E-book
14.7
drukowana A5
49.47
drukowana A5
Kolorowa
74.9
Granice miłości

Bezpłatny fragment - Granice miłości


Objętość:
264 str.
ISBN:
978-83-8155-816-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 49.47
drukowana A5
Kolorowa
za 74.9
Fot. na zdjęciu Patryk Szudobaj (autor) — prywatny zbiór

Słowo o autorze

Patryk Szudobaj — autor powieści (24 l.) — słów kilka o sobie


Kochani Czytelnicy!

Nazywam się Patryk Szudobaj, mam ten zaszczyt być autorem swojej pierwszej powieści pt. „Granice Miłości”. Jestem młodym chłopakiem, mam wiele pasji i zainteresowań, ale napisanie książki chodziło za mną od kilku lat i mam nadzieję, że udało mi się dotrzeć do waszych serc powieścią miłosną z wątkami kryminalnymi. Urodziłem się ciepłego dnia, a dokładnie 9 czerwca 1994 r. w Lubinie. To miasto słynące z KGHM, które wydobywa m.in. miedź, jednak od dwóch lat już tam nie mieszkam i tylko odwiedzam rodzinne miasto. Pomieszkuję to tu to tam, często podróżuję i być może szukam swojego wymarzonego miejsca na ziemi. Oprócz pisania książek moją pasją są filmy. Miałem okazję nagrać kilka, które ujrzało światło dzienne. Udało mi się również pojawić na ekranie w serialach telewizyjnych kręconych we Wrocławiu, a także miałem kilka sesji zdjęciowych, do których powstały backstage. Wspomnę jeszcze o autorskim projekcie videobloga dostępnego na kanale YouTube pt. „Na Blogerskim Ekranie”, który miał premierę w maju 2017 roku (przy scenariuszach do odcinków pomagał Dariusz Paweł Trybuła), ale skupmy się na powieści… Co dalej? Jeśli książka trafi w gust czytelników i będzie się sprzedawać, to z czasem mam w planach na jej podstawie napisać scenariusz filmowy. Będzie to pełna fabuła. Chcę także wydać swoje kolejne książki. Jestem takim człowiekiem, że nie lubię się nudzić i u mnie w życiu musi się coś dziać, mam dużo planów i pomysłów, ale kiedy je zrealizuję, tego jeszcze do końca nie wiem, wszystko zależy od różnych czynników. Często wśród kolegów, przyjaciół słyszałem pytanie: „Co cię skłoniło”? Odpowiedź jest prosta — sytuacje życiowe, rodzinne, u przyjaciół które udało mi się zaobserwować, gdy byłem dzieckiem i je zapamiętać. Wielu z nich zmagało się ze zdradami swoich partnerów, wiele łez wylali, nawet w mojej rodzinie była bliska mi osoba, która w swoim życiu się nacierpiała, a mnie było ciężko na to patrzeć. Czasem nawet dochodziło do rękoczynów — nie tylko wobec swojej partnerki, ale także dziecka. Kochani, czy na tym polega miłość? No nie… Moim zdaniem takie osoby, które nie potrafią radzić sobie ze stresem, rozładowaniem emocji, w ogóle nie powinny wchodzić w układy partnerskie, a trzymać się z daleka od innych. Dlatego na podstawie tego, co zaobserwowałem, postanowiłem napisać swoją pierwszą książkę skierowaną głównie do osób dorosłych, ponieważ pojawią się tam intymne i pikantne sceny.

Patryk Szudobaj

Granice Miłości —

powieść miłosna z wątkiem kryminalnym

Autorzy okładki:

Robert Ratajczak,

Dariusz Paweł Trybuła

dedykacja dla …

moich przyjaciół i rodziny


Krew i nóż

Opis Książki

„Granice Miłości” — to powieść miłosna, przeplatana z wątkami kryminalnymi. Książka opowiada historię pewnego mężczyzny, który stąpa po ziemi, poszukując tej jedynej, prawdziwej wymarzonej miłości, lecz długo mu się to nie udaje. Kiedy nadchodzi ten czas myśli, że natrafia na tę jedyną, ale jest w błędzie, ponieważ dobrze nie przyjrzał się kobiecie, która przez kilka lat podawała się za jego najlepszą, dobrą, wspaniałą psiapsiółkę. Wykorzystuje go, a kilka miesięcy później, kiedy mężczyźnie udaje otrząsnąć się po traumie, krzywdzie, jaką wyrządziła mu jego przyjaciółka, gdy miłość sama mu się narzuca, ten nie jest zdecydowany, ponieważ boi się kolejnego rozczarowania. Jednak po jakimś czasie daje sobie i tej wybrance szanse i spotykają go kolejne życiowe problemy, które tym razem dotyczą również jego partnerki. Do czego będzie zdolny bohater powieści pt. „Granice Miłości”, by uchronić wymarzoną miłość swojego życia? Nikt, żaden człowiek nie jest idealny i może zrobić coś, czego do końca życia będzie żałować, najczęściej do takich sytuacji dochodzi pod wpływem chwili, emocji — gdy jesteśmy zakochani.

Drodzy Czytelnicy, w tej powieści znajdziecie zdrady, romans, seks, porwania i wiele innych ciekawych historii, jakie dotyczą bohatera, który będzie się z nimi zmagał. Czy mu się to uda? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w tym, a nie innym utworze.

Być może w tej powieści niektórzy z was znajdą cenne rady, bo miłość czasami naprawdę może stać się niebezpieczna i zagrażająca innym w naszym otoczeniu.

Wstęp

Pewnego jesiennego depresyjnego dnia zadawałem sobie kilkakrotnie to samo pytanie, czy miłość naprawdę istnieje, czy jest tak jak większość ludzi twierdzi, że miłość to bzdura i istnieje tylko w filmach i lekturach. Kilka lat wcześniej przestałem wierzyć, że można zakochać się na zabój, obserwując problemy mojej matki, która na swej drodze spotkała nieodpowiedniego mężczyznę, często płakała a ja próbowałem ją zawsze pocieszyć. Powiedzcie, czy to jest miłość, gdy ktoś znęca się psychicznie i fizycznie nad ukochaną kobietą swojego życia? Mało tego, niby kocha i szanuje, a za plecami drugą ma na boku i wplątuje się w romanse, krzywdząc tę drugą osobę. Nie mówię tu tylko o mężczyznach, bo kobiety też potrafią pokazać pazurki. Ponieważ od jakiegoś czasu mam inne zdanie na temat miłości, wiem, że jeśli się ją szanuje i pielęgnuje, jest się wiernym tej drugiej połówce, to można być zakochanym na zabój i dla ukochanej osoby można zrobić wszystko — nawet zabić, aby być na zawsze z tą jedyną. „Granice Miłości” to moja pierwsza powieść. Chciałbym przedstawić społeczeństwu historię 26-letniego mężczyzny, który poszukiwał tej jedynej, lecz ciągle miał pod górkę. Mężczyzna miał wszystko — dom, pieniądze, markowe ciuchy, znajomych i przyjaciół, a jedynie brakowało mu tej jedynej wymarzonej miłości. Kiedy ją w końcu odnajdzie, mocno się na niej zawiedzie, o czym sami się przekonacie, drodzy czytelnicy.

Historia skupia się na młodym mężczyźnie, który dostał kopa od życia i dla miłości zrobiłby wszystko, nawet stanął na skraju bankructwa przez kobiety, które poznawał. Owijały go sobie wokół palca i doprawiały mu rogi. Nawet jego własna rodzina, nie jest taka święta, za jaką ją uważał. Czy zagubiony chłopak będzie skłonny zabić, aby ochronić tę swoją jedyną? Te wszystkie pytania i odpowiedzi znajdziecie w tej książce.

Motyw graficzny tytułu powieści — „Granice miłości”

Rozdział I

Każdego ranka mężczyzna przed pracą chciał się odstresować, jego hobby to bieganie — tak, więc, każdego ranka przed pracą wychodził sobie do parku biegać, co wpływało na jego psychikę pozytywnie. Artur pracował jako mecenas w Sądzie Rejonowym, miewał ciężkie sprawy w tym zawodzie, więc poranne bieganie w parku przed pracą dobrze na niego wpływało, pozytywnie nastrajało. Od jakiegoś czasu podobała mu się jego przyjaciółka Tatiana, jednak była niedostępna, ponieważ była związana i miała wyjść za mąż, jednak od jakiegoś czasu za sprawą brata dziewczyny były partner Tatiany wyjechał za granicę do pracy, a tak dokładnie do Hiszpanii. Nie patrzył wtedy na dziewczynę, która była przy nim i go kochała, tylko jak większość ludzi wyobrażał sobie zarobione miliony i uciekł bez słowa. Po powrocie z parku Artur zaczął szykować się do pracy. Ten dzień był trudniejszy od innych, ponieważ czekała go w pracy dość trudna sprawa. Widzimy Artura stojącego przed lustrem w przedpokoju ubierającego koszulę, zapinającego guziki od koszuli, wiążącego krawat. Gdy młody mężczyzna był wyszykowany, wziął łyk kawy, zabrał ze stołu akta i podążył w kierunku Sądu Rejonowego. W tym samym czasie widzimy Tatianę, mieszkającą w bloku, w niedużym mieszkanku, jednak nie była to klitka. Mieszkanie było własnością Artura po matce, jednak od jakiegoś czasu wynajmował je swojej przyjaciółce Tatianie. Chciał jej pomóc, ponieważ pracując wcześniej jako prostytutka ledwo wiązała koniec z końcem, aż w końcu wyszła na proste. Na klatce schodowej widzimy dziewczynę, czyli Tatianę, która szuka coś w torebce, po chwili wyciąga papierosa, odpala go i wyjmuje klucze od mieszkania, wchodzi po schodach aż dociera do drzwi mieszkania, które wynajmuje, otwiera drzwi i wchodzi do środka. W mieszkaniu czeka na nią Junior, jej kochany pupilek, który cieszy się na widok swojej pani.

— Poczekaj, Pani się rozbierze i się z tobą pobawi — mówi Tatiana. Dziewczyna zdejmuje płaszcz, wiesza go na wieszaku, robi sobie kawę, widzi bałagan w pomieszczeniach, więc postanawia troszkę posprzątać, pomimo że miała ciężki dzień w pracy. Chwilę później widzimy zajętego Artura w pracy za biurkiem, który jest mocno skupiony, na biurku leży pełno papierów, nagle dzwoni telefon, jednak chłopak wogle nie reaguje. Tatiana wybiera numer do Artura po raz drugi. Dzwoni telefon na biurku Artura, ale on postanawia odrzucić połączenie — jest mocno zajęty, jednak widzi, że to Tatiana, odbiera telefon.

— Cześć, kochana, co się stało, bo jestem w pracy i wiesz zbytnio…

— Artur możesz wpaść? Muszę z tobą porozmawiać.

— Teraz nie bardzo, ale po pracy mogę wpaść. A coś się stało?

Nagle słychać pukanie do drzwi.

— Nie, dobra, muszę kończyć. Pa.

Za drzwiami widzimy mężczyznę z postawionym irokezem, kreskami pod oczami, które wyglądały jak makijaż, wszystko wskazywało na to, że mężczyzna był kryminalistą. Dziewczyna otwiera drzwi, Szymon od razu wita się ze swoją siostrą:

— No, cześć, sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Tęskniłaś, siostrzyczko? Będziemy tak stać w progu? Brata nie wpuścisz?

Tatiana nie poznaje swojego rodzonego brata ze względu na jego odmieniony wygląd. Dziewczyna przestraszona nieznanym mężczyzną zamyka Szymonowi drzwi przed nosem. Brat jest zaskoczony zachowaniem swojej siostry.

— Co ty? Jaja sobie robisz? Brata nie poznajesz? Dziewczyna stoi przed zamkniętymi drzwiami, mówiąc:

— Brata? To jakaś pomyłka, mój brat odsiaduje wyrok. Proszę sobie iść. Nie znam pana.

— Tatiana, to ja, Szymon, skrócili mi odsiadkę za dobre sprawowanie.

Dziewczyna waha się, czy wpuścić tajemniczego mężczyznę do mieszkania, zastanawia się, czy mężczyzna, który podaje się za jej brata to naprawdę on, czy to jakiś podejrzany typ, którego Tatiana nie zna, nigdy na oczy nie widziała. Po chwili zawahania, dziewczyna postanowiła zaufać mężczyźnie, otwiera mu drzwi i wpuszcza do mieszkania. Szymon, widząc siostrę od razu wpada jej w ramiona.

— Siostra, co ty swojego brata nie poznajesz? Czemu nie chciałaś mnie wpuścić?

— No wiesz, nie jestem pewna, wyglądasz inaczej niż przed odsiadką. Jestem ostrożna, w okolicy często kręci się wiele podejrzanych typów.

— Może i wyglądam inaczej, w końcu więzienie zmienia człowieka, ale to ja, twój kochany braciszek Szymon.

Tatiana przez chwilę milczy, patrząc z niedowierzaniem na Szymona. Chłopak jest poirytowany całą sytuacją, tym że jego siostra nie wierzy, że to on, czuje się trochę niezręcznie. Postanawia udowodnić Tatianie, że nie jest jakimś podejrzanym typem, tylko jej rodzonym bratem. Wyciąga z kieszeni kurtki wspólną fotografię z dzieciństwa. Tatiana spogląda, ale to wszystko wydaje jej się bardzo dziwne.

— Zdjęcie to nie dowód… Każdy mógł je ukraść…

— Boże, dziewczyno, co się z tobą dzieje, naprawdę nie poznajesz brata? Szymon zaczyna się już denerwować. Zaczyna szperać w swojej torbie, znajduje dokument potwierdzający zakończenie odbywana kary w zakładzie karnym, gdzie są wypisane wszystkie dane oraz zdjęcie przed odsiadką. Przekazuje dokument siostrze. Dziewczyna dokładnie analizuje oświadczenie, szepcząc pod nosem:

— Dane się zgadzają, czyli to prawda… Mój kochany braciszek!

Tatiana rzuca się bratu w ramionach, całuje go i przeprasza za całą sytuację.

— Braciszku, przepraszam za tę sytuację, ale jestem po prostu ostrożna. Pracuję teraz w takim zawodzie, że niejedna osoba chciałaby się na mnie zemścić. Kocham cię i cieszę się, że wyszedłeś na wolność.

— Nareszcie uwierzyłaś, już mnie irytowała ta sytuacja, że rodzonemu bratu nie wierzysz!

— Skończmy już, najważniejsze, że jesteś, idź do salonu, przygotuję coś do jedzenia, zrobię kawę i sobie porozmawiamy.

Gdy Tatiana odgrzewa obiad, Szymon z kieszeni wyciąga woreczek z amfetaminą, podczas odsiadki uzależnił się od dragów, choć przez to poszedł siedzieć i powinien sobie dragi raz na zawsze z głowy wybić, ale to nie takie proste. Rozsypuje działkę na stół i postanawia zażyć, aby sobie ulżyć. W tym samym czasie Tatiana nakłada obiad, zalewa kawę i dzwoni do Artura, ten jednak nie odbiera. Wysyła mu zatem wiadomość sms o treści:

— Artur, nie uwierzysz, ale mój brat Szymon wyszedł z pierdla, nie znasz go, ale ci kiedyś opowiadałam. Wpadnij po pracy, poznacie się. Do zobaczenia Tatiana.

Tatiana wchodzi do salonu z kawą i widzi brata zażywającego działkę amfetaminy. Widać, że jest podenerwowana, bo przecież przez narkotyki miał poważne problemy. Zaczyna mocno krzyczeć na brata.

— Brat, nie masz czasem nauczki — przez dragi siedziałeś i znowu zaczynasz. Na pewno nie będę tego tolerować w swoim domu!

— Siostra, uspokój się to tylko ten jedyny raz. Obiecuję!

— Każdy uzależniony tak mówi — jeden raz, potem kolejny i kolejny… Aż w końcu daje sobie w żyłę i spada na dno. Jeśli chcesz wrócić do normalności i mieszkać ze mną, masz się trzymać moich reguł i zasad, zrozumiałe?

Szymon wyciąga woreczek amfy, pokazując siostrze.

— A może ten ostatni raz weźmiemy razem, na zakończenie starego życia?

— Nie! Czy do ciebie nic nie dociera? Nie chcę cię kolejny raz stracić, rozumiesz? Zniknąłeś wtedy tak nagle, zamartwiałam się, nie mogłam sobie poradzić, myślałam, że nie żyjesz… Dziewczyna ma łzy w oczach.

— Siostra, nie chciałem cię zdenerwować, będzie jak chcesz.

