Wstęp: Zanim zapadnie cisza — narodziny legendy w cieniu rewolucji
W historii XX wieku niewielu ludzi budzi tak skrajne emocje, jak Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Dla jednych — asceta rewolucji, człowiek żelaznej woli, który poświęcił życie idei sprawiedliwości społecznej. Dla innych — bezwzględny fanatyk, twórca aparatu terroru, który z zimną precyzją zamieniał ideologię w narzędzie eksterminacji. Ale kim naprawdę był człowiek, który zbudował Czeka — instytucję, która stała się matką wszystkich sowieckich służb specjalnych?
Aby zrozumieć Dzierżyńskiego, trzeba wejść w świat, w którym granice moralności były płynne, a lojalność wobec idei ważniejsza niż życie jednostki. Trzeba cofnąć się do czasów, gdy Rosja była imperium na skraju upadku, a Europa drżała w oczekiwaniu na wybuch rewolucji. Trzeba też zadać pytanie, które przez dekady pozostawało bez odpowiedzi: czy Feliks Dzierżyński był tylko narzędziem historii, czy też jej świadomym architektem?
W archiwach Łubianki, w zakurzonych teczkach NKWD, w stenogramach posiedzeń Biura Politycznego kryją się ślady człowieka, który przez lata pozostawał w cieniu Lenina, a jednak to jego podpis widniał na tysiącach rozkazów egzekucji. Jego biografia to nie tylko opowieść o rewolucji — to historia narodzin nowoczesnego państwa policyjnego, w którym strach był walutą, a lojalność — towarem deficytowym.
Feliks Dzierżyński nie był zwykłym rewolucjonistą. Nie był też typowym politykiem. Był konstruktorem systemu, który przetrwał dekady, zmieniał nazwy, liderów i metody, ale nigdy nie porzucił swojej esencji: kontroli przez terror. W tym sensie Dzierżyński nie tylko stworzył Czeka — on stworzył model funkcjonowania państwa totalitarnego, w którym służby specjalne nie są narzędziem władzy, lecz jej fundamentem.
W niniejszej książce podejmujemy próbę rekonstrukcji życia i działalności Feliksa Dzierżyńskiego z perspektywy historycznej, politologicznej i psychologicznej. Korzystając z najnowszych badań, odtajnionych dokumentów oraz relacji świadków, staramy się odpowiedzieć na pytania, które przez lata pozostawały w cieniu propagandy i mitologizacji. Kim był człowiek, który z taką łatwością decydował o życiu i śmierci? Co kierowało jego działaniami? Czy był ideowym fanatykiem, czy cynicznym graczem? A może — jak twierdzą niektórzy — ofiarą własnej konstrukcji psychicznej, ukształtowanej przez lata więzień, zesłań i konspiracji?
Styl narracji, który przyjmujemy, nie jest przypadkowy. Wzorując się na metodzie Bogusława Wołoszańskiego, łączymy naukową precyzję z dramaturgią faktów. Każdy rozdział to nie tylko analiza, ale i opowieść — pełna napięcia, niedopowiedzeń i tajemnic, które wciąż czekają na odkrycie. Bo historia Dzierżyńskiego to nie tylko przeszłość — to ostrzeżenie. To przypomnienie, że systemy zbudowane na strachu mogą przetrwać dłużej niż ich twórcy. I że czasem jeden człowiek wystarczy, by uruchomić mechanizm, którego nie da się zatrzymać.
W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, w odtajnionych materiałach rosyjskich służb, a także w relacjach emigracyjnych środowisk inteligenckich z początku XX wieku, pojawia się obraz Dzierżyńskiego jako człowieka o dwóch twarzach. Z jednej strony — ascetyczny, niemal zakonny styl życia, brak majątku, niechęć do luksusu, całkowite oddanie sprawie. Z drugiej — bezwzględność, chłodna kalkulacja, zdolność do podejmowania decyzji, które dla przeciętnego człowieka byłyby nie do zniesienia moralnie. Czy można pogodzić te dwa obrazy? Czy można zrozumieć człowieka, który jednocześnie głosił ideę wyzwolenia ludu, a jednocześnie podpisywał rozkazy masowych egzekucji?
