E-book
23.63
drukowana A5
55.58
FLAMASTER

Bezpłatny fragment - FLAMASTER

„W ciemni życia” Zbiór wierszy

Objętość:
212 str.
ISBN:
978-83-8414-109-0
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 55.58

W ciemni życia

Bez granic słów Bez granic

te nowe- te już stare

Te były- te są- te będą

słowa Bez granic potęgą!

ŻYCIE TO TEATR

Czas to tylko czas, a życie to teatr

Gramy milion ról, lecz na różnych scenach

Można mówić wprost- toć wszak takie łatwe

Lecz wole inaczej, dobitniej-dokładniej

Kto ma pojąć, pojmie-reszcie nie tłumaczę

Nie moja to rzecz-cóż dla kogoś znaczę


A z szacunku do was, pójdę po cichutku

Stanę sobie obok-milczeć będę

DO SKUTKU

Aż przyjdzie chwila, wielkiego powrotu

Wtedy Wam opowiem, wszystko od początku

Może wtedy wy, cośik zrozumiecie

I wtedy wszyscy w milczeniu

ZNIKNIECIE!!!

Śpij syneczku-KOŁYSANKA

Śpij syneczku, Śpij kruszyno

pod tej ziemi złą pierzyną

Słońce wzejdzie, ty nie wstaniesz

nic nie powiesz swojej mamie.


Śpij na wieki, pod tym drzewem

ciało twoje się pogrzebie.

Zgnije w mroku czarnej ziemi

wtedy los Twój się odmieni.


Duch Twój wzbije się do nieba

wzleci lekko, tego trzeba.

Potem zaczniesz szukać domu

znajdziesz mnie, wśród ludzi tłumu.

Znajdziesz i zaś cud się stanie

powiesz- Witaj swojej mamie


Szeptać zaczniesz mi do ucha

szeptać pieśni, śpiewaj SŁUCHAM!

Teraz słyszę doskonale

a cóż będzie z Twoim ciałem?

Ciała, serca Ci potrzeba

wtedy wzbijem się do nieba


Chwycę mocno Cię w ramiona

bajka będzie zakończona.

Lub początkiem ją nazwiemy

tak! początkiem na tej ziemi


Ten czas dla Nas tylko mamy

po wiek wieków nam pisany

Gdy dwie dusze się spotkają

gdy poznają swoje ciało

Gdy świadomość zejdzie z nieba

nic nam więcej nie potrzeba.


Teraz synu kolej nasza

nie pozwólmy na rozłąki

Dusza-duszy, my dla siebie

Starym duszom, jest jak w niebie


Teraz wszystko Ci opowiem

wszystko co utkwiło w głowie

Słowem obraz ci pokażę

to dostaniesz od mnie w darze

Potem, ty mnie- mój kochany

jesteś „bogiem” dla swej mamy


Odnalazłeś i zostałeś

oj jak długo ty czekałeś.

Nie zbłądziłeś byle gdzie

serce pragnie- dusza wie…

Gdzie Twój dom, gdzie matka Twoja

która stale ciebie woła


Nie poznałam Cię tej nocy

lecz spojrzałam w Twoje oczy

Przez nie dusze Widać całą

głębią są -są doskonałe

Dwa jedyne na tej ziemi

toś my z jednych są „korzeni”


Głos Twój jeszcze, nie tak samy

Nieco inny- poczekamy

Gdy w twym gardle, młodość stanie

powiesz Witaj swojej mamie

Wtedy będę pewna cała

bom twój głos ja spamiętała

Powiem Witaj, jesteś znów

obudź się już pora- JUŻ!


RAZ DWA TRZY -zaśpiewam pieśń

którą znała cała wieś

Siedem w lewo, siedem w prawo

stuknę w ziemię razy trzy

Wtedy dusza zbudzi ciało


ZOSTANIEMY JA I TY!

