Poniedziałek
Uporczywie wyglądałam zza okna zamkniętego tak szczelnie, że nie sposób było go otworzyć. W końcu tutaj gdzie się znalazłam, placówka powinna być jak najbardziej bezpieczna a przy tym i przygotowana na różne przypadki. Trafiają tutaj osoby, które naprawdę chcą sobie coś zrobić i dziwnym trafem udaje im się przeżyć. Żadnych gumek od spodni dresów, które mogłyby posłużyć jako element pomocny do popełnienia samobójstwa. Chociaż sama do tej pory nie wiem jak można powiesić się kawałkiem sznurka? Oprócz tego wszystkie maszynki, nożyczki czy inne ostre przedmioty oddawane były pielęgniarkom, które wszystko szczelnie trzymały zamknięte w pudełku z oddzielnym kluczem, tak, by nikt pod ich nieobecność nie mógł zajrzeć do gabinetu, w którym siedziały i przykładowo się skaleczyć. Było mi przede wszystkim nudno. Byłam tutaj już chwilę. Nudziło mi się strasznie. W końcu co można kreatywnego zrobić w tych zamkniętych murach placówki szpitala psychiatrycznego? Co dziennie śniadanie, obiad i kolacja o równych porach. Co wieczór trzeba się było wykąpać i posprzątać swoją szafkę, przed tzw. obchodem, czyli przyjściem lekarzy w celu skonsultowania się z pacjentami, jak się czują i ewentualnych zmian leków. Nie można godzinami nocą siedzieć i rozmawiać na korytarzu. Od 22 obowiązuje cisza nocna. Lekarze czasem sprawdzają, czy leży się o tej porze w łóżku, czy nie. Nie można mieć ze sobą komórek, na stołówce jest jedynie telewizor, na którym wieczorem ludzie zasiadają, by oglądnąć najpopularniejsze seriale. Jedzenie naprawdę nie było tutaj dobre. Jednak zawsze wyczekiwałam kolejnego posiłku. Leki wydawane były trzy razy dziennie, po posiłku. Kiedy przychodził ktoś nowy, w szpitalu każdy oglądając go, kiedy wypełniał jeszcze dokumenty nim zdążył się zadomowić, wszyscy z dziwnych źródeł wiedzieli o nim wszystko. Plotki szybko się rozchodziły i były często nieprawdziwe. Ktoś coś powiedział, drugi to powtórzył i nagle wiedział o nowym pacjencie prawie cały szpital. Bywały dni, kiedy wyczekiwałam na rodzinę, a bywały dni kiedy cały czas spałam. Był również telefon, dzięki któremu mogłam usłyszeć bliskich, ale najczęściej był zajęty. Rodzina w miarę czasu odwiedzała mnie co parę dni. Aby nieco zabić nudę, która udzielała się już chyba wszystkim, nawet tym, przyjętym kilka dni temu, próbowałam nawiązać nowe kontakty zapraszając innych do wspólnych gier planszowych, w które można było grać kiedy tylko się chciało o każdej porze dnia na dużej sali w stołówce. Szczególnie w oko wpadł mi jeden chłopak. Był stosunkowo wysoki, szczupły, chyba szczuplejszy ode mnie, mierzył może 1,80 cm może trochę więcej. Miał brązową czuprynę. Jego włosy były nieco dłuższe niż włosy innych chłopaków. Miał niebieskie oczy i cały czas spacerował po korytarzu. Był tu dokładnie od 5 dni. Przy najmniej wynikało tak z moich obliczeń. Jak się okazało miał na imię Tomek. Dokładnie Tomek Korzyński. Kiedy pierwszy raz na korytarzu odważyłam się do niego zagadać, był bardzo nieśmiały, w porównaniu do innych chłopaków, z którymi nawiązywałam tutaj kontakty. Szczerze to jakoś nie lubiłam towarzystwa dziewczyn a rozmowa z koleżankami z pokoju przyprawiała mnie zawsze o jakiś niepokój, może dreszcze i zły nastrój. Chłopcy byli całkowicie inni. Z nimi można było zawsze pogadać, mimo, że miało się gorszy nastrój. Rozumieli wszystko i można było liczyć na ich wsparcie. W każdej sytuacji. Choćby się paliło i waliło, oni zawsze byli mnie w stanie uspokoić. Tomek miał dokładnie 26 lat. Zaprosiłam go po raz pierwszy, od czasu kiedy zdążył się u nas zadomowić na wspólną grę w scrabble. Była godzina może 10, może trochę później. Starałam się nie zwracać uwagi na zegarek. Czas tutaj tak bardzo się dłużył, że każda godzina tak naprawdę wydawało się, że trwa o wiele, wiele więcej. Jedyne co to, zawsze zastanawiało mnie, co będzie na obiad, śniadanie i kolację. Panie kucharki zostawiały na stołówce karteczkę przy tablicy z ogłoszeniami, z menu na każdy dzień, każdego ranka, tuż przed pierwszym posiłkiem o godzinie 8. Dzisiaj na śniadanie była tzw. zupa mleczna, która składała się najczęściej z mleka, makaronu albo płatków śniadaniowych. Oprócz tego, miał być chleb — zwykle 3 kromki często przesuszonego chleba białego i miód, zapakowany z malutkie opakowanie, razem z małą kosteczką masła. Do tego herbata, często z cytryną, której nie znosiłam. Obiad najczęściej planowany był na godzinę 13. Dzisiaj był poniedziałek. W pierwszym dniu tygodnia na drugi posiłek w ciągu dnia planowano gołąbki. Ucieszyłam się bardzo na tę wiadomość i do obiadu cały czas chodziłam wesoła. Na kolację miała być jak zwykle jakaś sałatka, z trzema kromkami chleba, masłem oraz szklanką herbaty. Nieznajomy siedział już na krześle w stołówce. Umówiłam się z nim, że po obchodzie spotkamy się na stołówce na grze. Kiedy lekarze psychiatrzy zdążyli już obejść wszystkie pokoje, nie mogłam doczekać się naszego wspólnego spotkania, a w zasadzie to wspólnej gry a przy tym i miałam nadzieję, że pogawędki. Nie witałam się tak ze wszystkimi nowymi — Tomek po prostu wydawał się być kimś innym niż wszyscy mieszkający tutaj ludzie. Był jednocześnie bardzo tajemniczy. Wydawało się, że skrywa coś w sobie, a ja chciałam po prostu to odkryć. Poza tym nie ukrywam, że chciałam się z nim zaprzyjaźnić. Wydawało się, że nadajemy na tych samych falach. Oprócz tego, że był przystojny i całkowicie w moim guście, jakoś nie myślałam o nim w kategorii — czy mógłby zostać moim chłopakiem. Przy najmniej na ten okropny czas siedzenia tutaj, pobytu w tym szpitalu gdzie kompletnie nic się nie dzieje. Wydawało mi się, że Tomek skutecznie zapełni mój czas spędzony tutaj, w szpitalu psychiatrycznym, tak, bym chociaż na chwilę nie czuła tej okropnej nudy, która cały czas do tej pory mi doskwierała i towarzyszyła mi. Nie ukrywam, że miałam motylki w brzuchu i trochę się stresowałam rozmową z nim, tym spotkaniem. Tomek bardzo mi się podobał i na myśl o nim serce biło mi bardzo mocno. Jednak nie chciałam dać po sobie tego poznać. Chłopak siedział już przy jednym ze stolików z wyciągniętą planszówką i nerwowo oglądał się coraz to do drzwi wejściowych. Oczekiwał mojego przyjścia i tak, jak umówiliśmy się wpadłam do stołówki. W środku siedziało kilka osób. Niektórzy grali ze sobą w karty, do innych przyszła w odwiedziny rodzina albo przyjaciele. Do pacjentów naszego szpitala mogli przyjść w odwiedziny najbliżsi. Pielęgniarki, które miały ze sobą w kieszeni klucze do głównych drzwi wejściowych wpuszczali osoby z zewnątrz od godziny równej 10, kiedy było już po obchodzie i śniadaniu, do godziny równej 18. Dzisiaj nikt z moich bliskich nie planował odwiedzenia mnie. Miałam tym więcej czasu na rozmowę z nieznajomym, który nie ukrywam, że cholernie mi się podobał. Bałam się pierwszej dłuższej rozmowy, ale też nic nie traciłam. Jeśli się mu nie spodobam to trudno. Przy najmniej będę wiedziała, że nie zmarnowałam swojej szansy poznania go. Tomek siedział już i niespokojnie wyczekiwał mnie i oglądał się za mną, zanim weszłam do pomieszczenia. Spóźniłam się jakieś pięć minut. Weszłam do stołówki i podeszłam do stolika, przy którym siedział Tomek razem z rozłożoną grą, a dokładniej dużą planszą, literkami i dwiema płytkami, na których układało się literki, tak by powstały słowa. Cała zabawa polegała na tym, że tworzyło się wyrazy na planszy w formie krzyżówki. Kiedy wykorzystało się większość literek, losowało się nowe. Chodziło o to, by zapełnić wszystko słowami, do tego zdobywając punkty. Wygrała ta osoba, która miała ich najwięcej. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się, kiedy pierwsza odezwałam się do niego.
— Cześć — Usiadłam naprzeciwko, wysuwając wcześniej krzesło spod stolika. Po chwili dodałam — Widzę, że już czekasz na mnie?
— W zasadzie to siedzę tutaj już od 5 minut — Dodał i wlepił oczy w ziemię
— W takim razie przepraszam za spóźnienie. Dziewczyny zagadały mnie w pokoju — Próbowałam wymyślić idealne usprawiedliwienie, wymówkę. Kłamałam w żywe oczy i nie dałam poznać po sobie, że prawda była inna.
