Wstęp
Swoją przygodę z biznesem zacząłem bardzo szybko. Było to już w wieku 21 lat. Wtedy pierwszy raz chciałem prowadzić na poważnie biznes. Nie miałem pomysłu od czego zacząć. Jak to najczęściej bywa w takich sytuacjach, pytasz o radę rodzica. Tak też uczyniłem. Rodzice widząc zapał oraz ogromne zaangażowanie od razu przystąpili do działania. W tamtym czasie moja babcia, prowadziła na szeroką skalę plantację truskawek. Spokojnie, mój pierwszy biznes to nie było zbieranie truskawek. Od początku wiedziałem, że to nie jest biznes, który sprawi, że będę bogaty. Usiadłem więc spokojnie z moimi rodzicami i powiedziałem jasno… Mamo, Tato, ja chcę zarabiać konkretną kasę a nie dwa złote na kobiałce. Rodzice spokojnie mnie wysłuchali i zapytali: To jak to widzisz? My możemy pomóc Ci tylko w organizacji, doradzić, ale to Ty musisz wykombinować jak możesz zarabiać więcej. Chociaż dokładnie wiedzeli do czego zmierza ta rozmowa… do DYSTRYBUCJI… ha ha ha, tak od początku miałem to na myśli. Powiedziałem więc, że chcę sprzedawać hurtowo te truskawki. Uśmiech na ustach mamy oraz rozpromienione oczy ojca, jasno dawały mi znać, że nie biorą mnie na poważnie. Ale po chwili patrzenia na mnie zrozumieli, że jestem piekielnie poważny i chcę to zrobić. Uśmiech zmienił się w zaciekawienie i po dłuższej chwili, która trwała niemal wieczność, tata złapał się za brodę i pogładził gęste wąsy. „Hmmm” mruknął i dodał: „No dobrze synku jak to widzisz?”. Na co ja odpowiedziałem niczym na egzaminie. Wyłożyłem swoją wizję połączoną z próbą zaciągnięcia kredytu. Tak mniej więcej to wyglądało: " Widzicie, mam samochód, pożyczył bym od was przyczepkę, zakupił od babci tyle ile wlezie mi tych truskawek na tą przyczepkę, no i od razu przez całe wakacje bym dystrybuował na deptaku w naszym mieście. Zatrudnił bym do tego wujka Henia, on szuka pracy więc we dwoje sprzedali byśmy tego więcej. No, ale właśnie tutaj pojawia się problem, bo potrzebował bym pożyczyć od was na pierwsze zamówienie u babci.”
Jak pewnie się domyślacie, tak zaczęła się moja przygoda z pierwszym biznesem i wizją cudownego sukcesu. Oczywiście rodzicie zapewnili mi pożyczkę nieoprocentowaną na zakup pierwszej dostawy i zacząłem swoją przygodę. Oczywiście nie było tak kolorowo, bo w trakcie okazało się, że to bardzo ciężka praca. W zasadzie od rana do nocy i nie miała w ogóle symptomów dorabiania na wakacje. Ja nie miałem przez to wcale wakacji tylko dwu etatową pracę. Jednak sprawiało mi oto wielką radość. „Dystrybucja” działała poprawnie. Razem z wujkiem rozstawialiśmy dwa stanowiska na dwóch końcach deptaku i sprzedawaliśmy truskawki. Oczywiście oficjalnie twierdziliśmy, że się nie znamy oraz, że ze sobą konkurujemy. Taki zabieg pozwalał nam „wypełnić rynek” i ograniczał przybywanie innych „dystrybutorów” bo przecież dwóch sprzedawców na jednym deptaku to już, prawie wystarczająco. Dostawiali się co prawda kolejni, ale jednak mieliśmy przewagę, jak to nazywałem… przewagę dywersyfikacyjną, choć z dywersyfikacją nie miało żadnego związku.
Jak się możecie domyśleć na sam koniec wakacji, udało mi się spłacić pożyczkę, doinwestować dystrybucję i sprzedawać 3 razy tyle co na początku. Niestety skończyło się fiaskiem. W jedną noc, niedopilnowanie z mojej strony odpowiednich warunków przechowywania spowodowało, że rano w garażu zastałem jeden wielki dżem truskawkowy. Cały biznes zrównał się do zera. Koniec biznesu, koniec truskawek, nie ma kasy na dalszą działalność. GAME OVER.
Wróciłem na studia. Bogatszy o doświadczenia i z poczuciem zmarnowanych wakacji. Jednak nie spowodowało to we mnie niechęci. Wiedziałem jednak, że biznes związany z żywnością nie jest tym co chcę w życiu robić. Chociaż był bardzo dochodowy i szybko się rozwijał. Jednak stracić w noc wszystko nad czym pracowało się 3 miesiące? To dało do myślenia. Dla chłopaka w wieku 21 lat, marzeniami i wizjami o świetlanej przyszłości było mega porażką. Odbiło to piętno na moich przyszłych decyzjach ale jednoznacznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że chcę sprzedawać. Jestem w tym dobry i chcę to robić.
Powrót do szkoły na chwilę przyćmił chęć pracy. Wir egzaminów, imprez studenckich i pięknych dziewczyn, koił rany po straconym pierwszym biznesie, w który wkładałem tyle wiary. Niedługo po tym wróciłem ponownie do planowania pracy i kolejnego biznesu. Kolejnej dystrybucji. Wiedziałem już wtedy, że na pewno nie będzie to biznes związany z żywnością. Jaki wniosek pozostał w mojej głowie do dzisiaj? Przewiduj i zabezpieczaj się na każdą okoliczność. Nie żyj chwilą bo to, że dzisiaj idzie ci wspaniale wcale nie oznacza, że jutro też tak będzie. Dlatego patrz dalej, bo w ferworze walki z nurtem rzeki swojego biznesu nie można zważać tylko na pobliskie skały. Takie działanie sprawia, że w porę możesz nie dostrzec zbliżającego się wodospadu.
