E-book
14.7
drukowana A5
47.39
drukowana A5
Kolorowa
70.05
Jerozolima Kod Boga w Arce przymierza

Bezpłatny fragment - Jerozolima Kod Boga w Arce przymierza

Objętość:
196 str.
ISBN:
978-83-8189-642-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 47.39
drukowana A5
Kolorowa
za 70.05
Autor
Staroksiąg biblii

Krzysztof Jan Derda-Guizot tekst i opracowanie

Książka powstała dzięki pomocy polskiej Wikipedii i w oparciu o materiały archeologiczne oraz ilustracje z portalu Pixbey

Arka Przymierza i Dekalog

Arka przymierza

Musimy na samym początku naszej opowieści o tajemnicach zawartych w biblii, cofnąć się do samego początku. Mianowicie do kamiennych tablic które powierzył Mojżeszowi na górze Synaj, sam Bóg Jahwe. W języku starogreckim jest to δεκάλογος dekalogos, dziesięć słów inaczej Dziesięć przykazań, a w tradycji żydowskiej Dziesięć Oświadczeń עשרת הדיברות, Aseret ha-Dibrot jest to zbiór podstawowych nakazów moralnych obowiązujących pierwotnie wyznawców judaizmu, a następnie przyjęty przez chrześcijan. Zgodnie z przekazem biblijnym tekst dekalogu, zapisany w Księdze Wyjścia czyli Drugiej Księdze Mojżeszowej, słowo po słowie został podyktowany przez Boga Jahwe Mojżeszowi na górze Synaj w Księdze Powtórzonego Prawa a Piątej Księdze Mojżeszowej góra ta nazwana jest Horeb w trakcie wędrówki Izraelitów z Egiptu do Kanaanu. Na płaszczyźnie historycznej w Dekalogu można zaobserwować pewne treści pojawiające się również w czterdziestu dwóch negatywnych oświadczeniach oraz kulcie egipskiej bogini Maat. Według Biblii, treść Dekalogu i innych słów Boga wygłoszonych na górze została spisana przez Mojżesza, natomiast to Bóg właśnie a nie Mojżesz, wyrył przykazania na kamiennych tablicach.

Mojżesz ukazuje tablice przymierza

Tekst samego dekalogu musiał zostać wyryty na kamiennych tablicach dwukrotnie, gdyż pierwsze tablice z dekalogiem Mojżesz rozbił w gniewie widząc, jak lud zaczął pod jego nieobecność czcić złotego cielca, za drugim razem Mojżesz musiał już sam sporządzić dwie tablice. Zgodnie z przekazem biblijnym drugie tablice z dekalogiem były przechowywane jak wiemy od zawsze, w Arce przymierza aż do czasu zburzenia pierwszej Świątyni Jerozolimskiej.Treść dekalogu o czym nam mówi? Otóż wyznawcy judaizmu, prawosławia i większości kościołów protestanckich oraz wschodnich przyjmują tekst Dekalogu z Księgi Wyjścia czyli Drugiej Księgi Mojżeszowej. Jednak zdaniem Kościoła katolickiego tekst z Księgi Wyjścia nie jest pierwotny, skoro tekst z Księgi Powtórzonego Prawa, także znajdujący się w Biblii, różni się w pewnym stopniu od tekstu Księgi Wyjścia a główne różnice dotyczą motywacji nakazu obchodzenia szabatu oraz wyeksponowania żony w zakazie pożądania. Mimo to w Katechizmie Kościoła Katolickiego cytowana i omówiona jest wersja biblijna, nie skrócona. Tekst biblijny i sposób podziału Dekalogu. Tekst Dekalogu został zachowany w Biblii w dwóch, nieznacznie różniących się wersjach mianowicie z Księgi Wyjścia czyli 2 Mojżeszowej 20,2 do 17 oraz z Księgi Powtórzonego Prawa a to z 5 Mojżeszowej 5,6 do 21.

Tora

Zasadniczy podział przykazań to podział na przykazania określające stosunek ludzi do Boga oraz na przykazania regulujące zasady życia we wspólnocie. Sposób podziału biblijnego tekstu na konkretne przykazania zależy od przyjętej tradycji. Zasadniczo wyróżnia się ich cztery i większość wyznań przyjmuje jedną z nich. Tradycyjny polski przekład Dekalogu, według Biblii Jakuba Wujka. Sposoby podziału to. Księga Wyjścia 20,2–17.Księga Powtórzonego Prawa 5,6–21,i starożytny żydowski Septuaginta, Filon, Józef Flawiusz, prawosławny, orientalny, protestancki, anglikański, restoracjonistyczny czyli tekst a, współczesny żydowski inaczej talmudyczny czyli tekst b augustyński katolicki jako c oraz luterański oznaczony jako d. Pisze tam mianowicie iż. 2 Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. 6. Ja Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.1 3.Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. 7. Nie będziesz miał bogów cudzych przed oczyma mymi. W punkcie 4 pisze. Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Po 5. Nie będziesz się im kłaniał ani służył. Ja jestem Pan, Bóg twój, mocny, zawistny, karzący nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą. A po 6, a czyniący miłosierdzie tysiącom tych, którzy mię miłują i strzegą przykazań moich. Po 8. Nie uczynisz sobie rzeźby ani podobizny wszystkich rzeczy, które są na niebie w górze i które na ziemi nisko, i które są w wodach pod ziemią. Po 9,e Nie będziesz się im kłaniał i służył. Bom ja jest Pan, Bóg twój, Bóg zawistny, który dochodzę nieprawości ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, i po 10, a czynię miłosierdzie na wiele tysięcy miłującym mię i strzegącym przykazań moich.2 7.Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno; bo nie będzie miał Pan za niewinnego tego, który by wziął imię Pana, Boga swego, nadaremno. 11. Nie będziesz używał imienia Pana, Boga twego, nadaremnie, bo nie ujdzie karania, kto by dla próżnej rzeczy użył imienia jego. Po 8. Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił. 9. Sześć dni robić będziesz i będziesz wykonywał wszystkie roboty twoje. 10. ale dnia siódmego sabat Pana, Boga twego, jest: nie będziesz wykonywał weń żadnej roboty, ty i syn twój, i córka twoja, sługa twój i służebnica twoja, bydlę twoje i gość, który jest między bramami twymi. 11. Przez sześć dni bowiem czynił Pan niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest, a odpoczął dnia siódmego; i dlatego pobłogosławił Pan dniowi sobotniemu i poświęcił go. 12. Zachowaj dzień sobotni, abyś go święcił, jak ci przykazał Pan, Bóg twój. 13. Sześć dni robić będziesz i pełnić wszystkie roboty twoje. 14. Siódmy dzień jest sabat, to jest odpocznienie Pana Boga twego. Nie będziesz weń pełnił żadnej robot, ty ani syn twój, ani córka, służebnik i służebnica, ani wół, ani osioł, ani żadne bydlę twoje, ani przechodzień, który jest między bramami twoimi, aby odpoczął sługa i służebnica twoja jak i ty. 15.Pamiętaj, żeś i sam służył w Egipcie, i wywiódł cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i ramieniem wyciągniętym, i przeto ci kazał, abyś zachował dzień sobotni. 12. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. 16. Czcij ojca twego i matkę, jak ci przykazał Pan, Bóg twój, abyś żył przez długi czas i żeby ci się dobrze wiodło na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. 13,Nie będziesz zabijał. 14 Nie będziesz cudzołożył. 18.Ani będziesz cudzołożył. 15.Nie będziesz kradzieży czynił. 19. I kradzieży nie będziesz popełniał. 16.Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu. 20. Ani będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu fałszywego świadectwa. 17.a Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego,21. b. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego,17, b. ani będziesz pragnął żony jego,21,a. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego,17,c. ani sługi, ani służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która jego jest. 21,c. ani roli, ani sługi, ani służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnych rzeczy, które jego są. I 10 jako ciąg dalszy. Oto w formie należącej do a a to starożytny podział żydowski uznawany jest za najstarszy, zawarty jest w stosowanej przez pierwszy Kościół Septuagincie, był stosowany już w czasach Chrystusa, używali go już w I wieku już Józef Flawiusz i Filon z Aleksandrii. Charakteryzuje się rozdzieleniem przykazania dotyczącego posiadania innych bogów od przykazania dotyczącego kultu przedmiotów. Choć obecnie porzucony przez judaizm na rzecz późniejszego podziału talmudycznego, jego tradycja pozostaje wciąż żywa w większości wyznań chrześcijańskich.

Posąg Mojrzesza

Za obowiązujący uznają go Cerkiew prawosławna, Kościoły orientalne, protestanckie tu co dziwne z wyjątkiem luteran, a także kościoły anglikańskie i restoracjonistyczne. Jest to podział talmudyczny jest powszechnie uznanym we współczesnym judaizmie, jego tradycja sięga III wieku naszej ery. c to podział augustyński, wywodzący się od świętego Augustyna z Hippony, sięga tradycją V wieku naszej ery. Charakteryzuje się sposobem podziału, który eksponuje różnicę między pożądaniem cielesnym a pożądaniem dóbr drugiego człowieka oraz włączeniem przykazania dotyczącego zakazu kultu przedmiotów do przykazania dotyczącego zakazu posiadania innych bogów. Stosowany jest w Kościele katolickim i kościołach starokatolickich. d to podział luterański, wywodzący się z piśmiennictwa Marcina Lutra, pochodzi z XVI wieku. Stanowi niewielką modyfikację podziału augustyńskiego. Jedyna różnica leży w sposobie podziału przykazania dziewiątego i dziesiątego, gdzie dziewiąte dotyczy pożądania domu drugiego człowieka, a dziesiąte obejmuje pozostałe rodzaje pożądania. Istnieje także katolicka wersja katechetyczna.

