I wish I were Heather…
20.01.2021
Krótki wiersz o strachu przed życiem
trudno unieść bagaż zaburzeń
trudno opędzić się od paru wzruszeń
trudno przejść przez życie samotnie
topiąc się w oceanie wspomnień
wypalając od środka uczucia
dążyć do sensownej myśli wysnucia
trudno zasnąć z obsesją
poddając się błahym refleksją
tak ciężko znaleźć spójną kohezję
i trudno zgubić bezdechu estezje.
O-b-s-e-s-j-a
Czy już tracę zmysły swoje?
Czy obsesja mnie dopada?
Nie wiem, choć się tego boję.
Racjonalność ma upada.
I za każdym razem, gdy go widzę,
w środku, wewnątrz, gdzieś… umieram.
On nie widzi, że szaleję,
jego ciało onieśmiela.
Tyle myśli, tyle obaw,
przez mą głowę przelatuje.
On — choć nie mój, to go kocham,
złudą karmiąc serce swoje.
Za dnia radość, w nocy smutek
— taki schemat jest mi znany.
Taki jest miłości skutek,
tylko czemu mi jest dany?
Brak mi Ciebie
chcę cię tutaj
obok, teraz
bo bez Ciebie
nie dam rady się pozbierać
i targam serce
wypłakuję oczy
czekam aż się moja
egzystencja skończy
bo Cię nie ma
i nie będzie
i znaleźć cię nie umiem
chociaż szukam wszędzie
nikt tego nie wie
i nikt się nie dowie
że myślę ciągle
o twojej osobie
i dzień cały,
deszcz padał
i moje oczy płakały
a teraz
choć nic we mnie nie ma
naszła mnie
nieodparta Ciebie potrzeba
małe litery na „s”
Światło i ciemność,
ciche dźwięki.
“Tak…” — krzyczę,
pomimo męki.
Serce przyspiesza,
…p a r a l i ż ciała…
W twą szyję dyszę,
tak na mnie działasz…
Nicość widzę,
zaciskam dłonie.
Ty zaś, przytulasz mnie
do swojej skroni.
To jest już koniec,
pocałunkiem przerwany.
I wiesz, co Ci powiem?
Lubię gdy się kochamy.
Bolało
zakrwawiłam pościel całą,
kiedy nóż w swoje serce wbiłam
— w ten sam sposób,
w który ty wbijałeś we mnie
wszystkie swoje słowa
(bolało).
Od miłości do nienawiści
zaczęło się skromnie:
on spojrzał,
on podszedł do mnie.
przytulił,
komplement powiedział,
choć tak naprawdę
nic o mnie nie wiedział.
i byłam w miłości,
gdy moja głowę słowami upijał,
gdy o poranku
słodkie wiadomości wysyłał.
i był blisko
i czułam,
że mam wszystko.
a potem zniknął,
zapomniał.
i nagle go nie ma…
a teraz,
chociaż tak bardzo mi go potrzeba…
i w myślach jest wszędzie,
to wiem ze nie kocha
i wiem, że nie będzie.
Kultura gwałtu
Jedna wielka kropla deszczu,
Kropla deszczu jesiennego
Z policzka spadła… obumarła
Choć już dawno była martwa.
Parę linii papilarnych,
przebijając gęstość tlenu,
zamykając powiek dwoje
tak po prostu ją… Wytarły.
Nie miała żadnych pytań,
rzęsy swoje mokre
w górę unosi…. krzyk!
Za rękę go chwyta.
Spojrzeniem ją pocałował
i gdy wzrok spuściła,
dotknął, bo dobrze wiedział
że o tym marzyła.
I pieścił jej ciało,
Jej piersi i nogi.
A po wszystkim zginęła,
choć uratować ją mogli.
Byłam pewna kiedyś Ciebie
pewna byłam kiedyś Ciebie
bo dawałeś szczęście
spełniając marzenia
małej dziewczynki
z imieniem na pierwszą literę alfabetu
myślałam, że tak właśnie
winna wyglądać miłość
nie zdawałam sobie jednak sprawy
jak bardzo mnie krzywdzisz
dopóki nie poznałam
twojego przyjaciela
odłożyłeś mnie na bok
myślałeś, że tego nie zauważę
ale zrobiłeś to zbyt oczywiście
myśląc, że jestem zbyt głupia
by pojąć, że mnie już nie kochasz
a ja założyłam okulary
usłyszałam słowa,
które tak naprawdę wypowiadałeś,
zaczęłam czytać między wierszami
i zobaczyłam Ciebie takiego,
jakim naprawdę jesteś
jesteś najokropniejszym zgorszeniem,
jakie świat posiada
moim najgorszym koszmarem
z którego dano mi się wybudzić
skrzywdziłeś małą dziewczynkę
zabierając jej rzecz,
która już do niej nie wróci
a ty śmiesz mówić,
że to ja skrzywdziłam Ciebie,
śmiesz drwić ze mnie,
śmiesz tak bezczelnie
oszukiwać ludzi
mój drogi
zapomniałeś jednak
że karma jest suką
— skarbie, to piekło
kiedyś do Ciebie wróci
Osobowość BPD
Krew już wystygła.
Jest niczym lód zimna.
Znienawidź mnie skarbie
— nie będę inna.
Trzaśnięciem drzwiami,
łez strumieniem,
wydaję z siebie
ostatnie tchnienie.
Tchnienie oddechu
i tchnienie sztuki.
W głębinach życia
słychać pomruki.
Pomruki zdarzeń,
pomruki ludzi,
pomruki czegoś,
co ciągle mnie łudzi.
I dusząc się w sobie,
zadaję pytanie:
„Jakie jest moje
w tym świecie zadanie?”
Boleści znoszę,
dzień za dniem żyję,
ból głowy od myśli
przed ludźmi kryję.
Umrę wam kiedyś
i zobaczycie,
jak niesmaczne i brzydkie
jest moje życie.
Boję się
Boję się być niewystarczająca
Że zostawisz kiedyś w ciszy
Border mój i mnie samą
Mnie płaczącą.
Boje się, że już nikt mnie nie powstrzyma
Przed stópek zwisaniem
Przed ostrym nożykiem
Że pogotowie będą wzywać.
Boje się, że boleć będzie
Kiedy już nie będziesz kochać
Kiedy słońce w moim świecie
Nigdy już nie wzejdzie.
Tak się boję, że cię stracę
Że odejdziesz
A miliony błagań
Nic nie dadzą,