Rodzicom
Słowem wstępu
Chorwacja. Piękny kraj położony w zachodniej części półwyspu bałkańskiego. Kraj, który większości z nas kojarzy się jedynie z miejscem wypoczynkowym. Większość z nas jednak zachwyca się jedynie z pięknymi parkami narodowymi, średniowieczną architekturą, przejrzystym morzem i wybornym winem. Mało kto zwraca jednak uwagę na piękną i romantyczną historię kraju, którą w czasie wycieczek starają nam się przekazać lepsi piloci i przewodnicy. Większość turystów nie zwraca na te próby uwagi, co wynika niestety ze specyfiki polskiego turysty, który podczas wyjazdów zwykle nie chce się czegoś dowiedzieć, a jedynie dobrze zabawić. Jakkolwiek brzmi to strasznie, niestety po ośmiu latach pracy jako pilot i przewodnik jestem zmuszony potwierdzić tą ponurą teorię. Innym powodem ignorowania historii Chorwacji w Polsce jest jej całkowita nieznajomość. Tak jak historia państw ościennych jest u nas bardzo dobrze znana i opracowywana przez wielu badaczy, tak badanie dziejów państw bałkańskich ogranicza się głównie do poznawania historii Bułgarii, Cesarstwa Bizantyjskiego i sporadycznie Serbii.
Historia Chorwatów jest z kolei podobna do naszej. Państwo, które powstało w wyniku ekspansji i asymilacji z ludnością postrzymską, które własnym uporem i siłą musiało wywalczyć i zabezpieczyć swoje miejsce na mapie, zdominowało morze, gdzie odnosiło zwycięstwa nad silniejszymi i lepiej zorganizowanymi przeciwnikami. Państwo, które w wyniku działań własnych elit politycznych i państw sąsiednich zniknęło z mapy, dostając się pod obcą administrację, gdzie po latach musiało wytworzyć nowe elity, które podjęły zbrojną walkę o wyzwolenie. Już to pobieżne zestawienie pozwala nam odkryć wiele cech wspólnych z historią Polski. Jeśli dołączymy to tego jeszcze fakt przybycia Chorwatów na Bałkany z terenów Śląska, widzimy, że łączy nas o wiele więcej niż byśmy się pierwotnie spodziewali.
Niniejsza praca jest zbiorem artykułów dotyczących historii Chorwacji, skupiających się głównie na jej średniowiecznym okresie oraz ostatnich walkach o niepodległość. W zbiorze tym całkowicie pominięty został okres nowożytny, kiedy to Chorwacja znajdowała się pod panowaniem węgierskim. Wynika to z prostego powodu, a mianowicie moich zainteresowań badawczych. Moja przygoda z historią Chorwacji zaczęła się wraz z pracą magisterską dotyczącą ruchu ustaszowskiego. Wtedy również rozpoczęła się moja działalność jako pilota wycieczek i przewodnika skierowana przede wszystkim na Bałkany. Działalność ta wraz z podjęciem studiów doktoranckich pozwoliła mi na prowadzenie dokładniejszych badań nad historią Chorwacji, co wynikało z większej możliwości pozyskiwania materiału oraz nawiązywaniem kontaktów z lokalnymi naukowcami, których dziwiło, że badacz z centralnej Europy może być zainteresowany historią ich kraju i co gorsza, potrafi zrozumieć jej niuanse. Zamieszczone tutaj artykuły mają na celu popularyzację historii Chorwacji, a także zaznaczenie i przybliżenie kilku ważniejszych wyjątków z dziejów tego pięknego kraju. Wierzę też, że przynajmniej niektóre z tych tekstów zachęcą polskich badaczy do pochylenia się nad losami Chorwacji i zaowocują rozwojem dotyczących jej badań.
W tym miejscu chciałem podziękować najbliższym mi osobom, które z cierpliwością znoszą moją fascynację tym przepięknym krajem, czyli moim rodzicom, a także profesorowi Sylwestrowi Fertaczowi, pod którego opieką jako promotora mojej pracy magisterskiej rozpocząłem swoją przygodę z Chorwacją, oraz profesorowi Piotrowi Boroniowi, dzięki któremu mogłem poważnie rozpocząć swoją pracę naukową oraz zawodowo poświęcić się losom średniowiecznej Chorwacji.
Źródła pisane dla dziejów średniowiecznej Chorwacji. Problemy interpretacji
Praca na jakichkolwiek źródłach tworzy problemy związane z ich poprawną interpretacją. Problemy te zostają zwielokrotnione w przypadku korzystania ze źródeł, które powstały w okresie późniejszym niż opisywane w nich wydarzenia. W materiałach tego typu zawsze znajdą się przekłamania i nieścisłości. Jeszcze większy problem stanowią materiały, które powstawały w pewnym oddaleniu od opisywanych miejsc i które opierały się na niesprawdzanych informacjach. Z takim zestawem problemów należy się zmierzyć w przypadku badania historii średniowiecznej Chorwacji. Ilość materiału źródłowego jest nie tylko skromna, ale też uszkodzona przez wielokrotne redagowanie go w późniejszych wiekach. Przedstawię kilka źródeł, z których pierwsze jest najlepszym materiałem do badań nad rządami króla Dmitara Zvonimira i nie przysparza żadnych problemów badawczych. Drugim ze źródeł jest Historia Salonitana splickiego Tomasza Archidiakona i zamieszczony w niej dość kłopotliwy odpis listu papieża Jana X. Trzecim natomiast będzie Historia Królestwa Słowian, lepiej znana jako Latopis Popa Duklanina i problem wynikający z nadmiernej ilości redakcji tegoż tekstu oraz dość swobodnie traktowanych przezeń imion i faktów.
Pierwszym tekstem jest tak zwana Bašćanska Ploča, czyli Tablica z Baški. Jest to ważąca około ośmiuset kilogramów wapienna płyta ołtarzowa o wysokości 99,5 centymetra, szerokości 199 centymetrów i grubości od 7,5 do 9 centymetrów, którą znaleziono w 1851 roku we wsi Jurandvor koło miejscowości Baška na wyspie Krk. Na niej pod koniec XI wieku po raz pierwszy w języku chorwackim, wyryto głagolicą imię i tytuł chorwackiego władcy: ZЪVЪNIMRЪ KRALЪ HRЪVATЪSKЪÏ, czyli Zvonimir, król Chorwacji. Sam zapis na płycie mówi o darowiźnie ziemi dla lokalnych benedyktynów pod budowę kościoła świętej Łucji. Dalszy zapis wspomina o postawieniu kościoła przez opata Dobrovita i dziewięciu mnichów, co twórca płyty zapisuje jako Ja opat Dobrovit zidah crkvu ovu sa svoje devetero braće, czyli ja opat Dobrovit postawiłem ten kościół ze swoimi dziewięcioma braćmi. Wiedząc, że Zvonimir panował od 1075 roku, kiedy otrzymał koronę, zmarł w 1089 roku, wymienieni w tekście świadkowie, książę Kosmas i żupani Desimir, Martin i Jakov sprawowali swoje urzędy pomiędzy 1077 a 1090 rokiem, budowniczy kościoła zmarł w 1090 roku, a w 1116 wyspa Krk dostała się pod panowanie Wenecjan, wszystko wskazuje iż tablica powstała na krótko przed śmiercią monarchy. Tablica z Baški jest jednym z nielicznych źródeł pisanych dla średniowiecznej Chorwacji, która nie budzi żadnych zastrzeżeń i problemów z interpretacją. Sama tablica jest nie tylko wspaniałym zabytkiem głagolickiego piśmiennictwa, ale również pierwszym zapisem tytułu królewskiego przy imieniu Chorwackiego władcy, a także dowodem na dbanie przez monarchę o potrzeby lokalnego kościoła.
