1
Jak być biednym?
Czyli jak osiągnąć mentalny biedostan i trwać w nim, mimo że masz już wszystko, czego niepotrzebujesz.
Wstęp: Bieda to wybór (i Ty też możesz go dokonać!)
Niektórzy ludzie mówią, że bieda to pech, los, czy jakieś fatum — coś, co po prostu ci się przytrafia, jak deszcz w niedzielę albo spóźniony autobus. No cóż, może i masz trochę racji, jeśli urodziłeś się na końcu kolejki życia, gdzieś tam, gdzie słoneczko świeci trochę słabiej, a talerz zawsze jest półpusty. Ale uwaga — ta książka nie jest o współczuciu ani o „biedzie, która rzuca cień na twoje marzenia”. To jest o czymś znacznie lepszym: o świadomym wyborze, by z dumą i stylem tkwić w biedostanie. Tak, dobrze czytasz — bieda to wybór. Nie przypadek, nie klątwa, nie zła karma, tylko decyzja, którą możesz podjąć każdego dnia. Bo skoro wszyscy zachwalają sukces, bogactwo i szczęście, to my tutaj zrobimy coś innego — pokażemy, jak być biednym i z tego czerpać maksymalną przyjemność.
Nie mówimy tu o byle jakiej biedzie — to jest sztuka, filozofia, styl życia, w którym ignorujesz wszystkie „proste” sposoby na poprawę swojego losu. Zapomnij o oszczędzaniu, planowaniu czy inwestowaniu w siebie — po co, skoro możesz mieć abonament na marudzenie i permanentny kredyt na kanapie? Nasza podróż po świecie biedostanu to jazda bez trzymanki przez fast foody, promocje „kup 3, zapłać 4”, pseudoluksusy na raty i życie tak, by każdy cent wydać… no właśnie, by go nie mieć.
Pamiętaj: biedostan umysłowy to mentalny stan, który możesz osiągnąć sam i całkiem łatwo. To pułapka myślenia, która zatrzymuje cię w miejscu, blokując chęć zmiany. To głos w twojej głowie, który mówi: „nie stać mnie”, „to nie dla mnie”, „jutro też jest dzień” czy „jakoś to będzie”. To nie sabotażysta, to twój osobisty motywator do biedy — przebiegły doradca, który przebiera się za rozsądek i „realizm” i przekonuje cię, że marzenia o stabilności finansowej są poza twoim zasięgiem.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak z dumą zamienić swoje życie w niekończącą się sagę o „bieda deluxe”, gdzie wszystko jest na pokaz, a tak naprawdę zawsze brakuje do końca miesiąca, to ta książka jest dla Ciebie. Przygotuj się na naukę, jak zgrabnie unikać sukcesu, jak celebrzyć brak pieniędzy i jak być mistrzem w sztuce „wydawania wszystkiego, co masz” — i jeszcze trochę więcej. Bo bieda? To najlepszy wybór, jeśli wiesz, jak to robić dobrze.
Ta książka to twój przewodnik, jak konsekwentnie sabotować swoje finanse, decyzje i marzenia. Będzie śmiesznie, boleśnie — ale przede wszystkim będzie biednie. Jeśli chcesz skutecznie dołączyć do grona mistrzów finansowej katastrofy, czytaj uważnie, stosuj się do wskazówek!
Przymierzeńcy systemu — twoi najlepsi kumple w biedzie
Zanim zaczniesz myśleć, że wszystko zależy od ciebie, zatrzymaj się na chwilę i poznaj prawdziwych bohaterów twojej drogi do biedostanu. Bo wiesz co? Nie jesteś sam! Masz cały system, który stoi murem za tobą i… pomaga być biednym.
Tak, dobrze przeczytałeś. Nie musisz się wysilać, wystarczy, że pozwolisz, by przymierzeńcy systemu zrobili swoje. I uwierz, oni się nie zatrzymają.
Banki — wysypują na ciebie kredyty jak z rękawa, a oprocentowanie to ich ulubiony sposób, żeby przypomnieć ci, że dług to przyjaźń na całe życie. Spłacaj, spłacaj, spłacaj — do emerytury i jeszcze dalej.
