E-book
Bezpłatnie
Hejt w komentarzach internetowych

Bezpłatny fragment - Hejt w komentarzach internetowych


Objętość:
337 str.
ISBN:
978-83-8369-008-7

Pobierz bezpłatnie

Wstęp

Książka powstała na podstawie rozprawy doktorskiej pod tytułem „Hejt w komentarzach internetowych — pragmalingwistyczna analiza zjawiska”, która została napisana pod kierunkiem prof. Anny Cegieły i obroniona z wyróżnieniem na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego w 2020 roku. Ta dysertacja otrzymała również Nagrodę Prezesa Rady Ministrów za wyróżniającą się rozprawę doktorską.

Pojawienie się w tytule tej książki, z założenia przecież naukowej, słowa „hejt” może u niektórych czytelników budzić pewien sprzeciw. Nie jest to termin naukowy, lecz neologizm o bardzo pojemnym i wciąż niezbyt ustabilizowanym znaczeniu. Chciałbym więc już we wstępie wyjaśnić, co w tym opracowaniu wyraz ten właściwie oznacza i dlaczego postanowiłem się nim posłużyć.

Kiedy w 2014 roku rozpoczynałem badania prowadzące do napisania dysertacji doktorskiej, na której podstawie powstała ta książka, słowo „hejt” nie było jeszcze powszechnie używane, choć z pewnością nie było też już zupełnie nieznane. Wskazują na to między innymi zapytania polskich internautów wpisywane w wyszukiwarce Google. Dane zgromadzone w Google Trends pokazują, jak często dane słowa były wyszukiwane przez internautów z określonego obszaru — wyniki wyszukiwania obejmują okres od 2004 roku i są stale aktualizowane. Według tego źródła Polacy poszukiwali słowa „hejt” w zasadzie od początku zbierania tych danych, czyli od stycznia 2004 roku, natomiast pochodne słowo „hejter” określające ‘kogoś, kto posługuje się hejtem’, w wyszukiwaniach polskich użytkowników Internetu pojawia się nieco później. Poza tym oba słowa tylko incydentalnie występują w „Narodowym korpusie języka polskiego”, który gromadzi źródła opublikowane najpóźniej w 2011 roku.

W 2016 roku nowe wydanie „Wielkiego słownika ortograficznego PWN” zostało uzupełnione o liczne hasła z dziedziny nowych technologii i mediów. Oficjalną wykładnię ortograficzną mają w tej edycji takie słowa, jak: „Android”, „cyberprzemoc”, „dissować”, „Fejs”, „lajkować”, „mem”, „stalker”, „tweet”, „wiral”, a także właśnie rzeczownik „hejt” (sklasyfikowano go przy okazji jako wyraz potoczny). W wydanym z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości „Wielkim słowniku języka polskiego PWN” można też już znaleźć definicję słowa „hejt”, jest to ‘obraźliwy lub agresywny komentarz zamieszczony w Internecie’. Opis ten nie odzwierciedla wszystkich współczesnych użyć tego słowa: hejtem nazywa się wszakże nie tylko pojedynczą wypowiedź, ale też krytykę w ogóle, na dodatek niekoniecznie zamieszczoną w Internecie. Jest jednak bliski tego, jak hejt rozumiem w mojej pracy.

Polskie badania nad językiem w Internecie prowadzone są od przełomu XX i XXI wieku, czyli właściwie od momentu, kiedy sam Internet stał się w Polsce powszechnie dostępny. Dotychczasowe badania skupiały się na modelach komunikacji w Internecie, zróżnicowaniu typologicznym komunikatów, ontologicznym statusie języka, właściwościach językowych poszczególnych wypowiedzi, netykiecie, ekonomizacji językowej, nowatorstwie językowym, specyfice zapisu graficzno-ortograficznego, grach oraz błędach językowych. Od niedawna zaczęły się też pojawiać liczne badania, które poruszają problem rozmaitych dewiacji komunikacyjnych w sieci — agresji i przemocy językowej, mowy nienawiści, hejtu. Niniejsza książka również wpisuje się w ten nowy kierunek badań. Podejmuję bowiem próbę opisania nieetycznego języka w komentarzach polskich użytkowników zamieszczanych na popularnych portalach internetowych. Zajmuję się „nieetycznym językiem komentarzy”, a nie „językiem komentarzy w ogóle”, ponieważ nie we wszystkich wypowiedziach tego typu naruszane są zasady etyki słowa. Celowo nie piszę też o „agresywnym języku komentarzy”, ponieważ nie w każdej nieetycznej wypowiedzi jest agresja. Nieetyczny komentarz wyrządza krzywdę, ale jego autor nie musi w tym celu łamać zasad kultury słowa. Za to jeśli nadawca nieetycznej wypowiedzi krzywdzi nią intencjonalnie, to jego działalność może być przejawem przemocy językowej.

Zastanawiałem się, czy opisywanemu przeze mnie zjawisku nie nadać osobnego terminu, tak jak inni badacze, którzy wyodrębnili między innymi mowę agresji, mowę pogardy, niebezpieczną mowę, strategie wykluczania czy retorykę pogardy. Szukałem określenia precyzyjnego, a „hejt” w moim odczuciu takim określeniem nie był. Ostatecznie na wybór tej nazwy złożyło się kilka czynników. Po pierwsze, istotny był uzus — „hejtem” nazywa się wiele zjawisk, często niekonsekwentnie, ale większość mówiących po polsku raczej się zgadza, że to odpowiednie określenie na agresywną krytykę w komentarzach internetowych (vide przytaczana już definicja w WSJP). Po drugie, wydźwięk tego słowa zdaje się odpowiedni — „hejt” wartościuje jednoznacznie negatywnie, ale nie zawiera w sobie nazwy wartości, jak na przykład wyrażenie „mowa nienawiści” (a to może stanowić problem, ponieważ posługując się takim terminem, należałoby ustalić, czym jest nienawiść, jak się objawia w języku, kto ją odczuwa, kiedy padają słowa określane mianem „mowy nienawiści” etc.). Po trzecie, „hejt” to anglicyzm, a to właśnie z języka angielskiego polszczyzna najczęściej zapożycza słowa nazywające nowe technologie oraz związane z nimi zjawiska. Jednak ostatni i najważniejszy argument za użyciem słowa „hejt” pojawił się dopiero po zebraniu i przeanalizowaniu materiału do badania. Okazało się bowiem, że trudno jest znaleźć precyzyjne określenie dla tak złożonego i zmiennego zjawiska, jak nieetyczny język komentujących, który, mimo wszelkich starań, z pewnością nie został opisany przeze mnie w sposób wyczerpujący. Paradoksalnie w braku precyzji słowa „hejt” należało więc upatrywać jego największej zalety — stworzenie nowego terminu sugerowałoby, że istnieją jakieś granice, które można wyznaczyć. Nie da się jednak obiektywnie wskazać, gdzie hejt się zaczyna, a gdzie kończy, można jedynie próbować uchwycić tendencje językowe, techniki komunikacyjne i wzory zachowań, które się w nim pojawiają. To też starałem się zrobić w mojej pracy. Uznając, że ściśle lingwistyczny opis samego języka byłby niewystarczający do trafnego uchwycenia zjawiska hejtu (pokazywałby tylko, jak hejt wygląda, ale nie objaśniałby, dlaczego i jak powstał oraz jaki jest jego cel i skutek), zdecydowałem się na opis pragmalingwistyczny, w którym uwzględnia się także elementy pozajęzykowe, między innymi relacje między nadawcą, adresatem i odbiorcą, illokucyjny i perlokucyjny charakter wypowiedzi oraz kontekst komunikacyjny.

Druga wątpliwość czytelników tej pracy może być związana z samą zasadnością badania takiego zjawiska. Hejt to przecież brud języka, mało chwalebny obszar analiz językoznawczych (choć można na to też spojrzeć odwrotnie — hejt to język wulgarny, ergo atrakcyjny, a zatem wybór takiego tematu mógłby być motywowany chęcią wywołania niezdrowego zainteresowania tym, co zepsute i nieczyste, zastosowaniem chwytu charakterystycznego dla tabloidów). Jednak liczne inicjatywy (konferencje, programy edukacyjne, koła naukowe, programy badawcze, kampanie społeczne) pokazują, że degradacja języka debaty publicznej nie jest polskiemu społeczeństwu obojętna. Obecność hejtu w Internecie z całą pewnością do tej degradacji się przyczynia. Aby skutecznie przeciwdziałać, potrzebne jest dobre zrozumienie zjawiska, z którym się walczy — taki też zamiar przyświecał mi podczas prac nad tą książką.

Na opis hejtu w tej monografii składa się osiem rozdziałów. W rozdziale I przedstawiam przedmiot badania, którego dotyczy ta praca. Wyjaśniam, dlaczego podjąłem próbę opisania hejtu w komentarzach internetowych. Hejt to przykład nieetycznego języka, który ma pewne cechy rytualnego zawstydzania, jest przez to podobny do samosądu. Proponuję identyfikowanie hejtu za pomocą kryterium pogardy — jeśli po przeczytaniu komentarza bądź grupy komentarzy odbiorca skłonny jest myśleć o opisanej osobie gorzej, z pogardą — wtedy takie wypowiedzi należy klasyfikować jako hejt. Ponadto w rozdziale I przedstawiam rozpoznane przeze mnie cechy charakterystyczne internetowego hejtu.

W rozdziale II omawiam niektóre polskie badania poświęcone językowi Internetu i internautów. W drugiej części tego rozdziału zamieszczam definicje hejtu sformułowane przez innych badaczy.

W rozdziale III prezentuję założenia metodologiczne, którymi posłużyłem się do przeprowadzenia analizy hejtu. Uważam, że zjawisko to nie może być badane tylko z perspektywy lingwistyki. Aby dobrze przedstawić złożoność problemu hejtu, potrzebne jest szersze, funkcjonalno-pragmatyczne podejście, takie jak krytyczna analiza dyskursu (KAD). W tym rozdziale opisuję główne założenia najważniejszych szkół KAD oraz wyjaśniam, w jaki sposób odniosę się do nich w kolejnych częściach tej pracy.

W rozdziale IV opisuję etymologię słowa „hejt” — staram się dowieść, że leksem ten nie jest ani synonimem wyrazu „nienawiść”, ani nie oznacza tego samego, co „mowa nienawiści”. „Hejt” w języku polskim to słowo o odrębnym znaczeniu, określające typ ataku słownego w Internecie. Rozdział rozpoczynam od opisania, w jaki sposób „nienawiść” oraz „mowa nienawiści” funkcjonują w polszczyźnie. Następnie przedstawiam wyniki badania korpusowego, które pokazuje różnice w użyciu leksemów „hejt” oraz „nienawiść”. Kolejny fragment to analiza polskich i angielskich definicji słownikowych, która pozwoliła wyciągnąć wnioski co do etymologii słowa „hejt”.

W rozdziale V omawiam związek hejtu z Internetem. Pełen opis hejtu wymaga przedstawienia charakterystyki medium, w którym występuje. Polski Internet (polskojęzyczny, wykorzystywany przede wszystkim przez polskojęzycznego odbiorcę) cechuje właściwy mu zasięg, liczba użytkowników, popularność poszczególnych witryn oraz podział debaty publicznej. Na kształt polskiego Internetu wpływa regionalna specyfika rozwoju tego medium oraz sytuacja demograficzna, polityczna i geopolityczna kraju. Te czynniki opisuję w pierwszej części tego rozdziału. W drugiej charakteryzuję trzy grupy (rodzaje) komentujących wyszczególniane przez innych badaczy: trolle, trolle polityczne oraz komentujących „autentycznych”.

Rozdział VI zawiera wyniki analizy ponad 8000 komentarzy internetowych. Omawiam kryteria, które decydowały o wyborze materiałów do badania, a następnie przedstawiam pragmatyczną analizę hejtu. Opisuję systemowe i tekstowe sposoby wartościowania w tekście, a także stosowane przez hejterów strategie dyskredytacyjne: prowokację, odwracanie uwagi, etykietowanie, deprecjację i szydzenie. Omawiam też wybierane przez hejterów punkty zaczepienia ataku: brak wiarygodności ich ofiary, jej zależność, wygląd, seksualność, obcość, cynizm i hipokryzję. Wprowadzam także własną typologię hejterów, których dzielę na „żartownisiów”, „krzykaczy”, „oburzonych” oraz „informatorów”.

W rozdziale VII opisuję hejt jako przejaw przemocy językowej. W hejcie ofiara pozbawiana jest godności, ale hejt wyrządza krzywdę nie tylko bezpośrednio, w relacji hejter — ofiara, lecz także pośrednio, w relacji hejter — odbiorcy. Uniemożliwia bowiem dialog w społeczeństwie, prowadzi do anomii, pokazuje, że godność ludzka to coś, co można bezkarnie atakować. Ze względu na tę szkodliwość oraz brak możliwości obrony ofiary hejt należy rozpatrywać jako formę przemocy, a dokładniej jako przemoc językową.

Ostatni rozdział poświęcam działaniom, które mogą zostać podjęte, aby przeciwdziałać hejtowi. Wydaje się, że największy wpływ na poziom debaty na portalach mają ich administratorzy (przez platformę komunikacji, którą tworzą) i moderatorzy (przez sposób, w jaki zarządzają treściami). Mogą wpłynąć na język swoich użytkowników przez wyznaczanie odpowiedniego wzorca komunikacji, wprowadzanie odpowiednich regulaminów, konsekwentną moderację, ograniczenie liczby komentarzy czy wprowadzenie systemu nagród i kar dla swoich użytkowników.

Kilka zdań chciałbym jeszcze poświęcić uwagom edycyjnym. Język analizowanych komentarzy jest wulgarny, nieraz naprawdę szokujący, jednak dla zachowania rzetelności opisu nie mogłem zdecydować się na cenzurę tych treści. Nawet częściowa ingerencja, która miałaby złagodzić wydźwięk komentarzy (na przykład zastąpienie liter w niektórych wyrazach znakami interpunkcyjnymi), zaburzałaby recepcję badanych treści. Jedyne zmiany, jakie wprowadziłem, to zrezygnowanie z pogrubiania tekstu przez komentujących (takie przypadki były bardzo rzadkie, a pozostawienie tego zabiegu edycyjnego mogłoby błędnie sugerować, że to ja zdecydowałem się wyróżnić ten fragment) oraz w bardzo nielicznych przypadkach zamieszczenie skróconych wersji niektórych komentarzy. W kilku przykładach, aby dobrze zobrazować opisywane zjawisko (przede wszystkim omawiając środki wartościowania w hejcie), decydowałem się zamieścić krótszą wersję cytatu, przy czym starałem się, aby jego pełna wersja była zamieszczona w innej części pracy.

Ponadto zdaję sobie sprawę, że cytowanie hejtu nawet w celach naukowych jest powielaniem go. Uważam jednak, że strategia ignorowania dewiacji komunikacyjnych jest nieskuteczna. Rzetelny opis może za to pomóc zrozumieć te zjawiska i dostarczyć narzędzi do walki z nimi. Tym samym mam nadzieję, że pragmalingwistyczna analiza hejtu przedstawiona w tej pracy przyniesie więcej korzyści niż szkód.

Rozdział I
Hejt — próba definicji

— Założenia podstawowe

Moim pierwotnym pomysłem na badanie nieetycznych zachowań w komunikacji internetowej była próba opisania zjawiska, które roboczo nazywałem „językiem nienawiści”. Wybór takiego obszaru badawczego podyktowany był z jednej strony luką w badaniach — w okresie, kiedy rozpoczynałem swoją pracę, badacze poruszali przede wszystkim takie zagadnienia etyczne związane z Internetem jak prywatność, pornografia, monopolizacja rynku, dostęp do informacji i jej wiarygodność, terroryzm sieciowy, cenzura oraz własność intelektualna. Stosunkowo nieliczne były przy tym opracowania poświęcone zagadnieniu etycznej komunikacji w Internecie. Z drugiej strony istnieje zjawisko mowy nienawiści, które jest stosunkowo dobrze rozpoznane i opisane, choć nie bez kontrowersji. Miałem więc nadzieję, że połączenie metodologii etyki słowa z bogatą literaturą traktującą o mowie nienawiści mogłoby pozwolić mi opisać językowy obraz tej emocji w języku komunikacji internetowej. Okazał się on jednak dla mnie nieuchwytny.