Historia Salonitana Tomasza Archidiakona została spisana w 1266 roku w Splicie. Jest to jeden z najcenniejszych dokumentów traktujących o przeszłości państwa chorwackiego. Pierwszy odpis dokumentu pojawił się w 1666 roku, w języku łacińskim. Następne edycje, już tłumaczone i opatrywane komentarzami historyków pojawiały się kolejno w 1867 i 1997 w wersji rosyjskiej, ponownie w języku łacińskim w 1894 roku, w wersji włoskiej w 1939 roku, edycja angielska ukazała się w roku 2006, natomiast najważniejsze dla nas edycje chorwackie zostały opublikowane kolejno w 1960 i 2003 roku. Tekst zawarty w Kronice opisuje historię Splitu od czasów panowania rzymskiego do roku 1266. Jest to źródło bardzo wiarygodne, znajdujące swoje potwierdzenie w dokumentach splickiej metropolii kościelnej, oraz papieskiej korespondencji, a także w królewskich przywilejach nadawanych nie tylko dla kościoła, czy miasta, ale również dla całego obszaru Dalmacji. Sam autor według Kerubina Šegvicia mógł należeć do splickich możnych, co według niego tłumaczy osiągnięcie wysokiej pozycji w strukturach kościelnych. Prawdopodobnie urodził się w 1200 lub 1201 roku, natomiast zmarł 8 maja 1268 roku, co sugeruje zapis z nagrobka umieszczonego w kościele franciszkanów w Splicie. Wiemy również, że za pontyfikatu splickiego arcybiskupa Bernarda, a także prawdopodobnie dzięki jego wstawiennictwu wyjechał na studia do Bolonii, gdzie kształcił się w teologii i prawie. Około 1227 roku powrócił do Splitu, gdzie jako kleryk pełnił funkcję notariusza, a trzy lata później został wyniesiony do godności archidiakona.
Spisana przez Tomasza kronika zawiera nie tylko spis wszystkich biskupów diecezji splickiej, ale również jej historię, od czasu przybycia Chorwatów do roku 1266. W jednym z odpisów kroniki, znajdującym się w archiwach watykańskich i pochodzącym najprawdopodobniej z XVII wieku pojawia się odpis listu papieża Jana X skierowanego do panującego wówczas w Chorwacji Tomisława I Trpimirovicia, z okazji zwołania przezeń synodów kościelnych w Splicie. Tak jak sam tekst Tomasza jest wiarygodny i nie pozostawia żadnych wątpliwości odnośnie opisywanej historii, tak problem pojawia się w edycjach późniejszych. Edycja łacińska z 1666 i późniejsze edycje chorwackie zawierają odpis listów papieskich, które pojawiają się również w monumentalnym, opatrzonym komentarzem zbiorze dokumentów wydanych w 1877 roku przez kanonika i historyka Franjo Račkiego. Tam właśnie, w adresie jednego z listów pojawia się zwrot dilecti filio Tomislao regi Chroatorum et Michaeli excellentissimo duci Chulmorum. Pojawiające się tutaj słowo regi określające króla stało się w XIX wieku powodem do dość śmiałego stwierdzenia, jakoby Tomisław miał stać się pierwszym królem Chorwatów, a co za tym idzie pierwszym królem spośród wszystkich władców słowiańskich. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie włoskie odpisy akt synodu splickiego pojawiające się w wydaniu Farlatiego z 1765 i 1769 roku, oraz bazujące na nich wydanie dokumentów generała i historyka Ivana Kukuljevicia-Sakcinskiego z 1874, w których to adres brzmi dilestio filio Tamislao Croatorum et Michaeli excellentissimo duci Chulmorum. To jedno słowo nie tylko rozpętało trwającą do dzisiaj ożywioną dyskusję w chorwackiej historiografii, ale stało się również przyczyną konfliktu pomiędzy ośrodkami naukowymi i punktem budowy nowej narodowej legendy. Dzisiaj historycy nie są już tak jednoznaczni w swoich osądach nad tytułem królewskim Tomisława. Obecnie podstawowym problem dla chorwackich historyków jest nie moment pojawienia się tytułu, ale jego prawidłowość względem słowiańskiego władcy. Jest to dość specyficzne podejście do problemu, gdyż podstawowym zagadnieniem powinno stać się sprawdzenie która wersja adresu jest poprawna, czy ta przedstawiona w odpisach Tomasza czy też w odpisach Farlatiego. Następnie dopiero powinno się podjąć dyskusję nad celem użycia tytułu królewskiego. Czy było to faktyczne nadanie tytułu Tomisławowi, czy też zwrot grzecznościowy uznający chorwackiego władcę za ważniejszego od pozostałych książąt w regionie, z czym mamy również do czynienia w korespondencji skierowanej do Świętopełka morawskiego.
Trzecim materiałem źródłowym jest dzieło basileusa Konstantyna Porfirogenety De Administrando Imperio. Konstantyn urodził się w 905 roku. Jako dziecko z nieuznawanego przez kościół wschodni związku, nie mógł liczyć na koronę. Jego sytuacja zmieniła się dopiero po roku, kiedy interweniował papież Sergiusz III uznając Konstantyna za legalnego potomka cesarza Leona VI Filozofa, a tym samym za następcę tronu. Już w 911 roku za panowania ojca, Konstantyn przyjął koronę cesarską. Jednak szybka śmierć ojca i następująca po niej regencja Aleksandra, która sprowokowała wojnę z bułgarskim Symeonem tylko pogorszyły sytuację młodego cesarza. Przez działalność patriarchy Konstantynopola, niechętnego cesarzowi Mikołaja Mistyka, nadano Symeonowi tytuł cara Bułgarii, zaprojektowano małżeństwo Konstantyna z jedną z córek Symeona oraz doprowadzono do zawarcia pokoju. Wkrótce po tym regentką została cesarzowa wdowa, która zerwała wszystkie postanowienia zawarte przez Mikołaja Mistyka, doprowadzając do ponownego wybuchu wojny. Trwająca od 913 roku nowa wojna przyniosła poważne straty bizantyjczyków, zmuszając cesarzową Zoe do ustąpienia z funkcji regentki i powierzenia tej roli Leonowi Fokasowi, dowódcy armii, co nastąpiło w 917 roku. Zanim Fokas zdążył objąć opiekę nad młodym cesarzem i państwem, ubiegł go admirał Roman Lekapen, który nie tylko ogłosił się regentem, ale również wydał za Konstantyna własną córkę — Helenę, potwierdzając w ten sposób swoje prawa do administrowania państwem. Po roku, wymusił na zięciu ogłoszenie samego siebie cesarzem, degradując Konstantyna do roli współcesarza. Przez kolejne lata Konstantyn pozostawał na dworze jedynie figurantem pozbawionym prawa do opuszczania miasta. Stan ten trwał ćwierć wieku, bo do 945 roku. Wtedy mijało 18 lat od śmierci największego wroga Imperium, Symeona rozgromionego przez Chorwatów, zmarł również najstarszy syn Lekapena przygotowywany do roli następcy tronu, a sam Lekapen został pojmany przez młodszych synów i zesłany na Porti. Konstantyn wykorzystał zatem nieudolność młodszych synów Lekapena, pojmał ich i wygnał z miasta, gdzie to na wygnaniu szybko zginęli w niejasnych okolicznościach. Konstantyn rządził królestwem do 959 roku, kiedy to zmarł. Pozostawił po sobie państwo będące w dobrych stosunkach z otaczającymi je państwami słowiańskimi, oraz kilka znaczących prac, z których dla badania dziejów Chorwacji najważniejsze jest O zarządzaniu państwem.
De administrando imperio jest jednym z najważniejszych źródeł dla średniowiecznej historii Bałkanów, dzięki czemu, zostało wielokrotnie przeanalizowane. Analizy te ujawniły znaczne podobieństwa niektórych fragmentów do Kroniki Teofana Wyznawcy, z którego zaczerpnął znaczną część informacji dotyczących początków państwa bułgarskiego. Ze Zwięzłej Kroniki Jerzego Mnicha pochodzi większość informacji zawartych w czwartym rozdziale dotyczącym wewnętrznych spraw cesarstwa. Ta sama praca była również bazą do stworzenia dzieła O Temach. Trzecim bardzo mocno wykorzystanym przez Konstantyna źródłem był Słownik Stefanosa z Bizancjum, który już sam w sobie jest obszerną kompilacją prac wcześniejszych historiografów, w tym nawet Herodota czy Strabona. Kolejnym źródłem informacji niezbędnych dla stworzenia dzieła były opowieści kupców i dyplomatów przybywających z opisywanych krain. Źródła, z których korzystał Konstantyn i brak ich weryfikacji w czasie powstawania pracy doprowadziły do pojawienia się w nim wielu błędów i zaprzeczeń. Do najczęstszych należy wykluczające się wzajemnie datowanie, oraz częste błędy przy podawaniu imion władców, jak choćby w przypadku uznania Atylli za władcę Węgrów — z czym też spotkamy się przy Latopisie popa Duklanina. Powstałe błędy wskazują również na pierwotny zamysł stworzenia dwóch odrębnych dzieł, oraz pisania poszczególnych rozdziałów w różnym czasie, po czym złożenia ich razem w nie zawsze pasującej do siebie kolejności. Świadczą o tym rozdziały 1—8 i 10—12 traktujące o Pieczyngach i Turkach, oraz włożony pomiędzy nie rozdział 9 łączący się treścią z 13 i zawierający wskazówki dotyczące pozyskiwania sojuszników.