Urząd Skarbowy — oto prawdziwy mistrz w odbieraniu twoich pieniędzy i nadzorze nad twoim portfelem. Jego coroczny festiwal PIT-ów to nie tylko obowiązek, to wręcz rytuał. Zamaszysta ręka fiskusa potrafi ściągnąć z twojego konta więcej niż się spodziewasz, a różne urzędnicze interpretacje i przepisy, które zmieniają się częściej niż twoje hasło do Wi-Fi, sprawiają, że nawet najlepszy doradca podatkowy nie nadąża. To oni wymyślili „kara za spóźnienie”, „kontrola”, „dodatkowa opłata” i „przymusowe zaliczki”, które przyprawiają o ból głowy najbardziej zaprawionych w bojach z papierologią.
Pracodawca — nie że zły, ale… jest taki, jakiego system chce: od 9 do 17, punktualnie, bez własnych pomysłów i najlepiej bez podwyżki. Praca na etacie to taki pewniak, który gwarantuje, że przez większość życia będziesz kręcić się wokół tych samych zarobków i tych samych problemów. Awans? Marzenia ściętej głowy! Po prostu czekaj na weekend, który mija szybciej niż kawa w biurze.
Rynek — nie myśl, że cokolwiek kontrolujesz. On podnosi ceny, obniża twoją wartość i każe ci być „elastycznym”, czyli gotowym pracować coraz ciężej za coraz mniej. A jeśli coś ci się nie podoba — cóż, to też jest wpisane w plan.
Ale nie martw się, bo za chwilę skupimy się na tym, co TY możesz zrobić, by w pełni wykorzystać potencjał biedostanu. Oto prawdziwa sztuka przetrwania: jak być biednym z klasą, komfortem na pokaz i humorem na co dzień.
5
Rozdział 1: Biedostan Umysłowy
czyli jak wygodnie zadomowić się w finansowym dołku
Jeśli myślisz, że bieda to przypadek albo coś, co przytrafia się tylko „innym” — cóż, jesteś w błędzie. Bieda to nie przypadek, to cel! Cel, do którego możesz dojść całkiem świadomie, krok po kroku, jak po schodach… albo rzucić się na samo dno z impetem, łamiąc przy tym wszystkie zasady zdrowego rozsądku. Wszystko jest możliwe — ważne, żeby tam dotrzeć i nie zawracać!
Bieda. Nie chodzi tu o sam brak pieniędzy. To byłoby zbyt płytkie. Prawdziwy koneser biedy wie, że pieniądze mogą zniknąć, ale biedostan… biedostan zostaje z nami. To styl życia. To filozofia. To stan, którego nie da się opodatkować. To bieda, która nie potrzebuje rachunku bankowego, by się zamanifestować.
Bo bieda prawdziwa zaczyna się w głowie.
Czym właściwie jest biedostan?
To mentalne przywiązanie do niedoboru. To nie jest brak — to niechęć do nadmiaru. To wewnętrzna potrzeba, by nie próbować. To umiejętność przewidywania porażki jeszcze zanim się pojawi pomysł. To głęboka wiara, że życie powinno być trudne — a sukces podejrzany.
Objawy biedostanu — sprawdź, czy już jesteś na dobrej drodze:
.Inni mają lepiej, bo mieli plecy.”
Ty przecież też byś coś osiągnął, gdybyś tylko miał wpływowych rodziców, bogatego wuja i minimum pięć przypadków szczęścia w tygodniu.
„Nie da się.”
Złota maksyma biedostanu. Nie da się oszczędzać. Nie da się inwestować. Nie da się żyć bez kredytu. Nie da się zmienić pracy. Nie da się nic.
.„Ja się na tym nie znam.”
I nigdy się nie poznasz, bo nauka to zagrożenie. Wiedza może prowadzić do… wyjścia z biedy.
.Wrogie nastawienie do sukcesu.
„Bogaci kradną”, „bogaci to złodzieje”, „biznes to oszustwo” — wszystko, byle nie przyznać, że można coś osiągnąć uczciwie i z wysiłkiem. A wysiłek to już zupełnie nie w naszym stylu.
