E-book
20.58 18
drukowana A5
63.03
Facet na wakacje
10%zniżka

Bezpłatny fragment - Facet na wakacje

(czyli Bóg Rozkoszy)


1
Objętość:
371 str.
ISBN:
978-83-8189-611-5
E-book
za 20.58 18
drukowana A5
za 63.03


Motto życiowe:

„Praca jest ucieczką dla ludzi, którzy

nie mają nic lepszego do roboty…”

Oscar Wilde



„Uczony w piśmie zdobywa mądrość

w czasie wolnym od zajęć, i kto ma

mniej działania, ten stanie się mądry.”

Mądrości Syracha; Syr 38,24—39,11

Prolog

— Masz ochotę na loda? — dotarł do mnie piskliwo-infantylny głosik dziewczyny z sąsiedniego grajdołka.

— W twoim wykonaniu? Zawsze — zapewnił rechocząc, męski, przyjemny dla ucha lekki baryton.

— Nie świntusz. W dodatku na plaży, przy ludziach. I nie świruj kretynie, bo całkowity szlaban na seks ci nałożę — dziewczyna wydawała się nieco oburzona.

— Oj, tylko nie to. Błagam, kotku. Dla faceta przymusowe powstrzymywanie się od tego, jest bardzo niezdrowe. Pamiętaj.

— Taki prozdrowotny się nagle zrobiłeś, piwożłopie?

— Nerki browarem tylko przepłukuję. Profilaktycznie podchodzę do sprawy, by nie mieć kiedyś problemów z piaskiem i kamieniami, jak mój ojciec — wyjaśnił.

— Mam rozumieć, że pieprząc się ze mną, dbasz wyłącznie o dobrą kondycję własnej prostaty na starość?

— No co ty. Jesteś cudowna. Strasznie cię przecież kocham, cipciu. Wprost przepadam za tobą — zapewnił.

— Tego ci nie zabraniam. Ale na razie, zdecydowanie zapomnij o bzyknięciu mnie na plaży. Przepadło.

— Nie bądź świnką. Obiecywałaś szybki numerek, gdy wczoraj pod wieczór jakaś parka migdaliła się przy nas za nieco przykusym parawanem. Pamiętasz?

— Owszem. Przypomniało mi się, jak twój poprzednik puknął mnie kiedyś niemal w centrum miasta. Przy swoim kumplu, w krzakach, za ławką w parku. Rozmarzyłam się niepotrzebnie i zbyt spontanicznie zareagowałam. Trzeba było od razu wykorzystać sytuację, zamiast zwlekać. Ale tobie jak zwykle zabrakło refleksu, flegmatyku.

— Przy nich miałem cię przelecieć?

— A co ci przeszkadzało? Leżałam na brzuszku. Wystarczyło odsunąć mi paseczek stringów i zrobić swoje od tyłu. Tamci byli zajęci sobą, a w najbliższej okolicy nie zauważyłam nikogo innego. Nakręciła mnie ździebko nietypowa scenka. Mówiłam kiedyś, cenię i lubię urozmaicenia w seksie. Lecz ty, jak zwykle zmarnowałeś nadarzającą się okazję, fajtłapo.

— Z tego co mówiłaś zrozumiałem, że chcesz abyśmy zrobili to dzisiaj, pod wieczór.

— Na przyszłość uważniej słuchaj wszystkiego, co sugeruję subtelnie, głucha pało.

— Ojej, cipciu, przed wieczorkiem, jak ludzie już pójdą, dzisiaj też zrobi się tutaj intymniej, więc…

— Zapomnij — przerwała mu.

— Kiciu, co ty wygadujesz? Nastawiłem się. Byłem pewien, że…

— Ale ja się rozmyśliłam, egoisto — ponownie mu przerwała.

— Czemu?

— Nie mamy parawanu.

— Wczoraj też nie mieliśmy…

— Jest również inny powód. Istotny. Zapewniam.

— Jaki?

— Koniecznie chcesz go poznać?

— Tak, bo nie mam pojęcia o czym myślisz.

— O tobie, niestety.

— W jakim sensie?

— Bardzo prozaicznym, złotko.

— Czyli?

