E-book
17.64
drukowana A5
34.56
drukowana A5
Kolorowa
59.72
Kiedy Demon kocha naprawdę

Bezpłatny fragment - Kiedy Demon kocha naprawdę

"InnI" Tom 4


Objętość:
169 str.
ISBN:
978-83-8155-152-6
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 34.56
drukowana A5
Kolorowa
za 59.72

Przebudzenie Demona

Rozdział 1

Marielle


Siedziałam właśnie na ławce, znajdującej się na terenie szkoły — nie miałam zajęć, jednak działo się tu coś bardzo ważnego.

Właśnie dzisiaj miały ukazać się ostateczne wyniki pisemnej matury i mój chłopak — a raczej narzeczony: Dante — czekał na nie wewnątrz budynku. Oczywiście chciałam tam być razem z nim, jednak powiedział, że jest zbyt ładnie, bym przesiadywała w czterech ścianach. Czasami był po prostu przekochany i nie potrafiłam się z nim spierać.

Spojrzałam w niebo, czując przyjemne rozluźnienie — nie martwiłam się o niego, ponieważ w porównaniu z wieloma osobami w naszym wieku, nie był obibokiem — uczył się pilnie, a i nawet mnie pomagał w lekcjach, choć byłam klasę niżej od niego.

Tak prawdę mówiąc, bardziej martwiłam się o siebie niż o niego — miałam maturę już za rok i już teraz denerwowałam się nią okropnie.

Wracając jednak do Dantego, to odkąd tylko rozpoczął się ten rok szkolny, zagadywałam go, gdzie pójdzie na studia. Mówił, że pójdzie w ślady ojca, który prowadził bardzo prężnie działającą firmę budowlaną, a pan Derek bardzo się z tego cieszył. Zawsze miał nadzieję, że jak nadejdzie odpowiednia chwila, Dante przejmie interes.

Co zaś tyczyło się mnie, to życie, które teraz wiodłam… nigdy nie sądziłam, że czeka mnie w nim tyle zmian. Nadal, choć minęły już ponad cztery lata, nie mogłam się nadziwić jak wiele ich jest i ile jeszcze się ukazuje.

Z samotnicy mającej tylko rodziców i babcię, stałam się posiadaczką narzeczonego, kolejnych rodziców i całej rodziny z jego strony.

Przez to wszystko byłam teraz po prostu szczęśliwa… A gdy zobaczyłam, jak mój mężczyzna idzie do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, pomyślałam że po prostu nie może być lepiej.


Tak… — westchnął Dante, a ja w odpowiedzi polizałam jego wargi. — Nie przestawaj… — poprosił, a z jego gardła dobył się niski pomruk. — Skarbie, jesteś cudowna… — wyznał, a ja schyliłam się odrobinę i polizałam go po szyi.

Gdy zaczął dyszeć, przyspieszyłam ruchy ręki i po chwili jego ciało zesztywniało — soki jego przyjemności zalały moją rękę, przy okazji pryskając trochę na moją białą bluzkę.

Kiedy Dante próbował odzyskać oddech po orgazmie, ja wyczyściłam dłoń, zlizując każdą kroplę jego śmietanki.

— Jesteś po prostu szalona — wyszeptał w końcu. Niemal słyszałam ostry rytm bicia jego serca. — Jak… jak mam cię za to nie kochać? — zapytał, na co odparłam zwyczajnie:

— Nie możesz.

— Ale… w samochodzie… — oddychał ciężko, wyraźnie próbując wyrównać oddech. — Po raz kolejny…

— Ciesz się, że zaczęłam cię pieścić dopiero teraz, a nie jeszcze na terenie szkoły — powiedziałam zadowolona, a on spojrzał na mnie tymi pięknymi, pociemniałymi, zielono-niebieskimi oczami i zaśmiał cicho.

— Jesteś zboczona — oświadczył. — A ja to w tobie uwielbiam.

— No cóż, uczyłam się od mistrza — zauważyłam z uśmiechem, a on przysunął się do mnie bardzo blisko.

— Co powiesz na rewanż, mój aniele?

Od razu poczułam w ciele rozkoszny dreszcz — myśl, że zaraz mnie dotknie, była cudowna, jednak niestety musieliśmy jechać dalej.

— Musimy zajechać do twojego domu — wszyscy tam czekają aż im powiesz, jak ci poszło — przypomniałam, nie potrafiąc ukryć smutku w głosie.

On jednak uśmiechnął się wtedy seksownie i jego ręka bez słowa wsunęła się pod moją spódnicę i zaczęła pieścić mnie przez majtki.

— Mm… — zamruczałam z przyjemności, ale po chwili wyrwał mi się jęk, gdy po prostu przesunął materiał i zaczął pieścić moje mokre fałdki.

Zaczęłam lekko dyszeć, a on zajął się rozkosznie moją łechtaczką. Po chwili mocniej rozsunęłam nogi, pragnąc więcej.

— Tak… Dante tak… — szeptałam. — Mocniej… — poprosiłam, a on zaczął się pastwić nad moim guziczkiem.

Zanim doszłam, mocno zatkałam buzię, by nie krzyczeć, jednak i tak nie mogłam powstrzymać dźwięku.

Gdy opadłam bez sił, Dante zaczął zbierać wszystkie soki, jakie ze mnie wypływały, by je wypić, co mogłoby się wydawać dość dziwne dla ludzi… jednak on nie był człowiekiem — nie w pełni.

Dante był reinkarnacją smoka, a istoty te były dość specyficzne w kwestiach seksu — soki wydzielane przez ludzkie ciało były dla nich afrodyzjakiem i pijąc je pogrążali się w całkowitej przyjemności, zupełnie jakby cały czas przeżywali orgazm.

Dobrze wiedziałam, że gdyby było choć trochę więcej miejsca w aucie, już dawno leżałby między moimi nogami i wylizywał do czysta.

— Teraz możemy do nich jechać — obwieścił w końcu z przyjemnością w głosie, poczym ruszyliśmy szczęśliwi i zaspokojeni do domu.


