E-book
29.4
drukowana A5
59.31
Głębia Oceanu

Bezpłatny fragment - Głębia Oceanu


5
Objętość:
344 str.
ISBN:
978-83-8273-844-5
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 59.31

„los… uklęknie przed Tobą,

kiedy Ty sam będziesz

wiedzieć KIM jesteś”

~ Aleks Negan



„Jedyną moją

     słabość

uczyniłem moją

        siłą

Siłą moją jest Miłość”


~ Aleks Negan

Dziękuję Moim Wspaniałym Czytelnikom.

Osobom, które od ponad roku czytają moją poezję,

aktywnie wyrażając swoje opinie i myśli, które

niejednokrotnie stają się inspiracją kolejnych wierszy.


Dziękuję, że jesteście


Mój pierwszy Tomik Poezji „Głębia Oceanu” dedykuję Mojej Miłości.

Głębia oceanu

Moim żywiołem jet woda,

Ocean jest moim domem,

Cisza jest moim przeznaczeniem,

Tęsknotą miłość po wieczność,


Czy odpowiesz mi wreszcie?!

Czekam, słów twoich wypatruję,

Nie słyszę, nie widzę, nie czuję…

Czy jesteś jeszcze?


Zanurzam się w głębinę coraz bardziej,

Zimno i ciemno, a znam tu każdy zakątek,

Każdy zakątek rafy jest mi jak brat i siostra,

Płynę i pytam, gdzie jesteś?


Kiedy ciemność Twoja mnie otula,

Myśli własne słyszę mocniej a może…

Może to Ty do mnie mówisz… zejdę niżej

Dotknę Cię słowami i będę pieścił mymi palcami…


Czujesz jak wędruję po ciele Twoim,

Delikatnie, nieustępliwie drążąc rów rozkoszy…

ooooo taaak jesteś, czuję Cię, dotykam, drżysz

W uniesieniu na powierzchni fale wzbierają,


Jesteś jak przypływ, który daje życie, nadzieję i radość,

Rozkoszą okrywasz nasze ciała w minutach gorące,

Rozognione jak lawa płynąca wprost do oceanu by stygnąć…

Po eksplozji wulkanu… wygasnąć i na wieki zostawić już


Ślad swój głęboki, jedyny w swoim rodzaju,

Jedyny taki, który warto pamiętać, mieć w oczach i sercu,

Ciałem kochać i pragnąć, nigdy przedtem, i nigdy potem,

Jesteś miłością mojego życia… głębino moja ukochana,


Kiedy zanurzam się w Tobie… słyszę tylko nas,

Czy masz odwagę wziąć mnie w objęcia?

Czy masz delikatność by nas nie zranić?

Czy dasz radę ochronić nas od lawy wulkanów?


Czy jesteś moim żywiołem?

Wodą moją co gasi moje pragnienie?

Daje spokój, cisze, ukojenie?

Czy potrafisz kochać…


…intruza co wdarł się w Twoją ciszę?

Nie spodziewałem się…

nie szukałem,

nie pytałem,

nie tęskniłem,

nie czułem,

nie myślałem,

nie kochałem… wtedy pojawiłaś się Ty..


Weszłaś zupełnie jakby mój mur nie istniał,

nie odgradzał,

nie obejmował mnie swoim uściskiem,

nie oddzielał od Świata…


Weszłaś jakbyś miała nad nim władzę,

wtedy jeszcze nie rozumiałem,

że naprawdę ją masz…


Weszłaś stanowczo, zdecydowanie,

weszłaś nie jak ktoś kto pyta ale jak ktoś kto bierze…

weszłaś i zostałaś już na zawsze…


Bo cokolwiek się stanie

Ty już będziesz we mnie…

na zawsze


Stałaś się tak nagle,

stałaś się najważniejszą w moim życiu osobą,

a ja oddałem Ci moje serce, duszę i ciało…


Nie spodziewałem się Ciebie,

nie byłem gotowy,

nie ubrałem mojej duszy w zbroję,

nie ukryłem mojego serca,

nie przygotowałem odpowiednich myśli,

nie byłem gotów na Ciebie…


Teraz kiedy jesteś, ale Cię nie ma…

rozdziera mnie ból nie do zniesienia…

zabiłaś mi życie, więc lepiej i mnie zabij od razu…

żebym dłużej już nie cierpiał…

Zanim się we mnie zakochasz

Zanim się we mnie zakochasz,

ułóż swoje myśli w obraz mężczyzny

jakiego chcesz spotkać…


Zanim się we mnie zakochasz,

spójrz jaki jestem i co ze sobą niosę,

moja przeszłość znaczy mą twarz i serce…


Zanim się we mnie zakochasz,

musisz wiedzieć, że jestem silny i nie uległy,

nieustępliwy i zazdrosny…


Zanim się we mnie zakochasz,

wiedz, że jestem głęboki jak studnia,

która czasami ukrywa mrok…


Zanim się we mnie zakochasz,

zobacz moje serce, naucz się je pielęgnować

bo bardzo zranione jest…


Zanim się we mnie zakochasz,

spytaj siebie czy kochać mnie będziesz na chwilę,

czy na całe życie…


A potem przyjdź, usiądź i pozwól

by czas dał nam odpowiedzi na nasze pytania…

Nie mam prawa cię prosić

o cokolwiek…

o chwilę,

o uśmiech,

o pocałunek,

o kochanie,

o miłość i bycie,

nie mam prawa… Cię prosić


jedynie moje serce w milczeniu krzyczy…

pragnąc Cię,

z całej Duszy,

z całej mocy,

z całej mojej ułomności,

chcąc tulić się do Ciebie,

teraz, zawsze i na wieki

bądź… ze mną

Pustynia

stoję na pustyni uczuć

a one są jak wiatr…

przychodzą i odchodzą,

omiatają mnie,

moje włosy,

oczy i usta…

wiatr wysusza moje serce,

osusza moje oczy,

a łzy ciągle płyną…

oczy nie płaczą,

serce nie czuje,

stoję i jestem sam,

będę już,

nic więcej

nie mam,

w oceanie łez,

jestem pustynią…

Samotność ognia

Kiedy zachodzi Słonce

i noc zaczyna rządzić Światem,

milkną odgłosy miasta,


Odpalam kominek

i myślę patrząc w płomienie

o tym co utraciłem,


Wracają wspomnienia,

ludzie mówią „Czas leczy rany”…

Rany może tak, ale czy serce?


Serce jest takie inne,

dziwne, bardziej inne

od wszystkiego…


Patrzę w płomień i myślę o…

o samotności przy kominku,

lampka wina i dobra muzyka w tle,


Wszystko to otula i ogrzewa…

Teraz jedynie serce boli,

ale przestanie…


Kiedyś na pewno…


I mam nadzieję,

że nie tylko wtedy gdy stanie…

stanie w miejscu już na zawsze…

Rodzicom

Bycie Rodzicem to jeden z najważniejszych

wyborów w życiu.

I to jest wybór najtrudniejszej drogi.

Już nigdy nic nie będzie takie samo,

nigdy już nie pójdziesz do kina kiedy chcesz na nocny maraton filmowy,

nigdy już nie będziesz spokojnie spał kiedy dziecko będzie przeziębione,

nigdy już nie będziesz wydawał pieniędzy na durnoty,

nigdy już nie będziesz beztrosko chodził na golasa po domu,

nigdy już nie będziesz…


Bycie Rodzicem jest za to wspaniałym darem,

kiedy patrzysz na swoje dziecko jak ono rośnie,

jak się rozwija,

kim się staje pod Twoim delikatnym dotykiem… jesteś dumny?

To dobrze, powinieneś.

Bo dziecko zostało Ci dane i to ono jest Twoim najważniejszym zadaniem.

