E-book
7.35
drukowana A5
61.65
Idealny Układ

Bezpłatny fragment - Idealny Układ

II


Objętość:
325 str.
ISBN:
978-83-8351-429-1
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 61.65

Blanka

— Jak się czujesz? — spytał gdy ruszyliśmy.

— Dziwnie i obco. Zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie znam języka, jak się tu odnajdę? — łzy stanęły mi w oczach.

— Ej przestań nie smuć się jesteś mądra i na pewno szybko nauczysz się włoskiego. Zresztą moi ludzie znają angielski, możesz do nich tak mówić. A w domu Sofia zna polski.

— A kto to jest?

— Moja babcia.

— A czy ona wie o mnie tzn. kim jestem naprawdę?

— Nie. Póki co prawdę znasz tylko ty, ja i Wojtek. I to wystarczy. — skinął głową.

— A co ja mam mówić, skąd cię znam?

— Prawdę że poznaliśmy się Polsce jak byłem na wakacjach. Może pomiń fakt że na cmentarzu i że zabrałem cię bratu — zaśmiał się.

— Paul mi wcale nie jest do śmiechu.

— Niczym się nie przejmuj. Jesteś cudowna, urocza na pewno wszystkich oczarujesz.

— Ale nie o tym mówię. Boję się, że to się nie uda. A co jeśli Bruno mnie tu znajdzie? — patrzyłam na jego rozbawioną twarz.

— Blanka jestem ostatnią osobą u której Bruno będzie cię szukał. Zresztą nie wie, że się znamy. Prawda? — przymrużył oczy.

— Prawda. Myślisz że mu powiedziałam?

— Wolę się upewnić. Posłuchaj wszystko się ułoży. Tylko musisz mi obiecać że będziesz wobec mnie szczera i lojalna. Tylko tyle. W zamian będę się opiekował tobą i naszym dzieckiem.

Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.

— Przecież nie powiemy że to maleństwo jest kogoś innego, a dokładniej mojego brata. Z czasem wszyscy się dowiedzą, że będziemy mieć dziecko i to zaakceptują.

— O Boże, nie wiem co powiedzieć.

— Nic nie mów, tylko się uśmiechnij i zacznij grać rolę zakochanej we mnie kobiety. Jesteśmy na miejscu.

Wysiedliśmy przed starym, ale przepięknym domem. Otoczony był mnóstwem drzew i zieleni. Na podjeździe stały jeszcze dwa auta. Wielkie czarne suvy, z których wysiedli jacyś mężczyźni, na widok których zrobiłam krok w tył. Paul złapał mnie za rękę i cmoknął w policzek.

— Nie bój się to nasza ochrona. Przyzwyczaisz się.

Powiedział coś do nich po włosku, a oni skinęli tylko do mnie głową. Z domu wyszła starsza pani, o bardzo łagodnych rysach twarzy. Była elegancko ubrana. Nie spuszczała ze mnie wzroku.

— Witajcie kochani już nie mogłam się was doczekać. — otworzyła ramiona i mocno uściskała Paula. Przyglądała mi się z nieodgadnioną miną.

— Babciu to jest moje szczęście, moja Blanka. — wskazał na mnie.

Wyciągnęłam rękę i powiedziałam drżący głosem.

— Dzień dobry, miło mi panią poznać. Nazywam się Blanka Nowak.

Starsza pani przyciągnęłam mnie do siebie i uściskała równie mocno jak Paula.

— Witaj skarbeńku, tak się cieszę, że jesteś. Paul tyle o tobie opowiadał. Ale nie mylił się pod żadnym względem, jesteś piękna.

Poczułam się lekko zażenowana. Nie wiedziałam co Paul o nas mówił, to znaczy co zmyślił. Weszliśmy do środka. Dom robił wrażenie. Był ogromny i wyglądał jak na filmach. Na dole z dużego holu można było wejść do ogromnej kuchni oraz do jeszcze większego salonu. W głąb domu prowadził korytarz. Na jego ścianach wisiało mnóstwo zdjęć i obrazów. Cały dom mimo przepychu był bardzo przytulny i ciepły. Na górę prowadziły marmurowe schody. Z salonu można było wyjść na taras, zejść nad basen lub do ogrodu. Na tarasie stał szklany stół z krzesłami oraz kanapa i fotele. Wszędzie było mnóstwo kwiatów i lamp. Nad basenem poustawiane były leżaki. Było tu wszystko o czym tylko można pomarzyć.

— Jesteś pewnie zmęczona, zaprowadzę cię do naszej sypialni — powiedział Paul.

— Tak chciała bym się odświeżyć.

— Idźcie zakochańce, idźcie a ja zrobię wam coś pysznego na śniadanie. Jak znam Paula nie dał ci nic do jedzenia w samolocie.

— Babciu — Paul przewrócił oczami i zaprowadził nas na piętro do ogromnego pokoju, który był większy od mojego mieszkania.

— To nasze lokum. Rozgość się od dziś to twój dom.

— Jest piękny.

— Należał do moje rodziny. Tutaj jest łazienka, tu garderoba — oprowadzał mnie po sypialni. A tu nasze łóżko. — zaśmiał się.

Cała się spięłam i stanęłam jak wmurowana przed ogromnym łożem. Leżała na nim przepiękna, idealnie ułożona pościel, z mnóstwem poduszek. Wyobraziłam sobie jak zatapiam się w tych poduszkach i nigdy nie wstaję.

— Nie martw się, nie chrapię i nie gadam przez sen. Niestety nie mamy wyjścia skoro mamy być wiarygodni.

— Dobrze rozumiem. — skinęłam głową.

— Blanka rozchmurz się. Dziś spędzimy cały dzień razem. Oprowadzę cię i zabiorę na wycieczkę i zakupy.

— A jutro? — usiadłam na łóżku. Tak jak się spodziewałam było bardzo wygodne.

— Jutro mam dużo pracy ale wieczorem wrócę. Poza tym myślę, że babcia nie pozwoli ci się nudzić. — uśmiechnął się.

Odświeżyłam się i przebrałam. Łazienka też była imponująca. Ogromna, wyposażona we wszystko co jest potrzebne, nawet tampony były. Póki co nie przydadzą mi się. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Pomasowałam brzuch i powiedziałam.

— To wszystko dla ciebie maluszku. Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy.

Do drzwi zapukał Paul.

— Gotowa?

— Tak — powiedziałam i wyszłam. Założyłam na siebie lekko prześwitującą bluzkę w kolorze morskiej zieleni i długie, lejące się spodnie. Trochę to nie mój styl, ale tylko to było w walizce.

— Wow wyglądasz super. Wiedziałem że będziesz tu pasować.

— Czy ty próbujesz mnie podrywać? Przypominam ci, że mam faceta — uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.

— I to mi się podoba. Chodź Sofia zrobiła dla nas coś pysznego.

Zeszliśmy na dół. W całym domu unosił się zapach kawy i croisantów. Wyszliśmy na przepiękny taras. Stół cały był zastawiony jedzeniem. Dopiero ten widok przypomniał mi, że nic nie jadłam od wielu godzin.

— Wygląda bardzo smacznie — rozsiadłam się wygodnie w fotelu.

— Babcia bardzo dobrze gotuje i dba o to bym nie schudł za bardzo — zaśmiał się. — Kawy?

— Nie dziękuję, nie powinnam. — zawstydziłam się.

— A no tak. Muszę się przyzwyczaić, że nie wszystko ci wolno. W takim razie herbata?

— Tak poproszę.

Jedliśmy i rozmawialiśmy. Paul opowiadał mi o swojej babci, o historii domu, a ja słuchałam go jak zahipnotyzowana. Poczułam się spokojna. Po śniadaniu rozłożyłam się na leżaku nad basenem, a Paul poszedł coś załatwić. Mimo, iż była zima, tutaj było przyjemnie ciepło. Może nie gorąco, ale przyjemnie. Zamknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać co robi Bruno. Czy mnie szuka? Co z Gabi, czy już wie że zniknęłam. Co ja tu będę robić? Z rozmyślań wyrwał mnie znajomy głos. To Wojtek. Usiadł obok na leżaku.

— I jak odpoczęłaś trochę?

— Tak, dziękuję.

— Będzie ci tu dobrze — stwierdził.

— A skąd to możesz wiedzieć? Dlaczego wszyscy wiecie co będzie dla mnie lepsze — podniosłam się.

— Nie złość się, stwierdzam fakt. Paul to bardzo dobry człowiek. I bardzo cię polubił. Znów na jego twarzy zagościł uśmiech.

— Jak szef mafii może być dobrym człowiekiem. Przekonałam się, że to nie możliwe i nikomu nie można ufać. Bruno dał mi bolesną lekcję życia.

— Blanka Paul to nie Bruno. Nie będę cię kłamał że jest święty, ale nie krzywdzi ludzi, na których mu zależy. I potrafi oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych. Gdyby nie był pewny, że zdoła o ciebie zadbać nie ściągał by cię tu.

— Dlaczego powiedziałeś, że dopiero teraz zagościł mu na twarzy uśmiech?

— Myślę, że sam ci o tym opowie. Jedno jest pewne jesteście nawzajem dla siebie lekarstwem. — zaśmiał się i odszedł.

Mam taki mętlik w głowie, że aż mnie rozbolała. Tęsknię za Bruno, za jego uśmiechem i dotykiem. Mimo, że go nienawidzę to też go kocham. Uzależnił mnie od siebie. Taki miał plan. I udało mu się to. Chcę wierzyć chociaż w to, że naprawdę mnie pokochał. Mam nadzieję, że cierpi tak bardzo jak ja cierpiałam po stracie moich bliskich.

— Tu jesteś. — Paul podszedł i pocałował mnie w czoło. Nie przeszkadza mi jego czułości. Zresztą wszyscy muszą wierzyć, że jesteśmy parą. Dziwne, że tak łatwo dałam się przekonać Paulowi do jego planu. Kiedyś byłam inną osobą. Przeanalizowała bym wszystko milion razy i wątpię, że odważyła bym się lecieć z obcym człowiekiem na drugi koniec Europy. Przecież ja zupełnie go nie znam.

— Tak relaksuję się.

— To co najpierw zakupy?

— Paul ale jak ty sobie to wyobrażasz? Mam tak po prostu korzystać z twoich pieniędzy? Czuję się bardzo źle z tym. Ja mam pieniądze ale w Polsce. — spojrzałam w jego ciepłe oczy.

— Skarbie będziesz dostawała co miesiąc swoje pieniądze. W końcu to był mój pomysł, żebyś wszystko tam zostawiła. Wydasz je na co będziesz chciała. Jeśli wydasz wszystko jednego dnia to do końca miesiąca nic nie będziesz miała.

— Brzmi racjonalnie. Ale wolała bym te pieniądze dostawać za jakąś pracę.

— Coś wymyślę, ale teraz idziemy na zakupy. Potraktuj to jak prezent powitalny — posłał mi swój szczery uśmiech. Wstałam i przytuliłam się do niego. Mimo, że w ogóle go nie znam czuję się przy nim swobodnie. Cale popołudnie spędziliśmy w Palermo. Wykupiłam chyba wszystkie sklepy. Później wybraliśmy się na obiad do jednej z kafejek położonych nad morzem.

— Przepiękne miejsce. Bardzo ci dziękuję. Zupełnie zapomniałam dlaczego tu jestem — powiedziałam zajadając deser.

— Cieszę się, że chociaż trochę udało mi się poprawić twój humor. Blanka mówiłem ci już wcześniej, że słaby ze mnie pocieszyciel i to akurat jest prawda. — uśmiechnął się. — Wiem, że jesteś skołowana i nie wiesz co cię czeka. I wiem też, że długo będziesz rozpamiętywać o Bruno i o tym co zostawiłaś w Polsce, ale wydaje mi się że podjęłaś bardzo dobrą decyzję. Tutaj nic złego cię nie spotka, przynajmniej nie z mojej strony. Nie wierzysz mi póki co, ale mam nadzieję że uda mi się ciebie przekonać do siebie i swoich czystych intencji.

— Jak to robisz?

— Co? — zdziwił się popijając kawę.

— To, że jesteś taki spokojny i mówisz tak, że mogła bym cię słuchać godzinami. Uspokajasz mnie.

Paul przysiadł się bliżej, wziął moją rękę i pocałował ją.

— Jestem po prostu szczery i tyle.

Później wybraliśmy się na spacer, brzegiem morza. Trzymaliśmy się za ręce. Udawaliśmy zakochaną parę. Dlaczego tacy fajni mężczyźni są gejami?

— Zmęczona? — spytał gdy wsiadaliśmy do auta.

— Trochę tak.

— To dobrze, szybko uśniesz i wypoczniesz. — zaśmiał się i zatrzasnął drzwi.

Paul kierował. Jeździł zupełnie innym samochodem niż Bruno. Nie był to wielki suv a piękna limuzyna. Nie przypominał w niczym Bruno. Patrzyłam w okno. Miał rację Sycylia też jest piękna. Podjechaliśmy do domu. Był bardzo szarmancki, otworzył mi drzwi i podał rękę.

— Chodź odpoczniesz.

— A zakupy?

— Ktoś je przyniesie.

— No tak od wszystkiego masz ludzi.

— Tak i przyzwyczaj się do tego bo to też twoi ludzie.

Weszliśmy do sypialni. Paul zniknął a ja zostałam sama. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Tutaj jest cudownie i pewnie każda kobieta chciała by być na moim miejscu. Paul jest też bardzo przystojnym mężczyzną, bardzo szarmanckim. Emanuje od niego spokój i ciepło. Otacza się luksusem. Ale ja tak bardzo tęsknię za Bruno. Chciała bym cofnąć czas tak żebym tego wszystkiego nie słyszała. Wolała bym żyć w niewiedzy niż tu być. Zaczęłam płakać. Skuliłam się na łóżku i wyłam. Boże czemu mi to wszystko robisz? Ile mam jeszcze znieść! Do pokoju wrócił Paul.

— Blanka! — podbiegł do mnie i mocno przytulił. Nic nie mówił, gładził mnie po włosach i cierpliwie czekał aż się uspokoję.

— Nie dam rady Paul. — łkałam.

— Dasz jesteś silną kobietą. Damy razem radę.

Oparłam głowę o jego kolana i zasnęłam. Obudziłam się rano. Leżałam pod kołdrą, a obok mnie ku moje zdziwieniu Paul. Nie miałam na sobie spodni, czyli mi je zdjął. Patrzyłam na jego twarz. Miał piękne rysy twarzy, łagodniejsze niż Bruno. Oczy mieli identyczne, duże, ciemne i pełne magicznego blasku. Był nieco niższy, ale bardzo dobrze umięśniony. Spał bez koszulki, korciło mnie żeby zajrzeć pod kołdrę i zobaczyć czy ma na sobie bokserki. Moje hormony zaczynały szaleć. Powoli uniosłam kołdrę.

— Sprawdzasz jaki jestem duży — zarechotał. Aż podskoczyłam, poczułam się jak napalona nastolatka.

— Bardzo śmieszne, po prostu zastanawiałam się jak śpisz. — wstałam i poszłam do łazienki.

Uśmiechnęłam się do siebie. Ależ ze mnie idiotka. Mam nadzieję, że jak wrócę nie będzie go w łóżku. Weszłam powoli — uf nie ma go. Rozejrzałam się, stał na balkonie i palił papierosa.

— Nie wiedziałam, że palisz? — oparłam się o barierkę.

— A ja nie wiedziałem, że jesteś taka wścibska.

— Ej — szturchnęłam go w ramię.

— Zupełnie mi to nie przeszkadza. — uśmiechnął się i dopalił papierosa.

— Lepiej się czujesz, odpoczęłaś?

— Tak tatusiu już lepiej. Przepraszam cię za wczoraj.

— Przestań to normalne. Przy mnie nie musisz nic udawać.

— Jaki mamy plan na dziś? — spytałam.

— Niestety muszę cię dzisiaj zostawić. Mam dużo pracy, ale wrócę wieczorem. Ty możesz po prostu poleniuchować. W bibliotece znajdziesz jakieś książki do czytania, nie martw się są też polskie pozycje.

— Uf. A tak poważnie pomyślisz o jakimś zajęciu dla mnie.

— Obiecuję.

— Mam do ciebie prośbę — spojrzałam w jego ciemne oczy.

— Proś o co zechcesz. — założył mi kosmyk włosów za ucho. W tym geście było coś co poruszyło moje serce. Poczułam się jak mała dziewczynka, którą opiekuje się starszy brat.

— Chciała bym pójść do lekarza, tzn. do ginekologa. Miałam złe wyniki i miałam brać leki, ale wszystko zostało w domu, a nie chciała bym zaszkodzić maleństwu.

— Oczywiście nie pomyślałem o tym. Moja sekretarka umówi cię do jakiegoś dobrego lekarza. Wybacz ale ja się na tym nie znam — zaśmiał się.

— Zdziwiła bym się gdybyś się znał — przytuliłam się do niego. — Idę pod prysznic. Czy ty chcesz pierwszy?

— Nie spokojnie idź.

Weszłam pod gorący prysznic. Tego było mi trzeba. Zmyłam z siebie całe napięcie. Wyszłam spod prysznica i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłam na podłogę. Uderzyłam głową o wannę. Do łazienki wpadł Paul.

— Blanka co się stało? — próbował mnie podnieść. Ale znów mi się kręciło w głowie.

— Zakręciło mi się w głowie, chyba za gorący prysznic wzięłam.

— Kurwa krwawisz.

Spojrzałam w dół i zobaczyłam plamę krwi.

— O Boże, ja nie mogę stracić tego dziecka — zaczęłam panikować.

— Spokojnie nie panikuj, zaraz coś wymyślę.

Wskoczył szybko w spodnie i podkoszulek po drodze wykonując niezliczoną ilość telefonów. Założył mi szlafrok i powoli zaniósł do samochodu. Pojechaliśmy do jakiejś kliniki. Tam od razu się mną zajęto. Lekarz rozmawiał ze mną po angielsku, a ja byłam tak wystraszona, że nie mogłam nic wydukać. Płakałam cały czas, i powtarzałam żeby ratowali moje dziecko. Dostałam leki i podłączono mnie do kroplówki. Patrzyłam jak kroplówka powoli się sączy, moje powieki stały się bardzo ciężkie. Z snu wyrwał mnie kojący głos.

— Hej — uśmiechnął się — nieźle mnie nastraszyłaś.

— Hej — otworzyłam oczy. — Przepraszam jestem taka głupia, po co brałam taki gorący prysznic.

— Przestań, lekarz powiedział że takie przypadki zdarzają się na początku ciąży, ale już sytuacja opanowana.

— Uratowałeś moje dziecko.

— Przestań każdy by tak zrobił na moim miejscu. Lekarz powiedział, że mogę zabrać cię do domu.

Do sali wszedł lekarz.

— Jak się pani czuje?

— Dobrze ale bardzo się wystraszyłam.

— To zrozumiałe. Proszę się nie niepokoić. Narzeczony wykazał się wielkim opanowaniem i przywiózł tu panią bardzo szybko. Przepisałem leki i proszę dużo odpoczywać. A i póki co proszę zrezygnować z seksu. — powiedział w stronę Paula.

— Dobrze rozumiem, wszystko dla dobra maluszka. — mówił poważnie Paul.

— Możecie państwo wrócić do domu. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i odłączy wszystko. Spotkamy się za 3 tygodnie na wizycie. Proszę zrobić na następną wizytę te badania. — podał mi kartkę.

Uściskał dłoń z Paulem i wyszedł.

— No to czekamy jeszcze chwilę i wracamy- Paul usiadł na łóżku przy mnie.

— Nie wiedziałam, że jestem twoją narzeczoną. W dość szybkim tempie rozwija się ten nasz związek i pamiętaj zero seksu — zaśmiałam się.

— Nie wiem jak to zniosę. — Paul też się śmiał.

Wróciliśmy do domu. Paul uparł się, że mam leżeć cały dzień.

— Ale lekarz powiedział, że mam odpoczywać, a to nie oznacza jedynie leżenia

— Przestań dyskutować — do pokoju weszła Sofia — Paul ma rację masz leżeć i już.

— Ale ja.. — zawstydziłam się. Nie mogłam spojrzeć na Sofię.

— Skarbeńku mam dużo lat i domyśliłam się, że jesteś w ciąży. Obserwowałam cię moim czujnym okiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tchniesz w nasz dom życie. Zaopiekuję się tobą. Paul jedź już bo masz mnóstwo spraw do załatwienia. Ja się zajmę twoją ukochaną.

— Zostawiam cię w dobrych rękach. — podszedł i pocałował mnie w usta. — gdyby cokolwiek się działo dajcie znać. — uściskał babcię i wyszedł.

— Zjesz coś?

— Tak trochę jestem głodna. Ale może zejdę na dół?

— Nie! masz leżeć i ja tego dopilnuje — pogroziła mi palcem. — Coś ci przygotuję i przyniosę.

Sofia cały dzień skakała wokół mnie. Było mi strasznie głupio tak leżeć. Oglądałam telewizję i spałam. I tak na zmianę. Zrobiło się dość późno, a Paula nadal nie było. Założyłam dres i zeszłam na dół. Chciałam się napić wody. Wszędzie było bardzo cicho. W głębi korytarza paliło się światło i dobiegały głosy. Podeszłam po cichu. To był Paul i Sofia. Rozmawiali o czymś, ale nic nie rozumiałam bo mówili po włosku. Kurwa! Muszę się nauczyć włoskiego. Poszłam do kuchni wzięłam szklankę wody i wyszłam na taras. Basen był pięknie podświetlony. Cały ogród miał mnóstwo lamp. Czy będę tu szczęśliwa? Czy uda mi się zapomnieć o Bruno i o tym co nas łączyło. Tak naprawdę nie. Nasze maleństwo złączyło nas na zawsze. Tęsknię, bardzo tęsknię. Wracając natknęłam się na Sofię. Była zdenerwowana.

— Nie możesz spać złotko? — spytała z troską.

— Chciało mi się pić. Stało się coś? Jesteś zdenerwowana.

— Nie po prostu mamy odmienne zdanie z Paulem co do pewnych interesów, ale nie zaprzątaj sobie tym głowy. A może napijesz się gorącego mleka?

— O tak, ale mogę zrobić sobie je sama.

— O czym rozmawiacie — Paul podszedł i pocałował mnie w czoło. –i czemu ty nie leżysz?

— Zeszłam się napić a Sofia zaproponowała mi gorące mleko.

— O super pomysł. Też się chętnie napiję. Chodź zrobimy sobie. Dziękujemy babciu możesz się położyć i odpocząć.

— Dobrze już sobie idę. — mruczała pod nosem.

— Dlaczego ją wyprosiłeś? — powiedziałam wchodząc za nim do kuchni.

— Nie wyprosiłem tylko powiedziałem, że może już się położyć ma swoje lata. To jak z tym mlekiem?

— Nie wiedziałam, że szef mafii pija wieczorem mleko — rozbawiło mnie to.

— Jestem normalnym człowiekiem, a poza tym lubię mleko. Mama zawsze mi je przygotowywała jak nie mogłem zasnąć.

— Moja też mi robiła i dodawała jeszcze miód.

— A chcesz miód? — Paul krzątał się po kuchni. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojnym mężczyzną, aż szkoda że jest gejem.

— Pamiętasz rodziców?

— Tak ale już jak przez mgłę. Pamiętam jak wyglądali ale coraz bardziej ulatują mi wspomnienia z nimi. Jakieś strzępki. A ty pamiętasz swoich? Co im się stało?

— Ojciec zginął w wypadku, to wiesz — powiedział i postawił przede mną kubek z gorącym mlekiem. Usiadł na przeciwko i opowiadał.

— A mama miała raka piersi i zmarła dwa lata temu.

— Bardzo mi przykro.

— To dom po twojej mamie?

— Tak po jej rodzinie. Przejąłem interes po moim dziadku i cały majątek.

— Paul wiesz co się dzieje w Polsce? — spytałam zaskakując nawet siebie

— Tak wiem, i rozumiem że pytasz o Bruno.? — upił łyk. Bruno szuka cię ciągle i jest w nienajlepszej formie.

Łzy zaczęły mi kapać na blat. Paul podszedł i przytulił mnie.

— Blanka sam do tego doprowadził. Nie martw się nie znajdzie cię tutaj. Nie pozwolę mu na to.

Wypiliśmy mleko i w milczeniu poszliśmy do sypialni. Paul poszedł do łazienki a ja się położyłam. Nie mogłam zasnąć. Moje myśli uciekały do Bruno.

Minęły już trzy tygodnie odkąd tu jestem. Każdy dzień wygląda tak samo. Jem wspólnie z Paulem śniadanie. On jedzie do swoich interesów, a ja leżę albo nad basenem, albo w sypialni i czytam książki. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, nudności już ustały. Moje piersi stały się duże i jędrne, a brzuszek lekko się zaokrąglił. Bruno był by na pewno zadowolony moim widokiem. Zwłaszcza na widok piersi, które są imponujące. Psychicznie zaś czuję się fatalnie. Nie daję po sobie niczego poznać, nie chcę sprawiać Paulowi przykrości. Widzę jak się stara. Każdą wolną chwilę spędza ze mną, rozśmieszając mnie do łez. Jest świetnym przyjacielem i kompanem do rozmów i tyle. Brakuje mi Bruno. Tęsknię za nim strasznie. Chciała bym, żeby mnie pocałował i kochał się ze mną. Czasami pod prysznicem robię sobie dobrze, bo moje buzujące hormony nie ułatwiają bycia samej. Wyobrażam sobie, wtedy że dotyka mnie Bruno, że to jego sprawne palce doprowadzają mnie do orgazmu. Po wszystkim najczęściej płaczę, przypominając sobie jakim skurwielem się okazał. Dlaczego to tak bardzo boli?

Bruno

Mija kolejny tydzień bez Blanki. Co jakiś czas jadę do naszego domu i sprawdzam czy nie wróciła. Nikt nic nie wie. Po prostu jakby nigdy nie istniała i była tylko wytworem mojej wyobraźni. Wszedłem do domu, ale nic się nie zmieniło. Łóżko było nadal nie pościelone, w łazience stały jej kosmetyki. Usiadłem na łóżku i otworzyłem jej szafkę nocną. Zacząłem machinalnie ją przeszukiwać. Zobaczyłem na dnie pudełeczko. Otworzyłem je i zobaczyłem małe buciki i zdjęcie usg. Blanka jest w ciąży. Nie mogłem w to uwierzyć. Patrzyłem na usg i nie dowierzałem. Zadzwoniłem do Wiktora.

— Wiktor słuchaj Blanka jest w ciąży. — wydusiłem z siebie przez łzy.

— Stary tak mi przykro. Wracaj nie siedź tam sam.

— Zostanę tu na noc.

— Jak chcesz.

Poszedłem do salonu i nalałem sobie whisky. To dlatego tak się źle czuła. A ja nic nie zauważyłem. Co się z nią stało? To pytanie prześladuje mnie od kilku tygodni. Miałem ją chronić i po raz kolejny zawiodłem. Tak bardzo za nią tęsknię. Codziennie modlę się o to, żeby wróciła. Nie mam już pomysłu co mogę zrobić. Szuka jej cala policja i wszyscy moi ludzie. Nawet Ernest mi pomaga i nic. Boję się, że pewnego dnia dowiem się, że odnaleziono jej ciało. Nie wiem czy dał bym radę to przeżyć. W głębi serca jestem pewien, że ona żyje. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogło by być inaczej. Minęły walentynki, wtedy miał być nasz ślub. Znów zacząłem płakać. Wypiłem całą butelkę i zasnąłem na kanapie.

Paul

Blanka jest u mnie już od miesiąca. Codziennie kładę się z nią spać, i budzę się przy niej. Nawet nie myślałem, że to będzie tak cudowne uczucie. Jest wspaniała kobietą, a ciąża dodaje jej takiego uroku, że aż trudno mi się powstrzymać, żeby jej nie przelecieć. Wszystko zaczęło się wreszcie układać po mojej myśli. Interesy idą tak jak chcę, nikt nie wpieprza się w mój rewir. Latami pracowałem na pozycję i szacunek, który teraz mam. Boli mnie jedynie serce, gdy patrzę jak ona cierpi. Stara się być dzielna, ale wiem że płacze w łazience, żebym nie widział, albo nie śpi pół nocy. To nie sprawiedliwie, że jedna osoba musi tyle w życiu wycierpieć. Mam nadzieję, że mój braciszek, przez którego to wszystko spotkało Blankę, też cierpi bez niej. Siedzę w swoim ogromny gabinecie i patrzę na zdjęcie mojej rodziny. Żałuję, że nie mam już mojej mamy. Na pewno zauroczyła by się Blanką, tak samo jak ja.

— Cześć co tak dumasz? — do gabinetu wszedł Wojtek. Jest moim przyjacielem, traktuję go jak brata. Tylko jemu mogłem zaufać i powierzyć pilnowanie Blanki.

— Myślę, o tym jak strasznie jestem napalony i jak tu by sobie ulżyć. — zarechotałem jak dzieciak.

— Śpisz z mega seksowną kobietą i nie wiesz jak sobie ulżyć? — usiadł w fotelu.

— No właśnie śpię, a nie sypiam a to jest różnica.

— Nie żartuj, że nic jeszcze między wami nie było. — uśmiechnął się.

— Nie bo powiedziałem jej, że jestem gejem.

— Cooooo? Stary pojebało cię — rżał Wojtek.

— A sądzisz, że gdybym jej powiedział, że lecę na nią od pierwszego dnia kiedy ją spotkałem to zgodziła by się tu przylecieć i spać ze mną w jednym łóżku?

— No w sumie to masz rację, ale nie wiem jak ty z tego wybrniesz stary. I szacun, że potrafisz się powstrzymać.

— No powiem ci szczerze, że nie jest to łatwe. Zwłaszcza jak ma zły sen i ją przytulam.

— Ale żeś się stary wkopał.

— Dobra koniec tych pogaduch. Mów co słychać u mojego braciszka.

— Nic nowego, usilnie szuka Blanki. Zaczął balować i pić, czyli wrócił do starego życia.

— Szybko się pocieszył, ale to dobrze może odpuści sobie jej poszukiwania. A co z naszą wyprawą do Meksyku?

— Wszystko przygotowane Marcus, może nas przyjąć w weekend. Na pewno chcesz tam lecieć?

— Wiesz, że on ma najlepszy towar, poza tym chcę nawiązać współpracę z kimś większym.

— Jak chcesz. Czyli zebrać ekipę na sobotę?

— Tak. Dobra muszę spadać bo jadę z Blanką do lekarza, obiecałem jej.

— Stary jesteś pewien, że dobrze robisz wkręcając się tak. Przecież to nie twoje dziecko i nie twoja kobieta.

— Kobietą moją jeszcze będzie zobaczysz, a jeśli chodzi o dziecko to będzie miało tą samą krew co ja i nie ważne kto je spłodził, tylko kto wychowa.

— Pozostaje życzyć ci powodzenia.

Pożegnaliśmy się i zostałem znów sam. Od dawna marzyłem o tym, żeby mieć rodzinę, taką prawdziwą. Nigdy bym nie pomyślał, że będę za coś wdzięczny mojemu bratu. Muszę mu kiedyś podziękować za to, że znalazł Blankę i ja skrzywdził bo dzięki temu ja będę miał rodzinę.

Blanka

Wspólnie z Paulem wybrałam się do lekarza. Przy nim czuję się pewniej. Niby lekarz rozmawia ze mną po angielsku, ale mam wrażenie że widok mojego towarzysza sprawia, iż jest bardziej uprzejmy i miły.

— Pozwolisz, że wejdę sama do gabinetu? — spytałam Paula.

— Pewnie, gdyby coś wołaj, posiedzę tu i poczekam — pocałował mnie w rękę.

— Dzień dobry Pani Blanko, jak dziś się Pani czuje?

— Bardzo dobrze, nudności już ustały.

— To świetnie. Zapraszam na badanie, a później posłuchamy bicia serduszka.

Na monitorze komputera obserwowałam jak mój maluszek żyje sobie w moim brzuchu. Cudowne uczucie. Słyszałam jak bije jego serduszko. W pewnym momencie spytałam:

— A czy mój partner może tu wejść?

— Oczywiście, zaraz go poproszę.

Paul był tak wystraszony, gdy wszedł że zaczęłam się śmiać.

— Blanka wszystko ok?

— Tak głuptasie chciałam żebyś posłuchał bicia serca maleństwa.

— O kurczę to jest niesamowite — powiedział, gdy lekarz przyłożył usg do mojego brzucha.

— Czy chcą państwo znać płeć dziecka?

— A już widać — spytałam zaciekawiona- panie doktorze niech pan powie.

— Gratuluję państwu będziecie mieć piękną i zdrową córeczkę.

Po moich policzkach spłynęły łzy. W drodze do domu milczeliśmy. Paul nie odezwał się nawet na moment. Chyba źle zrobiłam, że go zawołałam. Przecież to nie jego dziecko, postawiłam go w bardzo trudnej sytuacji. Odstawił mnie do domu i gdzieś pojechał. Siedziałam w sypialni i wpatrywałam się w zdjęcie usg. Ciekawe czy będzie podobna do Bruno czy do mnie. Chciała bym, żeby miała jego oczy. Na pewno będzie piękna. Źle zrobiłam biorąc ze sobą Paula na badanie. Dla niego to za wiele. Przyjął mnie pod swój dach, utrzymuje i jeszcze ma udawać ojca mojego dziecka i jego znienawidzonego brata. Co ja sobie myślałam? Zeszłam na dół po herbatę. Paul wrócił i rozmawiał z Sofią. Wyraźnie byli podekscytowani, ale nie rozumiałam ani jednego słowa. Wychwyciłam jedynie swoje imię. Czyli rozmawiali o mnie. Super. Pewnie będzie chciał, żebym się wyprowadziła. Usiadłam na tarasie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wpatrywałam się w basen, jakbym coś w nim widziała.

— Hej skarbie tu jesteś — podszedł i cmoknął mnie w policzek.

— Czemu jesteś smutna? Coś się stało? — przysiadł obok.

— Przepraszam cię, wiem że to wszystko jest porąbane i dziwne. Nie powinnam stawiać cię w tak niezręcznej sytuacji. Powiedz tylko słowo a odejdę. — ukryłam twarz w dłoniach.

— O czym ty mówisz? — podniósł moją głowę.

— O tym, że sprawiłam ci przykrość wołając cię na badanie i postawiłam w niezręcznej sytuacji. Kazałam ci oglądać dziecko twojego brata. Jestem skończoną kretynką.- paplałam.

— Głuptasie jak możesz tak myśleć. Nawet nie wiesz jaką mi radość sprawiłaś. To było cudowne uczucie słuchać bicia serca tej małej istotki. — dotknął delikatnie mojego brzucha.

— Czyli nie gniewasz się? I nie chcesz żebym odeszła?

— Chyba hormony zaburzyły ci prawidłowy osąd sytuacji. Blanka tchnęłaś w ten dom i we mnie życie. I nigdy cię nie wypuszczę, wręcz przeciwnie chcę żebyś tu została na zawsze. Chcę być ojcem dla twojej córeczki.

