E-book
15.75
drukowana A5
29.18
drukowana A5
Kolorowa
53.51
FEAR 2

Bezpłatny fragment - FEAR 2


Objętość:
120 str.
ISBN:
978-83-8369-426-9
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 29.18
drukowana A5
Kolorowa
za 53.51

Od Autora

Witajcie ponownie w Cichym Wzgórzu. Pamiętacie historię z „FEAR”? Zabójczy film wideo ponownie trafi w ręce kolejnego nieszczęśnika, otwierając wrota do zabójczych koszmarów sennych. W drugiej części poznacie Roberta, nastolatka, który jest fanem filmów grozy, zwłaszcza serii „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Nie na darmo nawiązałem do tej serii filmów, ponieważ motyw z koszmarami sennymi, nieodłącznie kojarzy mi się z postacią Freddy’ego Kruegera. Oczywiście sam filmowy zabójca nie pojawi się w tej historii, byłoby to już zbyt oklepane. Jednak przyznaję, że kilka pomysłów zabójstw zapożyczyłem z filmów Wesa Cravena. Wiedziałem, że Robert zechce wykorzystać podobne sposoby, by dać nauczkę swoim szkolnym oprawcom. Oklepany pomysł? Nie będę zaprzeczał, jednak mam nadzieję, że druga odsłona „FEAR” przypadnie Wam do gustu.

Jak zawsze pisząc jakieś opowiadanie, towarzyszy mi muzyka. Muzyczną oprawą podczas pisania „FEAR 2” była ścieżka dźwiękowa z filmu „Koszmar z ulicy Wiązów” ( jakie to oczywiste!). Podobnie jak Robert, moimi faworytami niezmiennie pozostaje pierwsza część, trzecia i siódma ( team Nancy rzecz jasna :) ).


Nie będę już więcej Was zanudzał swoimi przemyśleniami. Jeszcze raz dziękuję Wam drodzy Czytelnicy, że tak chętnie wracacie do Cichego Wzgórza i nie boicie się odkrywać kolejnych historii, które rozgywają się w przeklętym mieście. Jeśli kiedyś wpadniecie do Opalenicy (mojego rodzinnego miasta, na którym wzorowałem się, pisząc te opowiadania), koniecznie wpadnijcie na cmentarz. Lepiej sprawdzić, czy nagrobny krzyż nadal jest widoczny. Nie wiadomo kiedy klątwa spadnie na miasto i jego mieszkańców (jeśli czytaliście finałową historię „Ciche Wzgórze”, sami wiecie, że dla nikogo nie było ratunku).


Koszmarnych snów i do zobaczenia następnym razem!

Tomasz Wojciechowski :)

Ciche Wzgórze
Rok 1998

1

Robert ledwo wyszedł ze szkoły, a już usłyszał za sobą wołanie Pawła. Na dźwięk głosu kolegi z klasy zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, że oznaczało to kłopoty. Wysoki, łysy chłopak ubrany w szare dresy, szedł w jego stronę. Robert nie czekał na szkolnego oprawcę. Wiedział, że znowu mu się dostanie, choć nie wiedział dokładnie, za co tym razem. Upuszczając książki na ziemię, rzucił się do ucieczki, nie patrząc za siebie.

— Hej! — zawołała blondynka, próbując zatrzymać chłopaka, wybiegającego na ulicę.

Ola, nauczycielka języka polskiego, dostrzegła przerażenie na twarzy Roberta. Wiedziała, że coś jest nie tak. Niespodziewanie tuż obok niej przebiegł Paweł ze swoimi kolegami.

— Paweł! — zawołała kobieta, lecz dresiarz nie zareagował.

Bezradna kobieta podniosła leżące na chodniku książki, porzucone przez Roberta.

— Coś ci spadło.

Kobieta spojrzała na umięśnionego bruneta w koszulce bez rękawów.

— Czy ty zawsze musisz tak prężyć muskuły? — spytała, odbierając książkę od Mikołaja — Poza tym co tutaj robisz? Nie powinieneś być na siłowni i trenować swoich podopiecznych?

— Bartek wspominał, że kończy pracę o szesnastej. Mamy jeszcze godzinę do spotkania, więc postanowiłem wpaść po ciebie. Jako nauczycielka powinnaś bardziej dbać o swoje książki.

— To nie moje. Upuścił je jeden uczeń. Myślę, że ma problemy.

— Coś się stało?

— Nawet nie myśl o tym, by wdać się w jakąś bójkę. To, że jesteś sprawny fizycznie, nie uprawnia cię do używania siły.

— Wybacz, że zapytałem. — przeprosił chłopak, podnosząc ręce w górę, dając za wygraną. — To, co się naprawdę stało? Można jakoś pomóc? Bez używania siły?

— Sama nie wiem. Chłopak jest prześladowany w szkole przez pewną grupkę, ale sam twierdzi, że nic się złego nie dzieje. Póki sam tego nie zgłosi, nic nie mogę zrobić. Uwzięli się na niego, bo za bardzo odstaje od rówieśników.

— Jeśli chcesz, mogę pogadać z tymi gnojkami.

— Możesz pogorszyć tylko sprawę. Porozmawiam z Robertem po weekendzie. Poczekasz na mnie chwilę? Zaniosę tylko książki do pokoju nauczycielskiego.

— Jasne.


*


Robert był już zmęczony ucieczką. Zbliżał się do przejazdu kolejowego, który akurat zamykali. Właśnie teraz, jak tak bardzo się spieszy. Do domu miał niedaleko, nie mógł się zatrzymywać.

— Tam jest!

Chłopak odwrócił się i zobaczył Daniela i Karola, krótko przystrzyżonych pomagierów Pawła, ubranych w ciemne dresy. Na widok swojej ofiary, przyspieszyli. Robert nie wiedział, co robić. Z oddali słyszał zbliżający się pociąg, przebiegnięcie pod opuszczonymi rogatkami było zbyt ryzykowne. Postanowił skorzystać z przejścia podziemnego. Zerknął na zbliżających się chłopaków. Przebiegając przez trawnik, Robert dobiegł do schodów, prowadzących do ciemnego, podziemnego przejścia.

— Mam cię.

Zaskoczony chłopak ujrzał Pawła wyłaniającego się z tunelu.

— Myślałeś, że zdołasz nam uciec gnojku? — spytał wściekły dresiarz, chwytając przerażoną ofiarę za koszulkę — Przede mną nie da się uciec, zapamiętaj to.

— Puszczaj mnie skurwielu. — wydusił z siebie przestraszony blondyn, próbując uwolnić się z mocnego uścisku.

— Z szacunkiem gnoju. — powiedział Paweł, uderzając Roberta z pięści w brzuch.

Chłopak upadł na kolana, chwytając się za obolałe miejsce.

— To jeszcze nie koniec. — dodał łysol, chwytając chłopaka za włosy — Miłego weekendu chłoptasiu.

Mówiąc to, pociągnął Roberta mocno za włosy, zrzucając go ze schodów.

— Kurwa mać! — zawołał Daniel, widząc spadającego w dół chłopaka — Dlaczego to zrobiłeś?

— Coś ci się nie podoba? — zapytał Paweł, mierząc kolegę wzrokiem.

— Spieprzajmy stąd, ktoś tutaj idzie. — przerwał im Karol.

Chłopcy spojrzeli na kobietę zbliżającą się do tunelu i bez słowa odeszli.


*


— Gdzie jestem? — zapytał Robert, odzyskując przytomność.

— Kochanie, jak się cieszę. — usłyszał głos matki, która siedziała przy łóżku syna.

— Co się stało? — spytał chłopak, próbując usiąść na łóżku.

— Jesteś w szpitalu, ktoś znalazł cię w przejściu podziemnym przy przejeździe kolejowym. Kochanie, kto ci to zrobił?

Robert spojrzał na matkę. Nie chciał jej martwić. Miała zbyt dużo na głowie, sama zajmując się domem. Nie zamierzał jej dodatkowo przysparzać kolejnych. Wiedział, że sam musi sobie z tym jakoś poradzić.

— Nie pamiętam za wiele. — skłamał chłopak — Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nawet nie pamiętam, kiedy upadłem.

— Kochanie, tak się bałam, że cię stracę. Gdy zadzwonili do mnie ze szpitala, miałam w głowie okropne scenariusze. Na szczęście lekarz powiedział, że nic poważnego się nie stało, ale musisz zostać przez parę dni w szpitalu na obserwacji.

Chłopak dotknął bandaży, którymi miał owiniętą głowę.