— Trzymam cię za słowo, masz się tego pozbyć!

Rodzeństwo zasiada do obiadu, który podała Tatiana. Spędzają popołudnie patrząc na siebie z dystansem. Po sytuacji, gdy Tatiana przyłapała Szymona z amfetaminą, rozmowa się nie klei, jednak dziewczyna widzi, że troszkę za bardzo naskoczyła na brata, ale robi to dla jego dobra, bo nie chce go stracić po raz drugi, wie za co siedział, ale nie wie jak to się stało, kto go wsypał. Postanawia delikatnie wypytać brata, aby go nie urazić i tym bardziej nie przestraszyć, krążąc ciągle wokół tego samego tematu.

— Szymon, mogę cię o coś zapytać?

— Pytaj.

— Gdy tak nagle zniknąłeś, długo się zastanawiałam, jak to się wydarzyło.

— No przecież, mówiłem, że przez dragi.

— No, ale…?

— Siostra, jesteś dla mnie ważna, lecz to stare dzieje, chcę zacząć nowe życie i nie chcę do tego wracać. Im mniej wiesz, tym lepiej. Kapujesz!?

— Szymon, przecież wiesz, że możesz na mnie polegać i nikt się nie dowie, tylko zdradź mi swój sekret.

— Powtarzam, im mniej wiesz, tym lepiej, nie chcę, by ktokolwiek zrobił ci krzywdę.

— Co mam przez to rozumieć? Teraz to mnie brat przerażasz!

Dziewczyna długo wypytywała, jaką mroczną tajemnicę kryje jej brat, jednak Szymon nie chciał jej zdradzać swojej historii kryminalnej, ponieważ chciał chronić swoją siostrę. Musiał być przez jakiś czas ostrożny, ponieważ chłopak nie wyszedł tak naprawdę wcześniej za dobre sprawowanie. Szymon miał do odsiadki sześć lat, odsiedział tylko trzy lata i za dobre sprawowanie nie odroczyliby kary o trzy lata wcześniej. Szymon wyszedł z paki wcześniej, ponieważ poszedł na układ z policją, obiecał, że pomoże zamknąć całą grupę narkotykową w mieście, musiał wszystkich dilerów sprzedać, a to nie byli zwykli dilerzy. To była mafia i jeśli któryś by się dowiedział, że Szymon puścił parę z ust, to by się z nim nie patyczkowali, a jednocześnie skrzywdziliby jego najbliższych, aby dać mu nauczkę. Dlatego brat nie chce swojej siostrze szczegółowo opisywać mrocznej tajemnicy, po prostu chłopak znalazł się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu i póki szajka narkotykowa jest na wolności, chłopak musi być ostrożny. Rodzeństwo zjadło obiad, chłopak chce sprzątnąć, jednak wyręcza go jego siostra. Brat jest ciekawy, co przez te trzy lata zmieniło się w życiu Tatiany, postanawia ją spontanicznie o to wypytać, choć nie jest pewny, czy mu powie, bo on siostrze prawdy nie wyznał, ale jak to mówią nigdy nie zaszkodzi spróbować.

— A co u ciebie siostra przez te trzy lata się zmieniło? Jak tam twój facet, odzywa się? Dobrze pracuje mu się w Hiszpanii? Masz od niego jakieś wieści?

Dziewczyna jest zszokowana pytaniami brata, dziwi się skąd wie, że jej facet wyjechał do Hiszpanii, Tatiana zaczyna być podejrzliwa.

— Zaraz, a skąd ty wiesz, że Jakub już tu nie mieszka i wyjechał do Hiszpanii?

Szymon postanawia skłamać i iść w zaparte, lecz mu się to nie udaje.

— Yyyy… No jak skąd, musiałaś coś wspomnieć…

— No bardzo dziwne, tylko akurat o moim chłopaku, a raczej byłym chłopaku, nie rozmawialiśmy. Powiedz mi prawdę! Natychmiast!

Szymon czuł, że źle zrobił i postanawiał wyznać prawdę o Jakubie.

— Siostra, to ja mu załatwiłem robotę w Hiszpanii.

— Wiem, i to twoja wina, że się rozstaliśmy, a mieliśmy za dwa dni brać ślub…

— Przepraszam, nie chciałem nic robić za twoimi plecami, ale…

— Ale, co? Ciekawa jestem, co jeszcze przede mną ukrywasz.

— Ale Jakub mnie o to poprosił, abym ci nic nie mówił, bo wiedział jak zareagujesz.

— Ale mogłeś to skonsultować najpierw ze mną, jestem przecież twoją rodzoną siostrą(krzyk).

— Sama widzisz jak nerwowo reagujesz, gdy poruszamy temat Jakuba, wydaje mi się, że on przeczuwał, że nie wyjdzie nic dobrego z tego, że powiemy ci prawdę. Nie zgodziłabyś się na jego wyjazd, a on miał problemy i potrzebował kasy.

— Dobrze wiedzieć, że wiesz więcej na jego temat niż jego dziewczyna. Przepraszam, była dziewczyna…

Po chwili dziewczyna ochłonęła, nie miała już żalu do brata, może dobrze, że Jakub wyjechał, bo niedoszli małżonkowie wcale do siebie nie pasowali.

— Opowiedz lepiej, co u ciebie, jak tam praca?

— Wszystko dobrze, jakoś musiałam sobie radzić. Praca dom i w kółko to samo.

— Czy ty nadal jesteś… no wiesz? Po minie Szymona widać, że głupio mu jest zapytać, czy nadal jego siostra jest prostytutką, jednak dziewczynie nietrudno wykrztusić z siebie to słowo.

— Czy jestem prostytutką? O to ci chodzi?

— No, tak.

— Nie, już dawno z tym skończyłam. Dzięki pomocy Artura wyszłam na prostą, wynajmuję od niego mieszkanie za grosze, skończyłam studia i pracuję jako psycholog więzienny.

— Artur?

— Niebawem go poznasz, ma dziś wpaść. To mój dobry przyjaciel. Gdy tak nagle zniknąłeś, dużo mi pomógł i gdyby nie on, to nie wiem jak bym sobie poradziła i pewnie dalej bym musiała użerać się z tymi zboczuchami.

— Zawsze to lepiej niż prostytucja.

— W tym się z tobą zgadzam brat.

— To teraz jesteś grzeczną dziewczynką? -odrzekł Szymon żartobliwie.

— No, tak zmieniłam się, wyszłam na prostą i jestem grzeczna i użeram się z kryminalistami.

— Jakub mówił, że wcale nie jesteś taka grzeczna.

— On kłamie!

— Nie było mnie zaledwie trzy lata, a tu proszę, zadbana siostrunia wyszła na prostą, do tego nieźle się tutaj urządziłaś, jak na prostytutkę…

— Przestań! Skończyłam już z tym…

— Najwyższy czas.

— Może byś się jeszcze czegoś napił? Coś mocniejszego?

— Z chęcią.

Chwilkę później Tatiana podaje dwie szklanki z whisky. Szymon żartobliwie zaczyna czepiać się o porządek panujący w domu, chciał po prostu rozweselić siostrę.

— W domu już nie mogłaś posprzątać? Popatrz, jaka sterta kurzu. A szklanki to nie mogłaś już umyć? Rzekł Szymon żartobliwie.

— Przecież czysto jest. Odpowiedziała Tatiana, śmiejąc się.

Gdy rodzeństwo wypiło po szklance whisky, Tatiana rozkleiła się i łzy zaczęły spływać jej po policzku. Brat nie wiedział, co jest na rzeczy, wstał i podszedł do siostry, zaczął ją mocno przytulać.

— Dlaczego płaczesz?

— Bo mi się wszystko przypomniało i…

— Przecież on jeszcze przyjedzie.

— Ale nigdy nie wiadomo, czy będzie tak samo jak wcześniej.

— Będzie dobrze, kochana. Brat nadal uspakaja i przytula siostrę. Gdy mu się udaje uspokoić Tatianę, idzie do pokoju, który przypomina gabinet. Rozgląda się po pokoju, wyciąga woreczek z amfetaminą i zastanawia się, gdzie go ukryć, aby siostra nie zauważyła. Czyżby Szymon po raz kolejny okłamał swoją siostrę, obiecując, że pozbędzie się towaru? Po krótkiej chwili, gdy rozglądnął się po gabinecie, otwiera szafkę, w której odkrywa ukryte miejsce, o którym siostra nie miała bladego pojęcia. Postanawia ukryć tam swoją działkę amfetaminy. Szymon przebiera się, aby nie wzbudzić podejrzeń przed Tatianą, co robił w gabinecie. Kilka minut później wychodzi z gabinetu. Siostra Szymona podąża w kierunku kuchni, nalać sobie odrobinkę whisky, aby uspokoić się po rozpaczy za Jakubem, tymczasem brat dziewczyny próbuje wymknąć się z gabinetu niezauważony. Dziewczyna może i by nie zauważyła, gdyby nie te skrzypiące drzwi od pokoju, natychmiast zauważa skradającego się Szymona.

— Brat, a czego ty szukałeś w moim gabinecie?

Widzimy Szymona, który wygląda na speszonego.

— Ja. Chwilka ciszy. Tatiana spogląda na brata jakby czuła, że Szymon coś knuje, chłopak spogląda na siostrę, ale postanawia się ogarnąć, aby dziewczyna nie domyśliła się, że on coś znowu ukrywa.

— No, co tam szukałeś? Co ty taki przestraszony?

— Wydaje ci się, byłem się po prostu przebrać. A ty wszczynasz już śledztwo.

— Spokojnie, ja tylko zapytałam.

Szymon wkłada krótkie buty. Przygotowuje się do wyjścia.

— Wybierasz się gdzieś?

— Tak, mam kilka spraw. Muszę rozglądnąć się za jakąś robotą.

— Dobrze, nie tłumacz się. Tylko nie wpakuj się w kolejne kłopoty.

Mężczyzna łapie za klamkę od drzwi wejściowych, jednak siostra jeszcze przez chwilę go zatrzymuje z bardzo poważną miną.

— Brat…

— Tak?

— Pamiętaj, masz pozbyć się tego towaru, nie będę czegoś takiego tolerować w swoim domu.

— No wiem, przecież ci obiecałem.

— A jak będziesz wracać, kup butelkę białego wina.

Dziewczyna daje bratu pieniądze. Szymon wychodzi z mieszkania. W tym samym czasie widzimy Artura, który podąża w kierunku mieszkania, które wynajmuje Tatiana. Przed klatką widzimy mężczyznę oraz brata Tatiany, który się śpieszy, niechcący szturcha ramieniem Artura. Ten zdenerwował się zachowaniem obcego mężczyzny, którego pierwszy raz w życiu widział na oczy. Artur ze złości wplątuje się w awanturę z Szymonem. Chłopak miał dziś ciężki dzień w pracy i był rozdrażniony, jedyne, czego mu było trzeba to relaks.

— Co ty odwalasz? Kim ty w ogóle jesteś?

— A co cię to interesuje? — odpowiada nerwowo Szymon.

— Pierwszy raz cię tu widzę. Jesteś podejrzanym typem i widzę, że kryminalistą, sądząc po kreskach pod oczami.

— Chłopie, co cię to interesuje. Nie znam cię, aby spowiadać ci się ze swojego życia. Odpierdol się! Kminisz? Bo za chwilę nie będę tak miły i cierpliwy.

— Twoją osobą z chęcią zainteresuje się policja. Po raz ostatni pytam, kim ty jesteś?

— Odwal się skurwielu!

Miedzy mężczyznami dochodzi do nerwowej atmosfery i do szturchaniny. Artur odpycha Szymona, jednak brat Tatiany nie chce wchodzić w dyskusję i narobić sobie kolejnych problemów.

— Spierdalaj stąd! I żebym cię tu więcej nie widział — ostrzega Artur.

— Masz przejebane chłopie! Żegnam.

Mężczyźni rozchodzą się swoimi drogami. Po kilku minutach przyjaciel Tatiany znajduje się przed mieszkaniem dziewczyny. Tatiana, siedząc w gabinecie przy biurku, na którym leży pełno dokumentów, słyszy pukanie do drzwi. Wychodzi z pokoju sprawdzić, kto dobija się do drzwi. Ku jej zaskoczeniu widzi Artura, ucieszyła się na jego widok, choć miał być troszkę później. Wita się z przyjacielem, przytulając go. Następnie proponuje coś do picia.

— Napijesz się? Kawa? A tak w ogóle, co tak szybko, miałeś być później.

— Za kawę podziękuję, miałem dziś ciężki dzień w pracy i od tej kawy zawału się kiedyś dorobię. Jestem wcześniej, bo rozprawa przesunęła mi się o godzinkę szybciej.

Artur ściąga marynarkę, następnie przyjaciele przechodzą do salonu. Tatiana polewa ostatki whisky.

— Wysłałam brata po wino, myślałam, że będziesz troszkę później, ale to nic, mogę zaproponować ostatki whisky.

— Może być, może być. A jak się trzymasz?

— Co masz na myśli?

— Otrząsnęłaś się po wyjeździe Jakuba?

— Powiedzmy, że są lepsze i gorsze dni.

— Skoro jesteś wolna… Tymi słowami i zachowaniem Artur przeraża dziewczynę, Tatiana ma strach w oczach i zastanawia się, co knuje jej przyjaciel Artur.

— Skoro, jestem wolna to, co?

— Niebawem się dowiesz.

— Artur, przerażasz mnie! — odpowiada przestraszona przyjaciółka.

Przyjaciele dokończyli po drinku. W Artura coś wstąpiło i zaczął dobierać się do dziewczyny, czy to zmęczenie? A może drink? Czy tak naprawdę Tatiana od zawsze mu się podobała i chciał ją przelecieć? Widzimy mężczyznę, który wkłada rękę pod sukienkę, obmacuje dziewczynę. Tatiana jest przestraszona i zdziwiona zachowaniem Artura. Co w niego wstąpiło? Broni się, ale bez skutku.

— Artur, przestań natychmiast!

— Nie denerwuj się, znamy się dość długo, nie jesteś już z Jakubem, więc możemy przyjemnie spędzić to popołudnie.

— Ty jesteś moim przyjacielem. Uspokój się i zapomnijmy o wszystkim. Proszę cię! Słyszysz? Przerażasz mnie!

— Kochana, już dawno o tym marzyłem.

Do mężczyzny żadne argumenty nie trafiają, nadal obmacuje Tatianę. Odpina jej zamek od sukienki, dziewczyna jest bezsilna.

— Weź te ręce! Odejdź ode mnie. Ciekawe, co by Jakub powiedział, jakby to zobaczył.

— Tego gnojka mam gdzieś, do pięt mi nie dorasta.

— Hamuj się ze słowami. Co ty robisz? Wyjdź najlepiej. Nikt cię tu nie chce! Artur wstaje zdenerwowany, między przyjaciółmi dochodzi do kłótni. Tatiana ma łzy w oczach.

— Nie zapominaj o tym, że to jest mieszkanie mojej matki i ja ci je wynająłem. Więc uważaj lepiej!

— Ale nie zapominaj, że umowa jest. Artur ja cię nie poznaje, przede mną nie stoi ten dobry, miły, uśmiechnięty przyjaciel, tylko jakiś obcy szmaciarz.

— Szmatą byłaś i zawsze będziesz. Dziewczyna uderza w twarz mężczyznę.

— Wyjdź stąd natychmiast! Co ty sobie myślisz, że przyszedłeś tutaj i masz czelność mnie jeszcze obrażać? Ty byłeś dla mnie przyjacielem, traktowałam cię jak brata.

— Przyjaźń to dla mnie za mało...Rozumiesz? Pragnę cię.

— Człowieku! Opanuj się, nie mogę ci dać tego, czego oczekujesz! Albo niech zostanie po staremu, albo…

— Albo, co?

— Albo nie możemy się więcej widywać — odpowiada z żalem Tatiana.

— Pożałujesz tego! Zniszczę cię! Ja mogę mieć każdą, jestem ustawiony, twoje życie może się odmienić o sto osiemdziesiąt stopni.

— Myślisz, że polecę na ciebie, bo jesteś ustawiony, masz znajomości i…

Artur powoli wątpi, że zdobędzie Tatianę, podąża w kierunku kuchni, zauważa w szafce butelkę wódki chce zatopić swoje smutki. Ku zaskoczeniu wylatuje za nim Tatiana.

— Wróć, jak do ciebie mówię! Artur nalewa wódkę do kieliszka, pije kilka pod rząd. Następnie wraca do Tatiany.

— Wrócić mogę tylko do jednego! Odpowiada stanowczo Artur.