— Rozumiem — Pokręcił głową chłopak i spojrzał na grę, którą przed chwilą rozłożył — To co, zaczynamy?
— Właściwie to tak, możemy zacząć grę — Próbowałam podczas całej gry nie dać po sobie poznać, że chłopak bardzo mi się podoba. Po chwili ciszy, kiedy zdążyłam ułożyć już kilka słów Tomek sam pierwszy zagadał do mnie.
— A więc masz na imię Julka?
— Tak jest — Pokręciłam głową
— Czy mogę zapytać.. dlaczego tutaj jesteś? Jeśli nie chcesz mówić to po prostu mi to powiedz
— W zasadzie to.. przedawkowałam leki — Starałam się mówić nieco ciszej, tak, by inni siedzący obok nie mogli mnie usłyszeć. Było mi trochę głupio i wstyd, że przyznaję się do tego, i że nasza znajomość zaczyna się od powiedzenia sobie otwarcie, jakie ma się problemy. Ale pomyślałam, że z drugiej strony to dobrze. Każda przyjaźń powinna być oparta na zaufaniu. Nie chciałam nikogo okłamywać, a przede wszystkim nie jego. Chciałam, by mówić sobie nawzajem prawdę, bez względu na to, jaka by ona była. Smutna, straszna, albo na odwrót zaskakująco dobra. Chociaż ostatnio nie było kolorowo a świat przybrał barwy ciemne i szare. Szczerze mówiąc popadłam w taką depresję, że sama nie mogłam z niej wyjść. Cały mój świat nagle się załamał. A ja potrzebowałam jakichś silniejszych leków. W końcu sama nie dałam sobie rady, najadłam się pewnej nocy tabletek i trafiłam tutaj, do tej placówki. Jestem tutaj już drugi tydzień i nie powiem, że mi się tutaj trochę przykrzy. Jedyną „atrakcją” są tutaj nowi, do których i tak po kilku dnia człowiek się przyzwyczaja. Podobnie było z Tomkiem. Ale miał on w sobie coś takiego, co mnie do niego przyciągało. Nie mogłam postąpić inaczej. Musiałam się z nim „umówić” i oto siedzimy sobie przy jednym stoliku, gramy w grę, którą najbardziej lubię ze wszystkich tutaj planszówek i się poznajemy.
— A więc mówisz, że nałykałaś się leków? Takie dziewczyny jak ty mają chłopaków, zakładają rodzinę, kończą studia i dostają się do wymarzonej pracy? Jeśli cokolwiek uraziło cię, z tego, co mówię, to przepraszam. Ale wiem jak jest.
— Wiem. Ale nie wszystkim się tak układa
— Jasne, są wyjątki. Szczerze to chciałem cię jakoś pocieszyć. Pewnie mi się nie udało
— Nie, skąd. Po prostu.. to takie trudne.
— Nie chciałaś żyć?
— Jak każdy tutaj
— Nie mów tak, ej jesteś naprawdę wyjątkową dziewczyną. Na pewno ci się jeszcze poukłada
— Ja też mam taką nadzieję, ale nie wierzę w to. Po prostu nie wierzę
— Uwierz, za chwilę stąd wyjdziesz. Jak planujesz zorganizować sobie swoje życie?
— Nie wiem. Naprawdę nie wiem — Pokręciłam głową i wbiłam swój wzrok w stolik
— Ej, jesteś ładna, na pewno znajdziesz sobie jeszcze kogoś i ci się ułoży. Depresja nie trwa całe życie, szczególnie gdy jesz tabletki, leczysz się. Wszystko będzie dobrze — Szczerze nie tak wyobrażałam sobie rozmowę z Tomkiem. Myślałam, że będziemy opowiadać o czymś fajnym, a nie o problemach. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam z innej beczki.
— Możemy zmienić temat? Nie chcę mi się gadać o tym co złe. Wolę ten czas spędzić miło, a nie rozklejać się i przypominać sobie o tym, co smutne.
— Jasne, przepraszam, że zacząłem z tej strony
— Nic się nie stało, naprawdę. Tylko chcę zapomnieć o tej całej depresji
— No dobrze. Uwaga, Uwaga, proszę państwa specjalnie dla Marty zmieniamy temat. Może zacznij o czymś, co miło wspominasz? W zasadzie to mów o czym chcesz, z przyjemnością posłucham.
— A może teraz ty mi co nieco opowiesz o sobie?
— No dobrze, dla księżniczki wszystko. A więc na początku będzie trochę z tych smutniejszych wiadomości. Jestem tutaj, bo się ciąłem.
— Uuu.. to stąd te opatrunki
— Dokładnie tak, pielęgniarki zrobiły wszystko co mogły, żeby zatamować krew. Długo im się to nie udawało.
— A więc wygrałam. Każdy jest tutaj z jednego powodu — nie chciał żyć
— Nie kategoryzuj tak ludzi. Każdy ma na pewno inny problem
— Nie wiem, naprawdę już nie wiem. Co jeszcze powiesz o sobie? Tym razem dobrego?
— Może nie wiesz ile mam lat. Wyglądam nieco poważniej i starzej nad swój wiek.
— Ja mam 25 lat, a ty?
— 26
— To prawda, nie wyglądasz na tyle
— Serio? To chyba dobrze.
— Co robiłeś do tej pory w życiu? Albo co popchnęło cię do tego, żeby się ciąć?
— Szczerze to.. nie wiem czy powinienem tak o tym rozmawiać.
— Co się stało? Mi możesz powiedzieć i możesz mi zaufać. Nie rozpowiem
— Po prostu zdradziła mnie moja dziewczyna, z którą kiedyś byłem
— Rozumiem.. — W duchu mimo tego, że było to smutne ucieszyłam się. To znaczy, że chłopak jest wolny i może, jeśli będziemy tutaj długo w jakiś sposób przybliżymy się do siebie, a nasza znajomość po wyjściu z tego ośrodka będzie się dalej utrzymywała. Po chwili dodałam — To naprawdę musi być smutne.
— Jeśli chodzi o to, czym się zajmowałem na co dzień, jestem fotografem. Fotografuję ludzi na różnych ważnych uroczystościach takich jak śluby, wesela, chrzciny. Oprócz tego ludzie zgłaszają się do mnie na sesje w profesjonalnym studiu albo w gdzieś w ładnej okolicy, w plenerze. Zdjęcia wychodzą naprawdę dobrze, a i przy tym zarobki są niezłe. Za jedną dobę zdjęć przykładowo podczas wesela mogę zarobić nawet kilka tysięcy złotych. A lubię robić zdjęcia i odkryłem do tego pasję na studiach, kiedy kupiłem swój pierwszy aparat cyfrowy.
— A jakie studia skończyłeś? — Zapytałam się z zaciekawieniem w głosie — ten chłopak naprawdę mnie interesował! — Myślałam sobie gdzieś w środku i wydawało mi się, że jeśli oczywiście się polubimy będziemy mogli spędzić razem miłe chwile w szpitalu, a dokładniej czas zleci nam szczególnie na rozmowach przy stoliku, przy scrabble, albo warcabach czy innej grze planszówce.
— Skończyłem lingwistykę
— Co to jest lingwistyka? — Jak zwykle nie byłam zorientowana jeśli chodzi o sprawy, które dla innych wydają się oczywiste i szczerze mówiąc wstyd był, że takich rzeczy nie wiedziałam i nie miałam o nich najmniejszego pojęcia. A takich drobnostek było naprawdę sporo.
— Dokładniej, na studiach nauczyłem się biegle mówić w dwóch językach obcych
— A jakie to języki?
— Francuski i angielski
— No to ładnie
— A ty, jaką szkołę skończyłaś, jeśli mogę wiedzieć?
— Ja? Po maturze postanowiłam, że wybiorę się na dziennikarstwo.
— I jak, skończyłaś je?
— Niestety nie ze względu na chorobę, wiesz, miałam depresję. W ogóle, że zdecydowałam się na studia było dla mnie jakimś cudem.
— To na drugim roku przerwałaś je?
— Dokładnie na drugim
— A podobało ci się? Nie myślałaś nigdy, żeby wrócić na uniwersytet? Wiesz, jesteś jeszcze bardzo młoda
— Dzięki, niestety nie..
— Dlaczego?
— Wiesz, nabawiłam się na studiach depresji. Często stresowałam się na zajęciach, szczególnie podczas egzaminów. Presja oraz destrukcyjny tryb życia sprawił, że musiałam naukę przerwać i wydaję mi się, że jeśli wybiorę się jeszcze raz na uczelnię wszystko się powtórzy
— Rozumiem
— Teraz twoja kolej — Chłopak nagle ocknął się i zaczął układać pospiesznie literki, tworząc wyraz „krowa” na dużej planszy.
— Co jeszcze chcesz, żebym o tobie wiedział? — Zaczął, po skończeniu swojej kolejki
— A co chcesz o mnie wiedzieć? — Powiedziałam zagadkowo
— Mam pomysł
— Jaki?
— Zadajmy sobie po kolei byle jakie pytania. Tak lepiej się poznamy. Jeśli oczywiście chcesz
— Jasne. To ty zaczynaj pierwszy — Wylosowałam cztery literki i obmyślałam jednocześnie, gdzie na planszy mogłabym ułożyć swój wyraz
— Jaki lubisz kolor?
— Czerwony
— Teraz twoja kolej
— Na pytanie?
— Tak
— Jakie dziewczyny ci się podobają? Mam na myśli jaki typ?
