E-book
14.7
drukowana A5
22.79
Jeszcze nie pora…

Bezpłatny fragment - Jeszcze nie pora…

tomik poezji


5
Objętość:
64 str.
ISBN:
978-83-8221-055-2
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.79

Kochanej Mamie

[czasami]

Czasami, kiedy myślę o nas…

Nie ma królewny,

księcia na białym koniu,

wieży…


Na starcie zamknęły się wrota,

do twego serca,

do pojednania.

Kochana,


byliśmy tu do wieczora, ale

już późno,

już na nas pora.

Starczy tego kochania…

Nie licz - nie da się wyliczyć życia.

Nie wymuszaj - nie da się okiełznać czasu.

Nie wszystko poukładasz, sama wiesz.

Nie wszystko zrozumiesz.

Nie wszystko jest tak jak chcesz.

Nie kochaj tak jakbyś już kochała.

Co dzień, na nowo trzeba rozumieć.


Drogi się krzyżują,

nie biegną przy sobie…

Czerwone…

Zielone…

Sygnalizacje…

Każda sama sobie.

Stare prawdy wciąż rozdrapywane…

Jakie to wszystko marne

Jakie to wszystko małe

Jakie niezrozumiałe


Czy wczoraj słońce wschodziło?

Czy coś znaczyło?

Czy było?

Opadły jesienne liście.

Przyszedł sen.

Zobojętnieliście.


Już czas

Już pora

Nie ma królewny

Nie ma księcia

Jest czarna, parszywa potwora

Przepadłaś

Już więcej nic się nie wydarzy

Bywaj…

Ja pójdę naprzód

Drogą,

której nie odnalazłem,

ale szukać będę

Czas na sen

We śnie nie jest tak trudno

[nim zaśniesz]

Nim zaśniesz

Nim oczyścisz spokojem głowę

Nim zapomnisz

Nim wyruszysz w drogę


Nim zgasną światła

Nim opadną słowa

Spokojnie ułożona głowa

Gwarancja dobrej nocy

Sen

Powoli sen wokół kroczy

a ty Zamknij powoli oczy

Przypomnij sobie te chwile

Chwile tak bardzo spokojne

A płoche tak jak motyle


Nim jeszcze odetchniesz

Nim odpoczniesz

Nim złapiesz oddech

Nim wyruszysz w podróże

Po nieodkrytych lądach

Po otchłaniach

Zobaczysz góry małe i duże

Ogromne oceany i morza

Już czas na sen

Na podróż w przestworza

[by]

By jeszcze coś tworzyć potrzeba umieć

By cokolwiek napisać trzeba zrozumieć

By jeszcze coś wyśnić potrzeba pokochać

By cokolwiek zapomnieć potrzeba zaszlochać


Ucieczka jest rozwiązaniem

Ucieczka parszywie sroga

By cokolwiek wyprostować...

Jak trwoga to do Boga


By jeszcze coś zrozumieć potrzeba ukochać

By cokolwiek coś znaczyć potrzeba nam wytrwać

By jakkolwiek istnieć potrzeba pojednania

By jeszcze rozmawiać potrzeba gadania

Dzień Mamy

Dzisiaj rozkwitł dla Ciebie tulipan,

A dzień mamy jeszcze nie świta.

Chciałbym byś radość w końcu odczuła,

Ale ten kwiat, co czerwienią otula

Szybko się schowa

I już od nowa układam słowa

By te życzenia Ci podarować


Jednak i kwiatka dać Tobie trzeba

Bo taki kwiatek to kawałek nieba

Szukam innego, bardziej pięknego

Szukam prostego, a jednak ważnego

Takiego kwiata, co szczęście oplata

Jednak czasowo w darze niosę słowo.


Słowo milczenia i zrozumienia

Słowo podzięki i myśli spełnienia

Słowo byś zawsze w radości żyła

Abyś smutkami się nie trapiła


Taki to już los dla kochanej matki

Musi wciąż wspierać płaczące dziatki

I chociaż skrycie chcą dać Ci dużo

Dają Ci serce z czerwoną różą.

Spokojno

Spokojno...

Zasypiasz bardziej spokojno

Zamykasz oczy i... widzisz spokojno

Oddychasz wolniej

Wolniej składasz myśli

Wszystko takie idealne

Spokojno

Spokojne pojednanie


Rozdarła spokojno cisza

Rozdarły się wokół myśli

Kiedy spokojno mija przychodzi sen

Cóż ci się przyśni?


Spokojno...