Odkąd jestem z Dantem, dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy — o świecie i o samej sobie. Tak naprawdę nasz świat nie składał się tylko z ludzi — ale także z zamieszkujących w nim reinkarnacji demonów.

Podobno wiele, wiele lat temu demony, bogowie, anioły i cała reszta istniały. Jednak — jak to bywa — w końcu każdy umiera. Nawet bogowie umierali, choć żadne z nich jak się okazuje nie w pełni.

Niemal każda magiczna istota, jaka istniała kiedyś na świecie, pozostawiła po sobie piętno — w każdym pokoleniu ludzi rodziły się dzieci, które dziedziczyły moce po tych istotach. Nie było ważne, ile pokoleń szło do przodu — podobno jeśli jakieś konkretne dziecko urodziło się o odpowiedniej chwili, otrzymywało moce swego „magicznego” przodka — proces ten bardzo przypominał buddyjską reinkarnację, więc tak ją nazwano.

Dante, jak już wspomniałam, był reinkarnacją Smoka — było to bardzo rzadkie i dobrze wiedziałam, że gdyby niewłaściwa osoba się o tym dowiedziała, mogłoby mu to bardzo zagrozić.

Poza nim znałam też inne demony — mój tata był demonicznym, srebrnym Wilkiem, a mama Dantego — czarną, demoniczną panterą.

Jednak było ich znacznie, znacznie więcej.

Cała rodzina Dantego była w pewien sposób wyjątkowa — z tego co wiedziałam bardzo wiele osób w niej rodziło się z ową spuścizną krwi, choć do tej pory nie wiedziałam dlaczego. Może kiedyś się dowiem.

Jednak to nie było wszystko — jak się w pewnym momencie dowiedziałam, istnieją też bardzo rzadkie przypadki, kiedy ktoś nie ma pojęcia, że jest demonem. Bywa to spowodowane tym, że demon żyjący w jakiejś osobie po prostu śpi i zaczyna przebudzać się dopiero w momencie, gdy spotka swojego partnera.

Idealnym przykładem takiej osoby jestem właśnie ja.

Nie miałam pojęcia, kim jestem — kiedy się dowiedziałam, że mój tata jest demonem, szybko pojęłam, że to przez to jestem traktowana tak jak one. Musiał mi w jakiś sposób przekazać swoje demoniczne cechy i — musiałam to przyznać — byłam bardzo rozczarowana świadomością, że ludzie tak mnie nie lubią, a nie mam nic w zamian.

Jednak kiedy mój demon zaczął się przebudzać, poczułam lekkie obawy — nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale gdy w końcu to zrozumiałam, przestałam się lękać.

Dogadałyśmy się — jednak nadal nie wiedziałam, czym tak naprawdę jestem.

Co do kwestii magii, to zauważyłam, że im więcej czasu mija, tym więcej się wokół mnie dzieje. Czasami na przykład zrywał się dookoła mnie wiatr — kiedy byłam zła albo wrednie pomyślałam, zaczynał dmuchać w daną osobę, jakby odwzorowując mój nastrój. Do tego zauważyłam, że — kiedy przebywałam w ciemnym miejscu — moje oczy jakby rozświetlały się od środka. Dzięki temu widziałam wtedy o wiele wyraźniej.

Jednak to nie było najważniejsze w tym wszystkim — najważniejsze było to, że w końcu z Dantem dogadaliśmy się. I dogadały się też nasze demony.

Już nie robiliśmy podchodów — jawnie mówiliśmy, czego potrzebujemy i choć od czasu, kiedy nasze uczucia się zgrały minął cały rok szkolny, to nadal nie posunęliśmy się dalej.

Od pewnego czasu jednak czułam w sobie coraz większą potrzebę. Pragnęłam — i to coraz silniej — pieścić go nie tylko ręką. W momentach, gdy go dotykałam, w moich ustach coraz częściej robiło się sucho. W pewnej chwili zrozumiałam, że pragnę go tam posmakować i coraz częściej myślałam nad tym, jak doprowadzić do tego, by móc spędzić z nim więcej czasu tylko we dwoje.

Jak się okazuje, sposobność pokazała się sama, kiedy tego wieczora zawoził mnie do domu. Wydarzyło się coś, czego nikt z nas się nie spodziewał, gdyż ledwo zaparkowaliśmy, a mój tata wybiegł z domu.

— Marielle — zaczął zdyszany, a ja pojęłam od razu, że coś jest nie tak. Mój tata był silny jak czołg i dyszał tylko w momentach, kiedy było strasznie gorąco lub był przerażony. — Mama przed chwilą zadzwoniła. Powiedziała, że jest w szpitalu i nie chcą jej puścić do domu na noc.

— Jezu, co się stało? — zapytałam przestraszona.

— Wszystko z nią dobrze? — zapytał nie mniej przestraszony Dante.

Tak jak ja kochałam jego rodziców, tak bardzo on kochał moich.

— Mówi, że nie, ale wzięli ją na obserwację, żeby wykluczyć jakieś problemy — mówił praktycznie bez tchu.

Wiedziałam doskonale, jak bardzo kochał mamę.

— Pojadę z tobą — zaoferowałam od razu, ale on pokręcił głową.

— Znasz mamę, wścieknie się jeszcze bardziej, a i tak była zła, kiedy dzwoniła — skrzywił się na to wspomnienie. — Kazała mi siedzieć w domu, ale ja nie potrafię…

— To jedź — powiedziałam od razu. — I przywieź ją jutro na spokojnie.

— Dobrze, ale… — nagle spojrzał na Dantego. — Dante, proszę, zostań u nas na noc. Nie mogę zostawić Marielle od tak.

— Ale ja… — zamilkłam, kiedy Dante położył mi rękę na biodrze.

— Dobrze, zostanę. Tylko proszę od razu zadzwonić, jak coś będzie wiadome.

— Dobrze — i już był w samochodzie. — To do jutra.

Odjechał.


W domu słuchałam, jak Dante rozmawia ze swoimi rodzicami, jednocześnie robiąc nam super kolację.

