W ciemni życia
Bez granic słów Bez granic
te nowe- te już stare
Te były- te są- te będą
słowa Bez granic potęgą!
ŻYCIE TO TEATR
Czas to tylko czas, a życie to teatr
Gramy milion ról, lecz na różnych scenach
Można mówić wprost- toć wszak takie łatwe
Lecz wole inaczej, dobitniej-dokładniej
Kto ma pojąć, pojmie-reszcie nie tłumaczę
Nie moja to rzecz-cóż dla kogoś znaczę
A z szacunku do was, pójdę po cichutku
Stanę sobie obok-milczeć będę
DO SKUTKU
Aż przyjdzie chwila, wielkiego powrotu
Wtedy Wam opowiem, wszystko od początku
Może wtedy wy, cośik zrozumiecie
I wtedy wszyscy w milczeniu
ZNIKNIECIE!!!
Śpij syneczku-KOŁYSANKA
Śpij syneczku, Śpij kruszyno
pod tej ziemi złą pierzyną
Słońce wzejdzie, ty nie wstaniesz
nic nie powiesz swojej mamie.
Śpij na wieki, pod tym drzewem
ciało twoje się pogrzebie.
Zgnije w mroku czarnej ziemi
wtedy los Twój się odmieni.
Duch Twój wzbije się do nieba
wzleci lekko, tego trzeba.
Potem zaczniesz szukać domu
znajdziesz mnie, wśród ludzi tłumu.
Znajdziesz i zaś cud się stanie
powiesz- Witaj swojej mamie
Szeptać zaczniesz mi do ucha
szeptać pieśni, śpiewaj SŁUCHAM!
Teraz słyszę doskonale
a cóż będzie z Twoim ciałem?
Ciała, serca Ci potrzeba
wtedy wzbijem się do nieba
Chwycę mocno Cię w ramiona
bajka będzie zakończona.
Lub początkiem ją nazwiemy
tak! początkiem na tej ziemi
Ten czas dla Nas tylko mamy
po wiek wieków nam pisany
Gdy dwie dusze się spotkają
gdy poznają swoje ciało
Gdy świadomość zejdzie z nieba
nic nam więcej nie potrzeba.
Teraz synu kolej nasza
nie pozwólmy na rozłąki
Dusza-duszy, my dla siebie
Starym duszom, jest jak w niebie
Teraz wszystko Ci opowiem
wszystko co utkwiło w głowie
Słowem obraz ci pokażę
to dostaniesz od mnie w darze
Potem, ty mnie- mój kochany
jesteś „bogiem” dla swej mamy
Odnalazłeś i zostałeś
oj jak długo ty czekałeś.
Nie zbłądziłeś byle gdzie
serce pragnie- dusza wie…
Gdzie Twój dom, gdzie matka Twoja
która stale ciebie woła
Nie poznałam Cię tej nocy
lecz spojrzałam w Twoje oczy
Przez nie dusze Widać całą
głębią są -są doskonałe
Dwa jedyne na tej ziemi
toś my z jednych są „korzeni”
Głos Twój jeszcze, nie tak samy
Nieco inny- poczekamy
Gdy w twym gardle, młodość stanie
powiesz Witaj swojej mamie
Wtedy będę pewna cała
bom twój głos ja spamiętała
Powiem Witaj, jesteś znów
obudź się już pora- JUŻ!
RAZ DWA TRZY -zaśpiewam pieśń
którą znała cała wieś
Siedem w lewo, siedem w prawo
stuknę w ziemię razy trzy
Wtedy dusza zbudzi ciało
ZOSTANIEMY JA I TY!
PROZAICZNE WIERSZE
Musisz prawić to, co ktoś chce usłyszeć
Albo inaczej- co po myśli jego
Jeśli go godzisz, to uzbrój się w ciszę
Toż najważniejszy jest komfort drugiego
Debata rzecz święta, kiedyś usłyszałam
Ucz się od każdego-szanuj-szukaj-działaj
Więc tak też czyniłam -dumna byłam z tego
Że każde nowe słowo, to dla mnie nauka
Każdy światopogląd, muzyka i sztuka
Religia i wiara i to jak kto czuje
Ja nie oceniam -staram się zrozumieć
Ale skoro za mną, już prawie pół wieku
Co mam do stracenia -powiedz mi człowieku
Czy to moja wina, że mam pytań masę
Masę odpowiedzi-przepraszam wybaczcie
A jeśli me słowa wątpliwość w was budzą
Toż nie moja wina-JA PEWNOŚĆ MAM DUŻĄ
Cóż już w debatę wchodzić mi się nie chce
Zostało mi pisać prozaiczne wiersze
I chyba mi z tym dobrze -jeszcze tylko chwila
Żebym się po stokroć znowu obudziła.