Ciekawym i niezwykle ważnym dla badaczy dziejów Chorwacji jest zamieszczony przez Porfirogenetę opis sąsiadujących z imperium Chorwatów, którzy w owym czasie urastali do rangi trzeciej siły Bałkanów. Jak podaje Konstantyn, sama nazwa Chorwaci oznacza w ich języku tych, którzy zajmują znaczny obszar. Jeśli wziąć pod uwagę ówczesna Chorwację, czyli obszar Dalmacji i Panonii to jest on nie większy od terenu zajmowanego przez Bułgarów Symeona, zatem tłumaczenie cesarza jest dość naciągane. Oczywiście pojawiały się wśród późniejszych historiografów próby wytłumaczenia, że chodzi tutaj o obszar z którego Chorwaci przybyli na Bałkany, czy Białą Chorwację, mającą się znajdować na terenach dzisiejszej Polski. Dalej podaje opis terenów które zajęło to słowiańskie plemię wymieniając w nich pałace i hipodromy cesarza Dioklecjana w Spalato, czyli Splicie. Wywodzi też z tego faktu tezę, że Chorwaci zasiedlając tereny od zawsze należące do cesarza dobrowolnie poddali się jego władzy. Jak jednak wiemy, od roku 925 Królestwo Chorwacji było już całkowicie niezależnym bytem politycznym. Ciekawym jest również opis stosunków panujących pomiędzy Chorwatami i Bułgarami, w którym możemy przeczytać: żaden też Bułgar nie wyruszył na wojnę z Chorwatami, tylko jeden Borys Michał, książę Bułgarii, wyprawił się na nich, walczył z nimi, a ponieważ niczego nie mógł dokonać, zawarł z nimi pokój, obsypując Chorwatów darami. W tym też fragmencie Konstantyn popełnia błąd. Nie tylko opisuje fakty, których był świadkiem, ale myli przy tym imię księcia, gdyż na wojnę z Chorwatami wyruszył nie Borys Michał panujący w latach 852—907, ale car Symeon i to w latach 925—927. Wyprawa wojenna również nie zakończyła się dobrowolnym pokojem, ale spektakularną klęską wojsk bułgarskich dowodzonych przez Alogobotura, na wieść o której Symeon zmarł. Ponadto Konstantyn łaskawie pomija milczeniem silne wsparcie, którego udzielił cesarstwu chorwacki Tomisław przeciwko Bułgarom w potyczkach toczonych od 917 do 922 roku. Przedstawia za to stan chorwackich wojsk, pozostawionych przez Tomisława swoim potomkom. Opisuje to w następujący sposób: Chorwacja chrześcijańska wystawia jazdę około 60-tysięczną, piechotę około 100-tysięczną, sagen około 80 i kondur około 100. Sageny mieszczą po 40 mężczyzn, kondury po 20, mniejsze zaś kondury po 10. Jeśli byłaby to prawda, to średniowieczna, w większości górzysta Chorwacja mogłaby wystawić jednorazowo 162 400 żołnierzy, dysponując przy tym pierwszą co wielkości flotą na Adriatyku. Co prawda chorwacka flota odnosiła od 800 roku spektakularne sukcesy na morzu gromiąc nie tylko statki arabskie, ale też potężniejsze weneckie, dzięki czemu zyskała od papieża Jana X status jego prywatnej straży na Adriatyku, ale podanie tak spektakularnych liczb jest mocno przesadzone.
Zupełnie inny problem powstaje przy badaniu Historii Królestwa Słowian. Kronika ta powstała prawdopodobnie około roku 1160—1170 na terytorium Księstwa Dukli, czyli dzisiejszej Czarnogóry. Dość kłopotliwe jest również wskazanie autora Latopisu. Powszechnie przyjmuje się, iż mógł nim być biskup znajdującego się na terenie Dukli Baru. Jednak nawet wśród historyków pojawiają się pewne wątpliwości. Tak na przykład chorwacki historyk Vojislav Nikčević wskazuje na barskiego biskupa Grgura, sprawującego swój urząd w drugiej połowie XII wieku. Z kolei zajmujący się historią Czarnogóry Slavko Mijušković, w komentarzu do wydania faksymilów Latopisu z 1967 roku, wysunął teorię mówiącą, iż cała Historia Królestwa Słowian jest powstałą na przełomie XIV i XV wieku fikcją literacką. Samo dzieło posiada też spore wady, takie jak przekłamania czy zmyślenia. W historiografii Latopis zapisał się na stałe dzięki swojemu pierwszemu wydaniu w języku włoskim przez dubrownickiego benedyktyna Maura Orbiniego w 1601 roku. W 1666 roku za sprawą pochodzącego z Trogiru historyka Ivana Lučicia wydano łacińską wersję kroniki. Natomiast pierwsze krytyczne wydanie tejże pracy ukazało się dopiero w 1874 roku, a jego redakcją zajął się Ivan Črnić. Pewnym problemem są różnice pomiędzy poszczególnymi redakcjami. Otóż redakcja łacińska jest znana z rękopisów przechowywanych w Bibliotece Watykańskiej i Bibliotece Narodowej w Belgradzie. Rękopis znajdujący się w Watykanie pochodzi najprawdopodobniej z pracowni wspomnianego już Lučicia i to właśnie na tej wersji pracował Mijušković. Druga edycja, to również wspomniana włoska wersja wydana przez Orbiniego, przy czym w wielu miejscach różni się od tekstów przechowywanych w Belgradzie i Watykanie, co wskazuje na prawdopodobieństwo posługiwania się przez Orbiniego obszerniejszym tekstem oryginalnym niż ten, który kopiował Lučić. Trzecia z edycji jest dla nas najbardziej interesująca. Jest to redakcja chorwacka, również przechowywana w zbiorach Biblioteki Watykańskiej. Tekst ten jest nie tylko najstarszym z zachowanych rękopisów Latopisu, pochodzącym z XVI wieku, ale zawiera jedynie 23 rozdziały będące dość swobodnym przekładem łacińskiego oryginału, a także jest wzbogacony tekstem legendy o śmierci króla Zvonimira. Ostatnia redakcja to łaciński przekład redakcji chorwackiej pochodzący prawdopodobnie z 1500 roku. Jednak odstępstwa od znanej nam chorwackiej wersji tekstu są tak duże, że część badaczy jest skłonna podejrzewać iż jej autor — Marko Marulić — korzystał z jeszcze innej wersji Latopisu.
Sama ilość błędów w zapisie Latopisu jest niezwykła. Nie tylko utożsamia w nim chorwackiego Tomisława z morawskim Świętopełkiem, a węgierskiego Arpada błędnie nazywa Attylą, ale również tworzy historie nie mające miejsca. Najlepszym tego przykładem jest legenda o klątwie króla Zvonimira. Legenda dotyczy śmierci ostatniego znaczącego króla Chorwatów Dmitara Zvonimira. O samej śmierci pisze również Tomasz Archidiakon, przekazując to słowami rex Suinimirus mortis debitum solvit, co w języku chorwackim tłumaczy się jako kralj Zvonimir platio je dug smrti, a można to przetłumaczyć jako: król Zvonimir spłacił dług śmierci. Oznacza to tyle, że zmarł śmiercią naturalną. Z kolei u Duklanina pojawia się cała historia mówiąca o spisku dwunastu możnych rodów na życie władcy, który dążył do zwołania krucjaty (!), co jak wiemy w 1089 roku było fizycznie niemożliwe. Ponadto sam spisek miał doprowadzić do zamordowania króla u wrót jednego z pięciu kościołów w leżącej opodal Knina Biskupiji, przy czym konający w mękach król miał rzucić na rodaków klątwę, na mocy której mieli już nigdy nie mieć władcy, który mówi w ich języku. Jako, że legenda pojawia się jedynie w chorwackiej edycji Latopisu, pojawiają się poważne wątpliwości co do jego autora. Profesor Nada Klaić podważała całkowicie wiarygodność wszystkich wersji Latopisu, posuwając się nawet do stwierdzenia, iż jego chorwacka wersja powstała dopiero w XIX wieku, czyli w okresie, w którym legenda o klątwie Zvonimira zaczęła zdobywać na popularności.