Happy Business & Life
Lemingi
Większość z nas prowadzi tryb życia zgodny z otaczającym go światem, poddając się mniej lub bardziej bodźcom i sygnałom płynącym z otoczenia. Przeważnie ludzie nie chcą się wyróżniać albo inaczej — chcą, ale boją się być inni, czyli tak naprawdę boją się być sobą. Ograniczają swoje możliwości świadomie, wpychając sobie do głowy wiele powodów w obawie przed tym, jak będą postrzegani, lub po prostu nie chcą się wychylać. Dlaczego? Zamartwiają się, co powiedzą czy pomyślą sobie o nas inni. Bardzo często skrywają swoje pragnienia i marzenia pod prostym płaszczykiem — „po co mi to”, „w sumie nie jest mi to potrzebne”, wymyślając wciąż setki powodów, aby wytłumaczyć i przyćmić tak naprawdę to, co drzemie na dnie serca i sprawia, że na samą myśl o tym pocą się. Mężczyźni, marząc np. o samochodzie, z góry skazują się na niepowodzenie bez ważnej przyczyny, wynajdując przeróżne powody, dla których w końcu udaremniają jego zakup. Jakby automatycznie generują kontrargumenty, aby wbrew sobie udowodnić, że jednak jest im on niepotrzebny. Tłumaczą sobie: „Ale on musi palić”, choć tak naprawdę większość facetów marzy jednak o tym, aby mieć taki samochód, który tyle właśnie pali i tak właśnie jeździ! Lub używając innych wymówek w stylu: „A na cholerę mi taki samochód?!?”, chociaż śnią o nim i chcą, aby stał tylko w garażu i zawsze był dostępny, gdy tego zapragną.
Psychologia człowieka już dawno udowodniła, że powtarzane kłamstwo, nawet samemu sobie, staje się przekonaniem, a myśli stają czynami i zaczynamy wierzyć w te wszystkie historie, które nam do głowy wkładają ludzie czy nawet my sami. W taki sposób stają się one rzeczywistością. Te wymówki powinny zniknąć z głowy i przestać ją zaśmiecać, powinny zamienić się na kreatywne poszukiwanie sposobu — jak to zrobić, jak na to zarobić i jak to urzeczywistnić. Oczywiście zawsze znajdzie się szaleniec, który „za ostatnie pieniądze kupi portfel”, ale ja nie o tym chcę pisać. Ja mam na myśli ludzi, którzy naprawdę mogą i mają możliwości, ale ogranicza ich wiele rzeczy, a zwłaszcza sposób myślenia. Ja sam pokonałem tę drogę i dzięki Bogu przezwyciężyłem ten stan wiecznego utrapienia. Teraz wreszcie cieszę się swoim życiem — jedynym tu na ziemi — więc chcę je przeżyć najlepiej i tak jak je sobie zaprojektuję. W końcu osiągnąłem to. Jestem szczęśliwy ze swoimi marzeniami i przykro mi jest, gdy widzę innych, którzy albo są przed tym, co mnie spotkało, albo nigdy nie obudzą się z tego letargu leminga. Jak to osiągnąć? Jak zmienić swój standard życia? Po to czytasz tę książkę, w której dzielę się swoimi zasadami i wnioskami. Skoro mi się udało, to i Tobie się uda.
Przykładów mogę mnożyć wiele, ale chodzi mi o schemat, w jakim większość z nas się porusza. Prawda jest taka, że obawa przed tym, co powie sąsiad, współpracownik, a zwłaszcza żona lub mąż, zabija to marzenie i zabija — co gorsza — motywację, aby to zdobyć! Kobiety odmawiają sobie markowego ciucha czy pięknej biżuterii, bo „jest za droga” lub „no jak można w czymś takim wyjść na miasto”, „co powie siostra” itd., pomimo że śnią o nich po nocach. Podają sobie w duchu jednak wiele powodów, przez które nie nabędą jakże wymarzonego naszyjnika, butów, torebki czy sukienki. Bo tak jest rozsądniej. Bo tak jest bezpieczniej. Zachowawcze działanie — typowe dla większości z nas. Czy tak już musi być zawsze?
Ja natomiast zawsze byłem indywidualistą i zawsze kierowałem się swoim myśleniem i potrzebami. Bardzo często było to właśnie tłumione przez otoczenie. Z czasem na szczęście wiele się zmieniło i nie interesowały mnie więcej opinie innych. Właściwie to nie tyle mnie nie interesowały same w sobie, ale nie miały raczej wpływu na moje przekonania. Dzisiaj, z perspektywy czasu, uważam, że to było dobre i dlatego piszę o tym tutaj.
Owszem, lubiłem i nadal uwielbiam poznawać opinie innych ludzi i bardzo często z nimi dyskutuję, ale zawsze pokazuję kontrastowo i wyraźnie moje podejście do danego tematu. Dlaczego ja wybieram taką, a nie inną drogę? Dlaczego ja nigdy nie byłem zainteresowany kompromisami i zawsze wszystko robiłem „na maksa”? Zobaczyłem, jak ważne jest wyrażenie prawdy prostymi zdaniami bez ogródek i jak to działa na ludzi. Wystarczy szczerze i prosto nazwać pewne zachowania takimi, jakimi są, nawet jeżeli chodzi o szpan. Tak po prostu, wystarczy powiedzieć o czymś prosto z mostu. Ja nawet w kryzysowych momentach w firmie czy życiu zawsze starałem się dbać o swój wizerunek jako osoby beztroskiej z milionem na koncie! Dlaczego? Po pierwsze nigdy sam do siebie nie dopuszczałem myśli porażki, a po drugie zawsze wiedziałem, że będę ten milion miał i się do tego przyzwyczajałem. Ha ha ha… Pomyślisz, że się chwalę. Nie, pokazuję Ci właśnie, jak nastawienie w głowie pewnych mechanizmów ułatwia dążenie do celu. Oczywiście miałem świadomość tego, że jest to bardzo optymistyczne założenie, ale zawsze powtarzam, że jutro jest też dzień i mogę sprawić, że los się odmieni. Wszystko leży w moich rękach i jeżeli ja nie będę sprzeniewierzać umiejętności, zdolności i możliwości pracy, jakie dał mi Bóg, to będzie mi On przychylny. Przecież nikt nie chciałby pracować z nieudacznikiem i człowiekiem porażki. Ludzie lubią ludzi sukcesu i chcą być blisko nich. A jeżeli hejtują, to z zazdrości, bo nie potrafią tego zrozumieć. Tacy ludzie nie powinni Cię interesować i zawsze należy ich eliminować z kręgu znajomych. Nie zgadzałem się z teoriami moich rodziców, że powinienem sprzedać samochód i kupić tanią skodę, zamiast mercedesa. Zawsze byłem odmiennego zdania w tej kwestii. Sądziłem, że sprzedam, jak będę już na skraju potrzeby finansowej i nie będzie żadnego innego wyjścia. A dopóki mam za co kupić chleb, to działam i kreuję swój wizerunek! I tak długo, jak w to wierzę, to trzymam się tej myśli i dzięki temu mój wizerunek nie zostanie zachwiany. Zawsze o to walczyłem i w efekcie miałem rację, ponieważ wizerunek, jaki tworzyłem w mojej branży, był konieczny. Dzięki temu poznałem ludzi, z którymi w późniejszym czasie prowadziłem bardzo zyskowne interesy. Natomiast gdybym wyglądał jak biedak, narzekał, a moja twarz obrazowałaby serię nieszczęść, nigdy nie nawiązałbym poważnych biznesowych stosunków. W relacjach zawodowych praca, współpraca i biznes to także gra pozorów. Jest o tym wiele książek i filmów, ale to inny temat.