Wielu historyków próbowało odpowiedzieć na to pytanie, lecz odpowiedzi były często zbyt jednoznaczne. Jedni widzieli w Dzierżyńskim fanatyka, inni — pragmatyka. Tymczasem prawda, jak to często bywa, kryje się w półcieniach. W tej książce nie chodzi o potępienie ani o rehabilitację. Chodzi o zrozumienie mechanizmów, które doprowadziły do powstania jednej z najgroźniejszych instytucji XX wieku — Czeka — i o zrozumienie roli, jaką odegrał w tym procesie jej twórca.
Feliks Dzierżyński nie działał w próżni. Jego decyzje były odpowiedzią na konkretne wydarzenia, zagrożenia, napięcia społeczne. Ale były też wyrazem jego osobowości — głęboko ukształtowanej przez lata konspiracji, więzień i zesłań. W dokumentach z okresu jego działalności w PPS-Lewicy, a później w bolszewickiej frakcji RSDRP, widać wyraźnie, że Dzierżyński nie był tylko wykonawcą poleceń. Był ideologiem, który rozumiał, że rewolucja nie może się obyć bez przemocy. Że terror nie jest błędem — jest koniecznością.
W jednym z listów do towarzyszy, napisanym w 1918 roku, Dzierżyński stwierdza: „Nie ma rewolucji bez krwi. Kto tego nie rozumie, nie rozumie rewolucji.” To zdanie, choć brutalne, oddaje istotę jego myślenia. Dla Dzierżyńskiego rewolucja była nie tylko celem politycznym — była aktem oczyszczenia, koniecznym etapem w budowie nowego świata. A skoro stary świat był zbudowany na ucisku, to jego zniszczenie musiało być równie brutalne.
W tym kontekście powstanie Czeka nie było przypadkiem. Było logicznym następstwem ideologii, którą wyznawał Dzierżyński. Czeka miała być mieczem rewolucji — narzędziem, które miało przeciąć więzy starego porządku. Ale jak to często bywa z mieczem — szybko stała się narzędziem terroru, który wymknął się spod kontroli. W ciągu kilku lat od jej powstania, Czeka przekształciła się w instytucję, która nie tylko zwalczała kontrrewolucję, ale także eliminowała przeciwników politycznych, dysydentów, a nawet dawnych towarzyszy.
Dzierżyński, choć początkowo kierował Czeka z żelazną ręką, z czasem zaczął dostrzegać, że stworzył mechanizm, który żyje własnym życiem. W dokumentach z końca lat 20. pojawiają się ślady jego niepokoju, próby ograniczenia samowoli lokalnych struktur, a nawet sugestie reform. Ale było już za późno. Czeka stała się fundamentem państwa sowieckiego — instytucją, która przetrwała zmiany przywódców, ideologii, a nawet epok.
W tej książce przyjrzymy się nie tylko biografii Dzierżyńskiego, ale także strukturze Czeka, jej metodom działania, ewolucji i wpływowi na kolejne pokolenia służb specjalnych. Zbadamy, jak idee Dzierżyńskiego przetrwały w NKWD, KGB, a nawet we współczesnych strukturach FSB. Bo choć Feliks Dzierżyński zmarł w 1926 roku, jego duch wciąż unosi się nad rosyjskimi służbami. Jego portret wciąż wisi w niektórych gabinetach. Jego nazwisko wciąż budzi respekt — i strach.
Współczesna Rosja, choć formalnie odcięta od sowieckiej przeszłości, wciąż pielęgnuje pamięć o Dzierżyńskim. Jego pomnik, usunięty z placu Łubiańskiego w Moskwie w 1991 roku, wciąż budzi kontrowersje. W kręgach konserwatywnych i nacjonalistycznych pojawiają się głosy, by go przywrócić — jako symbol porządku, dyscypliny i walki z „wrogami ojczyzny”. To nie tylko nostalgia. To świadectwo, że dziedzictwo Dzierżyńskiego nie zostało pogrzebane. Przeciwnie — zostało przekształcone, zredefiniowane i wplecione w nową narrację państwową.