Rycina dzięsięciu przykazań

W Kościele katolickim, oprócz opublikowanej i omówionej w Katechizmie Kościoła Katolickiego wersji biblijnej KKK 2083 do 2534, najczęściej stosowaną jest jednak tzw. wersja katechetyczna dekalogu, opublikowana są w katechizmie kardynała Gasparriego oraz w katechizmie dla dzieci. Mówi się tam iż. Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.Czcij ojca swego i matkę swoją. Nie zabijaj. Nie cudzołóż. Nie kradnij. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Nie pożądaj żony bliźniego swego.Ani żadnej rzeczy, która jego jest. Jest także Dekalog w Księdze Mormona. Księga Mosjasza 13,12 do 24. 12. Pamiętacie, że powiedziałem wam przykazanie: Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach poniżej ziemi. 13.Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, bowiem ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który za występek ojców karze potomków do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy Mnie nienawidzą. 14. Okazuję zaś łaskę tysiącom potomków tych, którzy mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań. 15.Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego na próżno, bowiem Pan nie pozostawi bez kary tego, który na próżno wzywa Jego imienia. 16. Pamiętaj, abyś święcił dzień szabatu. 17.Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia, 18. dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, twego Boga. Nie będziesz w dniu tym wykonywał żadnej pracy ani ty, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy, który przebywa w obrębie twoich bram. 19.Pan bowiem uczynił w sześciu dniach niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest. I Pan pobłogosławił dzień szabatu i uczynił go świętym. 20. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, twój Bóg, ci daje. 21.Nie będziesz zabijał. 22,Nie będziesz cudzołożył i Nie będziesz kradł. 23. Nie będziesz fałszywie świadczył przeciw bliźniemu twemu. 24. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twego bliźniego. Dekalog w Nowym Testamencie Przykazanie jest to numeracja filońska. Oto. Niektóre przykładowe wersety w Nowym Testamencie 1. Dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec. 2. Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. Wtedy Jezus odpowiedział. Odejdź precz, szatanie! Jest bowiem napisane. Ty będziesz składał hołdy Panu, Bogu twemu, i tylko Jemu będziesz cześć oddawał. 3. Wiecie, że przodkom powiedziano. Masz nie łamać swych przysiąg, lecz dotrzymać ich wobec Pana. Ja wam natomiast mówię. Wcale nie przysięgajcie. Ani na niebo, gdyż jest tronem Boga, ani na ziemię, gdyż jest Jego podnóżkiem, ani na Jerozolimę, gdyż jest miastem Wielkiego Króla. Nie przysięgaj też na swoją głowę, gdyż nie możesz ani jednego włosa uczynić białym lub czarnym. Niech raczej wasze, tak, znaczy tak, a wasze, nie zawsze nie, bo to, co ponadto, pochodzi od złego. Przede wszystkim, bracia moi, nie przysięgajcie ani na niebo, ani na ziemię, ani w żaden inny sposób: wasze tak niech będzie tak, a nie niech będzie nie, abyście nie popadli pod sąd.4. A zatem pozostaje odpoczynek szabatu dla ludu Bożego.5. Czcij ojca twego i matkę. 6. Słyszeliście, że powiedziano przodkom, Nie zabijaj!, a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam. Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. 7. We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. Wiecie, że powiedziano. Masz nie cudzołożyć. Ja wam natomiast mówię. Każdy, kto pożądliwie przygląda się kobiecie, już w swoich myślach dopuścił się cudzołóstwa.8. Złodzieje nie odziedziczą Królestwa Bożego.9. Dlatego odrzuciwszy kłamstwo, niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego.10.Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach jako o rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Tak po prawdzie, jakże może nie zgrzeszyć mężczyzna? Patrząc i czy nie pożąda natychmiast dla przykładu, takiej kobiety? Wydaje się to wręcz niemożliwe, bowiem obiekt pożądania wręcz uniemożliwia każdemu mężczyźnie, nie pożądać takiego jak ten wyobrażenia kobiety. No ale, Dekalog swoje a człowiek jak by czyni swoje. Nie będę komentował tego przykazania, bo wydaje się on niemal nierzeczywisty. A w przypadku każdego Muzułmanina, byłby natychmiast złamany, mało tego złamany byłby i często jest, w wielu miejscach. Bowiem taka dziewczyna stałby się, nie tylko obiektem pożądania co zadania jej gwałtu, aby tylko ją posiąść, zniewolić i być może co gorszego uczynić. I teoretycznie nic ni ma w tym dziwnego. Kobietę przecież też stworzył Bóg. Chociaż tak po prawdzie, każdy mężczyzna gotów byłby porzucić zasady dekalogu, dla takiego widoku. Bo czy też takiej kobiety nie pożąda każdy mężczyzna? Pożąda każdą która wygląda podobnie. I co bardzo ciekawe te same nauki dekalogu są zawarte także w Koranie. Muzułmanie uznający Mojżesza jako proroka, przyjmują również na podstawie Koranu nauki pokrewne Dziesięciu Przykazaniom. Choć sam dekalog nie znajduje się w Koranie, to jednak każdemu przykazaniu można przyporządkować odpowiednią aję. Przykazanie numeracja filońska. Aje w Koranie.1.Nie ma boga, jak tylko Bóg! 2. Panie mój! Uczyń to miasto bezpiecznym i uchowaj mnie i moich synów od tego, abyśmy mieli czcić bałwany! 3. Nie przysięgajcie na Boga, że jesteście pobożni i bogobojni i że czynicie pokój między ludźmi. 4. O wy, którzy wierzycie! Kiedy zostanie ogłoszone wezwanie do modlitwy w Dniu Zgromadzenia śpieszcie gorliwie wspominać Boga i pozostawcie wszelki handel! 5. i dla rodziców dobroć! A jeśli jedno z nich lub oboje osiągną przy tobie starość, to nie mów im, precz! i nie popychaj ich, lecz mów do nich słowami pełnymi szacunku! 6. Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. 7. I nie zbliżajcie się do cudzołóstwa! Zaprawdę, jest to czyn szpetny i jakże to zła droga. 8. Złodziejowi i złodziejce obcinajcie ręce w zapłatę za to, co oni popełnili. 9.Nie ukrywajcie świadectwa! Ktokolwiek je ukrywa to, zaprawdę, jego serce jest grzeszne! 10. I nie wytężaj swoich oczu na to, co daliśmy w używanie niektórym spośród nich, kwiat życia na tym świecie, by doświadczyć ich. Interpretacja i wykorzystanie dekalogu. W historii przykazania były różnie rozumiane i w zależności od potrzeby różnie interpretowane. Na przykład przykazania dosłownie w języku hebrajskim brzmiące nie morduj przetłumaczono na nie zabijaj. Dekalog zajmuje szczególne miejsce w nauce wielu chrześcijańskich kościołów i jest podstawą głoszonej przez nie moralności. Istnieje pogląd, że Dekalog jest podstawowym elementem Nowego Przymierza, jego wartość i znaczenie podkreślone zostały przez Jezusa Chrystusa w kazaniu na górze, które zawiera esencję jego nauki i jest rozwinięciem 10 przykazań, dotyczy życia i prawa Bożego. Niemniej jednak wiele wyznań chrześcijańskich uważa Dekalog za część Starego Przymierza i nie uważa, aby obowiązywały one chrześcijan. Często doceniana jest jednak praktyczna ich przydatność jako wskazówek moralnych. Kościół katolicki wyraził pogląd, że uzupełnieniem Dekalogu jest tajemnica paschalna Jezusa Chrystusa a uświadomienie sobie jej treści jest powodowane wiarą w zmartwychwstanie Chrystusa. Stała się ona dostępna dla Kościoła poprzez Zesłanie Ducha Świętego na modlących się Maryję i Apostołów w Jerozolimie podczas żydowskiego Święta Tygodni Szawuot czyli dorocznej uroczystości upamiętniającej przekazanie przez Boga Mojżeszowi Dekalogu na górze Synaj. Duch Święty jest Nowym Prawem i Nowego Przymierza, przymierza nie litery lecz Ducha, wypisanego nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc. Kościół katolicki jest także zdania, że ludzie, którzy doświadczają Syna Bożego poprzez Ducha Świętego, otrzymują wyróżnienie, by stali się dziećmi Bożym i dzięki miłości powodującej oddanie swojego życia za przyjaciół, w sposób doskonalszy niż sprawiedliwość opisana w Starym Testamencie, realizują świętość Ludu Bożego, którą Bóg ukazał Izraelowi. Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty. Apostołowie po otrzymaniu mocy od Ducha Świętego, doszli do doskonałej miłości Boga i innych ludzi, która jest wykończeniem Dekalogu. Dziesięć Przykazań najlepiej wypełnia się poprzez ubóstwo ze względu na miłość do ludzi biednych. Jednego ci brakuje, idź sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim. Błogosławieni ubodzy w duchu. Kościoły protestanckie, Prawo i Ewangelia. W protestantyzmie prawo Boże jest obok Ewangelii, jedną z dwóch postaci Słowa Bożego, które są różne co do ról w procesie zbawienia. Świadkowie Jehowy uważają natomiast, że Prawo Mojżeszowe, w tym Dekalog, zostało zastąpione prawem Chrystusowym, które obejmuje wszystko, czego Jezus uczył swoich naśladowców. Jednak analiza Dziesięciu Przykazań może przynieść korzyści, bo ujawnia sposób myślenia Jehowy Boga i opiera się na zasadach, które zawsze będą aktualne.

Tablica dekalogu

Arka Przymierza Gdzie teraz jest? I do czego miała służyć Bogu?