— Paul jak ty robisz? Jak można być tak dobrym człowiekiem? — rzuciłam mu się na szyję.

— Powiedziałem ci, że jestem szczery i tego oczekuję od moich bliskich.

Paul odsunął się ode mnie i uklęknął.

— Skarbie wiem, że to nie powinno tak wyglądać i że to wszystko dzieje się bardzo szybko, ale nie wyobrażam sobie że mogło by być inaczej a zatem Blanko Nowak czy zgodzisz się zostać moją żoną?

Z kieszeni wyjął granatowe pudełeczko, w którym lśnił przepiękny pierścionek.

— Paul co ty wyprawiasz? Ja nie mogę zostać twoją żona, skazała bym cię na bycie nieszczęśliwym. Przecież ty wolisz facetów, nie mogę pozwolić na to żebyś się tak poświęcał.- z moich ust wydobywał się potok słów.

— Blanka jesteś idealna i nie mają tu znaczenia moje upodobania. Chcę, żebyśmy byli rodziną, a tylko w ten sposób ty i twoja córeczka będzie pełnoprawnymi obywatelkami Włoch i moją rodziną. To jest również dla waszego dobra. Jako moja żona będziesz nietykalna. Póki co jesteś tu bezpieczna, ale wiesz do jakiego świata należę i nie wiem co przyniesie przyszłość.

— Nie wiem co mam powiedzieć tego jest za wiele.

— Przestań się zastanawiać i załóż pierścionek, bo babcia już planuje przyjęcie zaręczynowe. — zaczął się śmiać i wsunął na mój palec pierścionek.

— Paul jak ty sobie to wszystko wyobrażasz? Jak możemy stworzyć normalną rodzinę?

— Blanka obiecuję ci, że będziemy na ile się da normalną, zwyczajną, kochającą się rodziną. — cmoknął mnie w policzek i usiadł obok. Mocno mnie przytulił.

— Ale wiesz, że ja cię nie kocham — zaczęłam łkać.- i w ogóle przecież ty mnie też nie kochasz.

— A czy to ma znaczenie? Nie możemy być przyjaciółmi, którzy się wspierają. Wiem, że kochasz mojego brata i bardzo mu zazdroszczę, też bym chciał żeby ktoś mnie tak pokochał. Dość już tych smutków. Babcia czeka z szampanem.

Chwyciłam Paula za rękę i stanęłam z nim twarzą w twarz. Byliśmy bardzo blisko siebie. Dopiero teraz zauważyłam jakie ciepło i spokój przepełniają jego spojrzenie. Można w nim przepaść.

— Paul ale ja nie mogę wyjść za ciebie. Przecież twoja babcia nie wie kim jestem.

— Blanka wyjdziesz za mnie jako Polka — Blanka Nowak. Powiedziałem babci kim jesteś. Zresztą później będziesz nosić moje nazwisko tak jak dziecko. Nikt nie będzie wnikał w to jak się wcześniej nazywałaś.

— Dlatego kłóciłeś się z Sofią?

— Co? Kiedy?

— Słyszałam parę dni temu jak się kłóciliście? Nie chcę żebyś miał przeze jakiekolwiek problemy.

— My się nie kłócimy tylko wymieniamy zdania. I nie przejmuj się mną, jestem już dużym chłopcem i wiem co jest dla mnie dobre a co nie. Chodź pójdziemy powiemy jej, że przyjęłaś oświadczyny.

Weszliśmy do salonu, gdzie w fotelu z bardzo poważną miną siedziała Sofia. Paul trzymał mnie za rękę, a ja czułam się jak mała dziewczynka, która nieźle narozrabiała i teraz musi przeprosić rodziców.

— Zgodziła się — Paul uśmiechnął się na widok Sofi.

— A mówiłam, że to dobry pomysł i tak trzeba. Dziecko musi mieć normalną rodzinę, a nie taką nowoczesną jak to teraz, wy młodzi jesteście ze sobą a zaraz się kłócicie i rozstajecie. Rodzina jest najważniejsza — podeszła i uściskała mnie.

Cały wieczór spędziliśmy na planowaniu przyjęcia zaręczynowego, a raczej Paul z babcią planowali, nieźle się przy tym bawiąc. Mimo, że było mi tu dobrze, czułam się obco. Wszystko działo się z moim udziałem, ale jakby obok. Znów znalazłam się w sytuacji, gdzie ktoś planował moje życie za mnie.

— Przepraszam was bardzo, ale chciała bym już iść się położyć — wstałam i poszłam na górę.

Wcale nie chciało mi się spać, ani nie byłam zmęczona. Musiałam wyjść stamtąd. Nie wiem jak długo bym się powstrzymała, żeby nie zacząć krzyczeć. Co ja tu w ogóle robię? A może całe moje życie było zaplanowane przez kogoś. Okazuje się, że wcale nie znałam moich rodziców, ani męża, który też mnie oszukiwał, ani mężczyzny w którym się zakochałam i z którym będę mieć dziecko. Nawet to co tu się dzieje jest jedną wielką farsą. Paul jest cudownym człowiekiem i czuję, że nie skrzywdzi mnie ani dziecka, ale przecież nas nigdy nic nie będzie łączyć. Całe moje życie jest popaprane. Poszłam na balkon i patrzyłam na ogród. Robiło się już ciemno i zapalone były wszystkie lampy. Gdyby nie moja córeczka już dawno bym ze sobą skończyła. Ale nie mogę, musze żyć dla nas. Już jedno dziecko straciłam przez swoją głupotę nie pozwolę, żeby drugiemu coś się stało. Blanka musisz być twarda. Masz 32 lata i musisz wreszcie zacząć żyć jak chcesz. Poczekam na Paula i nie pozwolę mu się zbyć. Chcę wiedzieć wszystko o mojej rodzinie i o Bruno. Nie wiem ile tak siedziałam. W głowie miałam gonitwę myśli. Do sypialni wszedł Paul.

— Nie możesz spać? — usiadł obok mnie.

— Czekam na ciebie. Chcę z tobą poważnie porozmawiać.

— Nie brzmi to dobrze. — oparł się o balustradę.

— Paul ja muszę wiedzieć wszystko. — ton mi złagodniał, gdy spojrzałam w jego ciepłe oczy.

— To znaczy co chcesz wiedzieć, pytaj. Wiedziałem, że kiedyś czeka nas ta rozmowa.

— Kim naprawdę był mój ojciec?

— Twój ojciec był przede wszystkim lojalnym i oddanym przyjacielem Ernesta i mojego ojca. Oni zajmowali się robieniem nie do końca legalnych interesów a on był ich księgowym.

— Co robili?

— Mieli sieć klubów, gdzie można było pograć w pokera coś na styl kasyn a przy okazji zabawić się w dobrym towarzystwie.

— Bruno to przejął?

— Nie do końca. Ma też lokale i też można skorzystać z usług różnych ekskluzywnych kobiet, ale nie zajmuje się hazardem i narkotykami. Wchodzi jedynie w interesy z różnym typami, po to żeby inwestowali swoje nielegalnie zarobione pieniądze w jego np. firmę deweloperską i mieszkania, a on im w zamian daje czystą kasę.

— A co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Dlaczego powiedziałeś że jesteś winien coś mojemu ojcu?

— Zarówno twój ojciec jak i mój wiedzieli, że stąpają po cienkim lodzie. Gdy twoi rodzice zginęli mój ojciec poprosił Bruno i mnie, żebyśmy cię chronili gdyby coś mu się stało. Był po prostu to winien twojemu ojcu. Póki żył dbał o ciebie i babcię. Niestety też zginął więc jak widać mój braciszek wziął sobie za punkt honoru zadbać o ciebie, ale jakoś mu się to nie udało. Zaślepiła go jak zawsze chęć posiadania wszystkiego na wyłączność.

— Dlaczego Bruno nigdy nie wspominał o tobie mimo, że go pytałam o to czy ma brata? Jesteś starszy od niego?

— Nie chciał zaakceptować, że mogło by mi się coś należeć. Ja jestem starszy o rok, więc to ja powinienem przejąć interesy, tyle że ja wcale nie miałem na to ochoty. Zresztą mój dom jest tu. Chciałem się z nim dogadać i pogodzić, ale nic z tego nie wyszło. Obwiniał mnie cały czas o to, że moja matka uwiodła jego ojca.

— A no właśnie a jak to się stało, że wasz ojciec z twoją mamą?

— Poznali się jak ojciec był tu na wakacjach. Zakochali się w sobie, ale wakacje się skończyły on wrócił do Polski. Tam czekała na niego matka Bruno, z którą miał się pobrać. Zawsze powtarzał, że było to małżeństwo z rozsądku, a kochał moją matkę. I w sumie to chyba prawda bo jak przylatywał do nas to patrzył na moją mamę jak na ideał. Mama mnie nie okłamywała wiedziałem, że tata ma inną rodzinę, że mam brata. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Nie wiem czy matka Bruno wiedziała o nas i podwójnym życiu męża. Z czasem prawda wyszła na jaw. Bruno nie mógł nigdy się pogodzić z tym, że nie jest jedynakiem i pewnie dlatego tak mnie nienawidzi.

— To wszystko jest jakieś dziwne Paul. Czyli wychodzi na to, że moje spotkanie z Bruno nie było przypadkiem?

— Myślę, że nie. Bruno nie uznaje przypadków.

— Cały czas mnie okłamywał i wcale mnie nie kocha tylko, spełnia obietnice. Teraz już rozumiem dlaczego tak się upierał, żeby restauracja była moja i żebyśmy kupili dom. Miał mi zapewnić dostatek i to robił. Chyba zaraz zwymiotuję.

Czułam jak moje serce znów się rozpada na milion kawałków, a cała zawartość żołądka podchodzi do gardła. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Jak mogłam być tak naiwna, jak mogłam pomyśleć że jestem kimś wyjątkowym dla takiego człowieka jak Bruno. On jedynie spełniał daną obietnicę, nic więcej. Siedziałam na podłodze i w myślach przeklinałam się na wszystkie możliwe sposoby. Do drzwi zapukał Paul.

— Blanka pomóc ci jakoś?

— Nie dziękuję, już wychodzę.

Obmyłam twarz i wyszłam. Paul siedział na łóżku i czekał.

— No dobrze skoro już co nieco wiem. To teraz najważniejsze, czy ty mi pomagasz też przez daną obietnicę, czy jest coś o czym jeszcze powinnam wiedzieć?

— Tak jak mówiłem wcześniej cenię sobie szczerość i nie oszukuję cię. Pomogłem ci bo obiecałem to tacie. A poza tym widziałem jak cierpisz, gdy pierwszy raz cię zobaczyłem na cmentarzu miałaś oczy przepełnione bólem.

— Spotkaliśmy się przypadkiem? — wypaliłam stojąc na przeciwko niego.

— Nie, dowiedziałem się że Bruno jest z tobą. Chciałem sprawdzić czy jest ci dobrze, i nie ukrywam że przepełniała mnie ciekawość jaką jesteś osobą.

— I stwierdziłeś że jest mi źle? Bo Bruno zabił mojego męża i syna — wyżywałam się na Paulu. — to raczej normalne że nie byłam super szczęśliwa z tego powodu. Wtedy jeszcze wierzyłam, że to był nieszczęśliwy wypadek. Myślałam, że Bruno mnie kocha a to wszystko było fikcją.

— Blanka przestań. Nie mogłaś przejrzeć zamiarów Bruno. On naprawdę cię kocha. Widziałem jak na ciebie patrzy, jak się przy tobie zmienił i jak teraz cierpi gdy zniknęłaś. To nie jest udawane.

— Dlaczego go bronisz?

— Nie bronię go, po prostu jestem obiektywny. Wiem jak boli strata ukochanej osoby.

Paul wyszedł na balkon i zapalił papierosa. Podeszłam do niego z tyłu i przytuliłam się.

— Przepraszam to nie twoja wina, że wpakowałam się w takie gówno. Dziękuję, że mi wszystko opowiedziałeś.

Odwrócił się do mnie przodem.

— Blanka bardzo cię lubię, i sprawiasz że chce mi się rano wstać. A myśl, że niedługo w naszym domu będzie słychać płacz dziecka dodaje mi skrzydeł. I tyle. Wiem, że go kochasz i że cierpisz. Mam nadzieję, że czas zagoi rany i też zaczniesz czerpać z życia garściami. Pomogę ci stanąć na nogi. Tak jak obiecałem, zawsze dotrzymuję słowa.

Przytulił mnie mocno. Czułam jego perfumy i twarde mięśnie. Nagle zapragnęłam go tak mocno, że byłam w stanie rzucić się na niego. Odsunęłam się szybko i usiadłam na fotelu, w myślach karcąc się za wybuchy pożądania.

— Mogę o coś jeszcze spytać?

— Pytaj — wypuścił dymek w powietrze.

— Po raz kolejny mówisz, że wiesz jak boli strata ukochanej osoby. Nie chodzi o twoją mamę, prawda?

— Prawda, ale nie mam ochoty dziś o tym rozmawiać. Poza tym jest już późno, a jutro czeka cię miły dzień, mam nadzieję. Chodź do łóżka. — zgasił papierosa.

— Idź pierwszy do łazienki, ja zaraz też pójdę.

— Dobrze tylko nie siedź za długo.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Moja głowa była pełna sprzecznych myśli. Czy Bruno naprawdę mnie kocha? Myślę, że tak. Widziałam jak na mnie patrzy, jak się mną opiekował. Nie można być aż tak cynicznym i tak dobrze udawać. A może można? Czy Paul jest naprawdę tak szczery? Przecież to w końcu bracia, może on też nie jest taki nieskazitelny? I co my maluszku mamy począć? Póki co jestem tu uziemiona. Nie mam dokumentów, ani kasy. A może to też część planu? Specjalnie Paul tak mnie zmanipulował żebym tu przyleciała bez niczego, dzięki temu on może o mnie decydować. W dodatku ten ślub. Jedno jest pewne Blanka Nowak wpada w coraz większe bagno. Kręciłam się na łóżku, aż w końcu postanowiłam zejść na dół i posiedzieć na tarasie. Wzięłam koc i zeszłam. Zrobiłam sobie w herbatę, owinęłam się kocem i poszłam na taras. Cisza i spokój. Było już bardzo późno, każdy już spał. W oddali było słuchać szum morza. Jestem tu już tyle czasu i nawet nie wyszłam poza ogród. Po ogrodzie przechadzał się jedynie ochroniarz. Popatrzył na mnie skinął głową i odszedł. Ciekawe czy Paul boi się kogoś lub czegoś? Czy zabił już kogoś tak jak Bruno? Czy zawsze będzie dla mnie taki dobry? Przecież on też ma swoje potrzeby, czy jego partner nie będzie zazdrosny o mnie? No właśnie a ja? Do końca życia mam żyć w celibacie? Może to kara za zdradę męża. W sumie można się przyzwyczaić. Póki co i tak nie mogę uprawiać seksu. Ciekawe jak by Bruno to zniósł? Uśmiechnęłam się pod nosem, wyobraziłam sobie jego minę. Tęsknię za nim jeszcze bardziej niż tęskniłam za Robertem Pewnie dlatego, że wiedziałam że on umarł, a Bruno żyje i to najbardziej boli. Zranił mnie tak strasznie, że nie będę wstanie nigdy spojrzeć mu w oczy. Cały czas mnie oszukiwał. Pocieszał po stracie męża i dziecka wiedząc, że to przez niego ich nie ma. To jest potworne.

— Tu jesteś, nie możesz spać? — z zamyślenia wyrwał mnie głos Paula.

— Tak chyba za dużo informacji. Nie chciałam ci przeszkadzać więc zeszłam tu.

— Mogę się przysiąść? — usiadł obok i przytulił się do mnie.

— Blanka wiem, że to wszystko nie jest łatwe i dzieje się bardzo szybko, ale nie zamartwiaj się to nic nie da.

— Łatwo ci mówić, ty jesteś u siebie. Nic się prawie nie zmieniło, poza moją obecnością. A ja? Jestem w obcym miejscu, bez pieniędzy, bez dokumentów, z dzieckiem w drodze, zdana na łaskę obcego faceta. — spojrzałam na jego zdziwioną twarz.

— O Boże nie wiedziałem, że tak to postrzegasz.

— A ty na moim miejscu jak byś to widział?

— W każdej chwili możesz wrócić, nie trzymam cię tu siła. Chcę ci tylko pomóc. Myślałem, że nie jestem dla ciebie obcy.- lekko się zdenerwował.

— Paul ja nic o tobie nie wiem.

— Wiesz znacznie więcej niż inni. Mamy całe życie na poznanie się, jeśli tylko będziesz chciała. A co do dokumentów i pieniędzy. Jutro dostaniesz swój dowód, prawo jazdy i paszport.

— Prawdziwe? — aż podskoczyłam na fotelu.

— Tak prawdziwe, skoro mamy wziąć ślub to musi być on legalny. A co do pieniędzy to tak jak obiecałem masz założone konto na, które są wpłacone pieniądze. Możesz wydawać je na co chcesz.

— Ale nie taka była umowa, miałam je dostawać za pracę a nie tak po prostu.

— W twoim stanie nie możesz pracować, lekarz wyraźnie ci zabronił. Blanka nie musisz mieć skrupułów. Masz rację namówiłem cię do przyjazdu tu i pozbawiłem wszystkiego. W Polsce zostawiłaś całe swoje życie, pieniądze, przyjaciół nawet dokumenty. Jestem ci to winien i tyle. Możemy się umówić, że kiedyś mi je oddasz.

— Nie wiem co powiedzieć, naprawdę.