Badacze mają problem z przypisaniem odczuwania nienawiści do odpowiedniego uczestnika aktu komunikacyjnego. Kto odczuwa nienawiść, kiedy padają nienawistne słowa? Z prawnego punktu widzenia jest to zazwyczaj adresat (ale nie ofiara) wypowiedzi, stąd też termin „nawoływanie do nienawiści”. Jednak niektóre słowa padają, ponieważ ktoś odczuwa nienawiść. Możliwe jest również, że pewna wypowiedź wywołuje uczucie nienawiści w osobie, przeciwko której jest skierowana. Wydaje się, że dla każdego z powyższych przypadków należałoby szukać różnych wyznaczników językowych: oddzielnie dla nawoływania do nienawiści (np. wykrzyczane podczas ulicznych zamieszek „Zabić wszystkich X!”), bezpośredniego odczuwania nienawiści (chociażby afektywne stwierdzenie „Nienawidzę Y!”) oraz mowy, która wywołuje nienawiść u atakowanej osoby (może to być na przykład obelga, atak, dyskredytacja). Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że powszechne stały się oskarżenia o stosowanie mowy nienawiści w walce politycznej. Zarzuty te są tak powszechne (i zazwyczaj nieadekwatne), że opisywany termin upowszechnił się i częściowo zdezawuował. Stał się etykietą służącą do dyskredytacji zachowań przeciwników.

Frazeologia często wskazuje na gwałtowny, a więc też do pewnego stopnia chwilowy, tymczasowy, charakter tego uczucia. Nienawiść może więc być „fanatyczna”, „ślepa”, „śmiertelna”, „zajadła” i „chorobliwa”. Nienawiścią można „płonąć” i „zionąć”, można również uczestniczyć w „seansach nienawiści”. Rzadziej mówi się o nienawiści chłodnej, wyrachowanej i długotrwałej, choć można ją „hodować” i „żywić”, można też w nienawiści „trwać’. To zapewne dlatego Wisława Szymborska pisała o niej, że „jest mistrzynią kontrastu / między łoskotem a ciszą, / między czerwoną krwią a białym śniegiem”.

Językowe wartościowanie nienawiści jest za to jednoznaczne, to antynomia miłości, uczucie niewątpliwie złe. Obrazują to między innymi trzy siedemnastowieczne przysłowia: „nienawiść znajdzie winę i do zwady przyczynę”, „nienawiść złem cudzym się chłodzi, choć jej to samej równo szkodzi”, „nienawiść wszystko we złe obraca”.

Pewien wgląd w naturę nienawiści zapewniają świadectwa największej tragedii minionego stulecia — ludobójstwa. W reportażu z więzienia w Rwandzie Jean Hatzfeld przedstawia relacje oprawców, którzy w 1994 roku mordowali Tutsi. Hutu o imieniu Alphonse tak opisuje to, co czuł podczas masakr:

By zabić bez wahania tak wielką liczbę ludzi, trzeba było nienawidzić bez granic. Nienawiść była jedynym dozwolonym uczuciem względem Tutsi. Plan masakry zbyt dobrze przygotowano, byśmy mogli zadawać sobie jakieś sentymentalne pytania.

Lèopord, jego kolega i wspólnik, dodaje:

To delikatna sprawa mówić o nienawiści pomiędzy Hutu a Tutsi, ponieważ po masakrach słowa zmieniły znaczenie. Wcześniej mogliśmy żartować między sobą i mówić, że wszystkich ich zabijemy, a w chwilę potem pracowaliśmy razem albo dzieliliśmy trunki. Żarty i groźby mieszały się ze sobą. Nikt nie zważał już na to, co powiedział. Można było rzucać straszliwe słowa bez nieprzyjaznych myśli. Tutsi nawet zbytnio to nie przeszkadzało. To znaczy, nie oddalali się od nas z powodu tego typu nieprzyjemnych dyskusji. Potem ujrzeliśmy to na własne oczy: te słowa ściągnęły ciężkie konsekwencje.

W postawach osadzonych w więzieniu w Rilimie najbardziej uderza ich spokój. Poniżeni i przegrani, uwięzieni Hutu powinni żywić do Tutsi jeszcze większą nienawiść, ale uczucie to w ogóle nie pojawia się w ich relacjach. Czyny, których się dopuścili motywowani nienawiścią, są dla nich odległe, niezrozumiałe i obce. Miejsce nienawiści zastąpił wstyd, strach, rzadziej poczucie winy, a niekiedy nawet nadzieja.

Relacje Hatzfelda z Rwandy sugerują, że nienawiść jest uczuciem niestopniowalnym, zero-jedynkowym, które może zostać rozbudzone za pomocą odpowiednich bodźców. Tymi bodźcami mogą być zarówno czyny, jak i słowa. Nietrudno o przykład języka, który bezpośrednio nawoływałby do nienawiści. W nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku agresywny tłum wyszedł na ulice niemieckich miast by uczestniczyć w aktach terroru nocy kryształowej. Okrzyki, które mogły być wtedy wznoszone, chociażby „zabić wszystkich Żydów!” czy „precz z pasożytami” były niewątpliwie nienawistne, nawoływały do ludobójstwa. Motywacja tej nienawiści mogła jednak być dwojaka. We wstępie do „Strategii antylop” Olga Stanisławska przypomina dylemat, który w swoich pamiętnikach starał się rozstrzygnąć ocalały z Szoah Primo Levi: „Czy byliśmy świadkami racjonalnie przeprowadzonego planu, czy też jedynej w swoim rodzaju manifestacji zbiorowego szaleństwa? Logiki zmierzającej ku złu, czy też braku logiki?”. Ostatecznie Levi dochodzi do wniosku, że na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi — nienawiść oparta była bowiem w równej mierze na fanatyzmie i cynizmie.

Jaskrawe przykłady języka nienawiści, takie jak zamieszczone powyżej hipotetyczne okrzyki z nocy kryształowej, są mimo postępującej degradacji języka debaty publicznej w Polsce stosunkowo rzadko spotykane na co dzień. Język bezpośredniej nienawiści pojawia się zazwyczaj w ostatecznej fazie konfliktu, kiedy rozwścieczona grupa jest nastawiona przeciw Innemu i gotowa do napaści. Niemniej język może posłużyć do rozbudzenia i podtrzymania agresji. Trafnie ilustruje to klasyczna „piramida nienawiści” Gordona Allporta, której podstawę stanowią negatywne komentarze. Następnie stopnie piramidy to unikanie, dyskryminacja i pojedyncze ataki fizyczne, które ostatecznie mogą przerodzić się w masową eksterminację.

W teorii dogmatycznych narracji Iwona Jakubowska-Branicka omawia sposób opisywania świata zbudowany na uczuciu nienawiści. Kluczowy dla tej wizji jest manichejski podział oparty na czterech kategoriach: dobro / zło, prawda / kłamstwo, my / oni oraz przyjaciel / wróg. Taki sposób objaśniania rzeczywistości wykorzystywany był przez wszystkie totalitaryzmy XX wieku do rozbudzania nienawiści i podsycania antagonizmów. Nie jest to trudne — autorzy „Wieku nienawiści” cytują „Anatomię ludzkiej destrukcyjności” Ericha Fromma, w której autor dowodzi, że namiętności prowadzące do aktów agresji są stosunkowo łatwe do rozbudzenia w ludzkich umysłach. Przypominają studium Dave’a Grossmana „O zabijaniu. Psychologiczny koszt kształtowania gotowości do zabijania w czasach wojny i pokoju”, podręcznik używany w akademiach wojskowych. Grossman wyjaśnia w nim, jak wpłynąć na obarczony bagażem kulturowym umysł przeciętnego człowieka w taki sposób, aby przełamać jego opór przed zabijaniem innych ludzi. Jedną z podstawowych taktyk jest odczłowieczenie przeciwnika. Odmówienie Drugiemu praw i godności należnych człowiekowi sprawia, że sąsiad nagle staje się „pasożytem”, „karaluchem”, „barbarzyńcą”, „kłodą”. Pozbawianie kogoś człowieczeństwa zazwyczaj nie przybiera podniosłych form, a jednorazowe potępienie nie zawsze skazuje na ostracyzm. Bliźniego z godności odziera się w codziennych zachowaniach, metodycznie i wielogłosem powtarzając te same hasła aż do momentu, kiedy staną się tak naturalne, że nie będzie już ich można zakwestionować. Zbigniew Bauer słusznie zauważył, że „cały problem tkwi nie tyle w samej publikacji agresywnych wypowiedzi, co w ich nasileniu i koncentracji”. Właśnie tym słowom, powszechnym, drobnym aktom językowym, które jątrzą, dzielą i otwierają drzwi najgorszym z ludzkich uczuć, jest poświęcona ta książka.

Celem mojego opisu jest pragmalingwistyczny opis nieetycznej krytyki słownej w komentarzach internetowych. W tytule pojawia się słowo „hejt”, ponieważ tak przeważnie nazywane jest współcześnie to zjawisko. Należy jednak przy tym pamiętać, że „hejtem” nazywa się różne zachowania językowe (chociażby krytykę bezpośrednią, twarzą w twarz), a także okołojęzykowe (na przykład internetowe memy). Nie jest to więc ściśle zdefiniowany termin. Co więcej, jego uzus jest zmienny — możliwe więc, że za jakiś czas słowo „hejt” będzie opisywać zjawisko inne niż przedstawione w tej pracy.

Nieetyczna krytyka słowna w Internecie, która dalej będzie nazywana „hejtem”, zasługuje na dokładny opis z kilku powodów. Hejt jest brutalny, przyciąga uwagę. Wyrządza krzywdę, ponieważ jest aktem przemocy językowej. Hejt jest ponadto tak masowy i powszechny, że w wyraźny sposób wpływa na rzeczywistość. W końcu jest też zjawiskiem nowym, które powstało wskutek zmian w mediach i masowej komunikacji. Możliwe nawet, że dalsze zmiany sprawią, że gatunek komentarza internetowego w ogóle zniknie (niektóre redakcje już zrezygnowały z zamieszczania wpisów swoich czytelników) bądź bardzo się zmieni — opisanie tego zjawiska może się więc okazać pracą nieledwie kronikarską.

W analizie pragmalingwistycznej kluczowe jest oddziaływanie tekstów na rzeczywistość oraz ich rola w kulturze danego społeczeństwa. Taka analiza pozwala opisać zależność między badanymi wypowiedziami a ich interpretatorami. Dzięki temu w pragmalingwistycznej analizie hejtu można podjąć próbę odpowiedzi między innymi na pytanie o postawy komentujących. Co motywuje ich do tej działalności? W jaki sposób i za pomocą jakich środków dyskredytujących atakują swoje ofiary? Jakie są konsekwencje, zarówno indywidualne, jak i społeczne, takich zachowań? Co można zrobić, żeby hejt ograniczyć?

Ponadto hejt bardzo często utożsamiany jest z mową nienawiści. Pomija się przy tym zazwyczaj związek hejtu z przemocą. Analiza pragmalingwistyczna może pomóc przedstawić hejt w komentarzach internetowych jako odrębne zjawisko, które ma pewne elementy wspólne z przemocą oraz mową nienawiści, jednak ma także cechy właściwe tylko sobie.

Należy zaznaczyć, że przedstawione w tej pracy przykłady nie są reprezentatywne dla wszystkich typów komentarzy internetowych oraz dla wszystkich przypadków hejtu. Analizowane wypowiedzi pochodzą z moderowanych stron wydawców należących do tak zwanego głównego nurtu polskiego dyskursu publicznego. Choć często wulgarne, obcesowe i brutalne, to nie są tak niebezpieczne jak wypowiedzi kierowane do ofiar kanałami prywatnymi, które nierzadko są po prostu przestępstwami i mogą sprawić, że atakowany zmieni swoje zachowanie (na przykład zrezygnuje z pracy bądź ograniczy swoje zaangażowanie społeczne), wbrew swojej woli stanie się rozpoznawanym uczestnikiem życia publicznego czy, w najbardziej drastycznych przypadkach, dozna uszczerbku na zdrowiu lub odbierze sobie życie. Do hejtu zaliczyć też można niekiedy wypowiedzi o wydźwięku zdecydowanie łagodniejszym, czasem nawet neutralnym (choć nie są to przypadki częste). Analiza wszystkich tych zachowań nie przyniosłaby zapewne żadnych koherentnych rezultatów, dlatego też w pracy tej skupiam się na stosunkowo ograniczonej próbie komentarzy, które zostały zamieszczone pod materiałami wyjściowymi o możliwie podobnych cechach. Nie oznacza to bynajmniej, że analizowane teksty dobierane były pod konkretną tezę — w rzeczywistości stworzenie odpowiedniej typologii dla zebranych materiałów było dużą trudnością. Niewątpliwie jednak wszystkie analizowane przeze mnie komentarze to przykłady nieetycznego języka i właśnie od opisu tego zjawiska należy zacząć.

— Nieetyczny język w Internecie

Termin „nieetyczny język” określa wszystkie zachowania językowe, które naruszają godność Drugiego — to podstawowe kryterium pozwalające odróżnić język etyczny od nieetycznego. Przykładami nieetycznych zachowań językowych są więc takie opisywane przez badaczy zjawiska jak mowa nienawiści, mowa pogardy, mowa agresji, niebezpieczna mowa (dangerous speech), walczące słowa (excitable speech), wredna mowa, hejt etc.

Etyczna ocena języka rozszerza pragmatyczne podejście do komunikacji (według którego wypowiedź powinna być przede wszystkim poprawna, efektywna i racjonalna) o intencję komunikacyjną. Język sam w sobie nie jest niemoralny z tego powodu, że dostarcza jego użytkownikom środków do napaści na Drugiego — to sposób użycia, czyli intencja mówiącego, podlega moralnej ocenie.

W etycznym komunikacie muszą zostać zachowane nie tylko zasady grzeczności (czego wymaga od nadawcy kultura słowa), ale też moralności — intencją nadawcy nie może być skrzywdzenie Drugiego. Samo przestrzeganie zasad kultury słowa w wypowiedzi nie jest wystarczające, aby uznać ją za etyczną. Grzeczność może bowiem być nieetyczna, jeśli traktowana jest instrumentalnie, by osiągnąć niemoralny cel. Dlatego też zasadne jest postulowane przez badaczy rozszerzenie koncepcji kultury słowa o komponent etyczny. To spojrzenie można nazwać za Jadwigą Puzyniną humanistyczną kulturą języka, w której słowo traktowane jest nie jako narzędzie, lecz jako tworzywo.

Tak rozumiana kultura języka podkreśla wartości podstawowe: prawdę oraz poszanowanie godności Drugiego. Prawda jako warunek „szczęśliwej” komunikacji pojawiała się już w Grice’owskich zasadach kooperacji, a dokładniej w maksymie jakości: „mów prawdę”. Co do godności, w etyce słowa rozumiem ją zgodnie z definicją Anny Cegieły, według której jest to „norma okazywania szacunku tym, którzy na niego zasłużyli i niedeprecjonowania, a w tym także nieupokarzania, w przestrzeni publicznej za pomocą słowa także tych, którzy na szacunek jeszcze albo w ogóle nie zapracowali”.

Prawo do godności człowieka niejednokrotnie podkreślane jest w oficjalnych dokumentach, chociażby w Powszechnej deklaracji praw człowieka z 1948 roku, Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej z 2007 roku czy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku.

Troskę o zachowanie godności drugiego człowieka dobrze wyrażają trzy zasady zaproponowane przez Cegiełę: zasada zachowania wymiaru osobowego człowieka, zasada uwzględniania tożsamości i wielowymiarowości człowieka oraz zasada poszanowania suwerenności człowieka. Pogwałcenie tych reguł równoznaczne jest z napaścią słowną na Drugiego.

Skutki napaści słownej dobrze przedstawiają autorzy raportu „Mowa nienawiści”, którzy przypominają o „modelu krzywdzącego języka” opracowanego przez Laurę Leets i Howarda Gilesa do opisania reakcji ofiar (w tym przypadku przedstawicieli mniejszości) na ataki słowne. Taki werbalny atak porównywalny jest z innymi traumatycznymi przeżyciami. Przeżywanie go można rozpisać na trzy stadia: pierwszą reakcją na utratę godności jest pojawienie się gwałtownych emocji — gniewu, smutku i przygnębienia. Następnym etapem jest próba przypisania odpowiedzialności za incydent, kolejnym, pojawienie się u ofiary uczucia nienawiści i żalu. Nienawiść ta może obrócić się przeciwko sprawcy, częściej jednak, tłumiona, prowadzi do pasywności, obniżenia samooceny ofiary, depresji i uzależnień.