5. Duma z cierpienia.
„Ja to potrafię za 20 złotych przeżyć tydzień!”
„Nie potrzebuję luksusów — mam herbatę z samego wrzątku!”
Tak, to są odznaki czystości biedostanu.
Biedostan to potęga……bo nie zniknie, nawet gdy wygrasz w totka. Biedostan umysłu nie pozwoli ci zachować pieniędzy.
Dlatego prawdziwy biedostan nie boi się pieniędzy — on wie, jak się ich pozbyć. Jak utrzymać biedostan?
1. Unikaj książek, podcastów i ludzi, którzy myślą inaczej.
2. Przesiaduj z osobami, które narzekają lepiej niż ty.
3. Nigdy nie podejmuj ryzyka — lepiej żałować, że się nie spróbowało, niż że się coś zepsuło.
4. Zawsze szukaj winnych na zewnątrz — państwo, system, globalne siły, asteroida. 5. I pamiętaj: jak coś się udaje, to znak, że robisz coś nie tak.
Jak dojść do biedy?
Tu są dwie drogi:
1. Powolna, żmudna wspinaczka — codzienne, małe decyzje, które w sumie niczego nie zmieniają, ale też nie pomogą. Zapominasz o oszczędzaniu, unikasz edukacji finansowej, traktujesz budżet jak zło konieczne, nie planujesz i nie analizujesz. Idziesz krok po kroku w dół… powoli, ale skutecznie.
2. Ekspres na samo dno — podejmujesz wielkie, szybkie decyzje: zadłużasz się, inwestujesz bez wiedzy, kupujesz na kredyt rzeczy, których nie potrzebujesz, wierząc w cudowne wyjście. Szybko i boleśnie, ale za to efekt gwarantowany.
Nieważne, którą drogą pójdziesz — najważniejsze, żeby do biedy dotrzeć i tam pozostać. Zbyt wielu ludzi zaczyna podejmować rozsądne decyzje, uczyć się i walczyć o stabilność — a to jest dokładnie to, czego nie chcemy!
Dlaczego to działa?
Bo biedostan umysłowy to nie tylko brak pieniędzy. To brak gotowości do zmian. To brak wiary, że można inaczej. To wyparcie odpowiedzialności za własne życie i finanse. I co
najważniejsze — to poczucie, że dobrze jest tam, gdzie jest, bo zmiana jest trudna, nieprzyjemna i niepewna.
Ten stan daje poczucie „wolności” od presji — nie musisz się martwić, nie musisz się uczyć, nie musisz ryzykować. Bieda jest bezpieczna. I właśnie dlatego jest tak kusząca.
Brzmi znajomo? Świetnie, to znaczy, że dobrze idziesz!
Podsumowanie
Jeśli chcesz pozostać biedny, trzymaj się biedostanu umysłowego jak najlepszego przyjaciela. Pozwól, żeby to on rządził Twoimi finansowymi decyzjami. Ignoruj edukację, planowanie i rozwój. Bądź mistrzem wymówek i zwolnij tempo działania.
Bo bieda to nie przypadek, bieda to cel. I Ty możesz tam dojść — powoli albo szybko, ale najważniejsze, by nigdy nie zawrócić.
Biedoprzypowieść: Owca i Linia Prosta
Owca widzi bramę.
Ale idzie dookoła.
Nie z powodu strachu. Z przekonania.
„Droga najkrótsza prowadzi do zmiany” — myśli — „a ja się przyzwyczaiłam.”
Morał: Zawsze wracaj tam, gdzie już byłaś. Bezpieczeństwo to stagnacja — i dobrze
Rozdział 2: Nie inwestuj. Nigdy. W nic
Bo może się zdarzyć, że przypadkiem coś zyskasz — i po biedzie
Wstęp: Inwestowanie — śliska droga ku stabilności
W świecie biedy istnieją pewne zagrożenia. Jednym z nich jest… inwestowanie. Na pierwszy rzut oka wygląda niegroźnie. Ludzie opowiadają, że „dla bezpieczeństwa warto coś odkładać”, że „pieniądz ma pracować”, że „lepiej mieć niż nie mieć”.