Jedynymi z przedstawionych przeze mnie źródeł pisanych dla dziejów wczesnośredniowiecznej Chorwacji, które powstały w czasie opisywanych zdarzeń jest Tablica z Baški oraz O zarządzaniu państwem Porfirogenety. Oczywiście są jeszcze inne dokumenty jak choćby tak zwana darowizna Trpimira, czy listy papieża Jana VIII do księcia Domagoja. Jednakże z przedstawionych jedynie Tablica z Baški i Historia Salonitana Tomasza Archidiakona są pozbawione przekłamań i opisują historię, którą można zweryfikować. Największym problemem są jednak nie same źródła, ale powstałe po wiekach redakcje, które nie tylko zaprzeczają sobie w tak ważnej kwestii jak tytuł królewski, ale też jak w przypadku Latopisu podają wręcz baśń o śmierci jednego z najważniejszych monarchów. Tak też do źródeł pisanych dla dziejów Chorwacji powinniśmy podchodzić ze sporą dozą ostrożności, gdyż poza fantazją autora lub błędami w redakcji, możemy także trafić na mylnie przywołane imiona władców, którzy od wielu lat już nie żyli.
Co Cesarz wie o sąsiadach? De administrando imperio Konstantyna VII Porfirogenety
Już od najdawniejszych czasów, władcy posiadają nieodpartą potrzebę trwałego zapisania się w historii. Czynią to w najróżniejszy sposób. Czy przez podboje, czy też stawiając imponujące budowle, czy nawet pisząc. Tą ostatnią wersję, dosłownego zapisania się na kartach historii wybrał cesarz bizantyjski Konstantyn VII Porfirogeneta, stając się twórcą wielu znaczących dzieł, z których najważniejszym stało się De administrando imperio, czyli O zarządzaniu państwem.
Sam Konstantyn urodził się 18 maja 905 roku jako dziecko z nieuznanego związku cesarza Leona VI Filozofa i Zoe Karbonopsiny. Problem z uznaniem jedynego cesarskiego syna wynikał z reguł panujących w kościele wschodnim. Było tak, ponieważ był on dzieckiem z czwartego małżeństwa, podczas gdy kościół wschodni dopuszczał tylko trzy śluby. 6 stycznia 906 roku w kościele Hagia Sophia został ochrzczony przez patriarchę Konstantynopola Mikołaja Mistyka. Pomimo to, Konstantyn nadal nie był uznawany przez kościół wschodni za następcę tronu. Sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec roku, kiedy interweniował papież Sergiusz III, udzielając Leonowi dyspensy na czwarty ślub — kościół zachodni nie zabraniał wielokrotnego zawierania małżeństwa. Wykorzystując poparcie papieża, Leon doprowadził 9 czerwca 911 roku do cesarskiej koronacji Konstantyna. Rok później zmarł Leon, a opiekę nad państwem i sześcioletnim cesarzem przejął stryj Aleksander, który odsunął od rządów wszystkich współpracowników brata, a jego żonę zesłał do klasztoru. Regencja Aleksandra potrwała jednak niecały rok. W czasie jej trwania Aleksander odmówił płacenia rocznej daniny bułgarskiemu władcy Symeonowi I Wielkiemu. Decyzja ta doprowadziła do wybuchu wojny pomiędzy oboma ludami, u progu której, 6 czerwca 913 roku zmarł Aleksander. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy o opiekę nad młodym cesarzem upomniał się kwestionujący legalność jego pochodzenia patriarcha Mikołaj oraz próbujący przejąć tron dla siebie dowódca armii Konstantyn Dukas. Wykorzystując sytuację w sierpniu 913 rok u bram Konstantynopola stanęły bułgarskie wojska Symeona. Zdając sobie sprawę z niemożności sforsowania najpotężniejszych murów świata, podjął się pertraktacji. Jeszcze w tym samym miesiącu zawarł pokój z młodym cesarzem w imieniu którego warunki zaprzysiągł Mikołaj Mistyk. Zgodnie z nimi Symeon został koronowany bizantyjską koroną na cesarza Bułgarii, oraz miał w przyszłości wydać jedną ze swoich córek za Konstantyna. Po wycofaniu się wojsk Cara Symeona z Bizancjum, nastąpiła druga już w tym roku zmiana regenta. W wyniku niezadowolenia z uprawianej wobec Bułgarów polityki, do pałacu powróciła cesarzowa-wdowa Zoe, popierania zarówno przez lud jak i dowódców wojsk. Oficjalnie odrzuciła projekt małżeństwa syna i zakwestionowała koronację Symeona, co doprowadziło do ponownego wybuchu wojny. Jeszcze w tym samym roku Car wyruszył z nową kampanią wojenną. W ciągu kilku miesięcy zajął Trację, a we wrześniu 914 roku zdobył potężna twierdzę w Adrianopolu. Przez kolejne lata jego wojska bezlitośnie łupiły okolice Dracza i Tessalonik. Cesarzowa Zoe odpowiedziała dopiero w 917 roku wysyłając przeciw niemu wojska na czele których postawiła Leona Fokasa i admirała Romana Lekapena. Wojska cesarzowej zostały jednak w lipcu tego samego roku doszczętnie rozbite w wyniku dwóch starć pod Anchialos i Katasyrtami. Pół roku później cesarzowa musiała zrezygnować z pełnienia regencji, wyznaczając na swojego następcę Fokasa. W wyścigu po tron ubiegł go jednak admirał Roman Lekapen, całkowicie usuwając ze stolicy współpracowników cesarzowej i samego Fokasa. Dwa lata później związał się z domem panującym wydając za Konstantyna swoją córkę Helenę. W roku 920 Roman wymusił na zięciu ogłoszenie się cesarzem, by po kilku miesiącach zdegradować Konstantyna do roli współcesarza. Rok później Roman ogłosił cesarzem i swoim następca najstarszego z synów Chrystofora. Konstantyn w tym czasie pozostawał figurantem, pełniącym na dworze czysto dekoracyjną rolę. Bez prawa do opuszczania miasta i wpływania na politykę imperium spędzał całe dnie w bibliotekach i miejscach, gdzie mógł usłyszeć opowieści o ludach, których ziemie graniczyły ze Wschodnim Cesarstwem. W tym też czasie stworzył swoje pierwsze dzieło O Temach, w którym opisał system administracyjny cesarstwa. Sytuacja młodego władcy zmieniła się dopiero w 945 roku, kiedy to już od 18 lat nie żył największy wróg imperium car Symeon, a wojska bułgarskie były rozgromione przez Chorwatów. W tym czasie zmarł również Chrystofor, a młodsi synowie Romana Lekapena, pojmali ojca i zesłali go na wyspę Porti. Sami zaś postanowili przejąć władzę i zgładzić prawowitego cesarza. Zostali jednak dość szybko pojmani i wygnani z miasta, po czym zmarli wyjątkowo szybko i w niejasnych okolicznościach. Konstantyn z kolei, objął wreszcie tron i ku zaskoczeniu wszystkich kontynuował politykę wewnętrzną swojego teścia. W polityce zagranicznej postawił na bardzo mocno rozbudowane kontakty z państwami słowiańskimi w tym z Królestwem Chorwacji, któremu zawdzięczał rozgromienie Bułgarów oraz księstwami ruskimi. Cesarz zmarł 9 listopada 959 roku w Konstantynopolu pozostawiając po sobie następcę, Romana II, oraz zbiór prac, wśród których należy wyróżnić O Temach, Żywot cara Bazylego opowiadający o życiu jego dziadka cesarza Bazylego I, O ceremoniach dworu bizantyjskiego będące opowieścią o życiu na dworze cesarskim i swoistym zbiorem reguł dworskich, oraz najważniejsze z dzieł De administrando imperio.