PROZAICZNE WIERSZE

Musisz prawić to, co ktoś chce usłyszeć

Albo inaczej- co po myśli jego

Jeśli go godzisz, to uzbrój się w ciszę

Toż najważniejszy jest komfort drugiego


Debata rzecz święta, kiedyś usłyszałam

Ucz się od każdego-szanuj-szukaj-działaj

Więc tak też czyniłam -dumna byłam z tego

Że każde nowe słowo, to dla mnie nauka

Każdy światopogląd, muzyka i sztuka

Religia i wiara i to jak kto czuje

Ja nie oceniam -staram się zrozumieć


Ale skoro za mną, już prawie pół wieku

Co mam do stracenia -powiedz mi człowieku

Czy to moja wina, że mam pytań masę

Masę odpowiedzi-przepraszam wybaczcie


A jeśli me słowa wątpliwość w was budzą

Toż nie moja wina-JA PEWNOŚĆ MAM DUŻĄ


Cóż już w debatę wchodzić mi się nie chce

Zostało mi pisać prozaiczne wiersze

I chyba mi z tym dobrze -jeszcze tylko chwila

Żebym się po stokroć znowu obudziła.

DROGA moja

Droga krętą mknę przed siebie

Droga krętą nie wiem gdzie

Wiem jedynie co jest ważne

W sercu to schowane jest


Co los da mi, przyjmę w darze

I pokornie zniżę wzrok

Lecz przenigdy nie pozwolę

By ktoś obcy zmylił krok


By ktoś inny chciał mi dowieść

żem nie warta prawie nic

Jestem, żyję, czuje, marzę

Pragnę- kocham

TOĆ MÓJ ŻYĆ!

NIE PUSZCZAJ

Jam nie godny ciebie istoto wspaniała

Jam nie godny ducha -jam nie godny ciała

Ja nie kocham tak, jak ty byś tego chciała

Ja nie umiem bardziej-boś ty doskonała


Cóż rzec ma niewiasta gdy słyszy te słowa

Cóż ma wtedy poczuć?

MOŻEM JA NIE GODNA?

Niewystarczająca dla człowieka tego

Puszcza więc go wolno, toć decyzja jego


Puszcza choć to boli, wręcz okropnie kłuje

Niech ją ktoś uchwyci, niech w końcu poczuje

Że warta zachodu, że warta jest starań

Dużo mi nie trzeba, jam w prostocie cała

Niech mnie złapie mocno, złapie i nie puści

Powie jesteś moja

CHWAŁA TWOJEJ DUSZY

KRUK

Leżała na łące, by dech złapać nieco

By codzienność szarą na chwile móc przeciąć

Po prostu leżała, nic słychać nie było

Pomyślała w duchu- czy spokój mą siłą?

Zamkła oczy nagle, chyba odleciała

Gdy je otworzyła, inna łąka cała


Wokół pełno kwiecia, ptaki niebem mkną

Co rusz któryś siada

chce rozmawiać z nią

Pachnie tak wspaniale

jak w wiśniowym sadzie

Jeno kwiecia inne -polne -mocne -silne

Czuje się cudownie, lekko tak jak w bajce

Nagle lek poczuła

wewnątrz lęk wręcz straszny!


Wielki Kruk na skraju, dumnie czochra pióra

Czarne wielkie skrzydła, rozciąga ponuro

Czemu się go boje, toż uwielbiam kruki

Czemu wewnątrz czuję, lek aż tak okrutny


Podniosła się lekko-bacznie obserwuje

Boi się go przy tym — po prostu tak czuje

Kruk odpoczął chwile poprawił swe skrzydła

I pomknął w przestworza

Boże cóż za siła!

Ja się lękam jego, bo on wolny ptak

Boje się naruszyć jego piękny świat

Gdyby przysiadł przy mnie

i spojrzał mi w oczy

To bym powiedziała

WITAJ KRÓLU ZŁOTY

A tak myślę sobie, że nie mamy prawa

Wchodzić w dzikość ptaków

bo to nie wypada

Bo w wolności przecia

tkwi ich wielka siła

Z boku będę patrzeć

w ich pięknie popływam.

TĘSKNOTA ONI(inne światy)

Pojawiła się w końcu

i spojrzała na słońce

Nie wiedziała gdzie jest

miejsca inne i obce

Błądząc miedzy drzewami

pamiętała melodie

Nie wiedziała skąd płynie

więc słuchała spokojnie


Milion myśli i wspomnień

w głowie wręcz się gotuje

Ona nie wie co myśleć

sama nie wie co czuje

Znalazł ją w końcu w ciszy

gdy siedziała pod drzewem

Zaczął szeptać melodię

wspomnień garstkę wygrzebie


Pomóc ja ci nie mogę

wszak mnie nie ma- tu teraz

Słońce, ja tyle czekać

chciałem zacząć od zera

Chciałem z tobą dorastać

i w świadomość móc wkroczyć

Tutaj, teraz- za późno

musisz sama ją poczuć


Będę szeptać melodie

toć to wehikuł czasu

Tylko nasza muzyka

wyzwoleniem od strachu

Potem zniknę gdy znajdziesz

sama siebie i spokój

Kiedy kwiatem rozkwitniesz

takim polnym- co kochasz


Może ktoś Cię zrozumie

i przepadnie tęsknota

Jeśli nie-przecia nic to

wszystko przetrwasz-nie szlochaj

Cóż to dla nas, dzień jeden

rok kolejny- czy wieki

Stale droga ta sama

jeno czas jest odległy


I nie szukaj mnie nigdzie

mnie tu nie ma po prostu

Może kiedyś wschód słońca

ZBUDZI NAS OD POCZĄTKU.

Wiatr

Szepnąć dziś wiatr po cichu jej zdołał

Szepnął…

DO BOJU, JESTEŚ JAK NOWA!!!

Potem wiał srogo z nóg chciał ją zwalić

Lecz ona leci, z wiatrem się bawi

Wreszcie na ziemie twardo skoczyła

Rzekła:

WE WNĘTRZU-W ŚRODKU MA SIŁA!!!

MOJE WIDZENIE

Czasem myślę sobie

że zbyt dużo czuję

Zbyt dużo widzę

zbyt wiele rozumiem


Czasem sobie dumam

w domu po cichutku

Szkicuje swój świat

maluję powolutku


Tak by się wydawał

choć ciut doskonały

Taki jakbym chciała

po prostu wspaniały


Ludzie-człowiek-życie

cóż jest z ludźmi tymi

że ja ich maluje

wprost idealnymi


Najpierw obserwuje

szkic się wnet pojawia

Słucham-kontempluję

kolor im swój nadam


Kilka nut po cichu

też im dopasuje

„naprawię” troszeczkę

tyle ile umiem


A potem powoli

małymi krokami

Pójdę po cichutku

zniknę gdzieś w oddali


Śmieszne to jest trochę

to moje widzenie

Każdy to wspaniałe

cudowne stworzenie


I wiecie, to miłe

tak otwierać świat

Lecz czasem mam dosyć

i trafia mnie szlak


Teraz niech ktoś mnie

„skolorować” zdoła

Ja umywam ręce

SZKICEM ZOSTAĆ PORA!

EMOCJE

Wszystkie emocje wyłączę dziś w sobie

Umiem idealnie, od lat wszak tak robię

To cudowna sprawa i ten spokój w duszy

BYŁO-JEST-MINĘŁO

Wszystko „czas wygłuszy”.

STARA TAŚMA

Prześwietl mą duszę

przewiń starą taśmę

Zrób to po cichu

po cichu gdy zasnę


Obejrzyj to

czego nikt nie pojmuje

Obejrzyj i powiedz

już wszystko rozumiem.


Cofnij nieco dalej

do początku mego

Dostrzegnij w całości

dziś ducha mojego


Nic ja rzec nie mogę

bo to zakazane

Nie mogę wykrzyczeć

co mi darowane


Nie myśl zbytnio o tym

tak jest i być musi

Tamto nieistotne

to „pokarm dla duszy”


A gdy mówić nie chce

lub gadam za dużo

Zapomnij to proszę

niech to zniknie w chmurze


Namaluje inaczej

to wszystko powoli

Ubiorę to w słowa

to żyć mi pozwoli


Ubiorę to tak

że nikt nie zrozumie

Zrobię to po prostu

zrobię tak jak umiem


A potem usiądę

na złotej polanie

I na wieki wieków

już tam pozostanę.

DOSIĘGNE DNA

Dosięgnę dna

do dna się dokopię

Cóż mi to da

wciąż tam i z powrotem


A może teraz

wyżej się uniosę

może zostać w górze?

ZOSTAĆ? A CO POTEM?


Posiedzę tam chwile

podotykam nieba

Myślę, że wystarczy

tyle mi potrzeba


Zrozumiem wiatr

co głaszczę me skronie

Krzyknę do niego

ruszę i dogonię


Złapię jego zapach

w nozdrzach go zachowam

I ZACZNE PISAĆ

HISTORIĘ OD NOWA.