Izraelczycy obnoszą Arkę wokół miasta

Nie ma w historii świata artefaktu bardziej tajemniczego i cenniejszego niż sama Arka Przymierza. Niewielka skrzynia obita złotą blachą była czczona jako tron samego Boga. Zaginęła prawdopodobnie już około 2500 lat temu. Ale czy na zawsze? Biblijna Księga Wyjścia mówi nam do dziś. Że oto sam Mojżesz był już wówczas starym człowiekiem, kiedy Jahwe wezwał go na górę Synaj w celu przekazania instrukcji budowy Przybytku i Arki Przymierza. Wielu badaczy Biblii do dzisiaj poszukuje tej świętej góry, na której sam nasz Stwórca objawił się tylko Mojżeszowi, chociaż już w IV wieku większość chrześcijan uznała, że jest to ten nie szczyt w południowej części półwyspu Synaj, wskazany przez żyjącego na przełomach III i IV wieku historyka Euzebiusza, biskupa palestyńskiej Cezarei. Natomiast święta Helena, i matka cesarza Konstantyna, uznała, że oto jednak Euzebiusz ma słuszną rację, i nadała mu nazwę Góra Mojżesza a po arabsku to brzmi Dżabal Musa oraz nakazała wybudowanie tam sanktuarium. Góra Mojżeszowa, nazywana jest także Synajem lub Horebem, ma 2285 metrów wysokości, i jest drugim co do wielkości szczytem na terytorium współczesnego Egiptu. Mojżesz musiał więc mieć na tyle siły, aby się wspiąć na sam jej szczyt gdzie bez wody ani jedzenia przebywał 40 dni i 40 nocy, wsłuchując się pilnie w słowa Jahwe. Nawet dzisiaj pokonanie drogi na szczyt góry Synaj jest trudne dla młodszych pielgrzymów, nie wspominając o starszych pielgrzymach. Jednak księga Wyjścia mówi nam, że oto Mojżesz wchodzi na tą wysoką górę kilkakrotnie. Po jednej z takich wspinaczek Jahwe oznajmił mu na szczycie, że Izraelici staną się jedynym ludem wybranym i otrzymają tablice przymierza z Bogiem. O ile będą wiernie strzec Bożych nakazów. Mimo wielkich trudów podczas wędrówki z Egiptu do ziemi obiecanej, Mojżesz postanowił przekazać swojemu ludowi Boskie posłanie, po czym po raz kolejny udał się na górę Synaj, gdzie Pan mu nakazał, aby Izraelici oczekiwali Jego objawienia po trzech dniach. Przestrzegał także, aby podczas objawienia ani ludzie, ani zwierzęta nie podchodzili do góry, bo inaczej spotka ich nieuchronna śmierć. Można wobec tego powiedzieć, że objawienie miało charakter spotkania niemal instruktażowego. Bo przecież oprócz nakazu budowy Arki Przymierza Bóg przekazał Mojżeszowi precyzyjne informacje dotyczące wykonania Namiotu Spotkania, zwanego też Przybytkiem, sposobu uszycia szat dla brata Mojżesza, a arcykapłana Aarona, czy przepisu na wykonanie olejków do namaszczenia i kadzideł oraz wskazań co do zastosowania stopu, na świecznik, kadzielnicę, oraz mis do ablucji i ołtarza ofiar całopalnych. Jednocześnie Jahwe nakazał ścisłe zachowanie szczególnych środków ostrożności, ponieważ przedmioty z nadania Jahwe miały mieć zawsze szczególną moc i był nader niebezpieczne dla zwykłych ludzi. Na wykonanie sprzętów obrządku świątynnego Mojżesz jak wiemy musiał zgromadzić złoto, srebro, drogie płótna, drewno akacjowe, skóry, olej, korzenie, kadzidło, onyks i wiele innych cennych kosztowności. Jak jednak znaleźć takie surowce na pustyni? Jedyną metodą na to była przymusowa kontrybucja majątku wędrujących z nim żydów. Pośród sprzętów rytualnych najważniejsza była właśnie Arka Przymierza, do której Mojżesz miał złożyć tablice prawa Dekalogu napisane ręką samego Boga, oraz dzban z manną i laską brata Mojżesza Aarona. Skrzynia ta miała podane przez Jahwe nawet dokładne wymiary 140 centymetrów długości, na 80 centymetrów szerokości i 80 centymetrów wysokości musiała być wykonana wyłącznie z drewna akacjowego, obita obustronnie złotą blachą, a jej zamknięcie stanowiła płyta ze złota nazwana przez Jahwe pokrywą przebłagalną po hebrajsku nazywa się ta pokrywa kapporet. Musiała mieć według wskazań Boga 2 i pół łokcia czyli 111 centymetrów długości i półtora łokcia, czyli 67 centymetrów szerokości, co oznaczało, że trzeba było zebrać dobrych kilka kilogramów złota. Skąd jednak ci ubodzy ludzie a byli niewolnicy mogli mieć przy sobie tyle złota? To już Boga nie interesowało, można jednak określić żądania Jahwe mniej więcej tak. Daję wam pierwszeństwo jako ludowi wybranemu, wy zaś okażecie mi bezwzględna posłuszeństwo. Tradycja biblijna wspomina przecież, że Mojżesz zabrał z Egiptu przedmiot, który w istocie miał dla Egipcjan większą wartość niż nawet bardzo liczna gromada niewolników. Opisywany w Biblii pościg faraona za ludem Izraela nosi bowiem wszelkie znamiona ekspedycji karnej z pościgu za uciekającym z miejsca zbrodni złodziejem, a nie próby zawrócenia swoich uciekających niewolników. Ucieczka się jednak ludowi Izraela udała ze względu na przedmiot, który dawał Mojżeszowi pełną kontrolę nad niektórymi albo nawet wszystkimi zjawiskami przyrodniczymi i meteorologicznymi. Przez ponad 40 lat w sposób zupełnie nieracjonalny Mojżesz prowadził swoich ludzi po wielce nieprzyjaznej pustyni synajskiej, żywiąc ich tajemniczą substancją boską zwaną manną. Z tego też okresu pochodzą przeróżne przysłowia znane na całym świecie. Jak dla przykładu. Spadło mi jak manna z nieba, mam tyle pieniędzy jak manny w komorze, czy manna z nieba nie każdemu spadnie sama na głowę. Zastanówmy się na jedną ważną rzeczą oto mianowicie? Kim był sam Mojżesz? Pozostaje to niestety jedną z największych zagadek historii. Niektórzy historycy doszukują się w nim samego faraona kacerza Echnatona, twórcy monoteistycznej wiary w boga Atona. Inne spekulacje mówią o Mojżeszu jako o osobie pochodzenia królewskiego, która to odrzuca nakazany przez XIX dynastii powrót do politeizmu z kultem boga Amona na czele i opuszcza Egipt wraz z grupą heretyków wierzących w jedynego Boga. Wielu badaczy pisma świętego uważa, że oto nie bez powodu, hebrajskie słowo Adonai, tytuł boski Jahwe, który można tłumaczyć jako Pa, n nasz lub Wszechwładny Pan, jest lingwistyczną transformacją imienia faraona Atona, a także Itn lub miasta Ateny, oznaczającego tarczę słoneczną. Jednak o wspólnych korzeniach kultu Atona i Jahwe świadczy też niemal bliźniacze podobieństwo modlitwy napisanej przez faraona Echnatona do biblijnego Psalmu 104. Najdziwniejszy jednak jest sam wygląd wydłużony głowy faraona Echnatona. Według Księgi Wyjścia, sam Mojżesz otrzymuje od Boga wzór niebiańskiej świątyni oraz parametry, według których ma powstać sama Arka Przymierza pochodzące z języka łacińskiego słowo arca, oznacza skrzynię, jest efektem późniejszego tłumaczenia Tory na język łaciński. Dzieła jej budowy podejmuje się mistrz Besalel, mędrzec specjalizujący się w wykonywaniu zamówionych przez Mojżesza sprzętów świątynnych. Zgodnie z boskim nakazem skrzynia powstaje z drewna akacjowego, pokrytego wewnątrz i na zewnątrz warstwą złota, a na wieku ten rzemieślnik umieszcza złote postacie cherubinów. Złożone w Arce tablice prawa dekalogu to jedyne opisywane w Starym Testamencie obiekty, które zostały dotknięte przez samego Stwórcę Jahwe. Ich niezwykła moc przenika Skrzynię Arki Przymierza, czyniąc z niej straszną broń, która wywołuje popłoch wśród wszystkich wrogów Izraela. W obecności Arki Przymierza przestaje płynąć rzeka Jordan, giną jak jeden mąż ciekawscy gapie w Bet Szemesz, przed Arką przymierza upadają mury Jerycha i klęskę ponoszą wszystkie armie wrogie Izraelowi. Tak jest pomimo zaginięcia Arki z Izraelem do dziś. Boją się go bowiem wszystkie otaczające go państwa islamskie i arabskie. Ten symbol pojednania żydów z Bogiem jest przedmiotem szczególnym, rodzajem pieczęci potwierdzającej wielką rolę wyboru Stwórcy. Dlatego taż Mojżesz każe Arkę przechowywać w specjalnym namiocie, nazwanym Namiotem Spotkania. Nad tym tajemniczym artefaktem nocą unosi się słup ognia, będący dla narodu wybranego dowodem stałej obecności Boga, za dnia natomiast namiot Arki Przymierza otacza niezwykła chmura, która nazywana jest w tradycji żydowskiej Szechin i obecności Jahwe oraz chwały Boga. Pięcioksiąg Mojżeszowy wspomina o Szechinie kilkakrotnie w ten sposób. A gdy się wszystko dokończyło, okrył obok przybytek świadectwa i chwała Pańska napełniła go. Dalej mówi się iż. I weszli Mojżesz i Aaron do przybytku świadectwa, i znowu wyszli, i błogosławili ludowi Izraela. I ukazała się chwała Pańska wszystkiemu zgromadzeniu ludu Izraela. A gdy wokoło wszystko zgromadzenie i chciało ich kamieniami pobić, ukazała się moc i chwała Pańska nad namiotem przymierza wszystkim synom Izraela. Oto Mojżesz i Aaron uciekli do przybytku przymierza. A gdy weszli, okryli go obok i ukazała się chwała Pańska. Zdumiewa, nas dzisiaj że Szechina stanęła w obronie Mojżesza i jego brata Aarona. Bowiem powyższe cytaty z Biblii Starego Testamentu wskazują, że przywódca ludu wędrującego po pustyni nie cieszył się jego sympatią. Chwała Pańska pojawia się także w czasach o wiele późniejszych i jest nieodłącznie związana z Arką Przymierza. Po konsekracji świątyni jerozolimskiej przez Salomona chwała wypełniła dom Pański. I stało się, gdy wyszli kapłani z świątyni, światło napełniło dom Pański. I nie mogli kapłani stać i służyć z powodu obłoku, bo chwała Pańska napełniła dom Pański. Żydzi wierzyli, że po zburzeniu II świątyni jerozolimskiej Szechina utraciła miejsce swojego ukojenia i błąka się teraz po całym świecie, pojawiając się czasami tylko tam, gdzie przynajmniej siedmiu bogobojnych żydów uczestniczy wspólnie w szczerej modlitwie. Niewątpliwie jest to mistyczna interpretacja charakteru Arki Przymierza, jednak w czasie wędrówki po synajskiej pustyni była czymś jak najbardziej widocznym, namacalnym i jednoznacznie obecnym. Natomiast pisarz Erich von Daniken postawił ciekawą hipotezę, że Arka Przymierza mogła się ona zachowywać jak transformator wytwarzający setki woltów napięcia. I jako transformator nosi też cechy radia, za pomocą którego Mojżesz mógł się kontaktować z Bogiem. Daniken sugerował też, że manna jako tajemnicza potrawa, którą według Biblii Bóg miał karmić naród wybrany Była jak by formą bogatej w proteiny pożywki, wytwarzanej przez maszynę nazywaną przez Hebrajczyków Wiekowym Starcem. Mistyczna Księga Zohar wspomina, że ten Wiekowy Starzec wytwarzał substancję o barwie ziaren kolendry, która miała posmak placka z miodem lub przypominała coś bardzo drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Czasami ten pokarm pojawiał się niespodziewanie niczym rosa na ziemi, innym razem był niejako reglamentowany przez Wiekowego Starca, ustawionego też zgodnie z opisem z Zoharu na samej Arce Przymierza, która w ocenie Danikena stanowiła element jego konstrukcji zasilający go w energię. Z kolei inni badacze pisma świętego zwrócili uwagę, że unoszący się nad Namiotem Spotkania obłok wskazywał na jakiś proces termiczny, który odbywał się w Miejscu i Najświętszym Przybytku, do którego dostęp miał jedynie sam Mojżesz i jego brat Aaron. Manna wcale nie spadała z nieba, jak przyjęło się interpretować Biblijne zapisy, ale mogła być wytwarzana w procesie obróbki cieplnej. Chrześcijańska modlitwa Ojcze nasz zawiera prośbę o chleb powszedni, a więc o chleb codzienny. Nawiązuje zatem do boskiego pokarmu z czasów wędrówki Hebrajczyków po pustyni. Dystrybucja tego chleba powszechnego wiązała się z łaską jego wytwórcy. Stąd w opinii badaczy pisma świętego ustawiczne proszenie o łaskę Boga w modlitwie jest nawiązaniem do wydzielania manny w zamian za zasługi ludu Izraela podczas exodusu na pustyni. Badacze starego testamentu wskazują na specyficzne znaczenie słowa łaska, które ma być jakoby to tłumaczeniem hebrajskiego słowa chesed. Tymczasem słowo chesed oznacza raczej szczodrość osoby rozdającej jałmużny lub dary. Stąd też bierze się Wiekowy Starzec z Zoharu może być też interpretowany jako urządzenie wytwarzające pokarm w ilości niewystarczającej do wyżywienia wszystkich wędrowców. Mannę otrzymywali zatem jedynie ci, którzy zasłużyli na Łaskę Pańską. Wszystkie wydarzenia opisane w Księdze Wyjścia nie mają niestety potwierdzenia w jakimkolwiek innym zapisie o charakterze kronikalnym. Biblia nie może być jednak traktowana jedynie jako legenda? Niektórzy badacze pisma świętego twierdzą, że nie powinno się odrzucać historycznego przekazu Biblii, ale nie można też traktować jej jako kroniki historycznej. Jest przede wszystkim świętą księgą o charakterze mistycznym dwóch wielkich religii monoteistycznych i przykładem dla trzeciej islamskiej. Przedstawia niemożliwe lub niełatwe do zweryfikowania historie bliskowschodniego ludu nazywającego się Hebrajczykami lub Izraelem. Początki tego plemienia sięgają przecież tak zwanych wieków ciemnych, kiedy krainę Kanaan zamieszkiwali Amoryci. Hebrajczycy uważali się za potomków Abrahama z krainy Ur. Twierdzili, że ten niski kraj, rozciągający się od pustyni Negew na południu do łańcuchów górskich Galilei, Karmelu i Wzgórz Golan na północy, jest ziemią obiecaną im przez samego Boga. Legendarny patriarcha Abraham miał przecież przybyć do Kanaanu z miasta Ur, położonego na rubieżach dzisiejszego Iraku. W czasie wędrówki Mojżesz został ugoszczony przez Melchizedeka, króla Salem i kapłana El Eliona, najwyższego boga w panteonie bóstw Kanaanu. Imię tego kananejskiego bóstwa zostanie zaadoptowane później do języka hebrajskiego i aramejskiego jako imię jedynego Boga narodu wybranego. Dla Kananejczyków El byl bogiem osobowym, ale po podboju ich ziemi przez plemiona semickie rzeczownik El stał się ogólną nazwą dla Boga. Podobnie słowo Allah, oznaczające jedynego Boga, wywodzi się od kananejskiego El przekształconego