Wracając do głównego wątku, zastanówmy się, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzie idą na szereg kompromisów i rezygnują z wymarzonego życia, które mają tylko jedno? To, z czego zrezygnują dzisiaj, może nie wrócić już nigdy. Jak to ujął pewien filozof, carpe diem. Czy życie jest naprawdę takie trudne? Czy musimy udawać, że coś jest nie dla nas? Jeżeli tak jest, to po co te rzeczy produkują?
Przykład tego zamieszczę z życia wzięty, czyli z internetu. Zobaczcie sami!
Nie dalej jak wczoraj rozmawiałem ze swoim przyjacielem, który mówił do mnie: „Słuchaj, kupuję”. I tutaj, żeby nie było reklamy, podał nazwę luksusowej marki samochodu. „Przekonałeś mnie”. Naprawdę byłem zdziwiony, ponieważ wcale do tego go nie namawiałem. Tak naprawdę przekonało go chyba to, że rozmawialiśmy często o tych sprawach i on także lubił tę markę. Po krótkich rozmowach przyznał mi się, że dojrzał do tej decyzji i zdecydował się na takie auto. „A co tam”, powiedział. „Niech sąsiad zazdrości. Nie interesuje mnie to”, dodał. Dodatkowo jeszcze nie omieszkał wylać z serca to, że zawsze o takim samochodzie marzył. Nie zdziwiło mnie to — jest osobą zamożną i stać go na samochód takiej klasy, tylko że ograniczały go presje społeczeństwa… Dokładnie jak u tej Pani ze zdjęcia wyżej. Poprosił mnie o pomoc w tej kwestii, więc miałem ogromną przyjemność, wybierając z nim ukochany samochód. Jednak co okazało się dalej? Przyjaciel oznajmił, że chce kupić taki a taki model, nieistotne jest to tutaj, istotne jest to, że stać go było na dużo więcej i chciał dużo więcej, ale presja otoczenia dała się we znaki mimo wszystko… Tak więc pokonał lęk, ale tylko pierwszego stopnia. Co prawda sukces, bo ważny jest ten pierwszy krok, ale jak on tłumaczył kupno mniejszej wersji? Po prostu: „Nie no, co szef powie, jak takim podjadę pod firmę… że za dużo zarabiam”. O zgrozo, szef powinien się cieszyć, że jego pracownik zarabia tak dobrze u niego, że stać go na taki samochód i że facet spełnia swoje marzenia, pracując u niego! A jeżeli Twój szef tak nie myśli, zmień szefa, zmień pracę i uciekaj daleko od takich ludzi, bo oni ograniczają Twoje możliwości oraz Twoją radość, spełnienie, tym samym gasząc Twoje zaangażowanie! OK, ale co ja zaproponowałem mu w tej sytuacji? Wybór pośredni, ponieważ wiedziałem, że to byłby dla niego idealny model. Na co on mi odpowiada: „Darku, jak ja będę wyglądał w takim samochodzie, skoro moi przełożeni jeżdżą toyotami? Nie mogę mieć przecież lepszego samochodu od nich”. Domyślacie się, jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy to usłyszałem, ponieważ po wstępie już wiecie mniej więcej, jak podchodzę do takich wymówek.
Dlaczego przytoczyłem ten przykład? Bo po co patrzeć na innych i przez tę presję nie spełniać swoich marzeń? Przecież nie jest istotne, co myślą o nas inni, żyjemy tylko raz i to nasze życie, więc bierzmy z niego garściami. Nie wiesz, co będzie jutro, nie wiesz tak naprawdę, czy jutro nadejdzie, a jeżeli możesz dzisiaj spełnić swoje marzenie, tak jak on kupując swój wymarzony samochód (Ty na pewno masz inne marzenia, których nie realizujesz — to jest tylko przykład), więc nie ograniczaj się!
To, co mogą o Tobie pomyśleć inni, miej głęboko w dupie, nawet niech Ci to nie zaprząta głowy, bo w końcu to Ty spełniasz swoje pragnienia, w końcu to Twoje marzenie i to Twoje życie. Żyj tak, abyś umierając, mógł powiedzieć: „Miałem wspaniałe życie, niczego nie żałuję, żyłem na maksa i brałem garściami, co mi dał Bóg, los, i na co sam ciężko zapracowałem — należało mi się!”. Tak masz myśleć od dzisiaj! Inaczej będziesz żałował właśnie tego i tylko tego, że nie spełniłeś swoich marzeń, chociaż miałeś je na wyciągnięcie ręki, wolałeś poprawność społeczną.
Większość ludzi żyje bardzo przeciętnie lub stara się tak żyć, chowając swoje możliwości, tym samym się ograniczając. Żyjąc bardzo zachowawczo, wciąż stara się utrzymać swój status społeczny lub niewiele go poprawia, ponieważ gdy dochodzi do poziomu bezpieczeństwa, siła chęci „życia jeszcze lepiej” zanika, a strefa komfortu daje pożywkę lenistwu. Ale potem o tym będzie cały rozdział. Bo to niesamowita ciekawostka.
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak to by było mieć zajebiste życie? Ale takie naprawdę zajebiste? Zarabiać zajebiste pieniądze, ale tak zajebiste, żebyś nie musiał się martwić, co chcesz kupić i ile to czy tamto kosztuje? A jeżeli już masz taką możliwość, tylko celowo się ograniczasz poprzez presje społeczeństwa, to co byś powiedział, gdybyś nie musiał chodzić na kompromisy, miał zajebistą rodzinę, zajebiste zdrowie i zajebistą wizję przyszłości? A do tego spełnione marzenia i zaczął kreować nowe, a obecne już zamknął? Nie chcesz być „zajebistym”?
Ja zmarnowałem wiele lat na to, by być przeciętnym, dlatego chcę, abyś Ty nie czekał tak długo. Zamartwiając się bzdurami i zbyt często z głupoty, obaw, zachowawczego stylu życia, bojaźni przed reakcją środowiska, traciłem okazje, które mogły mnie zbliżyć do szczęścia i spełnienia, zarówno w biznesie, jak i w życiu prywatnym. Nie chcę, abyś wybrał taką ścieżkę, bo wiem, jak ona wygląda, choć zawsze walczyłem, aby tak nie było. Na szczęście w porę zrozumiałem, że to nie tylko ścieżka, ale i autostrada do piekła, a moje życie to pasmo porażek i wyjątkowo głupich działań i zachowań. Ty możesz to zmienić. A jeżeli Twoje życie już jest zajebiste, to może po przeczytaniu tej książki będzie jeszcze bardziej zajebiste, bo tutaj nie ma ograniczeń, i podarujesz ją osobie, której życzysz także zajebistego życia a wiesz, że ta osoba się ogranicza!
Szukaj, aż znajdziesz…
Ludzie — znajdź odpowiednich
Na wstępie każdy zadaje sobie pytanie — no dobrze, to jak mieć zajebiste życie? Teraz już spodziewasz się długiego wstępu itd., jak to w takich typu książkach. Ja przejdę od razu do sedna, bo nie lubię też zbędnego marudzenia i nabijania „pustych stron”.
Zacznij od selekcji ludzi, jakimi się otaczasz. Wyłap i przeanalizuj wszystkie osoby, które mają z tobą styczność. Oceń je, lubisz je czy nie? Czy są niezbędne w Twoim życiu…? Niestety nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości. Jeżeli znajduje się w Twoim bezpośrednim kontakcie ktoś, kto sprawia, że czujesz się niekomfortowo albo tak, że musisz się „naginać”, aby było miło, wywal go ze swojego otoczenia. Jeżeli jest ktoś, z kim współpracujesz, ale nie potrafisz mu jasno powiedzieć tego, co myślisz, zmień otoczenie, zmień towarzystwo, zmień pracownika, szefa, pracę, idź tam, gdzie sytuacja pozwoli Ci otworzyć szeroko skrzydła. Jeżeli jest ktoś, kto w Twojej ocenie głupio gada, a jego zachowanie, styl bycia itp. sprawiają, że nie wiesz, jak się zachować lub co odpowiedzieć, niestety musisz go wykluczyć z Twojego bezpośredniego otoczenia, abyś nie był z nim w kontakcie, ani on z Tobą. Abyśmy dobrze się zrozumieli, to nie oznacza, że musisz wykluczyć go ze znajomości w ogóle, ale w jakiś sposób wykluczyć z bezpośredniego kontaktu. Jeżeli ta osoba robi z Tobą biznes i musisz z nią jakoś współpracować — co jest wtedy trudniejsze — postaraj się zrobić wszystko, aby nie kontaktować się z nią osobiście. Jeżeli jesteś szefem, znajdź pośrednika między Wami, jeżeli to Twój szef jest taki, zmień pracę lub poszukaj rozwiązań kontaktu niebezpośredniego — np. e-mailem. A jeżeli jest ktoś taki jako równoległy pracownik — szybciej awansuj i wykorzystaj to jako motywację do rozwoju.
Niestety musisz wyeliminować lub maksymalnie ograniczyć kontakty z takimi ludźmi (mam cały czas na myśli bezpośrednie kontakty). W życiu osobistym jest to o wiele łatwiej zrobić, wystarczy ograniczyć spotkania, znaleźć prostą wymówkę, zasłonić się obowiązkami, wiesz, co mam na myśli. Jest to niezmiernie proste. Musisz zrozumieć, że czasami lepiej jest spędzić czas samemu ze sobą i z czystymi myślami, niż z takimi właśnie kolokwialnie nazwanymi „wampirami energetycznymi” — po prostu wyselekcjonuj ich i usuń jak najdalej ze swojego grona kontaktów bezpośrednich. W zamian za to poznawaj nowych ludzi, podróżuj, korzystaj z wycieczek firmowych, prywatnych i innych szans na poznawanie ludzi. I zacznij otaczać się takimi osobami, które wniosą słońce i uśmiech w Twoje życie! Wiem, że nie jest to łatwe, ale przysłowie „lepiej z mądrym zgubić, jak z głupim znaleźć” ma głęboki sens. Otocz się ludźmi, którzy właśnie będą Cię pchać do realizacji Twoich marzeń, którzy będą cieszyć się, gdy Ty się cieszysz, i zawsze będą wspierać Cię w Twojej drodze do Twojego upragnionego sukcesu. Wiem, nie jest łatwo takich ludzi znaleźć, ale to nie oznacza, że ich nie nie ma i że masz przestać ich szukać. Chociaż jak zaczniesz stosować metodę eliminacji oraz jednocześnie dawania szans na poznawanie nowych ludzi czy podróżowanie, to wszystko automatycznie się ułoży, bo samoistnie zaczniesz przyciągać do siebie coraz więcej interesujących, wartościowych osób.
Oczywiście mówię o ludziach, którzy mają wpływ na Twoje codzienne życie, o ludziach, z którymi spędzasz dużo czasu. Bo przecież jeżeli nie lubisz prezesa jakiejś firmy, z którą robisz biznesy, dasz radę zmusić się na chwilę, aby zarobić dobrą kasę. Przecież nie gadasz z nim codziennie. Zwróć uwagę, dlaczego jedni w biznesie potrafią dobrze i z sukcesami w niej pracować, a inni nie? Bo nie są lubiani. Bo nie umieją zagryźć zębów i „przepłynąć ten trudny moment na rzece”. Ludzie pracują z ludźmi i nawet najlepsza marka nie zostanie sprzedana, jeżeli reprezentował będzie ją jakiś buc i prostak. Przykładów można mnożyć, można po prostu zapisać tysiące stron z takimi sytuacjami. Jednak jedno jest pewne. Gdy zaczniesz filtrować ludzi, z którymi obcujesz (nie musi udać Ci się w 100% zmienić wszystkich), zaczniesz automatycznie przyciągać do siebie tych właśnie pozytywnych, życzliwych, którzy pomogą Ci stać się sobą.
A gdy już zaczniesz być sobą, zrozumiesz, co to znaczy być sobą, przestaniesz udawać. Twoje myśli i działania będą szczere i prawdziwe. Będziesz bardziej przekonujący, a otaczający Cię ludzie i nowy świat jeszcze bardziej będą wspierać Twoje działania. Nie mam na myśli aktywnego wspierania, ale wsparcia duchowego — chociażby nie będą Cię drażnić, a to już bardzo wiele… Zobaczysz! Nieprawdą jest to, że czasami musimy z kimś obcować, bo ktoś jest niezastąpiony. Na ziemi żyje tylu ludzi, że na prawdę wystarczy tylko chcieć ich poznać.
Wszystko przekuj w pozytyw
W sprawach Twojego życia tylko właściwa rzecz, połączona z odpowiednią ilością działań razem z właściwymi ludźmi, jest sposobem, który prowadzi do tworzenia wspaniałego biznesu i życia. Możesz łatwo tym zarządzać. Kij ma dwa końce, powiadają, i tę metaforę zawsze możesz zastosować do codziennych sytuacji. Staraj się wyszukać pozytywną część danej sytuacji, nawet gdy na początku lub powierzchownie wydaje Ci się do bani. A nawet wtedy, gdy całkiem wydaje się do bani. I gdy musi Cię kosztować to czas czy pieniądze. Zawsze, ale to zawsze, jest trochę dobra tam, gdzie jest samo zło, i zawsze jest trochę zła, gdzie jest samo dobro. Znasz to prawda? Dlatego musisz być czujny i wyrobić w sobie nawyk szukania dobra i zła, aby umieć znaleźć spokój i ukojenie oraz balans pomiędzy nimi.
Wszyscy to znają, widzieli ten znak, ale mało kto go naprawdę stosuje — czyli tak jak z analizą SWOT…
Co to oznacza, jak się tym posługiwać w codziennym życiu? Gdy wszystkie sytuacje są beznadziejne, gdy wszystko znajduje się po czarnej stronie, gdy myśli masz już mroczne i tylko Armagedon znajduje się w Twoim umyśle, musisz wyrobić w sobie nawyk oraz umiejętność zarazem, szukania białej kropki na tym polu. Ta biała kropka to ten drugi koniec kija, całkiem przeciwny. To ten pozytyw, który daje Ci możliwość znalezienia przejścia na białą stronę, a nawet jeżeli nie, to nie wszystko stracone, bo jest pozytywna część w całej tej beznadziejnej sytuacji. Musisz umieć to znaleźć. Musisz nauczyć się być łowcą, myśliwym dobrych stron. Zawsze jest wyjście, zawsze jest pozytyw każdej sytuacji, zawsze jest szansa! Gdy naważysz piwa i musisz je wypić, to zupełnie inna sytuacja. To konsekwencje świadomych działań lub zaniechań, a tutaj mówię o sytuacjach bardziej niezależnych od Ciebie.
Z drugiej strony, gdy jest tak pięknie, wszystko się układa i nic tylko brać garściami, musisz być roztropny i uważać na tę czarną kropeczkę na białym polu. Tutaj musisz być bardzo czujny i zło oraz nieszczęście gasić w zarodku. Nie możesz pozwolić ani dopuścić, aby czarna kropka się rozlała. Musisz nauczyć się także roztropnego korzystania ze szczęścia, bo zawsze jest coś, co będzie chciało to szczęście Tobie zabrać. Uważaj na to i reaguj zawczasu. Tak mniej więcej w wielu ogólnikach działa całe życie, a sztuką jest cały czas umieć znajdować się w białym polu. Tak więc… działaj!
Ja do tego celu stosuję metodę codziennej sumy dnia, tygodnia,, miesiąca i roku. Zapisuję wszystko, co jest istotne, wszystkie pozytywne rzeczy, a także te negatywne. Porównuję je i analizuję, nad czym należy popracować, co wyeliminować, a co wzmocnić. Można to trochę porównać do analizy SWOT, ale w wielkim uproszczeniu. W moim przypadku to działa i pozwala utrzymywać się w białym polu oraz cały czas mieć baczenie na czarną kropkę. Kontrolować ją, ile się da, i jak na razie jest OK — polecam.
Chcieć czy mieć? Podejmij w końcu decyzję
Sam długo dochodziłem do wniosku, dlaczego tak trudno jest wydobyć się z więzi braku efektów. Przecież chciałem tyle i mogłem tyle, ale nigdy nie udawało mi się tego osiągnąć. Dopiero tak naprawdę bankructwo stało się impulsem tak silnym, który wymusił na mnie podjęcie pewnych DECYZJI. Tak, wiem, teraz to brzmi śmiesznie, ale sprawdźmy, czy aby na pewno o to chodziło.
Pewnie jak każdy chciałem to, chciałem tamto, wiecznie czegoś chciałem, ale na „chceniu” się kończyło. Zwróć uwagę, czy Ty także tak masz? Chcesz wiele, nawet wierzysz bardzo w to „chcenie” i… brak efektu? Otóż to. W moim przypadku, gdy popadłem w mega tarapaty finansowe, gdy już nie mogłem spać, jeść i nie chciało mi się żyć, gdy zacząłem sam pić wódkę z beznadziejności sytuacji, pojawiały się myśli samobójcze, a jedyne, co jeszcze dawało siłę, to dzieci i żona, czyli moja rodzina, oraz kiedy „spadałem z wysokiego konia” i nie potrafiłem się podnieść, długo nie mogłem przejść w fazę działania, tylko ciągle żyłem w załamaniu, i co ciekawe, bez pomysłu, jak z tego wybrnąć. Co zmieniło moje myślenie na kreatywne z negatywnego? Jedna sytuacja, która obudziła we mnie moc podjęcia decyzji. Kiedy przechodziłem przez supermarket, mój synek, który miał cztery lata, zobaczył na półce wystawione samochodziki — resoraki typu matchbox czy HOT WHEELS. Kosztowały po około 7 zł, i mój synek poprosił o takiego jednego, a ja pierwszy raz w życiu nie miałem 7 zł, aby mu go kupić. Miałem oczywiście pieniądze, ale na chleb, masło, ser i cebulę. Nie mogłem jednak kupić mu tego samochodzika, bo zabrakłoby mi na inne podstawowe rzeczy. Było mi tak przykro, gdy patrzyłem na jego minę, smutną i zawiedzioną. On przecież był za mały, żeby to zrozumieć, a ja nigdy wcześniej mu nie odmawiałem. To był moment, w którym niemalże się popłakałem z bezsilności i niemocy. Wtedy właśnie pękło coś we mnie i powiedziałem sobie w duchu — DOŚĆ! Nie chcę już tak żyć, nie chcę już być biedakiem i ciągle dogadywać się z komornikami! Nie chcę już płacić za prąd w automatach na żetony! Nie chcę wiecznie prosić monterów, aby nie ściągali mi licznika od gazu! NIE CHCĘ JUŻ BYĆ BIEDNY. I wtedy podjąłem DECYZJĘ. Decyzję, że nie będę tak żyć. Nie chcę skończyć dramatycznie i nie chcę zostawić dzieci i żony w takim stanie. Naprawdę to była masakryczna sytuacja, gdy świat, który stworzyłem, zapadał się, i zacząłem czuć, dosłownie czuć, jak wymyka mi się z rąk, i uświadomiłem sobie, że jeżeli czegoś nie zrobię teraz, skończę bardzo źle.
Wizja utraty domu i zamieszkania na poddaszu u rodziców oraz powrót do mojego rodzinnego miasteczka była przerażająca. Pomału te wszystkie rzeczy, na które pracowałem tak ciężko zaczynają wypadać mi z rąk. Wizja biedy, życia wiecznie w uzależnieniu od innych — to było okropne.
Udało mi się to przezwyciężyć, jak już wiesz, a teraz opiszę Ci moją metodę, jak tego dokonałem bardzo szybko. Bardzo się potem zdziwiłem, że tak szybko udało mi się spłacić ponad pół miliona długu, wyjść na prostą i zacząć oszczędzać! Co więcej, zacząłem wydawać duże pieniądze, ale takie, jakie zostawały mi po oszczędnościach, a dawniej oszczędzałem tylko te małe, które pozostawały mi po wydatkach, o ile w ogóle. Jak tego dokonałem?
Oto i one…
Dwa proste działania do osiągnięcia happy business & life
DZIAŁANIE 1: Pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem NIE-CHCIEĆ. Wiesz, niechcenie ma mocniejsze działanie niż chcenie. Ponieważ jak czegoś chcesz, czegoś pragniesz, a w moim przypadku było to lepsze życie, więcej pieniędzy itd., a w Twoim może to być zupełnie coś innego, to ta chęć bardzo często jest bodźcem do działania, jednak wciąż łatwym do zignorowania i podświadomie przeistoczenia go w marzenie oddalone gdzieś tam, hen hen. Nadal czegoś chcemy, ale odkładamy to na dalszy plan. Samo powiedzenie: „Chciałoby się…” czy „Chciałbym…” jest w sumie marzeniem bardziej niż celem z datą realizacji. Oczywiście jest grono osób, które, gdy czegoś chce, czasami przechodzi do punktu B opisanego poniżej, ale w moim przypadku zrozumiałem, że ja nie chcę tak wegetować, siedzieć na dupie i użalać się nad sobą. Nie chcę, aby kiedyś moje dzieci miały do mnie żal, że nie zrobiłem nic w tej sprawie i pozwoliłem poprzez swoje lenistwo, wymówki i brak kreatywności na takie beznadziejne życie. Bardzo tego nie chciałem.
Moc NIECHCENIA jest większa od typowego chcenia. Ono zaprzecza, przeciwstawia się, a to ogromna siła. Umiejętność postawienia się komukolwiek czy czemukolwiek wymaga ogromnej odwagi i ma o wiele większe znaczenie niż miękkie chcenie, marzenie. Siła negacji, zaprzeczenia, zablokowania pewnych procesów wymaga skupienia, skoncentrowania energii i łatwiej pozwala przejść do punktu B i DZIAŁANIA 2 — DECYZJI.
Najczęstszym czynnikiem, który determinuje, że już czegoś się nie chce, jest zwykłe wkurwienie na obecny stan sprawy. Przynajmniej tak było u mnie i u wielu moich znajomych, którzy mieli podobny stan. Byli po prostu tak zdenerwowani na to, co ich otacza, i życie, jakie toczą, że w końcu podjęli decyzję.
Zanim przeszedłem do działania, bardzo skrupulatnie wypisałem:
1. Jak nie chcę żyć — wypisałem wszystko, co napawało mnie lękiem.
2. Czego nie chcę w życiu robić — wymieniłem i zapisałem.
3. Czego nie chcę akceptować — zapisałem tylko 5 rzeczy.
4. Jak nie chcę wyglądać za 5 lat, jeżeli nic z tym nie zrobię — konkretny obraz człowieka niczym po pełnej analizie SWOT.
Dokładnie w tym momencie, gdy naprawdę miałem dość i nie chciałem już tak dalej wegetować, staczać się na dno, podjąłem DECYZJĘ, że zmieniam swoje życie. Przeciwstawiam się bankructwu, mówię biedzie głośne NIE, komornikom STOP, zaciągam hamulec „ręczny” na pochyłej równi, po której się staczałem, bo nie chcę podążać w tamtą stronę.
Dopiero wtedy zrozumiałem, jak ogromna jest siła decyzji. Podjąłem decyzję, że przechodzę do działania, akcji i zaczynam zmieniać to, czego nie lubię. Najgorzej jest zrobić pierwszy krok, a potem jest już łatwiej. Zacząłem używać w końcu mózgu i podejmować roztropne decyzje, nad którymi się zastanawiałem czasami bardzo długo, bo wiedziałem już nauczony na błędach, że złe decyzje przyniosą mi bardzo złe rezultaty i będę musiał znowu poświęcić dwa razy więcej czasu, aby je zlikwidować. Ale już sam fakt podjęcia DECYZJI o przejściu do działania wyzwolił we mnie niesamowitą energię.
Teraz rozumiem, dlaczego wielu ludzi potrafiło wpłynąć na rzeczywistość — bo nie chcieli tak żyć, nie akceptowali tego stanu. Dopiero teraz pojmuję, skąd taka siła u Mandeli w zmienianiu świata i wprowadzaniu równouprawnienia dla czarnych — bo nie chciał już tak dalej żyć; dlaczego Steve Jobs tak uparcie dążył do swojego celu, który zmieniał całkowicie świat i użytkowników komputerów — bo nie chciał, aby dalej było tak jak jest, aby ktokolwiek majstrował w jego systemie, i dlatego z uporem maniaka tworzył system zamknięty; dlaczego Wałęsa wszedł na mur stoczni i podniósł strajk i bunt — bo nie chciał już dłużej tak żyć; dlaczego Mercedes i Maybach wynaleźli samochód i silnik — bo nie chcieli, aby człowiek poruszał się tylko i wyłącznie na koniu i nie chcieli, aby rolnicy zapracowywali siebie i zwierzęta w polu.
Wiele wielkich rzeczy i zmian powstało w wyniku negacji stanu i niechęci jego kontynuacji. Tak też było w moim przypadku, byłem już tak wkurwiony tą sytuacją i miałem już tak jej dosyć, nie chciałem tak bardzo aby ona trwała… że podjąłem decyzję o działaniu i zmianie tego słabego życia. Być może u Ciebie będzie podobnie.
Wielu ludzi pyta się, czy chcesz to czy tamto… Tak, chcę. Ale jak coś wkurwi Cię do granic możliwości (specjalnie używam wulgaryzmu aby podkreślić wagę problemu), to dopiero wtedy jesteś naprawdę w stanie to zmienić i dopiero wtedy jest łatwiej podjąć DECYZJĘ o DZIAŁANIU. U facetów nawet ma to miejsce w przyziemnych sytuacjach, np. gdy wkurzą się konkretnie na otaczający ich burdel w mieszkaniu lub wynajmowanie stancji, i w końcu podejmują decyzję o działaniu i sprzątają teren czy biorą się za załatwienie kredytu, zarobienie na niego i kupno mieszkania. U mnie tak to działało. Dopóki nie wnerwię się ostro na coś to długo mi to nie przeszkadza. Chyba tak samo ma wielu.