Ale nie daj się nabrać. To są teksty ludzi, którzy stracili kontakt z biedą.
Bo inwestowanie to jak wciąganie czegoś mocniejszego niż kredyt — wystarczy raz spróbować i nagle zaczynasz chcieć więcej. Więcej stabilności. Więcej spokoju. Więcej pieniędzy.
STOP. Odłóż te ambicje. Weź chwilówkę i chodź poczytać dalej.
1. Traktuj giełdę jak kasyno — bo nią nie jest (i to problem)
Wielu myśli, że giełda to ruletka. Ale niestety — to nie ruletka.
W ruletce masz czarno-czerwone pola i krupiera. Na giełdzie masz spółki, raporty, analizę, strategię, czas. I właśnie dlatego bywa… opłacalna.
Jeśli chcesz się zabezpieczyć przed zyskiem:
• kupuj spółki, o których ktoś wspomniał w memie,
• ignoruj wyniki finansowe — to nudne i wygląda jak Excel,
• wierz, że „to na pewno wystrzeli”, nawet jeśli firma produkuje nic z niczego.
Kupuj wtedy, gdy wszyscy krzyczą: „TO THE MOON!”.
Sprzedawaj w panice, gdy zniżkuje o 2%.
Zarabianie jest dla tchórzy. Ty bądź odważny i konsekwentnie biedny.
2. Używaj dźwigni — jak chcesz wylecieć z torów
Dźwignia finansowa — brzmi jak coś, co podnosi zyski, prawda?
I niestety… to prawda. Ale jeśli użyjesz jej źle — a przecież do tego dążymy — możesz zbankrutować szybciej niż zdążysz powiedzieć “Metatrader”.
Co to jest dźwignia?
To taki finansowy kij bejsbolowy — może dać Ci przewagę albo rozwalić Ci zęby. Działa tak: masz 100 zł, ale pożyczasz 900 zł, żeby zainwestować jakbyś miał 1000 zł.
Jeśli zyskasz 10%, jesteś bogaty.
Ale jeśli stracisz 10% — nie masz już nic.
A jeśli stracisz 20% — masz dług.
Czyli dźwignia to przyspieszacz biedy. Idealna dla kogoś, kto chce iść na dno z klasą.
3. Graj na emocjach — głową to grają przegrani
Nie czytaj. Nie analizuj. Kieruj się przeczuciem, memem albo tym, co mówi typ z TikToka. Emocje to Twoi najwierniejsi doradcy finansowi:
• FOMO (strach, że coś Cię omija) — kupuj, gdy wszyscy kupują.
• Panika — sprzedawaj natychmiast, gdy coś spadnie.
• Zazdrość — kup to, co kupił sąsiad i zarobił. Najlepiej z opóźnieniem.
4. Unikaj wszystkiego, co może przynieść spokój
• Fundusze indeksowe
To takie „koszyki”, w których masz po trochu wszystkiego: trochę Apple, trochę Coca-Coli, trochę nudnych banków.
Zamiast próbować zgadnąć, co urośnie, inwestujesz we wszystko — czyli statystycznie nie przegrywasz.
Unikaj! To prosta droga do zysków, nawet jak się nie znasz!
• Dywidendy
Czyli firmy dzielą się z Tobą zyskiem. Jakby ktoś powiedział: „masz, trzymaj, za to że byłeś z nami”.
Brzmi jak dochód bez roboty — bardzo niebezpieczne!
• Obligacje
Państwo mówi: „pożycz nam pieniądze, oddamy z procentem”.
I oddaje.
Wolno, stabilnie, bez emocji. A my przecież kochamy ryzyko i dramat.
Podsumowanie
Inwestowanie to śliska ścieżka do finansowej stabilizacji.
Może sprawić, że przestaniesz się martwić o pieniądze — a wtedy cały biedostan idzie w cholerę.
Dlatego:
1. Nie inwestuj.
2. Nie ucz się o inwestowaniu.
3. Nie otwieraj konta maklerskiego — otwórz nowe okno i wrzuć tam swoje oszczędności.
Pamiętaj: im mniej masz, tym mniej możesz stracić.