w hebrajski rzeczownik Eloh, który jest w Starym Testamencie wymieniany 2700 razy, chociaż wyłącznie w liczbie mnogiej jako Elohim. Sama Jerozolima była prawdopodobnie miastem, nad którym górowała świątynia boga Ela. Być może wrażenie że w tym miejscu, na Wzgórzu Moria, Abraham chciał złożyć Bogu w ofierze swojego syna Izaaka. Był to zwyczaj typowo kananejski. Tylko czy ta ofiara miała być złożona Jahwe a jak przekazują nam autorzy Biblii czy może Elowi, co dowodziłoby, że cały późniejszy kult Boga Hebrajczyków i chrześcijan był kultem zapożyczonym od kultury Kanaanu? To ciekawe pytania ale nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Wskazuje na to chociażby historia wnuka Abrahama, Jakuba, który użył podstępu, aby zawładnąć dziedzictwem swojego dziadka. Biblia opisuje Jakuba jako brata bliźniak Ezawa, który w drodze do swojego wuja mieszkającego w Charanie stoczył walkę z aniołem bożym. Stąd też wziął się jego tajemniczy przydomek Izrael czyli słowo, które znaczy hebrajski bezokolicznik lisrot czyli zmagać się, z rzeczownikiem Eli czyli Bóg. W ten oto sposób Jakub, patriarcha całego narodu Biblii, otrzymał zdumiewające imię, które stało się nazwą obecnego państwa żydowskiego. Jakim jest Izrael można bowiem przetłumaczyć je jako ten, który zmaga się z Bogiem. Ale kto może sobie uzurpować prawo do walki z samym Stwórcą? Powiadam wam nikt, chyba że schizmatycy i komuniści. Historia Jakuba jest więc ukrytym przesłaniem walki pomiędzy wyznawcami Ela, najwyższego bóstwa w mitologii ugaryckiej, przedstawianego w rogatej tiarze na głowie, z wyznawcami Jahwe, ma ugaryckiej bogini Aszery. Niektórzy badacze są przekonani, że oto kult Jahwe był połączeniem kultu Ela i Baala i został prawdopodobnie przejęty przez kogoś, kogo znamy obecnie pod imieniem Mojżesz. Niektórzy teolodzy uważają nawet, że pierwotnie judaizm ludowy był politeizmem, a stał się kultem jedynego Boga Jahwe dopiero po przybyciu Mojżesza. Czy zatem żydzi i, chrześcijanie i muzułmanie wierzą w jednego z wielu bogów Kanaanu? Czy może Bóg ten jest egipskim Atonem, którego faraon Echnaton ustanawia jedynym demiurgiem świata? Arka Przymierza nie była jedynie przedmiotem świętym. Była także atrybutem najwyższej władzy politycznej, z czego doskonale zdawał sobie sprawę król Dawid. Izrael nie był takim państwem jak większość ówczesnych państw tamtego dawnego świata. Jeżeli zaufamy przekazowi biblijnemu, to musimy uznać, że Hebrajczycy stworzyli wyjątkową jak na tamte czasy wspólnotę narodową. Nawet sam Mojżesz był traktowany jedynie jako posłaniec przekazujący wolę Boga społeczności równych ludzi. Wędrujący po pustyni naród wybrany jest pierwszą w historii komuną ludzi wolnych, którzy zobowiązują się do dzielenia majątku, dóbr. W tej wędrującej społeczności nie ma własności terytorialnej ani podziału na kasty. Nawet kasta kapłańska z rodu Lewiego jest zobowiązana ściśle przestrzegać przykazań a te obowiązują wszystkich innych wędrowców. Po przybyciu do Ziemi Obiecanej, co w rzeczywistości możemy interpretować jako podbój Kanaanu, ta pustynna, nomadzka społeczność musi zmienić swój styl życia. Miesza się z miejscową ludnością i przejmuje od niej obyczaje, ośrodki i kultury i produkcji rolnej, a być może nawet ich język. Pasterze osiadają w miastach i w naturalny sposób tworzą się podziały, które nie były im dotychczas znane. Powstaje problem następujący, kto ma tą społeczności rządzi światem? Pustynny system sprawowania władzy musi został zastąpiony zhierarchizowanym układem politycznym? Początkowo władza przynależna jest tylko starszym, zwanym sędziami, lecz ten model sprawowania rządów prowadzi do licznych rozłamów i wewnętrznych konfliktów. Scementować rozpadającą się społeczność byłych nomadów może jedynie silny mąż opatrznościowy, który potrzebuje potężnego atrybutu potwierdzającego namaszczenie władcy przez samego Boga. Zaczyna się wówczas skomplikowany bój o władzę, nie różniący się niczym od współczesnych kampanii politycznych? Wśród wielu kandydatów pojawia się wtedy niezwykle ambitny młody człowiek o imieniu Dawid, który, odwołując się do woli Najwyższego, pragnie zdobyć władzę absolutną. Co prawda, jak głosi Biblia której się przyglądamy, wielki prorok i sędzia Samuel namaszcza na króla Saula z rodu Beniamina, ale Bóg wkrótce zaczyna dokonywać swojego wyboru. Dziwne są te zakręty woli Najwyższego, który przecież powinien znać przyszłość. Biblia jest wyraźnie pisana przez zwolenników Dawida, a być może nawet przez niego samego. Biblijny autor wypomina Saulowi, że po pokonaniu Amalekitów ulitował się nad nimi i nie wymordował ich wszystkich. Bóg Starego Testamentu jest Panem Gniewnym, nie życzy sobie, aby wrogowie Izraela mieli prawo do życia. Powołując się na wolę Bożą, a prorok Samuel wzywa do siebie Isajego z Betlejem wraz z jego synami. Chce spośród nich wybrać przyszłego króla Izraela. Nie znajduje jednak wybrańca wśród sześciu starszych synów Isajego. Dopiero kiedy przybywa siódmy, najmłodszy i najmniej kochany syn, zajmujący się pilnowaniem trzody, Samuel wie, że odnalazł wybrańca. Prorok sięga po róg, symbol pustynnych pasterzy, i namaszcza nim chłopca, który nosi imię Dawid. Tak przynajmniej mówi biblijna legenda. Każdy władca powołuje się bowiem na siły nadprzyrodzone, które dają mu przywilej sprawowania władzy nad bliźnimi. Dawid zdaje sobie sprawę, że w tej historii brakuje symbolu, który ugruntuje jego władzę jako takiego biblijnego Excalibura. Dlatego po śmierci króla Saula, jak podaje Pismo, po trzecim namaszczeniu na króla całego Izraela, musi sprowadzić Arkę Przymierza do Jerozolimy niedawno zdobytej przez niego starożytnej stolicy Jebuzytów, która ustanawia stolicę swojego zjednoczonego państwa. Do wzniesienia twierdzy Syjonu, czyli miasta Dawida, Arka jest niezbędna. Bez skrzyni cała koncepcja polityczna nowego króla runęłaby w krótkim czasie. Powrót Skrzyni Przymierza z Kiriat Jearim do Jerozolimy ma podwójne znaczenie: polityczne i duchowe. Arka nie jest niesiona, jak nakazuje tradycja, przez ludzi, ale wjeżdża do Jerozolimy na wozie ciągniętym przez woły, tak jak zrobili to Filistyni, zwracając skrzynię, gdy dosięga ich zaraza, a posąg ich boga Dagona został doszczętnie rozbity. Jest więc w tym powrocie zawarta symbolika polityczna. W drodze do Jerozolimy cały naród się raduje, a Dawid pojawia się w chwale. Ludzie tańczą przed Arką, śpiewają, grają na harfach i tamburynach. Dzień powrotu najświętszego przedmiotu Hebrajczyków jest świętem większym od wszystkich innych. Jednak po drodze dochodzi do zdarzenia, które zdumiewa i napawa grozą. Kiedy wóz z Arką dojeżdża do miejsca zwanego klepiskiem Nachona, jeden z zaprzężonych wołów potyka się i święta skrzynia o mało co nie spada z wozu. Na ratunek biegnie Uzza, brat strażnika Arki, i wyciąga rękę, aby ją podtrzymał. Ku zdumieniu i przerażeniu gapiów mężczyzna pada martwy, porażony mocą Skrzyni Przymierza. W obecności Arki nie liczą się więc zamiary, każdy powinien się mieć na baczności, ponieważ to obiekt niezwykle groźny. Przestraszony tym wydarzeniem król Dawid nie jest do końca pewien, czy powinien wprowadzić święty artefakt do byłej stolicy Jebuzytów. A może złamie tym samym wolę Boga i spotka go za to kara? Po pewnym czasie dochodzi do wniosku, że należy uświęcić przybycie Arki złożeniem ofiary całopalnej. Król nie wie jednak, gdzie Arka powinna trafić. Przecież w Jerozolimie nie ma jeszcze świątyni ani nawet nie sprowadzono Namiotu Spotkania. Skrzynia trafia więc na kilka miesięcy do domu Obeda Edomczyka z Gat. Mimo że Arka jest śmiertelnie niebezpieczna, w domu Obeda wszyscy cieszą się nadzwyczajnym zdrowiem, a jak wspominają pisma rabiniczne, kobiety z rodziny Obeda rozkwitają wyjątkową płodnością. Dopiero po ustawieniu Przybytku Skrzynia Przymierza opuszcza dom Obeda, który odtąd cieszył się będzie szczególnym szacunkiem mieszkańców Jerozolimy. Nowe Przymierze. Przybycie Arki Przymierza do Jerozolimy czyni z Dawida władcę, który ma specjalny układ z Bogiem. Tym razem to już nie cały naród, ale on sam zawiera przymierze ze Stwórcą. Król jest tak szczęśliwy z powodu obecności Arki, że upojony wesołością, a zapewne także mocnym winem, wykonuje przed nią taniec radości. To dziwne i niezrozumiałe naruszenie zasad kultu, jakie wyznaczył sam Mojżesz. Nie wiemy, jak należy ocenić ten dziwny taniec króla. Czy był to jedynie objaw silnych emocji? A może pogański obyczaj wynikający z faktu, że Dawid tak naprawdę nie był stuprocentowym Izraelitą i jako potomek ludów Moabu i Kanaanu podkreślił tym zachowaniem wierność nieczystemu z punktu widzenia żydów dziedzictwu kultury Rut i Tamar? Czy o takie same naruszenia zasad prawa Mojżeszowego nie będzie oskarżany Jezus z Nazaretu, który uważa się wprost za potomka Dawida, króla, który nie był czystej krwi żydowskiej. Czystość krwi jest postulatem stale przewijającym się w pismach Starego Testamentu. Dlatego wybór Dawida na króla Izraela jest wydarzeniem niezwykłym. Mieszaniec obejmuje władzę nad narodem uznającym się za naród wybrany i nieskazitelnie czysty od obcej krwi. Do tego ustanawia nowe zasady wiary i kultu nazwane przez autora w Biblii Przymierzem Dawidowym i ku zdumieniu swojego otoczenia rozpoczyna budowę starej, nieprzenośnej świątyni pańskiej. I powiada wszem i wobec. Patrz! Ja mieszkam w domu z drzewa cedrowego, a Skrzynia Boża jest pomieszczona w środku namiotu a to tłumaczy jako swoją decyzję prorokowi Natanowi. Co jednak jest złego w namiocie, skoro jest symbolem ucieczki całego narodu z niewoli egipskiej? Oto Dawid nie tylko zmienia tradycję pasterską, ale nagina do swojego interesu politycznego zasady prawa Mojżeszowego. Król jest więc na swój sposób heretykiem, ale reformatorem i uzurpatorem w jednym. Nowe Przymierze zostaje zawarte z rodziną Dawida, niezależnie od tego, czy jej członkowie będąc ludźmi pobożnymi czy bezbożnikami. A w centrum tej całej operacji propagandowej gruntującej władzę nowej dynastii stoi niezwykły przedmiot, który nie jest już tylko symbolem władzy boskiej, ale coraz bardziej atrybutem władzy królewskiej. Bowiem król Dawid nie zbuduje domu dla Boga, to Bóg zbuduje dom dla Dawida. Król Dawid nie doczeka wprawdzie końca budowy świątyni Jerozolimskiej, umiera 20 lat po rozpoczęciu jej budowy. Zostawia jednak po sobie trwały pomnik swojej wielkości i powód panowania jego dynastii. Odtąd ród króla Dawida będzie stanowił żydowską arystokrację, z której ma nadejść Mesjasz duchowy i polityczny przywódca, który według proroctw uczyni Izrael największą potęgą świata. Taki jest właśnie sens całej historii Dawida i Salomona zawartej w Biblii. Jej charakter wskazuje, że jest napisana na polityczne zamówienie ludzi władzy. Oraz przyjmuje pierwiastek religijny ma jedynie scementowania ufności narodu wobec nowego suwerena. Arka Przymierza jest w tej historii kamieniem węgielnym nowego państwa opartego na starym porządku. Kto ma Arkę, ten ma władzę. Starożytny Izrael przestaje mieć rację bytu, kiedy Arka ginie uprowadzona przez Babilończyków lub jak ktoś woli inni została wykradziona przez Menelika, syna króla Salomona i królowej Saby. Bez niej świątynia jest jedynie zwykłym budynkiem. Arka Przymierza to przecież jak wszyscy wiemy przedmiot szczególny, o niezwykłej mocy. Każdy, kto jej dotknie, ginie jak rażony piorunem. Zarówno Biblia, jak i mistyczne księgi żydowskie wspominają, że ta święta skrzynia emitowała światło, które pojawiało się na pokrywie przebłagalnej między dwoma cherubami zwróconymi głowami do siebie. Co znamienne, w ciągu wieków światło to powoli zaczęło gasnąć. Izraelici interpretowali to jako opuszczenie ich przez Boga. Wierzyli, że blask wychodzący z Arki był powiązany ze wspomnianym Szechin a chmurą ukazującą światłość i obecność Boga jako jego obecność w Miejscu Najświętszym. I znowu warto się może też odnieść do interpretacji tego zjawiska zaproponowanego przez Ericha von Danikena? Na którym nie raz się opierałem, który to uważa, że cheruby tworzyły w rzeczywistości dwa elementy anteny dipolowej lub urządzenia generujące wyładowania elektryczne pomiędzy okładkami kondensatora. Żadne wykopaliska archeologiczne nie potwierdzają jednak możliwości wytwarzania kondensatorów elektrycznych w czasach starożytnych. Nie oznacza to wcale, że takie urządzenia nie istniały. W egipskiej świątyni bogini Hathor w mieście Dendera znajduje się starożytny rysunek Egipcjanina trzymającego urządzenie przypominające żarówkę, w której umieszczony jest lub żarnik. To samo mówi się o Nicoli Tesli zarzucając mu iż nie wymyślił ogromnego kondensatora i go nie zbudował. Zaginął też w bardzo dziwnych okolicznościach jak i Arka Przymierza. Co mogą zasilać takie urządzenia czy tylko żarówkę? Wątpię bardzo. Wiemy, że w połowie III wieku przed naszą erą powstała, bateria bagdadzka, która w zależności od wielkości wytwarzała napięcie powyżej 1,1 Watta. Bateria ta służyła prawdopodobnie jako ogniwo galwaniczne do złocenia małych przedmiotów. Jeszcze do niedawna bagdadzcy złotnicy używali własnoręcznie budowanych ogniw galwanicznych, różniących się zasadniczo od rozpowszechnionych na świecie współcześnie. Denerwujące jest bezsprzecznie to, iż nigdy właściwie za naszych współczesnych czasów nie dzieje się nic takiego co by nas postawiło w stan kompletnego osłupienia. Dlaczego tak jest? Nikt tego nie wie, jednak znaki o których mówił Jezus spełniają się na naszych oczach akurat teraz.

