Zaczytałem się w tobie
Zaczytałem się w tobie
W każdej twojej literce
W każdym słowie
Widzę twoje emocje
Uczucia w każdym wersie
Widzę kiedy się smucisz
Kiedy śmiejesz się
Widzę kiedy lśnisz
A także gdy na twej duszy
Pojawia się cień
Który zasłania to
Kim naprawdę jesteś
Chcę cię dalej poznawać
Czytać każdy wyraz
Każdą literkę i
Każdy przecinek
Bo jestem twoim
Wielbicielem
Który zaczynał się
W pięknej poetce
Odda
Oda do…
Jeśli odda to odda
Jeśli nie odda
To zabierze
I tak sobie po
Cichu wierzę
Że odda gdy
Znudzi mu się
Lecz czy wtedy
Spojrzałem
Spojrzałem
Poznałem
Nie uwierzyłem
Spróbowałem
I tak jeszcze raz
W pętli rozkoszy
Co wieczór wciąż
Delektuje się
Jej smakiem
Małymi gryzami
Był mógł mieć ją
Jak najdłużej
To pierwsza z wielu łez
To pierwsza z wielu łez
Które będą spływać
Gdy znowu pomyślisz
O wolności
Chciałaś wyrwać się
Uciec jak najdalej
Ale dobrze wiesz
Że tu pozostaniesz
Korzenie twe mocne są
Nie wyrwiesz je
Z ziemi przodków
Dlatego będziesz tu na wieki
I choć krzyk twój
Będą słyszeć wszyscy
To nie zrobią nic
Bo oni tak jak i ty
Boją się tego
Co nastąpi
Schowałem się w ciszy
Schowałem się w ciszy
Głęboko tak
Że gdy będę krzyczał
To nikt mnie nie usłyszy
Zagłębiam się w niej
Coraz bardziej
Bo tylko ona
Rozumie mój ból
Co akurat w danej
Chwili będę czuł
Tylko ona jest w stanie
Zrozumieć moje
Nocne wołanie
Dlatego co noc
Gdy wszyscy śpią
Chowam się w nią
I otwieram duszę swą
A ona cierpliwie czeka
Aż wykrzyczę wszystkie słowa
Bym rano gdy się obudzę
Zaczął dzień od nowa
Jestem jaka jestem
Jestem jaka jestem
A i tak
Nikt mnie nie chce
Tylko ją pożądają
Bo wzbudza
W nich dreszcze
A ja tu tkwię
W samotności
I mogę tylko
Jej pozazdrości
Że właśnie taką
Urodziła się
I nic nie zrobię
Tylko poczekam sobie
Bo może kiedyś
Sława przeminie
Byłam kiedyś
Byłam kiedyś
Subtelna i delikatna
Zmysłowością potrafiłam
Rozpalić nie jeden płomień
Pragnął mnie każdy
Bym choć przez chwilę mogła
Przepłynąć przez jego ciało
I dotarła tam
Gdzie tylko ja potrafiłam
I przyszła współczesność
Stałam się wulgarna
Emanuje wciąż dzikością
Krzykiem i chaosem
Jestem naga
By wszyscy potrafili
Zrozumieć co chcę
Im przekazać
Stoczyłam się na dno
Z którego nie wiem
Czy kiedykolwiek powstanę
Jednak wierzę wciąż wierzę
Że ujawni się ktoś
Kto będzie potrafił
Wskrzesić mnie
Lub sprawi
Że narodzi się nowe
Które będzie jak ja
Potrafiło dotrzeć tam
Gdzie skrywają się emocje
Chodź zabiorę Cię
Chodź zabiorę Cię
Do świata
Gdzie istnieją
Tylko słowa
Gdzie nie ma prawdy
Bo każdy udaje
By być wielkim
Ale tylko w swojej
Głowie
Chodź zabiorę Cię
Do świata
Gdzie handluje się
Prywatnością
Tylko po to
By zyskać sławę
Dzięki emotkom
Chodź zabiorę Cię
Do świata
Obłudy i kłamstwa
Gdzie odbywają się
Wieczne Igrzyska
Prostactwa
Chodź zabiorę Cię
Do świata
Gdzie najlepszą rozrywką
Jest cyrk w którym
Każdy może zostać klaunem
Za garść oklasków
Chodź zabiorę Cię
Do świata
Który powstał po to
By otumanić ludzi
Swą głupotą
Chodź zabiorę Cię