— Nic nie mów i pozwól abym mógł się tobą i dzieckiem zaopiekować. Przytul się. — pociągnął mnie za rękę. Położyłam głowę na jego nagim torsie. Czułam jak spokojnie bije jego serce. Jak on to robi? Jak można tak łatwo do wszystkiego podchodzić i być tak dobrym człowiekiem. Ciekawe jakim jest szefem? Poczułam, że robię się senna. Odpłynęłam.

Obudziłam się o 10, w łóżku. Nawet nie czułam jak mnie przeniósł, byłam bardzo zmęczona. Paula już nie było. Wykąpałam się, ubrałam w lekki sweterek, który opinał już nieco widoczny brzuszek, założyłam lniane spodnie i zeszłam na dół. W kuchni pięknie pachniało kawą i tostami.

— Dzień dobry — powiedziałam do Sofi, która nalewała sobie kawę.

— O dzień dobry, dobrze się czujesz? Wyglądasz na zmęczoną — spojrzała na mnie podejrzanie.

— Tak dziękuję, nie mogłam zasnąć i to pewnie dlatego.

— Blanka wiesz, że jeśli będziesz chciała pogadać to ja w każdej chwili służę pomocą.

— Tak dziękuję, ale Paul już mi wszystko wytłumaczył co mnie nurtowało. — usiadłam na krzesełku i nalałam sobie kakao.

— Dziecko rozumiem, że możesz czuć się tym wszystkim przytłoczona i oszołomiona, ale nie musisz się nas bać ani zamartwiać. Paul nie pozwoli żeby cokolwiek stało się tobie i dziecku. On marzył cały czas o rodzinie, a ty mu to dasz. — uśmiechnęła się.

— Sofia ale wiesz, że to nie jest takie proste i nie do końca — urwałam w połowie bo głos mi się załamał.

— Wiem wszystko, Paul mi wyjaśnił. Niepotrzebnie na początku mnie okłamał, ale to już nie ma znaczenia. A co do dziecka to wiem, że nie on jest ojcem, Zupełnie mi to nie przeszkadza. Na co masz ochotę do zjedzenia?

— Nie jestem głodna. Bardzo dziękuję. — podniosłam się i wyszłam na taras.

Jak oni to wszyscy robią, że są tacy dobrzy. To jest aż podejrzane. Nie wiem czy dobrze robię, zgadzając się na ślub. A co jeśli oni chcą mi odebrać dziecko. Pewnie Sofia wie, że Paul jest gejem i nie będzie miał dzieci, a co za tym idzie nikt nie przejmie rodzinnego interesu. Znów zaczęła mnie boleć głowa. Trzeba było zostać w Polsce i po prostu odejść od Bruna. Muszę się przejść i pomyśleć z dala od tego domu, ochrony i Sofi ciągle pytającej co zjem. Poszłam w stronę ogrodu. Szłam przed siebie. Na końcu ogrodu, w którym było mnóstwo zieleni i drzew była furtka, która prowadziła na plażę i pomost, do którego przycumowany była łódź. Wyglądała imponująco, była duża i piękna. Zeszłam na plażę. Słońce już nieźle grzało, fale odbijały się o brzeg. Poczułam ogromną tęsknotę i żal. Tak bardzo chciała bym być w Polsce, pogadać z Gabii. Ona na pewno poradziła by mi co zrobić. Chciała bym wykrzyczeć w twarz Bruna, że jest potworem i że zniszczył mi życie. Nie mam żadnych informacji co u Gabi, Jarka i Juleczki. Ciekawe jak by zareagowała na wieść, że jestem w ciąży? Usiadłam na piasku i patrzyłam na wodę, która lśniła w blasku słońca. Co ja mam robić i jak żyć? Łzy zaczęły kapać na piasek. Gdybym nie poznała Bruna i nie przespała się z nim, była bym teraz w swoim domu z synem i mężem i żyła bym normalnie. Przez niego siedzę na plaży w Taorminie i planuje ślub z szefem mafii, który jest gejem. Ja pierdole! Zaczęłam wyć i kopać w piasek. Położyłam się na piasku i skuliłam. Przyciągnęłam nogi pod brodę i leżałam. Chciała bym, żeby piasek mnie wciągnął i żebym nigdy już nie wróciła na ziemię. Do policzków przyklejał mi się piasek. Tkwiłam tak na pewno z godzinę. Przestałam cokolwiek czuć. Chcę umrzeć i chcę przestać myśleć. Zamknęłam oczy. Moja dusza powoli ulatywała, takie miałam przynajmniej wrażenie. Słyszałam w oddali jakieś głosy i kroki. Nie podniosłam głowy, nie otworzyłam oczu nie mam na to siły.

— Blanka, Blanka co ci jest? — to głos Bruna, to jego głos! Otworzyłam oczy i rozczarowanie, nadal tkwiłam na plaży skulona jak noworodek a nade mną stał blady jak ściana Paul.

— Blanka żyjesz? — przykucnął i podał mi rękę.

— Tak niestety żyję — powiedziałam i nadal leżałam.

Paul powiedział coś po włosku do swoich ludzi i odeszli. Zostaliśmy sami. Położył się obok mnie i patrzył na mnie tymi swoimi czułymi oczami.

— No co? — wypaliłam. Byłam zła na siebie, na Paula i cały świat za to wszystko co mnie spotyka. Mama wrażenie, że Bóg zapomniał o moim istnieniu.

— Powiesz mi co się stało?

— Nic się nie stało, chciałam się przejść i pomyśleć i już. — krzyczałam nie wiedzieć czemu.

— A dlaczego leżysz?

— Bo nie mam już sił Paul, próbuję ale nie mam siły. — łzy znów zaczęły spływać na piasek.

— Blanka podnieś się bo się przeziębisz. Proszę — podniósł się i podał mi rękę.

Podniosłam się. Byłam cała w piasku, czułam go nawet na zębach.

— Mam pomysł, chodź.

Poszłam za nim nic się nie odzywając. Weszliśmy na pokład łodzi. Jakiś starszy pan odcumował łódź i wypłynęliśmy na pełne morze. Siedziałam na dziobie i patrzyłam przed siebie. Paul nie podszedł do mnie. Pozwolił mi być samej. Siedziałam, płakałam i myślałam. Straciłam całkowicie poczucie czasu. Zrobiłam się strasznie głodna i zmęczona. Zeszłam na pokład. Paul krzątał się po niewielkim pomieszczeniu, które można by nazwać kuchnią.

— Masz ochotę coś zjeść? — spytał na mój widok.

— Tak jestem bardzo głodna.

— Sofia powiedziała, że nic nie jadłaś. To nic specjalnego makaron z sosem ale mam nadzieję, że będzie ci smakować.

— Na pewno.

Pochłaniałam makaron jakbym z tydzień nie jadła. Paul też jadł ze mną. Nic nie mówił, jedynie patrzył na mnie jak na dziecko, które uratował z nad przepaści.

— Czemu o nic nie pytasz? — wypaliłam gdy zjadłam.

— A o co mam pytać? Jeśli będziesz miała ochotę to mi powiesz cokolwiek. — przeżuwał ostatnie kęsy.

— Paul nie oddam ci dziecka i nie pozwolę odebrać sobie praw. — zdziwiłam nawet siebie tym wyznaniem.

— Że co? — zachłysnął się wodą, którą pił- Co ci przyszło do głowy?

— Po prostu poskładałam sobie to w całość. Ty nie będziesz miał nigdy dziecka z twoimi preferencjami, więc chcesz wykorzystać mnie i to że jestem w ciąży, żeby mieć następcę swojego interesu. Dlatego nalegasz na ślub i na to żeby dziecko miało twoje nazwisko. — powiedziałam na jednym wydechu.

Paul zaczął się śmiać. Wkurzył mnie tym strasznie, wstałam, podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz. Nie wiem co mnie opętało, ale chyba wszystkie emocje dały o sobie znać. Wybiegłam na pokład i nie mogłam złapać oddechu. Dryfowaliśmy na pełnym morzu. Zaczęło się już ściemniać. Żadnego lądu nie było widać. Zaczęłam cała drżeć. A co jeśli on zrobi mi krzywdę wiedząc, że się wszystkiego domyśliłam. Mam nadzieję, że zabije mnie szybko i nie będę cierpieć. Trzęsłam się jak osika i patrzyłam jak w moją stronę zmierza z poważną miną Paul.

— Proszę cię tylko, żebym nie cierpiała i moje maleństwo. — patrzyłam na niego z podniesioną głową.

Paul podszedł, objął mnie i zaczął głaskać po głowie. Stałam zdezorientowana, nadal trzęsąc się.

— Blanka nie wiem co ci się roi w tej ślicznej główce, ale nie pozwolę na to żebyś wymyślała takie głupoty i w nie wierzyła. Ciągle ci powtarzam, że najważniejsza dla mnie jest szczerość i że ze mną nic ci nie grozi. Jak mogłaś pomyśleć, że chciał bym cię skrzywdzić. Mówiłem ci, że jak spotkałem cię pierwszy raz to zobaczyłem w twoich oczach żal, postanowiłem ci pomóc. Dziś znów widziałem ten żal, nie wiem czemu. Czy spotkała cię jakaś przykrość, czy coś się stało. Proszę powiedz, inaczej nie mogę ci pomóc

— Paul — odsunęłam się od niego. — ja po prostu wystraszyłam się. Wszyscy jesteście dla mnie tacy dobrzy, że to aż nierealne. Po tym jak każdy mnie okłamywał boję się, że to wszystko jest złudzeniem. Nie chcę brać z tobą ślubu. Nie chcę ani ciebie ani siebie unieszczęśliwiać. — łzy powoli spływały na brodę.

— Posłuchaj ślub jest po to, żebyś była bezpieczna. Jak będziesz moją żoną, nikt cię nie tknie ani dziecka. Wiesz, że świat mafii to nie przelewki i jest nie obliczalny. Ale ma też zasady rodzina jest święta i nietykalna. Robię to dla waszego dobra. Jeżeli będziesz chciała odejść w każdej chwili będziesz mogła, nie będę trzymał cię na siłę. Ale daj nam szansę. Cała drżysz, zimno ci?

— Nie, w sumie to nie wiem.

— Blanka czy ty się mnie boisz? Myślisz, że mógłbym cię skrzywdzić?

— A nie krzywdzisz ludzi?

— Tylko tych, którzy na to zasługują. Możesz być bezpieczna, chociaż więcej razy nie waż się podnosić na mnie ręki. Nie cierpię takiego zachowania. — uśmiechnął się pokazując swoje równe, białe zęby.

Podszedł blisko i oparł czoło o moje czoło.

— Blanka zaufaj mi, wiem że cierpisz ale pozwól dbać o siebie.

Nie wiem czemu, ale zaczęłam go całować. Odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się namiętnie i długo.

— Przepraszam, nie powinnam o Boże ja chyba wariuję Przepraszam Paul znów stawiam cię w głupiej sytuacji. — odsunęłam się od niego. Patrzyłam na jego twarz i oczy, w których pojawiły się iskry. Znam to spojrzenie Bruno miał identyczne, gdy był podniecony. Ale to niemożliwe przecież on woli facetów.

— Blanka muszę złapać oddech, przepraszam.

Zszedł na dół a ja tkwiłam na podkładzie i zastanawiałam się czy dobrze widziałam i czy przypadkiem nie zaczynam świrować. Usiadłam na ławeczce i się zastanawiałam co to wszystko znaczy i co tu się wydarzyło. Postanowiłam pójść do niego. Powoli zeszłam na dół, siedział na kanapie i sączył whisky. No pewnie a cóż innego, czy oni w ogóle piją coś innego?

— Chcesz pogadać? — usiadłam na przeciwko i podciągnęłam nogi pod brodę, objęłam je.

— Nie siadaj tak, to nie zdrowe i pewnie dziecku jest niewygodnie.

— Ja pierdziele nie rób ze mnie idiotki sama wiem jak dziecku jest wygodnie. Zapytałam cię o coś.

— Nie dziękuję nie potrzebuję rozmowy. Na dziś chyba już wystarczy tych rozmów. Wracamy do domu czy tu chcesz spędzić noc.

— Wolę w domu.

— Ok zaraz powiem Sergio, że zawracamy. Za pół godziny powinniśmy być w domu.

Wyszedł. Zostałam sama. Ja pierdzielę ale ze mnie jest idiotka Co mi strzeliło do głowy, żeby go pocałować? Myślałam, że wyjeżdżając dobrze robię, że będę miała spokój. Póki co strasznie się myliłam. Nie przespałam jeszcze żadnej nocy normalnie, nie budząc się. Wiem, że to też sprawa ciąży, ale jestem cholernie zmęczona, całym moim życiem. Poczułam jak jacht zawraca i rusza. Położyłam się na kanapie i zasnęłam. Obudził mnie głos Paula.

— Jesteśmy na miejscu.

— Dobrze już wstaję. Dziękuję — próbowałam złapać go za rękę ale odsunął się. Poczułam ukłucie w sercu. Straciłam przyjaciela, przez jeden głupi wybryk. Poszliśmy w milczeniu do domu. Paul został na dole, a ja poczłapałam do sypialni. Nie miałam siły nawet się umyć, zrzuciłam z siebie ubrania, założyłam koszulkę i położyłam się do łóżka. Paul nie przyszedł ani w nocy, ani nad ranem. Budziłam się kilkukrotnie, ale nie było go obok. Rano wzięłam długą kąpiel, ubrałam się w lekką sukienkę i sweter. Dziś mam kolejną wizytę u ginekologa i zanosi się, że pojadę na nią tym razem sama. Nie myliłam się, nawet śniadanie jadłam sama. Sofia powiedziała, że Paul musiał jechać z samego rana do firmy i nie mógł na mnie czekać a nie chciał mnie budzić. Wiem, że kłamie. Myślę, że nie nocował w domu, a ona go po prostu kryje. Nie mogę mieć mu tego za złe. Przecież on też ma swoje potrzeby, poza tym pewnie musiał jakoś odreagować ten wczorajszy wieczór. Zresztą on ma swoje życie i nie mam prawa go zmieniać. Do lekarza zawiózł mnie Wojtek.

— Cześć miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz — przywitał mnie uśmiechem.

— Dziękuję, dobrze że chociaż na zewnątrz wyglądam normalnie.

— Ej co się dzieje? — zatrzymał mnie gdy wsiadałam.

— Jestem w totalnej rozsypce. Psychicznie nie daję rady.

— Kurczę myślałem, że to nie będzie aż tak trudne.

— Daj spokój nie chce mi się gadać. Jedźmy już proszę.

— Ok ale jak by coś to wiesz, że ja bardzo chętnie.

— Tak wiem. — wsiadłam i zatrzasnęłam drzwi.

Weszłam do kliniki i skierowałam kroki do gabinetu lekarza, który prowadził moją ciążę. Trochę było mi dziwnie być tu samej, ale ku mojemu zaskoczeniu przed gabinetem siedział Paul.

— Hej — uśmiechnął się.

— Cześć co tu robisz, myślałam że jesteś zajęty.

— Jak mogłaś pomyśleć że przegapię okazję do oglądania maleństwa.

— Dziękuję — chciałam się do niego przytulić, ale zrezygnowałam. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Minęłam go i chciałam wejść do gabinetu. Paul złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Objął mnie tak mocno, że ledwo mogłam oddychać.

— Zwariuję chyba przez Ciebie. — szepnął tak, że ledwo go słyszałam.

Na początku weszłam sama do gabinetu.

— Dzień dobry panie doktorze — powiedziałam swoją angielszczyzną.

— Witam jak się pani czuje?

— Fizycznie dobrze, gorzej psychicznie.

— Oj a co się wydarzyło?

— Nic szczególnego panie doktorze, po prostu całe moje życie jest jedna wielką porażką i kłamstwem.

— Czy chce pani o tym porozmawiać? — zmartwił się.

— Nie dziękuję.

— No dobrze pani Blanko przejdźmy najpierw do badania a później porozmawiamy dalej.

Po badaniu zrobił usg, znów mogliśmy obejrzeć maleństwo i posłuchać jak bije jej serduszko. Paul cały czas trzymał mnie za rękę.

— No dobrze proszę się wytrzeć i ubrać i zapraszam do gabinetu obok. Omówimy jeszcze wyniki badań.

Gdy weszłam do gabinetu na krześle siedział Paul i patrzył na mnie jakoś dziwnie. Lekarz wskazał mi krzesło i zaczął mówić.

— Dzieciątko rozwija się prawidłowo i nie ma nic niepokojącego. Ale mam pani wyniki badań krwi. Ma pani silną anemię i nie podoba mi się to. Zlecę inne badania, będę z panią szczery. Te wyniki mogą być objawem białaczki. Czy są jakieś symptomy, które pani u siebie zauważyła które mogą być niepokojące?

— Nie nic oprócz wahań nastroju, ale to normalne w ciąży i ostatnio nie mam apetytu.

— To faktycznie nic szczególnego. Dobrze nie traćmy czasu. Tu są badania które zlecę, najlepiej gdyby pani położyła się na kilka dni w naszej klinice wtedy moglibyśmy wszystko sprawdzić i mam nadzieję wykluczyć moje podejrzenia.

— Oczywiście tak zrobimy, jeśli to tylko ma pomóc — wtrącił Paul.

Wyszliśmy z gabinetu. Stanęliśmy na korytarzu.

— I co teraz? Paul powiedz dlaczego to wszystko przydarza się mnie? Co ja takiego zrobiłam w swoim życiu, że tak daje mi w kość?

— Blanka to na pewno nie jest białaczka, ja w to wierzę.

— A co jeśli naprawdę jestem chora?

— Będziemy walczyć.

— Nie mam siły. Ja mam już dość.

— Przestań tak mówić nie pozwalam ci, rozumiesz. Masz dziecko, masz mnie i musisz walczyć. Blanka ja cię kocham nie możesz mnie zostawić i się poddać. — Paul potrząsał mnie za ramiona.

— Co ty mówisz Paul?

— To co czuję, chodź załatwimy wszystkie formalności, żeby przyjęli cię na oddział.

Po dwóch godzinach leżałam w szpitalnym łóżku. Paul oczywiście załatwił mi prywatną salę, która bardziej przypominała pokój w hotelu niż salę w szpitalu. Pojechał do domu po moje rzeczy i jakieś książki. Wstępnie mam zostać tu 3 dni, ale to będzie zależało od wyników. Pobrano mi już krew i czekałam aż wróci Paul. Dlaczego powiedział, że mnie kocha? Czy to w ogóle możliwe? Słyszałam nie raz o związkach kobiet z gejami, a raczej o wielkiej przyjaźni. Pewnie to taki rodzaj miłości — przyjacielskiej. Jestem mu ogromnie wdzięczna za to co dla mnie robi. Gapiłam się bezsensownie w okno. Do sali wszedł z walizką Paul.

— O jesteś już. — wstałam i podeszłam do niego.

— Mam wszystko, tak sądzę. — uśmiechnął się. — uprzedzam zaraz tu wparuje Sofia z pełną torbą jedzenia.

— Co?

Nie zdążyłam skończyć bo do sali wpadła jak tornado Sofia, a za nią Wojtek niosący torby.

— Słoneczko nic się nie martw. Postawimy cię na nogi. — ściskała mnie tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu.

— Wojtek daj te torby, upiekłam ciasto i ugotowałam rosół, taki jak w Polsce. Zaczniesz normalnie jeść i od razu poczujesz się lepiej. Ty wiesz, że Paul nie chciał mnie zabrać ze sobą. Dobrze, że Wojtek zgodził się mnie przywieźć. Rozumiesz nie chciał mnie zabrać. — Sofia trajkotała jak oszalała i wyjmowała z torby coraz to nowe pojemniki z jedzeniem i owocami.

— Bardzo dziękuję ale ja mam tu być tylko trzy dnia a tym jedzeniem to chyba można cały szpital wykarmić. — zaśmiałam się.

Sofia jest niesamowita. Jej wizyta poprawiła mi humor. Wmusiła we nie cały rosół. Naprawdę był pyszny.

— Babciu myślę, że Blanka musi odpocząć — stwierdził Paul.

— Rozumiem, już mam sobie iść. Jutro znów wpadnę z czymś dobrym. Będę się modlić za was słoneczko.

— Bardzo dziękuję. — pożegnałam się z Wojtkiem i Sofią.

— A ty nie jedziesz do domu? Albo do pracy? — zwróciłam się w stronę Paula.

— Dziś już nie mam żadnych planów. Poza tym nie zostawię cię tu samej. Zresztą nie mógł bym usnąć bez ciebie. — uśmiechnął się.

— To znaczy, że zostajesz na noc tu?

— Tak. Mam dla ciebie niespodziankę. Dobrze się czujesz?

— Tak a co to za niespodzianka?

— Zaraz się przekonasz.

Paul wyjął z torby laptop i telefon komórkowy.

— To dla ciebie. W telefonie masz wpisany numer do mnie, Wojtka i Sofii. A w laptopie masz dostęp do swojego konta i możesz korzystać z niego bez problemu. Tylko proszę nie loguj się na żadne portale społecznościowe, bo wtedy Bruno na pewno namierzy cię bez problemu. Możesz spokojnie przeglądać np. polskie gazety, żeby wiedzieć co tam się dzieje.

— Wow super, bardzo dziękuje.

— I teraz najważniejsze — Paul otworzył laptop a na pulpicie pojawiła się ikona filmiku. Włączył go i moim oczom ukazała się Gabi.

— O Boże — jęknęłam.

„Cześć Blania. U nas wszystko w porządku. Juleczka już chodzi i nie można jej okiełznać. Jarek pracuje a ja siedzę w domu z małą. Wróciłam do pracy na pół etatu bo szkoda mi na dłużej zostawiać Julkę. Wyobrażasz sobie to? Każdy się może zmienić. Trzymam kciuki, żebyś była wreszcie szczęśliwa. Wiem, że powoli twoje marzenia się spełniają. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś w ciąży. Mam nadzieję, że tam gdzie jesteś będzie ci dobrze i zaznasz wreszcie spokoju. Kocham cię mocno i nie ukrywam że tęsknię. Ale podjęłaś słuszną decyzje. Trzymaj się kochana.”

Filmik się skończył a ja nie mogłam wydusić słowa. Łzy ściekały mi po policzkach. Odtworzyłam ponownie nagranie.

— Paul skąd masz ten filmik.?

— Od twojej przyjaciółki. Widzę jak bardzo cierpisz i tęsknisz. Wiem też, że zastanawiasz się co u niej.

— Ale jak to? A Bruno nie dowie się?

— Nie coś ty on nic nie podejrzewa. Zresztą ona nie wie gdzie i z kim jesteś. Wie tylko, że jesteś szczęśliwa i że jesteś w ciąży a uciekałaś bo Bruno bardzo cię skrzywdził.

— Ale jak do niej dotarłeś?

— Przez jej męża. O więcej nie pytaj. Lepiej powiedz czy podobała ci się niespodzianka?

— Pewnie, że tak była cudowna. Jak ja mam ci się za to wszystko odwdzięczyć.

— Wystarczy, że będziesz i obiecasz mi że się nie poddasz i będziesz walczyć.

— Obiecuję — rzuciłam mu się na szyję.

Cały wieczór przegadaliśmy. A później poszliśmy razem spać. Tak jak gdyby to nie była szpitalna sala tylko nasza sypialnia. Rano przyszła pielęgniarka żeby znów mi pobrać krew do badań. Mówiła coś po włosku do Paula i widocznie się do niego przystawiała. Trochę poczułam się zazdrosna, zresztą na moich oczach podsuwa się do mojego narzeczonego. Podeszłam i cmoknęłam go w usta.

— O a to za co?

— Tak bez powodu — uśmiechnęłam się.

Do sali wszedł mój lekarz w asyście innego.

— Dzień dobry jak dziś samopoczucie?

— Znacznie lepiej.

— Zabierzemy panią zaraz na punkcję. To rodzaj nakłucia, dzięki któremu pobierzemy pani szpik do badania. Proszę się nie bać nie będzie nic bolało, zostanie pani znieczulona.

— A czy to bezpieczne dla dziecka.?

— Samo badanie jak najbardziej. Nie będzie żadnej ingerencji w okolicach dziecka. Jedyne co może mieć wpływ na dziecko to znieczulenie ale to nic strasznego.

— W takim razie nie zgadzam się na znieczulenie.

— Pani Blanko nic się nie stanie. A zabieg jest dość nieprzyjemny.

— Wytrzymam. Na zabieg się zgadzam ale na znieczulenie nie.

— Twarda zawodniczka — zwrócił się do Paula.

— Nic na to nie poradzę. — uśmiechnął się mój przyjaciel.

— W takim razie proszę podpisać zgodę na badanie. Proszę nic nie jeść i nie pić. Zaraz przyjdzie pielęgniarka zrobi nakłucie i zabierze panią.

— Dobrze.

Denerwowałam się, ale nie samym badaniem tylko tym co wykaże. Cały czas był przy mnie Paul. Odprowadził mnie pod same drzwi gabinetu zabiegowego.

— Będę czekał — uśmiechnął się. Wiem, że to wymuszony uśmiech, on też strasznie się denerwuje.

Samo badanie było rzeczywiście bardzo nieprzyjemne i dość bolesne. Dodatkowo leżałam w tak nienaturalnej pozycji, że nie mogłam się później ruszyć. Nie trwało długo, ale było dość męczące. Do sali wróciłam na wózku.

— Wszystko poszło bardzo dobrze i była pani bardzo dzielna — za mną wszedł lekarz. — Proszę się teraz położyć, najlepiej na boku i odpocząć.

Zdążyłam się położyć i od razu usnęłam. Obudziłam się po południu. Byłam sama w sali. Na parapecie stały dwa bukiety kwiatów. Oczywiście dostałam je od Paula, w każdym dniu pobytu tutaj. Ciekawe czy jest tu kaplica. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się modliłam. Zeszłam powoli z łóżka. Przebrałam się z ohydnej koszuli szpitalnej, którą musiałam założyć do badania, w moje ulubione dresy i wyszłam na korytarz. Klinika była bardzo ładna i w ogóle nie przypominała typowego szpitala. Pewnie pobyt tutaj kosztował mnóstwo pieniędzy. Szłam powoli korytarzami patrząc na różne napisy dobrze, że były nie tylko w języku włoskim ale też w angielskim. Nigdzie nie mogłam znaleźć niczego co przypominało by kaplicę. Znalazłam plan szpitala i bingo jest tak jak zawsze na parterze. Zjechałam windą na dół, wśród labiryntu korytarza znalazłam to czego szukałam. Weszłam ostrożnie, czułam się dość nieswojo. Pewnie dlatego, że ostatnio nie po drodze mi było z Bogiem. Mimo, że nie byłam w Polsce kaplica niczym nie różniła się od tych znajdujących się w naszych szpitalach. Usiadłam na pierwszej ławce. Zaczęłam się modlić, a raczej prowadzić monolog.

„Boże, wiem że zaniedbałam relacje z tobą, ale proszę nie pozwól żeby cokolwiek stało się mojej kruszynce. Jeśli jestem chora pozwól mi chociaż urodzić moje dzieciątko i jej przytulić. Później jeśli taki masz plan zabierz mnie do mojego syna. Wiem, że Paul nie pozwoli skrzywdzić mojego dziecka i będzie się nim opiekował. Boże błagam pozwól mi donosić ciąże i wziąć w ramiona córkę. Czemu wystawiasz mnie ciągle na takie próby. Za co tak pokutuję? Wiem, że popełniłam wiele błędów, a największym był związek z Brunem, ale proszę nie pozwól żeby cokolwiek stało się mojemu dziecku.”

Zaczęłam szlochać. Przed oczami powoli przesuwały się fragmenty mojego życia, szczęśliwego życia. Małżeństwo z Robertem, Staś, cudowne chwile z Brunem. Nie kontrolowałam swojego szlochu. Łzy kapały mi na kolana. Obok mnie usiadł ksiądz. Zaczął mówić coś po włosku, ale nic z tego nie rozumiałam.

— I don’t urdenstant. I don’t speak Italian. — wydukałam przez łzy. Chciałam wstać, ale ksiądz złapał mnie za rękę, z taką siłą, że znów usiadłam. Zaczął mówić po angielsku.

— Nie mam pojęcia czemu tak płaczesz, ale na pewno przeżywasz wielką tragedię. Czy coś jest nie tak z twoim dzieckiem?

— Nie na szczęście maleństwo jest zdrowe. Ja czekam na wyniki czy mam białaczkę, ale nie to jest najgorsze. Zdałam sobie sprawę, że całe moje życie jest jednym wielkim pasmem porażek. Zastanawiam się czemu Bóg mi to robi. — patrzyłam na starszego księdza.

— Dziecko Bóg ma plan wobec ciebie, i nikt nie wie jaki. Opowiedz mi co się stało.

Opowiedziałam mu całe swoje życie. O śmierci rodziców, męża i syna. O moim wypadku, o staraniach o dziecko, o zdradzie z Brunem i o szalonym pomyśle ślubu z Paulem.

— Faktycznie dużo tego ale pamiętaj, że Bóg za nic cię nie potępia i to, że możesz być chora lub strata męża i syna nie są żadną karą. Pan Bóg kocha wszystkich.

Słuchałam księdza i powoli się uspakajałam. Miał łagodny i ciepły głos. Tłumaczył mi, że najważniejsze to walczyć o siebie i dziecko. Siedziałam z nim ponad 2 godziny. Gdy wyszłam z kaplicy poczułam się lżejsza. Obiecałam sobie i Bogu, że będę walczyć do końca. Nawet jeśli okaże się, że mam białaczkę nie poddam się i zrobię wszystko, żeby moja córka urodziła się zdrowa. Wracałam powoli do swojej sali, gdy usłyszałam krzyki. To był głos Paula krzyczał coś po włosku, chyba na pielęgniarki.

— Co tu się dzieje? Krzyczysz tak, że słychać w całym szpitalu. — powiedziałam wchodząc do sali.

— Sei fortunato* — spojrzał groźnie na wystraszoną pielęgniarkę i lekarza.

— Gdzie ty byłaś? — podszedł do mnie gdy zostaliśmy sami.

— W kaplicy, chciałam się pomodlić a to jakaś zbrodnia? — pierwszy raz widziałam go tak rozgniewanego i złego.

— Nie po prostu wystraszyłem się, że coś ci się stało albo co gorsza odeszłaś — przytulił mnie.

— A co miało by mi się stać i gdzie ja miała bym się podziać. Puść już mnie bo nie mogę oddychać. Paul poważnie nie mogę oddychać.

— Bałem się, że już więcej cię nie zobaczę. — wypuścił mnie z uścisku. — Bardzo zależy mi na tobie.

— Wiem i dziękuję za to jak się mną opiekujesz i że mi pomogłeś. Paul przemyślałam sobie wszystko.

— To znaczy mam się bać? — spojrzał na mnie niepewnie.

— No nie wiem to zależy jak na to się patrzy — uśmiechnęłam się.

— Blanka powiesz w końcu co wymyśliłaś bo dzisiaj mam kiepski humor.

— Coś się stało?

— Nic co powinno ci zajmować tą śliczną główkę — znów mnie przytulił i pocałował w głowę. — zaraz a ty nie powinnaś leżeć?

— Mam dość leżenia nic innego nie robię od dwóch miesięcy jak tylko leżę.

— Blanka wiesz, że to nie są żarty i tu chodzi o twoje zdrowie i maleństwa.

— Paul chcę do domu.

— Do Polski? Chcesz wracać?

— Nie do Polski do twojego domu a raczej naszego jeśli się nie rozmyśliłeś. — lekko się uśmiechnęłam i patrzyłam w jego ciepłe oczy.

— Skarbie czyli to znaczy, że już nie masz żadnych obiekcji, żeby zostać moją żoną?

— W sumie tak, ale chciała bym o tym na spokojnie porozmawiać w domu.

— Dobrze ty się połóż a ja porozmawiam z lekarzem czy musisz jeszcze tu zostawać.

— Super.

Paul wyszedł a ja usiadłam na łóżku. Rozmowa z księdzem otworzyła mi oczy na pewne sprawy. Wszystko co mnie spotyka jest po coś. Może to jest moje miejsce na ziemi, gdzie będę naprawdę szczęśliwa i wreszcie zaznam spokoju. Tylko czy to możliwe będąc żoną faceta, który rządzi mafią. W sumie gdyby nie to, nie domyśliła bym się nigdy kim jest Paul. Do sali wszedł mój przyjaciel z lekarzem.

— Pani Blanko jest pani bardzo niecierpliwa i uważam, że powinna pani zostać jeszcze na dzisiejszą noc, ale pani narzeczony obiecał że zaopiekuję się panią i jutro tu wrócicie. Już powinniśmy mieć wszystkie wyniki więc porozmawiamy o nich i ustalimy co dalej. Proszę na siebie uważać.

— Bardzo dziękuję panie doktorze i obiecuję że będę dbał o moją kobietę. — Paul uścisnął dłoń lekarza

— Paul uważam, że powinieneś przeprosić lekarza za swój wybuch złości — powiedziałam po polsku.

— Przepraszam, że nakrzyczałem na pana, ale trochę się wystraszyłem, że coś mogło się stać.

— Rozumiem i wiem, że jest pan zdenerwowany. To normalne. Ale proszę być dobrej myśli.

Spakowaliśmy moją walizkę i wróciliśmy do domu. Oczywiście Sofia wmusiła we mnie ogromną kolację. Trajkotała, że cały dzień modliła się, żeby badania nic nie wykazały.

— Chcę wam bardzo za wszystko podziękować. Czuję się tutaj jak bym była tu od lat. Nawet jeśli cokolwiek mi się stanie to wiem, że moja córka będzie tu bezpieczna i niczego jej nie zabraknie.

— Kochanieńka nie mów tak. Nic ci się nie stanie i nawet masz tak nie myśleć. — Sofia mnie skarciła.

— Nie Sofia muszę zakładać wszystko. Bardzo chcę wierzyć w to, że jestem zdrowa i nie będę musiała się zmagać z białaczką, ale jeśli okaże się, że prawda jest inna będę walczyć. Dla maleństwa, dla siebie i dla was. — łzy powoli popłynęły po policzkach. Paul podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Zdziwił mnie tym zachowaniem, nawet Sofia zrobiła wielkie oczy.

— Razem będziemy walczyć, nie będziesz w tym sama.

— Dziękuję.

Resztę kolacji spędziliśmy w ciszy.

— Pójdę już na górę, chcę się wykąpać i położyć.

— Pewnie idź, ja jeszcze muszę wykonać parę telefonów i dołączę do ciebie.

Nalałam sobie całą wannę wody. Walałam do niej mnóstwo olejków. W łazience unosił się piękny zapach. Zapaliłam świeczki i przygasiłam światło, takie małe domowe spa. Muszę się odprężyć i wyłączyć myślenie. Przyniosłam laptopa, którego dostałam i włączyłam nastrojową muzykę. Leżałam w wannie i myślałam. Nie udało mi się wyłączyć mózgu. Tęsknie za tym co było, za Brunem, za seksem z nim. Ale to już przeszłość i muszę się od niej odciąć, żeby móc zrobić krok w przód i mieć siłę walczyć. Z laptopa sączyła się delikatna muzyka, zamknęłam oczy i próbowałam w głowie ułożyć plan na przyszłość. Do drzwi zapukał Paul.