— Masz szczęście, że nie był to upadek z dużej wysokości. — powiedziała pielęgniarka, wchodząc do sali, w której leżał chłopak — Skończyło się na kilku szwach i siniakach. Masz szczęście dzieciaku, teraz musisz wypoczywać. Twoja mama tego dopilnuje.

— Oczywiście — przytaknęła kobieta, uśmiechając się — Dziękuję za wszystko.

— Po to jesteśmy. Jak się czujesz?

— Boli mnie głowa i mam lekkie zawroty. Poza tym..

Robert niespodziewanie przechylił się na bok, wymiotując na podłogę.

— Zaraz wrócę. — rzuciła pielęgniarka, wybiegając na korytarz.

„Zabiję was” — przeszło Robertowi przez myśl, próbując dojść do siebie po nagłych wymiotach.

Nie wiedział, jak tego dokona, ale w tej chwili obiecał sobie, że nie daruje Pawłowi tego, co mu uczynił przez te kilka lat.

Nie przypuszczał nawet, że już wkrótce nadarzy się okazja i będzie mógł dokonać zemsty na swoich oprawcach.


*


Minął tydzień, odkąd Robert wyszedł ze szpitala. Chłopak nie czuł się jeszcze zbyt dobrze, by wrócić do szkoły, więc poprosił mamę, by mógł jeszcze pozostać kilka dni w domu. Na szczęście kobieta wyraziła zgodę, robiąc to z troski o zdrowie jedynaka.

Robert cieszył się, że nie musiał wracać do szkoły. Nie był jeszcze gotowy na spotkanie ze swoim oprawcą. Jeszcze nie teraz. Pragnął jedynie by przez te kilka dni, nacieszyć się wolnym czasem i swoją kolekcją filmów grozy, którą zbierał od paru lat. Z dumą spojrzał na swoje ukochane zdobycze. Cieszył się, że mógł w końcu uzupełnić swoje zbiory kolejnym filmem, który udało mu się zakupić, podczas wyprzedaży w wypożyczalni wideo. Posiadał już wszystkie części Koszmaru z ulicy Wiązów, jego ulubionej serii horrorów. Co prawda jego faworytami była tylko pierwsza i trzecia część, resztę zakupił dla samego skompletowania serii, mimo iż nie przepadał za resztą sequeli. Osobiście nie znosił tego skoku na kasę przez wytwórnie filmowe, które próbują na siłę wskrzesić daną markę, aby tylko zarobić na produkcji. Dla niego liczyły się tylko dwa filmy, w których zagrała Heather Langenkamp. Najlepsze produkcje, przy których udział w ich tworzeniu brał sam twórca Freddy’ego Kruegera, Wes Craven. W sumie to już trzy ulubione części, bo dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym Robert zakupił tytuł, o którym marzył od paru lat, gdy tylko dowiedział się o premierze w kinach. Wpatrywał się jak zauroczony w okładkę kasety, na której widniała złowroga twarz filmowego zabójcy ze świata snów.

— „To, że nie śpisz, nie ocali cię” — przeczytał zdanie umieszczone na okładce.

Nie mógł oderwać wzroku od zupełnie nowych, stalowych pazurów Freddy’ego. Jego ulubiona postać nie nosiła już na dłoni brudnej rękawicy z przyczepionymi do niej ostrzami. Nie posiadał już swojej brudnej rękawicy, do której przyczepione były ostrza. Odsłonięte kości na obdartej ze skóry dłoni zabójcy były zupełną nowością. Zamiast czterech ostrzy, było ich pięć. Przeprojektowana rękawica sprawiała wrażenie organicznej, zaś ostrza stanowiły część dłoni Freddy’ego. Gotowe, by rozpruwać swoje ofiary. Robert rozsunął kasety na półce, robiąc miejsce na Nowy koszmar Wesa Cravena.

Już wiedział co będzie robić w ten weekend.

Wtem usłyszał pukanie do drzwi.

— Proszę — powiedział, nie odrywając wzroku od swojej kolekcji.

— Nie przeszkadzam? — spytała mama, wchodząc do środka.

— Nie, tak tylko się zastanawiam, co dzisiaj obejrzeć.

Kobieta, trzymając w dłoniach kartonowe pudło, podeszła do półki, na której znajdowała się kolekcja kasety wideo.

