E-book
14.7
drukowana A5
29.62
Historie Wierszowane

Bezpłatny fragment - Historie Wierszowane


5
Objętość:
70 str.
ISBN:
978-83-8221-993-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 29.62

Bajki i inne dziwne a nieprawdopodobne historie

Opowiedz bajkę

Koniec Sierpnia 2019 roku

Na zakończenie wakacji i pięknego lata

Opowiedziałem bajkę dla małego skrzata

Siostrzenica już Panna, już nie bajek szuka,

A Siostrzeniec też raczej innych historyjek słucha.

— Opowiem bajkę — jak kot palił fajkę

— Ale wujku — to już było raczej.

— To o Wojtusiu i Iskierce może

— To było wczoraj o późnej już porze.

— To jaką bajkę mogę opowiedzieć

— Nie wiem może nową wymyśl lepiej.

Więc chwila ciszy i chwila skupienia

I opowiadam, lekko jakby od niechcenia.

Była Księżniczka przecudnej urody

Lubiła słuchać bajek w złe pogody.

Kto by nie przyszedł w gości do jej domu,

Musiał bajkę opowiedzieć już przy progu.

Posłowie z bardzo dalekiego kraju

Opowiadali całą noc baśnie o raju.

Inni posłańcy bajali o wróżkach

A jeszcze inni o krasnoludkach.

Kupcy przywożąc swe drogie towary

O swoich przygodach też opowiadali.

Więc o piratach i zbójcach lądowych

I o przeróżnych zdarzeniach handlowych.

Mędrcy, myśliciele Ci to mieli opowieści

Że do dziś w głowach ludziom się nie mieści.

Opowiadali o różnych, bardzo dziwnych rzeczach

I nie z tego świata i z bardzo daleka.

Księżniczka jednak wciąż nienasycona

Wciąż nowych bajek i historii woła.

Nie ma już kogo zapraszać do zamku

I smutek zagląda do komnat pomału.

Skąd brać wciąż nowe i nowe historie

Kto coś nowego zna — niechaj opowie.

Księżniczka smutna chodziła po zamku

— Nie ma już bajek, oj nie ma mój Tatku.

Król więc ogłosił poprzez trubadurów

Konkurs na bajek tysiąc każdego roku.

A kto najwięcej tych bajek napisze

Tego imię w Królestwie nie zaginie.

Nikt na ten konkurs jednak się nie zgłosił

Tylko żołnierz o posłuchanie poprosił.

Stanął przed Królem i rzekł bardzo śmiało

Dam Wam tyle bajek że będzie aż nadto.

Warunek jeden wszak musicie spełnić

Jedna bajka dziennie przed snem się należy.

Król się zgodził, Księżniczka niechętnie

Ale ustalono zasady jak rzekłem.

Dnia każdego, wieczorem żołnierz opowiadał

Przeróżne historie i jak dziadek bajał.

Było o koziołku co skakał po drzewach

Było o utopcach co to siedzą w rzekach.

Historie o piekarzu i rzeźniku starym

Co to po sąsiedzku dom zamieszkiwali.

Była też historia o przekupkach z targu

A nawet o kowalu na starym podzamczu.

Przez lata żołnierz bajki opowiadał

Aż Księżniczka wyrosła i panną się stała.

Na koniec Król zapytał wiernego wojaka

— Skąd znasz tyle historii to rzecz niebywała

— Królu odrzekł żołnierz powiem szczerą prawdę

Nie chcę ja nagrody, ta sława nie dla mnie.

Wszystkie te bajania, co wieczór głoszone

To prawdziwe, z Twego Panie grodu, historie.

Wystarczy posiedzieć — na targu czy w karczmie

Ludzi o czym prawią wysłuchać starannie.

Potem coś pominąć, coś dodać wypadnie.

I historię wieczorem opowiedzieć sprawnie.

Prawie jak u Brzechwy czyli spotkanie z Dzikiem

Sierpień 2019.

Tak to właśnie jest z Dzikami

Staną cicho za krzakami.

Cicho stoją

Nic nie robią.

Jak się tylko ruszyć chcesz

Z Dzika wyjdzie dziki zwierz.


Jadłem obiad gdzieś na trawie,

To był piknik czy spotkanie.

Sam już nie wiem gdzie to było,

Grunt, że przecież się zdarzyło.