— To bardzo trudne pytanie
— Niskie, wysokie, grube, szczupłe, z długimi włosami blond, a może z krótkimi czarnymi?
— Dziewczyna musi mieć w sobie to coś. Nie mam jakby jednego typu, jednego określenia. Na pewno dziewczyna nie musi być mega szczupła. Wystarczy by akceptowała się, by była pewna siebie, zarażała pozytywną energią, często się uśmiechała, była czasem wybuchowa, a zarazem delikatna jak kwiatek.
— Ale się rozgadałeś
— Tak wyszło. Mogę teraz tobie zadać pytanie?
— Jasne, pytaj, poza tym jest w końcu teraz twoja kolej jeśli chodzi o pytania
— Ilu miałaś chłopaków i czy jesteś teraz wolna?
— Hmm.. miałam kilku chłopaków, ale to jeszcze w szkole, a wiesz, że taka miłość nie jest dojrzała, tylko dziecinna jak ja to mówię
— Rozumiem, a czy jesteś wolna?
— Tak, od lat nie mam nikogo
— Ty? Naprawdę jesteś bardzo ładna
— Dzięki — nieco się zarumieniłam
— Dziewczyny takie jak ty mogą mieć kogo chcą — „A ja właśnie chcę ciebie” pomyślałam sobie po cichu i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
— No dobrze. Jesteśmy tutaj z jednego powodu, oboje chcieliśmy się zabić i to bez względu na to, przez jakie okoliczności. Chciałbyś, żebyśmy siadali sobie tutaj co dziennie punkt 10 i grali do upadłego w scrabble?
— Zgoda. Nie ukrywam, że podobasz mi się
— Tak? Podniosłam głowę i zrobiłam się wyraźnie podekscytowana
— To znaczy, podobasz mi się jaka jesteś.
— Dzięki — Pokiwałam głową — Ty też mi się bardzo podobasz. I to pod względem charakteru oczywiście i w ogóle… po czym dodałam — Chcę ci się dalej w to grać?
— Zostało nam po 10 liter, z których można ułożyć coś sensownego
— No dobra, wymyślmy coś jeszcze, podliczymy punkty i zobaczymy kto dzisiaj wygrał
— Ok.
Wygrał oczywiście Tomek, a ja mogłam pocieszyć się drugim miejscem.
— Zwycięzca dzieli się z przegranym pączkiem — Oznajmił Tomek, kiedy oboje chowaliśmy scrabble to znaczy planszę razem z pozostawionymi na niej literkami i dwiema tabliczkami.
— Dlaczego wygrany jest tak hojny?
— Bo bardzo polubił swojego przegranego gracza i chce mu ofiarować coś na pocieszenie
— Rozumiem, że następnym razem przegrany obojętnie czy zdobędzie pierwsze miejsce czy drugie będzie się musiał zrewanżować?
— Ach, skądże. Mój gest pochodzi wyłącznie z dobrego serca.
Oboje się zaśmialiśmy.
— Spotkajmy się jeszcze na korytarzu, po obiedzie? — Zaproponował Tomek
— Nie lubię spacerować po korytarzu i jednocześnie gadać. Jest straszne echo i wszyscy siebie nawzajem słyszą. A szczególnie podsłuchują pielęgniarki, które zawsze mają uchylone drzwi
— Tak ci się tylko wydaje. Jak nie pogadamy na korytarzu to na spacerze. Wybierasz się na dwór?
— Dzisiaj?
— Z tego co słyszałem, punkt 11:30 grupka osób, która oczywiście zapisała się wcześniej na listę może na chwilę wyjść do parku na świeże powietrze dokładnie na 30 minut. Jest wspaniała kwietniowa pogoda i ciepło. Zobacz jak inni są ubrani — Tomek skierował wzrok na ludzi przechodzący ulicą i kiwnął, żebym przybliżyła się bliżej okna.
— Faktycznie, nikt nie ma na sobie kurtki. Każdy chodzi w krótkim rękawku
— To jak, wychodzisz ze mną?
— Szczerze mówiąc jestem tutaj dwa tygodnie, ty 5 dni i jesteś bardziej ogranięty ode mnie jeśli chodzi o różne organizacyjne sprawy
— Podsłuchałem, jak kolega z pokoju rozmawia z drugim o dzisiejszym spacerze
— No come on, w łóżku jeszcze się wyleżysz a wyjście na świeże powietrze na pewno dobrze ci zrobi — Po chwili mojego milczenia dodał — Proszę?
— No dobra.
— W takim razie jesteśmy umówieni. Punkt 11:30 widzę cię przy szafkach z butami.
— Jasne
— Którą mamy godzinę? — Tomek spojrzał na wielki zegarek w pomieszczeniu, w którym byliśmy i odpowiedział sam na swoje pytanie — pięknie, dochodzi 11, więc to tylko pół godzinki.
— Po spacerze obiad, a potem?
— Potem do wieczora można uczestniczyć w terapii zajęciowej
— Serio? Nie nudzi cię to?
— Próbuję przy najmniej udawać, że jest mi tutaj dobrze
— Ja mam tak samo ja ty. Szczególnie brakuje mi bliskich, telefonu, muzyki, filmów i laptopa.
— Popatrz na to z innej perspektywy. Możesz zawsze nadrobić czytanie książek, zaopatrzyć się w kolorowanki antystresowe dla dorosłych i flamastry i całymi dniami malować. Albo grać ze mną w scrabble punkt 10. Słyszałem, że kilka razy w tygodniu przyjeżdża tutaj dziewczyna, która organizuje jakieś ćwiczenia. Możesz w każdej chwili poprosić psychologa o rozmowę. Albo poćwiczyć na przyrządach, takich jakie są na siłowni w sali gimnastycznej. Jeśli nie masz swoich książek możesz wypożyczyć coś, tylko wcześniej musisz podpisać się do wielkiej książki, z informacją, że wypożyczasz daną pozycję. Co tydzień na dużej sali gimnastycznej organizowane są tutaj dyskoteki. Możesz zadzwonić do rodziny przez telefon. Tak, wiem, że stale jest zajęty, ale kiedyś w końcu na pewno się dodzwonisz. Oprócz spacerów, które jak tylko dopisuje pogoda odbywają się każdego dnia, można wyjść do sklepu i zaopatrzyć się w ulubione gazety i jedzenie. Do tego możesz pooglądać telewizję. Co dziennie o 18, kiedy kończy się czas odwiedzin, organizowane są zajęcia grupowe z psychologiem. Naprawdę, będzie dobrze.
— Ale się rozgadałeś. Skąd ty o tym wszystkim wiesz?
— Koledzy z pokoju mi o tym powiedzieli. Zapomniałem dodać, że w każdej chwili możesz zrobić sobie herbatę albo kawę u pielęgniarek w pokoju. Będzie dobrze, zobaczysz, jakoś to będzie. — Chłopak, który wcześniej zachowywał do mnie wyraźny dystans nagle przełamał się i przytulił mnie. Wszystko trwało dosłownie kilka minut. Z wypiekami na twarzy także go uścisnęłam. Oboje wyszliśmy ze stołówki każdy do swojego pokoju. Kiedy usiadłam na swoim łóżku, Iwonka, która spała naprzeciwko mnie powiedziała — przystojniak z niego. Widać, że wpadliście sobie w oczy
— Naprawdę nie wiem o czym mówisz — Rzuciłam obojętnie, z chęcią, by nie wtykała nosa w nieswoje sprawy
— Mówię o tym nowym. Widziałam. Podobacie się sobie.
— Może tak może nie
— Nie udawaj, proszę. Zazdroszczę wam. Chociaż na chwilę oderwiesz się od tego nudnego szpitalnego życia.
— Co masz dokładnie na myśli?
— Ja też chciałabym poznać kolesia tutaj, w którym się zakocham i to z wzajemnością, a przez długie rozmowy czas zleci mi tutaj tak szybko, że nawet nie obejrzę się, a już stąd wyjdę
— Naprawdę nie wiem o czym mówisz
— No dobra, o więcej nie pytam — Nareszcie, pomyślałam sobie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział o tym, że tak blisko zaprzyjaźniłam się z nim. Wiedziałam, z czym by się to święciło. Byłaby niezła sensacja. Cały szpital trąbiłby, że Julia zakochała się w Tomku. Ot co! Nigdy w życiu! Druga dziewczyna z mojego pokoju — Magda, całymi dniami spała, za to w nocy chodziła po pokoju i straszyła wszystkich po kolei. Prosiłyśmy nawet pielęgniarki, żeby dały jej środki nasenne, ale wtedy spałaby całą dobę — tak sobie żartowałyśmy w pokoju. Tam gdzie spałam były ze mną w sumie 4 dziewczyny. Oprócz Iwonki, która była tak ciekawska i wypytywała zawsze wszystkich o wszystkich a przy tym roznosiła plotki z prędkością światła, tak, że obojętnie, czy informacje były prawdziwe czy nie, cały szpital już o tym wiedział. W sumie w całym szpitalu, podczas jednego z obiadów wyliczyłam, że jest dokładnie 40 osób razem ze mną. Pokoi jest dokładnie 10, po 4 osoby w każdym. Szczerze to miałam ogromne szczęście, że trafiłam na Iwonę, Magdę i Dominikę. Innym pacjentom naprawdę nieźle odwalało. Iwona miała schizofrenię, Magda właściwie nie wiem z czym przyszła do szpitala, bo bardzo mało o sobie mówiła i każdy wiedział o niej tyle co ja. Dominika była za to w dechę i można było z nią pogadać. W sumie w całym szpitalu było 4 oddziały psychiatryczne. Jeden dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia, kolejny dla osób pełnoletnich do roku 40-tego. Następny oddział znajdował się dla osób nieco starszych — od 40-tki do 60-tki. W ostatnim już oddziale znajdowali się sami seniorzy. Bardzo cieszyłam się, że to wszystko było tak a nie inaczej podzielone. W jednym oddziale było jak już mówiłam 40 osób. Dokładnie o 11:30, wyjęłam buty ze swojej szafki, wcześniej otwierając ją kluczami, które wręczyła nam pani pielęgniarka. Oczywiście w ostatniej chwili zapisałam się na listę. Podczas jednego wyjścia, mogło pójść na świeże powietrze jedynie 15 osób. Kiedy podpisywałam listę, zerknęłam na numerek — byłam piętnasta. Próbowałam złapać Tomka wzrokiem, ale on rozmawiał z kolegą ze swojego pokoju, kiedy wychodziliśmy schodami na zewnątrz. Kiedy weszliśmy do parku, mogłam trochę odetchnąć. W duchu dziękowałam Tomkowi, za to, że mnie wyrwał. Inaczej leżałabym na łóżku i smęciła, jak bardzo jest tutaj nudno mimo naprawdę wielu zajęć organizowanych przez szpital. Usiadłam na jednej z ławek. Nikt nie siedział koło mnie. Wyciągnęłam nogi, głowę skierowałam ku słońcu i na chwilę zamknęłam oczy, by cieszyć się jego promieniami, których bardzo mi brakowało. Kiedy otworzyłam oczy, siedział przy mnie Tomek.