— Proszę Artur, powiedz, że to jakieś żarty. Przestań się już wygłupiać. Odpowiada Tatiana ze łzami w oczach.

— Czy ja kiedykolwiek z czymś żartowałem?

Mężczyzna podchodzi do Tatiany, bierze ją na siłę na ręce, następnie podąża w kierunku salonu, rzuca ją na łózko i rozpina jej sukienkę, Tatiana walczy bez skutku jest całkiem roztrzęsiona.

— Zostaw mnie! Pomocy! Ratunku!

— Zamknij się. Nie pożałujesz dzisiejszego wieczoru…

Chłopak rozpina zamek od spodni i powoli zsuwa je z siebie. Dziewczyna jest przerażona, chce krzyczeć, jednak Artur zatyka jej usta, całując ją. Ku zaskoczeniu dziewczyny wraca jej brat Szymon, widzi przerażoną siostrę i Artura, z którym wcześniej się kłócił. Wpada jak torpeda do salonu, w ręku trzyma butelkę białego wina, odpycha mężczyznę od Tatiany, uderza go butelką z winem.

— Szymon, nie!

Jednak na wszystko już było za późno, siostrze nie udało się powstrzymać brata. Artur upadł na ziemię, leżał nieprzytomny z zakrwawioną głową. Wokół niego leżało potłuczone szkło od butelki. Tatiana zaczęła mocno płakać.

— Co ty narobiłeś? Zabiłeś go! Słyszysz? Zabiłeś!

— Najważniejsze, że jesteś bezpieczna, nie pozwolę, by przez jakiegoś gnoja stała ci się krzywda. Przytula Szymon siostrę.

— Pójdziesz siedzieć i znowu zostanę tu sama. Kto mi teraz pomoże, jak Artur nie żyje… Nie wiem, co w niego wstąpiło, ale to był mój najlepszy przyjaciel, dużo mu zawdzięczałam.

— O nic się nie martw, ja się wszystkim zajmę.

— Czyli?

Szymon przez chwilkę zastanawia się, jak wyjść cało z tej sytuacji, przypomniał sobie o pewnym miejscu, gdzie może ukryć zwłoki.

— Trzeba ukryć ciało. Spokojnie, nie bój się. Nikt się o niczym nie dowie, tylko musisz mi pomóc.

— Szymon, on jest prawnikiem. Będą go szukać!

— Będziemy się o to później martwić. Priorytetem jest pozbyć się ciała. Jak się ściemni zrobimy tak…

— Pomożesz zapakować ciało do auta.

— Przecież sąsiedzi się kapną, jak będziemy nieśli nieprzytomnego człowieka i zrobi się gorąco!

— Uspokój się! Dasz dokończyć?

— Mów.

— A więc, gdy zrobi się ciemno, wyniesiemy zwłoki w czarnym worku do twojego samochodu. Ciebie nikt nie będzie podejrzewał. Nie byłaś nigdy karana, opowiesz bajeczkę, że to twój najlepszy przyjaciel, martwisz się o niego. Oczywiście, jak ktoś będzie pytał.

— Myślisz, że to przejdzie?

— No pewnie, że tak. Gdy już zapakujemy zwłoki, wywiozę je w pewne miejsce, gdzie się nikt nie kręci.

— To znaczy dokąd?

— Znam pewne opuszczone gospodarstwo, za Niemca nikt nie odwiedzał tego miejsca. To znaczy, znajomy czasami sprawdza, czy wszystko tam gra, ale to debil, nie pokapuje się.

— Co my żeśmy narobili. Płacze Tatiana.

— Uspokój się siostra. Nikt o niczym się nie dowie. Czy wszystko jest jasne?

— Tak.

Rozdział II

Kilka godzin później o zmroku.

Widzimy Szymona i Tatianę. Dziewczyna delikatnie otwiera drzwi od mieszkania, sprawdza czy nikt się nie kręci po korytarzu. Kiedy upewnia się, że nikogo nie ma, z podłogi podnoszą zapakowane zwłoki Artura w czarnym worku, po cichutku znoszą je po schodach, są ostrożni, aby nikt ich nie przyczaił. Całe szczęście jest noc każdy mieszkaniec budynku już śpi. Dziewczyna otwiera bagażnik samochodu, auto jest zaparkowane z tyłu budynku, aby nie budzić podejrzeń. Rodzeństwo pakuje worek z ciałem Artura do bagażnika.

— Szymon, co my robimy? Pójdziemy do pierdla. Dziewczynie spływają łzy po policzku.

— Opanuj się, wszystko będzie dobrze. Jadę już, zanim wzejdzie słońce.

— Uważaj na siebie!

— Nic mi nie będzie a ty postaraj się zapomnieć o całej sytuacji. Jakby nic takiego się nie wydarzyło. Pamiętaj, musisz być wiarygodna, gdyby ktoś o niego wypytywał.

Dziewczyna przekazuje dokumenty pojazdu bratu. Szymon wsiada do auta. Odjeżdża. Przy wyjeździe z miasta z bagażnika dochodzi dźwięk, słychać strasznie cicho głos Artura, ledwo co mówi, czyżby odzyskał przytomność i przeżył uderzenie w głowę?

— Gdzie ja jestem? Czy to sen? Ratunku! Szymon po raz kolejny słyszy jakieś skamlanie i hałasy dochodzące z bagażnika. Postanawia się zatrzymać w pobliskiej wsi. Na polnej drodze ostro hamuje z piskiem opon. Artur uderza głową o gaśnicę, traci przytomność. Czy tym razem Artur odszedł na zawsze? Szymon otwiera bagażnik, sprawdza ciało mężczyzny, gdy widzi nadal nieprzytomnego Artura, nie ma żadnych wątpliwości. Zamyka bagażnik, wsiada do auta i rusza w dalszą podroż. Kilka chwil później z daleka na drodze widać radiowóz policyjny, w chłopaka oczach widać strach, dobrze wie, że jakby go policja złapała, to poszedłby siedzieć na dobre. Na nieszczęście Szymona policja ściąga go na bok. Policjanci wysiadają z radiowozu.

Szymon otwiera szybę pojazdu. Podchodzi do niego policjantka.

— Sierżant Izabela Piotrowska, proszę dokumenty pojazdu oraz prawo jazdy.

— Coś się stało? Złamałem przepis? Jechałem za szybko?

— Nie, rutynowa kontrola.

— Długo to potrwa? Trochę mi się śpieszy. Szymon przekazuje dokumenty. Sierżant Izabela sprawdza dokumenty, auto w środku i na zewnątrz, ale nie widzi nic podejrzanego do chwili…

— Panie kierowco proszę wysiąść z pojazdu i otworzyć bagażnik.

— Pani Sierżant, to, że siedziałem, jestem też człowiek, więziennie zmieniło mnie, jestem lepszym człowiekiem. Czy teraz za każdym razem policja będzie mnie tak szczegółowo sprawdzać? Nie mogę żyć normalnie, bo mi to utrudniacie!

— Proszę nie dyskutować, ma Pan coś do ukrycia? Proszę wysiąść i otworzyć bagażnik!

Szymon wysiada z pojazdu, idzie w kierunku bagażnika. W tym samym czasie w radiu słychać wezwanie do pilnej sprawy, to ratuje Szymona.

— Głos z radia: Zero zero do zero sześć. Zgłasza się posterunkowa Patrycja Jaworska.

— Zero sześć, zgłaszam się.

— Głos z radia: Zgłoszenie, pilnie jedźcie na miejsce gwałtu, Lubin ul. Budziszyńska 110.

— Nie ma innych patroli? Sierżant Piotrowska prowadzi rutynową kontrolę pojazdu na drodze krajowej nr 3.

— Głos z radia: Bez dyskusji, komendant was przydzielił. Śpieszcie się, może być gorąco. Więcej dowiecie się na miejscu.

— Przyjęłam bez odbioru.

Sierżant Izabela słyszała dyżurnego z radia, opuszcza na chwilę Szymona, podchodzi do swojej partnerki.

— Posterunkowa, co się dzieje?

— Pani Sierżant, pilne wezwanie, góra nas przydzieliła do tej sprawy, jakiś gwałt.

— Nareszcie zaczęło coś się dziać, a nie stanie na tym wypiździu, to robota dla amatorów, nie dla nas. Cholera jasna! Ruszamy natychmiast!

Sierżant Piotrowska oddaje Szymonowi dokumenty.

— Tym razem ci się upiekło. Zniknij mi z oczu. Mam cię na oku. Pamiętaj!

Policjantki odjeżdżają. Szymon wsiada do pojazdu przestraszony.

— Kurwa! Mało brakowało. Chwilę później dojeżdża do wioski Skała. Wjeżdża. Widzimy stare gospodarstwo. Otwiera bagażnik, wyciąga worek z ciałem Artura. Następnie kluczem, który kiedyś otrzymał od znajomego Stefana, otwiera drzwi od starego domu, w którym od lat już nikt nie mieszka, ponieważ to ruina. W środku starego domu spod wycieraczki wyciąga klucz od piwnicy, wraca po ciało Artura, zanosi je do piwnicy, ciało wyciąga z worka i zastanawia się, co dalej zrobić. Po chwili zastanowienia, związuje mu ręce i umieszcza zwłoki w niewidocznym miejscu między starymi rupieciami leżącymi na podłodze w piwnicy. W marynarce Artura znajduje telefon, wyciąga kartę sim, pozbywa się jej. Zamyka wszystkie drzwi na klucz, który odkłada na swoje miejsce. Przed wyjazdem pozbywa się telefonu i worka, w którym umieszcza ciało Artura, zakopuje przedmioty w ziemi. Wschodzi słońce, jest godzina szósta rano, chłopak wraca do miasta. Szymon zajeżdża do mieszkania siostry na godzinę siódmą rano, widać, że dziewczyna jest przygnębiona sytuacją, która wydarzyła się ostatniej nocy.

— Siostra, wszystko załatwione. Już nam nic nie grozi. A teraz wybacz, ale muszę odpocząć. W tym samym czasie w Artura pracy panuje nerwowa atmosfera, od godziny asystentka mecenasa próbuje się do niego dodzwonić, lecz bezskutecznie, telefon nie odpowiada. Jeszcze bardziej atmosfera się zaostrza, gdy do gabinetu mecenasa Artura Mrozka przychodzi szef i wypytuje o niego.

— Powiedz mecenasowi Arturowi, aby natychmiast do mnie przyszedł.

— Ale…

— Mam dla niego nową sprawę, dość osobistą.

— Ale to jest niemożliwe…

— Kpi sobie Pani ze mnie, to poważna sprawa. Ma być u mnie za 10 minut.

Szef Artura wychodzi z gabinetu. Sekretarka jest bezradna. W tym samym czasie wracamy na gospodarstwo, w którym zostało umieszczone ciało Artura. Chłopak odzyskuje przytomność, jest cały zakrwawiony, nie zdaje sobie sprawy gdzie jest i nie pamięta, co się wydarzyło.

— Boże, co to za straszne miejsce! Gdzie ja jestem! Kto mnie tak urządził? W jego oczach widać strach, próbuje wstać, jednak nie może, ponieważ ma związane ręce i do tego jest bezsilny, bo stracił dużo krwi. Rozgląda się po pomieszczeniu, zdaje sobie sprawę, że ma związane ręce.

— O fuck! Co jest grane!? Spogląda na swoje ubranie i widzi, że jest pokrwawione.

— Ktoś próbował mnie zabić, ale nadal żyję, tylko nic nie pamiętam. Wśród starych rupieci zauważa kawałki szkła, próbuje się czołgać po ziemi, po chwili udaje mu się. Sięga po kawałek szkła, co sprawia mu trudność, ponieważ ma związane ręce. Po chwili mu się udaje, przecina sznur, którym ma związane ręce. Wracamy do miejsca pracy Artura, sekretarka mężczyzny udaje się do gabinetu szefa, aby z nim pomówić o Arturze. Pukanie do drzwi. Widzimy sędzię Rafała Gierszczyka siedzącego za biurkiem.

— Wchodź, dobrze, że jesteś mam sprawę. Po chwili zauważa, że to jego sekretarka.

— Miałaś przysłać do mnie mecenasa Mrozka, gdzie on się do cholery jasnej podziewa? Zaraz stracę cierpliwość.

— Panie Gierszczyk, mecenas Mrozek nie pojawił się dziś w pracy.

— To dzwoń do niego, na co czekasz?! Zdenerwowany sędzina odpowiada sekretarce.

— A myśli Pan, że co ja od rana robię? Dzwoniłam kilkakrotnie, ale telefon nie odpowiada.

— Hmmm to jest do niego niepodobne.

— Może coś się stało? On się nigdy tak nie zachowywał. Zawsze uprzedzał, jak mu coś wypadło.

— Posłuchaj, może faktycznie coś się stało? Odwołaj jego wszystkie dzisiejsze sprawy i namierz mi jego najbliższych. Przecież bez przyczyny by nie znikł. Jesteś jego podwładną, masz się dowiedzieć, co robił ostatniego wieczoru, czy był w domu, czy może kogoś odwiedził.

— Postaram się.

— To na co czekasz!? Do roboty!

Arturowi udało się uwolnić ręce, podnosi się z brudnej, zakurzonej podłogi. Podchodzi do drzwi, próbuje je otworzyć, niestety są zamknięte na klucz. Zastanawia się, jak się uwolnić, rozpędza się i swoim ciałem uderza o drzwi, jednak bez skutku, mimo że są stare nie udaje się ich wyłamać. Zauważa okno, otwiera je a za oknem kraty. Zauważa stare ruiny i w oddali stary dom, woła o pomoc:

— Ratunku! Niech mi ktoś pomoże. Wołał kilkakrotnie, wypowiadając te same słowa, jednak bez skutku, ponieważ nikt go nie słyszał. Stare budynki gospodarstwa otaczały dom i żadne echo nie dochodziło na wieś. Mężczyzna szuka swojego telefonu, jednak nie wie, że Szymon go zniszczył.

— Co jest grane. Przecież miałem przy sobie telefon. Pamiętam na sto procent. Komu tak bardzo zależało usunąć mnie. Rozpaczliwie zastanawia się Artur. Kiedy zastanawia się jak się stąd wydostać, upada na podłogę i wszystko mu się przypomina — jak się napił i dobierał się do swojej przyjaciółki Tatiany, wbrew jej woli, i Szymona biegnącego jej na ratunek.

— Wszystko jasne. Co ja narobiłem! To się doigrałem.

Artur szpera wśród rupieci, zauważa kawałek drutu, podnosi go z podłogi.

— Muszę się stąd wydostać i wszystko naprawić. Może tym się uda.

Sekretarka wśród rzeczy mecenasa Mrozka odnajduje jego notatnik, z zapisek w nim wynika, że Artur w południe miał mieć spotkanie z Tatianą Roosevelt. Agnieszka postanawia się upewnić, odnajduje telefon. Wybiera numer. Trwa połączenie.

— Dzień dobry, czy mam przyjemność z Panią Tatianą Roosevelt.

— Głos Tatiany: Tak, a z kim rozmawiam?

— Jestem asystentką mecenasa Artura Mrozka, z jego notatek wynika, że z panią po raz ostatni się widział.

Widzimy dziewczynę w pracy, która bardzo nerwowo reaguje, słysząc obcą kobietę wypytującą o jej przyjaciela.

— Do czego Pani zmierza?

— Pan mecenas nie pojawił się w pracy. Nigdy się tak nie zachowywał…

Speszona Tatiana kłamie w żywe oczy jego sekretarkę.

— Przykro mi, ale nie mogę Pani pomóc. Mecenas Artur Mrozek odwołał wczorajsze spotkanie.

— Czy możemy się dzisiaj spotkać?

— Proszę więcej do mnie nie dzwonić! Do widzenia.

Sekretarka jest zaskoczona zachowaniem Tatiany, zaczyna coś podejrzewać.

— Coś jest nie tak. Postanawia skonsultować to z sędzią Rafałem Gierszczykiem, kilka sekund później znajduje się w jego gabinecie.

— Ma Pani jakieś wieści?

— Znalazłam notatki mecenasa, z których wynika, że wczoraj w południe miał mieć spotkanie z niejaką Panią Tatianą Roosevelt.

— Zawsze to już jakiś trop.

— Gdy tylko zapytałam o mecenasa Mrozka, zareagowała nerwowo i się rozłączyła.

— Dobra robota Pani Agnieszko. Resztą się zajmę, proszę wracać do domu dziś i tak nic tu po pani.

Tatiana po pracy udaje się do pubu odreagować ostatnie wydarzenia w jej życiu, cały czas w myślach słyszy głos sekretarki, która wspominała o Arturze.

— Głos sekretarki: — Podobno mecenas Mrozek, po raz ostatni z panią się widział.

Dziewczyna siedzi przy barze, topi smutki w kieliszku wódki. Tymczasem dzwoni do niej sędzia Rafał Gierszczyk. Przed sądem rejonowym.

— Witam, czy rozmawiam z Panią Tatianą Roosevelt. Nazywam się Rafał Gierszczyk. Czy znajdzie dzisiaj pani czas się ze mną spotkać?

— W jakiej sprawie, bo zbytnio to…

— Jestem sędzią, wszystkiego dowie się pani w swoim czasie. Ja tak łatwo nie odpuszczę!

Tatiana przestraszona słowami sędziego zgadza się na spotkanie. W pubie zjawia się Szymon zauważa swoją siostrę, podchodzi do niej. Zamawia to samo, co siostra.

— Ty nie masz gdzie się włóczyć?

— Co ty tu robisz? W sumie to dobrze, muszę z tobą pogadać.

— Wiedziałem, że cię tu znajdę. Rozumiem, że jest ci trudno, ale musisz spróbować żyć normalnie.

— Posłuchaj, dzwoniła do mnie sekretarka Artura.

— Co chciała?

— Wypytywała o niego, wiedzieli, że po raz ostatni ze mną się widział.

— I co jej powiedziałaś?

— Spławiłam ją, ale chyba się czegoś domyślają, bo kilka minut temu dzwonił jego szef, nie odpuszczał i wymusił spotkanie.

— Bądź spokojna.

— Jak mam być spokojna skoro zabiliśmy człowieka!? Słyszysz — zabiliśmy człowieka!

— Ciszej, bo ktoś nas usłyszy. Brat szturcha siostrę.

— Każdego dnia to widzęm jak leży zakrwawiony. Powinniśmy się przyznać.

— Zwariowałaś! Nie chcę wrócić do pierdla. Ty nie wiesz, jaki to koszmar! Masz siedzieć cicho, bo nie chcę, by i tobie stała się krzywda… Dziewczyna jest zdziwiona postępowaniem brata.

— Słuchaj, gdy będziesz z tą papugą gadać, powiedz, że widziałaś go i planował jakiś wyjazd na dłużej. Wymyślisz coś.

— Brat, idzie jego szef.

— Załatw to jak należy. Na razie!

Szymon oddala się niezauważony przez sędziego. Rafał Gierszczyk zamawia whisky, następnie dzwoni do dziewczyny, której nigdy nie widział, po dźwięku poznaje, że to dziewczyna siedząca obok niego.

— O, to Pani. Całuje dziewczynę w dłoń.

— Przejdę od razu do rzeczy. Zaginął mecenas Mrozek, to jest do niego niepodobne a po raz ostatni widział się z panią, prawda?

— Co pan sugeruje?

— To, że pani coś wie i staje się podejrzaną w tej sprawie.

— Artur to mój przyjaciel, znamy się tyle lat i nigdy bym go nie skrzywdziła.

— To, czemu jest pani nerwowa jak o nim rozmawiamy?

— Wydaje się panu.

— Nie sądzę. Albo opowie mi pani całą prawdę albo policja zacznie prowadzić śledztwo w sprawie jego zaginięcia.

— Dobrze, już dobrze. Opowiem jak było.

— Grzeczna dziewczynka…

— Widziałam się wczoraj z Arturem, tylko chwilkę, ale…

— Wydusi to pani z siebie?

— Spotkaliśmy się, bo chciał mi powiedzieć, że planuje dłuższy wyjazd — miał jakieś problemy. Próbowałam to z niego wyciągnąć, ale nie chciał nic powiedzieć, prosił tylko, bym nikomu nie mówiła. Zadowolony?

— Niezupełnie.

Dziewczyna okłamała szefa Artura, jednak ten podejrzewa, że dziewczyna kłamie i nerwowo reaguje.

— A gdzie wyjechał Artur?

— Nie powiedział.

— Czyli, poinformował panią, że wyjeżdża, ale nie powiedział gdzie. To wszystko jest bardzo dziwne.

— Też tak sądzę.

— Gdyby się coś pani przypomniało, bądź gdyby mecenas się z panią kontaktował, proszę natychmiast dać mi znać.

— Jasne.

Rafał wychodzi z baru. Czeka na Tatianę, śledzi taksówkę, do której wsiada, jednak do niczego go dziewczyna nie doprowadza. W mieszkaniu czeka na siostrę brat.

— Sprzedałam mu bajeczkę. Ale…

— Kupił to?

— Nie sądzę, by w to uwierzył. Wyglądał na niezadowolonego.

— Może powinnaś wyjechać na jakiś czas?

— Nie mogę, mam pracę, poza tym, jeśli teraz wyjadę, stanę się główną podejrzaną.

— Racja.

— Brat, ale ty powinieneś na jakiś czas zniknąć. Do momentu aż sprawa ucichnie.

— Nie zostawię cię z tym samej. Idź odpocznij, a ja jadę na gospodarstwo, trzeba zakopać zwłoki.

— To ty tego nie zrobiłeś?

— Nie było na to czasu, ukryłem tylko ciało w piwnicy.

— Chcę jechać z tobą. Muszę się pożegnać.

— Nie możesz. Ktoś może cię śledzić.

— Szymon, to dla mnie bardzo ważne.

— Przykro mi.

Tego samego dnia wieczorem widzimy Artura, który próbuje drutem otworzyć zamek od drzwi piwnicy. Mężczyzna traci cierpliwość, jest dość zdenerwowany całą sytuacją, kolejny raz próbuje otworzyć zamek drutem, choć nigdy tego nie robił. Za którymś razem szczęście mu sprzyja, otwiera zamek, jest zadowolony, że wyjdzie na wolność, lecz gdy otwiera stare drzwi jest zszokowany. Okazuje się, że to nie jest wyjście z budynku tylko przejście do kolejnego pomieszczenia piwnicy. Mężczyznę ogarnia gniew i rozpacz, nie wie, co ma robić, jednak próbuje się opanować. Idzie schodami w górę, gdzie widzi kolejne drzwi, które też okazują się być zamknięte. Chłopak nie ma czasu na zabawę drutem przy kolejnym zamku, czuje osłabienie, ponieważ stracił sporo krwi. Stoi na schodach, zauważa kolejne okno jak w poprzednim pomieszczeniu, otwiera je i okazuje się, że na jego szczęście nie ma krat. Artur ustawia drewniane skrzynki, aby dostać się do okna. Gdy próbuje otworzyć okno, zauważa wjeżdżające auto, którego światła oślepiają jego oczy. To Szymon, brat Tatiany, jednak chłopak nie wie, że to jej brat zauważa mężczyznę, z którym kłócił się przed blokiem Tatiany i przypominał sobie jego słowa, którymi mu groził, że go popamięta. Gdy Szymon wysiada z auta i otwiera drzwi wejściowe domu, Artur chowa się tak, by brat Tatiany go nie zauważył. Udało się, chłopak niczego się nie domyślił. Korzystając z sytuacji, gdy Szymon otwiera drzwi od piwnicy, Arturowi udaje się zwiać, wybiega na drogę jednak nic tam nie ma, same polne drogi a domów brak.

— Jak się tylko stąd wydostanę, załatwię tego ziomka. Popamięta, że z Mrozkiem się nie zadziera! Mężczyzna próbuje odnaleźć drogę do domu, rusza polnymi drogami, jednak nie jest mu łatwo nie wiedząc, gdzie jest. Tymczasem wracamy do Szymona, który odkrywa, że ciało przyjaciela Tatiany w nieznanych okolicznościach zniknęło. Jest tym mocno zbulwersowany, widzimy w nim gniew — rzuca wszystkim w piwnicy, co mu tylko popadnie.

— Fuck! Co jest grane? Jak to możliwe? Przecież tutaj je kładłem! Daję rękę obciąć!

Chwilę później roztrzęsiony Szymon wsiada do pojazdu, postanawia zadzwonić do siostry.

— Siora, słuchaj, mamy przejebane! Ciało zniknęło!

— Jak zniknęło? Same zwłoki sobie poszły?

— Trudno mi to wyjaśnić, ale… Musimy zniknąć na jakiś czas.

Artur zauważa nazwę wioski, w której się znajduje, po dłuższej wędrówce polnymi drogami Artur natrafia na drogę asfaltową. Ku niemu jedzie rozpędzony Szymon, jednak nie zauważa zakrwawionego Artura, jest bardzo roztrzęsiony.

— Co ze mnie za kretyn! Jak mogłem tego nie dopilnować! To niemożliwe, ale… Chwila zastanowienia.

— Ale jeśli ten skurwiel przeżył i doniesie na nas to mam przejebane!

Przyjaciel Tatiany przeszedł już kilka kilometrów, próbuje złamać stopa, jednak nikt się nie zatrzymuje. W oddali widać radiowóz, który zatrzymuje się na widok Artura. Policjant uchyla szybę radiowozu.

— Dobry wieczór. Aspirant Mikołaj Zieliński. Nic panu nie jest? Jest pan zakrwawiony.

— Straciłem sporo krwi, jestem prawnikiem… Ostatniej nocy przeżyłem koszmar.

— Proszę opowiedzieć, co się stało? Policjant pokazuje odznakę, ponieważ jest prywatnym autem.

— Zresztą, będzie pan miał jeszcze okazję, proszę wsiadać, zawiozę pana do szpitala.

— Nie, nie, nic mi nie jest, ja chcę do domu.

— Ale nie wygląda pan najlepiej, sam pan mówił, że stracił sporo krwi. Artur chce wydusić z siebie słowo, jednak już stracił dużo krwi, po raz kolejny mdleje. Policjant udziela mężczyźnie pierwszej pomocy, próbuje ocknąć Artura, jednak bez skutku. Aspirant Zieliński dzwoni na pogotowie ratunkowe.

— Znalazłem rannego mężczyznę idącego drogą, stracił dużo krwi, zemdlał.

Widzimy dyspozytorkę w szpitalu, która odbiera zgłoszenie od Mikołaja Zielińskiego.

— Dobrze, gdzie Pan jest? Dokąd wysłać karetkę?

— Jestem na drodze między Mierczycami, to wieś, a drogą na Lubin, chyba stamtąd pochodzi mężczyzna. Aspirant sprawdza marynarkę mężczyzny, który ma przy sobie dowód, z którego wynika, że jest z Lubina, miasta liczącego ponad sto tysięcy mieszkańców.

— Jest z Lubina, za ile będzie karetka?

— Do pół godziny to kawałek, jakieś sześćdziesiąt kilometrów.

— Pani kpi ze mnie! Człowiek zaraz zejdzie… Nieważne.

Zdenerwowany aspirant podnosi Artura, wkłada do samochodu i na własną rękę odwozi do szpitala. Następnego dnia Tatiana podąża w kierunku pracy, cały czas myśli o wieczornej rozmowie z bratem, który powiedział o zniknięciu ciała. Nalegał, aby Tatiana ukryła się wraz z nim na jakiś czas. Obiecała, że to uczyni, jednak musi uporządkować sprawy w pracy i wziąć dwutygodniowe zwolnienie. Widzimy sekretarkę Agnieszkę rozmawiającą przed sądem przez telefon, jest bardzo zdenerwowana, po chwili kończy rozmowę i pędzi od razu z nowiną do szefa mecenasa Mrozka.

Pukanie do drzwi.

— Panie Rafale, mogę na chwilę?

— Byle szybko, mam urwanie głowy odkąd nie ma Artura.

— Artur się odnalazł! Mężczyzna jest tak przemęczony, że nie zdaje sobie sprawy, co powiedziała do niego sekretarka.

— Nie rusza to pana? Mężczyzna dopiero zdał sobie sprawę, co powiedziała sekretarka.

— Jak to się znalazł? Skąd pani wie?

— Dzwonili do mnie z policji, że Artur został przewieziony do szpitala mocno zakrwawiony.

— Trzeba koniecznie do niego iść, wszystkiego się dowiedzieć.

— Póki co jest nadal nieprzytomny. Będę informować pana na bieżąco.

W szpitalu lekarze robili, co mogli, w nocy trwała kilkugodzinna operacja. Sstracił pełno krwi, kilkakrotnie uderzył głową — to cud, że on jeszcze żyje. Na korytarzu widzimy policjantki -aspirant Izabelę Jaworską oraz posterunkową Piotrowską. Na sali chorych pielęgniarka podaje zastrzyk mężczyźnie. Do sali wchodzi powiadomiona przez lekarza matka chłopaka, która na wieść, że jej syn został przyjęty do szpitala od razu ze wsi, gdzie obecnie mieszka, przyjechała, by być przy swoim synie. Emila Mrozek mieszkała kiedyś w tym samym mieście, co Artur, w mieszkaniu, które przepisała Arturowi, w którym obecnie mieszka Tatiana. Artur od rozwodu rodziców nie miał kontaktu ze swoim ojcem, syn poszedł w ślady swojego ojca i został również prawnikiem. Emilia chciała przekazać bardzo ważną wiadomość, gdy jej syn tylko się zbudzi ze śpiączki. Pani Aspirant Izabela Jaworska, gdy widzi kobietę przed salą chorych, od razu ją zatrzymuje.

— Przepraszam, a pani do kogo?

— A pani to, kto? Nie pani interes…

— Aspirant Izabela Jaworska. Policjantka pokazuje odznakę.

— Przywieziono tu mojego syna i wybaczy pani aspirant, ale muszę być teraz przy synu.

— Artur Mrozek?

— Zgadza się.

— Niech pani idzie, jak znajdzie pani chwilkę proszę zgłosić się na najbliższy komisariat, chciałabym zadać kilka pytań odnośnie pani syna.

Emilia wchodzi do sali, w której leży Artur, gdy widzi syna od razu wpada w rozpacz, w końcu to jej jedyny syn i gdyby coś mu się stało nie wybaczyłaby sobie tego. Najpierw umiera jej były mąż, którego ciągle kochała, potem by miał umrzeć jej jedyny rodzony syn, dla kobiety byłby to koszmar. Kobieta zasiada przy łóżku Artura.

— Synku, kto cię tak urządził? Boże najdroższy, weź pod swą opiekę mojego synka. On musi żyć. Kobieta trzyma za rękę swojego syna, nagle ku jej zaskoczeniu chłopak zaczyna poruszać palcami, otwiera powoli oczy, budzi się ze śpiączki. Kobieta wybiega na korytarz i głośno krzyczy.

— Jest tu jakiś lekarz!? Mój syn się zbudził.

Po chwili podlatuje profesor Bartosz Filipiak, który opiekuje się mężczyzną.

— Proszę poczekać na korytarzu. Pani jest z rodziny?

— Tak, to mój jedyny syn…

— Skoro odzyskał przytomność wszystko jest na najlepszej drodze. Proszę się nie martwić. Proszę wybaczyć, ale muszę iść do pacjenta, zaraz porozmawiamy.

Profesor podchodzi do Artura, zaczyna badać mężczyznę. Matka chłopaka czeka niecierpliwie, aby zobaczyć się z synem. Po chwili lekarz prowadzący pozwala wejść do syna.

— Pani Mrozek, może pani wejść do syna. Tylko niedługo, chłopak musi odpoczywać. W drodze powrotnej proszę do mnie zajść.

— Oczywiście.

Kobieta wchodzi do swojego syna, mężczyzna jest zaskoczony jej widokiem. Ledwo co mówi.

— Mamuś, a co ty tu robisz?

— Dzieciaku, kto cię tak urządził? Masz kłopoty?

— Wszystko jest w porządku, bądź spokojna.

— Jak mam być kochanie spokojna, gdy widzę jak moje dziecko wygląda.

— Mamo, jest wszystko w jak najlepszym porządku. Za głupotę trzeba płacić.

— To wytłumacz, jak to się stało?

— To dłuższa historia… Syn nie chce martwić swojej matki. Po chwili do sali wchodzą policjantki, Artur na ich widok reaguje nerwowo. Poznał panią aspirant, ponieważ nieraz współpracował przy niejednej sprawie, którą prowadził.

— A co panią aspirant tu sprowadza?

— Czy może pani nas zostawić z synem?

— Nie, może mama zostać, nie mam nic do ukrycia.

— Dobrze, panie Mrozek proszę opowiedzieć, co pan porabiał ostatniego wieczoru?

— Nic takiego się nie wydarzyło, zapomnijmy o całej sprawie.

— Jak to nic, przecież znalazł pana funkcjonariusz policji, całego zakrwawionego.