W tym kontekście badanie biografii Dzierżyńskiego nabiera szczególnego znaczenia. Nie chodzi już tylko o analizę historyczną — chodzi o zrozumienie mechanizmów, które wciąż funkcjonują w strukturach państwowych, nie tylko w Rosji, ale wszędzie tam, gdzie władza opiera się na kontroli, inwigilacji i strachu. Dzierżyński nie był wyjątkiem — był wzorem. Jego metody, choć brutalne, okazały się skuteczne. I właśnie dlatego są wciąż studiowane, kopiowane, adaptowane.
W niniejszej książce nie unikamy trudnych pytań. Nie uciekamy od kontrowersji. Nie próbujemy wybielać ani demonizować. Staramy się zrozumieć. Bo tylko poprzez zrozumienie można wyciągnąć wnioski. A wnioski płynące z życia Feliksa Dzierżyńskiego są jednoznaczne: rewolucja, która nie zna granic moralnych, zawsze kończy się terrorem. A terror, raz uruchomiony, nie zna litości. Nie zna wytchnienia. Nie zna końca.
W kolejnych rozdziałach prześledzimy drogę Dzierżyńskiego od młodzieńczych ideałów, przez brutalną praktykę rewolucji, aż po konstrukcję systemu, który przetrwał jego twórcę. Zajrzymy do archiwów, odsłonimy kulisy decyzji, które zmieniały bieg historii. Poznamy ludzi, którzy z nim współpracowali — i tych, którzy zginęli z jego rozkazu. Odkryjemy, jak zbudowano mit „żelaznego Feliksa” — i jak ten mit przetrwał upadek Związku Radzieckiego.
Bo historia Feliksa Dzierżyńskiego to nie tylko biografia. To opowieść o tym, jak rodzi się potęga. Jak buduje się strach. I jak jeden człowiek może zmienić oblicze świata — nie mieczem, nie słowem, lecz strukturą, która przetrwa wszystko.
Zanim więc przejdziemy do pierwszego rozdziału, warto zadać sobie pytanie: czy Feliks Dzierżyński był produktem epoki, czy jej twórcą? Czy był ofiarą ideologii, czy jej kapłanem? A może — jak twierdzą niektórzy — był tylko trybem w maszynie, która i bez niego ruszyłaby z impetem?
Odpowiedzi na te pytania nie są proste. Ale są konieczne. Bo tylko poznając mechanizmy przeszłości, możemy zrozumieć teraźniejszość. I być może — zapobiec przyszłości, która zbyt często przypomina to, co już było.
Rozdział I: Dziecko imperium — narodziny Feliksa Dzierżyńskiego
Wiosna 1877 roku. W majątku Oziembłowo, położonym w sercu historycznej Litwy, w rodzinie szlacheckiej o głęboko zakorzenionych tradycjach patriotycznych, przychodzi na świat dziecko, które w przyszłości stanie się jednym z najbardziej kontrowersyjnych symboli XX wieku. Feliks Edmundowicz Dzierżyński — syn polskiego nauczyciela, wychowany w duchu katolickim, w atmosferze narodowej dumy i społecznego zaangażowania — miał przed sobą drogę, która nie przypominała losów jego rówieśników. Już od najmłodszych lat zdradzał cechy, które później uczynią z niego człowieka o żelaznej woli, nieugiętym charakterze i bezwzględnym podejściu do idei.
Ale zanim stał się „żelaznym Feliksem”, był chłopcem, który dorastał w cieniu imperium Romanowów — państwa, które z jednej strony oferowało edukację i strukturę, a z drugiej dławiło wszelkie przejawy niezależności narodowej. Rodzina Dzierżyńskich, choć lojalna wobec polskich tradycji, musiała funkcjonować w realiach carskiego porządku. Ojciec Feliksa, Edmund, był nauczycielem matematyki i fizyki — człowiekiem racjonalnym, wierzącym w siłę wiedzy i dyscypliny. Matka, Helena, pochodziła z rodu Rufinów — rodziny o silnych korzeniach patriotycznych. To właśnie ona zaszczepiła w młodym Feliksie poczucie misji, przekonanie, że życie musi mieć cel wykraczający poza jednostkowe potrzeby.