Wbrew temu co można by sądzić, O zarządzaniu państwem, nie jest instrukcją sprawowania władzy a dość dokładnym opisem krain i ludów sąsiadujących z Imperium. Samo dzieło powstało pomiędzy 948 a 952 rokiem. Górną granicę wyznaczają czternaste urodziny cesarskiego syna Romana, na które to, dzieło było zadedykowane. Sam tytuł został nadany przez XVII wiecznego redaktora Mauristiusa. Wcześniej, dzieło nie posiadało tytułu, a zaczynało się prostymi słowami: Konstantyn, w Chrystusie Wszechwładnym, cesarz Rzymian, dla swojego syna Romana, przez boga uświęconego i zrodzonego w purpurze.
Konstantyn podzielił swoją pracę na cztery części. Pierwsza z nich poświęcił północnym granicom cesarstwa. Zawarł w niej opisy stosunków pomiędzy zamieszkującymi te tereny Bułgarami, Węgrami, Rusami, Chazarami i Pieczyngami. W drugiej części skupił się na tym, w jaki sposób następca tronu może wykorzystać do własnych celów animozje panujące pomiędzy wymienionymi wcześniej ludami, oraz jakich kart przetargowych może użyć, w celu przeciągnięcia ich na własną stronę. Wymienia tu między innymi możliwość koligacji, przedstawia najbardziej pożądane przez poszczególne plemiona podarunki, a także informuje swojego następcę o tym, w jaki sposób prowadzić negocjację, by odnieść sukces. Trzecia część dzieła jest nie tylko najobszerniejsza, ale również najciekawsza. Cesarz przedstawia w niej poszczególne ludy, prezentując ich historię, opisując zamieszkiwane tereny i podając stan ich armii. W ostatniej części Konstantyn skupia się na samym cesarstwie. Jest to praktycznie zmodyfikowana wersja jego wcześniejszego dzieła O Temach. Też w ostatnich rozdziałach czwartej części są bezpośrednio skierowane do Romana sugestie odnośnie sprawowania władzy i nakładania nowych podatków.
De administrando imperio jest jednym z najważniejszych źródeł dla średniowiecznej historii Bałkanów, dzięki czemu, został wielokrotnie przeanalizowany. Analizy te ujawniły znaczne podobieństwa niektórych fragmentów do Kroniki Teofana Wyznawcy, z którego zaczerpnął znaczną część informacji dotyczących początków państwa bułgarskiego. Ze Zwięzłej Kroniki Jerzego Mnicha pochodzi większość informacji zawartych w czwartym rozdziale dotyczącym wewnętrznych spraw cesarstwa. Ta sama praca była również bazą do stworzenia dzieła O Temach. Trzecim bardzo mocno wykorzystanym przez Konstantyna źródłem był Słownik Stefanosa z Bizancjum, który już sam w sobie jest obszerną kompilacją prac wcześniejszych historiografów, w tym nawet Herodota czy Strabona. Kolejnym źródłem informacji niezbędnych dla stworzenia dzieła były opowieści kupców i dyplomatów przybywających z opisywanych krain. Źródła, z których korzystał Konstantyn i brak ich weryfikacji w czasie powstawania pracy doprowadziły do pojawienia się w nim wielu błędów i zaprzeczeń. Do najczęstszych należy wykluczające się wzajemnie datowanie, oraz częste błędy przy podawaniu imion władców, jak choćby w przypadku uznania Atylli za władcę Węgrów. Powstałe błędy wskazują również na pierwotny zamysł stworzenia dwóch odrębnych dzieł, oraz pisania poszczególnych rozdziałów w różnym czasie, po czym złożenia ich razem w nie zawsze pasującej do siebie kolejności. Świadczą o tym rozdziały 1—8 i 10—12 traktujące o Pieczyngach i Turkach, oraz włożony pomiędzy nie rozdział 9 łączący się treścią z 13 i zawierający wskazówki dotyczące pozyskiwania sojuszników.
Niemniej, dzieło Porfirogenety przekazuje bardzo ważne informacje dotyczące szlaków handlowych i traktów komunikacyjnych z ludami sąsiednimi. Warto tutaj przywołać dość dokładny opis drogi przebywanej przez Rusów z Kijowa nad Bosfor, w którym cesarz opisuje nie tylko wygląd rzecznych porohów, ale również podaje w jaki sposób można je pokonać i z jakimi niebezpieczeństwami się liczyć. Kolejną ciekawą rzeczą dotyczącą podróży jest podanie przez cesarza nazw poszczególnych porohów i to zarówno w wersji, którą posługiwali się sami przybysze, jak też w wersji używanej przez ogół plemion słowiańskich. Tak na przykład dowiadujemy się, że pierwszy poroh nosił nazwę Eussopi, co znaczy Nie zasypiaj i był nie tylko najniebezpieczniejszy z powodu licznych wystających z wody ostrych skał, ale również tuż za nim, woda gwałtownie przyspieszała tworząc wiry i zatapiając łodzie. Z kolei czwarty z rzecznych progów był przez Rusów nazywany Aeifor podczas gdy reszta Słowian określała go jako Neasit, co miało się wywodzić od położonych w pobliżu licznych gniazd pelikanów. Z tej relacji dowiadujemy się również, że dla podróżników podobnie niebezpieczni jak natura byli Pieczyngowie, przez których tereny musieli przedostawać się Rusowie podróżując do Konstantynopola.
Drugim ciekawym opisem ludu, który zamieścił Porfirogeneta jest opis sąsiadującym z imperium Chorwatów, którzy w owym czasie urastali do rangi trzeciej siły Bałkanów. Jak podaje Konstantyn, sama nazwa Chorwaci oznacza w ich języku tych, którzy zajmują znaczny obszar. Jeśli wziąć pod uwagę ówczesna Chorwację, czyli obszar Dalmacji i Panonii to jest on nie większy od terenu zajmowanego przez Bułgarów Symeona, zatem tłumaczenie cesarza jest dość naciągane. Oczywiście pojawiały się wśród późniejszych historiografów próby wytłumaczenia, że chodzi tutaj o obszar z którego Chorwaci przybyli na Bałkany, czy Białą Chorwację, mającą się znajdować na terenach dzisiejszej Polski. Dalej podaje opis terenów które zajęło to słowiańskie plemię wymieniając w nich pałace i hipodromy cesarza Dioklecjana w Spalato — Splicie. Wywodzi też z tego faktu tezę, że Chorwaci zasiedlając tereny od zawsze należące do cesarza dobrowolnie poddali się jego władzy. Jak jednak wiemy, od roku 925 Królestwo Chorwacji było już całkowicie niezależnym bytem politycznym. Ciekawym jest również opis stosunków panujących pomiędzy Chorwatami i Bułgarami, w którym możemy przeczytać: żaden też Bułgar nie wyruszył na wojnę z Chorwatami, tylko jeden Borys Michał, książę Bułgarii, wyprawił się na nich, walczył z nimi, a ponieważ niczego nie mógł dokonać, zawarł z nimi pokój, obsypując Chorwatów darami. W tym też fragmencie Konstantyn popełnia błąd. Nie tylko opisuje fakty, których był świadkiem, ale myli przy tym imię księcia, gdyż na wojnę z Chorwatami wyruszył nie Borys Michał panujący w latach 852—907, ale car Symeon i to w latach 925—927. Wyprawa wojenna również nie zakończyła się dobrowolnym pokojem, ale spektakularną klęską wojsk bułgarskich dowodzonych przez Alogobotura, na wieść o której Symeon zmarł. Ponadto Konstantyn łaskawie pomija milczeniem silne wsparcie, którego udzielił cesarstwu chorwacki Tomisław przeciwko Bułgarom w potyczkach toczony od 917 do 922 roku. Przedstawia za to stan chorwackich wojsk, pozostawionych przez Tomisława swoim potomkom. Opisuje to w następujący sposób: Chorwacja chrześcijańska wystawia jazdę około 60-tysięczną, piechotę około 100-tysięczną, sagen około 80 i kondur około 100. Sageny mieszczą po 40 mężczyzn, kondury po 20, mniejsze zaś kondury po 10. Jeśli byłaby to prawda, to średniowieczna, w większości górzysta Chorwacja mogłaby wystawić jednorazowo 162 400 żołnierzy, dysponując przy tym pierwszą co wielkości flotą na Adriatyku. Co prawda chorwacka flota odnosiła od 800 roku spektakularne sukcesy na morzu gromiąc nie tylko statki arabskie, ale też potężniejsze weneckie, dzięki czemu zyskała od papieża Jana X status jego prywatnej straży na Adriatyku, ale podanie tak spektakularnych liczb jest mocno przesadzone.