Krzyżowcy w ziemi świętej

Templariusze a kod arki przymierza

Krzyż Templariuszy

Pisząc kilka lat temu książkę o zakonie Templariuszy, nie przypuszczałem, że będę musiał do niej wrócić. Powód ku temu jest nader prosty i jedyny. Gdyż dziś w świetle najnowszych faktów i badań nad kodem zawartym w biblii. Przyjazd Hugona de Pyaens w roku 1118 do Jerozolimy wraz ze swoimi ośmiu towarzyszami, nie mógł być przypadkowy ani wynikać ze zwyczajnej posługi jaką późniejszy zakon miał się zajmować, ochraniając pielgrzymów wybierających się z pielgrzymkami do ziemi świętej. Bowiem Hugo de Payens, posiadał żonę a ta w prostej linii była krewną dziś świętej Marii Magdaleny. Od której to otrzymał zakodowaną srebrną tabliczkę z wyrytymi na niej wskazówkami gdzie i czego ma szukać w Jerozolimie. Po za tym musiał posiadać już wcześniej wiedzę, co może znaleźć w podziemiach pod meczetem na skale zwanym Al Aksa. Umberto Eko wyraził swoją opinię iż Templariusze tak nagle się wzbogacili, gdyż z Jerozolimy przywieźli pieniądze, otóż oni nie tylko przywieźli skarby przywieźli też tak wielkie tajemnice, jak zawarte w podziemiach Al Aksa dowody na coś tak tajemniczego, że dopiero dziś odsłania się z wolna tajemnica o której w tej książce piszę. Przypatrzmy się zatem na następnych stronach jak powstali Templariusze i co oni sami odkryli w wiecznym mieście Jerozolima. I dlaczego właściwie wymogli na królu Jerozolimy Baldwinie, tego właśnie miejsca gdzie Hugo de Payens dobrze wiedział, iż ukryta jest tam nie tylko skarb Izraela ale, i tajemnice które w końcu przyczyniły się do niemal zagłady zakonu, dokonanej przez papieża jak i króla Francji Filipa IV zwanego pięknym. Te tajemnice nie powinny wedle kościoła ani dziś ani wówczas ujrzeć światła dziennego.

Tobie Panie na chwałę Twoją służymy

Po roku 1118 na mury zdobytej wcześniej Jerozolimy jak zwykle napierała wielka nawała rycerzy krzyżowych, oraz niezliczone rzesze bezbronnych pielgrzymów z dalekiej Europy. Wśród nich znajduje się dziewięciu nowych obrońców wiary i świętego krzyża to przybyli niedawno do ziemi świętej z królestwa francuskiego zakonnicy zbrojni rycerze templariusze. Wśród zakonników pierwszeństwo i prymat przynależy rycerzowi z Szampanii, Hugonowi de Payens, towarzyszy mu Gotfryd de Saint-Omer, Gotfryd d, Eygorande, Nicolas de Neuvie, Jean d, Ussel, Jean de Meymaye, oraz waleczny Pierre d, Orlean rycerze już stoczyli swoją pierwszą bitwę pod murami wiecznej Jerozolimy, z bandami islamskich opryszków napadających nieustannie na wędrujących bezbronnych pielgrzymów. Po tej pierwszej ciężkiej i krwawej stoczonej walce nie opodal białych murów na szlaku do Jerozolimy, zbroczeni islamską krwią rycerze, potrzebowali chwili wytchnienia. Hugo de Payens przykląkł pośród swoich rycerzy jak i współbraci, parujących w jasno krwawym czerwieniejącym jasnym blaskiem a wschodzącym właśnie słońcu, przesiąknięci własnym potem, jak i błotem a głównie czerwonymi plamami krwi niewiernych. Rycerz de Payens zsiadł z konia, za nim to samo uczyniła reszta rycerzy. Ukląkł i oparł prawą rękę na głowni swojego olbrzymiego dwuręcznego miecza i począł się modlić, głośno słowami. In nomine Patris et Filis, et spiritus sanctus. Amen. Zakonnicy z czerwonymi krzyżami na wczoraj jeszcze śnieżno białych płaszczach, przeszli przecież swój pierwszy w ziemi świętej bój. Modlili się pokornie i żarliwie przy tym powtarzali za nim słowa modlitwy. De Paens westchnął głęboko, po czym dało się słyszeć słowa dalszej modlitwy, wypowiadanej głośno w starofrancuskim języku. Panie Jezu, daj nam swoją moc wytrwania, nie opuszczaj nas ani na jedną chwilę, wesprzyj mnie samego i naszych rycerzy, mocą ducha świętego oraz mocą trójcy świętej. Wesprzyj nas Jezu swoją wielką siłą abym, ani ja ani nikt z moich braci, nie odstąpił niegodnie od murów tego miasta cierpienia i twojej męki pańskiej. Panie nasz Jezu. Przysięgamy Tobie, iż prędzej polegniemy tu, w tym świętym mieście, pod twoim krzyżem, niźli mieli byśmy odstąpić z tego miejsca, w naszej nie chwale i jako niegodni naszego zakonu. Amen. Za nim też klęczący rycerze powtórzyli jak echo. Po chwili rycerze powoli podnosili się z klęczek, podnosząc wzrok na tuż obok położone wielkie miasto. Niebo nie było już zasnute czarnym dymem jak dawniej. Dziś jaśniejącym słońcem, dodawało otuchy w miejscu pierwszej wygranej bitwy. Kilka lat temu tysiące innych chrześcijańskich rycerzy wraz z zakonem templariuszy stoczyło tu pierwszą straszą bitwę, teraz jednak jak by byli napełnieni wszyscy rycerze wiarą w dalsze zwycięstwa. Rycerze wznieśli zakrwawione miecze w górę prosto pod niebieskie poranne niebo, nie było widać wśród nich żadnej trwogi, stanowili przecież kwiat europejskiego rycerstwa, gotowego niemal na wszystko. Po czym z spieczonych żarem niedawnej walki ust, wybuchł pod niebo kilkakrotnie okrzyk. Jezus Chrystus Vincit!!! Nie było w tym okrzyku nic dziwnego, że oto po wyrzuceniu i zdławieniu armii sułtana w pierwszym od ponad tysiąca lat zwycięstwie krzyżowców. Święte miasto Jerozolima była znowu pod opieką krzyża świętego, na którym w tym mieście umarł i zmartwychwstał Jezus Chrystus. Radość z tego pierwszego zwycięstwa była tak wielka, że nic nie mogło już dziś powstrzymać radujących się rycerzy, przed pójściem wraz z wielkimi tłumami wprost pod wzgórze czaszki. Droga do miejsca ukrzyżowania była dawniej gęsto usłana trupami tak i wyznawców Allacha jak wielu setek chrześcijańskich rycerzy. Dziś jednak nad miastem i jego rozległymi murami powiewały dumnie, bez żadnej obawy, przed ich sprofanowaniem przez innowierców flagi z krzyżami na drzewcach wbitych w blanki. Tutaj dziś na dużym obszarze ziemi świętej, panował nowy patriarcha Jerozolimy szlachetny Germond de Pieguiny jak i ci nieliczni przybyli niedawno z Francji, mnisi rycerze. Do tego patriarchy po niedawno skończonej porannej potyczce, powstawszy z kolan, i obmyciu się pobieżnie z krwi, templariusze musieli się udać. Rycerze jechali zbrojnie z białą chorągwią na której widniał wielki czerwony krzyż. Przepychając się poprzez gęste tłumy pielgrzymów idących do miejsca ukrzyżowania wąskimi błotnistymi uliczkami. Grupka rycerzy w białych płaszczach z czerwonym krzyżem na piersiach wyróżniała się na tle tłumu idącym do uświęconego miejsca. Po chwili templariusze zawrócili jednak nieco dalej od murów miasta i zamiast do miejsca męki pańskiej, powędrowali wprost do pałacu patriarchy. Za pasem u rycerza De Payens ledwo widoczna była jakaś dziwna mała, gruba na pół palca, srebrna tabliczka z wyrytymi na niej starymi izraelskimi inskrypcjami. Pałac patriarchy Jerozolimy to dawniejsza siedziba sułtana, ze wschodnimi dekoracjami stanowiła wzór przepychu islamskiej sztuki zdobniczej jak i wystroju wnętrz. Gormond de Pieguiny jako patriarcha świętego miasta, otoczony był przepychem nielicującym zbytnio do funkcji jaką tutaj pełnił w imieniu kościoła Rzymsko katolickiego. Nikt jednak nie miał zamiaru ani podważać, jego niemal królewskiej postawy, jak i pozbawiać przepychu. Rzym i papież był daleko. Tu tylko on jako namiestnik ojca świętego był władcą i panem wszystkiego. Toteż kiedy skromny oddziałek rycerzy, pojawił się przed jego obliczem przyjął ich iście po królewsku, jednak z honorami na jakie zasługiwali ci nowi, niezłomni obrońcy krzyża. Hugo de Payens wraz ze swoimi rycerzami, chwilę czekali aż pojawi się patriarcha. Gormond de Pieguigny wszedł dostojnie jak prawdziwy władca w otoczeniu kilku biskupów, usiadł na wysokim tronie. Podniesionym na kilka stopni podeście wyściełanym szkarłatnym dywanem. Powitał dostojnie grupkę rycerzy, skinieniem ręki opatrzonej w pierścień nadany mu przez ojca świętego. To po chwili milczenia, czekając pewnie aż rycerze złożą mu należne, do w jego mniemaniu sprawowanej funkcji, niskie pokłony. Podał po kolei każdemu z rycerzy pierścień władzy nad Jerozolimą, do należnego ucałowania. Po czym jak udzielny monarcha niezależnego od nikogo królestwa, odezwał się raczej miłym i przyjemnym głosem mówiąc. Witajcie na świętej ziemi rycerze, jako moi wspomożyciele w tej tak bardzo ciężkiej pracy dla chwały pana naszego Jezusa Chrystusa. Wiemy że dzielnie stawaliście jako obrońcy pielgrzymów we wczorajszej pierwszej waszej potyczce. Na naszej od czasów zbawiciela ziemi świętej. Jestem gotów spełnić wasze prośby, o ile je macie rycerze? Mówcie co by wam było miłe? Jako i panu naszemu? Jako rycerze Chrystusowi, jesteście mili mnie jako też i panu naszemu. Na takie zapytanie, rycerz Hugo de Payens podszedł dwa kroki bliżej patriarchy. Natomiast jego mała gromadka rycerzy, uklękła na jedno kolano. Po czym Payens skłonił się jeszcze raz nisko i powiedział. Panie. Prosimy Cię uniżenie jako rycerze niepokalani żadnym nieczystym grzechem. Przyjmij z ufnością naszą ofiarę i śluby naszego ubóstwa, oraz bezwzględnej czystości duszy i ciała. Przysięgamy dochować wierności i posłuszeństwa Tobie i kościołowi naszemu, jako panu naszemu Jezusowi Chrystusowi będącemu w wiecznej chwale.