DROGA moja
Droga krętą mknę przed siebie
Droga krętą nie wiem gdzie
Wiem jedynie co jest ważne
W sercu to schowane jest
Co los da mi, przyjmę w darze
I pokornie zniżę wzrok
Lecz przenigdy nie pozwolę
By ktoś obcy zmylił krok
By ktoś inny chciał mi dowieść
żem nie warta prawie nic
Jestem, żyję, czuje, marzę
Pragnę- kocham
TOĆ MÓJ ŻYĆ!
NIE PUSZCZAJ
Jam nie godny ciebie istoto wspaniała
Jam nie godny ducha -jam nie godny ciała
Ja nie kocham tak, jak ty byś tego chciała
Ja nie umiem bardziej-boś ty doskonała
Cóż rzec ma niewiasta gdy słyszy te słowa
Cóż ma wtedy poczuć?
MOŻEM JA NIE GODNA?
Niewystarczająca dla człowieka tego
Puszcza więc go wolno, toć decyzja jego
Puszcza choć to boli, wręcz okropnie kłuje
Niech ją ktoś uchwyci, niech w końcu poczuje
Że warta zachodu, że warta jest starań
Dużo mi nie trzeba, jam w prostocie cała
Niech mnie złapie mocno, złapie i nie puści
Powie jesteś moja
CHWAŁA TWOJEJ DUSZY
KRUK
Leżała na łące, by dech złapać nieco
By codzienność szarą na chwile móc przeciąć
Po prostu leżała, nic słychać nie było
Pomyślała w duchu- czy spokój mą siłą?
Zamkła oczy nagle, chyba odleciała
Gdy je otworzyła, inna łąka cała
Wokół pełno kwiecia, ptaki niebem mkną
Co rusz któryś siada
chce rozmawiać z nią
Pachnie tak wspaniale
jak w wiśniowym sadzie
Jeno kwiecia inne -polne -mocne -silne
Czuje się cudownie, lekko tak jak w bajce
Nagle lek poczuła
wewnątrz lęk wręcz straszny!
Wielki Kruk na skraju, dumnie czochra pióra
Czarne wielkie skrzydła, rozciąga ponuro
Czemu się go boje, toż uwielbiam kruki
Czemu wewnątrz czuję, lek aż tak okrutny
Podniosła się lekko-bacznie obserwuje
Boi się go przy tym — po prostu tak czuje
Kruk odpoczął chwile poprawił swe skrzydła
I pomknął w przestworza
Boże cóż za siła!
Ja się lękam jego, bo on wolny ptak
Boje się naruszyć jego piękny świat
Gdyby przysiadł przy mnie
i spojrzał mi w oczy
To bym powiedziała
WITAJ KRÓLU ZŁOTY
A tak myślę sobie, że nie mamy prawa
Wchodzić w dzikość ptaków
bo to nie wypada
Bo w wolności przecia
tkwi ich wielka siła
Z boku będę patrzeć
w ich pięknie popływam.