Jak zatem widać dzieło Konstantyna ma wielką wartość zwłaszcza dla historyków zajmujących się Rusią i Bałkanami, jednak jest również pełne błędów i niedociągnięć. Jednakże, jak na człowieka, który nigdy nie opuścił murów Konstantynopola, stworzył dzieło niezwykłe, wręcz ponadczasowe. Obecnie trwają prace nad pierwszym pełnym polskim tłumaczeniem i opracowaniem dzieła Konstantyna VII Porfirogenety — De Administrando Impero.
Zajęcie częściowo pustego domu. Legenda o przybyciu Chorwatów a hipotezy naukowego
Pierwsze grupy plemion słowiańskich zaczęły napływać na tereny półwyspu bałkańskiego w drugiej połowie VI wieku, jeszcze przed przybyciem na te tereny ludności awarskiej. Wśród Słowian towarzyszących Awarom znajdowali się również pierwsi Chorwaci. Jednak pochodzenie Chorwatów, jak zresztą samych Słowian, nie zostało do dzisiaj w pełni wyjaśnione.
Pierwsze grupy Chorwatów i innych plemion słowiańskich zaczęły przenikać na terytorium Cesarstwa Bizantyjskiego jeszcze za panowania cesarza Justyniana Wielkiego; On to wykorzystał przybyszów do obrony granic, które sami przekroczyli, nadając im ziemię i tworząc z nich lokalne formacje wojskowe. Jednak dużo poważniejsze zagrożenie dla Cesarstwa nastąpiło pół wieku później, kiedy zza Dunaju nadciągnęły główne siły awarsko-słowiańskie. Związek plemion wykorzystał następujące po 604 roku osłabienie cesarstwa, które zdążyło już utracić Syrię, Palestynę i Egipt, ogołacając przy tym dunajską granicę z mających ją chronić wojsk. Plemiona awarsko-słowiańskie po przekroczeniu Dunaju wyruszyły w głąb półwyspu doprowadzając do upadku Salony, w której znajdowała się stolica biskupia, Niszu i Sofii, oraz przeprowadzając w 614 roku oblężenie Tesaloniki. Ponadto proste łodzie budowane przez Słowian pozwoliły im na przedostanie się na Półwysep Peloponeski. Tuż za grupami wojowników ruszyła cała fala słowiańskiego osadnictwa, która nie tworzyła nowych osiedli, a zajmowała miasta i osady, które lokalna ludność porzucała w obawie przez najazdem. Tereny, które zajmowali najeźdźcy nie należały do bogatych, były za to żyzne, co pozwalało nowym osadnikom na szybką adaptację.
Wiadomo również, że awarsko-słowiańskie oddziały przeprowadziły w 614 roku nieudane oblężenie Tesaloniki, a w 626 zakończone niepowodzeniem oblężenie Konstantynopola. Prawdopodobnie te wydarzenia wraz z przybyciem pozostałych plemion chorwackich z północnego zachodu doprowadziły do wybuchu wojny pomiędzy Słowianami i Awarami. O wojnie wspomina Konstantyn Porfirogeneta w De Administrando Imperio pisząc iż za panowania basileusa Herakliusza powstali Chorwaci przeciwko Awarom, pokonali ich i otrzymali zgodę na trwałe osiedlenie się na terenach zależnych od cesarstwa. Nada Klaić z kolei sugeruje, że główne siły słowiańskie, które wsparły Chorwatów znajdujących się w zależności od Awarów przybyły już około 619 roku, czyli dużo wcześniej niż doszło do nieudanego oblężenia Konstantynopola. Jak wskazuje Peter Heather grupy Słowian, które jako pierwsze przekraczały Dunaj były dobrze zorganizowane pod względem militarnym, w związku z tym oddziały, towarzyszące Awarom musiały być dużo silniejsze, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt zbrojnego powstania przeciwko dominującej grupie nomadycznych plemion awarskich w całym awarsko-słowiańskim związku, który zaatakował Bałkany. Sami Awarowie mieli po porażce doznanej z rąk zbuntowanych Chorwatów wycofać się na tereny Kotliny Panońskiej, znajdującej się dzisiaj w granicach Węgier. Wojciech Szymański dopatruje się w buncie Chorwatów zakulisowych działań basileusa Herakliusza, który chcąc zabezpieczyć północną granicę cesarstwa i przystąpić do rozprawienia się z Persami, w jakiś sposób doprowadził do rozłamu wśród dotychczasowych sojuszników.
Nie bez znaczenia jest tutaj również fakt iż Chorwaci przybyli i zajęli tereny, na których od przeszło dwóch stuleci funkcjonowała zwarta organizacja kościelna. Co prawda została ona mocno nadwerężona podczas wędrówki ludów, a następnie prawie zniszczona przez awarsko-słowiański najazd. Wiele z parafii w tym również siedziba metropolii w Salonie zostały zniszczone. Mieszkańcy Salony w 614 roku zdążyli jeszcze przed najazdem schronić się w pobliskim pałacu Dioklecjana znajdującym się w Aspalathos, pozostawiając w mieście nie tylko najważniejszą świątynię w regionie ale również relikwie świętego Domina. Po okrzepnięciu sytuacji wielu z duchownych powróciło do swoich parafii i zaczęło odbudowywać pozycję kościoła. Wtedy też, około roku 640 doszło do porozumienia basileusa Herakliusza z patriarchą Janem IV dotyczącym przeprowadzenia akcji chrystianizacyjnej nowo przybyłej ludności słowiańskiej. Było to wydarzenie nieporównywalne z późniejszymi chrztami państw słowiańskich. Patriarsze Janowi IV, który pochodził właśnie z Salony, zależało na wzmocnieniu dominacji zwierzchności rzymskiej nad terenami Dalmacji i Panonii, które to administracyjnie należały do Cesarstwa Bizantyjskiego. Ta podwójna administracja — wschodnia w dziedzinie państwowej i zachodnia w kwestiach kościelnych — jeszcze nie raz miała prowadzić do konfliktu na terenie bałkańskiego wybrzeża. Tak też na prośbę Herakliusza I, patriarcha zgodził się na wysłanie misjonarzy, którzy rozpoczęli akcję chrystianizacji wśród Słowian. Prawdopodobnie w 640 roku dzięki współpracy Konstantynopola i Rzymu, chrzest przyjął zwierzchnik zamieszkujących Dalmację plemion chorwackich, figurujący w De Administrando Imperio jako książę ojciec Porgasa, oznacza to iż właśnie Chorwaci stali się pierwszymi Słowianami, którzy zaczęli wyznawać wiarę chrześcijańską. Wtedy też dla wzmocnienia akcji chrystianizacyjnej Jan IV dokonał potwierdzenia samoczynnie dokonanego już przeniesienia stolicy arcybiskupstwa z Salony do Spalatum, funkcjonującego już pod słowiańską nazwą Split.
Chorwaci przybywając na Półwysep Bałkański zaczęli przejmować panujące tutaj zwyczaje i prowadząc akcję osadnictwa militarnego zajmowali opuszczone miasta i szybko asymilowali się z miejscową ludnością post-rzymską. Zrzucenie zależności od Awarów i doprowadzenie do opuszczenia przez nich Panonii tylko podniosło znaczenie plemion słowiańskich, a proces przyjmowania religii chrześcijańskiej wzmocnił powstające więzy z miejscową ludnością oraz kościołem zachodnim.
Pomimo dobrze udokumentowanego przybycia na tereny Bałkanów, Chorwaci niezwykle szybko stworzyli i rozpowszechnili mit tłumaczący ich przybycie na półwysep. Zgodnie z nim plemiona chorwackie miały przybyć do Dalmacji i Panonii z białej Chorwacji położonej na północy, za Karpatami pod przywództwem pięciu braci o imionach Klukas, Lovelos, Muhlo, Kozencis i Hrvat, oraz ich dwóch sióstr Tuga i Vuga, którzy to wraz ze swoimi rodzinami mieli dać początek całemu narodowi chorwackiemu, a sama nazwa ludu miała pochodzić od jednego z braci Hrvata. Tą legendę przywołuje już piszący w X wieku Konstantyn Porfirogeneta, co oznacza iż już wtedy musiała być na tyle powszechna, że dotarła na dwór cesarski. Motyw przybycia Chorwatów do nowej ojczyzny, czerwonej Chorwacji, zakorzenił się w kulturze i pamięci narodowej na tyle mocno, że został uwieczniony na początku XX wieku przez czołowego malarza chorwackiego historycyzmu Otona Ivekovicia na płótnie i zatytułowany Dolazak Hrvata.
