E-book
11.03
drukowana A5
24.05
Jak pies z kotem

Bezpłatny fragment - Jak pies z kotem

Historie wierszem pisane


Objętość:
73 str.
ISBN:
978-83-8126-814-1
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 24.05

Wstęp

Historie tu są prawdziwe,

psy i koty bardzo znane,

legendy, sławy i mity,

wszystko to wierszem spisane.


A jeśli ta książka nuży

i sen nad nią Was ogarnie,

to na końcu sennik macie,

sprawdźcie czy skończycie marnie.


Jeśli kochasz psy i koty,

ta pozycja jest dla Ciebie,

powinieneś ją przeczytać,

by odzyskać wiarę w siebie.


Bo natura tu zwierzęca,

to przeważnie pozytywy,

mocne cechy charakteru,

bohaterstwa czasem zrywy.


Więc polecam Wam serdecznie,

odrobinę kociej duszy,

która wraz z psim dobrym węchem

może serce Wasze wzruszy.

Filip i jego łapa (Warszawa 2017)

Psy — wierność i oddanie

Historie prawdziwe

Dżok

Był średniej wielkości,

Futro podpalane,

Przez Rondo Grunwaldzkie

Szedł ze swoim panem.

Było wtedy lato

Dziewięćdziesiąt jeden,

Słońce grzało mocno

Jakby to był eden.

Mężczyzna się zachwiał

Rażony zawałem,

Wezwano karetkę,

Przyjechała „cwałem”.

Lecz psa nie zabrała,

Jego pan nie przeżył,

Pies został na rondzie,

Ból wyciem uśmierzył.

Dzień przeszedł, noc przeszła,

Wkrótce tydzień minął,

Pies na środku ronda

W kuleczkę się zwinął.

Czekał pana swego

Niesiony wiernością,

Żywił się resztkami,

Wyrzuconą kością.


Raz upał, raz burza,

A on ciągle czeka,

Targany tęsknotą

Za ręką człowieka.

A jednak nieufny

I chwała mu za to,

Nie dał się zniewolić

I tak przetrwał lato.


Ludzi ze schroniska

Wyprowadzał w pole,

Aby w dniu następnym

Przedłużyć niedolę.

Jesień tak minęła

I nastała zima,

Stał się już legendą,

Mróz się go nie ima.

Kraków żył historią

Tego psa czarnego,

Który był symbolem

Zwierzęcia wiernego.

W prasie artykuły,

Okładka w „Przekroju”,

A on wciąż na rondzie

W swym trudzie i znoju.


Pani Maria Miller

Co dzień go karmiła,

Wkrótce zaufanie

Psa Dżoka zdobyła.

Ona miała Kajtka,

Kundelka swojego,

Który wkrótce został

Psim Dżoka kolegą.

I po równym roku,

W końcu losu ścieżka

Prowadzi do domu,

Gdzie z Marią zamieszkał.

Tak sześć lat minęło,

Pani Maria zmarła,

A tęsknota Dżoka

Całkiem już rozdarła.

Trafił do schroniska,

Lecz tam nie był długo,

Płot podkopał nocą,

No i „poszedł w długą”.


Przy Borku Fałęckim

Tory tramwajowe,

Tam go śmierć spotkała,

Nic więcej nie powiem.

Wiślane Bulwary

Zaraz pod Wawelem,

Tam dziś jego pomnik,

On był przyjacielem.


Łezkę dziś uronię

Nad jego niedolą,

Bo niedola zwierząt

Jest w mym oku solą.

Balto

Zima w Nome na Alasce,

Tuzin dzieci schorowane,

Rok to był dwudziesty piąty,

Całe miasto zasypane.

Miastu grozi epidemia,

Służba zdrowia przerażona,

A najbliższa porcja leków

O mil sześćset oddalona.

W wirze arktycznych zamieci

Odcięte drogi i rzeki,

Zaufano psim zaprzęgom

Wysyłając je po leki.

Silny mróz i huragany

Drogę bardzo utrudniały,

Psy po pomoc brnęły śniegiem,

Choć im łapy zamarzały.

Pierwszy po lek dotarł Balto,

On zaprzęgu był liderem,

Gunnar Kassen to pan jego,

Był zaprzęgu właścicielem.

W kilka godzin (gdy wracali),

Gunnar oślepł w blasku śniegu,

Mógł zaufać tylko Balto,

A on pędził w pełni biegu.

Pies bezbłędnie znalazł drogę,

Ratując tym życie dzieci,

W sześć dni drogę tę pokonał,

W silnych mrozach i zamieci.