Ono jest na pierwszym miejscu na liście ważnych obowiązków.


A kiedy się już pochylisz ku ziemi… to dziecko będzie przy Tobie,

ciepło jego dłoni będzie ogrzewać Twoje stare ciało i duszę i powie

„mamo/tato dziękuję, że mnie poprowadziliście przez cały ten czas,

bo dzięki Wam jestem dobrym i szczęśliwym człowiekiem”.

Warto?

Warto jak cholera.

Chwila ukradziona

Spotykam Cię w korytarzu naszego domu…

podchodzę, biorę Twoją twarz w moje dłonie…

patrzę w Twoje orzechowe, piękne, duże oczy…

dociskam Cię do ściany,

słyszę Twój przyspieszony oddech…

palcami delikatnie odgarniam Twój kosmyk włosów…

kciukiem muskam najpiękniejsze usta jakie widział Świat…

pochylam się i delikatnie, całuję je raz za razem…

szepcąc Ci jak bardzo Cię kocham…

czuję jak Twoje ciało drży, napina się,

moje słowa i dłonie tańczą z Tobą…

moje usta są wszędzie, całują Twoja szyję, włosy, ramiona…

dochodzisz pod ich dotykiem… cała drżysz…

Twoje usta wypowiadają moje imię…

moje silne ramiona trzymają Cię mocno…

by ciało omdlałe z rozkoszy mogło stanąć na nogach…

tulę Cię… szepcąc do ucha jak bardzo Cię kocham i pragnę…

Tęsknota

Pytasz czy tęsknię…

Każda chwila bez Ciebie jest jak czarna dziura w mojej duszy,

Wstaję, jem, pracuję, sprzątam, gotuję…

robię różne rzeczy a one i tak tam znikają jakby ich nie było…

Czy tęsknię?

Jeżeli ból fizyczny może dotykać duszy to tak,

tęsknota jest bólem.

Każdego dnia, każdej godziny,

każdej minuty i sekundy nie opuszcza mnie…

Czy tęsknię?

Kiedy kładziesz się spać gaśnie Twoja zielona lampka,

otulam Cię kołdrą, całuję Twoje włosy, oczy i usta…

jesteś taka piękna… a ja?

Ja czuwam nad Twoim snem,

w ciszy nocy wsłuchuję się w każdy Twój oddech…

śpij Najdroższa, rano się znów zobaczymy…

Czy tęsknię?

Nie, ja nie tęsknie, ja…

…ja jestem tęsknotą

Pożegnanie

choroba przychodzi niespodziewanie…

na progu wielkiej miłości…

zastanawiasz się co będzie, co dalej,…

czy masz prawo marzyc?

czy masz prawo się zakochać?

czy masz prawo rozbudzić miłość w Niej?

czy kiedy powiesz to zostanie?

czy może odejdzie bo to zbyt ciężka próba

czy kiedy nie powiesz i weźmiesz kilka miesięcy i…

zamienisz je w szczęście, czas pełen uniesień…

dasz Miłość w obojga ręce…

czy kiedy po raz kolejny powiesz „Zegnaj”…

to będziesz uciekał?

czy będziesz chronił?

bo jest ktoś inny, wiesz, że kocha ją..

wiesz, że czasu mało, on czekać nie będzie..

a może z nim przyszłość Jej pisana…

lepsza.,

pewniejsza,

silniejsza,

może to on da Jej dzieciom Dom…

zastanawiasz się…

i mówisz ostatni raz „Żegnaj”

tak będzie lepiej…

Marzenia…

sen na jawie co wszystko zmienia

ból w ukojenie, smutek w radość odmienia

daje nadzieję na życia bieg dokończenie


w miłości oddając się ramiona,

zapominasz o tym, że jeszcze niedawno byłaś zgubiona

zamykasz oczy i czujesz dreszcze rozkoszy


delikatność nocy otula Ciebie i daje Ci pocałunków tysiące,

dziko prężysz się i marzysz o kochanku,

który delikatnie poprowadzi Cię do tańca w mocy…


zaśniesz marząc by był, by objął Cię, by wszedł i pozostał…

już nie marzeniem a rzeczywistością Twoją stał się,

kochaniem do śmierci i jeszcze dalej i ziścił się ciałem.

Czy wiesz?

czy wiesz jak czuje się

Upadły Anioł?

kiedy z miłości stracił skrzydła,

kiedy pozwolił sobie na marzenia…

o bliskości,

o dotyku,

o pragnieniu,

o pożądaniu,

o pocałunkach i kochaniu…


czy wiesz jak czuje się Anioł,

który pragnął być Człowiekiem?

kiedy miłość ludzka go dotknęła,

kiedy poczuł się jak on,

kiedy doznał rozkoszy, namiętności,


nie potrafił już nim nie być…


został… nawet wtedy kiedy miłość

odeszła, kiedy go ominęła…

został Człowiekiem, bo zrozumiał,

że ból, który w sobie teraz nosi…

czyni go podobnym do Stwórcy

Rozkosz bieli

W pościeli bieli leżysz naga…

ostatnią rzecz ściągam z ciebie,

koszulkę rzucam na podłogę,

chcę Cię widzieć i oglądać,


W Twoim ciele widzieć piękno…

Twojej twarzy, oczu, włosów…

ust… najpiękniejszych na Świecie,

piersi falujących w moich dłoniach ciężar poczuć,


Chcę Cię dotykać delikatnie,

czule gładzić dłonią Twoje uda,

zanurzyć palce w otchłani Twojej rozkoszy,

czuć jak drżysz… mówić słowa,


Które doprowadzają Cię do obłędu,

i wtedy słyszeć Twój szept… „wejdź, chcę Cię…”

czuć ciepło twojego ciała,

i delikatny zapach kobiecości…


Mieć Cię, bo jesteś moja, chcę…

jesteś moje życie, mój Świat jesteś

biorę co moje,

bierz i Ty, bo to co Twoje czeka…

Nie będę…

Nie będę Cię prosił, żebyś mnie kochała tak, jak kiedyś…

Nie, naprawdę wiem, że kochasz mnie ciągle bardzo, czuję to, ale…


Nie będę Cię prosił, byś poprawiała mi co rano niesforny kosmyk włosów.

Nie będę Cie prosił, byś parzyła dla mnie kawę w mojej ulubionej filiżance…

Nie będę Cię prosił, byś całowała mnie na dzień dobry, do widzenia i dobranoc…

Nie będę Cię prosił, byś pytała się: „co u Ciebie?”, „jak Ci minął dzień?”…


Bo gdybym Cię o to prosił byłbym żałosny…


Bo jeśli sama tego nie chcesz… nie mają znaczenia gesty i słowa,

Bo siła ich jest w sercu, w kochaniu, w przyjaźni, w wierności, w miłości…


Nie będę Cię prosił byś chwyciła mnie za rękę w chwilach złych,

kiedy chmury nad moim niebem są…

Nie będę Cię prosił byś przytuliła mnie,

kiedy jest mi smutno,

Życie

Życie układa scenariusze,

czy jeden na całe jego trwanie?

A skąd, to byłoby za proste…

Życie to taka karuzela,

że raz jesteś na górze raz na dole,


Nigdy nie wiesz kiedy zaczniesz spadać

nie wiesz czego się spodziewać,

co za chwilę się stanie, nie przewidzisz,


Życie pisze scenariusze najbardziej wyrafinowane,

takie których nawet najlepszy scenarzysta

wymyślić nie jest w stanie.


Prowadzi nas przez żyzne gleby i pustynie.

Prowadzi nas przez lasy i łąki.

Prowadzi nas pod Słońcem i Księżycem,

Prowadzi nas konno i na piechotę.

Prowadzi nas górami i dolinami.

