Od autorki:
Chwytliwy tytuł, prawda? Sprawia, że młode dziewczyny lub młodzi chłopcy z zaciekawieniem sięgają na półkę. Ale jeżeli spodziewacie się książki fabularnej, to niestety muszę was rozczarować.
Swoją publikację pragnę poświęcić przede wszystkim tradycyjnej słowiańskiej magii, ważnym świętom i rytuałom oraz światopoglądowi. Zgromadzoną tu wiedzę zbierałam długo z książek, spotkań, rozmów z pasjonatami magii i Słowiaństwa oraz rzecz jasna własnych doświadczeń.
Wychowałam się bowiem w małym miasteczku — praktycznie wsi — gdzie wiele zwyczajów i legend było obecne jeszcze przynajmniej przez ułamek mojego dzieciństwa.
Nie przedłużając już zbędnie. Zapraszam.
Słowianie i demony
Jak wszyscy doskonale wiemy, kościół katolicki na przestrzeni lat mocno demonizował demony. Można powiedzieć, że cała pogańska kultura została celowo przedstawiona tak, aby kojarzyła się z siłami ciemnymi, złem i potępieniem. Zdecydowana większość z nas była zapewne wychowywana w przekonaniu, że demony to złe do szpiku kości potwory, duchy z innego wymiaru które zaciągnął nas do piekła jeżeli sprzeciwimy się zasadom. Przyznaję, że jestem w tej kwestii dość stronnicza, ponieważ na samym początku chcę poprosić, abyście wyrzucili te bzdury do kosza. Katolicki pogląd na demony ma w sobie ziarnko prawdy, ale aby naprawdę coś zrozumieć, należy najpierw dotrzeć do samego dna i początku.
Nie będę się tu rozpisywać na tematy takie jak krucjaty i wycinanie tak zwanych niewiernych w pień. Zamiast tego, zajmiemy się historią bardziej pożyteczną.
Nasi słowiańscy przodkowie kierowali się o wiele łagodniejszym światopoglądem wobec zdarzeń i istot o nadnaturalnym pochodzeniu. Nie dzielili wszystkiego tak po prostu na czarne i białe. Dobre i złe. Człowiek prowadził nieustanną symbiozę z sąsiednimi wymiarami i istotami duchowymi.
Demony to określenie wspólne na wszystkie stworzenia lub zdarzenia których nie szło prostym ludziom zrozumieć. Dla obrazowego przykładu, na dzień dzisiejszy internet zapewne zostałby ochrzczony demonem ze względu na jego moc przekazu i wpływ na człowieka. Rozumiecie chyba, co mam na myśli. Innym przykładem mogłaby być energia elektryczna lub sprzęty codziennego użytku.
Myślenie ludzi było pod tym względem dość proste. Nie ważne czy to jest osoba, czy zjawisko atmosferyczne czy zwykły pech, jeżeli nie rozumiem jak to działa i jak to się dzieje, to jest to demon o jeszcze nienazwanej sile. Demony były więc cały czas obecne w ludzkim życiu, ale nie do końca były tym, za co się je na dzień dzisiejszy uważa.
W dawnej kulturze pogańskiej, demonami były jednocześnie potwory, duchy, przyjazne dusze, powszechne wydarzenia i zrządzenia losu a czasem nawet sami bogowie. Może to zależeć od regionu.
Nie zapominajmy jednak, że dla słowian wciąż były to stwory bardzo mistyczne, a więc przypisywano im własne osobowości, legendy i jest w tym właściwie logika, ponieważ cokolwiek było dla człowieka demonem, było jednocześnie czymś bardzo prawdziwym.
Demony bywały dobre, złe lub neutralne. Kwestia całkowicie indywidualna i często tylko samo Licho wiedziało, czy dany demon będzie mieć wobec nas przyjazne, czy wrogie zamiary. Często wynikało to jednak z okazanego szacunku (bądź jego braku) wobec takiej istoty która siłą rzeczy przewyższała nas inteligencją i siłą magiczną.
Dbano więc o to, aby do odpowiednich person zwracać się zawsze tak, jak należy. Nie jak w dzisiejszej kulturze, oczekiwać, że padną przed nami na kolana.
Idealnym przykładem takiego zależnego działania są poczciwe demony domowe, albowiem wierzono, że dobrze jest takowe przy sobie mieć.
Czasami przypałętywały się same, a czasami dokładano wszelkich starań, aby je zaprosić do wspólnego mieszkania. Miało to zagwarantować domownikom wiele szczęśliwych zwrotów losu w przyszłości.
Jednym z powszechnych zwyczajów było wyczekiwanie sążnistego deszczu i zapraszania w swoje progi zmokłych kotów, kur lub podstarzałych ludzi czy nieznajomych szukających schronienia.
Generalnie rzecz biorąc, słowianie wierzyli, że przypadkowe spotkania mogą przynieść człowiekowi wiele dobrego więc chętnie rozmawiano z podróżnikami, zapraszano do siebie nieznajomych na nocleg, zostawiano podczas świąt dodatkowe nakrycie stołu gdyby ktoś jeszcze się zjawił lub nawet wybierano całkowicie losowych ludzi na kumy i kumów (czyli matkę i ojca chrzestnego).
Z demonami domowymi wiązały się różne przesądy. Jeden z nich mówił, że te istoty jako kwestię szacunku traktują także wygląd miejsca do którego są zapraszane. Nie przychodziły do domów zaśmieconych, brudnych, pełnych kurzu i po prostu nie posprzątanych, ponieważ nikomu nie wypadało tak przyjmować gości. Była to cecha szczególna dla
Nocnej zmory/Dusiołka czyli złośliwego demona który przychodził bez zaproszenia i męczył ludzi we śnie. Uważało się, że jeżeli w pokoju będzie panował bajzel, to Dusiołek nie będzie przychodził.
A więc, przed zaproszeniem demona w swoje progi, należało dokładnie posprzątać a w przypadku tych bardziej wybrednych, zastawić stół jak na zajazd. Ponoć domowe lubiły być czymś częstowane i nawet tak uciążliwa istota jak Nocna zmora, była skora zaprzestać na jakiś czas swoich działań, jeżeli zostawiało się dla niej łakocie.
Inny przesąd mówił, że czasami w progu naszych drzwi siedzą też i te złośliwe demony i tylko czekają, aż ktoś im otworzy drzwi lub przypadkiem zaprosi do środka. Właśnie dlatego, kiedy w rodzinie pojawił się nowy człowiek, był on do chrztu podawany kumie i kumowi przez okno, aby przypadkiem w progu nic się do niego już na starcie nie przyczepiło. Małe dzieci były bowiem bardzo podatne na szkodliwe działania sił wyższych.
Widocznie pod oknami demony nie przesiadywały :)
Ale samo zaproszenie, to jeszcze nic. Demony zaproszone uważały się za pełnoprawnych mieszkańców domu (stąd nazywano je domownikami), więc wymagały, aby tak je właśnie traktować. To znaczy, zostawiać dla nich nakrycie stołu, sprzątać izbę w której przebywają i nigdy nie mówić o nich źle gdy jest się w domu, ponieważ zawsze uważnie słuchają.
Kiedy przestrzegało się reguł, to demony chętnie pomagały innym domownikom. Sprzątały, zmiatały kurze, podrzucały smakołyki do spiżarni, odpędzały choroby a nawet przyciągały pieniądze.
Była to domena szczególnie Kłobuka znanego też jako Kobolda który był bardzo często kojarzony z chatami wiedź, ponieważ jak można się domyślić, przyjmował on postać czarnego kota. Odpowiednio zadbany, przyciągał pieniądze do właściciela domu.
Jednak, jeżeli jakiś demon uznał, że nie okazuje mu się należnego szacunku (na przykład zachowuje się, jakby go nie było), to zaczynał rozrabiać. Rozrzucał nocą rzeczy po pokojach, tłukł zastawę, rozplątywał włóczkę, bił domowników lub sprowadzał niefarta w porozumieniu z Lichem.
Tak więc lepiej było się pilnować.
Ale, ale, czasem zdarzało się, że w naszym domu zagnieździło się bez pytania coś złośliwego, co nie miało najmniejszej ochoty się z nami bratać. Co wtedy? W takim przypadku trzeba było się jakoś niechcianego gościa pozbyć. Tym rodzajem demona były często dzieci które zmarły po roku, dwóch lub zaraz po narodzeniu i nie zostały ochrzczone. Jednym z najlepszych sposób na ułaskawienie ich i wyproszenie z domostwa było odprawienie małego chrztu w domu. Wybierano kumę i kuma a następnie nadawano duchowi dziecka imię. Wtedy albo zostawał i już nam nie szkodził, albo odchodził na dobre, być może do Nawii.
Jeżeli jesteś więc początkującą wiedźmą (celowo nie używam słowa wiedźmin czy czegoś podobnego, ponieważ uważam, że termin ten może spokojnie odnosić się do każdej płci), to pamiętaj, że demony nie są takie jak się je powszechne przedstawia w filmach i książkach fantastycznych. Jeżeli sądzisz, że możesz je poskromić i wydawać im rozkazy, to możesz się szybko przeliczyć i gorzko tego pożałować. Okaż szacunek, a one chętnie ci pomogą, kiedy będziesz tego najbardziej potrzebować; bo nie są również skore, do spełniania byle zachcianek.
Wracając jednak do tematu tych demonów, których poczynania względem ludzi ciężko przewidzieć, nie mogę nie wspomnieć o Leszym/Borowym i Lichu.
Pierwszy z nich był bardzo ważnym, potężnym i owianym tajemnicą demonem lasu. Tutaj warto wspomnieć, że demony leśne uważano za najpotężniejsze ze wszystkich, ponieważ w odróżnieniu od domowych, południc czy dusiołków, nie powstawały z dusz martwych, nieszczęśliwych ludzi. Stworzenia te wiodły długi i bardzo indywidualny od człowieka żywot.
Leszy przybierał postać wilka, niedźwiedzia a czasem sowy lub porywistego wiatru, a spotkanie z nim mogło być bardzo niebezpieczne lub zbawienne. Kiedy napotykał zagubionych w lesie ludzi, czasem pomagał im znaleźć drogę powrotną a czasem zabijał. Wszystko zależało rzecz jasna od okazanego jemu i przyrodzie szacunku. Dla przykładu, ludzie śmiecący i wybijający zwierzęta w nadmiernej ilości, nie mieli co liczyć na łaskę ze strony Borowego.
Borowy/Boruta był w niektórych wierzeniach odpowiednikiem diabła i przedstawiano go czasem jako istotę podobną do satyra (Nawiązując do greckiego Pana, ponieważ na przestrzeni wieków słowianom zdarzało się bałwochwalstwo), ze względu na jego głęboki związek z naturą.
Prawdopodobnie właśnie to wyobrażenie ducha lasów stało się inspiracją dla powstania chrześcijańskiego szata.
Licho było zaś uosobieniem niefarta i wszelkiego ludzkiego nieszczęścia. Licha nigdy nie otaczano szczególnym kultem (z oczywistych względów) ale wspomnienie o nim przetrwało w idealnej formie do dnia dzisiejszego. Nie bez powodu mówimy przecież “Licho nigdy nie śpi”, “Licho wie”, “Co do Licha!?” lub “Pal Licho!”, gdy coś znów pójdzie nie po naszej myśli. Licho czepiało się zarówno spraw błahych i złośliwych jak sprowadzanie deszczu zaraz po podlaniu zbiorów czy ukrywanie ważnych przedmiotów, jak i tych wielkich i okrutnych, jak nieszczęśliwe, śmiertelne wypadki.
Licho uchodziło powszechnie za demona pozbawionego płci, ale w bardzo wielu przekazach jest ukazywane jako nieszczęśliwie wyglądająca kobieta. Osobiście, zawsze widziałam w tym demonie jakiś żeński pierwiastek.