— Chciałam być delikatna. Lecz skoro nalegasz, nie będę dłużej ukrywała sprawy.

— Jakiej?

— Nieco przykrej dla ciebie. Dla mnie również, bo smutno mi z tego powodu. Pechowo trafiłam.

— Naprawdę nic nie rozumiem…

— Więc słuchaj. Tamta dziewczyna, w przeciwieństwie do mnie, przynajmniej miała się wczoraj czym pobawić. Widziałam konkret faceta. W pewnym momencie odniosłam nawet wrażenie, że chciała zademonstrować mi jego kutasa, w pełnej okazałości. To była naprawdę przyzwoita, sękata, solidna i dorodna wajcha, a nie marnowata, krzywawa i licha kutasinka, jak u ciebie. Jądra również wyglądały okazalej. I w ogóle wszystko było jak trzeba, po opuszczeniu gatek u chłopa. U ciebie jest niestety inaczej. Taka prawda. Sorry.

— Kiciu, gadaj ciszej, błagam — syknął.

— I wiesz co jeszcze ci powiem? Na pewno nie zasługujesz na podobne wyróżnienia, czy przyjemności, jakie ona, na naszych oczach, chętnie mu buźką fundowała.

— W pewnym momencie chyba zorientowała się, że patrzymy, ale nawet wówczas nie przerwała zajęcia — przyznał z uznaniem.

— Z mojej strony nie doczekasz się więcej miłych zabaw i wrażeń, póki się nie poprawisz.

— Dlaczego? O co ci znowu idzie? — jęknął.

— O to, że w łóżku dbasz wyłącznie o siebie, wstrętny egoisto.

— Nieprawda. Przecież cię całuję i pieszczę…

— Za mało. A dymasz, zbyt leniwie.

— Lubię tak…

— Ale ja wolę szybciej. No i przez kolejne trzy dni pod rząd, cmoknąłeś mnie od niechcenia, a zaraz potem wepchnąłeś się, zrobiłeś swoje i bezczelnie zasnąłeś. Wczoraj, nieomal na mnie. Nic a nic cię nie obchodziło, że nie miałam orgazmu i własnoręcznie musiałam go siebie zafundować, gdy chrapałeś — wyraził swą frustrację damski dyszkant.

— Kurwa, musisz obwieszczać wszystkim dokoła wszelkie detale i intymne szczególiki z naszego życia? Hamuj paskudny jęzor, wiecznie galopujący bez umiaru i opamiętania — warknął facet.

— Do nieszczęsnego losu, do twego marnego fiuta i do ciebie, łóżkowy niezguło, zgłaszam reklamacje — odparła, wyraźnie nadąsana.

— Zgłaszaj sobie. Tylko gadaj o połowę ciszej, do cholery.

— Wtedy udasz, że nie słyszałeś. Znam cię. I nie klnij publicznie. Wychodzisz na prymitywa. Wstyd mi za ciebie.

— Zarąbię cię kiedyś kobieto, jeśli mnie jeszcze raz z równowagi wyprowadzisz. Zaraz kupię w necie toporek, zobaczysz.

— Póki żyję, a ty nie siedzisz w pierdlu za morderstwo, przynieś mi loda. Chcę teraz. Idź! — poleciła.

— Po drodze przejrzę oferty siekier i noży, na Allegro — zapowiedział ze złością.

— Skup się raczej na trutkach na szczury. Mdlejesz przecież na widok odrobiny krwi. Zapomniałeś? — spytała drwiąco.

— Spoko. Na twoją juchę nie zareaguję. W szczytnym celu, dam radę — zapewnił.


Zapadła błoga cisza. Słychać było wyłącznie lekki szum spokojnego morza, który po dłuższej chwili zakłócił melodyjny dzwonek komórki, dolatujący z tej samej strony, co wcześniejsze głosy. Obróciłam się na brzuch i rozejrzałam wokół.

