Aids
Aids jest chorobą nieuleczalną człowiek.
Chorym spędza, on sen z powiek.
Pytasz czemu padło na ciebie.
Pytasz i niczego nie jesteś pewien.
To powiem ci gdzie popełniłeś błąd.
Na dyskotece było, panien sto.
Wiadomo chciałeś się wyszaleć.
Miałeś na oku, parę panien.
Żadnej nie znasz, ale co tam.
Realizujesz swój nie mądry plan.
Podszedłeś do niej, zatańczyłeś z nią.
Tu się zaczął twój, pierwszy błąd.
Przy barze drinki, uśmiech pijanej dziewczynki.
To wszystko dla twojej rozrywki.
Potem spacer przy blasku księżyca.
Z każdą sekundą ty się nią zachwycasz.
Podniecenie wasze powoli wzrasta.
Wyjechałeś z nią z poza miasta.
Odbyliście stosunek razem.
Było miło, będzie gorzej z czasem.
Coś się działo z tobą poszedłeś do lekarza.
Po kilku badaniach lekarz mu ogłasza.
Przykro mi ale zaraziłeś się Aids.
Ty nie wiesz co, jak, i gdzie.
Szukałeś wrażeń i dotknąłeś dna.
Ilu z nas, tak naprawdę to zna.
Jesteś młody i głupi, płać za błąd teraz.
Nie potrafisz już się pozbierać.
Masz to na własne życzenie.
Zgubiło cię to jedno, na nią spojrzenie.
Żałujesz teraz, już jest za późno.
Wszystkie przestrogi i tak idą na próżno.
Młodzi nie biorą tej choroby na serio.
Błędów możesz popełnić milion, ale życie masz jedno.
Wielu z nas tego nie rozumie.
I powoli gubimy się w tym tłumie.
Tej choroby już nie wyleczysz.
Choć nie wiem jak byś się leczył.
Wydałeś sam na siebie ten wyrok.
Wiem ze przy orgazmie było miło.
Ale to było tą twoją zgubną chwilą.
I jak by ziom nie było.
Głupota była tego przyczyną.
Chciałbym żebyś wyzdrowiał człowiek.
Każdemu powinna być dana druga szansa. lecz bowiem.
Nie jestem Bogiem nic przecież nie mogę.
Nie bądź zły że ci nie pomogę,
Mogę tylko powiedzieć na koniec.
Ze każdy w swoich błędach tonie.
Anioł pokazał mi
ANIOŁ POKAZAŁ MI.
ŻYCIE O KTÓRYM LUDZIE MOGĄ TYLKO ŚNIĆ.
Możemy śnić tylko o takim życiu.
Tam zła nie ma w użyciu.
Wszystko jest całkiem inne.
Niby normalne, a jednak dziwne.
Nie ma morderstw, nie ma kradzieży.
Kto z nas w to uwierzy.
Nie ma przelewu tam niewinnej krwi.
Tam nie istnieje wstyd.
Nikt nie głoduje, nie ma tam tego.
Nie istnieje tam szare niebo.
Wszyscy są uśmiechnięci.
Nie do piekła, a do nieba wzięci.
Są wszyscy ludzie tam.
Bóg nie ma tam żadnych ran.
Zgoda buduje ich tamten świat.
Maja zalety, nie ukrywają wad.
Dobro nie istnieje tylko w snach.
Miłość jest w każdym sercu.
Nie mówią że, życie jest bezsensu.
Nie ma zazdrości, nie ma chciwości.
Pieniądz tam nie daje boskości.
Nie biegną po niego po trupach.
Pomagają gdy drugi upadł.
U nas raczej byś go dobił.
Wiem że, dla sukcesu byś tak zrobił.
Nie widziałem tam domów dziecka.
Samotne dziecko tam, weź przestań.
Każdy ma matkę i ojca.
U nas nie raz marna ta opcja.
Nie ma systemu który oszukuje.
Tam uczciwie każdy pracuje.
Politycy pomagają.
