E-book
13.23
drukowana A5
70.17
drukowana A5
Kolorowa
105.75
Guwernantka z hrabstwa

Bezpłatny fragment - Guwernantka z hrabstwa

Tom I Część Druga


Objętość:
486 str.
ISBN:
978-83-8245-421-5
E-book
za 13.23
drukowana A5
za 70.17
drukowana A5
Kolorowa
za 105.75

Słowo od autora

Agata Duma ur. 23.07.1994 r. w Radomiu — poetka młodego pokolenia. W latach 2014 — 2017 został wydany jej debiutancki tom poezji pt. „Uzależniona”. Tytuł składa się z trzech części i edycji specjalnej. W publikacji znalazły się poematy i wiersze o tematyce refleksyjnej. Zostały również włączone do tytułu autorskie rysunki oraz złote myśli, które wyrażają to co określa każdy utwór. W 2018 r. została opublikowana powieść o nazwie „Hacjenda Bermudez”. Historia opowiada o losach wielopokoleniowej rodziny, która mieszka od lat we wspólnej hacjendzie. W 2018 r. została również wydana baśń dla dzieci „Zatrute Serce”. To opowieść o dwóch siostrach, które mieszkają w małej wiosce. Pod koniec 2019 r. został wydany drugi autorski tom poezji, zatytułowany „rosyjsko — tatarskie BRZMIENIE”. W tym zbiorze poematy i wiersze są określane jako: fuzja poetycka, która czerpie korzenie ze wschodniej tradycji. Z początkiem 2020 roku została wydana druga baśń dla dzieci „Zakręta Dolina”. To opowieść o młodej dziewczynie, która została wychowana przez czarownice w leśnej chatce. „Guwernantka Z Hrabstwa” to powieść, której pierwsza część z I tomu została opublikowana pod koniec 2020r.


więcej informacji:

www.agatadumacrazylife.wordpress.com

Wstęp

„Guwernantka Z Hrabstwa” — to powieść napisana w 2020 roku. Tytuł składa się z dwóch tomów, które zostały jeszcze podzielone na pierwszą i drugą część. Akcja toczy się w XIX wieku, w Carskiej Rosji, jeszcze przed uwłaszczeniem chłopów. Opowiada historię młodej i utalentowanej pianistki. Olena Makarediewa to dwudziestoletnia dziewczyna, która nic nie wie o swoim pochodzeniu. Została wychowana przez petersburskiego arystokratę, który zapewnił jej dobre wykształcenie. Od najmłodszych lat pobierała naukę gry na fortepianie u słynnego profesora muzyki, Bonifata Aristowa. Jej los nagle odmienia się gdy dobroczyńca dziewczyny, Akim Nobodiew umiera, a jego żona Anna sprzedaje cały majątek Hrabiemu Worczewskiemu. Od tej chwili Olena musi porzucić dotychczasowe życie i zamieszkać na wsi. Ponowne spotkanie z dawnym nauczycielem gry na fortepianie może okazać się kluczem do odkrycia pochodzenia dziewczyny, a skrywane tajemnice mogą w końcu ujrzeć światło dzienne..

To opowieść o pięknej i szlachetnie wykształconej damie, która była podziwiana i uwielbiana przez wszystkich, ale nigdy przez nikogo nie kochana. Teraz kiedy Olena jest zdana tylko sama na siebie, to czy znajdzie sprzymierzeńca, który się za nią wstawi..


Nigdy wcześniej nie myślałam, że będę chciała poruszyć ten temat, dlatego pisałam tą opowieść z pewnym przesłaniem. Są czasem takie chwile w naszym życiu kiedy za wszelką cenę dążymy do szczęścia. Uszczęśliwiamy siebie samych raniąc przy tym pozostałych ludzi. Zaspakajamy własne potrzeby, obdarzając na siłę miłością, nie licząc się z tym, że uczucia innych mogą się różnić od naszych. Stajemy się bardzo nieczuli. Trudno powiedzieć co tak naprawdę możemy wtedy czuć. Zazwyczaj ogarnia nas egoizm, a za okruchy prawa do wolności jesteśmy w stanie tak naprawdę zrobić wszystko. Nie zważając na to czy to jest dobre czy złe ani do czego może to doprowadzić.


Guwernantka Z Hrabstwa, to historia, która przedstawia jak decyzja dwóch osób może negatywnie wpłynąć na pozostałe otoczenia, raniąc i zadając ból. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że nasze wybory dosięgają nie tylko nas. Musimy pamiętać, że nie możemy myśleć tylko o sobie.

Guwernantka Z Hrabstwa to powieść, której I tom został napisany

w zaledwie 1076 godzin. Książka została podzielona na dwie części z powodu obszerności materiału. Na początku trudno było powiedzieć jakie emocje może wzbudzać ta historia. Zbiegiem czasu przesłanie tej opowieści stało się coraz bardziej wyraźne.. Trudno powiedzieć kim jesteś jeśli nie znasz swojego pochodzenia, bywa, że decyzje innych ludzi są fatalnym przeznaczeniem. Ta historia ukazuje, że czasem nieszczęścia są spowodowane przez brak pieniędzy, a później gdy zostaje osiągnięta fortuna to za późno jest na zmianę drogi, los dalej nie zmienia się..

30.03.2021 r.

Agata Duma.


Tobie Jednemu


Dziś kiedy tak silne są uderzenia serca

Proszę, żeby deszcz zmył cierpienie

Jestem gotowa stanąć naprzeciw strachu

Nie upadnę zanim zgasną światła,


Zamykam się w tym zmiennym losie

Próbuję otworzyć oczy i usłyszeć szept

Przede mną jest jeszcze wiele samotnych nocy..


Mam jeszcze w sobie siłę, żeby jej nie stracić

Tobie jednemu powierzam całą swoją wiarę

I mam jeszcze w sobie odwagę, żeby to poczuć,

Że w tobie jednemu mogę odnaleźć słowa prawdy.


Dziś kiedy tak silne są uderzenia serca

Proszę, żeby deszcz zmył cierpienie.

Rozdział 13

Dwór Księżniczki Wieruszyckiej

Antonija wczesnym rankiem zaraz po śniadaniu wsiadła do kolaski. Wyjechała w tajemnicy przed wszystkimi z rezydencji.

Hrabina postanowiła odwiedzić sąsiadkę, księżniczkę Tamarę Wieruszycką, tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział.

Po chwili w posiadłości sąsiadki wysiadła z kolaski. Rozejrzała się po nowo zakupionym terenie kuzynki męża i ciężko westchnęła. Chciała wejść do środka, ale w tym czasie z dworu wyszedł jeden ze służących.

— Do Księżniczki Wieruszyckiej. Hrabina Worczewska, zaanonsuj. — Rzekła Antonija. Służący ukłonił się kobiecie i wpuścił ją do środka. Po chwili hrabina Worczewska przebywała w dużym salonie, w którym księżniczka Tamara przyjmowała swoich gości. Antonija rozglądała się uważnie po pomieszczeniu, była nawet zdumiona luksusem w jakim przebywa kuzynka jej męża. Tamara weszła do salonu i spojrzała na hrabinę, która na odgłos otwierających się drzwi odwróciła się do księżniczki.

— Byłam zdumiona, że mnie odwiedziłaś, hrabino. — Rzekła księżniczka.

— Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać. — Przyznała hrabina.

— O czym to chcesz rozmawiać? — Zapytała Tamara.

— Zadowolona jesteś z zakupionego majątku? — Zapytała hrabina.

— Owszem. Wiem, że budzi spore zainteresowanie. — Stwierdziła Wieruszycka podchodząc do hrabiny.

— To przypadek, że twój zakupiony majątek znajduje się tak blisko rezydencji mojego męża? — Zapytała z oburzeniem Antonija.

— Chcesz mi robić wyrzuty? — Dopytywała z nie do wierzeniem księżniczka.

— Z takim zamiarem tu przyjechałaś, hrabino? — Dopytywała wciąż Tamara.

— Chciałam dowiedzieć się jakie masz plany? — Pytała hrabina.

— Mam w planach doprowadzenie gospodarstwa. Tylko to mnie w tej chwili interesuje. — Stwierdziła Wieruszycka z gniewem w głosie.

— Nie rozumiem co masz mi za złe? — Zapytała księżniczka.

— Ja też wolałabym, żebyśmy żyli w dobrych stosunkach, ale nasze dawne sprawy mogą to.. — Zaczęła hrabina.

— Dawne sprawy zostawiłam za drzwiami posiadłości Petersburskiej. — Burknęła księżniczka.

— Nie mam zamiaru do tego wracać i ciebie proszę też o to samo. — Odparła surowo księżniczka.

— Ale jak mogę przekreślić to co się wydarzyło? — Zapytała hrabina.

— Proszę więcej o tym nie wspominaj. To zostało już pochowane głęboko w ziemi. — Odparła z gniewem Wieruszycka. Hrabina ciężko westchnęła.

— Nie boisz się, że któregoś dnia ktoś odkryje prawdę? — Zapytała z lękiem Antonija.

— A ty ciągle o jednym. Michaił leży w grobie, kto mógłby teraz zastanawiać się czy zastrzelił się sam czy ktoś mu w tym pomógł. — Stwierdziła Tamara.

— Przestań już więcej o tym rozmyślać, bo narobisz tylko samych kłopotów. — Dodała Wieruszycka.

— Dobrze, w takim razie nie będę cię więcej niepokoić. — Wyznała hrabina, która wyszła z salonu księżniczki. Tuż przed wyjściem z dworu do księżniczki Wieruszyckiej przyjechał młody szlachcic Simon Danoszdiew. Hrabina wychodząc z środka przypadkiem spotkała młodego mężczyznę, była nawet nieco zdziwiona odwiedzinami szlachcica. Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na księżniczkę, która nic się nie odezwała.

— Witam hrabino. — Odparł Simon. Worczewska spojrzała na mężczyznę.

— Witam Panie Danoszdiew. — Odparła Worczewska.

— Pan tutaj? — Zapytała ze zdziwieniem hrabina.

— Tak, przyjechałem z wizytą do księżniczki Wieruszyckiej. — Odparł spokojnym tonem mężczyzna.

— No cóż.. — Westchnęła hrabina.

— Życzę Panu udanej wizyty.. — Odparła Antonija.

— Pani już wychodzi? — Zapytał Simon.

— Tak, proszę mi wybaczyć. Może następnym razem porozmawiamy dłużej. — Stwierdziła Antonija, która zaraz wsiadła do kolaski. Hrabina odjechała. Simon podszedł do Tamary.

— Księżniczko.. Proszę mi wybaczyć, ale przyjechałem do Pani w pewnej sprawie. — Zaczął Simon.

— Coś się stało? — Zapytała Wieruszycka.

— Nie, skądże. — Zapewnił szlachcic.

— Mam nadzieje, że przez moją wizytę nie będzie miała Pani przykrości? — Zapytał Simon.

— Ależ skądże. To Pana nie dotyczy. — Odparła Tamara.

— Dobrze. — Przytaknął mężczyzna.

— Wejdźmy więc do środka. — Zaproponowała księżniczka i po chwili Simon i Tamara znaleźli się w tym samym salonie, w którym chwile wcześniej księżniczka gościła Antoniję. Danoszdiew usiadł na kanapie przed okrągłym stolikiem, księżniczka usiadła naprzeciwko niego. Pokojówka Tamary podała herbatę zanim Simon wyjawił z czym przychodzi. Mężczyzna zrobił łyk ciepłego napoju. Wieruszycka zastanawiała się w tym czasie czy wizyta szlachcica tym razem wiąże się naprawdę z jakąś sprawą.

— Herbatę podaną w Pani salonie nadal nie można porównywać do tej, którą podają na Dworze u Cara. — Odparł Simon.

— Pochlebia mi Pan. — Stwierdziła z uśmiechem na twarzy księżniczka.

— Ale czy tylko z tego powodu mnie Pan odwiedził? — Zapytała księżniczka.

— Oczywiście, że nie. — Odparł mężczyzna.

— Proszę mówić, jak mogę Panu pomóc. — Zaczęła Wieruszycka. Simon odłożył filiżankę z herbatą i spojrzał na księżniczkę.

— Księżniczko.. — Zaczął szlachcic.

— Dobrze Pani zna hrabiego Worczewskiego? — Zapytał mężczyzna.

— Owszem, znamy się. — Przytaknęła księżniczka.

— To mój kuzyn. — Odpowiedziała Tamara.

— Wie Pani.. — Ponownie zaczął Simon.

— Chciałbym złożyć hrabiemu wizytę, a nie jestem jego bliskim znajomym.. — Przyznał Simon.

— Rozumiem, ale jak ja mogłabym Panu pomóc? — Zapytała księżniczka.

— Może znalazłaby Pani jakiś sposób? — Zapytał szlachcic. Księżniczka wstała z fotela i podeszła do okna, chwile zamyśliła się. Następnie odwróciła się i spojrzała na mężczyznę.

— A wie Pan.. — Zaczęła księżniczka.

— Możemy dziś wieczorem złożyć hrabiemu wizytę. — Dodała.

— Co Pan na to? — Zapytała Wieruszycka. Simon wstał i podszedł do księżniczki.

— Wiedziałem, że Pani zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie. — Przytaknął z zadowoleniem Danoszdiew. Księżniczka uśmiechnęła się do mężczyzny.

Posiadłość Barona Borodiewy

Anna Nobodiewa kręciła się wciąż po swoim pokoju. Wydawała się być dość niespokojna, zastanawiała się po cichu jak udał się baronowi i jego córce obiad u hrabiego Worczewskiego. Najbardziej zastanawiało kobietę to czy Margarita albo Leonid spotkali u Worczewskich Olenę. Anna była ciekawa czy Worczewski dotrzymał słowa i dobrze opiekuje się dziewczyną. Anna wyjrzała przez okno i zobaczyła przed gankiem kręcącą się tam dziewczynę, córkę barona. Margarita usiadła w fotelu. Nobodiewa postanowiła do niej podejść. Kobieta wyszła ze swojej sypialni. Chwile potem podeszła do dziewczyny, która wydawała się być nieco zamyślona.

— Pani Margarito.. — Zawołała Anna. Borodiewa spojrzała na kobietę.

— Czemu Pani siedzi tu sama? — Zapytała Anna przysiadając się do dziewczyny.

— Postanowiłam chwile odpocząć na powietrzu. — Przyznała Margarita.

— Przeszkadzam Pani? — Zapytała Nobodiewa.

— Nie. Proszę zostać. — Zapewniła córka barona.

— Czemu się Pani smuci? — Dopytywała Anna.

— Nie smucę się lecz myślę. — Odparła Margarita.

— Powinna się Pani cieszyć, wkrótce zaręczy się Pani z kuzynem hrabiego. To szczęście. — Rzekła Anna.

— Nie wiem czy to taki dobry pomysł. — Stwierdziła córka barona.

— Dlaczego Pani tak uważa? — Zapytała Anna z niepokojem w spojrzeniu.

— Wydaje mi się, że wiele się zmieniło. Nie jestem do końca pewna czy Anton nadal chce tak tych zaręczyn jak wcześniej. — Przyznała ze smutkiem dziewczyna.

— Dał Pani jakiś powód, żeby tak sądzić? — Dopytywała wciąż Anna.

— Były z jego strony wątpliwości. — Odrzekła Margarita.

— Proszę się tak tym nie przejmować. Myślę, że kuzyn hrabiego wkrótce dojrzeje do tej decyzji. — Zapewniała Nobodiewa. Margarita wstała.

— Tak, ma Pani racje. Niektórzy do ożenku dojrzewają w ciągu jednej chwili. — Stwierdziła Borodiewa, która wyszła z ganku. Anna jeszcze chwile siedziała na powietrzu, wciąż zastanawiała się co Margarita miała namyśli. Nie bardzo rozumiała co Borodiewa chciała jej zasugerować. W końcu Nobodiewa wstała i zamierzała wejść do posiadłości. W środku zaczęła szukać barona Leonida. Anna udała się najpierw do salonu, ale mężczyzny tam nie zastała. Poszła więc na piętro do jego sypialni. Zapukała, ale nikt się nie odzywał, więc weszła do środka. Pokój był pusty. Anna postanowiła sprawdzić czy baron jest teraz w gabinecie. Weszła do gabinetu mężczyzny, otworzyła szeroko drzwi.

— Panie Leonidzie, jest Pan tu.. — Zawołała, ale barona również nie było w pomieszczeniu. Anna rozejrzała się szybko po całym pokoju i miała już wychodzić. Gdy nagle dostrzegła leżący papier na biurku barona, podeszła do biurka i wzięła list do ręki. Kobietę zaintrygowało to, że Leonid chciał wysłać list do jej syna, Ivana. Przez chwile Nobodiewa zastanawiała się czy baron może wiedzieć gdzie znajduje się jej syn, ale w końcu dała sobie spokój nad rozmyślaniem i zaczęła czytać list..

Panie Ivanie,

Przepraszam, że niepokoje Pana swoim listem, ale to dla mnie bardzo ważna sprawa. Mam nadzieje, że Pan zrozumie moje intencje. Proszę od razu o wybaczenie, że wcześniej Pana okłamałem. Chciałbym prosić o Pana błogosławieństwo. Przyznaje, że Pana matka mieszka u mnie, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że darze Annę Nobodiewę szczególnym uczuciem. Chciałbym się z nią ożenić. Proszę się nie martwić jestem w stanie zapewnić Pana matce bezpieczeństwo. Wiem, że nie mogę na wiele liczyć, ale proszę dać mi chociaż cień nadziei, że nie wzgardzi Pan swoją matką jeśli Anna wyrazi wolę i zostanie u mojego boku.

Czekam z niecierpliwością oraz pełen nadziei na Pana odpowiedź,

Baron

Leonid Borodiew.

Anna po przeczytaniu listu była wstrząśnięta. Kobiecie wydawało się, że wyjaśniła baronowi, że nigdy nie będzie w stanie się z nim związać. Zgięła papier na pół, niszcząc list do jej syna i zagryzła wargi.

— W takim razie nie mogę tu dłużej zostać. — Stwierdziła sama do siebie, Anna.

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Hrabia Worczewski nie zauważył nieobecności swojej żony, Antoniji w rezydencji. Od wczesnych porannych godzin przesiadywał w swoim gabinecie, do którego przyszedł Anton. Młody mężczyzna wszedł do gabinetu. Kondratij w tym czasie był odwrócony tyłem, stał przy regale, w którym czegoś szukał. Anton podszedł do kuzyna.

— Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.. — Zaczął Anton. Worczewski odwrócił się i spojrzał na stojącego za nim kuzyna.

— O czym mówisz? — Zapytał hrabia.

— O zaręczynach z Margaritą. — Przyznał Anton. Hrabia spojrzał na młodego mężczyznę lekceważącym spojrzeniem.

— Sam o tym postanowiłeś kilka lat temu, jeszcze przed służbą wojskową. — Przyznał hrabia,

— Pamiętasz? — Zapytał Worczewski. Anton na chwile zamyślił się.

— Tak pamiętam. — Przyznał Anton.

— To o co ci teraz chodzi? — Zapytał hrabia.

— Nie chcesz wywiązać się z danego słowa? — Dopytywał wciąż Worczewski.

— Dobrze wiesz, że te zaręczyny są ustawione pomiędzy tobą, a baronem. Nie chcę, żebyście załatwiali za mnie sprawy. — Odparł Anton.

— Pomyśl o sobie i o naszej rodzinie. — Rzekł hrabia.

— Myślisz, że to małżeństwo w czymś rodzinie pomoże? — Zapytał Anton. Hrabia spojrzał na kuzyna i podszedł do niego.

— Myślisz, że nie wiem dlaczego teraz nie chcesz się zaręczać z córką barona? — Zapytał z zimnym spojrzeniem hrabia.

— Dlaczego według ciebie? — Dopytywał Anton.

— Zamiast pomyśleć o tym co powinno być dla ciebie ważne, to ty wolisz uganiać się za dziewczynami z pańszczyzny. — Stwierdził hrabia.

— O czym ty mówisz? — Zapytał ze zdziwieniem Anton.

— Widzę jak kręcisz się wokół Oleny. — Odparł hrabia.

— Nie kręcę się. Jak możesz tak myśleć? — Rzekł Anton.

— Nie udawaj. — Przytaknął hrabia.

— Tylko pamiętaj o jednym. Ona jest przypisana do moich ziem, zostanie tu, a ty wkrótce wyjedziesz. — Stwierdził Worczewski.

— Zamiast tak mówić, mógłbyś dać jej w końcu wolność. — Zaproponował Anton.

— Po to, żebyś ty mógł na tym skorzystać? — Zapytał gniewnie hrabia.

— Nie. Nigdy. — Przyznał stanowczo hrabia.

— Kondratij nie poznaje cię, czemu się tak zmieniłeś? — Zapytał Anton. Hrabia spojrzał na kuzyna i po chwili usiadł przy biurku. Anton wyszedł z pokoju Worczewskiego.

W tym czasie do rezydencji wróciła Antonija. Hrabina wydawała się być podenerwowana. Weszła szybko do rezydencji, ale do nikogo nic się nie odezwała. Szła szybko korytarzem, minęła Antona wychodzącego z gabinetu hrabiego. Młody szlachcic spojrzał na Antoniję, ale sam też nie zamierzał zacząć rozmowę z kobietą. Hrabina szła dalej, gdy przypadkowo z gabinetu wyszedł Worczewski. Antonija widząc męża zatrzymała się.

— Coś się stało? — Zapytał hrabia. Antonija westchnęła.

— Skądże. — Zaprzeczyła hrabina.

— Wyglądasz na zdenerwowaną. — Stwierdził mężczyzna.

— Byłam na przejażdżce, która nie do końca się udała. — Odparła Antonija.

— Szkoda. — Przytaknął hrabia. Spojrzał niepokojąco na żonę i podszedł do niej z drugiej strony.

— Antonijo.. — Zawołał hrabia. Worczewska spojrzała na męża.

— Wiesz, tak sobie pomyślałem, że powinniśmy częściej bywać w towarzystwie. — Zaczął Worczewski.

— Jak to bywać w towarzystwie? — Zapytała Antonija.

— Po prostu. Tym bardziej jak zakupiliśmy majątek po Akimie Nobodiewie, jest czymś się pochwalić. — Dodał hrabia.

— Chcesz bywać na przyjęciach w Petersburgu? — Zapytała z niepokojem hrabina.

— Niekoniecznie. — Stwierdził hrabia.

— Towarzystwo możemy przyjmować w rezydencji. W końcu mamy ziemie, którymi można pochwalić się przed sąsiadami. — Dodał Worczewski.

— Możemy urządzić polowanie wkrótce zacznie się sezon. — Dodał.

— Wiesz, że nie znoszę polowań. — Odparła kobieta.

— Musisz się do tego przekonać. — Odpowiedział hrabia.

— Sąsiedzi mogli bywać u nas wieczorami. — Dodał Worczewski.

— Masz namyśli księżniczkę Wieruszycką? — Zapytała hrabina.

— Nie tylko. — Odparł mężczyzna.

— Jest kilku ważnych osobistości w Petersburgu, których możemy gościć u nas. — Dodał hrabia.

— Tyle zamieszania może wyniknąć z tego. — Stwierdziła cichym tonem hrabina.

— Akim Nobodiew stale kogoś gościł w swoim pałacu. — Odrzekł Worczewski i obydwoje zmierzali korytarzem.


***

Anton wyszedł z rezydencji. Młody szlachcic po rozmowie z kuzynem wciąż był wzburzony. Anton poszedł na podwórko dla służby. Po drodze do stajni spotkał tam zarządce Kazimira, który rozmawiał z dwoma parobkami. Anton podszedł do zarządcy.

— Kazimir.. — Zawołał Anton.

— Tak Panie? — Zapytał zarządca.

— Każ przyprowadzić mi konia. — Odrzekł młody szlachcic.

— Już się robi. — Przytaknął Kazimir. Zarządca spojrzał na chłopów.

— Raz, dwa ruszać się po konia. — Nakazał zarządca. Parobkowie odeszli od zarządcy.

— Na przejażdżkę Pan się wybiera? — Zapytał Kazimir.

— Tak, objadę trochę pól. — Stwierdził Anton.

— Daleko chce Pan jechać? — Dopytywał zarządca.

— Jeszcze nie wiem. — Przyznał Anton rozglądając się po podwórku. W tym czasie jeden parobek przyniósł konia. Anton wsiadł i wyjechał z terenu posiadłości.

Dwór Księżniczki Wieruszyckiej

Chwile później Anton jechał wiejską drogą. Nadal czuł w sobie silne wzburzenie aż nie zauważył, że wjechał na pola sąsiednie, po których w tym czasie przejeżdżała księżniczka Tamara Wieruszycka. Anton widząc siostrę z daleka pognał do niej na koniu. Dogonił księżniczkę.

— Tamara.. — Zawołał Anton. Księżniczka odwróciła się w prawą stronę i spojrzała na brata.

— Anton, co ty tu robisz? — Zapytała Wieruszycka.

— Przejeżdżałem tędy. — Przyznał młody szlachcic, który wydawał się być przygnębiony. Tamara na chwile zamyśliła się. Chwile później obydwoje zeszli z konia i stali na polach. Anton wciąż rozglądał się po majątku jaki jego siostra zakupiła.

— Cieszę się, że odważyłeś się mnie odwiedzić. — Zaczęła Tamara zerkając na brata. Anton spojrzał na siostrę.

— Nie wiedziałem, że kupiłaś te pola. — Stwierdził Anton.

— Skorzystałam tylko z okazji. — Przyznała Tamara.

— Czemu się tak odsunęłaś ode mnie? — Zapytał Anton.

— Pełniłeś służbę wojskową, więc nie było jak z tobą porozmawiać. — Stwierdziła z zamyśleniem księżniczka.

— Mimo wszystko żałuję, że nic mi nie powiedziałaś. — Odparł Anton.

— Ty też nie wysłałeś listu, że wracasz. — Rzekła Wieruszycka.

— Masz rację. — Przytaknął mężczyzna. Tamara zerknęła na brata, który odwrócił się w lewą stronę i dalej patrzył na puste pola.

— Dalej będziesz zaręczał się z córką barona? — Zapytała Tamara. Anton spojrzał na siostrę.

— Na razie odbył się tylko rodzinny obiad. Później zobaczymy jak wyjdzie. — Przyznał mężczyzna.

— Dlaczego nic nie powiedziałaś, że zmarł ci mąż? — Zapytał Anton.

— Trudno się taką wiadomością chwalić. — Stwierdziła Tamara.

— Jak zmarł? Chorował? — Dopytywał Anton.

— Zastrzelił się. — Wyznała Wieruszycka.

— Zastrzelił? — Zdziwił się mężczyzna. Tamara odwróciła wzrok.

— Dziwne, że nie chcesz rozmawiać ze mną o swoich sprawach, w końcu jestem twoim bratem. — Przyznał Anton.

— Wolę, żebyś więcej nie wspominał o moim mężu. Nawet nie wiesz jak strata bardzo boli. — Odparła Tamara. Anton westchnął ciężko, a księżniczka ponownie odwróciła się, a z jej oczu popłynęły łzy. Anton podszedł do siostry.

— Przepraszam, wybacz mi. — Stwierdził mężczyzna i wziął siostrę w swoje ramiona.

Rezydencja Na Wsi w Powiecie Pskowskim

W godzinach popołudniowych chłopi wracali już z pola, a wśród nich szedł Łuka oraz Karł. Wszyscy parobkowie byli już dość zmęczeni pracą w polu, bo przez cały dzień słońce mocno grzało. Łuka wszedł na teren podwórka jako pierwszy, minął po drodze jedną z pokojówek, która w pobliżu zdejmowała pranie ze sznurka. Była to Poliksienia. Pokojówka spojrzała na młodego chłopa, tak samo jak Łuka na nią. Łuka wszedł zaraz do szopy i zostawił tam kosę, następnie wyszedł z pomieszczenia i jeszcze raz spojrzał na Poliksienie. Parobek wrócił do izby w czeladnej. W swojej izbie, Łuka zdążył zdjąć tylko chłopską koszulę, którą wytarł swoje spocone czoło, następnie odwrócił się gdy usłyszał odgłos otwierających się drzwi. Spojrzał się, a w progu stała Fiekła. Służąca podeszła do parobka.

— Czego tu chciałaś? — Zapytał Łuka.

— Nic. Przyniosłam ci wodę. — Rzekła pokojówka, która podała mu duży drewniany kubek, z którego chłop napił się wody.

— Dzięki. — Odparł Łuka. Fiekła zbliżyła się do parobka patrząc mu prosto w oczy.

— A może chciałbyś coś jeszcze? — Zapytała Fiekła.

— Nic więcej mi nie trzeba. — Odpowiedział Łuka.

— Zastanów się dobrze. — Dodała pokojówka. Łuka spojrzał jeszcze raz na pokojówkę i zaraz przeszedł obok dziewczyny. Podszedł do drzwi, które następnie szybko otworzył.

— Idź już, żeby zarządca cię tu nie zobaczył. — Odrzekł Łuka.

— A jeśli zobaczy to co. — Burknęła Fiekła.

— Nie przychodź, nie chcę twojej wody. — Przyznał Łuka.

— A co parzy cię w język? — Burknęła dziewczyna.

— A może i parzy, mówią, że masz za jadowity język. — Dodał chłop. Fiekła podeszła w kierunku drzwi, jeszcze raz spojrzała na parobka i wyszła z izby. Po chwili opuściła także czeladną. Poliksienia, która stała za drzwiami czeladnej zauważyła wychodzącą od Łuki dziewczynę. Fiekła nie zauważyła pokojówki. Poliksienia obserwowała Fiekłę ze smutnym wyrazem twarzy.


***

W tym czasie Karł podszedł do studni. Stary chłop był bardzo spragniony. Nana, która widziała jak parobek wraca z pola, to podeszła do starca. Chłop polewał swoje spocone ciało wodą i nie zauważył zbliżającej się do niego kucharki. Woda w wiadrze skończyła się i Karł chciał napełnić ponownie wiadro, gdy nagle stanęła za nim Nana.

— Daj. — Rzekła Nana, Karł odwrócił się i spojrzał na żonę. Kucharka zaczęła wypompowywać wodę ze studni.

— Dawno tego nie robiłaś. — Przyznał Karł.

— Tak, ale nie zapomniałam jak to się robi. — Rzekła kobieta.

Karł wyciągnął wiadro ze studni i oblał się cały wodą.

— Karł.. — Zawołała Nana.

— Powiedz mi, co mu wtedy powiedziałeś? — Zapytała Nana. Chłop spojrzał na żonę.

— Jak niby miałem to powiedzieć, że jego matka została sprzedana do pałacu. — Burknął starzec.

— Powiedz w końcu to. Nie wiem jak mam się przy nim zachowywać, co mówić. — Przyznała smutnym tonem Nana.

— Nie chcesz chyba mu powiedzieć? — Zapytał z lękiem Karł. Nana spojrzała na męża czułym spojrzeniem.

