HISTORIA KARATE
WSTĘP
Odkrywanie historii karate jest bardzo trudne. Przez wiele lat historycy nie zajmowali się historią sztuk walki, może nie uważali tej dziedziny za wystarczająco doniosłą, a może zraził ich brak dokumentów. Dotyczy to zarówno stylów chińskich, jak i okinawskiej sztuki „te”. Wiarygodne teksty sprzed trzeciej dekady XX wieku, które opisywałyby historię i ewolucję karate praktycznie nie istnieją. Zresztą, te późniejsze, pisane przez mistrzów z Okinawy, także są bardzo nieliczne. A wcześniej? Lista jest krótka:
— notatka datowana na 1683 r. sporządzona przez Tei Junsoku — doradcę króla Okinawy;
— fragment „Notatek z Oshimy” (Oshima Hikki) z 1761 r.;
— bardzo ogólne notatki kilku europejskich i amerykańskich gości z XIX w.;
— dwie ilustracje z połowy XIX wieku o pokazujące trening makiwara w „Opowieści o południowym królestwie” autorstwa Nagoi Sagenty;
— kopia programu uroczystości pożegnania poselstwa chińskiego z 1867 r., podczas której w Shuri odbył się pokaz sztuk walki;
— napisany w 1882 r. list Sokona Matsumury do jednego z uczniów — Ryosei Kuwae;
— krótki tekst znanego później wydawcy Nomy Seiji’ego z 1904 r.;
— dwie strony z broszury „Karate Kumite” napisanej w 1905 r. przez instruktora Chomo Hanashiro;
— dziesięć zasad praktyki karate, jakie Anko Itosu zawarł w liście do Ministerstwa Edukacji w 1908 r.;
— artykuł „Shihan Gakkō To-de Taikai” (Zjazd to-de/karate w Studium Nauczycielskim) autorstwa Seiboku Tomikawy w piśmie Ryūkyū Shinpō z 1911 roku.
W 1922 r. Gichin Funakoshi opublikował „To-de Ryukyu Kenpo”, w latach 30. pojawiły się książki Kenwy Mabuniego, Chokiego Motobu, Chojuna Miyagiego. Nie są to jednak szczegółowe opracowania historyczne, lecz raczej broszury pokazujące podstawy filozofii i treningu karate. Później jednak uczniowie wspomnianych mistrzów propagowali karate, pisali artykuły, książki — więc źródeł przybywało.
Podobne trudności spotyka historyk szukający źródeł na kontynencie. Słynne traktaty Bodhidharmy o doskonaleniu fizycznym i duchowym spisane ponoć ok. 520 r. w klasztorze Szaolin okazały się apokryfami. Dokumenty klasztorne spłonęły. Nawet lokalizacji „drugiego Szaolin” w prowincji Fujian nie jesteśmy pewni. Mistrzowie sztuk walki niczego nie zapisywali, zdecydowanie preferowali ustny przekaz nauczyciel-uczeń. W tej sytuacji tekst „Bubishi”, który przywędrował z Chin na Okinawę i krążył w odpisach jest jednym z nielicznych wartościowych dokumentów. Nic dziwnego, że doczekał się miana „biblii karate”.
Dzieje przykrył kurz, relacje przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie często są niejednoznaczne, a nawet sprzeczne. Dodatkową trudność sprawia bariera językowa. Ale to nie wszystko. Przez wieki utrwaliły się pewne stereotypy, legendy, wręcz fałszywe informacje, które teraz trzeba „odkłamać”. Błędy wynikały ze złej selekcji źródeł, z nieporozumień, braku warsztatu historycznego u osób poszukujących korzeni karate, a także zwykłej konfabulacji autorów tekstów, które często nawet nie miały aspiracji do naukowości. Na szczęście, w ostatnich latach to się zmieniło. Sztukami walki zajęli się historycy oraz organizacje. Wiemy coraz więcej, choć nadal często błądzimy po omacku. Dlatego też niniejsza książka nie rości sobie praw do miana pracy historycznej. Nie każdy przytaczany fakt opatrzony jest przypisem ze źródłem. Zresztą źródła często są niepewne i sprzeczne z innymi. Niektóre stwierdzenia opierają się na spekulacjach.
Opowiadając jakąś historię, powinniśmy zacząć od początku. Ale gdzie jest początek? „Głęboka jest studnia przeszłości. Czy nie należałoby jej nazwać bezdenną?” pytał Tomasz Mann Każde wydarzenie ma jakąś przyczynę. Jak bardzo powinniśmy się cofnąć w czasie, by rozpocząć historię karate?
Ludzie walczyli ze sobą od zarania dziejów, ale czym innym jest trening walki służący celom wojskowym, służbom ochrony, a czym innym sztuka walki służąca doskonaleniu ciała i umysłu. Ten pierwszy trening ma cele doraźne — zwyciężyć w walce, obronić określona wartość. Gdyby w tym celu należało pić truciznę skracającą życie i niszczącą osobowość — to zastosowano by to. Zresztą tak czasem bywa — pragmatyzm ponad wszystko, ćwiczenie okrucieństwa, „pranie mózgu”. Stacją pośrednią jest sport. Jego apologeci mówią o szlachetnej rywalizacji, przełamywaniu barier, ale niestety często liczy się tylko wynik, nawet kosztem zdrowia lub dzięki oszustwu. Zupełnie inne są cele uprawiania sztuki walki. To „droga życia”, sposób realizacji własnego człowieczeństwa. Ponadto, jak wskazywał w XIX w. Sokon Matsumura, bez filozofii, bez mocno zakorzenionych norm moralnych trening walki jest niebezpieczny. Kto zatrzyma się na etapie techniki i ćwiczeń fizycznych, może być agresywny, pozbawiony kontroli, groźny dla otoczenia i samego siebie. Dzięki filozofii, „ścieżce budo” ćwiczący jest spokojny, zrównoważony, lojalny i nie czyni niczego sprzecznego z naturą i zasadami moralnymi.
W osobie Sokona Matsumury zbiegają się trzy linie genealogiczne karate z trzech krajów: Chin, Okinawy i Japonii. Do tej postaci wkrótce wrócimy, ale teraz spójrzmy daleko w głąb przeszłości.
SZAOLIN
Niektórzy twierdzą, że miejscem, gdzie narodziły się sztuki walki jest chiński klasztor Szaolin (Shaolin 少林, czyli „młody las”, po japońsku — shorin). Zbudowano go w 495 r., a pierwszym opatem został przybyły z Indii Buddhabhadra zwany w Chinach Batuo. Istnieją zapisy, jakoby dwaj jego uczniowie — Huiguang (487—536) i Sengchou (480—560) — posiadali wysokie umiejętności bojowe. W roku 527 zamieszkał tam słynny mnich buddyjski, 28. patriarcha mahajany, o sanskryckim imieniu Bodhidharma (chiń. Puti Damo, jap. Bodai Daruma). Propagował on doskonalenie się wewnętrzne poprzez medytację zazen. Istnieją też przypuszczenia, że jako potomek królewskiego rodu znał on hinduską sztukę walki „diamentowa pięść” i zalecał mnichom trening fizyczny — dla harmonijnego doskonalenia ciała i umysłu. Legenda głosi, że właśnie Bodhidharma nauczył mnichów osiemnastu ćwiczeń, które później przekształciły się w pierwszą formę/styl o nazwie „18 rąk oświeconego buddysty (luohan) — 罗汉十八手; luohan shi ba shou. Ponoć w klasztorze był wtedy uczeń Bodhidharmy, mnich biegły w walce wręcz, o imieniu Huike (487—594) i pełnił funkcję „ochroniarza” oraz uczył samoobrony swych towarzyszy.
W kolejnych latach klasztor odwiedzali różni mistrzowie sztuk walki i też nauczali mnichów. Zawsze też był tam ekspert odpowiedzialny za bezpieczeństwo. Ten fakt wydaje się bardzo uzasadniony. Klasztor od czasów dynastii Sui ( VI/VII w.) opływał w bogactwa (miał ponad 100 ha żyznej ziemi), dlatego był obiektem napadów bandyckich. Według legendy 13 mnichów z Szaolin pomogło księciu Qin (imię własne Li Shimin) w pokonaniu generała Wanga Shishonga zagrażającemu dynastii Tang. Później książę, już jako cesarz Taizong, miał wysłać do klasztoru list z podziękowaniem i nadaniem kolejnych ziem. Inna legenda głosi, że ten sam cesarz wysłał grupę mnichów na południe do prowincji Fujian, by walczyli z panoszącymi się piratami, co tłumaczyłoby rozwój sztuk walki w tym regionie.
Przypuszcza się, że na sztukę walki w Szaolin największy wpływ miał styl pao chui (炮捶, „wybuchający młot”) przypisywany trzem mitologicznym cesarzom: Fuxi, Shennong i Gonggong, a od X w. sztuka changquan (長拳, „długa pięść”) opracowana przez cesarza Taizu (założyciela dynastii Song).
Po latach ich sztukę walki — w odróżnieniu od szkolenia wojskowego — zaczęto nazywać „sztuką pięści z klasztoru Szaolin” (少林拳法 chiń. shaolin quan fa, Shàolínquán fǎ, jap. shorin-ji kenpo). Powstały setki szkół, pojawiła się też nazwa kung fu (gongfu) — oznaczająca czas spędzony na ćwiczeniach. Istotą sztuki walki zawsze jednak powinna pozostawać droga (chiń. — tao, jap. — dō) — niekończąca się droga doskonalenia się człowieka w aspekcie fizycznym, umysłowym i moralnym. Być może „legenda Szaolin” jest stereotypem wyrosłym podczas odkrywania „ducha Orientu” na przełomie XIX i XX wieku, swego rodzaju „romantyzowaniem rzeczywistości”. Ale nawet jeśli tak, to legenda ta miała wpływ ma rozwój filozofii sztuk walki w Chinach i na Okinawie.
Oczywiście, sztuki walki rozwijały się nie tylko w Szaolin. Klasztor jest tu swego rodzaju symbolem. Historycy twierdzą, że już w V w. p.n.e. wśród taoistów i nie tylko zaczęto uprawiać sztuki walki. W „Kronikach wiosny i jesieni” z tamtego okresu wspomina się o „technikach twardych i miękkich”, a w „Księdze obrzędów (Liji)” o systemie jiǎolì (角力, „zapasy”, „siła kątowa”) obejmującym uderzenia, rzuty, dźwignie i naciski na czułe punkty. Z kolei sztuka tai chi chuan (taijiquan, dosł. pięść wielkiej ostateczności) w technikach walki poszukiwała kontroli energii chi (jap. ki), a jej mistrzowie uczyli także zasad moralnych. Wpływ tai chi na powstanie karate na Okinawie jest zazwyczaj marginalizowany, ale ostatnio są zwolennicy teorii, że właśnie mistrzem wczesnego tai chi był nauczyciel „ojców karate” w połowie XVIII wieku.
Należy wspomnieć o słynnym lekarzu Hua Tuo, który pod koniec II w. położył podwaliny pod późniejsze style, opracowując „zabawy/ćwiczenia pięciu zwierząt” (wuqinxi 五禽) na podstawie obserwacji ruchów tygrysa, jelenia, niedźwiedzia, małpy i żurawia. Wraz z shaolin quan fa rozwijały się też inne „style zewnętrzne”, jak wspomniana wyżej „długa pięść” czy też „pięść szponów orła” przypisywana generałowi Yue Fei (1103–1141), oraz style wewnętrzne, jak xing yi quan („pięść formy i intencji”) i bagua zhang (pakua chang, 八卦掌, „dłoń ośmiu trygramów”) pokrewny wobec taijiquan.
Kenei Mabuni (syn założyciela stylu shito-ryu karate-do) pisze: „Techniki walki rozwinęły się zwłaszcza w klasztorach, ponieważ tam były skarby sztuki i inne dobra, których mnisi musieli bronić w niebezpiecznych czasach. Termin Shaolin kempō obejmuje wszystkie techniki walki, które ćwiczono w samym klasztorze lub okolicach.. Niektóre z nich zanikły z biegiem czasu, jak „miażdżąca pięść” (tsūhai ken), „ożywiona pięść” (shin i ken) czy „kosmiczna pięść” (rikugō ken)”.
Współcześni historycy często wątpią w wielkie umiejętności mnichów z klasztoru Szaolin z prowincji Honan nad Żółtą Rzeką. Istnieją tylko przekazy, że byli biegli w walce kijem oraz ludowe legendy. Zresztą świetność byłego „pierwszego klasztoru w cesarstwie” skończyła się wraz z nastaniem mandżurskiej dynastii Qing (1644). Większy wpływ na rozwój sztuk walki mógł mieć tzw. południowy Szaolin — klasztor istniejący (?) w prowincji Fujian. To tam ponoć nauki pobierali wojownicy, którzy potem otwierali szkoły w portowym mieście Fuzhou. Stąd też (południowo-wschodnie Chiny) pochodzili Chińczycy przybywający na Okinawę.
O ile istnienie w Fuzhou szkół walki, gdzie nauczano m.in. stylów tygrysa i żurawia, białego żurawia, mnicha, smoka jest bezsporne, o tyle opowieść o „południowym klasztorze Szaolin” jest kwestionowana. Istnieje kilka historii powtarzanych z ust do ust i bardzo mało dokumentów.
