Tego dnia Gabryś zobaczył coś bardzo dziwnego.
To nie był piesek, kotek ani miś.
Nie miał futerka ani ogonka.
Miał śrubki, świecące oczka…
i wielką tajemnicę.
Dla mojego ukochanego Gabrysia
który każdego dnia pokazuje mi, jak wielka jest jego odwaga i jak piękne jest jego serce. Twoja ciekawość świata, Twoje marzenia i nieustępliwość uczą mnie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jesteś dla mnie bohaterem, który z uśmiechem na twarzy zdobywa każdy nowy dzień.
Nigdy nie przestawaj wierzyć w siebie, w swoje marzenia i w to, że możesz zmieniać świat na lepsze — tak, jak już to robisz. Jestem z Ciebie bardzo dumna i zawsze będę obok, by wspierać Cię w każdej przygodzie, jaką przyniesie życie.
Kocham Cię nad wszystko i wierzę, że Twoje serce zawsze będzie prowadzić Cię śmiało do przodu.
Z całego serca, Mama
Rozdział 1: Gabryś i Tajemnica Niebieskiego Robota
Przebudzenie z przeczuciem
Pewnego dnia Gabryś obudził się z dziwnym uczuciem. Mimo że miał siedem lat, wiedział, że dziś wydarzy się coś wyjątkowego.
Nie potrafił niektórych rzeczy robić samodzielnie, ale jego miłość do samochodów i robotów sprawiała, że wierzył w jedno — że pewnego dnia spotka prawdziwego robota, który potrafi zmieniać się w samochód.
Nie wiedział, kiedy to się wydarzy, ale głęboko w sercu czuł, że marzenia mają wielką moc. A jeśli czegoś bardzo pragniemy — warto o to walczyć. Nawet jeśli nie od razu, to kiedyś się spełnią.
Wietrzny poniedziałek
Był poniedziałek. Pochmurny dzień. Za oknem mocno wiało, ale Gabryś uparł się, że właśnie dziś musi wyjść na dwór. Pogoda nie była przyjazna, lecz chłopiec był zdecydowany. Gdy czegoś naprawdę pragnął — nie odpuszczał.
Nawet jeśli mamie nie podobał się ten pomysł, jego słodka mina zazwyczaj wystarczała, by się zgodziła. Tak było i tym razem.
Wyprawa po przygodę.
Ubrany w cienką kurtkę, czapkę i ulubione buty, wyruszył z mamą na wyprawę. — Dokąd? — zapytasz. — Odkrywać piękny świat, który skrywa wiele tajemnic!
Gabryś szedł pewnym krokiem przed siebie. Mijał drzewa szumiące na wietrze, liście unosiły się wirując w powietrzu, a on patrzył w niebo, które zdawało się szeptać:
„To nie będzie zwykły dzień”. .
Coś błyszczy w trawie
Gdy przechodził przez polanę sąsiada, coś przyciągnęło jego wzrok. Coś błyszczało spod trawy — mieniło się żółtym i niebieskim kolorem.
Gabryś, choć był mały, bardzo się zaciekawił. Powoli podszedł bliżej, a gdy zobaczył, co to takiego, aż zamarł z wrażenia.
— Mamo… znalazłem robota — wyszeptał z przejęciem.
Niecodzienne znalezisko
— Ależ, kochanie — odpowiedziała mama, zaskoczona — co by robot robił w polu? Myślisz, że ktoś zgubił tu zabawkę? Chodźmy lepiej do domu…
— Mamusiu, proszę! Zobaczmy, co to jest. Może ten robot właśnie na mnie czekał! Pozwól mi podejść bliżej. A jeśli się martwisz, złap mnie za rękę — pójdziemy razem.
Zaciekawiona kobieta w końcu się zgodziła. Jeszcze nie wierzyła, że chłopiec ma rację, ale nie mogła odmówić dziecku tak pełnemu emocji.
Spotkanie z Leo
Zbliżali się powoli. Im byli bliżej, tym wyraźniej słyszeli dziwny dźwięk — jakby szum, iskrzenie… coś pomiędzy szelestem a stukotem.
I wtedy ich oczom ukazał się… robot. Prawdziwy! Nie taki z bajki. Miał ręce i nogi, głowę ozdobioną żółtymi elementami. Niebieski robot leżał w trawie — wyglądał jakby potrzebował pomocy.
Nagle usłyszeli cichy głos:
— Pomóżcie… Nazywam się Leo. Miałem wypadek i spadłem z innej planety…
Powrót z niezwykłym gościem
— Co teraz? — pomyślała mama. — Przecież nie możemy go tu zostawić.
Opanowana, choć zdumiona, postanowiła zabrać robota do domu. Na szczęście Leo nie był zbyt duży, więc z pomocą odważnego Gabrysia udało się przewieźć go na taczkach.
Spełnione marzenie
Gabryś był bardzo szczęśliwy. I dumny. Odważył się podjąć ważną decyzję — uratował robota, o którym zawsze marzył. Wiedział jednak, że to dopiero początek przygody.
Czy był gotów na kolejne wyzwania?
O tym opowiemy już innym razem…
Rozdział 2: Gabryś poznaje tajemnice Leo
Nocna czujność
Gabryś nie mógł oderwać wzroku od robota, który leżał na jego łóżku. Mama podała mu koc, a Leo delikatnie poruszył ręką.
Chłopiec, zmartwiony po wypadku robota, obawiał się, że mogło stać się coś poważnego. Postanowił czuwać przy nim całą noc. Mama nie była zadowolona z tego pomysłu — przecież to wciąż obcy. Jednak widząc determinację syna, zgodziła się, że położą się razem obok łóżka. Będą blisko, gdyby Leo potrzebował pomocy.
Sen o przyjacielu
Gabryś nie sądził, że ta przygoda aż tak go zmęczy. Po dniu pełnym wrażeń zasnął niemal natychmiast. Śnił o tym, że w końcu znalazł prawdziwego przyjaciela — takiego, który będzie przy nim na dobre i złe.
Poranna niespodzianka
Poranek był słoneczny.
Gabryś obudził się, usiadł na łóżku i rozejrzał po pokoju.
— Mamo… gdzie jest Leo? — zapytał zaniepokojony.
Mama spojrzała wokół. Robota nie było. Zajrzała pod łóżko, do szafy — nigdzie go nie było. Podeszła do okna i wtedy go zobaczyła. Na tarasie stał niebiesko-żółty robot, wpatrujący się w niebo.
— Kochanie, nie martw się. Leo jest na dworze, patrzy w niebo. Wyskakuj z piżamy, idziemy do niego!
Uśmiech i ulga
Na twarzy chłopca od razu pojawił się ogromny uśmiech — rogalik od ucha do ucha. Po całym wieczorze pełnym zmartwień usłyszał słowa, na które czekał. Jego przyjaciel czuł się już lepiej.
Po kilku minutach mama i jej syn schodzili na dół. Nie wiedzieli, co ich czeka, ale czuli, że od teraz nic już nie będzie takie samo.
Podbiegli do robota. Przytulili go, a Gabryś szepnął:
— Cieszę się, że nic ci się nie stało. Bałem się, że cię stracę…
Bohater z innej planety
Robot spojrzał na chłopca i powiedział:
— Chłopcze… uratowałeś mnie. Bez ciebie nie przetrwałbym tej nocy. Jesteś moim bohaterem. Ale… potrzebuję twojej pomocy.
Gabryś, zaciekawiony, usiadł obok i zapytał: