E-book
5.37
drukowana A5
15.66
Jesteś piękny, gdy dochodzisz

Bezpłatny fragment - Jesteś piękny, gdy dochodzisz


Objętość:
38 str.
ISBN:
978-83-8273-716-5
E-book
za 5.37
drukowana A5
za 15.66

Nowy Jork był od zawsze moim marzeniem. Kulturalna stolica USA, która szerokim wachlarzem możliwości przyciągała młodych, ambitnych ludzi pióra i mamiła obietnicami wielkich karier. I przyciągnęła także mnie.

Stres pomieszany z ekscytacją — takie uczucia towarzyszyły mi, gdy przekraczałem próg Golden Tower — jednego z największych wieżowców w centrum. Redakcja magazynu dla mężczyzn „Healthy Male” mieściła się na osiemdziesiątym drugim piętrze.

Tak, tego dnia miałem rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko korektora.

Gdy wyszedłem z windy — przywitało mnie ciepłe spojrzenie przystojnego blondasa z namiętnymi, czerwonymi ustami, który siedział za biurkiem i witał gości. Uśmiechnął się, po czym wstał i podszedł:

— Ty musisz być Peter — podał mi rękę.

Był wysoki, szczupły i gibki. Choć jego grzywka miała sprawiać wrażenie spontanicznie poszarpanej przez wiatr — była tak naprawdę precyzyjnie wystylizowana. Miał doskonale zarysowane mięśnie ramion. Wciąż było w nim dużo chłopięcej niewinności — ale też przebijał się przez niego zarys cudownego mężczyzny, jakim już za chwilę miał się stać — jeśli tylko nadal będzie ćwiczył na siłce.

Przedstawił się — miał na imię Alan.

Zmierzył mnie wzrokiem:

— Serio chcesz dostać tę pracę?

Byłem nieco zmieszany i zaskoczony. To chyba oczywiste. Dał znak, żebyśmy udali się do łazienki. Zdziwiłem się, zrobiłem się nieco podejrzliwy — ale poszedłem.

Tam Alan wyciągnął torbę z szafki — była pełna kolorowej, kosmetycznej drobnicy. Psiknął mi po fryzurze jakimś lakierem, po czym przeciągnął dłonią parę razy po włosach: — Tak będę wyglądały lepiej.

Spojrzałem w lustro — rzeczywiście prezentowały się o wiele lepiej.

Rozpiął mi kilka guzików w koszuli i kazał odłożyć plecak:

— Przez to nie będziesz się garbił. Wyprostuj się! — nakazał.

Trochę mnie to rozbawiło, bo przecież byłem tylko zwykłym chudzielcem, jakich pełno. Parę sztuczek nie może ze mnie zrobić nikogo bardziej przystojnego.

— Skończyłem roczny kurs dziennikarstwa w Chicago — próbowałem coś powiedzieć, podczas gdy on pudrował mi twarz. — Doskonale znam się na korekcie. Umiem obsługiwać programy do edycji…

Alan zdawał się mnie nie słuchać. Wklepywał mi palcem w twarz jakąś maź, która miała ukryć moje — jak to nazwał — niedoskonałości.

Spojrzałem w lustro i oniemiałem. Wyglądałem o niebo lepiej. Nawet jak ktoś, kto może dostać tę pracę korektora.

Podziękowałem mu. Poczułem, że o mnie zadbał. Że ma dobre serce. On uśmiechnął się:

— I jedna rada — dodał.

— Tak?

— Nie zakochuj się w nim.

Zmarszczyłem brwi.

— W kim?

***

Redaktorem naczelnym Healthy Male był legendarny Damian La Valle — dowiedziałem się prędko ze strony magazynu. Pełnił tę funkcję dopiero pół roku, a już odniósł oszałamiający sukces. Sprzedaż pisma wzrosła o 24%. Damian postawił bowiem nie tylko na promocję męskiego zdrowia, ale też wyglądu. I ściągnął na okładkę magazynu największe gwiazdy filmu i seriali — i to był strzał w dziesiątkę.

