E-book
39.38
drukowana A5
57.54
Jak ukryć prawdę Zderzenie dwóch światów

Bezpłatny fragment - Jak ukryć prawdę Zderzenie dwóch światów


Objętość:
112 str.
ISBN:
978-83-8431-956-7
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 57.54

Autor Barbara Grygo

Jak ukryć prawdę

Zderzenie dwóch światów

Niniejsza książka stanowi czystą satyrę, której treść jest w pełni zgodna z przepisami prawa obowiązującego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Przedstawiona narracja jest wybuchową mieszanką faktów oraz całkowitej fikcji dotyczącej funkcjonariuszy i urzędników państwowych w Polsce. Publikacja ta kategorycznie nie ma na celu obrażania ani znieważania jakiejkolwiek osoby.

OŚWIADCZENIE (Wymagane z Uwag Względu na Prawo i Standardy Odpowiedzialności):

„Wszystkie imiona, nazwiska, nazwy miejscowości, ciał niebieskich oraz gatunków pozaziemskich, wymienione w niniejszej publikacji, są CAŁKOWICIE I JEDNOZNACZNIE PRZYPADKOWE. W przypadku rozpoznania w przedstawionej historii realnych osób (szefa, krewnego, sąsiada itp.) — podkreśla się, że jest to PARODIA. Oświadczenie to ma na celu ochronę prawną Wydawcy i Autora przed roszczeniami wynikającymi z parodiowania życia publicznego i prywatnego.”

Informacja techniczna: Tekst został poddany korekcie językowej przy pomocy narzędzi AI..

Podręcznik samoobrony w starciu z bezkarną biurokracją. Ta książka nie prosi o poprawę — ona uderza w system, który celowo Cię ignoruje.

Masz dość bezradności? Twoja sprawa trafiła na urzędnika, który udaje, że nie zna przepisów? Dość! Ta publikacja to akt oskarżenia przeciwko tym, którzy żerują na Twojej niewiedzy i cierpieniu.

Książka bezlitośnie demaskuje mechanizmy krzywdzenia obywateli:

Piekło Rodzin Zastępczych: Ujawniamy, jak indolencja i lekceważenie prawa przez instytucje rodzinne niszczą ludzkie więzi i odbierają nadzieję.

Fałszywi Eksperci: Poznaj ciemną stronę opinii biegłych psychiatrów sądowych, których wątpliwa rzetelność przesądza o wolności i majątku obywateli.

Barykady Policji i Prokuratury: Zobacz, jak Policja i Prokuratura w majestacie prawa ukrywają dowody, odmawiając Ci prawa do prawdy i skutecznej obrony w sądzie.

To lektura, która otwiera oczy i zamyka drogę ucieczki tym, którzy za Twoje pieniądze Cię oszukują. Przeczytaj. Uzbrój się w wiedzę. Walcz o swoje prawa!

Informacja od Wydawcy: Treść publikacji została utworzona przy udziale sztucznej inteligencji (AI).

ALIMENTOWY SKOK NA BANK DZIECIAKA!

A MÓWILI, ŻE TO JUŻ KONIEC!

Właśnie dotarła do nich informacja: ten dzieciak z biologicznej rodziny co nazwała ta plastikowa strażniczka miejska Edyta patologia ma TŁUSTE ALIMENTY!

Edyta i Krzysiek już zacierają łapska, aż iskry lecą.

To jest, kurna, kasa na kolejną inwestycję, może nawet na nowy basen pod folią!

Więc walą na telefon do komornika. Edyta, z rykiem Godzilli, cedzi przez zęby:

„SŁUCHAJ NO, GIZELKU! Wysyłać nam tę ZŁOTÓWĘ NATYCHMIAST!

Dzieciak jest NASZ, kasa jest NASZA, to są NASZE BIOLOGICZNE OBOWIĄZKI!”

Komornik, ten biurokratyczny szpan, duka coś o „procedurach” i „dole biologicznej”. I że niby dziecko dostanie, jak mu stuknie 18 LAT?!

18 LAT?!

Czyli, że trzeba czekać?!

Edyta, na ten dżentelmeński argument, rzuca słuchawką o ścianę — słychać trzask, jakby pękło lustro sądu rodzinnego.

Odwraca się do Krzyśka, w oczach ma płomień Straży Miejskiej:

„KRZYSIU! PISZESZ TERAZ PISMO! PILNE!

DO SĄDU!

ŻĄDAMY NATYCHMIASTOWEJ KREACJI SĄDOWEJ!

Któraś z tych NASZYCH GWIAZD, tych PIERWSZYCH PIEKIELNYCH NAJEŹDŹCZYŃ z Wydziału Rodzinnego w Wodzisławiu, ma nam to WYDAĆ!

JUŻ!

BO ŻYCIE JEST ZA KRÓTKIE NA CZEKANIE NA CUDZE ALIMENTY!”

(Cały ten SĄD ZASZCZUTY I ZAMĘCZONY, ale to są, kurna, prawdziwe APOCALISTKI SĄDOWE, potrafiące zarządzić w pięć sekund, że trawa jest zielona.

A hajs musi się zgadzać!).

Sędzia Anna Wkracza do Akcji

Grzegorz rzucił się na kolana, z rzadka wypadającą mu z głowy łysinką prawie dotykając podłogi, by zebrać rozsypane akta.

Złapał kartkę z nagłówkiem „RAPORT POUFNOŚĆ — Radlin 2”, która zdążyła już wchłonąć kurz i odrobinę urzędowej rozpaczy.

Grzegorz (sycąc przez zęby): „Kobieta! Szalona! Naruszenie dóbr osobistych PCPR! To jest… to jest sabotaż biurokratyczny!”

Pan Staszek, portier-filozof, przyglądał się tej scenie z miną znawcy teatru absurdu.

Wyciągnął z kieszeni kanapkę, którą zdawał się trzymać na takie właśnie kryzysowe momenty.

Pan Staszek (mrużąc oczy, przeżuwając): „Spokojnie, Grześ.

Panu to potrzebny jest urlop, a nie nowa teczka.

Albo co najmniej woda święcona na ten korytarz.

I nowa doniczka.

Bo stare liście więdną szybciej, niż prawda wychodzi na jaw.”

Nagle, w drzwiach wejściowych PCPR, rozległo się głośne tup-tup-tup.

Weszła Sędzia Anna z Wydziału Rodzinnego i Nieletnich.

Wyglądała dokładnie tak, jak ją matka opisała: „Okrągła piłeczka blondi”, odziana w kostium, który zdawał się wołać:

„Jestem bardzo zajęta, ale lubię przyjeżdżać sama, bo nikt nie potrafi prowadzić mojego Peugeota 206 z taką gracją.”

Sędzia Anna weszła w świetle reflektorów (słońce odbijające się od pastowanej podłogi), niosąc pod pachą dużą, starannie owiniętą brązowym papierem paczkę.

Zobaczyła Grzegorza na kolanach.

Sędzia Anna (głosem przesadnie piskliwym): „Grzegorz!

Co pan tu wyprawia?!

Czy pan się modli do Matki Teresy od Stosów Akt?

Wszyscy mi mówili, że pan jest upadły, ale nie sądziłam, że aż tak nisko!

Po co te ceregiele?”

Grzegorz, podnosząc się niezgrabnie z podłogi, z dłońmi pełnymi zakurzonych dokumentów, jąkał się:

„Pani Sędzio!

Ależ ja… ja tylko… zbieram dowody!

Matka biologiczna!

Znana wichrzycielka!

Znowu wymyśla o rodzinie Radlina 2 i o… o kopertach!”

Sędzia Anna machnęła dłonią, jakby odpędzała muchę, i postawiła paczkę na ladzie recepcyjnej.

Paczka wydawała metaliczny, radosny brzęk.

Sędzia Anna (uśmiechając się promiennie): „Ach, ta Radlin 2! Edytka i Krzysiek! Moi ulubieńcy! Całe życie poświęcają dla dzieci! A pani?

Kobieta wymyśla, bo przegrywa ideologicznie! To jest problem ideologiczny, Grzegorz, nie prawny!

Przecież moje wyroki są niepodważalne — są rzeźbione w bursztynie!”

Sędzia Anna teatralnie rozdarła papier pakowy.

W środku paczki znajdował się ekspres do kawy o wymiarach małej lodówki, z błyszczącymi, chromowanymi elementami.

Sędzia Anna (całując ekspres): „To prezent dla mnie, od dobrej rodziny zastępczej Edyty i Krzysztofa z Radlina 2!

Zrobiony z sercem! Widział pan, jaki mają gest?

Dlatego ja ich bronię!

To dowodzi ich idealnego charakteru!

A co pani Matka Biologiczna mi przyniosła?

Nic!

Zero! Dlatego jej wersja się nie zgadza z moim poczuciem sprawiedliwości!”

Pan Staszek, cicho i bez wahania, wyciągnął telefon i zaczął nagrywać.

Pan Staszek (szepcząc do komórki): „Dzień dobry, prokuratura?

Mam tu dowód rzeczowy: ideologiczny ekspres do kawy i świadectwo więdnących liści.

No i Grześka, który się modli do teczek…”

Grzegorz, widząc kamerę Staszka, zaczął skakać, zasłaniając ekspres do kawy i paczkę aktami, machając rękoma jak wielki, spanikowany nietoperz biurowy.

Grzegorz (głośno, fałszywie radośnie): „Ekspres!

O rety!

Jaki cudowny!

To… to na pewno na potrzeby wszystkich pracowników!

Dzielimy się nim, prawda, Pani Sędzio?

Prawda?!”

Sędzia Anna, z dezaprobatą zmierzyła Grzegorza wzrokiem.

Sędzia Anna: „Grzegorz, przestań pan być taki podejrzliwy! To tylko ekspres. Proszę go szybko wnieść do mojego Peugeota. I zapraszam do mnie na kawę… Ideologiczną!

Z Radlina 2!

„Wielka Demaskacja (Tryb Ulicznego Flash Moba)

Gdy Sędzia Anna z promiennym uśmiechem (i toną podkładu) próbowała wepchnąć Ekspres Kawowy Radości z Radlina 2 do małego Peugeota, a Grzegorz machał aktami jak wachlarzem, nagle w PCPR rozległ się ogłuszający dźwięk!

To Matka Biologiczna powróciła!

Wróciła nie sama, ale z przenośnym nagłośnieniem, które, jak twierdziła, kupiła na lokalnym targu od „człowieka, który zna sekrety akustyki PCPR”.

Matka ustawiła kolumny w wejściu, włączyła dramatyczny podkład muzyczny (zdecydowanie był to miks Wagnera i disco polo) i chwyciła mikrofon, który paradował z neonowym napisem: „Prawda Boli”.

Matka Biologiczna (głos roznosi się echem po całym budynku, aż drżą neony PCPR):

„UWAGA!

UWAGA!

PROSZĘ O UWAGĘ WSZYSTKICH URZĘDNIKÓW ORAZ OSOBY CZEKAJĄCE NA KORYTARZU! DZIŚ JEST DZIEŃ OSTATECZNEJ DEMASKACJI!”

Sędzia Anna upuściła chromowany element ekspresu, a Grzegorz zbladł na kolor papieru toaletowego.

Sędzia Anna (szepcząc do Grzegorza): „O Boże!

To jest nieautoryzowane nagłośnienie!

To jest pogwałcenie Ustawy o Ciszy Biurowej!”

Grzegorz (ocierając pot aktami): „Pani Sędzio!

Mówiłem, że ona jest niestabilna!

To jest terror akustyczny!”

Matka Biologiczna, ignorując ich panikę, wskazała mikrofonem na Sędzię Annę i Grzegorza, którzy stanęli jak dwa zamrożone manekiny z wystawy o tematyce: „Podejrzani Biurokraci”.

Matka Biologiczna (tonem oskarżyciela):

„Przedstawiam Wam duet, który działa w układzie od lat!

GRZEGORZ, Zastępca Dyrektora od Tuszowania i Więdnących Liści!

Oraz SĘDZIA ANNA, Piłeczka Blond z Wydziału Rodzinnego, która Kocha Kawę i Koperty!”

W tym momencie, na ekranie stojącym obok głośników, Matka Biologiczna włączyła slajd z dwoma zdjęciami:

Grzegorz na wakacjach, siedzący na motorówce, na której burcie widnieje napis „WŁASNOŚĆ: E. K. RADLIN 2”.

Sędzia Anna w futrze (zdecydowanie zbyt ciepłym na obecną porę roku), odbierająca paczkę przed swoim domem, a pod paczką ledwo widać kopertę z napisem „ZA IDEOLOGIĘ — OD WSPANIAŁYCH”.

Matka Biologiczna (dramatycznie podnosząc ręce): „Oto dowód, Państwo!

Czy rodzina zastępcza, której ponoć nic nie łączy z urzędnikami, funduje wycieczki motorówką i luksusowe prezenty?

Czy Sędzia, która „nie zna przepisów”, potrzebuje dopingu finansowego w postaci „kopert z ideologią”, żeby „sprawiedliwie” orzekać?!”

Sędzia Anna, czerwona jak burak z powodu wstydu (i złości), krzyknęła:

Sędzia Anna: „To jest fotomontaż! Ta motorówka to motorówka mojego wuja, który ma na imię Edyta i mieszka w Radlinie 2!

A ta koperta… to rachunek za wodę!

Tak, za wodę!”

Grzegorz (próbując ją ratować, machając coraz szybciej aktami): „Pani kłamie!

To jest oszczerstwo!

To jest parodia dowodu! Pani demaskuje nas… parodią!

To jest niedopuszczalne!”

Nagle, Pan Staszek, który stał z boku, popijając herbatę, rzucił pustą saszetkę na podłogę.

Pan Staszek (głosem proroka): „Woda? Z Radlina 2?

Przecież oni od tygodnia mają awarię wodociągu!

Znowu te badyle mi więdną, bo wody nie ma!

Pani Sędzio!

Nie kłamcie!

Natura nie kłamie, a Staszek to widzi!”

W tym momencie Matka Biologiczna wykonała ostateczny ruch.

Odtworzyła nagranie głosowe z mikrofonu schowanego w jej torebce, które zarejestrowało całą kłótnię Sędziego i Grzegorza z zeszłego tygodnia.

Nagranie (Głos Grzegorza): „Anna, musisz bardziej udawać, że czytasz te wnioski. Ta matka zaraz udowodni, że dzieci się nudzą w Radlinie.

Wtedy będziemy musieli kupić im nową zmywarkę, a nie tylko ten ekspres.

Nagranie (Głos Sędzi Anny): „Oj tam, Grzegorz, ja i tak orzeknę, że nudzą się, bo „nie mają więzi z matką biologiczną”, a nie zmywarki!

Będę udawać, że patrzę na jej „naciąganą parodię” dowodów.

A teraz pomóż mi odebrać ten nowy zestaw obiadowy od Edytki!”

Matka Biologiczna triumfalnie odłożyła mikrofon.

Matka Biologiczna (spokojnie, lecz mocno): „Demaskacja zakończona!

Proszę Państwa, oto cała prawda o Układzie Ekspresowym z Radlina 2!”

Grzegorz i Sędzia Anna, otoczeni przez ciekawskich urzędników, poślizgnęli się na rozsypanych aktach i wylądowali w komicznej pozie obok Ekspresu Kawowego, który symbolicznie wydał z siebie ostatni, głośny syk pary.

Finał Farsy — PCPR

Rozłożone na Łopatki

Sędzia Anna i Zastępca Grzegorz leżeli na podłodze, uwięzieni w niezręcznym uścisku, otoczeni rozsypanymi aktami i syczącym Ekspresem Kawowym Radości.

.Tłumek pracowników PCPR i kilku petentów, z Panem Staszkiem na czele, patrzył na to z mieszaniną szoku, rozbawienia i ulgi, że w końcu dzieje się coś ciekawego.

Sędzia Anna (roztrzęsionym szeptem): „Grzegorz… Szybko!

Włącz tryb awaryjny!

Powiedz, że to scenka edukacyjna o prawidłowej postawie urzędnika!

Grzegorz (próbując wstać, lecz poślizgując się na akcie o tytule „Łapówki-Ideologia”): „Nie mogę!

Mam zablokowany kręgosłup!

Pani Sędzio, to jest koniec naszej ideologii!

Przegraliśmy z… z prawdą i nagłośnieniem!”

Matka Biologiczna podeszła do leżącej pary, wciąż trzymając mikrofon.

Matka Biologiczna (z uśmiechem, który był czystym jadem):

„Szanowni Państwo!

Czy PCPR w Wodzisławiu Śląskim to miejsce, gdzie szuka się dobra dziecka, czy może to Sklep Złotych Myśli i Ekspresów Do Kawy?

Jak widać — to drugie!”

Nagle, z sufitu, dokładnie nad głowami Anny i Grzegorza, spadł duży, ręcznie malowany transparent.

Ktoś musiał go tam zawiesić podczas zamieszania.

