak skondensowaną kawę w formie właśnie ekstraktu poddaje się suszeniu na trzy sposoby. Kawa rozpuszczalna może mieć dwa plusy ponad kawą sypaną: siłę antyoksydacyjną oraz niską zawartość diterpenów, o których pisałem wcześniej8,9.
Pierwsza i w sumie druga metoda otrzymywania kawy rozpuszczalnej to rozpylanie ekstraktu z kawy w bardzo wysokiej temperaturze sięgającej 300°C. Następnie w zależności od tego, jaką kawę chcemy otrzymać, ekstrakt jest łączony w większe skupiska (aglomeryzowany) lub nie. Inna metoda to liofilizacja. Polega ona na zamrożeniu zawartej w danym ekstrakcie wody i zmianie jej stanu skupienia ze stałej w gazową, proces ten nazywany jest sublimacją. W ten sposób otrzymujemy suchy ekstrakt, który łamany jest na małe kawałki.
Należy wspomnieć jeszcze o pewnym związku, który powstaje w czasie prażenia ziaren kawy — mowa o akrylamidzie. Jest to związek rakotwórczy i neurotoksyczny. Jego częste spożycie może prowadzić do rozwoju miażdżycy i chorób serca przy okazji powodując przewlekły stan zapalny. Znajduje się go więcej w ziarnach słabiej uprażonych: tutaj jest największy plus kaw ziarnistych, ponieważ w nich widzimy czy ziarno jest dobrze i równomiernie uprażone. Jak podają badania, kawa rozpuszczalna zawiera dwukrotnie więcej akrylamidu niż kawy ziarniste (chociaż badania z różnych krajów często są sprzeczne), co staje się rzeczywistym minusem kawy typu instant10,11. Czy zatem kawa rozpuszczalna to chemiczna mieszanka, która nie ma nic związanego z kawą naturalną? Nie, to zwykła kawa poddana po prostu dodatkowemu przetworzeniu.
Czy kawa podnosi ciśnienie? W tym wypadku dane, jakimi dysponujemy, często podawały sprzeczne informacje. Wynika to prawdopodobnie z różnic kto kawę pił, a to jest bardzo ważna zmienna. Wszystko zależy od tego, czy pijemy kawę regularnie, czy nie. U osób sięgających po ten napar codziennie dochodzi do swoistego przyzwyczajenia się do kofeiny, co skutkuje tym, że u nich nawet potrójne espresso nie wpływało w żaden sposób na ciśnienie tętnicze krwi. Inaczej sprawa się miała u osób, które kawy nie pijają na co dzień (w tym także u tych, którzy wolno metabolizują kofeinę). Co ciekawe, kawa jako lekki diuretyk może także nieznacznie zmniejszać ciśnienie krwi12.
Kawa a ciąża Picie kawy w czasie ciąży jest dość ciekawym tematem. Wykazano, że wysokie spożycie kofeiny w czasie ciąży może powodować zmniejszenie masy urodzeniowej dziecka lub nawet doprowadzić do poronienia. W różnych krajach obostrzenia podają różne wartości. Przyjmuje się jednak, że dawka 150—200 mg kofeiny jest bezpieczna. Natomiast kobiety pijące duże ilości kawy (powyżej 300 mg kofeiny na dobę) powinny ograniczać jej spożycie ze wszystkich źródeł. Pamiętajmy, że kofeinę znajdziemy także w herbacie czy napojach słodzonych, które często pomijamy w tym przypadku.
Ograniczenie spożycia kawy w ciąży wynika ze zmian m.in. hormonalnych, które zachodzą w ciele kobiety. Zmianie podlegają stężenia różnych enzymów wątrobowych, co może przekładać się na efektywność metabolizmu kofeiny, a więc wydłużyć jej połowiczny rozpad. Niektóre źródła podają nawet trzykrotny wzrost czasu rozpadu kofeiny! Ten alkaloid przechodzi przez łożysko, tak więc on i jego metabolity dochodzą bez problemu do płodu. Nierozwinięta do końca wątroba także nie rozkłada kofeiny zbyt szybko, co wiąże się ze zwiększonym stężeniem kofeiny13,14,15.