TĘSKNOTA ONI(inne światy)
Pojawiła się w końcu
i spojrzała na słońce
Nie wiedziała gdzie jest
miejsca inne i obce
Błądząc miedzy drzewami
pamiętała melodie
Nie wiedziała skąd płynie
więc słuchała spokojnie
Milion myśli i wspomnień
w głowie wręcz się gotuje
Ona nie wie co myśleć
sama nie wie co czuje
Znalazł ją w końcu w ciszy
gdy siedziała pod drzewem
Zaczął szeptać melodię
wspomnień garstkę wygrzebie
Pomóc ja ci nie mogę
wszak mnie nie ma- tu teraz
Słońce, ja tyle czekać
chciałem zacząć od zera
Chciałem z tobą dorastać
i w świadomość móc wkroczyć
Tutaj, teraz- za późno
musisz sama ją poczuć
Będę szeptać melodie
toć to wehikuł czasu
Tylko nasza muzyka
wyzwoleniem od strachu
Potem zniknę gdy znajdziesz
sama siebie i spokój
Kiedy kwiatem rozkwitniesz
takim polnym- co kochasz
Może ktoś Cię zrozumie
i przepadnie tęsknota
Jeśli nie-przecia nic to
wszystko przetrwasz-nie szlochaj
Cóż to dla nas, dzień jeden
rok kolejny- czy wieki
Stale droga ta sama
jeno czas jest odległy
I nie szukaj mnie nigdzie
mnie tu nie ma po prostu
Może kiedyś wschód słońca
ZBUDZI NAS OD POCZĄTKU.
Wiatr
Szepnąć dziś wiatr po cichu jej zdołał
Szepnął…
DO BOJU, JESTEŚ JAK NOWA!!!
Potem wiał srogo z nóg chciał ją zwalić
Lecz ona leci, z wiatrem się bawi
Wreszcie na ziemie twardo skoczyła
Rzekła:
WE WNĘTRZU-W ŚRODKU MA SIŁA!!!
MOJE WIDZENIE
Czasem myślę sobie
że zbyt dużo czuję
Zbyt dużo widzę
zbyt wiele rozumiem
Czasem sobie dumam
w domu po cichutku
Szkicuje swój świat
maluję powolutku
Tak by się wydawał
choć ciut doskonały
Taki jakbym chciała
po prostu wspaniały
Ludzie-człowiek-życie
cóż jest z ludźmi tymi
że ja ich maluje
wprost idealnymi
Najpierw obserwuje
szkic się wnet pojawia
Słucham-kontempluję
kolor im swój nadam
Kilka nut po cichu
też im dopasuje
„naprawię” troszeczkę
tyle ile umiem
A potem powoli
małymi krokami
Pójdę po cichutku
zniknę gdzieś w oddali
Śmieszne to jest trochę
to moje widzenie
Każdy to wspaniałe
cudowne stworzenie
I wiecie, to miłe
tak otwierać świat
Lecz czasem mam dosyć
i trafia mnie szlak
Teraz niech ktoś mnie
„skolorować” zdoła
Ja umywam ręce
SZKICEM ZOSTAĆ PORA!
EMOCJE
Wszystkie emocje wyłączę dziś w sobie
Umiem idealnie, od lat wszak tak robię
To cudowna sprawa i ten spokój w duszy
BYŁO-JEST-MINĘŁO
Wszystko „czas wygłuszy”.
STARA TAŚMA
Prześwietl mą duszę
przewiń starą taśmę
Zrób to po cichu
po cichu gdy zasnę
Obejrzyj to
czego nikt nie pojmuje
Obejrzyj i powiedz
już wszystko rozumiem.
Cofnij nieco dalej
do początku mego
Dostrzegnij w całości
dziś ducha mojego
Nic ja rzec nie mogę
bo to zakazane
Nie mogę wykrzyczeć
co mi darowane
Nie myśl zbytnio o tym
tak jest i być musi
Tamto nieistotne
to „pokarm dla duszy”
A gdy mówić nie chce
lub gadam za dużo
Zapomnij to proszę
niech to zniknie w chmurze
Namaluje inaczej
to wszystko powoli
Ubiorę to w słowa
to żyć mi pozwoli
Ubiorę to tak
że nikt nie zrozumie
Zrobię to po prostu
zrobię tak jak umiem
A potem usiądę
na złotej polanie
I na wieki wieków
już tam pozostanę.
DOSIĘGNE DNA
Dosięgnę dna
do dna się dokopię
Cóż mi to da
wciąż tam i z powrotem
A może teraz
wyżej się uniosę
może zostać w górze?
ZOSTAĆ? A CO POTEM?
Posiedzę tam chwile
podotykam nieba
Myślę, że wystarczy
tyle mi potrzeba
Zrozumiem wiatr
co głaszczę me skronie
Krzyknę do niego
ruszę i dogonię
Złapię jego zapach
w nozdrzach go zachowam
I ZACZNE PISAĆ
HISTORIĘ OD NOWA.
