E-book
7.88
drukowana A5
35.49
Kawczańskie Inspiracje

Bezpłatny fragment - Kawczańskie Inspiracje

Dodatek specjalny do Kawczańskich Opowieści


Objętość:
150 str.
ISBN:
978-83-8414-943-0
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 35.49

Podziękowania

W pierwszej kolejności chcę podziękować mojej kochanej córeczce Elusi za bardzo jednoznaczne i wyjątkowo przychylne recenzje i oceny pisanych przeze mnie utworów. Okazywane przez Nią emocje po lekturze moich wierszy dawały mi mocny impuls do pisania następnych. Wręcz starałem się, by zasłużyć na kolejne pochwały i zachęty do dalszego pisania.

Słowa wdzięczności kieruję też do mojej ukochanej żonki, choć Jej oceny mojej twórczości były bardziej krytyczne, aczkolwiek równie przychylne. Zmuszały mnie do kolejnych przemyśleń a czasami do wprowadzania zmian w niektórych utworach i dopracowywania szczegółów. Wprowadzanie sugerowanych korekt nie przychodziło mi łatwo, ale efekt końcowy okazywał się wart dodatkowego wysiłku.

Jeszcze raz obu moim Dziewczynom pięknie dziękuję za poświęcony mi czas i życzliwość w ocenach.

Słowo od autora

Jeszcze przed wydaniem drukiem „Kawczańskich Opowieści” bo wczesną wiosną 2020 roku przyszło mi do głowy, by kontynuować pisanie sprawdzoną metodą, czyli wierszem i w kolejnych utworach wyrażać swój stosunek do rzeczywistości i doświadczone przeżycia różnych zdarzeń, które miały miejsce w gronie najbliższych, w naszym kraju i na świecie, a także moje widzenie zaobserwowanych zjawisk i dokonane przemyślenia z tym związane.

Rok 2020 wprowadził wiele zamieszania i zmian w świecie, w naszym kraju i w naszej rodzinie. To przede wszystkim szybko rozprzestrzeniająca się pandemia koronawirusa, która dotknęła prawie 100 milionów, a przyniosła śmierć ponad 2 milionom ludzi na wszystkich kontynentach, wywołała gospodarczą zapaść w wielu krajach, również w Polsce, do której dotarła w marcu tegoż roku. Spowodowała ona ograniczenia w komunikacji i przemieszczaniu się ludzi, utrudnienia w kontaktach i wiele innych, w wyniku restrykcji wprowadzanych w celu skutecznego jej zwalczania we wszystkich dziedzinach życia.

To również przepychanki polityczne w naszej Ojczyźnie i nie przez wszystkich akceptowane skutki wprowadzania przez sprawujących władzę nowych „porządków” w ramach tzw. „dobrej zmiany”, co wywoływało wielokrotnie protesty i manifestacje uliczne jako wyraz niezadowolenia i braku akceptacji dla takich działań.

To wreszcie pustka, jaką z Babcią Krysią odczuliśmy po wyjeździe naszej córki Elusi z rodziną do Hiszpanii. Na szczęście nasz syn Jaruś pozostał ze swoją rodzinką w kraju. Wszystko to sprawiło, że nasze kontakty z dziećmi i wnukami w tym czasie ograniczyły się do telefonicznych i wideo rozmów oraz do przesyłania sobie nawzajem SMS-ów, MMS-ów, e-maili i paczek. Dotkliwość rozłąki łagodziły nam okazywane z ich strony wyrazy miłości i serdeczności oraz wsparcie dobrym, uspokajającym słowem.

Mieliśmy nadzieję, że następny rok 2021 po masowych szczepieniach przyniesie złagodzenie restrykcji, a może i całkowite opanowanie tego największego terrorysty, jakim stał się koronawirus. Trzymaliśmy za to kciuki i modliliśmy się szczerze o powrót do normalności. W kwestii złagodzenia restrykcji częściowo to się spełniło.

Jednak rok 2021 był kolejnym rokiem destabilizacji życia publicznego na świecie i w naszym kraju. Szalejąca pandemia koronawirusa w Polsce spowodowała zarażenie nim milionów osób. Nie wszystkim udało się wyzdrowieć. Prawie stu tysiącom odebrała ona życie. Dotknęło to również niektórych w rodzinie Główczewskich, od strony rodzeństwa Pradziadka Józka.

Na szczęście kilka firm farmaceutycznych na świecie opracowało, przetestowało i wyprodukowało skuteczne szczepionki przeciw Covid 19. Już ponad połowa Polaków została zaszczepiona, w tym również ja, Babcia Krysia i chyba wszyscy członkowie naszej rodziny. Większość z nas przyjęła, zgodnie z zaleceniami dwie dawki oraz trzecią, a następnie czwartą — przypominające i jakoś się trzymamy.

Na świecie też spokojnie nie było. W lutym 2022 roku Rosja zbrojnie napadła na Ukrainę i do dzisiaj prowadzi tam zbrodnicze działania wojenne. Bombardowane są miasta, giną niewinni ludzie.

Otuchy i siły do przetrwania w tym trudnym czasie dodało nam spotkanie z naszymi dziećmi i wnukami. Latem 2021 i 2022 roku przyleciała Elusia z Hiszpanii z mężem Pawełkiem oraz dziećmi — Jasiem i Franiem, a z Warszawy przyjechał Jaruś ze swoimi pociechami — Juleczką i Filipkiem. Niemal cały sierpień mogliśmy się cieszyć z bycia razem, po ponad półtorarocznej niemożności wspólnego przeżywania radosnych chwil. Potem jeszcze Święta Bożego Narodzenia 2021 roku wspólnie spędziliśmy z „warszawiakami” w komplecie, bo przyjechała również Ewcia, która latem musiała pracować.