Wcześniej Damian był trenerem personalnym i modelem — i to właśnie dzięki karierze w modelingu trafił do pisma. Najpierw prowadził dział dotyczący siłowni, budowania sylwetki, a potem męskich porad seksualnych. Finalnie, po dwóch latach pracy, zajął najwyższe stanowisko w piśmie.

***

I gdy ten słynny Damian wszedł do biura — przez pierwszy moment nie mogłem uwierzyć swoim oczom. To był jeden z tych facetów tak porażająco przystojnych, że trudno było uwierzyć, że w ogóle istnieje. Po prostu człowiek nie spodziewał się, że ktoś może być tak piękny, tak męski, tak zajebiście zbudowany.

Wyglądał bardzo młodo, acz dojrzale i poważnie jednocześnie.

Bujna, lśniąca, czarna czupryna. Męska, szeroka twarz i żuchwa. Usta mięsiste i zdolne zapewne do czynienia cudów. Gładka, zdrowa cera i czarne, głębokie oczy, w których można utonąć.

I ogólna sylwetka — wysoka, szeroka, bogato przypakowana. Przez jego odzież przebijała się absurdalnie dobrze zbudowana anatomia — potężne piersi i masywne ramiona. Każdy jego krok zdradzał siłę, pewność i męskość.

Co więcej — z premedytacją musiał przyodziać tak skandalicznie obcisłą koszulkę z lichego, prześwitującego materiału, że aż świecił wielkimi, sterczącymi sutami. A te jego przylegające do każdego anatomicznego szczegółu jego ciała dżinsy… Nie dało się nie podziwiać jego kształtnej, krągłej pupy — absolutnie godnej tego, by przed nią paść i ją wycałować, wypieścić i wylizać.

W lewą nogawkę miał wpuszczonego drąga. Mimo że nie był w erekcji — jego ogromu nie dało się przeoczyć. Jego fantastyczne kształty bezwstydnie wyrysowywały się pod materiałem, karmiąc wyobraźnię wizjami tego, do czego jest zdolny w łóżku.

A do tego ten pewny siebie uśmiech. On doskonale wiedział, jak szokująco jest przystojny. To wręcz dezorganizowało pracę w biurze. Energia seksualna tego faceta była tak silna, że wszystkim nogi rozkraczały się niemal same.

Jedna część mnie cieszyła się, że być może będzie mogła choć przez moment obcować z tym facetem. Podziwiać go ukradkiem zza biurka. Że będę teraz mieć do kogo walić po nocach. Że będę miał imię, które będę mógł wyjęczeć w trakcie walenia konia.

Ale też była we mnie część, która się zmartwiła. Alan miał rację. Rzeczywiście w takich gościach bardzo łatwo się zakochać. Wystarczy o jedno spojrzenie za dużo. O jedno dwuznacznie słowo za wiele — a fantazja może eksplodować bez kontroli, zamazując spermą rozsądek i burząc wytryskami spokój ducha.

A powiedzmy sobie szczerze — byłem tylko zwykłym, szarym chudzielcem. Daleko poza obszarem zainteresowania takiego cudownego mężczyzny jak on. Szanse na cokolwiek były zerowe — więc, zakochany po uszy, byłbym skazany na ciche gnicie z własną frustracją gdzieś w kącie tego biura. A on nawet by tego nie zauważył.

— Pssst — Alan nachylił się w moją stronę. — Spokojnie, kolego. On ma dziewczynę — szepnął mi do ucha.

Wtedy nasze — moje i Damiana — spojrzenia spotkały się. Przeszył mnie pięknymi oczami na wylot. Miałem wrażenie, że wyczuł moją fascynację nim. Być może nawet to go przyciągnęło do mnie. Poczułem się nagi. Zaczerwieniłem się.

— To nasz nowy korektor, prawda? — zapytał i podał mi rękę. — Zapraszam do mnie.

Przeszły po mnie ciarki ekscytacji. Ruszyłem za nim, ale Alan złapał mnie za ramię:

— Wiem, co myślisz — spojrzał mi w oczy. — Ale opanuj się i bądź profesjonalny.

Przytaknąłem.

Damian rozsiadł się za biurkiem w swoim gabinecie. Za nim roztaczała się panorama całego miasta — setki srebrnych wieżowców lśniło się w miodnych lumenach porannego słońca.