— Synu, jeśli ktoś ci grozi i doprowadził cię do takiego stanu, nie ukrywaj tego. Pozwolisz, aby nie poniósł żadnej konsekwencji? Sam przecież bronisz prawa. Więc powiedz, jak było.

— Pana mama ma rację, proszę się niczego nie obawiać. Proszę powiedzieć jak było.

— Czy wyrażam się niejasno!? Odpowiada zdenerwowany Artur.

— Co pan robił ostatniego wieczoru.

— Miałem kiepski dzień, musiałem się napić i się przewróciłem.

— To jak znalazł się pan sześćdziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania.

— To dłuższa historia. Zakończmy tę rozmowę i zapomnijmy o wszystkim!

— Mamy czas, coś Pan ukrywa i tak łatwo nie odpuścimy…

— Synku, powiedz prawdę.

— Czy do was nie dociera, co mówię! Pojechałem się napić, a jak tam wylądowałem nie pamiętam, film mi się urwał. Dajcie mi już spokój…

Rozmowę policjantów przerywa lekarz.

— Proszę opuścić salę, pacjent musi odpocząć.

— Doktorze, czy mama może jeszcze zostać?

— Chwilkę, musi pan odpoczywać, proszę nie zapominać, że jest pan po operacji.

— Oczywiście.

Policjantki opuszczają salę, nie dowierzają w tę bajeczkę, którą sprzedał im Artur.

— Mecenas coś ukrywa. I co dalej?

— Posterunkowa Piotrowska nie mamy zeznań, brak dowodów. To, co możemy zrobić!? Rzekła zdenerwowana aspirant.

— Czyli zamykamy sprawę?

— A mamy inne wyjście? Możemy owszem pogadać z jego szefem, matką, ale nic nowego nie wniosą do sprawy prócz tego, co wiemy… Zniknął pewnego wieczoru, został przywieziony do szpitala. Jeśli nie powie prawdy, nie chce sprawiedliwości, to, co my możemy zrobić!

— Sporządź posterunkowa notatkę z dzisiejszej interwencji. Wściekła aspirant odchodzi.

Emilia się już uspokoiła, widząc, że syn odzyskał przytomność, postanawia wyznać Arturowi prawdę o jego ojcu, ale nie wie, od czego zacząć.

— Mamo dziękuje ci, że jesteś.

— Synku, pamiętasz jeszcze swojego ojca?

— Dlaczego miałbym go zapomnieć, znowu cię skrzywdził?

— Artur, bo…

— Mamo, chcesz mi coś powiedzieć?

— Tak, ale to dla mnie trudne, twój pobyt w szpitalu, sprawa z twoim ojcem…

— Mamo, co się stało?

— Chcę ci powiedzieć, ale nie wiem jak zacząć.

— Wprost.

— Kilka dni temu zawitał do mnie ojca notariusz i wręczył mi pewien dokument.

— Jaki?

— Akt własności, w którym przepisuje ci całą swoją kancelarię.

— Jak to? On choruje? Co z ojcem?

— Twój ojciec odszedł kilka dni temu… Artur zaniemówił przez chwilę, pomimo że skrzywdził kiedyś Emilię, zdradzając ją, Arturowi stanęły łzy w oczach na wieść, że ojciec odszedł na tamten świat.

— Sama dowiedziałam się przypadkiem, gdyby nie notariusz, nic bym nie wiedziała. Wiesz, że od czasu rozwodu nie utrzymywał kontaktu z naszą rodziną.

— To dlaczego przepisał mi swoją kancelarię?

— Nie miał innych dzieci, oprócz ciebie.

— Nie wiem czy przyjmę ten spadek, mieszkał w tym mieście co ja, a nie odezwał się ani słowem.

— Pewnie myślał, że masz o mnie żal. Odnośnie spadku, powinneś go przyjąć synku.

— I kontynuować rodzinny interes? To masz na myśli?

— Tak.

— Mamo pozwolisz, ale… Muszę odpocząć, za dużo informacji jak na jeden dzień.

— Jasne. Trzymaj się synku. Kobieta żegna się ze swoim synem, całuje go.

Gdy kobieta wyszła od syna, zupełnie zapomniała o wizycie u profesora Filipiaka, kieruje się do wyjścia, na szczęście lekarz ją zauważa i zaprasza do gabinetu.

— Pani Mrozek.

— Fakt, zapomniałam o panu. Czy z Arturem wszystko w porządku?

— Zapraszam do mojego gabinetu.

Po krótkiej chwili Emilia Mrozek i profesor Bartosz Filipiak znajdują się w gabinecie, lekarz wyciąga wyniki badań Artura.

— Co się dzieje z Arturem?

— Operacja przebiegła pomyślnie, ale Pan Mrozek stracił sporo krwi, widoczne były kilkakrotne uderzenia w głowę, na szczęście niedoszło do wstrząsu. Ale przez najbliższy czas musi się oszczędzać. Sądziłem, że powinna Pani o tym wiedzieć.

— Kamień spadł mi z serca, myślałam, że coś gorszego.

— Póki co nie, ale proszę uważać na syna.

— Dziękuję, doktorze.

Kobieta nie chciała na wieczór wracać do siebie na wieś, miała przy sobie klucze od starego mieszkania, nie wiedziała jednak, że chłopak wynajął je swojej przyjaciółce. Tatiana, widząc kobietę w mieszkaniu, reaguje nerwowo.

— Kim pani jest? Skąd pani ma klucze od mieszkania!?

— To ja powinnam zapytać, co pani robi w moim mieszkaniu, a raczej mieszkaniu mojego syna!

— Pani jest mamą Artura?

— Tak. Ale zaraz, to wy się znacie?

— No tak, jesteśmy przyjaciółmi.

Tatiana zaprasza kobietę do środka, przechodzą do salonu, gdzie siedzi Szymon. Mężczyzna, aby pokazać kulturę, wita się z kobietą.

— Szymon Roosevelt, brat Tatiany. Miło poznać.

— Wzajemnie, matka Artura. Emilia Mrozek.

— Co Panią sprowadza do miasta? Od dwóch lat Artur wynajmuje mi to mieszkanie.

— Nie wspomniał mi nic ślicznotko. Proszę wybaczyć za wtargnięcie, ale nic nie wiedziałam.

— Zrozumiałe. Ale zły moment pani wybrała. Artur wyjechał na jakiś czas.

— Nie, to jakaś pomyłka. Coś sobie pani pomyliła.

— Wątpię, kilka dni temu sam mnie o tym poinformował.

— Kochaniutka, widziałam się dzisiaj z synem.

— Jak to się pani widziała? Nerwowo reaguje Szymon.

— Normalnie, w szpitalu biedaczek leży… Ktoś go nieźle urządził, ale nie powiedział kto, jakby kogoś krył.

— Cały Artur, tajemniczy chłoptaś. Odpowiada żartobliwie Tatiana. Rodzeństwo jest zszokowane wiadomością o tym, że ciało mężczyzny się odnalazło, ale mogą mieć obawę, że Artur ich wyda, co się wydarzyło tamtego wieczora i mogą ponieść poważne konsekwencje.

— Dobrze, że mój syn ma takich przyjaciół. Trochę późno, będę się zbierać.

— Ma pani gdzie pójść?

— Skoro wy tutaj mieszkacie, to wynajmę pokój w motelu, a z rana wrócę do siebie.

— Bez sensu, aby po nocy się Pani tułała po mieście, gdzie pełno bandziorów.

— Co proponujesz?

— Niech zostanie pani na noc, jakoś się pomieścimy.

Szymon spogląda na siostrę i zastanawia się, co ona wyprawia. Gdy kobieta nie widzi, chłopak kiwa głową, by pokazać siostrze, że nie powinna tego robić.

— Dziecko, niech ci Bozia w dzieciach wynagrodzi za tę dobroć.

Dziewczyna pokazuje kobiecie pokój, w którym może się położyć. Emilia podąża za Tatianą. Gdy dziewczyna odprowadziła Emilię, brat bierze siostrę na bok, szarpie ją za ramię — widać, że ją to mocno boli, chłopak jest bardzo niezadowolony. Brat zaciąga siostrę do gabinetu.

— Puść To mnie boli!

— Oszalałaś!? Co ty wyprawiasz?

— Do czego zmierzasz?

— Nie udawaj idiotki. Wiesz, że możemy mieć poważne problemy, a ty sprowadzasz jego matkę pod nasz dach i proponujesz nocleg.

— Opanuj się, przecież nic takiego się nie stało, ona z rana sobie pójdzie.

— Nie stało, ale siostra może się stać! Czy do ciebie nic nie dociera, co się stało i że przez ostatnie wydarzenia możemy ponieść poważne konsekwencje? Mnie przymkną za porwanie, a ciebie za współudział.

— Sam mi powtarzałeś, że trzeba być dobrej myśli i się wszystko jakoś ułoży.

— Ale to było wcześniej, teraz sprawy się pokomplikowały. Przecież ten Artur żyje…

— Pamiętaj, przyjaciół trzymaj blisko a wrogów jeszcze bliżej.

— Powinniśmy pójść jutro do szpitala.

— Wykluczone.

— Dlaczego?

— Przecież jak ten cały mecenasik nas sypnie na psy, to już po nas.

— Ale on był nieprzytomny, nie widział cię, a sam mówiłeś, że ciało później zniknęło.

— To jest jakiś koszmar!

— Sam słyszałeś, co mówiła jego matka, że Artur kogoś kryje i nie chce powiedzieć kogo.

— Jaką masz pewność, że jego matka nie ściemnia po to, abyśmy sami się podstawili?

— Brat, odwiedźmy Artura, choć tyle dla niego zróbmy po tym wszystkim!

— Absolutnie wykluczone! Skąd wiesz, że gliny nie węszą w szpitalu? Chcesz się podstawić i iść do pierdla, bo mi się nie śpieszy tam wracać!

— Postanowione, dziś wieczorem wyjeżdżamy.

— Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja mam obowiązki, pracę. Nie mogę sobie ot tak wyjechać.

— Miałaś wziąć wolne w pracy. Rozmawiałaś z szefem?

— Tak, ale nic z tego w tym miesiącu.

— Trudno, najwyżej cię zwolnią. Koniec dyskusji, wieczorem wyjeżdżamy.

— Jesteś poważny? Nie działaj pochopnie.

— Siostra, po raz ostatni powtarzam — bez dyskusji. Jeśli szef cię zwolni, przeprowadzimy się jak wszystko ucichnie i zaczniemy całkiem nowe życie.

— Wszystko ładnie pięknie, ale ja nie chcę się stąd wyprowadzać, lubię swoją pracę.

— Siostra, jeśli jesteś dobra w tym, co robisz, to wszędzie znajdziesz pracę. Ja wszystko załatwię, o nic się nie martw. Nie było mnie trzy lata, więc teraz nadrobię wszystko i zaopiekuje się tobą, byś była szczęśliwa.

— Chcesz bym była szczęśliwa, a chcesz mnie stąd wywieźć?

— Zrozum, nie mam innego wyjścia.

— Zawsze jest jakieś rozwiązanie a nie ucieczka…

— Koniec dyskusji! Idź spać, jutro czeka nas ciężki dzień.

Matka Artura przebudziła się, usłyszała po krótce rozmowę rodzeństwa o ucieczce.

— Co jest grane? O co tutaj chodzi? Najpierw mój synek w szpitalu, teraz jakaś podejrzana rozmowa. Muszę się dowiedzieć, o co tutaj chodzi.

Z samego rana Szymon wychodzi z mieszkania, zaplanować ucieczkę jego i siostry. Emilia zauważa nieobecność Szymona, postanawia porozmawiać z przyjaciółką swojego syna. Kobieta puka do gabinetu, zauważa spakowane torby z rzeczami, które Szymon spakował w nocy, gdy wszyscy spali.

— Pani Tatiano, możemy porozmawiać?

— Oczywiście, zaraz podejdę do salonu.

Chwilkę później Tatiana podaje kawę, postanawia wysłuchać kobietę. Tatiana, co wy ukrywacie?

— Co pani insynuuje?

— Przypadkiem usłyszałam waszą rozmowę, pani i brata.

— To znaczy?

— Planujecie gdzieś wyjechać, a raczej pani brat a pani tego nie chce…

— To dłuższa historia.

— Mam czas, słucham.

Tatiana Roosevelt jest w szoku, co usłyszała matka Artura, zastanawia się jak wyjść cało z tej sytuacji. Z jednej strony nie chce nigdzie wyjechać a z drugiej nie może wydać brata i ponownie go stracić. Postanawia to jakoś rozegrać i skłamać kobietę.

— Mój brat siedział trzy lata w więzieniu, został niesłusznie oskarżony.

— Był karany?

— Tak, lecz umorzono karę, ale nie chcę o tym mówić. I planuje wyjazd, ma teraz kłopoty a nie chce mnie ponownie stracić.

— On Panią zastrasza?

— Nie, jest wszystko w porządku, ale dziękuję za troskę. Wkrótce się wszystko ułoży.

— Czyli planuje Pani z nim jechać?

— Nie mam wyjścia, nie zostawię go samego.

— A co z Arturem?

— Co ma pani na myśli.

— Ktoś się musi nim zająć, gdy wyjdzie ze szpitala, ja już nie mam tyle sił, co kiedyś a na przyjaciół zawsze można liczyć, czy się mylę?

— On jest dorosły, na pewno sobie poradzi.

— Wątpię, on już taki jest, że nigdy nie powie, jak coś mu jest.

— Coś o tym wiem.

— Jeśli pani syn będzie potrzebował pomocy na pewno ją ode mnie otrzyma. Proszę być spokojna.

— Czy oby na pewno nic pani nie grozi?

— Nie.

— Zatem, dziękuję za gościnę, będę zbierać się do szpitala. Gdybyś potrzebowała z kimś porozmawiać…

— Będę pamiętać o pani.

Kobieta po rozmowie szykuje się do wyjścia. Tatiana przed jej wyjściem chce przyjacielowi przekazać serdeczne pozdrowienia.

— Pani Emilio, proszę pozdrowić ode mnie Artura.

Kobieta opuszcza mieszkanie, czeka na taksówkę pod blokiem.

— To jest wszystko skomplikowane i dziwne. Muszę porozmawiać z synem.

Dwadzieścia minut później kobieta dociera do szpitala. Lekarz robi obchód u Artura. Wszystko jest na najlepszej drodze i za kilka dni chłopak będzie mógł wrócić do domu, ale przez te kilka dni musi jeszcze zostać na obserwacji.

— Panie doktorze, dziękuje za wszystko.

— Nie ma za co. Najgorsze już za panem.

Emilia wchodzi do swojego syna pożegnać się z nim i poważnie porozmawiać o jego przyjaciółce i jej bracie. Jest zaniepokojona całą sytuacją, o jakiej usłyszała.

— Cześć mamuś, miło cię widzieć. Niepotrzebnie ze wsi się fatygowałaś.

— Nocowałam u twojej przyjaciółki. Nie wiedziałam, że wynająłeś to mieszkanie.

— Nie było okazji.

— Masz od niej pozdrowienia. Ale jedna rzecz mnie nie pokoi.

— Jaka?

— Powiesz mi, co tak naprawdę się stało? Najpierw ty trafiasz do szpitala, potem ona planuje wyjazd z bratem. To wszystko jakieś dziwne.

— Jaki wyjazd? O czym ty mówisz?

— No, przypadkiem usłyszałam, jak rozmawiała ze swoim bratem, że dziś wieczorem muszą wyjechać na jakiś czas.

— Mówili dlaczego?

— Tego nie słyszałam, ale twoja przyjaciółka coś mówiła, że jej brat ma jakieś problemy a ona nie może go zostawić, bo nie chce go znowu stracić. Podobno ten cały Szymon odsiadywał wyrok w zakładzie karnym.

— No tak, ale mamuś to nie nasza sprawa. A ciebie nie nauczyli, że nie wolno podsłuchiwać..?

— Mówię ci, że przypadkiem usłyszałam. Ale ta twoja przyjaciółka coś ściemnia, to wygląda na ucieczkę, jakby coś ukrywali.

— Mamo daj spokój, chce pomóc bratu i tyle.

Artur domyśla się, jaki jest powód ucieczki rodzeństwa, wie, że boją się, że ich wyda policji i poniosą poważne konsekwencje, jednak wcale tego nie zamierza robić, o czym oni nie wiedzą. Sam czuje się kiepsko po tym jak ostatnim razem potraktował Tatianę.

— Synu, a może ten jej brat cię tak urządził?

— Czemu tak myślisz?

— No wiesz, to kryminalista.

— Mamo, przestań, nie ocenia się ludzi po wyglądzie.

— Jak uważasz, znasz ich lepiej. Nie będę wchodziła w szczegóły.

— Znam tylko Tatianę, nigdy nie poznałem jej brata.

Artur skłamał matkę, mówiąc, że nigdy nie poznał brata Tatiany.

— Synu, na pewno wiesz, co robisz?

— Tak, bądź spokojna.

— Synu, będę się zbierać, wracam dzisiaj do siebie. Przyjechałam, bo chciałam ci powiedzieć, czego się dowiedziałam, ale skoro mówisz, że nie ma czym się niepokoić, to mogę wracać spokojna do domu.

— Dziękuje, że przyjechałaś. Trzymaj się.

Emilia wychodzi. W tym samym czasie widzimy Tatianę, która w tajemnicy przed bratem postanowiła zobaczyć na własne oczy, że jej przyjacielowi nic nie jest. Wypytuje w rejestracji, na jakim oddziale leży Artur, gdy zdobywa informacje, podąża w kierunku sali. Przypadkiem zauważa idącą korytarzem Emilię Mrozek, natychmiast się przed nią chowa, nie chce być zauważona. Gdy Tatiana podchodzi pod salę, okazuje się, że drzwi są zamknięte, postanawia dopytać lekarza o swojego przyjaciela.

Podchodzi do gabinetu lekarskiego.

— Przepraszam doktorze.

— Tak.

— Ostatnio na odział został przyjęty Artur Mrozek, czy z nim wszystko w porządku?

— A Pani z rodziny? O ile wiem pan Artur ma tylko matkę.

— Nie, nie, jestem jego przyjaciółką, bliską przyjaciółką.

— W takim razie nie mogę udzielić pani informacji.

— Bardzo pana proszę, to dla mnie bardzo ważne.

— Przykro mi, takie procedury. Proszę mi wybaczyć, ale muszę iść do pacjentów.

Tatiana wychodzi z gabinetu, sięga po kawę z automatu.

— Szlag! Nie mogę do niego pójść, bo Szymon się wścieknie.

W tym samym czasie profesor Bartosz Filipiak zagląda do mecenasa Mrozka.

— Dobrze pana widzieć, doktorze.

— A coś się stało? Gorzej się pan czuje?

— Nie, nie, ale chciałbym wypisać się na własne żądanie.

— Panie Arturze, to nie jest najlepszy moment, musimy zrobić kilka dodatkowych badań, aby się upewnić, że to nie wstrząs mózgu.

— Czuję się już dobrze, proszę przygotować wypis.

— Jest pan pewien?

— Tak.

— Dobrze, jak Pan uważa za dwie godziny przyniosę wypis. A jeszcze jedno, ktoś o pana pytał.

— Kto?

— Taka brunetka, nawet ładna, mówiła, że jest bliską przyjaciółką.

— O co pytała?

— O pana stan zdrowia, ale wie pan, nie jest z rodziny a …

— Pana obowiązują przepisy, rozumiem. Gdzie ona teraz jest?

— Dosłownie przed chwilką widziałem ją na korytarzu.

— Czy mógłby pan ją poprosić, albo wie Pan co, sam to zrobię.

Artur wychodzi z sali, rozgląda się po korytarzu za Tatianą, niestety na marne, ponieważ dziewczyny już tam nie było. Pół godziny później Szymon wraca do domu, postanawia poinformować siostrę, że wyjazd przesunie się wcześniej, rozgląda się za siostrą po mieszkaniu jednak nigdzie jej nie ma, dzwoni do niej, jednak bezskutecznie, ponieważ Tatiana nie odbiera, Szymon traci cierpliwość.

— Gdzie ona kuźwa się podziewa. Nawet na chwilę nie można jej zostawić.

Chwilkę później dziewczyna wraca do domu, brat jest na siostrę wściekły.

— Gdzie ty się podziewasz!? Mówiłem, masz siedzieć w domu? Mam nadzieję, że nie byłaś u tego gnoja?

— Uspokój się.

— Gdzie byłaś?

— Odprowadzić panią Emilię na dworzec.

Oczywiście siostra okłamała brata, nie mogła powiedzieć mu prawdy, bo wiedziała jak by zareagował.

— Zadzwoń do tej jego matki, niech potwierdzi.

— Oszalałeś? Nie będziesz mnie sprawdzał.

— Nieważne, wyjeżdżamy w południe.

— Ale mieliśmy jechać wieczorem.

— Ale zmieniłem zdanie. Koniec tematu.

Dwie godziny później widzimy Artura przed sądem rejonowym, informacja o tym, że ojciec nie żyje i przepisał mu kancelarię mocno chłopaka zszokowała, wcześniej nie chciał słyszeć o tym spadku, jednak matka go o tym przekonała. Długo podczas pobytu w szpitalu myślał i doszedł do wniosku, że trzeba kontynuować rodzinny interes. Wchodzi do gabinetu swojego szefa.

— O, proszę, kogo to moje oczy widzą, ale zaraz, co ty tu robisz? Masz chorobowe. Artur przykro mi, wiem, że przeszedłeś koszmar.

— Szefie, nie mam teraz czasu.

— Co cię sprowadza, zatem.

Artur przekazuje sędziemu Rafałowi wypowiedzenie.

— Kpisz sobie? Jaja sobie robisz?

— A widzisz abym się śmiał.

— Jeśli masz kłopoty, weź dłuższy urlop, ale jesteś dobry w tym fachu, nie chcę tracić takiego pracownika.

— Rafał, mój ojciec nie żyje i…

— Mecenasie, proszę przyjąć moje kondolencje.

— Słuchaj, otrzymałem w spadku kancelarię. Będę prowadzić własną firmę. Zrozum mnie, nie mam wyjścia.

— Rozumiem, choć będzie trudno o tak dobrego pracownika. Dzięki za wszystko.

— Nie martw się, często będziemy współpracować. Jeszcze jedno, poproś moją sekretarkę, aby spakowała moje rzeczy, bo nie mam zbytnio czasu.

— Oczywiście, trzymaj się.

Nadeszło południe, widzimy Szymona, który pośpiesznie pakuje bagaże swoje i Tatiany do auta swojej siostry. Dziewczyna dużo o wszystkim myślała i nie chciała jechać ze swoim bratem a on chce ją wywieźć na siłę. Dziewczyna postanawia się postawić Szymonowi, co mu się bardzo nie spodoba i na siłę będzie próbować zabrać swoją siostrę ze sobą. Do czego będzie zdolny jej brat? W końcu to były kryminalista, który odsiadywał wyrok, najpierw próbował zabić najlepszego przyjaciela swojej siostry, do czego tym razem będzie zdolny? Czy brat Tatiany blefował i się tak naprawdę nie zmienił i nadal ma czarny charakter i nadal chce ładować się w kolejne problemy łamiąc prawo? Zważywszy na wszystkie fakty, siostra stawia się rodzonemu bratu.

— Wsiadaj do auta. Ruszamy!

— Nie!

— Coś ty powiedziała?

— Nigdzie z tobą nie jadę, ja zostaję. Obiecywałeś, że się zmieniłeś a popatrz, jak się zachowujesz.

— Siostra, zobaczysz, wszystko się ułoży, zaczniemy nowe życie, lepsze życie.

— Ale ja nie chcę, kiedy mam wszystko poukładane, to ty chcesz wywrócić wszystko do góry nogami.

— Ja jestem cierpliwy, ale do czasu. Powiedziałem, wsiadaj!

— A ja powiedziałam, że nigdzie nie jadę.

Między rodzeństwem dochodzi do ostrej awantury, Szymon szarpie swoją siostrę, próbuje ją wywieźć, pomimo że ona tego nie chce. Z oddali nadchodzi Artur, w samą porę, by zdążyć pomóc swojej przyjaciółce.

— Zostaw mnie! To boli! Płacze Tatiana.

Nadchodzi Artur z pomocą Tatianie.

— Zostaw ją! Szymon jest zaskoczony widokiem Artura, jednak nadal panuje w nim złość.

— To ty naprawdę żyjesz?

— Zmartwychwstałem.

— Wy to wszystko zaplanowaliście, byliście w spisku. Ja już nie mam siostry.

— Chłopie, opanuj się, o waszej ucieczce dowiedziałem się od matki, która przez przypadek usłyszała waszą rozmowę, że chcesz wyjechać. Innym możesz ściemniacz bajeczkę, ale ja wiem, jaki jest powód.

— Trzeba było nie dobierać się do mojej siostry…

— Wiem, że walnąłeś mnie czymś ciężkim w głowę, potem obudziłem się w jakiejś obskurnej piwnicy.

— Chroniłem swoją siostrę i zrobiłbym to samo, gdyby potrzebowała pomocy.

— Przestańcie wreszcie! Krzyczy Tatiana.

— Wejdziemy na górę? Porozmawiamy na spokojnie.

— Dzięki nie skorzystam. Pewnie powiadomiłeś już psy.

— Skoro chcesz wracać do pierdla, to proszę bardzo, ale mam pewien kompromis.

— Brat, zaufaj.

— Jaką mam pewność?

— Nikt nie ma tej pewności. Odpowiada stanowczo Artur.

— Niech wam będzie, pogadajmy. Ale jeśli to jakaś gra, to pożałujecie wszyscy łącznie z tobą, Tatiana.

— Skończyłeś się wymądrzać? Odpowiada Artur.

Szymona udało się przekonać, cała trójka poszła na górę. Tatiana dla rozluźnienia emocji postawiła flaszkę na stół.

— Tatiana, zacznę od ciebie, chciałem cię bardzo przeprosić za moje zachowanie, nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale ja naprawdę od jakiegoś czasu się w tobie kocham. Zawsze mi się podobałaś.

— Puśćmy to w niepamięć. Dziewczyna przytula przyjaciela.

— Skończycie te romanse..? Miałeś mi coś do powiedzenia? Ale widzę, że tracę swój czas.

— Co ten twój brat taki w gorącej wodzie kąpany, co?

— Tak w ogóle, Artur Mrozek jestem, ostatnio źle zaczęliśmy. Artur podaje Szymonowi rękę, ten jednak odrzuca jego przywitanie, nie do końca ufa mecenasowi.

— Brat, opanuj się, człowiek proponuje ci zawieszenie broni, a ty się tak zachowujesz?

— Dobra już, dobra. Szymon Roosevelt. Chłopak ściska Artura dłoń.

— Zapomnijmy o całej sprawie. Nic takiego się nie wydarzyło. Ale pod jednym warunkiem, Szymon.

— Jakim?

— Zostajecie tutaj, chcę swoją przyjaciółkę mieć blisko a rodzina Tatiany to także moi przyjaciele.

— No nie patrzcie tak na mnie. Niech będzie. Zostajemy.

— Dziękuję, braciszku.

— A ty Artur jeszcze raz skrzywdzisz moją siostrę to nie będzie tak miło. Nie zrozum mnie źle.

— Szymon! Krzyczy Tatiana.

— Spokojnie Tatiana, ja gdybym miał siostrę też bym zrobił wszystko, aby ją chronić.

— Stary, a co z policją?

— Śledztwo zostało umorzone. Brak dowodów, brak świadków i najważniejsze — moich zeznań.

— To, co im powiedziałeś?

— A czy to teraz takie ważne. Możecie być spokojni, nic wam nie grozi.

Całej trójce udało się zakopać topór wojenny i dojść do porozumienia, jeszcze przez chwilkę świętowali razem, pijąc wódkę. Po chwili Tatiana dostaje telefon z pracy, wychodzi do salonu.

— Stary, masz ochotę na coś mocniejszego?

— Mocniejszego? Co masz na myśli?

— Zaczekaj.

Gdy Tatiana rozmawia przez telefon, Szymon ma okazję i udaje się do jej gabinetu. Ze schowka ukrytego w szafce wyciąga ostatnią dawkę dragów, które kiedyś ukrył. Proponuje mecenasowi na zgodę.

— Jestem przeciw narkotykom, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

— Źle cię oceniałem, równy gość z ciebie.

Podczas nieobecności Tatiany jej brat szykuje działkę dla siebie i Artura. Po chwili widzimy Tatianę, która jest mocno zdenerwowana, idzie do chłopaków podzielić się złą wiadomością od szefa.

— Co się stało, siostra?

— Mój szef to skurwiel!

— Tatiana, co jest grane?

— Straciłam pracę przez nieobecność.

— Siostra, to moja wina, przepraszam.

— Żebyś wiedział Szymon, że to przez ciebie.

— Nie kłóćcie się, pomogę ci.

— Co, załatwisz mi posadę sprzątaczki w sądzie?

— Coś dla ciebie się znajdzie w mojej kancelarii.

— O czym ty mówisz? Czy ja o czymś nie wiem?

— Dostałem w spadku kancelarię mojego ojca, on nie żyje. Gdy byłem w szpitalu, matka mi o tym powiedziała.

— Gratulacje, to znaczy przykro mi.

— To był drań, krzywdził moją matkę. Nieważne. Słuchajcie, będę się zbierać. Trzymajcie się.

Artur zbiera się do wyjścia, gdy ma wychodzić, ku jemy zaskoczeniu dziewczyna zaczyna go całować.

— Co to miało być?

— Artur, jeśli chodzi o nas, potrzebuję czasu, muszę to wszystko sobie w głowie poukładać. Ostatnio dużo się działo.

Rozdział III

Wieczorem Artur wrócił do swojego eleganckiego mieszkanka, był dość przemęczony ostatnimi wydarzeniami, jednak był przeszczęśliwy, że jego przyjaciółka mu wybaczyła i jest szansa, aby z nim była, ale, jak to powiedziała potrzebuje trochę czasu. Mężczyzna idzie się odświeżyć do łazienki, wychodzi w samym ręczniku, sprawdza saldo rachunku, w którym widać, że Tatiana zrobiła przelew za mieszkanie za kolejny miesiąc. Gdy chłopak sprawdza informację na komputerze, ktoś puka do drzwi. Za drzwiami widzimy młodą dziewczynę — Żanetę, która została przysłana przez Szymona w ramach przeprosin za wszystko. Okazuje się, że Żaneta to prostytutka

— Witaj, skarbie. Mogę wejść, czy mam tak stać do rana?

Prostytutka podchodzi bliżej chłopaka, zaczyna obmacywać go po klacie, następnie w progu kładzie mu dłoń na czułe miejsce dla każdego mężczyzny. Artur jest zszokowany, zastanawia się, kim jest tajemnicza dziewczyna i robi mu się głupio, gdy Żaneta go obmacuje, wpuszcza kobietę do środka, aby dowiedzieć się, kto ją przysłał.

— Co pani robi? Kim pani jest?

— Jestem Żanet, przyszłam umilić ci dzisiejszy wieczór. Przysyła mnie Szymon.

— Jesteś prostytutką?

— Skarbie, jestem kobietą do usług towarzyskich.

— Rozgość się, ja zaraz przyjdę.

Gdy Żaneta podąża w kierunku sypialni, chłopak postanawia skontaktować się z bratem Tatiany. Wysyła wiadomość do przyjaciółki, prosząc o numer telefonu do jej brata. Kilka sekund później zdobywa numer. Widzimy Szymona siedzącego w kuchni, który kończy wódkę ze swoją siostrą. Widzi nieznajomy numer, lecz odbiera.

— Słucham

— Stary, kogo mi tu przysłałeś? Jakąś Żanetę. Prostytutka? Serio?

Szymon wychodzi do gabinetu, aby siostra nie słyszała rozmowy.

— Siostra, zaraz wracam, męskie sprawy, dobrze?

— Spokojnie.

— Musiałem wyjść, aby siostra nie słyszała. Żanet to prezent ode mnie, po tych wszystkich sytuacjach należy ci się, zrelaksuj się, wykorzystaj ile się da. To ekskluzywna kobieta, pokaż jej, jakim jesteś ogierem.

— Ale, Tatiana…

— O moją siostrę się nie martw. O niczym się nie dowie. Nie peniaj.

— Sam nie wiem.

— Nie bądź cykor. Wszystko opłacone. Kończę. Na razie.

Artur dowiedział się, o co chodzi z Żanetę. Gdy wchodzi do sypialni, dziewczyna leży w samej bieliźnie na łóżku. Chłopak kładzie się obok niej, dziewczyna zaczyna go dość dogłębnie obmacywać. Artur ściąga jej biustonosz, który ląduje wraz z jej majtkami i ręcznikiem na ziemi. Artur wraz z Żanet spędzają upojną noc. Nadchodził ranek, kobiecie było bardzo dobrze z mężczyzną, postanowiła na koniec zrobić dobrze Arturowi, weszła, zatem pod kołdrę, gdy Artur spał i zaczęła perfekcyjnie zajmować się jego sprzętem aż chłopak się zbudził i dostał orgazmu. Dziewczyna po chwili zbiera się i żegna z mężczyzną.

— Prawdziwy ogier z ciebie, mecenasie.

— Żaneta, idź już. Muszę odpocząć. Jesteś szaloną kobietą.

Żanet zapisuje na kartce mężczyźnie numer telefonu do siebie.

— Gdybyś chciał skorzystać z moich usług ponownie, to dzwoń.

— Na pewno nie będzie takiej potrzeby.

— Każdy mężczyzna mówi tak na początku. Coś czuję, że jeszcze się spotkamy.

Kobieta opuszcza mieszkanie, a Artur postanawia odpocząć po szalonej nocy. Kilka godzin później chłopak szykuje się na miasto, ubiera się luźno, tym razem nie w garnitur. Postanawia odwiedzić kancelarię ojca i wszystko uporządkować. Gdy popija kawę w kuchni, zastanawia się jak to wszystko ogarnąć, aby kancelaria ruszyła, puka ktoś do drzwi, okazuje się, że powraca jego była dziewczyna Dagmara, która z dnia na dzień zniknęła, nie informując Artura o niczym. Chłopak początkowo nie poznaje swojej byłej. Otwiera drzwi.

— No hej, trochę mnie nie było, ale wróciłam.

— Przepraszam, a kim pani jest?

— Dagmara.

— Dagmara? Jaja sobie pani robi? Moja Dagmara była kobietą, nie obrażając, która nie potrafiła nigdy o siebie zadbać. Proszę stąd wyjść, to jakaś pomyłka. Po drugie ona wyjechała do Francji.

— Ale poprawiłam swój wygląd, gdy miałam pieniądze, bo przy tobie nie mogłam się tego dorobić.

— Skoro jesteś Dagmarą, to powiedz, kto był moim najlepszym przyjacielem i z kim był w związku?

— Jakub i był z Tatianą.

Mężczyzna uwierzył, że Dagmara faktycznie powróciła, podchodzi do kobiety, aby ją pocałować, ponieważ teraz jest atrakcyjniejsza, natomiast kobieta nie odwzajemnia jego uczuć, odpycha go i reaguje nerwowo.

— Nie waż się mnie dotykać, bo nie będę taka miła. Rozumiesz?

Dagmara przechodzi z Arturem do kuchni, mężczyzna postanawia zadać jej pytanie, które dręczyło go od kilku miesięcy.

— Dagmara, zapytam cię wprost, czy to prawda, że ty pracowałaś… Aż mi trudno, szmato, przełknąć to.

— Jako kto?

— Jako prostytutka.

— Tak, jakoś musiałam zarobić na ubiór, bo ty skurwielu nie dawałeś mi żadnych pieniędzy!

— Najważniejsze, że wróciłaś. Zajmiesz się domem, bo miałem wkrótce kogoś zatrudnić. Ale skoro jesteś, to ty będziesz sprzątać, gotować, ogólnie rzecz biorąc ogarniać dom.

— Chyba cię pojebało, masz zdrowo najebane w głowie.

— To może zabawimy się? Mam ochotę, a skoro jesteś to…

— Nie obchodzi mnie t,o idź sobie do domu publicznego! Ja już z tym skończyłam!

— Wyjechałaś bez słowa. Nie obchodziło cię nic, nawet nie wiesz, co u twojej najlepszej przyjaciółki się dzieje. Rzucił ją Marcin i wyjechał do Holandii, zniknął bez słowa jak ty.

— Pójdę i się dowiem. I nie bądź taki mądry, bo ci przodu zabraknie.

— Ryj dalej taki jak był. Pewnie z pedałem się związałaś, pierw pieprzą jego a on potem ciebie, doskonały układzik. Artur śmieje się dziewczynie prosto w twarz.

— Ciekawe tylko, że mój narzeczony, bo w końcu bierzemy ślub, pracuje w kopalni i może mi zaoferować o wiele lepsze życie niż ty szmaciarzu.

— Druga sprawa, wraz z ochroniarzem wyruchaliście mnie na pół miliona i co ja mam zrobić? Mają mnie wywalić z chaty.

— Nie interesuje mnie to. To już jest twój problem a nie mój.

— Masz czas do końca tygodnia uregulować dług ze mną.

— A jeśli nie to, co mi zrobisz? Dziewczyna nadal kpi sobie z mecenasa Artura.

— Narobiłaś mi długów, a ja mam to teraz spłacać?

— Powiedziałam, to już twój problem, mogłeś mi normalnie dawać pieniądze a nie — ja harowałam jak jeleń w twoim burdelu, bo inaczej nie mogę nazwać tego domu twojego.

— Ty nawet zupy nie potrafisz ugotować.

— No, kto nie umi, e ten nie umie, j, chociaż potrafię coś ugotować a ty kuźwa nic. Wielki pan się znalazł.

— Jeśli nie oddasz mi pieniędzy to…

Artur postanawia zastraszyć Dagmarę, aby odzyskać pieniądze, które ukradła przed ucieczką wraz z mężczyzną, który był pracownikiem Artura.

— To, co?

— To się lepiej martw o swoją mamusię, wiem gdzie mieszka.

— Od mojej mamy to się odpieprz, zmieniłam jej adres, mieszka ze mną we Francji. Chciałeś mnie zastraszyć, ale coś ci nie wyszło.

— Druga kurwa, odziedziczyła charakterek po córci chyba…

— Zaraz podejdę i oberwiesz, powiedz jeszcze raz coś na temat mojej mamy.

— Już się boję…

Między byłymi partnerami poprzez wspominanie brudów z przeszłości dochodzi do ostrej awantury. Dziewczyna zdenerwowana, że Artur obraża jej matkę, natomiast chłopak ma żal do byłej dziewczyny, że go okradła. Dochodzi między nimi do bójki. Artur uderza dziewczynę w twarz, następnie popycha ją. Dagmara uderza całym ciałem o ścianę, zaczyna lecieć jej krew z nosa. Gdy chłopak to widzi, zauważa, że od jakiegoś czasu dzieje się z nim coś dziwnego. Najpierw próbował dobrać się do Tatiany, teraz bije swoją byłą. Czy Artur jest damskim bokserem? Co się stało z tym cudownym, czułym, miłym chłopakiem, który innym zawsze pomagał, a nie krzywdził ich. Po chwili Artur się ogarnia i postanawia przeprosić dziewczynę, lecz ona nie chce tego słuchać i oddaje mu.

— Dagmara, przepraszam ja nie chciałem, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przepraszam.

— Nie zbliżaj się do mnie! Nie wiedziałam, że jesteś damskim bokserem.

— Bo nie jestem, nie wiem, co we mnie wstąpiło.

— Nie tłumacz się, ja tak tego nie zostawię. Adwokat się znalazł! Pieprzony damski bokser.

— Tak właściwie, po co przyjechałaś?

— To jasne, że po swoje rzeczy.

— Tutaj jest wszystko praktycznie moje.

— No, wszystko wyniosę, wyobraź sobie. Odpowiada żartobliwie Dagmara.

— Ty się jeszcze Tatiana, to znaczy Dagmara, doigrasz.

— Co? Pieprzyłeś Tatianę, że wspominasz jej imię?

— Zginiesz w piachu jak pies…

— No pies to ty masz na drugie.

Artur postanawia postraszyć byłą swoim bratem, który śpi w pokoju pijany. Zastrasza ją Pawłem, aby wywrzeć presję na Dagmarze.

— Jesteś taka cwana? Jak mój brat wstanie to nie będzie już tak miło i ten uśmiech ci z tej parszywej gęby zniknie.

Dagmara spogląda na brata Artura, zauważa, że gościu jest pijany i nic nie jest w stanie zrobić.

— No śpi pijany jak ty. Hmmm… Jakoś mnie to kuźwa nie dziwi.

— Dobra, nie mam ochoty się kłócić, co dalej z nami?

— Ty masz czelność się jeszcze pytać? To proste, temat skończony. Jeszcze jedno — tak właściwie, kto ci powiedział, gdzie ja jestem? Skąd o wszystkim wiedziałeś?

— To już nie twój interes, wiem i tyle…

— Posłuchaj, to, co się dzisiaj wydarzyło, Tatiana się o wszystkim dowie, jaki z ciebie przyjaciel, że okładasz dziewczyny.

— Od Tatiany się odwal, z ciebie niby taka dobroduszna przyjaciółka a sama na nią nieraz jechałaś.

— Kiedy niby ją wyzywałam? Zaraz podejdę i ci przywalę i to równo za te kłamstwa.

Po chwili Dagmara podąża w kierunku pokoju, w którym kiedyś mieszkała, zabiera walizkę i postanawia wyjść, wiedziała od zawsze, że Artur to drań, ale nie wiedziała, że posunie się po raz kolejny do takiego stopnia, aby ją uderzyć. Gdy kiedyś wrócił z pracy nie posmakowała mu zupa, wściekł się na Dagmarę i z całej siły uderzył ją w twarz. Jednak dziewczyna siedziała cicho, nic nikomu nie mówiła, ponieważ nie miała innego dachu nad głową, więc robiła to, co jej partner kazał. Artur przez te kilka miesięcy wiódł spokojne życie, jednak odkąd wróciła jego była, wszystko może się zmienić i nieźle namieszać między nim a Tatianą, czego mężczyzna ma świadomość.

— Jeszcze jedno słowo, skurwielu, tknij mnie jeszcze raz a gorzko tego pożałujesz. Nie jestem już twoją własnością. Ostrzegam cię! Zapamiętaj.

Po wyjściu Dagmary chłopak postanawia obudzić swojego brata i poprosić go o pomoc.

— Paweł, obudź się, musimy pogadać. Słyszysz?

Artur widzi, że rozmowa z bratem teraz nic nie da, ponieważ jest zbyt pijany i nawet gdyby go poprosił o pomoc, to Paweł nic by z tego nie pamiętał. Mężczyzna postanawia odłożyć to na później, wychodzi z mieszkania, aby załatwić sprawy z kancelarią swojego ojca, który przepisał firmę na syna. W tym samym czasie widzimy elegancko ubraną Tatianę, która szykuje się na spotkanie w sprawie nowej pracy. Dziewczyna była umówiona w kancelarii ojca Artura, miał zaproponować jej stanowisko i wszystko wyjaśnić. Gdy ma już wychodzić do drzwi puka kobieta, to Dagmara.

— Cześć Daga, a co ty tu robisz? Wróciłaś do Polski? Wejdź proszę.

Dziewczyny witają się, przytulając w przedpokoju.

— Przyszłam pogadać, ale widzę, że wybierasz się gdzieś.

— Mam rozmowę w sprawie nowej pracy, ale chwilka mnie nie zbawi. Zapraszam do salonu.

Kobiety przechodzą do salonu.

— A co tam u ciebie?

— A nic, siedzę w domu sama, Szymon wyszedł z więzienia, posiedział trochę i wybył.

— To on siedział?

— Nie chcę o tym mówić. To stare dzieje.

Tatiana, gdy tylko sobie przypomni, że jej brat wyszedł z zakładu karnego i co potem się wydarzyło z Arturem, to przechodzą ją dreszcze i chce jak najszybciej o tym zapomnieć, dlatego nie ma zamiaru zwierzać się Dagmarze z wydarzeń, które ostatnio miały miejsce.

— Dalej się zajmujesz tym samym, co się zajmowałaś?

— Nie, to dla mnie temat zamknięty.

— Skończyłam studia psychologiczne, jako psycholog więzienny.

— O, proszę.

— Mam pracować u Artura, który dostał w spadku kancelarię po ojcu, bo poprzednia praca mi nie wyszła, może teraz mi się poszczęści.

— Co ty gadasz? Byłam u tego idioty.

— Byłaś?

— No, przecież musiałam wszystkie rzeczy zabrać. Przecież nie będę z nim mieszkać pod jednym dachem po tym wszystkim, co mi zrobił.

— Wyobraź sobie, że ten idiota ucieszył się, że wróciłam, bo myślał, że nadal będę jego służącą.

— A co masz na myśli mówiąc, że ci coś zrobił?

— Gdy udawaliśmy idealną parę nie było tak kolorowo, jak wszyscy myślą. Artur to drań, a do tego damski bokser.

— Ten Artur, on cię bił?

— Tak, twój przyjaciel potrafił się czepiać, że zupa niedosolona. Każdy powód był dobry, abym oberwała.

— Czemu nic nie mówiłaś?

— A czym się tu chwalić? A dziś przeszedł samego siebie, wpadł w szał i uderzył mnie w twarz aż mi krew z nosa poszła.

— Artur miał ostatnio poważne kłopoty, wierzę, że nie chciał tego zrobić. Musiałaś go sprowokować. Porozmawiam z nim.

— On jest tak samo stuknięty jak jego tatuś.

— U nich to chyba rodzinne, począwszy od najmłodszego, kończąc na najstarszym.

— Coś w tym jest.

— A ty, czym się Daga zajmujesz?

— No wiesz, pracowałam w barze, poznałam tam Piotra, który mi się oświadczył. Prowadzę teraz własną firmę odzieżową.

— To dobrze. Słyszałam, że tam też pracowałaś w najstarszym zawodzie świata.

— Nie miałam wyjścia, ten idiota nigdy mi nic nie dał. Sama wiesz, jak mnie traktował.

— No właśnie, dochodziły mnie słuchy, że stałaś na ulicy…

— Nie na ulicy, tylko w barze za ladą, potem musiałam tańczyć. Ale było minęło, teraz jest inaczej, radzę sobie.

— A ja słyszałam, że ten idiota się do ciebie dobierał?

— Skąd masz takie informacje?

— A czy to takie ważne?

— Wolałabym wiedzieć.

— Szymon coś wspomniał.

— Owszem było dość niezręcznie, na szczęście Szymon był w pobliżu.

— Artur się kiedyś doigra, natrafi na kogoś, kto nie będzie go żałował.

— To jest dobry chłopak, dużo mi w życiu pomógł. Jednak innym może wydawać się inaczej.

Tatiana spogląda na zegarek, zauważa, że rozmowa się przeciągnęła i jest spóźniona. Zrywa się z fotela i szykuje się do wyjścia.

— Daga, fajnie się rozmawia, ale jestem spóźniona.

— Przepraszam to moja wina. Mam jeszcze jedną prośbę.

— Mów, szybciutko…

— Czy mogę się u ciebie zatrzymać na kilka dni?

— W sumie Szymona nie ma, żaden problem.

Widzimy Artura w centrum miasta, gdzie położona jest kancelaria, rozgląda się po pomieszczeniach, oczekując na Tatianę. Jest zachwycony miejscem. Wierzy, że jak to rozrusza, to osiągnie sukces i będzie miał mnóstwo klientów jak jego ojciec, ponadto przejmie obecnych jego ojca. Czy sprosta oczekiwaniom obecnym klientów, których przejmie po ojcu? Trzeba w to mocno wierzyć, że mu się uda, w końcu jest młody i …

Po chwili do kancelarii wchodzi Tatiana. Wita się z przyjacielem.

— Przepraszam za spóźnienie, ale Daga mnie odwiedziła.

— Ta wariatka…

— Czy to prawda, że ją uderzyłeś?

— Nerwy mnie poniosły.

— Ostatnio ciągle cię ponoszą, najpierw mnie wziąłeś za swój cel teraz Dagę? Co się z tobą dzieje?

— Sam nie wiem, jak to wytłumaczyć.

— Może potrzebujesz porady psychologa?

— Nie będę się zwierzać obcej osobie. Nie chcę o tym mówić. Zajmijmy się sprawami, w końcu po coś tu przyszłaś.

— Artur, jeśli się nie zmienisz, skończysz marnie. Gdyby co, wiedz, że jestem.

— Dobrze. Mogę na razie ci zaproponować stanowisko sekretarki.

— To nie jest praca moich marzeń, ale na początek dobre i to.

— Gdybyś miała chociaż studia o profilu prawniczym wtedy to inna bajka, ale chwilowo nic więcej nie jestem w stanie ci zaoferować.

— I tak jestem ci wdzięczna, że mi tyle pomagasz.

— Chociaż, czekaj, mam pomysł.

— Jaki?

— Jeśli sprawdzisz się w roli sekretarki, to możemy w firmie otworzyć gabinet psychologa, niektórzy klienci mają traumę i potrzebowaliby takiej porady. Ja owszem pomogę im w sprawach karno-prawnych, ale psychologiem nie jestem.

— Nie wiem, jak ci dziękować.

— Na razie nie masz za co, staraj się a zobaczymy, co z tego wyjdzie. A teraz wybacz, ale muszę załatwić kilka spraw.

— Kiedy mam zacząć?

— Dziś posprzątaj tu trochę, bo bałagan, przez kilka tygodni nie było tu nikogo. A jutro ruszamy z normalną pracą. I poumawiaj mnie z klientami mojego ojca.

— Oczywiście, szefie. Odpowiada żartobliwie Tatiana.

Po wyjściu z kancelarii widzimy Artura, który wsiada do auta, postanawia umówić się z bratem w neutralnym miejscu, chce poprosić Pawła o przysługę związaną z Dagmarą. Chłopak wie, że może sporo namieszać między nim a Tatianą, wiec zastanawia się, jak się pozbyć byłej dziewczyny a ma świadomość, że jego brat na pewno coś wymyśli. Artur telefonuje do brata.

— Cześć brat spotkajmy się za pół godziny w parku. Wiesz, w którym. Mam do ciebie interes. Na razie.

Brat zwleka się z łóżka, wygląda jak zwłoki, ma megakaca po wczorajszym melanżu.

— Co ten braciszek znów wymyślił?

Pół godziny później. Widzimy Artura w parku w dość neutralnym miejscu, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał i będzie mógł poprosić Pawła o przysługę. Z oddali zbliża się brat mężczyzny, mocno wykończony, widać, że na kacu. Bracia witają się.

— Arturo, ja ledwo na nogach stoję, a ty ciągasz mnie po jakichś parkach. Nie mogło to poczekać do wieczora?

— Nie mogło, nie zajmę ci dużo czasu. Musisz mi pomóc.

— A nie mogliśmy pogadać w domu?

— Ściany mają uszy. Chodzi o Dagmarę.

— Tą panienkę, która szczyciła się urodą?

— Dokładnie, czuję, że może namieszać między mną a moją przyjaciółką, a mam wobec niej poważne plany.

— Oj bracie, zmieniasz panienki jak rękawiczki.

— Pomożesz?

— A co ja mam niby zrobić i jaki będę miał w tym interes?

— Spraw, aby zniknęła, obecnie zatrzymała się u Tatiany. Tyle wiem…

— Co ja będę z tego miał?

— Paweł, jestem twoim bratem i liczę na pomoc.

— Teraz to za darmo nawet po ryju nie dostaniesz. Mogę ci pomóc, ale nie za darmo.

Artur patrzy ze zdziwieniem na swojego brata Pawła, myśli chwilkę i postanawia zapłacić mu, byle by tylko sprawił, że Dagmara zniknie.

— Ile?

— Nie potrzebuję pieniędzy.

— To czego chcesz?

— Pomyślmy… Poczniesz dla mnie potomstwo.

— Powiedz, że żartujesz?

Arturowi po tym, co usłyszał wychodzą oczy na wierzch.

— Chcesz, aby ta laska dała spokój tobie i Tatianie?

— Tak, ale o wiele mnie prosisz.

— O niczym innym nie marzę jak o dziecku, niczego więcej nie chcę. Obiecaj, że poczniesz dla mnie dziecko a Dagmara raz na zawsze zniknie.

— Nie możesz sam postarać się o potomstwo?

— Tracę swój czas, radź sobie sam, na razie.

Paweł oddala się, Artur po krótkiej chwili dogania brata, chce pozbyć się Dagmary, choć wie, że będzie musiał zapłacić za to wysoką cenę, jednak nie ma innego wyjścia.

— Prosisz o wiele, ale niech ci będzie, tylko co, jak wszyscy będą podejrzewać?

— Jesteś w końcu mecenasem, wymyślisz coś, a ja wyjdę na stałe za granicę i wszyscy będą zadowoleni.

— Paweł jesteś draniem, matka by zawału dostała, jakby wiedziała, o co mnie prosisz.

— Też nie jesteś taki święty, na jakiego wyglądasz.

Paweł oddala się, w tym samym czasie Tatiana wraca zmęczona do domu po porządkach w kancelarii. Postanawia odreagować z Dagmarą.

— Padam na twarz, w tej kancelarii był taki bałagan, a wszystko spadło na mnie.

— Dałaś się, to masz.

— Nie miałam wyjścia, potrzebuję pracy, to muszę pokazać, że mi zależy.

— A ten skurwysyn, co robił, gdy ty harowałaś?

— Miał pilną sprawę do załatwienia.

— Normalne, gdy trzeba coś zrobić zawsze ma jakąś wymówkę i znajdzie sobie jelenia, który całą robotę zwali na inną osobę. Wyobraź sobie, że ten skurwiel żąda ode mnie pieniędzy, on prędzej świętą mnie zobaczy niż mu jakąkolwiek kasę oddam.

— Daga, ale ty go okradłaś.

— Zasłużył sobie po tym jak mnie traktował, poza tym nie okradłam go, bo kiedyś napisał mi upoważnienie do swojego konta, o czym pewnie nie pamięta.

— Wyjaśnijcie to między sobą, ja się wtrącać nie zamierzam. Nie jestem po niczyjej stronie. Każdy jest dorosły i odpowiada za własne czyny.

Tatiana wyciąga butelkę wódki, kładzie ją na stół. Dagmarze aż poprawia się humor, lecz nie na długo.

— O kurde, to pijemy! Pewnie Arturek jest załamany.

— Widać, że jest przygnębiony, wspominał, że przez ciebie ma same problemy i żałuje, że cię kiedykolwiek poznał. Bo z tobą to same szkody.

— O kuźwa i vice versa. Mógł nie dawać upoważnienia, ma, na co zasłużył.

— Tak właściwie, na ile go wykiwałaś?

— Niedużo, pół miliona polskich złotych.

— Zwariowałaś Daga, ja przez rok takiej sumy nie zarobię. Gdyby mnie ktoś na tyle hajsu okradł, to nie wiem, co bym zrobiła…

— Zasłużył sobie idiota, mógł lepiej mnie traktować.

— To nie jest wytłumaczenie, lepiej się módl, aby sprawa nie trafiła do sądu.

— Nic mi nie zrobi. Miałam upoważnienie? Miałam.

— Tak właściwie na długo przyjechałaś do Polski?

— A co, już mnie wyganiasz? Śmieje się Dagmara.

— Do czasu aż załatwię sprawy rodzinne. Nie dłużej niż kilka tygodni.

Z kuchni gdzie siedzą przyjaciółki puka ktoś do drzwi, okazuje się, że to kurier z bukietem róż. Tatiana otwiera drzwi.

— Dzień Dobry. Czy pani Tatiana Roosevelt?

— Zgadza się.

Kurier wręcza kwiaty Tatianie.

— Proszę, to dla pani.

Tatiana jest zaskoczona, od kogo otrzymała kwiaty, znajduje bilecik. Ten przepiękny bukiet otrzymała od Artura, który zaprasza ją wieczorem na przyjacielskie spotkanie, jednak w rzeczywistości ma inne plany. Musi spłodzić z Tatianą dziecko, co obiecał bratu, aby on sprawił, by Dagmara zniknęła z ich życia raz na zawsze. Tatiana wstawia bukiet do wazonu. Daga jest wścibska, zastanawia się, od kogo prezent, od razu wypytuje o to Tatianę.

— A od kogo te kwiaty?

— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Tatiana nie zamierza powiedzieć Dagmarze, że kwiaty dostała od Artura i zamierza wybrać się z nim na spotkanie, ponieważ widzi jak nerwowo reaguje była dziewczyna mężczyzny. Nadchodzi wieczór. Widzimy Tatianę, która przybywa w ustalone przez przyjaciela miejsce. To elegancki hotel w centrum miasta. Chłopak, aby zdobyć dziewczynę wynajął apartament. Na pierwszy rzut oka widać wielkie łoże w sypialni, a na nim rozsypane płatki róż, na stoliku stoją zakąski oraz chłodzi się szampan. Tatiana jest elegancko ubrana w ładną sukienkę, szpilki i ostro wymalowana. Podchodzi do apartamentu, mężczyzna wita przyjaciółkę, całując ją w progu.

— Cóż za powitanie.

— Zapraszam do środka.

Tatiana rozgląda się po apartamencie, jest zachwycona.

— Widzę, że zadbałeś o najdrobniejsze szczegóły. A co to za okazja?

— Chciałem jeszcze raz cię przeprosić za wszystko, za moje zachowanie w stosunku do ciebie.

— Było, minęło, nie wracajmy już do tego.

— Skarbie, chciałbym wiedzieć czy myślałaś już …

— O czym? O nas?

— No, tak.

— Długo o tym myślałam, i podjęłam decyzję, że…

— No powiedz wreszcie, bo zaraz serce mi wyskoczy.

— Dobrze, spróbujmy. Przekonamy się, co z tego wyjdzie. Ale wolałabym, aby na razie zostało to między nami.

— Oczywiście. Napijmy się za nas.

Przyjaciele, którzy oficjalnie zostają parą wznoszą toast, tego wieczoru chcą zapomnieć o wszystkich problemach i spędzić miło czas. Mężczyzna podchodzi do Tatiany, zaczyna całować ją po szyi, następnie lądują razem w sypialni. Widać, że chłopak jest czuły, delikatnie rozbiera dziewczynę, tym razem Tatiana nie stawia oporu, lecz chłopak chce się upewnić, aby nie robić nic na siłę.

— Nie za szybko? Jeśli potrzebujesz czasu, możemy poczekać.

— Ciii… Już zbyt długo czekałeś. A teraz nic nie mów, tylko bierz się do roboty. Pamiętaj, kobieta nie lubi czekać.

Między partnerami dochodzi do stosunku, para spędza upojną noc. Tydzień później Tatiana ma mdłości, czuje, że jej partner Artur spłodził dziecko, jednak chcę się upewnić. Uprzedza mecenasa, że nie pojawi się tego dnia w pracy, następnie udaje się do ginekologa, który zgodził się ją przyjąć jeszcze dziś. Na miejscu lekarz robi kobiecie badanie usg, po chwili kobieta czeka jak na szpilkach na informacje.

— Pani Tatiano, mamy pewność. Jest Pani w pierwszym tygodniu ciąży.

— Tak czułam, ale chciałam się upewnić.

— Ach, ta kobieca intuicja. Odpowiada żartobliwie doktor Jerzy Król.

W tym samym czasie widzimy Dagmarę, która nadal nie opuściła mieszkania swojej przyjaciółki, a Paweł w dalszym ciągu nic z tym nie zrobił. Dagmara przygotowuje obiad dla swojej przyjaciółki, jest zaskoczona, gdy widzi Tatianę w domu, która powinna być w pracy, ponieważ o wizycie u ginekologa nic nie wie.

— A co ty tak szybko w domu? Arturek cię szybciej puścił?

— Nie byłam dzisiaj w pracy.

— Czemu jesteś taka przygnębiona? Co się dzieje?

— Dagmara, jestem zmęczona, pójdę się położyć.

Tatiana symuluje zmęczenie, ponieważ nie wie, co powiedzieć przyjaciółce i jak by zareagowała na wieść o tym, że związała się z jej byłym partnerem i do tego, że nosi jego dziecko w brzuchu. Natomiast Daga nie odpuszcza.

— Yhym… Co to za wymówka? Siadaj i mów, co się stało?

— Byłam dzisiaj u lekarza.

— Jesteś chora? Coś poważnego?

— Nic z tych rzeczy, ciąża to nie choroba, da się z tym żyć.

— Nie masz się czym zamartwiać, wiedz, że możesz na mnie liczyć. Ale powiem ci, że nic po tobie nie było widać. Dobrze się trzymasz. Ciekawe, co Marcin powie.

Tatiana zauważa, że Daga nie domyśla się, że to początek ciąży i myśli, że to jej były partner jest ojcem, kobieta postanawia wykorzystać sytuację i na razie nie wyprowadzać Dagmary z błędu.

— Ale będzie zdziwiony. Musisz do niego zadzwonić i mu powiedzieć.

— Na razie niech zostanie to między nami. Dobrze?

— Skoro tego chcesz, będę milczeć jak grób.

Dagmara przypomina sobie, że zostawiła u Artura ważną pamiątkę rodzinną, którą otrzymała od swojej matki, tak jak jej matka od swojej. Pamiątka przechodziła z pokolenia na pokolenie. Dziewczyna postanowiła zostawić przyjaciółkę, aby odpoczęła sobie i udaje się do byłego partnera, by odzyskać pamiątkę rodzinną. Kilka chwil później widzimy mecenasa w salonie, który zapoznaje się z dokumentami kancelarii. Dagmara zbliża się w kierunku apartamentu Artura, nie wie o tym, że w oddali, w ukryciu obserwuje mieszkanie Paweł Mrozek, brat mecenasa, po chwili zauważa byłą partnerkę Artura.

— Wiedziałem, że w końcu się pojawi ta suka.

Dagmara jest lekko wstawiona, wchodzi po schodach, zbliża się do apartamentu Artura. Za jej plecami skrada się Paweł, który trzyma w ręku namoczoną gazem usypiającym ściereczkę, przykłada Dagmarze do ust, w kilka sekund dziewczyna traci przytomność. Mężczyzna podnosi szybko kobietę, aby nikt z sąsiadów nie zauważył. Bierze kobietę tak, aby wyglądało jakby dziewczyna się o niego opierała, a on ja odprowadza, bo jest pijana. Mężczyzna wprowadza kobietę do windy, jadą na samą górę, gdzie znajduje się strych w apartamentowcu. Następnie bierze kobietę na ręce i wchodzą na poddasze. Dagmara leży oparta o ścianę, ręce ma przykute kajdankami, naprzeciw niej na krześle siedzi Paweł, czeka aż była Artura zbudzi się.

Po chwili była Artura budzi się, jest otumaniona i wystraszona, gdy widzi stary strych i przykute ręce kajdankami.

— Co jest grane? Gdzie ja jestem!

— Witamy ponownie wśród żywych Dagmaro.

— Kim ty do cholery jesteś? Wypuść mnie natychmiast!

Paweł z kieszeni spodni wyciąga nóż, przykłada go Dagmarze do gardła, chce zastraszyć byłą jego brata, aby raz na zawsze dała spokój Arturowi i Tatianie.

— Oszalałeś! Kimkolwiek jesteś, chyba nie chcesz mnie zabić? Dziewczyna rozkleja się, po policzkach spływają jej łzy ze strachu.

— Jeśli mnie zmusisz, nie będę miał wyjścia. Tak w ogóle jestem bratem Artura.

— Chodzi o tę kasę, którą mu ukradłam, gdy byliśmy razem.

Paweł przyciska jeszcze bardziej nóż, aby wystraszyć kobietę.

— O żadnej kasie nie wiem.

— To czego chcesz psycholu?

— Przeproś, bo nie będę taki miły. Zginiesz i nikt po tobie nie będzie płakać. Za takim ścierwem jak ty.

— Przepraszam, czego chcesz?

— Masz dać spokój Arturowi i Tatianie i raz na zawsze zniknąć z ich życia.

— A jeśli nie, to co?

— To zakopię cię żywcem a potem zajmę się twoją mamusią i chłopakiem. Nie wiesz, do czego jestem zdolny, nie jestem taki jak Artur, wyrozumiały. Gdy ktoś mi naciśnie na odcisk potrafię się zemścić.

— Moich bliskich nie mieszaj w te sprawy… Proszę cię.

— Jeśli mnie zmusisz, nie będę miał wyjścia, powtarzam po raz kolejny, suko.

— Zabierz ten nóż i rozkuj mnie. Porozmawiajmy.

— Nie będziesz stawiać warunków suko, ja zdecyduję, jak będzie. Jasne?

— Tak.

— A więc masz jeszcze dzisiaj wracać do tej Francji i zostawić w spokoju dziewczynę Artura, która spodziewa się dziecka.

— Ha ha ha, że niby Tatiana i Artur? Jaja sobie robisz. Ojcem dziecka jest były Tatiany.

Paweł zabiera nóż spod gardła Dagmary.

— Widzę, nie jesteś na bieżąco, Tatiana była ostatnio u lekarza. Jest w pierwszym tygodniu ciąży, sprawdź jej usg.

— To jak będzie, suko, dostosujesz się do moich warunków?

— Zrobię wszystko, aby chronić swoich bliskich.

— Cieszę się, że się zrozumieliśmy. Jeśli skłamiesz, wiem gdzie szukać twojej kochanej rodzinki.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 49.47
drukowana A5
Kolorowa
za 74.9