— Na początku powiedziałem, że wyjechałaś, a później, że ślad po tobie zaginął. W końcu Łuka uwierzył, że ciebie już z nami nie ma. — Wyznał Karł.

— Gdyby poznał prawdę, to nigdy by tego nie zrozumiał, prawda? — Zapytała Nana.

— Nigdy by ci tego nie wybaczył. — Przyznał Karł.

— A ty? Wybaczyłbyś mi? — Zapytała Nana. Karł spojrzał na żonę i nie wiedział co ma jej odpowiedzieć.

Moskwa

Jeszcze przed wieczorem Ivan Nobodiew wracał do kamiennicy. Gospodyni kręciła się na korytarzu czekając na mężczyznę. Ivan wszedł do środka, a kobieta widząc szlachcica podeszła do niego.

— Witam.. — Zaczął Ivan.

— Panie Nobodiew. — Odezwała się gospodyni.

— Miał Pan przyjść o 8 do mnie i Pana nie było. — Przyznała kobieta.

— Przepraszam, ale zapomniałem. — Odrzekł Ivan.

— Tak, Pan zapomniał. — Stwierdziła kobieta.

— Ale był tu u mnie ponownie kupiec, któremu spodobał się pokój, który Pan wynajmuje. — Przyznała kobieta.

— Jak to wpuściła Pani kogoś do pokoju, za który płace, obcego człowieka? — Zapytał z oburzeniem Ivan.

— Panie Nobodiew niech się Pan nie złości, ale muszę wymówić Panu wynajem. — Przyznała gospodyni.

— Jak to wymówić? — Zdziwił się Nobodiew.

— Kupiec jest zainteresowany i chce się już jutro wprowadzić. — Przyznała kobieta.

— Już jutro? — Zdziwił się Ivan.

— To znaczy kiedy mam się wyprowadzić? — Zapytał mężczyzna.

— No wie Pan, najlepiej to jeszcze dziś, ale jeśli Pan nie zdąży to może być jutro z samego rana. — Rzekła kobieta.

— Teraz mi Pani mówi? — Zapytał Ivan.

— To nie moja wina, że tak Pan późno wrócił. — Stwierdziła gospodyni.

— Dobrze, zaraz mnie tu nie będzie. — Odparł Nobodiew, który szybko pobiegł do wynajmowanego pokoju i zaczął się pakować. Chwile później do pokoju weszła gospodyni.

— Panie Ivanie, proszę się na mnie nie gniewać. — Zaczęła kobieta.

— Proszę wierzyć mi, że zgodziłam się na propozycje kupca tylko dlatego, bo zaproponował mi dużo wyższą cenę za wynajem. — Wyznała ze skruchą kobieta. Ivan słuchał co mówi do niego gospodyni, ale nic się do niej nie odzywał. Pakował wciąż swoje rzeczy.

— Proszę niech Pan coś powie. — Poprosiła kobieta. Ivan skończył pakowanie rzeczy i odwrócił się do kobiety. Zabrał ze sobą swój bagaż. Wychodząc z pokoju zostawił klucz na stoliku, który stał przy drzwiach.

— Klucz Pani zostawiam. — Rzekł i wyszedł z pokoju. Przed kamienicą złapał dorożkę, która stała wolna. Wsiadł do pojazdu.

— Jedziemy. — Rzekł Ivan.

— Dokąd? — Zapytał woźnica.

— Na razie naprzód, później zobaczymy. — Dodał Nobodiew. Dorożka ruszyła.

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Był już wieczór kiedy Olena przechadzała się po rezydencji. Dziewczyna wydawała się być milcząca. Wyszła z rezydencji i poszła do czeladnej. Weszła po cichu do kuchni. Nana, która stała odwrócona tyłem, obejrzała się za siebie. Kucharka spojrzała na dziewczynę, która usiadła przy stole. Olena odwróciła się w lewą stronę i nic się nie odezwała. Mamka podeszła bliżej do dziewczyny.

— A tobie co jest? — Zapytała Nana. Olena spojrzała na mamkę.

— Nic mi nie jest. — Przyznała smutno dziewczyna.

— Przecież widzę. — Stwierdziła Nana.

— Ten kat, Kazimir dokuczał ci znowu? — Dopytywała wciąż kucharka.

— Nie, skądże. — Przyznała dziewczyna. Nana podeszła jeszcze bliżej dziewczyny i usiadła na wprost niej. Przyjrzała się Olenie.

— Ach, domyślam się.. — Stwierdziła zachęcająco Nana. Olena spojrzała na mamkę.

— O czym mówisz? — Zapytała dziewczyna.

— Znam te spojrzenie. Znowu w twoich myślach kręci się Pan Chartion. — Stwierdziła mamka.

— Dlaczego tak uważasz? — Zapytała Olena z zawstydzeniem.

— Mówisz tak jakbym cię nie znała. Widzę przecież. — Odparła kucharka.

— Chartion wysłał mi ostatnio list, ale to nie ma z nim nic wspólnego. — Odpowiedziała Olena.

— Lepiej przestań o nim myśleć, bo same kłopoty będą z tego. — Stwierdziła Nana.

— Poprzednim razem też tak było. — Przyznała mamka.

— Nano.. — Zawołała Olena.

— Nie mów tak.. — Dodała dziewczyna i nagle drzwi od kuchni otworzyły się, do pomieszczenia wszedł Łuka. Nana odwróciła się i spojrzała na młodego chłopa.

— Łuka, mój drogi. Siadaj tu. Dam ci coś do zjedzenia. — Rzekła Nana. Łuka usiadł na miejscu kucharki. Spojrzał na Olenę, która zaraz wstała.

— Pójdę już, żeby zarządca się nie denerwował. — Odrzekła dziewczyna i wyszła z kuchni. Nana z posiłkiem podeszła do Łuki.

— Czemu ona zawsze ucieka jak ja przychodzę? — Zapytał Łuka.

— Nie ucieka, ale nie może za dużo tu siedzieć. — Odparła Nana.

Łuka westchnął ciężko i pokiwał głową.

— Jest poddaną, ale po pańskiej stronie. — Stwierdziła mamka.

— I co ma z tego? — Zapytał Łuka.

— Nic. Same nieszczęście. — Dodał chłop.

— Co się w to wtrącasz. Nie twoja sprawa. — Odpowiedziała Nana. Do kuchni weszła Natasza, która słysząc fragment rozmowy od razu przysiadła się do Nany oraz Łuki.

— O Nataszka.. — Zawołała Nana.

— Nawet nie zauważyłam jak przyszłaś. — Dodała kucharka z zaskoczeniem. Pokojówka uśmiechnęła się do mamki. I zaraz spojrzała zimnym spojrzeniem na młodego chłopa.

— Coś ty taki ciekawski? — Zapytała Natasza, Łukę.

— Ja? — Zdziwił się chłop.

— Wypytujesz wszystkich o Olenę. Nie wtrącaj się. Ona nie jest dla ciebie. — Stwierdziła ostrym tonem Natasza.

— Nataszka.. — Zawołała Nana.

— Tak nie można. — Dodała mamka. Oburzony Łuka wstał.

— Nie dla mnie, a dla kogo? — Zapytał Łuka. Rozzłoszczona Natasza również wstała.

— Uważaj, bo powiem Panu, że ją nachodzisz. A Pan nasz ją obroni. — Dodała pokojówka.

— Myślisz, że od Pana ona może liczyć na coś dobrego? — Zapytał z oburzeniem Łuka.

— Nataszka.. Co ty mówisz? — Zapytała ze zdziwieniem Nana.

— Tak, Pan wodzi oczami za naszą Oleną. Żebyś widziała jak Kazimiera pogonił. — Stwierdziła Natasza.

Posiadłość Barona Borodiewy

Wieczorem Anna Nobodiewa wciąż nie mogła dojść do siebie po liście, który przeczytała do swojego syna od barona. Kobieta zastanawiała się czy Borodiew może być w stałym kontakcie z Ivanem czy tylko dowiedział się gdzie jej syn przebywa. Najbardziej rozdrażniło Nobodiewę to, że Leonid naprawdę chce się z nią ożenić. Zburzona Anna wyszła ze swojego pokoju i udała się do gabinetu Leonida Borodiewy. Mężczyzna był w pomieszczeniu i jeszcze pracował. Anna weszła do środka.

— Panie Leonidzie, tak długo Pan dziś pracuje.. — Zawołała kobieta. Baron spojrzał na Annę i uśmiechnął się do niej.

— Zanim przygotują kolacje to skończę. — Odrzekł mężczyzna.

— Niech Pan powie jak idzie sprawa zaręczyn Margarity? — Zapytała Anna, która usiadła naprzeciwko mężczyzny. Baron z lekkim zdziwieniem spojrzał na kobietę.

— Myślę, że dobrze. — Stwierdził Borodiew.

— Jeszcze kilka takich obiadów i wszystko zaklepiemy. — Dodał z zadowoleniem baron. Anna westchnęła i spojrzała na mężczyznę.

— A sam Pan planuje jeszcze ożenek? — Zapytała Nobodiewa z ciekawością żartobliwie. Baron się zaśmiał.

— Pani Anno, za stary już jestem. — Stwierdził Borodiew.

— Rozumiem. — Westchnęła kobieta, która zamyśliła się i ponownie spojrzała na mężczyznę przenikliwym spojrzeniem.

— Wie Pan może coś o moim synu, Ivanie? — Zapytała Anna. Baron się zdziwił.

— Ma Pan z nim może jakiś kontakt? — Dopytywała dalej kobieta.

— Niestety, nic nie wiem. — Odpowiedział baron. Anna po chwili wstała z fotela.

— Pójdę do salonu, zobaczę jak idą przygotowania do kolacji. Nobodiewa wyszła z gabinetu barona. Anna wiedziała, że Leonid ją oszukał i z uczuciem gniewu weszła do salonu, w którym siedziała Margarita. Nobodiewa postanowiła przysiąść się do dziewczyny, która czytała książkę.

— Pani Margarito.. — Zaczęła Anna. Dziewczyna odłożyła książkę.

— Tak? — Zapytała Borodiewa.

— Pani Margarito czy podczas obiadu u hrabiego widziała może Pani taką dziewczynę, jest tam guwernantką? — Zapytała Anna ze spokojem w głosie.

— Chodzi pewnie Pani o Olenę? — Dopytywała Margarita.

— Dokładnie. — Odrzekła Anna z lekkim zadowoleniem.

— Niestety nie widziałam jej podczas obiadu, ale słyszałam jak Worczewscy o niej wspominali. — Przyznała Borodiewa. Margarita spojrzała na Nobodiewę,

— Czemu Pani o nią pyta? — Dopytywała dziewczyna z ciekawością.

— Tak tylko. — Odparła Nobodiewa.

— Chciałabym jeszcze o coś Panią zapytać, ale proszę odpowiedzieć mi szczerze. — Zaproponowała Anna.

— Dobrze. — Przytaknęła dziewczyna.

— Czy pani ojciec planuje jeszcze się ożenić? — Zapytała Anna spokojnym tonem. Dziewczyna westchnęła ciężko.

— Wiem, że ma to w planach. — Wyznała Margarita.

— A z kim? To sama już Pani dobrze wie. — Dodała dziewczyna. Anna westchnęła, była tym trochę poruszona. Zastanawiała się co powinna zrobić. Spojrzała na córkę barona i uśmiechnęła się do niej wymuszonym uśmiechem.

— Przepraszam Panią, ale mocno rozbolała mnie głowa. — Stwierdziła niezadowolonym tonem Nobodiewa, która wyszła z salonu.

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Wieczorem do rezydencji hrabiego Worczewskiego zajechała dorożka. Wysiadła z niej księżniczka Tamara Wieruszycka w towarzystwie Simona Danoszdiewa. Obydwoje weszli do środka. Wchodząc do rezydencji Tamara odwróciła wzrok, a następnie spojrzała w lewą stronę i dostrzegła lokaja.

— Zaanonsuj, że do hrabiego przyjechała księżniczka Tamara Wieruszycka razem z Panem Simonem Danoszdiewem. — Rzekła Wieruszycka. Służący zaraz pobiegł do hrabiego. W tym czasie Tamara z Simonem weszli do salonu, w którym zamierzali zaczekać na Worczewskiego. Po chwili do salonu wszedł hrabia.

— Witam Panie hrabio. — Zaczął Simon.

— Witam Kondratiju. — Odezwała się księżniczka.

— Miło was widzieć. — Stwierdził Worczewski.

— Niezmiernie cieszę się z waszej wizyty. — Dodał hrabia. Tamara uśmiechnęła się. Hrabia witał się z Tamarą oraz Simonem i do salonu weszła Antonija. Hrabia odwrócił się i spojrzał na żonę.

— Antonijo.. — Zawołał hrabia.

— Tamara w towarzystwie Pana Simona złożyła nam wizytę. — Odrzekł Worczewski. Hrabina podeszła bliżej męża.

— Miło was u nas gościć. — Stwierdziła Antonija z wymuszonym uśmiechem na twarzy.

— Lokaj.. — Zawołał hrabia i lokaj wszedł do pomieszczenia.

— Poproś Antona do salonu. — Rzekł hrabia. Służący wyszedł. Worczewski odwrócił się i spojrzał z zadowoleniem na Simona.

— To co Panie Simonie, może zagramy w szachy? — Zaproponował hrabia.

— Czemu by nie. — Stwierdził Danoszdiew.


***

Olena w tym czasie spędzała czas z Ulianem w bibliotece. Przed snem przeglądali książki, które stały na półkach w regałach. Ulian mimo późnej pory nie wydawał się być śpiący, nawet podobały mu się wieczorne rozmowy ze swoją guwernantką.

— Możesz wybrać książkę, którą jutro przeczytamy. — Stwierdziła Olena.

— Naprawdę mogę? — Zapytał Ulian z nie do wierzeniem.

— Tak. Naprawdę. — Zapewniała dziewczyna.

— Więc dobrze się zastanów. — Dodała dziewczyna do chłopca, który zaczął uważnie przeglądać zbiór egzemplarzy. Do biblioteki zajrzał Anton. Młody szlachcic wszedł do środka.

— Jeszcze nie śpicie o tej porze? — Zapytał Anton. Olena spojrzała na młodego mężczyznę. Ulian uśmiechnął się do wujka.

— Nie. — Przyznała Olena.

— Ulian wybiera książkę na jutro. — Przyznała guwernantka. Anton podszedł do dziewczyny.

— Książkę? — Zdziwił się Anton.

— Myślałem, że to Pani wybiera dla niego literaturę? — Dopytywał szlachcic.

— Postanowiłam zrobić wyjątek i pozwolić przeczytać to co mu się podoba. — Przyznała Olena.

— Wspaniale. — Przytaknął Anton.

— Jak Pana zaręczyny? — Zapytała spokojnym tonem Olena. Anton ze smutnym spojrzeniem spojrzał na dziewczynę.

— Na razie to tylko plany. Zobaczymy jak będzie. — Przyznał mężczyzna. Do biblioteki wszedł lokaj.

— Wszędzie Pana szukam. — Odezwał się służący. Anton spojrzał na lokaja.

— Pan hrabia, prosi Pana do salonu. — Rzekł służący.

— Dobrze. Już idę. — Odparł Anton.


***

W tym czasie hrabia zaczął grać z Simonem w szachy w salonie.

— Panie Simonie.. — Zaczął hrabia.

— Pana niezapowiedziana wizyta sprawiła mi radość. — Przyznał Worczewski paląc cygaro i pijąc kieliszek koniaku.

— Muszę przyznać, że nie wiedziałem jak Pan zareaguje na moją wizytę. Słabo się znamy. — Odparł Simon.

— Proszę nie przesadzać. Jest Pan zawsze w moim domu mile widziany. — Odrzekł Worczewski.

— Wie Pan.. — Zaczął ponownie hrabia.

— Myślałem nawet ostatnio o częstszych spotkaniach w towarzystwie. — Przyznał hrabia.

— W Petersburgu? — Zdziwił się Simon.

— Nie, tutaj w rezydencji. — Przyznał Worczewski.

— Jest tu na tyle miejsca, aby ugościć wiele znanych osobistości. Może Pan się już czuć zaproszony. — Odparł hrabia.

— Dziękuję. — Przytaknął Simon.

— Z chęcią jeszcze Pana odwiedzę. — Zapewnił Danoszdiew. Do salonu wszedł Anton, który spojrzał na Tamarę.

— Witaj siostro. — Rzekł do kobiety kuzyn hrabiego. Księżniczka, która razem z Antoniją siedziały przy drugim stole na kanapie uśmiechnęła się do brata.

— Witaj Antonie. — Odparła księżniczka.

— Kondratiju, czemu nic nie powiedziałeś, że mamy gości? — Zapytał Anton. Kondratij wstał, podobnie jak Simon.

— Pan Danoszdiew razem z Tamarą złożyli nam wizytę. — Odparł z zadowoleniem Worczewski.

— Przyłączy się Pan do nas? — Zapytał Simon.

— Dawno nie grałem w szachy. — Stwierdził Anton.

— Ja również. — Przyznał hrabia.

— Ale z Panem Simonem wspaniale się przy tym rozmawia. — Dodał hrabia.

— Więc siadaj. — Rzekł Worczewski. Anton i Simon usiedli przy szachach. Worczewski spojrzał na obydwu mężczyzn.

— Przepraszam was, na chwile muszę Państwa opuścić. — Przyznał Worczewski.

— Grajcie, ja zaraz do was wrócę. — Przyznał hrabia i wyszedł z salonu. Tamara spojrzała na Antoniję.

— Mam nadzieje, że hrabiego nie znudziło nasze towarzystwo? — Zapytała księżniczka.

— Proszę się nie martwić, mąż zaraz wróci. — Zapewniła hrabina z delikatnym uśmiechem na twarzy.


***

W tym czasie do rezydencji o tak późnej porze zajechał na koniu Chartion Siebiednikow. Mężczyzna postanowił tym razem nie wchodzić głównym wejściem, dlatego też zajechał od strony podwórka dla służby. Zostawił w pobliżu konia i wszedł na teren posiadłości hrabiego Worczewskiego. Chartion rozglądał się za siebie czy nikt go nie zauważył. Mężczyzna nie miał jeszcze pomysłu jak powiadomić Olenę o tym, że jest w rezydencji. W tym czasie z kuchni przy czeladnej wychodziła Natasza w towarzystwie Łuki. Chartion, który z daleka słyszał ich rozmowę, to w jednej chwili ukrył się za krzakiem, aby parobek ze służącą go nie zauważyli.

— Wybacz, że w kuchni tak na ciebie naskoczyłam. — Zaczęła Natasza.

— Rozumiem, broniłaś swojej przyjaciółki. — Odrzekł Łuka.

— Tak. — Przyznała pokojówka.

— Nie myśl, że mam ci coś za złe, ale Olena naprawdę nie jest dla ciebie. — Zaczęła Natasza.

— Czemu tak sądzisz? — Dopytywał Łuka.

— Zrozum, chociaż ona jest poddaną, to bywa na Dworze Cara, śpi po pańskiej stronie, a ty co możesz jej dać. Niewiele. — Odparła Natasza.

— Jeżeli się w niej zakochałeś, to niedobrze dla ciebie, bo nic ci to nie da. — Dodała pokojówka.

— Może masz racje. — Przyznał Łuka i razem poszli dalej. Chartion w tym czasie przyglądał się jak Natasza z chłopem przeszli obok niego. Mężczyzna postanowił wyjść z krzaków i pójść dalej w stronę kuchni. W tym czasie Łuka odwrócił się i obejrzał się za siebie. Natasza spojrzała na chłopa.

— Co? — Zapytała szeptem. Łuka dał znak dziewczynie, aby była cicho.

— Chodź.. — Zawołał Łuka i razem zawrócili w stronę kuchni. Łuka z daleka zauważył postać nieznajomego mężczyzny, który kręcił się po podwórku. Chłop podszedł do mężczyzny, a za nim Natasza.

— A Pan tu czego szuka? — Zapytał Łuka. Chartion, który niczego nie spodziewał się odwrócił się do pokojówki i parobka.

— Spokojnie, nie mam złych zamiarów. — Przyznał Chartion.

— Czego Pan tu szuka? — Dopytywał wciąż Łuka.

— Muszę pilnie się z kimś zobaczyć, proszę mi pomóc. — Zawołał Chartion.

— Z kim? — Burknął Łuka.

— Z Oleną. — Odpowiedział spokojnym tonem Chartion.

— Z Oleną? — Zdziwił się chłop. Natasza przyglądała się mężczyźnie.

— Czekaj.. — Zawołała pokojówka. Łuka spojrzał na dziewczynę.

— Ja go znam. — Przyznała dziewczyna.

— Pan jest przyjacielem Oleny. Pamiętam Pana. — Przyznała Natasza. Chartion patrzył na dziewczynę z nie do wierzeniem.

— Pomożesz mi? — Zapytał Chartion. Łuka spojrzał na pokojówkę.

— Dostanie się nam wszystkim.. — Odezwał się Łuka.

— Czekaj.. — Zawołała znowu Natasza.

— Olena ucieszy się, że Pan ją odwiedził. Niech Pan czeka w altanie. — Rzekła Natasza.

— Będą kłopoty, zobaczysz.. — Odezwał się Łuka.

— Nie. Zaprowadź Pana bezpiecznie do altany. — Odrzekła Natasza, która zaraz pobiegła do rezydencji.

— Chodźmy. — Rzekł Łuka do Chartiona.


***

Natasza zdążyła tylko szybko wbiec do rezydencji i postanowiła udać się do pokoju dziewczyny. Biegnąc korytarzem zauważyła Olenę, która właśnie miała już wchodzić do pokoju.

— Olena zaczekaj.. — Zawołała Natasza. Dziewczyna spojrzała na biegnącą do niej przyjaciółkę.

— Nataszka.. Co ty tu robisz? — Zapytała Olena z lekkim uśmiechem na twarzy.

— Pan Chartion przyszedł. — Wyznała pokojówka.

— Chartion? — Zdziwiła się dziewczyna.

— Tak. Czeka na ciebie w altanie. Tylko nikomu nie mów o tym. — Poprosiła Natasza.

— Dobrze. — Przytaknęła Olena.


***

Po chwili Olena wyszła z rezydencji i udała się w stronę parku. Idąc do altany, dziewczyna rozglądała się czy nikt za nią nie idzie, ale nikogo nie było w pobliżu. Po chwili doszła już do altany, w której czekał na nią Chartion. Stał odwrócony tyłem. Olena spojrzała na mężczyznę ciepłym spojrzeniem.

— Pan Chartion. — Odezwała się cichym tonem Olena, a mężczyzna odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.

— Pani Oleno. Jak dobrze Panią widzieć. — Przyznał Chartion.

— Ja też się cieszę, ale co Pan tu robi? — Zapytała dziewczyna.

— Chciałem Panią wcześniej odwiedzić, ale nie wpuścili mnie, a na mój list Pani nie odpisała. — Przyznał Chartion. Olena podeszła do mężczyzny z przejęciem.

— Chciałam wysłać Panu odpowiedź, ale nie miałam jak. — Przyznała dziewczyna.

— Muszę przyznać, że teraz żyję inaczej niż przedtem. — Rzekła Olena.

— Co to znaczy? — Zapytał Chartion.

— Nie jestem wolna. — Odpowiedziała smutno dziewczyna.

— Jak to nie jest Pani wolna? — Zdziwił się Chartion.

— Jestem poddaną hrabiego Worczewskiego. — Wyznała.

— To jeszcze nie wyrok. — Przyznał mężczyzna.

— Dla mnie to jest jak wyrok. — Odparła Olena.

— Niech Pani podejdzie. Pokażę coś Pani. — Zaproponował Chartion, który wyciągnął rękę do dziewczyny. Olena podeszła. Chartion zaprowadził Olenę pod mur altany.

— Czuje Pani wiatr? — Zapytał Chartion, który stał za dziewczyną. — Tak. — Odparła dziewczyna.

— To niech teraz Pani wyciągnie ręce.. — Zaproponował mężczyzna. Olena wyciągnęła ręce.

— Widzi Pani to jest prawdziwa wolność, a nie jakiś tam papier. — Stwierdził Chartion.

— Wolność, mówi Pan? — Zapytała dziewczyna, aby się upewnić. Chartion dał znak, że dziewczyna dobrze go zrozumiała. Olena nagle posmutniała, schowała ręce i odwróciła się do mężczyzny.

— Panie Chartionie poddani nie dysponują sami swoim losem. — Przyznała smutno Olena.

— Skoro to dla Pani takie ważne to pomogę Pani odzyskać tą wolność. — Zaproponował Chartion.

— Niech Pan nie obiecuje, bo nic z tego nie będzie. — Odrzekła dziewczyna. W tym czasie po parku spacerował hrabia Worczewski. Z daleka usłyszał ciche rozmowy i dostrzegł dwie stojące w altanie osoby. Podszedł tam. Przyjrzał się uważnie jak Olena rozmawia z mężczyzną. Hrabia od razu poznał, że ten mężczyzna był na Dworze Cara i również kręcił się w pobliżu dziewczyny. Przypomniał sobie, że nazywali go Chartion. Hrabia wszedł do altany.

— Co Pan tu robi? — Zapytał hrabia Worczewski. Chartion z lekkim strachem odwrócił się do Worczewskiego, Olena również spojrzała na hrabiego z przerażeniem.

— Zadałem Panu pytanie, co Pan tu robi? — Dopytywał gniewnie hrabia.

— Proszę się nie denerwować, zaraz sobie pójdę. — Zapewnił Chartion.

— Mam się nie denerwować, zakradł się Pan na moją posiadłość. — Warknął Worczewski, który podszedł bliżej mężczyzny. Hrabia jednym okiem zerknął na dziewczynę.

— Bo nikt nie chciał mnie wpuścić. — Odparł Chartion.

— Nie życzę sobie żadnych gości, zwłaszcza w nocy. — Burknął hrabia.

— Panie Chartion.. — Zawołała spokojnym tonem Olena. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę.

— Będzie lepiej jak Pan już sobie pójdzie. — Odrzekła Olena.

— Na pewno? — Zapytał Chartion.

— Nie chciałbym, aby miała Pani przeze mnie jakieś nieprzyjemności. — Dodał mężczyzna.

— Proszę się o mnie nie martwić. — Zapewniła dziewczyna.

— Do widzenia Panu, niech się Pan tu więcej nie pokazuje. — Wtrącił się Worczewski. Chartion wyszedł z altany. Hrabia patrzył jak mężczyzna znika za drzewami. Następnie odwrócił się i spojrzał z gniewem na Olenę. Podszedł do dziewczyny i złapał ją silnie za przedramię.

— Idziemy. — Warknął Worczewski i zmusił Olenę do wrócenia do rezydencji.


***

W tym czasie w salonie Simon z Antonem wciąż grali w szachy. Antonija razem z Tamarą przyglądały się temu z daleka. Księżniczka czując wyraźne niezadowolenie hrabiny zerknęła na kobietę.

— Hrabino.. — Zawołała księżniczka.

— Wiem, że nie jesteś zadowolona z naszej wizyty z Panem Simonem.. — Zaczęła księżniczka.

— Proszę nie robić sobie wyrzutów. — Zapewniła Antonija.

— Proszę mi wierzyć, że to co było w przeszłości nie będzie miało teraz żadnego znaczenia na nasze wzajemne stosunki. — Zapewniła Tamara.

— Jesteś pewna? — Zapytała Antonija.

— Oczywiście. — Zapewniła Wieruszycka.

— To zwykłe sąsiedzkie odwiedziny. — Dodała księżniczka.

— Dobrze, skoro tak mówisz, to wierzę, że tak jest. — Odparła Antonija. Tamara jeszcze raz spojrzała na hrabinę.

— Droga hrabino.. — Zaczęła Wieruszycka. Antonija spojrzała na młodą kobietę.

— Chciałam prosić, abyś nie wspominała nikomu, że byłaś dziś świadkiem odwiedzin u mnie Pana Danoszdiewa. — Odrzekła księżniczka.

— Proszę się nie martwić, już to wymazałam ze swojej pamięci. — Zapewniła hrabina z uśmiechem na twarzy.

— Dziękuję. — Przytaknęła Wieruszycka, która razem z hrabiną ponownie spojrzeli na grę Antona z Simonem.

— Panie Antonie. — Zapytał Simon.

— Tak.. — Zawołał kuzyn hrabiego.

— Proszę mi powiedzieć jak ma się guwernantka syna hrabiego? — Zapytał Simon.

— Myślę, że dobrze. — Odparł Anton.

— Tak pomyślałem, że może mogłaby coś nam zagrać na fortepianie? — Zapytał Simon.

— Olena, pewnie już śpi. — Odpowiedział Anton.

— Kto wam ją polecił? — Zapytał Simon.

— Nie wiem, to kuzyn ją jakoś znalazł. — Odparł Anton.

— Grajmy dalej. — Zaproponował Anton.

— Gra jest już prawie skończona. — Odparł Simon.

— Rzeczywiście, ma Pan racje. — Przytaknął kuzyn hrabiego.

— Podejdźmy może do Pań, pewnie się nudzą.. — Zaproponował Simon, który razem z z Antonem podeszli do Tamary i Antoniji.

— Widzę, że gra skończona? — Zapytała Wieruszycka.

— Tak. — Odparł Simon.

— Kto więc wygrał? — Dopytywała hrabina.

— A czy to ważne. — Stwierdził Anton.

— Gdzie Pan hrabia? — Zapytał Simon.

— Jeszcze nie wrócił. — Odpowiedziała Antonija.

— Dobrze, pójdę go poszukać. — Zaproponował Anton i wyszedł z salonu. Simon usiadł w fotelu.

— Oby mój brat znalazł hrabiego. — Rzekła z uśmiechem księżniczka.

— Teraz obydwaj wrócą do salonu. — Skomentowała hrabina.


***

W rezydencji korytarzem przechadzała się jeszcze Fiekła, która miała zanieść do pokoi czystą pościel. Pokojówka przechodziła obok salonu i nagle zatrzymała się słysząc dobiegające rozmowy, podeszła bliżej drzwi, aby usłyszeć o czym jest mowa. Fiekła była bardzo ciekawa kto odwiedził hrabiego o tak późnej porze. Fiekła podeszła bliżej drzwi i przez szparę przyglądała się Simonowi i Tamarze, którzy rozmawiali z hrabiną. Niespodziewanie do niej podszedł Kazimir.

— Co podsłuchujesz. — Warknął Kazimir. Fiekła szybko odwróciła się i spojrzała na starca.

— Jakie podsłuchuje, niosę czystą pościel do pokoi. — Odpowiedziała Fiekła.

— Jazda stąd, bo ci się dostanie. — Odparł zarządca.

— Jak to mi się dostanie? — Zdziwiła się Fiekła.

— A niby za co? — Dopytywała wciąż Fiekła. Kazimir tylko pokręcił głową, podszedł do pokojówki, którą szarpnął za rękę. Pokojówka upuściła pościel na podłogę.

— Co robisz, głupia? — Warknął Kazimir. Pokojówka nachyliła się, żeby zebrać z podłogi upuszczoną pościel.

— Zbieraj to szybciej. — Dodał zarządca. Fiekła wstała i odeszła od zarządcy.

— Żebym nie widział cię, jak kręcisz się po korytarzu. — Zawołał Kazimir do pokojówki, która odwróciła się i zerknęła na starca.

Zarządca patrzył jak Fiekła znika w korytarzu, nagle odwrócił się i spojrzał, że stoi za nim Albina.

— Och, Albinka.. — Zawołał starzec.

— Co się tak skradasz? — Zapytał Kazimir.

— A od kiedy ty wtrącasz się do wypranej pościeli? — Zapytała podejrzliwym spojrzeniem Albina.

— Jak to od kiedy? — Zdziwił się zarządca.

— Muszę mieć oko na wszystko. — Przyznał Kazimir, który jeszcze raz spojrzał na Albinę, następnie przeszedł obok pokojówki i udał się w kierunku wyjścia z rezydencji.


***

Chwile później Fiekła wróciła do czeladnej, weszła do izby, po której rozejrzała się gdy tylko zamknęła drzwi za sobą. Wchodząc to od razu zwróciła uwagę na Poliksienie, która zdążyła już się położyć do łóżka.

— Co tak wcześnie się położyłaś? — Zapytała Fiekła.

— Tak jakoś, jestem zmęczona. — Odpowiedziała smutnym tonem Poliksienia.

— Zmęczona, przecież jeszcze nie jest późno? — Zdziwiła się Fiekła.

— Tak, ale chce mi się już spać. — Odpowiedziała Poliksienia, która przekręciła się na drugi bok.

Dom Rodziny Karokiew

Łuiza Karokiew wciąż rozmyślała w jaki sposób mogłaby zobaczyć się z Oleną. Zastanawiała się czy Simon dowie się czegoś o jej przyjaciółce. Siedziała przy filiżance herbaty i wciąż myśli nie dawały jej spokoju. Dziewczyna bała się czy wyprawa Simona do rezydencji Worczewskich coś wniesie, bo wolałaby osobiście spotkać się z przyjaciółką, aby sprawdzić jak się czuje Olena. Wyszła więc ze swojego pokoju i udała się do niedużego saloniku, w którym przy filiżance herbaty czytała książkę jej matka, Larysa. Łuiza z lekkim ukuciem weszła do saloniku. Matka spojrzała na dziewczynę, która usiadła na wprost niej, a później zaczęła dalej czytać książkę.

— Nie możesz spać? — Zapytała Larysa.

— Ależ skąd. — Zaprzeczyła dziewczyna.

— Tak się mateczko zastanawiam.. — Zaczęła Łuiza.

— Pan Simon dziś cię nie odwiedził? — Zapytała Larysa.

— Wyjechał do hrabiego Worczewskiego. — Przyznała dziewczyna.

— Do hrabiego Worczewskiego? — Zdziwiła się Larysa.

— Tak. Do posiadłości, którą niedawno zakupił hrabia Worczewski. — Przyznała młoda kobieta.

— Nie sądziłam, że rodzina Danoszdiewów zna się tak dobrze z hrabią. — Odparła Larysa.

— Właśnie mateczko.. — Zaczęła ponownie dziewczyna.

— Może i my odwiedzimy hrabiego. Zobaczymy czy ta rezydencja była warta zachodu.. — Zaproponowała Łuiza. Larysa odłożyła książkę na stolik i spojrzała na córkę.

— Chcesz jechać tak daleko? — Zapytała Pani Karokiew. Łuiza uśmiechnęła się do matki.

— A czemu by nie. Wszyscy ich odwiedzają, tylko my nie. Jeszcze ktoś pomyśli, że stronimy od towarzystwa. — Przyznała Łuiza. Larysa zamyśliła się i pokręciła głową, następnie zrobiła łyk herbaty.

— Masz racje. Nie wypada nie odwiedzić hrabiego. — Przyznała Larysa, która po chwili odłożyła filiżankę na stolik.

Willa Bonifata Aristowa

Późnym wieczorem Ivan Nobodiew po tym jak opuścił wynajmowany pokój w kamiennicy, zajechał do posiadłości Bonifata Aristowa. Wysiadł z dorożki.

— Zaczekaj chwile. — Rzekł do woźnicy i wszedł na teren profesora. Zapukał do drzwi, chwile później otworzyła mu drzwi stara służąca.

— Przepraszam, że o tak późnej porze składam wizytę, ale proszę powiadomić Profesora Aristowa o moich odwiedzinach. — Zaczął Nobodiew.

— Dobrze, niech Pan wejdzie do środka. — Rzekła służąca. Ivan wszedł i po chwili czekał w salonie, aż przyjdzie Bonifat.

— Panie Ivanie co się stało? — Zapytał profesor wchodząc do salonu.

— Proszę wybaczyć mi najście, ale wymówili mi właśnie dziś pokój. — Przyznał Nobodiew.

— Czy Pan nadal podtrzymuje swoją propozycje? — Zapytał nieśmiało Ivan.

— Widzę, że jest Pan w potrzebie. — Stwierdził Bonifat.

Profesor na chwile zamyślił się, po czym odwrócił się i spojrzał na służącą, która stała w progu drzwi salonu.

— Swietłano. — Zawołał Bonifat.

— Każ wnieś bagaż Pana z dorożki. — Rzekł Aristow. Służąca ukłoniła się i wyszła z salonu.

— Dziękuję, Panu. — Odparł cichym tonem Ivan.

Po Nocy Nie Wstaje Świt


Znam takie drogi, którymi idę pieszo

Nieszczęścia jak ślady zostają wydeptane

Lecz w tym stanie nie zasypiam

Znowu biegnę na ślepo w stronę słońca,


Do wczoraj istniały tylko plotki

Prawdę jak cień musieli rzucić pod stopy

Nie dało się uniknąć tego bólu

Mówili, że zapomnienie nie przyjdzie,


Teraz wszystkie miejsca są tak różne

I żadne z nich nie należy do mnie

Boję się tego co może być w mojej duszy

I boję się już sama nie wiem czego,


Kiedy znowu po nocy nie wstaje świt

I kiedy z końcem dnia nie przychodzi noc.


Pamiętam te wszystkie różne przebudzenia

Kiedy spojrzenia stały się takie zimne,

Wiatr nie dał rozwiać tych dziwnych myśli

Sumienie odzywało się przy zapalonym świetle,


Nagle z wolniejszym biciem serca

Ustało wszystko to co przyszło

Można było wziąć głębszy oddech

Cisza, która pojawiła się pomogła uleczyć serce,


Byłam tak blisko tego i nie mogłam odejść,

Szukałam na różne sposoby

Czegoś co stanie się nowym szczęściem

I próbował to zrozumieć, lecz


Teraz wszystkie miejsca są tak różne

I żadne z nich nie należy do mnie

Boję się tego co może być w mojej duszy

I boję się już sama nie wiem czego,


Kiedy znowu po nocy nie wstaje świt

I kiedy z końcem dnia nie przychodzi noc,


Kiedy znowu po nocy nie wstaje świt (wiesz to, wiesz to)

I kiedy z końcem dnia nie przychodzi noc (pamiętasz to)..


Kiedy po nocy nie wstaje świt,

Światła bledną

Kiedy po nocy nie wstaje świt,

Czujesz zimo


I kiedy z końcem dnia nie przychodzi noc

Wszędzie jest ciemno

I kiedy z końcem dnia nie przychodzi noc

Nie wiesz jak temu zapobiec.

Rozdział 14

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Anton wyszedł z salonu i zaczął iść korytarzem. Młody mężczyzna zastanawiał się dokąd tak nagle mógł pójść jego kuzyn hrabia, Nie miał żadnego pomysłu co mogło się stać. Anton zaszedł do gabinetu Worczewskiego i wszedł do środka.

— Kondratij, jesteś tu? — Zawołał Anton w ciemnym pomieszczeniu, ale tam nikogo nie było. Drzwi od sypialni hrabiego również były otwarte na całą szerokość, w pomieszczeniu było zgaszone światło. Anton tylko rzucił okiem na sypialnie kuzyna i wyszedł z gabinetu Worczewskiego. Znowu szedł korytarzem. Idąc spotkał po drodze starego lokaja.

— Widziałeś gdzie może być hrabia? — Zapytał Anton.

— Nie widziałem Pana. — Odpowiedział służący. Anton kiwnął głową i poszedł dalej. Nagle Anton zatrzymał się i spojrzał przed siebie, odwrócił się i poszedł znowu korytarzem.


***

Wieczorem po tym jak Chartion opuścił posiadłość Worczewskiego, to hrabia nic nie odezwał się do Oleny. Zabrał dziewczynę do rezydencji. Wprowadził ją szybko do jej pokoju i zamknął za sobą drzwi. Patrzył wciąż gniewnym spojrzeniem na dziewczynę, która była już pełna strachu. Nie była pewna co hrabia chce teraz zrobić. Zastanawiała się czy Pan będzie na nią krzyczał. Worczewski z tym samym wyrazem w spojrzeniu podchodził do dziewczyny.

— Dlaczego? — Zapytał z wymuszonym tonem w głosie hrabia.

— Co dlaczego? — Dopytywała niepewnie dziewczyna, tak jakby nie rozumiała o co może chodzić Worczewskiemu.

— Dlaczego akurat z nim? — Dopytywał hrabia, który starał się zachować spokój.

— To ja jestem twoim Panem i to ja będę o twoim losie decydował. — Rzekł hrabia.

— Co jeszcze ukrywasz? — Dopytywał dalej hrabia zbliżając się coraz bardziej do przestraszonej dziewczyny.

— Przysięgam, że Chartion przyszedł tu po raz pierwszy. — Przyznała z załamanym głosem dziewczyna. W końcu hrabia stanął naprzeciwko dziewczyny, tak, że Olena nie mogła ruszyć się w żadną stronę.

— Już dawno mogłem wziąć to co moje, ale wolałem zaczekać aż sama do mnie przyjdziesz. — Odparł Worczewski.

— Nie rozumiem o czym Pan mówi. — Przyznała dziewczyna.

— Widzę, że popełniłem błąd. — Stwierdził coraz gniewniej hrabia, który złapał silnie dziewczynę i rzucił ją na łóżko. Zaskoczona Olena starała się wyrwać Worczewskiemu, ale nie wiedziała jak ma się przed nim obronić. Olena odwróciła twarz w lewą stronę, Kondratij złapał ją mocno za podbródek i przekręcił na wprost siebie. Pocałował ją mocno w usta kiedy dziewczyna płakała. Swoją silną prawą ręką podciągnął jej sukienkę. Następnie Olenie udało się ponownie przekręcić twarz w lewą stronę. Wtedy dziewczyna wydała z siebie tylko pojedyncze krzyki, odciągając silnie rękami od siebie Worczewskiego.

— Niech mnie Pan puści.. — Krzyknęła.

— Proszę niech Pan tego nie robi.. Błagam.. — Było słychać w pokoju poza płaczem Oleny. Nagle Worczewski odsunął się od Oleny, a rozpaczliwy głos dziewczyny umilkł. Hrabia usiadł na łóżku, a dziewczyna nie wiedziała jak ma zareagować. Chwile później w pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Kondratij i Olena spojrzeli na drzwi. — Olena jesteś tam? — Zapytał Anton.

— Otwórz.. — Poprosił młody szlachcic. Anton stojąc po drzwiami dziewczyny zastanawiał się czy Olena wyjdzie do niego. Drzwi się otworzyły i z pokoju dziewczyny wyszedł hrabia Worczewski. Anton zaskoczony widokiem kuzyna nie wiedział co ma powiedzieć. Worczewski przyglądał się bardzo podejrzliwie młodemu mężczyźnie, przymykając delikatnie za sobą drzwi.

— I ty mi mówisz, że nie kręcisz się przy niej. — Odparł z oburzeniem Worczewski. Anton przyglądał się hrabiemu i nie rozumiał o co mu chodzi.

— O czym mówisz? — W końcu zapytał Anton.

— Przez jedną dziewczynę z pańszczyzny próbujesz odwlec zaręczyny z córką barona. — Odpowiedział z gniewem w głosie hrabia.

— Nieprawda, Olena, nie ma nic do tego. — Przyznał Anton.

— To co tu robisz? — Zapytał hrabia.

— Szukałem cię. Wyszedłeś tak nagle z salonu, myślałem, że coś się stało. — Zapewniał Anton. Worczewski zaśmiał się pod nosem.

— Kondratij, a ty co tu robisz? — Dopytywał wciąż młody szlachcic.

— Zaprowadzam porządek z poddanymi. — Odparł Worczewski, który przeszedł obok Antona i poszedł korytarzem w kierunku salonu. W tym czasie po korytarzu kręciła się pokojówka hrabiny, Albina. Służąca przez chwile przysłuchiwała się rozmowie Worczewskiego z młodym szlachcicem, ale stała za daleko, żeby mogła cokolwiek zrozumieć. Albina widząc zbliżającego się hrabiego schowała się w jednym wolnym pomieszczeniu, w którym było zgaszone światło i zaczekała aż hrabia przejdzie. Następnie Albina przez uchylone drzwi widziała jak Anton pociągnął za klamkę od drzwi pokoju guwernantki. Anton patrzył jak Kondratij znika i zastanawiał się co kuzyn mógł mieć namyśli, że zaprowadza porządek z poddanymi. Nagle twarz mężczyzny zbladła i odwrócił wzrok. Wszedł do pokoju Oleny. Dziewczyna siedziała na swoim łóżku, wydawała się być spokojna. Anton spojrzał na nią i wszedł do środka.

— Mogę wejść? — Zapytał niepewnie mężczyzna. Olena po chwili odwróciła wzrok i spojrzała na Antona.

— Wolałabym, żeby zostawił mnie Pan teraz samą.. — Zaproponowała dziewczyna. Anton podszedł do niej i usiadł obok niej na łóżku.

— Coś się stało? — Zapytał mężczyzna.

— Nie. — Odpowiedziała dziewczyna.

— Czego chciał Kondratij? Powiedział coś? — Pytał wciąż mężczyzna. Olena westchnęła ciężko.

— Wyprosił Pana Chartiona, który zakradł się do rezydencji. — Przyznała smutnym tonem dziewczyna.

— Był tu? — Zdziwił się Anton.

— Tak, w ogrodzie. — Przyznała dziewczyna.

— Mówiłem mu, żeby tu nie przychodził.. — Zaczął Anton. Olena w końcu odwróciła wzrok i spojrzała na mężczyznę.

— A co Pan tu robi? Po co Pan tu przyszedł? — Zapytała Olena zmiennym tonem.

— Tak chciałem tylko sprawdzić, proszę się na mnie nie gniewać. — Odrzekł szlachcic.

— Myślę, że Pan hrabia ma racje. Proszę się mną nie przejmować tylko pomyśleć o swoich zaręczynach. — Dodała stanowczym tonem dziewczyna. Anton jeszcze raz spojrzał na Olenę.

— Ma Pani racje. Przepraszam. — Odparł Anton i wyszedł z pokoju dziewczyny.


***

W tym czasie Antonija wciąż dotrzymywała towarzystwa księżniczce Wieruszyckiej i Simonowi. Hrabina zastanawiała się co się stało, że jej mąż tak nagle wyszedł z salonu, a zaraz potem Anton. Worczewska starała się nie pokazać po sobie jak bardzo jest już zła na męża. Tamara i Simon kończyli pić w tym czasie kieliszek koniaku. Wieruszycka zerkała co chwile na Simona dając mu subtelny znak, że pora zakończyć wizytę towarzyską w rezydencji. Natomiast Simon miał jeszcze nadzieje, że hrabia albo Anton zaraz wrócą do salonu. W końcu Tamara wzięła głębszy oddech, co zauważył także Danoszdiew. Hrabina widząc zniecierpliwienie gości postanowiła przełamać ciszę.

— Bardzo Państwa przepraszam, naprawdę nie wiem co mogło zatrzymać męża. — Zaczęła hrabina Worczewska. Wieruszycka łagodnie uśmiechnęła się do kobiety.

— Proszę sobie nie robić wyrzutów. Pewnie hrabiego zatrzymały sprawy w majątku. Nie ma się co dziwić. — Zapewniała księżniczka.

— To prawda, ani ja ani księżniczka nie mamy żalu. — Odezwał się Simon.

— Dziękuje za wyrozumiałość. — Odparła hrabina.

— Proszę się nie gniewać, ale już się pożegnamy. — Rzekła Tamara.

— Proszę jeszcze chwile zaczekać, mąż pewnie zaraz wróci albo Anton. — Stwierdziła ciepło hrabina.

— Droga Pani hrabino, spotkamy się następnym razem. — Odparł Simon, który wstał z fotela. Tamara również wstała z kanapy, a za nią hrabina.

— Może jednak zostaniecie jeszcze chwile.. — Zaproponowała Antonija.

— Proszę wybaczyć, Pan Simon przyjechał z Petersburga czeka go daleka podróż. — Stwierdziła Wieruszycka.

— Ach, tak rzeczywiście.. — Przyznała Antonija.

— Będzie Pan jechał tak po nocy? — Zdziwiła się hrabina.

— Proszę się nie martwić. — Odparł Simon, który podszedł do Antoniji i ucałował ją w rękę. Następnie razem z Tamarą Wieruszycką wyszli z salonu. Antonija czując się znowu odrzucona przez męża, usiadła ponownie z rozżaleniem na kanapie. Nalała sobie kolejny kieliszek koniaku.

Chwile później do salonu przyszedł hrabia Worczewski. Antonija w tym czasie kończyła pić drugi kieliszek koniaku, nawet nie zauważyła jak mąż wszedł do salonu. Kondratij spojrzał na przygnębioną żonę.

— Pijesz sama koniak? — Zdziwił się mężczyzna podchodząc do żony.

— Ach tak.. Piję. — Przyznała z rozżaleniem hrabina.

— Co się stało, gdzie goście? — Zapytał hrabia rozglądając się po salonie. Antonija wstała z kanapy.

— Goście już wyszli. — Stwierdziła hrabina.

— Szkoda. — Westchnął hrabia.

— Nawet nie zdążyłem się z nimi pożegnać. — Dodał.

— Tak ich ładnie przyjąłeś, że postanowili wyjść. — Odparła hrabina.

— O czym ty mówisz? — Zapytał Worczewski.

— O czym. — Burknęła hrabina.

— Znowu, znowu to samo robisz. Zostawiasz mnie samą ze swoimi gośćmi. — Warknęła Antonija.

— Z moimi gośćmi? — Zdziwił się Kondratij.

— A co przyjechali do mnie? Nie. — Stwierdziła Antonija.

— Ja też ich nie zapraszałem. Przyjechali do nas z wizytą towarzyską. — Przyznał Worczewski.

— Twój kuzyn też nie lepszy. Też wyszedł. — Stwierdziła ponurym tonem Antonija. Kondratij spojrzał na żonę i zaraz odwrócił wzrok, pokręcił głową.

— Jest wiele spraw do zrobienia w majątku, a ja nie będę cały czas siedział w salonie dla poprawy twojego nastroju. — Odrzekł Worczewski i wyszedł z pomieszczenia.


***

Księżniczka Wieruszycka razem z Danoszdiewem wyszli z rezydencji, podeszli obydwoje do dorożki, która na nich czekała. Tamara nagle odwróciła się do mężczyzny.

— Panie Simonie.. — Rzekła księżniczka.

— Może Pan zatrzymać się u mnie na noc. — Stwierdziła kobieta.

— U Pani? — Zdziwił się nieco młody mężczyzna.

— Tak, przecież to nic złego. Nie musi Pan jeździć po nocy. — Odparła księżniczka.

— Rano Pan pojedzie. — Stwierdziła kobieta.

— Pani pomoc zawsze jest nieoceniona. — Odparł Simon. Tamara wsiadła do dorożki, a za nią Simon.

— Ruszaj do dworu.. — Rzekła stanowczym głosem księżniczka. Dorożka wyjechała z posiadłości Worczewskich.


***

Następnego dnia Natasza obudziła się bladym świtem, zerknęła na Fiekłę i Poliksienie, które jeszcze spały. Wstała po cichu, szybko się ubrała i wyszła z izby. Chwile później udała się od razu do kuchni. Weszła do pomieszczenia, w którym myślała, że jest sama. Podeszła do okna i spojrzała jak promienie słońca zaglądają do kuchni. Zerknęła na parapet, na którym stał kwiat w doniczce, powąchała roślinkę, a następnie podlała kwiatek wodą, która stała w słoiczku na blacie pod parapetem. Nagle Natasza odwróciła się i dostrzegła siedzącą przy stole Nane, która nic się nie odzywała. Natasza podeszła do kucharki.

— Co ci jest Nano, źle się czujesz? — Zapytała Natasza. Nana jakby w tym momencie przebudziła się i spojrzała na dziewczynę.

— Nie, nic mi nie jest. — Odrzekła smutno Nana. Natasza podeszła do mamki.

— Widzę, że jesteś smutna, powiedz co ci jest? — Dopytywała pokojówka. Nanie popłynęły łzy z oczu.

— Nano kochana, powiedz co się stało? — Pytała wciąż Natasza, która usiadła przy stole naprzeciwko starej mamki.

— Okazuje się, że to wszystko moja wina. — Przyznała z rozżaleniem kucharka. Natasza jakby nie rozumiała o czym może mówić Nana.

— Co ty mówisz, Nano kochana? — Pytała wciąż dziewczyna.

— Karł wczoraj mi powiedział, że nasz syn mnie znienawidził. — Wyznała z bólem w sercu Nana.

— Jak to wasz syn? — Zdziwiła się Natasza, która podeszła do kucharki i objęła kobietę mocno. Nana wciąż wypłakiwała się dziewczynie w rękaw.

— Łuka jest twoim synem? — Pytała wciąż zaskoczona Natasza.

— Właśnie tego nie mogę mu powiedzieć. — Odparła Nana.

— Nie martw się, Nano. — Szepnęła w zamyśleniu dziewczyna.


***

W tym czasie Poliksienia zdążyła się już przebudzić. Służąca szybko ubrała się i zaczęła ścielić swoje łóżko. Wciąż wydawała się być przygnębiona. Na łóżku obok przeciągała się już Fiekła, która nawet jeszcze nie myślała, żeby wstać.

— Czemu tak wcześnie hałasujesz? — Zapytała Fiekła. Poliksienia odwróciła się i spojrzała na koleżankę, nic jej nie odpowiedziała. Następnie odwróciła się i dalej składała swoją pościel w kostkę. Fiekła zauważyła, że przyjaciółka jest na nią obrażona. Podniosła się i usiadła na łóżku.

— Co ci jest? Zrobiłam ci coś, że się na mnie gniewasz? — Zapytała Fiekła, która nie rozumiała o co może chodzić dziewczynie.

— Nie. — Westchnęła Poliksienia.

Fiekła widząc smutny wyraz twarzy przyjaciółki, wstała i podeszła do niej.

— Powiedz o co się obraziłaś? — Zapytała Fiekła.

— O nic się nie obraziłam, tylko wstawaj już, bo dziś będzie dużo pracy do zrobienia. — Odparła smutnym tonem Poliksienia.

— Dobrze, dobrze. — Westchnęła Fiekła, która następnie usiadła przed regałem, na którym stało duże lustro. Dziewczyna zaczęła czesać swoje włosy.

— Wiesz.. Pan miał dobry pomysł, aby kupić tych chłopów z sąsiedztwa. — Przyznała Fiekła. Poliksienia spojrzała chłodnym spojrzeniem na przyjaciółkę.

— Widzę, że już zdążyłaś ich poznać. — Stwierdziła oschło dziewczyna.

— No wiesz.. Kręcę się tu i tam, to widzę.. — Skomentowała Fiekła.

— I co, tak ci się podobają? — Zapytała Poliksienia.

— Tacy źli nie są. — Odparła Fiekła z zadowoleniem. Poliksienia miała zamiar już wyjść z izby gdy nagle odwróciła się i zerknęła na przyjaciółkę.

— Przychodź szybko do kuchni. — Odparła Poliksienia, która zaraz wyszła z izby. Chwile później Poliksienia weszła już do kuchni, gdy dziewczyna otwierała drzwi to Nana z Nataszą odsunęły się od siebie. Natasza dała znać kucharce, żeby szybko wytarła łzy ze swojej twarzy.

— Fiekła jeszcze nie wstała? — Zapytała Natasza.

— Jak widzisz, woli się jeszcze wyciągać na łóżku. — Odparła Poliksienia.

— Co ci jest? — Zdziwiła się Natasza. Dziewczyna spojrzała na pokojówkę.

— Pokłóciliście się czy co? — Zapytała Natasza.

— Nikt się nie kłócił, bo nie było też i o co. — Odparła Poliksienia.

— Dobrze, koniec tego gadania trzeba przygotować śniadanie. — Wtrąciła się w końcu w lepszym nastroju Nana, która podeszła do kuchni.

— Pójdę obudzić Olenę.. — Zaproponowała Natasza, Nana tylko zerknęła na dziewczynę, która wychodziła już z kuchni. Natasza zamknęła drzwi i gdy się odwróciła, to zobaczyła jak Łuka stoi za nią. Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech.

— Natasza.. — Westchnął Łuka. Dziewczyna zerkając na młodego chłopa wydawała się być odrobinę zadowolona.

— Już wychodzisz? — Zapytał chłop.

— Tak, muszę sprawdzić czy Olena wstała. — Przyznała Natasza.

— Ale pewnie zaraz tu wrócisz? — Zapytał chłop.

— Przyjdę jak już pójdziesz w pole. — Odrzekła z lekkim uśmiechem na twarzy Natasza.

— To już cię nie zatrzymuję. — Odparł Łuka. Natasza odeszła, a młody parobek wszedł do kuchni. Wchodząc do pomieszczenia Nana westchnęła ciężko widząc Łukę. Poliksienia dostrzegając pojawienie się młodego mężczyzny, to delikatnie uśmiechnęła się sama do siebie, tak, żeby nikt nie zauważył jej lepszego nastroju.

— Karł nie przyjdzie dziś na śniadanie? — Zdziwiła się Nana, która zdążyła się już odwrócić tyłem do chłopa.

— Ma podobno zaraz przyjść. — Odrzekł Łuka, który zerknął na Poliksienie. Młoda służąca zdążyła już naszykować naczynia, w których miało zostać podane śniadanie. Chwile później po skończonym śniadaniu, Nana podeszła do Poliksieni.

— Zanieś czyste ścierki na pańską stronę, trzeba będzie znowu zebrać kurz. — Rzekła szeptem Nana. Poliksienia kiwnęła tylko głową, że zaraz to zrobi. Dziewczyna miała już wychodzić z kuchni gdy nagle niespodziewanie podszedł do niej Łuka, a Poliksienia upuściła ścierki, które właśnie niosła. Pokojówka nachyliła się, aby zebrać z podłogi ścierki, a młody chłop starał się jej pomóc.

— Przepraszam, nie zauważyłem, że idziesz. — Odezwał się Łuka.

— Nic nie szkodzi, to ja jestem niezdarna. — Przyznała z lekkim zawstydzeniem dziewczyna.

— Słońce czasem z rana tak oślepia, że nie wiadomo co się robi, stąd tyle wypadków. — Odrzekł Łuka, a Poliksienia tylko uśmiechnęła się do parobka. Drzwi od kuchni otworzyły się weszła Fiekła, która była odrobinę zaskoczona rozmową przyjaciółki i Łuki. Obecność Fiekły dostrzegła również Nana, która odwróciła się i spojrzała na pokojówkę.

— Co tak późno? — Burknęła Nana na Fiekłę.

— Nic, przecież już jestem. — Odparła Fiekła, która ominęła Poliksienie i Łukę.

— Co ty myślisz, że ja będę dwa razy dla ciebie odgrzewać. Masz wstawać równo ze wszystkimi. — Stwierdziła Nana. Fiekła tylko wzruszyła ramionami. Łuka i Poliksienia wstali z podłogi i zaraz wyszli z kuchni.

— A to dopiero przyjaciółka. — Skomentowała szeptem Fiekła.


***

Tego dnia Olena również obudziła się wczesnym świtem. Nie

mogła przez pół nocy zasnąć po wczorajszym dniu. Wciąż zastanawiała się i myślała o Chartionie. Nagle spojrzała na stolik, który stał przy oknie. Dziewczyna zerwała się szybko z łóżka i usiadła przy stoliku. Wzięła czystą kartkę papieru i zaczęła piórem pisać list. Zamyśliła się, aby dokładnie wczuć się w swoje serce..

Drogi Panie Chartionie,

Bardzo przepraszam, że został Pan tak potraktowany.

Proszę nie mieć żalu do Pana Hrabiego, nie miał nic złego namyśli tylko bronił swojej własności. Mam nadzieje, że wrócił Pan bezpiecznie. Lepiej zaprzestać teraz takich odwiedzin, zwłaszcza późnymi wieczorami. Proszę się o mnie nie martwić. Wiem, że teraz jest inaczej i całkowicie rozumiem swoją sytuacje.

Proszę nie nosić urazy w sercu.

Myślę o Panu pozytywnie

i czekam z nadzieją na lepszy los,

Olena Makarediewa.

Olena szybko zakleiła list w kopertę i schowała go do książki, która leżała na stoliku. Dziewczynie napłynęły zaraz po tym łzy do oczu lecz, natychmiast otarła z nich twarz. Do jej pokoju wtedy przyszła Natasza. Olena wstała z krzesła.

— Witaj Nataszko.. — Zawołała Olena.

— Myślałam, że jeszcze śpisz. — Odparła pokojówka.

— Skądże. — Przytaknęła z lekkim uśmiechem dziewczyna. Natasza trzymała dzbanek z wodą, Olena podeszła do miski, która stała przy drzwiach i przy pomocy Nataszy zaczęła obmywać swoją twarz. Następnie wytarła buzię ręcznikiem. Młoda dziewczyna podeszła do toaletki, a za nią zaraz stała Natasza, która pomagała dziewczynie uczesać włosy.

— Widziałaś się wczoraj z Panem Chartionem? — Zapytała Natasza. Olena westchnęła ciężko.

— Tak. — Przytaknęła dziewczyna.

— Czemu się smucisz? — Dopytywała Natasza widząc smutne spojrzenie dziewczyny.

— Pan Hrabia wczoraj nakrył nas i wyrzucił Chartiona za bramę. — Wyznała Olena.

— Jak to? — Zdziwiła się pokojówka.

— Po prostu. Był bardzo zły jak go zobaczył. — Przyznała Olena.

— Krzyczał później na ciebie? — Zapytała Natasza. Olena zamyśliła się i po chwili odwróciła się do przyjaciółki.

— Nie można nazwać tego krzykiem, ale wiesz co Nataszko.. — Zaczęła Olena.

— Chciałabym już stąd uciec. — Przyznała dziewczyna.

— Jak to uciec? — Zdziwiła się pokojówka.

— Po prostu, gdzieś daleko. — Dodała Olena.

— A jak cię złapią? — Zapytała Natasza. — To albo cię wychłostają albo poślą na katorgę. Nie wiadomo co lepsze. — Zapewniała Natasza.

— Ale też nie wiem ile jeszcze zniosę. — Odrzekła smutnym tonem Olena.


***

Chwile później Natasza wyszła z pokoju dziewczyny, a następnie za nią pomieszczenie opuściła Olena. Dziewczyna zamykając drzwi od sypialni rozglądała się po korytarzu, nie chciała natknąć się na hrabiego. Widząc, że korytarz jest pusty, dziewczyna poszła w kierunku pokoju małego Uliana. Chłopiec, który wyczekiwał na dziewczynę wyszedł z pokoju.

— Olena.. — Zawołał chłopiec.

— Co się stało? — Zapytała z uśmiechem na twarzy guwernantka.

— Czekam na ciebie. — Odrzekł chłopiec.

— Widzę, że już jesteś gotowy do zajęć, chodźmy.. — Zawołała dziewczyna. Olena z Ulianem weszli do pokoju chłopca. Natasza wyszła z rezydencji i zaraz udała się na podwórko dla służby. Podeszła do sznurków gdzie wisiała damska bielizna. Następnie pokojówka zebrała wyschnięte ubrania i podeszła do stołu, na którym stało rozgrzane żelazko. Natasza zaczęła prasować bieliznę, którą przed chwilą ściągnęła ze sznurka. Podeszła do niej Nana, która właśnie wychodziła ze świeżymi jajkami z kurnika.

— Długo będziesz prasować? — Zapytała Nana.

— A co? — Zdziwiła się Natasza.

— Może byś przyszła do kuchni i pomogła mi. Ciasto trzeba zagnieść, a ja też mam pełne ręce roboty. — Przyznała Nana.

— Dobrze, jak skończę to, to przyjdę. — Odrzekła Natasza. Nana kiwnęła głową i miała już wychodzić, gdy pokojówka spojrzała na kucharkę.

— Nano.. — Zawołała Natasza. Kucharka odwróciła się.

— Zaczekaj.. — Dodała pokojówka.

— O co chodzi? — Zapytała Nana.

— Mów szybko.. — Dodała.

— Olena widziała się wczoraj z Panem Chartionem. — Przyznała Natasza.

— Był tu wczoraj? — Zdziwiła się kucharka.

— Tak. — Przytaknęła Natasza.

— Ale chyba nie wyszło to na dobre, bo dziś coś wspominała o ucieczce. — Wyznała pokojówka.

— Chce uciec? — Zapytała ze zdziwieniem Nana.

— Boję się o nią. — Odparła dziewczyna.

— Nie martw się, już ja jej nagadam. — Dodała kucharka.

— A ty patrz co robisz, żebyś nie spaliła pańskiej bielizny. — Rzekła Nana.

— Bo ten kat, Kazimir by cię rozszarpał. — Dodała kucharka.

— Dobrze.. — Przytaknęła Natasza z tajemniczym uśmiechem.

— Zaraz przyjdę.. — Dodała dziewczyna. Nana wchodziła już właśnie do czeladnej gdy na korytarzu prowadzącym do kuchni spotkała przypadkiem Karła, który zamierzał iść już w pole.

— Karł.. — Zawołała Nana. Mężczyzna spojrzał na żonę.

— Nie było cię dziś na śniadaniu. — Odrzekła Nana.

— A co martwisz się, bo zostało ci za dużo zupy. — Burknął starzec.

— Jak możesz tak mówić, przecież wiesz, że chcę dobrze. — Przyznała kucharka.

— Nie wchodź mi w drogę, nie potrzebuje teraz żony, która będzie się o mnie martwić. — Odparł chłodno chłop.

— Nie mów, tak, nawet nie wiesz jak trudno było mi przez te wszystkie lata. Z daleka od was, od ciebie i Łuki. — Przyznała Nana.

— Tobie było trudno? — Zdziwił się chłop.

— A co my mamy powiedzieć. Ani razu Łuka nie widział cię przez dwadzieścia lat. To nie myśl, że jak teraz pojawiłaś się, to wszyscy będą skakać z radości. — Stwierdził surowym tonem Karł, który odszedł od kobiety. Nana odwróciła się i spojrzała na parobka, który wychodził już z czeladnej.


***

Antonija po wczorajszym wieczorze również nie mogła spać. Hrabinie myśli nie dawały spokoju. Wstała z łóżka i usiadła przed toaletką, zastanawiała się od czego powinna zacząć, aby przygotować się do nowego dnia. Gdy Albina, która była w izbie obok, usłyszała, że Pani już wstała, od razu pobiegła do hrabiny.

— Jesteś już.. — Zawołała Antonija przygnębionym tonem.

— Tak, nie wiedziałam, że już Pani wstała. — Odparła Albina. Pokojówka zaczęła czesać włosy swojej Pani.

— Muszę Pani coś powiedzieć.. — Zaczęła Albina.

— Co takiego? — Pytała hrabina.

— Wczoraj na korytarzu widziałam coś co może Panią zainteresować. — Rzekła pokojówka.

— Coś z hrabią? — Zapytała nieśmiało Antonija.

— Tak, widziałam jak hrabia wieczorem wychodził z pokoju Oleny był bardzo zdenerwowany. — Rzekła Albina. Antonija z ukuciem strachu przysłuchiwała się temu co wyznaje jej pokojówka.

— Później zapukał do niej Pan Anton i hrabia wyszedł z pokoju. Chwile rozmawiali, chyba się kłócili. — Dodała pokojówka.

— Słyszałaś o czym? — Zapytała Antonija.

— Niestety nie, stałam za daleko. — Odrzekła Albina.

— Co było dalej? — Pytała wciąż hrabina.

— Cóż, jak hrabia poszedł, to Pan Anton wszedł do Oleny. — Stwierdziła służąca. Hrabina mocno zacisnęła dłonie.

— Najpierw owinęła mojego męża, a teraz biednego Antona. Jak się jej stąd pozbyć. — Zastanawiała się hrabina.


***

Po chwili hrabina wyszła ze swojej sypialni. Była dość zdenerwowana, wciąż myślała jak pozbyć się z majątku Oleny i nic nie przychodziło jej do głowy. Idąc korytarzem zauważyła uchylone drzwi od pokoju Uliana. Z korytarza kobieta zauważyła jak chłopiec zaczął jeść śniadanie w swoim pokoju. Antonija znowu pomyślała, że mały Ulian w jej towarzystwie nie chce spożywać posiłku i woli siedzieć razem z chłopką pańszczyźnianą niż z nią. Antonija weszła szybko do pokoju chłopca. Otworzyła szeroko drzwi i spojrzała z gniewem na Uliana.

— Czemu jesz śniadanie w pokoju, od tego jest jadalnia. — Burknęła hrabina.

— Tata pozwolił mi tu jeść śniadanie. — Odrzekł chłopiec.

— Tata ci pozwolił.. — Skomentowała hrabina.

— Czy ty wiesz, że to jest niegrzeczne, twoja guwernantka cię tego nie nauczyła? — Warczała wciąż Antonija.

— Mówiła.. — Odrzekł chłopiec.

— Ale to, żeby nie tracić czasu.. — Próbował się bronić Ulian.

— Marsz to jadalni.. — Krzyknęła hrabina i do pokoju wtedy weszła Olena. Stanęła zaraz obok chłopca.

— Ulian posiłki ma spożywać w jadalni, a nie po pokojach. — Burczała hrabina.

— Oczywiście, ale.. — Zaczęła Olena.

— Ale co? — Zapytała gniewnie rozwścieczona hrabina.

— Nie chciał zejść do jadalni, Pan hrabia wie o wszystkim. Zgodził się jeżeli Ulian nie chce pójść do jadalni, to śniadanie może tu zjeść. — Wyznała spokojnie dziewczyna.

— Jak ty potrafisz zasłaniać się moim mężem. — Przyznała kobieta.

— I jak śmiesz się sprzeciwiać temu co mówię. — Dodała hrabina.

— Przepraszam.. — Szepnęła Olena.

— Nobodiewowie rozpuścili cię, a mój mąż za bardzo ci pobłaża, ja natomiast nie mam zamiaru. — Warknęła Antonija.

— Wszystkich owinęłaś sobie wokół palca i tego biednego Antona też już zaślepiłaś — Krzyknęła głośniej Worczewska.

— Kazimir.. — Zawołała donośnie hrabina. Po chwili zarządca wszedł do pokoju chłopca. Ulian widząc gniew matki podszedł bliżej kobiety.

— Mamo proszę, nie.. — Zawołał błagalnie chłopiec.

— Cicho bądź.. — Wrzasnęła na Uliana hrabina.

— Tak Pani.. — Odezwał się zarządca.

— Kazimir ukarz ją porządnie.. — Nakazała hrabina.

— Ale kogo? — Zdziwił się zarządca.

— Jak to kogo? — Warknęła hrabina. Kazimir spojrzał na Olenę.

— Przepraszam, ale nie mogę. — Zaczął starzec.

— Jak to nie możesz? Nie możesz jej wychłostać? — Pytała zbulwersowana Antonija.

— Nie mogę. Pan hrabia zabronił. — Przyznał Kazimir.

— Jak to zabronił? — Zdziwiła się Worczewska.

— Pan hrabia powiedział, że tylko on może Olenę ukarać i nikt poza tym. — Przyznał spokojnym tonem zarządca.

— Mój mąż po prostu zwariował. — Stwierdziła szeptem zaskoczona hrabina, która następnie wyszła w zamyśleniu z pokoju Uliana.


***

Kazimir po chwili szedł już korytarzem, miał zamiar wyjść z rezydencji i udać się na podwórko dla służby. Idąc w pobliżu spiżarni nagle spotkał kręcącą się pokojówkę Albinę. Spojrzał na kobietę, która na widok mężczyzny zatrzymała się.

— Podobno szukałeś mnie? — Zapytała Albina.

— Tak. — Westchnął starzec. Złapał pokojówkę za rękę i zaczął ją prowadzić wśród drzew, tak, żeby nikt nie usłyszał o czym rozmawiają.

— Pan urządza wkrótce polowanie. — Zaczął Kazimir.

— Tak? — Zdziwiła się Albina.

— Prosił mnie, aby sprawdzić ile mamy zapasów żywności, bo może trzeba coś do kupić. — Odrzekł spokojnym tonem zarządca.

— I kto ma to zrobić? — Zapytała Albina.

— Jak kto to? — Zdziwił się Kazimir z lekkim uśmiechem na twarzy. Zatrzymał się i spojrzał na służącą hrabiny.

— Przecież tylko tobie mogę zaufać. Pójdź wieczorem do spiżarni i sprawdź ile jest zapasów. — Zaproponował Kazimir.

— Listę mam dać Panu? — Pytała Albina.

— Nie. — Odparł Kazimir.

— Listę przyniesiesz do mnie, tylko hrabinie nic o tym nie wspominaj. — Zaproponował zarządca. Albina z lekkim zamyśleniem kiwnęła głową, że wykona prośbę Kazimiera.

Willa Bonifata Aristowa

Ivan wstał wczesnym rankiem, przez dłuższą część nocy nie mógł zasnąć. Wciąż młody mężczyzna zastanawiał się co powinien zrobić. Ucieszyła go myśl, że profesor nie odmówił mu gościny. Nobodiew siedział w salonie przy dużym stole w części jadalnej. Wydawał się być dość zamyślony. Zadowolony Bonifat wszedł do jadalni, spojrzał na przygnębionego mężczyznę.

— Och.. Panie Ivanie już Pan wstał? — Zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy profesor. Ivan spojrzał na starca.

— Wcale się nie kładłem. — Odparł Ivan.

— Jestem wdzięczny za Pana gościnę i nie mogłem zmrużyć oka nawet na chwile. — Dodał Nobodiew.

— Proszę nie dziękować. Cieszę się, że mogłem Panu pomóc. — Przyznał Bonifat. W tym czasie pokojówka podała śniadanie.

Profesor ponownie spojrzał na młodego mężczyznę.

— Panie Ivanie, wydaje mi się czy coś Pana martwi? — Zapytał Bonifat. Ivan ciężko westchnął tak jakby miałby już wszystkiego dość.

— Wie Pan.. — Odparł ze znużeniem.

— Proszę powiedzieć. Może będę mógł Panu pomóc. — Zaproponował Aristow.

— Moja matka mnie martwi. — Przyznał smutnym tonem Ivan.

— Jak to? — Zdziwił się Bonifat posilając się przy tym posiłkiem.

— Od czasu kiedy sprzedała majątek nie mam z nią kontaktu. — Przyznał Nobodiew.

— Ostatnio mieszkała u barona Borodiewy, ale nie wiem czy jest tam dalej. — Stwierdził Ivan.

— U barona Borodiewy? — Zdziwił się Bonifat.

— No tak.. Wiem jak to wygląda. Baron zapewniał mnie, że tylko pomógł mojej matce, bo była w potrzebie. — Rzekł mężczyzna.

— Sam już nie wiem. — Przyznał.

— Próbował się Pan z nią skontaktować? — Zapytał Aristow.

— Tylko raz z nią rozmawiałem, więcej już nie miałem okazji. I to w dodatku w domu gry. — Wyznał Nobodiew.

— Dziwne, znałem Panią Annę i nigdy nie podejrzewałem, że takie rozrywki ją interesują. — Stwierdził w zamyśleniu Bonifat.

Posiadłość Barona Borodiewy

Anna Nobodiewa coraz bardziej zastanawiała się co powinna zrobić w obecnej sytuacji. Kobieta nie miała zamiaru spędzić całego swojego życia z baronem. Tym bardziej, że już wie, że Leonid ją oszukuje i za wszelką cenę chce zatrzymać ją przy sobie. W jednej chwili pomyślała, że najlepiej będzie jakby udało się jej stąd wyprowadzić, ale zaraz zdała sobie sprawę, że pewnie Borodiew nie będzie chciał z niej tak po prostu zrezygnować. Nobodiewa zaraz po śniadaniu wyszła do parku i spacerowała wśród zieleni aż do samego obiadu. Świeże powietrze pozwoliło trochę kobiecie odetchnąć. Chwile później Anna wróciła do swojego pokoju. Wchodząc do sypialni Nobodiewa zauważyła pokojówkę, która w tym czasie sprzątała jej pokój. Służąca ukłoniła się.

— Co ty robisz? — Zapytała Anna stanowczym głosem.

— Sprzątam. Pościeliłam Pani łóżko, przetarłam kurz. — Przyznała pokojówka.

— Przepraszam. Myślałam, że jest Pani na obiedzie — Dodała służąca.

— Dobrze idź już. — Rzekła Nobodiewa. Pokojówka chciała już wyjść z pokoju gdy nagle Anna zawołała.

— Czekaj.. — Odezwała się Nobodiewa. Pokojówka zawróciła i ponownie podeszła do kobiety.

— Jak masz na imię? — Zapytała Anna.

— Awgusta. — Odpowiedziała pokojówka.

— Chcesz zarobić? — Zapytała Nobodiewa. Awgusta była trochę zaskoczona propozycją kobiety, po chwili się odezwała.

— Co miałabym zrobić? — Zapytała służąca niepewnym głosem.

— Zapłacę ci 200 rubli, ty znajdziesz mi mieszkanie, wszystko jedno jakie, tylko czyste i daleko stąd. Może być nawet pokój. — Zaproponowała Nobodiewa.

Pokojówka na chwile zamyśliła się.

— Dobrze. — Przyznała pokojówka z lekkim zdziwieniem.

— Na kiedy? — Dopytywała służąca.

— Jak najszybciej i pamiętaj ani słowa nikomu. — Rzekła Anna.

— Oczywiście. — Przytaknęła służąca i wyszła z pokoju kobiety.


***

Chwile później Anna zeszła do salonu na obiad gdzie czekała na Nobodiewę Margarita z baronem. Anna wydawała się być już w lepszym nastroju co nawet zauważyła Margarita, która posłała kobiecie ciepłe spojrzenie. Córka barona spojrzała na ojca, który zaczął przeglądać pocztę.

— Przyszło coś ciekawego? — Zapytała Margarita.

— Hrabia Worczewski zaprasza nas na polowanie. — Rzekł Borodiew spoglądając na obydwie kobiety.

— Na polowanie? — Zdziwiła się Margarita.

— Tak. — Odparł baron.

— Anton też będzie brał w tym udział. — Skomentował Leonid.

— Nie wiedziałam, że Pan poluje? — Odezwała się Anna.

— Bo bardzo rzadko, ale skoro jest taka okazja, szkoda nie skorzystać. — Odrzekł z lekkim zadowoleniem baron.

— Wspaniale, to kiedy jedziemy? — Dopytywała Margarita.

— Jutro. — Odrzekł baron. Leonid spojrzał na Annę.

— Pani Anno, może wybierze się Pani z nami? — Zapytał baron.

— Proszę wybaczyć, ale następnym razem. Odrzekła Anna.

— Czemu taka decyzja? — Zapytała Margarita.

— Nie przepadam za polowaniami. — Odpowiedziała Anna.

— Szkoda, że nie chce Pani z nami jechać. — Przyznał Leonid. Anna czując się odrobinę zmieszana, spojrzała na barona z wymuszonym uśmiechem.

— Panie baronie.. — Zaczęła kobieta.

— Obiecuję, że następnym razem przyjmę od Pana zaproszenie, niezależnie od tego czy to będzie polowanie czy koncert na Dworze Cara. — Zapewniła z lekkim zadowoleniem Anna.

— Trzymam Panią za słowo. — Skomentował Borodiew. Margarita spojrzała na Annę przenikliwym spojrzeniem. Młoda dziewczyna zastanawiała się czy Anna rzeczywiście tak nie lubi polowań czy może chodzić o coś zupełnie innego. Nie była pewna jaka do końca może być przyczyna niechęci kobiety.


***

Anna po wyjściu z salonu postanowiła pójść do swojego pokoju. Była zadowolona, że Borodiew z córką postanowili wybrać się na te polowanie. Nobodiewa obawiała się tylko jednego czy pokojówka zdąży wynająć dla niej mieszkanie, bo było mało czasu. Idąc korytarzem, Anna spotkała Awguste jak czyściła klamki u drzwi. Nobodiewa podeszła do służącej.

— Na jutro musi być gotowe mieszkanie. — Rzekła Anna. Awgusta spojrzała na kobietę, obejrzała się za siebie czy nikt nie widzi jak razem rozmawiają. Na korytarzu nikogo nie było.

— To bardzo mało czasu. — Przyznała pokojówka.

— Wiem, ale postaraj się. Dostaniesz 50 rubli więcej tylko znajdź te mieszkanie. — Poprosiła Anna.

— Pamiętaj, żeby nie było to gdzieś tu w pobliżu. — Dodała kobieta.

— Dobrze. — Westchnęła pokojówka.

— Postaram się coś dla Pani znaleźć. — Dodała Awgusta.

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Po porze obiadowej Olena wyszła z rezydencji, poszła na podwórko dla służby. Wciąż starała się unikać hrabiego, dlatego idąc po podwórku gdzie kręciło się dużo poddanych, Olena rozglądała się po obu stronach. Hrabia w tym czasie również przechadzał się po podwórku, skręcił od razu w kierunku stajni. Dziewczyna z daleka zauważyła Worczewskiego. Obejrzała się za siebie i zastanawiała się co ma zrobić.

— Kazimir.. — Zawołał Worczewski.

— Każ wyprowadzić konia. — Rzekł hrabia odwrócony tyłem do dziewczyny, która stała wciąż kawałek dalej od Pana.

— Już się robi Panie. — Odparł zarządca, który wszedł do stajni.

— Dajcie konia dla Pana.. — Krzyknął zarządca do koniuchów, którzy siedzieli w stajni. Olena widząc jak hrabia wchodzi do stajni ponownie spojrzała w prawą stronę i szybko skręciła w kierunku czeladnej. Weszła do środka. W tym czasie hrabia wraz z zarządcą wyszli ze stajni, a za nimi szedł jeden koniuch.

— Panie, gdyby hrabina zapytała gdzie Pan pojechał to co mam powiedzieć? — Zapytał Kazimir.

— Nie wiem.. — Westchnął pochmurnym tonem Worczewski, który wsiadł na konia.

— Powiedz, że pojechałem na przejażdżkę i zaraz wrócę. — Odparł hrabia.

— Dobrze. — Przytaknął zarządca.

— Ja pojadę odwiedzić sąsiadów, ale nie mów o tym hrabinie. — Odparł Worczewski.

— Jak Pan każe. — Skomentował zarządca. Hrabia wyjechał z terenu posiadłości. Olena przez lekko uchylone drzwi od czeladnej przyglądała się jak Worczewski wyjeżdża. Następnie zamknęła drzwi i oparła się o ścianę. Do czeladnej weszła Nana. Dziewczyna odrobinę przestraszyła się swojej mamki, która również nie spodziewała się spotkać tu Oleny. Nana spojrzała na dziewczynę, kucharka trzymała koszyk wiklinowy, w którym niosła świeżo zerwane zioła do ususzenia. Nana miała zamiar wejść do składzika..

— Co tu robisz? — Zapytała Nana.

— Nic mamko. — Odparła Olena. Kucharka spojrzała na dziewczynę.

— Widzę, że chodzi ci coś po głowie.. — Stwierdziła Nana.

— Niby co? — Zapytała Olena.

— Pan Chartion. — Stwierdziła Nana. Olena posmutniała.

— Chyba nie myślisz o ucieczce? — Zapytała w końcu mamka.

Olena spojrzała na kucharkę.

— Przyszła mi taka myśl. — Przyznała Olena. Nana pokręciła głową.

— A pomyślałaś co będzie jakby cię złapali. — Rzekła Nana.

— Dlaczego mieliby mnie od razu złapać? — Zapytała Olena.

— Bo zawsze tak jest. — Stwierdziła kucharka.

— A jakie mnie życie będzie czekać jeśli zostanę tu, na łasce pańskiej. — Przyznała dziewczyna.

— Zrobisz jak zechcesz, ale ucieczka wszystkich problemów nie rozwiąże. — Stwierdziła Nana.

— Pan Chartion też nie jest lekarstwem na wszystko. — Dodała mamka. Olena spojrzała na kobietę i wyszła z czeladnej.

Postanowiła wrócić na teren rezydencji. Idąc podwórkiem spotkała z naprzeciwka Antona, który właśnie miał zamiar obejrzeć konie. Anton, który również zauważył Olenę, to chciał zatrzymać dziewczynę, ale po wczorajszej wymianie zdań nie bardzo wiedział jak ma z nią rozmawiać. Olena podeszła ze spokojem do mężczyzny.

— Panie Antonie.. — Zawołała dziewczyna, która próbowała zatrzymać młodego szlachcica. Anton zatrzymał się.

— O co chodzi? — Zapytał kuzyn hrabiego.

— Możemy porozmawiać? — Pytała dziewczyna.

— Oczywiście. — Przytaknął szlachcic.

— Chciałam Pana przeprosić za to co wczoraj powiedziałam. — Przyznała ze spokojem dziewczyna.

— Nie gniewam się na Panią. — Odrzekł spokojnym tonem Anton. Dziewczyna uśmiechnęła się. W tym czasie z czeladnej wyszła Nana, która zauważyła jak Olena rozmawia z Antonem.

— Dobrze. — Przytaknęła dziewczyna.

— Chciałam jeszcze o coś Pana prosić.. — Zaczęła dziewczyna.

— Coś się stało? — Zapytał mężczyzna z lekkim niepokojem.

— Nie nic. — Odparła dziewczyna. Nana wciąż przyglądała się Olenie i Antonowi jak rozmawiają.

— Czy mógłby Pan wysłać list w moim imieniu? — Zapytała.

— List? — Zdziwił się Anton.

— Tak. — Przytaknęła Olena, która wyciągnęła złożony papier z kieszeni sukienki i podała go szlachcicowi. Anton spojrzał na kopertę.

— Komu chce Pani wysłać ten list? — Zapytał Anton.

— Panu Chartionowi. — Wyznała dziewczyna.

— Proszę mi pomóc, muszę wysłać ten list, to naprawdę ważne dla mnie. — Zapewniła dziewczyna. Anton przez chwile nie wiedział co powinien zrobić. W końcu pokręcił głową w jedną i w drugą stronę.

— Dobrze, pomogę Pani. — Przyznał mężczyzna.

— Dziękuję. — Odparła dziewczyna z uśmiechem na twarzy i wyszła z podwórka. Anton poszedł w kierunku stajni i zatrzymał się przed wejściem. Rozejrzał się wokoło i spojrzał na list, który dała mu Olena. Jednym ruchem otworzył papier i zaczął czytać list, który dziewczyna zaadresowała do Chartiona. Jego twarz podczas czytania nagle zbladła. Po chwili Anton zgiął papier i schował go do kieszeni.

Dwór Księżniczki Wieruszyckiej

Hrabia Worczewski po tym jak wyjechał ze swojej posiadłości to od razu zajechał na sąsiednie pola. Miał zamiar odwiedzić swoją kuzynkę, księżniczkę Wieruszycką. Na terenie dworu kuzynki zsiadł zaraz z konia. Jeden parobek z dworu podszedł do Worczewskiego odbierając od niego konia. Hrabia kierował się do dworu księżniczki. Po wejściu do środka, od razu zerknął na lokaja, który stał przy drzwiach.

— Zaanonsuj, że przyszedł hrabia Worczewski. — Rzekł Kondratij. Lokaj ukłonił się i zaraz poszedł szukać księżniczki. Po chwili Worczewski poszedł za lokajem do salonu, w którym księżniczka właśnie przeglądała księgi majątku.

— Hrabia Worczewski do Pani. — Rzekł lokaj. Księżniczka Wieruszycka spojrzała na służącego.

— Proś. — Odrzekła Tamara. Lokaj wyszedł z salonu, następnie hrabia podszedł do kobiety i przywitał się z nią.

— Przepraszam cię za wczorajsze zamieszanie. — Zaczął Worczewski.

— Nic się nie stało. Rozumiem zatrzymały cię sprawy majątku. Zdarza się. — Przyznała Wieruszycka.

— Usiądziesz? — Zaproponowała kobieta, wskazując mężczyźnie, aby usiedli na kanapie.

— Napijesz się czegoś? — Zapytała Tamara, hrabia od razu dał znak twierdzący księżniczce, a do salonu weszła w tym czasie pokojówka. Księżniczka odwróciła się do służącej.

— Przynieś dwie herbaty. — Rzekła Wieruszycka, służąca wyszła z salonu. Chwile później pokojówka księżniczki przyniosła herbatę.

— Co cię do mnie sprowadza? — Zapytała Wieruszycka pijąc łyk herbaty z filiżanki.

— Chciałem sprawdzić jak się urządziłaś. — Przyznał hrabia.

— Tak jak widzisz.. — Skomentowała z zadowoleniem księżniczka.

— Widzę, że wspaniale. — Odparł hrabia. Tamara odłożyła filiżankę.

— Powinnam się na ciebie obrazić.. — Zasugerowała z zadowoleniem księżniczka.

— A czemu? — Dopytywał hrabia.

— Podebrałeś mi dwóch chłopów, myślisz, że nie wiem. — Rzekła Tamara.

— Kiedy ich kupowałem to majątek należał do wcześniejszego właściciela. — Przyznał Worczewski. Księżniczka zaśmiała się.

— Naprawdę wczorajszy wieczór nie wypad najlepiej. — Przyznał Worczewski zmiennym tonem.

— Daj już spokój. — Rzekła Tamara.

— Chciałem cię zaprosić na polowanie. — Zaczął hrabia.

— Na polowanie? — Zdziwiła się księżniczka.

— Tak, które organizuje na dniach. — Przyznał Worczewski.

— Wiesz, że ja nie poluje.. — Zażartowała Tamara. Worczewski uśmiechnął się.

— Całe szczęście. — Przytaknął kobiecie hrabia.

— Na polowanie ma przyjechać jak na razie niedoszła narzeczona Antona.. — Zaczął Worczewski.

— Chodzi ci o córkę barona Borodiewy? — Zapytała Wieruszycka.

— Tak. — Przytaknął hrabia.

— Dlaczego niedoszła narzeczona? — Zdziwiła się Tamara.

— Twój brat próbuje odwlec zaręczyny z Borodiewą, której wcześniej dał słowo. — Stwierdził hrabia.

— Może mogłabyś jakoś na niego wpłynąć? — Zapytał nieśmiało hrabia.

— Jego zachowanie bije w naszą rodzinę. — Dodał Kondratij.

Księżniczka westchnęła.

— Postaram się porozmawiać z nim przy okazji. — Odrzekła Tamara.


***

Chwile później Kondratij Worczewski zamierzał już opuścić dwór księżniczki Wieruszyckiej. Hrabia wychodził już do wyjścia, odprowadzała go Tamara. W tym czasie do kobiety przyjechał jej brat, Anton. Gdy Anton był już na terenie posiadłości Wieruszyckiej i zsiadał już z konia, to podbiegł do niego jeden z zarządców dworu.

— Panie Antonie, Panie Antonie.. — Wołał starszy człowiek. Anton obejrzał się i spojrzał na starca. Uśmiechnął się do niego.

— Witaj Biernardzie. — Odrzekł Anton z zadowoleniem do mężczyzny.

— Pamiętam mnie jeszcze Pan? — Zapytał Anton.

— Jak mogłem Pana zapomnieć. — Przyznał Biernard.

— Siostra jest we dworze? — Zapytał Anton.

— Powinna być. — Przyznał Biernard.

— Stęsknił się Pan za nami, co? — Dopytywał zarządca.

— Owszem. Lata w wojsku sprawiają, że człowiek staje się bardziej sentymentalny. — Wyznał z poruszeniem mężczyzna. Biernard odwrócił się za siebie.

— Michiej.. Dawaj tutaj. — Zawołał zarządca. Anton spojrzał na starszego mężczyznę, w tym czasie podbiegł chłop i wziął od Antona konia. Młody szlachcic wyjął z kieszeni pogięty list i podał go Biernardowi.

— Mógłbyś to wyrzucić? — Zapytał Anton.

— Tylko nie czytaj. — Dodał szlachcic.

— Jak Pan sobie życzy. — Odparł zarządca.

— Pójdę do siostry. — Dodał Anton. Gdy miał już wchodzić do dworu, to w tym czasie ze środka wyszedł Kondratij z Tamarą. Anton zatrzymał się na chwile, podobnie jak Worczewski.

— Ty tutaj? — Zdziwił się Anton.

— Tak. — Odparł hrabia.

— Ale już wychodzę. — Stwierdził Worczewski.

— Nie wiedziałem, że planowałeś dziś odwiedzić Tamarę. — Dodał Anton.

— Tak, rozmawialiśmy o sprawach sąsiedzkich. — Przyznał hrabia. Wieruszycka podeszła do brata.

— Antonie.. — Zawołała kobieta.

— To cię chyba nie rozgniewało? — Zapytała księżniczka. Anton spojrzał na siostrę.

— Skądże. — Zaprzeczył młody mężczyzna.

— Pożegnam się. — Odezwał się hrabia. Worczewski podszedł do chłopa, który przyprowadził mu konia. Hrabia wyjechał z dworu księżniczki Wieruszyckiej.

— Wejdźmy do środka. — Zaproponowała księżniczka Antonowi.


***

Chwile później Tamara weszła razem z Antonem do salonu, w której wcześniej rozmawiała z hrabią Worczewskim. Anton spojrzał na stolik, na którym stały dwie filiżanki. Tamara zerknęła na brata.

— Usiądziesz? — Zapytała Wieruszycka. Anton podszedł w kierunku stolika.

— Przepraszam, ale pokojówka nie zdążyła jeszcze sprzątnąć, zaraz ją pogonię. — Odezwała się Tamara.

— Nic nie szkodzi. — Odrzekł Anton, który usiadł na kanapie.

— Czego chciał Kondratij? Mówił ci coś? — Zapytał Anton.

Wieruszycka zerknęła na brata.

— Zaprosił mnie na polowanie. — Przyznała kobieta.

— Nie wiedziałem, że Kondratij organizuje polowanie. — Stwierdził smutno Anton.

— Może nie zdążył ci jeszcze o tym powiedzieć. — Rzekła Tamara.

— Może? — Zdziwił się Anton.

— Antonie.. — Zawołała księżniczka. Mężczyzna spojrzał na siostrę.

— Tak się ostatnio zastanawiałam. — Zaczęła kobieta.

— O co ci chodzi? — Dopytywał mężczyzna.

— Kilka lat temu dałeś słowo, że zaręczysz się z córką barona, teraz zmieniłeś zdanie? — Zapytała Tamara.

— Dlaczego o to pytasz? — Zdziwił się Anton.

— Po prostu chciałam poznać twoje plany. Pamiętaj, że chodzi tu o naszą rodzinę. — Przyznała Wieruszycka.

— Owszem dałem słowo Margaricie i zamierzam dotrzymać obietnicy. Czekam tylko na odpowiednią chwile. — Przyznał Anton.

— Kondratij cię o to pytał? — Dziwił się Anton.

— Ależ skąd. — Zaprzeczyła księżniczka z lekkim uśmiechem.

— Pamiętaj, że może moje małżeństwo nie było idealne, ale za to wyszłam za księcia. — Stwierdziła spokojnie Tamara.

— Wiem co chcesz powiedzieć. — Rzekł Anton. Księżniczka odetchnęła z ulgą.

— Antonie, mam do ciebie małą prośbę skoro już tu jesteś. — Zawołała Wieruszycka.

— Tak, jak mogę ci pomóc? — Zapytał Anton.

— Chodzi o księgi majątku. — Zaczęła księżniczka.

— Pomógłbyś mi przejrzeć dokumenty któregoś dnia? — Zapytała Wieruszycka.

— Mam wrażenie, że poprzedni właściciel nieźle kombinował. — Stwierdziła Tamara.

— Oczywiście, że ci pomogę. — Przytaknął Anton.

Rezydencja na wsi w powiecie Pskowskim

Anton gdy tylko wyjechał od siostry, księżniczki Tamary Wieruszyckiej to od razu wrócił do rezydencji kuzyna, hrabiego Worczewskiego. Młody mężczyzna nie uwierzył do końca Tamarze, że siostra nie rozmawiała z Kondratijem o jego zaręczynach. Bardziej jednak był ciekawy polowania, które hrabia organizuje. Wszedł głównym wejściem do rezydencji. Idąc korytarzem spotkał po drodze jednego lokaja.

— Hrabia jest u siebie? — Zapytał Anton.

— W gabinecie. — Odpowiedział służący.

— Dobrze, dziękuję. — Przytaknął Anton, który następnie zaraz wszedł do gabinetu Worczewskiego. Kondratij, który siedział przy biurku spojrzał na młodego szlachcica.

— Kondratij.. — Zawołał Anton. Worczewski przyglądał się uważnie młodemu mężczyźnie.

— Podobno organizujesz polowanie? — Zapytał Anton.

— Owszem. — Przyznał hrabia.

— Czemu nic nie powiedziałeś? — Dopytywał Anton.

— Miałem zamiar ci to powiedzieć. — Stwierdził hrabia. Anton westchnął, odwrócił się, a potem jeszcze raz spojrzał na kuzyna.

— Podobno zaprosiłeś Tamarę? — Zapytał Anton.

— Tak. Nawet się z tego ucieszyła. — Przyznał Worczewski, który wstał i podszedł do młodego szlachcica.

— Anton.. — Zawołał hrabia.

— Powiedz o co tak naprawdę chodzi? — Pytał Worczewski.

— Nie mów, że nie cieszysz się z polowania, ty taki zapalony strzelec.. — Stwierdził Kondratij.

— Nic się nie dzieje Kondratiju. — Odparł smutno Anton.

Worczewski jeszcze raz spojrzał na Antona.

— Zaprosiłem sporo gości. — Zaczął ponownie Worczewski.

— Będzie twoja siostra, jak również baron Borodiew z córką. — Dodał hrabia. Anton ponownie westchnął, ale już ciężej.

— Do czego zmierzasz? — Zapytał Anton.

— To dobra okazja, aby ogłosić zaręczyny. — Stwierdził hrabia.

— Zaręczyny? — Zdziwił się Anton.

— Tak. Twoje i Margarity. — Przyznał Worczewski. Anton na chwile zamyślił się.

— Chyba nadal chcesz ożenić się z Borodiewą? — Zapytał hrabia.

— Owszem. Dotrzymam słowa, ale z ogłoszeniem zaręczyn jeszcze się powstrzymaj. — Wyznał Anton.

— Wybacz mi. — Dodał młody szlachcic, który po tym wyszedł z gabinetu Worczewskiego. Hrabia był zły, że jego plany znowu spełzły na niczym.


***

Chwile później Anton po wyjściu od kuzyna czuł się wzburzony. Wydawało mu się, że wszyscy chcą go na siłę ożenić z Margaritą. Idąc korytarzem do swojego pokoju szedł szybko. Z przeciwnej strony szła Olena, która podchodząc do młodego szlachcica zauważyła zdenerwowanie Antona.

— Coś się stało? — Zapytała spokojnym tonem Olena. Anton spojrzał na dziewczynę, tak jakby wcześniej nie zauważył tego, że kobieta zmierzała w jego kierunku.

— Wszystko w porządku. — Zapewnił mężczyzna.

— Wysłał Pan mój list? — Zapytała dziewczyna. Anton z lekko przestraszonym spojrzeniem spojrzał na Olenę.

— Oczywiście, jak najbardziej. — Odrzekł mężczyzna.

— Cieszę się. — Przytaknęła z uśmiechem dziewczyna, która przeszła obok Antona. Młody szlachcic zamknął swoje oczy i zagryzł wargi, następnie otworzył powieki i udał się w kierunku swojego pokoju. Olena weszła już tym czasie do swojej sypialni. Worczewski wciąż siedział w gabinecie. Zastanawiał się jak może przekonać kuzyna do szybkiego ożenku z córką barona. Siedząc w pomieszczeniu wydawało mu się, że słyszy jakieś rozmowy z korytarza. Wyszedł więc na korytarz, aby sprawdzić co się dzieje, ale nikogo tam nie było. Rozejrzał się jeszcze raz w jedną i w drugą stronę lecz korytarz był pusty. Hrabia ponownie wszedł do gabinetu.

Dom Rodziny Karokiew

W ciepłe popołudnie Łuiza towarzyszyła swojej matce, Larysie. Obydwie kobiety siedziały w saloniku przy kawie i książkach, które czytały. Dzień wydawał się być bardzo spokojny, zwłaszcza gdy cisza odznaczała się w pomieszczeniu. Do saloniku weszła pokojówka. Larysa spod swoich okularów spojrzała na służącą.

— O co chodzi? — Zapytała Larysa.

— Przyjechał Pan Simon Danoszdiew. — Odpowiedziała pokojówka.

— Prosić. — Rzekła Larysa. Pokojówka wyszła i do saloniku wszedł młody szlachcic, który ukłonił się obydwóm kobietą.

— Witam Panie Simonku. — Odezwała się z uśmiechem Larysa.

— Witam Laryso Karokiew. Jak się Pani miewa? — Zapytał Simon posyłając Łuizie delikatny uśmiech. Młoda dziewczyna widząc mężczyznę spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała. Simon usiadł przy stoliku.

— Miło, że Pan nas odwiedził. Dawno Pana już u nas nie było. — Stwierdziła Larysa.

— Przepraszam, ale byłem ostatnio w gościach u hrabiego Worczewskiego. — Przyznał Simon. Łuiza słysząc o pobycie szlachcica na wsi, to odwróciła się do rozmówców, aby dowiedzieć się jakiś nowinek.

— I jak rezydencja hrabiego? Naprawdę robi takie wrażenie? — Zapytała Larysa.

— Hrabia nie zdążył oprowadzić mnie po całym swoim majątku, ale rezydencja wydaje się być dość ogromna. — Odrzekł Simon zerkając na Łuizę.

— Sama chciałam się przekonać. — Stwierdziła Larysa.

— To mateczko.. Może byśmy się wybrały. — Zaproponowała Łuiza. Larysa uśmiechnęła się.

— Widzi Pan, Panie Simonie. Łuiza wciąż namawia mnie na przejażdżkę. — Odparła z zadowoleniem Larysa. Do pokoju przyszła znowu pokojówka.

— Przepraszam.. — Zawołała służąca. Larysa spojrzała na pokojówkę.

— Co tam znowu chcesz? — Zapytała Larysa z niezadowoleniem.

— Przyszła do Pani poczta. — Odrzekła służąca. Larysa wstała z fotela.

— Przepraszam. — Rzekła kobieta, która wyszła z saloniku. Łuiza westchnęła.

— Widział Pan Olenę u hrabiego? — Zapytała cichym tonem Łuiza.

— Niestety nie. Nie widziałem jej. — Przyznał Simon.

— A dowiedział się Pan czegoś? — Dopytywała wciąż dziewczyna.

— Wiem tyle co przedtem, że Olena jest guwernantką u hrabiego Worczewskiego. — Przyznał Danoszdiew.

— Mój Boże, może będzie dobrze jak wybiorę się w odwiedziny z mateczką do hrabiego. — Stwierdziła w zamyśleniu dziewczyna.

— Niech się Pani tak nie śpieszy. Będzie jeszcze na to okazja. — Stwierdził Simon.

— A na co mam czekać? — Zapytała Łuiza.

— Hrabia Worczewski wyraźnie z jakiegoś powodu nie chce, aby ktoś kontaktował się z Oleną. — Przyznał Simon.

— Olena to moja przyjaciółka, muszę wiedzieć co się z nią dzieje. — Odpowiedziała Łuiza.

— A Pan na moim miejscu co by zrobił? — Zapytała dziewczyna.

— Czekał czy zaczął działać? — Zapytała stanowczym tonem Łuiza.

— Ma Pani racje. — Odrzekł smutno mężczyzna.

W tym czasie Larysa przed drzwiami saloniku przeglądała list, który otrzymała od hrabiego Worczewskiego. Larysa była bardzo ciekawa co mógł napisać jej hrabia..

Droga Pani Laryso.

Serdecznie zapraszam Panią z córką na polowanie, które mam zamiar zorganizować na swoich nowo zakupionych ziemiach. Ogromną radość mi Pani sprawi jeśli przyjmie Pani moje zaproszenie. Polowanie zaplanowałem na przyszły tydzień.

Niezmiernie czekam na Pani obecność,

Hrabia, Kondratij Worczewski.

Larysa po przeczytaniu listu była bardzo zadowolona. Złożyła papier na pół i z uśmiechem na twarzy spojrzała na drzwi od saloniku. Weszła do środka. Łuiza z Simonem spojrzeli na kobietę.

— Mateczko coś się stało? — Zapytała Łuiza. Larysa podeszła do nich.

— Pan hrabia Worczewski przysłał list. — Zaczęła kobieta.

— Tak.. i co piszę? — Zapytała z zaciekawieniem dziewczyna.

— Zaprasza nas na polowanie w przyszłym tygodniu. — Przyznała Larysa.

— Wspaniale. — Odrzekła Łuiza.

— Panie Simonku wybierze się Pan z nami? — Zapytała Larysa. Simon spojrzał na Łuizę i zaraz potem na Larysę.

— Oczywiście. — Odpowiedział szlachcic. Łuiza nachyliła się do mężczyzny gdy jej matka odwróciła się do nich tyłem.

— Te polowanie to idealna okazja, aby sprawdzić co się dzieje z Oleną. — Odparła szeptem Łuiza.

— Możliwe. — Przytaknął Simon.

Zanim Wszystko Przeminie


Może istniały tylko wątpliwości okryte samymi złudzeniami

Gdyby była to wiara to by nie zadała tyle krwawiących ran,


Teraz kiedy próbuję zasnąć to znowu budzę się..


Zanim wstanie nowy świt to zwalnia już mój puls,

Zanim otrę z twarzy łzy to znowu pojawi się płacz,

Zanim serce uwolni się od tego to ponownie upadnę,

Zanim wszystko przeminie to pewnie będzie kolejna noc.


Być może gdyby marzenia się spełniały to nie byłoby strachu

I pewnie miłość nie zamykała się w wolności, której wciąż szukam,


Teraz kiedy próbuję zasnąć to znowu budzę się,

Znowu budzę się i otwieram oczy..


Zanim wstanie nowy świt to zwalnia już mój puls,

Zanim otrę z twarzy łzy to znowu pojawi się płacz,

Zanim serce uwolni się od tego to ponownie upadnę,

Zanim wszystko przeminie to pewnie będzie kolejna noc.


Znowu błądzę ciemnymi ścieżkami, które nie kończą się

Szukam na ślepo czegoś co nigdy nie istniało dla mnie,


Teraz kiedy próbuję zasnąć to znowu budzę się,

Znowu budzę się i otwieram oczy..


Zanim wstanie nowy świt to zwalnia już mój puls,

Zanim otrę z twarzy łzy to znowu pojawi się płacz,

Zanim serce uwolni się od tego to ponownie upadnę,

Zanim wszystko przeminie to pewnie będzie kolejna noc,


Zanim zrozumiem, że miłość nie istnieje to nie będzie już nic

I zanim wszystko przeminie to pewnie będzie kolejna noc.

Rozdział 15

Willa Bonifata Aristowa

Ivan Nobodiew wstał wczesnym rankiem na śniadanie, które było jeszcze przygotowywane w kuchni. Młody mężczyzna zaszedł do salonu i zauważył, że na stole leży nowa gazeta z informacjami. Ivan usiadł przy stole i zaczął czytać gazetę. W tym czasie do salonu przyszedł Bonifat Aristow.

— Och, już Pan wstał? — Zapytał z zadowoleniem Bonifat. Ivan spojrzał na starszego mężczyznę.

— Tak. — Przytaknął Nobodiew. Bonifat usiadł przy stole.

— Panie profesorze, słyszał Pan, że hrabia Worczewski organizuje polowanie? — Zapytał Ivan. Profesor spojrzał na młodego mężczyznę.

— Tak, a kiedy te polowanie? — Zapytał Bonifat.

— W tym tygodniu. — Odrzekł Nobodiew. W tym czasie służąca przyszła i podała posiłek mężczyzną. Bonifat wydawał się być zamyślony, wstał od stołu i poszedł na taras. Ivan widząc jak mężczyzna wstaje odezwał się do niego.

— Nie będzie Pan jadł? — Zapytał młody mężczyzna.

— Zaraz przyjdę. — Odparł Aristow. Ivan zamyślił się i również wstał od stołu. Podszedł do Bonifata, który patrzył na ogród, gdzie rosła zielona trawa.

— Hrabiemu zależy na tym polowaniu, dał informacje do gazet. — Przyznał Ivan.

— Na to wygląda. — Stwierdził Bonifat.

— Zaprosił nie tylko cały Petersburg, ale i Moskwę. — Dodał smutnym tonem Aristow.

— Wiadomość ukazała się w prasie petersburskiej. — Odrzekł Ivan.

— W jednym sklepiku można kupić gazetę z Petersburga, poprosiłem, aby zostawiali dla mnie jeden egzemplarz. — Przyznał Nobodiew.

— Nawet nie wiedziałem. — Stwierdził Bonifat. Ivan spojrzał niepewnym wzrokiem na Bonifata.

— Panie profesorze.. Jest trochę czasu, może byśmy wybrali się na te polowanie? — Zapytał Ivan. Bonifat spojrzał na mężczyznę.

— Chce się Panu polować? — Zdziwił się Aristow.

— Nie o to chodzi. — Zaprzeczył Ivan.

— Mógłby Pan porozmawiać z Oleną, wyjawić jej prawdę. — Zaproponował Nobodiew.

— Tylko jak miałbym to zrobić po tylu latach.. — Zastanawiał się Bonifat.

— Przede wszystkim wystarczyłoby jakby Pan zaczął z nią rozmawiać. — Rzekł Ivan.

— Panie profesorze, pojedźmy tam, może wszystko się samo rozwiąże. — Odparł Nobodiew.

— Skoro Pan chce. — Odrzekł w zamyśleniu Bonifat bez przekonania.

Posiadłość Barona Borodiewy

Po śniadaniu w posiadłości barona Borodiewy, Margarita z Leonidem zaczęli się pakować do wyjazdu na polowanie. Margarita zeszła do salonu, w którym siedział jej ojciec. Starzec odpoczywał i dopijał herbatę przed podróżą. Margarita spojrzała na ojca.

— Ojcze, źle się czujesz? — Zapytała dziewczyna. Baron spojrzał na córkę.

— Ależ, skąd. Czuję się doskonale. — Zaprzeczył Leonid.

— Już się spakowałaś? — Zapytał córkę, baron.

— Tak, jestem już gotowa. Możemy wyjeżdżać. — Stwierdziła dziewczyna. Baron wstał.

— Świetnie. — Przyznał. Dziewczyna odwróciła się i kierowała się już do wyjścia.

— Margarito.. — Nagle zawołał starzec.

— Tak? — Zapytała dziewczyna.

— Cieszę się, że jedziesz ze mną do hrabiego na te polowanie. — Zaczął Borodiew.

— Ale chciałbym cię o coś prosić.. — Dodał starzec.

— O co? — Pytała dziewczyna.

— Podczas polowania porozmawiaj z Antonem o zaręczynach. To właściwie formalność, ale trzeba załatwić to jak najszybciej. — Stwierdził Leonid. Margarita posmutniała. Podeszła do ojca.

— Ojcze, a jeśli Anton zmienił zdanie i nie chce się już ze mną ożenić? Co wtedy? — Pytała dziewczyna.

— Nie mów tak. — Burknął baron.

— Dał słowo. To niehonorowo, aby teraz zmienił zdanie. — Przyznał Leonid.

— Zaręczyny trzeba załatwić jak najszybciej. — Dodał stanowczym tonem Leonid. Anna słysząc rozmowę barona z córką weszła do salonu.

— Kłócicie się Państwo przed podróżą? — Zapytała Anna. Margarita odwróciła się do kobiety, baron spojrzał również na Nobodiewę.

— Ależ skąd. — Zaprzeczyła Margarita.

— Co też Pani przyszło do głowy. — Dodała dziewczyna.

— Przepraszam, ale tak mi się zdawało. — Odparła Anna.

Margarita uśmiechnęła się ponuro do Nobodiewy i spojrzała na ojca.

— Zaczekam przy powozie. — Dodała dziewczyna i wyszła z salonu zanim baron kiwnął głową.

— Pani Anno.. — Zaczął baron.

— Może jednak wybierze się Pani z nami na polowanie? — Zapytał Leonid.

— Dziękuję bardzo za zaproszenie, ale jednak zostanę. — Odpowiedziała kobieta.

— Nie rozumiem dlaczego taka decyzja? — Zapytał baron.

— Przecież polowanie to nie tylko gonitwa. — Przyznał Leonid. Anna spojrzała na barona z lekkim uśmiechem.

— Panie Leonidzie.. — Zaczęła kobieta.

— Proszę jechać na polowanie i nie przejmować się mną. — Odparła kobieta. Baron uśmiechnął się do Anny.

— Dobrze. — Przytaknął starzec.

— Do zobaczenia. — Rzekł Leonid i wyszedł z salonu. Na zewnątrz czekała przy dorożce już Margarita. Dziewczyna patrzyła jak ojciec do niej podchodzi.

— Widzę, że nie udało ci się przekonać Pani Anny.. — Stwierdziła Margarita.

— Jak widzisz, moja droga. — Odparł smutno baron.

— Jedźmy, abyśmy byli na czas. — Dodała dziewczyna i wsiadła do dorożki, a za nią baron.

— Ruszaj. — Zawołał Leonid. Powóz odjechał. Anna stojąc cały czas w salonie wyglądała przez okno. Kobieta przyglądała się jak baron z córką wyjeżdża z posiadłości. Następnie gdy dorożki Borodiewy nie było już widać na terenie posiadłości, Anna odeszła od okna i udała się w kierunku swojego pokoju. Na piętrze znowu spotkała przekupioną pokojówkę, Awgustię, która szła korytarzem.

— Awgustio, chodź.. — Zawołała Nobodiewa. Pokojówka spojrzała na Panią, która wchodziła do swojej sypialni. Służąca weszła za nią, zamykając za sobą drzwi. Anna podchodząc do okna odwróciła się do kobiety.

— Załatwiłaś? — Zapytała stanowczo Anna.

— Tak. — Przytaknęła pokojówka.

— Ale jest tylko pokój, mieszkania nie udało się wynająć. — Przyznała Awgustia.

— Jak to? — Zapytała mocno zdziwiona kobieta.

— Tak szybko udało się wynająć tylko pokój. Jeżeli Pani chce, to mogę poszukać jeszcze jakiegoś mieszkania, ale może trochę z tym zejść. — Przyznała spokojnym tonem Awgustia. Anna zamyśliła się i po chwili spojrzała na pokojówkę.

— Nie. — Odparła Nobodiewa.

— Jeśli pokój jest na dziś, to niczego nie szukaj. — Odrzekła Nobodiewa.

— Tak, na dziś. — Przyznała Awgustia, która sięgnęła do kieszeni po kartkę z adresem. Następnie podała ją Annie. Nobodiewa spojrzała na adres i delikatnie uśmiechnęła się do służącej.

— Dobrze. — Odparła.

— Pomożesz mi się teraz spakować. — Dodała Anna.

— Jak Pani każe. — Zapewniła Nobodiewa. Anna odwróciła się w kierunku okna, następnie zerknęła na Awgustię.

— Tylko pamiętaj ani słowa nikomu gdzie jestem, bo pożałujesz. — Dodała stanowczo Nobodiewa.

— Oczywiście. — Przytaknęła Awgustia.

Rezydencja Na Wsi w Powiecie Pskowskim

Zbliżał się już powoli wieczór, Albina po opuszczeniu swojego pokoju, wyszła z rezydencji. Służąca miała zamiar udać się do spiżarni, wszędzie było cicho i ciemno. Albina otwierając drzwi od spiżarni rozejrzała się raz na lewą, a raz na prawą stronę. Spojrzała jeszcze raz za siebie czy nikogo nie ma w pobliżu, później z lekkim strachem weszła do środka. W pomieszczeniu rzuciła wzrokiem na zapasy żywności jakie się tam znajdowały. Następnie wyciągnęła z kieszeni swojej sukni kartkę, na której zapisywała ilość zapasów należących do Worczewskich. Schowała kartkę ponownie do sukienki i wyszła ze spiżarni. Postanowiła wrócić do rezydencji. Zanim się tam udała to zajrzała to czeladnej i od razu skręciła w korytarz do kuchni, naprzeciwko której był pokój Kazimiera. Albina weszła ostrożnie do środka, starzec siedział przy stoliku i kończył jeść kolacje, zerknął na kobietę.

— No co tam? Masz to? — Zapytał zarządca.

— Tak. — Przyznała Albina. — Dlatego tu przyszłam. — Dodała pokojówka.

— To dawaj. — Zawołał Kazimir, Albina podeszła do starca, a mężczyzna szybkim ruchem otarł swoje usta serwetką, która leżała na stole w pobliżu talerza. Albina wyciągnęła z kieszeni swojej sukni kartkę i podała go mężczyźnie, który uważnie przyglądał się zapisie. Albina obserwowała jak Kazimir zapoznaje się z ilością zapasów ze spiżarni. W końcu zarządca sięgnął po kartkę, która leżała w lewym rogu stolika. Starzec zaczął przepisywać z kartki ilość zapasów, a przy tym pomrukiwał pod nosem. Nagle z kartki, którą dała mu Albina zaczął coś skreślać, przeliczać w pamięci. Kartkę od pokojówki zgiął na pół i przystawił do świecy.

— A to, żeby nikogo więcej nie kusiło. — Stwierdził cichym tonem zarządca. Papier zaczął się zaraz palić, Albina tylko westchnęła ciężko. Drugą kartkę Kazimir schował do swojej kieszeni, nagle odwrócił się i spojrzał na Albinę. Starcowi oczy zaczęły błyszczeć.

— Nikt cię nie widział? — Zapytał zarządca.

— Nie widział. — Zapewniła Albina.

— No.. Spisałaś się. — Zawołał zadowolonym tonem Kazimir, złapał Albinę w pasie i przyciągnął kobietę do siebie.

— Na ciebie zawsze mogę liczyć. — Dodał starzec, który zaczął obcałowywać kobietę.

— Nie wiem tylko po co ci ta lista? — Zapytała Albina.

— Nie teraz.. — Zawołał Kazimir. — Teraz mam co robić. — Dodał zarządca, który nagle wstał i jeszcze raz spojrzał na Albinę. Złapał ją ponownie za przedramię i popchnął w stronę łóżka, które stało naprzeciwko stolika.

Willa Bonifata Aristowa

Wieczorem Ivan Nobodiew wydawał się być dość zamyślony. Po kolacji siedział sam w salonie, w którym delikatnie był rozpalony kominek. Siedział w fotelu przed kominkiem i wpatrywał się jak drewno się pali. Ivan nic się nie odzywał tylko myślał. Do salonu wszedł Bonifat i spojrzał na młodego szlachcica.

— Tu Pan jest, a myślałem, że już się Pan położył spać. — Zaczął Bonifat, który wszedł do środka. Ivan wstał z fotela i podszedł bliżej do kominka.

— Nie mogłem zasnąć, więc przyszedłem tu trochę pomyśleć. — Przyznał spokojnym tonem Ivan.

— I o czym Pan tak myśli? — Dopytywał wciąż Aristow, który stał za młodym mężczyzną. Ivan odwrócił się i spojrzał na Bonifata.

— Wie Pan, wciąż mam przed sobą dzień, kiedy ojciec przywiózł Olenę. — Zaczął wspominać Ivan. Bonifat przyglądał się uważnie młodemu szlachcicowi, ale nic się nie odzywał.

— Nie mogę w dalszym ciągu zapomnieć reakcji matki, jej zachowania. Teraz widzę dokładniej, że po tylu latach nic się ona nie zmieniła. — Przyznał Nobodiew.

— Ach.. — Westchnął Bonifat.

— Niech Pan o tym opowie.. — Zaproponował Aristow. Ivan nagle odwrócił się i spojrzał w lewą stronę. Następnie usiadł w fotelu, a zaraz do niego przysiadł się Bonifat. Starzec usiadł na niedużej sofie, która stała pod ścianą.

Pałac Nobodiewów

20 Lat Wcześniej

Mijał późny wieczór, była to bardzo sroga zima. Mieszkańcy Petersburga bardzo rzadko wychodzili ze swoich posiadłości. Wszędzie ściskał srogi mróz, a od czasu do czasu potrafił zawiać dość silny wiatr. Anna Nobodiewa siedziała w tym czasie w swojej sypialni. Próbowała się skupić na czytaniu literatury, gdy w tym czasie jej mąż Akim wyjechał w pilnej sprawie i wciąż nie wracał do pałacu. Anna zaczynała się denerwować coraz bardziej, nagle odłożyła książkę, wstała od stolika. Kobieta podeszła do okna, aby wyjrzeć przez okno lecz na ulicy nie dostrzegła nikogo kręcącego się o tej porze. Kobieta nagle odwróciła się i spojrzała na stolik, na którym stała filiżanka z ziołami. Anna podeszła do stolika, podniosła filiżankę, powąchała zioła i napiła się wywaru. Po chwili z powrotem odstawiła filiżankę na stolik. Nobodiewa miała wrażenie, że po jej plecach przeszedł nieprzyjemny mróz. Kobieta podeszła do łóżka i wzięła stamtąd ciepłą chustę, która leżała na pościeli. Anna okryła się chustą, aby odrobinę ogrzać się w ten zimny wieczór. Nagle usłyszała jakiś dźwięk, od razu pomyślała, że pewnie Akim już wrócił do pałacu. Szybko wyszła ze swojego pokoju i zeszła na dół. W tym czasie drzwi od pałacu otworzyły się i Anna zobaczyła jak do środka wchodzi jej mąż. Mężczyzna otrzepywał z butów śnieg, który przyczepił się mu do powierzchni. Anna widząc męża podeszła do niego, od razu dostrzegła, że Akim trzyma coś w swoich ramionach i mocno tuli do siebie.

— Akim.. — Zawołała Anna, która wydawała się być dość zaskoczona. Nagle rozległ się w pałacu płacz dziecka. W tym czasie mały Ivan, który jeszcze nie spał, wyszedł ze swojego pokoju. Słysząc rozmowy rodziców schował się pod poręczą schodów i z góry wszystko obserwował.

— Co to jest? Skąd te dziecko? — Zapytała Anna ze wzburzeniem.

— Nie krzycz tak, bo ją całkowicie przestraszysz. — Odparł Akim.

— Skąd te dziecko? — Pytała wciąż zaskoczona kobieta.

— Nie czas na to. — Odrzekł stanowczo Akim. W tym momencie podbiegł do mężczyzny lokaj, który pomógł Akimowi zdjąć kożuch.

— Każ przynieś pokojówce ciepłe ręczniki i wodę. — Zaczął Akim.

— Dziewczynka pewnie strasznie zmarzła drogą. — Przyznał Akim.

— Trzeba będzie ją nakarmić. — Dodał Nobodiew, który zamierzał już wejść po schodach.

— Ale jak nakarmić? — Dziwiła się wciąż Anna. Mały Ivan, który widział jak ojciec już wchodzi po schodach, nagle schował się do swojego pokoju. Przez niewielką szparę w drzwiach dalej przysłuchiwał się rozmowie ojca i matki.

— Anno.. Nie czas na to, pośpiesz się. — Odparł Akim, który wszedł już na piętro. Zaskoczona kobieta nie wiedziała co ma o tym myśleć. Ivan przez uchylone drzwi widział jak jego ojciec, Akim przechodzi obok jego pokoju i zaraz wchodzi do jednego z wolnych sypialni.