Potem zejdę niżej

na drzewie przystanę

Posłucham co szepczą

gałęzie splątane


Będę bardzo cicho

bo wiatr wciąż przeszkadza

Stęsknił się on chyba

NIE! -TAM JUŻ NIE WRACAM!


Zeskoczę na ziemie

zdejmę ciężkie buty

Poczuje lekkość, zimno-rosę

NUTY?


Wszystko zacznie śpiewać

tak jak słyszeć chciałam

Każdy dźwięk rozpoznam

to orkiestra cała


I chyba zostać mi tu pozostanie

Po prostu zasnę gdzieś, na tej polanie

Przy takiej symfonii tylko zamknąć oczy

Już czekam co będzie

cóż się zdarzy w nocy.

ISTNIEĆ

Spojrzawszy ze zdumieniem na blade jej lico

Pomyślał w swym duchu-moje oczy krzyczą

Objął ją mocno, ile sił miał w ciele

I powiedział władczo

JESTEM CZARODZIEJEM


Te kwiaty, ta łąka, te drzewa, ten las

Oblejemy słońcem- nie dostrzegą nas

I w żadnym lutrze, nikt dostrzec nas nie zdoła

Pod słońce nie widać czy „dusza Twa goła”


Nie musimy krzyczeć, mówić czy oddychać

Wystarczy być obok, istnieć, lśnić- nie znikać.

Uniesienia

Z uniesień zostało już tylko wspomnienie

Wiara w coś więcej, cholerne złudzenie


Więc pójdę dalej, nie tłumacząc nikomu

Zrobię to co wszyscy „bez ognia”po prostu

Udawać dziś przecia, taka łatwa sprawa

Życie-wiara-miłość-złuda i przesada


Cóż czynić gdy wkoło, wszystko jest jałowe

Po prostu wyłączę na chwilę swą głowę

Wyłączę poczekam, cóżesz się wydarzy

Ile jeszcze duszy, przedmą się obnaży


Ja z całym szacunkiem, milczeć się nauczę

Kto zechce zobaczy

słowa są dziś kluczem?

Niekoniecznie moje- ja narzucę ton

Reszta niechaj płynie

NIE GONIĘ- TY GOŃ!!

69

Historia dość wzniosła, wtargła mi do głowy

Dzieci kwiaty, słońce i księżyc stalowy

Oni dwoje dla siebie-jedne dusze podobne

Czcili kwiaty i ziele -czcili księżyc i słońce


Znali zasad miliony

tych o których nikt nie wie

Kiedy byli z sobą, czuli się jak w niebie

Czasem istne szaleństwo i totalne odloty

Czasem cisza i szczęście

szczęście w ciszy i dotyk


Ona starsza dość sporo

tak we środku, w swej duszy

Często milczeć musiała

wszak wiedziała, że musi

On cóż prawie szaleniec

ale z duchem przejrzystym

Byli pewni jednego

że są piękni i czyści


Jednak razu jednego

on popłynął dość srogo

Ona nic nie mówiła

już nie mogła nic począć


Ogień płonął żarliwie

gwiazd tysiące świeciło

Ducha jego ujrzała

on po prostu nie żyje


Zamkła jego powieki

łzy ni jednej nie tracąc

Tak widocznie mieć było

ZNÓW OD NOWA TRZA ZACZĄĆ


Pójdę z Tobą mój luby

lecz już szukać nie będę

Nie ten kolor dostrzegam

BYŁO PIĘKNIE I BĘDZIE!


Zamkła oczy, trzy wdechy

dość głębokie zrobiła

Dotkła ziemi- uklękła

matka ziemia mą siłą


I uleciał też jej duch

hen wysoko do góry

Nie spojrzała na niego

ULECIAŁA W SWE CHMURY!