O pierwszej legendzie (z VII w.) już wspominaliśmy. Jest ona dziwnie podobna do innej. Otóż w I połowie XVI w. piraci (wako) napadali na miejscowości przybrzeżne. Generał Qi Jiguang zwołał mityng ekspertów sztuk walki w celu opracowania szkolenia bojowego. Okazało się, że najwyższe umiejętności mieli mnisi z Szaolin. Od tego czasu cesarze z dynastii Ming kilka razy korzystali z pomocy mnichów, odwdzięczając się bardzo hojnie. To również tłumaczy wrogość kolejnej dynastii wobec Szaolin. Podanie głosi, że po spaleniu klasztoru przez wojska cesarskie dynastii Qing ocalali mnisi uciekli na południe. Tam dla zarobku podjęli się nauczania sztuk walki. Jest też teoria, że jeden z ocalałych mnichów imieniem Ji Sin (mand. Zhi Shan) zbudował niewielki klasztor, w trudno dostępnym miejscu na szczycie góry. Ta legenda łączy się z podaniem o „Pięciu Starszych (Przodkach) z Szaolin” (少林五祖 — Shaolin Wu Zu). Według niej tylko pięciu mistrzów przybyło z północy i zbudowało świątynię w prowincji Fujian (istnieje kilka przypuszczalnych lokalizacji). Ta piątka to wspomniany Ji Sin, Wu Mei (protoplasta stylu smoka, białego żurawia, Hung Ga i Wing Chun), Bai Mei (mand. Pai Mei — białobrewy, postać wykorzystana przez Quentina Tarantino w „Kill Bill”), Fung Dou Dak i Miu Hin. Istnieją jeszcze inne „piątki” w innych legendach. Ostatnio pojawiła się nowa teoria, że nie chodzi tu o pięć osób, ani nawet nie o mnichów, lecz pięć rodzin, które przybyły znad Żółtej Rzeki do prowincji Fujian i w trudnej sytuacji ekonomicznej zaczęły nauczać swych rodzinnych stylów kung fu.
Legenda o pięciu z Szaolin przeplata się także opowieściami o tajnych stowarzyszeniach walczących z dynastią Qing. Pięciu ocalałych mistrzów sztuk walki zawarło pakt Fan Qing Fu Ming, czyli „obalić Qing, przywrócić Ming”. Ponoć przyłączyli się oni do sieci tajnych stowarzyszeń Tiandihui (Bractwo Nieba i Ziemi). Być może ten mariaż z mnichami miał na celu dodanie prestiżu bractwom, które często były jedynie grupami samopomocy albo sektami, a niektóre z nich w przyszłości ewoluowały nawet w stronę grup przestępczych. Z drugiej strony wiele szkół kung fu upatruje swoich korzeni właśnie w piątce z południowego Szaolin. Dlaczego jednak jest tak mało źródeł historycznych? Nawet legendy spisano dopiero w połowie XIX wieku.
Czyżby więc piękna opowieść o cudem ocalałych mnichach z Szaolin była fikcją? Niekoniecznie. Badacze nie wykluczają istnienia kilku klasztorów pod nazwą Szaolin. Słowo znaczy „młody las”. Zapewne pierwszy klasztor stał wśród drzew. Nazwa ciekawa (drzewa rosną powoli, jak powolne jest doskonalenie się). Była znana w całych Chinach, jako że cesarze dynastii Tang i Ming otaczali tę świątynię wyjątkową estymą. Może jest tak, jak ze świątyniami Jion w Japonii (jest ich wiele). Badacze historii wskazują nawet 9 prawdopodobnych lokalizacji południowego Szaolin. Trzy z nich są najciekawsze, także z tego względu, że w latach 90. XX w. odbudowano tam klasztory i do dziś propaguje się te miejsca jako kolebki sztuk walki: Putian, Quanzhou, Fuqing.
Dziś w Putian nad wejściem widnieje napis „Południowy klasztor Szaolin”. Współczesna oficjalna wersja zaakceptowana przez władze chińskie nawiązuje do pierwszej przytoczonej na początku legendy i wskazuje na pierwszą lokalizację. Otóż ponoć w roku 557 grupa mnichów z Szaolin przybyła do miejscowości Putian w prowincji Fujian i na szczycie góry Chulien założyła szkołę sztuk walki. Nie był to typowy klasztor, choć praktykowano tam buddyzm chan (jap. zen), ale funkcjonowała też nazwa „Świątynia Dziewięciu Lotosów”. Około 1644 r. pojawili tu się mnisi z północy, którzy popierali dynastię Ming i uciekli przed prześladowaniami ze strony nowych władców Qing. Z jednej strony dało to nowy impuls do rozwoju sztuk walki, ale z drugiej było przyczyną zburzenia klasztoru przez wojska cesarskie. Ale kiedy? Źródła podają kilka dat, może świątynia była palona kilkakrotnie i odbudowywana? Ponad 200 lat później domniemany nauczyciel Kanryo Higaonny Ryu Ryu Ko (prawdopodobnie Liu Long Gong 1793—1882) miał twierdzić, że nauczył się sztuki w walki „w górskim klasztorze”. To potwierdzałoby teorię, że ostateczne zburzenie „Południowego Szaolin” nastąpiło dopiero w połowie XIX w., w okresie niepokojów społecznych. Ale „sztuka pięści z klasztoru Szaolin” nauczana była w prowincji Fukien wcześniej. Od XVII w. rdzenna okinawska sztuka walki „te” mieszała się z chińskimi wpływami. W miejscowości Shuri ukształtował się styl początkowo zwany shuri-te, a na początku XX w. — shorin-ryu, czyli styl młodego lasu. Shorin to japońskie tłumaczenie słowa shaolin, ideogramy są te same — 林寺.
Istnienie „południowego Szaolin” wydaje się więc niepodważalne, ale czy oficjalnie zaakceptowana „Świątynia Dziewięciu Lotosów” jest „tym” Szaolin? Miejsce jest rzeczywiście niedostępne i pewnie dlatego poniosło porażkę ekonomiczną jako atrakcja turystyczna (władze udostępniły je zwiedzającym w 1998 r.). Ale wielu badaczy, w tym współcześni praktycy kung fu, wskazują na inną lokalizację. W Quangzhou, u podnóża góry Qingyuan jest odrestaurowana „Świątynia Dziewięciu Smoków”. Kilkudziesięciu mnichów praktykuje tam m.in. styl pięciu przodków (pięciu starszych) — wu zu shaolin. Na drzwiach mają napis „Buddyjska Świątynia Młody Las (Szaolin)”. W tym miejscu także przez wieki był buddyjski klasztor spalony kilkakrotnie. Czy to jest „właściwy” południowy klasztor Szaolin, czy tylko jego bardziej turystyczna lokalizacja?
Wreszcie Fuqing — niegdyś wioska, dziś półmilionowe miasto na południe od Fuzhou. Tu także na drzwiach i na kamiennym obelisku widnieją ideogramy 南少林寺 — południowy klasztor Szaolin. Najstarsze eksponaty archeologiczne z tego miejsca pochodzą z VII wieku. I ta lokalizacja ma swoich zwolenników. Bliskość Fuzhou, wielość rozmaitych artefaktów. Ale twardych dowodów, zapisów w kronikach — nadal brak.
Wnioski. Jaka jest prawda? Trudno ją ustalić. Może istniał jeden południowy klasztor, może kilka, a może nie było żadnego. Kroniki potwierdzają, że mnisi z Szaolin chronili cesarzy i walczyli z rozbójnikami, a także — że wędrowali po kraju. Może o klasztorach które ich gościły mówiono Szaolin? Wydaje się jednak, że sięganie aż do VI w. jest nieco naciągane. To próba mitologizacji. Zachowanie 1500-letniej ciągłości budzi respekt, ale jest mało realne. Więcej sensu ma teoria, że zwolennicy pokonanej dynastii Ming emigrowali na południe w XVII w. i dla celów samoobrony kultywowali sztuki walki. Założenie buddyjskiej świątyni i szkoły wydaje się także przekonujące. Mistrzowie, którzy później nauczali Okinawczyków przybywających do Fuzhou musieli gdzieś nauczyć się swej sztuki. W górskim klasztorze? Czemu nie?
Na zakończenie tych rozważań — jako ciekawostkę — przytaczam fragment ceremonii inicjacyjnej nowych członków Bractwa Nieba i Ziemi. Mistrz ceremonii pyta: „Jak poznałeś sztuki walki?” Adepci odpowiadają: „Nauczyłem się w klasztorze Szaolin”.
MISTRZOWIE Z FUZHOU
O Chińczykach przybywających na Okinawę napiszemy w następnej części. Teraz przyjrzyjmy się innym miejscom (poza klasztorem Szaolin) w prowincji Fujian oraz w mieście Fuzhou, w których uprawiano sztuki walki i które gościły przybyszy z Okinawy. Informacje są oczywiście niezwykle skąpe, czasem fakty mieszają się z legendą.
Prowincja Fujian to spory obszar w południowo-wschodnich Chinach, nad cieśniną Tajwańską, ze stolicą w Fuzhou położoną na wschodnim krańcu, nad Morzem Wschodniochińskim. W tych okolicach miał się znajdować południowy klasztor Szaolin, o czym pisałem w poprzednim rozdziale, i tu mieszkali eksperci stylów, które wywarły największy wpływ na kształtowanie się karate. Na szczególną uwagę zasługuje styl żurawia (he quan), a ściślej białego żurawia (bai he quan 白鶴拳), a jeszcze ściślej — żurawia krzyczącego (ming he quan).
Żuraw to ptak szczególny. Jest jednym z najstarszych gatunków na Ziemi. We wschodniej Azji jest symbolem długowieczności, mądrości i doświadczenia życiowego, wierności, szczęścia i dobrej wróżby. Od dawna należał do zwierząt obserwowanych przez mistrzów kung fu w celu nauki technik obrony i ataku. Jest obecny zarówno w „ćwiczeniach pięciu zwierząt” Hua Tuo, jak i w „systemie pięciu zwierząt z Szaolin” (tu: obok smoka, tygrysa, lamparta, węża) opisanym przez Pai Yu Fenga w księdze pt. „Esencja Pięciu Pięści”. W XVII wieku, wobec prześladowań ze strony urzędników dynastii Qing mnisi emigrowali na południe. System pięciu zwierząt był udoskonalany za sprawą mnicha Miu Hin i mniszki Ng Mui. W części poświęconej żurawiowi nacisk położyli na technikę i taktykę walki.
Ale w prowincji Fujian odnajdujemy całkowicie oddzielną genezę stylu żurawia. Aspekty fizyczne przeplatają się z psychicznymi i moralnymi, które odnajdziemy później w karate-do. Historia ta ma wiele wersji, przedstawmy tę zawartą w słynnej księdze Bubishi.
W XVI w. Fang Zhong mieszkał w Yongchun, znał styl mnicha shaolin quan fa i uczył go swą córkę Fang Qiniang. Mimo swych umiejętności został okradziony i pobity na śmierć przez grupę bandytów. Córka marzyła o zemście, ale wiedziała, iż nie ma szans w starciu z bandytami. Pewnego dnia Fang Qiniang zobaczyła dwa wielkie żurawie walczące ze sobą. Ze zdumieniem i podziwem obserwowała błyskawiczne podskoki, uniki, zwody, ciosy dziobem i pazurami. Chwyciła bambusową tyczkę i próbowała odpędzić ptaki. One jednak bez trudu unikały kija, a w końcu odleciały. „Gdyby ktoś potrafił walczyć jak żurawie, byłby niepokonany” pomyślała dziewczyna. I przez trzy lata opracowywała system walki, który łączył styl pięści mnicha z Szaolin z jej przemyśleniami o walczących żurawiach. System nazwano Yongchun He Quan — pięść żurawia z Yongchun. Fang osiągnęła mistrzostwo i reputację niepokonanej wojowniczki, jej uczniem został między innymi znany bokser Zeng Cishu. Rozwijała też filozofię sztuki walki, którą wpoił jej ojciec. Po niebezpieczne techniki wolno sięgnąć tylko w ostateczności w samoobronie. Bez wewnętrznego spokoju i harmonii, nie można prawdziwie opanować ani sztuki walki, ani odnaleźć swojej drogi życiowej. Poprzez odkrycie, a następnie opanowanie wewnętrznej siły, możesz ją rozwinąć w harmonii z naturą i wykorzystać do pokonania każdego przeciwnika. Moc i mądrość pochodzą z wnętrza. Umysł kontroluje ciało. W ten sposób można przekroczyć ograniczenia fizyczne, osiągnąć więcej niż tylko treningiem fizycznym. Ludzie, którzy rozumieją sztukę walki, nigdy nie są aroganccy, bezduszni, niesprawiedliwi.
Wkrótce uczniowie Fang Qiniang i Zenga Cishu zaczęli sami uczyć w innych miejscach prowincji Fujian, poza miejscowością Yongchen. Zaczęto więc używać nazwy Fujian bai he quan (pięść białego żurawia z Fujian). Styl rozwinął się w pięciu zbliżonych „podstylach”: ming he quan (pięść krzyczącego żurawia), su he quan (pięść śpiącego żurawia), shi he quan (pięść jedzącego żurawia), fei he quan (pięść latającego żurawia) i zong he quan (pięść tańczącego żurawia). Ale wątpliwe jest, by istniało jedno określone źródło bai he quan. Faktem jest, że styl ten nauczany był w prowincji Fujian, gdy w XIX w. odwiedzali ją adepci sztuk walki z Okinawy, jak Matsumura, Aragaki, Nakaima, Higaonna. Ekspertem białego żurawia był też kupiec herbaciany Wu Xiangui. zwany na Okinawie Go Kenki, który osiedlił się na wyspie w 1912 r. i wywarł duży wpływ na wielu mistrzów karate.