Wieczór Wigilijny spędził z nami także Piotruś Główczewski z żoną Basią i córką Kasią, a w drugi dzień świąt odwiedzili nas również Stasiu i Zosia Główczewscy oraz Ela i Jasiu Myszkowie. Było fajnie, miło i sympatycznie.

Również w rodzinnym komplecie spędziliśmy Święta Bożego Narodzenia w Kawczu w 2022 i 2023 roku. W te ostatnie święta zaszczycili nas swą obecnością także Ania — starsza córka Piotrusia i Basi wraz z mężem Szymonem, którzy przyjechali z Krakowa. Pełnia szczęścia!

Przeżyliśmy z Babcią Krysią, niezapomniane, szczęśliwe chwile pełne radości, które pozwoliły nam naładować akumulatory na następny okres oddalenia od naszych najbliższych. Ułatwiło nam to przetrwanie w trudnych czasach pandemii i rządów „bezprawia i niesprawiedliwości”.

Tymczasem rządzący naszym krajem nie radzili sobie jednak w kwestii zapobiegania rozprzestrzenianiu się śmiertelnej zarazy, pozostając pod wpływem nierozsądnych, żeby nie powiedzieć głupich argumentów przytaczanych przez tak zwanych „anty szczepionkowców”.

Poza tym decydenci nadal podejmowali szereg działań zmierzających do zniewolenia społeczeństwa i wprowadzali zasady funkcjonowania państwa przypominające czasy dawnego PRL. Suweren jednak, a głównie wyborcy partii rządzącej, przekupywani przez władzę kolejnymi dotacjami socjalnymi, jak na razie przymykał oko na mnożące się afery, ograniczanie praw niektórym grupom społecznym i zawodowym, wierząc w zapewnienia rządzących, że to wszystko „wina Tuska” i tych, co przed nimi rządzili państwem a także Niemców, „Ruskich” i Unii Europejskiej.

Na nieszczęście dla władzy, straciła ona kontrolę nad cenami paliw i źródeł energii, w ślad za którymi ruszyła galopująco inflacja oraz ceny podstawowych artykułów żywnościowych. A tego suweren nie będzie w stanie wybaczyć i może się to źle dla władzy skończyć.

W styczniu 2020 roku wspaniały polski satyryk, piosenkarz, kabareciarz i autor tekstów piosenek Wojciech Dąbrowski (rocznik 1945) napisał humorystyczny wiersz, którego treść idealnie opisuje aktualną sytuację polityczną w naszym kraju.

Oto jego treść:

„Sąsiad, wpadając niespodziewanie,

Zwłaszcza gdy sobie ciut golnie,

Zawsze zadaje mi to pytanie:

Kiedy to wreszcie…? Tra la la la la.


Co dzień się zmiany wprowadza nowe,

Czyniąc to dość nieudolnie.

Sąsiad się ciągle łapie za głowę:

Przecież to zaraz… tra la la la la.


Ja mu tłumaczę, że taką władzę

Wybraliśmy dobrowolnie,

A on mi na to: Nic nie poradzę,

Ale to wkrótce… tra la la la la.


Tak jak przed laty, proces odnowy

Musi się zacząć oddolnie.

Naród po rozum pójdzie do głowy,

I w końcu wszystko… tra la la la la.


Z tego powodu logiczny wniosek

Nasuwa się mimowolnie:

Gdy prawda dotrze do miast i wiosek,

Wtedy to z hukiem… tra la la la la.


Koła historii, jak uczą dzieje,

Toczą się szybciej lub wolniej,

Lecz każdy reżim, mam tę nadzieję,

Wcześniej czy później… tra la la la la.


Wybaczcie, proszę, że poemacik

Zakończę nieco frywolnie,

Ale pocieszyć pragnę współbraci,

Że to niebawem… tra la la la la.”

Gdy Premier Mateusz Morawiecki w maju 2023 roku uroczyście otwierał most (który nota bene był już otwarty od pól roku) na Dunajcu w Tylmanowej, jego przeciwnik polityczny Donald Tusk nazwał go „Bambikiem”, czyli w gwarze „tiktokerów” nieudacznikiem. Wykorzystał to Wojciech Dąbrowski i w czasie trwającej kampanii przedwyborczej, gdy Premier i inni liderzy partii rządzącej jeździli po kraju organizując wiece z potańcówkami, napisał kolejny wiersz satyryczny opisujący atmosferę tych spotkań z wyborcami. Polecał go śpiewać na melodię znanej piosenki śląskiej „Karliku, Karliku”:

„Bambiku, bambiku, co tam niesiesz w koszyku?

Bambiku, bambiku, co w koszyku masz?

— Mam wyborczą kiełbasę, dużą kasę,

Bo wybory za pasem. Hej, hej! Za pasem!


Bambiku, bambiku, robisz w konia rolników,

Bambiku, bambiku, i górników też.

— Musi wygrać wybory mój faworyt.

Obiecuję love story! Hej, hej! Love story!


Bambiku, bambiku, będziesz wiać w październiku.

Bambiku, bambiku, będziesz musiał wiać!

