Wstęp
Miasto Żary na Łużycach w obecnym woj. lubuskim ma dziś dwa szpitale: 105. Kresowy Szpital Wojskowy oraz Szpital na Wyspie. Kiedyś obie placówki były jednością, bo należały do Krajowego (w sensie brandenburskiego, a właściwie po polsku powinniśmy mówić „braniborskiego”) Zakładu dla Obłąkanych. Współcześnie określenie „obłąkany” ma wydźwięk pejoratywny, więc w tytule znalazła się zmodyfikowana wersja nazwy. Niemniej ta praca pokazuje, jak wielkie zmiany zaszły w psychiatrii w ciągu XIX i XX w. Książka opisuje czas, gdy w ogóle psychiatria powstała jako odrębna dziedzina medycyny, co zbiegło się w czasie z powstaniem i rozwojem żarskiego ośrodka.
Ów zakład doczekał się pierwszej monografii, która wyszła spod ręki drugiego dyrektora zakładu, czyli doktora Johannesa Traugotta Schniebera. To on rozsławił ośrodek w świecie kształtującej się ówcześnie psychiatrii.
Fundamentalnym dziełem dla dziejów owego zakładu jest wydana w 100-lecie powstania, monografia pióra doktora Hansa Schulza. Z kolei Wolfgang Rose opisał dzieje placówki w czasach nazistowskich. Te trzy opracowania były kanwą na której powstała ta książka.
Moim celem było dokonanie syntezy i opisanie dziejów instytucji na tle dziejących się ówcześnie przemian w dziedzinie psychiatrii. To także tragiczny los pacjentów tego zakładu w czasach nazistowskich, który wymaga bliższego zbadania.
Dziś dawny Krajowy Zakład dla Obłąkanych jest użytkowany nie tylko przez wspomniane szpitale, ale również przez inne instytucje i osoby prywatne. Trwa także na jego obszarze budowa nowych bloków mieszkalnych.
Nie ma pomnika upamiętniającego przeszłość tej zasłużonej dla rozwoju, nie tylko niemieckiej, ale też światowej psychiatrii instytucji. Niechaj ta książka będzie owym pomnikiem.
Kiedy wariat przestał być więźniem, a stał się pacjentem
Minęły ponad dwa wieki od powstania zakładu leczącego zaburzenia psychiczne w Sorau. Dziś na tym terenie działają oba żarskie szpitale: 105. Kresowy Szpital Wojskowy i Szpital na Wyspie.
Doktor Hans Schulze, który napisał monografię instytucji w 100-lecie założenia (w 1912 r.), powstanie zakładu psychiatrycznego w Sorau, określił jako: „chwalebny rozdział w historii stanów Dolnych Łużyc, które w trudnym czasie wojen napoleońskich, wspierane i korzystające z doradztwa rozumiejącego sytuację rządu, znalazły odwagę i środki, aby wykonać tę ważną dla społeczeństwa pracę. Od skromnych początków instytucja stopniowo rosła do obecnej wielkości i znaczenia. Ewoluując, różniąc się stylem, budynki kompleksu szpitalnego dają żywy obraz rozwoju opieki psychiatrycznej w okresie ostatniego wieku.” A zatem przed ponad stu laty była to już duża i znana placówka o ważnych osiągnięciach dla rozwoju psychiatrii.
Pierwszym i początkowo głównym gmachem instytucji był barokowy pałac wzniesiony w 1723 r. przez kochającego przepych hrabiego Erdmanna II von Promnitz (1683 — 1745). Nosił on niemiecką nazwę „Tummelhaus”. Nazwa pochodziła od rzeczownika „tummeln”, czyli po polsku „hasać” lub „pląsać”. Inna nazwa to „Lusthaus”, od „żądzy”, czy wręcz „pożądania”. Krótko mówiąc poprawną nazwą w naszym języku wydaje się „Pałac Zabaw”.
Pałac przy zamku w pobliżu miejskiego rynku był rezydencją reprezentacyjną, w której przebywały damy dworu, nie byle kogo, bo księżniczki Anny Marii Sachsen-Weißenfels z rodu Wettynów, żony Erdmanna II. Dlatego do Żar przybywali jej krewni — elektorowie sascy i królowie polscy: August II Mocny i August III Sas. W takim miejscu rządził ścisły reżim etykiety dworskiej. Dlatego za parkiem dworskim, powstał ów Tummelhaus, gdzie ulokowani zostali dworzanie hrabiego Promnica. Odbywały się tu o wiele luźniejsze męskie zabawy i dworskie rozrywki. W oddaleniu od miasta wścibskie oczy żarskich mieszczan nie krępowały arystokratycznych uciech.
Syn Erdmanna II, czyli Johann Erdmann Promnitz (1719 — 1785), po barwnym życiu poszukiwacza przygód, w 1765 r. zrzekł się państwa stanowego Żary — Trzebiel, dóbr Drehna oraz Vetschau i udał się do Merseburga z roczną dożywotnią rentą 12 000 talarów. Główny pałac miejski hrabiego Promnitza stał się własnością korony saskiej i był używany przez królów z dynastii Wettynów jako miejsce pobytu podczas podróży do Polski (na mocy konstytucji 3 maja, saska dynastia miała powrócić na tron polski, a od 1807 r. Księstwo Warszawskie i Saksonię znowu połączyła unia personalna). Natomiast Tummelhaus kilkakrotnie zmieniał właścicieli. I tak Pałac Zabaw nabył żarski kupiec Zygmunt August Petri (1752 — 1826) i założył w 1784 r. przestronnych pokojach farbiarnię i manufakturę sukna, aż w końcu pałac został wykupiony przez stany Dolnych Łużyc w 1810 r. Przekształcono go w zakład opiekuńczy dla ubogich i instytut pracy dla Dolnych Łużyc i okręgu chociebuskiego (Chociebuż, czyli Cottbus, pisało się wtedy jeszcze jako Kottbus).
Szpital psychiatryczny w Sorau powstał jako zakład pomocniczy więzienia w Luckau. Na początku XIX wieku nastąpiło połączenie więzień i, jak to ówcześnie określano, „domów wariatów”. Te drugie rozwijały się w XVII i XVIII wieku, były nadal dość powszechne w krajach niemieckich. Należy pamiętać, że ówczesne więzienie służyło swoistej reedukacji i resocjalizacji skazanych. Nie więziono zdemoralizowanych przestępców, bo ci trafiali w ręce kata. Sznur, lub topór szybko rozwiązywał kwestię kary dla morderców, czy złodziei. Do więzienia trafiali za to włóczędzy, osoby o niechlujnym wyglądzie, uciekający słudzy, krnąbrne dzieci itp. Powstanie więzień było ściśle związane z organizacją w czasach oświecenia publicznej opieki nad ubogimi. Natomiast o umieszczeniu w więzieniu osoby uznanej za obłąkaną decydowała przede wszystkim potrzeba opieki instytucjonalnej i ochrony społeczeństwa przed szkodliwymi dla społeczności działaniami tejże osoby. Jak głosi napis na dawnym więzieniu w Celle: „Puniendis facinorosis, eustodiendis mente captis haec domus aedificata est” (czyli „Ten dom został zbudowany z myślą ukarania przestępców i trzymania ich w niewoli”).
Ścisła separacja chorych psychicznie od rzeczywistych więźniów zwykle nie miała miejsca. Tylko sporadycznie, jak we wspomnianym Celle, więzienie i dom wariatów były od siebie fizycznie oddzielone. Odzież była prawie wszędzie taka sama dla wszystkich osadzonych, tak więc w Luckau była to półżółta, pół szara koszula. Nadzór nad chorymi psychicznie sprawowali zwykle inni więźniowie. Kary, z których niektóre były bardzo okrutne, stosowano bez rozróżnienia na zdrowych i chorych psychicznie. Leczenie odbywało się tylko w wyjątkowych przypadkach. Warunki higieniczne w ówczesnych zakładach karnych były dramatyczne.
Johann Christian Reil (1759 — 1813) opisywał drastyczne warunki panujące w takich instytucjach w swoich „Rapsodiach” wydanych pośmiertnie w 1818 r: „Zamknęliśmy te nieszczęsne stworzenia, jak przestępców w lochach i opuszczonych więzieniach, obok dziupli sowy w opustoszałych rozpadlinach przedzierają się przez bramy miasta lub do wilgotnych piwnic więziennych, gdzie nigdy nie przeniknie żadne współczujące spojrzenie filantropa, i tam, przywiązani do łańcuchów, gniją we własnych nieczystościach. Są narażeni na ciekawość tłumu, a naczelnik szukający zysku ciągnie ich jak egzotyczne bestie, by rozbawić biernego widza. W większości szpitali dla obłąkanych pokoje są ciasne, duszne, ciemne, przepełnione, zimą zimne jak jaskinie niedźwiedzi polarnych na biegunie północnym, a latem wystawione na ogień obrzydliwego Syriusza. Brakuje przestronnych miejsc do ćwiczeń, miejsca do uprawy ziemi. Ustanowienie tych szalonych domów wariatów nie wypełnia celu izolowania, a tym bardziej uzdrowienia chorych.”
Zmieniło się to za sprawą Christiana Augusta Fürchtegott Hayner’a (1775 — 1837), którego zwolennikiem humanitarnych wysiłków na rzecz ochrony osób psychicznie chorych był saski minister Gottlob Adolf Ernst von Nostitz und Jänkendorf (1765 — 1836). To właśnie dzięki niemu w obliczu przeludnienia więzienia w Luckau w 1812 roku, stany łużyckie zgodziły się przenieść chorych psychicznie do nowo nabytego Tummelhaus w Sorau. Teraz pierwotny projektu zakładu pracy miał zostać przekształcony w specjalne sanatorium oparte na modelu Sonnenstein, czyli pierwszego w krajach niemieckich specjalnie założonego przez Hayner’a szpitala psychiatrycznego. Został on otwarty 11 czerwca 1811 r.
Niecałe półtora roku później — 16 listopada 1812 r. opublikowany został dekret generalny króla saskiego i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta I Wettyna (1750 — 1827). Sporządzony został de facto przez Nostiza i zatwierdzony przez przewodniczącego stanów Dolnych Łużyc, Hansa Carla Freiherr von Manteuffel’a. Można tę datę uznać za akt założycielski żarskiego zakładu psychiatrycznego, choć rozpoczął on faktyczną działalność nieco wcześniej — 7 października 1812 r.
Niespokojne początki 1812 — 1815
Akt założycielski żarskiego ośrodka leczenia osób z zaburzeniami psychicznymi wydany przez króla Saksonii i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta I zakładał, że żarska placówka powstała przede wszystkim w celu odciążenia zakładu karnego w Luckau: „dzięki umieszczeniu i uzdrawianiu obłąkanych i chorych psychicznie”.
Owo królewskie rozporządzenie zawierało najważniejsze wytyczne, które zbliżone były do zasad współczesnego leczenia psychiatrycznego. Godny uwagi jest fakt daleko idących zapisów dotyczących ochrony wolności osobistej w przypadku podejrzenia choroby psychicznej.
Każdy przyjmowany w żarskim ośrodku pacjent musiał mieć zaświadczenie od lekarza z danymi, które pozwalały określić jego stan psychiczny, stwierdzenie konieczności leczenia oraz określenie ryzyka związanego z pacjentem. Zaświadczenie to podlegało specjalnej urzędowej kontroli: przede wszystkim rzekome zagrożenie stwarzane przez pacjenta i konieczność opieki w placówce musiały być jednoznaczne udowodnione i uzasadnione, a nie oparte jedynie na doniesieniach ze słyszenia czy informacjach zainteresowanych stron. Stwierdzenie potrzeby leczenia miało być oparte przede wszystkim na przesłuchaniach policyjnych, zeznaniach świadków, zaświadczeniach i innych dokumentach, które musiały zostać zgromadzone przed przeniesieniem pacjenta do Sorau.
W końcu sam pacjent podlegał przesłuchaniu sądowemu, podczas którego mógł wyrazić zgodę na leczenie, a jeśli był do tego niezdolny, to zgodę na leczenie wyrażał opiekun takiej osoby (np. krewny).
Przeniesienie oddziału psychiatrycznego z Luckau do Żar miało miejsce 7 października 1812 r. Budynek Pałacu Zabaw został sprawdzony przez saskich królewskich komisarzy: nadradcę von Reinsperga i inspektora okręgowego Lessinga. A zatem przybyło do Żar 24 mężczyzn i 8 pacjentek, których przetransportowały wozy zaprzężone w sześć par koni. Konwój eskortowany był przez żandarmów.
Nowe miejsce zrobiło na pacjentach i personelu bardzo dobre wrażenie. Spisany wtedy protokół chwalił lokalizację ze względu na dobre i zdrowe powietrze (pamiętajmy, że ówcześnie wciąż silne były przekonania o przemożnie negatywnym wpływie złego powietrza, a więc wilgotnego i stęchłego na zdrowie). Doceniano lokalizację Pałacu Zabaw, przestronne i jasne pokoje oraz: „wspaniały widok na malowniczą dolinę i piękne miasto, które od razu daje wyraźną zachętę do rozweselania nieszczęśników”.
Personel, który przybył z Luckau składał się z jednego nadinspektora, pięciu strażników i dwóch strażniczek. Strażnicy byli de facto skazanymi przestępcami z zakładu karnego Luckau, z których część nadal musiała odsiedzieć dłuższe wyroki więzienia. Dopiero z czasem i kończącą się karą mieli być zastępowani docelowymi „wolnymi” strażnikami, czyli osobami, które były zatrudniane do pracy w żarskiej placówce. Pierwszym lekarzem Zakładu dla Obłąkanych został lekarz okręgowy (Landarzt) dr Johann Balthasar Wollkopf (1773 -1813).
Wszyscy pacjenci, którzy trafili do Żar, byli objęci zapiskami w dziennikach, które prowadzono w Luckau, a następnie kontynuowano w Żarach. Dyrektor więzienia w Luckau, choć pozostał na dawnym miejscu, żywo interesował się żarskimi pacjentami, pisząc listy do nadzorcy w Żarach. W jednym z nich napisał: „Dla tych nieszczęśników na całym świecie nie ma nic więcej do rozkoszowania się niż obfita i dobrze przygotowana dieta.” A zatem najbardziej zainteresowany był fizycznym samopoczuciem więźniów, bo o terapii na razie nie było mowy, tym bardziej, że położenie żarskiej placówki mocno się skomplikowało.
Oto w styczniu 1813 r. do Sorau zaczęli w dużej liczbie przybywać żołnierze rozbitej i rozproszonej w Rosji Wielkiej Armii Napoleona I Bonaparte (1769 — 1821). Według historyka, pastora Johanna Gottloba Worbsa (1760 — 1833), który był świadkiem tych wydarzeń, codziennie przybywało do miasta 40—60 wozów z chorymi i rannymi. Wielu miało odmrożenia, a część chorowała na coś, co określano jako „Nervenfieber” — gorączkę nerwową. Dziś wiemy, że napoleońskiej armii największych strat nie zadał rosyjski feldmarszałek Michaił Kutuzow (1745 — 1813), ani „Generał Mróz”, lecz tyfus, który roznosiły wszy. Zakażenie pałeczkami Riketsji objawiało się nie tylko wysoką gorączką, ale też majaczeniem i silnymi objawami neurologicznymi.
Epidemia rozszerzyła się na cywilów. Zmarło około dwustu mieszczan, a wśród nich lekarz Carl Gotthelf Kummer (1767 — 1813) ojciec słynnego matematyka Ernsta Eduarda Kummera (1810 — 1893).
O ile w latach 1811 — 1812 umierało w Żarach i okolicy ok. 170 osób rocznie, to w 1813 r. liczba zmarłych wyniosła aż 376 osób. Ostatnia fala francuskich niedobitków przewinęła się przez Żary 25 lutego 1813 r. — byli to członkowie oddziałów rozbitych przez Rosjan 13 lutego w bitwie pod Kaliszem.
W związku z tymi wydarzeniami przybyło nie tylko zmarłych, ale też chorych w Żarach. Teraz byli to głównie żołnierze oddziałów napoleońskich. Ich liczbę szacowano na około tysiąca i starano się ulokować gdziekolwiek. W takiej sytuacji pacjenci z Pałacu Zabaw nie byli obiektem szczególnej troski. Dlatego według szpitalnej monografii dr Hansa Schulze, postanowiono na polecenie sztabu księcia von Eckmühl i sprzymierzonych oddziałów saskich zamienić Pałac Zabaw na kolejny polowy szpital. A co z pacjentami? Rozkaz Napoleona brzmiał: „Que son chasse ces fous” — „Odpędź tych głupców”.
