W Twoich źrenicach wszystkie zaspokojenia
każdej ery tego świata.
List
Sławku,
Dziękuję, za poezję w każdym kadrze. Za wrażliwość i trudną do uchwycenia delikatność stąpającą na granicy Słowa i Obrazu. Jesteś najlepszym dowodem na to, że nasyceniem kolorów można wyrazić więcej niż spółgłoskami i samogłoskami. Dziękuję za literacką podróż w stronę nieznanych mi dotąd galaktyk.
Dziękuję, że pomogłeś mi wyobrazić sobie Nieistniejącego. Nadal stoi po drugiej stronie lustra mojej wyobraźni.
To, co zapada w pamięć musi być piękne i nieprzyzwoite. Mgliste galaktyki Twojej cudownej, fotograficznej wrażliwości są piękne, moje słowa — nieprzyzwoite.
Nie umiem pisać inaczej o Mężczyźnie, którego nigdy nie spotkam, a o jakim myśli każdej nocy moja wewnętrzna Bogini.
Zbiór dedykuję Tobie — w podziękowaniu za fotograficzną inspirację — i wszystkim próbującym wyrwać się z sieci przyzwoitości. Pod płaszczem ogłady skrywającym myśli o szeleście czarnej koszuli spadającej z męskich ramion. O czerwonych ustach czarujących noc bezsennością.
„Dziękuję” nie wystarczy, by wyrazić wdzięczność, że zilustrowałeś strofy, które oswajały myśl zepchniętą w najdalsze czeluści wstydu wielu z Nas: „powiedz, czego pragniesz, a opowiem Ci, kim tak naprawdę jesteś”.
Niemniej jednak dziękuję za tygodnie literacko-fotograficznej współpracy i udowodnienie, że Obraz i Słowo łączą się czasem najpiękniej i nierozerwalnie.
Dea
Po drugiej stronie lustra
Po drugiej stronie lustra.
Po drugiej stronie nienasycenia. Jesteś.
Ogród niezaspokojonych pragnień.
Straconych okazji. Zaprzepaszczonych szans.
Zakwita myślami o Tobie.
Pod zasłoną rzęs ukrywasz ogrom skupienia.
Opuszkami palców zapamiętuje kontury Twojej twarzy.
Jesteś rzeczywisty.
Zamykam oczy. Wstrzymuje oddech. Otula mnie czerń.
Otwieram oczy. Nadal jesteś.
Widzę uśmiech, jakiego jeszcze nie znam.
Otula Cię szept, którego jeszcze nie słyszałeś.
Szorstkie krańce słów powoli wzniecają żar.
Kciukiem wyczuwasz oczekiwanie.
Oddech w zagłębieniu obojczyka. Zagryzam wargi.
Nadal jesteś.
Po drugiej stronie lustra.
Dziękuję, że mogłam sobie Ciebie wyobrazić.
Szkarłat
Natarczywą pieszczotą ust
spopielasz nieboskłon
nad Nami tylko szkarłat
ranek płonie
Twoją nieobecnością
nabrzmiały pustką
przenika do szpiku kości
do kolejnego zachodu
jestem oczekiwaniem
na niecierpliwość
Twoich szorstkich dłoni
ogień pochłania horyzont
zalewa żarem do ostateczności
kolejnego poranka nie będzie
Błyskawica
W chmurnym spojrzeniu
zamykasz milczenie minionych dni
niewypowiedziane Słowa elektryzują się
na kołnierzu Twojej koszuli
czarnej jak horyzont przed burzą
otwierasz okno
ciężkie gorące powietrze wypełnia noc
bezwietrznie
przechodzisz obok mnie
nad Tobą chmury skłębionych myśli
pojedyncza błyskawica rozświetla niebo
innych iskier między Nami dziś nie będzie
„Być dla Ciebie Poezją chcę”
Być dla Ciebie Poezją chcę
tą którą pojmujesz opuszkami palców
niepokojem
światłocieniem
niemożliwością
uchwyconą na mgnienie
palącym żarem bezdechu
tłumionym jękiem
Poezją dla Ciebie być chcę
niezaspokojoną
„Jak straceniec”
Jak straceniec
zanurzam się w Słowach
ciemnych jak kołnierz czarnej koszuli
opuszkami palców wodzę po przyzwoitości
próbując wyrównać oddech
dotykam chropowatych kantów niedopowiedzeń
wracają myśli o czerni
zsuwającej się z Twoich ramion
dostrzegasz głód
w rozszerzonych źrenicach
mrużysz oczy
ukrywając satysfakcję w kącikach ust
jeszcze jedna noc
jeszcze jedna kawa
która się nie zdarzy
„Jak ten który nie zdarza się dwa razy”
Jak ten który nie zdarza się dwa razy
jak otchłań kawowych czeluści zachwycasz
Słowem zaginając wskazówki zegara
rozpinasz wszystkie
nieistniejące guziki świadomości
zamki fantazji
krępujesz dłonie
z bezczelnym uśmiechem na ustach
widzisz rozszerzone źrenice
kradniesz sen
jak ten który nie zdarza się dwa razy
otwierasz drzwi
przyzwoitość zsuwa się z szelestem
z moich kolan
otwieram oczy
do następnej kawy
Orbity przyjemności
Moje myśli oscylują wokół Ciebie
po orbitach przyjemności
gwiazdozbiorach westchnień
dylatacja czasu między brzegami zaspokojenia
przecedzasz moje myśli przez palce
spotykamy się na krańcu fantazji
zapadam się jak supernowa
Twoje imię kołysanką na dobranoc
„Przez Ciebie”
Przez Ciebie
za Tobą
koniec świata
na koniec świata
żadnego z supłów szaleństwa
nie rozplączesz już
palcami wplecionymi w moje włosy
zostawiłaś mnie na krawędzi zrozumienia
spadam każdej bezsennej nocy
powtarzając Twoje imię jak przekleństwo
„Woda jest wszędzie”
Woda jest wszędzie
jak myśli o Tobie
rozlewa się nienasyceniem
paląc każde zdanie
od szeptu do ekstazy
kilka dotknięć niecierpliwych dłoni
oczekiwanie
zaspokojenie
nad ranem
zamykam w Twoim imieniu
Purpura
Mam rozmazany tusz i szminkę
i policzki w kolorze
Twoich zachodów słońca
bo jesteś w moich myślach
spełnienie zakwita purpurą
Dobranoc
Powiem Ci dobranoc
żarem alabastrowej skóry
rozszerzonymi źrenicami
płynnym ruchem bioder
powiem Ci dobranoc
jeśli się odważysz
otwierasz drzwi
jestem oczekiwaniem