Szczególnym miejscem w Fuzhou było tzw. Kojo-dojo. Chińska rodzina Cai (okin. Kogusuku, jap. Kojo) mieszkała na Okinawie i praktykowała sztuki walki, ale miała silne związki ze szkołą kung fu w Fuzhou. Tam właśnie głównym nauczycielem miał być tajemniczy mistrz Ryu Ryu Ko, a jego asystentem Wai Xinxian (Shinzan). Tam w 1828 r. pojawili się „Umare Bushi” Kojo i „Bushi” Matsumura. Tam dziesięć lat później przybył Kitoku Sakiyama, a w 1870 r. uczeń Sakiyamy — Seisho Aragaki. I zapewne tam W portowym mieście rezydowali także biegli w sztukach walki ochroniarze dyplomatów i kupców — jak Iwah i Ason. A skoro królestwo Ryukyu (Okinawa) było wasalem cesarza, mogło utrzymywać intratne stosunki dyplomatyczne, kulturalne i handlowe z Chinami. Także w XX wieku Fuzhou było mekką kung fu, do której pielgrzymowali późniejsi twórcy stylów, jak Chojun Miyagi (goju-ryu) i Kanbun Uechi (uechi-ryu).
Wypada też wspomnieć o półlegendarnej postaci mistrza Wong Chung-Yo, który w XVII w. mieszkał w Fuzhou i uczył stylu xing yi quan („pięść formy woli”) należącego do grupy stylów z gór Wudang. Wong urodził się ok. 1630 r., data jego śmierci nie jest znana. Jednym z uczniów Wonga miał być słynny Chatan Yara — nauczyciel Takahary, czyli eksperta sztuki te.
Chińczycy znający kung-fu przybywali też do Japonii. Wiadomo, że w XVII w. byli nauczycielami twórców stylów kito-ryu i yoshin-ju-jutsu. Ale nie ma znaczących podobieństw technicznych pomiędzy tymi stylami a karate. Tak więc nie tędy droga poszukiwań korzeni karate. Te znajdują się bez wątpienia na Okinawie. I dlatego, pisząc o historii karate, koniecznie trzeba wspomnieć o historii Królestwa Ryukyu.
RĘCE OKINAWY
Okinawa (jap. dosł. „lina na morzu”), przed wiekami przez jej mieszkańców nazywana Uchina, to główna wyspa archipelagu Ryukyu (Nansei) pomiędzy jedną z głównych wysp japońskich Kyushu a Tajwanem. Ma zaledwie 1186 km kw. powierzchni, zaś cały archipelag (ponad 100 wysp) to 4642 km kw. Wyspy zamieszkiwane są od czasów przedhistorycznych, a wykopaliska świadczą o ścieraniu się wpływów kulturowych Chin (silniejsze na południowych wyspach) i Japonii (silniejsze na północnych wyspach). Do XII w. wyspy archipelagu były kulturowo zacofane. Mieszkańcy żyli z rybołówstwa i tworzyli małe odrębne społeczności bez władzy centralnej. Ale później nastąpiło przyspieszenie za sprawą kontaktów z podróżującymi po Morzu Wschodniochińskim poselstwami, kupcami, mnichami, a nawet piratami (wako). Na niewielkim obszarze powstały aż trzy małe państewka Nanzan (południowe), Chuzan (środkowe, z Okinawą), Hokuzan (północne) rządzone przez władców (aji). W połowie XIV w. władzę w Chuzan objął król (?) Satto, a w 1372 r. na Okinawę przybyło poselstwo od cesarza Hongwu (dynastia Ming) z wezwaniem do uznania zwierzchnictwa i wysłania misji wasalnej. W zamian oferował władcy tytuł króla (wang), potwierdzenie jego włości i prawo handlu z Chinami na określonych warunkach. Oczywiście Satto skwapliwie skorzystał z okazji nadania rozpędu rozwojowi swego państwa. Jemu też przypisuje się zaproszenie grupy wykształconych Chińczyków, którzy za zgodą cesarza osiedlili się w Kumemura (wioska Kume) koło portu Naha. Jest to znane podanie o „Trzydziestu sześciu rodzinach z Fujian”, które zapoczątkowały arystokratyczną warstwę uczonych-urzędników. W rzeczywistości pierwszymi Chińczykami w Naha i w Kume byli prawdopodobnie szkutnicy i robotnicy portowi, ale później pewnie pojawili się „pracownicy umysłowi”. Szczególnie po scaleniu państewek, ustabilizowaniu się sytuacji politycznej na wyspach, co nastąpiło dopiero w 1429 r., po objęciu władzy przez dynastię Sho i oficjalnym ustanowieniu Królestwa Ryukyu.
Istniało ono oficjalnie do 1879 r. i płaciło trybut cesarzowi Chin. W 1609 r. szogun Tokugawa zezwolił klanowi Sutsuma (któremu przewodził ród Shimazu) na najazd na królestwo Ryukyu. Wydarzenie to w wielu publikacjach jest przedstawiane jako tragedia narodu riukiuańskiego i jako koniec „złotego okresu” a początek okupacji zakończonej oficjalną aneksją. Prawda nie jest aż tak brutalna. Japończycy wywieźli króla do Sutsumy, ale po dwóch latach pozwolili mu wrócić. Wymusili podpisanie tzw. piętnastu warunków, nałożyli podatki, kontrolowali handel z Chinami, zagwarantowali sobie ingerencję w obsadę wysokich urzędów, ale wkrótce zaniechali niektórych obostrzeń. Obawiali się, że pełna aneksja zaowocuje zerwaniem lukratywnych kontaktów handlowych z Chinami. Z tego handlu ciągnęli wprawdzie zyski, ale sami inwestowali dużo. Zauważmy też, że daniny płacone Satsumie w płodach rolnych (ryż, cukier, kurkuma) obciążały przede wszystkim plebs, rolników, podczas gdy szlachta riukiuańska żyła w dostatku. Ponadto bliższe relacje z Japonią miały swoje plusy. Wprowadzono pismo sylabiczne katakana i hiragana, dokonano pomiarów ziemi, a konieczność płacenia danin wymusiła znaczne zwiększenie wydajności gospodarki.
W 1867 r. pożegnano ostatniego ambasadora Chin, w 1874 r. oddano cesarzowi Chin ostatni hołd lenny, a od 1879 r. wyspy Ryukyu to japońska prefektura Okinawa. Riukiuańczycy stali się — przynajmniej pod względem formalnym — Japończykami.
Mimo odwiecznych kontaktów z wielkimi sąsiadami kultura Ryukyu była i jest swoista pod wieloma względami. To zagadnienie jest bardzo obszerne. Wspomnijmy tylko, że Riukiuańczycy mieli własny język (pokrewny z japońskim), religię (animizm), ustrój, obyczaje, historię. Dla rdzennych Japończyków początkowo byli całkowicie obcym narodem.
Podobno mieszkańcy Okinawy tradycyjnie nie przejawiali zainteresowania bronią. Zresztą królowie Ryukyu kilkakrotnie wprowadzali zakaz noszenia publicznie broni, egzekwowany też przez japońskie władze. Nie myśleli nigdy o uczestnictwie w wojnach. Podobno gdy Napoleonowi opowiedziano o Riukiuańczykach, miał wykrzyknąć: ”Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy nie interesują się wojną!” W rzeczywistości na niewielkim archipelagu walka o władzę była przez pierwsze wieki historii bardzo zacięta, a fakt, że do czasu inwazji w 1609 r. nikt nie skolonizował Ryukyu, świadczy o twardym charakterze i sporych możliwościach obronnych wyspiarzy.
Historycy często podkreślają to pokojowe nastawienie przy jednocześnie twardych warunkach wyspiarskiego życia, które być może przyczyniło się do tego, że właśnie na tej małej wyspie powstała znana dziś na całym świecie sztuka walki karate-do. W rzeczywistości bardzo trudno jest ustalić przyczyny zainteresowania treningiem sztuk walki. W indywidualnych przypadkach najczęściej czytamy o chęci podreperowania zdrowia, nabrania sił, czasem o tradycjach rodzinnych. Zresztą, praktyka sztuk walki rozwijała się wszędzie wokół: w Chinach, na Tajwanie, w Japonii.
Na Okinawie od wieków uprawiano rodzimą sztukę walki „te” (ręce), inne nazwy — ti, tigwa. Wiemy o niej bardzo niewiele. Najwcześniejszy jej opis znajdujemy dopiero u uczonego konfucjańskiego, urzędnika państwowego Junsoku (chiń. Cheng Shunze程順則1663—1734), który był też zagorzałym praktykiem. Nawet nazywano go Te/Tei Junsoku Ueekata. Słynne są jego słowa: „Bez względu na to, jak bardzo możesz się wyróżniać w sztuce te i w swoich uczonych wysiłkach, nic nie jest ważniejsze niż twoje zachowanie i twoje człowieczeństwo obserwowane w życiu codziennym”. Świadczą one, że „te” nie była jedynie sztuką samoobrony, ale także drogą do harmonii, równowagi między treningiem fizycznym a rozwojem moralnym. Ten aspekt filozoficzny pojawia się zarówno w tradycji chińskiej, jak i w ideologii japońskiego państwa budowanego wokół autorytetu cesarza, we wskazówkach kodeksu bushido, w koncepcji „drogi” (道 — tao, do, michi) i „równowagi” (和- wa).
No, ale czasy Junsoku to już okres, gdy miejscowi wojownicy znaleźli konkretnych chińskich nauczycieli. Czy uprawiano „te” wcześniej? I jeszcze jeden problem. Czy potrafimy oddzielić okinawskie „te” od stylów chińskich? Moim zdaniem jest to niemożliwe. Prawdopodobnie na Okinawie istniała sztuka samoobrony „te”, „ti”, „tigwa”. Coś w rodzaju boksu tajskiego opartego na bloku i ciosach pięściami, łokciami, kolanami. Z kolei wśród arystokracji znane były tańce „genkotsu odori”, w których umieszczano (czasem „zaszyfrowane”) techniki walki. Książę Chōyū Motobu napisał kaligrafię: „Nie traktuj tańca dosłownie, bo ukryte tam są techniki”. Jeśli ktoś był bardziej biegły w sztuce te, to nie prowadził szkoły, lecz uczył swojego najstarszego syna, czasem też kogoś innego, kto przychodził polecony przez bardzo szanowaną osobę. Być może stąd wzięły się legendy o elitarności, tajemniczości, wręcz tajności wczesnych sztuk walki. Niemniej Kenwa Mabuni twórca stylu shito-ryu, a także Shoshin Nagamine, twórca matsubayashi-ryu, byli przekonani o istnieniu starożytnego te. Niestety, nie jesteśmy w stanie wskazać żadnej linii nauczyciel-uczeń tejże rdzennej okinawskiej sztuki walki. Nie ma też materialnych dowodów w postaci zapisków, rysunków, figurek. Zapewne już w XV w. szlachta z okolic Naha, Tomari i Shuri poznała chińskie quan fa. O innych wpływach — nie wiemy.
W tym miejscu muszę przyznać, że nie daję wiary bardzo wczesnemu źródłu w postaci raportu chińskiego urzędnika Xia Ziyang (夏子陽), który odwiedził Okinawę w 1606 r., ale w swoich zapiskach umieścił także streszczenie wcześniejszego raportu z 1579 r. spisanego przez Xie Jie (謝杰). Otóż refleksje Xie Jie są takie, że to Japończycy nauczyli Riukiuańczyków pisma i sztuk walki. Sami tubylcy zaś są mniej sprytni, mniej odważni od Japończyków, a swoją niezależność państwową zawdzięczają oddaleniu od Japonii i opiece „boskiego ducha chińskiego dworu”. Broni mają dużo, ale jest ona przestarzała i źle utrzymana. Według innego źródła („Zapisy historyczne Fuzhou”, 1613) Xie Jie opowiadał, że w porcie Naha (wtedy jeszcze była to tylko wyspa Ukishima) podczas rozładunków statków pojawia się grupa kilkuset Japończyków z mieczami za pasem, wzbudzająca strach miejscowych. W innym miejscu sam Xia Ziyang twierdzi, że tysiąc Japończyków handluje z obnażonymi mieczami, czemu nie mogą przeciwstawić się ani chińscy wysłannicy, ani riukiuańscy wasale cesarza. Biorąc pod uwagę, że populacja Naha w tamtym okresie wynosiła ok. 3000 osób (wg spisu w 1632 r. całe królestwo Ryukyu 108 954 mieszkańców, w 1654 r. Naha — 3442, a Kumemura — 998), wizja tysiąca Japończyków z obnażonymi mieczami wydaje się całkowicie nieprawdopodobna. Xia Ziyang musiał być człowiekiem dość strachliwym i histerycznym, a ponadto — jak wielu Chińczyków — przekonany o wyższości kulturowej Państwa Środka, więc jakakolwiek liczba panoszących się Japończyków mocno go zirytowała. Niemniej ziarno wątpliwości pozostaje. Trudno wyjaśnić, czemu większość źródeł rozwój kulturalny Okinawy przypisuje wyłącznie relacjom z Chinami. W XVII w. kontakty gospodarcze z Satsumą, ale też Hakatą (dzisiejsza Fukuoka na Kiusiu) i Sakai (Osaka), były bardzo znaczące. Zapewne obecność Japończyków była niewygodna zarówno dla dworu Ryukyu, jak i chińskich urzędników, więc starano się o niej nie mówić. Z drugiej strony istnienie japońskiego osiedla na Okinawie po 1609 r. wydaje się oczywiste, podobnie jak indywidualne relacje (znajomości, małżeństwa, koligacje). Japończycy mogli uczyć nielicznych tubylców sztuki miecza, a nawet wczesnego ju-jutsu. Nie ma jednak na to żadnych dowodów.
Jak już wspominałem, koło portu Naha, w Kumemura (czyli „wiosce Kume”) osiedliła się grupa Chińczyków z rodzinami. Prowadzili oni akademię, w której wykładali literaturę, etykietę, filozofię, ekonomię i zasady konfucjanizmu. Stworzyli specyficzną kastę urzędników-uczonych (jukaczu), która zdominowała królewskie urzędy. Ich edukacja przebiegała na Okinawie, a także podczas obowiązkowego pobytu na kontynencie w Fuzhou (a czasem i w Pekinie). Ten monopol edukacyjny trwał cztery wieki. Dopiero od 1801 r. młodzi Riukiuańczycy zaczęli być wysyłani za granicę na studia. Nieco wcześniej, bo w XVIII w. z najważniejszych urzędów zaczęli rugować Chińczyków miejscowi arystokraci (aji, anji).
Niektórzy mieszkańcy Kume znali sztuki walki. Skąd? Wiadomo, że „wymiana kulturalna” między królestwem Ryukyu a Chinami była bardzo ożywiona. Właściwie każdy przedstawiciel klasy uprzywilejowanej, jeśli chciał zająć jakieś stanowisko państwowe, musiał spędzić kilka lat w Fuzhou. Tymczasem Fuzhou to była mekka różnych szkół sztuk walki. Czy po powrocie uczyli Riukyuańczyków także shaolin quan fa? Nie wiemy. Jeśli tak, to zapewne wyłącznie arystokrację i straż przyboczną króla. Przynajmniej przez pierwsze 300 lat, kiedy mieli wysoki status społeczny. Ale oto czasy się zmieniają. Sytuacja ekonomiczna mieszkańców Kumemura pogorszyła się po odebraniu im deputatu ryżowego w 1729 roku. Trzeba było poszukać nowych źródeł zarobku. Szczególne miejsce zajmuje tu rodzina Cai, zwana Kojo (okin. Kogusuku). Swoje umiejętności przekazywali także pracownicy konsulatu (poselstwa chińskiego), marynarze i kupcy. Ich wpływ musiał być niemały skoro sztukę te zaczęto nazywać to-de — „chińskie ręce”. Ideogram „to” oznacza wprawdzie dynastię Tang, ale była ona wtedy symbolem tego, co chińskie i tego, co cenne w kulturze chińskiej, więc tłumaczenie jest poprawne. Obok tej nazwy wkrótce pojawiły się inne: toshu jutsu (znak te można odczytać jako shu, a jutsu to po japońsku sztuka), karate jutsu (znak to można także odczytać jako kara), Ryukyu Kenpo (sztuka pięści z Ryukyu), goshin tode jutsu (samoobrona tode), a także po okinawsku uchinadi — ręce Okinawy.
Rzućmy okiem na klasy uprzywilejowane królestwa Ryukyu. Wszelkie bowiem legendy o plebejskim pochodzeniu karate są nieprawdziwe. Wieśniacy uczący się walki byliby natychmiast surowo ukarani. Na rządowej stronie internetowej prefektury Okinawa napisano: „Okinawskie Te było praktykowane wyłącznie wśród feudalnych urzędników uczonych Ryūkyū (Ryūkyū Samure) — Pechin. Chłopom surowo zabroniono praktykowania lub uczenia się tych tajemnych technik walki wręcz”.
Na szczycie drabiny społecznej była rodzina królewska i książęta (oji, aji) stanowiący prawdziwą arystokrację (27 domów „udun” pod koniec istnienia królestwa). Następnie mamy bardzo skomplikowany system kastowy klasy uprzywilejowanej (jukaczu i samure) stanowiącej w XIX w. ok. 25% społeczeństwa. Elitą byli ueekata (te stanowiska obejmowali arystokraci), następnie pechin (dzieleni na pekumi, satunushi pechin i chikudun pechin), a poniżej satunushi i chikudun. Oprócz tytułów liczył się też staż. Pechinami mogli zostać tylko przedstawiciele szlachty, czyli kei-mochi — „posiadacze genealogii”. Mieli oni stałe dochody, więc zajmowali się kształceniem i zajmowali urzędy dworskie. Obok szlachty miejscowej do klasy jukaczu zaliczali się chińscy urzędnicy pochodzący z osiedla Kumemura. Było to oczywiste szczególnie w pierwszych wiekach królestwa, ponieważ tylko oni mogli prowadzić korespondencję (po chińsku) i górowali nad Riukiuańczykami wykształceniem. Mistrz karate Shoshin Nagamine stwierdza: „Zakazana sztuka (karate) była przekazywana z ojca na syna wśród klasy samure na Okinawie”. Czy rzeczywiście „zakazana”? Pisano niegdyś, że Okinawczycy w tajemnicy przed japońskimi najeźdźcami trenowali nocą używając narzędzi rolniczych, by nie wzbudzać podejrzeń. Nic nie potwierdza tej tezy. Faktem jest jedynie to, że nie było otwartych szkół sztuk walki. Mistrz uczył tylko osoby zaufane, polecone przez kogoś znajomego lub powszechnie szanowanego. Zgodnie z tradycją (nie tylko azjatycką) ojciec dbał o wykształcenie tylko najstarszego syna. Ale i to zmieniło się w latach 20. XX wieku.
Wyjaśnijmy w tym miejscu jeszcze jedną legendę o zakazie posiadania broni na Okinawie. Król Shō Shin (1477–1526) scentralizował Królestwo Ryukyu i podobnie jak królowie francuscy w Wersalu, chciał mieć „na oku” rody książęce w Shuri. Zakazał posiadania broni wśród plebsu (heimin — zwykli ludzie) i ograniczył wśród szlachty. Zakaz ten egzekwowali też Japończycy od 1609 roku. Ponadto zakazali handlu bronią palną. Ale broń będąca w posiadaniu jukaczu nie była konfiskowana. Toshihiro Oshiro, historyk i mistrz sztuk walki z Okinawy, stwierdza: „Istnieje dalsza dokumentacja, że w 1613 r. Satsuma wydał pozwolenia riukiuańskim samure na podróżowanie z osobistymi mieczami (tachi i wakizashi) do kowali i polerek w Kagoshima w Japonii w celu konserwacji i naprawy” (źródło — Wikipedia).
I w tym momencie dochodzimy do zaskakujących wniosków. Tzw. okinawskie sztuki walki, czyli karate i kobudo, powstały wśród niewielkiej populacji, na niebywale małym obszarze. Nie królestwo Ryukyu, nie cała wyspa Okinawa, ale jej maleńka część pomiędzy portem Naha, osiedlem Kume, wioską Tomari i zamkiem w Shuri. Dziś wszystkie te miejsca są w obrębie jednego miasta, a zamek Shuri i ulicę Kume-odori dzieli jedynie 5 kilometrów.
Wróćmy do historii „rąk Okinawy”. Konkretne nazwiska pojawiają się w XVII w. To przede wszystkim Wan-ji (lub Wang-ji, 1621 — 1689), który przybył w 1683 r. do Tomari i szefował misji cesarstwa Qing. Wszechstronnie wykształcony, poeta, kaligraf i mistrz sztuk walki w stylu drugiego Szaolin (z prowincji Fujian) oraz białego żurawia, podobno nauczał quan fa szlachtę okinawską w Tomari. Istnieją przesłanki, że jednym z jego uczniów był Hama Higa (1663 — 1738) — ekspert kobudo. Możliwe, że uczył on z kolei Takaharę (1683—1760), którego niektórzy przedstawiają jako pierwszego rozpoznawalnego mistrza te. Innym nauczycielem Takahary był zapewne słynny Chatan Yara 1668–1756), czyli Yara z wioski Chatan. Już jako nastolatek przebywał on w Chinach, ucząc się języka, kultury i sztuk walki (m.in. u mistrza stylu xing yi quan — Wong Chung Yo). Istnieje opowieść, że ok. 1700 r. Yara obronił kobietę napastowaną przez samuraja, a gdy ten dobył miecza, Yara zręcznie unikał ciosów, następnie chwycił wiosło i pokonał nim przeciwnika. Jego wnukiem lub krewnym był inny Chatan Yara (o chińskim imieniu Li Dao) żyjący w latach 1740—1815, ekspert kobudo, szczególnie sai. W XIX w. pojawiają się kolejni mistrzowie o nazwisku Yara — Chirkata Yara, Yomitan Yara i Yara Guwa. Chatan i Yomitan to nazwy miejscowości na zachodnim wybrzeżu, na północ od Shuri.
Uczniem Chatan Yary i Takahary był ponoć Kanga „To-de” Sakugawa, którego niektórzy mianują — raczej pochopnie — „ojcem karate”. Podobnie jak w przypadku innych wczesnych mistrzów istnieją różne przekazy dotyczące lat życia Sakugawy. Daty 1733—1815 uprawdopodabniają wersję, że Sakugawa ćwiczył z Takaharą i Kosokunem. Z kolei daty późniejsze sugerują, że był nauczycielem słynnych wojowników Matsumury i Tachimury. Daty 1774—1838 podaje potomek Sakugawy w siódmym pokoleniu. Daty 1786—1862 widnieją na pomniku Sakugawy w Shuri i pasują do opowieści, że studiował w Chinach, ale wykluczają trening pod okiem Takahary i większości osób, które moglibyśmy zidentyfikować jako Kosokuna. Być może było kilku ekspertów to-de o nazwisku Sakugawa.
Przede wszystkim o Sakugawie wiemy bardzo mało, nawet lata jego życia są zagadką. Urodził jako Teruya Kanga i dopiero po otrzymaniu urzędu i tytułu (satunushi lub chikudun pechin) przybrał nazwisko Sakugawa. Jego pierwszym nauczycielem te był ojciec — Kangi Teruya. Następnie — jak głosi ustne podanie — Takahara i Kosokun. Niektóre źródła sugerują też podróże do Fuzhou, Pekinu, a nawet w Satsumy. Biegłość w chińskim quan fa przyniosła mu przydomek To-de (chińska ręka, dosł. ręka dynastii Tang). Wkrótce to określenie przylgnęło do sztuki walki bez broni uprawianej na Okinawie. Uczniami Sakugawy byli Matsumoto, Makabe, Okudi oraz — być może — Matsumura i Tachimura.
W połowie XVIII w. na Okinawie zaczęła krystalizować się swoista synteza sztuki te, sztuk okinawskich i japońskich z bronią (emono-jutsu) oraz sztuk chińskich. Używano nazwy uchina-di (okinawska ręka) oraz toshu, todi albo tode, czyli „chińska ręka”. Ponoć właśnie wtedy pojawił się na Okinawie chiński mistrz, który wywarł wielki wpływ na rozwój karate, inspirując Chatan Yarę i Sakugawę do syntezy tradycyjnego te i nowo poznanego quan fa.
Kim był ten człowiek? Źródła są skąpe i niejednoznaczne. Ponadto wielość imion sugeruje, że może chodzić nie o jedną, ale o kilka osób. Czy nazywano go na Okinawie Ko-so-kun, co można przetłumaczyć jako „pan wysoki urzędnik publiczny”? A więc nie imię, lecz rodzaj tytułu. A może był to rodzaj pseudonimu? Czy może mówiono Ku-Shan-ku, co daje pole do kolejnych domysłów, bo może być uproszczeniem lub zniekształceniem chińskiego imienia?
Ale oto natrafiamy wreszcie na źródło pisane. W tzw. Notatkach z Oshimy (Oshima Hikki) czytamy, że w 1762 r. rozbił się statek wiozący ryż z Okinawy (trybut) i kronikarz Tobe przez wiele dni wypytywał rozbitków o królestwo Ryukyu. Urzędnik królewski pechin Shionja okazał się praktykiem sztuk walki zauroczonym mistrzostwem chińskiego instruktora imieniem Koshankun. Notatki są spisane archaicznym językiem, więc ich odczytanie nie jest łatwe nawet dla wykształconego Japończyka. „Któregoś roku mężczyzna o imieniu Koshankun/Kushanku, który był Chińczykiem i praktykował sztukę kumi-ai (kumiaijutsu), przeprowadził publiczny pokaz, podczas którego jego uczniowie próbowali go obezwładnić. Przy niewielkim wysiłku mężczyzna używał technik ręcznych i nożnych, aby pokonać swoich znacznie większych przeciwników.” Nie mamy dokładnego miejsca, dokładnej daty ani profesji mistrza. Czy to nasz Kosokun/Kushanku? Być może. Ale mamy i inne tropy.
Mówi się o chińskim konsulu Kung Hsian Chun, który miał dać pokaz w Shuri w 1761 r. I mówi się o mistrzu Kwang Shang Fu (公相君 w transkrypcji pinyin: Gōngxiāngjūn), który przybył na Okinawę w 1756 r. jako członek poselstwa i był nauczycielem miejscowych praktyków sztuki te. A może był to sam Quán Kuí — szef poselstwa chińskiego przebywający na Okinawie w latach 1756—57, o którym wspomina się w innym miejscu „Notatek z Oshimy”? Same pytania.
Ale oto pojawia się kolejna i to rewolucyjna hipoteza. Kushanku nigdy nie istniał, jest to nazwa sztuki walki, której uczył ktoś zupełnie inny, a mianowicie mistrz bazi-chuan (wczesne tai-chi-chuan) Wang Xong Yue. Nieprawdopodobne? Wcale nie bardziej niż inne teorie. A jest i taka, która sugeruje, że członkowie rodu Yara poznali zarówno okinawskie te, jak i jeden ze stylów chińskich, a także podstawy japońskiego wczesnego ju-jutsu i ta synteza legła u podstaw naszej wielkiej tajemnicy.
Oczywiście Kushanku to także nazwa pięknej formy występującej dziś pod wieloma postaciami w karate (m.in. Kosokun-dai, Chatanyara Kushanku, Kanku-dai). Czy ma ona coś wspólnego z pokazem z 1761 r. lub naukami któregoś z wymienionych ekspertów? W tym miejscu warto wspomnieć, że pojęcie kata (formy) jest w zasadzie japońskie. Wskazywanie na chińskie pierwowzory nie jest do końca słuszne. W dawnym kung fu nie było pojęć forma i styl, a właściwie oba te pojęcia były splecione. Uczyć formy znaczyło uczyć stylu. Dany styl miał jedną formę. Z kolei nauka walki oznaczała naukę quan fa (sztuki pięści). W formie (hsing) zawarta była idea quan fa. Szukając idei ukrytej w Kushanku, rzeczywiście możemy dopatrzyć się relacji z taiji quan. Odstawienie nogi do pozycji gotowości (yoi) i uniesienie rąk to ruch w taiji tłumaczony jako gromadzenie energii i tworzenie jej elementu yang, nukite to „wąż wypluwa język”, końcowe manji-gamae — „biały żuraw chłodzi skrzydła”, kosa-uke — „zwrot ku siedmiu gwiazdom” itd. Ale na techniki z Kushanku można też spojrzeć od innej strony. Niektóre symbolizują rzuty, naciski na czułe punkty, a nawet podniesienie z ziemi kamienia. Tu można dopatrzeć się wpływu japońskich sztuk walki. Te podobieństwa niczego nie przesądzają, ale na pewno dają do myślenia. Na pewno jest możliwe, że Chatan Yara i Sakugawa zamknęli poznane techniki w długiej, pięknej formie, której nazwę rozumieli tylko oni. Jest też możliwe, że stworzyli jakby zaczyn formy doskonalonej przez uczniów. Z jednej strony był to Sokon Matsumura, uczniowie oraz jego przyjaciel „Bushi” Tachimura, a z drugiej potomkowie Chatan-Yary.
O Sakugawie krąży wiele pięknych opowieści, ale o jego sztuce nie mamy żadnych konkretnych wiadomości. Przydomek Tode potwierdza, że uczył się u chińskich instruktorów. Z drugiej strony fakt, że praktykował bo-jutsu (kata Sakugawa-no Kon) i znał wielu ówczesnych ekspertów może wskazywać, że to właśnie w jego osobie zbiegają się różne nitki przekazu, i że to jego sztuka walki była właśnie tą wspomnianą wyżej syntezą.
Ostatnio propagowana jest teza o zachowanej linii przekazu to-de Sakugawy innej niż od Matsumury (co zresztą także nie jest pewne). Otóż uczniem Sakugawy miał być niejaki „Bushi” Tachimura (1814—1899, inna wymowa nazwiska Takemura), po którym do dziś pozostały stare (koryu) wersje kata Kusanku, Naihanchi i Passai uprawiane w rzadkim stylu kishimoto-di. Soko Kishimoto (1862—1945) był uczniem (może jedynym) Tachimury. Sam też niechętnie przyjmował uczniów, podobno przez całe życie miał ich tylko siedmiu lub dziewięciu. Kishimoto-di to styl bardzo oszczędny, prosty, uprawia się tam tylko 4 kata (wspomniane wyżej plus Nidanbu). Czy jednak to jest właśnie zachowana przez 200 lat sztuka Sakugawy — tego nie wiemy. Wróćmy do naszej historii.
Przez kolejne lata ukształtowały się trzy ośrodki sztuki walki nieco różniące się stylowo: Shuri, Naha i Tomari. Stąd też nazwy pierwszych „pra-stylów” karate: shuri-te, naha-te, tomari-te. Ten pierwszy był najbliższy wczesnej sztuce te. Dawni mistrzowie mawiali: „Jedynym prawdziwym te jest shuri-te”. Z kolei naha-te silniej bazowało na chińskim quan fa przywiezionym z Fuzhou i na charakterystycznych formach znanych dziś jako: Sanchin, Seisan, Sanseru i Suparinpei. Tomari-te zaś znajdowało się zarówno geograficznie, jak i technicznie pomiędzy shuri-te i naha-te. Jednak nitki genezy karate są silnie splątane. Mistrzowie tode nie strzegli zazdrośnie swej sztuki przed innymi mistrzami, o czym opowiem w kolejnych rozdziałach. Dlatego podział na shuri-te, naha-te, tomari-te początkowo był bardzo niewyraźny. Wydaje się, że pojęcia te nabrały znaczenia dopiero w XX wieku.
Powróćmy jeszcze do kwestii nazwy sztuki walki z Okinawy. Początkowo mówiono te lub ti (ręka, ręce), a o stylach chińskich — kenpo (wymowa: kempo), co było tłumaczeniem quan fa (sztuka pięści). Potem, gdy Yara i Sakugawa zaczęli uczyć się od Chińczyków z Kume i od posłów, zaczęto używać określenia tode zapisanego ideogramami 唐 (to) i手(te). Te jako drugi człon udźwięcznia się, stąd słyszymy de, a w slangu — di. Nazwę tę na ogół rozumiano jako „chińskie ręce/ręka”. Ideogram 唐 (to) wyraża dynastię Tang (618—907 r.) kojarzoną z chińskimi tradycjami. Przymiotnik „chiński” ma olbrzymi zakres, więc odwołanie się do dynastii Tang to jakby zamiast „polski” powiedzieć „piastowski”. Tak czy inaczej jest to ukłon w kierunku kultury chińskiej bardzo szanowanej w królestwie Ryukyu. Nazwa tode przetrwała aż do lat 30. XX w., więc aby wyjaśnić genezę dzisiejszej nazwy musielibyśmy wybiec daleko w przyszłość i pisać o osobach, które pojawią się jeszcze na kartach tej historii. Dlatego — na razie wstrzymajmy się. Oto osoba wyjątkowa, prawdziwy „ojciec karate” — Sokon Matsumura.
BUCHO MATSUMURA
Sokon Matsumura (30 maja 1809 — 8 sierpnia 1899) urodził się w Yamagawa w rodzinie szlacheckiej — nazwisko rodowe Kiyo. Od strony ojca był to klan Bu wywodzący się z pierwszych chińskich osadników w Kumemura. Od strony matki — stary riukiuański ród Mo. Oba miały w swoich szeregach ekspertów sztuk walki. Ćwiczył od dziecka. Nie wiemy dokładnie, u kogo wtedy pobierał nauki sztuk walki. Zapewne pierwszym nauczycielem był ojciec, Sofuku, który wpoił mu zasadę równowagi pomiędzy treningiem fizycznym a duchowym. Być może mały Sokon zdążył poznać wiekowego Sakugawę, a może ćwiczył pod okiem ucznia Sakugawy — Matsumoto. Niektóre źródła sugerują, że Sokona uczył także Chatan Yara, ale oczywiście nie mógł to być Li Dao — domniemany nauczyciel Takahary, a raczej ktoś młodszy z rodu. Niemniej pewnym jest, że Sokon poznał sztukę te.
W 1826 r. Sokon wstąpił do służby u króla Sho Ko. Według tradycji strażników dworu porzucił wtedy nazwisko rodowe i przyjął nowe — Matsumura (松村), otrzymał też tytuł chikudun pechin. Rozpoczął treningi z dotychczasowym ochroniarzem króla, którego wkrótce miał zastąpić na stanowisku — Chinpe Kojo, znanym też jako Umare Bushi z Kume. Król w 1828 r. wysłał na kontynent poselstwo, które miało wybadać możliwość większego wsparcia Ryukyu przez Chiny. Do dyplomatów dołączyli także Sokon Matsumura i Chinpe Kojo, ale ich celem była także praktyka sztuk walki u chińskich mistrzów. Podczas swojego pobytu w Chinach Matsumura studiował sztuki walki pod okiem kilku różnych instruktorów. Niektórzy gościli później na Okinawie jako ochrona poselstwa, np. Iwaa (Iwah, Yáo Wéi Bó 瑶違伯) i Ason. Podobno Matsumura podobno trafił też do „południowego Szaolin”, gdzie zetknął się z treningiem opartym na praktyce form. Te treningi wiele lat później Chojun Miyagi, twórca stylu goju-ryu, nazwie początkiem naha-te i „ortodoksyjnym goju-ryu”. Co może wydawać się dziwne, bo Matsumurę kojarzymy raczej z shuri-te.
Dyplomacja w Chinach nie przyniosła efektu, król Sho Ko musiał abdykować, a jego następca postawił na układanie się z Japończykami. Zapragnął też, by jego ochroniarz był biegłym w sztuce miecza. W 1832 r. Matsumura wyjechał na Kiusiu do Satsumy i przebywał tam około dwóch lat. Tam też pobierał nauki w szkole miecza jigen-ryu. Ten ostatni wątek jest bardzo ciekawy, na co pierwszy zwrócił uwagę Kenei Mabuni. Otóż samurajowie Satsuma z jigen-ryu budzili powszechny respekt swą sztuką opartą na jednym niezwykle szybkim i maksymalnie skutecznym uderzeniu. Swoje rodziny uczyli także walki rozmaitymi przedmiotami (kobujutsu) dla obrony podczas nieobecności pana domu. Podobno właśnie będąc w Japonii Matsumura ukształtował swój styl. Jego istotą była szybkość, siła, uderzenie w punkt witalny. To stąd pochodzi powiedzenie: ichigeki hissatsu — „Jeden cios — jeden przeciwnik”. Ponadto Matsumura zainspirował się treningiem tachi-ki-uchi (uderzanie w stojące drzewo) i wprowadził makiwara (uderzanie w deskę). Wynika z tego, że — jak już wspomniano we wstępie — w osobie Matsumury łączą się trzy źródła karate: okinawskie te, chińskie shaolin quan fa i oszczędna, pragmatyczna sztuka walki samurajów z Satsumy.
Wiemy sporo o wysokim wykształceniu Matsumury w dziedzinie literatury. Jako urzędnik dworu zdał nawet specjalne egzaminy. W 1838 r. ożenił się z młodą kobietą Tsuru (inne imiona w źródłach — Chiru, Ume) Yonamine, która od dziecka uprawiała sztuki walki. Wiąże się z tym pewna anegdota. Ponoć Tsuru była wysoka, silna, bardzo ładna, ale odrzucała zalotników, gdyż nie mogli jej dorównać w walce. Sokon musiał więc dosłownie walczyć o jej względy. Jedna z wersji anegdoty głosi nawet, że został pokonany, inna, że zlekceważył przeciwniczkę, przegrał pierwsze starcie i dopiero w rewanżu wygrał.
W latach 1838—1860 Sokon Matsumura był doradcą króla Sho Iku i osobistym nauczycielem młodego króla Sho Tai. Rozwijał swoją sztukę walki ćwicząc z najwybitniejszymi ówczesnymi mistrzami, o czym — w następnym rozdziale. Pisał utwory literackie. Potem po raz drugi wyjechał na kilka lat do Fuzhou. Po upadku królestwa otrzymał mało stresującą posadę strażnika Ogrodów Królewskich (Uban) i uczył karate miejscowych, którzy byli zainteresowani starymi sposobami walki.
W tym czasie Matsumura napisał kilka listów, większość z nich była podpisana imieniem „Bucho”. A jeden z nich jest szczególny. W piśmie do swojego ucznia Ryosei Kuwae (na szczęście zachowanym przez rodzinę) sformułował filozofię uprawiania sztuki walki. Koncepcja ta zwana “potrójną drogą Matsumury” dowodzi, że karate-do od początku było drogą doskonalenia człowieka, stawiającą bardzo wysokie wymagania moralne. Istotą filozofii Matsumury jest rozumienie budo jako sztuki. Sztuka rozpoczyna się od słowa, potem szuka relacji z życiem, a następnie wskazań moralnych. Bez tych fundamentów trening walki jest niebezpieczny, albowiem zaczyna się od powierzchownej znajomości technik, potem przechodzi w doskonalenie fizyczne. Kto zatrzyma się na tym etapie, może być agresywny, pozbawiony kontroli, groźny dla otoczenia i samego siebie. Dlatego konieczny jest trzeci element: budo-no bugei. Dzięki temu budo-ka jest spokojny, zrównoważony, lojalny i nie czyni niczego sprzecznego z naturą i zasadami moralnymi.
Matsumura był najbardziej znanym ekspertem sztuk walki w swoich czasach. Uważany jest za twórcę pra-stylu shuri-te (później zwanego shorin-ryu) i autora wielu kata, w tym fundamentalnego Passai. Styl ten był szybki i twardy. Stanowił podstawę dla późniejszego rozwoju karate i był najbliższy tradycyjnej sztuce walki z Okinawy. Dawni mistrzowie karate mawiali: „Jedyne prawdziwe te jest tylko w shuri-te”. Przypuszcza się, że repertuar kata shuri-te Matsumury obejmował początkowo: Kushanku (poznane dzięki rodzinom Yara i Sakugawa), zaginione dziś Channan (jeden ze wzorów Pinan/Heian) oraz przywiezione z Fuzhou: Seisan (13), Useishi (54), Jutte (Jitte, 10 rąk). Następnie Matsumura opracował Passai (Matsumura Bassai) i Passai Gwa (Bassai Sho), a po powrocie z Japonii — Jion. Później na Okinawę przybył mistrz Ason i od niego Matsumura nauczył się formy Naihanchi (Naifanchin). Wreszcie od tajemniczego Annana — Chinto. Spośród wymienionych 10 form szybka dynamiczna Naihanchi (dziś podzielona na 3 kata) uważana jest za fundamentalną dla stylu shuri-te.