Ataki słowne częściej występują w mowie niż w piśmie. Wpływ ma na to przede wszystkim bezpośredniość komunikacji, brak filtra, który pomaga sformułować myśli na chłodno, ograniczyć i stonować emocje wysyłane do odbiorcy. Jednak upowszechnienie się Internetu i związany z nim szybki przepływ informacji, a także zwiększenie ilości i dostępności treści doprowadziły do powstania trzeciej formy wypowiedzi — hybrydy formalności pisma z emocjonalnością mowy. To język mówiony, który trafia do odbiorcy nie pod postacią mowy, lecz tekstu. Walter Jackson Ong nazwał to charakterystyczne dla języka Internetu zjawisko „wtórną oralnością”: „Ta nowa przedpiśmienność jest uderzająco podobna do dawnej ze względu na mistykę uczestniczenia, pielęgnowanie poczucia wspólnoty, skupianie się na teraźniejszości”. Taka komunikacja, która często sięga do niskiego rejestru języka, jest nie tylko potoczna, lecz również nieodpowiedzialna i nieetyczna. Na początku nowego millenium Władysław Lubaś pisał, że „w Internecie leży przyszłość totalnego uznania [potocznej] odmiany języka”. Uważał, że „komunikacja internetowa jak żadne inne medium stwarza warunki do przenikania się wszystkich wariantów potocznej odmiany języka”. W swoim wczesnym, pionierskim wręcz tekście wskazywał na przewagę waloryzowania negatywnego w języku internautów, nie przypuszczał jednak pewnie, że po prawie dwóch dekadach ten język, w tym język komentarzy internetowych, będzie tak zdegenerowany.

Niektóre badania nad językiem Internetu wskazują, że skrajne emocje, takie jak nienawiść, nie występują w nim często. Autorzy raportu „Mowa nienawiści, mowa pogardy w Polsce 2016” stwierdzają, że chociaż zjawisko powszechnie nazywane „mową nienawiści” rzeczywiście najczęściej występuje w Internecie, to raczej należałoby określać je mianem „mowy pogardy”. Badacze przeanalizowali przypadki napaści językowych wymierzonych w 11 różnych grup społecznych (m.in. uchodźców, przedstawicieli mniejszości seksualnych i mniejszości etnicznych) i wyodrębnili siedem kategorii ataków. Członkowie stygmatyzowanych grup budzili obrzydzenie, oskarżano ich o brak inteligencji i dzikość, odstępstwa od normy, skłonność do przestępczości i agresji. Część agresywnych wypowiedzi motywowana była też rewanżyzmem — historycznymi podstawami do nienawiści. Agresja językowa przybierała również formę usprawiedliwienia samego aktu słownej napaści, atakujący dowodzili, że ofiara zasługuje na karę. Treść mowy nienawiści różniła się w zależności od adresata i odpowiadała powszechnym stereotypom. Żydzi i Ukraińcy atakowani byli przede wszystkim argumentami z kategorii „zaszłości historyczne”, osoby transseksualne i lesbijki nazywane były „odszczepieńcami”, geje „budzili obrzydzenie”. Osobom czarnoskórym i uchodźcom przypisywano „brak inteligencji i dzikość”, a Romom „skłonność do oszustw i przestępstw”. Ataki słowne na feministki i muzułmanów miały albo charakter zaprzeczenia („Nie jestem rasistą, ale…”), albo usprawiedliwienia („Zasłużyli sobie na to, bo…”).

Autorzy raportu „Internetowa kultura obrażania” również kwestionują powszechne przekonanie, jakoby nienawiść była dominującą emocją towarzyszącą tekstom „wtórnej oralności”. Dowodzą także, że obraźliwy i agresywny język nie jest domyślnym sposobem komunikowania w Internecie, a jedynie cechą charakterystyczną pewnych społeczności w sieci. Łukasz Jonak ilustruje tę tezę danymi z badania, które wykazało, że negatywne cechy komunikacji, takie jak obrażanie i agresja językowa, pojawiały się ze stosunkowo niewielką częstotliwością, bo w zaledwie 5% analizowanych wypowiedzi. Natomiast co piąta przebadana wypowiedź miała wydźwięk negatywny. Autorzy badania przywołują również podobne wyniki uzyskane w projekcie „Raport mniejszości”. Wypowiedzi, w których stwierdzono stosowanie mowy nienawiści wobec mniejszości stanowiły mniej niż 1% przebadanych tekstów (blisko 86 tysięcy przypadków na 10 milionów komentarzy).

Jonak wskazuje na dwie przyczyny błędnego postrzegania Internetu jako wylęgarni agresji i nienawiści: heurystykę dostępności oraz wysoką koncentrację nieetycznych treści w szczególnych przestrzeniach Internetu. Heurystyka dostępności może być rozumiana dwojako — w swoim oryginalnym znaczeniu to zjawisko psychologiczne, które sprawia, że kontrowersyjne wiadomości zapadają w pamięć bardziej niż neutralne. Drugie znaczenie tego pojęcia związane jest z mechanizmem społecznego filtrowania. Treści, które z jakichś powodów okazują się dla czytelników bardziej atrakcyjne (na przykład ponieważ przedstawiają aktualne, intensywnie komentowane zagadnienie), zyskują na oglądalności, są częściej czytane i komentowane i, co wiąże się bezpośrednio ze specyfiką Internetu, lepiej pozycjonowane w wyszukiwarkach (czyli stają się jeszcze dostępniejsze i jeszcze popularniejsze). Przyczynia się to do skoncentrowania nieetycznych wypowiedzi w sekcjach komentarzy pod kontrowersyjnymi tematami — im więcej czytelników, tym większe prawdopodobieństwo, że znajdą się tacy, którzy dadzą upust swoim negatywnym emocjom. Takie mniejszościowe, ale ekspansywne grupy, jeśli będą odpowiednio zdeterminowane, systematyczne i konsekwentne w swoich działaniach mogą mieć istotny wpływ na kształt debaty i opinię (często pasywnej) większości. Kiedy pewna przestrzeń zostanie zdominowana przez homogeniczne głosy, na przykład jednoznaczną krytykę bohatera danego materiału, może zadziałać psychologiczne zjawisko społecznego dowodu słuszności — „skoro większość tak uważa, to tak pewnie jest”.

— Czynniki warunkujące powstawanie nieetycznego języka w Internecie

Nieetyczny język nie istnieje in vacuo. Na jego powstanie składają się czynniki zewnątrzjęzykowe, między innymi środek przekazu oraz gatunek wypowiedzi. Gatunek komentarza internetowego oraz specyfika komunikacji w sieci stwarzają odpowiednie warunki do powstawania nieetycznego języka. Te warunki to: zdjęcie odpowiedzialności, zwiększenie zasięgu, ułuda uczestnictwa oraz prowokacyjny charakter tekstu wyjściowego.

Zdjęcie odpowiedzialności z agresora w komunikacji internetowej wynika z anonimowości jego wypowiedzi, dystansu między nadawcą a odbiorcą oraz brakiem zarówno prawnych, jak i społecznych konsekwencji, które spotykałyby go za stosowanie nieetycznego języka. Jeśli do opisu komunikacji internetowej zastosować teorię rytuału interakcyjnego Ervina Goffmana, to anonimowy uczestnik takiej wymiany nie musi „trzymać się swojej roli”, ponieważ nie ryzykuje utraty swojej twarzy, może za to bezkarnie atakować twarz Drugiego. Dystans między agresorem a atakowanym oraz odbiorcami / adresatami komunikatu wzmaga poczucie niedostępności i nieuchwytności osoby, która posługuje się agresją językową. Ponadto najczęstszą reakcją na atak słowny jest kolejny atak słowny, a więc dochodzi do rekursywności nieetycznej mowy.

Zwiększenie zasięgu indywidualnych wypowiedzi oraz powszechny dostęp do Internetu pociągają za sobą dostępność i masowość tekstów, często produkowanych przez anonimowych użytkowników. Ilość dostępnych treści jest niemożliwa do przyswojenia — w miriadach wiadomości odróżnienie tych wartościowych staje się trudne, a aby się wyróżnić, najlepiej jest napisać coś kontrowersyjnego, obraźliwego.

Zwiększenie zasięgu związane jest również z ułudą uczestnictwa, która cechuje komunikację internetową. Karmen Erjavec i Melita Poler Kovačič zauważają, że przeciętny użytkownik Internetu wciąż jest zbyt oddalony od procesu powstawania treści zamieszczanych w Internecie. Wpływy obowiązujące w rzeczywistości mają przełożenie na komunikację w sieci, gdzie autor — lider opinii dysponuje większą siłą perswazji i zasięgiem niż anonimowy internauta. Erjavec i Kovačič zwracają również uwagę, że na początku XXI wieku możliwość zamieszczania komentarzy czytelników pod artykułami na ogólnodostępnych portalach informacyjnych uważano za nowy rozdział dziennikarstwa. Społeczna kontrola miała być gwarantem dziennikarskiej rzetelności, a partycypacja użytkowników w tworzeniu wiadomości czynnikiem stymulującym dyskusje, ważnym elementem nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego. Oparte na interakcji nowe dziennikarstwo obywatelskie szybko okazało się jednak jednym z utopijnych założeń początków Internetu. Odbiorcy mogą jedynie skomentować finalny kształt artykułu, a moderacja tych komentarzy wymaga dużych nakładów finansowych i czasowych — w sekcji komentarzy powstaje więc chaos, który wzmacnia tylko poczucie nieistotności, jałowości takiej interakcji. Polityka, z relacjami i komentarzami praktycznie na żywo, jest teraz z jednej strony bardziej niż kiedykolwiek obecna w życiu szerokiego odbiorcy, ale z drugiej strony przez realny brak wpływu czytelników na kształt dyskursu politycznego jest dla nich równie niedostępna jak zawsze. Komunikacja internetowa stworzyła więc iluzję pełnego i równego uczestnictwa w życiu publicznym, a następnie obnażyła nędzę tego zaangażowania. To „dezorientujące uczucie bycia technologicznie połączonym, lecz politycznie odłączonym” może prowadzić do zobojętnienia i pasywności w uczestniczeniu w życiu publicznym bądź frustracji, która wyrażana jest między innymi właśnie nieetycznym językiem.

Ideę prowokacyjnego charakteru tekstu wyjściowego przejąłem od Zbigniewa Bauera, który konstatuje za Mirosławem Karwatem, że „każda agresja jest pochodną różnorakich mechanizmów prowokacji”. Wśród zabiegów prowokacyjnych, które wpływają na wzrost zachowań agresywnych w Internecie, Bauer wymienia: spektakularność (potrzebę zwrócenia na siebie uwagi, nieraz za wszelką cenę), dawanie świadectwa zamiast faktów (przewaga opinii nad informacjami oraz nagromadzenie uczuć i emocji, przede wszystkim narcyzmu i egocentryzmu, ale też masochizmu) oraz „znikającą medialność” (zanik konwencji medialnych i powiązanych z nimi zasad etykiety). Te spostrzeżenia znajdują potwierdzenie w badaniach. Na przykład Balázs Kovács i Amanda J. Sharkey przeprowadzili eksperyment, w którym przebadali prawie 39 000 recenzji książkowych napisanych w formie krótkich komentarzy przez przeważnie anonimowych czytelników. Wyniki badania wykazały, że książki nagrodzone, bądź przynajmniej do nagród nominowane, otrzymywały znacznie niższe oceny i bardziej krytyczne komentarze niż te, które nie zostały w żaden sposób wyróżnione. Natomiast książki, które zostały nagrodzone w trakcie prowadzenia badań, miały lepsze recenzje przed otrzymaniem wyróżnień niż po ich otrzymaniu. Badacze przypisują te rezultaty dwóm zjawiskom: po pierwsze, rozbudzone wiadomością o nagrodzie oczekiwania nie zostają zaspokojone, ponieważ czytelnicy mają różne gusta. Po drugie, u odbiorców występuje tzw. „efekt snoba” — książka, która została uznana przez większość za dobrą, nie może być odpowiednia dla tych, którzy uważają siebie za bardziej wyrafinowanych czytelników. Te same mechanizmy mogą wpływać na internautów, którzy posługują się nieetycznym językiem, kiedy piszą o celebrytach, znanych osobach, bądź wszystkich uprawiających internetowy ekshibicjonizm. Zarówno snobizm, jak i rozbudzone oczekiwania (myślenie, że „celebryta jest sławny, bo jest w czymś lepszy ode mnie”) wywołują frustrację oraz prowokują do agresji językowej, która w dużym stopniu może być reakcją obronną na wszechobecny w sieci kult sukcesu. Potwierdza to również analiza Aliny Naruszewicz-Duchlińskiej, która dowodzi, że „hejterzy nie oszczędzają w swoich działaniach nikogo i niczego (…). Ich wypowiedzi odnoszą się zarówno do osób słabszych, jak i silniejszych (…). Częściej celem ataków bywają jednostki, które odróżniają się pozytywnie od reszty społeczeństwa”.

— Hejt w komentarzach internetowych

Wydawałoby się, że komentarz pod materiałem zamieszczonym na portalu informacyjnym powinien mieć pewne cechy wspólne z listem do redakcji. Jednak zamiast wyważonej, przemyślanej i krytycznej wypowiedzi tekst ten przypomina grubiańską, wulgarną zaczepkę, którą do tej pory można było usłyszeć na manifestacji, podczas zbiegowiska, może ulicznej utarczki.

Masowy atak słowny w sekcji komentarzy można przyrównać do samosądu, to współczesna realizacja wielowiekowej tradycji ośmieszania, zawstydzania i wykluczania ze społeczności. Samosąd często miał formę publicznego spektaklu. W średniowieczu tłumy wychodziły na ulice by połączyć się w procesji charivari, której celem było publiczne poniżenie osoby posądzonej o niewierność bądź cudzołóstwo. Ofiara charivari sadzana była na koniu, ośle albo wozie i prowadzona przez miasto, a pochodowi towarzyszyła kakofoniczna muzyka (stąd niemiecka nazwa Katzenmuzik). Celem takiej procesji, poza rozładowaniem napięcia społecznego, było ostrzeżenie innych przed przekraczaniem granic oraz łamaniem norm kulturowych i moralnych wyznawanych przez daną grupę.

Chyba najlepiej znanym przykładem samosądu w polskiej kulturze jest kulminacyjna scena „Chłopów” Władysława Reymonta, w której mieszkańcy wywożą Jagienkę ze wsi na wozie z gnojem. W tradycji anglosaskiej zawstydzanie jako forma kary dobrze znane jest ze „Szkarłatnej litery” Nathaniela Hawthorne’a. Główna bohaterka powieści, Hester Prynne, zmuszona jest do noszenia szkarłatnej litery „A” (prawdopodobnie od słowa adultery oznaczającego ‘cudzołóstwo’), która ma symbolizować jej winę.

Inne znane z historii formy samosądu to m.in. tarzanie w smole i pierzu, zakuwanie w dyby, publiczna chłosta i, w najbrutalniejszej formie, zbiorowe morderstwa. Od tych dokonywanych na czarnoskórych mieszkańcach Stanów Zjednoczonych powstał synonim słowa „samosąd” — „lincz”.

Dobrze udokumentowana historia linczów pozwala zrozumieć, jaką rolę w samosądach pełniło współtworzenie grupowej tożsamości. Istotnym elementem samosądów dokonywanych na południu Stanów Zjednoczonych były fotografie, które przedstawiały zmasakrowane ciało ofiar, czasem nawet samych oprawców. Zdjęcia te funkcjonowały jako pamiątki, nierzadko były też wysyłane do bliskich w charakterze pocztówek — na fotografiach nadawcy oznaczali siebie, podkreślali, że wzięli udział w linczu. Na zdjęciach często można zobaczyć duże grupy ludzi, wielu z nich się uśmiecha, większość jest spokojna, pozuje jak do rodzinnego portretu. Tę pewność siebie i spokój uczestnicy linczów czerpali z przynależności do silnej grupy z jasno określonymi zasadami oraz z poczucia, że robią to, co według nich było właściwe.