W Nowym Jorku, w Central Parku,

Balto pomnik postawiono,

Wytrwałości i wierności

Symbol… tak właśnie uczczono.

Hachikō

Hachiko rasy akita,

To pies był pana Ueno,

Profesora tokijskiego

Z wydziału rolniczego.

Kiedy nagle śmierć zabrała

Jego pana w miejscu pracy,

On codziennie po kolacji

Czekał na niego na stacji.

I tak dziesięć lat minęło

Na czekaniu tu w Shibuya,

Pomnik psa (jego wierności),

Powstał w jego obecności.


Pies legendą tak owiany,

Że gdy szczek odnaleziono

Zapisany gdzieś taśmami,

To go w radiu odtworzono.

Lat sześćdziesiąt po psa śmierci,

Tłum słuchaczy tutaj czeka,

Zgromadzonych, by usłyszeć

Jak wierny Hachiko szczeka.

Dżulbars

Druga wojna światowa,

Zawierucha wojenna,

Miny i niewybuchy

To ludności gehenna.

Związek Radziecki tworzy

Batalion psich saperów,

Jest rok czterdziesty czwarty,

Stalin u władzy sterów.


A jego imię Dżulbars,

Pies saperski szkolony,

W ciągu jednego roku

Znalazł pocisków tony.

Ponad sto niewybuchów,

A min kilka tysięcy

I nigdy go nie zawiódł

Jego instynkt zwierzęcy.

Odznaczony medalem

„Za zasługi bojowe”,

Pod koniec wojny ranny

Utracił swoje zdrowie.

Nie mógłby maszerować

W defiladzie zwycięstwa,

Lecz rozkazem Stalina

W uznaniu swego męstwa,

Był niesiony na rękach,

Na płaszczu najwyższego.

Płaszcz samego Stalina,

Bruk Placu Czerwonego.

Greyfriars Bobby

Jego pan był ogrodnikiem,

W Edynburgu z żoną mieszkał,

Lecz gdy pracy mu zabrakło

Znaleźć innej nie omieszkał.

Jako konstabl się zatrudnił,

Wtedy też kupił Bobbiego,

Psa małego rasy terrier,

By mieć towarzysza swego.

Razem w nocy stróżowali,

Lecz pan jego zachorował,

Gruźlica go pokonała,

Ksiądz już w lutym go pochował.

Bobby miał wtedy dwa lata,

W dniu następnym po pogrzebie

Zjawił się na grobie pana,

Uznał, że pan jest w potrzebie.

Aż czternaście lat pilnował

Tutaj ciała pana swego,

Wierny panu był do końca,

Zmarł przy płycie grobu jego.

Tam też został pochowany,

W bramie obok grobu pana,

Jak się słucha tej historii,

W sercu się otwiera rana.

Dzisiaj płytę ma nagrobną

I fontannę postawioną

Ze statuą swej postaci,

Ręką Brody’ego zrobioną.

Gunner

W czasie wojny światowej

(To w Australii się działo),

Po japońskim nalocie,

Dwóch żołnierzy spotkało

Na stołówce bazy RAAFu,

Psa co łapę miał złamaną.

Pies półroczny, czarno-biały,

Niczym duch przed nimi stanął.

Aby mógł być opatrzony

Przez lekarza szpitalnego,

Szybko imię wymyślili,

Gunnerem nazwali jego.

To po polsku jest bombardier,

Najniższa ranga wojskowa,

Cztery zera dostał numer,

Wkrótce też obroża nowa.

Pies był w traumie po nalocie,

Szybko spokój odzyskuje,

Kiedy nagle dnia pewnego

Szczeka, piszczy, podskakuje.

Wkrótce nalot był ponowny,

Znowu bomby i ostrzały,

Od tej pory psie szczekania

Przed nalotem ostrzegały.

Swoim słuchem rozpoznaje

Samoloty (nie dasz wiary)

I ostrzega przed wrogimi

Kwadrans wcześniej niż radary.

Na znak jego dźwięczy alarm,

Bo on swoim zachowaniem,

Wśród żołnierzy tej jednostki

Zdobył sobie zaufanie.

Łajka

Smutna tego psa historia,

Musiał skonać w samotności,

Był skazany na zagładę

W imię „dobra dla ludzkości”.

Chadzał ulicami Moskwy,

Aż któregoś dnia złapany,

W celach stricte naukowych,

Do lotnictwa przekazany.

Tu w zakładzie medycyny

Doświadczeniom był poddany,

Czy przetrzyma trudy lotu,

W kosmos miał zostać wysłany.

Powrotu nie przewidziano,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 24.05