W dokumentach szkolnych z gimnazjum w Wilnie, do którego uczęszczał Feliks, zachowały się wzmianki o jego niezwykłej koncentracji, zdolnościach analitycznych i skłonności do samotnictwa. Nie był duszą towarzystwa. Nie interesowały go zabawy, sport, ani typowe rozrywki młodzieży. Zamiast tego pochłaniał książki — od klasyków literatury rosyjskiej, przez dzieła filozoficzne, aż po traktaty polityczne. Szczególne miejsce w jego bibliotece zajmowały pisma rewolucyjne, przemycane potajemnie przez kolegów z konspiracyjnych kółek samokształceniowych.
To właśnie w Wilnie, w cieniu carskich represji, Feliks po raz pierwszy zetknął się z ideą walki klasowej. W tamtym czasie miasto było tyglem narodowościowym — Polacy, Litwini, Żydzi, Rosjanie — wszyscy żyli obok siebie, ale nie razem. Napięcia społeczne, bieda, nierówności, a także brutalność carskiej administracji sprawiały, że młodzi ludzie coraz częściej szukali alternatywy. Dla Feliksa alternatywą stał się marksizm — ideologia, która obiecywała nowy porządek, sprawiedliwość i wyzwolenie spod jarzma tyranii.
W 1895 roku, mając zaledwie 18 lat, Dzierżyński porzuca studia i wstępuje do Litewskiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej. To moment przełomowy. Od tej chwili jego życie przestaje być prywatne — staje się misją. W dokumentach policyjnych z tego okresu pojawiają się pierwsze wzmianki o jego działalności konspiracyjnej: organizacja strajków, kolportaż ulotek, kontakty z emisariuszami z Petersburga. Dzierżyński działa z niezwykłą precyzją i dyscypliną. Już wtedy zyskuje przydomek „towarzysz Feliks” — człowiek, na którego można liczyć, który nie zdradzi, nie zawaha się, nie ucieknie.
Ale za tą fasadą kryje się coś więcej. W listach do matki, zachowanych w archiwach rodzinnych, Feliks pisze o „wewnętrznej walce”, o „ciemności, która czasem ogarnia duszę”. To nie są słowa fanatyka — to refleksje człowieka, który zdaje sobie sprawę z ceny, jaką płaci za swoje przekonania. Już wtedy wie, że droga, którą wybrał, nie prowadzi do chwały, lecz do cierpienia. Ale nie cofa się. Bo wierzy, że tylko przez cierpienie można osiągnąć prawdziwą przemianę świata.
W 1897 roku zostaje aresztowany po raz pierwszy. Trafia do więzienia w Wilnie, a następnie zostaje zesłany na Syberię. To tam, wśród śniegów i głodu, rodzi się jego legenda. W relacjach współwięźniów pojawia się obraz człowieka, który nie tylko nie załamuje się, ale wręcz staje się liderem. Organizuje samokształcenie, prowadzi dyskusje ideologiczne, pisze artykuły. Jego siła psychiczna budzi podziw — i strach. Bo Feliks nie zna kompromisów. Dla niego idea jest ważniejsza niż życie.
Syberyjskie milczenie — ku radykalizacji
Zesłanie na Syberię, choć miało być karą, dla Dzierżyńskiego stało się szkołą rewolucyjnego życia. W warunkach ekstremalnych — przy braku żywności, wśród brutalnych strażników i w otoczeniu ludzi złamanych przez system — Feliks nie tylko przetrwał, ale zbudował wokół siebie krąg ideologicznej dyscypliny. W relacjach współzesłańców pojawia się obraz człowieka, który wstaje przed świtem, medytuje nad tekstami Marksa, organizuje wykłady, a wieczorami prowadzi dyskusje o przyszłości świata bez klas.