Tak prawdę mówiąc, gotowałam dla niego po raz pierwszy — jakoś nigdy się na to nie złożyło, dlatego przygotowałam swoją specjalność: spaghetti, które było moim ulubionym daniem, zaraz po jego jajecznicy.

Dziwne, że jemu zdarzyło się dla mnie gotować, a ja dla niego nie.

No cóż, czas się wykazać!

— Mari? — Dante nagle stanął w przejściu. — Co tak pachnie?

Obróciłam się z pewnym siebie uśmiechem.

— Coś dobrego — oznajmiłam.

— Hmm… — podszedł bliżej, aż w końcu wręcz oparł się o mnie, kładąc głowę na moje ramię, opierając swoje ręce po moim bokach. — No proszę, makaroniara w akcji — zażartował. — Ty nie tylko pożerasz spaghetti, ale i je gotujesz!

Zakręciłam oczami na te słowa.

— Trudno by mi było co chwilę chodzić do knajpy, nie uważasz? — zauważyłam. — Talerz spaghetti w restauracji kosztuje co najmniej trzy razy tyle co zrobienie go w domu i to nie dla jednej, ale przynajmniej dwóch osób. I porcję są dwa razy większe.

— No cóż, nie będę polemizował — wtulił się we mnie. — Z chęcią zobaczę, co to ci wyjdzie.

Uniosłam łyżkę, którą trzymałam w ręku i bez słowa pacnęłam go nią w łeb.

— Ej! — potarł głowę.

— Jeszcze jeden taki komentarz, a obejdziesz się smakiem — oznajmiłam.

— Wydajesz się bardzo pewna tego, że mi będzie smakować — zauważył.

Na co tylko się uśmiechnęłam.

— Zakład? — zapytałam.

— O co?

— Ten co wygra, ma prawu do zrobienia drugiemu co tylko zapragnie — a druga strona nawet nie kwiknie — rzuciłam.

Uśmiechnął się przebiegle.

— Mogę udawać — oznajmił.

— A ja ci obiecuję — rzekłam nadal pewnie — że nie będziesz wstanie.

— Stoi — uścisnęliśmy dłonie i wypchnęłam go z kuchni.

Kiedy wyszedł, zaczęłam realizację planu: „Powalenie smoka i doprowadzenie go na szczyt”.


Obserwowałam Dantego, który patrzył na talerz swojego spaghetti oglądając go ze wszystkich stron, jakby bał się, że go ugryzie.

— Wygląda… lepiej niż się spodziewałem — uznał w końcu. — Ale… nie rozumiem jednego — wyznał i nabił kawałek mięsa na widelec. — Czemu tu jest pierś z kurczaka?

— Moja babcia zawsze tak robi spaghetti — powiedziałam. — Podłapałam przepis już jakiś czas temu i co jakiś czas gotuję dla nas.

— Twoi rodzice też to jedli?

Kiwnęłam głową.

— I nadal żyją — mruknął zamyślony.

Poczułam przypływ irytacji.

— No dobra, raz kozie śmierć — oznajmił i wziął w usta najpierw samo mięso.

Pogryzł z pokerową twarzą, przełknął i z miną, jakby nic się nie stało, nabrał trochę makaronu na widelec.

Patrzyłam czujnie, jak je — na jego twarzy nie był żadnej zmiany. Sama także zaczęłam jeść, kiedy nagle zorientowałam się, że mimo, iż jego mina nie wyrażała nic, to jadł tak szybko, że po chwili — gdy ja byłam w połowie — jego talerz był pusty.

Przemknęła mi pewna myśl i bez słowa wstałam, nałożył mu jeszcze trochę i dałam — skończył to kilka ruchów przede mną, kończącą ciągle pierwszy talerz jedzenia.

Kiedy odstawiłam talerz, nachyliłam się do niego i spytałam:

— I jak?

Odbiło mu się z pojedzenia i oznajmił:

— Ujdzie.

Wtedy wybuchłam śmiechem i po prostu wlazłam mu na kolana, przytuliłam i śmiałam w jego ramię.

— Jesteś niemożliwy! — oświadczyłam niemal płacząc.

— Nie wiem o czym mówisz — powiedział, ale w końcu wyraźnie się uśmiechnął, po czym westchnął szczęśliwy i obsunął ze mną uwaloną na nim niżej, tak, że półleżał na kanapie. — Wygrałaś — oznajmił w końcu. — To był przepyszne. Cholera, ale jestem pełny!

— Zjadłeś dwie porcję w czasie, gdy ja jadłam jedną — śmiałam się dalej. — W życiu nie widziałam, by ktoś zjadł aż tyle tak szybko!

Westchnął znów ze szczęśliwym uśmiechem, całkowicie pojedzony.

— Nie mogłem się oprzeć — wyznał. — Czy to jedyne co tak gotujesz?

— Znajdzie się kilka takich rzeczy — powiedziałam figlarnie.

Wtedy spojrzał mi w oczy zadowolony.

— Czy jak zamieszkamy razem, będziesz mi tak gotować?

Zamrugałam, zaskoczona tymi słowami, na co on zaczął głaskać moje włosy.

— Chciałem cię spytać już dawno, ale cały czas było „coś”. Ale teraz jest już spokojnie, więc pomyślałem, że zapytam.

Patrzyłam na niego bez słowa, ciągle zaskoczona.

— Za miesiąc kończę dziewiętnaście lat, a ty osiemnaście. Mówiłem ci, że rodzice zrobili mi fundusz powierniczy, który miałem dostać na osiemnastkę.

— No tak, ale…

— Nie ruszyłem z niego ani grosza — wyznał mi. — Co więcej, mam zamiar do niego dorobić jeszcze przez najbliższy rok.

— C-Co? — zaskoczył mnie totalnie. — Ale… ale miałeś iść na studia!

— Tak, ale rozmawiałem z tatą i przedstawiłem mu swój punkt widzenia. Zgodził się ze mną.

— Jaki punkt widzenia? — byłam w szoku.