— Co powiesz ślicznotko?
— A co mam mówić? Po prostu cieszę się, że wydarłeś mnie z tego zamknięcia chociaż na chwilę na powietrze. Łapię słońce. Ty też powinieneś. Zobacz, zrób tak jak ja. Zamknij oczy i skieruj swoją głowę centralnie pod światło. Czujesz to? — Kiedy otworzyłam na chwilę oczy, zauważyłam, że Tomek wcale nie łapie promieni słonecznych, tylko przypatruje się mi. Postanowiłam, że zapytam się, dlaczego mnie nie słucha. Odpowiedział tylko, że przy takich dziewczynach oczu się nie zamyka, tylko na odwrót — wlepia się w nie oczy. Uznałam to za głupi żart i przeszłam do rozmowy
— O czym chciałeś pogadać, zabierając mnie na ten spacer?
— Po prostu tutaj możemy pogadać o czym tylko nam się podoba, bez żadnych podsłuchów. To tyle.
— Tylko tyle?
— W zasadzie to tak
— Ok.. poczekaj muszę zebrać myśli. Mamy tylko pół godziny
— Wiem, chcesz wymyślić temat do rozmowy innymi słowy?
— Tak, brawo.
— Może ja zacznę. Iwonka podejrzewa, że mamy się ku sobie
— Ona jest największą plotkarą całego szpitala, a nawet i całego świata. Z tego, co mówili koledzy, nie znali bardziej ciekawskiej dziewczyny od niej samej. — Zaśmiałam się
— I nikt chyba nikt nie znał, nie tylko twoi koledzy
— Bardzo mi przykro, że trafiłaś z nią do jednego pokoju
— Eee tam, mogłam trafić gorzej, na przykład na Kamilę
— Na Kamilę? Hmm.. a z czego Kamila jest znana?
— Poznasz ją za jakiś czas. Opowiada niestworzone historie i to cały dzień potrafi tak gadać
— A pod którym pokojem jest Kamila?
— Pod trójką
— Chyb ją kojarzę, to ta dziewczyna z brązowymi włosami do połowy ramion? Zwykle zaplecionymi w jeden warkocz?
— Tak, to ona.
— Całkiem sympatyczna
— Przestań, może i jest sympatyczna, ale przy tym i bardzo chora
— Czy ty.. czy ty jesteś o nią zazdrosna?
— Ja? Nie, skądże
— No dobrze. Szczerze mówiąc to zapowiada się ciekawie ten pobyt w szpitalu.
— Ja leże tutaj już drugi tydzień i zaczynało mi się nudzić, dopóki nie spotkałam ciebie
— W takim razie cieszę się, że mogę dotrzymywać ci towarzystwa. Chodźmy już, chyba woła nas pielęgniarka.
Kiedy zebrała się grupka, dokładnie 15 osób, i kiedy pani Zosia policzyła nas dokładnie, by wiedzieć, czy ktoś przypadkiem nie uciekł mogliśmy pójść do pobliskiego, szpitalnego sklepiku, który znajdował się z przodu, zaraz przy wejściu do szpitala. Na widok słodyczy oczy zaświeciły mi się.
— Na co masz ochotę? Zadał pytanie po cichu Tomek
— Właściwie to.. nie wzięłam ze sobą pieniędzy. Po prostu zapomniałam. Kupiłabym wszystko co tutaj jest. Dawno temu wcinałam delicje albo paluszki.
— W takim razie kupię te oba słodycze
— Serio?
— Jasne. Najwyżej kiedyś ty kupisz coś dla mnie i tak mi się odwdzięczysz.
— Dziękuję — Miałam ochotę uścisnąć Tomka albo chociaż pocałować go w policzek z radości i z wdzięczności jednocześnie. Mimo, że rodzice i siostra od czasu do czasu zaglądali do mnie i kupowali mi coś słodkiego, to miałam ogromną ochotę zwłaszcza na ciastka z Wedla i pragnęłam je zjeść jeszcze dzisiaj i z nikim się nimi nie podzielić, ewentualnie tylko z Tomkiem. W końcu to on zasponsorował mi słodycze i byłam mu za to bardzo ale to bardzo wdzięczna. Kiedy wszyscy już kupili co chcieli, pielęgniarka postanowiła, że wrócimy do szpitala. Jedna z dziewczyn zaczęła negocjować z panią Zosią, prosząc jeszcze o 10 minut pobytu w parku. Mimo wszystko 30-letnia dziewczyna była niezłomna i nie zgodziła się. Po półgodzinnym pobycie na zewnątrz szpitala weszliśmy po schodach do środka budynku. Drzwi z powrotem się zamknęły, a ja znów poczułam się jakbym była w więzieniu. Tylko Tomek próbował mi wybić takie myśli z głowy. I dzięki niemu jakoś się tutaj trzymałam i nie myślałam tak bardzo o tym, ile jeszcze będę musiała tutaj być. Dzięki niemu ten zamknięty ośrodek wydawał mi się być owszem, zamkniętym ośrodkiem ale także i miejscem do randkowania. Ukrywałam to przed sobą i przed Tomkiem, że strasznie się w nim podkochuje. Z tego co patrzyłam, Tomek też nie chciał powiedzieć co tak naprawdę czuje do mnie. Oczywiście do czasu. Po spacerze bardzo miłym i przyjemnym z resztą 20 minut później, kiedy zdążyliśmy zdjąć buty i rozładować zakupy, Tomek wszedł do mojego pokoju, żeby zostawić na moim łóżku delicje i paluszki. W tym czasie siedziałam już na stołówce i wyczekiwałam obiadu. Panie salowe, nakładały jedzenie z wózka, a dziś miały być długo wyczekiwane gołąbki. Każdy dostał na talerz dwie solidne porcje gołąbków i po cichu pałaszował przepyszne jedzenie. Siedziałam obok Iwonki, Dominiki. Przy stole należało siedzieć z osobami, z którymi dzieliliśmy się pokojami. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Jedynie przed posiłkiem można było się do siebie odezwać, porozmawiać. Wypatrywałam co jakiś czas Tomka, który siedział ze swoimi kolegami i przed rozdaniem obiadu opowiadał coś śmiesznego, a jego koledzy bardzo się z tego śmiali. Starałam się za wszelką cenę usłyszeć, co takiego mówią. Jednak ich rozmowę skutecznie zagłuszała Iwonka, która dociekała za kim się tak oglądam. Powiedziałam jej, że mamy wspaniałe widoki na park i szkoda, że nie siedzimy przy oknach, tak jak chłopaki. Iwonka powiedziała cos do siebie, a ja znowu ją oszukałam, tak, by nie miała powodów do plotek. W końcu nikt nie miał się dowiedzieć o tym, co do niego czuję i tak samo co on czuje do mnie. Po obiedzie, każdy dostawał leki. Każdy pokój miał się po kolei ustawić do kolejki. Najpierw pielęgniarka zapraszała do gabinetu osoby z pokoju numer 1. Kiedy cała czwórka dostała lekarstwa, po kolei schodziły się do gabinetu kolejno osoby z poszczególnych pokojów. W salach od 1 do 5 spali chłopcy, zaś w salach od 6 do 10 dziewczyny. Kiedy upewniono się, że wszyscy dostali leki i nikogo nie przeoczono, był czas wolny. Byłam na korytarzu, kiedy do wnętrza naszego szpitala dostała się Aneta — trenerka, otwierając drzwi swoimi kluczami. O godzinie dokładnie punkt 14:30 organizowała co dziennie zajęcia ruchowe dla wszystkich pacjentów z naszego oddziału. W moim oddziale znajdowała się duża stołówka ze stolikami, na której jadło się, oglądało telewizję, czy rozmawiało i spotykało się z bliskimi, duża sala gimnastyczna, na której organizowane były ćwiczenia u pani Anetki, dyskoteki oraz gdzie znajdował się sprzęt do ćwiczeń. Była otwarta tylko przez kilka godzin. Oprócz stołówki i sali gimnastycznej, była jeszcze malutka biblioteczka z różnymi pozycjami. Była taka tradycja, że każdy kto opuszcza mury szpitala może zostawić tutaj jakąś książkę i na przykład podpisać ją w jakiś ciekawy sposób. Szpital ten liczył kilka lat, był prawie nowy, a mimo to książek, które oddawali pacjenci było naprawdę sporo. Były i nowości i trochę starsze książki. Obok biblioteki znajdowała się sala terapeutyczna, czynna zawsze po obiedzie do 18-tej. Od 18-tej na sali ze sprzętem do ćwiczeń organizowane było spotkanie grupowe z psychologiem. Zwykle szło na nie dużo osób, bo zajęcia były prowadzone w bardzo ciekawy sposób. Mogliśmy się bardziej poznać i fajnie spędzić czas, pobawić się, ale też pośmiać, czy popłakać, kto był bardziej wrażliwy. W sali terapeutycznej znajdowało się mnóstwo materiałów, z których można było zrobić prawdziwe cudeńka. Mam na myśli bibułę, wszelkie kleje, kartki papieru kolorowego, taśmy, guziki, brokaty, kredki, flamastry, włóczki i wszystko, co się nie mieściło w głowie. Zwykle ktoś z pacjentów tam był i coś robił. Oprócz tego były dwie łazienki — jedna dla dziewczyn i druga dla chłopaków. Każda z nich posiadała kabinę prysznicową. Obok znajdowała się kuchnia, w której panie kucharki przygotowywały jedzenie. Naprzeciwko był gabinet dla lekarzy psychiatrów i oddzielny — dla pielęgniarek. Znajdował się też gabinet medyczny z lekami, kozetką i wagą oraz przyrządami takimi jak kroplówka. W magazynku znajdowały się nasze szafki, z kurteczkami czy butami zamykanymi na klucz, które to miała przy sobie pani Zosia, która była naszą opiekunką podczas codziennych spacerów. Kiedy Anetka dostała się do wnętrza naszego tymczasowego mieszkania, przywitałam się z nią, mówiąc jej dzień dobry. Dziewczyna rzuciła w moim kierunku — widzę cię na zajęciach. — Uśmiechnęła się i otworzyła salę gimnastyczną swoimi kluczami. Kiedy była w środku i przygotowywała się do zajęć. Zaglądnęłam do niej przez otwarte drzwi.