Prowadzi nas do Doliny Śmierci i do Nieba.


Życie to taka układanka ludzkich wątków,

które wzajemnie się przeplatają, mijają,

okręcają, dotykają, splątują, lub rozdzielają.


Życie potrafi wiązać węzły,

często takie,

których nikt już nie rozsupła.


Trwają one już w człowieku na zawsze,

będą i ciągle będą haczyć jego nić życia.

Taki człowiek naznaczony węzłami przeszłości

jest skomplikowany, jest ostrożny, nie ufa,

nie wierzy byle komu, nie daje się ponieść,

nie myśli „jakoś to będzie”.


Taki człowiek naznaczony węzłami przeszłości

jest odpowiedzialny i twardo stąpa po Ziemi.

Potrafi się uśmiechać, kocha się śmiać,

ale robi to tylko z nielicznymi, potrafi płakać,

najczęściej robi to w samotności.


Jest oszczędny w słowach

i obietnicach,

jego słowo jest jak skała.

jego czyny mówią za niego.


Taki człowiek najczęściej jest sam.

Dzieciom

Kiedy masz w rękach los najmniejszej istoty ludzkiej, jaką kiedykolwiek widziałeś w życiu.

Kiedy dociera do ciebie, że teraz już to małe życie jest w twoich rękach.

Kiedy wiesz, że jego oczy będą wpatrywać się w ciebie i widzieć cały Świat.

Kiedy dociera do ciebie świadomość, że teraz już jesteś Ojcem, postaraj się być Tatą


Bo kiedy przyjdą dni ciężkie a noce nieprzespane czuwaniem przy łóżeczku.

Bo kiedy serce będzie ci walić na odgłosy kroków lekarza.

Bo kiedy będziesz patrzył na usta, które będą wypowiadały słowa jak wyrok.

Bo kiedy będziesz się modlił na kolanach, by odwróciły się godziny i dni.


Zrozumiesz jak wielką zmianę w życiu przeszedłeś, bo jesteś Rodzicem.

Zrozumiesz, że nie ma większej miłości nad tą, którą dostaliście jako Mama i Tata.

Zrozumiesz to, kiedy w bólu i łzach będziesz sprawował swoje rodzicielstwo.

Zrozumiesz też, kiedy wspaniały owoc łona będzie dumnie kroczył Drogą życia.


To twoje przeznaczenie dało mu szanse na swoją wersje życia

To czas jaki został ci dany by ukształtować twoje dziecko jest bezcenny.

To chwile niepowtarzalne, nie będzie ich już, nie powtórzą się, dbaj o każdą z nich.

To Dziecko jest twoim życiem i śmiercią zarazem. Początkiem i końcem.


Możesz odejść spokojnie.

Zauważyłeś?

są ludzie, których mijasz codziennie,

nie zastanawiasz się kim są, jaki jest ich los,

przechodzą obok, niosąc swoje troski i zmartwienia,


często są sami, pozostawieni przez bliskich,

często myślisz „to nie moja sprawa”, „to ich życie”,

odchodzisz choć właśnie twój los złączył się z ich,


idziesz dalej pogrążony w swoich myślach,

zajęty swoimi sprawami a za tobą ludzie padają jak muchy,

porażeni obojętnością, zimnem serca, bo to nie twoja sprawa,


może raz czy drugi zatrzymaj się, popatrz w oczy błagające o pomoc,

zobacz czy twoje ręce mogą im ją dać, czy są dobre i bogate w miłość,

zatrzymaj się na bicie serca, jedno, wystarczy by uratować czyjeś życie,

pamiętasz ich twarze, pamiętasz ich oczy? nakarmiłeś ich? ogrzałeś?

czy odszedłeś z niesmakiem zasłaniając oczy i nos, zatykając uszy?

a teraz wyobraź sobie, że to ty tam stoisz…


zauważyłeś?

Wstań

kolejna fala, i jeszcze jedna, i znowu,

czujesz jak chwytasz ustami powietrze.

próbujesz utrzymać się na łodzi jeszcze,

choć fale nieustannie cie spychają do dołu


trzymasz się kurczowo liny życia, sił już brak,

tchu nie ma, woda wciąż oczy zalewa i ścina z nóg,

co wstaniesz to słyszysz kolejnej fali huk,

nadciąga ściana oceanu, który czyni z ciebie wrak.


podnieś się! Oprzyj się na twardym pokładzie,

nie daj się zmieść w otchłań żywiołu, który wciąż nienażarty,

czeka tylko, nie ty! Wstań, dasz radę, jesteś silny i uparty!

zrób to nim wstanie dzień, słońce niech znajdzie cię…

Cisza

Zalewa mnie i wypełnia,

umysł i serce, dziwnie…

Cisza to droga do spokoju,

idę nią i nie oglądam się za siebie…


Bo teraz spokoju potrzebuję,

potrzebuję Ciebie, by czuć pewność,

bo Słońca teraz potrzebuję,

potrzebuję Ciebie, by Słońce widzieć,

bo teraz czułości potrzebuję,

potrzebuję Ciebie byś czule mnie dotykała,

bo teraz ust Twoich pragnę,

potrzebuję, byś mnie pocałowała,

bo teraz oczu Twoich blasku szukam,

potrzebuję Cię zobaczyć,

bo teraz Dusza moja woła Cię,

potrzebuję Cię życie moje,

bo teraz jestem spragniony,

potrzebuję Ciebie byś mnie napoiła,

bo teraz jestem głodny,

potrzebuję Ciebie byś mnie nakarmiła,

bo teraz idę drogą Śmierci,

potrzebuję Ciebie byś mnie zatrzymała,

bo teraz mogę już iść tylko w jedną stronę,

potrzebuję Ciebie byś nadzieją mnie zawołała,


wypełnia mnie cisza…

Spokój jest tak blisko…

Chcę go…

Mowa dusz

Duszą moją do Pary jesteś,

widzę Cię w sobie,

dniami, zamykam oczy do snu

i dalej jesteś,

już wiem, że obecności Twojej,

nic nie zastąpi,

Duszą moją do Pary jesteś,

stałaś się mymi myślami i pragnieniem,

ciała oddaniem,

jesteś moja Duszą do Pary,

szukałem, nie wiedziałem,

że pytać nie trzeba,

pytałem,

może to ty?

Nie wiedziałem,

nie znałem, nie patrzyłem,

Duszo moja do Pary,

spotkałem Cie i już wiem,

bez pytań, stanęłaś przede mną,

i czuję jak weszłaś we mnie,

cała oddałaś mi się jak i ja Tobie,

bez pytań,

miłości tańcem

i dotykiem słów, melodią Dusz,

spleceni jesteśmy,

choć miejsce i czas nie ten…

czy gotowi?


Czy ogień nas nie strawi?

Czy jesteśmy gotowi na

siebie?

Duszo moja do Pary,

nie uciekaj,

nie zamykaj się,

nie drżyj już i nie bój się,

Idźmy razem,

rękę daj, nie puszczę Cię,

Duszo moja do Pary,

ogniem moim jesteś co,

wytrawia moje niedoskonałości,

dajesz mi siłę,

męskiej woli tworzenia,

jesteś źródłem mojego,

spokoju i ukojenia,

Duszo moja do pary

nie oddzielaj się ode mnie,

bądź we mnie,

ze mną,

bądź moją,

miłością,

czułością,

umysłów i ciał uniesieniem,

Duszo moja do Pary,

nic już

nie da się

oddzielić,

stało się,

widziałem Twoje oczy

we mnie

ciągle,

pytasz „jak”?

Ciepło,

wyraźnie,

głęboko,

dosadnie,

wręcz jakby

były moją druga parą,

widzę więcej,

czuję mocniej,

pragnę bardziej,

pytasz „jak”?