Współczesna inkarnacja linczu jest ubocznym produktem komunikacji internetowej, ale nie jest bynajmniej zjawiskiem nowym. Celnie ujął to Zbigniew Bauer:

(…) komunikacyjna przestrzeń sieci wyzwoliła te ludzkie skłonności i wzmocniła te wady społecznych ustrojów, które w mediach nieinteraktywnych nie znajdowały możliwości ekspresji. Jednak kiedy słucha się krytyków, których głosy są zresztą coraz liczniejsze, trudno nie ulec wrażeniu, że przedmiot tych ataków jest mylny. Oskarża się technologie (…) o to, co jest grzechem ludzkim, grzechem twórcy tych technologii (…). Tak stało się również z Internetem — oskarżanym dziś za ogrom zła, jakie rzekomo przyniósł cywilizacji. Jest to zresztą stary, do dziś nierozstrzygnięty dylemat determinizmu technologicznego. Ale oskarżać Sieć o to, że jest rozsadnikiem immoralizmu właściwego kulturze ponowoczesnej, co więcej — że to Sieć właśnie kulturę tę stworzyła — to tak, jakby oskarżać wynalazek żagla o spowodowanie konkwisty i śmierć kultury Majów, druk — o wywołanie wojen religijnych w Europie w XVI wieku, a radio — o doprowadzenie do zwycięstwa faszyzmu w Niemczech.

Współcześnie samosąd realizuje się między innymi także w sekcji komentarzy na ogólnodostępnych portalach informacyjnych, właśnie w formie hejtu. Ofiarą jest zazwyczaj osoba wystawiona na widok publiczny, przeważnie bohater komentowanego artykułu, reprezentowana przez niego grupa bądź sam autor materiału. Po wskazaniu ofiary następuje proces lżenia i wyśmiewania — nie dołączają do niego wszyscy komentujący, choć jest to zazwyczaj dość duża grupa, która stosuje język podobny do języka retoryki wiecowej: emocjonalny, zwięzły i negatywny. Co interesujące, te wypowiedzi nieznacznie tylko różnią się od siebie, cechuje je niewielka innowacyjność w doborze środków ekspresji oraz mała różnorodność poruszanej tematyki — hejt jest w dużym stopniu spetryfikowany i redundantny, przekaz w nim zawarty jest zazwyczaj przewidywalny i konwencjonalny. Ta uniformizacja wypowiedzi jest jedną z konsekwencji zjawiska nazywanego echo chamber (‘komorą echo’), które polega na tym, że uczestnicy dyskursu wyznający podobne poglądy często skupiają się wokół tego samego medium, wzmacniając przez to wspólne postawy i izolując się od odmiennych. Opisywany proces poniżania w sekcji komentarzy ma też ograniczenia temporalne, komentujący tracą zainteresowanie tematem mniej więcej po dwóch dniach od ukazania się artykułu, po tym czasie nowe wpisy pojawiają się pod tekstem wyjściowym sporadycznie.

Należy zaznaczyć, że hejt w komentarzach internetowych może mieć zarówno charakter samosądu, jak i nagonki. Nagonka od samosądu różni się tym, że jest zorganizowana i ma wyraźnego lidera, natomiast lincz jest spontaniczny i oddolny. Tym samym o nagonce można mówić wtedy, kiedy komentowany materiał jest niesprawiedliwy i prowokujący, a intencją autora jest rozbudzenie wśród czytelników negatywnych emocji. Tę obserwację potwierdza między innymi badanie korpusowe przeprowadzone na komentarzach internetowych pod artykułami na portalu informacyjnym „Niezalezna.pl”. Monika Kopytowska et al. pokazują, jaki wpływ może mieć forma materiału wyjściowego na komentarze internautów. Porównanie słów kluczowych występujących w poświęconym imigrantom artykułach i komentarzach wykazało, że wyrażenia stosowane w tekstach wyjściowych do negatywnego opisu uchodźców są przejmowane i wykorzystywane przez komentujących. To konsekwencja stosowania przez media aspektu bliskości — przedstawiania danego tematu bądź bohatera w odpowiednim, pozytywnym lub negatywnym, świetle. Podmiot tekstu medialnego może zostać przedstawiony jako „bliski”, podobny do odbiorcy i wyznający te same wartości. Może również być odbiorcy „daleki”, podkreślenie różnic doprowadzi do konfliktu aksjologicznego pomiędzy opisywanym i czytelnikiem (na podobnej zasadzie działa mechanizm sepizacji — unieważniania i desepizacji — nadawania ważności informacji w przekazach medialnych). Obiekty z łatwością przyciągające uwagę i wywołujące kontrowersje to ludzie, wydarzenia oraz idee, które albo są inne, pozytywnie bądź negatywnie, od ogólnie przyjętej normy, albo są z jakiegoś powodu ważne dla społeczeństwa.

Internetowy samosąd / nagonka ma formę tekstu, który w przypadku popularnych artykułów na dużych portalach może składać się z ponad 2000 komentarzy, czyli około 120 ustandaryzowanych stron, i jest praktycznie niemożliwy do przeczytania. Nie przekazuje żadnych informacji, zamiast tego pozwala komentującym połączyć się w procesie zbiorowego wyrażania niechęci. Komentarze internetowe w znaczącym stopniu zostały odarte ze swojej prymarnej funkcji — przekazują emocje zamiast informacji, stały się rytualnym środkiem do rozładowania napięcia bądź narzędziem służącym do wpływania na opinię publiczną.

Pierwszą rozpoznawaną w mediach ofiarą internetowego linczu była prawdopodobnie Monica Levinsky. W 1998 r., kiedy wybuchł skandal Zippergate, Internet w Stanach Zjednoczonych nie był już tylko narzędziem wykorzystywanym przez badaczy i wojskowych, lecz stawał się powoli nowym źródłem informacji dla zwykłych użytkowników. Upublicznienie romansu Moniki Levinsky z ówczesnym prezydentem USA Billem Clintonem miało charakter publicznego napiętnowania. Wiele lat później Levinsky powiedziała, że zapłaciła cenę wstydu w społeczeństwie, które wyznaje „kulturę poniżania”.

O zawstydzaniu przybierającym formę linczu pisał Jon Ronson w książce „So you’ve been publicly shamed”. Autor analizuje przypadki zawstydzania z serwisu Twitter, przedstawia przypadki internetowego linczu na osobach, które w jakiś sposób złamały reguły swoich wspólnot. Ronson publiczne zawstydzanie określa jako sytuację, w której zawstydzany chce przedstawić swoją historię, ale zawstydzający przeciwstawiają temu własną wersję tych wydarzeń. Autor opisuje między innymi historię Justine Sacco, rzeczniczki prasowej pewnej amerykańskiej firmy, która przed wejściem na pokład samolotu upubliczniła wiadomość o treści: „Lecę do Afryki. Mam nadzieję, że nie zarażę się AIDS. Żartowałam! Jestem biała!”. Wypowiedź ta była intensywnie komentowana jeszcze zanim Sacco zdążyła wylądować w RPA, na Twitterze popularność zyskało hasło #hasjustinelandedyet — ‘czy Justine już wylądowała’. Internetowa społeczność czekała w napięciu na moment, w którym Sacco włączy swój telefon i dowie się o infamii, na którą została skazana. Liczne agresywne komentarze, społeczne wykluczenie oraz utrata pracy złożyły się na publiczne upokorzenie, które było karą wymierzoną przez społeczeństwo za rasistowski wpis.

Ronson uważa, że zawstydzanie często oparte jest na przeniesieniu wykroczeń całej grupy na jednostkę. W powyższym przypadku Sacco miała reprezentować uprzywilejowanych białych, którzy mogą pozwolić sobie na rasistowskie żarty, ponieważ wiedzą, że nie spotkają ich za to żadne konsekwencje. Zawstydzanie jest zatem formą zemsty. Ronson zwraca również uwagę na rekursywność tej zemsty — zawstydzamy, ponieważ sami wcześniej zostaliśmy zawstydzeni. Cytuje przy tym prace Jamesa Gilligana, psychiatry, który uważa wstyd za podstawową przyczynę agresji wśród więźniów. Osadzeni mieli opisywać odczuwanie wstydu jako dojmującą pustkę i chłód, co stanowi interesujący kontrast wobec wspomnianej wcześniej „palącej nienawiści”. Interesujące, że tę pustkę i zimno można odnaleźć w etymologii polskiego słowa „wstyd”, które ma ten sam źródłosłów, co „stygnąć”, wywodzi się od prasłowiańskiego słowa „*stydnǫti” oznaczającego ‘tracić ciepło, stawać się zimnym’.

Zawstydzanie według Ronsona i jego rozmówców jest jak zwierciadło w gabinecie luster, które odbija wynaturzony obraz przeglądającej się w nim osoby. Autor słusznie zauważa, że atak na wizerunek może być bardziej bolesny i długotrwały niż atak fizyczny. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest zatem pozostawać niezauważonym, nie głosić kontrowersyjnych poglądów i nie wystawiać się na publiczny osąd. Ronson uważa, że społeczność internetowa uczyniła z linczu internetowego narzędzie kontroli, którego używa do eliminowania niepopularnych, nonkonformistycznych i obrazoburczych poglądów.

Wstyd jako forma społecznej kontroli może wpływać nie tylko na zachowania ludzi, lecz także na decyzje podejmowane przez przedsiębiorstwa. Jennifer Jacquet opisuje, w jaki sposób za pomocą zawstydzania konsumenci mogą wywierać wpływ na korporacje. Autorka dopuszcza bojkot ekonomiczny oparty na wstydzie i eksponowaniu wykroczeń oraz malwersacji przedsiębiorstw. Uważa, że w przypadku zawstydzania jednostek kara jest zazwyczaj nieproporcjonalna do winy, wymierzona przez tłum i bez procesu. Akceptuje jednak zawstydzanie na poziomie konsument — producent argumentując, że jest to jedna z nielicznych możliwości wpływania na decyzje korporacji dostępna dla ich klientów.

Z perspektywy psychologii wstyd to samoświadoma emocja moralna pojawiająca się wraz z obawą o utratę dobrego imienia u osoby, która złamała pewne normy swojej społeczności. Wstyd może zapobiec powtórnemu złamaniu zasad, ale motywacja stojąca za tym uczuciem, jest egoistyczna — zawstydzony nie skupia się na krzywdzie, którą wyrządził, lecz na własnych, przykrych odczuciach.

Z perspektywy socjologicznej wstyd, jak każda emocja, jest siłą motywującą, która porządkuje doświadczenia ludzi, dodaje energii ich reakcjom, a reakcjom — kierunek. W niektórych teoriach socjologicznych wstyd uznawany jest za jedną z emocji pierwotnych, tzn. takich, które albo wynikają z biologii człowieka, albo warunkują jego przetrwanie. W modelu Roberta Plutchika wstyd jest emocją wtórną, która powstaje z połączenia dwóch emocji pierwotnych: strachu i wstrętu. Co ciekawe, nie ma chyba teorii, która zaliczałaby nienawiść do grupy emocji pierwotnych. Theodore Kemper uważa nienawiść za emocję wtórną, kombinację strachu i złości. Natomiast Plutchik widzi w niej emocję trzeciego rzędu — połączenie złości (emocji pierwotnej) z zaskoczeniem (emocją wtórną). Oznaczałoby to więc, że wstyd, przynajmniej według niektórych teorii socjologii emocji, jest uczuciem pierwotnym, a nienawiść — społecznym konstruktem, wytworem kultury.

Wstyd jest również niejasno definiowany w aksjolingwistyce, ponieważ nie jest ani wyraźną wartością, ani antywartością. Trudno znaleźć jednoznacznie nacechowane przeciwieństwo dla wstydu, gdyż „duma” może być zarówno autentyczna jak i hubrystyczna, „bezwstyd” ma wydźwięk negatywny, ale już „honor”, „sława” czy „uznanie” — pozytywny.

Kara oparta na wstydzie jest niemiarodajna i przez to niesprawiedliwa. W przypadku, kiedy wstyd pojawia się samoistnie u osoby łamiącej zasady swojej społeczności, można mówić o wstydzie włączającym, takim, który przywraca winnego wspólnocie. Jednak jeśli to społeczeństwo zawstydza, dokonuje samosądu, to wstyd pełni wtedy funkcję wykluczającą. To zachowanie nieetyczne, ponieważ trafia bezpośrednio w Ja zawstydzonego. Czynność, która sprowadziła wstyd, nie jest poddawana krytyce. Zamiast tego uderza się w poczucie wartości zawstydzanego, mówi się mu „Jesteś osobą niewartościową”, zamiast, jak odbyłoby się to w przypadku wymierzania kary opartej na winie — „To, co zrobiłeś, było złe”.

Wydaje się więc, że wstyd, uczucie, które do tej pory było w dużej mierze pomijane w badaniach nad agresją językową, jest jedną z emocji przyczyniającą się do degradacji języka współczesnej komunikacji.

— Hejt jako rytuał

Hejt rozumiany jako proces zawstydzania i pozbawiania ofiary godności ma w sekcji komentarzy, tak samo jak niektóre przypadki samosądu, liczne cechy rytuału.

Według definicji Stanisława Gajdy rytuał to „sekwencja zachowań (działań) o znaczeniu symbolicznym, w wysokim stopniu skonwencjonalizowanych i narzuconych przez tradycję oraz podejmowanych z ważnych społecznych okazji”. Na rytuał składają się rytualizmy, czyli:

pewne zachowania językowe, które równocześnie spełniają pewne warunki dotyczące zarówno ich kształtu formalno-językowego (konwencjonalizacja posunięta do petryfikacji, reprodukcja), jak i strony semantyczno-pragmatycznej (znaczenie symboliczne, ważne społecznie okazje). Forma rytualizmów kształtowana jest przez reguły konstytutywne (tradycję, kulturę, wartości wyznawane przez daną grupę) oraz regulacyjne (obowiązujące kodeksy i regulaminy).

Agata Małyska wyróżnia następujące cechy rytuału:

— Charakter instytucjonalny — uczestnicy rytuału postępują według pewnych określonych wzorów.

— Charakter społeczny — rytuał odbywa się w grupie i jest przeznaczony dla danej grupy społecznej.

— Powtarzalność — rytuał odbywa się w tych samych sytuacjach.

— Kontekst motywacyjny — rytuał chroni tradycje i konserwuje wartości.

Hejt nie spełnia wszystkich wymagań definicyjnych rytuału — nie jest bynajmniej skonwencjonalizowany, rozbija wspólnotę, zamiast ją tworzyć, nie występuje przy szczególnych, ważnych dla społeczności okazjach, jest codzienny i powszedni. Jest jednak przy tym typowy i regularny, tak, jak typowe i regularne są formuły przywitania i pożegnania czy wiele aspektów grzeczności językowej, np. komplementy bądź przeprosiny. Komentarz internetowy, szczególnie nieetyczny, wulgarny, może być tym samym interpretowany jako rytualne zachowanie językowe. Jerzy Podracki i Hanna Wszeborowska piszą o rytualizmach językowych następująco:

W języku ogólnym „rytuałem możemy nazwać powtarzające się czynności tworzące jakiś zwyczaj w naszym życiu”, a rytualizacja to nadawanie pewnym czynnościom, choćby zwykłym i codziennym, charakteru rytuału. Przypomnijmy, że rytualizacja języka była zdaniem Michała Głowińskiego jedną z charakterystycznych cech komunistycznej nowomowy. W tym sensie „powtarzające się zachowania językowe” w jakiejś grupie czy sytuacji komunikacyjnej można by nazwać rytualnymi, a inne, nietypowe, często nowe zachowania — nierytualnymi.

Z punktu widzenia psychologii stosunków społecznych czytanie i zamieszczenie komentarzy internetowych może być interpretowane jako rytuał nieformalny, który jest „stereotypowym ciągiem prostych transakcji komplementarnych zaprogramowanych przez zewnętrzne czynniki społeczne”.

