E-book
17.64
drukowana A5
37.23
Ja dziś nie tańczę, ja czekam

Bezpłatny fragment - Ja dziś nie tańczę, ja czekam


5
Objętość:
92 str.
ISBN:
978-83-8324-206-4
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 37.23

***

moje słowa

nie są po to, by je lubić,

czy wielbić

nie są wskazówką,

ani radą

nie są czymś, czego nigdy

nie zapomnisz,

nie są też grą w berka,

której zadaniem jest dawanie

radości dzieciom


moje słowa

są spowiedzią małej dziewczynki,

której iskierka miłości

otworzyła oczy

na piękno świata,

która wreszcie

nauczyła się latać

***

późno,

jeszcze później,

coraz mniej gwiazd

spogląda na wieczór, księżyc

przegląda się w tafli oczu


późno,

coraz później,

jesień robi miejsce

nostalgii srebrno-zimowej,

zimnej tylko za dnia


późno

jeszcze później,

świat został zatopiony

w śnieżnej kuli, potrząśnij,

a opadną na nas płatki snów


zamknij oczy i patrz na jawę

otwórz oczy i patrz na sen

***

sobota wieczór,

ładunki emocji pstrykają

w każdą część ciała


ja nie tańczę

ja piję herbatę


sobota wieczór,

niczego nie rozumiem,

więc tłumaczę wszystko

tak jak chcę


ja nie tańczę

ja czekam


sobota wieczór

nie szukam w pośpiechu

pończoch i kiecki,


przepraszam,

ja dziś nie tańczę


sobota wieczór,

chcę od Ciebie prawdy

chociaż nie wiem co ona znaczy

(nigdy w niej nie żyłam),


ja nie tańczę,

nie znam kroków

***

próbuję pisać,

ale jak dobrać wyrazy,

by serce przelać na papier,

by dotknąć słowami ust,


a może pisanie to

też całowanie

bez udziału warg?

to pieszczoty literami,

z udziałem nagich emocji?


czy wiersz to rozmowa

między kochankami,

w języku zrozumiałym

tylko dla nich?


wydech

wdech

***

dlaczego zasypiam

skoro mam kieszeń

pełną kluczy,

które cicho brzęczą

dla zakochanych?


kto mi pozwolił zasypiać

skoro kieszeń

zajmuje pęk

nikomu niepotrzebnych

kluczy,

które powinny budzić

do życia niekochanych?


śpij spokojnie, ten dźwięk

nie jest dla Ciebie

śpij

***

jestem sennym obłędem,

spływającym z oczu

jedną zaspaną łzą


jestem milczącymi ustami,

ze słowami, których nie wypada

i nie chcę wypowiedzieć


jestem zachłannym sercem,

pełnym zapachu wieczoru,

niepojętego zmysłami


jestem drżącym liściem,

wiatrem szarpanym przez burzę,

sercem bijącym w głowie


czy jestem dziś tym,

czym będę jutro?