— Przed tobą ostatni rok liceum — powiedział. — A mnie przy tobie wtedy nie będzie. Nie chcę iść na studia, nawet takie, które są kilka ulic dalej, bez możliwości widzenia cię codziennie. Widziałaś jakie są programy. Mijalibyśmy się całymi dniami.

— Ale… miałam do ciebie dojść za rok — próbowałam to zrozumieć. — Miałeś iść na zarządzanie. A ja chciałam iść na filologię…

— Tak, ale to byłoby dopiero za rok — przypomniał. — Męczyłbym się bez ciebie — wyznał mi. — I wiem, że ty także nie byłabyś szczęśliwa przez ten rok.

Milczałam. Miał całkowitą rację — bardzo bałam się tego roku, gdy bylibyśmy praktycznie cały czas oddzielnie.

— Rozmawiałem z rodzicami — kontynuował. — Kiedy im to powiedziałem, mama przyznała mi rację. Ona z tatą poznali się właśnie na studiach, więc nie byli w takiej sytuacji jak my. I wtedy rzuciłem swoim pomysłem. Bardzo długo nad nim myślałem.

— Jaki pomysł? — zapytałam cichutko.

— Poprosiłem tatę, by przyjął mnie do swojej firmy na ten rok — wyjaśnił, a ja aż zamrugałam. — Ustaliliśmy, że będę pracował na pół etatu — zawsze na rano, od poniedziałku do piątku.

— N-nie rozumiem — wyznałam, na co zachichotał i stuknął mnie lekko w głowę.

— Skup się. Zacznę od pierwszego września, tak jak ty i będę pracował w tych samych godzinach co ty masz zajęcia. W ten sposób skończę godzinowo tak jak ty, lub nawet przed tobą, by móc zawsze po ciebie przyjechać. Będziesz musiała tylko przetrwać jakoś przerwy, choć zawsze postaram się przyjść w trakcie swojej choć na chwilę.

To był sen, cholerny sen, z którego zaraz się obudzę spłakana, że to tylko marzenie.

— A wracając do mojej propozycji… — zaczął nagle. — Jesteśmy narzeczeństwem już dość długi czas, a ja chciałbym… bardzo bym chciał… by już przestało tak być i byśmy, jeszcze zanim zaczęli razem studia — byli już w pełni razem.

Mój umysł, serce, ciało — Wszystko, wypełniły uczucia. Było ich tak dużo, że zaczęłam się trząść, a moje oczy wypełnił ogrom łez.

Wtuliłam się w niego płacząc i powtarzając:

— Tak… tak… tak…

A on tulił mnie mocno i wiedziałam, że był równie szczęśliwy jak ja.

— Myślałem nad tym bardzo długo — wyznał w moje włosy. — Wiem, czego chcę. A chcę być z Tobą. Czekałem na ciebie ponad cztery lata. I chcę w końcu, by to się stało — chcę się z tobą związać w każdy możliwy dla człowieka sposób.

— Ja też. Boże, tak cię kocham — zaczęłam całować go po twarzy jak szalona.

— Cieszę się… Marielle, tak bardzo się cieszę — i uniósł się do pozycji siedzącej, tuląc mnie bardzo mocno, niemal zgniatając, ale nie obchodziło mnie to ani trochę.

Nareszcie… nareszcie…

— Mari… czy pojedziesz ze mną jutro do urzędu stanu cywilnego?

Zaśmiałam się przez łzy.

— Spróbowałbyś mnie powstrzymać.

Rozdział 2

Dante


Byłem taki szczęśliwy — nie mogłem uwierzyć we własne szczęście.

A tym szczęściem była po prostu Ona.

Uniosłem się trzymając ją mocno na rękach — ciągle do mnie przytuloną — i wszedłem na piętro, kierując do jej pokoju.

Nie zapalałem górnego światła, tylko wezwałem swój ognik obok nas i usiadłem na jej łóżku, ciągle obejmując jej małe, cudowne ciało.

— Wiesz… wracając do tego funduszu — zacząłem, ale przerwała mi:

— Powiesz mi jutro, dobrze? Teraz chcę się tobą po prostu nacieszyć.

Uśmiechnąłem się szeroko.

— Będziemy świętować?

— Może — przyznała i pocałowała mnie delikatnie w usta.

Jej czułość od razu podniosła mi ciśnienie krwi, a ta po prostu zawrzała.

— Wygrałam zakład — przypomniała, a ja uświadomiłem sobie, że ona coś szykuje. — Mogę ci zrobić cokolwiek będę chciała.

— A ja nawet nie kwiknę — uzupełniłem jej słowami i poczułem niepokój. — Chcesz mnie namówić na jakieś rozbierane tango? Wiesz, że ja i taniec to koszmar — przypomniałem.

Niestety taka była prawda — jeśli chodziło o taniec, miałem dwie lewe nogi.

— Nie, nic tak dla ciebie strasznego — uspokoiła mnie. — Raczej… powinno być to dość przyjemne — oznajmiła, a ja spojrzałem na nią unosząc brwi.

— Czy to będą nagie ciała, puszka bitej śmietany i twój język na moim ciele? –zapytałem z nadzieją.

— Może kiedyś.

Nie powiedziała „nie”! Cholera, ale ja ją kocham!

— Ale może być to równie przyjemne — wyrwała mnie z myśli.

— Równie? — zapytałem.

— Albo nawet bardziej — wyznała tajemniczo, po czym wstała i zaczęła się rozbierać.

Oparłem się do tyłu łokciami o łóżko i obserwowałem swoją ukochaną.

Ona była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem: długie za łopatki jasnoblond włosy, wielkie, piękne fiołkowe oczy, przepiękny biust o wspaniałym rozmiarze „C”, krągłe biodra, cudowne pośladki, skóra barwy śmietanki… — była po prostu idealna.

I teraz ten ideał stał przede mną całkiem nagi, patrząc na mnie pociemniałymi, gorącymi oczami.

Podeszła do mnie powoli mówiąc:

— Ściągaj koszulkę.