Za rosnące podatki, gadki szmatki,

Pakuj swoje manatki! Marsz, marsz za kratki!


Bambiku, bambiku, lepiej wcześniej abdykuj.

Bambiku, bambiku, zmykaj póki czas!

Już w wyborczą niedzielę z przyjacielem

Będziesz wspólną miał celę. Hej, hej! Swą celę.”

Dużo wcześniej ten sam autor opisał swoje i znacznej części społeczeństwa polskiego nastawienie i preferencje w przyszłych wyborach parlamentarnych i prezydenckich, w kolejnym swoim wierszu:

„Nie jestem już żaden smarkacz, łeb mam pokryty siwizną.

Nie zagłosuję na Jarka, bo zbyt cię kocham, Ojczyzno!

Niejeden ciężar na barkach dźwigałem, znosiłem trudy.

Nie zagłosuję na Jarka, bo dość mam kłamstw i obłudy.


Gdy spytasz mnie, niedowiarka: Dlaczego? Wyznam ci szczerze:

Nie zagłosuję na Jarka, bo w żadną zmianę nie wierzę.

Skąd wiem, że wybór niedobry? Nie wierzę w zmiany oblicza,

Bo nie chcę powrotu Ziobry i teczek Macierewicza.


Bo nie chcę mieć Prezydenta, co straszy gejem i Żydem,

Co w każdym widzi agenta i może zaszczuć jak Blidę.

Na Jarka nie oddam głosu za czasy, gdy był premierem,

Za ten upadek etosu i koalicję z Lepperem.


Za to wciskanie badziewi, bezkarność tych, którym sprzyja,

Za to co pisze Sakiewicz i głosi Radio Maryja.

Za sieć podsłuchów i haków, wydanie walki elitom,

Za to, że skłócił Rodaków! Za IV Rzeczpospolitą.


Dziś w duszy mej zakamarkach odkrywam decyzji sedno:

Nie zagłosuję na Jarka, bo nie jest mi wszystko jedno.

Wybaczcie drwinę i sarkazm, odporność z wiekiem się zmniejsza.

Nie zagłosuję na Jarka, bo Polska jest najważniejsza!”

Wojciech Dąbrowski miał rację. 15 października 2023 roku suweren powiedział: dość tego! I przy pomocy długopisów pogonił „bambików”, wybierając nowych swych przedstawicieli, obdarzając ich kredytem zaufania. Wygrała demokracja i wiara w lepszą przyszłość. Jeszcze Polska nie zginęła!

Wydarzenia, w które obfitowały cztery ostatnie lata, w naszej rodzinie, w naszym kraju i na świecie, a także nasze codzienne doświadczenia i odczucia były dla mnie istotną inspiracją do napisania czterdziestu wierszy, w których zawarłem swoje przemyślenia, doświadczenia i odczucia z nimi związane.

I tak powstały „Kawczańskie Inspiracje” jako dodatek do „Kawczańskich Opowieści”.

Starałem się w nich wyrazić swoje i Babci Krysi żal i tęsknotę za normalnymi odwiedzinami i wspólnym radowaniem się z wzajemnej bliskości rodziców, dzieci i wnuków, a jednocześnie pokazać, że mimo tych niesprzyjających okoliczności można cieszyć się drobiazgami dnia codziennego, pięknem ziemi Kawczańskiej i optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Najważniejsze byśmy zdrowi byli i mimo różnego postrzegania zachodzących zjawisk i zdarzeń, umieli z sobą po ludzku się porozumiewać, szanować, wybaczać i tolerować. Czego wszystkim z całego serca, wraz z Babcią Krysią życzymy.

Poza tym liczę też na to, że uważne przeczytanie tych utworów wywoła własne przemyślenia czytelników w kwestii niektórych tematów poruszonych przeze mnie w tych wierszach.

Krzysztof Helman

Kawcze, marzec 2025

Uzdrowisko Kawcze

(Parafraza znanej i popularnej piosenki Wojciecha Młynarskiego)

Za oknami noc, w lasach śniegu moc przykrywa wszystko.

Chyba Bóg tak chciał i rzucił właśnie nas w to uzdrowisko.

Wobec nas miał plan i wyznaczył nam nowe zadania,

My pokornie zaś przyjęliśmy je do wykonania.

Dziadek też pozwolił Mu swym życiem pokierować,

By móc zawsze i wciąż z radością anonsować:

Dla sympatycznej i kochanej Babci Krysi z rodu kaszubskiego,

Od sympatycznego niewątpliwie Dziadka Krzysia: bucio! bucio!

Jesteśmy na wczasach

W tych kawczańskich lasach,

W promieniach słonecznych

Wygrzewamy się.

Wietrzyk nam przygrywa,

Młodość przypomina,

To nie nasza wina,

Że wciąż kochamy się.

A Babcia Krysia z Dziadkiem Krzysiem

Przebywali w tych ostojach nie od dzisiaj,

Przemierzając wzdłuż i wszerz ostępów przestrzeń,

Czy to zima, wiosna, lato, czy też jesień.

A sąsiadów wścibski i zazdrosny wzrok

Śledził każdy ich gest i krok.

Kawcze, 30.03.2020

Co ma piernik do wiatraka, czyli kijki i zdrowie

W Niedzielę Miłosierdzia Bożego, jak zwykle poszliśmy —

Ja i Babcia Krysia na spacer z kijkami.

Pogoda dopisała, słonko świeciło nad nami,

Wietrzyk lekko dmuchał i włosy rozwiewał,

Ptaszki świergotały i szumiały drzewa.