To właśnie tam, w głębi imperium, Dzierżyński po raz pierwszy wypowiada słowa, które później staną się jego mottem: „Nie ma miejsca na litość. Rewolucja nie zna sentymentów.” W archiwach zachowały się zapiski jego rozmów z innymi zesłańcami, w których wyraźnie widać ewolucję jego myślenia — od idealistycznego marzenia o sprawiedliwości społecznej do przekonania, że tylko przemoc może zburzyć fundamenty starego świata.
Po powrocie z zesłania, Dzierżyński nie wraca do życia cywilnego. Wraca do konspiracji — z nową siłą, nowym przekonaniem i nową siecią kontaktów. W 1905 roku, w czasie rewolucji, staje się jednym z kluczowych organizatorów struktur bojowych. W Warszawie, Wilnie, Petersburgu — wszędzie tam, gdzie wrze, pojawia się Feliks. Nie jako mówca, nie jako agitator — ale jako strateg. Jego zadaniem jest organizacja zamachów, sabotaży, likwidacji agentów carskiej policji. W dokumentach Ochrany pojawia się jako „niebezpieczny fanatyk, zdolny do wszystkiego”.
W tym okresie Dzierżyński przechodzi kolejne aresztowania, kolejne zesłania — ale każde z nich tylko go hartuje. W 1910 roku, po ucieczce z Irkucka, trafia do Krakowa, gdzie nawiązuje kontakt z Józefem Piłsudskim. Spotkanie dwóch Polaków, którzy wybrali różne drogi walki o wolność, jest jednym z najbardziej intrygujących epizodów w biografii Feliksa. Piłsudski, zwolennik niepodległości Polski, nie ufa bolszewikom. Dzierżyński, zapatrzony w rewolucję światową, uważa walkę narodową za przejaw burżuazyjnego egoizmu. Ich rozmowa, choć krótka, pokazuje przepaść ideologiczną, która dzieliła polskich rewolucjonistów.
Narodziny czekisty — ideologia jako broń
W 1917 roku, gdy Rosja pogrąża się w chaosie, Dzierżyński znajduje się w Moskwie. Rewolucja lutowa obala carat, ale nie przynosi stabilizacji. Wśród bolszewików trwa walka o władzę. Lenin, wracający z emigracji, potrzebuje ludzi, którzy nie tylko wierzą w ideę, ale potrafią ją realizować bez wahania. Dzierżyński idealnie wpisuje się w ten profil. Zostaje członkiem Komitetu Centralnego, a w grudniu 1917 roku — przewodniczącym nowo utworzonej Wszechrosyjskiej Komisji do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, znanej jako Czeka.
To moment przełomowy. Feliks Dzierżyński nie jest już tylko rewolucjonistą. Staje się architektem terroru. W ciągu kilku miesięcy buduje strukturę, która obejmuje całą Rosję. Tworzy sieć agentów, więzień, punktów przesłuchań. Wprowadza zasadę odpowiedzialności zbiorowej, likwidacji bez procesu, tortur jako narzędzia śledczego. W jednym z jego rozkazów czytamy: „Nie szukamy dowodów winy. Szukamy wroga. Jeśli go znajdziemy — likwidujemy.”
W tym czasie Dzierżyński mieszka w skromnym pokoju przy Łubiance. Nie posiada majątku, nie korzysta z przywilejów. Jego życie to praca, raporty, decyzje. W relacjach współpracowników pojawia się obraz człowieka, który nie śpi, nie je, nie odpoczywa. Ale też — nie okazuje emocji. Jego twarz, jak zanotował jeden z francuskich dziennikarzy, „jest jak granit — bez wyrazu, bez cienia wątpliwości”.
W cieniu Lenina — narodziny legendy
Relacja Dzierżyńskiego z Leninem była oparta na wzajemnym szacunku, ale też na głębokim zrozumieniu ideologicznym. Lenin potrzebował ludzi, którzy nie tylko rozumieli teorię rewolucji, ale potrafili ją wcielać w życie z brutalną konsekwencją. Dzierżyński był właśnie takim człowiekiem. W notatkach Lenina z posiedzeń Rady Komisarzy Ludowych pojawiają się wzmianki o „towarzyszu Feliksie” jako „człowieku nieugiętym, bezwzględnym, ale sprawiedliwym”. To ostatnie słowo — „sprawiedliwy” — budzi kontrowersje. Bo czym była sprawiedliwość w oczach Dzierżyńskiego?