Tak właśnie,

w sercu je widzę,

Duszo moja do pary.

Odbicie

Wyszedłem…

z bólem miałem sprawę,

załatwiłem drania,

aż nie pisnął wcale,

zostały blizny tylko,

w lustrze widać,

ślady walki,

było ostro aż po drzazgi,

poszedł i nie wróci prędko,

bo już go znam,

nie ma władzy nade mną,

jest i owszem obecny

ale teraz śmiało spojrzę,

w twarz… sobie

szczątki luster, pobitych,

pękniętych, pozbieram,

pokleję a kiedy trzeba,

wymienię,

na nowe, na świeże,

by nowymi oczyma dostrzec..

siebie

dać szanse życiu kiedy woła,

nie oglądać się za siebie,

pamiętać lecz nie cofać,

iść do przodu,

z głową prostą i wolną od trosk,

spokojem karmić każdy moment,

sekundę, minutę, godzinę,

dzień, dni i miesiące,

lata mi dane z Nią spędzić

wyjść z Gabinetu Luster,

zostawić a odpowiedzi zabrać,

żyć i życiem się bawić,

czas najwyższy

stać się żywym,

nie martwym dla Świata,

dla siebie, dla Niej

pozbierać kawałki siebie,

jak pobite szkło,

naprawić w ramki wstawić,

jak stare zdjęcia,


dla pamięci, ku przestrodze,

dla dzieci, wnucząt,

dla ich serca i miłości,

co nie wolno jej płoszyć,

dla ludzi co zagubieni,

szukają swoich odbić,

prawdziwych nie pomazanych,

kawałkami fałszu, iluzji,

szukających prawdy,

w chaosie uczuć, emocji

i strachu,

w Gabinecie Luster,

jest jedno prawdziwe,

znalazłem je…

odbiło mój obraz rykoszetem,

dostałem w serce…

Gladiatorzy

Jak na arenie rozstawieni Gladiatorzy,

do pojedynku stają oboje…

odwróceni do siebie szykują się do starcia,

serca walą ja kowadła, śmierć lub życie,

…. Biorę Cię do zmysłów tańca,

w ramionach mych już jesteś… Cała

w krok mój idziesz i wplatasz swój…

W chwili zamieniasz delikatność w dzikość…

W Tobie czuję napięcie i nagość twoich słów,

w zwarciu uniesień i upadków,

idziesz ze mną,

we mnie,

serca biją szybko,

jakby czas miał się skończyć,

ciała drżą namiętnie, jak w największym akcie kochania,

jesteś moim ciałem,

jesteś moimi zmysłami,

jesteś moja Duszą, którą pragnę w sobie czuć już na zawsze,

jesteś moim upadkiem i wzlotem, szczęściem i bólem,

już nic nie jest jedno, już wszystko jest wspólne,

kiedy taniec trwa ciała nasze w omdleniu błagają o litość,

bo siła nadciągającej rozkoszy jest jak tsunami, które wdziera się

wszystkimi stronami, w Duszy i ciała zakamarki…

Czujesz to!!!

Jak nadciąga!!!

Krok po kroku coraz szybciej w dotyku żelaznym i subtelnym,

wszystko jest jak szczytowanie najśmielszych marzeń kochanie,

tańczę z Tobą tango zmysłów bo pragnę,

namiętności twojej i czułości,

miłości razem co zmysłów splata nici,

dać Ci to co odwieczną walką zdobyte upada u Twoich stóp,

miłość po wieczność,

po grób i dalej jeszcze,

czujesz jak kocham,

czujesz jak pragnę,

czujesz jak jestem w Tobie,

cały…

Aż do końca, do ostatnich kroków i ciała drżenia,


Nic się nie zmienia,

dalej podążasz, ale już spokojniej w uniesieniu

jesteś w moich ramionach

białą różą jesteś nie czerwoną teraz już,

odchylona wydajesz jęk zdziwiona,

intensywnością odczuć zachwycona,

opadasz z sił,

kto wygrał, On czy Ona?

rozkosz rozlewa się w muzyce tanga

milknie a werble ciągle grają…

dotykają,

nie ustają,

nie ustaną.

Dobranoc

W spokoju domu siedzę cicho już,

noc głęboka za oknem, deszcz,

koty śpią wtulone w siebie,

od kominka ciepło rozlewa się.

Wszędzie,

siedzę a słowa wylewają się na klawiaturę

same idąc sobie to w dół, to w górę,

siedzę i myślę o Tobie, moja Duszo,

idę do Ciebie, przytulić Cię muszę,

na dobranoc Kochana,

bo czasu było dziś mało, a z rana,

zmęczona będziesz,

przytulę Cię słowami, byś poczuła mój dotyk,

na twarzy,

na oczach,

na ustach,

we włosach,

na szyi,

na ramionach,

słowami dotykam Twojego ciała,

ukołyszę sny Twoje Kochana,

zmęczona jesteś a z rana znowu,

trosk aż nadto, śpij dobrze Słońce moje,

bo noc jest cicha,

i niesie ukojenie.

Słowa płyną po Twoim ciele, są wszędzie,

lekką pieszczotą Cię musnę,

byś poczuła moje pragnienie,


zostawię tak Ciebie do snu marzeń,

ułożę, śnij o mnie Kochana,

bo z rana dzień gwałtownie wstanie,

swoimi zgiełkiem na śniadanie nas obudzi,

da nam kawę czarną i jajecznicę Twoją,

zmysłów rozpoczęty taniec,

cudowną muzyką podniebienie karmiąc.

Da nam smak siebie na dzień,

na chwilę tylko,

bo smakować Cię będę chciał jeszcze i jeszcze,

teraz jednak śpij Kochana.

Do rana…

Drzwi

Usiądź w fotelu, wypij łyk kawy,

odstaw filiżankę, niech poczeka,

zamknij oczy, czy widzisz?

Stoję przed Tobą, ubrany w miłość,

patrzę na piękno Twej twarzy,

widzę ciepło, blask ciała Twojego,

zapach twój czuję, do Ciebie silnie woła mnie,

stoję przed Tobą ubrany w miłość,

kiedy zrobię krok, odwrotu już nie będzie,

kiedy zrobię krok, drzwi zamkną się,

kiedy zrobię krok, będę w Tobie cały,

kiedy zrobię krok, jej już nie będzie,

kiedy zrobię krok, wszystko zmieni się,

w tej sekundzie, w tym momencie,

moje życie Twoje będzie i nie pozwól,

bym uciekł,

bym zwątpił,

bym myślał,

bym nie ufał,

zamknij oczy, czy widzisz?


Stoję przed Tobą ubrany w miłość,

dla Ciebie, ode mnie, ja cały,

w Twojej mądrości szukam skały jak ocalenia,

na którym latarnia obietnicą ukojenia jest,

spokoju Twojego potrzebuję,

jak oddechu

jak ukrycia

jak szczęścia delikatnego w Twojej twarzy odbicia,

nieśmiało zaczynam wierzyć, że może,

że jednak,

że ja i ty,

czy wiara ta spełnieniem może być.

Stoję przed Tobą ubrany w miłość,

zamknij oczy, czy widzisz?

Twoich myśli dotykam, jestem w Tobie,

delikatnie pieszczę każdą z nich,

chcę by moimi stały się i oddaję Ci…

siebie… jeszcze krok…

biorę Cię…

oszaleć z Tobą chcę,

już nie myśleć,

chcę czuć,

jak w naszym tańcu delikatnie, dotykając zmysłami,

jesteśmy Ty i Ja, Ja i Ty,

złączeni na wieczność już, gdziekolwiek będziemy,

już Ja i Ty,

biorę Twoje serce w moje dłonie, niosę jak skarb największy,

to mój port, moja przystań,

moje daję Ci jest spragnione prawdziwej miłości,

jest w Twoich rękach,

dbaj o nie bo kruche jest i zranione,

ale jest Twoje, i takim już zostanie,

Dusza serce ma jedno,

kochanie jedno,

parę jedną,

przeznaczenie jedno,

Ja i Ty

Usiądź

Kroki Twoje słyszę na schodach,

wracasz i moje serce podskoczyło z radości,

otwieram drzwi i widzę Cię w progu,

uśmiechasz się do mnie i choć zmęczenie widzę,

to blask oczu Twoich mówi mi, że szczęśliwa jesteś,

witaj w domu MIŁOŚCI! moja,

czekałem, pozwól że płaszcz Ci zdejmę i powieszę,

usiądź Duszo moja, niech szpilki znajda swoje miejsce,

a Twoje stopy oprę o moje kolana,

czujesz, jak palcami zabieram zmęczenie dnia dzisiejszego?

Chcę, byś poczuła w mych dłoniach lek na znużenie,

i obietnicę wieczoru,

czujesz, jak moje palce pieszczą twoją skórę, rozcierają i masują?

Chcę, byś poczuła, że krew znowu płynie w żyłach Twoich,

daj mi chwile, kolacja już czeka w piekarniku, wino otwarte,

nie pomyślałem o roczniku, ale cóż, każde dobre będzie dziś,

usiądź Kochana, odpocznij a ja zacznę taniec kulinarnej rozkoszy,

podam nam przysmaki, by ukoić nasze żądze, na chwilę, na minut kilka,

skosztuj jak smakuje z rękawa szynka, zapiekana w pieczarkach i papryce,

weź kęs sera i szczyptę koperku, spróbuj jak smakują razem drobiazgi,

rozkoszuj się smakami i daj ponieść się fantazji, uważaj gorące!

Jak Ty, moje Słońce, w noc czy w dzień tak samo ogrzewasz,

dotykiem promieni czule mnie głaszczesz, gdziekolwiek jesteś,

ja czuję każdy, jest na mnie i we mnie, jest delikatny, jak ten z rana,

kiedy obudziłaś mnie uśmiechem swymi pragnąc mego ciała,

jesteś moja Ukochana, już teraz w ramionach mych,

chodź,

mamy czas do rana, by rozmawiać i szeptów słuchać swych,

mamy czas do rana, by bliskością ciał naszych delektować się,

mamy czas do rana, by karmić zmysły rozkoszą,

kosztując centymetr po centymetrze mapę swą,

nagrodą dnia noc będzie nasza,

ciało przy ciele tulić,

chodź,

mamy czas do rana…

Zapach nocy

Kiedy gasną światła, miasto śpi już całe,

w ciszy ulic tylko słychać miarowy rytm portowych suwnic,

patrzę na Ciebie otuloną miłością moją, uśmiechasz się,

przez sen,

dobre sny śnij o mnie…

patrzę na Twoje włosy zbuntowane, żyjące swoim życiem,

układane w nieładzie tańca nocy z dniem, zabłąkane na pościeli,

rozrzucone ich iskierki kuszą moje palce, bawię więc się nimi,

przyjemnie łaskoczą delikatną miękkością, rozkoszą są,

ale teraz…

dobre sny śnij o mnie,

Ukochana, bo z rana znowu dzień nas zastanie, kiedy w biegu,

zjemy śniadanie z czarnej kawy i tostów z dżemem truskawkowym,

złożone, chwycę cokolwiek, Ty swoje rzeczy, czas nas już goni,

jeszcze sekundka, patrzę Ci w oczy, wiesz już i ja wiem,

słów nie trzeba, na dzień wystarczy, będę z Tobą a Ty ze mną,

to też wiemy oboje, dotyk lekki acz czuły,


do widzenia Kochanie,

do zobaczenia w domu,

do spotkania i czasu układania kolejnych dni,

ale teraz…

Dobre sny śnij o mnie,

niech przyśni Ci się podróż wielka, tam gdzie marzysz by pojechać,

pojedziemy, gdzie tylko zechcesz, by cieszyć oczy nowymi miejscami,

kąpać się w Słońcu będziemy i oceanach bezkresnych,

zanurzymy się cali, kochać się będziemy w ich toni,

kiedy przyjdzie nam ochota, nikt nam nie zabroni iść po rozkosz,

kosztować jej w każdej chwili uniesienia, bez limitów i obaw,

to, co nasze, naszym pozostanie na zawsze,

nikt nie powie „źle”,

bo i kto ma takie prawo, prawdziwej miłości zabronić?

Ale teraz…

Dobre sny śnij o mnie,

całuję ramiona Twoje, czuję zapach Twój, cudnie pachniesz,

snem i mną, mną i życiem, życiem i uniesieniem…

Dzikością serca i buntem myśli,

miękkością słów i ciętą ripostą,

błyskotliwą uwagą i czułym pytaniem,

uśmiechem i powagą chwilą wymuszoną,

uwielbiam śmiać się z Tobą do łez i do rana,

jesteś spełnieniem,

ale teraz…

Dobre sny śnij o mnie…

Usłysz

Serce me tęsknota rozrywa,

rozdarta dusza moja,

czy w końcu ukojenie znajdę,

czy po śmierci?

Nie, po śmierci póki spokoju tu nie znajdę,

będzie ból,

Dusza moja spokojna nie będzie,

wiecznie udręczona,

szukać będzie ukojenia, wiedzy…

Wspinam się pod kolejne góry,

szukam, muszę wiedzieć,

pytam,

odpowiedzią jest kolejny cios i ból,

szaty rozrywam,

w cichym krzyku,

Boga wzywam,

pomocy szukam i ukojenia,

ran moich szukam uleczenia,

rozdrapywanych jak sępimi dziobami,

wbijanymi w me ciało i serce,

ból ciała i Duszy,

w ciągłej męce,

jest we mnie,

sam już jestem i będę,

póki Ciebie obok nie będzie,

tęsknotą jestem, to już wiesz,

czy tęsknię znasz odpowiedź też,

więc znajdź chwile czy dwie,

usłysz siebie,

zawołaj!

mnie

Taka Ty

Jesteś jak powiew ciepłego wiatru,

dajesz schronienie myślom moim,

uosobieniem MIŁOŚCI w czystej postaci

jesteś, niemożliwe… ktoś powie,

a jednak,

cierpliwością częstujesz mnie

kiedy spragniony przychodzę,

dajesz czas i uśmiech tak, bym wiedział,

że jesteś i czekasz,

w swojej mądrości łaskawa jesteś,

by dawać, nie brać,

bo wiesz jakim darem jesteś dla mnie,

więc też nigdy twoje oczy zazdrością

nie zaiskrzyły się,

prędzej dotkniesz i sprawdzisz,

by namiętnością potwierdzić,

przychodzisz cicho i skromnie

nie oczekujesz korony,

ale krok Twój pewny jest i równy,

miarą jego jest serca rytm,

nie patrzysz na bok,

nie szukasz klakierów,

nie rozmieniasz się na drobne, nie upierasz się,

by Twoje było na wierzchu,

gniew nie zachodzi nad Twoim Słońcem,

wybaczasz masz na dłoni… dla każdego,

kiedy mówisz, z ust Twoich nie usłyszę

słów złych, zawistnych,

mówisz dobre rzeczy lub milczysz,

gdy dobrych powiedzieć się nie da,

kochasz prawdę i wierzyć chcesz prawdziwie,

kiedy dotykam Twojej Duszy słów już nie trzeba,

wiem wszystko,

wiem jaka przeszłość Cię ukształtowała,

ile zniosłaś w pokorze,

ile dane Ci było cierpieć i jaką siłą się to stało.

