Bogusi
Przedtem
+ + +
spóźniłem się
mój pociąg uczuć odjechał
pozostał nadbagaż emocji
+ + +
moje oczy tak czerwone
wszyscy wkoło uchachani
moje myśli zadymione
ciągle wszyscy tacy sami
każdy głodny wielkich wrażeń
wkoło duszno i toksycznie
każdy pragnie dotknąć marzeń
wszystko kręci się kosmicznie
moje ręce odrętwiałe
już wymiękam całkowicie
moje nogi ociężałe
już najadłem się obficie
świat kolorowy i magiczny
wkoło pięknie i lirycznie
w tle słychać śmiech demoniczny
można wysiąść tu psychicznie
moje myśli poplątane
wkoło same blade twarze
moje zmysły oszukane
o spokoju tylko marzę
+ + +
idę wśród kukurydzy
kukurydzy złocistej z gdzieniegdzie zielonymi
plamkami doskonale pamiętającymi szalone chore
lato pełne dzikich zabaw
podążam wolnym krokiem ścieżka przez tylu wydeptaną
wokół ciepły wiatr gwałtownie i brutalnie
targa roślinami
kukurydzą trawą krzewami drzewami w oddali
w głowie mi jeszcze szumi po upojnej i grzesznej nocy
nocy pełnej żądz i pragnień
nocy namiętnej i bolesnej
zbieram swoje myśli z jeszcze zielonych źdźbeł trawy
myślę myślę
często szeroko od ucha do ucha uśmiecham się
do siebie do piękna świata
radość tak szczera
od dawna tak się nie czułem
czyżbym doznał oczyszczenia
coś wspaniałego
właśnie uzmysłowiłem sobie że pozbyłem się
wielkiego balastu psychicznego
ot tak nieświadomie
przyśpieszam kroku
chciwie oddycham chcąc zagarnąć tylko dla siebie
bogate zapachy złotej polskiej jesieni
jestem wolny sam nie mogę w to uwierzyć
przechodzę przez kładkę ze zbitych desek
dziś nawet ona wywołuje we mnie radość
jest na swój prosty sposób piękna
niewyspany toksyczny osłabiony
ależ nie
teraz jakby inny
wbiegam pod stromy wał
wokół słyszę odgłosy przyrody
wiatr zabawia się z giętką trawą
tworząc z niej malarskie dzieło sztuki
dokładnie widzę pociągnięcia wietrznego pędzla
wreszcie dochodzę na samą górę