— Dzień dobry — Odpowiedziałam jeszcze raz po czym dodałam — Co dziś będziemy robić?
— Dzisiaj trochę potańczymy, trochę poimprowizujemy, trochę się pobawimy. Naprawdę zachęcam cię, żebyś przyszła. Ruch dobrze ci zrobi.
— A będzie gimnastyka? — Szczerze to brakowało mi solidnego porozciągania się. Ciągle leżałam tylko w łóżku, a moje ciało pragnęło się trochę poruszać
— Będzie, ale pod koniec zajęć
— W takim razie przyjdę na ćwiczenia — Odwdzięczyłam się jej uśmiechem. Kiedy dochodziła godzina 14:30, pod salką zebrało się jakieś 10 osób. Nie było w nich Tomka. Może nie lubi tańczyć, albo po prostu robi w tej chwili co innego? Tak naprawdę odkąd tylko przyszedł do naszego szpitala od razu pomyślałam, że nawiążę z nim jakąś głębszą więź. Spodobał mi się. Był najprzystojniejszy ze wszystkich chłopaków tutaj. Kiedy ustawiliśmy się przed dużym lustrem, Anetka włączyła głośno muzykę z wieży i zachęciła nas, byśmy poruszali się podobnie jak ona, byśmy ją naśladowali. Podczas ćwiczeń poczułam wreszcie, że żyję. Nic nie było dla nas za trudne. Instruktorka w taki sposób ćwiczyła z nami, byśmy poczuły się wspaniale. Pod koniec była też i wspomniana gimnastyka. Leżeliśmy na podłodze i trzymaliśmy zgięte kolana rękami, to jedna to druga noga. W końcu przez 5 minut do spokojnej, relaksującej muzyki leżeliśmy na podłodze nieruchomo i odpoczywaliśmy. Czułam po kolei wszystkie partie swoich mięśni. Poza wytworzonymi endorfinami poczułam, że tego mi właśnie brakowało. Zawsze jakoś obsypywałam się mnóstwem wymówek, by nie przyjść na zajęcia do Anety. Wydawało mi się, że to nie dla mnie, że nie potrzebuje takich ćwiczeń, że będą mnie bolały wszystkie mięśnie i dostanę takich zakwasów, że później przez tydzień ciężko będzie mi wstawać z łóżka. Tak naprawdę wiedziałam, że mam kilka kilogramów do zrzucenia i przede wszystkim chciałam się spodobać Tomkowi. Po zajęciach, czułam się bardzo odprężona. Trochę odsapnęłam po tym wspaniałym treningu. Kiedy wypiłam prawie całą wodę mineralną, którą miałam w swoim pokoju, do drzwi mojego zapukała moja siostra. Strasznie się ucieszyłam. Dała mi czystą bieliznę, najnowsze gazety modowe dla dziewczyn. Poczęstowała mnie drożdżówką z czekoladą i dużym sokiem marchewkowo-jabłkowym. Usiadłyśmy na stołówce przy jednym ze stolików. Akurat kiedy gawędziłyśmy do sali wszedł Tomek. Spojrzał na mnie i na moją kochaną siostrę, uśmiechnął się tylko zagadał do jednego z chłopaków, po czym opuścił pomieszczenie. Miałam przeczucia, że zwyczajnie szukał mnie po całym szpitalu. No trudno, partyjka w scrabble punkt 10 i spacer musi na razie wystarczyć. Moja siostra była naprawdę ładna. Była o wiele szczuplejsza niż ja i nieco wyższa. W jej towarzystwie czułam się, jakby wszyscy patrzyli na nią a nie na mnie. Ale mniejsza o to. Teraz to ja miałam na oku chłopaka, w którym możliwe, że i zakochałam się ze wzajemnością i to ja byłam tą pierwszą, na którą popatrzył się Tomek, wchodząc do stołówki.
— Jak się w ogóle czujesz? Rozmawiałam z twoją panią doktor. Mówiła, że posiedzisz tutaj minimum jeszcze dwa tygodnie, ale ogólnie jest z tobą o wiele lepiej, od czasu, kiedy tutaj trafiłaś.
— To d… — Miałam już powiedzieć, że dobrze, kiedy zorientowałam się, że siostra o niczym nie wie. Nikt nie wie. Nie wie o Tomku i o tym, że tak dobrze się z nim dogaduję. Jeśli wypaliłabym, że dobrze, że pobędę tu jeszcze przy najmniej dwa tygodnie, Natalia domyśliłaby się, że coś tutaj jest nie tak, że coś tutaj nie gra, dlaczego chcę zostać w szpitalu psychiatrycznym? Na razie nasza znajomość z Tomkiem była bardzo świeża. Znałam go tak naprawdę od godziny 10-tej dzisiejszego dnia. Nie chciałam nic mówić o naszej znajomości, nawet swojej rodzonej siostrze tak, by nie zapeszyć. Na wszystko przyjdzie w końcu jeszcze czas. Jeśli sprawy pójdą po mojej myśli to wtedy przyznam się swojej 5 lat starszej siostrze o romansie i o tym, że chłopak sprawił, że szpital wcale nie wydawał mi się tak smutnym, szarym i ponurym miejscem.
— Słucham? — Kiedy zająkałam się i próbowałam wymyślić jakąś inną odpowiedź moja siostrą wyjęła z torebki komórkę — Chcesz posłuchać muzyki, nie wiem przeglądnąć facebooka, instagram, snapchata, pocztę, albo popisać z kimś z twoich przyjaciół? — W szpitalu nie można było mieć telefonów, ale za to można było korzystać z nich podczas odwiedzin rodziny czy znajomych.
— Jasne! — Ucieszyłam się. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniałam o tym, że moja siostra ma ze sobą telefon. Myślałam w końcu cały dzień o Tomku i byłam myślami całkowicie gdzie indziej, „w chmurach” jak to się mówi. Włączyłam internet, najpierw przeglądnęłam portale społecznościowe a potem założyłam słuchawki i przeglądnęłam playlistę najbardziej popularnych piosenek ostatniego tygodnia na jednej ze stron internetowych. Posłuchałam kilku kawałków, zakładając słuchawki, oczywiście jednocześnie rozmawiając ze swoją siostrą.
— Jak tam w domu? Radzicie sobie jakoś beze mnie?
— Jasne, w końcu musimy. Nie uwierzysz. Franek ożenił się z Aldoną.
— Ten Franek? Brat Kaśki, z którą chodziłam do podstawówki?
— Tak. Zobaczyłam ich wspólne zdjęcie na facebooku.
— A jak ty sobie tutaj radzisz? Wybrałyśmy w końcu najlepszy ośrodek w Polsce.
— Nawet dobrze. Nie narzekam na nudę
— To dziwne, bo dopiero nie tak dawno ci się tutaj bardzo przykrzyło
— Nie ważne. Po prostu zmieniłam zdanie, ok?
— No dobrze. W takim razie bardzo cieszę się, że jednak ci się tutaj podoba. W końcu ośrodek ten trochę kosztował. Mam nadzieję, że do końca pobytu tutaj nie zmienisz swojego zdania.
— Na pewno nie — Uśmiechnęłam się i włączyłam najnowszy kawałek, pierwszy na liście najlepszych kawałków ostatniego tygodnia
— Powiem mamie, że zmieniłaś jednak zdanie. Na pewno się ucieszy
— Dziękuję za wszystko. Wiem, że żeby mnie odwiedzić musisz dojeżdżać pociągiem. I wiem też, ze masz mnóstwo swoich obowiązków.
— To dla mnie obowiązek, w końcu jesteśmy siostrami, no nie? I musimy się jakoś wspierać. Poza tym kim był ten koleś, który wszedł przed chwilą do stołówki? Oglądał się za tobą. Całkiem przystojny.
— Naprawdę nie wiem o czym mówisz.
— No dobrze kochana siostro. Przyjadę w następnym tygodniu. W piątek odwiedzi cię mama. Przywiezie ci wyprane ubrania. Trzymaj się słońce. — Natalia wstała, a ja razem za nią. Odprowadziłam ją do drzwi. Pielęgniarz otworzył je, wypuścił siostrę a ja tylko jej pomachałam. Wróciłam się do stołówki i spojrzałam na godzinę. Dochodziła 16-ta. Za dokładną godzinę miała być kolacja. Pomyślałam, że to świetna okazja, żeby trochę pospać. Otworzyłam najpierw szufladę swojej szafki a to co znalazłam w niej nie mało mnie zdziwiło. Był to liścik — karteczka, na której pisało: „podobasz mi się”. Byłam pewna, że autorem tego tekstu był Tomek. Zakradł się do naszego pokoju i zostawił mi liścik miłosny. Wróciłam do stołówki. Iwonka rozmawiała z rodziną. Magda jak zwykle spała. Dominika robiła wielkanocne króliczki z bibuły. Wszystko się zgadza. Zobaczył, że nie ma prawie nikogo w pokoju i podrzucił mi wiadomość. Nie mogłam doczekać się scrabbli jutro o 10-tej. Ciekawe kto tym razem wygra i odda swoje słodycze przegranej, żeby ta czuła się dowartościowana? Prawie wszystko zdążyłam już zjeść. Całą paczkę delicji wsunęłam od razu, a paluszki zostawiłam zjedzone do połowy. Tomka mogłam poczęstować jedynie drożdżówką z czekoladą, którą podarowała mi moja siostra. Znowu cały czas myślałam o Tomku, a dokładniej o tym liściku. Poczułam się trochę zmęczona. Postanowiłam, że zdrzemnę się na dosłownie kilka minut. Obudziła mnie Iwonka, bo przyszedł czas na kolację. Prawie wszyscy siedzieli już na stołówce. Weszłam i uśmiechnęłam się w kierunku Tomka lekko dyskretnie, tak, by nikt tego nie zauważył. Zasiadłam do stolika. Panie salowe podawały nam jedzenie. Po kolei z każdego stolika przychodziłyśmy, by odebrać talerz z jedzeniem. Mimo tego, że nigdy jedzenie mi tutaj nie smakowało, dzisiaj wszystko jakoś było wyjątkowo dobre. Kiedy zjadłam wszystko, godzinę później pani psycholog zaprosiła wszystkich chętnych do spotkania grupowego, w trakcie którego mogliśmy nie tylko bliżej się poznać, co pobawić czy pośmiać.
— Czy to już wszyscy? — Pani Renata spojrzała na zegarek. Wszyscy siedzieliśmy w jednym kółku na podłodze w dowolnej pozie. Renata, bo każdy tak miał mówić jej po imieniu rozpoczęła zajęcia. Była nad dokładnie 11-tka. Posmutniałam nieco, bo wśród osób, które znalazły się na sali gimnastycznej nie było Tomka. Nagle ktoś otworzył drzwi, wszedł i przeprosił za spóźnienie. To był.. Tomek! Moja buzia nagle uśmiechnęła się. Chłopak usiadł zaraz naprzeciwko mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy. Wbiłam wzrok w podłogę
— Dobrze, więc zaczynamy. Chciałabym, żebyście wszyscy złapali się za ręce. — W tym samym momencie poczułam żal, że chłopak nie usiadł zaraz koło mnie. Złapałam za rękę Iwonkę i inną dziewczynę o imieniu Ala. Pani psycholog zadawała nam różne polecenia, a my mieliśmy przy tym niezłą zabawę i frajdę. W końcu przyszedł czas na luźną pogawędkę, w czasie której kto chce opowiada coś, co chciałby powiedzieć na szerszym forum, co go gryzie gdzieś głęboko w środku. Na początku zrobiła się chwila ciszy. Pierwszą chętną okazała się być Ala.
— Nie byłam zawsze taka grzeczna jak się wydaje. W wieku 16 lat, kiedy poszłam do liceum w mieszałam się w złe towarzystwo. Piliśmy, paliliśmy i braliśmy narkotyki. Ta destrukcyjna paczka „przyjaciół” powoli dążyła do mojego wyniszczenia. I tak znalazłam się tutaj. Przedawkowałam narkotyki. Co prawda z tymi osobami od dawna nie mam już kontaktu, to jestem a w zasadzie byłam uzależniona od narkotyków. Do dzisiaj mnie nosi.
— Dziękujemy Ali. Kto jeszcze chce się wypowiedzieć na forum?
— Ja — Podniósł rękę Olaf.
— Dobrze Olaf, w takim razie słuchamy cię uważnie
— Moja mama odeszła od taty kiedy miałem 5 lat. Zaraz po rozwodzie rodziców, zostałem z tatą i jego kochanką. Mama wyjechała za granicę i nigdy jej już nie widziałem. Poza tym kiedy byłem w podstawówce umarł mój najlepszy przyjaciel i zarazem kolega. W wieku 16 lat zacząłem pić. Na początku z przyjaciółmi na imprezach, potem, kiedy zostałem pełnoletni — uzależniłem się od wódki. Pewnego dnia, moja bliska koleżanka powiedziała, że jest ze mną tak źle, że muszę poddać się leczeniu. Trafiłem tutaj. I jestem jej bardzo wdzięczny, bo tutaj odżyłem. Zobaczyłem, że można żyć bez alkoholu. Że można cieszyć się życiem i robić mnóstwo innych rzeczy. Razem z psychologiem przechodzę teraz terapię, poza tym leki, które zażywam pomagają mi jakoś walczyć ze swoim nałogiem. Wiem, że najtrudniej będzie przestać pić, kiedy wrócę do domu. Ale mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze i że nie wrócę już nigdy do picia.
— W takim razie brawa dla Olafa. Bardzo cieszę się, że jesteś na dobrej drodze w kierunku abstynencji. Kto jeszcze chce coś nam o sobie powiedzieć? Mamy jeszcze kilka minut — Kiedy nikt nie podnosił ręki Renata zakończyła spotkanie mówiąc — W takim razie możecie już wrócić do swoich pokojów. Dziękuję wam ogromnie za dzisiejszy dzień. Pamiętajcie, że to, że mówimy o sobie, o swojej przeszłości ma charakter wyłącznie terapeutyczny. Nie opowiadamy o sobie, żeby później się z kogoś śmiać albo obgadywać. W końcu wszyscy jesteśmy tutaj dorośli i proszę — zachowujmy się dojrzale, ok?
— Dziękujemy — Wszyscy odpowiedzieliśmy chórkiem i rozeszliśmy się. Pani Renata zamykając drzwi do sali gimnastycznej z tego co słyszałam zwróciła się do Tomka. Próbowałam dowiedzieć się, o czym rozmawiają, jednak bez skutku. Iwonka zawołała mnie, żebym poszła z nią na stołówkę, bo zaczął się najnowszy odcinek naszego ulubionego serialu. Tak, lubiłam oglądać seriale i z ciekawością śledziłam perypetie i losy bohaterów. No cóż, mimo, że bardzo chciałam podsłuchać rozmowę Tomka z panią psycholog, moja koleżanka z pokoju nalegała tak mocno, że nie mogłam jej odmówić. Zawróciłam i weszłam razem z nią do stołówki. Kilka osób usadowiło się na mało wygodnych, drewnianych krzesłach, by obejrzeć „Miłość na szpilkach”. Miałam wrażenie, że tylko ja i Iwonka tak bardzo nie mogłyśmy się doczekać obejrzenia filmu. Inni siedzieli z minami, jakby byli tutaj za karę. Ziewali i widać było, że serial całkowicie ich nie interesuje i oglądają go tylko dla rozrywki. W końcu mniejsza o to. Anka rozwiodła się z Pawłem, a Magda planuje ślub z Karolem — półgodzinny serial dobiegał końca, a ja nie mogłam doczekać się oglądnięcia kolejnego i następnego odcinka. Wymieniłyśmy się opiniami z moją koleżanką z pokoju na temat „Miłości na szpilkach”. Dobiegała godzina 20-ta. Postanowiłam, że to najwyższa pora, żeby się wykąpać. Wzięłam z kosmetyczki żel pod prysznic, mydło, szampon i ręcznik. Weszłam do łazienki i jak zwykle zdążyła ustawić się już długa kolejeczka do prysznica. Tylko westchnęłam i zajęłam swoje miejsce. Czekałam ponad 15 minut na swoją kolej. W końcu jedna z dziewczyn zwolniła miejsce. Gdy miałam już iść pod prysznic, nagle ktoś otworzył drzwi do łazienki i zawołał
— Tutaj jesteś, Julka. Mama do ciebie dzwoni. Szukałam cię po całym szpitalu.
— No dobrze, już idę — Koleżanka za mną ucieszyła się, kiedy zwolniłam kolejkę i wyszłam na korytarz. Podeszłam do telefonu, usiadłam na krześle i podniosłam słuchawkę.
— Tak? Słucham?