Transparent głosił:

WITAMY W PCPR!

P OMIJANY

C ZŁOWIEK

P RAWDA

R ADLIN 2

Nasz System: Zamiatanie pod Dywan w Cenie Usługi!

Tłum parsknął śmiechem.

Nawet najbardziej sztywni urzędnicy dyskretnie zakrywali usta, a jeden petent, który czekał na decyzję 3 lata, zaczął nagrywać telefonem, płacząc ze szczęścia.

Pan Staszek, portier-filozof, włączył się do akcji.

Dźwięk jego głosu został wzmocniony przez system nagłaśniający Matki Biologicznej.

Pan Staszek (głos dudni jak z megafonu): „A teraz!

Pamiętacie, co mówiłem o naturze?!”

Wskazał na doniczki. Liście, które wcześniej tylko więdły, teraz skręciły się w teatralnym geście obrzydzenia i odpadły z hukiem!

Pan Staszek: „Nawet flora PCPR-u nie zniosła tego kłamstwa!

Natura powiedziała: DOŚĆ!

Sędzia Anna i Grzegorz to dwa badyle z urzędową pleśnią!

Niech żyje Matka Biologiczna i… WIELKA KOREKTA ORGANIZACYJNA!”

Sędzia Anna, czując totalne upokorzenie i widząc, jak nawet rośliny ją demaskują, wydobyła z siebie ostatni, dramatyczny krzyk:

Sędzia Anna: „To nie jest wina moja ani Grzegorza! To jest wina… całego systemu! To tylko ekspres!

Potrzebujemy ich, żeby w ogóle działać! Wy też bierzecie łapówki!

Kto ma ciasteczka, ten ma rację!”

W tym momencie Matka Biologiczna wyłączyła nagłośnienie i po prostu, cicho, z czystą satysfakcją, podeszła do wejścia.

Matka Biologiczna (do Grzegorza i Anny, którzy wciąż leżeli na podłodze): „Wiecie co?

Parodia dobiegła końca.

Czas na rzeczywistość.

Pan Staszek, proszę zadzwonić po… Wielką Korektę Organizacyjną.”

Matka wyszła, a za nią poszli petenci.

Ostatnim, co usłyszała, był Głos Pana Staszka dzwoniącego na numer alarmowy, a raczej… do lokalnej gazety.

Pan Staszek (do telefonu, głośno i wyraźnie):

„Dzień dobry! Proszę szybko przysłać reportera do PCPR w Wodzisławiu!

Mamy tu dwa leżące Badyle Biurokracji i Ekspres Kawowy, który Zdemaskował Korupcję! I proszę zabrać ze sobą kawiarkę… bo ten od Edytki właśnie się zepsuł!”

Fala Medialnego Ośmieszenia

Niestety dla Sędzi Anny i Zastępcy Dyrektora Grzegorza, Pan Staszek, portier-filozof i świeżo upieczony informator, zadzwonił do właściwych osób.

Już następnego dnia, Wodzisław Śląski obudził się w blasku medialnego skandalu, a PCPR stało się tematem numer jeden.

Gazeta Lokalna: „Koperta Zdemaskowana — Sędzia i Ekspres Kawowy”


Lokalny tygodnik „Express Radliński” wyszedł z nagłówkiem na całą pierwszą stronę:


UPADEK IDEOLOGII! SĘDZIA ANNA, GRZEGORZ I WIĘDNIĄCE LIŚCIE Z PCPR!


Wczoraj na korytarzu Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie rozegrała się scena, która przerosła najśmielsze oczekiwania. Matka Biologiczna, wspierana przez Portiera-Filozofa Staszka, publicznie zdemaskowała Zastępcę Dyrektora Grzegorza i Sędzię Annę („Piłeczkę Blond”) z Wydziału Rodzinnego.


Reporterzy potwierdzili, że dowody, w tym zdjęcia motorówki z Radlina 2 i luksusowy ekspres do kawy, który miał być rzekomo „prezentem za idealną postawę”, trafiły już do odpowiednich organów.


Cytujemy Pana Staszka: „Natura nie kłamie, a Grzegorz i Anna to dwa badyle z urzędową pleśnią!”


Zapytany o komentarz do chaosu w PCPR, Dyrektor Urzędu Miasta schował się w szafie, twierdząc, że „nigdy nie słyszał o Radlinie 2”.

PCPR oficjalnie jest teraz znany jako „PCPR:

Pomijamy Człowieka, Promujemy Radlin 2”.


Telewizja Regionalna: „Na Żywo z Korytarza Hańby”

Wieczorem regionalny kanał telewizyjny „Prawda TV” nadał reportaż na żywo, emitując nagranie ze smartfona Pana Staszka.


Korytarz PCPR z mediami


Reporterka z mikrofonem z wielką gąbką stała przed wejściem do PCPR, gdzie wiatr z hukiem targał transparentem „PCPR: Badyle i Koperty”.


Reporterka (z poważną miną): „Jesteśmy na żywo z Wodzisławia Śląskiego, gdzie rozegrał się skandal bez precedensu.


Proszę spojrzeć, za mną — Pan Staszek, legendarny portier PCPR, który stał się ikoną demaskacji!”


Pan Staszek (stojąc z nową, dużą doniczką, w której rosła symboliczna paprotka prawdy): „Proszę państwa, ja tylko robię swoje.

Jeśli w urzędzie ginie etyka, a kwitnie korupcja, to nawet rośliny mają prawo do strajku.

A ten ekspres kawowy?

To był ekspres do parzenia obłudy!”


W gabinecie Grzegorza


Kamera, prowadzona chyłkiem, pokazała Grzegorza, który próbował zatuszować ślady.

Gabinet wyglądał jak po ataku tornada.

Grzegorz nerwowo wrzucał akta do niszczarki, która buczała i wyrzucała skrawki papieru z powrotem.