Noc przynosi ukojenie

Już walki spokojno obmywa

Już nie trzeba się bić

Wystarczy oddychać spokojno

I żyć

Żyć spokojno

Wolniej wypowiadać słowa

Nie trzeba krzyku, wrzasku

Spokojno nie potrzebuje oklasku


Ciszę przerywa błyskawica

Znów to napięcie

Gdzie jest ten grzmot

Gdzie go posłali

I znów cisza

Grzmot jedynie w oddali

Czai się i czai

I znów jesteś na fali

I już morze spienione

Garnie się w twoją stronę


A jest spokojno

Do czasu aż z głębi lasu

Łupnie kopyt łomot

Ostatni grzmot

Ostatnie serca tchnienie

I znów na baczność postawienie

Pójdziemy w tłum

Od nowa zagubieni

W zgiełku spraw

W dniu straconym

A nocą spokojno tak otulony

Zaśniesz…


A jutro nowy dzień

Nowe statki i wiry

Na nowo wzburzone morze

Tylko spokojno...

Tylko spokojno pomoże...

[chciałbym]

Chciałbyś jeszcze coś znaczyć

Zaistnieć

Pójść inną drogą

Przegrałeś już tu na starcie

Starcie z rzeczywistością jest przeszkodą


Witaj, długo cię nie ma

Co z tobą, to tylko wspomnienia

To tylko my i nasza miłość

Co z tobą, twe oczy mówią, że tego nie było


Chciałbyś jeszcze coś znaczyć

Czas na odrodzenia

Czas zerwać krępujące kajdany

Czas wymazać parszywe wspomnienia


Chciałbyś, choć trochę zaistnieć

Czas zerwać z przyzwyczajeniem

Było tak dobrze nam

Było, bo jest to już wspomnieniem


Witaj, piękna nieznajoma

No tak, widzieliśmy się wczoraj

Widzieliśmy się, co dzień przez lata

Życie, życie tak drogi przeplata

Bywaj zdrowa, rośnij w siłę

Kochana bądź szczęśliwa

Żyj

Żyj, co dzień od nowa


Chciałbym, choć trochę zaistnieć

Znaczyć, choć odrobinę

Choć jeszcze chwilę zrozumieć

Cokolwiek znaczyć

Cokolwiek umieć


Kochana bądź dalej piękna

Bądź dalej sobą

Bądź nieustępliwa

Ja idę swoją drogą

Idę

Idę tam gdzie takie jak ty nie mogą

Pamiętaj się nie poddawaj

Walcz o swoje, zawsze wstawaj


Chciałbym, choć trochę coś znaczyć

Cóż, to tylko zachcenia

Móc, nie mogąc zrozumieć

Chciałbym jeszcze coś być

Cokolwiek wnieść do istnienia

Jednej z matek

Co by nie było

Walczył w słusznej sprawie.

Co by nie było

Rozstrzelali za wolność

Co by nie było

Był taki odważny

A żeby była

Wolność i wiara na wieki


Poszedł z innymi

Poszedł by coś zmienić

A kiedy rosa oblała krwią zroszoną trawę

Co by nie było

Walczył za „Sprawę”


Zawsze powtarzał:

Nie martw się mateńko

Wrócę nim zrobisz śniadanie

No więc zrobiłam kochany mój synku

Gdzie jesteś?

Wyczekiwanie…


Nie pomyślałam, że nie wrócisz

Przecież tak bardzo wierzyłam

Lecz teraz na krwistej polanie

Diabeł moją wiarę zatrzymał


Znienawidziłam cały ten świat

Co zabrał mi mojego syna

Pamięci jemu ten czerwony mak

I zaniedbana zbiorowa mogiła


Co by nie było

Czekam syneczku

Co by nie było

Powrócisz

I chociaż łza spływa z powieki

To nic, gdy mój żal tak wielki

100 lat

Gdy słowa umilkną

I krzyki przeminą

Niechaj w blasku słońca

Oblicza wypłyną

Niechaj radość świeci

I wiara buduje

Niechaj każde wokół

Swą miłość poczuje


Było w życiu wiele po drodze zakrętów

Było wiele przegród, wody i odmętów

Czas by życie nowym podążało szlakiem

Ja jestem przepiękna

Ty jesteś kozakiem


Od dziś we dnie, w nocy trwamy przy sobie

Razem budujemy

Razem trwamy w zgodzie

Choć czasem chwile trwogi wtargną się w te progi

Tak opanowani

Odnajdziemy drogi

Drogi do powrotu w nasze drogie miejsca

Tworzymy już jedność

A reszta niech spieprza

To nie czas rozważań

To nie czas rozmyślań

Ty jesteś jak skała

Ja jestem jak przystań

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.79