W jego rozumieniu sprawiedliwość nie miała nic wspólnego z prawem, procesem czy dowodami. Sprawiedliwość była ideologiczna. Jeśli ktoś sprzeciwiał się rewolucji — był winny. Jeśli ktoś wątpił — był podejrzany. Jeśli ktoś milczał — był potencjalnym wrogiem. Taka logika prowadziła do masowych czystek, egzekucji bez sądu, likwidacji całych grup społecznych. W 1918 roku, po zamachu na Lenina, Dzierżyński uruchamia tzw. „Czerwony Terror” — falę represji, która obejmuje tysiące ludzi. W jednym z raportów Czeka z września tego roku czytamy: „Zlikwidowano 512 elementów kontrrewolucyjnych. Działania uznane za skuteczne.”
To właśnie wtedy narodziła się legenda „żelaznego Feliksa”. W prasie bolszewickiej pojawiają się artykuły wychwalające jego bezkompromisowość, ascetyzm, oddanie sprawie. W jednym z nich czytamy: „Feliks Dzierżyński — człowiek, który nie zna zmęczenia, nie zna strachu, nie zna wątpliwości.” Ale za tą legendą kryje się człowiek, który każdego dnia podejmował decyzje o życiu i śmierci. Człowiek, który stworzył strukturę, w której lojalność była ważniejsza niż prawda, a milczenie — cenniejsze niż zeznania.
W archiwach Czeka zachowały się dokumenty, które pokazują, jak dokładnie działał ten mechanizm. Każdy podejrzany był obserwowany, przesłuchiwany, a następnie — jeśli nie wykazał „pełnej ideologicznej zgodności” — eliminowany. Dzierżyński nie tylko zatwierdzał te procedury. On je tworzył. W jednym z jego rozkazów czytamy: „Czeka nie jest instytucją sądową. Jest instytucją rewolucyjnej sprawiedliwości. Naszym celem nie jest dochodzenie — naszym celem jest eliminacja zagrożenia.”
Narodziny struktury — Czeka jako fundament państwa
W ciągu kilku lat Czeka przekształca się z tymczasowej komisji w potężną instytucję, która kontroluje wszystkie aspekty życia społecznego. Dzierżyński buduje jej struktury z niemal matematyczną precyzją: centralne biuro w Moskwie, regionalne oddziały, sieć informatorów, tajne więzienia, komórki egzekucyjne. Każdy element ma swoje miejsce, każdy raport trafia na jego biurko. W relacjach współpracowników pojawia się obraz człowieka, który zna nazwiska wszystkich agentów, pamięta szczegóły każdej operacji, analizuje każdy przypadek osobiście.
Ale Czeka to nie tylko struktura — to mentalność. To sposób myślenia, który przenika całe społeczeństwo. Ludzie zaczynają się bać mówić, pisać, spotykać. Każdy może być podejrzany. Każdy może być obserwowany. Każdy może zniknąć. I właśnie o to chodziło Dzierżyńskiemu. W jednym z jego przemówień do kadry Czeka mówi: „Strach jest naszym sprzymierzeńcem. Jeśli ludzie się boją — nie będą działać przeciwko nam.”
Zamknięcie rozdziału — narodziny cienia
Pod koniec życia Dzierżyński zaczyna dostrzegać, że stworzył coś więcej niż instytucję. Stworzył cień, który unosi się nad całym państwem. W rozmowach z Trockim i Zinowjewem pojawiają się wątpliwości — czy terror nie wymknął się spod kontroli? Czy Czeka nie stała się zbyt potężna? Ale Dzierżyński nie wycofuje się. Wierzy, że tylko totalna kontrola może zapewnić stabilność rewolucji.