— Mogę wejść?

— Tak

— Wow ale nastrój. Byłaś tak cicho, że zastanawiałem się co robisz.

— Odprężam się. W innych okolicznościach mogłam bym się odprężać podczas seksu, ale … — urwałam — Przepraszam Paul, nie powinnam tak mówić. Chodziło mi o to, że …

Podszedł i usiadł na brzegu wanny.

— Ciii — położył palca na moich ustach. Poczułam jak pożądanie wzbiera we mnie. Ciepła woda, nastrój i obecność przystojnego mężczyzny spowodowały, że cipka zaczęła przyjemnie pulsować. Karciłam się w myślach.

— To normalne, że masz swoje potrzeby. Czytałem, że niektóre kobiety w ciąży mają podwyższone libido.

— Da się z tym żyć — zaśmiałam się. To jedyne co mogłam zrobić w tej dziwnej sytuacji. Znów widziałam w oczach Paula błysk. Nie potrafię tego zrozumieć jest gejem, a zachowuje się jakby jednak czuł coś do mnie.

— Pewnie trzeba sobie jakoś radzić — mrugnął okiem i wstał. — Gdybyś nie była w ciąży zaproponował bym ci lampkę wina.

— O tak to byłby dobry pomysł.

— Nie siedź za długo, bo chyba nie powinnaś?

— Dobrze tatusiu zaraz wychodzę.

— Będziesz miała coś przeciwko, jak wezmę prysznic?

— Nie.

Paul bez skrępowania zrzucił z siebie ubrania i wszedł do dużego i przeszklonego prysznica. Mimo przygaszonego światła mogłam obejrzeć go całego. Był bardzo dobrze zbudowany. Na prawym ramieniu pięknie lśnił tatuaż węża, który przechodził aż na plecy. Nie był bardzo wysoki, ale wyższy ode mnie. Woda spływała po jego umięśnionych pośladkach i nogach. Klatka i ręce nie były mocno umięśnione, ale pupa i nogi robiły wrażenie. Jego idealna sylwetka nie miała grama tłuszczu. Czułam jak coraz bardziej robię się wilgotna. Muszę sobie jakoś ulżyć, mógłby już wyjść. Niestety to ja pierwsza musiałam wyjść bo woda stawała się coraz zimniejsza. Owinęłam się mięciutkim szlafrokiem. Zgasiłam świece i wyłączyłam muzykę. Paul stał z spuszczoną głową pod prysznicem. Nic się nie odzywał. Woda mocnym strumienie spływała po jego cudownym ciele. Szybko wyszłam, dłużej nie mogę na niego patrzeć. Usiadłam na łóżku i próbowałam uspokoić swoje wzmagające pożądanie. Jutro koniecznie muszę kupić jakiś wibrator. Ochłonęłam trochę, gdy z łazienki wyszedł nagi Paul. Pierwszy raz widziałam jego męskość. Była też imponująca. Dość duży i gruby. Nie mogłam oderwać oczu. Pożądanie znów wróciło. Paul podszedł, bez słowa pociągnął mnie w górę. Odwiązał szlafrok i położył mnie na łóżku. Powoli zaczął całować całe moje ciało. Delikatnie i bez pośpiechu. Nie mogłam wydusić słowa. Nie rozumiałam nic z tego co się działo, ale nie chciałam żeby przestał. Leżałam i delektowałam się jego pocałunkami. Jego lekki zarost drażnił moje rozgrzane ciało. Zsunął się między uda. Delikatnie rozchylił moje nogi i zaczął pieścić cipkę. Był bardzo delikatny a ja cała drżałam. Był cudowny. Całował i ssał moją łechtaczkę. Orgazm przyszedł niemal od razu. Zaczęłam jęczeć. Po wszystkim położył się obok. Czułam na udzie jego sterczącego penisa. Podniecił się robiąc mi dobrze? Popatrzyłam na niego. Oczy mu płonęły, ale było w nich również zadowolenie. Podniosłam się i uklęknęłam przy jego penisie. Powoli zaczęłam go ssać. Bawiłam się nim, całowałam i brałam najgłębiej jak tylko mogłam. Zamknął oczy i poddał się pieszczotom. Poczułam na języku krople spermy i przyspieszyłam. Sperma wytrysnęłam w moją buzię. Starałam się ją połknąć, ale nie mogłam. Pobiegłam do łazienki i ją wyplułam.

— Co się stało? — wszedł za mną Paul.

— Chyba sperma to nie jest ulubiony smak mojej córki — zaczęłam się śmiać jak wariatka.

Paul śmiał się ze mną. Pomógł mi wstać. Wróciliśmy do łóżka.

— Co to było? — spytałam

— To znaczy?

— Dlaczego to zrobiłeś?

— A ty dlaczego zrobiłaś mi dobrze?

— Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. — szturchnęłam go w bok. — A poza tym zrobiłam to bo miałam ochotę.

— Ja też miałem ochotę sprawić ci przyjemność, żebyś ciągle nie myślała. Mam nadzieję, że mi się udało — przekręcił głowę na bok i wsparł się na ręce.

— Tak udało ci się. Ale to jest trochę dziwne. Nie jest to dla ciebie problemem?

— A dlaczego miało by to być problemem.

— No bo wiesz, ty lubisz facetów i pewnie to dziwne, że robisz dobrze kobiecie, a ona robi ci loda.

— A o to ci chodzi. Spoko nie mam z tym problemu. Nie myśl o tym. Lepiej powiedz jaką decyzję podjęłaś i o czym chciałaś ze mną porozmawiać. Bo trochę się denerwuję.

— Zupełnie niepotrzebnie. Postanowiłam, że zostanę twoją żoną. Ale chcę żebyśmy podpisali intercyzę.

— Super już się bałem, że powiesz że chcesz odejść.

— Paul nie wiem co będzie i boję się, nie będę tego ukrywać. Ale nie poddam się będę walczyć. Tylko, że nie zawsze się wygrywa. Robię to też dla mojej córki, chcę żeby była szczęśliwa, a wiem że z tobą będzie. Wiem, że brzmi to strasznie samolubnie. Przepraszam.

— Blanka nie przepraszaj. Zrobię wszystko, żeby nasza córka była szczęśliwa. A ty nawet nie myśl, że mogła byś umrzeć. Nie pozwolę na to.

— Paul nie można mieć wszystkiego, życie dało mi straszną lekcję. Kochałam swojego męża, a jednak szukałam przygody i znalazłam ją z Brunem. Gdy miałam z nim romans myślałam, że można mieć wszystko, rodzinę którą bardzo kochałam i seks z cudownym facetem. Jednak to tylko złudzenie. Straciłam syna i męża i w gruncie rzeczy cudownego faceta, którego też pokochałam. Gdybym nie uległa Bruno, mój mąż i syn by żyli. A przynajmniej syn. Bo Robert nie był idealny, jak się okazało i albo byśmy się rozstali, albo on i tak by zginął.

— Blanka nie możesz się obwiniać za ich śmierć.

— Paul ale to jest po części moja wina, dałam się zwieść iluzjom. Zaślepiła mnie chęć posiadania wszystkiego tak jak Bruno. Nie rozgrzeszam twojego brata i nigdy w życiu nie wybaczę mu, że przez niego straciłam syna. Niestety czasu nie da się cofnąć, ale można odkupić swoje winy i zmienić się. Nie chciała bym żeby to źle zabrzmiało, ale przy tobie czuję się bezpiecznie. Nie będziemy nigdy tradycyjnym małżeństwem, tzn. będziemy tylko tyle że bez seksu. I to właśnie jest moja pokuta. Pogodziłam się z tym. Nie chcę ci niczego utrudniać i nie będę mieć żadnych pretensji o to, że masz kogoś na boku. Chciała bym dać ci tyle szczęścia ile tylko mogę. — położyłam głowę na jego torsie.

— Blanka dziękuję ci za szczerość i za to wszystko co powiedziałaś. Postaram się żebyś wreszcie była szczęśliwa. — gładził moje włosy. — odpocznij wreszcie a jutro jak wrócimy ze szpitala porozmawiamy o ślubie.

— Dobrze.

Zasnęłam wtulona w ramiona Paula. Było mi dobrze, dziwnie ale dobrze. Poczułam się bezpieczna i spokojna. Obudziliśmy się rano. Nie przeszkadzało mi zupełnie, że spaliśmy nago. Mój związek z Brunem był dziwny, ale to co mam teraz to jest prawdziwy hardcor. Poszłam do łazienki i garderoby. Założyłam sukienkę w kwiaty, która była luźna i wygodna. Paul poszedł pod prysznic. Poczekałam na niego i razem zeszliśmy na śniadanie. Nie mogłam niczego przełknąć.

— Nie jesteś głodna? — spytała Sofia donosząc kolejne porcje jedzenia.

— Nie mogę niczego przełknąć, chyba za bardzo się denerwuję.

— Nie martw się wszystko będzie dobrze. Cały czas się o to modlę.

W drodze do szpitala milczeliśmy. Zdenerwowanie udzieliło się każdemu.

— Dzień dobry, wygląda pani dziś promiennie. Powrót do domu był chyba dobrym pomysłem. — uśmiechnął się lekarz na mój widok.

— Dzień dobry. Czy już ma pan moje wyniki. — siedziałam na krześle obok Paula i ściskałam jego rękę.

— Tak. Mam już wszystko co zleciłem.

— I co w nich jest panie doktorze — wtrącił Paul.

— Mam w sumie dobre wieści, ale też trochę złe.

— Panie doktorze do sedna bo zaraz chyba dostanę zawału. — powiedziałam dość ostro.

— Wykluczyliśmy białaczkę. Ma pani silną anemię i ciężko mi jest powiedzieć dlaczego. Musimy włączyć leczenie, bo może mieć to skutki w przyszłości poza tym zależy nam na tym, żeby pani córka rozwijała się prawidłowo. Poza tym pani nerka też nie pracuje w pełni sprawnie. Tu musimy włączyć odpowiednią dietę i też leki. Jest to bardzo ważne, gdyż może dojść do przedwczesnego porodu i zatrzymywania moczu w organiźmie a nie jest to dobre ani dla pani ani dla dziecka. Mówiąc w skrócie to wszystko wygląda tak jakby pani organizm buntował się i nie chciał tej ciąży. Kiedy pani straciła nerkę?

— Dawno temu miałam wypadek samochodowy.

— Acha czyli nie było to wynikiem choroby?

— Nie.

— No dobrze, chciałbym teraz panią zbadać więc proszę żeby pan poczekał na zewnątrz. Później wypiszemy recepty i zalecenia.

— Dobrze. — odpowiedziałam i przygotowałam się do badania.

Po badaniu znów usiedliśmy przy biurku.

— Pani Blanko tu jest recepta na leki. Proszę uważać na to co pani je i trzymać dietę. Z ginekologicznego punktu ciąża rozwija się prawidłowo. Niepokoję się trochę pani stanem psychicznym. Czy chciała by pani porozmawiać z psychologiem. Znam bardzo dobrego, który na pewno wysłucha pani.

— Dziękuję panie doktorze za troskę, ale poradzę sobie.

— Proszę mnie źle nie zrozumieć, wiem kim jest pani narzeczony. Czy pani jest gotowa na tą ciążę i na życie z takim człowiekiem?

— Czy pan sugeruje że Paul mnie zgwałcił bądź skrzywdził? — powiedziałam podenerwowana. Nie podobała mi się ta rozmowa.

— Absolutnie niczego takiego nie sugeruję, po prostu widzę w pani oczach ogrom smutku, co raczej u kobiet w ciąży na którą czekały jest nie spotykane. Martwię się o panią.

— Zupełnie niepotrzebnie. Trochę mnie ta ciąża zaskoczyła to prawda, ale ogromnie się cieszę z niej i to jest najpiękniejsza rzecz jaka mi się przydarzyła od pewnego czasu.

— Pani Blanko domyślam się, że miała pani niełatwe życie i mam nadzieję, że pan Paul pomoże pani wyjść na prostą.

— Panie doktorze nie wiem do czego pan zmierza, ale nie podoba mi się ta rozmowa. — powiedziałam szczerze.

— Przepraszam nie chciałem pani urazić, proszę się nie obawiać obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Oferuję jedynie pomoc. Spotykałem wiele kobiet, które wracały na właściwe tory życiowe i są teraz bardzo szczęśliwe.

— Panie doktorze czy pan myśli, że jestem prostytutką, która zaliczyła wpadkę z klientem? — podniosłam głos.

— Ja niczego nie sugeruję i nie oceniam pani.

— Tego już za dużo. Proszę mi podać te recepty i nie życzę sobie takich sugestii. Nic pan o mnie nie wie o tragedii jaka mnie spotkała. Nie jestem święta ale nigdy nie byłam i nie jestem dziwką. Niech pan to sobie zapamięta raz na zawsze. — krzyknęłam ostatnie zdanie tak głośno, że do gabinetu wpadł Paul.

— Co tu się dzieje? — powiedział zdenerwowany.

— Nic mieliśmy odmienne zdanie z panem doktorem, prawda? — zwróciłam się z stronę doktorka

— Tak, tak — powiedział zdezorientowany

— Czy to wszystko panie doktorze? — spytał nieufnie Paul

— W sumie to tak. Proszę się zgłosić za dwa tygodnie, chciałbym powtórzyć badania krwi, i poproszę o konsultację nefrologa, żeby ocenił stan pani nerki. Póki co proszę się nie denerwować, dbać o siebie, brać leki i trzymać dietę. Acha i zapomniał bym nie ma już przeciwskazań do seksu.

— Do widzenia — odwróciłam się i wyszłam niemal trzaskając drzwiami.

— Blanka poczekaj, słyszysz — Paul próbował mnie dogonić.

Bardzo mnie zdenerwowała rozmowa z tym lekarzem. Co on sobie myślała. I dlaczego tak pomyślał? W sumie boss mafii pewnie ma dziwek na pęczki. Jeszcze nikt mnie tak nie potraktował. Wyszłam przed budynek i zaczerpnęłam powietrza.

— Blanka nie słyszałaś jak cię wołałem — podszedł Paul.

— Słyszałam ale chciałam zaczerpnąć powietrza.

— Powiesz mi co się stało w gabinecie? Czy mam iść to wyjaśnić?

— Chcę wracać i nie musisz nic wyjaśniać. Jestem dorosła i potrafię się obronić.

— Jak to obronić? Czy on próbował cię skrzywdzić? — krzyczał — zabiję gnoja.

— Paul uspokój się nic mi nie zrobił i nic nie próbował. Wracajmy proszę — złapałam go za rękę.

— Ok ale w domu masz mi wszystko opowiedzieć.

— Jak będę chciała to opowiem — droczyłam się z nim.

— Przestań nie jest mi wcale do śmiechu.

Wróciliśmy do domu, gdzie czekała na mnie niespodzianka. Sofia zorganizowała dla nas przyjęcie. Nie miałam nastroju na świętowanie, ale nie chciałam robić jej przykrości.

— Wreszcie jesteście. Wiedziałam że wszystko będzie dobrze. — ściskała mnie.

Na tarasie przy stole siedział Wojtek, jakiś inny mężczyzna i młoda kobieta. Mówili po włosku i śmiali się. Poczułam się trochę nie swojo.

— Mogłeś mnie uprzedzić — wysyczałam do ucha Paula, gdy szliśmy do stołu.

— Nie mogłem bo Sofia by mnie zabiła, a poza tym to miała być niespodzianka. Chciałbym żebyś kogoś poznała.

— Benvenuto Paul — młoda kobieta podbiegła do Paula i ucałowała go.

— Miło cię widzieć Alice, mów proszę po angielsku. Blanka nie zna jeszcze włoskiego. — powiedział po angielsku ściskając piękną kobietę. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Kim ona jest?

— Dobrze, przepraszam nie wiedziałam.

— Alice poznaj moją wybrankę serca Blankę.

Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę.

— Witaj nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie cię poznam. Paul tyle mi o tobie opowiadał. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Mogę cię uściskać. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Paul wreszcie kogoś ma.

— Witaj i tak możesz mnie uściskać. — uśmiechnęłam się niepewnie.

Alice ścisnęła mnie tak, że o mało się nie przewróciła. Co oni mają z tymi uściskami? Paul też wiecznie mnie przytula.

— Wyglądasz pięknie a rosnący brzuszek dodaje ci tylko uroku — powiedział podchodząc Wojtek.

— Dziękuję — i znów uścisk.

Nieznajomy mężczyzna, również nie omieszkał mnie przytulić. O co im wszystkim kurwa chodzi. Zaraz zwymiotuję od tych czułości.

— Przepraszam was bardzo, ale muszę iść do toalety. — odwróciłam się i szybko wskoczyłam do sypialni, trzaskając za sobą drzwiami. Po co to wszystko? Kim jest ta kobieta? Musi dobrze znać Paula, skoro chwalił się jej mną? Ja pierdziele może też myśli jak lekarz, że jestem dziwką i złapałam go na dziecko. Siedziałam zdenerwowana na łóżku i próbowałam ochłonąć.

— Mogę? — do sypialni wszedł Paul

— Pewnie, przecież to też twój pokój, zresztą jak wszystko tutaj.

— Ej co cię ugryzło?

— Nic.

— Przecież widzę, nie podoba ci się to że zaprosiliśmy naszych przyjaciół, żeby świętować z nimi nasze zaręczyny i to że jesteś zdrowa?