Grzegorz (mówiąc do telefonu, z głosem jak z kreskówki): „Dzień dobry!

Tak, to ja.

Proszę mi natychmiast wysłać nową motorówkę.

I to taką, żeby miała napis „Własność: Matka Biologiczna i PCPR”, dla zmyłki!

I niech ona… niech ona ma też wbudowany nowy ekspres!”


Pod domem Sędzi Anny


Sędzia Anna, próbując uniknąć kamer, wychodziła z domu w wielkim kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych, trzymając w ręku luksusowy zestaw obiadowy od Rodziny Radlina 2.


Reporterka (doganiając ją): „Pani Sędzio! Czy Pani ustąpi ze stanowiska w związku z oskarżeniami o ideologiczną korupcję i związek z ekspresami?!”


Sędzia Anna (przyspieszając kroku, prawie potykając się): „Nie!

Ja nie rezygnuję!

Ja tylko… ja tylko zmieniam ideologię!

Od dziś moją ideologią jest szybka ewakuacja!

A ten zestaw obiadowy?

To… to jest dowód rzeczowy!


Bardzo ciężki i porcelanowy dowód!”


Upokorzenie Ostateczne


W wyniku medialnej nagonki:


Sędzia Anna „zrezygnowała” ze stanowiska.

Jej ostatnim orzeczeniem było skazanie siebie samej na miesiąc picia tylko kawy rozpuszczalnej.


Zastępca Grzegorz został odwołany, a jego ostatnim zadaniem było zbieranie i reanimowanie więdnących liści z całego budynku, które umieszczono na jego biurku jako „pomnik jego kadencji”.


PCPR zmieniło nazwę na „Centrum Wsparcia Paproci i Prawdy”, a Pan Staszek został awansowany na Głównego Doradcę Etycznego i Hodowcę Florystycznego.


A Ekspres Kawowy Radości z Radlina 2 został zarekwirowany jako dowód rzeczowy i wystawiony w holu głównym, obok portretu Pana Staszka, z podpisem:


„Symbol korupcji, która przegrała z dobrym nagłośnieniem i prawdą”.

Matka Biologiczna, Nowy Szeryf PCPR!


Po fali medialnego tsunami, które zmiotło Sędzię Annę i Zastępcę Grzegorza (którzy, nawiasem mówiąc, uciekli na motorówkę Rodziny Radlina 2, obiecując sobie, że będą pić tylko ideologiczną kawę rozpuszczalną), w PCPR nastała nowa era.


Nowa Dyrekcja


Zgodnie z „Ustawą o Moralnej Równowadze na Korytarzach”, zarządzanie PCPR przejęła Matka Biologiczna, wspierana przez Portiera-Filozofa Staszka.


Pierwsze decyzje nowego zarządu były natychmiastowe i spektakularne:


Ekspres Kawowy Radości z Radlina 2 został przetopiony na symboliczny medalion „Prawda Ponad Kawę” dla Matki Biologicznej.


Zarządzono „Wielkie Sadzenie Paproci”: każde biurko musiało mieć paprotkę, która miała pełnić funkcję „Detektora Obłudy” — jeśli liście więdły, pracownik automatycznie szedł na miesięczny urlop „na przemyślenie etyki”.


Zwolniono całą Radę Nadzorczą, która została zmuszona do odbycia „Kary Czynem Społecznym” polegającej na sprzątaniu starych doniczek Grzegorza.


Triumfalny Powrót


Matka Biologiczna, teraz oficjalnie Pani Dyrektor, nie zapomniała o najważniejszym.

Na uroczystej ceremonii w holu PCPR, gdzie wciąż stał transparent o Badylach i Koperach, odebrała swoje dziecko.


Pani Dyrektor (przemawiając do dziecka, z mikrofonem z napisem „Prawda Boli”): „Dziecko!

Wróciłaś do domu!

Wygraliśmy!

Wygraliśmy, bo mieliśmy lepszą ideologię — ideologię Prawdy!

I lepsze nagłośnienie!”

Dziecko, patrząc na matkę, która trzymała w ręku mikrofon i miała na głowie dyrektorską czapkę, odparło:

Dziecko: „Mamo!

Czy teraz będę mogło napić się kawy z tego ekspresu, co go zdemaskowałaś?”


Pani Dyrektor (śmiejąc się): „Nie, kochanie.

Teraz będziesz piło tylko Sok Prawdy!

A my będziemy pilnować, żeby już nikt w tym urzędzie nie zamieniał dobra dziecka na błyszczące maszyny do kawy!”


Pan Staszek, stojąc obok, z dumą gładził swoją nową, bujną paprotkę.


Pan Staszek (mrucząc do siebie): „Wiedziałem!

Zawsze wiedziałem, że wystarczy dobra paprotka i trochę odwagi.

A ci, co na motorówkach uciekli?

E tam!

Na pewno już Grześka ekspres im się zepsuł!”

I tak Matka Biologiczna, uzbrojona w mikrofon i wsparcie Portiera-Filozofa, uczyniła z PCPR w Wodzisławiu Śląskim Centrum Pomocy Rodzinie z prawdziwą Prawdą.


Furia Shreka czyżby?


Ta sędzia Monika! Prezeska całego Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim! BUM!

Właśnie wpadła w taką furię, że dosłownie zazieleniła się jak Shrek po kąpieli w brokule.


Zobaczyła kolejne pismo od matki biologicznej dziecka — znowu o niej i o jej najlepszej psiapsiółce z ławy, sędzi Annie, głównej członkini „Kółka Wzajemnej Adoracji Togi i Peruki”.


Monika, z łoskotem, jak dzięcioł w korę, zaczęła stukać w kodeksy, szukając jakiegoś magicznego paragrafu, żeby schować się za służbowym brakiem odpowiedzialności.