Mury dawnej Jerozolimy

Przysięgamy wobec trójcy świętej wierność i posłuszeństwo. Przysięgamy w zamian iż nie ustaniemy w wytrwałej i ciągłej walce, za naszą słuszną i jedynie prawdziwą wiarę. Chcemy służyć naszemu panu bogu w trójcy jedynemu tylko według reguły cysterskiej, naszego wielkiego świętego Bernarda z Clairvaux. Ale w każdym imieniu broniąc słabych i bezbronnych, niewiastę czy męża wymagającego naszej pomocy. Przysięgamy bronić do krwi ostatniej każdej słusznej i pobożnej sprawy która wymagać będzie naszej siły, poświęcenia naszej krwi i żywota. Na te słowa patriarcha Jerozolimy wstał z tronu, wykonał nad rycerzami znak krzyża świętego, i powiedział uroczyście. Przyjmuję wasze śluby rycerze pana Jezusa, przyjmuję je w imieniu naszego kościoła. Przyjmuję je w imieniu panującego nam ojca świętego Honoriusza II. Przyjmuję też wasze śluby w moim własnym imieniu jako Gormonda de Pieguiny, patriarchy i opiekuna wiecznego miasta Jerozolimy. Oraz w imieniu samego stwórcy boga wszech wiecznego. Amen. Teraz powstańcie z kolan rycerze, i przysięgnijcie przed bogiem naszym którego ja w Jerozolimie, jestem jedynym namiestnikiem. Że oto właśnie wy jako rycerze świątyni pańskiej nie spoczniecie ani jednego dnia ani godziny żadnej, w trudzie i znoju swoim będziecie bronić naszych pielgrzymów, zdążających do stóp pana Jezusa i jego miejsca cierpienia i ukrzyżowania. Bardzo piękne i budujące są wasze słowa przysięgi, złożonej tutaj przede mną. Jednak muszę was jeszcze zapytać ostatecznie. Czy wy jako nowo przybyli rycerze do ziemi świętej i naszej wspólnoty świątyni pańskiej? Przysięgacie? Przysięgamy na Chrystusa Pana naszego oraz przysięgamy na żywot swój jak i każdego z nas dozgonnie, powtórzyli rycerze. Zatem powstańcie rycerze jako templariusze. Powstań i Ty szlachetny Hugonie de Payens. Ja zaś swoją mocą i mocą kościoła, nadaje wam dom boży dla waszej posługi, a od samego domu bożego, przyjmijcie nazwę nowego zakonu pańskiego Templariusze. Zatem idźcie w pokoju pańskim, moi szlachetni zakonnicy, nazwani imieniem świątyni pana naszego. Strzeżcie imienia bożego, i swojego własnego jak źrenicy własnego oka, przed wszelakim złem tego świata, posługującego się imieniem islamu oraz złego proroka Mahometa. Idźcie i czyńcie dobro na ziemi, aby zasłużyć na pokój i zbawienie wieczne w niebie. Amen. Powtórzyli wszyscy zebrani. Idźcie w pokoju. Rzekł patriarcha czym oznajmił iż audiencję rycerzy, uważał za skończoną. Hugo de Payens, zabrał swoich współbraci do otrzymanego nowego domu. Rozglądając się po swoim nowym domu, spostrzegli bałagan wszędzie gdzie tylko można było zajrzeć. Poprzewracane stoły, krzesła rozliczne sprzęty domowe leżały wszędzie w nieładzie. Bowiem król Baldwin II nie używał tej części domu, toteż nie miał zamiaru służyć jeszcze za sprzątaczkę, dając zakonnikom część swojej posiadłości. Liczył i słusznie że rycerze chcąc mieszkać jako szlachcice, albo sami posprzątają w środku oraz na zewnątrz domostwa. Lub też wynajmą jakieś posługaczki w tym zbożnym celu. Jednak jako że rycerze za bardzo rozrzutni nigdy nie byli, chociaż sakwy mieli zawsze pełne grosiwa. Skąpstwo albo oszczędność zmuszała ich często do samodzielnego stawiania na rozwiązywanie najróżniejszych spraw. Templariusze musieli wobec tego sami zakasać rękawy i wziąć się do porządkowania swojej nowej siedziby. W tempie dość szybkim, gdyż nawet nie można było się gdzie położyć, czy spocząć jako tako wygodnie. Rycerze także nie skąpili z własnych pieniędzy posiadanych jeszcze we własnych sakiewkach. Wobec czego postanowili zakupić nowe sprzęty i umeblowanie do swojego klasztoru. Jak nazywali otrzymany od króla Jerozolimy swój nowy dom. Po cichu licząc na dodatkowe dochody z ochrony pielgrzymów, a przede wszystkim na liczne datki za nawiedzanie kościoła przemianowanego z islamskiego meczetu na prawą świątynię. Po kilku dniach nad drzwiami do ich nowej siedziby widniał znak zakonu templariuszy. Dwóch jeźdźców siedzących na jednym koniu jako znak ubóstwa i pokory, wobec bliźniego swego. Zamiary templariuszy zawsze były przecież oparte o swoją głęboką wiarę chrześcijańską wyniesioną najczęściej z własnego rodzinnego domu ale, jako że wszyscy rycerze zakonni, byli szlachcicami ze starych a niemal zawsze najlepszych rodów francuskich. Nigdy nie był im obcy ani nie miły brzęk złota, srebra, kamieni szlachetnych czy innych kosztowności w, jak na razie nieco pustawych skórzanych sakiewkach, oraz w miejscu które nazwali swoim skarbcem. Zamkniętym na razie wielką kłódką, która chroniła przez cały rok nic innego jak świeże powietrze. Nastał rok 1120 Anno Domini. Pewnego dnia, a niemal cały rok po tych wydarzeniach zgromadzeni przy stole zakonnicy usłyszeli nagle od swojego, mentora Hugona de Payens. Opowieść która miała zmienić, oblicze samego zakonu templariuszy jak i być w ostateczności przyczyną do jego ostatecznego upadku i prześladowania.Bracia słuchajcie, powiedział Payens a po chwili z za pasa wyjął wspomnianą na początku naszej opowieści srebrną tabliczkę, naznaczoną hebrajskimi oznaczeniami i dziwnymi rysunkami. Tą tabliczkę wykonali żydzi podczas, wojny z nieprzezwyciężonymi siłami rzymian którzy napadli na Jerozolimę, kilkaset lat wcześniej w 66 roku. Rzymianie wygnali potomków Abrahama, sami zaś zajęli miasto. Jednak bardzo bogate plemię Izraela, jako zapobiegliwe na wszelkie nieszczęścia. Ukryło swoje skarby, w miejscu które jest mi od wielu lat wiadome, z tej tabliczki. Dzięki niej, ja znam miejsce ukrycia przeogromnych skarbów Izraela, jak wielu relikwii w tym największej ze wszystkich. Ja tylko jeden wiem, gdzie ukryta jest od wieków Arka przymierza, bracia i wiele innych skarbów Izraela. Tylko ja jeden wiem, gdzie ukryty jest święty Graal. Pokażę wam bracia gdzie są ukryte wielkie skarby, które dla chwały pana naszego zdobędziemy my, jako rycerze i Templariusze. Oświadczenie które przedstawił Payens, wywołało wśród templariuszy takie poruszenie że zaraz ruszyła za nim lawina pytań. Jedno za drugim i bez końca, aż do samego rana z wypiekami na twarzach słuchali rycerze swojego pierwszego, wielkiego mistrza. Gdyż tak nazwali tego wszechwiedzącego jak, i w gruncie rzeczy bardzo mądrego i prawdomównego szlachcica. Mistrzu, skąd masz taki wielki skarb? Taką tajemnicę skąd powziąłeś mój mistrzu? Zapytał Pierre d, Orlean. Tabliczka ta znajdowała się zawsze w moim domu. Jednak skąd się tam wzięła? Nie wiedział nikt z mojej rodziny. Była tam jak by to można powiedzieć. Zawsze. Zawsze też otaczaliśmy ją wielką tajemnicą. Po to że może ona, wpaść w jakieś nieodpowiednie ręce. A to zawsze znaczy jedno dla tego kto ją ma. Śmierć z zawiści i chęci posiadania przeogromnych skarbów. Dlatego musicie i wy bracia złożyć przysięgę każdemu z nas i każdy z osobna iż nigdy nikt się nie dowie, o tym że my zakon i my templariusze znamy tak wielkie tajemnice dla których świat gotów, byłby wszcząć wojny o których nikomu się nigdy nie śniło bracia moi. Przysięgacie że nikomu nie zdradzicie tajemnicy? Zapytał przewidująco wielki mistrz de Payens. Przysięgamy, gremialnie i cicho odpowiedzieli rycerze.