U nas, gdzieś nas mają.
Człowiek jest tam najważniejszy.
U nas wygrywa mocniejszy.
Słabszy u nas nie ma głosu.
Nie raz trafia na drogę chaosu.
Nie wielu z niej wyszło.
Zgubiła ich własna przyszłość.
Nie ma gwałtów, nie ma aborcji.
Mają miłość i są mocni.
Ten świat to Boga sen.
Jak się w nim znaleźć może wiesz.
Każdy z nas chciałby tam być.
Każdy z nas chciałby tam żyć.
Nie wiem czy to jest możliwe.
Jak tylko patrzymy w te lustro krzywe.
Każdy ma przecież problemy.
Jedno jest pewne, wszyscy zginiemy.
Wiec tu sobie zbudujmy takie życie.
Anioł się pyta czy go odwiedzicie.
Anioł
Historia smutna lecz prawdziwa.
Jest piękna i szczęśliwa rodzina.
Mąż, żona, syn i córka.
A nad nimi wesoła chmurka.
Mąż ma prace bardzo dobrą.
I od niego bije dobro.
Pomocny był zawsze jak człowiek w potrzebie.
On sam żył i dorastał w biedzie.
Rozumiał ludzi i ich problemy.
Nie zawsze z nimi rade dajemy.
Współczuł zawsze jak widział ubóstwo.
A takich ludzi żyje tu mnóstwo.
Żona w domu opiekowała się dziećmi.
I tak życie im powolutku leci.
Dziś żona poszła z córką na kontrolne badanie.
Nikt nie spodziewał się, co za chwile się stanie.
Że lekarz okaże się być dla nich katem.
Oznajmując że, dziecko żyje z rakiem.
Badania potwierdziły raka w głowie u córki.
Od teraz życie szło im tylko pod górki.
Mijały miesiące, dziecko brało chemie.
Rodzice mieli w sobie dużą nadzieje.
Modlili się do Boga by ich nie zostawił.
I to nieszczęście od nich oddalił.
Niewinne dziecko, a tu nagle wyrok taki.
Życie straciło wszystkie smaki.
Dlaczego nas właśnie to spotkało.
Jesteśmy dobrzy a nas pokarano.
Boże proszę pomóż nam teraz.
Gdy ją zabierzesz to się nie pozbieram.
Życie straci sens, nie będzie miało barw.
Nie będzie uśmiechu, nie będzie braw.
Będzie płacz i w sercu smutek.
Choroba pociągnęła za sobą najgorszy skutek.
Odebrano ją im, po długiej walce.
Znikła jej słodka twarz główka i malutkie palce
Matka jeszcze ją trzyma przez łzy patrzy na nią
Ona odeszła ale na zawsze zostanie jej ANIOŁ.
Bagno
Znów jesteś po dopalaczach
Diabeł takim rzadko wybacza
Idziesz powoli jak statek na dno
Wybacz ale to twoje bagno
Kolejny weekend spędzisz znów na bani
Myślisz że, płyniesz na życiowej fali
Wy młodzi jesteście pojeba… i
Igrając z tymi dopalaczami
Hu..ze możesz życie stracić
Branie tego gówna się nie opłaci
Jeszcze namawiasz do tego idioto swoich braci
Nie jedna przez to si po prostu zeszmaci
Pokolenie głupców brną w to bagno
Wyjść potem z tego nie będzie łatwo
Ilu młodych już opuściło ten świat
Ich życie zwiędło jak kwiat
Ilu matek i ojców już płakało
Gdy ich dziecko to gówno brało
Nie widzieli że, dziecko tracili
Myśleli że, nie spróbuje i tu się mylili
Na pogrzebie za późno już było
By żałować że, nic się nie zrobiło
Wszystko co złe w głowie utkwiło
I w życiu już nie było miło
Rodzice patrzcie co robią wasze dzieci
Dopalaczom mówię sprzeciw
A ty który sprzedajesz to młodym
Rzuciłbym ci pod nogi wszystkie kłody
Byś w końcu przestał iść tym torem
Bo to co robisz to po prostu jest chore
Chcesz na sumieniu mieć ludzkie życie
Nigdy nie będziesz tutaj na szczycie
Nigdy sobie spokojnie nie spojrzysz w oczy
Zło za tobą cały czas kroczy
Każdy jest panem swojego losu
Ale posłuchaj mojego głosu
Ilu jeszcze musi przepłacić za to życiem
Nic nie zrobimy tylko tutaj byciem
Ci co odeszli czy naprawdę brać było warto
Pomyśl byś ty nie wpadł to samo bagno.