Od czasu gdy przednio leżałam w tej samej pozycji, po prawej stronie nic się nie zmieniło. Dwie, mocno przeciętne, rude, ryczące czterdziestki starały się maksymalnie uatrakcyjnić promieniami UV, lejącymi się z błękitnego nieba, swe ciała wyraźnie błagające o zwiększoną dawkę kolagenu. Za to w grajdole po lewej, w międzyczasie zagnieździł się nowy obiekt. Na ciemno kwiecistym pledzie, leżał biały szkielet młodej blondynki, zajętej smartfonem. Dziewczyna nie miała ciała. Jej chorobliwie jasna skóra oplatała kości, zaznaczając ich wszelkie uwypuklenia, gdzie się da. Istny raj i zapewne niezły rarytas dla osteologa, względnie studenta medycyny wkuwającego budowę kośćca i nazwy ludzkich gnatów. Żywą ściągę miałby zawsze pod ręką. Tylko czy coś aż tak szkaradnego może w ogóle podobać się mężczyźnie? Widać może. Przynajmniej temu łóżkowemu egoiście, który wraz ze swym skromnym przyrodzeniem, został przed chwilą wydelegowany po lody.

Nie zwykłam przechwalać się, lecz w towarzystwie najbliższych współplażowiczek, byłam zdecydowanie najatrakcyjniejszym żeńskim obiektem, na którym męskie oko mogło by się zawiesić na dłużej. Nadal jeszcze młoda, 27-letnia, szczupła, zgrabna, długonoga brunetka, ze stale jędrnymi cycuszkami akuratnej wielkości. Takie ni za duże, ni za małe piersiątka. W sam raz. W dodatku cholernie wrażliwe na samczy dotyk, a czasem nawet na gwałtowne podmuchy wiatru. Z charakteru, ideał? Tu, już raczej nie. Inaczej nie byłabym po raz kolejny sama. Ale byłam, cholera. I to od blisko pół roku. Nie licząc kilkuminutowej przygody z… maturzystą, na imieninach naszej księgowej. Czyli jej młodym i apetycznym, lecz mocno nadpobudliwym i napalonym synem. Nie wiem co mi wtedy odbiło. Chyba alkohol. Po szampanie czasem naprawdę dziwnie reaguję…

Pamiętam, że po przytulanym tańcu i nachalnym zwiedzeniu mych piersi pod bluzką, wylądowałam z młodym na pięterku, w jego łóżku. Zaniósł mnie tam. Niestety, na marne. W dodatku, poniosłam drobne straty. Tak się ogierek spieszył, że podarł na mnie nowiutkie, koronkowe majteczki. Lecz mimo to, nie zdążył. To znaczy on, zdążył mieć swoją przyjemność. Za to ja, musiałam oddać do pralni spódnicę obficie upaćkaną jego lepkim eliksirem. Nie tracąc nadziei na dalszą akcję, ściągnęłam z amanta gatki do końca. Lubię to! Kręci mnie rozbieranie do rosołu faceta, leżącego przede mną na wznak. Nie wiem czemu. Po prostu tak mam i już. Następnie zasiadłam pomiędzy jego rozłożonymi udami i ciekawsko przestudiowałam samczą anatomię. Szału nie było, ale dramatu, również nie. Przeciętny ekwipunek. Zajęłam się nim intensywnie, łapką. Szybko zaskoczył. Mocno i śmiało pochwyciłam usztywniony organ, zamierzając ubrać go w gumkę zanim się we mnie wpakuje. Najwyraźniej przedobrzyłam sprawę, bo ponownie wypalił. I znów, wprost na mnie. Na rozpiętą lecz nie zdjętą jeszcze bluzeczkę. Totalna katastrofa, zawód, pomyłka, frustracja oraz kolejne, nadprogramowe wydatki. W tym także na mini wibratorek sterowany pilotem. Niepozorna lecz nawet miła w użyciu zabawka, rekomendowana przez kogoś w żartach, na owych imieninach. Poszukałam w necie, kilka kliknięć i mam. Bzykacz szybko dotarł do paczkomatu. Ale sprawdził się tylko częściowo. Moim zdaniem, maszynkę znacznie przereklamowała nieco ubzdryngolona znajoma księgowej. Znam lepsze i milsze rozwiązania, w zbliżonej cenie. W końcu nie pierwszy raz ponownie jestem sama i muszę sobie jakoś radzić. Nie tylko w łóżku…