***

Chwile później w pokoju, do którego wszedł Akim paliło się delikatnie światło. Akim siedział przed drewnianą kołyską i delikatnie kołysał do snu małą dziewczynkę, Olenę. Mężczyzna wydawał się być tym bardzo poruszony, nawet nie zauważył jak do pokoju zajrzała jego żona, Anna. Nobodiewa podeszła po cichu do mężczyzny i uważnie przyglądała się temu jak Akim opiekuje się małym dzieckiem. Anna swoją lewą dłoń położyła na ramieniu Akima. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na żonę. Kobieta chciała coś powiedzieć, ale wtedy Akim położył na swoich ustach palec, dając znak kobiecie, aby zachowała spokój. Ponownie odwrócił się i spojrzał na małą dziewczynkę, która już spała.

— Skąd wziąłeś to dziecko? — Zapytała szeptem kobieta.

— To dziewczynka, ma na imię Olena. Zostanie z nami przez jakiś czas w pałacu. — Odpowiedział spokojnym tonem Akim, który wciąż wpatrywał się w dziewczynkę. Mały Ivan, który zauważył jak jego matka, Anna wchodzi do pokoju, postanowił również zajrzeć do środka, był ciekaw tego co się tam dzieje. Przyglądał się przez lekko uchylone drzwi jak ojciec usypia do snu małą dziewczynkę.

— Akim, co to ma znaczyć? — Dopytywała wciąż kobieta, która była zła na męża.

— Uspokój się, to nie moje dziecko. — Zapewnił Akim.

— A czyje? — Pytała wciąż Anna.

— Nie ważne, na ten moment zostanie z nami. — Odrzekł Nobodiew.

— Jak ty sobie to wyobrażasz? — Dopytywała wciąż Anna.

— Jutro pojadę na wieść i poszukam jakieś mamki. — Zapewnił Akim. Anna tylko ciężko westchnęła, spojrzała jeszcze raz na męża i wyszła z pokoju. Wychodząc na korytarz, to przypadkiem zauważyła małego Ivana, który stał pod drzwiami. Chłopiec był również zaskoczony tym, że matka nakryła go na podsłuchiwaniu, dlatego też nic się nie odezwał. Anna odwróciła się i spojrzała na męża, następnie odwróciła wzrok i zerknęła na chłopca, zamykając drzwi od pokoju.

— Dlaczego ty jeszcze nie śpisz? — Zapytała Anna.

— Mamo.. — Zawołał mały Ivan.

— Skąd tatuś przywiózł dziecko? — Zapytał mały Ivan.

— Idź spać do swojego pokoju. — Odparła stanowczo kobieta.

— Będę mógł się jutro pobawić z tym dzieckiem? — Pytał wciąż mały Ivan. Anna westchnęła ciężko i złapała chłopca za rękę.

— Zaprowadzę cię do pokoju. — Stwierdziła z lekkim niezadowoleniem Anna.

Willa Bonifata Aristowa

Ivanowi przypomniało się dokładnie jak do pałacu przyjechał jego ojciec, Akim z małą Oleną. Bonifat uważnie przysłuchiwał się wyznaniom młodego szlachcica. W trakcie wspomnień Bonifat z Ivanem zdążyli napić się już po kieliszku koniaku. Atmosfera w salonie wydawała się być coraz bardziej smutna. Nagle Bonifat spojrzał na młodego szlachcica i zaczął mu się dokładnie przyglądać.

— Ile miał Pan wtedy lat? — Zapytał Bonifat.

— Osiem. — Odrzekł Nobodiew, który napił się łyk alkoholu.

— Proszę powiedzieć jak później układały się Pana wzajemne stosunki z Oleną? — Zapytał w końcu Aristow.

— Na początku nie rozumiałem tego co się stało, zawsze też traktowałem ją jak młodszą siostrę. Później nawet cieszyłem się, że Olena pojawiła się w naszym życiu. — Odparł Ivan z lekkim zadowoleniem na twarzy.

— A Pana matka? — Zapytał Aristow.

— Wydawało się, że w końcu pogodziła się z zaistniałą sytuacją, teraz jednak myślę, że to wszystko były pozory, o których musiała pamiętać ze względu na ojca. — Przyznał w zamyśleniu Ivan.

— Teraz po jego śmierci mogła postąpić tak jak zawsze chciała. — Dodał młody mężczyzna przygnębionym tonem.

— Dlatego tak bardzo chcę, aby powiedział Pan prawdę Olenie. — Przyznał Ivan patrząc na Bonifata poważnym wyrazem twarzy.

Rezydencja Na Wsi w Powiecie Pskowskim

Dwa dni później zbliżał się już dzień polowania. Olena wczesnym rankiem obudziła się. Otworzyła szeroko okno, aby wpadło do jej pokoju świeże powietrze. Wyjrzała przez okno i zamknęła oczy. Wiatr rozwiewał jej włosy. Nagle gdy podmuch wiatru ustał, Olena otworzyła oczy i zamknęła okno. Następnie zaczęła obmywać twarz wodą, którą wczoraj wieczorem przyniosła do pokoju. Później założyła swoją suknię, przejrzała się w lustrze i posmutniała. Usiadła na łóżku i zamyśliła się. Po chwili do jej pokoju zapukała Natasza.

— Proszę.. — Szepnęła dziewczyna. Pokojówka weszła do pokoju z tacą, na której niosła posiłek dla Oleny. Miała twarz rozpromienioną. Olena spojrzała na swoją przyjaciółkę, po chwili odwróciła się i dalej była zamyślona.

— Przyniosłam ci śniadanie. — Rzekła młoda służąca siadając na łóżku Oleny. Natasza podała dziewczynie talerz.

— Zobacz jakie dziś Nanie wyszły smaczne bułeczki. — Rzekła Natasza. Olena z trudem uśmiechnęła się do przyjaciółki. Wzięła bułkę, którą zaczęła gryź.

— Co ci jest? — Zapytała Natasza.

— Martwię się, bo Pan Chartion nic nie odpisał na mój list. — Stwierdziła smutno dziewczyna.

— Może list zaginął, pewnie za niedługo napisze do ciebie. — Pocieszała dziewczynę Natasza.

— Mam nadzieje. — Przytaknęła smutno Olena.

— Uśmiechnij się, dziś jest polowanie. Nana od wczesnych godzin pogania nas do pracy. — Zaczęła Natasza. Olena w końcu uśmiechnęła się do przyjaciółki.

— Podobno Pan hrabia dał wiadomość do gazety o polowaniu. W czeladnej mówią, że pół Petersburga się zjedzie. — Dodała pokojówka.

— To przyjedzie dużo gości. — Stwierdziła z lekkim zadowoleniem Olena. Natasza podała jej kubek ciepłej herbaty, aby Olena mogła się napić. Natasza z Oleną zaśmiały się. W tym czasie do pokoju dziewczyny weszła Nana, która otworzyła szeroko drzwi. Obydwie dziewczyny odwróciły wzrok i spojrzały na mamkę.

— A wy co tak siedzicie? — Zapytała Nana.

— Tyle pracy jest przed polowaniem, a wy odpoczywacie. — Dodała kucharka.

— Nie martw się zdążymy ze wszystkim na czas. — Rzekła Natasza.

— Zdążymy.. — Pokiwała głową z nie do wierzeniem kucharka.

— Natasza do kuchni, zagnieść ciasto na makaron, Olena kończ śniadanie i szykuj się, zobacz co z małym paniczem. — Dodała kucharka. Natasza szybko zeszła z łóżka i kierowała się do drzwi, a za nią stała już Nana. Mamka przed wyjściem z pokoju dziewczyny odwróciła się do Oleny i jeszcze raz na nią spojrzała.

— Cieszę się, że czujesz się lepiej. — Rzekła Nana posyłając dziewczynyie ciepły wyraz twarzy. Nana wyszła z pokoju, a Olena zrobiła jeszcze łyk herbaty i ponownie zamyśliła się.


***

Olena chwile później wyszła ze swojego pokoju. Była już trochę spokojniejsza, chociaż wciąż zastanawiała się dlaczego Chartion się do niej nie odzywa. Nie rozumiała dlaczego nie zareagował na jej list. Idąc korytarzem nadal rozmyślała i nawet nie zauważyła, że z naprzeciwka zbliża się w jej kierunku hrabia Worczewski. Kondratij stanął przed dziewczyną i dopiero wtedy Olena dostrzegła Pana. Ukłoniła się mu, była odrobinę zdenerwowana.

— Ukrywasz się przede mną? — Zapytał hrabia. Zaskoczona Olena pytaniem hrabiego nie wiedziała co ma powiedzieć.

— Od kilku dni cię nie widziałem. — Przyznał Worczewski.

— Nie ukrywam się. — Odrzekła spokojnie dziewczyna.

— To dobrze. — Przytaknął hrabia.

— Zajmiesz się Ulianem podczas polowania. — Rzekł hrabia. Olena spojrzała na Pana.

— Myślałam, że pomogę Nanie w kuchni. — Odezwała się dziewczyna.

— W kuchni ma kto pomagać, to nie należy do twoich obowiązków. — Odpowiedział stanowczym tonem hrabia.

— Dobrze. — Szepnęła dziewczyna. Olena zastanawiała się czy Worczewski ją jeszcze o coś zapyta lecz hrabia przyglądał się tylko dziewczynie.

— Czy mogę już iść? — Zapytała nieśmiało po chwili. Worczewski wciąż przyglądał się Olenie.

— Idź. — Odrzekł. Olena ukłoniła się i odeszła, hrabia odwrócił się i patrzył jak dziewczyna wchodzi do pokoju Uliana.


***

W tym czasie do rezydencji hrabiego Worczewskiego przyjechała na koniu księżniczka Tamara Wieruszycka. Podszedł do niej jeden chłop, który pomógł księżniczce zsiąść z konia. Tamara następnie podeszła do Kazimiera, który kręcił się po rezydencji. Zarządca widząc kobietę podszedł do niej.

— Hrabia jest? — Zapytała księżniczka.

— Tak, u siebie. — Odrzekł Kazimir.

— Przyjechała Pani na polowanie? — Zapytał Kazimir.

— To trochę za wcześnie. — Dodał zarządca. Tamara spojrzała ponurym wzrokiem na zarządcę.

— Głupcze, ja nie muszę się zapowiadać hrabiemu. — Odrzekła.

— Każ powiadomić swojego Pana. — Dodała Wieruszycka. Kazimir szybko wszedł do rezydencji, a za nim powolnym krokiem weszła księżniczka. Do Worczewskiego podszedł Kazimir. Hrabia wciąż jeszcze kręcił się po korytarzu.

— Panie.. — Zawołał Kazimir. Hrabia spojrzał na zarządcę.

— Czego? — Zapytał Worczewski.

— Przyjechała księżniczka Wieruszycka. — Odpowiedział zarządca.

— Przyjechała tak wcześnie? — Zdziwił się hrabia.

— Tak. — Przytaknął zarządca. Hrabia rozejrzał się po korytarzu i udał się w stronę swojego gabinetu.


***

Hrabia wszedł do gabinetu i spojrzał na Tamarę, która czekała już na Worczewskiego. Księżniczka siedziała przy biurku na krześle i przyglądała się jak mężczyzna wchodzi do środka.

— Witaj Tamaro.. — Zaczął Worczewski.

— Myślałem, że przyjedziesz dopiero na polowanie. — Dodał.

— Chciałam zrobić ci niespodziankę. — Odparła księżniczka.

— I zrobiłaś. — Przyznał hrabia, siadając za biurkiem.

— Twoi chłopi są nieznośni. — Zaczęła Wieruszycka.

— Kogo masz na myśli? — Zapytał hrabia.

— Twojego zarządce. — Odrzekła Wieruszycka.

— Nie przejmuj się nim. — Zaproponował hrabia.

— Rozmawiałaś z Antonem? — Zapytał hrabia.

— Właśnie w tej sprawie przyjechałam. — Stwierdziła księżniczka.

— Co ci powiedział? — Dopytywał Worczewski.

— Anton zapewnił mnie, że zaręczy się z córką barona. — Zaczęła Tamara.

— Tak, kiedy? — Dziwił się mężczyzna.

— Wystarczy, że nie będziemy go poganiać. — Zapewniała księżniczka.

— Oby tak było jak mówisz. — Przytaknął hrabia.

— Kondratiju.. — Zawołała księżniczka. Hrabia spojrzał na kobietę.

— O co chodzi? — Zapytał Worczewski.

— Słyszałam o twojej guwernantce.. — Zaczęła Tamara. Hrabia się zdziwił.

— Co dokładnie? — Dopytywał hrabia.

— Taką plotkę, że była jakiś czas temu zaręczona z pewnym szlachcicem. — Dodała Wieruszycka.

— Co to ma do tego? — Dopytywał wciąż Worczewski.

— Chciałabym ją poznać. — Stwierdziła z lekkim uśmiechem na twarzy księżniczka.

— Wciąż interesujesz się petersburskimi plotkami? — Zdziwił się Kondratij.

— Nie miej mi za złe. Chce tylko zobaczyć jaka jest. — Dodała zachęcająco Tamara.

— Teraz jest to niemożliwe. — Stwierdził hrabia.

— Przepraszam cię. — Zaczął Kondratij, który wstał z fotela.

— Mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia przed polowaniem. — Przyznał Worczewski. Księżniczka wstała z krzesła.

— Rozumiem. — Przytaknęła Wieruszycka, która następnie wyszła z gabinetu hrabiego.


***

Tamara po wyjściu od hrabiego była trochę zła. Nie rozumiała dlaczego jej kuzyn nie zgodził się, aby mogła poznać kim jest Olena. Wiedziała, że jest to dziewczyna, z którą wcześniej zaręczył się Simon. Kierując się do wyjścia na korytarzu przypadkiem dostrzegła stojącą Antoniję. Worczewska wyglądała przez okno z portfenetru. Księżniczka podeszła do hrabiny.

— Antonijo.. — Zawołała księżniczka. Worczewska odwróciła się i spojrzała na Wieruszycką.

— Witaj Tamaro. — Odrzekła Antonija.

— Przyjedziesz na polowanie? — Zapytała hrabina.

— Tak przyjadę. — Odrzekła księżniczka.

— Wspaniale. — Przytaknęła hrabina.

— Antonijo.. — Zaczęła Tamara.

— Słyszałam o waszej guwernantce, chciałabym ją poznać. — Dodała Wieruszycka. Antonija zdziwiła się.

— Chcesz ją poznać? — Zapytała hrabina.

— Chyba nie masz nic przeciwko temu? — Zapytała księżniczka.

— Olena jest z Ulianem, zresztą poznasz ją na polowaniu. — Stwierdziła Antonija, która odwróciła się od księżniczki. Tamara zamyśliła się i stanęła obok hrabiny.

— Widzę, że nie przepadasz za nią. — Stwierdziła księżniczka.

Hrabina zaśmiała się.

— Najchętniej bym ją sprzedała komukolwiek. — Zaczęła hrabina.

— Co ci takiego zrobiła? — Zapytała z ciekawością księżniczka.

— Mój mąż jak kot za myszą ugania się za nią, teraz w dodatku jeszcze Anton. — Wyznała z gniewem w głosie hrabina.

— Nie przypuszczałam, że kuzynowi podobają się dziewczyny z pańszczyzny. — Stwierdziła Wieruszycka.

— Widzę, że nie znasz swojego kuzyna ani trochę. — Odparła Antonija.

— Brata również. — Dodała Worczewska.

— To jak będzie? — Zapytała Tamara. Antonija odwróciła się do księżniczki.

— Na polowaniu ci ją pokaże. — Odpowiedziała hrabina, która odeszła zostawiając księżniczkę samą.

Wieś w powiecie Pskowskim

Okolice miasta Psków — Las

Wybiła już pora kiedy miało odbyć się polowanie. Hrabia Worczewski wybrał do tego odpowiednie miejsce w lesie, za małym pagórkiem. Zdaniem Kazimiera było to idealna przestrzeń na tego typu przyjęcia. Służący hrabiego Worczewskiego krzątali się już wokoło. Jeden chłop, był to Karł, któremu pomagał Łuka, rąbał jeszcze drzewo, na wypadek gdyby Worczewscy chcieli upiec kiełbaski. Psiarz również już prowadził trzy duże psy na grubych łańcuchach. Służące przygotowywali stół. Fiekła z Poliksienią układały owoce na dużych talerzach. Poliksienia co chwila zerkała na Łukę, który również zerknął na dziewczynę. Fiekła nagle ciężko westchnęła

— Co ci jest? — Zapytała Poliksienia.

— Zobacz, kto się tu przechadza. — Skomentowała z obruszeniem Fiekła. Poliksienia spojrzała w kierunku, w którym uważnie patrzyła jej przyjaciółka. Fiekła dostrzegła przechadzającą się Olenę, która szła z naprzeciwka.

— Olena. — Odparła Poliksienia.

— Przechadza się jak jakaś Pani. — Przyznała Fiekła.

— Przestań. — Stwierdziła Poliksienia.

— Czym ona jest gorsza od nas, nagle śpi po Pańskiej stronie, a do nas nawet już nie podejdzie. — Burknęła niezadowolona Fiekła.

— Jakbyś tak jej nie dokuczała, to może częściej by do nas zaglądała. — Skomentowała Poliksienia, która przekroiła dwa duże pomarańcze na pół, następnie zaczęła kroić owoc w plasterki i nic więcej nie odzywała się do przyjaciółki. W tym czasie Olena zaczęła szukać Nany i Nataszy. Łuka, który dostrzegł kręcącą się guwernantkę wyszedł jej naprzeciw. Olena spojrzała na młodego chłopa łagodnym spojrzeniem.

— Potrzebujesz czyjeś pomocy? — Zapytał Łuka.

— Szukam Nataszki, widziałeś ją? — Zapytała spokojnym tonem Olena.

— Chyba pomaga Nanie. — Odpowiedział Łuka. Karł, który w pobliżu rąbał drzewo, odwrócił się i nagle dostrzegł jak jego syn rozmawia z dziewczyną. Stary chłop podszedł do nich.

— Łuka, przynieś jeszcze trochę drzewa. — Rzekł Karł do syna.

— Dobrze. — Przytaknął młody parobek.

— Idź prędko, bo może Państwo będą chcieli rozpalić ognisko. — Poganiał Karł. Olena jeszcze łagodniejszym wzrokiem spojrzała na Łukę.

— Nie będę przeszkadzać. — Odrzekła dziewczyna i odeszła. Łuka obejrzał się jak Olena podchodzi do Nataszy i Nany.

— Nie oglądaj się za nią. — Stwierdził Karł, który zauważył, że guwernantka małego panicza spodobała się synowi. Łuka odwrócił się i spojrzał na ojca.

— Nie oglądam się. — Zaprzeczył Łuka.

— Idź już po te drzewo. — Zachęcał Karł syna. Fiekła, która zauważyła rozmowę Oleny i Łuki bardzo się zdenerwowała. Ścierkę, którą trzymała w dłoniach nagle rzuciła na stół.

— A to jadowita żmija. — Burknęła Fiekła. Poliksienia spojrzała na przyjaciółkę i tylko pokręciła głową.

— Wszędzie jej pełno. Wszystko chce zagarnąć dla siebie. — Odparła oburzonym tonem Fiekła. Karł, który jeszcze stał w pobliżu odwrócił się i spojrzał na Nanę, kobieta również zerknęła na męża. Nana miała jednak nadzieje, że mąż podejdzie do niej, ale Karł tylko spojrzał na żonę i wrócił zaraz do rąbania drzewa.


***

Natomiast Natasza pomagała Nanie, która kończyła kroić kromki chleba. Kucharka zaraz zaczynała przygotowywać rybę, która miała być podana jako zakąska na ostro. Do kobiet podszedł Kazimir, który wciąż włóczył się i sprawdzał czy wszystko idzie tak jak to Pan hrabia zaplanował.

— Zdążycie na czas? — Zapytał Kazimir.

— Oczywiście. — Przytaknęła Nana. Zarządca spojrzał na Nataszę.

— Ona jest tu ci potrzebna? — Zapytał z wrednym uśmiechem starzec.

— Oczywiście, bez niej nie dam sobie rady. — Odrzekła mamka.

— To staraj się. — Burknął Kazimir do Nataszy, która tylko schyliła głowę. Zarządca odszedł.

W tym czasie do Nany i Nataszy podeszła Olena, która widziała jak zarządca odchodzi od jej przyjaciółek.

— Czego on tu chciał? — Zapytała szeptem dziewczyna, która stanęła pomiędzy Naną, a Nataszą.

— Kręci się niepotrzebnie. — Przyznała Nana.

— Pewnie szuka zaczepki. — Wtrąciła się Natasza.

— Uważajcie na tego wcielonego diabła. — Dodała Nana. Olena spojrzała na swoją mamkę i zaraz odwróciła wzrok i zerknęła na Nataszę.

— Trzeba wam jakoś pomóc? — Zapytała Olena.

— Nie, idź do Uliana. My damy sobie radę. — Przyznała Natasza. Do kobiet podbiegł mały Ulian.

— Olena, Olena.. — Zawołał chłopiec. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopca.

— O co chodzi? — Zapytała guwernantka.

— Zobacz, pieski przyjechały. — Odrzekł zadowolonym tonem Ulian.

— Tak widziałam. — Przyznała dziewczyna. Olena odwróciła się i wzięła jedno ciasteczko, które leżało na stole i podała go chłopcu.

— Masz ciasteczko. — Rzekła dziewczyna. Ulian zaczął się zajadać. — Chodźmy.. — Zawołała dziewczyna i wzięła chłopca za rękę. Obydwoje podeszli do drugiego stołu, na którym stały same dzbanki z napojami. Olena wlała wodę do szklanki i podała ją chłopcu.

— Napij się wody. — Rzekła dziewczyna.


***

Antonija przechadzała się również po lesie, a cały czas towarzyszyła jej Albina. Hrabina zastanawiała się czy polowanie rzeczywiście się tak uda i czy przyjedzie tyle gości tak jak przewidywał to hrabia. Worczewska odwróciła się za siebie i spojrzała na swoją pokojówkę.

— Co o tym myślisz Albino? — Zapytała hrabina.

— Wszystko będzie dobrze. — Zapewniała Albina.

— Pogoda też nam dopisze. — Stwierdziła pokojówka.

— Masz racje, było by źle gdyby zaczął padać deszcz. — Odrzekła Worczewska, która rozglądała się wokoło za mężem. Do lasu jako pierwszy przyjechał baron Borodiew razem ze swoją córką Margaritą, którzy od razu podeszli do hrabiego Worczewskiego i Antona. Do nich podeszła Antonija.

— Witam Panie hrabio. — Zaczął baron.

— Witam Panie baronie, Margarito. — Odparł z zadowoleniem Worczewski. Anton ukłonił się co zauważyła Margarita.

— Wspaniały miał Pan pomysł z tym polowaniem. — Stwierdził baron.

— Cieszę się, że Pan przyjechał. — Odrzekł hrabia. Worczewski spojrzał na swojego kuzyna.

— Antonie.. — Zwrócił się Kondratij do młodego mężczyzny.

— Dotrzymaj towarzystwa Panience Margaricie. — Zaproponował hrabia.

— Oczywiście. — Przytaknął Anton.

— Zajmę się gośćmi. — Dodał młody szlachcic. Anton podszedł do córki barona.

— Pozwoli Pani, że pokaże Pani teren? — Zapytał Anton.

— Z chęcią. — Przyznała Margarita, która poszła razem z Antonem. Hrabia był z tego dość zadowolony. Baron widząc jak Margarita z Antonem razem zaczynają spacerować, to odwrócił się w kierunku hrabiego i dostrzegł stojącą za Worczewskim Antoniję.

— Pani hrabino.. — Zaczął baron.

— Przepraszam, ale nie zauważyłem wcześniej Pani. — Stwierdził baron. Antonija uśmiechnęła się do Borodiewy.

— Panie Leonidzie. — Zwrócił się Kondratij.

— Zapraszam Pana do barku. — Dodał hrabia.

— Z największą przyjemnością. — Odrzekł zadowolony baron.

— Chodź z nami Antonijo. — Zwrócił się do żony hrabia. Antonija poszła za nimi do stołu, na którym stał alkohol. Hrabia podał kieliszek koniaku baronowi.

— To co, za spotkanie. — Zaproponował hrabia.

— Za spotkanie. — Powtórzył Leonid i obydwaj wypili kieliszek. Antonija stała obok nich i przyglądała się temu, ale nic się nie odzywała. Kondratij w tym czasie zauważył z daleka, że już przyjechała dorożką księżniczka Wieruszycka.

— Przepraszam na chwile. — Rzekł Worczewski i zostawił żonę z baronem. Hrabia podszedł do księżniczki.

— Witaj Tamaro. — Zawołał hrabia.

— Witaj Kondratiju. — Odparła zadowolona księżniczka.

— Chodź.. Baron Borodiew już przyjechał ze swoją córką. — Rzekł Worczewski, który prowadził księżniczkę do Antoniji i barona.

— Witam Panie Leonidzie. Jak miło Pana jest widzieć. — Stwierdziła Wieruszycka.

— Witam księżniczko Tamaro. — Odparł z uśmiechem baron.


***

Anton i Margarita spacerowali po lesie. Młody mężczyzna wydawał się być trochę milczący, natomiast Margarita cały czas zastanawiała się co może być tego przyczyną. W końcu stanęła przed nim i spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.

— Jeżeli chce mnie Pani o coś zapytać, to proszę to zrobić. — Zaczął Anton.

— Zastanawiam się skąd u Pana biorą się te wątpliwości. — Przyznała Borodiewa.

— Wątpliwości? — Zdziwił się Anton.

— Tak, jeśli chodzi o zaręczyny. — Przyznała dziewczyna.

— Proszę nie udawać. Wiem, że nie chce się Pan zaręczać. — Stwierdziła smutno Margarita.

— Nie rozumiem co się z Panem stało. — Przyznała kobieta.

— Może to prawda, że wojsko ludzi zmienia. — Dodała kobieta.

— Moja służba wojskowa nie ma nic z tym wspólnego. — Odrzekł mężczyzna.

— A kto? — Zapytała z przejęciem Margarita. Anton spojrzał niepewnym spojrzeniem na Borodiewę.

— Proszę powiedzieć, czy jest inna kobieta? — Zapytała Margarita. Anton na chwile się zamyślił i odwrócił wzrok na prawą stronę gdzie dostrzegł bawiącą się krykietem Olenę z Ulianem. Po chwili młody szlachcic spojrzał na Margaritę.

— Nie ma innej kobiety. — Odpowiedział.

— To w takim razie o co chodzi? — Zapytała dziewczyna.

— Obiecuję Pani, że ogłosimy nasze zaręczyny w odpowiedniej chwili. — Zaczął Anton.

— Dotrzymam słowa. — Zapewniał mężczyzna.

— A teraz droga Pani Margarito.. Wracajmy. — Zaproponował Anton.


***

Na polowanie przyjechała również Larysa Karokiew razem z córką Łuizą. Kobietom towarzyszył Simon Danoszdiew. Młody szlachcic razem z Panią Karokiew i jej córką podszedł do hrabiego Worczewskiego i jego żony Antoniji. Larysa Karokiew i Łuiza przywitały się z gospodarzami. Łuiza rozglądała się wokoło, aby dostrzec kręcącą się w pobliżu Olenę. Makarediewa stała odrobinę dalej z Ulianem, którego trzymała za rękę. Olena uśmiechnęła się do dawno niewidzianej przyjaciółki, co również zrobiła to samo Łuiza. Pani Larysa Karokiew widząc, że córka próbuje podejść do guwernantki, to złapała silnie dziewczynę za rękę i nachyliła się do niej.

— Nawet o tym nie myśl. — Rzekła Larysa Karokiew.

— Mateńko, przecież ja nic złego nie robię. — Próbowała bronić się Łuiza.

— Nie podejdziesz do niej, takiego wstydu bym nie zniosła. — Burknęła do córki Larysa.

— Rozumiesz. — Dodała Pani Karokiew, która podeszła z córką pod słońcochron i tam obydwie kobiety usiadły. Simon stanął obok Łuizy i rozejrzał się wokoło. Olena w tym czasie odeszła z Ulianem kilka kroków dalej i ponownie bawiła się z chłopcem krykietem. Simon widząc Olenę z Ulianem nachylił się do Pani Karokiew.

— Przepraszam na chwile. — Odrzekł mężczyzna. Simon podszedł do Oleny.

— Może mi poświęcić Pani chwile? — Zapytał Danoszdiew. Zaskoczona dziewczyna odwróciła się do Simona i zaraz spojrzała na Uliana.

— Zaczekaj, zaraz do ciebie przyjdę. — Rzekła guwernantka do chłopca, który w pobliżu zaczął się sam bawić krykietem. W tym czasie do lasu przyjechał również Ivan Nobodiew z profesorem Bonifatem Aristowem. Hrabia widząc obydwu mężczyzn wyszedł im naprzeciw.

— Witam Panie profesorze Bonifacie. — Rzekł hrabia.

— Witam Panie Ivanie. — Dodał Worczewski witając się z mężczyznami.

— Miło mi, że zaszczycili Państwo nas swoją obecnością. — Stwierdził hrabia z zadowoleniem.

— Również się cieszę. — Odrzekł Nobodiew.

— Rzadko mam przyjemność bywać na polowaniach. — Stwierdził Aristow.

— Tym bardziej się cieszę. — Powtórzył Bonifat. Łuiza dostrzegając Ivana Nobodiewę zwróciła się do matki.

— Pójdę się przywitać. — Rzekła Łuiza, która wstała i odeszła. Dziewczyna próbowała podejść do Ivana, który jeszcze rozmawiał z hrabią. Mężczyzna dostrzegając w pobliżu młodą kobietę zbliżył się do niej.

— Pani też tutaj? — Zapytał Ivan.

— Tak. — Odrzekła dziewczyna.

— Cieszę się, że Panią widzę. — Przyznał Nobodiew.

— Podobno Pan wyjechał do Moskwy? — Zapytała Łuiza.

— Tak. Mieszkam teraz tam. — Przyznał Ivan.

— Skąd ta nagła zmiana? — Pytała dziewczyna.

— Tu w Petersburgu nie ma nic co by mnie trzymało. — Stwierdził Nobodiew. Dziewczynie zrobiło się przykro.

— Naprawdę nie ma nic? — Zapytała ze smutkiem Łuiza.

— Chciałbym, żeby było inaczej, ale to niemożliwe. — Przyznał Ivan. W pobliżu od Ivana i Łuizy, Simon rozmawiał z Oleną.

— Naprawdę bardzo mi przykro, że był Pan okazem plotek. — Zaczęła dziewczyna.

— Nie mam żalu. — Stwierdził Simon.

— Proszę mi wierzyć, że Panu Wołgierowi nic o tym nie wspominałam. — Przyznała Olena.

— Żyjmy po prostu od teraz w dobrych stosunkach. — Zaproponował Simon.

— Oczywiście. — Przytaknęła dziewczyna. Simon nagle spojrzał na Ivana i Łuizę, którzy wciąż ze sobą rozmawiali. Młody Danoszdiew poczuł się odrobinę zazdrosny o przyjaciela. Spojrzał jeszcze raz na Olenę.