Jesteś jak lawa gorąca, palisz każde wspomnienie złe,

by w końcu skałą niewzruszoną stać się,

jesteś miłością w czystej postaci,

otulasz mnie sobą

a ja Ciebie,

diamencie mój błyszczący,

rozkoszy mojego serca,

różo bielą lśniąca,

trwaj w miłości, w tańcu,

i nie ustawaj

nigdy.

Dla Ciebie

Hej Ty!

mała dziewczynko!

Kobietą sprzed lustra jesteś,

nie stój tak,

sama pójdź,

do domku na łące,

w lesie stań,

przed nim i zobacz,

jak wygląda,

zrób dwa kroki,

może trzy,

zajrzyj,

otwórz drzwi,

co widzisz?

Opowiedz,

co zrobisz,

odpowiedz,

sobie najpierw,

Duszę odnajdź,

oddaj ją sobie,

bo zagubiłaś ją,

w bólu i udręce,

stoisz i patrzysz,

podnosisz ręce w geście

rozpaczy, pomocy,

wołasz, pomoc jest w Tobie,

zechciej być dobra,

dla siebie,

przed lustrem stań,

i powiedz,

jestem,

wróciłam,

siebie odnalazłam,

by dać,

ją Tobie,

Ukochany.

Miłość

silna jest,

mocarna, nie ugina się,

jest fundamentem,

tylko ona udźwignie ciężar życia,

tylko ona da schronienie zranionym,

tylko ona obejmie czule ramieniem,

tylko ona wrogów odepchnie,

tylko ona nakarmi Duszę,

tylko ona nie podda się,

tylko ona wybaczy katom,

tylko ona udręczonym wolność da,

tylko ona Prawdą jest i Drogą,

MIŁOŚĆ to nie serce,

nie kryształ kruchy i słaby,

co na dni ma rysę,

to nie lustro co na siedem

kawałków pryśnie,

to nie szata zdobna,

zakładana od święta,

to nie twarz ciągle uśmiechnięta,

w uśmiechu rozpaczy,

to nie trumna dębowa,

co zwłoki chowa,

to nie taniec na linie,

gdzie lina ta życie trzyma,

to nie film lub drama,

gdzie wciąż jesteś sama.


Obudź się!

MIŁOŚĆ chce Ci dać

siebie, weź ją,

naucz się jej,

oddaj innym.

Dotyk burzy

Czas leniwie płynie,

dźwięki muzyki dla nas,

sączy powietrze, czytasz zasłuchana,

uśmiechasz się do siebie,

tymczasem ja obok,

delikatnie błądzę myślami po Twoim ciele,

moje palce za nimi idą, zgłodniałe,

pochylam się i szepcę Ci

jak bardzo podobasz mi się,

szept jest jak zapowiedź wielkiej burzy,

najpierw delikatny powiew wiatru,

który siłę ukrywa,

przesuwa się po Twoim ciele, elektryzuje

drobnymi wyładowaniami,

palce są potwierdzeniem szeptu

i zapowiedzią burzy,

posuwają się po skórze jak po jedwabiu,

wędrują po nogach w górę…

Czuję drżenia, które Cie co raz przenika,

czytasz dalej zasłuchana w muzykę

tym razem już moich słów,

a moje palce są potwierdzeniem i zapowiedzą,

szepce ci do ucha moja miłość,

moje pragnienia,

słyszysz

uśmiechasz się do pieszczot „ot tak”

niby od niechcenia,

dajesz mi sobą znak

że chcesz więcej

i mocniej,

więc ręce dyrygentem są a ciało Twoje orkiestrą,

na której zagram fugę z tematem miłosnym,

stanie się ona wieczna i nieśmiertelna w ekstazie,

i dłońmi mymi dotykam ud Twoich…

wchodząc w czeluść i obietnice…

Rozkoszy ust moich,

dotykam pocałunkami,

coraz mocniej rozchylam Cię jak kwiat jednej nocy,

i daje Ci rozkosz, raz za razem

już nie czytasz, już jesteśmy złączeni,

w uniesieniu, w muzyce ciał naszych,

w odwiecznym tańcu

rozkoszy,

burza uniesienia burza sztormów wielu,


jeden po drugim dana ciału Twemu,

idzie od środka, po jęki rozkoszy głośne,

i krzyk wyrwany z głębi Duszy,

jesteś moją rozkoszą, obietnicą dnia następnego,

w szczęściu z Tobą oddanego,

jesteś moim ciałem i spełnieniem, Duszą moją

jesteś miłością moją,

która już na wieki

we mnie

jest.

Uniesienie

Stoję na szczycie gór,

patrzę, rozglądam się,

gdzie jestem?

Wokół chmury i cienie

grające ze sobą w odwieczną zabawę,

układają się w kształty

przypominają ni to ludzi to nie ludzi

zdają się mówić,

przypominać mi o czym?

skąd wiedzę swą czerpią?

jakim krokiem idę i dokąd,

przychodzą i odchodzą kolejne

a ja patrze, i daję im znak

prawda, fałsz,

nie oszukają mnie,

wiedzą to, ja je znam

patrzę w górę zawsze w górę,

i wiem że moja droga tam prowadzi,

a serce moje jak ogromny Zamek,

bez granic ma miejsce dla każdego

czy to dobrze? Pytacie…

nie umiem inaczej, jestem Zamkiem

do którego pasują wszystkie klucze,

oddaje się Wam i Światu,

jestem Duszą uwolnioną,

Świat nie jest mym domem już,

idę do Ojca i drogę znam,

spokój mnie unosi,

nigdy takiego nie znałem

teraz dotyka mnie swoimi dłońmi,

ciepły, namacalny, wypełniający mnie,

po każdą cząsteczkę jestestwa,

nie boję się, niczego już nie boję się,

oddaje ciało swe, Dusza moja wolna jest,

Płomieniu Mój,

Ukochana w złączeniu Dusz jedyna,

jednością już jesteśmy i będziemy,

wieczność otwiera swe wrota,

odnaleziony On i Ona,

Księżyc i Słońce,

w MIŁOŚCI! w ramionach

nie ma nic piękniejszego na szczytach gór

jak widok serc splecionych

w gwiezdnym nieba łożu,

oddających siebie sobie w kochaniu


bez granic,

bez wstydu,

bez lęku,

bez strachu,

bez winy,

bez kary,

bez upokorzenia,

bez wyłudzenia,

bez żebrania,

bez…

kochankowie na wieczność,

miłości oddani, ukojenie

pragnień swoich znaleźli

w MIŁOŚCI! ramionach zasnęli,

szczyty gór, są pod nimi,

chmur rzędy klaszczą w dłonie,

pochylając głowy w pokłonie

szacunku przed najpierwszym,

znakiem MIŁOŚCI! OJCA.

Stworzeniem.

Po nocy

Wstaje świt, Słońce wschodzi,

życie budzi się w każdym z nas,

oczy otwierasz, wcześnie późno,

jesz, cokolwiek, lub ze smakiem,

podrażniając zmysły od rana,

tak, by biegnąc do pracy,

czuć okruszki

igraszki, w pamięci zmysłów,

snujące się nitki,

dreszcze na skórze pokazują,

jak dobrze Ci było,

chcesz jeszcze i więcej,

mocniej i śmielej,

snujesz pomysły, masz ochotę…

lecz musisz poczekać,

bo teraz biegniesz do metra,

noc się skończyła, dzień niesie nowe troski,

czy wrócą igraszki?

chcesz…

bardzo…

namiętnych uścisków,

dotyku bez granic,

dłoni na piersiach,

palców we włosach buszujących jak we zbożu,

ust na ciele,

uda zaciskasz na myśl tylko

pocałunków co tańczą w świetle świec,

w rytm muzyki, sunących po

jedwabiu skóry,

głaszczących każdy milimetr,

od pępka w dół, niżej i niżej jeszcze

i chwila…

Uniesienie bliskości…

Lecz teraz metro, dworzec, praca…

Morze zalewa czas, i wysiłek,

uda zaciskasz na myśl o igraszkach,

chcesz…

bardzo…

bardziej…

mocno

i mocniej

Śmielej!