To najczystsza forma bezpieczeństwa. Prawdziwa bieda — bez ryzyka sukcesu.
Biedoprzypowieść: Wróbel i Ziarno
Wróbel znalazł ziarno jesienią.
Zamiast je schować na zimę, zjadł od razu.
„Może nie przeżyję do wiosny” — stwierdził — „a przynajmniej będę najedzony teraz.” Morał: Po co myśleć o przyszłości, skoro dziś jeszcze nie boli?
.
Rozdział 3: Złoto i srebro —
błyszczące pułapki biedy
Złoto i srebro — błyskotki finansowego świata
Złoto i srebro to takie finansowe bajery, które od tysięcy lat lśnią, kuszą i wzbudzają emocje. To właśnie w nich ludzie pokładają nadzieję, gdy wszystko inne się wali — a zarazem to one potrafią zrobić z twojego portfela prawdziwą ruinę. I tu zaczyna się problem.
Bo jeśli naprawdę chcesz być biedny — trzymaj się od nich z daleka. A jeśli już musisz je kupić, to przynajmniej zrób to tak źle, jak to tylko możliwe.
1. Kupuj złoto, gdy wszyscy kupują
Prawdziwa zasada inwestora-biedaka brzmi: kupuj na szczycie, sprzedawaj na dołku. Gdy widzisz w mediach nagłówki: „Złoto najdroższe od dekady!”, a na YouTubie guru inwestowania mówi: „Jeszcze nigdy nie było tak dobrze” — to twój moment.
Nie analizuj, nie pytaj, nie czekaj — kupuj natychmiast. Najlepiej po rekordowej cenie. Zasada „kup tanio, sprzedaj drogo” jest dla tych, co chcą coś zyskać. Ty nie chcesz. Ty chcesz przepłacić. I cierpieć.
2. Panikuj przy każdym spadku
Cena złota spadła o 2%? Panika! 5%? Katastrofa! Sprzedawaj natychmiast, bez zastanowienia. Nie licz na odbicie, nie czytaj o cyklach koniunkturalnych ani o tym, że złoto ma tendencję do wzrostów w czasie kryzysów. Przecież cierpliwość to cecha ludzi bogatych. A ty masz ambicje biedaka.
Zachowuj się tak, jakbyś trzymał w rękach rozgrzany granat — pozbądź się go jak najszybciej, zanim eksploduje (czyli zanim znowu zdrożeje).
3. Złoto — więcej niż błyskotka, czyli jak to działało kiedyś (i działa nadal)
Złoto to nie tylko błyszczący kawałek metalu. To od tysiącleci symbol bogactwa i stabilności. Za czasów starożytnych możesz było za nie kupić dosłownie wszystko — od konia, przez zbroję, po żonę (no dobra, to raczej legenda, ale kto wie?).
W średniowieczu królestwa trzymały rezerwy złota, żeby zapewnić stabilność swoim walutom. Banki centralne nawet dziś trzymają tony złota w skarbcach — to ich sposób na powiedzenie: „Hej, mamy coś więcej niż tylko papierki, które drukujemy na potęgę”.
Na dodatek złoto świetnie sprawdza się jako „bezpieczna przystań” podczas kryzysów — kiedy pieniądze papierowe tracą wartość, złoto zwykle rośnie. To dlatego mądre rządy i inwestorzy trzymają złoto jako zabezpieczenie.
4. Rodzaje złota — różne sposoby na katastrofę
Złoto to nie tylko sztabki i monety z komunii. Jest kilka form, które możesz kupić:
1. Złoto fizyczne — sztabki, monety, łańcuszki (idealne na prezent, choć raczej nie do inwestowania). Trzymaj je w szafie, pod poduszką albo w sejfie, który złodziej z YouTube’a otworzy w 10 sekund.
2. Złoto papierowe — czyli ETF-y (Exchange Traded Funds), czyli fundusze, które śledzą cenę złota. Możesz je kupić i sprzedać jednym kliknięciem, ale… czy naprawdę masz to złoto? Nie, to tylko papierki obiecujące, że jest gdzieś schowane. Fundusze takie prowadzą wielkie firmy, jak
BlackRock czy iShares — czyli potężne instytucje finansowe, które wiedzą, co robią… a ty nie.