Już najwcześniejsze wiarygodne przekazy pochodzące z X wieku i zawarte w De Administrando Imperio Konstantyna Porfirogenety mówią o przybyciu Chorwatów z północy czyli terenów określanych jako biała Chorwacja nad Adriatyk, czyli do południowej, czerwonej Chorwacji. Tam też cesarz stara się wyjaśnić znaczenie imienia Chorwatów, co powołując się na ich pierwotną ojczyznę tłumaczy jako tych, którzy posiadają wiele ziemi.
Z biegiem lat jednak chorwaccy historycy stworzyli kilka hipotez dotyczących pochodzenia swoich przodków, które były następnie powielane zarówno przez krajowych jak i zagranicznych badaczy, przyczyniając się do utrwalenia tylko kilku najbardziej charakterystycznych, zgodnych z obowiązującymi wówczas trendami politycznymi nurtami. Wśród najczęściej przywoływanych i zarazem najstarszych znalazła się teoria autochtoniczna, zakładająca czysto bałkańskie pochodzenie Chorwatów. Pojawiła się ona stosunkowo wcześnie, bo już w 1532 roku w pracy dominikanina Vinko Pribojevicia De origine successibusque Slavorum, gdzie autor wysnuł dość śmiałą tezę jakoby wszyscy Słowianie byli jednym ludem, który wykształcił się na Bałkanach jeszcze przed powstaniem państwa rzymskiego, po czym rozprzestrzenił się po Europie dając w ten sposób początek wszystkim państwom słowiańskim. W swojej pracy autor utożsamił zamieszkujących północne tereny półwyspu Ilirów ze Słowianami, sięgając w swoim wywodzie wręcz do czasów biblijnych, aż po syna Noego — Jafeta, czym dał początek bałkańskiej etnogenezie Słowian. Teoria Pribojevicia zapoczątkowała również istnienie mitu o wspólnym dalmatyńskim, języku wszystkich Słowian, którym miano się posługiwać zarówno na półwyspie jak i na terenach Moskiewskich. Praca Pribojevicia miała w XIX wieku stać się jednym z fundamentów ruchu iliryjskiego tworzonego przez Ljudevita Gaja.
Inna teoria zakładała słowiański rodowód Chorwatów i ich przybycie z terenów Białej Chorwacji. Ten nurt pojawił się z kolei na przełomie XVII i XVIII wieku. Zakładał on migrację większej grupy Słowian z terenów położonych na północ od Dunaju. Jako jeden z pierwszych ideę białej Chorwacji zaczął propagować dalmatyński historyk Ivan Lučić, wydaną w 1666 roku pracą De Regno Dalmatiae et Croatiae libri sex. Założył w niej, iż Chorwaci wraz z innymi plemionami słowiańskimi mieli przybyć na tereny Dalmacji i Panonii z ziem położonych za Karpatami, czyli z pogranicza dzisiejszych północnych Czech i południowej Polski. W podobnym tonie pisał w 1700 roku Pavao Vitezović w swojej Chorwacji Odrodzonej. Do tej teorii przychylili się również czołowi chorwaccy historycy końca XIX i początku XX wieku — Franjo Rački i Ferdo Šišić, rozbudowując ją o motyw dotarcia Chorwatów do częściowo pustego domu. Co miało oznaczać iż plemiona chorwackie przybyły na tereny częściowo zamieszkałe i wypełniły istniejącą lukę. Obaj ci historycy jeszcze dokładniej precyzowali miejsce praojczyzny Chorwatów jako tereny położone na północ od Karpat pomiędzy Wisłą i Dniestrem. Do tak rozbudowanej teorii przychylają się również współcześni historycy jak Nada Klaić czy Neven Budak, zakładając dodatkowo możliwość bliższych powiązań z plemionami awarskimi czy bułgarskimi.
Inna teoria zakłada gockie pochodzenie Chorwatów. Historycy dopatrują się jej początków na przełomie XII i XIII wieku zarówno u popa Duklanina jak i u Tomasza Archidiakona. Obaj ci autorzy na wzór mitu dynastii węgierskich Arpadów doszukiwali się korzeni rodzimych Trpimiroviciów wśród gockich możnych, którzy przetrwali upadek królestwa i rzekomo narzucili swoją władzę przybywającym na Bałkany chorwackim plemionom. Dla odmiany polski socjolog Ludwig Gumplowicz popierał gocką teorię pochodzenia Chorwatów, ale wprowadzając do niej pewne zmiany. Otóż zarówno on jak i Kerubin Šegvić zakładali, że grupy Gotów przejęły władzę nad przybyłymi Słowianami, ale pod ich wpływem uległy całkowitej slawizacji. Teoria gocka przeżywała swój renesans podczas funkcjonowania Niepodległego Państwa Chorwackiego zarządzanego przez faszystowski reżim ustaszy. Wpłynęło na to nie tylko łączenie tradycji niemieckiej z Gotami i chęć przypodobania się przez faszystowski reżim ustaszy sprawującej protekcję nad nowym bytem politycznym Trzeciej Rzeszy, ale również chęć wykazania sąsiednim państwom słowiańskim, a przede wszystkim Serbii swojej wyższości wynikającej z germańskiego, w tym wypadku gockiego, korzenia.
Następna z teorii wywodzi pochodzenie Chorwatów od tureckiego ludu Awarów. Czołowym propagatorem tej teorii był angielski bizantynista John Bagnell Bury, który porównał legendę o przybyciu Chorwatów, mówiącą o pięciu braciach i dwóch siostrach z bułgarską legendą o pięciu synach Kubrata, posuwając się do stwierdzenia iż to ta sama historia. Dodatkowym potwierdzeniem tej tezy miało być stwierdzenie, że chorwaccy możni do VIII wieku posługiwali się odmianą języka Awarów. Argumentem potwierdzającym tą teorię miały być nazwy chorwackich osad zakończone sufiksem -iti/-itji, oraz używanie nazwy bana na określenie namiestnika. Teoria byłaby jak najbardziej prawdopodobna, gdyby nie fakt który umknął jej autorowi. Plemiona chorwackie i awarskie przebywały razem przez prawie sto lat, czego naturalną koleją rzeczy jest przejmowanie pewnych określeń i nazewnictwa przez obie współegzystujące grupy plemion, a także fakt, iż tytuł bana zaczął obowiązywać w Chorwacji dopiero od XI wieku.
Ostatnia i najczęściej przywoływana teoria zakłada irańskie pochodzenie Chorwatów. Pierwszym zagranicznym badaczem, który zwrócił uwagę na możliwość irańskiego pochodzenia Chorwatów był czeski historyk Konstantin Jireček, który opublikował swoją tezę w 1911 roku w pracy Geschichte der Serben. Jednak w nauce pogląd ten zaczął pojawiać się już w 1853 roku, kiedy to na miejscu dawnej greckiej kolonii w Tanais przy ujściu Donu do Morza Azowskiego odnaleziono dwie marmurowe płyty z zapisem imienia Horoathos. Odkrycie zyskiwało na znaczeniu z jeszcze jednego powodu. Kolonia w Tanais była głównym ośrodkiem w którym spotykała się Azja i Europa. Pomimo znaczącego zainteresowania odkryciem i ciągłego badania tablicy, dopiero w 1902 roku uznano jej zapis za etnonim a nie jak dotąd sądzono za zapis antroponimiczny, wywodzący się z języków pochodzenia irańskiego. Dopiero na tej podstawie Jireček mógł sprecyzować i ogłosić swoja tezę.