— No cześć, córciu. Jak tam się czujesz? Dawno nie rozmawiałyśmy. Przyjadę do ciebie jeszcze w tym tygodniu, w piątek, dobrze? Przywiozę ci ubrania, czysty ręcznik, masz na coś ochotę do jedzenia?
— Mamuś wiesz, w zasadzie to mam ochotę na żelki.
— Na żelki? Dziecko kochane zęby ci się tylko zepsują
— Ale nie jem tutaj prawie w ogóle słodyczy
— No dobrze, skarbie kupię ci nawet dwie paczki tych żelek
— Dziękuję, a co tam u was słychać w domu? Natalia dzisiaj u mnie była, przyniosła mi wszystko
— Wiem słońce. W domu jak to w domu tęsknimy za tobą strasznie
— Ja też za wami ogromnie tęsknie i chciałabym już być w domu
— A co tam u ciebie Julcia? Dogadujesz się z koleżankami z pokojów?
— Tak, w zasadzie to tak. Wiesz, nie mogę tutaj narzekać na nudę
— Naprawdę? Jakiś czas temu mówiłaś, że ci się tutaj przykrzy
— To znaczy już nie. Zaczęłam chodzić nawet na gimnastykę i zajęcia terapeutyczne z psychologiem, no i na spacery
— W takim razie cieszę się, że zaczęłaś chodzić na te wszystkie zajęcia, na pewno ci pomogą
— Oby. Dobrze mamo, muszę kończyć, bo ustawiła się do telefonu niezła kolejka
— No dobrze, Julcia. Tak bardzo tęsknię i tak bardzo chciałam usłyszeć twój głos. Wiem, powtarzam się. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do domu.
— Ja też bardzo chciałabym być teraz z wami, w domu — Ale nie przeżyłabym przygody życia i nie romansowałabym z Tomkiem — Pomyślałam sobie po cichu i uśmiechnęłam się do siebie
— W takim razie, do zobaczenia Julcia
— Pa, mamo. Czekam do piątku
— Tak jest, do piątku. Wytrzymasz tam jakoś, prawda?
— Jasne mamo, dam radę. To tylko kilka tygodni.
— Wiem, Natalia mi mówiła, że rozmawiała z doktorką — Tak naprawdę chciałam tutaj być razem z Tomkiem, tak długo, jak tylko się da — Myślałam sobie znowu, ale nie pisnęłam ani słowa mamie o chłopaku, w którym się tutaj zakochałam i to do tego prawdopodobnie z wzajemnością. W łazience nie było już kolejki. Wykąpałam się, umyłam włosy. Dokładnie o 21 trzeba było zażyć leki. Miałam jeszcze czas do 22, ciszy nocnej. Tomek gdzieś się plątał po korytarzu. Chciałam do niego zagadać, ale skutecznie moje plany zmieniła Iwonka, która koniecznie chciała, żebyśmy razem rozwiązywały krzyżówkę. Nie potrafiłam jej odmówić. Z resztą pomyślałam sobie, że jeśli mam tutaj być jeszcze co najmniej 2 tygodnie, z Tomkiem zdążę się jeszcze nagadać. Nie mogłam zapomnieć o karteczce, a w zasadzie to o liściku miłosnym, który dostałam prawdopodobnie od niego. Jeżeli to, że ja mu się podobam i to, że on mi się podoba wyjdzie na jaw to będziemy ze sobą chodzić? Zawsze jakoś odpychałam od siebie chłopaków. Może to teraz to jakieś wspaniałe zrządzenie losu? Siedziałam na łóżku, a Iwonka zadawała mi cały czas pytania odnośnie haseł w krzyżówce. Co chwilę odgadywałam je, a dziewczyna cieszyła się jak dziecko, wpisując pasujące rozwiązania. Drzwi do naszego pokoju były lekko uchylone. Zaglądałam przez nie co chwila. Każdy szczególnie w takim miejscu jak to przynosił swoje problemy, które z pomocą psychologów czy psychiatrów zostały rozwiązane, albo chociaż zrozumiane i można było po udanych sesjach terapeutycznych z uśmiechem spojrzeć na swoje dotychczasowe życie. Pogodzić się z tym co nas spotkało i ruszyć z miejsca urządzając się na tym świecie zupełnie inaczej, tak, by w końcu nie mieć pecha, a na odwrót — by przyciągać do siebie szczęście. Kiedy razem z Iwonką skończyłyśmy rozwiązywać jedną z krzyżówek, obu nam zachciało się spać. To był wspaniały dzień, pełen niespodzianek, myślałam sobie. A co będzie jutro? W końcu po zamknięciu oczu od razu zasnęłam. Nie budziłam się w nocy prawie w ogóle. O 2 w nocy ktoś głośno rozmawiał na korytarzu. Tylko na chwilę się przebudziłam. Próbowałam usłyszeć głośną gadaninę. Przeszłam się nawet z tego powodu do ubikacji, by podejrzeć, kto to może być. Okazało się, że do naszego ośrodka przyszedł ktoś nowy. Ale dlaczego o 2 w nocy? Przecież o tej porze zwykle nie ma tutaj przyjęć. Dziewczyna była naprawdę ładna, wyższa i szczuplejsza ode mnie. Miała czarne, długie włosy i brązowe oczy. Obejrzała się na mnie dwa razy, po czym dalej rozmawiała z pielęgniarką. Z tego co usłyszałam miała na imię Ilona. Po chwili doktorka zaprowadziła ją do pokoju, w którym odbywały się zapisy. Nic już więcej nie mogłam usłyszeć, bo drzwi się zamknęły. Pomyślałam tylko, że jutro będzie ciekawie. Jeśli zostanie przyjęta, może być dla mnie konkurencją. Byłam ogromnie zazdrosna o Tomka, któremu może wpaść w oko. Dziewczyna wyglądała jak modelka z okładek magazynu. Nagle zaczęłam się nieco denerwować. Nasza znajomość z chłopakiem dopiero rozkwitała. Co jeśli Ilona odbierze mi Tomka? Co jeśli, zostawi mnie dla niej? Co jeśli zaczną ze sobą rozmawiać? Nie zniosę tego. Ale to tylko moje obawy. Nikt nie powiedział, że muszą się ziścić.
Wtorek
Następnego dnia, rano obudziło mnie czyjeś głośne gadanie na korytarzu. Jak się okazało, wyjrzałam zza drzwi naszego pokoju i zobaczyłam Ilonę, która kłóci się ze sprzątaczką. Miała nadąsaną buzię i tak naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi, co się stało i dlaczego dziewczyna budzi cały szpital punkt 6 rano? Pobudka u nas zaczynała się dopiero o 7. Od tej pory można było się powoli wybudzać ze snu. Trzeba było pościelić swoje łóżku, wykonać poranną toaletę, powiedzieć dzień dobry paniom pracującym w naszym ośrodku, uśmiechnąć się do nich i wyjść na chwilę z pomieszczenia, w którym się spało, tak by panie sprzątaczki mogły posprzątać w naszych pokojach, w tym umyć na morko podłogę, szafki czy stolik. Rano każdy się pomału budził, a Ilona widziałam, że ma naburmuszoną minę. W końcu obudziłam się nie tylko ja sama z mojego pokoju, ale też i wstała Dominika.
— Rany, kto o tej porze tak głośno gada na korytarzu? — Dziewczyna ziewnęła i przeciągnęła się na swoim łóżku trochę
— To Ilona — Odezwałam się
— Skąd ją znasz? To chyba jakaś nowa? To twoja koleżanka?
— W zasadzie to.. nie znam jej, ale przyjęta została dziś w nocy o godzinie 2. Akurat wychodziłam do toalety, kiedy rozmawiała na korytarzu z panią pielęgniarką. Nie mogłam nic więcej usłyszeć, bo zamknęły się w pokoju do przyjęć.
— Dopiero co przyszła, a już zachowuje się jak gwiazda. Chyba będą z nią problemy?
— Jest bardzo ładna, sama ją za jakiś czas zobaczysz
— O matko, kolejna konkurencja dla chłopaków, oprócz ciebie.. o rany wygadałam się
— Co?
— Miałam tego nie mówić. Po szpitalu chodzą plotki, że jesteś tak ładna, że zainteresowałaś sobą samego Tomka
— Serio? Ale kto tak gada?
— Prawie.. wszyscy?
— A no tak. Szpital rządzi się swoimi prawami. My sobie tylko rozmawiamy, nic więcej.
— Przecież każdy widzi, że macie się ku sobie
— Naprawdę nie wiem o czym mówisz
— Może tego nie wiesz, ale to widać, że jesteście w sobie zakochani
— Zobaczymy co będzie robić Ilonka
— Haha, tak dokładnie tak. Już nie może się tutaj zaaklimatyzować, a to dopiero pierwszy dzień
— Dokładnie tak — Obie się zaśmiałyśmy. Całą kolejną godzinę rozmyślałam o tym, że to, że rozmawiam z Tomkiem i pomału zbliżamy się do siebie wyszło na jaw. A nawet tak, co z tego? Nie możemy się zakochać w sobie? Co z tego, że w takim miejscu? Z ponurego nastroju wyrwał mnie gruby Krzyś. Kiedy wracałam z toalety, zapytał się mnie, dlaczego jestem taka smutna. Powiedziałam, że nie ważne, a on zaproponował mi rozmowę na stołówce. Zgodziłam się. Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
— Pewnie Ilona ci zagrała na nerwach. Zgadłem?
— Nie do końca. To znaczy..