3. Złoto cyfrowe — nowoczesna pułapka. Kupujesz cyfrową liczbę w aplikacji, której nie możesz powąchać ani dotknąć. W razie kłopotów może się
okazać, że firma, która trzyma twoje „złoto”, bankrutuje szybciej niż twoje plany emerytalne.
Jeśli chcesz naprawdę „zainwestować” w złoto, upewnij się, że nie rozumiesz, co kupujesz — wtedy stracisz najlepiej!
5. Nie rozumiesz? Idealnie!
Złoto to nie tylko metal, to narzędzie do walki z inflacją, zabezpieczenie na czarne dni i stały element portfela inwestorów, którzy chcą mieć spokój ducha (nudne, prawda?).
Unikaj czytania o tym, że:
1. W czasach hiperinflacji (np. Niemcy lata 20.) złoto ratowało majątek, 2. W kryzysach finansowych rośnie na wartości,
3. Banki centralne trzymają je tonami, bo wiedzą, że papierowe waluty to jednak loteria.
Takie myślenie prowadzi do rozsądku. A rozsądek = ryzyko wyjścia z biedy.
6. Srebro — biedniejszy kuzyn złota
Jeśli złoto jest poza twoim zasięgiem, zawsze zostaje srebro. Tańsze, mniej prestiżowe, ale równie dobre do tracenia pieniędzy.
Kupuj srebro, gdy złoto jest drogie, bo przecież „co złoto, to i srebro musi pójść w górę, nie?”.
Sprzedawaj przy pierwszym spadku ceny, nawet o kilka groszy. I nie zaprzątaj sobie głowy analizami, stosunkiem złota do srebra (gold/silver ratio) czy zastosowaniami przemysłowymi — po co wiedzieć coś, co może ci pomóc?
7. Najważniejsza zasada: rób wszystko spóźniony
Twoja strategia to:
1. kupuj pod wpływem emocji,
2. sprzedawaj w panice,
3. trzymaj jak najkrócej,
4. i nie rozum niczego.
Dzięki temu twoje złoto i srebro nie będą narzędziem bezpieczeństwa, lecz wehikułem finansowego chaosu.
Podsumowanie
Złoto i srebro to jedne z najbardziej przetestowanych przez historię form zabezpieczenia majątku. Ale nawet najlepsze narzędzia można używać tak źle, że przyniosą odwrotny efekt.
Dlatego pamiętaj: kupmy złoto, bo jest drogie — i niech to będzie twoje motto w drodze do finansowej katastrofy.
Niech błyszczy, niech kusi — i niech nigdy nie da ci nic poza pustym portfelem i ciężką monetą w dłoni, którą możesz co najwyżej rzucić do studni… życzeń.
Biedoprzypowieść: Paw i Błyskotka
Paw zobaczył błyszczący kamień na szczycie drzewa.
Wspiął się, potłukł pióra, zwichnął skrzydło — ale zdobył go.
Na dole leżał drugi, taki sam. Za darmo.
„Ten był wyżej, więc musi być cenniejszy” — uznał — „kosztowało więcej, więc warte więcej.”
Morał: Im drożej coś kosztuje, tym bardziej warto to kupić. Zwłaszcza jeśli możesz to mieć taniej — ale bez dramatu.
Rozdział 4: Nieruchomości —
niebezpieczna droga do niechcianej stabilizacji
Jeśli naprawdę chcesz zostać biedny — nie na chwilę, nie na pokaz, ale na pełen etat, z zaangażowaniem i konsekwencją, to słuchaj uważnie: nieruchomości to twój największy wróg. To bomba z opóźnionym zapłonem. Działa powoli, podstępnie, niepozornie — ale gdy już odpali, wybucha sukcesem.
Kupno mieszkania — pierwszy krok do finansowego potknięcia
Kupujesz mieszkanie. Jedno. Małe. Może nawet z rynku wtórnego, z meblościanką po Halince. Myślisz: „Tylko żeby mieć spokój.”