Samancie, mojej świeżo rozwiedzionej i nieco starszej koleżance (ze średniej wielkości nowym biustem, wspaniałomyślnie wyremontowanym przez nieźle nadzianego, lecz również byłego już sponsora), od pewnego czasu także poczęła doskwierać samotność oraz ewidentnie źle dobrane dildo. Podobnie jak jej były mąż, nie spełniało oczekiwań w sferze seksu. Osamotnione, rada w radę, obie wzięłyśmy urlop w tym samym terminie i wyruszyłyśmy na letnie, wakacyjne łowy. Początkowo planowałyśmy zastawić miłosne wnyki na Mazurach. Ale Sam przypadkowo natrafiła w necie na tańszą ofertę, nad morzem. Ja, mobilnie zaklepałam miejscówki w pociągu i tak wylądowałyśmy nad Bałtykiem. Ku naszemu zaskoczeniu, wcale nie okazał się w tym roku przeraźliwie zimny. Zaś słońce, w pierwszych dniach, prażyło niczym na Florydzie, Riwierze albo w Hiszpanii tudzież Kalifornii. Przynajmniej pod tym względem Polska przypadkowo zaczęła doganiać cywilizowany świat. Kiedy z zarobkami tak wreszcie będzie? Wątpię, czy jeszcze za mego doczesnego żywota.

Przyjechałyśmy na północ kraju na niecałe dwa tygodnie, z nadzieją na fajną zabawę i typowo wakacyjną przygodę erotyczną. Sęk, że Sam przypadkowo przedobrzyła z… chemią. Odkąd pamiętam, korzystając z porad w Internecie, wiecznie manipulowała miesiączkami za pomocą prochów służących do antykoncepcji. Sterowała menstruacją tak, by nie przeszkadzała jej w realizacji istotnych, życiowych przedsięwzięć. Tym razem zaplanowała okres dopiero po powrocie z nad morza, lecz jakimś cudem niespodziewanie pojawił się wczoraj. W dodatku, na plaży. Rozgrzała się dziewczyna na słoneczku i poleciało przedterminowo. Sam, w przeciwieństwie do mnie, krwawi krótko za to obficie, wiec nie wszystko ma jeszcze przerąbane. Lecz najbliższych kilka dni z pewnością zaliczy do bezpowrotnie utraconych. Dlatego dziś opalam się samotnie, leżąc blisko cichutko szumiących fal, nad brzegiem niemal spokojnego morza. Wiało słabiutko, jak gdyby od niechcenia, dla subtelnej ochłody.

Zaczęłam obserwować ludzi snujących się po pisaku. Niestety, nie było na kim zawiesić oka. Same grubasy obojga płci. Bachory, w większości również zapasione. Ten naród stanowczo za dużo żre i ma wyraźny wstręt do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. W pewnym momencie mój zdegustowany wzrok wyłowił wreszcie pośród przechadzających się nad wodą plażowiczów, całkiem przystojnego faceta. Zapowiadający się ciekawie obiekt, zmierzał prosto w moją stronę. Łakomie poczęłam taksować oczyma jego fizyczne przymioty, wady i ewentualne… walory ukryte w mocno opiętych kąpielówkach. Był wysoki, szczupły, nieco już opalony i mile umięśniony. Nogi proste, mocne, chód zdecydowany, choć jakby ździebko leniwy. Włosy krótkie, twarz sympatyczna, wzbudzająca zaufanie. Ale… zaraz… O nie… Odpada!