Była nie tylko upierdliwa i ciężka do odpędzenia, ale pełniła też pewną bardzo ważną funkcję we wszechświecie. Utrzymywała równowagę — cokolwiek to znaczyło, bo chyba wszyscy doskonale wiemy, że ma tendencję do obdarzania swoimi darami jednych o wiele bardziej niż drugich.
W słowiańskich wierzeniach możemy wyróżnić całą masę stworzeń o wyjątkowej naturze i można by o nich opowiadać bez końca. Wyróżniamy bowiem demony domowe — o których już co nie co opowiedziałam, demony wodne (uchodzące za najgroźniejsze dla człowieka), demony nieba oraz pól i upraw.
Jest prawie tak, jakby odpowiadały za cztery najważniejsze żywioły, czyli wodę, ziemię, powietrze i...no właśnie. O dziwo nie pojawiają się zbyt często, lub nie ma w ogóle podań o demonach związanych z ogniem. Nawet smoki w kulturze pogan kojarzone były albo z powietrzem albo wodą. Można założyć, że ogień był domeną człowieka
Dla ludzi będących fanami klasycznej fantastyki, też się w słowiaństwie znajdą ciekawe smaczki, bo najważniejsze demony jakie każda wiedźma powinna znać(oprócz tych już wyżej wymienionych), to:
Wampir/Wąpierz: Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale postać demona to wynalazek wiary pogańskiej, który szybko rozprzestrzenił się i zyskał popularność na terenach europy a potem na całym świecie. Dziś nie ma chyba osoby, która nie wiedziałaby kim jest wampir i dlaczego jest niebezpieczny. W wierzeniach słowian był znany dokładnie tak jak współcześnie, czyli jako żądny ludzkiej krwi potwór. Uważało się, że wampirem może zostać zmarły, jeżeli nad jego grobem przeskoczy zwierzę.
Syrena: W wierzeniach słowiańskich, pierwotną materią z której powstał świat była woda, a więc wszystkie istoty wodne uznawano za silne, niebezpieczne i nieprzewidywalne. Jak powszechnie wiadomo, syreny przybierały postaci pięknych, uwodzicielskich kobiet które wabiły niczego nieświadomych mężczyzn do brzegów jezior i rzek a potem wciągały pod wodę, gdzie nieszczęśnik dusił się i umierał. Głównie z ich powodu słowianie starali się trzymać z dala od głębokiej wody, ale były wyjątki, takie jak zbiorowe kąpiele w jeziorach podczas świąt lub puszczanie wianków na rzece podczas obchodów święta wody i ognia — Kupały.
Smok/Żmij: Smoki funkcjonował przede wszystkim, pod nazwą “Żmii” i krążyły o nich rozmaite legendy. Jedna z nich mówiła o tym, że ich pojawienie się na niebie zwiastuje katastrofy i bardzo ulewne deszcze z burzami, a inna, że pilnują one wejścia do Nawii. Kojarzone były przede wszystkim z chaosem a odstraszano je dymem z pochodni. Najważniejszym ze żmii był Weles, czyli pan magii i władca zaświatów. Podawano też czasem, żmij/żmije wchodzili w związki seksualne z ludzkimi kobietami, z których rodzili się męscy potomkowie, stający się w późniejszym czasie bohaterami. Smoki w przeciwieństwie do dzisiejszej kultury fantastycznej, wiązano z wodą, a nie ogniem.
Nocna zmora/Dusiołek: Nocna zmora jest uważana za jednego z najbardziej prawdziwych demonów, ponieważ nauce udało się znaleźć potwierdzenie jej działania w formie medycznego zjawiska zwanego porażeniem przysennym. Kiedy Zmora/Dusiołek zakradał się do pokojów śpiących ludzi, budził ich, wprawiał w stan bezruchu a potem zaczynał dusić, pić ich krew, lub w skrajnych przypadkach męczyć seksualnie. Jej/jego ofiary budziły się kompletnie bez energii i z różnymi znakami na ciele. Dusiołki często zaplatały koniom warkoczyki jako znak swojej obecności i również pozbawiały je energii życiowej. Istnieją dwa znane mi sposoby na szybkie pozbycie się zmory i są nim zaśmiecenie pokoju — ponieważ demony z natury nie lubią przebywać w brudzie — oraz obiecanie mu/jej słodkości które może sobie zabrać w zamian za opuszczenie domu na przynajmniej kilka nocy.