W 1926 roku, po serii napięć wewnątrz partii, Feliks Dzierżyński umiera nagle — oficjalnie na zawał serca. Ale do dziś krążą teorie, że jego śmierć była wynikiem wewnętrznych rozgrywek. Że ktoś uznał, iż „żelazny Feliks” stał się zbyt niezależny. Zbyt wpływowy. Zbyt niebezpieczny.
Tak kończy się pierwszy rozdział tej historii. Historia dziecka imperium, które stało się ojcem terroru. Ale to dopiero początek. Bo cień Dzierżyńskiego nie zniknął. Przetrwał w strukturach NKWD, KGB, FSB. Przetrwał w mentalności państwa, które wciąż wierzy, że strach jest najskuteczniejszym narzędziem władzy.
Rozdział II: Więzienia, zesłania, konspiracja — droga ku fanatyzmowi
W archiwach carskiej policji politycznej, znanej jako Ochrana, nazwisko Feliksa Dzierżyńskiego pojawia się po raz pierwszy w 1897 roku. Młody, zaledwie dwudziestoletni działacz socjalistyczny zostaje aresztowany w Wilnie za działalność konspiracyjną. W protokole przesłuchania zapisano: „Osobnik o spojrzeniu nieustępliwym, nie wykazuje skruchy, odmawia współpracy, deklaruje wierność ideom rewolucji.” To nie był zwykły student zafascynowany ideologią. To był człowiek, który już wtedy traktował walkę z caratem jako misję, której podporządkował całe swoje życie.
Pierwsze uwięzienie nie złamało Dzierżyńskiego. Wręcz przeciwnie — wzmocniło jego przekonanie, że tylko bezwzględna walka może przynieść zmianę. W listach pisanych z więzienia do matki, które zachowały się w rodzinnych archiwach, pojawiają się słowa pełne determinacji: „Nie lękam się cierpienia. Lękam się bezczynności. Każdy dzień w celi jest krokiem ku przyszłości, której nie zatrzyma żaden mur.” To nie są słowa młodzieńczego idealisty. To manifest człowieka, który już wtedy zaczął formować swoją rewolucyjną tożsamość.
Po kilku miesiącach zostaje zesłany na Syberię — do guberni Irkuckiej. Warunki są brutalne: mróz, głód, choroby, brak kontaktu ze światem zewnętrznym. Ale Dzierżyński nie poddaje się. Organizuje wśród zesłańców kółka samokształceniowe, prowadzi dyskusje ideologiczne, pisze artykuły, które potajemnie przemycane są do Petersburga. W relacjach współwięźniów pojawia się obraz człowieka, który nie tylko nie załamuje się, ale wręcz staje się liderem duchowym. Jego siła psychiczna budzi podziw — i strach. Bo Feliks nie zna kompromisów. Dla niego idea jest ważniejsza niż życie.
W 1900 roku, po ucieczce z zesłania, Dzierżyński wraca do Wilna, gdzie natychmiast włącza się w działalność Litewskiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej. Jego rola rośnie — zostaje członkiem Komitetu Centralnego, organizuje strajki, drukuje ulotki, buduje sieć kontaktów z robotnikami i studentami. Ale jego metody są coraz bardziej radykalne. W jednym z wewnętrznych dokumentów partii zapisano: „Towarzysz Feliks uważa, że walka z caratem musi być bezwzględna. Nie ma miejsca na negocjacje. Tylko rewolucja może oczyścić społeczeństwo.”
W tym czasie Dzierżyński przechodzi kolejne aresztowania. W 1905 roku, w czasie rewolucji, zostaje zatrzymany w Warszawie i osadzony w X Pawilonie Cytadeli. To miejsce owiane złą sławą — tam torturowano, tam łamano ludzi, tam gasły ostatnie iskry oporu. Ale Feliks znów się nie łamie. W relacjach współwięźniów pojawia się opis jego zachowania: „Milczący, skupiony, nie rozmawia z nikim poza najbliższymi towarzyszami. Całe dnie spędza na pisaniu, analizowaniu, planowaniu. Jego oczy nie zdradzają emocji — tylko determinację.”