BAJANIE GĘGANIE

Któż teroz tak godo -toż tu jokiś żort

Nie dla Nas bajanie-nie dla nas ten świot


Bajanie bywało gdym wieczór szedł spoć

A babka prawiła jok pikny jest świat

Bajała o wszyćkim co pikne i miłe

Bajała jak Cwoćne som latym motyle

Bajała o ptokach i śpiwie ich z rana

Czasami tom dosyć mioł już jej godania


Czasem żem udowoł że josz twordo śpie

Lecz onu wiedzioła, teroz jo tu wim


Jednygo wieczoru, gdym spoć ni mioł jok

Bom w syrcu mioł żałość

bom w syrcu mioł strach

Podeszła po cichu do łozecka mygo

Okryła pierzynkom ze pierza gynsigo

Spujżała mi w łoczy -by w nich dostrzyc świot

I wtyn zanuciło melodiu z przed lot


„Na troski na bóle syrca twego synku

Na wsyćkie strapinia skryj się pud pierzynkom

Toc tysiące gunsek, piórka ci łoddało

Byś śnił sny cudowne — to ci darowano

Stado gunsek teroz leci gdziś za morze

A tobie pierzynko zasnąć dziś pomorze”


Gdym wstał skoro świt rano

im czuł się jak chwot

Poskłodoł ja pierze-zachowoł ja ład

Obiecoł ja sobie, że gdy wiosno wstanie

To teroz się gonskom odymnie dostanie


Ja od nich, wy odmnie, umowa jist tako

Już nigdy nie ruszym żodnego zwirzaka

A brzuchy we pełne dnia bydom każdego

Przysiengom na honur i ducha mojego

BYLE NIE TAK

Ogniem maluje twarze

tylem dostała w darze

„brzydotę” rzucam za siebie

ogień maluje mu wierzę


Toż głupota totalna

po prostu tak widzieć

czasem się tego

najzwyczajniej brzydzę


Wole na dusze patrzeć

to i tak jest za mało

za mało, za licho

toć liczy się całość


Całość, struktura cała

dusza przenika do ciała

Maluje ją ile zdołam

ot wtedy wizja gotowa


Od zawsze każdego szkicuje

potem inni tak widzą -co ja czują!

Wiec teraz inny kolor im nadam- czy zdołam?

Nie wiem -nie wiem która czakra

WYWALCZE-WYWOŁAM!


Wole tak ku ziemi się zwrócić

pod nosem melodie zanucić

Dość twarzy-bytów-niebytów znajomych

Dość mam historii- to spisać co w głowie

nim skonam.


Widzieć jak ja to niebywała sprawa

Na odwrót marze, błagam-na odwrót

to PRAWDA!!!

Wartość człeka

Cóż wart jest człowiek i jego istnienie

Po cóż trafił znowu na tą” BOSKĄ ZIEMIE”:

Czy dusza coś niecoś więcej się nauczy

Czy zdoła spamiętać lekcje

TAK- TO LEKCJA DUSZY!!!


Każde kolejne nasze istnienie

to JEST WYZWANIE

nasze „pierwsze tchnienie”

Czy przebudzenie, nagle stać się może?

Czy trzeba coś więcej?

PODPOWIEDZ MI BOŻE


Czasem sobie myślę-że świat wokół śpi

Że wszyscy udają- lub nie chcą już nic

Taka nicość wprawdzie to wspaniała sprawa..

Jeść, wstać i nie myśleć-co trzeba-wypada


Takie nie myślenie- idzie wszystkim bosko

JA MYŚLĘ ZBYT WIELE

Cóż -NIE ŻYJĘ BEZTROSKO

Wole myśleć -PROSTE!!!!..;)

Przecia to NIC ZŁEGO

Słucha ktoś? -opowiem-reszcie nic do tego.

CZASEM BOLI

Chyba jestem silna

tak dziś pomyślałam

Chyba dźwignąć więcej

jeszcze bym zdołała


Choć serce spękane

dusza niemal krwawi

Umiem wstawać rano

z ptakami się bawić


Umiem się uśmiechać

choć to śmiech na siłę

Umiem patrzeć słuchać

choć przez krótka chwilę


Umiem dostrzec w ludziach

mimo wszystko piękno

Choć czasem w mych oczach

niektórzy wprost bledną


Umiem konwersować

na błahe tematy

A nawet nielicznych

prowadzić „W zaświaty”


Latać troszkę umiem

choć mam lęk straszliwy

Że z impetem runę

i nie wstanę nigdy


Bo gdy czujesz wszystko

i szybujesz długo

Wszystko „tu i teraz”

wydaje się złudą


Umiem też nie myśleć

to niełatwa sztuka

Gdy wokoło

„obraz za obrazem stuka”