Nastroje były świetne — miłe i radosne.

Nie ma się co dziwić, przecież mamy wiosnę.

Maszerują dziadkowie, zmęczenia nie czują,

Kilometr za kilometrem dzielnie pokonują.

Zostawili z tyłu Kawcze, minęli Malęcino,

Jeszcze chwila, moment, a zaliczą kolejną wieś, czyli Bobięcino.

Czas więc wracać, bo do domu daleko i w brzuchu zaczyna burczeć,

A zakwasy w łydkach wywołują skurcze.

Wszak marsz w niezłym tempie i bez odpoczynku,

To nie to samo, co siedzenie przed telewizorem, albo przy kominku.

Po powrocie do domu poczuliśmy dopiero trud przebytej drogi

Oraz miejsce, z którego wyrastają nasze nogi.

A kiedy na ekran smartfona i wskazania „endomondo” spojrzeliśmy,

Włos nam się na głowie zjeżył i zaniemówiliśmy.

W niecałe dwie i pół godziny dziesięć kilometrów

Przeszliśmy z niewielkim haczykiem,

Więc myślę, że możemy się pochwalić tak dobrym wynikiem.

Bo to chyba niezły wyczyn w tym konkretnym przypadku,

Gdyż dotyczy dwojga dziadków — siedemdziesięciolatków.

To nic, że nogi bolą. Za to płuca przewietrzone

I odporność na stres i różne choroby wzmocnione.

A poza tym dystans do skrzeczącej rzeczywistości właściwie ustawiony,

A humor i dowcip odpowiednio wyostrzone.

I na koniec: nie wiemy, czy to mądre jest czy głupie,

Ale plagę dzisiejszych czasów — koronawirusa — mamy głęboko w d…e.

Oczywiście zaleceń wydanych na okres pandemii przestrzegamy

I zbędnych kontaktów z innymi ludźmi się wystrzegamy.

Chodzimy z kijkami po lesie, słuchamy śpiewu ptaków,

Unikamy jak ognia ludzi złych, głupich i zwykłych cwaniaków.

Pijemy herbatę z cytryną oraz jemy cebulę i czosnek,

Staramy się myśleć pozytywnie, a w sercu mieć ciągle wiosnę.

Ufamy Chrystusowi i Miłosierdziu Jego,

Przyjmując Go bezwarunkowo do serca swojego.

Staramy się dawać od siebie bezinteresownie ciepło i dobro każdemu,

Kto tego pragnie: krewnemu, przyjacielowi, znajomemu i nieznajomemu.

Dzielenie się z kimś dobrem bowiem, to żadna trudna praca,

A przekazywane innym dobro, zawsze do dobroczyńcy w dwójnasób powraca.

Gdy dwie rzeczy lub sytuacje nijak się do siebie mają,

„Co ma piernik do wiatraka?” ludzie wtedy powiadają.

Wbrew pozorom jednak — ma i jest to powiązanie nie byle jakie:

Mąka na piernik pochodzi z młyna napędzanego wiatrakiem,

Oba słowa z 7 liter i 2 sylab są złożone,

Oba też na literę „k” są zakończone.

A jeszcze do tego takie skojarzenie tu dołożę:

Wiatrak zawsze przecież spierniczyć się może.

Tak więc piernik z wiatrakiem tyle ma wspólnego,

Ile nasze kijki ze stanem ducha i zdrowia naszego.

Jutro znowu, gdy tylko pogoda dopisze (powiem Wam to prosto z mostu)

Pójdziemy z kijkami na spacer do lasu.

Nie, dla bicia kolejnego rekordu, ale dla zdrowia. Po prostu.

Kawcze, 19.04.2020

Niezapominajki

Babcia Krysia z Dziadkiem Krzysiem w lesie dzisiaj byli.

Na poboczu leśnej dróżki kwiatki zobaczyli:

Żółty środeczek, a wokół płateczki drobniutkie,

Takie śliczne, niewinne, całe niebieściutkie.

Toż to niezapominajki! — Babcia zawołała

I zdjęcie tym kwiatkom Dziadkowi zrobić kazała.

Dziadek pstryknął zdjęcie, zgrabny wierszyk sklecił

I zaraz je WhatsAppem wysłali do wnuków i dzieci.

Jako, że niezapominajki moc bajkową i czarodziejską mają,

O potrzebie miłości i pamięci o bliskich zawsze przypominają.

Pamiętajcie więc o swych Babciach i Dziadkach — bardzo Was o to prosimy,

A my też będziemy o Was pamiętać i nigdy o Was nie zapomnimy.

O tych pięknych kwiatkach przeszło sto lat temu wierszyk napisała

Maria Konopnicka — polska poetka i pisarka wspaniała:


„Niezapominajki

To są kwiatki z bajki!

Rosną nad potoczkiem,

Patrzą rybim oczkiem.

Gdy się płynie łódką,

Śmieją się cichutko

I szepcą mi skromnie:

Nie zapomnij o mnie.”

Kawcze, 22.05.2020

Morska przygoda Jasia i Frania

Pięknie jest w hiszpańskim San Pedro o tej roku porze:

W maju słonko mocno grzeje, cicho szumi morze,

Fale piasek plaży lekko obmywają,

A za chwilę szybciutko z powrotem w głębiny wracają.

Woda w morzu cieplutka, chlapać się w niej przyjemnie.