O tak!

Dużo śmielej,

nie będziesz się bronić,

oddasz się cała, w rozkoszy krzycząc imię

Kochanka… jeszcze!… jeszcze!… mocniej!

drżąca będziesz chciała więcej… będziesz

prosiła,

błagała.

…weź mnie..!!!

Lecz teraz, szybciutko robisz porządek,

na zegarek patrzysz

czas tak wolny jest dziś,

chcesz już do domu,

nie ważne czy tam,

może po drodze, spotkamy się

pocałunków wyleją się strumienie,

na ulicy nie pomne obecności innych,

cóż tam, świat się kończyć miał, więc…

nie ma granic,

szepcesz… weź mnie tu…

Drogowskazy

W melanżu czasu osnute dni i marzenia,

w wiersze wplecione pragnienia,

zmysłów i Duszy,

słowa jak drogowskazy wskazują kierunki,

dla kogo?

Dokąd?

Jak długo?

Ustawione na baczność, czujne,

tylko czekają by ktoś je zobaczył,

czy On?

A może jednak niewiara jest tak silna,

że i drogowskazy gubią kierunek,

zamiast go wskazywać?

Kiedy On nadchodzi, nagle są zagubione,

oddalają niż przybliżają do celu,

nazwy się zacierają pragnienia zostają

podszyte niewiarą,

już nie strachem lecz zwątpieniem,

czy będę?

Czy na pewno?

Czy zostanę?

Bo czy można kochać wszechświat,

w umyśle kobiety niezwykłej zamknięty?

W jego skomplikowanym łańcuchu myśli?

Czy można Słońce dotknąć i nie spłonąć

w jego objęciach?

Spojrzeć w oczy zielenią przepastne,

w pragnieniu i żądzy dzikie,

i nie zginąć w ich czeluści miłości bez granic.

Niewiarą podszyty jest umysł tak piękny,

kochać sercem czy rozumem,

które zaprzecza, a które woła?

Dać się ponieść ekstazie zmysłów ciała i Duszy,

czy dać skonać pragnieniom

w imię logiki uparcie drążącej umysł?

Niewiarą podszyty rozum każe się zatrzymać,

oddać myślom serce,

zatkać usta, nie mówić,

słów żadnych już więcej

drogowskazy oniemiałe starły swoje tablice,

co napiszesz na nich?

Sercem czy rozumem, jak kredą pisać będziesz?

Słowa znaleźć się muszą,

tablice puste być nie mogą

każde z nich musi być Twoją

by stać się moją drogą

czy naszą?

Poczujesz,

zrozumiesz,

napiszesz…

Witaj

Litery słowa kreślą,

by oddać Twoje myśli,

serca drżenia, wybijają

rytm miarowy

układasz strofy, kolejne teksty

piękne kompozycje jak symfonie

tak by zagrać i poruszyć struny

kolejne i kolejne leją się na papier,

kartek stosy a Ty piszesz, pióro

atramentem kapie jakby łzy,

by za chwilę rozświetlić słowem

jak perły blaskiem odbitym

od Słońca Twarz Twoją

spójrz to ja…

kolejne litery…

o miłości,

o kochaniu,

o świcie i górach,

o szczytach,

o ludziach,

o kwiatach,

o bliskich i dalekich,

o przypadkach i fortunie

o przemijaniu i wieczności

o upadku i zmartwychwstaniu,

o naturze tej Ludzkiej i tej Anielskiej,

piszesz bo Twoim sercem jest wiersz

oddajesz mu całą siebie, bez reszty

jesteś Ty, słowa i litery,

litery w słowa zamieniane jak

magiczną różdżką

tworzysz kolejne zdania,

sens uchwycony jakby w locie ptaka,

jesteś tylko Ty,

patrze na Ciebie skupioną,

przygryzasz pióro piszesz szybko

patrzę a kiedy widzę Ciebie

wzrok mój staje się ciepły,

taki jest tylko dla Ciebie.

kiedy widzę jak układasz frazy.

kiedy widzę jak nadajesz kształt treści,

kiedy widzę Twoje rude włosy

opadające na oczy zielone jak szmaragdy,

kiedy widzę usta zaciskające się

i szepcące słowa

kiedy widzę dłonie szybkie

i zwinne palce, kocham je,

kiedy widzę i czuje unoszące się

litery jakby nuty tworzące kolejną partyturę,

czy bunt znowu czy spokój Anioła?

kiedy widzę po Twojej twarzy,

oczach, ruchach, odczytuje każdy,

że jesteś w wierszu cała,

biorę kartki i czytam,

patrzę na litery i słowa i…

idę do Ciebie bo

drzwi Twojego serca

otworem dla mnie stoją,

wchodzę w Ciebie

czuje Twoje podniecenie,

dotykam najczulszych miejsc,

mruczysz z zadowoleniem

widzę

Ciebie i mnie w wierszach Twoich.

Wiersze są naszym Domem,

Oazą ciszy i spokoju naszego

zapowiedzią uniesień

i obietnicą dnia codziennego…

witaj w domu

Kochanie…

Puch i pył

Puchu marny, wszystko co żyje

umrze,

odda Ducha, by ten powrócił

do Ojca

dane jest żyć i umrzeć,

odrodzić Dusze,

nowa ziemia, nowe ciało

proch i pył

jeśli idziesz,

na sandałach go masz,

jest wtedy, gdy żyjesz,

jeszcze

zmienić możesz bieg rzek

taką masz moc,

póki żyjesz

daj ludziom światło,

obecność swoją im daj,

nakarm sercem,

ugość rozumem,

tak ty możesz to zrobić

twoje serce cenne jest

w każdym z nas jest cząstka

świata przyszłości

nakarm nią innych

daj im dotknąć siebie

i zobaczyć doskonałą

Miłość,

kiedy będziesz iść patrz przed siebie,

zostaw przeszłość ona już historią jest,

oddaj się teraźniejszości

bo i tak nie wiesz,

dokąd ostatecznie dojdziesz,

idź

przed siebie dobro daj

rozwiej mgły,

czas daj,

póki go sam masz

serce daj, pełne mięsiste,

nie chowaj go jest

darem,

marność to wszystko

więc idź i niech nic już

nie wiąże ci nóg,

kochaj szczerze i zawsze

pochyl się nad Istotą

puch i pył to wszystko

co tu zostawisz

a serce?