Dopiero w latach trzydziestych dwudziestego wieku teorię Jirečka dopracował Mladen Lorković. Ten prawnik i zarazem polityk związany ze ścisłym ideologicznym centrum ruchu ustaszowskiego wydał w 1939 roku pracę Narod i zemlja Hrvata, w której napisał iż sami przodkowie Chorwatów nie byli ludnością słowiańską, a najprawdopodobniej irańską, której elity wyruszyły na zachód, gdzie w praojczyźnie, którą była znajdująca się na południu Polski Biała Chorwacja połączyli się z ludnością słowiańską, z którą to wyruszyli w kierunku Adriatyckiego wybrzeża, które nazwali nową ojczyzną, Chorwacją. Dalej Lorković wykazywał, że przybyła do słowiańskich plemion grupa wywodząca się z polityczno-wojskowej wyższej klasy plemiennej wżeniła się w liczniejszą społeczność słowiańską. Następnie ta grupa Irańskich Chorwatów miała po dotarciu na tereny Półwyspu Bałkańskiego ponownie połączyć się poprzez związki małżeńskie ze znajdującymi się tam zromanizowanymi potomkami Ilirów, Celtów, Awarów i Gotów, którzy pozostawali na terenach Panonii i Dalmacji administrowanych dotąd przez Cesarstwo Wschodnie.
Praktycznie każda z tych teorii znajdowała swoje zastosowanie polityczne. Teorie Lučicia i Pribojevicia były chętnie powielane przez ideologów ruchu iliryjskiego czy późniejszej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. Wersja gocka znalazła swoje największe grono zwolenników w czasach Niepodległego Państwa Chorwackiego. Dzisiaj największe rzesze zwolenników posiada teoria irańska, rozbudowana przez Lorkovicia. Nie tylko jest najbardziej logiczną ze wszystkich, które zostały tutaj przedstawione, ale też jako jedyna uwzględnia zmiany zachodzące w tak wielkiej grupie jaką jest związek plemion przemieszczających się z zachodu na południe.
Można zatem przyjąć, iż grupy Chorwatów pierwotnie będących przedstawicielami wojskowej klasy plemion irańskich przybyły ze wschodu do Białej Chorwacji. Ich nowa ojczyzna miała znajdować się na nizinnych, urodzajnych polach na północ od Karpat, pomiędzy Dnieprem, Dniestrem, Prypecią i Wisłą, czyli na terenach dzisiejszej Ukrainy, Polski i Białorusi, skąd na przełomie VI i VII wieku mieli wyruszyć na południe. Oczywiście można podważać i teorię irańską wykazując minimalną liczbę znalezisk archeologicznych, które potwierdziłyby przemarsz tak znaczącej liczby ludności czy to z Iranu do Białej Chorwacji, czy też następnie na tereny Półwyspu Bałkańskiego. Jednak jak przytacza w swojej pracy Peter Heather, niewielkie grupy plemienne po przeniesieniu się w nowy rejon zamieszkania dostosowywały swoją tradycję do nowych warunków bytowych i dalej ją kultywując pozwalały na pewne przenikanie się kultur archeologicznych, co doprowadzało do ich ewolucji. Dla odmiany natomiast duże grupy plemienne, jak Chorwaci czy Serbowie, przemieszczając się do nowej ojczyzny przyjmowały po przybyciu stan zastany, prowadząc w ten sposób do jak najszybszej asymilacji z ludnością lokalną, często porzucając dotychczasowy tryb życia.
Między papiestwem a cesarstwem. Postawy polityczne władców chorwackich
Podział Cesarstwa Rzymskiego przeprowadzony w 395 roku przez Teodozjusza doprowadził do zachowania terenów Panonii i Dalmacji w granicach cesarstwa zachodniego. Podczas gdy tereny równiny panońskiej oficjalnie pozostawały pod zwierzchnictwem cesarstwa zachodniego a następnie państwa karolingów, Dalmacja dzięki działaniom cesarza Justyniana Wielkiego, w VI wieku została wchłonięta w granice Cesarstwa Bizantyjskiego. Wtedy również na Balkany przybyły plemiona Słowian i Awarów.
Wśród tych pierwszych największą rolę odgrywało plemię Chorwatów, którzy jak pisze Konstantyn Porfirogeneta doszli do Dalmacji i zastali tam Awarów, którzy opanowali tę ziemię. I jakiś czas walczyli jedni z drugimi, Chorwaci stali się od nich silniejsi… Od tego czasu ziemią tą zawładnęli Chorwaci. Na fali najazdów rodowici mieszkańcy Dalmacji schronili się za murami miast i na wyspach, tworząc w ten sposób przyszłą Dalmację Bizantyjską. Słowiańscy przybysze z kolei zajęli tereny porzucone przez rodowitych mieszkańców dając tym samym podwaliny Chorwacji Przymorskiej. W ten sposób powstały dwa praktycznie niezależne od siebie chorwackie księstwa. Chorwacja Posawska w Panonii i Chorwacja Przymorska. W krąg chorwackich wpływów dostało się również zamieszkujące tereny między Cetiną a Neretwą plemię Neretlan, którzy to dadzą w przyszłości podwaliny silnej chorwackiej flocie. Tworzący się w tym czasie Przymorski byt polityczny nie tylko znajdował się na terenach zależnych od cesarstwa, ale również pozostawał pod jego silnym wpływem o czym świadczy sama nazwa arhonta, którą to określano władcę Dalmatyńskiej Chorwacji. Przyjęcie przez Chorwatów chrześcijaństwa z rąk wysłanników papieskich włączyło oba księstwa w strefę wpływów rzymskich, co w przypadku Dalmacji oficjalnie podlegającej Bizancjum nie gwarantowało dobrych stosunków.
Systematyczną akcję chrystianizacyjną wśród Chorwatów zaczął przeprowadzać cesarz bizantyjski Herakliusz I w porozumieniu z Rzymem — Dalmacja podlegała patriarchatowi rzymskiemu. W tym czasie na Stolicy Piotrowej zasiadł pochodzący z Dalmacji papież Jan IV, dla którego odnowienie wpływów rzymskich w dawnych prowincjach Dalmacji i Panonii było celem nadrzędnym. Właśnie dzięki współpracy Jana IV i Herakliusza I doszło do przyjęcia chrztu przez chorwackiego księcia Bornę, najprawdopodobniej w 640 roku. Dla wzmocnienia znaczenia tego gestu papież potwierdził już dokonane samoistnie przeniesienie stolicy arcybiskupstwa z Salony do Spalatum, już funkcjonującego jako Split, czyniąc z niego serce dalmatyńskiej metropolii. Nowa siedziba archidiecezji wymagała również odpowiedniej katedry. Na ten cel postanowiono zaadaptować znajdujące się na terenie pałacu cesarskiego świątynię Jowisza i mauzoleum cesarza Dioklecjana. Z niewielkiej świątyni usunięto wszystkie figury i nawiązania do pogańskiego bóstwa, przekształcając ją w kaplicę chrzcielną pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Na katedrę natomiast konsekrowano dotychczasowe mauzoleum, z którego usunięto szczątki cesarza i jego żony, a patronem zarówno katedry jak i miasta i archidiecezji uczyniono świętego Domniona, czy też po chorwacku Dujama. Według Tomasza Archidiakona pierwszym arcybiskupem Splitu został Jan z Rawenny, który został do księstw chorwackich przysłany w roli legata papieskiego mającego ponownie zjednoczyć parafie dawnej metropolii. Z woli papieża stał się również pierwszym prymasem Chorwacji i Dalmacji. Od tej pory do początku XIX wieku, tytuł prymasa będzie ściśle związany z arcybiskupstwem splickim. Arcybiskupstwo było bardzo silnie wspierane przez panujących, czego najlepszym przykładem jest tzw. darowizna księcia Trpimira z 852 roku, w której przyznał ziemię nie tylko kościołowi świętego Jerzego w Putawlu, ale również arcybiskupowi splickiemu Justynowi. Duchowny, w wyniku konfliktu pomiędzy patriarchą Konstantynopola i papieżem, do którego w tym czasie doszło, zgodził się zrezygnować z roszczeń swojej diecezji do miast i wysp, oraz wyraził zgodę na utworzenie w Ninie biskupstwa słowiańskiego. Innym przykładem współpracy władcy z kościołem zachodnim było przyjęcie przez Trpimira w latach 846—848 saskiego benedyktyna i teologa Gotszalka z Orbei. Wtedy też doszło do pierwszego rozłamu w kościele, który spowodował iż Chorwacja znalazła się w kręgu oddziaływań Rzymu, a sąsiednia Serbia — Konstantynopola. Pomimo działań władców mających na celu uspokojenie rosnących konfliktów pomiędzy duchownymi posługującymi się łaciną, a księżmi pozostającymi wiernymi Konstantynopolowi, nie udało się uspokoić wrzenia ogarniającego najważniejsze biskupstwo Księstwa — Split.