— Jak możesz lubić takie filmy? — spytała, przeglądając kolekcję syna — Piątek Trzynastego, Teksańska masakra piłą mechaniczną, Martwe Zło, Child’s play, Koszmar z ulicy Wiązów, Krwawa Walentynka, Bal maturalny, Zabójca Rosemary, Martwi i pogrzebani, Noc żywych trupów, sporo tego uzbierałeś! Same horrory, nie masz nic innego?

— Sama dobrze wiesz, że lubię takie filmy, nie powinno cię zatem to dziwić.

— No nic. — westchnęła kobieta — Myślałam, że z czasem ci to minie i zaczniesz oglądać komedie romantyczne jak twoja matka.

Robert zmarszczył brwi, spoglądając krzywo na kobietę.

— Wiem, pomarzyć można co nie? Kiedyś może mnie zaskoczysz. Póki co, mam dla ciebie kolejne filmy. — powiedziała, wręczając synowi kartonowe pudło.

— Co to takiego? — spytał podekscytowany, rozrywając taśmę z kartonu.

— Nie znam się na tego typu filmach, ale osoba, od której to kupiłam powiedziała, że spodoba się takiemu maniakowi horrorów.

— Krzyk, Koszmar minionego lata, tych filmów jeszcze nie widziałem, mamo jesteś cudowna dzięki!

— Nie ma za co. — uśmiechnęła się matka, widząc szczęśliwego syna. — To za dobre wyniki w nauce, mam nadzieję, że prezent się podoba.

— A to, co takiego? — zapytał zdziwiony chłopak, wyciągając z pudła następne opakowanie. — Nie ma okładki, to też kupiłaś?

— Tak, o tym filmie wspominał sprzedawca. Podobno jakiś klasyk.

Robert otworzył opakowanie.

— Fear, tego nie znam. — przeczytał na głos.

Spojrzał na obrazek umieszczony na kasecie.

— Co mogą oznaczać te symbole w okręgu? — spytała matka, siadając obok syna.

Kobieta spojrzała wizerunek zakrwawionego łóżka, krzyża i szczura. Wszystko znajdowało się w tajemniczym okręgu. Litery znajdujące się w okręgu, tworzyły filmowy tytuł Fear.

— Jest tu coś jeszcze. — powiedział Robert, dostrzegając mało widoczną czaszkę w dolnym, lewym roku naklejki. — Paranormal Pictures — przeczytał na głos, mrużąc przy tym oczy.

— To wytwórnia filmowa?

— Możliwe.

— No nic, zostawiam cię dziecko. Muszę iść do pracy, dasz sobie radę?

— Mamo, mam siedemnaście lat, nie traktuj mnie jak dziecko.

— No już dobrze. — odpowiedziała rodzicielka, całując syna w policzek — Wrócę późno, dzisiaj piątek, więc spodziewamy się dużego ruchu.

— Okej i tak nigdzie nie wychodzę. — odpowiedział obojętnym tonem chłopak.

Kobieta zmartwiła się, że syn był samotnikiem. Nie miał żadnych przyjaciół, samotnie spędzał wszystkie weekendy. W szkole nie miał problemów, był zdolnym uczniem, lecz obawiała się, że brak życia towarzyskiego odbije się na nim.

— Nie martw się mamo. — powiedział chłopak, uśmiechając się do niej.

— Jakbyś czytał w moich myślach. — powiedziała, odwzajemniając uśmiech. — Pamiętaj tylko, żeby nie siedzieć do późna, bo prześpisz potem całą sobotę.

— Dobrze, miłej pracy.

— Dzięki. — westchnęła matka, wstając z łóżka. — Daj znać jak nowe filmy.

— Może jutro dasz się przekonać i obejrzysz jakiś ze mną.

— Wolę już tanie romansidło, nie dam się przekonać.

— Jak sobie życzysz.

Robert spojrzał na wychodzącą z pokoju matkę. Nie odrywając wzroku od tajemniczej kasety wideo, zastanawiał się, jaką kryje w sobie zawartość.


*


— Jaki dzisiaj masz dla nas film? Mam nadzieję, że to nie znowu jakiś horror? Po ostatnich wydarzeniach mam dosyć tego typu filmów. — odezwała się Ola, nie przestając jeść popcornu.

Nadszedł w końcu upragniony piątkowy wieczór. Jak co weekend, spędzała wspólnie czas z Bartkiem i Mikołajem w domu tego ostatniego.

— Nie znudziła cię ta praca w wypożyczalni? — zapytał Mikołaj, podając piwo siedzącemu na kanapie koledze.

— No co ty, mogę za darmo obejrzeć filmy. Dzięki mnie, macie też możliwość obejrzenia jakiegoś tytułu za darmo. Doceńcie to.

— Nasz zbawco. — powiedziała Ola, unosząc butelkę do góry, wznosząc przy tym toast za kolegę.

— Jak tam sprawa z tym gnębionym chłopakiem w szkole? Wyszedł już ze szpitala?

— Tak, wszystko z nim w porządku. Mam nadzieję, że wkrótce wróci do szkoły. — odpowiedziała dziewczyna, ciężko wzdychając.

— Aż tak źle? — odezwał się Bartek.

— Chłopak nie chce nic na ten temat mówić, mimo iż każdy wie, kogo to sprawka. Strasznie irytuje mnie ta sytuacja i bezradność.

— Możemy jakoś pomóc? Chętnie dam nauczkę tym chłopakom.

Ola spojrzała na kolegę, prężącego muskuły.

— Zabawne, naprawdę. — powiedziała, rzucając w niego popcornem.

— Hej! Dzisiaj sprzątałem!

— To posprzątasz drugi raz, nic ci się nie stanie.

— Co powiecie na „Krzyk”? — przerwał im Bartek, podnosząc ze stolika czarne pudełko z kasetą w środku.

— Miałeś nie przynosić kolejnych horrorów. — zaprotestowała dziewczyna.

— Ostatnio była komedia, musimy dojść do siebie z Mikołajem po ostatnim seansie.

— Dobra, niech ci tym razem będzie. — dała za wygraną blondynka, dając znak chłopakowi, by umieścił kasetę z filmem do odtwarzacza.

2

Przerażona brunetka siedziała skulona na łóżku. Udało jej się uciec od ubranego na czarno psychopaty. Mike ocalił jej życie, pozwalając, by ten szaleniec go zabił. Dziewczyna zamknęła się w pokoju z odrapanymi ścianami, gdzie znajdowało się tylko łóżko i duża, ciemna szafa. Obserwując drzwi, którymi wbiegła do pokoju, biła się z myślami. Jak na złość, nie było żadnego okna, przez które by mogła wyskoczyć.

Po chwili do jej uszu dotarło skrzypienie drzwi. Spojrzała na szafę, która stała naprzeciw niej. Wstała powoli z łóżka i skierowała się w jej stronę.

Wyciągnęła rękę w stronę klamki. Nagle drzwi szafy otworzyły się i ze środka wyskoczył zabójca w czarnej kominiarce, przed którym uciekła. Dziewczyna odskoczyła do tyłu, wpadając na łóżko.

Mężczyzna chwycił upadającą brunetkę za nogę, wbijając w nią ogrodowe nożyce.

Brunetka krzyknęła z bólu, próbując się przy tym uwolnić. Zamaskowany prześladowca, wbił ostrza mocniej, przebijając nogę na wylot. Dziewczyna ze łzami w oczach, spojrzała na swojego oprawcę. Zamaskowany napastnik wyciągnął ostrza z jej krwawiącej nogi i ruszył w stronę wyjścia.

Spojrzał na ledwo przytomną dziewczynę, leżącą na zakrwawionym łóżku. Chwycił za klamkę i odszedł, pozostawiając za sobą otwarte drzwi.

Dziewczyna spojrzała na swoją nogę. Z rany wypływała ogromna ilość krwi, czuła, że zaraz straci przytomność. Wiedziała, że musi jak najszybciej opuścić ten pokój, bo zabójca może wrócić do niej w każdej chwili. Ostatkiem sił, próbowała zsunąć się z łóżka, lecz w efekcie końcowym upadła na podłogę, krzycząc przy tym z bólu, gdy uderzyła ranną nogą o drewnianą podłogę.

— A dokąd to? — usłyszała po chwili.

Niepewnie rozejrzała się dookoła.

— Nieładnie wychodzić tak bez pożegnania.

— Kto tu jest? — spytała niepewnie dziewczyna.

W odpowiedzi usłyszała zbliżające się kroki i tuż przed nią, stanęła porcelanowa laleczka w zielonej sukience i słomianym kapeluszu.

