Wiara
Wiesz, kiedy niebo dogasa mi w dłoni…
Czuję płomień Twych stóp.
Uradowałaś mnie obecnością.
Dlaczego jesteś jak zjawa?
Widzę nocą opuszki białych palców,
Białe stopy.
Nie chcę Cię widzieć cieleśnie.
Mam wiarę, że życie ma sens,
Choć Twój grób już istnieje.
Kochaj mnie poza czas.
Bezdomny
Nauczyłem się kochać.
Kocham drzewa, kocham świty.
Mam bursztynową komnatę z duszy.
Uwierz mi, proszę.
Bałagan
Mam serce z rozpaczy.
Włóż mi w nie atrament.
Długo byłem pusty.
Uschnąłem.
Nie pisałem wierszy.
Wybacz świecie.
Stworzyłeś mnie z marzeń.
Jestem poetą.
Powinienem od dzieciństwa do dorosłości
Być dojrzały, kochać, śnić, topić się w bezrzece.
Umieram
Kieliszek masz na moją duszę.
Świeci ona jak brylant,
Kiedy dziś kołysze jej myśli.
Warto umrzeć w Tobie,
Być w Tobie.
Warto umierać. Warto żyć.
Warto kochać i warto cierpieć.
Zapisany
Mam w duszy Twój podpis.
Kaleczysz mnie jak drut w Oświęcimiu.
Śnię znowu, że przemierzam koncentracyjny obóz.
Dziękuję Ci, dziadku z Dachau, że życie nie jest łatwe.
Wziąłeś swoje papiery jak wyzwalali piekło.
Po co, dziadku, by wyczyścić życie z wrzodami?
Kajdany
Dusza błądzi po lesie.
Napotyka mnie.
Oddech ma z pary.
Ciepło mi w nim.
Szaleństwo jest wymysłem ludzi.
Kochaj i twórz. — To moje najważniejsze wezwanie
I zarazem wyznanie.
Rzeka
Obmyję się w Twoich dłoniach.
Nie kocham już, jest dobrze.
Ty, jak szkielet wisisz mi przez ramię.
Miłość umarła z zimną ziemią.
Wiatr
Unoszę się jak koszula,
Jak pranie na metalowej lince.
Ścinam sobie nadgarstki.
Wiem, że ból wyzwala.
Jestem wybawiony.
Ja, człowiek.
Kochałem
Kochałem sobą.
Nic ze mnie nie zostało.
Umierałem w sobie.
Cóż światu zostawię?
Muszę pisać, wtedy żyję
I chcę żyć.
Strumienie świadomości
Mam rozwalone sumienie.
Mam gwiazdy w oczach.
Śnij ze mną, że nie umieramy.
Powiedz mi, że jakiś kapłan się pomylił.
Obwieść mi na ziemi wieczność.
Chcę być z oceanu słodyczy,
A mam przy ustach powtarzające się śmierci.
Kiedy umrę, pamiętaj,
Że życie miało dla mnie sens,