Przecież wiadomo, że te dwie damy niczego nie biorą do wiadomości!

To jak szeptanie głuchym pingwinom o nowej modzie w Dubaju.


Do ich gabinetowego sabatu dołączyła ta biedna, wiecznie spocona desperatka, prokurator Anna.

Siedzą teraz we trzy, z głowami w chmurach i parującymi kawami, dumając:


„Jak tu znowu złamać prawo, żeby nawet “Duda” się nie dowiedział?!”.

Zero śladów!

Absolutny brak dowodów!

Nagle, w środek tego kryzysu, wparowuje kurier z paczką i tacką: kawa, herbata, a nawet… dwie bułki z pieczarkami!

Bo przecież nikt nie będzie łamał prawa na pusty żołądek!


A tymczasem matka biologiczna, na zewnątrz, wyciągała już takie potężne „działa przepisów”, że te trzy prawniczki w życiu ich nie widziały!

Choć — bądźmy szczerzy — uczyły się prawa, kiedy Wielki Wybuch był jeszcze tylko plotką.


Matka, Starosta i Teoria Spisku


Po tym, jak matka biologiczna, na fali „głośnej nagonki” (celowo i z premedytacją wywołanej przez nią samą, żeby było wreszcie ciekawie), zdemaskowała PRZERAŻAJĄCE FAKTY ZBRODNI UKŁADÓW I Powszechnej NIESPRAWIEDLIWOŚCI SYSTEMOWEJ (wszystko wielkimi literami, jak na Facebooku), jej telefon zaczął dzwonić jak w teleturnieju.


Oczywiście, dzwonili „pozytywni” ludzie — od fanów po celebrytów, którzy chcieli „podpiąć się pod zasięgi”.


Ale był jeden telefon, który brzmiał tak oficjalnie, że aż bolały uszy.

Dzwonili ze Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu Śląskim.

Właśnie!

Tego samego, gdzie czas płynie wolniej niż klepsydra podczas zebrania.


Kobieta parsknęła śmiechem.


Wydział Skarg i Wniosków!

Przecież to nie jest wydział, to jest klub towarzyski dla Urzędniczek, które na pamięć znają każdy ploteczka o tym, kto z kim, za ile i dlaczego nie dostał dotacji.


Odebrała.

W słuchawce — głos męski, zdyszany, ewidentnie po pięciu minutach szukania długopisu:

— Dzień dobry!

Wiem, że ma Pani, no, TRUDNE DOŚWIADCZENIA z aparatem państwowym.

Wiem, że stoi Pani okoniem, to znaczy: ma Pani czelność bronić swoich racji.


Ale… Czy mogłaby Pani, w trybie pilnym, wręcz KRYTYCZNYM DLA LOSÓW POWIATU, zjawić się u nas?

Celem omówienia kilku… no, SENSACYJNYCH tematów.


Kobieta aż usiadła. Myślała, że ją wkręcają albo że właśnie wylądowała w odcinku komedii absurdu.


— Pan żartuje? — warknęła.

— Bo jeśli to spotkanie ma polegać na tym, że na korytarzu usłyszę, że ciocia Stasia widziała, jak sąsiad Janka kradnie koparki, a moje dowody zostaną zlane zimnym, biurokratycznym moczem i zignorowane, to uważam to za STRATĘ CENNEGO CZASU MOJEJ WALKII O SPRAWIEDLIWOŚĆ.

Stanowczo odmawiam!


W słuchawce zapadła cisza tak gęsta, że można by w niej umieścić wniosek o dofinansowanie.

— Nie, nie… — szepnął mężczyzna, jakby bał się, że usłyszy go Kierownik.

— Tu nie chodzi o plotki!

Chodzi o TAJNE RODO!

W ogóle nie powinienem tego mówić, ale…

Na ostatnim ZEBRANIU W RAMACH STAROSTWA, kilku Wpływowych Urzędników Głównego Nurtu stwierdziło, że… chcieliby zaoferować Pani PRACĘ.


Nie mogę powiedzieć nic więcej!

To jest ściśle tajne!


Kobieta spojrzała na kalendarz. „Piątek? Może już zaczęli pić?!”

Coś tu śmierdziało.

Ale nie koszt miejski, lecz… TEORIA SPISKU NA WYSOKIM SZCZEBLU.


— Hmm. A więc mnie chcecie WKUPPIĆ? — zapytała dramatycznie.

— No dobrze!

Dam wam szansę! Oddzwonię za TRZYDZIEŚCI MINUT I DWANAŚCIE SEKUND!

Muszę sprawdzić w swoim kalendarzu WALKI O PRAWDĘ, kiedy mam wolną godzinę. Bądźcie gotowi!


Mężczyzna krzyknął z entuzjazmem, który ledwo ukrył:

— Czekamy!

CZEKAMY NA ZBAWICZESNY TELEFON!


Wielki Casting na Urzędnika


Kobieta rozłączyła się, rzuciła telefon na stół i zaczęła intensywnie myśleć.

A raczej — intensywnie podejrzewać spisek.

Praca?

Jaka praca?

Muszą jej proponować stanowisko Dyrektora Wydziału ds. Ucisku Publicznego i Ignorowania Faktów, żeby mogła to rozsadzić od środka!


Dokładnie 30 minut i 12 sekund później, jak obiecała (bo bohaterka walki o prawdę jest punktualna), oddzwoniła.

— Halo?

Tu Matka Biologiczna.

Mam wolny czas jutro o 10:00, ale tylko pod warunkiem, że dostanę pisemną gwarancję kawy z ekspresu, a nie tej parzonej w szklance!


— Oczywiście!

