E-book
12.6
drukowana A5
22
Fart

Bezpłatny fragment - Fart

Pies na medal

Objętość:
37 str.
ISBN:
978-83-8104-686-2
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 22

Wstęp

Jestem Milena i mam dziesięć lat. Dla mnie to dużo, ale dla niektórych, zwłaszcza dorosłych, jestem jeszcze małym dzieckiem. Zbytnio tym się nie przejmuję, bo najważniejsze jest to, co ja uważam. Mieszkam w Krakowie, na nowym osiedlu. Okolica jest bardzo ładna i przyjemna, a co najważniejsze — cicha i spokojna. Nasze osiedle usytuowano na wzgórzu, z którego rozciąga się piękna panorama Krakowa. Wokół jest dużo zieleni i park z alejkami, słowem — to idealne miejsce do wypoczynku.

Mieszkam z rodzicami w bloku, na drugim piętrze. Nie mam rodzeństwa i czasami dopada mnie totalna nuda. Mam rybki i chomika, ale z nimi nie można się pobawić. Na rybki mogę sobie jedynie popatrzeć, jak pływają w akwarium, i nic poza tym. Chomik to śpioch, który większość dnia przesypia, a dopiero w nocy buszuje po klatce, więc i z niego wielkiej radości nie mam. Ale już niebawem będę miała psa. Rodzice obiecali mi, że jak tylko poprawię oceny w szkole, to pojedziemy do schroniska i weźmiemy psa. Na początku nie byłam tym zachwycona, bo bardzo chciałam mieć rasowego szczeniaka, najlepiej buldoga francuskiego. Ostatecznie zgodziłam się na tego psa ze schroniska. Rodzice uważają, że dużo zwierzaków czeka na adopcję i zabierając takiego psiaka z przytuliska, jednocześnie okazujemy serce i pomagamy takiemu zwierzęciu. Nawet mogę się z tym zgodzić, bo jest mi żal tych zwierzątek. One z utęsknieniem czekają na nowy dom i opiekunów, którzy je pokochają.

Jedziemy do schroniska

W sobotę musiałam wcześniej wstać. Tata powiedział, że teraz będę codziennie wstawała tak wcześnie, bo pies musi załatwiać się na dworze. Czasami mam wrażenie, że dorośli to myślą, że dzieci są z kosmosu i nie mają o niczym pojęcia.

— No to gotowa na spotkanie z nowym przyjacielem? — zapytał tata z uśmiechem.

— Tak, jestem gotowa, możemy już jechać — odpowiedziałam.

— No to w drogę — rzekł tata.

Mama też z nami pojechała, bo tak jak ja, nigdy nie widziała schroniska i była ciekawa, jaki jest los porzuconych zwierząt. Kiedy dotarliśmy na miejsce, pani, która pracowała w schronisku, najpierw zadała nam kilka pytań. Po pierwsze — czy mamy odpowiednie warunki do tego, aby zabrać psa, czy dość czasu, aby go poświęcić nowemu pupilowi i czy nasz budżet domowy pozwoli na utrzymanie pieska. Potem jeszcze nas pouczyła, że taka decyzja o posiadaniu psa powinna być podjęta z rozwagą i dobrze przemyślana. Po tej całej rozmowie rodzice otrzymali do podpisania umowę adopcyjną i wpłacili pieniądze jako darowiznę na rzecz schroniska.

Wszystko przebiegło pomyślnie i teraz nie pozostało nic innego jak tylko wybrać nowego przyjaciela. Wybór był dość trudny, bo tak naprawdę wszystkie psiaki bardzo mi się podobały. W końcu stanęłam przy jednym z boksów (to takie specjalne pomieszczenie dla psa, które do czasu adopcji jest jego domem). Niewielki, wesoły piesek patrzył na mnie wzrokiem, którym poruszył mnie do głębi serca. Miał czarną sierść a łapki brązowe i krótki czarny ogonek. Czarne i bystre oczka, nosek lekko szpiczasty a jego mordka wzbudzała sympatię. Jedno ucho miał stojące a drugie lekko przyklapnięte. Do boksu była przymocowana tabliczka, na której widniał napis: „Tu mieszka Fart”. Od razu wiedziałam, że to jest pies, który czekał właśnie na mnie. Pani ze schroniska powiedziała, że nazwany został Fart, ponieważ miał wielkie szczęście (a słowo fart znaczy szczęście, uśmiech losu). Został znaleziony na poboczu ruchliwej drogi i miał przetrąconą tylną łapkę. Ale na szczęście wyszedł z tego po długim leczeniu i rehabilitacji. Teraz jest wesołym i przyjaznym dla ludzi psiakiem. Brakowało słów na to, jacy okrutni i bezlitośni dla zwierząt bywają ludzie. Żeby porzucić takiego uroczego kundelka i narazić go na kalectwo, a nawet utratę życia?! Mam tylko nadzieję, że ten niedobry człowiek, który skrzywdził Farta, odpowie za swoje złe czyny i zostanie surowo ukarany. Zabraliśmy Farta ze schroniska i pojechaliśmy do domu. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Moje marzenie o posiadaniu psa w końcu się spełniło.

Nowy dom Farta

Fart okazał się uroczym pieskiem, wszędzie było go pełno, uwielbiał się bawić i dokazywać. Podobno miał około dwóch lat, więc był jeszcze jak dziecko. Minęły już dwa tygodnie, odkąd Fart zamieszkał w naszym domu. Zwracał na siebie uwagę wszystkich domowników przez głośne szczekanie, wesołe merdanie ogonem, kiedy był zadowolony, czy też drapanie w drzwi, kiedy potrzebował wyjść na dwór. Z biegiem czasu okazało się, że Fart nie był takim zwyczajnym kundelkiem, na jakiego wyglądał. Miał wspaniałą orientację w terenie, zapamiętywał każdy szczegół, a kiedy schował swoją zabawkę, doskonale wiedział, w którym miejscu ona się znajduje. Posiadał również niesamowicie dobry węch i był wyjątkowo inteligentnym psem. Wiedział, co mu wolno, a czego nie, na co może sobie pozwolić i kiedy przestać psocić, żeby nie narazić się właścicielom. Dobrze rozumiał, czego od niego wymagamy, i wiedział, czego od nas może oczekiwać. Oczywiście osobą, do której Fart miał największe zaufanie, byłam ja. Okazywał mi bezwzględne posłuszeństwo, bo to ja go najczęściej karmiłam, wychodziłam z nim na spacery i bawiłam się. Rodzice także mieli w tym wszystkim swój udział, jednak najwięcej obowiązków związanych z opieką nad psem miałam ja. Ostateczne decyzje w sprawach dotyczących Farta podejmowałam sama. Tata i mama czasem doradzali mi, lecz tylko wtedy, kiedy nie byłam czegoś do końca pewna. W końcu byłam jeszcze dzieckiem i miałam prawo do popełniania błędów i bycia niezdecydowaną w sytuacjach całkiem dla mnie nowych.

Odpowiedzialność

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 22