Potem zejdę niżej
na drzewie przystanę
Posłucham co szepczą
gałęzie splątane
Będę bardzo cicho
bo wiatr wciąż przeszkadza
Stęsknił się on chyba
NIE! -TAM JUŻ NIE WRACAM!
Zeskoczę na ziemie
zdejmę ciężkie buty
Poczuje lekkość, zimno-rosę
NUTY?
Wszystko zacznie śpiewać
tak jak słyszeć chciałam
Każdy dźwięk rozpoznam
to orkiestra cała
I chyba zostać mi tu pozostanie
Po prostu zasnę gdzieś, na tej polanie
Przy takiej symfonii tylko zamknąć oczy
Już czekam co będzie
cóż się zdarzy w nocy.
ISTNIEĆ
Spojrzawszy ze zdumieniem na blade jej lico
Pomyślał w swym duchu-moje oczy krzyczą
Objął ją mocno, ile sił miał w ciele
I powiedział władczo
JESTEM CZARODZIEJEM
Te kwiaty, ta łąka, te drzewa, ten las
Oblejemy słońcem- nie dostrzegą nas
I w żadnym lutrze, nikt dostrzec nas nie zdoła
Pod słońce nie widać czy „dusza Twa goła”
Nie musimy krzyczeć, mówić czy oddychać
Wystarczy być obok, istnieć, lśnić- nie znikać.
Uniesienia
Z uniesień zostało już tylko wspomnienie
Wiara w coś więcej, cholerne złudzenie
Więc pójdę dalej, nie tłumacząc nikomu
Zrobię to co wszyscy „bez ognia”po prostu
Udawać dziś przecia, taka łatwa sprawa
Życie-wiara-miłość-złuda i przesada
Cóż czynić gdy wkoło, wszystko jest jałowe
Po prostu wyłączę na chwilę swą głowę
Wyłączę poczekam, cóżesz się wydarzy
Ile jeszcze duszy, przedmą się obnaży
Ja z całym szacunkiem, milczeć się nauczę
Kto zechce zobaczy
słowa są dziś kluczem?
Niekoniecznie moje- ja narzucę ton
Reszta niechaj płynie
NIE GONIĘ- TY GOŃ!!
69
Historia dość wzniosła, wtargła mi do głowy
Dzieci kwiaty, słońce i księżyc stalowy
Oni dwoje dla siebie-jedne dusze podobne
Czcili kwiaty i ziele -czcili księżyc i słońce
Znali zasad miliony
tych o których nikt nie wie
Kiedy byli z sobą, czuli się jak w niebie
Czasem istne szaleństwo i totalne odloty
Czasem cisza i szczęście
szczęście w ciszy i dotyk
Ona starsza dość sporo
tak we środku, w swej duszy
Często milczeć musiała
wszak wiedziała, że musi
On cóż prawie szaleniec
ale z duchem przejrzystym
Byli pewni jednego
że są piękni i czyści
Jednak razu jednego
on popłynął dość srogo
Ona nic nie mówiła
już nie mogła nic począć
Ogień płonął żarliwie
gwiazd tysiące świeciło
Ducha jego ujrzała
on po prostu nie żyje
Zamkła jego powieki
łzy ni jednej nie tracąc
Tak widocznie mieć było
ZNÓW OD NOWA TRZA ZACZĄĆ
Pójdę z Tobą mój luby
lecz już szukać nie będę
Nie ten kolor dostrzegam
BYŁO PIĘKNIE I BĘDZIE!
Zamkła oczy, trzy wdechy
dość głębokie zrobiła
Dotkła ziemi- uklękła
matka ziemia mą siłą
I uleciał też jej duch
hen wysoko do góry
Nie spojrzała na niego
ULECIAŁA W SWE CHMURY!