Czas podchodów skończył się między nami już jakiś czas temu.

Uniosłem się bez słowa i zdjąłem ciuch przez głowę. Odrzuciłem go na bok i wróciłem do wcześniejszej pozycji.

Moja Marielle bardzo lubiła zdejmować ze mnie dolną część garderoby — w porównaniu do samego początku, kiedy wstydziła się tego okropnie.

A ja byłem tym po prostu zachwycony.

Szturchnęła moje kolana i rozstawiłem je na boki, a on uklękła między nimi, obejmując moje twarde uda.

— Wiesz, od dłuższego czasu bardzo często myślę o tym miejscu — wyznała mi.

— Interesujące — zacząłem. — Ja także często myślę o tobie w Tym miejscu.

Uśmiechnęła się seksownie.

— No proszę, jaki zbieg okoliczności. — Jej ręce zaczęły odpinać mi pasek. — Od pewnego czasu zauważyłam, że pieszczenie cię tu sprawia mi ogromną przyjemność.

Uśmiechnąłem się.

— Zapewniam cię, że to obopólna przyjemność.

— Tak… ale wyznam ci… że mi to już nie wystarczy — powiedziała, a ja przełknąłem od razu ślinę.

— Twój demon…

— Tak, chce już więcej — wyznała od razu i spojrzała mi w oczy. — A co z tobą?

Odetchnąłem mocno i wyznałem:

— Tak. Chcę pewnej rzeczy od dłuższego czasu.

— Chcesz zrobić mnie, czy bym ja zrobiła tobie? — zapytała.

— Ja chce zrobić tobie — wyznałem, na co zamknęła oczy.

Przez chwilę milczała, aż w końcu otworzyła je i powiedziała:

— W takim razie zróbmy tak: Ja najpierw spełnię swoją potrzebę, a potem ty swoją… o ile nie jest to… ten ostatni krok.

— Nie, jeszcze nie — uspokoiłem ją, ale miałem coraz bardziej wrażenie, że jej demon zaczyna tego pragnąć, a mój własny…

— W takim razie… czy tak może być?

— Tak — odparłem, a ona zdjęła mi spodnie.

Obserwowałem ją trochę niepewnie, bo nie do końca wiedziałem, czego ona teraz potrzebuje. Ja wiedziałem doskonale czego chcę. I skoro miałem jej pozwolenie, to zrobię to z rozkoszą.

Marielle złapała moje bokserki i zsunęła je powoli.

Byłem już pobudzony, a gdy ona złapała mnie mocno, od razu odchyliłem głowę do tyły, poddając się jej ręce.

Po chwili jej pieszczot, usłyszałem:

— Gotów? — zapytała mnie, a ja chciałem na nią spojrzeć, jednak zaniemówiłem, a moje ręce gwałtownie ścisnęły pościel.

Zacząłem dyszeć, a mój penis w sekundę stał się twardy jak nigdy, produkując soki — soki, które od razu znalazły się w jej ustach, obejmujących mojego fiuta.

Opadłem z jękiem do tyłu, kiedy ona tak lizała, ssała i pieściła mojego drąga, smakując go tak, jak jeszcze nikt nigdy.

— Żyjesz, Dante? — usłyszałem jej szept, ale jedyne co potrafiłem to powiedzieć błagalne:

— Jeszcze.

I znów wzięła mojego fiuta w usta, obciągając go mocno — niemal już krzyczałem, tak było mi wspaniale.

I nagle przebudził się mój smok, pragnąc więcej.

— Głębiej — wydyszałem. — Proszę… weź mnie głębiej.

Poczułem, jak jej usta obejmują mnie coraz dalej, coraz głębiej, aż nie wytrzymałem i po prostu wybuchnąłem do jej gardła z głośnym krzykiem.

Dyszałem, nie mogąc złapać tchu, a gdy na nią spojrzałem po prostu oniemiałem.

W czasie, gdy je strzelałem spermą, ona nadal obejmowała mnie ustami. Miała szeroko otwarte, zamglone oczy, była bardzo czerwona, ale nie zabierała ich, dopóki sperma nie zaczęła wyciekać spomiędzy jej warg, z powrotem na mojego zaspokojonego członka.

Wtedy wypuściła go i — widocznie oszołomiona — usiadła na podłodze połykając to, co miała w ustach, jednak było tego tak wiele, że część spłynęła jej po brodzie.

Kiedy skończyła, zaczęła ostro dyszeć i zdałem sobie sprawę, że wstrzymała oddech, gdy tak przyjmowała w siebie moje soki — musiała zrobić to po to, by ich nie wypluć.

— Mari… — ledwo mogłem wydobyć głos. — Żyjesz?

Wtedy jej oddech trochę się uspokoił i uniosła na mnie nadal zamglone z wyraźnej przyjemności oczy.

— Jestem… wykończona… — wyznała mi.

Chciałem się unieść, ale miałem wrażenie, jakby z moich kości zrobiła się po prostu papka.

— Czy ty… — zaczęła. — Czy ciebie także… tak oszałamia, kiedy… kiedy dojdę ci na twarz?

Przełknąłem ślinę, by zwilżyć gardło.

— Jeśli mówisz u uczuciu, jakbym się naćpał… to tak — wyznałem.

Wtedy uniosła się na trzęsących nogach i po prostu padła obok mnie na łóżko.

— Nie mogę już… — wydyszała cicho. — To było… cudowne.

Znalazłem w końcu siłę i przeturlałem się, by ja przytulić.

— Czy było ci tak dobrze, jak mi się wydawało? — wyszeptała.

— Bardziej — odparłem od razu. — O wiele bardziej.

— Cieszę się… — wyszeptała i po chwili widziałem, że śpi.

Pomodliłem się o siłę — skoro tak wspaniale było w jej ustach, to co się ze mną stanie, kiedy w końcu znajdę się w środku niej?


Usłyszałem dźwięk komórki i od razu się podniosłem. Marielle spała obok mnie jak mały aniołek, ciągle wymęczona po daniu mi rokoszy.