Jem więc obiad na polanie,

Nieświadomy co się stanie.

Inni również żwawo jedzą,

Jedni stojąc inni siedząc.


Nic dziwnego się nie dzieje,

Rozmawiamy ktoś się śmieje.

Jak to na spotkaniu takim,

Grunt to dobrze się zabawić.


Siedzę sobie jem ten obiad,

Nagle sąsiad jakby pobladł.

Zamilkł, dziwnie ręką kiwa,

Pomyślałem — co za dziwak.


Wszyscy już się odsuwają,

Usta przy tym otwierając.

Do koszyka sięgam śmiało

Myśląc sobie — co się stało?


Sięgam i zamieram nagle,

Zerkam w tył, poprzez ramię.

W kosz co pełny różnych śliw,

Ryj swój wraził dziki Dzik.


I patrzyłem tak na Dzika,

Dzik się patrzył sekund kilka.

Każda z nich jak wieki długa,

Dzik się znudził i dał susa.


Przebiegł szybko przez polanę,

Nie oglądał się „przez ramię”.

Od spotkania tego z Dzikiem

Już nie tęsknię za piknikiem.

Skrzat i skrzypce (wstęp do „Nimfy”)

Maj lub Lipiec 2002 rok

Pewien skrzat młody i bardzo ambitny,

Ze trzy wieki temu ukradł Wróżce skrzypki.

Wróżka się na niego wielce obraziła

I klątwę na skrzypce skradzione rzuciła.

„Niech grajek, który choć raz — na was zagra,

Grać nie może przestać choćby chciał od zaraz.

Niechaj urok dźwięku tak zniewala mocno,

Że będzie pragnął grać wiecznie i dniem, i nocą”

Skrzat zagrał i chociaż początek był piękny,

Po dwóch dniach do Wróżki popędził w te pędy.

„Wróżko, dobra Wróżko cóżeś uczyniła?

Przecież grać bez końca to rzecz niemożliwa.”

Wróżka zaś westchnęła — spojrzała na niego,

„A czemużeś kradł skrzypce z salonu mojego?”

Mogłeś wszak poprosić o wypożyczenie,

Może byś i dostał moje przyzwolenie?”.

Skrzat opuścił oczy, ciągle pięknie grając

I przysiągł pokutę odprawić zadaną.

Aby tylko Wróżka przebaczyć zechciała

I szansę na naprawę błędu dała.

Wróżka ustaliła zatem, aby nocy każdej,

Skrzat grywał nimfom na leśnej polanie.

„Driadom do tańca będziesz grać mój drogi

I myślę, że wyrok mój nie jest nazbyt srogi”.

Nimfa

Maj lub Lipiec 2002 rok

(Sam nie pamiętam co powstało pierwsze?

Skrzat co kradł skrzypce Wróżce opisałem wierszem?

Czy może Nimfa tańcząca po nocach?

Jakby nie patrzeć wiążą się ze sobą wiersze oba).

W księżyca poświacie,

Około północy,

Przy maleńkim skrzacie,

Pod osłoną nocy —

Tańczy Nimfa


Skrzat gra Jej melodie,

Do tańca prześliczne.

Ona tańczy sobie,

Zwiewnie, tańce liczne.


Driada tańczy, pląsa,

Do samego świtu.

Rosę z trawek strząsa,

Pod dachem z błękitu.


A gdy Słońce wzejdzie,

Jak Stworzeń połowa —

Nimfa w cień ucieknie

I w chłodzie się schowa


W cieniu odpoczywa

Na leżaku z kory,

Skrzat ciągle przygrywa,

Lecz już z własnej woli


Cichutko się śmieją,

By nie zwabiać gości.

Cieszą się tą chwilą

Wspólnej samotności.

O zwierzętach

…Krowa …

25-09-2019 po rozmowie z jednym Panem

Każde, nawet małe zwierzę

Ma swój rozum i swe racje.

Każda Krowa o nas myśli,

Żeśmy durni i naiwni.


Tłumacz Krowie na granicy,

Że nie może żreć pszenicy.

Bo to zboże jest sąsiada,

I za szkody będzie kara.


Ale Krowa myśli sobie,

Jak co zjem — kto się dowie?

Poszła znowu żreć pszenicę,

Do sąsiada — „za granicę”.


Myśli Krowa robiąc szkodę,

„U sąsiada dobre zboże.

Byle chwastów się nie chwycę,

Będę tu skubać pszenicę”.


Krowa swój rozumek miała,

Więc jadała u sąsiada.

„Dbam o linię” — sobie mruczy,

„A kradzione wszak nie tuczy”.

Ślimak

24-09-2019 stojąc w korku się nudziło i wierszydło się zrodziło.

Kiedy stoisz w długim korku

Po robocie i przy Wtorku

Miotasz różne złorzeczenia

Mi zaś wyszedł taki temat


Ślimak poszedł raz na spacer,

Po śniadaniu przed obiadem.

— Trochę ruchu dla kondycji,

Dobrze zrobi, mojej aparycji.


Zaplanował i nie zwlekał,

Zabrał dom swój, mały plecak.

Powędrował wnet przed siebie,

W stronę lasu, za przedmieściem.


Już wieczorem zaczął ziewać

Czas to chyba już wieczerzać.

Rozbił obóz pod jałowcem

Zaczął jeść i dumać trochę.


Ot wyprawa — myśli sobie,

Jutro dalej pójdę w drogę.

Wracać też nie muszę przecież

Bo dom mam na swoim grzbiecie.

Lew władcą zwierząt w Białowieży

Styczeń 2019 roku

Dywagacje co by było gdyby

Są dość dziwne i przewrotne niby.

Ale wyobraźmy sobie

Co Żubr na Lwa władcę, powie?

Władca na ziemiach, górach i dolinach,

Miał kaprys żeby wszem rozkazywać.

Wydał przeto, w ośmiu językach,

Dekret co „Traktat” się nazywał.

W traktacie onym jasno pisano,

Że każdy niedźwiedź co wstaje rano,

Ma na śniadanie jadać maliny,

Które ma kupić u Panny Kaliny.

Zaś każdy lis, chytry rudzielec,

Ma przy śniadaniu grzecznie siedzieć.

Zając natomiast lisa nie drażniąc,

Ma zjadać trawę tuż za fontanną.

Trakt był długi i szczegółowy,

I opisywał kto z kim na łowy,

Kiedy na obiad i na kolację,

Co ma jeść Wilk — Hmm kogo raczej.

Lew — ten Pan Świata szybko nakazał,

Aby do wszystkich dotarł ten Traktat.

I aby wszyscy go przestrzegali,

Sprowadził hieny z odległej Sahary.

Strażniczki prawa — same bezprawne,

Miały dać w mordę każdemu prawie,

Kto by się ważył traktat naruszyć,

No chyba żeby, ten ktoś był zbyt duży.

A żył w tym lesie jeden zwierz wielki,

Co nic nie robił sobie z tej gierki.

Przeczytał pismo i głośno parsknął,

— Kogoś ambicja ponosi bardzo.

Wstał z legowiska potrząsnął łbem,

Poszedł do Władcy i tak mu rzekł.

— Skoro Twój rozum o wielki panie,

Ucierpiał bardzo na tym upale,

To lepiej będzie, jak będziesz leczył,

Swoje kompleksy w domowej pieleszy.

Ja ma swój własny, rozsądny um,

Zrobię jak zechcę bom przecie Żubr.

Owady

Pająki, Osy i Świerszcze

2010 chyba Lipiec

My owadów znać nie chcemy,

Roli ich nie rozumiemy.

Nic nie wiemy i tępimy,

Potem przez to wnet cierpimy.

1

Pająk siedzi w pajęczynie,

Nic nie robi tylko wije.

Nic nie robi tylko przędzie,

Co to będzie? Co to będzie?

Pająk odpowiada cicho,

Nowy dom, czyli siedlisko.

Będę siedział tu latami,

Będę walczył wnet z muchami.

Jak powiedział tak i zrobił,

Siedział w kącie muchy łowił.

Aż pewnego dnia, tak z ranka,

Pojawiła się sprzątaczka.

2

Osa lata jak szalona,

Czegoś szuka kogoś woła.

Skąd w niej tyle jadu, złości,

Przecież szkodzi to piękności.

Oso czemu latasz jak szalona,

Czemu straszysz dookoła?

Czemuś taka strasznie wściekła?

— Też byś był — gdybyś szukał męża.

Wyszedł truteń wczoraj rano,

Miał na obiad wracać żwawo.