***

chcę być falą,

falą na wzburzonym morzu,

morzem pieszczącym plażę


chcę być plażą,

plażą pełną piasku,

piaskiem ukrytym w piórach


chcę być piórem,

piórem w skrzydłach mewy,

mewą lecącą ku niebu


chcę być niebem,

niebem dla Ciebie,

Ciebie w krainie snu

***

jesteś wiadomością,

która przyszła zbyt późno,

zasuszoną różą

ukrytą w książce


chwilą,

której nikt nie zrozumiał,


kosmykiem włosów

zamkniętym w sekretniku


słowem

niewypowiedzianym na głos


nie trzymaj szampana

na specjalną okazję —

ten dzień nadszedł

***

gdy stoję naprzeciw Ciebie,

zamykam oczy,

łudzę się,

że dzięki temu

nie zajrzysz,

w głąb mnie


tam woda wypełnia żyły,

oddech chłodzi skórę,

lustro odbija strach


nie jestem już

rozumiejącą wszystko duszą

jestem sercem,

z którego pod nadmiarem

ciężaru spadają uczucia,

roztrzaskując się z hukiem

o szklaną podłogę życia


patrzę na to z szyderstwem

w zamkniętych oczach

***

mój dom

to miejscu przy Twoim uchu,

gdzie przesiaduję wieczorami,

to słowa

przypominające dźwięk chmuralny,

to strona książki

z zapisaną historią życia,

to wszystkie emocje

spuszczone ze smyczy


mój dom


to komora Twego serca,

w którą wtłaczam życie

***

śnisz mi się ciągle

przez to sypiam

z otwartymi oczami


śnisz mi się wciąż

zostawiając odsłonę

siebie na nocnym stoliku


śnisz mi się każdej nocy,

a przecież ja nigdy nie śnię

***

są takie spotkania

które przytrafiają się

tylko raz —

rozdygotane,

jak ręka trzymająca

pierwszego papierosa


to momenty życia,

które zakrywają rzeczywistość —

mieszają zmysły,

niszczą spokój,

jak senna mara,

jak szaleńczy obłęd


powstał z nich obraz

odbity w oczach,

ze śladem w marzeniach,

bo nawet jak jestem sama,

to dużo jest Ciebie

***

Twoje życie to opowieść

pełna gości,

ktoś wchodził

ktoś wychodził,

drzwi otwarte

drzwi zamknięte


Twoje serce to gościniec

bogaty

w miłostki raniące,

w uczucia uśmierzające,

krótsze,

czy trochę dłuższe


teraz jesteś jej

tylko jej

tylko teraz,


a ona wciąż opowiada,

czym pachną Twoje ręce

***

cisza, wieczorna cisza,

lubię ten moment w ciągu dnia,

kiedy wszystkie myśli

szukają schronienia


czy pozwolisz im schować

w Twoim sercu,

by zaczęły pulsować jednym,

zgodnym rytmem?


jak splecione palce,

jak wianek z jesiennych liści,

jak bycie w związkach,


w związkach bez miłości,

z miłością bez związków

jest w czym wybierać

***

każdy dzień

jest wczorajszym oddechem,

tchnieniem przeszłości

połączonej z teraźniejszością


każde pieszczotliwe

tulenie policzka

ma w sobie ogrom

niewyobrażalnej miłości


każda miłość

jest tą najważniejszą,

i pierwsza

i ostatnia

***

kalendarz jedną nogą

w nowym roku,

a ja na nic nie patrzę,

nie marznę,

nie oddycham


śnieg


jest grudzień,

a świat podstawia mi

pod oczy blichtr

na zmianę z nędzą,


zasypana karuzela,

konik na biegunach

drży z zimna,


śnieg

ja nie przeżyję życia śniegiem,

ja przeżyję je wierszem

***

dziś rano

między 4 a 6,

stworzyłam wiersz,

pozbawiając go

swoich emocji


zmieniłam słowa,

zniesmaczone

ckliwymi porównaniami

wygładziłam smutek,

by wieczorem,

mógł błyszczeć spokojem


dziś rano

miedzy 4 a 6,

ten wiersz skonał,

pozbawiony

ciemnej strony

nadającej charyzmę,

i osobowość


pozbawiony cząstki mnie

***

ja nie żyję,

ja tylko codziennie rano

budzę się,

piję herbokawę,

trzymając się kurczowo

porcelanowego kubka

i świata


ja nie żyję,

ja tylko codziennie rano

odwiedzam świat,

mierząc go

nierównym biciem serca,


ja nie żyję,

w moich żyłach

zamiast krwi

płynie śnieg z deszczem

***

szukam

sensu w każdej

spadającej gwieździe,

w jej lekkości

ważącej tonę


w zmianach w życiu,

tych chcianych

i tych człekożernych


sensu w granicach

między latem a jesienią,

nocą i dniem,

początkiem i końcem


w czytaniu książki,

która ma

już napisane zakończenie


sensu w tym,

czy szklanka jest

do połowy pełna,

czy od połowy pusta


sensu w całym bezsensie

***

znalazłam na drodze

słowa,

zniszczone, zabłocone

milczące i głodne


cudze,


ograniczane przez ludzi,

ganiane przez hałas,

uciszane przez świat


smutno patrzyły na mnie

mówiąc,

że żadne z nich

nie przetrwa w milczeniu

bo muszą mówić,

krzyczeć,

wypluwać z siebie emocje,

bo są jak organizmy złączone

nieśmiertelnością liter,


spytałam je o miłość,

czy ona przetrwa w ciszy —

nie odpowiedziały,

zabrakło im słów

***

może kiedyś opowiem Ci

o sennym obłędzie

bezsennych nocy,


ile razy

ostrzę ołówek

zanim nakreślę słowa,


jak często w nocy

odwracam poduszkę

na chłodną stronę,


ale nie teraz,


teraz mam prawo

zachować milczenie

i chętnie z niego skorzystam

***

pytasz mnie jak będzie


wiem, że powietrze

nie będzie już pachnieć

różami z kartonu


wiem, że nie uda się

wskrzesić spalonej zapałki,

która tylko na moment

zajaśniała i zgasła


wiem, że nie ma już

spojrzeń w oczy —

jest tylko ślepopatrzenie


nie pytaj mnie jak będzie

***

zaprosiłam wieczorne myśli

do lokalu,

lecz one nie chcą

herbacianych herezji,

wolą odejść,

potykając się o moją filiżankę,


herbata wystygła,

lokal opustoszał,

płyta skończyła się,

lalka przy stoliku płacze —

nie współczuję jej

nie mam w sobie empatii


myśl stała się słowem

***

nie chcę więcej,

wystarczy świat

(nie)ułożony z dziennych zdarzeń


nie chcę więcej

wystarczy dom bez okien,

którymi (nie) można patrzeć w przyszłość


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 37.23