W Polsce niestety jest chłodniej, całkowicie odmiennie.

Niby słonko świeci, ale woda zimna i „gęsią skórkę” wywołuje,

Za to powietrze czyste, zdrowe i jod w płuca aplikuje.

I czy to w Darłówku, Ustce, Mielnie, czy w Unieściu,

Albo też w innej nadmorskiej wiosce lub nadmorskim mieście,

Wszędzie tam o tej porze jest chłodno, rześko oraz świeżo,

Bo wszystkie one nad Morzem Bałtyckim leżą.

Pluskanie się w ciepłej wodzie jest zajęciem miłym i nader przyjemnym,

Bo przecież słoneczne San Pedro leży nad Morzem Śródziemnym.

Właśnie nowe zdjęcia przesłała nam Elusia,

Czyli Jasia i Frania kochana mamusia.

I cóż widzimy na nich: coś pływa po morzu, na falach się unosi,

A nam z emocji ciśnienie się podnosi.

Babcia Krysia wzrok wytęża, Dziadek Krzysiu usiadł na krześle wygodnym,

Patrzą, czyżby to był Nautilius — XIX wieczny okręt podwodny,

A w nim dzielny Kapitan Nemo, bohater „20.000 mil podwodnej żeglugi”,

Który zawsze i wszędzie był pierwszy, jak świat jest szeroki i długi?

Powiększamy zdjęcie: to inny bohater, który też dzielnie pływa i nigdy nie tonie,

To nasz wnuczek kochany — Jasio na swym nowym pontonie.

Buzia uśmiechnięta i zadowolona,

W słonej morskiej wodzie pupa zamoczona,

Nóżkami dziarsko chlapie, rączkami wiosłuje,

A jego okręt wojenny dziobem fale pruje.

Dobija do brzegu i na ląd wysiada

I zaraz wielkiego krokodyla dosiada.

Gad się miota, lecz szans nie ma,

Bo go Jasiu mocno ściska nóżkami obiema.

Teraz Franio z kolei tą bestię dopada

I odważnie na jej grzbiecie razem z Jasiem siada.

Krokodyl ze strachu krokodyle łzy roni,

Leży grzecznie na piasku i wcale się nie broni.

Stał się potulny jak baranek, a wiecie dlaczego?

Bo przegrał walkę z naszymi zuchami i uznał się za pokonanego.

A na koniec Dziadkowie dedykują swoim wnukom

Starą, marynarską piosenkę z morałem i nauką:


„Był kapitan dzielny chwat

Który zwiedził cały świat,

W jego żagle dmuchał wciąż morski wiatr.

Nieraz tonął na dnie mórz,

Nieraz ginął w czasie burz,

Wtedy śmiał się, pogwizdywał, no i już.

A gdy coś trudno znieść,

Śmiał się znowu i zaczynał swoją pieśń:

Panem mórz tylko ten z nas zostanie,

Kto odważną i wesołą ma twarz!

Pokaż więc, żeś ty zuch kapitanie,

Wciągnij uśmiech jak banderę na swój maszt.


Ale raz, gdy morski prąd

Rzucił go na obcy ląd,

Nagła miłość przyszła doń nie wiem skąd.

I kapitan dzielny chwat

Zaczerwienił się i zbladł,

Bo zrozumiał, że tym razem to już wpadł.

Zgubił śmiech, w oczach nikł,

Lecz mu piosnki nie zaśpiewał wtedy nikt:

Panem mórz tylko ten z nas zostanie,

Kto odważną i wesołą ma twarz!

Pokaż więc, żeś ty zuch kapitanie,

Wciągnij uśmiech jak banderę na swój maszt.”

Kawcze, 25.05.2020

Paczka

Jak sięgnę wstecz pamięcią, zawsze tak bywało,

Że po wyjeździe za granicę, potem się paczki do rodziny w Polsce wysyłało.

Ale czasy są teraz inne i wszystko na głowie stanęło (choć to nie jest wadą):

Paczki zmieniły kierunek i teraz z Polski za granicę jadą.

Niech nikt nie pomyśli sobie jednak, broń Boże, że przez to głupie gadanie

Domagamy się paczek od Was i że czekamy na nie.

Nie o to chodzi. Najważniejsze, że do paczki prócz prezentów wkładamy

Odrobinę polskości, domu rodzinnego, serdeczności i miłości, które dla Was mamy.

Ważna jest też radość jaką zawartość paczki wywołuje u otrzymującego

A także satysfakcja z wywołania tej radości po stronie wysyłającego.

Żeby paczkę wysłać, potrzebny jest karton odpowiedniej wielkości,

Który pomieści wszystkie prezenty i trochę słodkości.

Trochę trwały poszukiwania, ale wreszcie wielki karton mamy,

I w nim wcześniej przygotowane prezenty starannie układamy:

Klocki LEGO dla Jasia (takich jeszcze on nie posiada)

Z których dinozaury i inne rzeczy będzie układał.

Samochody do kolekcji, których ciągle mało,

W tym jeden na pilota, by się nim zdalnie kierowało.

Gadający piesek i okręt z napędem dla Frania,

Kilka książeczek z obrazkami do czytania,

Walkie Talkie (dwie sztuki oczywiście) z bateriami

Do łączności bezprzewodowej między naszymi wnukami,

Dwie koszulki, dwa t-shirty, dwie czapeczki (dla Jasia i Frania),

Spodenki i buty sportowe dla Jasia do szybkiego za piłką biegania.

A dla mamy naszych zuchów: dwie letnie sukieneczki,

Kolorowe, bawełniane, śliczne dwie bluzeczki,

Dwa olejki kosmetyczne i białe majteczki.

Dla tatusia jest książka — nasz prezent wigilijny dla niego,

Który zostawił w Kawczu, bo nie zmieścił się do bagażu podręcznego.

A poza tym Babcina drożdżóweczka z kruszonką i żurawiną

(Na jej widok moja buzia w mig wypełnia się śliną),

Kruche ciastka owsiane i korzenno — orzechowe

Oraz kakaowe ciasto biszkoptowe.

A także spory kawał chleba żytniego

Z ziarnami, na zakwasie, też wypieku własnego.

Takich smakołyków, jakie Babcia Krysia piecze,

Na pewno w San Pedro ani całej Hiszpanii nie znajdziecie.

Jeszcze tylko kilka czekolad i pierników toruńskich kilka,

Jeszcze… Stop! Nic więcej się nie zmieści. Jeszcze chwilka,

A karton pęknie i całkiem się rozleci.

A przecież na tą paczkę z niecierpliwością czekają dzieci.

Czy wszystko, co w paczce, na pewno dobrze wymieniłem?

Nie ważne. Nawet jeśli się pomyliłem.

Bo tych paczek wysłanych przez Dziadków było już kilka

Więc wybaczalna może być tego rodzaju pomyłka.

Trzeba jeszcze tylko paczkę zakleić i zaadresować

I można ją do San Pedro czym prędzej wyekspediować.

Dziadek paczkę na Pocztę zawiózł samochodem.

Ledwo się w bagażniku zmieściła (to tak mimo chodem)

Zataszczył ją z trudem do okienka, bo bardzo ciężka była.

Pani z okienka gdy ją zobaczyła,

Stanęła jak słup soli i zaniemówiła.

Następnie paczkę z trudem na wadze ustawiła.

Waga jęknęła, a wyświetlacz zamigotał: prawie 15 kg paczka ważyła.

Pani tylko zapytała, czy na pewno chcę ją wysłać — co za głupie gadanie.

Oczywiście, że wysłać, i to natychmiast. Nie wskazane jest zbędne zwlekanie.

Paczka została przyjęta i do wysyłki przygotowana,

Za chwilę będzie przez kuriera do jego samochodu zabrana.

Teraz tylko czekać wypada z dużą dozą cierpliwości,

By za tydzień lub trochę dłużej zaznać nieopisanej wręcz radości.

Najgorsze to czekanie (niech ten czas szybciej goni),

Kiedy ten kurier wreszcie z paczką przyjedzie i do drzwi zadzwoni?

Już sobie wyobrażam, jak Jasio i Franio

Biorą paczkę w obroty i z nożyczkami rzucają się na nią,

Przecinają taśmę klejącą i paczkę otwierają

I założę się, że w pierwszej kolejności Babcinych ciastek dopadają.

Potem przyjdzie czas na zabawki, przymiarkę odzieży,

Mamusia swoje sukienki i bluzki przymierzy,

A tatuś książkę swą przejrzy (też prezent jak by nie było),

Bo niestety nic więcej do paczki się nie zmieściło.

A nas duma rozpiera i szczęście w naszych sercach gości

Że możemy Wam, choć na odległość, sprawić tę odrobinę radości.

Kawcze, 14.06.2020

Cuda Niewidy

Piękna dziś pogoda — mocno grzeje słonko,

Usiadłem więc w fotelu, w ogrodzie, pod jabłonką,

I jak ten baca ze znanego

Dowcipu góralskiego

Który pytany, co robi gdy ma czas? „Siedzę i myślę” — odpowiada,

A gdy nie masz czasu? „To tylko siedzę” mówi (i reakcję ceprów bystrym okiem bada),

Oddałem się rozmyślaniom (jak to zazwyczaj czynią bacowie i mnisi).

Przypomniała mi się bajka „O krasnoludkach i sierotce Marysi”.

Maria Konopnicka dawno temu dla dzieci ją napisała

I takim oto wierszem ją zapoczątkowała:


„Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, jak tam chcecie.

A ja przecież Wam powiadam: krasnoludki są na świecie!”.


Dawno już wydoroślałem i powiem całkiem szczerze,

Że w krasnoludki oraz inne cuda zupełnie nie wierzę.

Z drugiej jednak strony, gdy rozejrzę się bacznie dokoła,

Widzę same cuda niewidy, których jak dotąd człowiek do końca wyjaśnić nie zdołał.

Choćby cud powstania nowego życia: narodzin dzieci u zwierząt i ludzi,

Wyklucia z jaj piskląt u ptaków, czy też wykiełkowanie roślin z nasion, zawsze podziw budzi.

Bo niby wszystko już wiadomo: co, jak, kiedy i dlaczego,

Ale ciągle brak naukowego wyjaśnienia problemu podstawowego:

Jak to się dzieje, że ze zwykłego ziarenka, lub jajeczka nowe życia powstaje,

I kto lub co ten tajemniczy Impuls Stworzenia nadaje.

Człowiek ciągle bada różne zachodzące w przyrodzie procesy

I gdy już się wydaje, że wyjaśnienie ich zaraz zakończy się sukcesem,

Nowy problem, który trzeba zgłębić pojawia się nagle i niespodziewanie.

Trzeba rozszerzyć zakres badań, zmienić koncepcję, inaczej nakreślić zadanie.

Okazuje się, że Stwórca tego wszystkiego, co nas otacza,

To doskonały inżynier, którego umiejętność daleko ponad ludzką wykracza.

Człowiekowi się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadał i że wszystko już umie.

Faktycznie, człowiek wiele już potrafi, lecz wielu rzeczy jeszcze nie rozumie.

Pan Bóg wie co robi, a jego wizja świata i wszechświata jest doskonała

I wszystko co On stworzy też jest doskonałe i bez zarzutu działa.

Choćby taki mózg i cały organizm człowieka — majstersztyk i precyzja Boskiego działania.

Zbudowany przez człowieka robot ze sztuczną inteligencją blado wypada przy próbie porównania.

A jeśli nawet jest coś nie tak, to znaczy, że człowiek w Boskie dzieło ingerował

I po prostu wszystko zchrzanił, dany przez Stwórcę potencjał zniweczył i zwyczajnie zmarnował.

Z tych moich przemyśleń wyłania się (przynajmniej dla mnie) nauka podstawowa i główna:

Człowiek nie jest w stanie zastąpić Stwórcy i nigdy Mu nie dorówna.

Stwórca nasz niedoścignioną potęgą jest i basta,

A człowiek mimo wszystko do pięt mu nawet nie dorasta.

Chwalmy więc Pana Boga, hołd i dziękczynienie ciągle Mu składajmy,

I za te wszystkie cuda niewidy, które stwarza dla nas, pokłon mu oddajmy.

Pozwólcie więc, że na koniec tych moich wynurzeń,

Parafrazując tekst naszej poetki, w ślad za nią powtórzę:

Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, jak tam chcecie.

A ja przecież Wam powiadam: cuda niewidy są na świecie.

Kawcze, 23.06.2020

Kureczki

Trochę deszczu popadało,

Słonecznego ciepła dało,

Trawa, jak ta głupia rośnie

Domagając się koszenia uparcie i nieznośnie.

Młodych pędów na sosnach przybywa,

Drzewa i krzewy gruby kilim liści okrywa.

Dziadek Krzysiu poszedł sprawdzić, co tam słychać w lesie,

Bo podobno (tak przynajmniej wieść gminna niesie)

Pojawiły się już grzyby, a konkretnie kurki.

Chodzi więc po lesie i myśli: toż to lipa, bujdy, pospolite bzdurki.

Ktoś po prostu puścił po wsi plotkę, co zdarza się czasami.

Nagle, zupełnie niespodziewanie coś mu mignęło przed oczami.

A tam, pod krzaczkiem,

Tajemniczo, cichaczkiem,

Coś żółtego spod mchu się wyłania.

Ledwo widać, bo liść, który spadł z drzewa to coś zasłania.

Trzeba się schylić, a nawet przykucnąć należy,

Odgarnąć liście, patyki, mech rozerwać i dziurę w nim poszerzyć

I dopiero wtedy ujrzymy tego cwaniaczka małego,

Który tak skutecznie bawił się z nami w chowanego.

Tak właśnie Dziadek uczynił i gdy tylko dostatecznie się nachylił,

Stwierdził, że wzrok jego, choć już nie młody, to jednak go nie mylił.

Odgarnia liście, patyki i mech delikatnie rozrywa,

A tu nie jedna, lecz cała kolonia małych kureczek się ukrywa.

Spojrzał w lewo i w prawo, ukląkł na kolana,

Patrzy z bliska, a tu kurkami usiana calutka polana.

W te pędy poleciał Dziadek do domu na przełaj, korzystając ze skrótów.

Biegł tak szybko, że o mały włos nie pogubił butów.

Krysia! woła, Krysia! grzyby już w lesie rosną,

Widziałem je na własne oczy tam, pod tą wielką sosną.

Emocje i entuzjazm Dziadkowy nawet Soni i Reksiowi się udzieliły

I choć nie wiedziały o co chodzi, radośnie machały ogonkami i szczekały z całej siły.

A babcia spokojnie: nie krzycz tak głośno, bo się zaraz tu zleci wioska cała,

Wyzbierają nam wszystkie kurki i figę, a nie grzyby będę miała.

Dziadek emocje opanował, przygotował koszyki

Oraz do ścinania grzybów małe nożyki.

Zaraz też poszli do lasu, kończąc to całe zamieszanie

I rozpoczęli od dawna wyczekiwane grzybobranie.

Babcia — kobieta bystra i jak błyskawica szybka,

Co i raz się schyla i wkłada do koszyka kolejnego grzybka.

Ma to po Pradziadku Józku, który był zapalonym grzybiarzem

Oraz bardzo pracowitym i dobrym gospodarzem.

Dziadek z kolei z zawrotną prędkością ślimaka, ale precyzyjnie i dokładnie

Wyciąga z mchu kureczki, czyści je by wyglądały ładnie,

I gdy Babcia grzybkami już prawie pół koszyka zapełniła,

Dziadek ma ich ledwie trochę na dnie ale i tak go Babcia pochwaliła.

Dużo w sumie ich nie nazbierali, bo to dopiero początek wysypu kureczek,

Ale wystarczyło to na niezły dla Dziadków obiadeczek.

Dziadek z wykonaniem poleceń Babci zbyt długo nie zwlekał:

Obrał ziemniaki oraz cebulę, którą potem posiekał,

Babcia zaś ziemniaki ugotowała, a kurki umyła,

I na patelni z cebulką i czosnkiem je udusiła.