Miałam ów męski obiekt nieco pod słońce. Dopiero gdy się znacznie przybliżył dostrzegłam coś, czego nie lubię i raczej nigdy nie zaakceptuję u faceta. Tym bardziej tego, z którym planuję wylądować w łóżku. Choćby był i najprzystojniejszym supermenem. Nie. Zdecydowanie, nie. Nie lubię tatuaży. Wiem, że kolorowe ozdóbki na ciele stają się coraz bardziej modne. Ale jestem najwyraźniej staroświecka. Mam własne poczucie piękna, atrakcyjności i samczej estetyki. Nie podążam na oślep za lansowaną przez bezmyślne media, czysto populistyczną modą. Po prostu nie byłabym w stanie tulić się do obrazka. Zdecydowanie nie chciałabym również mieć czegoś podobnie paskudnego w pościeli tuż nad sobą, ani tym bardziej w sobie. A całowanie upstrzonych, nawet ładnie umięśnionych malunków, w ogóle odpada. Masakra. Znika ponętność, męski seksapil i ochota na seks. Dla mnie taki chłop, to istny koszmarek. Na samą myśl o przejechaniu wargami czy językiem po kiczowatym malunku, odczuwam niesmak w ustach. Okropieństwo. Po prostu, fuj! Stracony chłop i tyle. Szkoda, psia krew, bo wokół straszna posucha w stadzie obleśnych, wszędobylskich grubasów.

Atrakcyjny na pierwszy rzut oka, lecz niestety bezsensownie wytatuowany, samczy obiekt, zatrzymał się tuż przede mną. Szczęśliwie zwrócił się wyłącznie do blond szkieletu, zalegającego po mojej lewej stronie:

— Zbyt dobry dla ciebie jestem, cipciu. Doceń. Proszę — rzekł, podając kościotrupce niewielką, białą reklamówkę w skąpe, żółto-zielonkawe paski.

— Waniliowe? — spytała dziewczyna, odkładając telefon.

— Wszelkie możliwe rodzaje włożyli do pudełeczka — wyjaśnił.

— Pistacjowe, również?

— Pewnie też — wzruszył ramionami.

— Przecież wiesz, że nie lubię! — pisnęła z oburzeniem.

— Sorki słonko, zapomniałem — przyznał.

— Więc za karę, sam zjesz pistacjowe, sklerotyku — zapowiedziała sycząc.

— Okay, nie ma sprawy, kotku — człowiek najwyraźniej był z natury raczej spolegliwy.


W ustawieniu w jakim facet obecnie się znajdował, bez przeszkód mogłam ocenić jego tyłek. Nie powiem, całkiem miły damskiemu oku obrazek. Opięte, czerwone kąpielówki okalały dobrze rozwinięte, masywne mięśnie pośladkowe, pracowicie wytrenowane pewnie w fitness klubie. Gdyby należały do mojego faceta, z przyjemnością klepnęłabym w nie, by poczuć opór, sprężystość i sympatyczną moc muskulatury. Miewam czasami podobny odruch, choć wiem, że większość mężczyzn nie przepada za podobnymi wyrazami uznania, czy sympatii dla tylnego aspektu swej osobowości. Ale co mi tam, walę w nie czasem, gdy ochota mnie najdzie. Trudno.

— W międzyczasie, również coś dla ciebie zrobiłam — powiedziała zabiedzona blondynka, zlizując lody z małej łyżeczki.

— Naprawdę? Specjalnie dla mnie? Miła jesteś, przecudowna cipeńko — człowiek wyraźnie się ucieszył.

— Także doceń mnie wreszcie — poleciła.

— Wisz, że cię kocham. I zawsze doceniam, kiciuniu — zapewnił.

— Nie jestem tego aż taka pewna — odparła.

Litości! — przemknęło mi przez myśl. — Całkiem przystojny, atrakcyjnie zbudowany i umięśniony, seksowny facet (minus paskudne tatuaże, niestety), zakochał się w infantylnym, kompletnie bezcyckowym blond szkielecie, o nieciekawej twarzy? W dodatku ze srebrnym kolczykiem w górnej wardze i z czarnym, w garbatym nosie? Boże, przecież to się wydaje całkiem niemożliwe, a jednak jest realne. Oczu facet nie ma? Oślepł albo pryszczaty jest na któreś oko? Toż ta dziewczyna, to istna masakra. A on pieje nad nią z zachwytu? Oszalał czy rozum mu nagle odebrało? Nie wierzę…” — zwątpiłam w myślach.

— Zdradź słoneczko, jaką niespodziankę dla mnie przygotowałaś? — poprosił.

— Umówiłam cię. A właściwie, nas. Na dzisiaj.

— Z kim? Ktoś znajomy napatoczył się tu w międzyczasie?

— Nie. Zdalnie pokierowałam wszystkim — odparła, wskazując telefon.

— