Limeryki o Leninie i pianinie
Posążek Lenina
Raz baca z Poronina
Wydymał posążek Lenina.
Sąsiedzi, co robi chłop,
Nagrywali non stop,
Stojąc po uszy w trzcinach.
Dzieci Lenina
Raz pewna pani z miasta Szczecin
Z tym Leninem miała dzieci.
Tańczyła więc kankana,
Od wieczora do rana.
Wiem to z jej wypocin.
Bolszewik z Poronina
Raz pewien baca z Poronina,
Oj, nie znosił był Lenina.
Patrząc na jego trzewik,
Czuł, że to bolszewik.
Taki wszyściutko wcina.
Limeryk o Szymborskiej
Raz pewien pan w mieście Ełk
Klaszcząc, wywołał okropny zgiełk.
„Przyjedzie Szymborska,
Przyjdzie kupa wojska”.
A na koniec pan zmiękł.
Limeryk o wójcie
Wójt z Koluszek zjadł gruszek.
Czuć było wonią nieświeżą,
Zjadł więc pietruszek.
„Ludzie mi uwierzą,
Żem nie zasrał dziecku pieluszek”.
Limeryk o Gruzinie
Pewien Gruzin z Baku
Rzekł mi: „ty mały robaku”.
Mi nie stawało,
Gdyż nie piłem kakao.
Tankując go do baku.
Limeryk o brzdącu
Superchłop z Nowego Sącza
Miał bardzo małego brzdąca.
Wrzask gwałcił od wieczora
Uszy me do rana.
Limeryk na nastolatkę
Wiotka i wdzięczna dziewuszka
Z łatwością pozbyła się wianuszka.
I zadumawszy się w przelocie nad tem,
Rzekła: „Dziewictwo będzie mym artefaktem”.
Dusza w niebo leci, czyli
diabeł ogień w Polsce nieci
***
Bez obrazka?
To jest fraszka!
***
Polska: demagogia, etiologia,
Ale także klaustrofobia.
***
Prędzej wpadnie w tarapaty,
Kto otula się w brokaty.
***
Kląć, się jąkać,
lepiej w chałupie sprzątać.
***
Boją się dyskutować,
Lepiej łeb pod pachę schować.
***
Nic prócz serca mi nie stanie,
Tak wygląda w pracy zebranie.
***
Przez wgląd na to, co się dzieje,
Niech tę Polskę krew zaleje.
Pandemia
Widziałem naród, co się bez celu błąka.
Zamknięty Lidl, zamknięta Biedronka.
Z żoną rozmawiać trzeba.
To gorsze niż brak chleba.
***
Sędzia to nie osoba święta,
Święta — biednego renta.
***
Ważna tylko biurokracja,
A nie moja deklamacja.
***
W zwierząt otoczeniu zapomnieć o rządzeniu.
Najlepsze dla urzędasa czasy — pola, góry, lasy.
***
Kto tu marzył o pobycie,
Palcem dłubie w swym odbycie.
Później oblizuje równo,
Smakuje mu polskie gówno.
***
Dla mnie lepiej, powiem szczerze,
Niż w Polsce — z upiorem żyć w operze.
***
Wymagania mam nieduże —
Chciałbym przeżyć polską burzę.
***
To uczciwych dziś karają,
A złoczyńców wypuszczają.
Od Kajfasza do Piłata,
Do sędziego, adwokata.
Jak Jezusa do Piłata.
***
Nie założą mi korony,
Chyba jestem potępiony.
***
Moja głowa nie jest pusta,
Tylko krajowa w niej rozpusta.
***
W uszach głos telewizora tak mi dzwoni,
Jakby przebiegł przez nią tabun koni.
***
Jak mam żyć z tumanami,
To lepiej pod deszczu kroplami.
Nie wciąż słyszeć niewygodę,
Tylko wolność i swobodę.