DZIAŁANIE 2: Decyzja. To bardzo trudny moment, szczególnie dla osób konsekwentnych wobec siebie, ponieważ podejmując decyzję, starają się ją wykonać. Dlaczego podjęcie w końcu decyzji jest takie istotne i trudne jednocześnie? W moim przypadku, a wydaje mi się, że jest on uniwersalny, było to przede wszystkim całkowite oddanie się temu działaniu dla ułatwienia realizacji określonego celu i całkowitego odcięcia się od jakichkolwiek innych, nieistotnych zajęć czy tematów w moim życiu. Tak więc podjęcie decyzji o tym czy o tamtym jest istotne z punktu widzenia odpowiedzialności przed samym sobą. Decyzja o konkretnym działaniu, np. rzucaniu palenia albo zrobieniu prawa jazdy czy w końcu odłożeniu kasy na remont lub wakacje, jest tak samo ważna jak decyzja o zmianie miejsca zamieszkania czy zmiany swojego życia finansowego, jak to było w moim przypadku. Jedno jest pewne — jeżeli wynika to z twojego NIECHCENIA i niezadowolenia na maksa z obecnej sytuacji, która Cię już wkurwia, będzie ona mocniejsza. Ponadto taka decyzja, prawdziwie podjęta, daje poczucie szczęścia i radości, a świadomość, że jak to zlekceważysz, to wrócisz z powrotem do tego, czego nie chciałeś, to dodaje skrzydeł. Dlatego takie decyzje są naprawdę mocne.
Teraz powstaje pytanie: jak podejmować coraz to lepsze decyzje? Przecież wiemy doskonale, że jedna podjęta decyzja zaraz pociągnie za sobą kolejne, a nie wszystkie muszą być do końca udane. Najczęściej ta pierwsza sprawiająca, że zaczynasz działać, jest decyzją ogólną, a dopiero potem przychodzą mniejsze, bardziej precyzyjne i skupione na ustalaniu dojścia do założonego efektu. Odpowiedź jest prosta i wynika ze zwiększania szans. Należy podejmować więcej i bardziej skonkretyzowanych decyzji niż mniej ogólnych. Ważnym jest, abyś zawsze wyciągał wnioski z podjętych decyzji, ponieważ to one warunkują podejmowanie kolejnych. A jeżeli nawet będą niektóre nieudane, to wnioski właściwie wyciągnięte pozwolą być dla Ciebie lekcją i w ten sposób będziesz podejmować znacznie mądrzejsze decyzje w przyszłości. To taka zabawa trochę w rodzica i dziecko z samym sobą. Czasami trzeba się sparzyć złą decyzją, by wiedzieć, jakie wnioski wyciągnąć na przyszłość. Dlatego tutaj istotne jest, aby podjęte decyzje były drobne i skonkretyzowane, ponieważ porażka na takiej jednej małej w gąszczu setek innych nie wpłynie bardzo negatywnie na efekt końcowy, a szybko wyciągając wnioski, możesz zmieniać i kreować kolejne już poprawniej. Tutaj wróć myślą do tego koła dobra i zła… Cały czas kontroluj czarną kropkę na swoim polu pozytywnego działania.
Im częściej będziesz przechodzić do decyzji oraz działania, tym częściej będziesz widział wnioski z nich płynące, jednocześnie o wiele szybciej będziesz mógł zmieniać swoje życie. Takie działanie prowadzi do kontroli nad swoim życiem w większej mierze niż Ci się wydaje.
Siła, jaką niosą za sobą wyciągane wnioski z podjętych decyzji, daje gwarancję tego, że kolejne decyzje będą trafniejsze, a to daje możliwość szybkiego i skutecznego działania, aby uzyskiwać rezultaty, jakich oczekujesz.
Ważnym pytaniem, na jakie ja musiałem sobie odpowiedzieć przed podjęciem decyzji, było to, czego nie chcę, a jednocześnie nakreślenie, jak ma wyglądać mój cel działania, aby zmienić to, czego nie chcę. Drugie — co muszę zrobić, aby ten cel osiągnąć i od czego tak naprawdę zacząć działania, a trzecie — uświadomienie sobie i zakodowanie w głowie, że muszę to robić wytrwale, a fiasko nie wchodzi w grę, tak jak robili to inni wielcy, co zmieniali świat. Porażka nigdy nie wchodziła w rachubę, a niektórzy byli nawet gotowi oddać za tę zmianę życie. Ja zrobiłem tak samo, ponieważ w moim wypadku miałem wiele do stracenia, gdybym zaniechał skutecznego i wytrwałego działania.
Strach przed decyzją
Największym wrogiem każdego działania jest strach, jaki zawsze towarzyszy Ci przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji. A na pewno obawiasz się złej decyzji. To paraliżuje i zmienia cały proces, często powodując stagnację i zawieszenie w bezradności, bo z jednej strony nie chcesz już tak czy inaczej żyć lub czegoś robić, ale z drugiej strony podjęcie błędnej decyzji może pogorszyć obecną sytuację. Strach przed tym jest czasami przeogromny. On zatrzymuje wszelkie procesy myślowe w kierunku działania, co jest bardzo negatywne. W zasadzie jest w stanie zatrzymać w Tobie cały Twój potencjał do zmian i działania i tak też długo było w moim przypadku, dlatego doskonale to rozumiem. Ten strach nawet potęguje stres i frustrację, ponieważ nie tylko martwisz i wkurzasz się tym, czego nie chcesz mieć, ale jednocześnie boisz się zmiany, jesteś nieszczęśliwy i zamknięty w sobie bez powodu. Taki strach paraliżuje i zamyka wszelkie drzwi prowadzące do skutecznego działania w kierunku zmian w Twoim życiu na lepsze. To tyczy się także relacji uczuciowych. Jak widzę, bardzo wielu ludzi żyje ze sobą, bo wybierają mniejsze zło, pomimo że nie są do końca szczęśliwi. Trwają tak latami, zamiast zdecydować i zacząć działać w kierunku szczęścia i miłości. Najbardziej szkoda mi par, które są ze sobą dla pieniędzy. Pieniądze raz są, a raz ich nie ma — to nie jest stałe. Ale to innym razem. Teraz postaram się odpowiedzieć na pytanie, jak z tym walczyć?
1. Uświadom sobie, czy to jest na pewno strach. Jeżeli tak jest, nazwij i poznaj swój strach. Tak, to łatwe. Zdiagnozuj to właśnie w taki prosty sposób. Zastanów się dokładnie — czego się boisz (ZAPISZ) i dlaczego (ZAPISZ). Odstaw kartkę na dzień lub dwa. Potem zacznij czytać i szukać odpowiedzi na całą otoczkę z tym związaną. Zabaw się w detektywa i odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego się tego boisz? Weźmy przykład:
Możesz powiedzieć sobie: „Boję się bycia biednym”.