W trakcie pobytu w Fuzhou Matsumura lepiej poznał chińską koncepcję formy — xing i taolu — jako treningu określonego stylu walki, którą połączył z japońską koncepcją kata. Xing (形, w innej transkrypcji — hsing, dosłownie kształt, forma) to zbiór technik danego stylu i sposób ich wykonywania, swoista idea walki zamknięta w formie. Z kolei taolu (套路) to inaczej lian (練) — szkolenie, ćwiczenie, ustalony ciąg ruchów w treningu. Powierzchowna praktyka sztuki walki sprowadza się zwykle do taolu, ale wielcy mistrzowie zalecają zrozumienie xing. I tak jest do dzisiaj. Kto lekceważy kata, ten nie może powiedzieć, że praktykuje karate.
W powszechnym przekonaniu linie przekazu wczesnego karate mistrz-uczeń były proste. W rzeczywistości — splątane. Ci najwięksi mieli kilku nauczycieli, nawet w tym samym okresie. Istniał zwyczaj, że jeśli mistrz chciał nauczyć ucznia techniki lub kata, z którego słynął inny mistrz, to protegował swojego ucznia właśnie temu drugiemu mistrzowi. Najbardziej znanymi uczniami Matsumury byli: Kosaku Matsumora (1829—1898) z Tomari oraz Anko (Yasutsune) Azato (1827—1906) i Anko (Yasutsune) Itosu (1832—1915) z Shuri. Warto też wymienić jego wnuka Nabe Matsumurę (1860—1930), mistrza sai-jutsu Shinbuku Tawadę (1851—1920), wysokiego, szczupłego Ishimine (1835—1889), Sakiharę (1833—1918), Kiyunę (1845—1920), wcześniej wspomnianego Ryosei Kuwae (1858—1939), Chotoku Kyana (1870—1945). Dzielił się też wiedzą z Seisho Aragakim (1840—1918), braćmi Motobu oraz z uczniami Azato i Itosu — Gichinem Funakoshim (1868—1957), Kentsu Yabu (1866—1937), Chomo Hanashiro (1869—1945). Istnieją jednak przesłanki, że Matsumura nikomu nie przekazał całości swojej sztuki. Uczył technik, uczył form, ale istota jego szybkiego i skutecznego karate pozostaje owiana mgłą tajemnicy. Nie zmienia to faktu, że w osobie Matsumury zbiegają się wszystkie korzenie karate: rdzenne okinawskie te, chińskie kenpo, japońska taktyka jigen-ryu, filozofia doskonalenia poprzez uprawianie sztuki walki. To sprawia, że właśnie Sokona Matsumurę możemy tytułować „ojcem karate”.
LEGENDARNY ANNAN I JEGO UCZNIOWIE Z TOMARI
Jak już wspominałem, trzy miejscowości: okolice zamku królewskiego w Shuri, port Naha i wioska Tomari nigdy nie były od siebie odległe. Mimo to pomiędzy tode uprawianym w tych miejscach występowały delikatne różnice. W Naha silniejsze były wpływy ortodoksyjnego chińskiego kenpo, a Shuri — starego okinawskiego te. W wiosce Tomari zbiegały się i mieszały przeróżne odmiany sztuki walki. Z jednej strony — za sprawą uczniów, którzy przychodzili po naukę od mistrzów z Shuri lub Naha, a z drugiej strony — za sprawą nauczycieli z Chin, którzy tu mieszkali podczas swojego tymczasowego pobytu. A byli to osobnicy bardzo różni. Był wspomniany już ambasador Wan-ji, byli członkowie ochrony misji cesarskiej, byli instruktorzy z Fuzhou zaproszeni przez znajomych, a byli także marynarze czekający na naprawę uszkodzonego statku lub rozbitkowie chcący zarobić dawaniem lekcji sztuk walki. Do tych ostatnich miał się zaliczać półlegendarny nauczyciel Sokona Matsumury i innych wojowników — niejaki Chinto, zwany też Annan, a może i Channan.
Przenieśmy się do połowy XIX wieku. Matsumura jest uznanym ekspertem to-de, szefem ochrony królewskiej, ma kilku uczniów w Shuri i w Tomari, skąd pochodzą m.in. mistrz Choken Makabe (także — Chukun Makabi, 1769-?), jego uczniowie Kishin Teruya (1804—1864), Giko (Karyu) Uku (1800—1850?) i ich uczniowie Kosaku Matsumora (1829—1898) i Kokan Oyadomari (1827—1905). Według bardziej prawdopodobnej relacji pewien marynarz czekający na naprawę statku, a pochodzący z rejonu Annan (dzielnica Fuzhou) udzielał lekcji sztuk walki wymienionym wyżej Okinawczykom. Tę wersję podawał Gichin Funakoshi jako zasłyszaną od Anko Azato. Według ciekawszej łotrzykowskiej legendy podczas sztormu za burtą znalazł się pewien Chińczyk i dopłynął do wybrzeża Okinawy. Towarzysze go nie szukali, a on oficjalnie nie prosił nikogo o pomoc zapewne dlatego, że statek był piracki. Podkradał jedzenie i pomieszkiwał w zaroślach. Nasza mało prawdopodobna legenda głosi, że wysłano Matsumurę, aby pojmał złodzieja. Podczas aresztowania wywiązała się walka, w czasie której rozbitek zademonstrował wielkie umiejętności. Okazało się, że jest ekspertem stylu żurawia. Matsumura zaniechał aresztowania i poprosił delikwenta o lekcje. Swoich technik przybysz uczył poprzez formę, którą później Matsumura i mistrzowie z Tomari włączyli do swego repertuaru pod nazwą Chinto, a 70 lat później — po lekkiej przeróbce — Gichin Funakoshi jako Gankaku (żuraw na skale). Rozważania na temat genezy kata nie są w tym miejscu głównym tematem, więc przyjrzyjmy się innym zjawiskom w Tomari w drugiej połowie XIX wieku.
Wspomniani wyżej Matsumora i Oyadomari, a także mniej znany Yoshi Yamada (inna wersja jego imienia i nazwiska to Gikei Yamazato) uznawani są za „ojców” pra-stylu tomari-te (ręce Tomari). W źródłach często podkreśla się eklektyzm tomari-te, ale wydaje się, że jest to wynik europejskiej skłonności do klasyfikowania. Starsi mistrzowie z Tomari zapewne byli pod wpływem XVII-wiecznych nauk Wan-ji, a młodsi pod wpływem Annana/Chinte, kimkolwiek on był, oraz Sokona Matsumury, który nauczał zarówno formy Seisan później jednoznacznie kojarzonej z naha-te, jak i formy Naifanchin (Naihanchi) uważanej za kwintesencję shuri-te. Faktem niezaprzeczalnym jest jednak, że Kosaku Matsumora nadawał praktykowanym przez siebie kata — Rohai, Wanshu, Wankan, Chinto, Passai — swoistego stylu.
Oprócz wymienionej wyżej trójki w Tomari nauczali także mistrzowie Nagahama i Gusukuma zapamiętani głównie jako nauczyciele Anko Itosu — człowieka, który zmodernizował karate. Ten pierwszy kładł ponoć największy nacisk na przygotowanie fizyczne — pod jego ręką Itosu wyrósł na najsilniejszego budoka na Okinawie — ale zaniedbywał trening walki (kumite). Na łożu śmierci poradził swemu uczniowi, by powrócił do Sokona Matsumury uczyć się wolnej walki. Ten zaskakujący fakt przywołany przez Choki Motobu ilustruje nam mentalność mistrzów z Tomari. Często zdarzało się, że nauczyciel posyłał swoich uczniów do innego mistrza, by nauczyli się jakiegoś aspektu budo, którego ekspertem był ten drugi.
Za głównego przedstawiciela kolejnego pokolenia tomari-te niektórzy uważają wspomnianego wyżej Chokiego Motobu (1870—1944), choć nie reprezentował on najbardziej typowej linii stylu Kosaku Matsumory. Wrócimy do niego w dalszej części pracy. Bardziej ortodoksyjna jest inna nitka — Kotatsu Iha (1873—1928) i jego wybitny uczeń Seiyu Nakasone (1893—1983), który był ostatnim mistrzem tej linii karate. Jego uczeń Iken Tokashiki połączył tomari-te z goju-ryu, zakładając w 1982 r. styl gohaku-ryu i organizację Gohaku-kai.
W tym miejscu (przy sporym wysiłku) możemy zobaczyć, jak splątane są nitki tomari-te i dlaczego niektórzy wątpią w istnienie tomari-te jako odmiany karate. Otóż Seiyu Nakasone był przyjacielem Seiko Higi (1898—1966) — ucznia mistrzów naha-te (Higaonny, Kyody, Miyagiego) — z którym często trenował. Uczniem Higi był Seiko Fukuchi (1919—1975) — późniejszy nauczyciel Ikena Tokashiki…
Współcześnie niektórzy praktycy wyprowadzają nitkę tomari-te od Chotoku Kyana i jego ucznia Zenryo Shimabukuro, ale nie jest to przekonujące. Podobno na pewnym pokazie, gdzie prezentowane były kata shuri-te i naha-te Kyan — znany ze swej oryginalności — chciał się wyróżnić i ogłosił, że jego sztuka to tomari-te.
Teraz przedstawimy genezę naha-te i niezwykle ważną dla historii karate postać Seisho Aragakiego.
SEISHO ARAGAKI, CZYLI NARODZINY NAHA-TE
Historycy karate lubiący proste klasyfikacje kiedyś kreowali Kanryo Higaonnę (1853—1915) na pierwszego przedstawiciela naha-te i założyciela wczesnego stylu shorei-ryu. No, ale dziś powszechnie sięga się daleko głębiej. Przecież tuż koło portu Naha od XIV w. istniało chińskie osiedle Kumemura. Jeśli więc definiujemy naha-te jako pra-styl, w którym wpływy chińskich sztuk walki z shaolin quan fa na czele są najsilniejsze, to jego historia musiała się zacząć przynajmniej w XVIII wieku. Niestety, o tamtych czasach nie wiemy nic.
Zdaniem Chojuna Miyagi założyciela stylu goju-ryu (głównego spadkobiercy naha-te) początkiem jest rok 1828, kiedy to Sokon Matsumura i „Bushi” Kojo pojechali do Fuzhou i przywieźli stamtąd podstawy sztuki walki zawarte m.in. w kata Seisan. Matsumura podążył swoją drogą, a tymczasem w rodzinie Kojo praktykowano to wczesne naha-te jako styl zamknięty, przekazywany tylko rodzinie (kojo-ryu). Ale ścieżki zostały przetarte i tzw. Kojo-dojo w Fuzhou przyjęło kolejnych uczniów z Okinawy.
Seisho Aragaki (1840—1918) pochodził z zasymilowanej rodziny chińskiej z Kumemura i pracował na dworze królewskim, od dziecka ćwiczył sztuki walki początkowo szkolony przez kogoś z rodziny i nieznanych nam mistrzów z Kumemura (możliwe, że z rodziny Kojo). Zapewne nauczał go także Kitoku Sakiyama (1819—1888), o którym także mawia się, że jest prekursorem naha-te. Z racji wielkiej zwinności Aragaki nosił przydomek Maya (kot). Można też spotkać się z innym jego przydomkiem — Kama-de-un-shu (sierpy-ręce-chmura-dłoń), co może sugerować, że kata Unshu wykonywał z otwartymi dłońmi. Jako tłumacz używał imienia Tsuji.
Swe umiejętności zademonstrował w Shuri (ściślej — wioska Sakiyama na skraju ogrodów pałacowych, w pawilonie herbacianym) 24 marca 1867 r. podczas słynnego pokazu z okazji pożegnania posłów chińskich (sapposhi). Kopia programu tej uroczystości stanowi jeden z niewielu dokumentów historycznych karate, więc ją przytoczmy:
Sanryuchu — pokaz tańców
Uchinahazatsumi — okinawska muzyka perkusyjna,
Tinbe i rochin (tarcza i krótki miecz) wykonuje Chiku Maeda (Maesato pechin),
Tesshaku (dosł. żelazny pan — sai) kontra bo (długi kij) wykonują Maesato i Tsuji Aragaki,
Kata Seisan w wykonaniu Tsuji Aragaki,
Bo kontra tode (walka wręcz przeciwko kijowi) prezentują Maesato i Aragaki,
Chishaukiun kata w wykonaniu Aragaki,
Tinbe i Bo (tarcza kontra kij) pokaz w wykonaniu Tomury (Tomimury) i Aragakiego,
Tesshaku (sai) demonstruje Maesato,
Kou Shu (kumite lub kyu-sho-jutsu) Maesato i Aragaki,
Shabo (kij a może nunchaku) wykonuje Shusai Ikemi Yagusuku,
Kata Pechurrin (Suparinpei) wykonuje Tomura (Tomimura),
Kogusuku (Kojo) pechin czyta poezję i gra na lutni biwa.
Z powyższej listy wynika, że Aragaki był ekspertem kobudo oraz że jeszcze przed swoją wizytą w Fuzhou znał (i nauczał) form uważanych za fundamentalne dla naha-te, czyli Seisan i Suparinpei (Pechurrin). Wiemy, że znał też trzecią fundamentalna formę — Sanchin. W ten sposób upada teoria, jakoby podstawowe formy naha-te przywiózł na Okinawę Kanryo Higaonna.