I w tym właśnie momencie tracisz szansę na prawdziwą biedę.
Bo nagle masz dach nad głową, który nie zależy od humoru właściciela. Nikt cię nie wyrzuci, nie podniesie czynszu z dnia na dzień, nie każe płacić „za kota”. Masz komfort. I ten komfort zaczyna cię delikatnie oddzielać od dna.
Zamiast żyć jak przystało — na walizkach, z torbą Biedronki w ręku i umową „na chwilę” — ty zaczynasz się urządzać. Tapeta, zasłony, może kwiatek.
I tak zaczyna się koniec.
Nieruchomości zyskują na wartości — brutalna prawda
Największy skandal polega na tym, że nieruchomości mają czelność rosnąć na wartości.
Kupujesz za 300 tysięcy, mija pięć lat — i co? Już warte 450. Kto ci pozwolił? Ty przecież chciałeś biedować, a nie robić zysk!
Ceny rosną, wartość rośnie, nawet inflacja ci pomaga. W efekcie twoje mieszkanie zamiast tonąć — unosi cię ku klasie średniej.
A jak wiadomo, klasa średnia to przedsionek piekła sukcesu.
Wynajem — czyli zarabiasz, a nie pracujesz (tfu!)
Nie po to całe życie harowałeś na biedę, żeby teraz ktoś ci płacił co miesiąc, że mieszka w twoim pokoju z oknem.
Dochód pasywny? To brzmi jak herezja.
Biedny człowiek nie może mieć dochodu pasywnego. Biedny musi walczyć o każdy grosz, cierpieć przy każdej złotówce.
A nie że wpada na konto i jeszcze się zgadza. Gdzie tu dramat? Gdzie zmartwienie o jutro?
W dodatku jak masz jedno mieszkanie i ono się spłaca z wynajmu… to co stoi na przeszkodzie, by kupić drugie? I trzecie? I nagle jesteś rentierem?
STOP! To już nie bieda. To już patologia sukcesu.
Kredyt hipoteczny — cichy morderca biedy
Ludzie myślą, że kredyt hipoteczny to dług. A to nieprawda.
To inwestycja zakamuflowana jako problem. Wiesz czemu?
Bo płacisz, owszem. Ale z każdą ratą masz coraz więcej swojego.
Kawałek po kawałku stajesz się właścicielem, zamiast płatnikiem cudzych rachunków.
I na koniec — co? Masz majątek. Masz zabezpieczenie.
Masz coś, co dziedziczą twoje dzieci, zamiast ich kredytów na wakacje w Kołobrzegu. To nie tylko zagrożenie dla ciebie. To zagrożenie dla całego twojego rodu.
Dziedziczenie — pułapka międzygeneracyjna
Myślisz, że nieruchomość ci nie grozi, bo jesteś z biednej rodziny? Nic bardziej mylnego.
Twoja ciocia mogła mieć kawalerkę. Twój dziadek domek w Radomiu. A twoi rodzice? Mieszkanie z lat 70., ale własnościowe.
I nagle — cyk! Testament, spadek, i jesteś właścicielem.
Bez twojej zgody.
Bieda wymaga czujności. Jeden notariusz — i masz mieszkanie.
Musisz się przed tym bronić. Najlepiej skłóć rodzinę. Nie bierz w spadkach udziału. Udawaj, że jesteś za granicą.
Zrób wszystko, żeby nie dostać nic.
Nieruchomości za granicą — międzynarodowa tragedia
Niektórzy — i to już wyższy poziom upadku — zaczynają kupować nieruchomości za granicą.
Dlaczego? Bo taniej. Bo słońce. Bo „lokata kapitału”.
Nie daj się zwieść.
Owszem, przez chwilę będzie trudno. Kursy walut, zagraniczne przepisy, hiszpańska księgowość. Ale po chwili — znowu: wartość rośnie. Turystyka się rozwija. Dochód z wynajmu w euro.
I nagle: masz wakacyjny apartament, którego zazdroszczą ci znajomi z liceum. To już nie bieda. To wstyd.