Wrzeszczy milion myśli

cóż mam jeszcze zrobić

Jak to poukładać

by znów było godnie


Kochać umiem cudnie

och wręcz wyśmienicie

A po stokroć kocham

po prostu swe życie


Wiecie czasem myli

jak widzisz człowieka

Który stale myśli

kocha — tęskni, czeka


To że czasem budzi się

z bólem straszliwym

Że to wszystko wkoło

to jest sen-NA NIBY


Ale jutro wstanę

w uśmiech się ubiorę

Ułożę swe włosy

w czerwonym kolorze


Wyjdę znów na słońce

powietrzem zachłysnę

I będę się cieszyć

że jest wprost magicznie


To co w duszy schowam

co w sercu to moje

Mam tak wiele przecież

TYLKO CZASEM BOLI.

Czy można?

A gdyby tak można

w delikatności się pławić

Słuchać tego co wokół

kolorami się bawić


Czy można bez słów wielu

wyjaśnić co wokół

Czy można nie patrzeć

a pokazać jak Soku


Nienawidzę ostatnio się śmiać

a wszak muszę

Tyle ignorancji, że czasem

czasem się duszę


Toż widzieć i nie robić nic

to najgorsza zbrodnia

Jak emocje wyłączyć

jak wyrzucić ze środka


Niech już wyjdzie słońce

trawę niech osuszy

Położę się na niej

dam odpocząć duszy

*Soku-bóg ptak pokazujący ludziom drogę

DOM

Cóż jest dom Twój warty

bez szelestu w ciszy

Cóż warte „mowa”

skoro nikt nie słyszy


Cóż jest warte drzewo

bez swoich korzeni”

Pamiętajmy o nich

a wszystko się zmieni


Nie ma końca świata

nie ma i nie będzie

W nas jest wszak świat cały

i w nas zawsze będzie

Dopadła ją dusza odległa nie znana

Dopadła ją dusza, odległa, nieznana

Aura jej ukryta-twarz nierozpoznana


Odczuwać się w ten sposób

toż kara nie z tej ziemi

Kim jest, nie może wiedzieć

on też -ot bezsens wielki


„Wycisnę z ciebie soki”

wydobędę dobro

Zasieje w Tobie spokój

odegnam zło- co w środku

Spokój zasieje w Tobie

byś spać spokojnie mogła

Odegnam co cię tłamsi

rozpoznasz aurę dobrą


Woda dowodem będzie

że dusza, duszę woła

Zapachem mi pokażesz

że jesteś- umiesz kochać

Ja Cię przeniosę w czasie

inaczej bo my tutaj

Tak wielka żałość to jest

lecz cóż — tak los nas rzuca


I ino ty dziś możesz

odczucie zmienić w sobie

Czekać na coś wielkiego

czy dać się tylko ponieść

Ja znam odpowiedz przeto

dla chwili nie ma sensu

Czekanie wiem, też boli

lecz gorsze -wszystko jedno!


Więc nie czekajmy dłużej

niech cicho życie płynie

Gdy stanę na twej drodze

będziesz wiedzieć- „odpłyniesz”

I ja odpłynę wtedy

choć to nie męskie wszak

Ty mi pokażesz swój

a ja Tobie mój świat


Nie tylko ten co tutaj

lecz ten w środku ukryty

Cisza nie jest już zbrodnią

gdy wiesz co drugi widzi.

DUMA

Schowaj dumę w kieszeń

honor rzuć za siebie

Pomysł ile tracisz

żyjąc w lęku- w gniewie

pomyśl ile można

mówiąc co się czuje

Wolisz milczeć dobrze

wszystko ja rozumiem


Milczeć też potrafię

umiem idealnie

Podnieść głowę dumnie

walczyć z sobą zacnie

Tylko ileż warte

to wszystko człowieku

Walka z samym sobą?

TOŻ PRZECIEŻ BEZ SENSU

DUMNIE

Bystrzy swe oczy do mnie

Wiotko skacze przede mną

Dumnie skrzydła rozkłada

Polecę, polecę prędko

Dumnie nad mną szybuje

Dumnie siada od nowa

Dumnie niczym król drzewa

Dumnie od cała historia!

Siostry-powroty

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 55.58