Trzy lata po ww. pokazie Aragaki wyjechał z misją dyplomatyczną do Pekinu jako tłumacz. Ale w drodze powrotnej zatrzymał się w Fuzhou, w „Kojo Dojo”, prawdopodobnie w tym samym miejscu, co Matsumura w 1828 roku. Tu trenował pod okiem Wai Shinzana (Xinxiana) oraz, jak głosi ustne podanie, został uczniem półlegendarnego mistrza Ryu Ryu Ko, który miał nauczać także innych słynnych później przybyszy z Okinawy. Po powrocie Aragaki nie otworzył szkoły, nie stworzył stylu, ale udzielał lekcji wielu słynnym budoka, którzy później stworzyli szkoły i style karate. Byli to: Kanryo Higaonna, Kenwa Mabuni (shito-ryu), Chojun Miyagi (goju-ryu), Kanbun Uechi (uechi-ryu), Gichin Funakoshi (shotokan), Tsuyoshi Chitose (chito-ryu), Kanken Toyama (shudokan). Aragaki nauczał kata Unshu, Niseishi, Seisan, Sanchin, Pechurrin, Sochin. Śmiało może być więc uznany za jednego z ojców naha-te obok przedstawicieli rodziny Kojo (inaczej Kogusuku albo Cai), takich jak: Chinpe „Bushi” Kojo, Taitei Kojo (1837—1915) oraz Isei Kojo. A także obok mistrza Shinkichi Kuniyoshi (1848—1926), który jednak miał bardzo niewielu uczniów (najbardziej znanym był Shigeru Nakamura — twórca szkoły Okinawa Kenpo).
W poprzednim akapicie wspomniałem o mistrzu Ryu Ryu Ko — jednej z większych zagadek w historii karate.
TAJEMNICZY MISTRZ RYU RYU KO
Ryu Ryu Ko, a może Ryuru Ko, Ruruko albo mistrz Liu. Czy to jeden człowiek, czy kilku, a może żaden, legenda ukrywająca luki pamięci lub brak wiadomości? U kogoś jednak pobierali nauki Riukiuańczycy szukający w Fuzhou nauczycieli sztuk walki. Sokon Matsumura (1809—1899), Kitoku Sakiyama (1819—1888), Seisho Aragaki (1840—1918), Ranpo Maezato (1838—1904), Kenri Nakaima (1819—1897), Kanryo Higaonna (1853—1915) i inni — znaleźli ekspertów, którzy zgodzili się podzielić swoją wiedzą. Jednym z nich był tajemniczy Ryu Ryu Ko. Raczej wszyscy są zgodni, że to imię jest tylko przydomkiem, pseudonimem. Ryu to japońska wymowa popularnego chińskiego imienia Liu, ryuru można rozumieć jako czasownik „kontynuować”, a Ko to „szanowany brat”. A więc mamy do czynienia z familiarnym, serdecznym aliasem. No tak, ale znawcy kultury dalekowschodniej twierdzą, że uczeń z szacunku dla mistrza nie używałby w tamtych czasach aliasu, lecz pełnego imienia. A to tylko jedna z wielu wątpliwości w tym zagadnieniu.
Przypomnijmy niektóre fakty. W 1838 r. dwaj bardzo młodzi przyjaciele — Kenri Nakaima i Kitoku Sakiyama wyruszyli do Chin, by „u źródeł” uczyć się sztuk walki. Podobno obaj zostali uczniami mistrza Ryu Ryu Ko. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że Sakiyama ćwiczył z innym instruktorem — Wai Xinxian (mand. Shinzan), który nauczył go form Sanchin, Seisan, Sanseiru, Suparinpei. Z tego też powodu Sakiyamę uważa się za prekursora naha-te — odmiany karate rozwijanej następnie przez Aragakiego. i Higaonnę Tymczasem Nakaima pochodzący ze znaczącej chińskiej rodziny trafił pod skrzydła innego mistrza. Prawdopodobnie był nim instruktor cesarskiej Akademii Wojskowej o imieniu Liu. Wielu Japończyków i Riukiuańczyków nie potrafi wymówić głoski „l” i zastępuje ją głoską „r” — stąd słyszymy Ryu. Mistrz uczył Nakaimę technik walki, taktyki, astrologii i medycyny, a po siedmiu latach przekazał mu sekretne manuskrypty oraz zezwolił na nauczanie, ale tylko jednego syna, zgodnie z tradycją „rodzinnych” sztuk walki. Nazwę stylu Nakaimy — 劉衛流 ryuei-ryu możemy rozumieć jako „styl walki mistrza Liu” lub jako styl Liu (劉) i rodziny Nakaima (衛).
Powyższa historia jest bardzo spójna, dlatego trochę dziwi równoległa narracja, według której Nakaima i Sakiyama trenowali w Fuzhou u mistrza Ryu Ryu Ko na przełomie lat 60. i 70. XIX wieku. Może chodziło o inne osoby o tych samych nazwiskach, może krewnych? A może tylko o to, by data pasowała do pięknej legendy powtarzanej w rodzinie Nakaima. W 1914 r. Ryu Ryu Ko ponoć odwiedził Okinawę i powiedziano mu, iż jego były uczeń Sakiyama leży na łożu śmierci. Natychmiast udał się do niego, ale przybył za późno. Miał wtedy powiedzieć: „Gdyby jego serce jeszcze biło, zdołałbym go uratować”. Ta historia narobiła zamieszania i dziś w opracowaniach funkcjonują różne lata życia Kitoku Sakiyamy, a nawet Nakaimy.
Kolejny raz imię Ryu Ryu Ko pada w kontekście Seisho Aragakiego (1840—1918). Od 1870 r. wykształcony, biegle mówiący po chińsku Aragaki kilkakrotnie był w Fuzhou. Najprawdopodobniej trenował u mistrza Wai Xinxiana, którego już wcześniej znał jako ochronę osobistą chińskich konsulów przybywających na Okinawę. Niektóre źródła podają, że strażników było dwóch: Wai Xinxian i Ryu Ryu Ko. Może tak, a może to dwa imiona jednej osoby?
W 1873 r. w Fuzhou pojawia się Kanryo Higaonna (1853—1915). Kilka lat ćwiczył w Kojo Dojo — szkole w Fuzhou prowadzonej przez rodzinę Kojo z Kumemura (może u wiekowego już Wai Xinxiana?), a następnie został skierowany do tajemniczego mistrza Ryu Ryu Ko. Według ustnych przekazów nauczyciel początkowo przyjął go jako pomocnika do prac domowych oraz w prowadzonym przez siebie warsztacie rzemieślniczym, ale sztuki walki uczyć nie chciał. Dopiero, gdy podczas powodzi Kanryo wykazał się odwagą i uratował córkę mistrza, ten zmienił zdanie.
W rodzinie Higa opowiada się historie jakoby zapamiętane przez Seko Higę (1898—1966) w czasach, gdy jako dziecko przysłuchiwał się rozmowom swego ojca z Higaonną, oraz gdy jako nastolatek rozpoczął u niego trening. Wynika z nich, że Wai Xinxian i Ryu Ryu Ko to znani mistrzowie z Fuzhou, ochroniarze konsulów, a także inne fakty na temat Higaonny, które przytoczyłem powyżej. Istotną informacją jest też to, że gdy Kanryo Higaonna żegnał się ze swym mistrzem w 1882 r. ten był już stary i miał słaby wzrok. Oddajmy teraz głos badaczom historii karate.
Jakiś czas temu (w latach 90.) Iken Tokashiki, a za nim Patrick McCarthy i Andreas Quast zidentyfikowali Ryu Ryu Ko jako mistrza Xie Zhongxiang (1852—1930), którego potomkowie żyją do dziś i uważają, że to u ich przodka studiował Kanryo Higaonna. Xie Zhongxiang trudnił się rzemiosłem, ale miał pochodzić z arystokracji i za młodu ćwiczyć sztuki walki w górskim klasztorze („południowy Szaolin”? ). Jego stylem miał być krzyczący żuraw, a główne nauczane formy to: Happoren (dziś Paipuren), Nepai (pierwowzór Nipapo), Doonquan (zwany także Chukyo lub Jusanporen), Roujin (Jusen) i Qijing (Shichikei). Szkołę sztuk walki Xie otworzył jednak dopiero w 1883 r., kiedy Higaonna powrócił już na Okinawę.
Wymienieni (niezwykle zresztą godni szacunku) historycy karate lekceważyli fakt, że Xie był właściwie rówieśnikiem Kanryo, nie tłumaczyli, dlaczego Higaonna nie uczył później wymienionych wyżej form żurawia, lecz tylko Sanchin, Seisan, Sanseiru i Peichurrin/Suparinpei (Peichurrin miał w swym repertuarze najstarszy uczeń Higaonny Juhatsu Kyoda, natomiast Suparinpei — inny uczeń Chojun Miyagi), których mógł nauczyć się od Seisho Aragakiego lub od Wai Xinxiana (Shinzana); nie przywiązywali też wagi do innych nieścisłości. Jedno jest jednak oczywiste. Xie Zhongxiang nie mógł być nauczycielem Kenri Nakaimy, starszego Sakiyamy ani Seisho Aragakiego. W najlepszym razie mamy więc dwóch różnych Ryu Ryu Ko…
Ale może jednak był jeden. W ostatnich latach teza Tokashikiego jest odrzucana. Stowarzyszenie Sztuk Walki w Fuzhou wydało nawet oficjalne oświadczenie. Liczni badacze (i praktycy budo), jak Akio Kinjo, Morio Higaonna, Takao Nakaya, Li Yiduan czy Filip Konjokrad identyfikują Ryu Ryu Ko (chiń.: 劉龍公) jako mistrza Liu Long Gong 劉龍公 (1793—1882). Był on oficerem, instruktorem Akademii Cesarskiej, pochodził z Pekinu, ale rezydował w Fuzhou i ochraniał sapposhi (cesarskich posłów). Dwukrotnie podróżował do królestwa Ryukyu (w 1838 i 1866 r. w towarzystwie Wai Xinxiana). Był ekspertem stylu białego żurawia, którego bazową formą było Saam Chien (Sanchin). Pamiętajmy, że w tamtych czasach forma była nie tyle układem technik, co ideą stylu walki. W różnych odmianach białego żurawia odnajdziemy też inne formy leżące u podstaw okinawskiego naha-te, a później goju-ryu, toon-ryu i shito-ryu — Seisan, Sanseiru, Pechurrin (Suparinpei), Niseishi. A także inne — przypominające Seipai, Useishi (Gojushiho), Jitte (Jutte).
Powyższa koncepcja pasuje do dat treningu w Fuzhou zarówno Nakaimy, Aragakiego, jak i Higaonny. Z Liu Long Gongiem mogli się zetknąć także inni domniemani uczniowie — Sakiyama, Maezato, Taitei Kojo, Sokon Matsumura. Potwierdzają ją też słowa Chojuna Miyagiego, który w 1915 r. widział w Fuzhou grób nauczyciela swojego nauczyciela (Higaonny). Czyżby zagadka rozwiązana? Akurat.
Po pierwsze — dlaczego ryuei-ryu Nakaimy tak bardzo różni się technicznie od naha-te Higaonny? Czy fakt, że Nakaima otrzymał pozwolenie nauczania (tylko syna), a Higaonna nie otrzymał — wyjaśnia wszystko? Po drugie — dlaczego Nakaima z takim trudem dostał się pod skrzydła mistrza, mimo że był z pochodzenia Chińczykiem i płacił bardzo poważne sumy za naukę (są na to dowody), a udało się to także dość biednemu, niepiśmiennemu Higaonnie? Oficerowie cesarscy raczej nie przyjmowali na naukę obcych. Po trzecie — co z ustnym świadectwem Higaonny o warsztacie rzemieślniczym i o uratowanej córce mistrza? Plotka? Konfabulacja?
Liczne wątpliwości powodują, że sensu nabiera teoria, iż Nakaima i Higaonna mieli zupełnie różnych nauczycieli. Żaden z nich nie był Xie Zhongxiangiem, ale nauczyciel Nakaimy mógł być Liu Long Gongiem. Kto zatem uczył Kanryo Higaonnę? Podobieństwo techniczne wskazuje, że karate Higaonny było bliskie karate Aragakiego. Sprawa ta nurtowała też Chojuna Miyagiego, który w 1934 r. napisał, że „jedynym faktem, którego możemy być pewni, jest to, że styl z Fuzhou został wprowadzony na Okinawę w 1828 roku i służył jako podstawa, na której goju-ryu karate się rozwinęło.” A więc Miyagi odwołuje się do podróży Sokona Matsumury i Chinpe Kojo, po której sztuka walki na Okinawie otrzymała nowy silny impuls. Nauczycielem Matsumury był wtedy najprawdopodobniej mistrz Iwaa. To naprawdę dziwne, że czołowy uczeń tak mało może powiedzieć o 9-letnim pobycie Higaonny na kontynencie i sięga do innych źródeł.
Zauważmy, że Gichin Funakoshi (1868—1957) w 1922 r. w książce „Ryukyu Kenpo Karate-jutsu” wymienia mistrzów z Fuzhou, którzy uczyli Riukiuańczyków w XIX wieku. W Naha stylu shorei-ryu m.in. Sakiyamę miał uczyć Ason, natomiast m.in. Higaonnę — Wai Xinxian. Z kolei shorin-ryu uczył Iwaa m.in. Sokona Matsumurę. Niektórzy historycy identyfikują Asona jako właśnie Liu Long Gonga, natomiast Iwaa (Iwaha) — jako Yao Wei Bo/瑶違伯. Gichin Funakoshi odróżnia wprawdzie shorei-ryu i shorin-ryu, ale w sensie bardzo ogólnym, dlatego nie kłóci się to ze słowami Chojuna Miyagiego o źródłach goju-ryu.