BAJANIE GĘGANIE
Któż teroz tak godo -toż tu jokiś żort
Nie dla Nas bajanie-nie dla nas ten świot
Bajanie bywało gdym wieczór szedł spoć
A babka prawiła jok pikny jest świat
Bajała o wszyćkim co pikne i miłe
Bajała jak Cwoćne som latym motyle
Bajała o ptokach i śpiwie ich z rana
Czasami tom dosyć mioł już jej godania
Czasem żem udowoł że josz twordo śpie
Lecz onu wiedzioła, teroz jo tu wim
Jednygo wieczoru, gdym spoć ni mioł jok
Bom w syrcu mioł żałość
bom w syrcu mioł strach
Podeszła po cichu do łozecka mygo
Okryła pierzynkom ze pierza gynsigo
Spujżała mi w łoczy -by w nich dostrzyc świot
I wtyn zanuciło melodiu z przed lot
„Na troski na bóle syrca twego synku
Na wsyćkie strapinia skryj się pud pierzynkom
Toc tysiące gunsek, piórka ci łoddało
Byś śnił sny cudowne — to ci darowano
Stado gunsek teroz leci gdziś za morze
A tobie pierzynko zasnąć dziś pomorze”
Gdym wstał skoro świt rano
im czuł się jak chwot
Poskłodoł ja pierze-zachowoł ja ład
Obiecoł ja sobie, że gdy wiosno wstanie
To teroz się gonskom odymnie dostanie
Ja od nich, wy odmnie, umowa jist tako
Już nigdy nie ruszym żodnego zwirzaka
A brzuchy we pełne dnia bydom każdego
Przysiengom na honur i ducha mojego
BYLE NIE TAK
Ogniem maluje twarze
tylem dostała w darze
„brzydotę” rzucam za siebie
ogień maluje mu wierzę
Toż głupota totalna
po prostu tak widzieć
czasem się tego
najzwyczajniej brzydzę
Wole na dusze patrzeć
to i tak jest za mało
za mało, za licho
toć liczy się całość
Całość, struktura cała
dusza przenika do ciała
Maluje ją ile zdołam
ot wtedy wizja gotowa
Od zawsze każdego szkicuje
potem inni tak widzą -co ja czują!
Wiec teraz inny kolor im nadam- czy zdołam?
Nie wiem -nie wiem która czakra
WYWALCZE-WYWOŁAM!
Wole tak ku ziemi się zwrócić
pod nosem melodie zanucić
Dość twarzy-bytów-niebytów znajomych
Dość mam historii- to spisać co w głowie
nim skonam.
Widzieć jak ja to niebywała sprawa
Na odwrót marze, błagam-na odwrót
to PRAWDA!!!
Wartość człeka
Cóż wart jest człowiek i jego istnienie
Po cóż trafił znowu na tą” BOSKĄ ZIEMIE”:
Czy dusza coś niecoś więcej się nauczy
Czy zdoła spamiętać lekcje
TAK- TO LEKCJA DUSZY!!!
Każde kolejne nasze istnienie
to JEST WYZWANIE
nasze „pierwsze tchnienie”
Czy przebudzenie, nagle stać się może?
Czy trzeba coś więcej?
PODPOWIEDZ MI BOŻE
Czasem sobie myślę-że świat wokół śpi
Że wszyscy udają- lub nie chcą już nic
Taka nicość wprawdzie to wspaniała sprawa..
Jeść, wstać i nie myśleć-co trzeba-wypada
Takie nie myślenie- idzie wszystkim bosko
JA MYŚLĘ ZBYT WIELE
Cóż -NIE ŻYJĘ BEZTROSKO
Wole myśleć -PROSTE!!!!..;)
Przecia to NIC ZŁEGO
Słucha ktoś? -opowiem-reszcie nic do tego.
CZASEM BOLI
Chyba jestem silna
tak dziś pomyślałam
Chyba dźwignąć więcej
jeszcze bym zdołała
Choć serce spękane
dusza niemal krwawi
Umiem wstawać rano
z ptakami się bawić
Umiem się uśmiechać
choć to śmiech na siłę
Umiem patrzeć słuchać
choć przez krótka chwilę
Umiem dostrzec w ludziach
mimo wszystko piękno
Choć czasem w mych oczach
niektórzy wprost bledną
Umiem konwersować
na błahe tematy
A nawet nielicznych
prowadzić „W zaświaty”
Latać troszkę umiem
choć mam lęk straszliwy
Że z impetem runę
i nie wstanę nigdy
Bo gdy czujesz wszystko
i szybujesz długo
Wszystko „tu i teraz”
wydaje się złudą
Umiem też nie myśleć
to niełatwa sztuka
Gdy wokoło
„obraz za obrazem stuka”
Wrzeszczy milion myśli
cóż mam jeszcze zrobić
Jak to poukładać
by znów było godnie
Kochać umiem cudnie
och wręcz wyśmienicie
A po stokroć kocham
po prostu swe życie
Wiecie czasem myli
jak widzisz człowieka
Który stale myśli
kocha — tęskni, czeka
To że czasem budzi się
z bólem straszliwym
Że to wszystko wkoło
to jest sen-NA NIBY
Ale jutro wstanę
w uśmiech się ubiorę
Ułożę swe włosy
w czerwonym kolorze
Wyjdę znów na słońce
powietrzem zachłysnę
I będę się cieszyć
że jest wprost magicznie
To co w duszy schowam
co w sercu to moje
Mam tak wiele przecież
TYLKO CZASEM BOLI.