Nie budziłem jej, choć to była jej komórka — była druga nad ranem, więc nie mógł to być nikt inny jak jej ojciec.

I miałem rację — odebrałem i po cichu powiedziałem, wychodząc z pokoju:

— Hej tato, tu Dante.

— Marielle śpi?

— Tak. Co z mamą? — zapytałem.

— Mówi, że jest dobrze. Powiedziała, że ktoś wywrócił ją w sklepie i rąbnęła głową o beton. Ma wielkiego guza i lekkie wstrząśnięcie mózgu, więc zatrzymali ją by wykluczyć krwiaka albo coś gorszego.

— I jak?

— Jest okej, lekarze mówią, że nic na razie nie ma, ale zatrzymają ją do rana, tak dla pewności.

Odetchnąłem z ulgi.

— Mogę z nią pogadać?

— Teraz śpi, więc sam rozumiesz…

— Pewnie — odparłem od razu. — Ale proszę ją od nas ucałować, jak się ocknie.

W końcu usłyszałem jego cichy śmiech.

— Tylko ja mogę ją całować, ale mogę ją od was przytulić.

Sam też się uśmiechnąłem.

— Zgoda.

— Pewnie wypuszczą ją koło dziewiątej rano, więc błagam was, bądźcie ubrani jak przyjedziemy. Wcale nie mam ochoty was oglądać w stroju Adama i Ewy — jęknął. — Sam fakt, że wiem, że to robicie jest dość męczący — stęknął, a ja się skrzywiłem.

Dla mnie świadomość, że on doskonale wie dzięki swojemu węchowi, że się kochaliśmy, też była straszna. Ale było coś jeszcze straszniejszego dla mnie…

— Proszę mi wierzyć, sam nie lubię mieć tej samej świadomości o swoich rodzicach.

I oboje zajęczeliśmy.

To był największy problem istot, które miały tak dobry węch jak my — nic się nie ukrywało, a zapach seksu był zapachem bardzo charakterystycznym.

— Dobra Dante, kończę, Charlie się budzi — szepnął i się rozłączył.

Charlie było zdrobnieniem od pełnego imienia mamy: Charlotte, ale tylko jej mąż ją tak nazywał, bo komukolwiek innemu się to wymsknęło, otrzymywał ogromne zmycie głowy od mojej — a właściwie to Marielle — mamy.

Ale choć i ona i jej mąż: Shawn, byli biologicznie rodzicami Marielle, to traktowali mnie jak swojego syna, a ja traktowałem ich jak drugich rodziców. Miałem też świadomość, że taki sam układ był pomiędzy Marielle i moimi własnymi rodzicami — ona dla nich była córką, a oni dla niej drugimi, kochanymi rodzicami.

I tak było od samego początku. Nasi rodzice zaakceptowali nas i prawdę mówiąc, od razu znaleźli między sobą wspólny język.

Mój tata i pan Shawn w mgnieniu oka stali się przyjaciółmi kochając jak bracia, w czasie gdy moja mama — moja pełna lekkiego wyrafinowania i w pewien sposób tajemnicza mama — znalazła w matce mojej ukochanej pierwszą i najprawdziwszą przyjaciółkę.

Nie zapomnę momentu, gdy zobaczyłem, jak łatwo się dogadują mimo różnic między sobą, choć nasi ojcowie w pewien sposób byli do siebie podobni — obaj silni, niezwyciężeni i choć jeden był demonem, a drugi nie, to obaj doskonale rozumieli, co to jest lojalność. Poza tym wiem, że gdy pan Shawn odkrył, że mój tata kocha tak samo swoja żonę, jak on swoją — mimo, że nie był demonem — od razu znaleźli wspólny język, nieraz wspólnie narzekając na żony, a potem kłócąc się o to, która z nich jest wspanialsza.

Obserwowanie tego zawsze było dla mnie zarazem irytujące, jak i wypełniało moje serce ciepłem.

Poza tym wiem, że pan Shawn podziwiał mojego tatę i nie chodziło o to, że był obrotny — podziwiał go bo mój tata, mimo że wszedł w rodzinę, gdzie było dużo demonów samemu będąc człowiekiem, wykazał swoją wartość nie tylko w życiu, ale i będąc żołnierzem, czym udowodnił każdemu, że nie jest od nikogo gorszy.

Wiedziałem też, że mój tata także go podziwia — i to nie z powodu jego mocy, której tak naprawdę miał bardzo dużo, nawet jak na demona. Nie, podziwiał go za to, jaki jest. Silny duchem, niezłomny — bezgranicznie lojalny i kochający. Miał bardzo silny charakter, który już wiedziałem, że nieraz mógł zostać złamany. Nie znałem szczegółów, ale wiedziałem, że pan Shawn wiele przeszedł jako nastolatek.

A jego córka była zupełnie taka jak on.

Poszedłem z powrotem do pokoju, zapalając ognik.

Marielle spała całkiem odkryta, smakowicie naga, wtulona niewinnie w poduszkę. Była pięknym kawałkiem tortu, którego miałem ochotę po prostu zjeść.

Podszedłem do niej i kucnąłem obok łóżka, patrząc na jej twarz, kiedy nagle przypomniałem sobie, co mi zrobiła.

Poczułem w sobie gwałtowne uderzenie gorąca i zacząłem dyszeć. Cała krew zeszła w dół do mojego penisa i momentalnie stałem się twardy. Moją głowę atakowały jej obrazy — klęczącej między moimi nogami, pieszczącej mojego fiuta językiem, wargami… i wręcz połykającą mnie coraz głębiej i głębiej…

— N-nie… — zajęczałem gwałtownie i padłem na podłogę.

Złapałem swojego fiuta — pulsował jak diabli, pragnąc ukojenia. Po chwili poczułem, jak wyciekają ze mnie soki — niemal wariowałem od potrzeby.

Zacząłem wręcz kwilić, błagając o spełnienie.

— Dante?

— Mari… — zajęczałem. — Nie…

Ale ona zaraz znalazła się przy mnie. Jak zobaczyłem wyraz jej twarzy…

— Nie ruszaj się — poprosiła i przykryła moją rękę na fiucie, po czym zabrała ją z niego.

— Co jest? — zajęczałem i poczułem kolejne gwałtowne uderzenie, aż krzyknąłem.

Wtedy moje oczy wręcz uciekły w tył glowy — jej usta objęły mojego bolącego, pragnącego penisa i zaczęła go obciągać.

— Głębiej… — błagałem. — Mari, głębiej…

Wtedy poczułem, jak jej usta idą coraz niżej — przez całe dwadzieścia centymetrów mojego wcale nie szczupłego penisa i zatrzymują się, by jednym ruchem mocno dobić do końca.

Wtedy nie wytrzymałem i po prostu wybuchnąłem, zalewając ją jeszcze większą ilością spermy niż za pierwszym razem.

W pewnym momencie wypuściła mojego miękkiego fiuta i zaczęła kaszleć — nie umiała już połykać, część wypluła, a reszta spływała jej po brodzie, spadając na piersi.

A ja drżałem od orgazmu jak porażony prądem — zaspokojony i przerażony tym, co się ze mną przed chwilą działo.

Kiedy w końcu znieruchomiałem, po prostu leżałem tak, bez życia — bez jakiejkolwiek myśli — chyba słyszałem, jak takie przeżycie się nazywa i potem je sprawdziłem. Całkowite zapomnienie w przyjemności — tak, byłem w stanie Nirvany.

Kiedy się z niej ocknąłem był ranek — a Marielle nie było w pokoju.

Podniosłem się — nadal trzęsły mi się nogi, ale po tym co przeżyłem… cieszyłem się, że w ogóle mogę chodzić.

Ubrałem się i zszedłem na dół — Marielle była w kuchni, coś gotowała, ale wyglądała na zamyśloną.

— Mari? — wychrypiałem, a ona aż podskoczyła na mój głos.

— Jezu, Dante! — wydyszała przestraszona. — Przeraziłeś mnie!

I nagle obróciła się z powrotem w stronę kuchenki.

— Uff… — coś mieszała. — Bałam się, że przywarło.

Wtedy spojrzała na mnie w ciepłym uśmiechem.

— Głodny?

Zamrugałem.

— Tak — przyznałem, obserwując ją chwilkę i odchrząknąłem. — Mari… skąd wiedziałaś? — zapytałem tylko.

— Co: „Skąd wiedziałam”? — zapytała nie rozumiejąc.

— Co mi było w nocy — wyjaśniłem. — Ja… dopiero teraz nad ranem sobie uświadomiłem — wyznałem.

— No cóż, chyba w ten sam sposób, jak Ty poznałeś u mnie, gdy mnie dopadło — wyjaśniła całkowicie naturalnie. — Jak zobaczyłam, jak się biedny zwijasz jakby z bólu, a twój sprzęt… no cóż, twój „mały” nie był w ogóle „mały” — wyznała, patrząc na mnie z troską. — Widziałam, że cierpisz, tak jak ja wtedy. I po prostu… zrobiłam to, co ty mi wtedy.

— Doprowadziłaś do spełnienia — dokończyłem.

Kiwnęła głową.

— Etap gdzie pieściłam cię ręką… no cóż, wiem, że już ci przeszedł. Bo atak był zaraz po tym, jak… hmm, jak spełniłam własną potrzebę. Czy to przez to? — zapytała mnie.

Odetchnąłem.

— Tak — wyznałem. — Kiedy cię zobaczyłem w nocy, od razu zaatakowało mnie tamto… — i zamilkłem, czując, jak mój penis znów robi się wielki. — Niech to szlag –wydusiłem przez zęby.

A ona zaraz była przy mnie, klękając na podłodze i rozpinając mi spodnie.

— Mari… — zajęczałem, gdy po prostu wyjęła go, i zaczęła pieścić ręką, bo po chwili wsadzać do buzi i mielić wokół niego językiem.

Złapałem ją za głowę, patrząc na to — to jeszcze bardziej mnie podnieciło i po chwili czułem, jak dochodzę.

— Ach!

Znów połknęła moje soki a nawet wylizała mnie do czysta, aż nie opadł mi, całkowicie zaspokojony.

Potem schowała mi go delikatnie do spodni i pogłaskała, zanim wstała.

A ja stałem dysząc, nie wierząc w to, co się dzieje.

Kiedy mnie przytuliła, ja nadal byłem w szoku.

— Czy ty… czy ty też tak szybko…

— Tak — wyznała. — Wystarczyło, że cię zobaczyłam, a już robiłam się mokra i pulsowałam.

Zamknąłem gwałtownie oczy bo przed oczami ujrzałem ten obraz.

I znów poczułem…

— Jezu, a myślałam, że tylko ja tak wariowałam od byle czego — powiedziała, najwyraźniej czując, że znów mi stoi.

I po chwili znów znalazłem sie w jej ustach — twardy, pragnący. Zupełnie jakbym nadrabiał prawdziwe podniecenie z całego życia — a przynajmniej z tych ponad czterech lat, odkąd ją mam.

Tym razem syknąłem osiągając spełnienie i ścisnąłem ręce w jej włosach.

— Cholera. — Po tym strzale, połknąwszy wszystko, aż usiadła na podłodze. — Było tego mniej — wysapała. — Ale… ile ty jeszcze tego w sobie masz?

— Nie wiem — wyznałem, też dysząc, spływając już potem. — Ale czuję… że sporo zeszło. Nie sądziłem… — usiadłem na ziemi, patrząc na nią. — Że sperma aż tak ci smakuje.

— Jest pyszna — oblizała usta. — O wiele bardziej mi smakuje niż moje soki.

Patrzyłem na jej usta, czując znów podniecenie, lecz o wiele lżejsze — byłem zmęczony, nie da się ukryć, a mój mały po dwóch podnoszeniach w trakcie dosłownie trzech minut musiał w końcu się uspokoić.