Baba Jaga: Bardzo obecna w kulturze i szczególnie moich regionach. Babami były stare kobiety zamieszkujące lasy i wzgórza, w drewnianych chatach lub “chatach na kurzej stopie”. Odprawiały one niebezpieczne czary i porywały ludzi. Nie należy kojarzyć ich z wiedźmami, ponieważ pomimo ludzkiej formy, baby należały do poczetu demonów leśnych.
Jej kompanem — tak jak w przypadku wiedźmy — często był czarny kot, jednak w tym przypadku nie będący kłobukiem/koboldem.
Utopiec: Utopcami w najprostszym rozumieniu stawali się nieszczęśnicy którzy zginęli poprzez utonięcie. W przypadku gdy utonęła ciężarna kobieta, na świat przybywała topielica i poroniec. Demony te podobnie jak wszystkie istoty wodne wciągały ludzi do akwenów i tam mordowały, po czym pożerały. Najlepszym sposobem na uratowanie człowieka zaatakowanego przez utopca, było wrzucenie do wody kury lub jakiegoś innego hodowlanego zwierzęcia, którym utopiec mógłby się zająć a nieszczęśnik wypłynąć szczęśliwie na powierzchnię.
Wiła: Demonica o postaci pięknej kobiety która nocami wabiła młodych mężczyzn do lasu dla zabawy i mordowania. Była przewrotną kobietą która swoimi wdziękami szczególnie lubiła uwodzić żonatych lub zarękowionych mężczyzn. Rzecz jasna, za ulegnięcie niewieście czekała kara w postaci oddania swojego życia. Jej uroda była bardzo ulotna ponieważ najstarsze wiły miały w rzeczywistości postać wstrętnych, pomarszczonych bab.
Wodnik: Pan jezior i małych akwenów. Przybierał postać staruszka z żabimi
kończynami/błonami między palcami, ropuchy lub dziecka. Podobnie jak inne wodne stwory, stosował różne sztuczki aby ściągnąć naiwnych ludzi do wody. Na przykład udawał tonącego pod postacią dziecka. Aby zapobiec jego gniewowi i atakom, składano ofiary ze zwierząt hodowlanych takich jak kury, koguty czy świnie. Znany jest też pojedynczy przypadek złożenia mu w ofierze całego konia.
Latawiec i Latawica: Czyli mówiąc krótko, powietrzne demony rozpusty. Zjawiały się o zmierzchu, uwodząc młodych chłopców i młode kobiety. Rozkochiwały ich w sobie, kochały namiętnie otwarcie zachęcając do zdrady. O poranku Latawce znikały w obłokach, zmuszając ogarniętych ślepą miłością ludzi do nieustannego wyczekiwania na ich powrót. Kiedy Latawica/Latawiec był już usatysfakcjonowany kontaktem z danym człowiekiem po prostu odlatywał i znajdował nową ofiarę.
Kikimora: Jedna z domowych, ale wyjątkowo podła demonica. Uważana była poniekąd za żonę lub towarzyszkę domownika, więc należało się jej czasem spodziewać, zapraszając go do domu. Nie przepadała za mężczyznami oraz dziećmi które nieustannie męczyła nocami. Stawała się niewidoczna na życzenie co pomagało jej siać złośliwości w domu. Jej jedyną pozytywną cechą było zamiłowanie do szycia i przędzenia, jednak odgłos jej wrzeciona odczytywano jako zapowiedź katastrofy domowej.
Demonów słowiańskich jest oczywiście o wiele, wiele więcej, ale to chyba najbardziej podstawowy skład, z jakim początkująca wiedźma powinna się dokładnie zapoznać.