Czy można?
A gdyby tak można
w delikatności się pławić
Słuchać tego co wokół
kolorami się bawić
Czy można bez słów wielu
wyjaśnić co wokół
Czy można nie patrzeć
a pokazać jak Soku
Nienawidzę ostatnio się śmiać
a wszak muszę
Tyle ignorancji, że czasem
czasem się duszę
Toż widzieć i nie robić nic
to najgorsza zbrodnia
Jak emocje wyłączyć
jak wyrzucić ze środka
Niech już wyjdzie słońce
trawę niech osuszy
Położę się na niej
dam odpocząć duszy
*Soku-bóg ptak pokazujący ludziom drogę
DOM
Cóż jest dom Twój warty
bez szelestu w ciszy
Cóż warte „mowa”
skoro nikt nie słyszy
Cóż jest warte drzewo
bez swoich korzeni”
Pamiętajmy o nich
a wszystko się zmieni
Nie ma końca świata
nie ma i nie będzie
W nas jest wszak świat cały
i w nas zawsze będzie
Dopadła ją dusza odległa nie znana
Dopadła ją dusza, odległa, nieznana
Aura jej ukryta-twarz nierozpoznana
Odczuwać się w ten sposób
toż kara nie z tej ziemi
Kim jest, nie może wiedzieć
on też -ot bezsens wielki
„Wycisnę z ciebie soki”
wydobędę dobro
Zasieje w Tobie spokój
odegnam zło- co w środku
Spokój zasieje w Tobie
byś spać spokojnie mogła
Odegnam co cię tłamsi
rozpoznasz aurę dobrą
Woda dowodem będzie
że dusza, duszę woła
Zapachem mi pokażesz
że jesteś- umiesz kochać
Ja Cię przeniosę w czasie
inaczej bo my tutaj
Tak wielka żałość to jest
lecz cóż — tak los nas rzuca
I ino ty dziś możesz
odczucie zmienić w sobie
Czekać na coś wielkiego
czy dać się tylko ponieść
Ja znam odpowiedz przeto
dla chwili nie ma sensu
Czekanie wiem, też boli
lecz gorsze -wszystko jedno!
Więc nie czekajmy dłużej
niech cicho życie płynie
Gdy stanę na twej drodze
będziesz wiedzieć- „odpłyniesz”
I ja odpłynę wtedy
choć to nie męskie wszak
Ty mi pokażesz swój
a ja Tobie mój świat
Nie tylko ten co tutaj
lecz ten w środku ukryty
Cisza nie jest już zbrodnią
gdy wiesz co drugi widzi.
DUMA
Schowaj dumę w kieszeń
honor rzuć za siebie
Pomysł ile tracisz
żyjąc w lęku- w gniewie
pomyśl ile można
mówiąc co się czuje
Wolisz milczeć dobrze
wszystko ja rozumiem
Milczeć też potrafię
umiem idealnie
Podnieść głowę dumnie
walczyć z sobą zacnie
Tylko ileż warte
to wszystko człowieku
Walka z samym sobą?
TOŻ PRZECIEŻ BEZ SENSU
DUMNIE
Bystrzy swe oczy do mnie
Wiotko skacze przede mną
Dumnie skrzydła rozkłada
Polecę, polecę prędko
Dumnie nad mną szybuje
Dumnie siada od nowa
Dumnie niczym król drzewa
Dumnie od cała historia!
Siostry-powroty