Oczywiście, najbezpieczniejsza jest teza, że Ryu Ryu Ko to niezidentyfikowany do dziś mistrz Liu, który był nauczycielem Kenri Nakaimy i nikogo innego. Praktycy ryuei-ryu uważają, że Ryu Ryu Ko był wysokim oficerem armii cesarskiej, ale w czasach, gdy uczył Nakaimę (1838—1845), musiał się ukrywać ze względu na pierwszą wojnę opiumową. Przyznam, że żadne inne źródła niczego takiego nie sugerują. Pisze się za to, że Nakaima zawędrował aż do Pekinu, do Akademii Wojskowej i tam spotkał mistrza Liu. Mistrz miał pozwolić Nakaimie na skopiowanie wszystkich posiadanych ksiąg, w tym Bubishi. Całe archiwum rodziny Nakaima spłonęło jednak podczas ostrzału Okinawy w 1945 roku. Być może były tam szczegółowe informacje o Ryu Ryu Ko, ale syn Kenriego — Kenchu Nakaima (1856—1953) ich nie ujawnił.
Co do nauczyciela Kanryo Higaonny, którego grób widział Chojun Miyagi to najlepiej przyjąć postawę powstrzymania się od kategorycznych sądów. Być może był to grób Iwaa, może Wai Xinxiana, a może Liu Long Gonga. A może kogoś zupełnie innego — skromnego wytwórcy przedmiotów z bambusa, mieszkającego nad rzeką, która kiedyś wylała i zagroziła jego córce, kogoś, u kogo Higaonna „kontynuował” (ryuru) naukę rozpoczętą 4 lata wcześniej w Kojo Dojo, czyli szkole walki prowadzonej przez krewnego rodziny Kojo.
Poszukiwanie Ryu Ryu Ko wynika z naszego zamiłowania do wyraźnych linii genealogicznych. Chętnie przyjmujemy, że sztuki walki przekazywane były pokoleniami mistrz-uczeń. Ale okazuje się, że tylko w stylach rodzinnych spotykamy takie dziedzictwo. Właściwie każdy znany mistrz karate (wcześniej tode) miał kilku różnych nauczycieli, a w dodatku wymieniał się wiedzą z rówieśnikami. Kanryo Higaonna najpierw ćwiczył ze swoim krewnym Kanryu, z Seisho Aragakim, Taitei Kojo, Wai Xinxianem, potem z tajemniczym Ryu Ryu Ko, a po powrocie na Okinawę zapewne z wieloma innymi. Wobec takiego chaosu informacji trudno się dziwić, że najwybitniejszy żyjący mistrz goju-ryu Morio Higaonna (zbieżność nazwisk przypadkowa) w ogóle wątpi w istnienie mistrza Ryu Ryu Ko.
KANRYO HIGAONNA I SHOREI-RYU
W poprzednich rozdziałach kilkakrotnie pojawiło się nazwisko Higaonna i nazwa stylu shorei-ryu. Wróćmy do tego tematu. O ile shorin-ryu jako styl różniący się od shorei-ryu przetrwał do dziś, o tyle ten drugi jest raczej ciekawostką wspomnianą przez Gichina Funakoshi, pewną odmianą naha-te i szybko przekształcił się w inne style. Postać Higaonny zasługuje na szersze omówienie. Ale najpierw — Higaonna czy Higashionna? Pierwszy znak nazwiska to „higashi”, więc Japończyk przeczyta nazwisko Higashionna, ale na Okinawie upraszano wymowę tego znaku, więc odczytywano Higaonna. W tym tekście używam drugiej wersji.
Kanryo Higaonna urodził się nieopodal Naha, w Nishimura (Wioska Zachodnia) 10 marca 1853 roku. Był czwartym synem kupca Kanyo Higaonny (pochodzenia chińskiego, rodzina Shen). Miał krewnego Kanryu Higaonnę (1849—1922), który również uprawiał sztuki walki (był też znanym kaligrafem). Mieszkał w Higashimura (Wioska Wschodnia). Podobieństwo imion przysparzało wiele nieporozumień dlatego Kanryo nazywano Higaonną Zachodnim, a Kanryu — Higaonną Wschodnim. Prawdopodobnie obaj byli uczniami m.in. Seisho Aragakiego.
Kanryo Higaonna rozpoczął poważną praktykę w 1867 r., ale szczegóły kolejnych 15 lat praktyki są różne w zależności od źródła. Według jednej wersji impulsem dla Kanryo było to, że jego ojciec latem 1867 r. w czasie kłótni w tawernie stracił życie pchnięty nożem. Chłopiec chciał nauczyć się walczyć, nie znalazł jednak nauczyciela na Okinawie. Być może dlatego, że nie należał do klasy szlachty shizoku, lecz do niższej warstwy trudniącej się handlem. Wyruszył więc do Fuzhou, gdyż tam miał nadzieję uczyć się sztuk walki. Zamieszkał w pensjonacie dla Riukiuańczyków (琉球馆- Liu Qui Guan) i po jakimś czasie skierowano go do mistrza zwanego Liu (刘), który nie prowadził oficjalnie szkoły, lecz zajmował się transportem materiałów budowlanych. Kanryo przez cały dzień nosił cegły i belki, żeby wieczorem dostać lekcję kung fu. I tak minęło 15 lat, aż mistrz — widząc napięcie polityczne i groźbę wojny — namówił swego ucznia na powrót na rodzinną Okinawę. W tym czasie praca fizyczna, twardy trening i spartańskie warunki życia uczyniły z Higaonny potężnego mężczyznę. Podobno przed świtem chłód w jego sypialni był tak dotkliwy, że Kanryo wstawał i ćwiczył kata Sanchin. Historia jako żywo przypominająca okrutne metody Pai Mei z filmu „Kill Bill”. Jest jednak mało prawdopodobne, że 15-letni chłopiec z Okinawy sam wędruje do Fuzhou i podejmuje tam pracę.
Według innej wersji głoszonej przez Shoshina Nagamine Kanryo Higaonna rozpoczął trening na Okinawie u Seisho Aragakiego. Ta hipoteza jest logiczna, jeśli od kogoś w tamtym czasie można było uczyć się naha-te, to od mistrza „Maya”. Spekulujmy jednak dalej. Po trzech latach, tuż przed swoim wyjazdem do Chin nauczyciel polecił swojego ucznia mistrzowi Taitei Kojo (1837—1915). Być może już wtedy Kanryo na krótko po raz pierwszy odwiedził Chiny (dojo rodziny Kojo w Fuzhou). Po kolejnych trzech latach, w marcu 1873 r., dzięki znajomościom Taitei Kojo oraz wsparciu finansowemu zaprzyjaźnionego arystokraty Chomeia Yoshimury (1830—1898) zorganizowano podróż 20-latka do Fuzhou (być może pod opieką Aragakiego). Mieszkał i trenował najprawdopodobniej w Kojo-Dojo u Wai Xinxiana — specjalisty stylu białego żurawia z elementami shaolin quan fa oraz pięści pięciu przodków. Inne szczegóły tego długiego, bo 9-letniego pobytu są mgliste. Po pierwszych czterech latach Higaonna miał zamieszkać u tajemniczego mistrza Ryu Ryu Ko, o którym pisałem w poprzednim rozdziale. Później opowiadał o powodzi, uratowaniu córki, wybłaganiu możliwości studiowania i latach treningu. Mglista jest też kwestia, jakiej sztuki uczył Ryu Ryu Ko Higaonnę. Być może była to odmiana stylu białego żurawia z bazową formą Sanchin.
Na Okinawę Kanryo Higaonna powrócił około 1882 r., zajął się rodzinnym biznesem (handel drzewem opałowym), a sztuk walki uczył tylko synów swojego sponsora — księcia Yoshimury. Z nimi też ponoć odbył swoją ostatnią podróż do Fuzhou w 1898 roku. Udokumentowanym uczniem z tego okresu jest Chōgi Yoshimura (1866—1945), który pozostawił po sobie „Autobiograficzne zapisy sztuk walki” (Jiden Budōki). Niestety, nie ma w nich informacji o podróżach Higaonny do Chin ani o nauczycielach mistrza.
W 1902 r. Higaonna przyjął kilku uczniów, a pierwszymi z nich byli Juhatsu Kyoda (1887—1968) i Chojun Miyagi (1888—1953). W 1905 r. na fali popularyzacji karate, zaczął nauczać w Szkole Handlowej i Szkole Rybołóstwa w Naha. Jego uczniami zostali znani później karateka, jak: Kenwa Mabuni, Shinpan Shiroma, Seiko Higa. Kanken Toyama.
Szczególnie ważnym uczniem jest Miyagi, który rozwinął naha-te Higaonny i stworzył styl goju-ryu (o czym później). Ortodoksyjne nauki Higaonny starał się przekazywać Juhatsu Kyoda, który założył styl toon-ryu (to’on-ryu). Jego nazwa bezpośrednio nawiązuje do nazwiska mistrza. Znak higashi/higa może być odczytany jako „to”, a „on” to skrót od „onna”.
Powyższe wersje pobytu Higaonny w Chinach nie są jedyne, a różnice co do czasu pobytu — wręcz niewiarygodne: od półtora roku (Iken Tokashiki), przez 3 (Chojun Miyagi), 9, 15 (Nagamine), a nawet 30 lat (Toguchi)! Jednak wieloletni pobyt w Chinach musiałby się łączyć z nauką walki bronią, a Higaonna nigdy nie demonstrował żadnej broni. Ponadto badacze historii goju-ryu nie natrafili w Fuzhou na ślady pobytu Higaonny. On sam nigdy nie nazywał swojego stylu, mówił po prostu quan fa (chiń. sztuka pięści).
Kanryo Higaonna uczył w zasadzie czterech kata: Sanchin, Seisan, Sanseiru i Suparinpei. Formy te nazywane są „wielką czwórką z południowego Szaolin” i stanowią podstawę wszystkich stylów wywodzących się z naha-te. Były więc znane na Okinawie przed rozpoczęciem szkolenia przez Higaonnę. Opowiadano legendy o potężnym Sanchin Higaonny. Ponoć maty nagrzewały się od stóp mistrza, gdy wykonywał kata. Istnieje też relacja o tym, że lekarze medycyny chińskiej byli pełni podziwu dla oddychania, napięcia mięśni, generowania energii przez Higaonnę.
Wspomnijmy na koniec o swoistej lekcji moralnej, o której ponoć uczyły się dzieci w szkołach na Okinawie. Otóż było powszechnie wiadomo, że Kanryo Higaonna wyjechał do Chin uczyć się sztuk walki, by następnie wywrzeć zemstę na zabójcy swego ojca. Człowiek ten po powrocie Kanryo żył w ciągłym strachu, wreszcie przyszedł do jego domu, klęknął i zaczął wyjaśniać, że incydent sprzed lat był szamotaniną po pijanemu, że nóż należał do pana Higaonny, że było to działanie w samoobronie, że stanął przed sądem i odbył karę. Kanryo wysłuchał tłumaczeń i uspokoił przybysza, co spotkało się z zawodem niektórych gapiów liczących na krwawe widowisko.
Historia naha-te Higaonny ma wiele luk. On sam nic nie napisał, ponoć nawet był niepiśmienny. Być może opowiadał coś Kyodzie i Miyagiemu. Oni zapisywali, ale wszelkie archiwa spłonęły podczas walk o o Okinawę w 1945 roku. Chojun Miyagi powiedział o Higaonnie: „Mój sensei posiadał niesamowitą siłę. Surowość treningu, który przeszedł w Chinach, jest nie do pojęcia… Szybkość i moc Kanryo Sensei były naprawdę nadludzkie; jego ręce i nogi poruszały się szybciej niż błyskawica”. Z powodu swoich umiejętności i cech charakteru Higaonna miał kilka przydomków, jak „Kensei” (prawdziwa pięść), „O-bushi” (wielki wojownik).
W grudniu 1915 r. Kanryo Higaonna zmarł z powodu astmy oskrzelowej. Jego sztuka walki stanowi fundament naha-te, a została rozwinięta i spopularyzowana przez uczniów, wśród których szczególne miejsce zajmują Chojun Miyagi, Juhatsu Kyoda i Kenwa Mabuni. Ale nie tylko.
W Naha mieszkało kilku mistrzów niezbyt chętnie przyjmujących uczniów, dlatego też wiemy o nich niewiele. Na wyróżnienie zasługuje mistrz Shinkichi Kuniyoshi (1848—1926) znany jako „Bushi Kunishi” (wojownik Kuniyoshi), imponujący siłą fizyczną, świetny jeździec, arystokrata, potomek klanu Sa. Mieszkał w Naha Kumoji, dlatego nazywano go także „Yanbaru Kunishi z Kumoji”. Był tylko o rok młodszy od Higaonny. Około 1908 r. przeniósł się z Naha Kumoji na północ do Nago. Może dlatego nie miał wielu uczniów. Ale jeden był ważny. Shigeru Nakamura (1894—1969), wcześniej uczeń Itosu, poznał styl Kuniyoshiego i jego specyficzne wersje kata (np. Niseishi). Praktykował jeszcze w kilku szkołach, wreszcie założył własną pod nazwą Okinawa Kenpo.
KOD ITOSU