Utrwalanie pewnych wzorców zachowania w życiu codziennym Marek Czyżewski określa mianem rytualizacji konwencjonalnej. Rytualizacja konwencjonalna z jednej strony wzmacnia więzi społeczne, ponieważ opiera międzyludzkie interakcje na znanych i sprawdzonych schematach, ale z drugiej strony usztywnia role społeczne, nie pozostawiając przy tym miejsca na innowacje. Rytualizacja jest według Czyżewskiego szczególnie szkodliwa w codziennej komunikacji, kiedy to zamiast przekazywać treści petryfikuje język, a dialog zamienia w pole walki na hasła:

W przypadku zachowań komunikacyjnych konwencjonalna rytualizacja oznacza przede wszystkim, że przekazem staje się nie tyle treść komunikatu, ile fakt, że został on przekazany w określony sposób lub, że forma przekazania treści nie odbiegła od konwencjonalnych oczekiwań. Dyskurs publiczny, dyskurs polityki i dyskurs polityczny są strukturalnie narażone na konwencjonalną rytualizację (…), gdyż obejmują one procesy komunikowania się w warunkach intensyfikacji cech dramaturgicznych. Konwencjonalna rytualizacja dyskursu może prowadzić do zakłócenia lub blokady jego dotychczasowych lub oczekiwanych funkcji.

Komentarze internetowe w znaczącym stopniu zostały odarte ze swojej podstawowej funkcji, przekazują emocje zamiast informacji, stały się rytualnym środkiem do rozładowania napięcia bądź narzędziem do wpływania na opinię publiczną.

Co więcej, komentarze, które zawierają bezpośrednie ataki na osoby przedstawione w komentowanych artykułach, spełniają niektóre z wymienionych wymagań stawianych rytualizmom. Są powtarzalne — nieetyczne komentarze występują zawsze, w szczególności pod kontrowersyjnymi materiałami (bądź materiałami przedstawionymi w sposób kontrowersyjny). Napaść językowa w komentarzach niewątpliwie ma charakter społeczny, ponieważ wielu nieznanych sobie użytkowników wyraża takie same bądź bardzo podobne negatywne opinie. Motywacją do takich zachowań jest często potrzeba rozładowania emocji (tu szczególnie istotne jest zaistnienie perwersyjnej wersji communitas, społeczności, która łączy się w niechęci wobec tego samego obiektu), cynizm bądź zysk. Także forma wypowiedzi, czyli krótkie, powtarzalne, silnie nacechowane emocjonalnie zdania, wskazują na pewne spetryfikowanie sposobu wypowiedzi, mimo że forma komentarza internetowego nie jest ograniczona żadnymi regułami, które określałyby jego kształt.

Rytualizm zrywa dialog, odbiorca wie, czego się spodziewać po komentarzach pod artykułami, dlatego też nawet jeśli pojawi się tam wypowiedź szczera, prawdziwa i oparta na faktach, to może nie zostać odebrana jako wiarygodna. Zerwany zostaje kontakt między użytkownikami, nie mogą sobie zaufać i nie wchodzą w wartościowe interakcje. Tym samym nie tyle treść nieetycznych komentarzy może być bolesna, ale sam fakt, że ktoś stał się ofiarą hejtu, że dokonał się na nim lincz słowny. To oznacza, że została zmieniona rzeczywistość zobowiązań społecznych. Nastąpiło społeczne przyzwolenie na odarcie z godności osoby wyeksponowanej w tekście, co jest aktem przemocy językowej wyrządzonym zarówno bezpośredniej ofierze hejtu, jak i jego świadkom.

— Jak rozpoznać hejt

Do mojego badania zebrałem 8400 komentarzy pod 14 różnymi materiałami zamieszczonymi na pięciu portalach internetowych. Nie wszystkie z tych komentarzy były nieetyczne i nie wszystkie powinny być klasyfikowane jako hejterskie. Jak w takim razie rozpoznać te, które są hejtem?

W 1964 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał decyzję w sprawie Jacobellis v. Ohio. Spór miał związek z filmem „Kochankowie” Louisa Malle’a, który wywoływał kontrowersje obyczajowe, głównie za sprawą przedstawionej w nim sceny kobiecego orgazmu. Sprawa Jacobellis v. Ohio dotyczyła zakazu wyświetlania, który władze stanu Ohio chciały nałożyć na film Malle’a. Sąd Najwyższy uznał, że zakaz wyświetlania filmu byłby niezgodny z pierwszą poprawką do konstytucji USA (tej, która mówi między innymi o prawie do wolności wypowiedzi). Po tym procesie do powszechnego użycia wszedł zwrot „I know it when I see it” (w przybliżeniu: ‘Potrafię to rozpoznać, kiedy to widzę’). Tymi słowami Potter Stewart, jeden z sędziów Sądu Najwyższego, odpowiedział na prośbę o zdefiniowanie pornografii. Mówiąc „I know it when I see it”, przyznawał, że pewne zjawiska są nieuchwytne i niemożliwe do zdefiniowania, ale zarazem odwoływał się do indywidualnej wrażliwości i osądu odbiorców.

Podobnie jest z hejtem — trudno o bezsporny osąd i jednoznaczną definicję. Niemniej odbiorca, a już w szczególności ofiara, wie, kiedy hejt się pojawił.

Na podobnym założeniu oparta jest teoria Dangerous Speech („Niebezpiecznej mowy”) zaproponowana przez Susan Benesch. Niebezpieczna mowa to termin, który powstał na określenie języka nawołującego bądź prowokującego do przemocy fizycznej. Język ten wymierzony jest w społeczności (o niebezpiecznej mowie wymierzonej w jednostki można mówić tylko wtedy, kiedy reprezentują daną wspólnotę) — ma wzbudzić w odbiorcy strach przed członkami tych grup. Podstawowym kryterium klasyfikacji wypowiedzi jako niebezpiecznej mowy jest to, czy po jej otrzymaniu odbiorca będzie bardziej skłonny do stosowania przemocy fizycznej wobec opisanej w niej grupy.

Autorzy teorii niebezpiecznej mowy słusznie podkreślają, że nie każda wypowiedź jest równie szkodliwa, niemożliwe jest również sporządzenie listy zakazanych słów. Nie tylko forma decyduje o niebezpieczeństwie wypowiedzi, lecz także kontekst, w którym dany tekst funkcjonuje.

Autorzy teorii niebezpiecznej mowy dzielą wypowiedzi ze względu na stwarzane przez nie zagrożenie — przypisują je do odpowiednich stopni niebezpieczeństwa. Oceniając niebezpieczeństwo, bierze się pod uwagę pięć czynników: wiadomość, nadawcę, odbiorcę, medium oraz kontekst społeczno-historyczny. Inny zasięg oddziaływania i szkodliwość ma oficjalna wypowiedź polityka w telewizji o ogólnokrajowym zasięgu, inną nienawistny napis w przestrzeni publicznej, a jeszcze inną anonimowy komentarz pod artykułem na portalu informacyjnym. Podobne rozróżnienie proponuje Anna Cegieła do oceny nieetycznych wypowiedzi:

Wygłoszenie bezpodstawnie negatywnej opinii o czyimś postępowaniu w gronie kilku osób uznaje się za naganne, ale umieszczenie jej w sieci za znacznie bardziej szkodliwe, wręcz skandaliczne ze względu na możliwość rozpowszechnienia opinii. Zarzut stawiany bezpośrednio rozmówcy może być bardzo nieprzyjemny, ale odbiorca ma szansę odparcia go. Ten sam zarzut sformułowany w prasie, w której nie każdy krytykowany może się wypowiedzieć, jest i znacznie boleśniejszy, i groźniejszy dla niego, bo narusza jego dobre imię w wielkiej społeczności oraz ogranicza możliwość obrony.

Przeważająca większość analizowanych przeze mnie komentarzy nie spełniała definicyjnych wymagań niebezpiecznej mowy. Przede wszystkim te komentarze atakują przeważnie pojedyncze osoby, nie grupy. Ponadto należy pamiętać, że to, co w teorii Benesch podlegało zmiennym, w przypadku hejtu w anonimowych komentarzach na portalach informacyjnych często jest stałe. Dla hejtu w sekcji komentarzy stałe są medium (Internet) i nadawca (przeważnie anonimowy komentujący). Różny jest odbiorca (portale przyciągają czytelników o różnych poglądach), kontekst (przede wszystkim portal, na którym pojawia się komentarz, lecz także czas, w którym się to dokonuje) oraz oczywiście sama wiadomość (choć nie jest to wcale oczywiste — analiza pokazała, że hejterskie wpisy są bardzo schematyczne, ponadto w analizowanym przypadku oparte są na tym samym gatunku wypowiedzi). Te cechy sprawiają, że hejt w sekcji komentarzy ma niewielką siłę oddziaływania, nawet jeśli nawołuje do przemocy i nienawiści. Nie oznacza to jednak, że jest nieszkodliwy — mimo że odbiorca takiego komunikatu nie będzie raczej skłonny do stosowania fizycznej przemocy wobec ofiary hejtu, to jego opinia o niej może się pogorszyć. Zwracali na to uwagę autorzy raportu „Mowa nienawiści, mowa pogardy w Polsce 2016”. Doszli do wniosku, że zamiast o mowie nienawiści zasadniej jest mówić właśnie o mowie pogardy. Przeanalizowane przykłady ataków słownych wskazywały bowiem, że na tym uczuciu oparte jest zjawisko do tej pory nazywane mową nienawiści. Pogarda uniemożliwia odczuwanie empatii wobec pogardzanego, ustanawia wyraźną hierarchię gorszy — lepszy, a samo zjawisko mowy pogardy „zbudowane jest na tej poniżającej emocji, która blokuje jakiekolwiek reakcje empatyczne i uprzedmiotawia innego człowieka”. Nienawiść skierowana jest zazwyczaj do tych, którzy sprawują władzę, ewentualnie mają ten sam status co ci, którzy nienawidzą — pragnieniem osoby, która nienawidzi, jest usunięcie obiektu nienawiści. Natomiast pogarda wymierzona jest w członków grup o niższym statusie niż ten, którym cieszy się pogardzający albo zdegradowanie pogardzanej osoby do tego niższego statusu. Pogarda nie przygotowuje do ataku tak, jak dzieje się to w przypadku nienawiści — zamiast tego zmusza do odsunięcia się od obiektu pogardy, unikania go. Wydaje się, że takie właśnie emocje rozbudza hejt i tak też można go rozpoznawać — jeśli po przeczytaniu komentarza / grupy komentarzy odbiorca skłonny jest myśleć o opisanej w nim / nich osobie gorzej, z pogardą — wtedy takie wypowiedzi należy klasyfikować jako hejt.

Pojedynczy komentarz można nazwać „hejtem”, wskazuje na to nawet użycie w języku, choć niezbyt częste, liczby mnogiej tego słowa — „hejty” to pojedyncze akty językowe. Intencją komentującego, który zamieszcza pojedynczy hejterski komentarz, jest wyrządzenie krzywdy Drugiemu. Jednak szkodliwość jednego, wyizolowanego z sekcji komentarzy wpisu łatwo zanegować. Dlatego na hejt należy także patrzeć jako na zjawisko szersze, obejmujące wiele wypowiedzi (stąd m.in. utrwalone już w języku wyrażenia „fala hejtu” i „lawina hejtu”). Takie podejście pozwala zakwalifikować jako hejt niektóre wpisy, które naruszają czyjąś godność, ale nie łamią zasad kultury języka. Przy tym nie wszystkie nieetyczne wypowiedzi powinny być klasyfikowane jako hejt. Nieetyczna wypowiedź nie musi zawsze być krzywdząca, czasem to tylko zbyt dosadne, nietaktowne nazwanie danej sytuacji, które nie wynika ze złej woli nadawcy komunikatu. Nieetyczne teksty jawią się jako hejt dopiero po poprawnym odczytaniu implikatury konwersacyjnej, a więc intencji nadawcy. Weźmy jako przykład komentarz o neutralnej pozornie treści, składający się zaledwie z dwóch wyrazów: „czysty dziadek”. Żaden algorytm filtrujący nie zatrzyma takiego wpisu, a tylko nieliczni czytelnicy zgłosiliby go do usunięcia. Mimo to taka wiadomość to część hejtu, jeśli spojrzy się na szerszy kontekst, w którym występuje. Na negatywne odczytanie takiej wypowiedzi może mieć wpływ kilka czynników, ale najważniejsze wydaje się sąsiedztwo innych, explicite napastliwych komentarzy. We wpisach zamieszczanych pod artykułem, który skomentowano także słowami „czysty dziadek”, kilkakrotnie pojawił się wątek komunistycznego zaangażowania dziadka opisywanej w nim osoby. W nawiązaniu do nich ten zaledwie dwuwyrazowy komentarz o zupełnie nieobelżywej treści powtarza tę samą informację, staje się kolejnym głosem, który zarzuca komuś uwikłanie w komunizm, skazę na charakterze, uległość. Nie bez znaczenia jest również wielość otwarcie negatywnych komentarzy zamieszczonych pod materiałem wyjściowym — zmasowany atak na ofiarę sprawia, że krytyka zawarta we wpisach o stosunkowo łagodnym wydźwięku wydaje się intensywniejsza. Na recepcję komentarzy wpływa też profil światopoglądowy portalu, na którym został zamieszczony komentowany materiał, indywidualne przekonania odbiorcy oraz powszechne przekonanie, że agresywna krytyka i emocjonalny język są typowe dla komunikacji w Internecie. Te uwarunkowania powodują, że komentarze o pozornie niewinnej treści stają się częścią hejtu. Są krzywdzące, ponieważ odzierają Drugiego z godności oraz wzbudzają wobec niego poczucie pogardy.

— Proponowana definicja hejtu

Kryterium pogardy jest podstawowe do rozpoznania hejtu, ale nie wystarcza do pełnego opisu tego zjawiska. Aby skutecznie przeciwdziałać hejtowi, potrzebna jest możliwie jego jak najdokładniejsza definicja. Dlatego też na podstawie przeprowadzonych obserwacji przyjmuję następującą, rozszerzoną definicję hejtu:

— Hejt nie jest tożsamy z nienawiścią oraz mową nienawiści. Częsta asocjacja hejtu z nienawiścią jest prawdopodobnie konsekwencją, odruchowego i skądinąd logicznego, kojarzenia hejtu z angielskim czasownikiem to hate oraz terminem hate speech.

— Hejt może być wymierzony zarówno w jednostkę, jak i w grupę.

— Hejt to zarówno pojedyncza wypowiedź, jak i zbiór wypowiedzi wymierzonych w ofiarę.

— Hejt to zjawisko charakterystyczne dla komunikacji internetowej. Używanie tego terminu do określania krytyki w innym kontekście ma charakter referencyjny, wskazuje na podobieństwo danej sytuacji do hejtu w sieci.

— W hejcie zazwyczaj, ale nie zawsze, występuje agresja językowa, która wykorzystywana jest przeważnie do wartościowania negatywnego. Główną funkcją wartościowania w hejcie jest perswazja oraz ekspresja.

— Hejt przeważnie łamie zasady kultury słowa, ale nie zawsze. Może przybierać różne formy, wyznaczniki językowe nie są wystarczającą podstawą do stwierdzenia, czy dana wypowiedź można zostać sklasyfikowana jako hejt. Niektóre pozornie nieszkodliwe wypowiedzi mogą zostać odczytane jako napastliwe ze względu na bliskość innych, agresywnych treści, które przekazują te same emocje. Pełne odczytanie intencji komentujących możliwe jest dopiero po poprawnym rozpoznaniu implikatury konwersacyjnej.

— Hejt jest powszechny, może wystąpić pod artykułem na każdy, nawet neutralny temat (np. artykuł o nierównych drogach szybko może przerodzić się w atak na polityków).

— Wypowiedzi w hejcie są schematyczne, język hejtu jest spetryfikowany i redundantny. Różni komentujący powtarzają swoje ataki w bardzo podobny sposób. Rzadko zdarzają się wypowiedzi, które cechuje pewna innowacyjność.

Rozdział II
Stan badań

— Badania języka komentarzy, Internetu, internautów

W 2003 roku specyfikę wczesnego języka polskich użytkowników Internetu starał się określić Władysław Lubaś. Wśród cech charakterystycznych dla tej odmiany języka potocznego wymieniał: mieszanie stylów, identyfikację, indywidualizowanie jednostkowe, stosowanie znaków ikonicznych (emotikon), funkcję fatyczną, ekspresję wyrażaną przez deminutiva, ironię, pejoratywne augmentatywa, inwektywy (ale nie wulgaryzmy i obscena, które są moderowane), humor, ekspresję w wariacji idiolektycznej (ortograficznej, fonetycznej i fleksyjnej) oraz występowanie leksemów potocznych.