Lecz nie wrócił, gałgan, nicpoń,

Pewnie z kumplem pije piwsko.

3

Raz dwa świerszcze, już jesienią,

Poszły szukać lokum swego.

Gdzie by się tu zadekować?

I do wiosny przezimować.

Bloki miłe są i ciepłe

Ale ludzie są zaciekłe.

Jak zaśpiewasz, to wnet zginiesz,

Chyba że się dobrze skryjesz.

Na wsi, na wsi jest wesoło,

Grasz i śpiewasz na okrągło.

Cenią sobie śpiewy nasze

Lecz pająki są tam straszne.

Dwie Biedronki

Maj 2017


Pod osłoną liści chmielu,

Dwie Biedronki szły do celu.

Przyjaciółki dwie od serca,

Nic ich w życiu nie zniechęca.


Jedna drugiej wciąż doradza

A ta druga słuchać rada.

W co się ubrać na zabawę,

Jak rozwiązać trudną sprawę.


W którym sklepie towar lepszy,

Który aktor przystojniejszy.

Tak Biedronki sobie szły,

Gaworzyły i tak szły i szły.


Jedna nagle przystanęła

Gdzie idziemy? Zagadnęła.

Druga trochę się zmieszała

Ojej ja do kina dziś zmierzałam.


A ja chciałam na siłownię,

Ale chyba już nie zdążę.

Uzgodniły zatem razem

Że dziś pójdą na herbatę.

Mrówki

Jakoś całkiem niedawno 2019


Mrówka, Mrówce powiedziała,

Że lodówka już nie działa.

Ustaliły zatem razem,

Wypad nocą na kolację.


— Tylko nic nikomu nie mów

— Ach nie powiem nawet w domu

— Jak się zwiedzą inne mrówki,

Nie dotrzemy do lodówki.


Tak jak rzekły — tak zrobiły

I na wieczór się zmówiły.

Jakież było ich zdziwienie,

Gdy dotarły już na miejsce.


Pełno mrówek, żuków, świerszczy

Os i much nie zliczysz rzeszy

„Powiedziałaś” rzekła jedna

„Chyba Ty” ta się żachnęła.


Prawda jednak była inna,

Żadna z Mrówek nie jest winna

Bo lodówka tak naprawdę

Ot, drzwi miała otwarte.

Jak Pająki szły

09-08-2018 roku.

Z całą pewnością ku uciesze mojej Siostrzenicy

Co pająki ponoć lubi, zna ich wszystkie obyczaje.

Nie wiem tylko czemuż tedy ciągle więzi je w donicy

Ja się nie znam — takie mają Białogłowy swe zwyczaje.

Pijąc kawę w kawiarence

Taką oglądałem scenkę.

Dwa pająki szły na spacer

Hmm, chyba na kolację raczej.


Jeden ciągle się ociągał

A ten drugi mu urągał.

„Ruszasz się jak mucha w sieci

Czas nie płynie ale leci.


Nie możemy się dziś spóźnić

A Ty wciąż się nie chcesz ruszyć”.

„A tam” pierwszy odpowiada

„Przecież to tylko kolacja”.


Drugi tylko okiem łypnął

I popatrzył, zębem zgrzytnął.

„Jak się spóźnisz — w łeb dostaniesz

A i jutro głodny wstaniesz”.


Po tych słowach pierwszy pająk

Jakby pojął co się stało.

Lub co czeka go nazajutrz

Więc się ruszył żwawo na przód.


Poszły razem na kolację

Jeden pewnie z nich miał rację.

Kto się spóźnia choćby chwilkę

Ten kłopoty ma — och liczne.


Więc ja również kawę kończę

Płacę szybko i wychodzę.

Miałem dzisiaj pograć w piłkę

A to już przecież za chwilkę.

Przyszły do mnie dzisiaj Czerwce

07-06-2020

Wyjeżdżałem na bieganie,

Więc do auta pędzę raźnie.

Nagle staję, chwilę patrzę,

Koło mam czerwone całe.


Patrzę więc z niedowierzaniem,

Felga zmienia swoją barwę.

Tu gdzie lśniła srebrem chłodnym,

Teraz w czerwień lico zdobi.


Więc poodchodzę — sprawę badam,

Skąd tej barwy taka zmiana.

Schylam się nad tym kołem,

A ta barwa chodzi sobie.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 29.62