— krzyknął mężczyzna, który, sądząc po oddechu, czekał na ten telefon z telefonem przy uchu, stojąc na baczność. — Zapisuję: „Kawa z ekspresu! Marka premium!

Zero parzenia w szklance!” To… to kluczowe.

Będzie Pani czekać sekretarka. Pani Jadwiga.

Rozpozna Panią po smutnej minie i segregatorze!


Spotkanie na Szczycie Biurokracji


Następnego dnia, punkt 10:00, kobieta wkroczyła do Starostwa.

Już na wejściu uderzył ją zapach starego papieru i nadziei, która dawno umarła.

Sekretarka, Pani Jadwiga (segregator i mina smutniejsza niż poniedziałek), powiodła ją do sali konferencyjnej.


Za stołem siedział ten mężczyzna z telefonu

— Starszy Referent (lub „Staroszy Referent”, jak w plotkach), a obok niego pięć innych osób, które wyglądały, jakby wyczerpały limit emotikonów w życiu.


— Witamy, Pani Matko Biologiczna! — Staroszy Referent wstał tak gwałtownie, że przewrócił szklankę z wodą, udowadniając, że urzędnik jest najgroźniejszy, gdy próbuje być uprzejmy.


— Dziękuję, że Pani przyszła!

Proszę usiąść i napić się… naszej ZWYCIĘSKIEJ KAWY Z EKSPRESU!

Kobieta ostrożnie usiadła.


— Przejdźmy do rzeczy.

Jaka praca?

Jestem tu po to, by walczyć o prawdę, nie o dodatkowe punkty emerytalne!


— Absolutnie!

My to rozumiemy! — Starszy Referent odchrząknął.

— Chodzi o stanowisko… Głównego Specjalisty ds. Wprowadzania Wątpliwości w Szeregi Niesprawiedliwości!


W sali zapadła cisza.

Kobieta spojrzała na nich krzywo.

— Czyli… mam robić to, co robię, ale za państwową pensję?


— Prawie! — odezwała się jedna z osób, Kobieta w Kostiumie, która natychmiast poprawiła ołówek za uchem.

— Pani ma wbudowany talent do demaskowania układów. My mamy wybudowany budżet na tuszowanie układów.

Chcemy, żeby Pani została naszym Wewnętrznym Wektorem Niesprawiedliwości!


Genialny Plan Starostwa


Starszy Referent pochylił się konspiracyjnie, jakby ujawniał największą tajemnicę Galaktyki.

— Proszę Pani, prawda jest taka, że nasz Wydział Skarg jest NUUUUDNY!

Nikt nam nie wierzy!

Wszystko kończy się na „przekażemy sprawę do rozpatrzenia”. Pani natomiast generuje ZAJEDWABISTE ZASIĘGI!


— Pani jest celebrytką UJAWNIANIA! — dodała Kobieta w Kostiumie.


— W skrócie

— podsumował Starszy Referent, ściszając głos do szeptu, który niosło echo w sali

— potrzebujemy Pani KRYZYSU, żeby wyglądać na ZAANGAŻOWANYCH! Zatrudnimy Panią, Pani będzie UJAWNIAĆ nasze wewnętrzne PEREŁKI NIESPRAWIEDLIWOŚCI, my będziemy udawać, że Panią ścigamy, media będą nas kochać, a Pani dostanie premię za „Efektywną Krytykę Wewnętrzną”!


Kobieta osłupiała.

To było tak absurdalne, tak BIUROKRATYCZNIE GENIALNE, że aż musiało być prawdziwe.

— A co z tym RODO? — zapytała.

— Ach, RODO! — westchnął Starszy Referent z ulgą, że ktoś o tym wspomniał.


— To jedyna rzecz, która naprawdę działa w tym urzędzie.

Oczywiście, Pani akta będą tak ściśle tajne, że nawet my nie będziemy wiedzieli, gdzie są!


Stanowisko „Na Złość”


Kobieta słuchała tego planu — planu, który łączył biurokratyczną stagnację z logiką reality show

— i kiwała głową, ale tylko na znak zażenowania.

— Czekajcie, czekajcie! — przerwała im, uderzając pięścią w stół.

— Czyli ja mam zostać waszym etatowym wrogiem publicznym?

Mam udawać, że mnie ścigacie, za pieniądze z moich własnych podatków? Mam sfingować walkę o sprawiedliwość?!

— Nie sfingować! — poprawiła Kobieta w Kostiumie, poprawiając ołówek.

— Mamy to nazwać: „Kontrolowana Dynamika Rozwoju w Reakcji na Potrzeby Społeczne”!

To już ma kod budżetowy!

— A za ten kod budżetowy, ja mówię: NIE! — oświadczyła Matka Biologiczna, wstając dramatycznie.

— Moja walka jest PRAWDZIWA!

Moje oskarżenia są AUTENTYCZNE!

Nie zostanę waszą maskotką PR-ową! Dziękuję za kawę, która była ledwo z ekspresu!


Zaczęła iść w stronę drzwi, czując moralną wyższość.

Ale wtedy odezwał się Starszy Referent.

— Zaraz, zaraz! — zawołał, a w jego głosie pojawiła się panika.

— Proszę Pani!

Proszę pomyśleć!

Bez Pani nasze zebrania będą TYLKO O RODO!

Zrozumiałem!

Nie chce Pani być Wektorem Niesprawiedliwości… A co powie Pani na Dyrektora Wydziału Nadzoru nad Własnymi Porażkami?

Kobieta przystanęła.

To brzmiało absurdalnie.


Oferta Nie Do Odrzucenia


— Dyrektor?

Czym to się je? — zapytała ostrożnie.

— To najwyższe stanowisko! Właściwie… to stanowisko-widmo!

Nie ma go w strukturze, ale ma za to NAJWYŻSZĄ KATEGORIĘ WYNAGRODZENIA!

Wtedy odezwał się mężczyzna siedzący cicho w kącie, który dotąd wyglądał na martwego:

— Dostaje Pani pensję wyższą niż pensja wójta i jego kota razem wzięte!

Plus premia za każdy miesiąc, w którym MEDIA ZAJMUJĄ SIĘ PANIĄ, A NIE NAMI!

Starszy Referent triumfalnie wyciągnął dokument:

— To jest Umowa Na Złość!

Pani nie musi nic robić!

Pani nie musi się ZGADZAĆ!

Pensja jest tak wysoka, że musimy Pani ją wypłacać, żeby nie wyszło na jaw, ile pieniędzy marnujemy na inne bezsensowne stanowiska!

Po prostu będzie Pani symbolem naszej… Niekompetencji Zamożności!

Kobieta przeanalizowała sytuację.


Z jednej strony — moralność, walka o sprawiedliwość i kawa ledwo z ekspresu.

Z drugiej strony — stanowisko Dyrektora, które nie istniało, wypłata, której nie dało się wydać, i premia za bycie w centrum uwagi!

W oczach Matki Biologicznej pojawiły się kalkulatory.

— Hmm… — powiedziała, z powrotem podchodząc do stołu.

— Dobrze.

Przyjmuję.

Ale mam dwa warunki.

Po pierwsze: moje stanowisko musi nazywać się: „Niezależny Demaskator Biurokratyczny”!

Po drugie… Chcę, żeby w biurze była zainstalowana WŁASNA, PRYWATNA KAWA Z EKSPRESU, który jest lepszy niż ekspres Starosty!


Starszy Referent o mało nie zemdlał ze szczęścia, ale Kobieta w Kostiumie szybko przejęła inicjatywę.

— Zapisane! Stanowisko „Niezależny Demaskator Biurokratyczny”, pensja X pięć razy więcej niż reszta Stołu i prywatny ekspres!

Proszę tylko podpisać w tym miejscu, gdzie jest pieczątka „Ważne, ale i tak nikt nie sprawdzi”!

Matka Biologiczna podpisała Umowę Na Złość, czując, że właśnie wygrała w najdziwniejszej grze w Biurokrację na świecie.


Demaskator Biurokratyczny w Akcji!


Pierwszy dzień pracy Niezależnego Demaskatora Biurokratycznego zaczął się od skandalu na miarę powiatu.

Matka Biologiczna wkroczyła do Starostwa nie o ósmej, lecz o 10:07 (bo nie mogła znaleźć odpowiednio dramatycznego płaszcza), niosąc swój własny, chromowany ekspres ciśnieniowy (lepszy niż Starosty!) i dwa opakowania kawy Fair Trade (żeby Urzędnicy czuli się winni, że piją to, co Starosta).

Rewolucja na Stanowisku-Widmo

Jej biuro, które miało być „widmem”, zostało zaaranżowane w największej, nieużywanej sali konferencyjnej na szóstym piętrze — tak, żeby każdy widział, że władza jest teraz tam, gdzie jest najwięcej miejsca.


Matka Biologiczna nie marnowała czasu. Ponieważ jej stanowisko było „Niezależne”, zaczęła wydawać Niezależne Decyzje.

Zignorowała tabele, regulaminy i ten okropny, zardzewiały kalendarz wiszący w korytarzu.


Starszy Referent wpadł do jej biura spocony, machając Umową Na Złość:

— Pani Dyrektor!

Pani nie może!

Pani nie jest w strukturze!

Pani nie ma…

— Pieczątki? — przerwała Matka Biologiczna, dumnie stemplując dokument pieczątką, którą zamówiła w Internecie: „DECYZJA OSTATECZNA (I SPRAWIEDLIWA)

— Podpisano:

“Dyrektor Na Złość”.

— Otóż mam.

A teraz przepraszam, mam kolejkę do wysłuchania.


„Biologiczna Godzina Zero” — Audycja Społeczna


Matka Biologiczna, zamiast rozpatrywać „skomplikowane papiery” dotyczące spraw rodzinnych (które inni urzędnicy przetrzymywali, bo były zbyt emocjonalne), wprowadziła „Biologiczną Godzinę Zero”.


Zamiast rozmów z pracownikami socjalnymi, zapraszała do biura dzieci, biologicznych rodziców i rodziców zastępczych, sadzała ich na swoich nowych, niewygodnych krzesłach moralności i słuchała.


Sprawa I: Dzieci kontra teczka.

Wchodzi mały Janek (8 lat) i mała Zosia (6 lat).

Matka Biologiczna pyta: „Gdzie chcecie mieszkać?”


Janek: „Tam, gdzie są lepsze klocki i jest pies!”

Starszy Referent szepcze: „Ale teczka wskazuje na konflikt interesów!”


Matka Biologiczna: „Pieczęć! Decyzja: Dzieci idą tam, gdzie jest pies i lepsze klocki! Zapewnić Psa i Klocki! Koniec!”


Uzasadnienie: Sprawiedliwość Dziecięca jest Priorytetem.


Sprawa II: Rodzice kontra Wniosek.


Rodzice Biologiczni, kompletnie roztrzęsieni, płaczą, że Urząd ma ich za złych ludzi.


Matka Biologiczna: „Stop. Ja nie jestem Urzędem. Ja jestem Niezależnym Demaskatorem! Powiedzcie mi, co was najbardziej boli w tym systemie.”


Rodzice Biologiczni: „Że musimy czekać pół roku na rozmowę, a pani w MOPS-ie patrzy na nas, jakbyśmy mieli trąd.”

Matka Biologiczna sięgnęła po telefon. Zadzwoniła do Pani w MOPS-ie (wywołując u niej zawał serca): „Dzień dobry. Tu Niezależny Dyrektor.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 57.54