W poszukiwaniu swojej duszy
Jestem obecny
Lecz czuję się pusty
Stwarzam jedynie pozory
Normalnego życia
Moja dusza
Już dawno odeszła
Zostawiła mnie
Na pastwę nicości
I trwam tak w niej
Bezustannie
Przestaję wierzyć
W lepsze jutro
Wypełnia mnie ciemność
Przebrzydła i zimna
Lecz jest przyjaciółką
Którą zaakceptowałem
Zimny oddech
On mnie otacza
Otacza mnie
Otacza ze wszystkich stron
Zimny on
Czuję go na karku
Za każdym razem
Gdy otwieram swe oczy
Swoje zaszklone oczy
Które nie zdążyły wyschnąć
Od łez
Które utulały mnie do snu
Do ucieczki przed nicością
On mnie przytłacza
Przytłacza mnie
Przytłacza ze wszystkich stron
Zimny on
Morze potrzeb
Nie jestem już nawet
Kroplą w morzu