Wstęp
Ten tomik wierszyków i wierszydeł poświęcam naszym, prasłowiańskim korzeniom. Dzięki wytrwałości, pracowitości i zachowaniu wierności tradycji i kulturze przez naszych Przodków, dziś jesteśmy kim jesteśmy.
Sława Bogom naszych Przodków!
Sława naszym Przodkom!
Sława Im, Sława, Sława!
Szczególne Podziękowania dla Autorki zdjęć:
Ewy Jabłońskiej.
Ewo — jesteś Wielka
„Kiedy Słońce było Bogiem”
Nasza przyszłość to Dzieci nasze,
Dni dzisiejsze historią wsparte.
Swe korzenie znajdujemy,
Przodkom za to dziękujemy.
Wokół wszyscy zapomnieli,
Skąd na świecie tym się wzięli.
My wciąż wierni Swarogowi,
Oddawalim mu pokłony.
Zanim nowe do nas przyszło,
Zanim ochrzcił się Ksiądz Mieszko.
My Peruna czcilim szczerze,
I wojowie, wolni kmiecie.
Nim kaplice wraz z krzyżami,
Wzięły patron nad drogami.
Czcilim własne mądre Bogi,
Czy kto panem, czy ubogi.
Czytasz mój potomku młody,
Starą Baśń — otwierasz oczy.
Myślisz, że to bajki, mity,
A my właśnie tako żylim.
Tedy w wolnej krótkiej chwili,
Wspomnij swoich przodków wszystkich,
Polan, Wiślan, tych ze Żmudzi,
Niech słowiańska krew się zbudzi.
Swaróg
Nieba, ognia Pan i Władca,
Jest patronem też kowalstwa.
Wstaje rano daje życie,
Ciepłem darzy nas sowicie.
Czasem chmury ciemne, groźne,
Zasłaniają piękne Słońce.
I czekamy z niepokojem,
Kiedy wróci Dobry Ogień.
Moje spotkania ze Swarogiem
Rano wstaję na Kupale,
Słońcu wnet hołdy oddaję.
Myśląc sobie o spotkaniach,
Ze Swarogiem o porankach.
Dnia każdego w długim roku,
Budzę się jak zawsze w bloku.
I wyglądam przez swe okna,
Czy nie ujrzę czasem Słońca.
Latem miło się obudzić,
W Słońce spojrzeć — oczy zmrużyć.
Lecz jesienią tudzież Zimą,
Wstawać wcale nie jest miło.
Więc gdy tylko Słońce wstaje,
Wnet Mu hołdy wsze oddaję.
Ciesząc się, że w Grudniu nawet,
Swaróg miłe ciepło daje.
Leszy
Wielki Władca leśnej głuszy,
Wie co gra nam ludziom w duszy.
Włada w lesie każdym drzewem,
Małym, dużym nawet krzewem.
Kiedy wkraczasz w Jego włości,
I chcesz tutaj się ugościć.
Leszy weźmie Cię w opiekę,
Gdy szanować Jego będziesz.
Moje spotkania z Leszym
Oto puszcza niezgłębiona,
Stanęła na Twojej drodze.
Ciemna, nieprzenikniona,
Cicha a milcząca srodze.
Szelesty chociaż z daleka,
Dochodzą jednak do uszu.
To Leszy wśród drzew przemyka,
Pan, Władca leśnego ludu.
Bo Leszy ma swych poddanych,
O których dbać mu przypadło.
Zazdrośnie strzeże tych małych,
I tych co dopadła już starość.
Więc gdy się zapuszczasz w knieje,
Skorzystać zechcesz z polany.
Pokłoń się Władcy nim wejdziesz,
Spraw by las — czuł się kochany.
Perun
Oto Perun gromowładny,
Stworzył Ziemię z bratem własnym.
Perun włada ziemią całą,
I na lewo i na prawo.
Jego znakiem Dąb rozrosły,
Czerstwy, Zdrowy i Żywotny.
Wojom mężnym patronuje,
W bitwach zdrowia ich pilnuje.
Moje spotkania z Perunem
W samym środku polnej drogi,
Deszcz zaskoczył nas dość srogi.
„Nic to” myśląc dalej brniemy,
Do obozu dojść dziś chcemy.
Rozmawiamy o opadach,
Znowu w deszczu więc w opałach.
Nawet głośno się śmiejemy,
Że podlani urośniemy.
Nagle błysk przeleciał szybko,
Grzmot wzmocniony poprzez echo.
Perun głosem swoim mężnym,
Każe milczeć nam śmiertelnym.
Przyśpieszamy swego kroku,
I w milczeniu już idziemy.
Aby dotrzeć jak co roku,
Do obozu gdzie spoczniemy.
Weles