— Przepraszam Panią. — Rzekł Danoszdiew i podszedł do Ivana i Łuizy. Olena odwróciła się i patrzyła, w którym kierunku udał się Danoszdiew. Simon spojrzał z niezadowolonym wzrokiem na przyjaciela.

— Witaj Ivanie. — Zaczął Danoszdiew.

— Widzę, że prosto z Moskwy przyjechałeś. — Rzekł Simon.

— Tak. Zgadza się, prosto na polowanie. — Stwierdził Ivan. Danoszdiew zerknął na Łuizę.

— Pani matka się denerwuje. — Stwierdził Simon.

— Podejdźmy do niej. — Dodał szlachcic.

— Oczywiście. — Przytaknęła Łuiza.

— Przepraszam Panie Ivanie. — Zwróciła się do Nobodiewy dziewczyna, która z nieśmiałym wyrazem twarzy udała się w kierunku słońcochrona, a za nią Simon.

Anton z Margaritą już dołączyli do towarzystwa. Obydwoje po drodze minęli hrabiego Worczewskiego, który jeszcze chwile rozmawiał z Bonifatem Aristowem, co zauważył Anton. Borodiewa podeszła do swojego ojca, który wciąż stał przy stoliku z alkoholami w towarzystwie Antoniji. Natomiast Anton widząc Ivana Nobodiewę ukłonił się mężczyźnie i to samo zrobił również Nobodiew. Anton stanął obok Oleny.

— Z Panem Nobodiewem przyjechał Pan profesor. — Zaczął Anton. — Naprawdę? — Zdziwiła się Olena.

— Tak, rozmawia z moim kuzynem. — Stwierdził mężczyzna.

— Nie przypuszczałam, że też został zaproszony. — Odparła dziewczyna.

— Ja też, ale to miło z jego strony. — Przyznał Anton. Olena odwróciła się i spojrzała na Uliana i podeszła do chłopca. Ulian i Olena podeszli do jednego stołu ze smakołykami. Dziewczyna podała chłopcu kilka zakąsek. Do tego samego stołu w tym czasie podszedł Bonifat Aristow. Olena spojrzała na profesora.

— Witaj Oleńko. — Zaczął mężczyzna.

— Dzień dobry Panie profesorze. — Rzekła z zadowoleniem dziewczyna.

— Jak się czujesz? — Dopytywał profesor.

— Dobrze. — Przytaknęła dziewczyna.

— Cieszę się, że Pan przyjechał. — Dodała. Profesor głaskał ją po ramieniu.

— Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że cię widzę. — Zapewniał Bonifat.

— Panie profesorze bałam się, że już więcej Pana nie zobaczę. — Przyznała dziewczyna.

— Zawsze kiedy będziesz chciała to cię odwiedzę. — Zapewniał Bonifat. Ivan odwrócił się i spojrzał na Olenę i Bonifata, którzy razem rozmawiali. Nobodiew był przekonany, że Aristow wyzna teraz dziewczynie swoją tajemnicę. W ostatniej chwili na polowanie przyjechał Walentin Wołgier razem z Chartionem Siebiednikowem, którym towarzyszył Van Grace. Olena w dalszym ciągu stała w towarzystwie profesora, odwróciła się i dostrzegła, że pojawił się też Pan Siebiednikow. Chartion widząc dziewczynę, która miała już rozmarzony wzrok ukłonił się jej lekko, co również zrobiła to samo Olena, aby okazać przyjacielowi szacunek. Dziewczyna chciała w pierwszej chwili podejść do mężczyzny, ale nie wiedziała jak powinna to zrobić.

Hrabia stał wtedy z księżniczką Wieruszycką, która dostrzegła obecność petersburskiego plotkarza Walentina. Tamara uśmiechnęła się do Worczewskiego.

— Widzę, że Pan Wołgier też przybył. — Stwierdziła księżniczka.

— Tak? — Zdziwił się hrabia.

— Właśnie przed chwilą. — Odrzekła księżniczka. Tamara nagle zmarszczyła swoje brwi.

— Ale widzę, że nie przyjechał sam. — Przyznała Wieruszycka.

— A z kim? — Dopytywał hrabia.

— Proszę zobaczyć. — Zaproponowała księżniczka. Worczewski odwrócił się i spojrzał na Wołgiera.

— Ach, przyjechał też Pan Chartion. — Stwierdził lekceważącym tonem hrabia.

— Tak, a ten drugi to kto? — Dopytywała Wieruszycka. Worczewski dostrzegł wśród nich jeszcze jednego mężczyznę i ciężko westchnął.

— A ten co tu robi? — Zdziwił się z niezadowolonym tonem hrabia.

— Kto to? — Dopytywała księżniczka.

— Pan Van Grace. — Odrzekł gniewnie Worczewski.

— Co on tu robi? Zakazałem mu się zbliżać do moich ziem. — Przyznał Worczewski. Do księżniczki i hrabiego podeszła Antonija.

— To dopiero będzie polowanie. — Przyznała hrabina. Worczewski spojrzał na żonę.

— Tylko nic nie rób, bo będzie skandal. — Rzekła hrabina.


***

Lis został wypuszczony z klatki, który zaraz szybko uciekł w głąb lasu. Psy zostały puszczone, a konie ruszyły, wraz z nimi hrabia Worczewski, Anton, Simon Danoszdiew, baron Leonid oraz Ivan Nobodiew i jeszcze kilku innych szlachciców. Panie w tym czasie obserwowały i czekały pod słońcochronem. Pogoda robiła się coraz cieplejsza. Anton podjechał do swojego kuzyna, hrabiego Worczewskiego.

— Kondratij.. — Zawołał Anton. Hrabia spojrzał na młodego szlachcica.

— O co chodzi? — Zapytał Worczewski.

— Nie mów, że chcesz przerwać polowanie? — Zażartował hrabia.

— Nie o to chodzi. — Przyznał Anton.

— Wiem, że chcesz podczas polowania ogłosić zaręczyny. — Zaczął Anton.

— Naprawdę? — Zdziwił się z uśmiechem na twarzy hrabia.

— Nie rób tego. — Poprosił Anton.

— Dlaczego? — Dopytywał wciąż hrabia.

— Ogłosimy to w odpowiedniej chwili. — Przyznał Anton.

— Ta odpowiednia chwila to polowanie. — Rzekł Worczewski.

— Kondratij.. Proszę cię. Obiecuję, że zaręczę się z córką barona, ale nie ogłaszaj tego już dziś. — Odparł Anton. Hrabia spojrzał z pochmurnym wyrazem twarzy na Antona.

— Dobrze. — Przytaknął Worczewski, który pognał przed siebie na koniu.


***

Chwile później po polowaniu mężczyźni wrócili do głównego miejsca przyjęcia, na których czekał już służący z tacą kieliszków wódki. Służący podszedł do każdego szlachcica na koniu. Każdy z mężczyzn wziął kieliszek. Hrabia Worczewski podniósł do góry kieliszek.

— Za polowanie. — Rzekł Worczewski i wypił jednym tchem alkohol. Pozostali mężczyźni zrobili to samo. Następnie zeszli z konia. Ivan Nobodiew od razu podszedł wtedy do Oleny.

— Jak podoba ci się polowanie? — Zapytał najpierw Nobodiew.

— Chyba jest dobrze zorganizowane. — Stwierdziła dziewczyna.

Ivan spojrzał na dziewczynę niepewnym wzrokiem.

— Widziałem, że rozmawiałaś z profesorem Bonifatem. — Zaczął Ivan.

— Tak, witał się ze mną. — Odrzekła dziewczyna.

— Mówił jeszcze coś? — Zapytał Ivan.

— Nie. — Odparła dziewczyna.

— Mieszkam na razie u niego. — Stwierdził Nobodiew.

— Tak? — Zdziwiła się dziewczyna.

— To wspaniale, Pan profesor nic o tym nie wspominał. — Przyznała Olena. Ivan na chwilę zamyślił się. Po czym spojrzał na dziewczynę.

— Zaraz wrócę. — Odrzekł Ivan, który odszedł od dziewczyny. Olena spojrzała na małego Uliana, który stał obok niej. Guwernantka zaczęła głaskać po głowie chłopca.

— Co chciał ten Pan? — Zapytał Ulian.

— Nic, tylko się przywitał. — Odpowiedziała dziewczyna. Ivan w tym czasie podszedł do Bonifata, który stał z baronem Borodiewem. Nobodiew ukłonił się baronowi.

— Panie baronie, Pan wybaczy. — Zwrócił się do Leonida Ivan.

— Naturalnie. — Przytaknął Borodiew.

— Panie profesorze.. — Zaczął Ivan. Bonifat spojrzał na młodego szlachcica.

— Możemy zamienić słowo? — Zapytał Nobodiew.

— Dobrze. — Odrzekł Bonifat niepewnym wyrazem twarzy i poszedł za młodym mężczyzną.


***

Chartion Siebiednikow stał przy stole z napojami. Wziął jedną szklankę kompotu. W tym czasie do mężczyzny podszedł Van Grace, który najpierw wrednie uśmiechnął się do Chartiona. Siebiednikow odwrócił się.

— O co chodzi Panie Van Grace? — Zapytał Chartion.

— Myślałem, że Pan też będzie polował? — Zaczął Van Grace.

Chartion ciężko westchnął.

— Widzę, że Pan też nie poluje. — Odparł Chartion, który odwrócił się i postawił na stoliku pustą szklankę. Odszedł od Van Graca kilka kroków. Van Grace ponownie spojrzał na mężczyznę.

— Czego Pan chce? — Zapytał w końcu Chartion.

— Popsuł mi Pan reputacje. — Stwierdził Van Grace.

— Ja Panu? — Zdziwił się Chartion. — Chyba raczej na odwrót. — Stwierdził Chartion.

— A te plotki, które Pan roznosi o mnie.. — Burknął Van Grace.

— Plotki? — Dziwił się dalej Chartion.

— Uprzedzam po prostu ludzi co z Pana za typ. — Odparł Chartion.

— I oczernia mnie Pan. — Stwierdził Van Grace.

— Nie można Panu ufać. — Warknął Chartion, po tych słowach Van Grace złapał Chartiona za kołnierz marynarki. Chartion spojrzał tylko na Van Graca groźnym spojrzeniem i cały zaczerwienił się ze złości. Kłótnia mężczyzn została zauważona przez towarzystwo, które tylko stało obok i przyglądało się obydwóm mężczyzną.

Olena widząc Van Graca z Chartionem podeszła bliżej, obok niej stanęła Łuiza. Olena spojrzała na przyjaciółkę.

— Nie rozumiem, dlaczego nikt nie reaguje. — Rzekła szeptem Olena.

— Wszyscy patrzą, ale nikt nic nie zrobi. — Stwierdziła Łuiza, która również przyglądała się całemu zajściu.

— Najgorsze jest to, że jeżeli Pan Chartion wywoła skandal, to o wszystko jego obwinią. Pan Van Grace znowu się wywinie, jak zawsze. — Stwierdziła Łuiza.

— Trzeba coś zrobić. — Zaproponowała Olena.

— Ale co? — Dopytywała Łuiza.

— Nie będę tak czekać i patrzeć jak imię Pana Chartiona zostanie zdeptane. — Odrzekła Olena, która podeszła do Chartiona i Van Graca. Chartion w tym czasie odciągnął rękę Van Graca ze swojej marynarki i próbował zamachnąć się na mężczyznę lewą dłonią. W pobliżu słychać było tylko głosy szlachciców, którzy komentowali całe zajście.

— Pan Chartion zaraz będzie skończony. — Rzekł jeden głos.

Olena szybko podeszła do Chartiona i złapała Siebiednikowa za rękę. Zdziwiony Chartion spojrzał na dziewczynę.

— Niech Pan tego nie robi. — Zaproponowała dziewczyna. Chartion nic się nie odzywał tylko patrzył na dziewczynę.

— Jeżeli kiedyś była dla Pana ważna nasza znajomość to proszę teraz ustąpić. — Rzekła Olena.

— Jeżeli? — Zdziwił się Chartion, który opuścił dłoń. Do księżniczki Wieruszyckiej podszedł Wołgier. Kobieta spojrzała na dworskiego plotkarza.

— Widzę, że Pan jest wszędzie gdzie pojawia się nowa plotka. — Rzekła księżniczka.

— No cóż.. — Westchnął Wołgier.

— Teraz to tylko przypadek. — Dodał Walentin. Do Wieruszyckiej i Wołgiera podeszła hrabina Worczewska, która stanęła obok Tamary.

— To jest właśnie Olena, ta którą chciałaś tak poznać. — Przyznała hrabina. Tamara spojrzała na Antoniję.

— Mówi Pani o dziewczynie, która powstrzymała wielki skandal? — Zapytała Wieruszycka z podziwem.

— Tak. — Przytaknęła z niezadowoleniem hrabina.

— We wszystko potrafi się wtrącić. — Dodała Worczewska.

Chartion zdążył już trochę ochłonąć, ale wciąż nie odrywał wzroku od Oleny.

— Dziękuję, że mnie Pani powstrzymała. — Rzekł szeptem mężczyzna.

— Nie ma za co. — Stwierdziła dziewczyna.

— Najważniejsze, że nic złego się nie stało. — Dodała Olena.

— Proszę teraz ze mną odejść, wszyscy i tak patrzą. — Zaproponował mężczyzna.

— Dobrze, więc chodźmy. — Odrzekła Olena, która poszła za Chartionem. Po chwili obydwoje skręcili za drzewa. Hrabia Worczewski wciąż przyglądał się temu obok niego stał Anton, który również był zaskoczony. Obok nich stała Margarita z baronem.

— Nie wiem co mogłoby uratować jeszcze te polowanie. — Stwierdził baron. Hrabia spojrzał na Borodiewę, później na Antona.

— To i tak w niczym nie pomoże. — Odparł Anton.

— Ale przynajmniej by się tak nie rozniosło. — Rzekł hrabia.


***

Wołgier dostrzegając nieobecność Bonifata i Ivana postanowił poszukać mężczyzn. Nobodiew z Aristowem rozmawiali w pobliżu.

— Dlaczego znowu nie powiedział Pan prawdy Olenie? — Zapytał Ivan.

— Jak miałem to zrobić. — Stwierdził Bonifat.

— Po prostu powiedzieć co się wydarzyło wiele lat temu. — Dodał Nobodiew.

— Jak można to powiedzieć, że jestem jej ojcem i wiele lat temu ją porzuciłem. — Zaczął z rozgoryczeniem Bonifat.

— A później oddałem ją na wychowanie do przyjaciela. — Dodał profesor.

— Ona musi w końcu poznać prawdę. — Stwierdził Ivan. Do mężczyzn podszedł Walentin Wołgier, który usłyszał fragment rozmowy Bonifata i Ivana. Wołgier był niezmiernie zaskoczony.

— No proszę, proszę.. — Zaczął Wołgier. Nobodiew razem z Aristowem spojrzeli na Walentina, który do nich podszedł.

— Żebyście Panowie wiedzieli co tam się działo przed chwilą.- Przyznał plotkarz.

— Ale widzę, że tu też nie są gorsze wiadomości. — Dodał z zadowoleniem Wołgier. Ivan i Bonifat spojrzeli na plotkarza groźnym, ale przestraszonym wzrokiem. Ktoś przed ich nieuwagę poznał prawdę o pochodzeniu Oleny.

Posiadłość Barona Borodiewy

Tego samego dnia dochodziło już słoneczne popołudnie. Anna Nobodiewa była już spakowana. W posiadłości barona nikogo poza jedną pokojówką Awgustią nie było w pobliżu. Pokojówka weszła do pokoju Anny, która wyglądała przez okno. Nobodiewa odwróciła się do Awgusti.

— Już dorożka podjechała. — Rzekła pokojówka.

— Dobrze. — Przytaknęła kobieta. Anna podeszła do Awgusti.

— Tu masz obiecane pieniądze, tylko pamiętaj. — Zaczęła Anna.

— Oczywiście. — Przytaknęła służąca, która wzięła od Nobodiewy kopertę.

Anna wyszła z pokoju. Po chwili do dorożki zostały zapakowane bagaże Nobodiewy. Kobieta wyszła z posiadłości Borodiewy. Kobieta podała woźnicy kartkę, którą starzec przeczytał.

— Pod ten adres jedziemy. — Rzekła Anna.

— Oczywiście. — Przytaknął starzec. Anna wsiadła do powozu. Dorożka ruszyła. Nobodiewa ostatni raz obejrzała się za siebie i spojrzała na posiadłość Borodiewy. Anna była zadowolona, że w końcu udało jej się wyjechać od barona Leonida.


Rozdział 16

Wieś w powiecie Pskowskim

Okolice miasta Psków — Las

Ivan razem z Bonifatem patrzyli przestraszonym wzrokiem na Wołgiera, który do nich podchodził. Na twarzy Waletnina pojawiał się już irytujący uśmiech. Nobodiew, który już wcześniej znał Wołgiera wiedział co ten uśmiech może oznaczać. Ivan spojrzał na Bonifata z lękiem i następnie odwrócił wzrok i znowu zerknął na Wołgiera. Podszedł do mężczyzny.

— Co Pan usłyszał? — Zapytał niepewnie Nobodiew.

— No cóż.. — Westchnął Wołgier.

— Usłyszałem chyba wszystko.. — Stwierdził z zadowoleniem Walentin.

— Co chce Pan zrobić? — Wtrącił się Bonifat.

— Nie rozumiem? — Zapytał Wołgier.

— Dobrze wszyscy wiemy jak Pan lubi takie nowości.. — Odparł Ivan.

— Tam prawie wybuchnął skandal, a tu też nowinki są niczego sobie. — Zaczął Wołgier.

— I kto by pomyślał.. że Pan Aristow jest tatusiem Oleny.. — Skomentował Walentin.

— Proszę, aby Pan nie mówił o tym nikomu co usłyszał. — Odezwał się Bonifat.

— Ale czemu? — Zdziwił się Wołgier.

— Zna przecież Pan, Olenę. I naprawdę chce Pan sprawić jej taką przykrość.. — Zaczął Ivan. Wołgier westchnął.

— No cóż.. Ale Panowie są uparci.. — Przyznał Walentin.

— Panie Wołgierze, niech Pan będzie człowiekiem. — Wtrącił się Bonifat. Wołgier spojrzał w niebo, zamyślił się i westchnął.

Następnie zerknął na Aristowa.

— Panie profesorku, myśli Pan, że jestem bez uczuć. — Odrzekł Wołgier.

— Obiecuje Pan? — Dopytywał Bonifat.

— Dobrze. Nie będę się tą wiadomością z nikim dzielił. — Odpowiedział Wołgier.

— Czy tylko, aby na pewno? — Zapytał ponownie Ivan, który wciąż nie wierzył Wołgierowi.

— Na pewno, na pewno. — Odrzekł Walentin z delikatnym uśmiechem na twarzy i zadowolony odszedł od mężczyzn. Ivan spojrzał na Bonifata.

— Myśli Pan, że można mu wierzyć? — Zapytał profesor.

— Nie jestem do końca przekonany. — Skomentował Ivan.

— Pan Wołgier bardzo lubi plotki, zwłaszcza z petersburskiego towarzystwa. Nie do końca można mu wierzyć. — Przyznał Ivan.

— Tak źle, że się tego dowiedział. — Dodał młody mężczyzna.


***

Van Grace po kłótni jaka wywiązała się z Chartionem Podszedł do stołu z alkoholami i zaczął nalewać sobie koniak do kieliszka. Hrabia Worczewski, który z daleka przyglądał się mężczyźnie, nagle zamyślił się. Anton wciąż zastanawiał się co teraz zrobi Worczewski, zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie jest łatwa. Baron Borodiew razem z córką schronili się pod słońcochronem.

— Kondratij.. — Zawołał Anton. Worczewski spojrzał na kuzyna.

— Co chcesz teraz zrobić? — Dopytywał Anton.

— Jak myślisz co można teraz zrobić. — Odparł hrabia.

— Trzeba to jakoś załagodzić. — Dodał Worczewski.

— Co masz namyśli? — Dopytywał Anton.

— Wiesz przecież co byłoby najlepszym rozwiązaniem. — Zaproponował hrabia.

— Dobrze wiesz, że się na to nie zgodzę. — Rzekł Anton.

Worczewski westchnął ciężko.

— Gdybyśmy ogłosili twoje zaręczyny z Margaritą, to wszyscy zapomnieli by o tym skandalu. — Stwierdził hrabia.

— Nie chce ogłaszać tego w taki sposób. — Wyznał Anton.

— Dobrze, rób jak chcesz. — Odpowiedział z niezadowoleniem Kondratij, który odszedł od młodego szlachcica.

— Kondratij.. Gdzie idziesz? — Zawołał Anton, ale Worczewski nie odwrócił się do mężczyzny.

— Co chcesz zrobić? — Dalej wołał Anton lecz jego kuzyn już nie reagował na wołania młodego szlachcica.

Po drodze Kondratij mijał służącego z tacą, postawił na niej swój kieliszek z koniakiem i podszedł do Van Graca.

— Panie Van Grace.. — Zaczął hrabia. Van Grace spojrzał na Worczewskiego.

— Tak? — Zapytał z lekkim zadowoleniem Van Grace.

— Chyba ostatnim razem wyraziłem się jasno. Nie chcę, aby kręcił się Pan po mojej posiadłości. — Dodał hrabia.

— Co Pan powie. To nie Pana posiadłość tylko las. — Odrzekł Van Grace.

— Który też należy do mnie. — Odrzekł Worczewski.

— Proszę stąd wyjść jak najszybciej. — Rzekł stanowczo hrabia.

— Znowu mnie Pan wygania? — Zapytał Van Grace.

— A w gazecie zamieścił Pan ogłoszenie, że zaprasza Pan wszystkich na polowanie. — Skomentował Van Grace przepijając przy tym kieliszek alkoholu.

— Niech się Pan zabiera stąd jak najszybciej. — Burknął hrabia.

— Nie jest Pan gościnny. — Odezwał się znowu Van Grace.

— To mój teren i to ja o tym decyduje kogo będę gościł. — Warknął Worczewski, który złapał za fragment ubrania Van Graca, a mężczyzna spojrzał tylko na rozgniewanego hrabiego.

— Dobrze, dobrze.. Już idę. — Odpowiedział zmiennym tonem Van Grace. Hrabia puścił mężczyznę. Anton z daleka przyglądał się rozmowie mężczyzn, do młodego szlachcica podeszła księżniczka Wieruszycka.

— Antonie.. — Zawołała Tamara. Mężczyzna spojrzał na kobietę.

— Prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. — Stwierdziła spokojnym tonem kobieta.

— Wybacz. — Poprosił Anton.

— Jakie to zamieszanie wywiązało się na polowaniu. — Rzekła kobieta.

— Nie byłoby tak gdyby ktoś tu się nie wprosił. — Odrzekł Anton.

— A ja myślałam, że powodem była guwernantka. — Stwierdziła kobieta.

— Co? — Zdziwił się Anton.

— Chyba nie przyglądałaś się uważnie. — Odrzekł Anton. W tym czasie w pobliżu Antona i księżniczki kręcił się już Wołgier. Tamara odwróciła się i spojrzała na Walentina.

— Panie Wołgierze.. — Zawołała Tamara. Mężczyzna spojrzał kto go woła i uśmiechnął się do Wieruszyckiej.

— Proszę do nas. — Zaprosiła Tamara.

— Po co prosisz tu, tego plotkarza? — Zapytał szeptem Anton. Wołgier podszedł.

— Panie Wołgierze.. — Zaczęła księżniczka.

— Czemu Pan przyprowadził tego mężczyznę? — Zapytała.

— Nie przyprowadziłem. — Odrzekł Wołgier.

— Sam się wprosił. — Dodał Walentin. Anton spojrzał na siostrę i na Walentina, który stał obok niej.

— Nie widzę Oleny, pójdę jej poszukać. — Stwierdził Anton, który od nich odszedł.

— Oczywiście. — Odrzekł do księżniczki pół tonem i z lekkim zadowoleniem Wołgier.


***

W tym czasie Olena przebywała w towarzystwie Chartiona. Mężczyzna nie chciał okazywać tego jak bardzo czuł się szczęśliwy, że to właśnie Olena pomogła mu i uratowała jego reputacje przed skandalem, który wywołał Van Grace. Dziewczyna opierała się o drzewo i zastanawiała się czy mężczyzna nie jest na nią obrażony.

— Panie Chartionie.. — Zawołała najpierw Olena, mężczyzna spojrzał na dziewczynę, która wydawała się nieco rozmarzona.

— Chciałam jeszcze raz przeprosić Pana, za tą niedogodność, która spotkała Pana w altanie. — Wyznała dziewczyna.

— Dlaczego Pani teraz o tym wspomina? — Zdziwił się mężczyzna.

— Bo nie odpowiedział Pan na mój list. — Stwierdziła.

— List? Jaki list? — Zdziwił się mężczyzna.

— Nie dostał Pan mojego listu? — Zapytała Olena.

— Nie mówmy teraz o żadnym liście. — Odrzekł Chartion, który podszedł do dziewczyny i dotknął jej dłoni.

— Pani Oleno, myślałem jak Pani pomóc. — Zaczął Chartion.

— I co Pan wymyślił? — Zapytała dziewczyna.

— Gdyby tak Pani wyszła za mąż, to wtedy mogłaby Pani opuści rezydencje. Byłoby to prawie jak wolność. — Zaczął Chartion.

— Za mąż? Chce mi Pan poszukać narzeczonego? — Zapytała dziewczyna z lekkim zadowoleniem na twarzy.

— Niezupełnie. — Odparł Chartion. W tym czasie do Oleny i Chartiona zbliżał się Anton, który szedł z naprzeciwka. Olena z Chartionem byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli młodego szlachcica. Anton w końcu zatrzymał się i zaczął przysłuchiwać się uważnie rozmowie.

— Ja mógłbym poprosić hrabiego o Pani rękę. Może się zgodzi? — Zastanawiał się mężczyzna.

— Oczywiście jeżeli Pani wyrazi na to zgodę. — Dodał Chartion.

— Nie wiem, nie zastanawiałam się nad takim rozwiązaniem. — Stwierdziła w lekkim zamyśleniu dziewczyna.

— Proszę zastanowić się nad moją propozycją. Nie musi już Pani dziś odpowiadać. — Odrzekł przekonywującym tonem mężczyzna. Anton, który wciąż podsłuchiwał rozmowę Oleny z Chartionem poczuł w piersi dziwne ukucie. Był trochę zaskoczony faktem, że Chartion może rzeczywiście poprosić hrabiego Worczewskiego o rękę Oleny. Po tych słowach w mężczyźnie coś pękło. Odwrócił się w przeciwną stronę i tak jak podszedł niezauważony, to tak samo odszedł od rozmówców.


***

Anton wrócił do towarzystwa i od razu rozglądał się za Margaritą, która razem z ojcem siedziała pod słońcochronem. Anton podszedł do dziewczyny.

— Pani Margarito.. — Zawołał mężczyzna, dziewczyna z błyskiem w spojrzeniu spojrzała na szlachcica.

— Czy możemy porozmawiać? — Zapytał Anton. Baron, który stał w pobliżu odszedł kilka kroków. Starzec wciąż stał pod słońcochronem, aby usłyszeć choćby fragment tego co kuzyn hrabiego chce teraz powiedzieć jego córce.

— Dobrze. — Przytaknęła Margarita.

— Przemyślałem wszystko i zmieniłem zdanie co do zaręczyn. — Zaczął Anton.

— Jak to? — Zdziwiła się kobieta, Leonid, który stał obok zerknął na córkę oraz na młodego szlachcica.

— Ogłośmy jeszcze dziś zaręczyny. — Rzekł Anton.

— Dziś, naprawdę dziś? — Dopytywała Margarita.

— Tak. — Odrzekł Anton.

— Czy nie chce Pani? — Dopytywał z przejęciem szlachcic.

— Oczywiście. — Przyznała Margarita, która wstała i podeszła do mężczyzny.

— Ma Pan racje. Ogłośmy to dziś. — Odrzekła młoda szlachcianka. Anton pocałował ją w rękę. Natomiast baron podniósł kieliszek koniaku, który pił i wzniósł toast za pomyślność planów. Młody szlachcic odwrócił wzrok i spojrzał na Leonida.


***

Anton podszedł do Kondratija, który stał w towarzystwie żony oraz księżniczki Wieruszyckiej. Na twarzy Antona można było zauważyć zburzenie. Worczewski zastanawiał się o co może chodzić młodemu mężczyźnie.

— Kondratij.. — Zawołał Anton.

— Możemy porozmawiać? — Zapytał mężczyzna. Kondratij odrobinę zaskoczonym wzrokiem spojrzał na kuzyna.

— Dobrze. — Przytaknął Worczewski i odszedł z Antonem kilka kroków dalej.

— Chce, żebyś dziś ogłosił zaręczyny. — Rzekł Anton. Kondratij spojrzał na młodego mężczyznę zaskoczonym spojrzeniem.

— Ale przecież nie chciałeś. — Przyznał Kondratij.

— Zmieniłem zdanie. — Odparł stanowczo Anton. Zadowolony Kondratij westchnął.

— Możesz to zrobić? — Zapytał w końcu Anton.

— Oczywiście. — Przytaknął hrabia.

— Trzeba jeszcze uprzedzić Borodiewów. — Stwierdził Worczewski.

— Już rozmawiałem z Margaritą, zgodziła się. — Przyznał Anton.

— A więc chodźmy. — Zaproponował hrabia, który razem z Antonem podeszli do Antoniji i księżniczki Wieruszyckiej, w międzyczasie baron Borodiew podszedł do nich z Margaritą.

— Uwaga, chciałem coś ogłosić. — Krzyknął głośno hrabia Worczewski do zgromadzonych gości. Nagle na przyjęciu zrobiła się cisza i wszyscy zaproszeni goście spojrzeli na hrabiego Worczewskiego. Natasza podeszła do Nany, która stała wciąż przy stole. Kucharka w tym czasie zaczęła kroić mięso na stoły, z których znikał poczęstunek.

— Nano.. — Zawołała Natasza, która stanęła obok mamki.

— Ciekawe co będzie chciał ogłosić hrabia Worczewski. — Dziwiła się młoda dziewczyna.

— Aby tylko nie kolejną sprzedaż majątku. — Skomentowała pokojówka.

— Nie martw się. Nie powinno znowu być tak źle. — Przyznała Nana.

— Nigdzie nie widać Oleny, pójdę jej poszukać. — Zaproponowała Natasza, która zaraz odeszła od kucharki.

Nana tylko przytaknęła dziewczynie. Natasza zaczęła rozglądać się wokoło, ale Oleny nigdzie nie mogła znaleźć. W końcu dziewczyna udała się w głąb lasu. Przy starym dębie zauważyła Olenę i Chartiona, podbiegła do nich.

— Olena.. — Zawołała zdyszana Natasza. Olena spojrzała na przyjaciółkę.