— Dante… dasz radę dziś pojechać do tego urzędu? — zapytała z troską, w końcu skutecznie otrząsając mnie z pożądania.

— Tak, oczywiście! — zawołałem od razu. — Nie ma szans, żebym dłużej czekał.

Uśmiechnęła się szczęśliwa.

— Twoi rodzice mają być koło dziewiątej — powiedziałem. — Twój tata dzwonił w nocy.

Zerknęła na zegarek na moim ręku.

— Parę minut po ósmej. Może weź prysznic — powiedziała. — Bo podejrzewam, że tata zaraz cię wyczuje, a po tylu akcjach…

— Ciebie też może — zauważyłem od razu.

Na co uśmiechnęła się szeroko.

— Ja wystarczy, że umyję zęby i ręce. Wzięłam kąpiel jak spałeś, a przypominam, niczym innym poza ustami i rękoma cię nie dotykałam.

Jęknąłem, czując, że mój fiut lekko wierzgnął.

— Weź zimny prysznic — powiedziała od razu, wyraźnie to widząc.

A ja nie mogłem się z nią nie zgodzić.

Rozdział 3

Marielle


Kiedy zobaczyłam mamę godzinę później, byłam zarówno szczęśliwa, jak i przerażona — miała guza wielkości piłeczki pingpongowej.

Gdy usiadła, razem z Dantem obsiedliśmy ją przejęci, a ona widząc to mocno nas przytuliła.

— Nie martwcie się, naprawdę dobrze się czuję. Trochę boli mnie głowa, ale wezmę tabletkę i przejdzie.

Siedzieliśmy jeszcze tak przy niej, dopóki tata nie zaczął jęczeć, że on też chce.

Wtedy Dante powiedział:

— Mari, może ich zostawmy i jedźmy już.

Od razu poczułam ogrom szczęścia, na co mama zapytała:

— Idziecie na randkę?

— Lepiej — wyznałam.

— Gadajcie, bo zacznę płakać — oznajmiła.

Zaśmialiśmy się z Dantem i spojrzeliśmy na siebie. Gdy kiwnęłam głową powiedział:

— Poprosiłem Marielle, by pojechała ze mną w pewne miejsce.

— Jakie?

Zerknął na mnie, a ja wyznałam:

— Dante i ja postanowiliśmy ustalić datę ślubu.

Jej pisk był tak głośny, że nas wszystkich zabolały bębenki.

— Gdzie mój telefon!? — zawołała i zaczęła przeszukiwać torebkę. Po chwili słyszeliśmy: — Astra! Boże, nasze dzieciaki! W końcu!

Tata robił wszystko, by ją trochę uciszyć:

— Kochanie, miałaś wstrząs mózgu, nie wrzeszcz tak…

— Jak mam nie wrzeszczeć?! To jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia!

W tym czasie my wycofaliśmy się śmiejąc i poszli prosto do jego samochodu.


Kiedy wyszliśmy z urzędu nadal byłam w szoku.

— Za dwa miesiące — wymamrotałam. — Czy myśmy zwariowali?

— Nie — na jego twarzy był błogi uśmiech. — To w sam raz. Ja za dwa tygodnie kończę dziewiętnaście, a ty za niecałe twa tygodnie później będziesz pełnoletnia.

— Co w obliczeniu wychodzi, że około miesiąc później będziemy małżeństwem — wymamrotałam.

Zauważył, że mam nietęgą minę.

— Co się stało aniele? Byłaś taka szczęśliwa jeszcze parę minut temu…

— I jestem, ale… wiesz, chyba trochę się boję.

Objął mnie i przytulił.

— Jesteśmy w tej samej łodzi. Też się trochę martwię.

Odwzajemniłam uścisk.

— Muszę sobie kupić jakieś ciuchy na ślub, musimy zorganizować salę, jedzenie, po zapraszać gości… — wymieniałam. — Dobrze chociaż, że nie musimy się martwić na temat ślubu w kościele.

— Taa… to prawda — przyznał.

Nie musieliśmy się martwić, bo żadne z nas nie poszło do bierzmowania. Nie mieliśmy określonego światopoglądu, a przez to, że wiedzieliśmy o istnieniu demonów i co więcej — byliśmy nimi — postanowiliśmy nie określać swojej religii i po prostu zostawiliśmy to. Zresztą według nas ślub — czy kościelny, czy cywilny — i tak był przed Bogiem i był tak samo wiążący.

Po tym wszystkim Dante zabrał mnie do naszej pizzerii za jeziorem. To w niej mieliśmy naszą pierwszą prawdziwą randkę i tego samego dnia, gdy na niej byliśmy, mi się oświadczył.

Dla uczczenia tego, co się wydarzyło, zamówiliśmy tą samą co wtedy „pizzę dla zakochanych” i zjedliśmy ją, tyle że tym razem bez kłótni o ostatni kawałek — po prostu zjedliśmy go razem — raz on brał kęs, raz ja — a ostatni zjedliśmy wspólnie wyjadając ze swoich ust.

To bardzo podnieciło Dantego i byłam zmuszona — no, powiedzmy — do tego, by mu ulżyć.

Jakoś udało nam się przekraść do samochodu, gdzie Dante miał teraz przyciemniane szyby przy tylnych siedzeniach — wymienił je jak odkrył, że bardzo lubię to robić w samochodzie. Nie chciał, by zgarnęła nas policja, więc teraz byliśmy tu, a on jęczał, siedząc rozkraczony na jednym siedzeniu, a ja klęczałam na drugim, biorąc go głęboko do gardła.

Brałam go wpierw powoli, raz unosząc głowę, raz opuszczając w dół — jego soki lały się cały czas, mieszając z moją śliną. Jego jęki podniecały mnie coraz bardziej, a gdy nagle złapał mnie za głowę i zaczął ją delikatnie dociskać, bym wzięła go jeszcze głębiej, moją cipkę zalały soki — moje biodra zaczęły się ruszać, także pragnąc pieszczot.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 34.56
drukowana A5
Kolorowa
za 59.72