— Cieszę, ale to twoi przyjaciele.

— Mam nadzieję, że też będą twoimi. — uklęknął przede mną.

— Przepraszam nie o to chodzi. Chyba ostatni stres wziął górę jeszcze ta rozmowa z lekarzem.

— No właśnie miałaś mi powiedzieć co ci powiedział dlaczego tak się zdenerwowałaś.

— Zasugerował że jestem twoją dziwką, która złapała cię na dziecko.

— No nie. Muszę złożyć mu wizytę.

— Nawet się nie waż. — podniosłam głos. — kim jest ta piękna kobieta?

— Moją kuzynką i przyjaciółką. Czyżbyś była zazdrosna? — uśmiechnął się pokazując swoje piękne, białe zęby.

— Nie po prostu chciałam wiedzieć kim jest. A ten facet?

— To jej brat czyli mój kuzyn. Jedyna rodzina jaką posiadam. No oprócz ciebie i Sofii. Możemy wracać na dół? Babcia zrobiła coś specjalnego.

— Tak trochę zgłodniałam, tylko wiesz muszę uważać na jedzenie.

— A no właśnie dlaczego nie powiedziałaś, że nie masz jednej nerki?

— A kiedy miałam ci to powiedzieć i co by to zmieniło? Jak się poznaliśmy miałam powiedzieć cześć jestem Blanka z jedną nerką — zabrzmiało to tak że sama zaczęłam się śmiać jak głupek. Paulowi też się udzieliło.

— No w sumie masz rację, ale gdybym wiedziała to mógł bym załatwić jakiegoś lekarza.

— Już daj spokój. Na razie nie ma tragedii, poza tym na następnej wizycie ma przyjść jakiś nefrolog. Dobra chodź bo pomyślą, że jestem niezrównoważona, albo że nie chcę do nich iść.

Obiad minął w miłym nastroju. Sofia przygotowała dla mnie warzywa na parze z kurczakiem. Pewnie Paul do niej dzwonił i wszystko opowiedział. Alice okazała się bardzo miłą dziewczyną. Cały czas się śmiała i opowiadała różne śmieszne historie z życia Paula. Wspólnie spędzony czas poprawił mi humor.

— Mam pomysł, a może jutro wybierzemy się razem na zakupy? — powiedziała na odchodne Alice.

— Nie wiem czy to dobry pomysł Blanka ma odpoczywać. — stwierdził Paul.

— Mam dbać o siebie, a zakupy na pewno mi nie zaszkodzą i bardzo chętnie wybiorę się na nie. — uściskałam Alice.

— Super będę po ciebie o 11. — pomachała i wyszła wspólnie z bratem.

— Dobra możecie jechać ale z ochroniarzem, który was zawiezie. Wiem jak Alice jeździ i nie pozwolę, żeby cię woziła. — zaśmiał się Paul.

— Dobrze tatusiu — cmoknęłam go w policzek.

— Blanka muszę jechać coś załatwić. Wrócę dość późno więc nie czekaj na mnie.

— Rozumiem. — mrugnęłam. Pewnie jedzie zabawić się. Należy mu się. Nie powiem, że nie jest mi z tym dziwnie, ale z czasem się przyzwyczaję. Poszłam do siebie i położyłam się. Trochę się zdrzemnęłam. Obudziłam się gdy na dworze zaczynało się robić ciemno. Zeszłam do kuchni po coś do jedzenia. Dobrze, że nie ma Sofii bo na pewno już by skakała obok mnie. Zrobiłam sobie herbatę i kanapki. Wróciłam na górę i odpaliłam wreszcie laptopa, którego dostałam. Usiadłam na balkonie i zaczęłam czytać informację o tym co się dzieje w Polsce. Poczułam się dziwnie. Minęło już 4 miesiące jak jestem tutaj. Ciekawe co robi Gabii i co u Bruna? Wpisałam w wyszukiwarkę jego imię i nazwisko. Pojawiły się jego zdjęcia. Na jednym z nich jest ze mną. Ręce zaczęły mi drżeć a serce walić jak szalone. Wszystkie wspomnienia powróciły. Przypomniałam sobie jaka byłam szczęśliwa z nim. Znalazłam artykuł, w którym było napisane o moim zaginięciu. Serce jeszcze mocniej mi waliło. Oglądałam swoje zdjęcia i apele o jakiekolwiek informacje na mój temat. Zrobiło się bardzo późno i jakoś dziwnie chłodno. Do pokoju po cichu wszedł Paul.

— Nie śpisz jeszcze? — zabełkotał.

— Nie, a ty chyba bawiłeś się dobrze — uśmiechnęłam się wchodząc do pokoju.

— Tak i to bardzo dobrze. — rechotał tak głośno, że słychać go było w całym domu.

— Ciszej bo obudzisz Sofie.

— I co u siebie jestem.

— Paul połóż się. Ledwo stoisz na nogach.

— Nie mów mi co mam robić nie jestem pijany a lekko wstawiony. — odburknął.

— Ok jak chcesz ja idę pod prysznic. — nie miałam zamiaru sprzeczać się z nim.

— Idź pewnie, idź — usiadł w fotelu i machał ręką. Wyglądał śmiesznie. Nigdy jeszcze nie widziałam go tak pijanego. Dobrze, że się wyluzował. Gdy wróciłam chrapał w najlepsze w fotelu. Próbowałam go obudzić i zaciągnąć do łóżka, ale nie udało mi się. Bełkotał coś pod nosem.

— Moja kochana Blanka. Jesteś cudowna.

Zostawiłam go w spokoju, nie mam siły szarpać się nim. Przykryłam go kocem i położyłam się do łóżka. Paul w nocy położył się obok mnie. Rozebrał się do naga. Patrzyłam rano na jego piękne ciało. Wyglądał pikantnie. Naprawdę muszę zamówić sobie jakiś zestaw wibratorów. Poszłam do łazienki i ubrać się. Gdy wróciłam stał na balkonie i palił papierosa.

— O tu jesteś. Jak głowa? — zaśmiałam się.

— W porządku — odburknął.

— Dobrze się bawiłeś wczoraj? Chyba tak patrząc na to w jakim stanie wróciłeś.

— Może być. Mogę zająć łazienkę?

— Tak.

Czemu jest taki dziwny? Może ma jednak jakiegoś partnera i pokłócił się z nim przeze mnie. Zeszłam na dół i pomogłam Sofii w przygotowaniu śniadania. Siedziałyśmy przy stole i rozmawiałyśmy, gdy dołączył do nas Paul. Ubrany był w granatowy garnitur i białą koszulę, odpięta pod szyją. Wyglądał świetnie. Odbija mi już bez seksu.

— Dziś znów wrócę późno — cmoknął mnie w policzek. Co go ugryzło?

— Nie zjesz z nami nawet śniadania? — spytałam.

— Nie mogę nie mam czasu.

— Synku dbaj o siebie i niech Bóg cię prowadzi — Paul cmoknął Sofie i wyszedł.

Cały dzień snułam się po domu zastanawiając się co ugryzło Paula.

Paul

Wariuję bez seksu i nie jest mi łatwo leżeć obok Blanki, w dodatku udawać geja. Po co jej tak powiedziałem sam się wpędziłem w kozi róg. Martwię się o nią, wcale nie przytyła a nawet mam wrażenie, że schudła odkąd jest u mnie. Gdyby nie to, że jej brzuch się zaokrąglił i wygląda jak piłka nikt by nie pomyślał, że jest w ciąży. Nie mam ochoty zostawiać jej nawet na chwilę. Przyznałem sam przed sobą, że się w niej zakochałem. Początkowo chciałem się nią tylko opiekować i odebrać ją mojemu braciszkowi, ale teraz to jest coś więcej. A gdy zobaczyłem jej dziecko na monitorze, to oszalałem z radości. Wszedłem pewnym krokiem do swojego gabinetu. Po drodze poprosiłem swoją sekretarkę o mocną kawę.

— Cześć chcę z tobą pogadać — zadzwoniłem do Wojtka.

— Ok za pół godziny będę u ciebie. — rozłączył się.

Za to go cenię, pełen profesjonalizm, nigdy nie zadaje zbędnych pytań. Zająłem się papierami, gdy do gabinetu wszedł mój przyjaciel.

— Witaj — przywitał się ze mną.

— Jak zawsze punktualny. Wyjazd do Meksyku gotowy?

— Tak wszystko dopięte.

— To dobrze. Potrzebuję się zabawić.

— Rozumiem, że nadal udajesz geja? — zaśmiał się.

— Niestety i nie wiem jak z tego wybrnąć.

— Nie ma sprawy, czyli zorganizować coś w twoim hotelu?

— Tak.

— Kiedy?

— Może jutro? Dziś jeszcze jadę do Blanki do szpitala, jak się uporam z tymi papierami

— No właśnie a jak ona to wszystko znosi?

— Udaje silną, ale wcale tak nie jest. Wojtek boję się, że ona naprawdę jest chora. Widziałeś jak wygląda?

— No wiesz jak dla mnie wygląda normalnie i mega seksownie.

— Ej bez takich komentarzy. Dobra co do zabawy to się jeszcze odezwę. Muszę się dobrze odprężyć.

Dogadaliśmy szczegóły naszej imprezy i pożegnaliśmy się. Uporałem się z dokumentami i pojechałem do szpitala do Blanki. Mam nadzieję, że odpoczęła po badaniu. Widziałem, że kosztowało ją wiele wysiłku. Gdy wszedłem do sali zamarłem. Nigdzie jej nie było. Koszula leżała na podłodze w łazience. Kurwa, co jest? Czyżby uciekła? A może ktoś ją porwał? A co jeśli sobie coś zrobiła? Znalazłem lekarza i zacząłem pytać. Ten idiota nic nie wie. Jak to możliwe, że znika im pacjentka. Za co ja im kurwa płacę. Zacząłem na wszystkich krzyczeć, gdy do sali jak gdyby nigdy nic wróciła Blanka. Poczułem jak spada mi kamień z serca, ale mnie wystraszyła. Jak gdyby nigdy nic mówi, że była w kaplicy pomodlić się. No nie ona jest niesamowita. Szczerze nie wiedziałem, że jest wierząca. Zresztą skąd to miałem wiedzieć. Poprosiła, żebym zabrał ją do domu. Może to i lepiej będę ją miał na oku. Pogadałem z lekarzem i zabrałem ją do domu, do mojego azylu. Nie pozwalam nikomu oprócz mojej rodziny i przyjaciół w nim przebywać. Nigdy żadne z moich wspólników w nim nie był, ani żadna panienka którą posuwałem. Mój dom jest zarezerwowany, tylko dla tych których kocham. Blanka jest taka śliczna, a ciąża dodaje jej mega uroku i sprawia, że jeszcze większą mam na nią ochotę. Gdy wszedłem do łazienki i zobaczyłem ją w wannie, nie mogłem się oprzeć. Najchętniej wszedł bym do niej i zatopił się w jej pięknym ciele. Wszedłem pod prysznic, żeby ochłonąć, ale to nie pomogło. Kątem oka widziałem, jak patrzy na mnie. Wiem, że też chce tego. Kurwa po co jej mówiłem, że jestem gejem! Muszę zaryzykować bo nie wytrzymam. Wyszedłem z sypialni i postanowiłem zrobić jej dobrze. Ułożyłem ją na łóżku jak najcenniejszy skarb i zatopiłem się w jej kobiecości. Poddała się bez żadnych przeszkód. Bingo, czekała na to! Smakowała cudownie. Doprowadziłem ją językiem do orgazmu. A ona bez wahania zajęła się moim interesem. Nie protestowałem, musiałem sobie ulżyć inaczej chyba bym eksplodował. Była cudowna i delikatna. Zamknąłem oczy i poddałem się. Zaskoczyła mnie. Nawet w snach nie pomyślałem, że zdobędzie się na to. Eksplodowałem wprost w jej usta. O kurwa!!!! Uwielbiam z nią zasypiać. Zrobię wszystko, żeby zapomniała o Bruno i została ze mną na zawsze. Nawet jeśli okaże się, że jest chora to poruszę niebo i ziemię, żeby ją uratować.

Rano pojechaliśmy do lekarza. Okazało, się że to nie białaczka. Znów oszalałem z szczęścia. Zadzwoniłem do Sofii i Alice, że możemy świętować. Mam nadzieję, że spodoba się jej moja kuzynka. Bardzo ją lubię i mam nadzieję, że Blanka też z nią złapie kontakt. Potrzebne jest jej towarzystwo kobiety. Kurwa co to za podniesione głosy w gabinecie, co jej ten doktorek robi. Wparowałem do gabinetu bez pukania.

— Co tu się dzieje? — wrzasnąłem

Blanka mnie uspokoiła, ale mam ochotę rozwalić łeb temu lekarzowi. W drodze do domu trochę byłem zdenerwowany sytuacją ze szpitala i tym czy spodoba się Blance moja rodzina.

Wiedziałem, ze poznanie jej z Alice będzie dobrym pomysłem. W czasie obiadu zadzwonił Wojtek, że na wieczór wszystko gotowe. Kurwa zapomniałem o imprezie. W sumie po wczorajszej nocy jest już mi nie potrzebna, ale nie mogę się teraz wymiksować. Pożegnałem się z Blanką i pojechałem do swojego hotelu. Był moim oczkiem w głowie. Urządzony z wielkim przepychem. W założeniu był dla elity, która posiada dużą kasę. Mimo, że nie mam parcia na kasę to lubiłem tu przebywać. Hotelem zarządzał Wojtek i pomagała mu moja kuzynka. Wjechałem windą na ostatnie piętro, do mojego apartamentu. Nigdy w nim nie przebywają żadni goście oprócz mnie. Wszystko było już przygotowane. Niektórzy już się zabawiali. Uwielbiam takie seks imprezy. Każdy wie dokładnie po co tu przyszedł — po prostu zabawić się. Dostrzegłem sporo znajomych twarzy, ale nie wszystkich znałem. Podszedłem do Wojtka, który sączył drinka i obserwował sytuację.

— Wreszcie jesteś — przywitała się ze mną.

— Mieli być sami znajomi.

— Nie martw się wszystkich prześwietliłem. Nie tu żadnych przypadkowych osób. — uśmiechnął się.

Podeszła do nas Louiza. Lubiłem się z nią zabawiać. Byłą piękną kobietą i nie miała hamulców.

— Witaj Paul, stęskniłam się za tobą. — przygryzła moje ucho.

— Tak, to cieszę się — uśmiechnąłem się. — zaraz się tobą zajmę, tylko muszę się napić.

Impreza rozkręcała się na dobre. Wypiłem kilka szklaneczek whisky, żeby wprowadzić się dobry nastrój. Niektórzy już zabawiali się a inni obserwowali. Podszedłem do Wojtka i poprowadziłem do Louiz, która całowała się z jakaś laską. Powoli ją rozebraliśmy. Z siebie też zdjęliśmy ubrania. Wojtek wsunął swojego penisa w usta naszej partnerki, a ja zająłem się jej cipką. Rozgrzałem ją, jęczała jak kocica. Wszedłem w nią. Posuwałem ją ostro. Zamknąłem oczy i zacząłem wyobrażać sobie, że mam pod sobą Blankę. Nie mogłem dojść. Pierwszy raz. Muszę wyrzucić dzisiaj Blankę z głowy. Wskazałem na Wojtka i zamieniliśmy się miejscami. Zsunąłem prezerwatywę i zacząłem posuwać jej usta. Doszedłem, ale to nie było to czego oczekiwałem. Założyłem bokserki podszedłem do barku nalać kolejną whisky. Patrzyłem na wszystkie pary i trójkąty, które się pieprzyły i zapragnąłem żeby tu była Blanka. Zamiast super imprezy miałem wkurwa, że nie ma jej tutaj i że ją zdradzam. Postanowiłem się upić. Wojtek dalej zabawiał się z Louiz i inną laską. A ja obserwowałem i piłem. Nie pamiętam jak wróciłem do domu. Obudziłem się na fotelu, rozebrałem i wszedłem do łóżka. Obudziłem się z mega kacem i mega moralniakiem. Blanka myśli, że byłem z jakimś facetem a tymczasem ja posuwałem panienkę. Muszę powiedzieć jej prawdę i wybrnąć z tego gówna, w które się wpakowałem. Muszę od niej odpocząć i pozbierać myśli. Z samego rana pojechałem do biura. Wpadłem w wir pracy. To jest najlepszy sposób na nie myślenie.

Blanka

Zakupy z Alice były super pomysłem. Ta dziewczyna jest śmieszna i tak samo słodka jak Paul. Ich matki były siostrami. I są jedyną rodziną, jaką mają. Odwiedziłyśmy chyba wszystkie sklepy w Torentino. Zjadłyśmy pyszne lody i umówiłyśmy się na kolejne spotkanie. Poczułam się wreszcie normalnie, jak u siebie. Leżałam już w łóżku i czytałam książkę, gdy Paul wrócił. Miał zdjętą marynarkę, i rozpiętą koszulę. Mimo zmęczenia, jakie rysowało się na jego twarzy wyglądał bosko.

— Nie śpisz jeszcze skarbie — podszedł i cmoknął mnie w czoło.

— Nie. Czekałam na ciebie. Stęskniłam się trochę — powiedziałam prawdę.

— O jak miło. Pójdę po prysznic i zaraz jestem.

— Nigdzie się nie wybieram.

Po kilku minutach Paul leżał obok mnie.

— Miałeś ciężki dzień? — usiadłam naprzeciwko.

— Czemu tak sądzisz? I nie siedź z nogami skrzyżowanymi, czytałem że w ciąży nie powinno się tak siedzieć.