A zatem z ciepłych murów Pałacu Zabaw pacjenci zakładu psychiatrycznego trafili tymczasowo do miejskiego zamku. Dopiero w marcu 1813 r., dzięki energicznej interwencji nadradcy von Reinsperga, placówka mogła powrócić do pierwotnego przeznaczenia. Niemniej Tummelhaus został wcześniej gruntownie zdezynfekowany by przyjąć dawnych pacjentów. Według raportu nadradcy powrót przebiegł spokojnie, a każdy z pacjentów wrócił do swojego dawnego pokoju.
Pałac Zabaw miał być pierwotnie budynkiem zbudowanym na planie podkowy. Składał się ówcześnie z trzypiętrowego skrzydła i drugiego częściowo trzykondygnacyjnego. Generalnie stanowił mieszaninę stylów, a do tego nie do końca był ukończony. Mieszkania mężczyzn cierpiących na padaczkę znajdowały się na parterze skrzydła, a pozostałych pacjentów płci męskiej umieszczono na drugim i trzecim piętrze. W budynku centralnym znajdowała się jadalnia dla chorych obu płci, a na drugim piętrze kaplica i hol w którym ulokowano pacjentów posiadających także inne schorzenia, pokoje mieszkalne dla pacjentów płci męskiej wywodzących się z wyższych sfer i rekonwalescentów, a wreszcie pomieszczenie, w którym znajdowała się mała biblioteka i zlokalizowano aptekę.
Dzieło doktora Schniebera 1816 — 1855
Utworzona w 1825 r. Rada Dyrektorska Zakładu dla Obłąkanych w Sorau musiała liczyć się z tym, że po każdej odbywającej się co pół roku konferencji urzędowy inspektor odbywał wizytę w placówce. Każdy chory miał wtedy możliwość osobistego kontaktu i przedstawienia mu wszelkich życzeń i skarg. Pod warunkiem, że był w stanie rozmawiać…
W latach 1812 — 1843 w zakładzie znalazło opiekę ogółem 620 osób. Z tego 132 osoby można było zwolnić jako wyleczone, 57 pacjentów zostało przeniesionych do innych instytucji lub przekazanych rodzinie, a 293 osoby zmarły w trakcie pobytu. Rzucający się w oczy wysoki odsetek zgonów w stosunku do liczby wyleczonych można wytłumaczyć faktem, że zakład dla obłąkanych w Sorau nie był pierwotnie wyłącznie ośrodkiem terapeutycznym. Kierowano tu osoby, które określano jako „nieuleczalnych szaleńców”, chorych na demencję lub obłąkanych pacjentów z padaczką. W pierwszych latach takim osobom aplikowano środki znieczulające, wymiotne i narkotyki. Stosowano też zimne bicze wodne, a nawet nadużywano siły fizycznej. Praca z pacjentami uznanymi za nieuleczalnych zasadniczo polegała na uczeniu ich czystości i wymuszaniu uległości. Oni nie byli w stanie nawet zgłosić swych skarg urzędowemu inspektorowi. Z czasem zaczęło się to jednak zmieniać.
Pierwszym psychiatrą w placówce był lekarz rejonowy i więzienny z Sorau, doktor Johannes Traugott Schnieber. Rozpoczął pracę w styczniu 1816 r. i przez niemal 40 lat pracy rozwinął tu swą niezwykle owocną działalność. Był on człowiekiem o wszechstronnym wykształceniu ogólnomedycznym i psychiatrycznym. Był też filantropem udzielającym pomocy ubogim i potrzebującym, bez względu na ich status materialny i społeczny. Należał do propagatorów homeopatii, czyli formy terapii zaproponowanej w 1796 r. przez niemieckiego lekarza Samuela Hahnemanna. Polegała ona na zażywaniu bardzo mocno rozcieńczonych substancji, które miały leczyć choroby o symptomach podobnych do powodowanych przez te same substancje w stężeniach szkodliwych. Choć jest to pogląd uważany za pseudonaukowy, to i do dziś są zwolennicy tej metody.
Osiągnięcia doktora Schniebera, który z czasem objął kierownictwo nad zakładem, obserwowali z zainteresowaniem lekarze z innych miast w których znajdowały się zakłady psychiatryczne. Był wnikliwym obserwatorem i diagnostą. Jego raporty z autopsji zmarłych pacjentów zawierały liczne interesujące ustalenia, które wskazują na duże umiejętności patologiczno-anatomiczne.
Jako psychiatra Schnieber stał mocno na gruncie somatycznym. W swoich doświadczeniach i obserwacjach, wyrażał pełne przekonanie, że zaburzenia psychiczne zawsze muszą mieć podłoże fizyczne. Do wyjaśnienia powiązań somatycznych i psychologicznych posłużył się porównaniem, że wirtuoz, który gra nieczyste i nieharmonijne akordy, robi to tylko na wadliwym instrumencie. Uważał zatem, że przyczyną schorzeń umysłowych zawsze są uszkodzenia mózgu, których nie zawsze ówczesna nauka nie była w stanie zidentyfikować.