Podsumowując rozdział pierwszy, z demonami nie warto igrać i w konfrontacji z nimi zawsze należy mierzyć siły na zamiary. Powinny być zapraszane tradycyjnymi sposobami, ponieważ próby przywołania ich poprzez tablice ouija czy kręgi może co prawda rzeczywiście przyciągnąć demony, ale prawie na pewno nie te z którymi chcemy się spotkać. Ponadto, ten kto przybędzie, prawdopodobnie zostanie rozzłoszczony takim wezwaniem bądź skuszony do psot.
Słowianie i duchy
Skoro podstawową wiedzę na temat demonów mamy za sobą, czas zająć się kwestią innych nadnaturalnych bytów z którymi komunikowali się nasi przodkowie, czyli duchami. Jeżeli przerabialiście w szkole takie utwory literackie jak “Dziady” bądź “Wesele”, to macie już całkiem niezły pogląd na to, jak duchy oraz ich wpływ na ludzkie życie były niegdyś postrzegane. Ja jednak postaram się rozszerzyć tą wiedzę o słowiańskie zaświaty czyli Nawię i ptasi wyraj.
Na samym początku warto zaznaczyć, że wierzenia słowian można podzielić na trzy okresy. Pierwszym była wiara w pierwotnych bogów tylko i wyłącznie. Drugi zaczął się, gdy na równi zaczęło stawiać bóstwa i demony a trzecim, ostatnim i najkrótszym takim okresem był jak się już domyślacie ten, kiedy słowianie wyznawali przede wszystkim obecność duchów i zjaw w codziennym życiu człowieka.
Wracając do tematu, tak jak w popularnej kulturze książek i filmów, duchami stawali się po śmierci ludzie. Ludzie którzy nie zdążyli załatwić wszystkich swoich spraw, umarli strudzeni, porzuceni, lub żyli życiem złym i samolubnym.
Wyróżnia się duchy które wracają pod swoją ludzką postacią i te, które przeniknęły już do wyraju i powróciły jako ptaki. (demonami stawali się ludzie, których dusza nie przeniknęła do Nawii).
Niezależnie od formy, ich pojawienie się miało wiązać się zawsze z potrzebą udzielenia żyjącym dobrej rady na temat życia lub aktualnych problemów i rozterek. Czasami duchy opowiadały o swoich przeżyciach, ludziach których napotkały za życia i tak dalej. Podobnie jak demony, duchy raczej nie zjawiały się same z siebie, chociaż czasami i tak się zdarzało. Na ogół musiały jednak zostać zaproszone, co mogło odbyć się albo przez zwykły gest zawołania do chaty chętnych duchów, lub poprzez rytuał. To drugie odprawiane było wtedy, kiedy zapraszający chcieli skontaktować się z jakimś konkretnym duchem bądź jego typem.
W moich stronach wierzyło się ( i poniekąd wierzy do dziś), że w nocy z trzydziestego pierwszego października na pierwszego listopada, dusze dawnych lokatorów powracały na chwilę do swoich domostw.
Wtedy też powszechnie praktykowano obrzędy dziadów, który polegał właśnie na porozumieniu się ze zmarłymi i uzyskaniu rad, przychylności, opieki nad domostwem i dziećmi itp. Dogodna pora do obchodzenia dziadów przypadała kilka razy do roku, ale listopad uważany był za najlepszy czas.
Dokładnie tak samo, jak to było z demonami, duchy należało odpowiednio ugościć, aby zdobyć ich przychylność domownikom. Organizowano w domu (lub czasem na cmentarzu) uroczystą ucztę ze wszystkiego, co mogło im się przydać, czyli ciast, miodu, alkoholu i płodów rolnych. Podczas jedzenia, specjalnie zrzucano resztki na podłogę, wierząc, że duchy które przybędą, właśnie stamtąd wezmą sobie to, co im będzie potrzebne. Podczas obchodów rozpalano ogniska, aby dusze ludzi zmarłych nie zabłądziły w ciemności a nawet słano dla nich łóżka i przygotowywano gorącą wodę do kąpieli.
Raczej nie było żadnych kar za nie ugoszczenie duchów lub nie zrobienie tego w wystarczająco obfity sposób, ale skoro ludzie mieli okazję się spotkać, zjeść, wypić i przy okazji coś na tym zyskać, dziady organizowano bardzo chętnie.