Tam jest wieczność

Mistrzu ale nie powiedziałeś nam do tej pory, gdzie znajduje się ten przeogromny skarb? Zapytał Jean d, Ussel. Bracia moi. Nieprzebrane skarby i tajemnice, znajdują się tu w Jerozolimie. Dlatego też tu przybyliśmy do tego miejsca, i po to aby strzec grobu Pana naszego Jezusa Chrystusa. No tak ale gdzie ich mamy szukać? Zapytali niemal wszyscy na raz templariusze. Znajdują się w miejscu zwanym Al-Aksa. Tam gdzie był największy meczet islamu, tam jest ukryty nasz skarb. Przeto poczynimy starania aby nam jako chrześcijańskiemu zakonowi, obecny król Jerozolimy Baldwin II. Przekazał obecnie przemianowany meczet na kościół, właśnie nam i nikomu innemu. Chociaż musimy okazać w, pierwej w najbliższej potyczce z islamskimi piratami i niegodziwcami iż warci jesteśmy jako zakon okazania nam zaufania dla otrzymania tego kościoła jak i przyległego do Al-Aksa placu. Gdyż pod nim znajduje się ukryty skarb. Poczyniłem przez ten rok odpowiednie starania o przyjęcie w nasze szeregi wielu, zaufanych braci. Jednak jest to tylko mój wybieg gdyż na razie nie możemy przyjąć w nasze szeregi nikogo. Natomiast musimy obiecać przyjęcie, w bliżej nie określonej przyszłości, każdemu chętnemu szlachcicowi. Ma to być też argument, jaki przedstawię naszemu królowi Baldwinowi II, iż na rozrastające nieustannie się nasze szeregi zakonników. Po za tym nie mamy do tej pory własnego domu a ten powinien nam dać król Jerozolimy. Potrzebny jest nam właśnie też ten kościół i ten właśnie były meczet położony na skale. Zatem musicie stanąć murem, za mną i za naszymi zamiarami. Jako jedne ciało i jeden zakon wybrany przez boga do dźwigania jego wielkich i niezrozumiałych dla nikogo tajemnic. Pozwolimy naszym kandydatom do wdziania białego płaszcza, jako przyszłych nowicjuszy. To nam zapewni spokój w pracy w poszukiwaniu świętego Grala jak i niezmierzonych skarbów ziemi Izraela. Wobec takiego postawienia sprawy jak, i kilkudziesięciu zbrojnych przyszłych rycerzy gotowych do wstąpienia w szeregi zakonu. Ubranych już jak templariusze, i dość licznie przybyłych pod pałac króla Baldwina II. Ten nie bacząc na nic, nader skwapliwie przyznał zakonowi cały teren łącznie, z kościołem na skale. Droga do wielkich tajemnic i przeogromnych skarbów stała już przed nimi niemal jak otwierający się sezam. Zakon templariuszy chociaż na razie złożony z dziewięciu starszych już rycerzy. Jednak mimo różnych przeciwności losu, z dnia na dzień rósł w coraz bardziej potężną siłę. Z którą to musiał się liczyć każdy, kto by zechciał stanąć na drodze tych rycerzy pozbawionych jak by uczucia strachu i lęku przed śmiercią. Codziennie też do ziemi świętej, i do samej Jerozolimy przybywali zwerbowani w całej Europie, przez papieża i przeróżne zakony, osadnicy, pielgrzymi oraz coraz bardziej liczni rycerze żądni chwały bożej i bycia wśród członków i współbraci tak elitarnego zakonu, jakim stawali się powoli templariusze. Niestety nie byli na razie przyjmowani w szeregi braci, stanowili tylko i wyłącznie kandydatów do przyjęcia w szeregi zakonu. Po za tym inni rycerze musieli mieszkać na kwaterach poza murami twierdzy, jaką powoli stawał się kościół na skale. Na samym początku opatrzył wielki mistrz De Pyens, swój kościół i wzgórze świątynne na skale wysokim kamiennym murem. Tak aby nikt postronny i nie proszony, nie miał możliwości zajrzeć co się dzieje za klasztornym murem. Była to zresztą zwyczajna rzecz otaczać zawsze murami tereny klasztoru i własności zakonnych. W nikim taki tryb prac nie nasuwał na myśl czegoś niczego absolutnie zdrożnego. Wręcz przeciwnie patrzono na postępujące prace, zakonu templariuszy z podziwem i wielkim zainteresowaniem. Tak ze strony samego króla Jerozolimy Baldwina II, jak i zwykłych ludzi, licznie odwiedzających za dnia ten dziwny kościół przerobiony z islamskiego meczetu. Wielki mistrz miał już pieniądze na dalszą modernizację i rozbudowę terenów, ściągał datki tak od licznych pielgrzymów jak i też uruchamiał swoje rozliczne kontakty we Francji. Jak też i gdzie się tylko dało brzęczące złoto płynęło szerokim strumieniem do Jerozolimy. Zakon przybierał na znaczeniu. Chociaż prac pod dawnym meczetem na skale prac jeszcze nawet nie rozpoczęto. Zmienić się miało to niebawem na kilka miesięcy przed samym zakończeniem 1120 roku pańskiego. Gdyż prace zostały zakończone jeszcze w grudniu 1129 roku. Hugo de Payens, zwołał współbraci do jednego pomieszczenia, po czym ściszonym głosem, jak by obawiał się iż ktoś może ich podsłuchać, powiedział. Bracia ta chwila już nadeszła możemy zacząć nasze poszukiwania. W swoim ręku trzymał srebrną tabliczkę, z wygrawerowanymi znakami i inskrypcjami. Po chwili powiedział, dokładnie według wskazania na tej tabliczce żydzi w 66 roku naszej ery pod świątynią Salomona, a dokładnie obok meczetu na skale który nam na szczęście przekazał we władanie król Jerozolimy, Baldwin II. Ukryli te skarby o których wam bracia mówiłem, przed armią rzymian którzy napadli na miasto. Jest jedynie wielka trudność w tej chwili, bo jeśli możemy przecież swobodnie poruszać, na naszym terenie. To przed skarbem stoi skalna przeszkoda na długości dziewięćdziesięciu metrów. Będziemy musieli przebić się przez litą skałę. Jednak kiedy tego dokonamy, my jako nasz zakon staniemy się posiadaczami takiej fortuny, o jakiej do tej pory nikomu się nawet nie śniło. Oraz takich relikwii na myśl o których przechodzą dreszcze, nie tyle strachu co uwielbienia wobec, pana naszego. Tam naród żydowski ukrył moi bracia, arkę przymierza, tam ukrył świętego Grala. I wiele innych relikwii świętych, w tym głowę świętego Jana, jak i całun którym apostołowie okryli pana Jezusa po jego ukrzyżowaniu, tu w Jerozolimie. Tu znajdują się wszystkie skarby. Kiedy je zdobędziemy, liczyć się z nami będzie musiał cały świat chrześcijański jak i nasi odwieczni wrogowie, wyznawcy Allaha. Jednak aby zejść do podziemi musimy zabezpieczyć się przed nie wtajemniczonymi. A zwolenników naszego zakonu przybywa codziennie dużo. Są też podejrzenia wobec mnie, że nie przyjmujemy nowych członków do zakonu templariuszy z jakiś tajemniczych powodów. Przez cały ten czas, jako wasz wielki mistrz muszę się zmagać nie tyle z brakiem ochotników ponad wyraz chętnych do wstąpienia w szeregi Templariuszy, co z moim własnym oporem wobec rosnącej fali chętnych do przyjęcia w nasze szeregi. Da postronnych taka niechęć do przyjmowania, była nieco wykrętna, gdyż ja jako wielki mistrz przez całe dwa lata pobytu w Jerozolimie Na liczne prośby, kandydatów zawsze i niezmiennie odpowiadać muszę. My jako zakon nie jesteśmy jeszcze gotowi do przyjęcia kogokolwiek. Czekajcie aż będziemy godni was przyjąć w nasze szeregi. Nastąpi to już niebawem, cieszcie się moi mili że jako wielki mistrz zakonu Templariuszy, zezwalam wam jako kandydatom nosić, już teraz nasze zakonne białe płaszcze. Po za tym papież jeszcze jako największy nasz orędownik, nie podpisał jeszcze bulli o powołaniu naszego zakonu do życia. Dlatego też musicie wykazać cierpliwość, a niebawem będzie ona dobrze wynagrodzona. Z przykrością moi bracia muszę odmawiać przyjęcia do naszego zgromadzenia nowych członków. Sami zresztą wiecie jak to jest, kiedy poruszacie się w obrębach miasta, jak i na traktach do samej Jerozolimy. Broniąc pielgrzymów przed licznymi napaściami na nich na traktach do świętego miasta. Jednak do puki skarb jaki musimy zdobyć jest nieodkryty przez nas i na szczęście przez nikogo postronnego. Jako jedyni wtajemniczeni musimy ciągle utrzymywać przed ciekawskimi wielką tajemnicę. Gdyż nie możemy dawać wiary w niezachwianą uczciwość, nawet wobec coraz liczniej napływających i chętnych do wstąpienia w nasze szeregi nowicjuszy. Na to przyjdzie jeszcze bardziej stosowniejszy czas. Obecnie najważniejszy jest skarb Izraelitów. Musimy go zdobyć dla kościoła jak i nasz jako zakonu użytek. Boleje z tego powodu bo i pomoc w tej trudnej pracy pod ziemią by się nam bardzo przydała, ale niestety musimy ją wykonać siłami tymi które mamy, czyli nas dziewięciu. Przyjdzie niebawem czas i szeroko otworzymy wrota naszego zakonu dla chętnych nowicjuszy. Ale to jeszcze nie jest sprawa najważniejsza. Chociaż ja jako mistrz tego zakonu dziś nad tym boleje mocno, i mam wyrzuty sumienia. Niestety innej drogi nie mamy. Bo załóżmy gdyby o skarbie dowiedział się król Jerozolimy czy też nawet ktoś z pielgrzymów. Albo by nam odebrali wzgórze świątyni, albo mielibyśmy tylu chętnych do pomocy, ze mielibyśmy tu taki zamęt, jak podczas jakiejś wojny. Zresztą nie wiadomo jak by się skończyło i czym, to gdyby moja i wasza tajemnica skarbu wyszła poza mury tego kościoła i tego miejsca. Wobec takich oświadczeń, stronników siły zakonowi ciągle z każdym dniem przybywało, ale nadal sam dom templariuszy był zamknięty, dla wszystkich chętnych. Jednakże powód nie przyjmowania nikogo nowego a tylko zezwalanie na zakładanie stroju, był i tak oznaką, że skoro zakon jeszcze nie otrzymał zezwolenia papieża było to dość wystarczające, dla utrzymania zamiarów wielkiego mistrza w ścisłej tajemnicy. Tymczasem bracia dziś jeszcze, pójdziemy pod ziemię w tajemne korytarze, zobaczymy co też tam na nas czeka. Mam jednak nadzieję że czekają nas takie cudowności, że na zawsze zapamiętacie moc jaką ukryto pod tą skałą. Tak jak święty Piotr, był skałą dla Chrystusa i apostołów my musimy trwać przy tej skale aż ją posiądziemy, wraz z jej niezmierzonymi bogactwami dla naszych dusz i budowy potęgi naszego zakonu. Zatem zaraz po wieczornej mszy, bracie Gotfrydzie de Saint Omer, zamkniesz bramy wokoło naszej twierdzy. Po wieczerzy zejdziemy do podziemi i rozpoczniemy poszukiwania. Musicie także znieść do podziemi wszystkie łopaty jakie mamy, oraz kilofy do kucia w skale, czeka nas trudny i pełen poświęcenia czas wytężonej pracy. Mam też nadzieję że moja srebrna mapa jest prawdziwa, i nie wyprowadzi nas na manowce? Po wieczornej mszy jak ustalili wcześniej templariusze, zawarli bramy. Wszyscy z wyjątkiem dwóch zakonników, Jeana d, Ussel i Nicolasa de Neuvie, gdyż ktoś musiał pozostać przy kościele i domu. Pozostała siódemka zeszła na sam dół pod dawną świątynię Salomona. Uzbrojeni nie w miecze, a tylko w łopaty i oskardy, oświetlali sobie ciemne skalne korytarze pochodniami, przez co nie wyglądali jak zakonnicy, ale bardziej jak słudzy szatana i władcy podziemi w twarze oświetlani krwawym blaskiem siedmiu smolnych ogni. Skalny korytarz na wzgórzu świątynnym pod dawnym meczetem na skale, był już przed wiekami kuty na przemian, tak przez dawnych Izraelitów nawet za czasów króla Salomona jak i czasach późniejszych. W dalszej kolejności kopano tunele przez samych Rzymian a w ostatnich czasach przez arabów i tureckich wojskowych sułtana. Co krok można było napotkać na działalność ludzkiej ręki, czy pozostawiane w naprędce różne narzędzia górnicze, potłuczone garnki gliniane czy nadpalone pochodnie łuczywa i stare porzucone lampki oliwne. Korytarze i lochy które teraz nawiedzali rycerze jako poszukiwacze skarbu Izraela, były tak tajemnicze i niemal napawały lękiem i grozą. Swoim nimbem starożytnego sekretu, każdemu zwykłemu śmiertelnikowi