Stworzenie Kamila
Pierwszego dnia Bóg stworzył Kamila.
Przez następne pięć dni płakał.
Siódmego dnia Bóg
popełnił samobójstwo.
Egipskie ciemności
Lata chude
jak modelki Victoria’s Secret
wykrzywione w uśmiechu,
jak szpony demonów
zaciśnięte na duszy,
jak twarz w lustrze
naznaczona lękiem.
Lata chude,
wiotkie,
zgarbione,
które liczę w oczekiwaniu
na tłustą chwilę.
Osiemnaście
Pojawiły się wreszcie te dwie święte cyfry:
pierwsza dumnie wyprostowana,
druga jak postawiony symbol
nieskończonych możliwości.
Powieszę je sobie nad kominkiem,
by migotały ochoczo w rytm
trzaskającego drwa i butelek po szampanie.
Świętujmy, bowiem teraz wszystko
jest inne.
No może to podwórko takie samo,
ten sam dom, ta sama rutyna,
niezmienne pouczenia
wiszące nad głową.
A nuż zdobędę chociażby świat?
ŚWIAT ALKOHOLI DZISIAJ NIECZYNNY.
Cóż,
pierwsza cyfra to lizaczek,
druga — bałwanek.
Jasnowidz
Nikt nie płaci mi
za bycie niemistycznym jasnowidzem,
chociaż widzę więcej niż koledzy po fachu,
na przykład
całe moje przyszłe cierpienie,
być może tylko odrobinę domniemane,
odrobinkę
urojone.
Już nieraz przeżyłem dramat,
który się nie zdarzył;
umarłem na drodze,
którą nie szedłem.
Nikt nie rozumie, czemu płaczę,
bo w niealternatywnej rzeczywistości
mleko wciąż stoi w kartonie.
Idée fixe
Ta myśl ślini się, niezaspokojona,
a jej gorzki jad wypływa mi uszami.
Jest ze mną wiecznie złączona
wściekłym francuskim pocałunkiem.
Obściskujemy się na wykładach,
na zakupach i na urodzinach.
A ludzie tylko mówią:
„Przestań myśleć”.
Na blacie kuchennym
leży ku temu sposobność.
Soma
Leżę i pachnę.
No może trochę śmierdzę —
jak padlina —
oto zapach żywego obumierania.
W głowie ul,
w ciele ul,
żołądek użądlony,
jelita zaplatają się w warkocze,
a włosy trawią tłuszcze.
A wszystko zaczęło się od kamyczka w brzuchu —
potem to już tylko przerzuty sumienia,
zde-grado-prawo-nerwo-wanie
na cztery strony wewnętrznego świata.
Próbuję posłać w górę kolorowe balony myśli,
dać się wywiać w błękity,
ale ta skała jest
za ciężka.
Homo sociopaticus
Muszę być trochę socjopatą,
by nie wylać łez nad trząśniętą kroplą rosy;
by nie rozpaść się przez rozkład atomów;
by nie wykrwawić się od drzazgi w sercu;
by nie umrzeć ze strachu
w obliczu śmierci.
Muszę być trochę socjopatą,
by
nie
bolał
każdy
oddech.
Sekundy nadziei
W końcu wyrosła
na tym spróchniałym sercu
drobna
gałązka oliwna.
Czuję, jak nieśmiało
zieleni się,
wypuszcza owoce
i —
pęka.
Kropelka żywicy
spada
na dno duszy
z ginącym
echem.
Moja zażyła relacja z amerykanką
Leżę na tobie, rozmarzony.
Tyś moja ukochana
otomana.
Trwaj ze mną w błogim objęciu,
w ostatnim grzechu głównym.
Leżę na tobie, przytwierdzony.
Tyś moim gestapo,
kanapo.
Wiążesz mi ręce cyfrowymi kajdanami,
każesz wyglądać na świat
przez plazmowe okno.
Napisałbym jeszcze strofę,
ale już cały wrosłem
w sofę.
Cyberraj
„Oto daję wam wszelką roślinę
przynoszącą ziarno po całej ziemi…” —
mówił Bóg do Adama i Ewy,
do ich oczu spuszczonych
i twarzy oświetlonych
blaskiem Edenu w 4K.
W świecie bez ograniczeń
Adam i Ewa są połączeni —
samotnością.
Nienawiść
W dwutysięcznym nie było końca świata;
nie doczekaliśmy się go też dwanaście lat później.
On nadszedł dziś jako furiacki armagedon,
gdzie rzucałem w ludzi meteorytami.
Och, na pewno potem będę się śmiać,
że to był tylko niefrasobliwy zryw,
szczenięca gra w zbijaka —
lecz to były dwa ognie
w gniewnych oczach,
w zaciśniętych pięściach.
Na szczęście ludzie nie wyginęli,
tylko ja teraz trochę marznę
przez wewnętrzną epokę lodowcową.
Na razie skamieniałem,