Jak już to nazwiesz, znajdź przeciwieństwo. Czyli w tym przypadku przeciwieństwem bycia biednym jest bycie bogatym oczywiście. I teraz zadaj sobie pytanie: co jest takiego w tym bogactwie, że się go boisz? Jak znajdziesz odpowiedzi, zapisz je. Dopóki tego nie zrobisz, nie będziesz mógł ruszyć dalej. Zapytaj się, jaka jest baza i podstawa Twojego strachu. Zapisuj wszystko i chciałbym, abyś nie zapisywał tych ogólnikowych spraw, ale te głęboko, głęboko schowane. Chcę, byś kopał i szukał odpowiedzi na te najgłębsze i szczegółowe pytania. Najczęstsze przyczyny, jakie przychodziły mi w mojej walce ze strachem do głowy, to: Jak będę bogaty, każdy będzie chciał pożyczać kasę. Będę musiał bardzo dużo pracować, całymi dniami i nocami. Będę musiał płacić mega podatki, a nienawidzę podatków. Kiedy zapiszesz to, co naprawdę Cię hamuje, czego się boisz, możesz przejść do kroku drugiego.
2. Teraz uświadom sobie, że Twoje obawy oraz strach przed wypisanymi rzeczami nie jest prawdziwy! Stań obok siebie, popatrz na to z drugiej strony. Wszystkie powody, jakie wypisałeś, nie są istotne czy prawdziwe. Znowu kłania się zasada kija — ma on zawsze dwa końce. W moim przypadku wszystkie wypisane powody strachu były wymyślone! Przecież nie będę musiał nikomu pożyczać kasy, bo mogę żyć dalej nie na pokaz, mogę odmówić pożyczki i żyć nadal jako przeciętny chłopak, ponieważ wszystkie pieniądze będę reinwestował, budując kapitał na emeryturę czy dla moich dzieci. Kolejny — praca całymi dniami i nocami? Nieprawda. Można robić swoje, ale też delegować pewne uprawnienia oraz prace. Na początku być może będę musiał docisnąć, ale to naturalne. Natomiast bycie bogatym nie oznacza ciężkiej pracy 24/7, tylko mądrą pracę. Nauczę się delegować obowiązki i nauczę się, jak zbudować zespół, który nie tylko zarobi na siebie, ale i na mnie. Zwróć uwagę, jakich słów używam — nauczę — co sprawia, że ja to zrobię, a nie spróbuję! Mam nadzieję że widzisz znaczącą różnicę między słowami „spróbować” a „coś zrobić”. Prawda, że to logiczne i proste? Podatki. No cóż one są nieuchronne, ale z drugiej strony skoro będzie mnie stać, dlaczego mam ich nie płacić? A kiedy będę już bogaty, będzie mnie stać na takich doradców podatkowych, którzy oszczędzą mi wiele pieniędzy.
Jak widzisz, po krótkiej analizie pokazałem Ci, jak walczyć ze strachem i przekułem go w działanie i decyzję do pracy i rozwoju. Wniosek z tego jest jeden — wszystkie te rzeczy, jakie opowiadasz sobie w głowie, to kompletne bzdury, wymówki i chodzenie na łatwiznę. Ten głos w Twojej głowie, że nie dasz rady, że będzie niebezpiecznie i że ogólnie „nie bierz się za to”, to naturalny znak obronny systemu immunologicznego Twojego ciała i umysłu. Pewnie to słyszałeś, ale to jest naprawdę dobre i mocne:
„Ten głos w Twojej głowie, co podpowiada Ci, że nie dasz rady… nie słuchaj go, łże skurwysyn”.
Nie ufaj mu i obudź w sobie te mądrzejsze komórki — komórki kreatywne. Twój mózg jest od narodzin zaprogramowany na bezpieczeństwo, ochronę Twojego życia i ciała, jest daleki od podejmowania ryzyka i trudnych decyzji. Do tego trzeba się zmusić, ale warto. Musisz przezwyciężyć naturalny system zakodowany w Twoim umyśle — system przetrwania. On tylko zabezpiecza Twoje podstawowe potrzeby jak ciepło, pożywienie i woda. Reszta to kreatywność, którą trzeba w sobie obudzić poprzez analizę strachu przed nieznanym, poznanie go oraz przeciwstawienie się, jak opisałem to powyżej. Strach według pewnego znanego coacha to nic innego jak przewidywanie bólu i cierpienia. Zgodzę się tutaj z nim. Przewidywanie to patrzenie w przyszłość. Ale to nie ta przyszłość najbliższa i możliwa, tylko ta daleka i tak naprawdę fantazyjna, wyobrażona. Natomiast faktem jest jedno — to, co się stanie, zależy od Ciebie, więc sam możesz kreować tę przyszłość. Dlatego nazywam strach bzdurą, ponieważ możesz zmienić to, co sobie wyobrażasz, już teraz! To tylko wyobrażenie, a nie fakt. Masz odczucie, że jest prawdziwe, bo nadal wyobrażasz sobie, że tak jest. Dlatego tak ważnym jest to, co napisałem w tym rozdziale: aby umiejętnie przekuć strach w pozytyw oraz decyzję do działania przeciwko temu.
Najgorszym, co może być, to zamartwianie się, potęgowanie obawy oraz zbyt długie namyślanie się: co teraz będzie? O Boże, i co teraz? NIC. Przestań myśleć w ten sposób i zacznij od początku — jak zwalczyć ten strach i zacząć działać, aby kreować swoją nową przyszłość. Strach to nic innego jak przewidywanie negatywnej przyszłości, a najgorsze jest to, że sam to robisz sobie i sam nakręcasz się w tych chorych wyimaginowanych historiach w swojej głowie, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
3. Przeprogramowanie swoich myśli. Czyli pierwsze, co musisz zrobić, to odpowiedzieć sobie na pytanie: czy to, o czym teraz myślisz (o tej złej przyszłości), pomaga Ci czy Ci przeszkadza? Prawda jest taka, że zawsze możesz zmienić swoje myślenie z negatywnego w pozytywne. W każdej chwili. I na tym powinieneś się skupić natychmiast. Tak więc zaraz po tym zacznij mówić sobie: „To mi nie pomaga, muszę pomyśleć, jak to zmienić aby było dobrze”. Zacznij myśleć odwrotnie. Ważną rzeczą jest, aby zacząć myśleć autonomicznie i mieć swoje wyobrażenie na temat tego, co cię kwapi, a nie sugerować się innymi.