Ponadto Lubaś zwracał uwagę na przewagę waloryzowania negatywnego, które może przybierać formę nostalgii, niedowierzania, niezadowolenia, zniecierpliwienia, dystansu, negacji, lekceważenia, rozczarowania, zakłopotania, ironii, tęsknoty / żalu, smutku, złośliwości, gniewu, zazdrości, pogardy, obrazy, strachu, żalu, rubaszności, grubiaństwa, wulgarności i agresji.

Wczesne obserwacje Lubasia znajdują potwierdzenie w nowszych pracach. Elżbieta Laskowska zauważa, że choć w języku potocznym przeważa wartościowanie pozytywne, to w komentarzach internetowych wyraźnie dominuje wartościowanie negatywne (ale zaznacza przy tym, że komentarz łączy w sobie cechy mowy potocznej i wypowiedzi publicystycznej, ma więc według niej charakter mieszany). Laskowska stwierdza, że internauci wykorzystują wszystkie środki językowe w celu wyrażenia sądów wartościujących, między innymi: środki leksykalno-frazeologiczne, prozodię (wyrażoną interpunkcją), formy fleksyjne, a także organizację tekstu.

Mariusz Jakosz przeprowadził analizę pragmalingwistyczną zamieszczanych na niemieckich portalach komentarzy do artykułów opisujących stosunki polsko-niemieckie. Jego wnioski były podobne do wniosków Laskowskiej. Internauci zazwyczaj wartościowali negatywnie. Do wartościowania używali różnych środków językowych, m.in.: rzeczowników, przymiotników, frazeologizmów, ironii i metafory. Komentarze wartościujące negatywnie przywoływały kilka różnych toposów, m.in.: topos polskiego zacofania, zagrożenia miejsc pracy, życia Polaków na koszt niemieckich podatników, polskiej niewdzięczności, Polaka złodzieja, niemieckiej ofiary i polskiego sprawcy oraz polskiego ignoranta historycznego.

W komentarzach wartościujących negatywnie widoczna jest emocjonalność charakterystyczna dla języka mówionego. Na tę cechę komunikacji internetowej, połączenie formalności pisma z emocjonalnością mowy, wielokrotnie zwracali uwagę badacze. Marta Dąbrowska opisuje język e-maili jako hybrydę mowy i pisma, połączenie stylu charakterystycznego dla rozmowy z formą tradycyjnego listu. Alina Naruszewicz-Duchlińska na potrzeby analizy języka internetowych grup dyskusyjnych próbowała określić, jakie cechy oralności i piśmienności składają się na ten sposób komunikacji:

Internet umożliwia wykorzystanie najbardziej istotnych z punktu widzenia nadawcy i celu komunikatu cech mowy i pisma (…). Z powodu specyfiki medium (…) bezzasadne są proste wnioski, że dyskurs elektroniczny opiera się na mowie ewoluującej w pismo lub piśmie przekształcającym się w mowę (…). Jest czymś więcej niż prostą sumą wybranych elementów oralności i piśmienności (…). Do opisu tego zjawiska potrzebna i wykorzystywana jest nowa terminologia, dostosowana do jego skomplikowanego charakteru.

Naruszewicz-Duchlińska proponuje kilka terminów, z których wspomniana już wcześniej przeze mnie „wtórna oralność” Waltera Onga wydaje się najtrafniejszym określeniem. Na wtórną oralność składają się między innymi następujące cechy:

— nastawienie na interakcję społeczną (komunikację z innymi użytkownikami),

— dobrowolność uczestniczenia w konwersacji,

— brak bezpośredniego kontaktu między uczestnikami konwersacji,

— trwałość wypowiedzi (archiwizacja),

— przewaga stylu potocznego,

— interaktywność przeważająca nad linearnością (wypowiedzi nie muszą następować po sobie w logicznym ciągu).

Internet jako przestrzeń debaty opisał Jakub Nowak. Badacz wychodzi z założenia, że autentyczna debata w Internecie możliwa jest tylko wtedy, kiedy zostaną spełnione Habermasowskie warunki skutecznej debaty publicznej, mianowicie: autonomiczność od państwa i sił ekonomicznych, racjonalność debaty, refleksyjność, nastawienie na dialog, szczerość oraz równouprawnienie. Nowak zaznacza jednak, że niezasadne jest mówienie o języku Internetu, właściwsze byłoby określenie „języki internetów”, ponieważ komunikacja online różni się w zależności od miejsca, czasu, reguł i uczestników danej debaty. W przypadku komentarzy internetowych debatę utrudniają (a często wręcz uniemożliwiają) przede wszystkim: brak refleksyjności (komentarze pisane są często bez zastanowienia, pod wpływem emocji), nieszczerość (obecna na przykład w perfidnych działaniach internetowych trolli) oraz brak nastawienia na dialog (komentujący często łączą się w grupy skupione wokół nadawców, których poglądy podzielają, a informacji od autorów niezgadzających się z ich światopoglądem szukają przeważnie po to, by zaatakować).

Według Aleksego Awdiejewa we wszystkich komentarzach (nie tylko internetowych) przeważają strategie aksjologiczno-emotywne, które mają na celu:

wypracowanie wspólnego z partnerem (partnerami) stosunku emotywno-oceniającego w stosunku do znanych im lub hipotetycznych obiektów, faktów i stanów rzeczy podlegających wartościowaniu, a także w przypadku strategii antagonistycznych (strategie propagandowo-ideologiczne) zmuszenie Odbiorcy do ujawnienia takiego stosunku lub zmiany postawy w kierunku korzystnym dla Nadawcy.

Awdiejew wyróżnia przy tym strategie aksjologiczno-emotywne antagonistyczne i nieantagonistyczne. Stosowanie strategii antagonistycznych ma na celu zmianę postawy odbiorcy wobec danego faktu, natomiast strategie nieantagonistyczne służą do wypracowania wspólnego stanowiska emotywno-oceniającego. W komentarzach internetowych występują obie strategie — agresywny wpis może zachęcić innych użytkowników do wyrażenia swojej niechęci, może też rozsierdzić zwolenników drugiej strony, zmusić ich do zmiany zdania lub do publikowania nieetycznych replik.

Podział ten może posłużyć do opisu komentarzy internetowych, należy jednak uprzednio założyć, że komentowanie pod artykułem na portalu internetowym razem z innymi użytkownikami jest pewną formą konwersacji. Przyjęcie takiego założenia oznaczałoby, że komentarz musiałby być odpowiedzią na inny akt mowy — tworzyłby parę przylegającą albo z artykułem, pod którym został zamieszczony, albo z komentarzem innego użytkownika. Tak sekcję komentarzy internetowych postrzega Zbigniew Greń. Uważa, że komentarze przeradzają się w dyskusje, a punktem wyjścia jest komentarz do wiadomości agencyjnej. Niektóre komentarze wywołują reakcje — wtedy wymiana komentarzy zamienia się w repliki. W dyskusji biorą udział zarówno przypadkowi komentujący, jak i stali bywalcy danego forum. Sami komentujący tworzą społeczność dyskursywną rozumianą tak, jak przedstawia ją Stanisław Gajda:

Do społeczności językowej, zwłaszcza etnicznej (narodowej), należymy właściwie od urodzenia, a jej normy językowe i komunikacyjne opanowujemy od wczesnego dzieciństwa w procesach socjalizacji i kulturyzacji. Natomiast społeczności dyskursywne w znacznym stopniu wybieramy — wchodzimy do nich, kierując się swoimi zainteresowaniami zawodowymi, ideowymi, religijnymi itd. lub pod wpływem okoliczności życiowych. (…) Istotą tej ostatniej jest budowanie własnego świata społecznego, którego jądro stanowi wspólnota ideowo-kulturowa zbudowana na określonej wizji świata.

Sama dyskusja w sekcji komentarzy przypomina mówioną, potoczną, nieoficjalną wymianę, która ma cechy komunikacji pisanej i mówionej, przy czym obarczona jest wszystkimi trudnościami związanymi z komunikacją prowadzoną na żywo: jest żywiołowa, nieprzemyślana, potoczna, doraźna oraz rozgrywa się na forum publicznym. Ponadto komentarze internetowe wykazują wszystkie właściwości komunikacji internetowej według klasyfikacji Jana Grzeni, mianowicie charakteryzuje je:

— Dialogowość — Internet to medium, środek komunikacji. Wszystkie kanały komunikacyjne w sieci dają internautom możliwość interakcji.

— Spontaniczność — ujawnia się w typowych cechach językowych (niepełne konstrukcje składniowe, zacieranie granic zdań, potoki składniowe) oraz w pisowni (błędy literowe, brak interpunkcji i polskich znaków).

— Kolokwialność — wysoka frekwencja kolokwializmów jest bezpośrednio związana ze spontanicznością wypowiedzi.

— Sytuacyjność — sytuacja komunikacji internetowej może być za każdym razem wykreowana od nowa, w przeciwieństwie do komunikacji realnej — rzeczywistej.

— Multimedialność — wizualizacja i grafizacja tekstu, umieszczanie w wypowiedziach GIF-ów, filmów. Takie zabiegi można nazwać nie pisaniem, a „tworzeniem tekstu elektronicznego”.

— Hipertekstowość — możliwość tworzenia wypowiedzi intertekstualnych, które bezpośrednio odnoszą się do innych miejsc w sieci.

— Hierarchiczność — wypowiedzi, np. na forach, publikowane są w kolejności ich zamieszczania przez użytkowników, a odpowiedź pojawia się pod wypowiedzią inicjującą (należy jednak pamiętać, że jednocześnie komunikacji internetowej przypisuje się ahierarchiczność statusu użytkowników).

— Automatyzacja — możliwość zaprogramowania tworzenia tekstu, z której korzystają między innymi twórcy botów.

— Dynamiczność — ciągła zmiana tekstów w sieci, które mogą zostać edytowane, usunięte, przeniesione w inny kontekst.

— Zasięg — dla komunikacji internetowej jest globalny, nie powstają gwary internetowe (ponieważ nie ma ograniczeń przestrzennych), ale za to powstają odmiany środowiskowe — socjolekty.

— Trwałość — zależna od kanału przekazu, od bardzo dużej / kilkuletniej (strony internetowe) do minimalnej (czaty).

— Badania hejtu

Hejt jest zjawiskiem rozpoznanym stosunkowo niedawno, dlatego też prace polskich badaczy skupiają się przede wszystkim na próbach zdefiniowania samego pojęcia.

Alina Naruszewicz-Duchlińska zjawisko hejtu wyraźnie odróżnia od węższego terminu „mowa nienawiści”. Zaznacza, że mowa nienawiści ma mniejszy zakres użycia i do pewnego stopnia jest regulowana przez prawo. Może, ale nie musi być częścią hejtu, który określa jako:

(…) uwarunkowane wolicjonalnie zakłócenia komunikacyjne, spowodowane działaniami werbalnymi użytkowników (…). Podstawowe kryteria, pozwalające odróżnić zamierzone negatywne działania od nieporozumień, to: celowość, świadomość, powtarzalność, cykliczność oraz lekceważenie internetowego kodeksu zachowania (netykiety), wewnętrznych zasad normatywnych (regulaminów) i savoir-vivre’u.

Wolicjonalne zakłócenia komunikacyjne:

zaliczają się do prowokacji inicjatywnych, w których nadawca z wyprzedzeniem planuje konfrontację czy grę, oraz prowokacji symultanicznych, skierowanych jednocześnie do wielu różnych odbiorców (…), a także prowokacji wielokrotnych, polegających na eksploatowaniu pewnego schematu działania, pretekstu, rodzaju argumentacji (…). Stanowią ponadto akty sytuacyjnej złej woli.

W definicji Naruszewicz-Duchlińskiej obecny jest podział na trzy podkategorie internetowych wolicjonalnych zaburzeń komunikacyjnych. Są to: flaming — kłótnia internetowa o wyjątkowym nasileniu napastliwości, której głównym celem jest udział w konflikcie; trolling — uporczywe zaburzanie funkcjonowania danej zbiorowości; hejting — wartościowanie negatywne, którego celem jest wyładowanie agresji. W każdej z tych kategorii występuje inny uczestnik procesu komunikacyjnego:

Flamera interesuje spór, do niego dąży i chce go za wszelką cenę wygrać. Ważne jest zaangażowanie oponentów. Bez kontrpartnera nie dojdzie do wojny na słowa. Troll chce kogoś zirytować. Nie zaistnieje bez odbiorcy, na którym może wypróbować swoje umiejętności manipulacyjne. Hejter nie potrzebuje interakcji z antagonistą. Koncentruje się na pojedynczym ataku lub ich serii.

Rozgraniczenie między mową nienawiści a hejtem wprowadza również Agnieszka Więckiewicz. Wskazuje na instynktownie wyczuwalną różnicę między niebezpieczną mową a hejtem. Pierwsze zjawisko to bardziej radykalna odmiana mowy nienawiści, która ma na celu zachęcanie do aktów fizycznej przemocy wobec obrażanych, natomiast hejt pozostaje w sferze werbalnej i nie jest oparty na nienawistnej ideologii.

Odmienne rozróżnienie proponuje natomiast Marta Brzezińska-Waleszczyk, która rozgranicza hejt od „beki” — złośliwych żartów w Internecie. Badaczka kompiluje swoją definicję hejtu na podstawie zapisów w słownikach slangu:

Pojęcie hejt odnosi się do czegoś więcej niż żarty i jest jednoznacznie pejoratywnie nacechowane. To obywatelskie stwierdzenie, wyrażające negatywne poglądy o przedstawionych wydarzeniach lub przedmiotach, z których wyrażenia autor (hejter) czerpie przyjemność. Mianem hejtu określa się umieszczanie w Internecie obraźliwych i nienawistnych wpisów o kimś albo o czymś. Wyrazami bliskoznacznymi są: atak, krytyka, nienawiść, pomówienie, wylewanie pomyj, zniesławienie, zniewaga, znieważenie.

Katarzyna Garwol za hejt uważa te agresywne wypowiedzi, które przekraczają normy kultury słowa, ale nie spełniają pewnych warunków pozwalających zaklasyfikować je jako mowę nienawiści — głównym celem hejterów jest znieważenie komentowanej osoby bądź zjawiska. Garwol uważa, że hejt można traktować jak prześladowanie i cyberprzemoc, ze względu na jego obraźliwy i agresywny charakter.

Podobnie uważa Emilia Szymczak, która traktuje hejt jako jedną z form przemocy psychicznej. Zaznacza, że hejt charakteryzuje agresywna negacja osób i ich działań, szczególnie w Internecie. Badaczka wyróżnia trzy grupy użytkowników, które zamieszczają hejterskie komentarze w sieci: komentujący anonimowi, dominujący oraz opłaceni. Ci pierwsi

dopuszczają się niekiedy bardzo agresywnych, dosadnych i mocnych w swej treści komentarzy, przy jednoczesnym bardzo skrupulatnym ukrywaniu własnej tożsamości za płaszczem nierealnych, fikcyjnych nicków (pseudonimów wykorzystywanych w przestrzeni Internetu), nazw i e-maili.

Druga grupa to

społeczność charakteryzująca się „wysokim poziomem orientacji na dominację społeczną”. Są to osoby przeświadczone o swojej wyższości nad innymi ludźmi, wierzące w podziały międzyludzkie, konieczność dominacji, wyższość jednej grupy nad inną i tym samym przymus podporządkowania się słabszych grupie dominującej. Wierzą oni w to, że powodzenie i ogólna satysfakcja z życia należy się osobom o naturze dominującej, twardo stąpającym po ziemi, którzy sukcesywnie i skutecznie eliminują słabszych przeciwników. Nie mają oni z reguły współczucia dla osób bezbronnych, biednych.

Natomiast ostatnia grupa komentujących jest zatrudniana i opłacana, aby „poprzez hejt (…) wyeliminować konkurencję, zmniejszyć poparcie społeczne opozycji, czy napędzić klientów”.