Jako praktyk opowiadał się za nomenklaturą opartą na najbardziej widocznych zespołach objawów. Za dwa bieguny zaburzonej aktywności umysłowej uważał manię i kretynizm, a za szczególnie charakterystyczne choroby psychiczne uznawał szaleństwo i obłęd rzeczywisty. W obłędzie dostrzegł częściowe lub ogólne zakłócenie zdolności myślenia i osądzania. Przez szaleństwo Schnieber rozumiał chorobę, której towarzyszyły głównie napady urojeniowe. Tworzyły one pacjentowi zupełnie nowy świat, w którym żył. Rozmawiał z niewidzialnymi ludźmi, takimi jak osoba śpiąca w swoim świecie marzeń.
W raportach medycznych Schniebera pojawiają się również opisy epileptycznych zaburzeń psychicznych. Wyróżniał epilepsję z obłędem i napadami wściekłości oraz epilepsję ze złym samopoczuciem.
Podejście terapeutyczne Schniebera było jak najbardziej postępowe, ponieważ w różny sposób starał się zmniejszyć cierpienia pacjentów. Na sercu leżała mu szczególnie ich godność. Schnieber, powodowany przedmiotowym traktowaniem pacjentów i własnym humanizmem, zaproponował, aby chorych, których wówczas nazywano lekceważąco obłąkanymi, nazywać chorymi psychicznie lub niewolnymi umysłami.
Schnieber sprawił, że w zakładzie zatrudniono duchownego, ponieważ jego zdaniem nabożeństwa z muzyką przyczyniały się do uspokojenia i pocieszenia chorych, co wspierało proces leczenia z choroby. Na niedzielne nabożeństwa w swym zakładzie zapraszał mieszkańców miasta i okolicznych wsi. Chodziło o to, by dać pacjentom poczucie, że żyją normalnym życiem i są równi ludziom zdrowym. Przy tym starał się przekonywać lokalną społeczność, że pacjentów nie powinni się obawiać, ani otaczać ostracyzmem społecznym. Uważał, że nowoczesna psychiatria nie jest możliwa bez jednoczesnej opieki duszpasterskiej.
W ośrodku zainstalowano krzesła obrotowe wymyślone przez angielskiego doktora Josepha Masona Cox (1763 — 1818). Ów uważał, że należy wywołać zmiany w przepływie krwi w głowie i ciele. Praktykę tę zalecał lekarz i przyrodnik Erasmus Darwin (1731—1802) — dziadek słynnego Karola od ewolucji. Pacjent przywiązany do krzesła lub łóżka był kręcony w sposób oscylacyjny lub kołowy w różnym tempie. Pojawiały się nudności, wymioty i konwulsje, ale potem często następował odświeżający sen.
Udoskonalone modele krzeseł Coksa przybyły do Żar z berlińskiego szpitala Charité. Wprawiały pacjenta w ruch nawet do 120 obrotów na minutę. Mimo, że pochodziły z tak renomowanej placówki, doktor Schnieber nakazał ostrożne ich stosowanie, tylko w obecności lekarza, co bardzo wyraźnie podkreślał. A więc wiemy, już skąd w mowie potocznej wzięło się powiedzenie, że ktoś jest „zakręcony”…
Sława ośrodka, którym kierował doktor Schnieber sprawiła, że kierowano do Sorau coraz większą liczbę pacjentów z zastrzeżeniem, że pierwszeństwo mają osoby z Dolnych Łużyc i okręgu chociebuskiego (Cottbus), jako terenów założycielskich placówki.
Ośrodek rozrastał się. Do Pałacu Zabaw dostawiono jednopiętrową dobudówkę w której urządzono m.in. stolarnię, gabinet sekcji zwłok oraz pralnię. W 1836 r. oddano do użytku nowy budynek, obok pałacu, w którym zamieszkiwały pacjentki płci żeńskiej, więc nazywano go Domem Kobiet. Było tu też izolatorium dla agresywnych pacjentów ze ścianami wyłożonymi miękkim drewnem. Wobec tego Pałac Zabaw stał się Domem Mężczyzn.
Do żarskiego Irrenanstaltt należało pole uprawne, gdzie pacjenci pracowali i ogród, którymi się opiekowali (istniała w nim już w 1846 r. altana). Mężczyźni pracowali m.in. w stolarni, kobiety zajmowały się robótkami ręcznymi, pacjenci czytali, grali w szachy, lub rysowali. Można powiedzieć, że funkcjonowały tu warsztaty terapii zajęciowej. Ale tylko dla pacjentów z wyższych sfer, bo ci z niższych musieli wykonywać cięższe prace porządkowe, domowe i rzemieślnicze. Tak samo dieta zależała od stanu społecznego, ale też uwzględniano stan zdrowia pacjenta. Niemniej pensjonariusz arystokratycznego pochodzenia mógł mieć w zakładzie własnego kucharza. Na jego dietę składała się pieczeń i kompot dwa razy w tygodniu w południe oraz gotowane mięso i warzywa pięć razy w tygodniu. Na śniadanie kawa lub mleko z bułką, na kolację zupy z chleba, mąki, płatków owsianych, wędzonej kiełbasy, szynki, pieczeni na zimno itp. W dni świąteczne podawano wino i ciasto W 1843 r. w żarskim zakładzie mieszkało 78 mężczyzn i 60 kobiet, a dr Schnieber zauważał, że ważną rolę w leczeniu odgrywała codzienna gimnastyka.
Doktor Johann Traugott Schnieber zmarł w 1855 r. Jego syn Alfred został Sekretnym Radcą Sanitarnym w Zgorzelcu. Urodził się 4 lutego 1821 w Żarach, gdzie ukończył miejscowe gimnazjum, po którym w 1839 r. wstąpił na medycynę na uniwersytecie w Lipsku. Studiował także we Wrocławiu i Berlinie, gdzie otrzymał tytuł doktora medycyny. Praktykował w innym łużyckim mieście, czyli Lubaniu, a następnie w Zgorzelcu. Interesował się filozofią i reformą szkolnictwa. Od 1854 r. był członkiem Górnołużyckiego Towarzystwa Naukowego. Zmarł po krótkiej chorobie 12 kwietnia 1886 r. Miał trójkę dzieci — dwie córki i syna Rudolfa, który był referendarzem we Wrocławiu.
Pod rządami doktora Karutha 1855 — 1881
Następcą zmarłego niespodziewanie w 1855 r, dr J. T. Schniebera, który kierował żarskim Zakładem dla Obłąkanych był urodzony w Raciborzu dr Karl Karuth (1809 — 1881). On również zapisze się w annałach niemieckiej psychiatrii.
Karl Karuth obronił w 1835 r. pracę dyplomową poświęconą skurczom macicy. A więc podobnie jak, jego poprzednik — doktor Johann Traugott Schnieber zaczynał od ginekologii. Następnie odbył 5-letnią praktykę psychiatryczną w przytułku dla obłąkanych w Lubiążu. Ten wielki pocysterski klasztor po kasacie zakonu cystersów w 1810 r. przez króla pruskiego, został zamieniony w wojskowy lazaret, a następnie w 1823 r. uczyniono go szpitalem psychiatrycznym.
Przed przeprowadzką do Sorau K. Karuth był lekarzem powiatowym w Bolkowie i Lubaniu. W Żarach dwa lata po śmierci dr Schniebera, czyli w 1857 r. zmarł wieloletni inspektor Bode, który dokonał wiele w dziedzinie sprawnej administracji finansowej instytucji. Jego miejsce zajął Georg Marthen wcześniej pracujący w powiatowym towarzystwie ogniowym. Doktor Karuth obejmując posadę stał się oficjalnie pierwszym w dziejach zakładu lekarzem naczelnym i dyrektorem medycznym, któremu podporządkowane było Główne Biuro zakładu. 25 września 1863 r. Komisja Dyrektorska wydała zarządzenie podpisane przez tajnego radcę państwowego von Beerfelde, które zreorganizowało warunki pracy personelu szpitalnego. Oczywiście nie pominięto dr Karuth’a, który otrzymał niebagatelną roczną pensję, wynoszącą początkowo 800 talarów. Do tego dochodziło darmowe dyrektorskie mieszkanie. Nowa regulacja nie zmuszała Karutha do rezygnacji z funkcji lekarza powiatowego i lekarza sądowego. Pozwolono mu również na wykonywanie zawodu konsultanta, ale zabroniono mu wykonywania jakiejkolwiek innej działalności medycznej. Oprócz stałej pensji Karuth otrzymał premię, jeśli oszczędności z funkcjonowania instytucji wyniosły 1000 talarów, to on otrzymywał 100 talarów, a jeśli 2000 talarów to oczywiście otrzymywał 200 talarów. Jednak już 2 lata później ten system motywacyjny został zamieniony na stałą podwyżkę wynagrodzenia o 200 talarów. W tamtych czasach pięcioosobowa rodzina na przeżycie tygodnia potrzebowała ok. 3 i pół talara, a zatem rodzina dr Karutha miała do dyspozycji ponad 19 talarów tygodniowo.
W tym samym czasie, gdy Karuth został mianowany dyrektorem medycznym, Komisja Dyrektorska utworzyła instancję pośredniczącą w postaci specjalnego i stałego komisarza dyrektora, któremu przekazała wszystkie prawa i uprawnienia przyznane jej w regulaminie z 1825 r. Został nim starosta powiatu Sorau Rudolf von Lessing, który sprawował swój urząd od 1840 do śmierci 13 lutego 1888 r. Pozostawił po sobie napęczniałe tomy raportów i akt związanych z nadzorem nad żarską instytucją.
Powołanie owego specjalnego komisarza było pierwszym krokiem w kierunku całkowitego rozwiązania Rady Dyrektorskiej. Została ona ostatecznie zniesiona 1 lipca 1872 r., Na podstawie §128 rozporządzenia prowincjonalnego z 20 czerwca 1875 r. utworzono zarząd zakładu, który stał się oficjalnie brandenburską instytucją krajową. Jeszcze parę lat potrwało rozliczenie kwestii finansowych, tak by rząd w Berlinie mógł spłacić samorządowych udziałowców. Ostatecznie wartość majątku nieruchomego i ruchomości berlińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oszacowało na 628 541 marek (ok. 209 tys. talarów).
No cóż, żarski zakład był już wtedy dużą placówką w której przebywało 170 osób. Co ciekawe zakładem w Sorau żywo interesował się nadprezydent (czyli de facto minister spraw wewnętrznych) Królestwa Prus od 1850 r. czyli niesławny naczelny prezes Wielkiego Księstwa Poznańskiego w latach 1830 — 1840 Eduard Heinrich von Flottwell (1786 — 1865). To za jego sprawą zakupiono dla żarskiego zakładu stół bilardowy i fortepian. Rozbudowano ogrody i sugerował, a wręcz naciskał na przekształcenie Zakładu dla Obłąkanych w kompleks uzdrowiska i domu opieki, gdzie odseparowani mieli być uleczalnie i nieuleczalnie chorzy. Plany reorganizacji zakładu i rozbudowy przedstawiono flotwellowskim zarządzeniem 1 maja 1855 r.
Jak dr Karuth uratował wdowę przed stryczkiem
Z osobą doktora Karutha wiąże się pewna głośna ówcześnie i znacząca dla rozwoju kryminalistyki sprawa.
Mianowicie 9 lutego 1867 r. owdowiała robotnica Johanne Juliane Kruschwitz z domu Skerl z Jasienia, zgłosiła się do prokuratury w Sorau i oświadczyła, że sumienie nie daje jej spokoju. Zarzekała się, że popełniła straszną zbrodnię i przyszła, by to wyznać i przyznać się. Do czego? Ano zabójstwa pierwszego męża trutką na szczury.
Tak zeznawała przed organami ścigania: „W 1831 r. mając zaledwie 17 lat, poślubiłem swojego pierwszego męża, mistrza szewca Johanna Traugotta Kuntze z Seifersdorfu (Szyborsice — wieś wzdłuż dzisiejszej ul. W. Witosa) stało się to wbrew mojej woli i tylko za namową rodziców. Początkowo mieszkałam z mężem i rodzicami w Tuplicach (a konkretniej ich części zwanej Groß Teuplitz). Potem mąż dzierżawił karczmę w Bronicach, a po pewnym czasie przenieśliśmy się do Sieciejowa, gdzie z kolei mój mąż dzierżawił tam karczmę. Nasze małżeństwo od początku było nieszczęśliwe. Mąż często pił i upijał się, przez co nasza sytuacja materialna była bardzo zła. Mój mąż zawsze traktował mnie źle, zarówno kiedy byłam pijana, jak i kiedy byłam trzeźwa, często bił mnie do krwi, ale był dla mnie szczególnie brutalny, kiedy byłam pijana. Dzieci bardzo bały się ojca i były przez niego źle traktowane. Z sześciorga dzieci, które urodziłam mojemu pierwszemu mężowi, dwoje w wieku czterech i sześciu lat zmarło, gdy ich ojciec jeszcze żył. Kiedy zaszłam w ciążę z najmłodszym dzieckiem, 24 lata temu, w gospodzie w Sieciejowie grała muzyka taneczna. Mój mąż bardzo się upił, potem poszedł do Górki do gospody i wrócił pijany rano. Jak tylko odszedł, pomyślałam, że będę bardzo załamana, jeśli wróci, bo nie czułam się bezpieczna w moim życiu z nim. Przyszło mi więc do głowy, że kiedy wróci, dam mu trochę trutki na szczury, żeby się go w ten sposób pozbyć.”
Gdy wrócił pijany poczęstowała go dwoma kromkami chleba, które posmarowała trutką na szczury. Jej głównym składnikiem był arszenik. Nie umarł od razu. Skarżył się na bóle brzucha i wymiotował. Poszła po północy po krople na ból brzucha, ale na nic się nie przydały, bo mąż zmarł. A więc sprawa jasna! Sama się przyznała. A jednak pojawiło się wiele wątpliwości, łącznie z obecnością arszeniku w kościach i tkankach zmarłego przed laty męża, co badali chemicy — dr Sonnenschein i dr Zinrek z Berlina.
Doktor Karuth, który przez długi czas obserwował oskarżoną w więzieniu, a następnie przedstawił swoje spostrzeżenia w śledztwie: „Omawiając swoje wcześniejsze warunki życia, oskarżona zawsze długo i intensywnie myślała o ich porządku chronologicznym i na przykład nie była w stanie podać, ile miała lat, kiedy popełniła domniemane przestępstwo. Przy bliższym wypytywaniu o to morderstwo wpadła w szczególny entuzjazm religijny i pomieszanie idei, które zasadniczo zawsze pozostawały takie same, wyrażane jedynie w różnych odmianach i w niewielkim logicznym związku.”
Doktor Karuth zauważył, że oskarżona cierpiała na chorobę serca, ale wykluczył jej wypływ na stan psychiczny — jakże wiele się zmieniło od czasów dr Schniebera…
Wobec tego, że chemicy (pojawił się też trzeci ekspert — dr Ebert, który miał rozstrzygnąć dylematy wspomnianej wcześniej dwójki) nie mogli jednoznacznie stwierdzić, co zabiło pierwszego męża wdowy Kruschwitz — powszechnie stosowany wtedy bez umiaru arszenik, czy może fosfor, opinia dyrektora żarskiego szpitala zaważyła na tym, że sąd nie mógł skazać osoby, która sama się oskarżyła. Była to przełomowa sprawa dla niemieckiej kryminologii.
Od Domu Męskiego do sądu
W związku z planami rozbudowy żarskiego Zakładu dla Obłąkanych, które przedstawiono 1 maja 1855 r. rozpoczęto przygotowania do realizacji inwestycji. Miała ona gruntownie odnowić oblicze placówki.
W 1857 r. powstała ekspertyza sporządzona przez wicedyrektora berlińskiego szpitala Charité, tajnego radcy Carla Heinricha Esse (1808 — 1874), autorytetu w dziedzinie budownictwa szpitalnego. Esse przede wszystkim skrytykował wykorzystanie pokoi na poddaszu Pałacu Zabaw jako sypialni, co było sprzeczne z wszelkimi wymogami pruskiej policji budowlanej (Baupolizei) i służby zdrowia. Było to też wyjątkowo niebezpieczne w razie pożaru. Negatywnie ocenił niewystarczającą wielkość kuchni i umiejscowienie zbyt wielu toalet. Uważał, że błędem jest, że lekarz musiał mieszkać w mieście. Dlatego w przypadku rozbudowy bezwzględnie domagał się zamieszkania lekarza na terenie placówki.
Esse zdecydowanie sprzeciwił się dodaniu drugiego skrzydła do starego Tummelhaus, czyli Pałacu Zabaw. Uważał, że zniweczy to zasadę rozdziału płci, a także doprowadzi do tego, że środkowe skrzydło i plac z geometrycznym ogrodem między nimi zostałyby całkowicie zaciemnione. Opowiadał się zatem za budową nowego specjalnego dwupiętrowego budynku dla około 150 pacjentów. Miał on zostać całkowicie oddzielony od wykorzystywanych wcześniej budynków. Stanąć miał na terenie niedawno nabytego folwarku Ventzky’ego i kilku przyległych pól należących do domeny pałacowej (będącej własnością rządu pruskiego). Zaplanowano budowę nowej kotłowni i zainstalowanie pompy parowej, tak by wszystkie ubikacje były spłukiwane dużą ilością wody odpowiednio silnym strumieniem.
Na podstawie raportu Esse’go królewski inspektor budowlany Wesemann z Berlina sporządził plany i kosztorysy nowej budowy Domu Męskiego, który po długich negocjacjach i zmianach został zatwierdzony do realizacji przez rząd Królestwa Prus 19 maja 1860 r.
Budowa rozpoczęła się wiosną 1861 r. pod kierownictwem radcy budowlanego Frank’a, a budynek został przekazany do użytku już pod koniec 1862 r. Nowy gmach prezentował w swojej zewnętrznej formie naśladownictwo założenia berlińskiego Krankenhaus Bethanien. Ów szpital powstał w latach 1845 — 47 jako wizualizacja planów reform społecznych króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV (1795 — 1861) który nota bene pod koniec życia chorował na coś, co określano ówcześnie mianem „zmiękczenia mózgu”. Na oryginalnych planach Theodora Agusta Steina (1802 — 1876), zaznaczono zmiany, które naniósł ołówkiem sam król.
A zatem żarski budynek wybudowano, jak to wtedy określano „w najwspanialszym, prawdziwie luksusowym stylu”. Uchodził za wzorcowy pod względem konstrukcyjnym i wyposażenia wnętrz.
Niemniej zauważano, że wygląd budynku ma jednak charakter nieco koszarowy. Do ustalenia ostatecznego podziału przestrzennego nowego Domu Męskiego doszło dopiero po długich sporach między dr Karuth’em i tajnym radcą Esse. W końcu doszli do porozumienia. Po prostu Esse opracował swój projekt całkowicie samodzielnie i z ustalonymi przez niego zasadami budowy szpitala. Przecież z wicedyrektorem tak renomowanego szpitala jak Charité, nie było sensu dyskutować.
Plan budynku oparty był na systemie połączonych sal o kubaturze ówczesnym ludziom przypominającej hale. Chodziło o to, by były możliwie wysokie i przewiewne.
Doktor Karuth nie poddał się do końca i krytykował nieustannie taki plan urządzenia wnętrz. Uważał, że z punktu widzenia psychiatryczno-medycznego, dom musi mieć charakter budynku dla obłąkanych, a w związku z tym swoją specyfikę. Uważał, że Esse nie dostrzegał odmienności leczenia psychiatrycznego i domagał się większej liczby mniejszych pokoi. Argumentował, że wielkie sale są zbyteczne i niebezpieczne w przypadku epidemii. Zauważał, że mniejsze pomieszczenia pozwoliłyby na lepszą indywidualizację leczenia chorych. Do tego ułatwiłoby to segregację rekonwalescentów i osób chorujących. Esse ostatecznie częściowo spełnił ten postulat, umieszczając w ryzalitach domu kilka mniejszych pomieszczeń od strony północnej.
Mimo tego drobnego konsensusu kwestia systemu korytarzy według pomysłu Esse’go, byłą nadal przedmiotem wielu sporów. Zamiast dawnego wąskiego korytarza centralnego, który utrudniał dostęp światła i powietrza, przeniósł bardzo szerokie i jasne korytarze wszystkich pięter na północny długi bok domu. Dzięki temu były dostępne dla chorych przy niesprzyjającej pogodzie w formie zadaszonego foyer. Pozwalało na większą swobodę ruchów, co było bardzo korzystne dla pacjentów.
Rok po wybudowaniu Domu Męskiego ukończono także nowy budynek gospodarczy. On również został zaprojektowany przez tajnego radcę Esse i częściowo wzniesiony na fundamentach starego domu. Mieściła się w nim pralnia i kuchnia zakładu wraz z obszerną salą w której obierano warzywa. Była wyposażona w najnowocześniejszy aparat do mycia i gotowania parowego znanej berlińskiej firmy Schäffer & Walcker (założona w 1855 r. jako odlewnia brązu, należy dziś do Saschy Chabowskiego, a siedzibą jest obecnie Wolfenbüttel w Dolnej Saksonii).
W tym samym czasie dawna leśniczówka została ostatecznie przebudowana według planów inspektora budowlanego Krause i przydzielona lekarzowi dyżurnemu. Dziś znajdują się tu biura m.in. kancelarii adwokackiej, gabinety lekarskie i siedziba firmy zajmującej się obsługą handlu w internecie.
Końcowy raport dr Esse jest lakoniczny (eh, temperatura sporów między nim, a dr Karuthem musiała być wysoka, ale pominął to milczeniem), niemiej chwalił nową budowlę, która została wzniesiona kosztem około 20 tys. talarów. Uznał ją jako jeden z najwspanialszych tego typu budynków, jakie kiedykolwiek istniały w publicznych szpitalach i przytułkach dla obłąkanych.