Kilka słów od autora
Kiedy w 2020 roku postanowiłem pokazać światu to, co piszę, nawet przez myśl mi nie przeszło, że doczekam chwili, kiedy moje wiersze ukażą się drukiem. Od tamtej chwili minęły prawie dwa lata. I tak sobie myślę, że tak naprawdę nie ten efekt jest tu najważniejszy, choć też ważny, a nawet bardzo ważny. Najważniejsza jednak tu była podróż i ludzie, którzy stanęli na tej drodze. Ludzie, którzy mnie zachęcili, pokazali drogę. Po roku od tych wydarzeń miałem przyjemność i niebywały zaszczyt rozmawiać z Wojciechem Kassem. Pierwsze słowa, jakie padły z jego ust, brzmiały: „Przemek, ale ty wiesz, że spotkaliśmy się tu po coś? Ja do końca jeszcze nie wiem, po co, ale tak jest”. No i chyba właśnie tu nastąpił moment krytyczny. Teraz albo nigdy, albo wcale, wywal to, spal albo wydaj — pomyślałem. Zaczynem tego wszystkiego była Grudziądzka Jesień Poetycka rok wcześniej. I bardzo duże wsparcie ze strony Romualda Mieczkowskiego — to tak naprawdę On zasiał ziarno. Należy przy tej okazji wspomnieć o Jacku Jaszczyku i choć pewnie On sam umniejszy swój wkład, to godziny rozmów przez FB (z racji dzielącej nas odległości) pozwoliły mi odnaleźć kierunek, w którym chcę podążać.
Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że znalazłem się tu i teraz, w tym, a nie innym punkcie — dobrym słowem, wskazówką lub zwyczajnie nie przeszkadzając mi w tym, co robię. Tomik dedykuję wszystkim ludziom, którzy mają problem z wiarą w siebie, we własne siły. Problem z poczuciem własnej wartości i postrzeganiem świata.
Ostatni wiersz zawarty w tym tomiku jest wierszem mojego syna Wiktora. I chciałbym bardzo, żeby był symboliczną puentą i nowym otwarciem dla Niego i dla mnie.
Osobne podziękowania kieruję do Dominiki Kaczor za udostępnienie mi swojego obrazu, który znajduje się na okładce.
Dominika, liczę bardzo na dalszą owocną współpracę.
Przemysław Bancerz
Wytrwać
nie nie żyć
bez zaciśniętych
pięści i zębów
żyć
Blizny
jestem blizną
raną która nigdy
się nie zrasta
śladem w pamięci
snem co powraca
jestem bytem
obracanym w niebyt
węglowym śladem
trwam i będę trwał
na przekór przeciwnościom
jestem kością niezgody
twoim przeciwieństwem
niepokojem za drzwiami
jestem też miłością
Księżycowy chłopiec
być może nie dorosłem
i jestem jak ten księżycowy chłopiec
lecz jakoś wcale się nie spieszę
milion upadków jak milion wskrzeszeń
bywam też nieodpowiedni
a raczej nieodpowiedzialny
ani za piękny ani kaleki
ot taki zwykły bądź zwyczajny
coś mi tam czasem w duszy zagra
spoglądam wtedy w prześwit nieba
czy może gwiazda jakaś spadła
spełniając ciche me życzenie
którego nigdy nie wypowiem
ja ciągle ten sam…
jak księżycowy chłopiec
Więcej grzechów nie pamiętam
pierwsze śniadanie o 6 minut 30
taca serów gorące mleko kakao
świeże bułki prosto z piekarni
do szkoły kanapki w pergaminie
z równo zrobionym marginesem
obiad o 12 minut 30
zupa ze startych pomidorów
ze zmielonym w młynku pieprzem
więcej grzechów nie pamiętam
…tylko tę celebrację chwili
na drugim biegunie
ziemniaki ze wspólnej miski
takie ze skwarkami
botwinka
babcia Stefa pachnąca mlekiem