A może flipy? Szybki zysk, szybki wstyd
Kupujesz taniej, remontujesz, sprzedajesz drożej.
I co masz? Profit. Gotówkę. Uśmiech.
Nie. Tak nie działa prawdziwe biedowanie.
Jeśli już masz remontować, to tylko cudze. I nie swoje pieniądze. I za marne stawki.
Flipowanie? To już ekonomiczna zdrada. To sprzedanie biednej duszy za metr kafli i brodzik z Castoramy.
Podsumowanie — nieruchomości to antybieda w najczystszej postaci
Nie daj się nabrać: własny kąt, cegła, akt notarialny — to wszystko są sygnały ostrzegawcze. To jak znaki „Zła droga” na mapie biedy.
Pamiętaj: nieruchomości nie tylko nie pomogą ci zostać biednym — one aktywnie przeszkadzają.
Z czasem rosną. Można je wynajmować. Można je dziedziczyć. Można je kupić za cudze pieniądze.
To wszystko brzmi jak sen — ale dla ciebie to koszmar.
Dlatego:
Nie kupuj.
Nie dziedzicz.
Nie wynajmuj nikomu.
I nigdy, przenigdy nie przyjmuj aktu własności.
Jeśli ci zaproponują kawalerkę — uciekaj.
Jeśli bank ci zaufa — odmów.
Jeśli ciocia umiera — nie odbieraj telefonu.
Tylko wtedy masz szansę pozostać naprawdę, głęboko i godnie — biedny.
Biedoprzypowieść: Bóbr i Most
Bóbr widzi, że rzeka już ma most.
Buduje swój. Krzywo, powoli, niepotrzebnie.
„Skoro wszyscy przechodzą łatwo, to ja wybiorę opór.”
Morał: Jeśli coś już działa, zrób po swojemu. Nawet gorzej — ale własnoręcznie
Rozdział 5: Kredyt —
Twoja droga do biedy z rozmachem
Kredyt to nie tylko pieniądze z banku. Kredyt to przygoda. To szansa, by wydać dziś coś, czego jutro będziesz żałować. To droga na skróty do życia ponad stan — dokładnie tego, co bieda kocha najbardziej.
Ale nie daj się zwieść — nie każdy kredyt wspiera biedostan tak, jak powinien. Niektóre mogą być wręcz… niebezpieczne. Bo istnieją kredyty, które potrafią przynieść zyski. Straszne, prawda?
Kredyty inwestycyjne — uwaga, to pułapka!
Na pierwszy rzut oka wyglądają obiecująco: bierzesz kredyt, inwestujesz, coś zarabiasz. Brzmi jak plan… dla tych, co chcą opuścić biedę.
To nie nasz klimat.
Kredyt inwestycyjny, jeśli dobrze wykorzystany, może się zwrócić z nawiązką. Możesz kupić sprzęt do firmy, rozwijać działalność, inwestować w siebie albo technologię… i jeszcze na tym zarobić.
Nie. Dziękujemy. My chcemy zostać biedni.
To zbyt ryzykowne — bo może się udać. I nagle masz pieniądze, stabilność, wzrost. Bieda tego nie lubi. Lepiej omijać szerokim łukiem.
Kredyt hipoteczny — czytaj: inwestycja w problem
O tym już mówiliśmy w rozdziale o nieruchomościach, ale przypomnijmy: Kredyt hipoteczny to niby dług na całe życie, ale niestety — ceny nieruchomości mają w zwyczaju rosnąć szybciej niż stopy procentowe. To znaczy, że zamiast tracić, możesz… zarobić.
No nie. Nie o to chodzi.
Poza tym, nieruchomość może zyskać na wartości, dać ci poczucie bezpieczeństwa, a nawet generować dochód.
Jeszcze czego!
Kredyty gotówkowe — oto jesteśmy w domu
To tutaj zaczyna się prawdziwa magia. Bierzesz pieniądze, wydajesz je od razu, nie zastanawiasz się nad przyszłością. Idealny przepis na finansowy chaos.
Kup to, czego nie potrzebujesz, za pieniądze, których nie masz, żeby zaimponować ludziom, których nie lubisz.
Klasyk.