— O Boże ty znów zaczynasz. Wyobraź sobie, że już kiedyś byłam w ciąży i wiem co nie co o niej. — naburmuszyłam się i usiadłam inaczej. — a wracając do naszej rozmowy wyglądasz na bardzo zmęczonego.

— Masz rację, miałem ciężki dzień, ale lubię takie dni mam wrażenie, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Jesteś doskonałym obserwatorem.

— Tak lubię patrzeć na ludzi i ich obserwować.

— Hm to mamy coś wspólnego — zamyślił się.

— A może zrobić ci masaż. Nie wiem czy to coś da, ale zawsze warto spróbować — uśmiechnęłam się.

— To świetny pomysł — położył się na brzuchu.

Usiadłam na nim okrakiem i powoli sunęłam dłońmi po muskularnym ciele. Poczułam jak robię się wilgotna. Ja pierdziele! Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce zaczęły się pocić. Jak zaraz nie skończę to dojdę od samego dotykania go. Zeszłam z niego.

— I jak trochę lepiej? — zapytałam lekko drżącym głosem.

— Tak wręcz cudownie — usiadł naprzeciwko mnie. Znów miał ten błysk w oczach. — Blanka muszę ci coś powiedzieć.

— Mam się bać? — uśmiechnęłam się.

— Ej to moja kwestia.

— No mów, proszę. — napięcie między nami było wyczuwalne na kilometr.

— Wczoraj byłem z kimś.

— Domyśliłam się, ale nie musisz się przede mną tłumaczyć. Mówiłam ci, że masz prawo do swojego życia i swoich uczuć.

— Ale to nie jest takie proste, Blank ja cię zdradziłem. — patrzył prosto w moje oczy.

— Paul nie zdradzasz mnie, przecież jesteśmy przyjaciółmi, a ty masz swoje preferencje i tak musi być. Nie przejmuj się. Nie powiem, że czuję się z tym jakoś super, ale spokojnie przyzwyczaję się. Zresztą bardzo mi zależy na tobie i chcę żebyś był szczęśliwy, a ja nie mogę dać ci wszystkiego.

— Blanka posłuchaj, dłużej nie dam rady cię okłamywać.

Miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy. O czym on mówi, i dlaczego tak poważnie do tego podchodzi?

— Nie jestem gejem, jestem stuprocentowym facetem który uwielbia kobiety. A ciebie po prostu pokochałem i marzę o tym, żeby być z tobą. Wczoraj uprawiałem seks z kobietą. Nie chcę dłużej cię okłamywać. Czuję się z tym fatalnie, a jeszcze bardziej z tym że cię zdradziłem. Mam nadzieję, że wybaczysz mi kiedyś. Nigdy więcej cię nie zdradzę. — próbował dotknąć mojej ręki.

— Paul co ty bredzisz? — stanęłam na nogi.

— To nie są brednie to jest prawda.

— Cały czas mówisz o szczerości, a sam na dzień dobry mnie okłamałeś i to w tak ważnej sprawie. Zrobiłeś ze mnie idiotkę. Jak mogłeś?

— Przepraszam cię za to, nie wiedziałem jak się zachować. Bałem się, że nie będziesz chciała ze mną być i pomyślisz, że chcę cię wykorzystać.

— Paul ty się słyszysz?

— Blanka zgodziła byś się spać ze mną w jednym łóżku wiedząc, że nie jestem gejem?

— Nie wiem.

— Przepraszam — próbował mnie przytulić, ale odepchnęłam go.

— Nie dotykaj mnie. Wszyscy jesteście tacy sami, dbacie tylko o siebie i robicie ze mnie wariatkę. Kim jestem dla ciebie? A może lekarz miał rację. Może jestem twoją kolejną dziwką do zabawy. Zapragnąłeś mnie mieć, pstryk i już jestem. — wrzeszczałam.

— Blanka uspokój się nie możesz się denerwować.

— Przestań mi mówić co mogę a co nie. Mam dość decydowania za mnie. Nie różnisz się niczym od swojego brata. — wpadłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. Wszystko ułożyło się w całość. Dlatego tak łatwo przyszły mu igraszki ze mną, i dlatego miał ten błysk w oku. Żałuję, że powiedziałam że jest taki sam jak Bruno. Nie jest to prawdą, ale dlaczego ciągle wszyscy mnie oszukują. W dodatku wczoraj zabawiał się z jakąś panienką i mówi mi o tym jak gdyby nigdy nic. Ja pierdole. Paul zapukał do drzwi.

— Wpuścisz mnie?

— Nie. Chcę być sama.

— Dobrze, pójdę spać do innego pokoju, chyba że mogę zostać.

— Nie, nie chcę cię oglądać póki co.

— Ok jak chcesz.

Wyszłam z łazienki, gdy usłyszałam trzask drzwi. Położyłam się, lekko rozbolał mnie brzuch, ale to pewnie przez zdenerwowanie. Nie mogłam usnąć i kręciłam się na łóżku. Brakowało mi obecności Paula. Przyzwyczaiłam się do jego ramion, lubię się w nie wtulać. Wkurzył mnie tak, że mam ochotę roztrzaskać coś na jego pustej głowie. Po co kłamał? Pewnie trudno było by mi z nim sypiać, ale nic by to nie zmieniło. Zeszłam wcześnie rano na dół. Paul już chodził po kuchni. Nadal nie miałam ochoty z nim rozmawiać. On też miał ciężką noc, bo wyglądał na niewyspanego. Zrobiłam sobie herbatę i wyszłam na taras. Skuliłam się na fotelu i obmyślałam plan zemsty. W głębi duszy pragnęłam, żeby mnie przytulił i uspokoił tak jak potrafił. Paul miał w sobie coś co dawało nadzieję i pozwalało mi czuć się bezpieczną. Kochałam Bruno, ale przy nim nigdy się tak nie czułam. Miałam ciągle wrażenie, że zaraz coś się wydarzy.

— Zrobiłem jajecznicę, masz ochotę — na taras wszedł Paul.

— O jak miło, że pytasz mnie o zdanie a nie decydujesz, że ma zjeść — odgryzłam się.

— Blanka nie wiem jak cię mam przeprosić i nic mnie nie usprawiedliwia, ale naprawdę nie chciałem cię zranić.

— Tak wiem, wiem zrobiłeś to dla mnie, ble ble ble — syczałam.

— Jak ci przejdzie i będziesz chciała normalnie pogadać to daj znać. Będziesz jadła?

— Nie — byłam strasznie głodna, ale nie dam mu tej satysfakcji. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie jogurt z płatkami. Jajecznica pachniała obłędnie, ale nie poddałam się. Usiedliśmy wspólnie na tarasie, ale nie odzywaliśmy się. Paul przerwał milczenie.

— Wyjeżdżam na kilka dni, proszę uważaj na siebie.

— Ok.

— I tylko tyle, nie pytasz gdzie jadę i po co?

— A powiesz mi prawdę?

— Blanka to nie fair, nigdy cię nie okłamałem.

— Hm a to dziwne, bo wydaje mi się, że nie jesteś taki nieskazitelny. Przypomnieć ci co wczoraj mi powiedziałeś?

— Tylko w tej kwestii cię okłamałem, ale w niczym innym nie. Wszystko co mówiłem jest prawdą, to że bardzo mi zależy na tobie, że chcę być z tobą na zawsze, że chcę abyś ty i twoja córka były częścią mojego życia. To wszystko jest prawdą.

— Do sedna, gdzie jedziesz i co to ma wspólnego ze mną. — starałam się nie ulegać jego słowom, które działały na mnie kojąco.

— Z tobą to ma wspólnego tyle, że będę bardzo tęsknił. A lecę do Meksyku, mam tam pewien interes do dopięcia. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i wrócę za 2 dni do domu i do ciebie. Gdy wrócę porozmawiamy wreszcie o weselu, a w niedzielę wybierzemy się może na jakąś wycieczkę.

— Jak chcesz.

— Dbaj o siebie i naszą córkę. — cmoknął mnie w policzek i odszedł.

— Paul — krzyknęłam za nim.

Odwrócił się i popatrzył na mnie.

— Uważaj na siebie — powiedziałam.

Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Powoli i namiętnie. Nie przeszkadzało mi to, mimo złości na niego. Odkleiliśmy się od siebie.

— Wracaj szybko. — wydyszałam.

— Do ciebie skarbie na pewno.

Wyszedł a ja zostałam z gonitwą myśli. Nie jestem idiotką i domyślam się po co leci do Meksyku, po narkotyki. Poczułam się niepewnie. Zaczęłam się bać, że mógłby nie wrócić. Boże co ja bym bez niego zrobiła. Nie nawet nie mogę tak myśleć. Dla niego to pewnie normalność i nie pierwszy raz jedzie „dopiąć interes”. Tylko co ja mam robić przez ten czas? Chyba zadzwonię do Alice i umówię się z nią na lody i spacer. Poszłam na górę i położyłam się jeszcze. Spałam aż do południa. Odpoczęłam. Przebrałam się w swój ulubiony dres, zabrałam laptopa i zeszłam na dół. Po salonie krzątała się Sofia.

— Oj dziecko odpoczęłaś?

— Czemu mnie nie obudziłaś już 14.

— Słyszałam, że noc miałaś ciężką.

— Przepraszam nie powinnam krzyczeć, ale trochę się zdenerwowałam.

— Nie musisz za nic przepraszać. Nie mam pojęcia o co się pokłóciliście, i nie musisz mi mówić, oczywiście jak chcesz to chętnie posłucham. — uśmiechnęła się.

— Na razie nie ma ochoty o tym mówić. Zresztą to była jedynie rozbieżność na jedne z tematów. — puściłam oczko.

— Hahaha, rozumiem. Ale wracając Paul to dobry chłopak i jak już się w coś angażuje to całym sobą. Naprawdę mu na tobie zależy i nigdy cię nie skrzywdzi, a jak by coś mu głupiego przyszło do głowy to ja mu to wybiję.

— Sofia powiedz mi nie martwisz się, gdy wyjeżdża. — usiadłam na kanapie.

— Martwię dziecko, każdego dnia boję się o niego. Żyję w tym świecie od zawsze i wiem, że to tykająca bomba. Modlę się co dziennie o to by Bóg go chronił. Nie zamartwiaj się to nic nie da. Przyzwyczaisz się z czasem.

Jaka ironia. Sofia modli się o swojego wnuczka, który jest szefem mafii i pojechał kupować narkotyki. Czy można przyzwyczaić się do stresu? Pewnie tak. Poszperałam trochę w internecie i poczytałam o kartelach narkotykowych w Meksyku. Zadzwoniłam też do Alice i umówiłam się z nią na jutro. Wieczorem napisałam wiadomość do Paula.

„Dotarłeś na miejsce? Tęsknię i nie mogę zasnąć bez ciebie. Ale to wcale nie oznacza, że nie jestem nadal zła. Wracaj cały i zdrowy. — Blanka”

Długo nie czekałam na odpowiedź.

„Już myślałem, że nigdy się nie odezwiesz. Jestem cały i zdrowy. Wrócę niebawem. — twój idiota.”

Rozbawiła mnie ta wiadomość. Zasnęłam spokojniejsza. Kolejny dzień mijał mi bardzo szybko. Nie mogłam się doczekać spotkania z Alice. Poprosiłam ochroniarza, żeby zawiózł mnie do miasta. Oczywiście musiał zadzwonić do Paula, żeby się zgodził. No nie to chyba żart! W końcu punktualnie o 15 dotarłam do kawiarni, w której umówiłam się z Alice.

— Cieszę się, że dałaś się namówić na spotkanie — uściskałam się z nią.

— Żartujesz to sama przyjemność. Co zamawiamy?

— Może lody i capuccino? Nawet nie wiesz jak mi się nudzi. Sofia dotrzymuje mi towarzystwa, ale czasami bywa męcząca i nadopiekuńcza.

— Doskonale wiem o czym mówisz. Poza tym nie wszystko możesz jej powiedzieć — mrugnęła.

Rozmawiałyśmy jak byśmy się znały od lat. Dobrze czułam się w jej towarzystwie.

— Czy twój brat, też pracuje z Paulem?

— Tak

— Czyli jest z nim teraz w Meksyku?

— Tak

— Nie boisz się o niego?

— Boję, ale nie zmieni to faktu, że to jego życie i nic z tym nie da się zrobić. Poza tym wychowaliśmy się w tym, więc to dla nas norma.

— Podziwiam cię, ja nie wiem czy tak łatwo do tego się przyzwyczaję.

— Na pewno. Idziemy na spacer?

— A pewnie, możemy. Mogę ci coś powiedzieć?

— No pewnie zamieniam się w słuch.

Szłyśmy brzegiem morza, a ja jej opowiadałam o tym co Paul wymyślił i wmówił mi, że jest gejem.

— No żartujesz chyba. Mój kuzyn gejem? — chichotała jak oszalała.

— Mnie wcale nie jest do śmiechu.

— No zaraz zaraz, ale skoro wmówił ci, że jest gejem to jak to możliwe, że ty jesteś w ciąży?

— To był jeden raz, kiedy nas poniosło. — skłamałam.

— Dobre sobie, podziwiam cię że uwierzyłaś, a jego podziwiam że wytrzymał tyle przy tobie i cię nie tknął. Zapewniam cię, że to stu procentowy facet.

— Teraz to też wiem. Ale rozumiesz mnie?

— Pewnie jakby mój facet wywinął mi taki numer to bym mu wazon na głowie rozbiła i tak łatwo nie dała bym się przeprosić. To nie fair że cię okłamał tym bardziej, że wcześniej zrobił ci dziecko. Dziwna sytuacja.

— Paul kiedyś wspomniał, że stracił kogoś bardzo ważnego. Ale nie chciał mi powiedzieć nic więcej.

— Paul miał dziewczynę, która była w ciąży.

— I co się stało?

— Zginęła, w niewyjaśnionych okolicznościach.

— O Boże? — zakryłam usta.

— Po dwóch tygodniach znaleziono jej ciało na brzegu morza. Nikt nie wie co się stało, ale my domyślamy się że to była zemsta. Paul przejmował wtedy interes, był młody i za bardzo się stawiał.

— To straszne.

— Blanka to nie jest bajka. Tutaj każdy dzień może być inny. Teraz wszystko się uspokoiło, Paul ma pozycję i ludzi, ale wcześniej było różnie.

— Nie wiem czy chcę wiedzieć więcej.

— Dobra zmieniamy temat. Wybraliście już imię? I kiedy będzie wreszcie ślub?

— Nie wiem i nie wybraliśmy jeszcze imienia. — uśmiechnęłam się.

Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Powoli wracałyśmy, gdy podeszła do nas szczupła i bardzo zadbana kobieta. Alice spięła się i powiedziała do niej coś po włosku.

— Che ci fai qui?

— Chciałam poznać tą, która zajęła moje miejsce i usidliła mojego Paula –powiedziała po angielsku i zwróciła się w moją stronę. — Nazywam się Anna Verga. — wyciągnęła rękę.

— Blanka — uścisnęłam jej dłoń.

— Nie mamy czasu i zostaw nas w spokoju. — Alice pociągnęła mnie za rękę.

Patrzyłam na stojącą przede mną kobietę i jej szyderczą minę. Czułam, że to nie będzie miłe spotkanie.

— Spokojnie Alice, przecież nic jej nie zrobię. Widzę, że Paula gust się nieco zmienił. No cóż obniżył poprzeczkę. — uśmiechnęła się złowrogo.

— Anna odsuń się i przepuść nas. — cały czas trzymała mnie za rękę.

— Spokojnie Alice, ta kobieta nic nam nie zrobi.- puściłam rękę koleżanki.- Poza tym mojemu Paulowi nie spodoba się ta rozmowa. A co do pani to musiała być pani kiepska skoro nie udało się jej usidlić MOJEGO Paula. No cóż nie dziwię się. — spojrzałam no jej idiotyczną minę i uśmiechnęłam się. Minęłam ją i ruszyłam z Alice w stronę ochroniarza, który do nas biegł.

— Wszystko w porządku? — spytał.

— Tak w jak najlepszym — uśmiechnęłam się. — podwieźć cię Alice?

— Nie mam tu auto. Blanka jestem z ciebie dumna. To jedna z idiotek, z którą niestety zabawiał się mój kuzyn, ale w porę się opamiętał. A ona coś sobie ubzdurała.

— Spokojnie Alice, przecież wiem że Paul nie był prawiczkiem. –zaśmiałam się, bardziej żeby uspokoić siebie a nie Alice. Pożegnałyśmy się i wróciłam do domu.

Zjadłam kolację i poszłam do sypialni. Trochę wyprowadziła mnie z równowagi rozmowa z tą całą Anną. Poczułam się zazdrosna. To bardzo piękna kobieta i zupełnie inna niż ja. Ciekawe czy długo byli razem i co ich łączyło oprócz seksu? Muszę go o to zapytać. Napisałam do niego wiadomość.

„Tęsknię, wracaj już”.

Nie odpisał. Po godzinie napisałam kolejną.

„Napisz cokolwiek, martwię się.”

Znów nic. Wykąpałam się i ciągle zerkałam na telefon, ale on milczał. Zaczęłam się denerwować Włączyłam laptop i chciałam poczytać jakieś wiadomości, żeby odgonić myśli, ale zobaczyłam nagłówek artykułu i serce mi zamarło: „Strzelanina na lotnisku w Los Cabos”. Kliknęłam w artykuł i czytałam o tym, że to były porachunki mafii. Zamknęłam komputer i próbowałam dodzwonić się do Paula, ale bezskutecznie, ciągle włączała się automatyczna skrzynka. Zadzwoniłam do Alice.

— Blanka co się stało, że dzwonisz o tej godzinie?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 61.65