— O co więc chodzi, czemu jesteś swoim cieniem? Chodzisz poddenerwowana, smutna
— Dowiedziałam się, że wszyscy plotkują tutaj o mnie i Tomku, że mamy się ku sobie. Nie lubię być w centrum zainteresowania, a plotki tak szybko się tutaj rozchodzą. Nie wiem czy chcę tutaj być. Jeszcze przyszła ta Ilona…
— A więc jesteś zazdrosna o Ilonę, bo co, bo jest najładniejsza ze wszystkich dziewczyn tutaj? I nie chcesz być w centrum zainteresowania?
— Tak jakby..
— Posłuchaj mnie. Nie przejmuj się tym zbytnio. Ludzie sobie pogadają i przestaną się w końcu tym interesować. Przecież wiesz jak to bywa w placówkach tego typu. Jak zwykle jest nudno i jak się coś w końcu dzieje to każdy się wtedy interesuje i wtyka noc w nie swoje sprawy. Pomyśl sama i stań na miejscu szpitala.
— Ale żeby aż tak gadać?
— Wyluzuj Juleczko! To tylko gadanina, nie przejmuj się tym. Za chwilę cały szpital zacznie plotkować o Ilonie. Już chłopaki z naszego pokoju widząc ją zaczęli się zakładać, kto pierwszy zdoła ją poderwać. Wasza znajomość na pewno przejdzie na dalszy tor. Zobaczysz.
— A Tomek?
— Co Tomek?
— W Końcu jesteście razem w pokoju, też się zakładał? O względy Ilony?
— On nie. Siedział na swoim łóżku i nie brał udziału w zakładzie
— No dobrze. Poprawiłeś mi w sumie trochę humor.
— Właśnie o to mi chodziło. Żeby cię trochę pocieszyć, Juleczko — Krzyś uśmiechnął się a ja po chwili zrobiłam podobną minę.
— Masz racje, jakoś to będzie — Złapaliśmy się oboje za ręce przyjacielsko — Chciałam tylko, żeby nikt nie wiedział o naszej rozmowie
— Jak ktoś się dowie, że chłopaki się zakładali, a zwłaszcza Ilona to ładnie się zdenerwuje — Zaśmialiśmy się jeszcze raz i dobrze się zrozumieliśmy. Szczerze mówiąc po tej rozmowie nieźle mi ulżyło. Wszystko się wyjaśniło, a ja czułam się o wiele spokojniej. Nagle przestałam czuć niepokój. Pomyślałam sobie, że w końcu to normalne, że cały szpital się nami interesuje i szczerze mówiąc byłam wdzięczna losowi, że sprowadził tutaj Ilonę. Skutecznie cała placówka będzie żyła jej życiem, a nam — mam na myśli Tomka da zwyczajnie spokój. Kiedy było kilka minut po 8, wszyscy zeszli się na śniadanie. Jak zdążyłam usłyszeć, Ilona kłóciła się z jedną z pań pracujących w naszym szpitalu. Mówiła, a wręcz darła się na cały korytarz, kiedy pani Zosia próbowała przekonać ją, by jednak zdecydowała się na szpitalniane śniadanie.
— Ale ja nie będę tego jadła — Krzyczała i równocześnie błagała o to, by zostawić ją w spokoju i pozwolić odejść jej do swojego pokoju. Niestety regulamin tej placówki był bezwzględny. Według niego, każdy, ale to absolutnie każdy musiał być obecny na stołówce podczas trzech posiłków każdego dnia. Bez względu na to, jakie ktoś miał wymówki, wszyscy musieli zjeść śniadanie, obiad i kolację. I zjeść oczywiście jedzenie przygotowane przez szpital. Kiedy panie przyjechały z wózkiem z jedzeniem, do sali weszła zapłakana a przy tym i rozmazana Ilonka. Usiadła pod stolikiem numer 8, razem z Jadźką, Roxaną i Gabrielą. Pomyślałam sobie tylko — kto w takim miejscu jak to robi sobie makijaż? I westchnęłam tylko do swoich koleżanek siedzących za stolikiem i porozumiewawczo wymieniłyśmy się spojrzeniami, po czym wybuchłyśmy śmiechem. Na szczęście w pomieszczeniu było stosunkowo głośno, więc nikt nas nie słyszał. Każdy rozmawiał ze sobą, oprócz Ilony, która z naburmuszoną miną i rękami założonymi na siebie oczekiwała swojej porcji pieczywa tym razem z szynką i kawałkiem masła. Ludzie w naszym ośrodku dogadywali się. Z tego co mówił Krzyś wierzyłam, że Ilona nie odbije mi Tomka. Poza tym wszyscy zdążyliśmy ją już poznać. Przeczuwaliśmy, że będą z nią kłopoty. Po wzięciu leków i obchodzie lekarskim, punkt 10, czekał na mnie ze scrabblami Tomek. Tak się zagadałam z dziewczynami, że na śmierć zapomniałam o Tomku. Na szczęście kiedy wręcz przybiegłam na stołówkę, siedział jeszcze i nerwowo spoglądał na zegarek.
— Już jestem — Powiedziałam nieco zdyszanym głosem
— Już myślałem, że nie przyjdziesz księżniczko
— Przepraszam, na śmierć sobie zapomniałam
— No dobrze, w takim razie ci przebaczę
— To co, zaczynamy grę?
— Dzisiaj pierwsza ty zaczynasz
— No dobrze, niech ci będzie
— Szczerze to nie interesują mnie te scrabble
— Nie rozumiem, w końcu umówiliśmy się oboje, że codziennie o 10-tej będziemy przychodzić na partyjkę scrabbli. I sam się zgodziłeś
— Ty mnie interesujesz — Nagle odchrząknęłam, spuściłam głowę w dół i zaczerwieniłam się. Zdołałam wydusić tylko jedno słowo
— Serio?
— Ja jestem poważny. Będziesz dzisiaj na spacerze?
— Dla ciebie wszystko
— W takim razie bardzo się cieszę. Pogadamy na świeżym powietrzu, pośmiejemy się z Ilony
— Co? — Odchrząknęłam drugi raz
— To co usłyszałaś, nawet nie wiesz jak śmieją się z niej chłopaki z naszego pokoju
— Słyszałam, że założyliście się, który z nich ją pierwsze zdobędzie
— To tylko Mirek z Pawłem
— A ty nie?
— Ja nie gustuję w takich dziewczynach
— No dobrze, trochę się uspokoiłam
— A co, byłaś o nią zazdrosna?
— Nie ważne
— No dobrze, niech ci będzie, o więcej nie pytam
Ilona smacznie spała, widocznie leki tak na nią podziałały. Przy najmniej na korytarzu było nieco ciszej. Po skończonej partyjce scrabbli, wygrałam tym razem ja. Chciałam poczęstować przegranego paluszkami, ale chłopak wyraźnie odmówił, mówiąc, że jest najedzony. Dzisiaj świeciło mocno słońce i zapowiadał się naprawdę cieplutki dzień. Postanowiłam, tym razem z własnej woli, zapisać się na spacer. Punkt 11:30 ustawiła się kolejeczka pod drzwiami wyjściowymi. Pielęgniarka Zosia przeliczyła, czy wszyscy są, wyczytując po kolei nazwiska zapisane na kartce papieru. W ostatniej chwili wpadł Tomek, na którego trzeba było chwilę poczekać, by przebrał sobie buty. Wycieczka ruszyła na dwór i kiedy tylko poczułam leciutki, wiosenny wiaterek, od razu zrobiło mi się przykro, że zamiast włóczyć się z przyjaciółkami muszę tutaj ślęczeć i łapać świeże powietrze tylko 30 minut każdego dnia, nie dłużej. W ostatniej chwili, przed wyjściem spojrzałam w kierunku pokoju Tomka. Akurat wychodziła z niego Ilona, która nawet nie wiem kiedy obudziła się. Zrobiłam się nieco zazdrosna. Przecież Tomek chciał być ze mną. Ze mną się umawiać na partyjkę scrabbli, ze mną pisać liściki, ze mną rozmawiać podczas spacerów i razem uczestniczyć w sesjach terapeutycznych u pani psycholog Renaty. To ja miałabym z nim być, nie Ilona. Mimo wszystko, cieszyłam się z dzisiejszego spaceru, bo będzie to kolejna okazja na pogaduchy. Usiadłam na jednej ławce w dużym parku składającym się z różnych drzew — i iglastych i liściastych. Było tutaj naprawdę fajnie. Po chwili przysiadł się do mnie oczywiście chłopak, w którym byłam zabójczo zakochana.
— Co dzisiaj powiesz? — Zaczął całkiem słodko
— Cicho, bo medytuję — Zażartowałam sobie
— Akurat? — Zaśmiał się — Myślałem, że pogadamy?
— To taki żart, wyluzuj — Zachichotałam
— Uff.. uspokoiłem się
— A gdzie Ilona? — Zapytałam zaczepnie
— O co ci chodzi? Nie interesuje mnie ta dziewczyna
— Serio? To czemu przesiadywała w waszym pokoju?
— Chłopaki chcieli ją poznać. Mi nic do tego.
— Na pewno?
— Tak, z resztą gdyby mi się podobała, nie grałbym na dwa fronty
— No dobrze, jestem w takim razie spokojna
— W zasadzie to chciałem się ciebie dzisiaj o coś zapytać
— Tak, słucham? — Kiedy chłopak upewnił się, że znajdujemy się wystarczająco daleko od 15-osobowej grupki, i że nikt nas nie widzi. Tomek zbliżył się do mnie, najpierw poprawił moje włosy i dodał,
— Podobasz mi się
— A więc ta karteczka była od ciebie? Wiedziałam