Tak więc na obiad były młode ziemniaczki koperkiem posiekanym posypane,

Z duszonymi, lasem pachnącymi kurkami podane.

A do tego mizeria — deser ogórkowo jogurtowy

Oraz przepyszny, słodziutki kompot czereśniowy.

Obiadek — pychotka — palce lizać, tak Dziadkowi smakował,

Że dziękując za te wspaniałości, Babcię w rączkę i w buźkę pocałował.

Kawcze, 25.06.2020

Sielanka Kawczańska, czyli niebo w gębie

(Na melodię: „Siekiera, motyka, bimber, szklanka,

W nocy nalot, w dzień łapanka…”)


Siekiera, motyka, bimber, szklanka,

W nocy spokój, w dzień sielanka.

Siekiera, motyka, światło, prąd,

Przyjedź — nie wyjedziesz stąd.


Siekiera, motyka, tramwaj, buda,

To Kawczańskie istne cuda,

Siekiera, motyka, igła, nić,

Nie ma to, jak w Kawczu być.


Refren:

Gdy przed zgiełkiem chcesz się skryć,

Ciszę mieć, spokojnie żyć,

Przyjedź tu. Nikt nie zabrania

Zmienić miejsce zamieszkania.


Siekiera, motyka, piłka, linka,

Nie potrzeba Ciechocinka.

W Kawczu uleczysz duszę i ciało,

Bo to kurort, jakich mało.


Siekiera, motyka, styczeń, luty,

Załóż więc wygodne buty,

Siekiera, motyka, linka, drut,

Idź do lasu, bo tam cud.


Refren:

Gdy pochodzisz tu po lesie,

Już po bólach i po stresie.

Gdy na grzybach plecy zginasz,

To o troskach zapominasz.


A potem pierogi, naleśniki,

To Kawczańskie smakołyki,

Kopytka, leniwe, knedle też,

Nie ma mocnych — jesz i jesz.


Naleśniki z twarogiem, te rumiane,

Słodkim sosem są polane

Bardzo smacznym oraz zdrowym,

Truskawkowym, jagodowym.


Refren:

W knedlach śliwki pyszne takie,

Wszyscy jedzą je ze smakiem.

Pachną przy tym, co tu kryć,

Będą się po nocach śnić.


Truskawki, maliny i jagody —

Uwielbia je stary, młody.

Gdy Babcia deser z nich przygotuje,

Wszystkim bardzo on smakuje.


Na śniadanie zaś jajecznica,

Z kureczkami — wprost zachwyca.

Na języku i na zębie

Smak ten, to jest „niebo w gębie.”


Refren:

A do tego z masłem chlebek

I już jesteś w siódmym niebie,

Własnoręcznie upieczony,

Na zakwasie jest zrobiony.


Pachnące placuszki ziemniaczane,

Cukrem są kusk posypane,

Kwasną smiotaną durch polane,

Z przyjemnością są chrupane.


I jeszcze kaszebscze nudle szare,

Zjesz ich zawsze ponad miarę,

W jagodowym, słodkim sosie,

Pachną, że aż kręci w nosie.


Refren:

Lecz nie grozi Ci przytycie,

Będziesz czuć się znakomicie.

Każdy nadmiar dobrze zniesiesz,

Bo wybiegasz potem w lesie.

Kawcze, 02.08.2020

Szkoda, że Was tu nie ma

Wychodzę sobie na ganek,

W słoneczny, acz rześki poranek

I patrzę na wschodzące,

Życiodajne, olśniewające słońce,

Które — zda się — krzyczy do mnie: „Się ma!”

I tylko żal serce ściska,

Że nie możemy się widzieć z bliska.

Szkoda, że Was tu nie ma!


Idę sobie boso po trawie,

Czuję się jak w Niebie prawie,

Chłodna rosa mi stopy obmywa,

Chęci do życia przybywa.

Stąpam twardo po ziemi nogami obiema.

I tylko żal serce ściska,

Że nie możemy się widzieć z bliska.

Szkoda, że Was tu nie ma!


Pędy winorośli słup stary oplatają,

Nad nimi dwie flagi dumnie powiewają:

Kaszubska — żółta z czarnym gryfem — wysoko powieszona

I obok nasza narodowa — biało — czerwona.

Wkrótce dojrzeją winogrona pod tymi flagami dwiema.

I tylko żal serce ściska,

Że nie możemy się widzieć z bliska.

Szkoda, że Was tu nie ma!


Wśród pędów tych winorośli

Pan pliszka gniazdko wymościł,

Pani pliszkowa jajeczka wysiedziała,

Pisklęta się wylęgły, urosły i ptasia rodzinka gdzieś odleciała.

Nie wierzycie? To czysta prawda, a nie jakaś ściema.

I tylko żal serce ściska,

Że nie możemy się widzieć z bliska.

Szkoda, że Was tu nie ma!


Trochę dalej, dosłownie parę kroków,

Rośnie stara czereśnia. Huśtawkę ma przy boku.

W końcu kwietnia milionem kwiatków zakwita

By w taki sposób wiosnę przywitać.

Bluszcz ją gęsto porasta, który ciemno — zielone liście ma.

I tylko żal serce ściska,

Że nie możemy się widzieć z bliska.

Szkoda, że Was tu nie ma!


Kto w ten milion nie wierzy, niechaj sam policzy.

Babcia mu w tym celu kalkulator pożyczy.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 35.49