Chora miłość
HISTORIA MOŻE OPARTA NA FAKTACH
ZBRODNIA NA CHOREJ MIŁOŚCI OPARTA
ON BYŁ JEDEN, ONE BYŁY DWIE
CZYTAJ DALEJ JAK TO SKOŃCZYŁO SIĘ
To były siostry, starsza i młodsza
Droga do miłości miała być prostsza
W tej historii jest trochę inaczej
Jednym z bohaterów jest tutaj Jacek
Jacek chodził z starszą siostrą
Ona dla niego była tą boską
Miłość do niej sprawiała że, lepiej się zachowuje
Nie wiedzieli że ta młodsza się w nim podkochuje
Starsza siostra też nic nie podejrzewała
I jak często z nią rozmawiała
Mówiła jej że, spotkało ją szczęście
Młodszej z zazdrości ściskało serce
Układała plan jak by go zdobyć
Szukała pretekstu byle z nim pobyć
Starsza była w pracy, wiec jej w domu nie było
Jacek czekał dziś za tą jedyną
Czekał aż ona wróci z popołudniówki
Jacek stale chodził na dniówki
Czekał za nią w ten piątek wieczorem
Myśli młodszej siostry, były coraz bardziej chore
Chciała go uwieść by tamtą zdradził
Chce zrobić coś co się opłaci
Postanowiła namówić go na kieliszek wina
Czekając aż nadejdzie ta chwila
Gdy Jacek straci świadomość i kontrole
Ona miała już paranoje
Wiec pije z nim ten wina kieliszek
Coś złego w powietrzu tli się
Dosypała mu do wina czegoś
Wiec uwieść go będzie łatwo i lekko
Wykorzystała to przespała się z nim
To nie żaden brazylijski film
On wiedział że doszło do zdrady
Chciał to naprawić lecz nie dawał rady
Szantażowała go ze siostrze powie
I okaże się być zwykłym gnojem
Jacek nie wiedział co ma robić
Ona chciała bardziej go dobić
Dała ultimatum by zerwał z tamtą
Ale ja kocha i nie jest mu łatwo
Kocha ja i wie że, jak jej powie prawdę
Ona mu nie wybaczy, traktując go jak pogardę
Ale ta młodsza coraz bardziej napierała
Dumna z siebie ze siostrze miłość odbierała
Jego serce splamione, krwią zdrady zranione
Tego się nie robi swojej drugiej połowie
Nie chciał się wiązać z tą siostra chorą
To już strach, to już jest horror
Postanowił być panem swego losu
Szczera rozmowa to jedyny sposób
By wytłumaczyć jej że, to nie do końca jego wina
Ze ta młodsza dosypała mu czegoś do wina
W jej oczach jak to mówił, było widać łzy
Mu też było z tym wstyd
Kochał ją i nie chciał jej stracić
Jak mu nie wybaczy to ją straci
Poszło dobrze, wyjaśnili sobie wszystko
Młodsza słyszała ich rozmowę była gdzieś blisko
Nie mogła uwierzyć że, on nie będzie jej
W jej głowie już tylko myśli złe
Zazdrość i porażka tak ją zabolało
Wkurzona że, z nim jej żyć nie dano
Nikt nie przypuszczał że, zdarzy się tragedia
O tym czasem mówi się w mediach
Piękny dzień, on z kwiatami szedł
Chciał dziś oświadczyć się jej
Nie wiedząc że, coś zaraz zdarzy się
Młodsza siostra zaślepiona nie była już sobą
Mówiła że, oni razem żyć tu nie mogą
I gdy miał zapukać do kochanej drzwi
Skończyły się na ziemi jego dni
Młodsza miała przy sobie broń
Trafiła w klatkę, trafiła w skroń
Dwa strzały, nie przeżył, nie miał szczęścia
Młodsza posunęła się do morderstwa
Chora miłość zakończona wiezieniem
Kraty i ściany są jej przyjacielem
Wyrok prosty, dożywocie dostała
W celi i tak sobie życie odebrała
CHORA MIŁOŚĆ I GŁUPIA ZAZDROŚĆ
SPRAWIŁA ZE MŁODSZA BYŁA LALKĄ
CZYM SIĘ KIEROWAŁA TEGO CI NIE POWIEM
NIE WIESZ CO DRUGIEMU CHODZI PO GŁOWIE
Codzienne życie
Otwierasz oczy kolejnego dnia
Najchętniej byś poleżał, bo jeszcze chce się spać
Lecz za pół godzinki do pracy musisz wstać
Weekend był gruby czujesz jeszcze skutki
Smak papierosów i pierdolonej wódki
Na stole leży resztka hot doga z budki
Myjesz zęby pielęgnujesz zarost na twarzy
Czy spotka nas szczęście o tym każdy marzy
Wygram w totka choć milion jeden
Zmienię swój los w piękny eden
8 godzin w pracy zamienię na wakacje na Bahama
Póki co bierzesz śniadanie i do roboty zapierdalasz
Tam nie zawsze jest błękit malowany
Szef zazwyczaj pojebie twoje plany
Po tym magazynie chodzisz cały zestresowany
Kierownicy chodzą i zachowują się jak życia pany
Póki co musisz wytrzymać tu, trzeba spłacić kredyt
Choć na odejście stąd jest silny apetyt
Z robotą różnie jest cieszyć się trzeba że, jakąś się ma
W las poszedł na weekend ułożony plan
W robocie jakaś zamiana zmian
I cały weekend na produkcji zapieprzasz sam
Dosyć tego masz w duszy na nich klniesz
Czujesz się dziś jak zwykły śmieć
Codzienność niestety taka już jest
W końcu przyszedł ten czas końca pracy
Po drodze na pewno o sklep zahaczysz
Czteropak kupisz, plus hot dog z budki
Dziś dzień bez pieprzonej wódki
Wrócisz do domu, otworzysz sobie browara
Włączasz telewizor polityką znowu odpierdala
Wykąpiesz się, przejrzysz strony w internecie
Z kumplami na piwo by się wyszło, ale nie ma nikogo przecież
Jeszcze pracują lub są w delegacji
Takie jest życie czyż nie mam racji
Wszyscy dopiero w weekend się zjadą
Jeden już miał, drugi czeka za wypłatą
W sumie to nic nie zmienia i tak siedzisz w robocie
Dopijasz browara by zapomnieć o kłopocie
Kładziesz się, zamykasz oczy, pobudka znów rano
Codzienne życie jakby nas zaprogramowano
Ale tak jest, taka jest prawda
W wszystkich oknach już gasną światła
-
Miłość2(do końca razem)
Życie zepsuło im marzenia.
Czas szybko się zmienia.
Oni do końca będą razem.
Miłości nie zniszczył, zły los zdarzeń.
Jej pogrzeb, on stoi, lecą mu łzy.
Pyta się Boga dlaczego właśnie ty.
Nie może uwierzyć że, musiała odejść.
Nie miał sił, do trumny podejść.
Żegna ją wie że, to na zawsze już.
Jego miłość nie znikła jak kurz.
Do wspólnych chwil często powraca.
I coraz bardziej się w sobie zatraca.
Uśmiechu na jego twarzy już nie ma.
Zostały mu zdjęcia i o niej wspomnienia.