Kazał mi zamknąć drzwi. Stałem przed nim i nie wiedziałem, co zrobić z rękami:

— Tak więc skończyłem roczny kurs dziennikarstwa i umiem też dobrze obsługiwać programy…

— Ciii…. — uciszył mnie. — Czy lubisz mężczyzn?

Oniemiałem.

— Proszę?

— Czy lubisz męskie ciało? — zapytał.

Zatkało mnie.

— To magazyn o męskim zdrowiu i sylwetce. O męskim ciele — dodał. — Mam nadzieję, że wiesz, dokąd przyszedłeś.

— Tak, oczywiście. To znaczy… Tak.

— Nie chcę być niemiły, ale… nie widać tego po tobie.

Przekląłem w myślach. Miał rację. Nigdy nie ćwiczyłem i tego ukryć się nie dało. Choćby nie wiem, jak mi ułożono włosy i przypudrowano nosek — byłem tylko zwykłym, szarym chudzielcem.

— Ma pan rację — odparłem.

— Chciałbym, żeby nasi redaktorzy byli wizytówką naszego pisma. Żeby nie tylko pisali o zdrowiu i seksowym wyglądzie, ale też tacy byli. Rozumiesz mnie? — mówił, jednocześnie grzebiąc coś w papierach i poświęcając mi tylko minimum swojej uwagi.

— Rozumiem — odparłem ze smutkiem, powoli żegnając się już w myślach z tą posadą.

— Widziałem twoje kwalifikacje, są bardzo dobre jak na twój wiek — odparł. — Ale… mam jeden warunek. Musiałbyś się wziąć za siebie.

— To znaczy?

— Poznałeś Alana. Gdy przyszedł tu pół roku temu, był twojej postury. Tak jak ty, miał dobre warunki początkowe. Dziś jest godnym reprezentantem Healthy Male. Męski, zdrowy, umięśniony, sprawny.

— Sprawny… — powtórzyłem po nim.

— Bardzo sprawny — dodał Damian, momentalnie mnożąc w mojej głowie dzikie fantazje z posmakiem zazdrości w tle.

— Ale ja… znam się na korekcie, składzie, DTP, ale… nie wiem, jak się ćwiczy.

— Więc zaczniesz ćwiczyć ze mną — odparł.

Prawie się zakrztusiłem.

— Dołączysz na siłowni do mnie i Alana. Jego pokierowałem, to i ciebie mogę. Za sześć miesięcy od teraz nie poznasz się nago w lustrze — uśmiechnął się czarująco. — Taka przemiana może być inspirująca. Poza tym — dodał — mów mi po prostu „szefie”.

Oczami wyobraźni widziałem, jak trenuję z tym boskim samcem całymi wieczorami. Jak jego piękne ciało sapie i spina się, targając hantle. Jak wypina się, schylając po kolejne ciężary. Jak koi się po treningu zimnym prysznicem…

— To kiedy zaczynamy? — uśmiechnąłem się.

***

Dostałem biurko zaraz obok Alana — z czego bardzo się ucieszyłem. Wydawał się miły i uczynny. Pogratulował mi i na drugi dzień zaczęliśmy pracę. Poznał mnie z resztą redaktorów i wprowadził w arkana pisma.

Życie w redakcji tak prestiżowego i dużego pisma okazało się bardzo dynamiczne. Ciągłe dyskusje, wywiady, zbieranie źródeł, sesje fotograficzne. Na szczęście ja stałem trochę na uboczu tego zgiełku. Moim zadaniem było bowiem przede wszystkim sprawdzanie tekstów i ich korekta. A roboty było sporo.

Wieczorem Alan zapytał, czy pasuje mi pierwszy trening na siłce wieczorem o 20:00. Potwierdziłem i od razu poczułem napływ podniecenia.

***

Siłownia znajdowała się na sześćdziesiątym siódmym piętrze wieżowca, w którym mieściła się redakcja. Gdy przekroczyłem jej próg i poczułem jej zapach — aż pociemniało mi w oczach i zakręciło się w głowie. Mieszanka samczego potu, feromonów i aromatów innych męskich wydzielin momentalnie wywołała we mnie erekcję — którą z trudem ukryłem, zasłaniając się torbą.