— Co się stało? — Zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy dziewczyna.

— Wszędzie cię szukam. Chodź. Pan hrabia chce ogłosić coś ważnego. — Wyznała Natasza. Olena spojrzała na Chartiona, który również nic nie wiedział. Natasza odwróciła się i miała zamiar już wrócić na przyjęcie, a Olena z Chartionem też postanowili sprawdzić co się dzieje. Chwile później Makarediewa z Chartionem stanęli w pobliżu towarzystwa. Olena zerknęła na małego Uliana, którym w tym czasie zajmował się Bonifat z Ivanem. Dziewczyna podeszła do chłopca i wzięła go za rękę. Chartion stał już obok niej. Na środku stanął hrabia Worczewski, a obok niego, jego żona Antonija. Przy Kondratiju stał Anton w towarzystwie Margarity. W pobliżu nich towarzyszył baron Borodiew razem z księżniczką Wieruszycką. Do hrabiego podszedł służący z tacą, na której stały kieliszki z szampanem. Hrabia wziął kieliszek, podobnie jak Antonija, Anton i Margarita. Inny zaś służący podawał również kieliszki z szampanem zaproszonym gościom.

— Moi drodzy.. — Zaczął hrabia.

— Chciałem ogłosić, że mój kuzyn Anton Andrej Worczewski po odbytej służbie wojskowej zaręcza się tu z oto tą Margaritą Leonidą Borodiewą. — Wygłosił hrabia, a Anton delikatnie się ukłonił. Na twarzy Margarity pojawił się tajemniczy uśmiech, zaś Olena wydawała się nieco bladsza, gdy usłyszała o zaręczynach Antona i Margarity. Chartion spojrzał na dziewczynę.

— Co Pani jest, Pani Oleno? — Zapytał z troską Chartion. Olena w tym momencie dopiero ochłonęła.

— Nic, naprawdę nic. — Odrzekła dziewczyna smutnym tonem, która próbowała uśmiechnąć się na siłę.

— Na zdrowie, na szczęście. — Rzekł donośnym głosem baron, pozostałe towarzystwo również zniosło toast.


***

Chwile po zakończonym polowaniu Larysa Karokiew gratulowała Antonowi i Margaricie zaręczyn, następnie podeszła do Antoniji i hrabiego, z którymi się pożegnała. Łuiza w tym czasie siedziała pod słońcochronem. Gdy młoda dziewczyna widziała jak jej matka rozmawia z Worczewskimi, to postanowiła wymknąć się, aby na chwile podejść do Oleny. Larysa widząc spacerującą córkę, złapała ją za rękę.

— Myślę, że będziemy już wracać. — Rzekła Larysa.

— Już mateczko? — Zdziwiła się dziewczyna.

— Może jeszcze zostaniemy chwile. — Zaproponowała dziewczyna.

— Wracajmy do Petersburga. Może Pan Simon będzie nam towarzyszył. — Stwierdziła Larysa Karokiew.

— Tylko gdzie on jest? — Zastanawiała się Larysa.

— Rozmawia z księżniczką Wieruszycką. — Odparła spokojnym tonem Łuiza. Larysa odwróciła się i spojrzała na szlachcica.

— Chodź.. — Zawołała kobieta do córki i pociągnęła dziewczynę za sobą. W tym czasie Simon i księżniczka Wieruszycka rozmawiali razem w pobliżu, popijając przy tym kompot z dojrzałych owoców jak również chrupiące przy tym świeżo wypieczone przez Nane owsiane ciasteczka.

— Panie Simonie.. — Zawołała księżniczka.

— Może by Pan odwiedził mnie w najbliższym czasie? — Zaproponowała kobieta.

— Naprawdę zależy Pani na moich odwiedzinach? — Zdziwił się Simon.

— Tak, chciałam o czymś porozmawiać z Panem. — Stwierdziła Tamara.

— Chyba, że planuje Pan wrócić już do Petersburga w towarzystwie Państwa Karokiewów? — Zapytała z podejrzliwym spojrzeniem Wieruszycka.

— Nie skądże. Jak najbardziej możemy porozmawiać. — Przyznał szlachcic.

— Dobrze. — Przytaknęła księżniczka.

— Tylko jakby Pan to jeszcze jakoś wytłumaczył Pani Larysie Karokiew.. — Zaproponowała księżniczka.

— Właśnie zmierza w naszym kierunku. — Stwierdziła Tamara. Simon odwrócił się i spojrzał na kobietę.

— Pani Laryso.. — Zawołał młody mężczyzna.

— Panie Simonku.. — Zaczęła Pani Karokiew. Simon uśmiechnął się do kobiety, zerkając przy tym na Łuizę.

— Chcemy wrócić już z Łuizą do Petersburga. Czy będzie Pan tak miły, żeby towarzyszyć nam w podróży? — Zapytała z uśmiechem na twarzy Larysa. Simon odwrócił się i zerknął na Tamarę, która patrzyła na szlachcica dociekliwym spojrzeniem. Simon po chwili odwrócił się i zerknął na obydwie kobiety.

— Przepraszam, ale mam jeszcze coś do załatwienia w powiecie. — Stwierdził mężczyzna. Z twarzy Larysy zniknął uśmiech.

— Szkoda. — Odparła Larysa.

— Poproszę Ivana, może zgodzi się Panią towarzyszyć razem z profesorem Aristowem. — Zaproponował Simon.

— Oczywiście. — Przytaknęła Larysa z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.

Petersburg

Anna zajechała dorożką pod jedną z kamienic petersburskich, po drugiej części miasta niż posiadłość Leonida. Nobodiewa wyszła z dorożki i rozejrzała się wokoło. Spojrzała na kamienicę i westchnęła. Widok starego budynku nie budził w kobiecie zbyt wiele radości, ale Anna nie zważała na to tylko weszła do środka. Po wejściu do środka na wprost drzwi znajdowało się mieszkanie właścicielki. Nobodiewa zapukała więc do mieszkania. Drzwi otworzyła jej okrągła, rudowłosa kobieta.

— Witam.. Jestem Anna Nobodiewa, mam u Pani wynająć pokój. — Zaczęła Anna. Kobieta uśmiechnęła się.

— Jewa Stiepanowa. — Odrzekła kobieta.

— Pokaże Pani pokój. — Dodała właścicielka i po chwili razem z Anną przeszły na piętro, gdzie znajdował się jeden z trzech pokoi, które Jewa wynajmowała. Anna z właścicielką weszły do środka. Pokój był dość skromny. Pod oknem stał duży okrągły stół, w pobliżu łóżko, po drugiej stronie toaletka z lustrem i koło drzwi szafa z komodą. Anna rozglądając się po wnętrzu westchnęła. Może nie tego spodziewała się Nobodiewa, ale starała się tym nie zrażać.

— I jak się Pani podoba pokój? — Zapytała Jewa, która stała tuż za progiem drzwi.

— Nie jest tak źle. — Odparła Anna podchodząc do okna.

— Wcześniej wynajmował mieszkanie pewien młody mężczyzna, ale w końcu wyjechał, podobno do Moskwy, czy gdzieś.. — Stwierdziła Jewa.

— Dobrze, biorę. — Odparła Anna odwracając się do Jewy.

— W takim razie zapłatę przyjmuję u siebie w mieszkaniu. — Rzekła Jewa.

— Proszę się rozpakować i później do mnie wpaść. — Dodała właścicielka, która wychodziła już z pokoju Anny.

— A tu obok też Pani wynajmuje pokoje? — Zapytała jeszcze Anna. Kobieta odwróciła się do Nobodiewy.

— Tak, ale proszę się nie martwić, tamci Państwo to spokojni ludzie, nie robią hałasu. — Odpowiedziała Jewa i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Anna jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Westchnęła i zaraz zdjęła z siebie długi szal kładąc go na łóżku.

— Nareszcie jestem sama. — Pomyślała Anna, która usiadła na swoim łóżku odwracając wzrok na poduszkę.

Wieś w powiecie Pskowskim

Okolice miasta Psków

Chwile po opuszczeniu lasu, w którym odbyło się polowanie, Larysa z córką Łuizą wracały już do Petersburga. W drodze cały czas towarzyszył im Bonifat razem z Ivanem. Wszyscy jechali jedną dorożką. Łuiza siedziała od lewej strony obok swojej matki, naprzeciwko dziewczyny siedział profesor Bonifat, a obok niego Ivan. Łuiza spoglądała co chwila na Ivana, który również zerkał na dziewczynę, ale ani ona ani on nie odważyli się do siebie odezwać. Larysa wydawała się być zmęczona milczeniem, więc spojrzała na profesora Bonifata, który prawie usypiał.

— Panie profesorze.. — Zawołała Larysa. Bonifat nagle przebudził się i spojrzał na kobietę.

— Tak? — Zapytał.

— To miło z Pana strony, że wybrał się Pan na polowanie do hrabiego. — Stwierdziła Larysa z lekko zadowolonym tonem.

— Tak.. — Westchnął Bonifat. — To Pan Ivan namówił mnie na tą wyprawę. — Przyznał Aristow. Larysa spojrzała na młodego mężczyznę.

— Nie wiedziałam, że lubi Pan tak polować? — Zapytała Ivana Pani Karokiew. Łuiza zerknęła na szlachcica.

— Gazety Petersburskie rozpisywały się o tym polowaniu, postanowiłem sam osobiście sprawdzić czy te przyjęcie było tego warte. — Przyznał Ivan spoglądając na młodą damę.

— Niedługo zajedziemy do Petersburga, może zrobicie sobie Panowie postój i odpoczniecie w naszym domu.. — Zaproponowała Larysa. Łuiza nagle spojrzała na matkę.

— Nie chcemy zawracać Panią głowy. — Odparł Ivan.

— Ależ to żaden problem. — Przyznała Larysa.

— Jak myślisz Łuizko.. — Zwróciła się do dziewczyny matka.

— Oczywiście, będzie nam niezmiernie miło gościć Panów u siebie. Proszę nam nie odmawiać. — Zachęcała Łuiza.

— Co Pan o tym myśli? — Zapytał młody mężczyzna Bonifata.

— Skoro Panie są tak uprzejme, to z wielką radością zrobimy sobie postój. — Odpowiedział Bonifat w lekkim zamyśleniu.

Rezydencja Na Wsi w Powiecie Pskowskim

Zbliżała się już pora kolacji. Nana kręciła się po pomieszczeniu przygotowując zupę mleczną, pomagała jej w tym Poliksienia. Młoda służąca smażyła w tym czasie racuchy ze śliwkami. Do kuchni wszedł w tym czasie Łuka, Poliksienia słysząc odgłos otwierających się drzwi odwróciła się w stronę mężczyzny.

— Ja na kolacje. — Zaczął Łuka.

— Za wcześnie przyszedłem? — Dopytywał młody parobek. Poliksienia delikatnie uśmiechnęła się do chłopa.

— Ależ nie. W samą porę jesteś. Siadaj. — Przyznała Poliksienia. Łuka wszedł do środka i kierował się w stronę stołu, co zauważyła również Nana. Poliksienia w tym czasie zaczęła nalewać zupę mleczną parobkowi.

— A twój ojciec nie przyjdzie? — Zapytała Nana. Łuka spojrzał na kucharkę.

— Odpoczywa w izbie. — Odparł Łuka.

— Gdybyś tak droga Nano, nalała mu talerz zupy do zaniosę mu do izby. — Zaproponował chłop.

— Gdzie tam będziesz chodzić. Sama mu zaraz zaniosę. — Przyznała Nana. Kucharka z szafki obok kuchni wyciągnęła małą miseczkę i zaczęła szykować Karłowi posiłek. Poliksienia w tym czasie szła z zupą do Łuki, którą podała młodemu chłopu. Drzwi do kuchni otworzyły się i weszła do pomieszczenia Fiekła, która zauważyła jak przyjaciółka z lekkim uśmiechem na twarzy podaje kolacje chłopu. Poliksienia odwróciła się i spojrzała na przyjaciółkę, a Nana wyszła z kuchni.

— Och.. — Westchnęła Poliksienia.

— Już przyszłaś? — Zapytała.

— Tak. — Odparła Fiekła, która miała posępny wyraz twarzy. Poliksienia podeszła do kuchni i nalała sobie zupę mleczną, następnie usiadła obok Łuki. Spojrzała na chłopa, któremu posłała ciepłe spojrzenie, Łuka również zerknął na dziewczynę łagodnym wyrazem oczu. Dziewczyna miała zamiar już zacząć jeść, gdy nagle odwróciła się i spojrzała na Fiekłę, która wciąż stała i przyglądała się dziewczynie i parobkowi.

— Nie siadasz? — Dopytywała Poliksienia.

— Tak.. Zaraz usiądę. — Odrzekła oschło Fiekła.


***

W tym czasie Nana po wyjściu z kuchni udała się od razu do czeladnej. Weszła do izby, w której odpoczywał Karł. Starzec leżał na łóżku i wyglądał jakby spał. Nana wchodząc do środka zerknęła na męża. Gdy kucharka zamykała drzwi, to stary chłop jakby przebudził się i spojrzał na żonę. Od razu podniósł się i usiadł na łóżku.

— Co tu chcesz? — Zapytał Karł.

— Zupkę ci przyniosłam. — Odpowiedziała niepewnie kobieta.

— Och.. Skąd ta troska? — Zdziwił się chłop.

— Nie złość się. — Poprosiła Nana podchodząc do męża.

— Nie zajrzałeś do kuchni, bałam się, że zgłodniałeś. — Przyznała Nana. Karł patrzył na żonę podejrzliwym wzrokiem.

— Nie patrz tak na mnie, chciałam dobrze. — Zapewniła kucharka. Karł wziął od żony miskę z zupą i zaczął jeść.

— Dobra. — Skomentował chłop. Po chwili przestał jeść i ponownie zerknął na żonę.

— Wiem, że chcesz dobrze, ale trudno jest pogodzić się z tym co się stało. — Przyznał mężczyzna.

— Wiem, że przez te wszystkie lata nie było ci łatwo. — Stwierdziła Nana w zamyśleniu.

— Tak, nie było łatwo, ale nie liczyłem, że się jeszcze kiedyś spotkamy. I jestem pewien, że lepiej jest zostawić wszystko tak jak jest teraz. — Przyznał Karł. Nana nic nie odpowiedziała mężowi.


***

W tym czasie po kolacji do swojej izby wróciła już Poliksienia i Fiekła. Poliksienia wchodząc do pomieszczenia wydawała się być w dobrym nastroju, natomiast Fiekła była przygnębiona. Oparła się o drzwi i stała tak przez chwile przyglądając się uważnie przyjaciółce. Poliksienia w końcu odwróciła się i spojrzała na Fiekłę.

— Co ci jest? Kolacja ci nie smakowała? — Zapytała Poliksienia. Fiekła nagle odeszła od drzwi i podeszła do przyjaciółki.

— Myślisz, że nie zauważyłam. — Zaczęła Fiekła.

— Niby czego? — Dopytywała dziewczyna, która nie rozumiała zachowania przyjaciółki.

— Tego jak ci się dziś oczy świeciły do Łuki. — Burknęła Fiekła.

— Chyba coś ci się pomyliło. — Stwierdziła z lekkim zaniepokojeniem Poliksienia.

— Tak.. Mnie? — Zdziwiła się wciąż Fiekła.

— To ja obok niego tak skaczę z jednej i z drugiej strony. — Warknęła Fiekła.

— Głupoty opowiadasz. — Odparła Poliksienia z delikatnym zawstydzeniem.

— Pamiętaj, byłam pierwsza i łatwo tak ręką go nie puszczę. — Stwierdziła stanowczym tonem Fiekła. Poliksienia spojrzała na przyjaciółkę ze strachem.

Dom Rodziny Karokiew

W posiadłości rodziny Karokiew odbywała się w jadalni przy saloniku kolacja. Łuiza wydawała się być skrępowana towarzystwem Ivana z Bonifatem, za to Larysa, jej matka niczego nie dostrzegła. Ivan, który też nie wiedział jak powinien zachować się w towarzystwie młodej damy również tego wieczoru był dość milczący.

— Panie profesorze, dziękuję, że zgodził się Pan nam towarzyszyć w drodze do Petersburga. — Zaczęła Larysa.

— To żaden problem, tylko czysta przyjemność. — Przyznał Bonifat.

— Panie Ivanie jak podoba się Panu pobyt w Moskwie? — Zapytała Larysa. Ivan spojrzał na zadowoloną kobietę.

— Wspaniale. — Przytaknął Nobodiew.

— Zaskoczył nas Pan tym nagłym wyjazdem, ja ze swoją córką nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. — Odparła Larysa. Ivan spojrzał na Łuizę, która też nie wiedziała co powinna powiedzieć.

— Słyszałam, że Pana matka wciąż mieszka u barona. — Dodała Larysa. Ivan wyglądał jakby się zawstydził, nagle wstał z krzesła.

— Przepraszam.. — Zawołał. — Wyjdę na chwilę. — Dodał Nobodiew i wyszedł z jadalni. Po jego wyjściu pojawiła się nagle cisza, po chwili Łuiza spojrzała na matkę.

— Pójdę sprawdzić czy wszystko w porządku. — Odezwała się Łuiza.

— Proszę wybaczyć. — Zwróciła się dziewczyna do Bonifata, która następnie opuściła jadalnie. Larysa czując, że niepotrzebnie wspomniała o Annie to zaraz spojrzała na profesora i zastanawiała się jak ma się teraz odezwać.

— Gdzie Pan spotkał się z Panem Ivanem? — Zapytała niepewnie Larysa.

— To był całkowity przypadek, mój przyjaciel chciał nas przedstawić w jednym lokalu. — Przyznał Bonifat.

— A później kilka razy jeszcze na mieście spotkaliśmy się, też zupełnie przypadkiem. — Dodał Aristow.

— Co za szczęśliwy zbieg okoliczności. — Skomentowała Larysa z lekkim zadowoleniem na twarzy.


***

Ivan wyszedł z domu rodziny Karokiew i kręcił się trochę przed wejściem do posiadłości. Sam nie wiedział co go bardziej uraziło to, że Pani Larysa wspomniała o jego matce czy to, że nie wiedział w jaki sposób powinien porozmawiać z Łuizą. Chodził wciąż wokoło i nie wiedział co ma zrobić, chciał zapalić cygaro, ale nawet nie odważył się wyjąć z kieszeni cygara. Nagle z domu wyszła Łuiza, która zaczęła szukać młodego mężczyznę. Łuiza podeszła do szlachcica, a Ivan słysząc kroki dziewczyny odwrócił się i spojrzał na młodą damę z lekkim przestrachem. Kobieta podeszła do niego.

— Zastanawiałam się co się stało, że tak nagle Pan wyszedł? — Zaczęła dziewczyna.

— Przepraszam, ale chciałem zaczerpnąć powietrza. — Odpowiedział Ivan. Łuiza jednak miała wrażenie, że szlachcic nie jest z nią do końca szczery.

— Przepraszam Pana za moją matkę, jeśli to ona Pana uraziła. — Skomentowała z lekkim przejęciem Łuiza.

— Nie gniewam się, wszyscy wiedzą jaka jest moja matka. To co powiedziała Pani Larysa jest prawdą. — Przyznał Ivan, który odwrócił się i zamierzał zmierzać w kierunku wyjścia z posiadłości.

— Niech Pan zaczeka.. — Zawołała Łuiza. Mężczyzna jakby zatrzymał się i z lękiem odwrócił się w stronę dziewczyny.

— Tak.. — Zawołał Ivan, któremu zdawało się, że dziewczyna chce mu powiedzieć coś ważnego.

— Chciałam Panu coś wyznać. — Zaczęła dziewczyna.

— Może lepiej, żeby Pani teraz tego mi nie mówiła. — Przyznał smutnym tonem Ivan, który nie potrafił spojrzeć dziewczynie w oczy.

— Niech Pan zaczeka. — Powtórzyła dziewczyna. Ivan wciąż stał z lękiem przed Panienką Karokiew.

— Kocham Pana. — Wyznała ze strachem w sercu Łuiza. Ivan nie wiedział jak ma zareagować na wyznanie młodej damy.

— To nie najlepsza chwila na taką rozmowę. — Odparł Nobodiew.

— Dlaczego? — Dopytywała Łuiza.

— Ja nie mogę się teraz z Panią związać, choćbym tego chciał. Sprawa Oleny nie daje mi spokoju, poza tym… — Przyznał Ivan.

— Poza tym, co? — Zapytała z niepokojem dziewczyna.

— O Pani myśli teraz ktoś inny. Simon, który bywa porywczy jest moim przyjacielem, ja nie mógłbym mu tego zrobić. — Przyznał Nobodiew, który odwrócił się od Łuizy.

— Przepraszam.. — Dodał młody mężczyzna i poszedł w kierunku, gdzie stała na terenie Karokiewów dorożka, wsiadł do niej. Łuiza czując odrzucenie rozpłakała się, nawet nie spostrzegła, że podszedł do niej Bonifat.

— Gdzie Pan Ivan? — Zapytał Aristow. Łuiza otarła szybko łzy ze swojej twarzy i zerknęła na profesora.

— Wsiadł już do dorożki. — Odpowiedziała dziewczyna próbując zachować przy tym spokój.

— W takim razie ja też będę się już z Panią żegnał. — Rzekł Bonifat.

— Szczęśliwej podróży. — Odparła Łuiza.

Rezydencja Na Wsi w Powiecie Pskowskim

Następnego dnia w rezydencji hrabia Worczewski urządzał uroczysty obiad dla najbliższej rodziny z powodu zaręczyn Antona z Margaritą. Zanim jednak obiad został podany w jadalni, to hrabia razem z baronem Borodiewem zamknęli się w gabinecie, w którym od kilku godzin rozmawiali za zamkniętymi drzwiami. Hrabia Worczewski z regału, który stał przy biurku wyciągnął jeden dokument i podszedł do barona. Leonid siedział przy stoliku i zerknął na Kondratija.

— Panie hrabio, a cóż to Pan niesie? — Zapytał Leonid.

— To jest to o czym wcześniej rozmawialiśmy. — Stwierdził hrabia. Worczewski usiadł naprzeciwko barona.

— Sporządziłem odpowiedni dokument. Jest to zapis, który zostanie przekazany po ślubie Antonowi. — Rzekł hrabia podając akt Leonidowi. Baron zaczął czytać dokument.

— Przekaże Pan, przyjacielu wioskę młodym po ślubie. — Stwierdził baron.

— Tak, w powiecie moskiewskim. 500 dusz. — Przyznał hrabia.

— Teraz trzeba ustalić tylko datę ślubu. — Odrzekł baron.

— Ma Pan namyśli jakiś konkretny termin? — Zapytał Kondratij.

— Myślę, że będzie w sam raz na Boże Narodzenie. — Odrzekł baron.

— A więc.. Wszystko już ustalone. — Przyznał hrabia.

— Chodźmy zatem do jadalni. Obiad czeka. — Dodał Worczewski z zadowoleniem. Mężczyźni wyszli z gabinetu.


***

W jadalni na hrabiego i barona czekała już Antonija razem z księżniczką Wieruszycką, której towarzyszył Simon. Antonija próbowała uśmiechać się do gości chociaż kobieta denerwowała się zbyt długą nieobecnością męża, kiedy służące zaczęły podawać obiad.

— Siadajmy.. — Zawołała hrabina.

— Nie poczekamy na hrabiego i Pana barona? — Zdziwił się Simon.

— Chyba nie ma sensu. — Przyznała Antonija. Hrabina, Tamara i Simon usiedli przy stole..

— Pewnie Kondratij załatwia z Panem Leonidem sprawy związane z zaręczynami. — Skomentowała Tamara.

— Pewnie tak. — Przytaknęła Antonija. Hrabina spojrzała na młodego szlachcica.

— Panie Simonie, to miło, że postanowił Pan dotrzymać towarzystwa Tamarze. — Zaczęła Antonija.

— Byłam pewna, że zaraz wróci Pan do Petersburga. — Dodała hrabina.

— Mam jeszcze coś tu w powiecie do załatwienia, dlatego postanowiłem opóźnić wyjazd. — Odrzekł Simon.

— Racja, Pan Simon zazwyczaj jest dość zajęty. — Wtrąciła się Wieruszycka, do jadalni wszedł hrabia z baronem.

— Kondratiju.. Jak miło, że już jesteście. — Odezwała się hrabina.

— Siadajcie, czekaliśmy na was. — Dodała Worczewska.

— To miło z waszej strony. — Odparł hrabia, który usiadł naprzeciwko żony, obok księżniczki przysiadł się baron.

— Księżniczko, wspaniale, że zgodziła się Pani zostać na objedzie. — Odezwał się Leonid do Tamary.

— Jakby mogłoby być inaczej, Anton to w końcu mój brat. — Przyznała księżniczka Wieruszycka.

— Anton z Margaritą nie będą jeść z nami obiadu? — Zdziwił się Worczewski, Antonija uśmiechnęła się do męża.

— Są w ogrodzie, uprzedzali, żeby na nich nie czekać. — Odparła Antonija.

— Skoro tak.. — Przytaknął hrabia.


***

W tym czasie Anton z Margaritą wciąż spacerowali po ogrodzie. Młody szlachcic zaprowadził córkę barona do altany, w której nikogo nie było. Margarita podeszła do murku i wyjrzała w dal na ogród gdzie rozciągały się drzewa. Anton podszedł do dziewczyny.

— Podoba się Pani widok? — Zapytał Anton.

— Tak, ogród jest cudowny, a ta altana to takie romantyczne miejsce. — Stwierdziła Margarita, która odwróciła się i spojrzała na młodego mężczyznę.

— Panie Antonie, muszę o to zapytać. — Zaczęła dziewczyna.

— Co się takiego stało, że nagle zmienił Pan zdanie? — Zapytała.

— A co się miało stać. Przecież od dawna były planowane zaręczyny. Przyszedł czas, aby to ogłosić. — Odparł mężczyzna.

— Chce się Pani wycofać? — Zapytał Anton.

— Skądże. — Zaprzeczyła dziewczyna.

— Zaskoczył mnie Pan swoją decyzją, ale to pozytywna niespodzianka. — Przyznała Margarita.

— Chciałbym o coś Panią prosić. — Zaczął Anton.

— Tak? — Zdziwiła się dziewczyna.

— Wiem, że nasze zaręczyny były planowane od kilku lat, ale proszę obiecać mi, że będzie miała Pani wpływ na sprawy dotyczące naszego ślubu. — Rzekł Anton.

— Czemu Pan mnie o to prosi, przecież mój ojciec i Pan hrabia wszystkim pewnie się zajmą. — Przyznała dziewczyna.

— Pani Margarito, ten ślub to nasza sprawa, to będzie nasze życie. Proszę, aby nie pozwoliła Pani, aby inni decydowali o naszej przyszłości. Proszę mi to obiecać. — Stwierdził Anton.

— Obiecuje Pani? — Dopytywał wciąż.

— Tak, obiecuję. — Odrzekła po chwili dziewczyna.


***

W tym czasie na polu słońce zaczynało grzać coraz mocniej. Uczucie gorąca oraz pot z czoła spływał parobkom bezustannie. Łuka ze swoim ojcem starali się kosić żyto, aby wykonać jak najwięcej pracy. Nagle młody parobek przestał kosić i spojrzał w niebo. Karł zaraz spojrzał na syna.

— Co robisz? — Zapytał Karł.

— Straszny dziś upał, pić się chce. — Odparł Łuka zerkając na ojca.

— Bo patrzysz w słońce, dlatego tak czujesz jak grzeje. — Odrzekł Karł. Łuka jakby na chwile zamyślił się i spojrzał ponownie na ojca.

— Co? — Zdziwił się Karł.

— Znałeś już wcześniej kucharkę z czeladnej, Nanę? — Zapytał Łuka. Karł jakby trochę się speszył.

— A czemu pytasz? — Dziwił się wciąż stary chłop.

— Wczoraj tak do izby zaniosła ci kolacje, jakbyście się już wcześniej znali. — Stwierdził Łuka. Karł się odwrócił od syna i zaczął znowu ścinać żyto.

— Może tu wcześniej bywała. — Dodał młody parobek.

— A co tobie chodzi po głowie, weź się za prace. — Skomentował z lekkim niezadowoleniem Karł.

— Ale powiedz czy znałeś się wcześniej z Naną czy też nie? — Pytał Łuka.

— Mówisz tak jakby przyniesienie zupy świadczyło o wieloletniej znajomości. — Przytaknął stary parobek. Łuka westchnął i zaczął kosić kosą żyto.

— Widziałem, że często rozmawiacie, na polowaniu i jeszcze wcześniej w kuchni. — Przyznał Łuka.

— Daj spokój, Nana jest dla wszystkich miła. — Stwierdził Karł, który ponownie przestał kosić żyto i spojrzał w niebo.

— Dobra, czas iść coś zjeść. — Dodał stary chłop.


***

W porze południowej Olena zaszła do kuchni gdzie siedziała Nana z Nataszą. Obydwie kobiety jadły obiad. Olena weszła do środka, a Nana, która siedziała tyłem do drzwi odwróciła się i spojrzała na dziewczynę.

— Chodź tu do nas Oleńko.. — Zawołała Nana. Dziewczyna wzięła czysty talerz, który stał na stole pod oknem i wlała sobie zupę, z dużego garnka. Olena usiadła obok Nany i Nataszy.

— Co tam Oleńko? — Zapytała Nana. Natasza spojrzała na przyjaciółkę.

— Pan Chartion zaproponował mi, że może poprosić hrabiego o moją rękę. — Zaczęła Olena.

— Co takiego? — Zdziwiła się Nana.

— I co mu odpowiedziałaś? — Zapytała Natasza.

— Jeszcze nic. — Przyznała dziewczyna.

— Nataszo.. — Zwróciła się Olena do przyjaciółki.

— Przyjdź do mnie do pokoju i weźmiesz list, trzeba przekazać go Panu Chartionowi. — Rzekła dziewczyna.

— Ja? — Zdziwiła się Natasza.

— Tak. Nie mogę poprosić Pana Antona, bo ostatnio list, który mu dałam nie dotarł. — Stwierdziła smutno Olena.

— Czy to na pewno słuszna decyzja? — Wtrąciła się Nana.

— Mam nadzieje. — Przytaknęła szeptem dziewczyna.

— Boję się, że będą z tego kłopoty. — Odparła Nana. Olena w tym czasie skończyła jeść obiad.

— Muszę już iść, zaraz zaczynam lekcje z Ulianem. — Przyznała.


***

Chwile później Olena wyszła z kuchni i miała zamiar wrócić już do rezydencji. Szła mijając park, w którym wciąż spacerowała Margarita z Antonem. Borodiewa z daleka dostrzegła dziewczynę, nagle Margarita spojrzała na młodego szlachcica.

— Kim jest ta dziewczyna? — Zapytała Margarita.

— Tak jakbym już ją widziała. — Dodała.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 13.23
drukowana A5
za 70.17
drukowana A5
Kolorowa
za 105.75