Pada dziś deszcz, on z łzami w oknie.
Tak jak ulica on też moknie.
Przegląda zdjęcia i widzi uśmiech jej.
Bez niej smutny jest każdy dzień.
Tęskni strasznie za nią.
Nie ma ochoty budzić się rano.
Poszła do Boga, patrzy na niego z góry.
On czuje jej obecność patrząc w chmury.
Ona będzie tą jedyną już na zawsze.
Płacze siedząc sam na ławce.
Była silna, długo walczyła.
Choroba całe życie jej zniszczyła.
Ta myśl że, już jej więcej nie zobaczy.
Dołuje go, bo dużo dla niego znaczy.
Minął czas od jej odejścia.
On jest po życiowych przejściach.
Myśli o niej cały czas.
Z nią miał zdobywać świat.
W nim nie ma życia ono uleciało.
Oddałby wszystko by ona obudziła się obok niego rano.
Ale wie ze to tylko sen.
Wybiegł z domu przed siebie biegł.
Wrócił się, i wziął motor.
Krzyczał że, nie chce żyć, bo nie ma po co.
To co kochał życie mu zabrało.
Jechał szybko, drogą śmiało.
Padał deszcz, on płakał z nim.
Przypomina sobie tamte dni.
Kiedy ona o niego się martwiła.
Razem spędzona każda chwila.
Ślizga jezdnia, ostry zakręt.
Z przodu samochód wyjechał nagle.
Nie miał szans uderzył w drzewo.
Miłość i jego uczucie nie zginęło.
Teraz razem są na pewno w niebie.
Po drugiej stronie im lepiej.
Do końca zawsze będą razem.
Ta miłość nie umarła z czasem.
Miłość
Trudno mi opisać historie tą.
Pełno wspomnień, zakończone łzą.
Miłość dawała jej siłę.
Nadal daje, choć ona nie żyje.
Ta historia napisała się sama.
Gdy ona przy drzewie w parku stała.
On podszedł pierwszy do niej.
Choć na początku dla niej był gnojem.
Przed kumplami jej nie zauważał
Gdy przychodziła a byli oni, to głupie scenki stwarzał.
Tak aby reszta się nie dowiedziała.
Że ona się z nim spotykała.
Wstydził się jej przed kumplami.
Ona chodziła swoimi drogami.
Dla wielu była, po prostu dziwna.
W tej, miłośći nie będzie jak w filmach
Pewien dzień, sprawił że.
Jego życie zmieniło się.
Wiedział już że naprawdę kocha ją.
Myślał o niej w każdą noc.
Zmądrzał, uczuć się już nie wstydził.
Przy kumplach za rękę ją chwycił.
Pocałował, i dał jej uśmiech swój.
Obok nich był, szczęścia rój.
Miała tajemnice o której nie wiedział.
Gdy kocham cie, jej powiedział.
Poleciały jej łzy bo też go kochała.
Żałuje że, wcześniej mu nie powiedziała.
Była chora, chorowała na raka.
Ta walka z nim trwa już dwa lata.
Nie polepsza się niestety jej zdrowie.
Odważyła się i teraz mu powie.
On chciał po prostu w to nie wierzyć.
Płakał, bo nie ma z czego się cieszyć.
Pobiegł w drugą stronę.
Myślała że nie będą już we dwoje.
Tak się nie stało został przy niej.
W każdej sekundzie, w każdej godzinie.
Miłość jego dodawała jej wiary.
Tak jakby wróżka rzuciła dobre czary.
W szpitalu jak patrzył na nią.
Miał świadomość że, może ona nie obudzić się rano.
Takie chwile wiem są trudne.
Lecz kochamy kogoś nawet jak ma być trudniej.
Chciał spełnić jej jedno marzenie.
On dawał jej wszelką nadzieje.
By nie myślała że to już jej czas.
Sprawiał że śmiała się każdego dnia.
Była szczęśliwa że, go spotkała.
Wiedziała że, właściwego pokochała