mogły napędzić niezłego strachu, jednak ci zakonnicy byli jak by pozbawieni lęku i szli nieodparcie tylko do przodu. Templariusze co krok napotykali na, liczne świadectwa bytności różnego rodzaju, złodziei starożytnych zabytków jak tu i ówdzie, natrafiali na przeróżne stare i połamane sprzęty górnicze, czasami duże stosy starych wiklinowych czy papirusowych koszy do wynoszenia nadmiaru wykopanej z tuneli ziemi pozostawionych wszędzie przez poprzedników liczących na łatwy zysk. Po drodze rycerze natknęli się także na zmurszałe i spróchniałe do cna ze starości, szkielety ludzi których śmierć zastała w tych starożytnych podziemiach i to była niestety jedyna ich nagroda za pot i krew oraz za całe dnie poświęcenia a zapewne jako zapłata od losu za ich poniesiony trud. Jednak jak dało się zauważyć ściany i sklepienia kamiennych korytarzy były bardzo solidnie i starannie zawsze wykonane z wielką dokładnością i starannością. Podziemia obecnego kościoła na skale, miało mroczne długie korytarze ciągnące się gdzieś zawsze daleko, nie wiadomo jednak gdzie one prowadziły, czasami na ścianach były jakieś inskrypcje, tajemnicze znaki i rysunki. Niektóre podziemne korytarze zalane były do kolan wodą, i nieczystościami z leżącego powyżej olbrzymiego miasta. Jednak jak na razie, na najmniejszy ślad starożytnego skarbu nie mogli rycerze nigdzie w tym labiryncie natrafić. Templariusze co chwila za to natrafiali na załomy w murach, czy też strome kamienne schody prowadzące raz niżej, to znowu w górę. Jednak ciągle nie mogli natrafić na nic innego jak na ślepe korytarze, zaułki wykuwane w skale, droga do skarbu ciągle stała przed nimi zamknięta i po niemal pół nocnych poszukiwaniach, Hugo de Payens powiedział, do swoich braci usiądźmy na chwilę, niech pomyślę. Wszyscy rycerze skwapliwie usiedli każdy gdzie kto tylko mógł znaleźć kawałek suchego miejsca. Musimy znaleźć, taki znak patrzcie bracia na tą tabliczkę i wypatrujcie takiego małego kółeczka wykutego w skale. Wobec tego jeszcze raz obejrzeli dobrze im znany znak i zaraz złaknieni i wygłodniali po niemal całonocnej włóczędze. Pokrzepili się w międzyczasie tym co zabrali ze sobą w podziemną wyprawę. Jeden z rycerzy powiedział jakoś dziwnie zrezygnowany, wielki mistrzu mam jakieś nieodparte wrażenie, że nasze poszukiwania legendarnego skarbu izraelitów skończą się dla nas tak jak i dla tych kilku nieszczęśników którzy nigdy z tych podziemi już na światło dnia nie wyszli żywi. Na co Hugo de Payens, odpowiedział. Wskazówki są na tyle jasne, że jak pokazywał na murach znak z napisem wrota Jaffy w tym kierunku, poszliśmy wchodząc w podziemia meczetu na skale, albo świątyni króla Salomona czy w końcu naszego już kościoła jak kto z was woli. Z resztą darujcie bracia, bo oto ja sam nie wiem co mówię. Powiedziałem coś co nie jest godne mnie waszego mistrza, ani chrześcijanina a tym bardziej zakonnika. W tym świętym miejscu i mieście udręki naszego pana Jezusa Chrystusa. Darujcie mnie, moi bracia. Jerozolima już zawsze będzie we władzy naszego kościoła rzymskiego. Po to my też tutaj przybyliśmy aby strzec, tego miasta przed nawałem islamu. Nie turbujcie się wielki mistrzu, nikt z nas nie posądza ciebie o brak wiary ani nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy nic co by mogło narazić na szwank naszą wielką wiarę, w ciebie nasz mistrzu jak i pomyślne zakończenie naszych poszukiwań. Zgoda bracia idźmy dalej. Wychodzimy już dziś z tego labiryntu. Mamy wszyscy dość trudu i znoju na dziś. Idźmy, idźmy już, powtórzyli ochoczo wszyscy, tym bardziej że i pochodnie zaczęły już z wolna przy braku smolnej żywicy mocno przygasać. Rycerze po chwili wyszli jednak w zupełnie innym miejscu, nieopodal samego wejścia po lewej stronie kościoła. Nagle Hugo de Payens, zatrzymał się i zawołał. Podejdźcie bliżej bracia do mnie, bliżej, krzyknął cicho. Dajcie mi tutaj ognia bliżej, szybko poświećcie mi tu na tą ścianę. Chyba znalazłem coś. Templariusze zbliżyli przygasające już całkiem mocno pochodnie. Wielki mistrz zawołał cicho powtórnie. Patrzcie tutaj jest. Jest znak, tego właśnie miejsca gdzie musimy szukać naszego skarbu. Odgarnijcie szybko ten piach i opadłe na korytarz kamienie, to musi być chyba tu ten sam znak, który mam na mojej tabliczce. To jest tam w tym kierunku z całą pewnością. To i tak jak się mi wydaje szybko znaleźliśmy upragnione wejście do ukrytego od wieków skarbu. O panie wysłuchałeś mojej modlitwy, powiedział. Jutro z samego rana, będziemy kopać pod tym daszkiem w którym wykute jest kółeczko to tam izraelici ukryli swój skarb. Dziwne też powiem wam bracia że nikt nie kopał w tym wąziutkim przejściu. Chociaż nie było zbyt dobrze widoczne spod tego zwału gruzu. Na razie wstawimy tu obok wejścia do lochu, ten pomalowany kijek, będziemy mogli bez trudu to miejsce znaleźć. Jednak jest to dziwne. Co jest dziwne mistrzu? Zapytali zaraz bracia. Dziwne jest to, że to jest zupełnie inne miejsce niż lochy pod kościołem i dawniejszym meczetem. Izraelici mieli zatem czas aby ukryć skarby przed armią rzymską. I to jest bardzo ciekawe. Ale nie mam głowy się dziś już tym zajmować. W ogóle to musimy zastosować bardzo drastyczne środki bezpieczeństwa, i jakieś pięć do siedmiu kroków od tego wejścia do tunelu. Zlecimy murarzom z miasta postawienie muru z furtą na klucz, do którego tylko my będziemy mieli dostęp. Zaraz, zaraz, powiedział szybko wielki mistrz. Zasypcie teraz szybko z powrotem to odkryte wejście, przecież rano najdzie się tu mnóstwo pielgrzymów, a ciekawskich wśród nich przecież nie brak. Templariusze raz dwa zasypali to widoczne teraz z daleka wejście, i zmęczeni poszli do kościoła na nocną modlitwę. Po kilkunastu kwadransach już do swoich cel na zasłużony spoczynek do położonego przy kościele receptorium. Noc minęła w miarę jakoś spokojnie jeśli nie liczyć dręczących snów które prześladowały wielkiego mistrza, jak i tych kilku starszych przecież mężczyzn i templariuszy. Bo przecież pokonanie dziewięćdziesięciu metrów litej skały aby dostać się do komory ze złożonymi w niej tajemnicami i skarbami, było prawie zadaniem niewykonalnym dla tych kilku ludzi. Zachodziło też pytanie jakim sposobem izraelici, schowali swoje skarby w komorze do której nie było dostępu z żadnej strony. Była to chyba największa tajemnica tego przedsięwzięcia, która właściwie przynosiła więcej wątpliwości w sens tej ciężkiej pracy, którą już niebawem mieli rozpocząć. Jednak wiara pchała Hugona de Payens do czynu. Tym bardziej jako rycerza, który w poprzedniej wyprawie krzyżowej już był na ziemi świętej i wiedział ile wyrzeczeń i trudu przynosiła ta ziemia, należąca do trzech znoszących się nawzajem religii. Po porannej mszy odprawionej przez, przybyłego z Europy wraz z pielgrzymami jako ich przewodnika duchowego księdza. Wielki mistrz posłał do miasta Jeana d, Ussel aby ten sprowadził na teren ich majętności znających się na fachu murarskim rzemieślników, oraz poprosił kilkunastu kandydatów do zakonu, mieszkających poza murami kościoła aby jako przyszli zakonnicy, zechcieli dopomóc w uporządkowaniu miejsca nieopodal odkrytego wczoraj wejścia do tunelu skarbów. Tajemnica musiała być jednak trzymana w ścisłej regule. Pozostawało tylko jeszcze udzielić ciekawskim odpowiedzi, na pytania w jakim celu chcą templariusze oddzielić plac przy kościele położony nad wzgórzem świątynnym, ale na takie pytania wielki mistrz miał gotową odpowiedź. Nie jestem w stanie przez kilku naszych braci zapewnić ochrony przed, dewastacją i zabieraniem przez pielgrzymów starożytnych pamiątek, które król Jerozolimy Baldwin II nam jako zakonowi powierzył i nałożył na nasz zakon, obowiązek dbałości o te starożytne wzgórze świątynne. W kilka niedziel solidny mur z furtą na której przewidujący wielki mistrz dał przybić tabliczkę z napisem Clausura, oddzielający wzgórze świątynne od kościoła na skale i wejścia do tunelu izraelitów był gotowy. Templariusze zeszli do podziemi i zawalonego skalnym gruzem korytarza. Trud pracy jaką musieli wykonać niejednego zniechęcił by do takiej wyprawy jednak, według jego tabliczki na pewno znajdował się ukryty skarb a jakie relikwie tam były przechodziło wszelkie wyobrażenia. Całe pełne osiem pełnych poświęceń trudu i tytanicznej pracy, wykonali ci rycerze w największej tajemnicy na jaką musieli się zdobyć aby ich przedsięwzięcie nie zostało odkryte, przez niepowołanych ciekawskich ludzi przewalających się codziennie przez kościół i wzgórze świątyni Salomona. W roku 1128 stanęli rycerze przed ostatnią przeszkodą zapieczętowaną pieczęcią Izraela komorą. Hugo de Payens sam wziął w ręce młot i uderzył w ścianę z wykutym na niej kółkiem wskazującym miejsce tajemnic. Ostania ściana runęła i w świetle pochodni ukazała się komora oświetlona pochodniami, wypełniona po brzegi złotem, srebrem, skrzyniami pełnymi relikwii. Na ścianie oparta stała migając światłem włócznia przeznaczenia którą bok Jezusa Chrystusa przebił na chwilę po skonaniu strażnik rzymski. Na ten widok rycerze pobledli z ogromnej, radości ale i trwogi przed tym jakie czekają ich jeszcze tajemnice, a ta była pierwsza jaką odkryli. Wielki mistrz ukląkł i powiedział do towarzyszy módlmy się. Templariusze zmówili głośno Pater Noster, po czym zaczęli podchodzić do kolejnych wspaniałości ukrytych tu od 66 roku aż do dziś dnia. Na skrzyni z izraelskim złotem stał sobie skromnie sam święty Graal. Jako kielich pana Jezusa z którego pił podczas ostatniej wieczerzy. Ale obok niego stała namalowana w miniaturze oprawionej w złotą ramę, twarz Marii Magdaleny, trzymająca w ręku ten sam kielich stojący obok na skrzyni. Natomiast nad samą Marią Magdaleną unosiła się biała gołębica wyobrażająca od zawsze ducha świętego. Wobec tych wszystkich dziwnych a zawsze sprzecznych ze sobą realnych dowodów. Wielki mistrz i pozostali rycerze wpadli w bardzo wielkie zdumienie. De Payens, zapytał nie mniej zdziwionych rycerzy, powiedzcie mi co to znaczy? Jeśli pojmujecie o co tu chodzi? Czy wobec tego nie jest świętym Graalem sam zwyczajowo określany w piśmie świętym, kielich pana Jezusa Chrystusa a świętym Graalem jest nie kto inny jak sama Maria Magdalena? Niepojęte co nas tutaj spotyka. Przecież burzy to zupełnie wszystkie kanony naszej wiary. O ile je dobrze rozumiemy.Musimy niezwłocznie powiadomić o tym odkryciu naszego ojca świętego Honoriusza II. Ale jednocześnie, pamiętajcie bracia, ten odkryty przez nas fakt o ile jest zgodny z naszym rozumowaniem, zabezpieczy nas samych i naszą tajemnicę przed nawet najmniejszymi stawianymi nam podejrzeniami wobec nas samych jak i naszego zakonu. A jeśli Maria Magdalena jest świętym Graalem zabezpieczy to nas przez wszystkie wieki i nasze bogactwa, które tu znaleźliśmy wykorzystamy tą wiedzę na chwałę naszego zakonu. Amen. Na to dodali niepewnie pozostali rycerze. Tuż obok zwinięty w rulon znajdujący się w glinianym dużym dzbanie, po chwili rycerze odkryli całun okrywający pana Jezusa, wobec tego wyciągnęli go bardzo ostrożne rozłożyli na stojącej skrzyni i patrzeli na niego zdumieni.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 47.39
drukowana A5
Kolorowa
za 70.05