— Zostaniesz tu z nami na zawsze. — powiedziała lalka, uśmiechając się.

— Błagam, zostawcie mnie w spokoju. — prosiła dziewczyna.

W odpowiedzi poczuła mocne szarpnięcie.

— Nieee!

Dziewczyna zorientowała się, że coś z ogromną siłą, wciaga ją do szafy.

Krzycząc, patrzyła tylko jak drzwi zamykają się za nią, pozostawiając ją samą w ciemnościach.

— Trzy, dwa, jeden.- odliczała laleczka, stojąc przed zamkniętą szafą.

Po chwili z wnętrza szafy dotarły do niej przeraźliwe krzyki ofiary. Porcelanowa figurka spojrzała na krew, wypływającą spod drzwi szafy.

Poprawiając blond loczki, zaczęła się śmiać.

Gdy pojawiły się napisy końcowe, Robert wyłączył film. W sumie nie był aż tak straszny, jak się spodziewał. Bardziej bał się na „Koszmarze z ulicy Wiązów”. Wyjmując kasetę z odtwarzacza wideo, spojrzał na budzik, stojący na biurku. Dochodziła północ, a jego mamy wciąż nie było w domu. Prawdopodobnie musiała zostać dłużej. Z przyjemnością sięgnął po kolejny film. Spojrzał na okładkę „Nowego koszmaru Wesa Cravena”.

— One, two Freddy coming for you. — zacytował znaną z filmu wyliczankę.

Włożył kasetę do odtwarzacza. Nie kryjąc swojej radości z obejrzenia długo oczekiwanego filmu, rozsiadł się wygodnie w łóżku i rozpoczął seans.


*


Przechodząc przez zawaloną śmieciami piwnicę, Robert zastanawiał się, gdzie dokładnie się znajduje. W oddali ujrzał słabe światło. Postanowił to sprawdzić, próbując utorować sobie drogę między odpadkami. Po chwili zbliżył się do ogromnego pieca, w którym paliły się kawałki drewna.

Rozczarowany, ruszył w stronę schodów. Musiał wydostać się z tego miejsca. Z drugiego końca ciemnej piwnicy, do jego uszu dotarł szelest. Ktoś lub coś zmierzało w jego kierunku. Szybko dobiegł do podnóża schodów i wbiegł na górę.

— Dobry początek.- powiedział, łapiąc oddech.

— Czy aby na pewno?

Zaskoczony chłopak odskoczył do tyłu, słysząc za plecami kobiecy głos.

Kobieta chwyciła Roberta mocno za rękę, nie pozwalając mu na upadek ze schodów.

— Gdzie jestem? — odezwał się zaskoczony chłopak, spoglądając na starszą kobietę.

Blondynka poprawiła okulary, uśmiechając się do niego.

— Widzę, że znalazłeś taśmę. — powiedziała, odchodząc od niego.

— Taśmę? Jaką znowu taśmę? Mówi pani o filmie? O „Fear”?

Podążając za tajemniczą kobietą, Robert wszedł do pokoju. Drzwi tuż za nim zamknęły się z hukiem.

— Co to ma znaczyć? Kim pani jest? — dopytywał Robert, bacznie obserwując kobietę, która usiadła przy toaletce.

— Pokażę ci coś. — powiedziała, wyciągając z szuflady książkę oprawioną w czarną skórę.

— Co to jest za księga? — spytał, biorąc ją do ręki.

— Lemegeton, ta księga pozwoli ci się zemścić, nie będąc przy tym podejrzanym. Uwierz mi, twoje problemy szybko znikną. Szkolni oprawcy dostaną nauczkę.

— Skąd pani o tym wie? Kim pani jest?

— Miło mi cię poznać Robercie. Mam na imię Regina. Film „Fear"to dzieło mojego zmarłego syna. Cieszę się, kaseta trafiła w dobre ręce.

— Nie rozumiem, co ma wspólnego film z moim snem?

— Pamiętasz tekst, który pojawił się na początku filmu wraz z symbolami, które również widniały na naklejce kasety? Właśnie mój drogi przywołałeś do swojego snu demona, który spełni twoje życzenie.

Robert spojrzał na księgę, którą otrzymał od kobiety.

— Niestety nie będziesz mógł wynieść tej księgi ze świata snów. Dam ci odpowiednie wskazówki, gdzie uzyskasz odpowiednie informacje, w jaki sposób dokonasz swojej zemsty.