Do świata
A już jesteś
To uciekaj stąd
Jak najprędzej
Na boku
Na boku
Przy drodze
Stała sobie samotnie
Czasami machała
I ktoś zatrzymał się
Popatrzył na nią
I pojechał dalej
Chciała tak bardzo
By ktoś dmuchnął ją
Czasami tylko wiatr
Spełnił jej marzenie
I dmuchnął w nią tak
Jak zawsze pragnęła
Stała więc
I tylko oglądała
Świat który był wokół niej
Nic więcej nie chciała
Bo los sprawił
Że musiała stać przy drodze
Samotnie dzień w dzień
Noc w noc
Bez względu na pogodę
Nie narzekała
Bo czemu miała to robić
Była tylko wierzbą płaczącą
Która stała przy
Krajowej drodze
Weszła w mnie
Weszła w mnie
Gwałtownie
Niespodziewanie
Nachalnie
I poczułem ten ból
Gdy weszła
Pod paznokieć mój
W zakręcony świecie
W zakręcony świecie
Zakręconych słów
Mieszkał sobie stwór
Co kłamał jak z nut
Raz był kobietą
Sentymentalną
A raz mężczyzną
Z historią bardzo barwną
Raz jest klaunem
Co ze wszystkich się naśmiewa
A raz jest poważny
Jak jest taka potrzeba
Dziwny to stwór
Co słowami włada
I na koniec
Taka mała moja rada
Że gdy go spotkasz
To nie mów ani słowa
Bo jak usłyszy
To powstanie jakiś nowy twór
Który szybko wymyśli
Ten dziwny stwór
Znaleźć te kilka minut
Znaleźć te kilka minut
Które będą krzyczeć tak
Że usłyszy o mnie
Cały świat
I wznieść się wysoko
Tam
Gdzie chowają się
Marzenia
Znaleźć te kilka minut
By trwały i trwały
I wykorzystać je
Jedna po drugiej
By choć na chwilę
Zyskać trochę chwały
Znaleźć te kilka minut
To jak szukanie Gralla
Gdy nie masz mapy
Nie zrobisz ani kroku
I zgubisz się
W szaleństwa mroku
A gdy je znajdę
Stanę i zapłaczę
Bo będę wiedział
Że coś dla Was znaczę
Zesztywniałem trochę
Zesztywniałem trochę
Leżąc w czerwonym łożu
Dzień wcześniej wspinałem się
Na samotną wieżę
I wtedy padał deszcz
Lecz moja peleryna
Była nieprzemakalna
Wtedy pojawił się pan
Urodzony w latach sześćdziesiątych
Który opowiadał o tajemniczym pocałunku
Gdy akurat był w Rzymie
Potem opowiadał
Że gdy był młody
Myślał że zmieni świat
Dlatego wybrał się do kurortu
By spotkać się z…
I tu już nie pamiętał
Zanucił tylko melodię
I wciąż powtarzał te same słowa
Przepraszam Cię…, że spóźniłem się
Chciał mi opowiedzieć jeszcze
Jak szukał samego siebie
Lecz oddalił się
Ten dzień pamiętam
Po dziś dzień
Gdyż to była smutna środa
Pośród starych drzew
Pośród starych drzew
Szumiała ona
Delikatnie
Przez naturę urzeźbiona
Chciała wznieść się
Ponad korony które
Ją zasłaniały
Lecz nie potrafiła
Była jeszcze tak młoda
I pojawił się elf
Który obiecał jej
Że swą magią sprawi
Iż uniesie się tam
Gdzie marzy
Lecz warunek jeden postawił
Że gdy zauważy
Kiedyś podobną do siebie
To odsłoni swą koronę
By blask który poczuła
I ta mała dostała
Choć na chwilę
Bo wystarczy tylko
Tyle
By marzenia
Powstały
I kiedyś jej gałązki
Pośród drzew
Zaszumiały
Zatrzymujesz świat w kadrze
Zatrzymujesz świat w kadrze
A pomocą jednego przycisku
Chwytasz chwilę
Która tak ulotna jest
Zatrzymane są w nim emocje
Które raz są kolorowe
A raz czarno-białe