Ono zostanie w innych ludziach,

Stworzenia będą je sobie podawać

jak skarb

bo byłeś,

bo dałeś siebie,

bo tak trzeba,

bo chciałeś

bo kochałeś

puch i pył

nic więcej

Kajdany

kolejny kawałek kamiennej skóry spadł z hukiem łez na zimne kafle,

kolejny fragment skorupy pękł co serce trzymał w potrzasku,

kolejny ból ujarzmienia przeszłości by odeszła ujrzał światło,

kolejna cisza…


kiedy upadają kajdany niewoli, serce trzymające w żelaznym uścisku,

kiedy krew zaczyna w nim krążyć znowu nadając mu kolor purpury,

kiedy lustro pokazuje Twą nową twarz uśmiechem przyodzianą,

kiedy bierzesz pierwszy oddech… MIŁOŚCI


bo chcesz ciała i Duszy, we dnie i w nocy pragniesz kochanka,

bo jest on Twojego serca marzeniem wyśnionym nocami by BYŁ

bo chcesz czuć jego oddech, słyszeć jego szept, dłoni czuć szelest,

bo pragniesz…


czy sercem będziesz wiedzieć? a serce w mądrości słabe jest, ono nie wie,

czy umysłem czuć będziesz? A umysł nieczuły taki, milczy więc…

czy wiesz co czujesz? Czym wybierzesz? Rozumem?

czy czujesz co wiesz? Czym wybierzesz? Sercem?


na szali wagi argumenty się sprzeczają, jedne przez drugie przepychają,

na głos krzyczą i w dzień i w nocy spać nie dają, ciągły szum słów w głowie

na jednym końcu rozsadek wykład daje na drugim serce tuli motyle,

na ile, czy tylko na chwilę? Czy jednak świt nastał dla Duszy kajdanami skutej?


jedną Miłością jest i wiedza rozumu, i serca czucie

jedną nadzieją żyją oba światy, jeden bez drugiego istnieć nie może,

jeden jest ich cel… razem do Świata końca iść wspólnie z Parą do miłowania,

jedną jedyną Duszą się stania…

Pieśń duszy

Stanąć w PRAWDZIE w imię MIŁOŚCI,

strumieni łez niepohamowanych oceany,

wezbrały by przypływem swym oczyścić

brzeg skalany brudami, które naniósł czas,

oceany w litości swej natury czyszczą

zabierają, to co brzeg przetrzymuje

przez wieki,

kolejna fala i ślad każdy znika,

żaden nie wytrzyma

starcia z kroplami wody,

jedna po drugiej i jeszcze raz do skutku…

taka jest natura MIŁOŚCI

nie pamięta

nie ustaje

nie chowa urazy,

nie dochodzi swego

nie…

A Ona jest MIŁOŚCIĄ,

Ukochana Moja Całą Jej Pełnią jest,

zrodzoną przez ból i cierpienie,

prowadzona boso

drogą szkieł rozbitych luster,

by krew jej Ziemia mogła pić,

rzeki jej płyną z oceanami się łączą

i w Prawdzie dają światło ku Portom,

jednej Duszy wypatrująca Latarnia

samotna stała na brzegu skały,

pragnęła i znalazła…


Żeglarza co kodem błyskał na jej wołanie „Uważaj”

odpowiedział, ”jestem czekam”

odpowiedziała swoim światłem „jestem przyjdź”

ich rozmowa Dusz połączyła się w PIEŚŃ

morzem i słonych fal orkiestry,

wśród grzmotów, burz, przeciwnych wiatrów,

przez wieczności,

Wędrowcy znaleźli w końcu swój Dom,

Ona światem przywoławszy, On kodem wołający,

odnaleźli się i czyści w ramiona swoje oddani,

bo zrodzeni z burzy morze potrafili uciszyć,

dać mu JEJ spokój a JEGO siłę

aż po głębiny JEGO a JEJ lotności światła,

Miłość w nich jest pełnią oddania,

szacunku i pokory, uległości i namiętności,

pocałunków kochanków i małżeńskiej wierności.

Są jedno.

woda tego nie zmyje

Niebo snu wieczności

„To taka magiczna chwila gdy niebo

jeszcze nie jasne a już nie ciemne

i jest jakby takie zagubione trochę

Nie wie czy świecić czy gasnąć”


czy być pełnią czy zaćmieniem,

czy na srebrze Księżyca poprzestać

czy pełnym blaskiem Słońca zaświecić

patrzę przez łzy i nie wiem,

stać się skałą czy strumieniem,

być jak głaz niewzruszony

co przetrwać potrafi wieki całe,

czy wodą, która porywa i nie pyta,


gdzie jest moje miejsce?

gdzie jest moja siła?

gdzie kochania czas i miłowania?

gdzie dotyk i ust splecenie?

gdzie w pocałunku truskawkami znaczonym?

gdzie oczy wpatrzone w siebie?

gdzie ciał wzajemne przenikanie?

gdzie czas?

gdzie miejsce?

gdzie kochankowie?


„To taka magiczne chwila gdy niebo

jeszcze nie jasne a już nie ciemne

i jest jakby takie zagubione trochę

nie wie czy świecić czy gasnąć”


niech wie choć przez chwilę…

Rubin szmaragdu

Zmysłów taniec jak szalem

otula kochanków,

Jego cynamon i pomarańcze

Jej kardamon i truskawki

zatopieni w smakowaniu siebie,

uniesieni szczęściem,

oddaniem Dusz i ciał swoich

On ciemnym szmaragdem w brąz oplecionym

Ona rubinem serca czerwień nosi,

obok siebie już

w nieskończoność wpisani

obok i w sobie,

jedno bez drugiego

istnieć nie może

obok ziemski gwar i zgiełk gwiazd,

a ONI

wędrują wtuleni w siebie

wierszami drogę,

Dom ich jest w nich

a serce już jedno w nim,

zapachem kawy

i rozgrzanych rano tostów oddany

unoszą się jak piórka lekkie wiatrem

miłości niesione,

Ona szepce, kocham Cię Mężczyzno Mój,

On szaleńczo całuje usta jej spijając każde słowo…

radością serca ich

nieskończoność

Milczenie

W zgiełku miasta,

tuż za rogiem,

historia niezwykła

dotyka człowieka,

młodego na początku życia,

w gniewie i zawiści,

ludzkich serc najgorszy

horror się iści, wyciągnięty z domu

odarty z godności chłopak

stoi samotny w grupie mu podobnych,

strach unosi się chmurami

jak piroklastyczny pył,

paląc i niszcząc, zatykając gardła,

paląc skórę, włosy…

strach… ból… upokorzenie… samotność

umierania młodego serca początek,

dzień po dniu, noc po nocy,

apel po apelu, bicie po biciu…

od świtu do głębokiej nocy,

kopniakami częstowany,

z godności odzierany

młody człowiek, niewinny cierpiąc liczył

jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… tysiąc

i tak każdego dnia, co rano, co noc

nie przestawał, na apelu, w kaźni, na placu,

w baraku, na polu kamieni

postanowił przetrwać,

w zbroje cichego sprzeciwu

wbił się, serce w lód zamienił,

oczy uczynił ślepymi,

nie czuł, nie widział, nie myślał,

obrazy grozy na zawsze ukrył,

na dnie swojego jestestwa,

nigdy nie powiedział,

nigdy nie skamlał.

nigdy nie opuścił wzroku,


jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… tysiąc

dyscypliną obuł stopy przechodząc

kolejne dni obozu,

ludzką nienawiścią karmiony,

batogiem tulony do snu, dzieciak

na początku życia, samotny

postanowił przetrwać…

łapiąc każdy dzień,

i kolejny… teraz

ucząc się żyć od nowa.

dziękuje Bogu za słowa

jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… tysiąc

przetrwał…

dziś… milczy


***


W hołdzie Młodym Ludziom,

których wojna nie ominęła,

choć jej nie rozpętali — Historia prawdziwa.

Głos

Chłopak…

podnosi oczy, patrzy prosto,

uśmiecha się do swych myśli

od lat nie poruszony jak głaz

serce z lodu odtajało…

i mówi:

„miłość chcę… zobaczyć

w każdym promieniu Słońca,

dać każdej chwili unieść się i radować,

dotknąć nieba i gwiazd

w każdym drobnym geście,

ludziom móc w twarz spojrzeć i

złożyć pokłon sercom dobro niosącym,

oddać powietrzu jego świeżość,

oddać wodzie jej życiodajna moc,

oddać Światłu jemu należne miejsce,

oddać życiu jego radość i niewinność,

oddać to co zranione Bogu,

oddać SIEBIE MIŁOŚCI”

Dzisiaj chłopak z bliznami przeszłości,

nie patrzy wstecz, ona już historią jego jest,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 59.31