Chłopak odpiął klamry, które uniemożliwiały otwarcie książki. Przewracając strony, natrafił na podobny symbol, który widział na kasecie wideo. Tuż pod nim, wypisany czerwonym tuszem, było zaklęcie, które słyszał na początku filmu.

— Odpowiadam na twoje pytanie: to nie jest tusz. — odezwała się po chwili pani Regina, uśmiechając się. — Problem polega jednak na tym, że będziesz musiał wniknąć w sny swoich wrogów. W ten sposób możesz się ich pozbyć.

— Strasząc ich we śnie? Przecież to żałosne, jak niby mam się ich pozbyć na zawsze?

— Zabijając ich. Widzisz, każdy, kto oglądał „Fear”, ginął we śnie. Zaklęcie pozwalało na uwolnienie demona, który karmił się strachem, rosnąc w siłę, mógł zabijać każdego we śnie. Też będziesz mógł tak zrobić. Początkowo miałeś zginąć, ale dostrzegłam w tobie silną chęć zemsty. Pan Koszmarów będzie zadowolony, dostarczysz mu więcej strachu i dusz.

— Pan Koszmarów? To jakiś demon, który objawia się w koszmarach sennych?

— Coś w tym stylu. Mam dla ciebie prezent, wiem, że ci się spodoba. Mój Pan go dla ciebie wykonał.

Regina wstała z krzesła i podeszła do łóżka, na którym stało czerwone opakowanie, obwiązane czarną wstążką.

— Co to takiego? — zapytał, zaciekawiony chłopak.

— Otwórz, to się dowiesz. — odpowiedziała kobieta, zacierając ręce.

Robert wziął od kobiety pudełko i odwiązał wstążkę. Otworzył pudełko i wyciągnął ze środka zawinięty w brudną szmatę przedmiot.

— Au. — powiedział, spoglądając na rozcięty palec wskazujący.

Po chwili zobaczył, co było powodem zranienia. W dłoni trzymał błyszczące, stalowe ostrza.

— Czy to? — zapytał, podekscytowany, nie odrywając wzroku od błyszczących noży.

— Piękne nieprawdaż? Są twoje, zrób z nich użytek.

Chłopak wsunął na palce metalowe pierścienie, uśmiechając się przy tym.

— Pasują idealnie! — powiedział zaskoczony.

Mówiąc to, zginał palce dłoni, podziwiając błyszczące ostrza.

Pierścienie na jego palcach zniknęły, sprawiając że noże wyglądały jakby były częścią jego dłoni. Zupełnie jak w Nowym Koszmarze Wesa Cravena. Chłopak oczarowany prezentem, nie mógł oderwać od niego wzroku.

— Im więcej krwi, tym większa będzie ich moc. Jest jednak pewna rzecz, którą musisz sam wykonać w swoim świecie. Bez tego nie będziesz mógł dokonać zemsty.

— Co zatem mam zrobić?

— Umieścić symbol znany ci z filmu w pobliżu ofiary, bądź przedmiocie bezpośrednio z nią związanym.

— Zatem mam się zakraść do domu każdego z tych idiotów? Wykluczone, nie uda mi się to, chociaż… — Robert nagle przerwał, bo wpadł na genialny pomysł.

— Masz jakiś plan?

— Tak, wiem już, co zrobię i nie będę musiał ryzykować, że ktoś mnie przyłapie.

— No dobrze. — klasnęła w dłonie kobieta — Zatem idź i sprowadź nam nowe duszyczki. Niech rozpocznie się Koszmar z Cichego Wzgórza.

Robert wybuchnął śmiechem.


*


— Robert wstałeś już? — zawołała matka, pukając do drzwi jego pokoju.

Chłopak otworzył oczy. Pomyślał o swoim śnie. Czy to wszystko było tylko wytworem jego wyobraźni? Spojrzał na wskazujący palec u prawej dłoni. Ranka i zaschnięta krew była potwierdzeniem na to, że wszystko wydarzyło się naprawdę. Podekscytowany wstał szybko z łóżka, obmyślając plan zemsty. W głowie jednak utknęła mu jedna rzecz, która nie dawała mu spokoju. Podszedł do biurka. Wyciągnął z szuflady kartkę i zapisał na niej słowa, które nie dawały mu spokoju. Spojrzał na nazwę i numer, który przed chwilą umieścił na papierze: Poprzeczna 5.

Daleko szukać nie musiał. Spojrzał przez okno na szary, dwupiętrowy budynek, w którym od dawna nikt nie mieszkał. W tej chwili dotarło do niego, kim była kobieta, która nawiedziła go we śnie. To ona mieszkała w tym opuszczonym budynku. Dwa lata temu czytał o tym artykuł, że zginęła w swoim domu, próbując zabić grupkę ludzi. W tamtym czasie nie mieszkał jeszcze w Cichym Wzgórzu. Przeprowadził się tutaj z mamą niespełna rok temu, więc nie znał pani Reginy. Zastanawiał się, kim była ta grupka ludzi, których zaatakowała w swoim domu. Czy to były ofiary przeklętej kasety? Myśli przerwało mu kolejne pukanie do drzwi.

— Już wstałem, jestem nagi! — wypalił Robert.

Spojrzał na poplamioną krwią koszulkę, w której spał, następnie na brudny od zaschniętej krwi palec. Wciąż nie mógł uwierzyć, jakim został szczęściarzem. Postanowił, że dzisiaj wieczorem zacznie realizować swój plan.

— Już jedenasta, śniadanie gotowe. — powiedziała mama, mijając syna w korytarzu. — Hej, zaraz, co ci się stało? — zapytała, na widok poplamionej koszulki.

— A to. — zaczął niepewnie chłopak, drapiąc się po głowie — Przeciąłem się kawałkiem papieru.

— I nie opatrzyłeś sobie tej rany?

— To nic wielkiego. — odpowiedział, wzruszając ramionami. — Idę się ogarnąć, zaraz przyjdę do kuchni.

— Dzisiaj też idę do pracy, także będziesz sam w domu. Masz jakieś plany? — zapytała kobieta, nalewając kawy do kubków.

— Raczej nie. Poczekaj, zaraz wyjdę, to porozmawiamy. — odpowiedział syn, ściągając koszulkę.

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Nienawidził swojego wyglądu. Chudy, pryszczaty i nie za ładny. Nic dziwnego, że uchodził za dziwaka w szkole. Żadna dziewczyna nie chciała się z nim spotykać. Wściekły wrzucił brudną koszulkę do kosza na brudne ciuchy. Umył twarz i dłonie w zimnej wodzie, usuwając z palca zaschniętą krew.

— Gdzie to jest? — spytał sam siebie, sięgając do szafki wiszącej na ścianie.

Przekładając kosmetyki i leki, znalazł leżący luzem na półce plaster i przykleił go na rozciętą skórę.

Ściągnął ze sznurka świeżo wypraną koszulkę i założył na siebie.

— O której będziesz w domu? — zapytał, wychodząc z łazienki.

— Może po północy, sama nie wiem. Po pracy spotykam się z koleżankami, dasz sobie radę?

— Mamo, daj już z tym spokój. Nie musisz się o mnie martwić.

— Wiem, wiem. Spotkałam wczoraj twoją nauczycielkę od polskiego. Pytała o twój stan zdrowia. To miłe z jej strony.

Robert pomyślał o pani Oli. Lubił swoją nauczycielkę.

— Dasz radę wrócić do szkoły w poniedziałek? Jeśli nie, możesz liczyć na moje wsparcie.

Kobieta upiła łyk kawy, zagryzając przy tym bułkę z serem i wędliną.

— Obiad będzie gotowy za godzinę. Zostawię ci pieniądze, żebyś kupił sobie coś do zjedzenia na wieczór.

— Dzięki mamo. Czuję się już lepiej, w poniedziałek wracam, nie chcę mieć więcej zaległości. Wiesz coś na temat domu naprzeciwko? Czy ktoś tam mieszka?

— Ten szary budynek? — spytała zaskoczona matka, podchodząc do okna, by się upewnić, czy to o nim mowa. — Stoi pusty, odkąd się przeprowadziliśmy, dlaczego pytasz?

— Tak z ciekawości, dziwię się, że nie ma kupca. Może to przez te morderstwa. Kobieta, która w nim mieszkała, podobno parała się czarną magią, próbowała zabić też grupę ludzi dwa lata temu. Niestety nie udało jej się, sama przy tym straciła życie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 29.18
drukowana A5
Kolorowa
za 53.51