Wtedy podszedł do mnie Alan:

— Pierwszy raz na siłce, co? — spytał.

Przytaknąłem.

— Prawie każdy gej tak reaguje.

— Gej? Jak…? Że co?

— Dobra, nie udawaj, ja też jestem. Wskakuj szybko do szatni, ja załatwię ci kluczyki do szafki i tam nieco… — spojrzał na moje krocze — … ochłoniesz — uśmiechnął się.

Okazało się, że Alan od początku o mnie wiedział. Ale bądźmy szczerzy — ja też czułem od niego zapach geja. Ale ten moment, gdy pomógł mi ukryć moją niekontrolowaną erekcję, był chwilą, gdy się do siebie zbliżyliśmy. Tak jakoś bezceremonialnie wkroczył wtedy w moją intymność i, o dziwo, nie miałem z tym problemu. Może tak jest między gejami, że czują się wzajemnie bardziej otwarci na siebie.

— Naprawdę każdemu gejowi staje, gdy pierwszy raz idzie na siłkę? — wyszeptałem, rozglądając się dookoła, czy nikt nas nie podsłuchuje w tej szatni.

— Zazwyczaj. To efekt męskich feromonów, które unoszą się w powietrzu. Oraz widoków. Umięśnione, spocone i sapiące samce bardzo pobudzają wyobraźnię. Twoją na pewno. Ale może przywykniesz i w końcu ci opadnie.

— Gdyby wejść tam na siłkę i zamknąć oczy, a potem wsłuchać się w te stęknięcia, sapania i tak dalej, można by pomyśleć, że jest się w środku gejowskiej orgii.

— Sam bym tego lepiej nie ujął. Mi też czasem staje, ale można się nauczyć to kontrolować. Co ciekawe, to wielu z nich tam jest hetero i oni naprawdę nie czują, jak to wszystko wygląda w oczach geja. Ale Peter, przede wszystkim pamiętaj: przyszedłeś tutaj budować to — i napiął swój biceps, który był całkiem imponujących wymiarów.

— Nie rób tak — odparłem.

— Czemu?

Rozchyliłem nogi. Nadal było widać przez spodnie, że mój kutas stoi twardy i prosty jak maszt.

— Bo mi nigdy nie opadnie.

Zaśmiał się, po czym spojrzał na zegarek i popędził:

— Damian zaraz tu będzie, bo kończy cardio. Ogarnij się, bo jeśli staje ci na widok mojego bica, to nie wiem, co będzie przy nim.

Szybko przebrałem się, póki nikogo nie było. I wtedy pojawił się Damian — w koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach. Lekko już spocony i dyszący. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Próbowałem na niego nie patrzeć, żeby się nie zorientował — ale zdaje się, że on doskonale wiedział, jak silne i entuzjastyczne reakcje wywołuje swoją budową ciała. Tym bardziej, jeśli jest częściowo bez okrycia.

— Już gotowy? — spytał.

Odparłem, że muszę jeszcze do toalety. Pobiegłem i… zwaliłem sobie, bo nie mogłem już udźwignąć tego poziomu podniecenia. Może potarłem kutasa ze trzy razy i momentalnie trysnąłem w muszlę z sykiem, aż rozeszło się echo — tak byłem zjarany. Co za ulga. Wytarłem kutasa ze spermy i poszedłem w ten rój samców — choć po części już uodporniony na ich widoki, zapachy i jęczenia.

Damian siedział na ławeczce i kazał mi stanąć przed sobą. Zmierzył mnie wzrokiem. Poczułem się skrępowany. On i Alan byli tak dobrze zbudowani — a ja… szkoda gadać. Damian zauważył, że nie czuję się komfortowo.

— Nie wstydź się nas — uśmiechnął się. — Jesteś wśród swoich. Każdy z nas od czegoś kiedyś zaczynał. Ja też lata temu byłem chudzielcem i myślałem, że nigdy nie będę dobrze wyglądał. Dlatego luz, okej?

Odetchnąłem.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.37
drukowana A5
za 15.66