Podsumowanie Kawa to napój o wielu prozdrowotnych właściwościach. Chroniący przed chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą typu 2, nowotworami, zmniejszający ryzyko marskości wątroby, poprawiającym pracę mózgu, koncentrację i skupienie. Pozytywnie wpływa także na siłę mięśni czy florę bakteryjną naszych jelit, poprawiając ogólne samopoczucie. Co najważniejsze: zmniejsza ryzyko śmierci z każdej przyczyny, co dowodzi, że kawa wpływa pozytywnie tak naprawdę na każdy aspekt naszego życia. Ma też jeden minus w postaci podnoszenia stężenia cholesterolu, łatwo jednak temu zapobiec. Kawa także paradoksalnie jest źródłem magnezu, a nie czynnikiem jego niedoboru. Nie podnosi ciśnienia u osób pijących ją regularnie, a wypijana w małych ilościach nie wpływa negatywnie na przebieg ciąży. Bardzo ważnym wnioskiem jest także to, że kawa rozpuszczalna może być tak samo zdrowa, jak ta ziarnista i nie trzeba jej się obawiać, myśląc, że to coś sztucznego.
Pełna bibliografia dostępna na stronie internetowej kochamziola.pl.
Kamil Paprotny: Jestem dietetykiem klinicznym — ukończyłem studia wyższe w Śląskiej Wyższej Szkole Medycznej w Katowicach na kierunku dietetyka ze specjalizacją dietetyka kliniczna. Swoje doświadczenie opieram na współpracy indywidualnej oraz pracy w obiektach żywienia zbiorowego. Jestem ukierunkowany na naukowe rozwiązania, a co za tym idzie na twarde EBM. Staram się zmieniać nawyki swoich pacjentów pod kątem nie tylko zdrowotnym, ale także środowiskowym. Edukuję pacjentów z zakresu ekologii i naszego wkładu w globalne ocieplenie, ukierunkowując swoich pacjentów na ograniczenie spożywania mięsa i dbanie o środowisko naturalne. Dietetyka jest bardzo zawiłą i prężnie rozwijającą siębmedyczną dziedziną nauki, która mocno wiąże się z ochroną środowiska, rolnictwem, biotechnologią i technologią żywienia.
Prowadzę pacjentów indywidualnych z różnymi jednostkami chorobowymi, a także wykłady oraz prowadzę bloga pod adresem kamilpaprotny.pl. Można mnie także znaleźć na Facebooku i Twitterze.
Srebro w terapiach — dobre, czy złe działanie na ludzki organizm?
mgr inż. Radosław Pawłowski
kontakt z autorem:
radekpawlowski89@gmail.com
Argentum po łacinie, czyli po naszemu srebro, jako surowiec stanowiło przedmiot wielorakiego wykorzystania na przestrzeni wieków. Już w czasach antycznych wykorzystywane było jako ozdobnik wielu wyrobów. W późniejszym okresie przetapiane było w piękne naczynia i przedmioty. Srebrna zastawa stołowa nie tylko stanowiła o statusie społecznym, używanie jej miało też głębszy sens — wierzono, że naczynia wykonane ze srebra przedłużają okres przydatności produktów spożywczych, a srebrne sztućce zapobiegają przed zatruciem. Marynarze, podróżując wiele dni, a nawet miesięcy, zanurzali srebrne monety w beczkach ze słodką wodą, zapobiegając tym samym jej zepsuciu.
Jednak wracając do czasów dzisiejszych, materiał srebrowy zasilił swymi niezwykłymi właściwościami takie dziedziny nauki jak fotonika, kataliza reakcji chemicznych, elektronika, energetyka, inżynieria środowiska i inżynieria materiałowa, by wreszcie dotrzeć do obszarów medycznych. Pierwszych udokumentowanych początków medycznych użycia srebra doszukiwać się można w działaniach Carla Crede’a, który wykorzystał poznane dopiero w późniejszym czasie biobójcze działanie lapis infernalis do dezynfekcji. Do dzisiaj srebro, a raczej jego inne formy chemiczne i fizyczne z powodzenie są stosowane w produktach medycznych oraz produktach ogólnej opieki zdrowotnej. Płyny do dezynfekcji powierzchni, opatrunki, sprzęt medycznych w tym wszelkie pomoce medyczne w pielęgnacji chorego są już czymś standardowym. Najprężniej rozwijanymi produktami z dodatkiem lub na bazie srebra, nanosrebra, jonów srebra są specyfiki do szeroko pojętej dezynfekcji powierzchni, nie tylko rzeczy użyteczności codziennie, ale również żywych tkanek skóry. Wszystko to dzięki wprawnemu mechanizmowi niszczenia drobnoustrojów chorobotwórczych, jakim odznacza się srebro, a dokładniej jego reaktywna jonowa forma Ag+. Producenci kosmetyków i wyrobów medycznych opracowują coraz to nowsze receptury zastosowań tego metalu. Jednakże historia już nie raz pokazała, że w umiarze leży metoda, stąd też na podstawie niniejszego opracowania chciałbym zagłębić się w obszar cienkiej granicy, która leży pomiędzy rzeczywistym zastosowaniem srebra a jego nadużywaniem, które prowadzić może do szeregu komplikacji zdrowotnych.