Na różnice i podobieństwa między hejtem a mową nienawiści zwraca uwagę Klaudia Cymanow-Sosin. Uważa, że cechą wyróżniającą hejt jest

(…) atak jednostkowy (zniewaga i zniszczenie oponenta jako cel performatywny w aspekcie perlokucyjnym), podczas gdy mowa nienawiści ma najczęściej charakter zbiorowy, wręcz instytucjonalny. Podobnie jednak do mowy nienawiści jest on mocno nacechowany aksjologicznie (hejt posługuje się aksjologią negatywną), bowiem zmierza do polaryzacji ludzi i deprecjacji drugiej osoby. Wizja świata, jaka jest przedstawiana, to obrazy skrajne (dobro-zło; dominacja hejtera wobec „unicestwienia” oponenta), a celem ostatecznym jest atak (…) na godność osoby.

Marta Juza wskazuje na związek hejtu z nienawiścią i agresją, zaznacza przy tym wyraźnie internetową proweniencję hejtu:

Hejterstwo (od ang. hate — nienawiść, nienawidzić) to forma dewiacyjnych zachowań podczas publicznych dyskusji internetowych. Polega ono na używaniu obelżywego języka, pogardliwej ocenie różnych zjawisk, znieważaniu zarówno rozmówców jak i różnych innych podmiotów oraz na wyrażaniu agresji i nienawiści pod ich adresem. Hejterskie komentarze nie niosą ze sobą żadnej merytorycznej treści ani nie wnoszą do dyskusji niczego poza agresją ukierunkowaną na inne osoby bądź grupy.

Juza zakłada, że hejt to wystąpienie przeciw netykiecie, czyli systemowi aksjonormatywnemu obowiązującemu w Internecie:

Ochrona godności i dobrego imienia różnych osób jest jedną z najważniejszych wartości od początku obecnych w netykietach. Obelgi, wyzwiska, zniewagi, przekleństwa, czyli wszystko to, co dziś jest typową bronią hejterów, zawsze było uznawane za poważne wykroczenie przeciw netykiecie i karane, na ile to było możliwe.

Autorka wyraża również wątpliwość, czy negatywne emocje, takie jak agresja, złość i nienawiść, są jedynymi czynnikami, które warunkują powstawanie hejtu. Sugeruje, że hejtowanie może być w pewnych przypadkach źródłem radości:

Intuicyjnie wydaje się, że hejterstwo musi być powiązane z agresją, którą „hejterzy” pragną wyrazić w swych wypowiedziach, a skądinąd wiadomo, że komunikowanie się za pośrednictwem Internetu może wzmagać agresję (…). W istocie jednak nie jest jasne, czy wypowiedzi przesycone nienawiścią zostały naprawdę sformułowane przez kogoś, kto odczuwał realnie złość i gniew. Wydaje się, że tworzenie hejterskich wypowiedzi, dla niektórych przynajmniej użytkowników, może być nie tyle sposobem na wyrażanie negatywnych emocji, ile rodzajem rozrywki.

Natomiast Adam Olczak stawia znak równości między hejtem a nienawiścią. Uważa, że „hejt to taki komunikat językowy, w którym zawarta jest nienawiść skierowana ku temu, do czego komunikat ten się odnosi”, a „uprawiać hejt” oznacza „uprawiać nienawiść” w języku. Rozróżnia przy tym mowę nienawiści od hejtu — ta pierwsza wymierzona jest w zbiorowość, druga — w jednostkę.

Hubert Różyk bada zjawisko hejtu w polityce. Autor podkreśla pragmatyczny charakter tego zjawiska, a zaproponowana przez niego definicja, ze względu na ograniczenie analizy tylko do języka internetowej walki politycznej, jest węższa niż pozostałe:

Jest to akt komunikowania treści propagujących nienawiść i brak tolerancji, a także treści usprawiedliwiających takie zachowania, mający charakter publicznej deklaracji. Motorem napędowym takich działań jest chęć pokazania nietolerancji, wrogości, uprzedzeń bądź dyskryminacji danej grupy społecznej lub jednostki. (…) Grupa będąca obiektem takiego ataku nienawiści ma zostać zdemobilizowana i rozbita, jednocześnie „hejtowanie” ma na celu mobilizowanie do podobnej aktywności grupy ludzi identyfikujących się z konkretnymi poglądami politycznymi, tworzy wspólnotę dyskursu.

Badacz określa również zasięg występowania hejtu oraz profil światopoglądowy typowego hejtera:

Polityczny „hejt” w polskim Internecie często formą wpisuje się w paradygmat nacjonalistyczny lub narodowo-socjalistyczny. Istotą zjawiska jest skrajna polaryzacja i budowanie świata na zasadzie kontrastów. (…) W odczuciu osób uprawiających „hejt” nie zawsze jest on odbierany jako coś złego. To zjawisko sieciowe, które można zaobserwować w różnych miejscach. Jest powiązane z modelem korzystania z sieci. Największe rozmiary przybiera w tych obszarach, gdzie jest najwięcej użytkowników — są to portale społecznościowe Facebook, YouTube i Twitter oraz Wykop; fora dyskusyjne na portalach i stronach www; tradycyjne fora internetowe. Największe nasilenie można obserwować na portalach społecznościowych, z uwagi na ich charakter. „Hejt” to działanie publiczne wykonywane często z ujawnieniem prawdziwej tożsamości autora.

Na uwagę zasługuje wyważona definicja zaproponowana przez Stanisława Stasiewicza, w której uwzględniona jest specyfika komunikacji internetowej:

Hejt to wyrażone w przestrzeni wirtualnej publiczny komunikat lub opinia o jednolicie wrogim wobec odbiorcy charakterze, mające na celu wyszydzenie, obrażenie lub urażenie jego osoby, poglądów, przekonań lub zainteresowań. Hejt jest zdeterminowany przede wszystkim sprzyjającymi warunkami jego rozpowszechniania — rozmyciem kontroli społecznej w środowisku wirtualnym (anonimowość) oraz środkami technicznymi umożliwiającymi jego nieograniczoną transmisję. Przyjmuje najczęściej formę komentarzy lub postów w mediach społecznościowych, na forach i na stronach internetowych.

Rozbieżności w rozumieniu hejtu pojawiają się nie tylko w pracach naukowych. W badaniu przeprowadzonym na potrzeby raportu „Wilki i owce w Internecie, czyli raport na temat hejtu wśród młodzieży” ankietowani nie potrafili udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o definicję hejtu. Wśród cech tego zjawiska najczęściej wymieniali: obrażanie innych (33%), krytykowanie innych, wyśmiewanie złośliwości, upokarzanie, nagonkę (23%), artykułowanie niechęci / nienawiści do innych osób (14%) oraz bezpodstawne i niekonstruktywne wypowiedzi, pomówienia i oszustwa (12%). Co piąty ankietowany przyznawał, że spotkał się z tym terminem, jednak nie potrafił go zdefiniować. Badani nie potrafili również wskazać różnic między mową nienawiści a hejtem. Natomiast wśród emocji związanych z agresją językową wymieniali złość, zdenerwowanie, smutek i wściekłość.

Chyba najobszerniejszą jak dotąd analizę językową hejtu w Polsce przeprowadziła Alina Naruszewicz-Duchlińska w pracy „Nienawiść w czasach Internetu”. Na podstawie negatywnych komentarzy zebranych z najpopularniejszych portali informacyjnych w Polsce ustaliła najczęstsze obiekty ataków internautów, na liście znalazły się: przynależność partyjna, popieranie poglądów danej partii, wyborcy głosujący na określonych polityków, bycie politykiem, znani politycy, polskość, emigracja, inne narody, religia, finanse, seksualność, cechy umysłu oponenta bądź obiektu odniesienia, wiejskie pochodzenie, braki w wykształceniu i błędy językowe, stronniczość i brak profesjonalizmu mediów i dziennikarzy, znane osoby. Autorka podkreśla jednak, że obiektem internetowego hejtu może się stać każdy temat, chociażby czyjaś działalność charytatywna, śmierć, katastrofa. Analiza języka tych komentarzy wykazała występowanie wszystkich środków językowych.

Wśród czynników motywujących powstawanie hejtu Naruszewicz-Duchlińska wymienia: agresję i frustrację użytkowników, narzekanie jako przejaw normy komunikacyjnej oraz tendencje do negacji norm, dążenie do pozyskania uwagi, anonimowość i brak konsekwencji, brak tradycyjnej hierarchii, zmiany kulturowe oraz modę medialną. W swojej pracy badaczka skupia się na rozpoznaniu cech hejtu. Choć analizie brakuje konsekwencji typologicznej (wyszczególnione cechy to zarówno elementy stylistyki, jak i pragmatyki tekstu, nie ma jednak wprowadzonego wyraźnego rozróżnienia między nimi), to wnioski wyciągnięte przez Naruszewicz-Duchlińską pozwalają na zbudowanie adekwatnego obrazu hejtu w polskim Internecie.

Wśród badań nad hejtem w kulturach słowiańskich na uwagę zasługują również prace Karmen Erjavec i Melity P. Kovačič, które badały komentarze zamieszczane pod artykułami dziennikarzy obywatelskich w popularnych słoweńskich serwisach informacyjnych. W badaniach stosowały metodologię krytycznej analizy dyskursu. Analiza pokazała, że agresja językowa komentujących nie nawiązywała do argumentów prezentowanych w artykułach, lecz wymierzona była w samych autorów tekstów. Stosujący agresję językową ad personam za punkt zaczepienia do ataku obierali przede wszystkim ludzką godność (główne zarzuty to głupota, choroba psychiczna oraz nieuczciwość), przynależność do mniejszości (obywatele byłej Jugosławii, kobiety) oraz sympatie polityczne dziennikarza i jego wydawcy.

Badanie opinii samych dziennikarzy obywatelskich wobec anonimowych komentarzy internetowych ujawniło trzy punkty widzenia prezentowane przez ankietowanych: 1) „komentarze anonimowych użytkowników nie mają wpływu na rozwój debaty społecznej”, 2) „możliwość komentowania jest ważnym wkładem w dziennikarstwo obywatelskie”, 3) autorzy nie czytali komentarzy pod swoimi tekstami. Natomiast przedstawiciele platform informacyjnych wskazali na następujące przyczyny wzrostu agresji językowej na ich portalach: 1) niska kultura polityczna w kraju, 2) anonimowość użytkowników, 3) kosztowność moderacji, 4) niejasne granice między mową nienawiści a językiem agresji, 5) uatrakcyjnienie przekazu w celu pozyskania nowych czytelników.

W innym badaniu Erjavec i Kovačič wskazują na cztery strategie dyskursywne obierane przez komentujących, którzy posługują się agresją językową / mową nienawiści:

— Atakowanie innych, nawet wtedy, gdy w komentowanym artykule nie opisywano żadnej z marginalizowanych grup.

— Manicheizm, utrwalanie podziału politycznego na lewicę i prawicę.

— Personalizacja tematów publicznych, przedstawianie wydarzeń przez pryzmat jednostki (np. z wykorzystaniem czołowych polityków).

— Bezpośredni atak na znane osoby.

Na słownictwo, którego używają komentujący do wyrażenia nienawiści wobec atakowanej przez nich grupy, składają się: czasowniki wzywające do bojkotu i eliminacji, rzeczowniki o negatywnych konotacjach, degradujące przymiotniki, neologizmy, które mają zastąpić słowa moderowane automatycznie oraz inne określenia (np. „żyją na czyjś koszt”).

W pozostałych badaniach warto zwrócić uwagę na pojawiające się tendencje do wykorzystywania lingwistyki komputerowej do badania hejtu. Na przykład Antoni Sobkowicz et. al. opracowali metodę automatycznego wykrywania silnie nacechowanych emocjonalnie tekstów na podstawie występowania w komentarzach charakterystycznych słów kluczowych (w tym przypadku były to pseudonimy polityków) oraz pory i częstotliwości ich publikowania. Algorytm ten umożliwia stosunkowo trafną identyfikację hejtu bez analizy treści komentarzy. Do monitoringu mowy nienawiści i języka wrogości w ogóle Marek Troszczyński i Aleksander Wawer proponują zastosowanie kodowania jakościowego połączonego z kodowaniem maszynowym.

— Kontakt z nieetycznym językiem w Internecie

Dotychczas w Polsce przeprowadzono kilka badań, które miały na celu ustalić, kto i w jakim stopniu spotyka się z różnymi odmianami nieetycznego języka w Internecie. Zajmowali się tym między innymi autorzy raportu „Mowa nienawiści, mowa pogardy. Raport z badania przemocy werbalnej wobec grup mniejszościowych”. Z ustaleń badaczy wynika, że mowa nienawiści / mowa pogardy jest najczęściej spotykana właśnie w Internecie. Za pośrednictwem tego medium 60% młodych ludzi styka się z mową nienawiści, najczęściej skierowaną do homoseksualnych mężczyzn, muzułmanów i osób czarnoskórych. Dorośli z mową nienawiści kontakt mają przede wszystkim za pośrednictwem telewizji i języka codziennego, w Internecie spotyka się z nią 30% ankietowanych. W przypadku obu grup nastąpił znaczący wzrost ekspozycji na mowę nienawiści w ciągu 2 lat — w porównaniu z analogicznym badaniem przeprowadzonym w 2014 roku szczególnie wzrosła liczba przypadków agresji językowej wymierzonej w Ukraińców i muzułmanów.

Inny raport, sporządzony przez Global Dignity Poland, poświęcony był doświadczeniom polskiej młodzieży z hejtem w Internecie. Prawie połowa ankietowanych spotkała się ze zjawiskiem hejtu, a jedna piąta przyznała się do publikowania takich treści. Wśród osób, które miały styczność z hejtem, wyodrębniono trzy grupy: tych, którzy doświadczają hejtu (najliczniejsza), tych, którzy hejtują i są hejtowani oraz tych, którzy hejtują i nie są hejtowani (najmniej liczna). Autorami hejterskich wypowiedzi częściej są mężczyźni, którzy sami doświadczyli hejtu. Ofiarami hejtu często są ich rówieśnicy, hejterzy dopuszczają również negatywne komentarze adresowane do polityków i celebrytów, zdecydowana większość ankietowanych zdaje sobie przy tym sprawę z potencjalnych konsekwencji ich napastliwych wypowiedzi. Zgadzają się również, że hejt jest opiniotwórczy — część ankietowanych przyznała się do zmiany opinii pod wpływem negatywnych komentarzy, ponad połowa badanych sprawdzała wpisy zamieszczane na ich profilach społecznościowych przynajmniej raz dziennie. Reakcje na hejt są różne — od ignorowania wpisów, po polemikę aż po dołączanie do „fali hejtu”.

Wyniki badania przeprowadzonego przez Joannę Włodarczyk dla Fundacji Dzieci Niczyje wykazały, że dla młodych ludzi hejt jest nieodłącznym elementem komunikacji w sieci — nie jest dla nich przy tym głównym problemem związanym z korzystaniem z Internetu, według ankietowanych nie należy się nim ani nadmiernie przejmować, ani na niego reagować. W innym badaniu Włodarczyk zwraca uwagę na prawdopodobieństwo nasilania się zjawiska agresji językowej w doświadczeniu młodzieży — znaczący wzrost zaobserwowano na podstawie badań przeprowadzonych w 2010 i 2012 roku.

W badaniu ankietowym przeprowadzonym przez Uniwersytet SWPS oraz instytut badania opinii i rynku ARC Rynek i Opinia w marcu 2019 roku Polacy odpowiadali między innymi na pytanie o definicję hejtu. Najczęstsze odpowiedzi to: 1) Hejt to wypowiedź, której celem jest sprawienie komuś przykrości; 2) Hejt to wypowiedź pełna nienawiści; 3) Hejt to krytyczna wypowiedź wyrażona w formie obraźliwej. Według ankietowanych internetowa krytyka wymierzona jest przede wszystkim w poglądy, zachowanie i wygląd — pochodzenie społeczne i inne cechy otrzymały zdecydowanie mniej wskazań. Ponad połowa respondentów miała do czynienia z hejtem (w tym 79% najmłodszych ankietowanych, od 15 do 24 lat). Jedna trzecia była ofiarą hejtu (w tym co drugi przedstawiciel najmłodszej grupy). 46% ankietowanych przyznaje, że zdarzało im się publikować krytyczne treści w Internecie, większość z nich uważa jednak, że robią to, aby wyrazić swoje poglądy bądź oburzenie, zmienić coś na lepsze — tylko 1% badanych potwierdziło, że krytykuje w celu wyrządzenia komuś przykrości. Ankietowani uważają przy tym, że hejt innych motywowany jest albo chęcią sprawienia komuś przykrości, albo potrzebą odreagowania. Dlatego też według zdecydowanej większości (87%) z hejtem należy walczyć — najlepiej nie ograniczając wolności słowa (68%).

— Przedmiot badań w tym opracowaniu

Badacze trafnie rozpoznają część cech charakterystycznych dla komunikacji internetowej i hejtu. Zwracają uwagę na przewagę wartościowania negatywnego w niektórych obszarach Internetu. To wartościowanie zazwyczaj identyfikują jako hejt. W tak rozumianym hejcie stosowane są wszystkie środki językowe, nie wyklarowała się żadna konwencja hejtowania, niemożliwe jest także wskazanie wyraźnego językowego wyznacznika wartościowania negatywnego w Internecie. Postawy hejterów, brak autentyczności i refleksji oraz odrzucenie dialogu upośledzają ten sposób komunikacji. Badacze zauważają przy tym, że język w Internecie jest hybrydą mowy i pisma. Uwidacznia się w nim przede wszystkim emocjonalność typowa dla języka mówionego. Ponadto słusznie próbuje się odróżnić mowę nienawiści od hejtu, choć niektóre propozycje podziału należałoby zakwestionować — przede wszystkim trzeba zrezygnować z poszukiwań nienawiści czy pogardy w samych wypowiedziach, prób przypisania tych uczuć któremukolwiek z uczestników komunikacji, znalezienia odpowiednich wyznaczników językowych dla hejtu i mowy nienawiści. Rację natomiast wydają się mieć badacze traktujący te zjawiska jako performatywne akty mowy.

Definicje hejtu różnią się w zależności od autora oraz zjawiska, które podejmuje się opisać. Trzeba przy tym pamiętać, że prace pisane kilka lat temu opisywały język i Internet inne niż te, które można obserwować teraz. Zmienia się nie tylko hejt, ale i jego postrzeganie — tym samym ta praca również może okazać się w przyszłości do pewnego stopnia nieaktualna bądź nieadekwatna. Niemniej problem z niektórymi definicjami hejtu polega na tym, że próbuje się w nich opisać zjawisko bardzo ogólne, stworzyć uniwersalny termin, który pozwoliłby nazwać i sklasyfikować pewne zachowania językowe. Wydaje się, że takie próby nie mogą zakończyć się powodzeniem, ponieważ tak pojemna definicja będzie się ciągle rozszerzać, aż w końcu straci wyrazistość. Zamiast tego należy przyjąć, że hejt to ogólne określenie na wartościowanie negatywne w Internecie i sprecyzować obszar zainteresowań badawczych.

Ponadto badacze niemal zupełnie pomijają etymologię oraz użycie słowa hejt. Zasadniczo przyjmują, że ten neologizm oznacza to samo, co angielskie słowo hate — „nienawiść”. Sam wyraz często traktują jak dobrze przyswojony neologizm i skupiają się na określeniu cech hejtu, tak jakby był to ustabilizowany termin naukowy, który należy jedynie zdefiniować. Nie próbują jednak przy tym ustalić, w jaki sposób Polacy posługują się tym słowem.

Co więcej w polskich pracach hejt często kojarzony jest z mową nienawiści, natomiast rzadko opisuje się go jako formę przemocy językowej. Spojrzenie na hejt z tej perspektywy pozwoliłoby natomiast lepiej zrozumieć szkodę, jaką wyrządza.

W pracach dotyczących hejtu wprowadza się niekiedy szczegółowe i kategoryczne podziały, zwłaszcza definiując motywacje autorów, które zazwyczaj są trudne do ustalenia, często też nie są jednoznaczne. Zamiast takich klasyfikacji właściwsza wydaje się próba opisania postaw komentujących, które manifestują się w stylu ich wypowiedzi. Dzięki temu możliwe jest zrozumienie, jak wygląda perswazja negatywnego wartościowania w Internecie. Taka perswazja jest ponadto widoczna w środkach dyskredytacyjnych stosowanych przez autorów analizowanych wypowiedzi, dla których środki językowe są jedynie tworzywem, istotny jest natomiast cel — poniżenie ofiary.

Uwzględniając braki w polskich badaniach, to właśnie tymi aspektami hejtu (etymologii i użyciu słowa „hejt”, hejtowi ujętemu jako przemoc w języku, środkom dyskredytacyjnym oraz postawom komentujących w hejcie) chciałbym się zająć w tym opracowaniu.

Rozdział III
Metodologia

— Pragmalingwistyczna analiza hejtu

Jak zasygnalizowałem już wcześniej, na podstawie samych cech językowych nie zawsze jest możliwe odróżnienie hejtu od dopuszczalnej przez kulturę i etykę słowa krytyki. Tym, co powinno odróżniać hejt od innych wypowiedzi w sieci, jest nie tyle jego forma, co przede wszystkim funkcja. Podobną myśl można znaleźć w artykule poświęconym mowie agresji autorstwa Michała Głowińskiego. Według badacza mowa agresji to język służący do negatywnego oddziaływania na innych, do niszczenia tych, których posługujący się nim uważają za swoich przeciwników:

W poszczególnych użyciach, a więc w praktyce wypowiedzeniowej, krystalizuje się mowa agresji. Jej uformowanie się w jakimś tylko stopniu zależy od samej materii językowej, czynnikiem dominującym są jednak sytuacje i konteksty, w jakich dana wypowiedź się realizuje i jakie w niej wyrażają się intencje mówiącego. Można zatem krótko rzecz sformułować: o języku agresji w niewielkim stopniu decyduje substancja, czynnikiem zasadniczym jest zaś funkcja.

Według Głowińskiego intencja w mowie agresji może być dwojaka. To albo uzewnętrznienie własnych emocji, albo wywarcie wpływu na innego człowieka bądź grupę osób. W żadnym z tych przypadków istotą komunikatu słownego nie jest przekazanie informacji.

Jeśli uznamy, że analiza samego języka jest niewystarczająca do rozpoznania nieetycznych komentarzy internetowych, to należy zrezygnować ze strukturalnego opisu hejtu na rzecz opisu pragmalingwistycznego, czyli takiego, w którym bierze się pod uwagę aspekty pozajęzykowe, przede wszystkim relacje między komunikatem a nadawcą i odbiorcą oraz kontekst wypowiedzi. Najważniejsze czynniki, które składają się na kontekst wypowiedzi podaję za syntezą A. Naruszewicz-Duchlińskiej:

— kontekst językowy (w tym język wszystkich tekstów poprzedzających i występujących po analizowanym tekście),

— kontekst sytuacyjny (miejsce / medium, czas, temat, relacje między uczestnikami aktu komunikacji),

— kontekst wiedzy podmiotów i kontekst interpretacyjny (doświadczenie kulturowe odbiorcy: posiadane przez niego schematy poznawcze, umiejętności interpretacyjne, znajomość norm, które wynikają z jego psychologii, światopoglądu, historii życia).

Aleksy Awdiejew posługuje się podobną typologią do opisu strategii konwersacyjnych w komunikacji. Wymienia trzy płaszczyzny: gramatyki interakcyjnej, socjolingwistyczną i psycholingwistyczną. Płaszczyzna gramatyki interakcyjnej jest analizą powierzchniową i służy do opisania aktów mowy wykorzystanych przez nadawcę oraz określenia jego celu komunikacyjnego (np. prośby). Socjolingwistyczna pozwala na opisanie społecznych relacji pomiędzy interlokutorami (np. ich statusu społecznego i wynikających z niego ról oraz dystansu) — jest to analiza głębinowa. Płaszczyzna psycholingwistyczna również jest przez Awdiejewa klasyfikowana jako głębinowa i pomaga określić osobiste motywacje uczestników aktu komunikacyjnego.

Powierzchowna analiza komentarza internetowego skupia się przede wszystkim na kontekście językowym: na tym, czy dany tekst zawiera słowa obelżywe, czy nawołuje do agresji (bądź nawet nienawiści), jakie strategie dyskursywne są w nim stosowane, czy jest logiczny, poprawny pod względem językowym etc. Szersza analiza powinna wziąć pod uwagę kontekst sytuacyjny: medium, jakim jest dział komentarzy na internetowym portalu, czas (na przykład asynchroniczność wypowiedzi oraz krótki okres zainteresowania komentujących tematem), topikę zagadnienia, styl, w jakim zostało przedstawione (np. czy sam artykuł, pod którym zamieszczone były komentarze, miał na celu antagonizować), a także relacje między komentującymi (w przypadku komentarzy to między innymi brak hierarchii i anonimowość). Najszersze ujęcie obejmie również kontekst wiedzy podmiotów i o podmiotach: to, kim są komentujący, ich motywacje (w hejcie to chociażby złośliwość i emocjonalność), intencje oraz, ostatecznie, ich wpływ na postawy innych, również tych, których poczynania oceniają.

Podobne podejście, funkcjonalno-pragmatyczne, do analizy języka agresji proponuje również Maria Peisert. Badaczka zauważa, że „agresja językowa jest zjawiskiem tekstowym i daje się właściwie odczytać jedynie badając intencje nadawcy i reakcje odbiorcy”. Podkreśla, że ze względu na pragmatyczną złożoność agresywnych wypowiedzi należy traktować je wielowymiarowo, nie tylko jako relację nadawca — odbiorca:

Agresja werbalna powinna być rozpoznawana i interpretowana na poziomie tekstu rozumianego jako jednostka języka, aby można było wziąć pod uwagę wszystkie parametry językowe tego zjawiska, szczególnie jeśli przyjmie się założenie, że język jest działaniem, a tekst zdarzeniem komunikacyjnym, będącym jednostką działania, w którym występuje określona strategia.

Połączenie analizy językoznawczej z analizą pragmatyczną to analiza dyskursu. Według Teuna A. van Dijka analiza dyskursu powinna charakteryzować się następującymi właściwościami:

— Analiza dyskursu powinna opierać się na rzeczywistych, niespreparowanych tekstach.

— Poszczególnych elementów dyskursu nie należy badać w oderwaniu od kontekstu, w którym występują.

— Dyskurs może współtworzyć wypowiedź każdego typu. Choć początkowo analiza dyskursu zajmowała się przede wszystkim tekstami pisanymi (aby w późniejszym okresie skupić się na „podstawowej, pierwotnej formie dyskursu”, czyli na mowie) to obecnie uznaje się, że każda forma wypowiedzi jest właściwa i może stać się przedmiotem badań.

— Na dyskurs należy spojrzeć jako na społeczne działanie jego uczestników. Użytkownicy języka, kiedy mówią, nie przedstawiają tylko swojego punktu widzenia — ich wypowiedzi są produktami wpływów rozmaitych instytucji, grup społecznych czy całych społeczeństw. Te zależności powinny być wzięte pod uwagę w analizie dyskursu.

— Kategorie uczestników — analiza dyskursu nie powinna posługiwać się tylko odgórnie narzuconymi kategoriami, należy również wziąć pod uwagę te, które są proponowane / postulowane przez samych uczestników dyskursu (np. w zdaniu „Oni są jak szarańcza” badacz językoznawca widzi technikę dyskredytacyjną opartą na dehumanizacji, natomiast wypowiadający te słowa mógł mieć autentyczną, wynikającą z afektu potrzebę ostrzeżenia innych przed niebezpieczeństwem). Istotne są również społeczne struktury poznawcze — opisanie uczestników dyskursu, ich poglądów oraz wpływów, którym są poddawane.

— Sekwencyjna budowa dyskursu — tekst w dyskursie produkowany jest linearnie i sekwencyjnie, jest odpowiedzią na inne teksty. Ta cecha dyskursu to funkcjonalność: poszczególne teksty mogą pełnić określoną funkcję w stosunku do tych, które je poprzedzały.

— Konstruowanie tekstów i wypowiedzi — teksty w dyskursie cechuje nie tylko relacyjność z innymi tekstami, mogą być także analizowane jako element większej całości.

— Poziomy i aspekty — analizowany tekst składa się z wielu poziomów (np. gramatyki, pragmatyki etc.), które nie istnieją samodzielnie, są od siebie zależne.

— Znaczenie i funkcja dyskursu — istotnym pytaniem, na które musi odpowiedzieć badacz dyskursu to proste: „Dlaczego się tu o tym mówi?”.

— Reguły dyskursu — zadaniem badacza jest określić, jakie są reguły danego dyskursu, a następnie sprawdzić, czy są przestrzegane lub łamane oraz jakie są tego konsekwencje.

— Strategie — uczestnicy dyskursu stosują strategie, które umożliwiają im realizację swoich celów. Badacz ma określić, co to za strategie i czemu służą.

Aby opisać hejt z perspektywy etyki słowa do powyższych założeń analizy deskryptywnej należy dodać komponent normatywny, oceniający. Takie podejście oferuje krytyczna analiza dyskursu, którego podstawowe założenia badawcze omawiam w następnej sekcji tego rozdziału.

— Podstawowe założenia krytycznej analizy dyskursu

Wybór krytycznej analizy dyskursu (KAD) jako perspektywy badawczej do analizy internetowego hejtu podyktowany był kilkoma czynnikami.

KAD, która nie jest definiowana jako metodologia, lecz raczej jako „obszar badawczy czerpiący z określonego zespołu teorii, trendów czy metod” bardziej niż na budowaniu teorii koncentruje się na opisywaniu problemów społecznych. Badacz zjawiska, który podejmuje się krytycznej analizy danego dyskursu, zajmuje stanowisko — uważa, że jego praca naukowa ma również charakter społeczny i polityczny, a celem badania jest nie tylko opis, lecz także próba zmiany stanu rzeczy.

Hejt to nie tylko występek przeciwko etyce komunikacji, ale także odmiana przemocy językowej. Przemoc to pojęcie wartościujące, którego nie można badać bez zajęcia subiektywnego stanowiska. Ponadto hejt jest niewątpliwie krzywdzący i szkodliwy — badanie takiego zjawiska z pozycji neutralnej, jak ciekawy okaz, bez uznania jego negatywnego wpływu, to jak „badanie raka lub AIDS bez przyjęcia założenia o niszczącym wpływie tych chorób na organizm”. Sprzeciw wobec takich zjawisk jest społeczną odpowiedzialnością badacza.

KAD to również odpowiednie narzędzie do badania tego, w jaki sposób za pomocą tekstu i wypowiedzi można sprawować władzę nad drugim człowiekiem. Według większości prekursorów tego podejścia KAD powinno zajmować się relacją między dyskursem, władzą, dominacją, nierównością społeczną oraz stanowiskiem, jakie badacz KAD prezentuje wobec tych zjawisk. Badacz KAD może również postulować wnioski co do zmian, które należy wprowadzić, aby rozwiązać dany problem społeczny. Z tych cech bierze się „krytyczność” w nazwie, ponieważ KAD polega na szukaniu relacji, które dla zwykłego obserwatora pozostają ukryte oraz skupia się na naprawianiu niesprawiedliwości i krzywd.

KAD powinna także zajmować się ważnymi dla danego społeczeństwa sprawami socjopolitycznymi, w szczególności wtedy, gdy komuś wyrządzana jest krzywda. Tym samym KAD służy do opisu relacji między poszczególnymi grupami społecznymi a władzą. Władza, czyli kontrolowanie nieuprzywilejowanej grupy przez grupę uprzywilejowaną, oparta jest na dostępie do pewnych dóbr, które są cenione w danym społeczeństwie: bogactwa, statusu społecznego, przynależności do danej grupy. Takim dobrem jest również dostęp do dyskursu. Słusznie zauważa Ruth Wodak, że samym językiem nie da się sprawować władzy — za pomocą języka władzę mogą sprawować tylko ci, którzy już ją posiedli (language only gains power in the hands of the powerful).

Choć podejście do KAD różni się w zależności od szkoły badawczej (wyróżnia się m.in. podejścia N. Fairclougha, R. Wodak, T. A. van Dijka, S. Jägera i R. Scollona), to można znaleźć między nimi punkty wspólne. Adam Warzecha przytacza następujące cechy obowiązujące w większości podejść do KAD:

— KAD zajmuje się procesami i problemami społecznymi.

— Dyskurs jest kluczowym czynnikiem w społecznej konstrukcji życia społecznego.

— Dyskurs jest ważnym elementem relacji władzy.

— Krytyczna analiza dyskursu zawiera element szczegółowej analizy treści.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.

Pobierz bezpłatnie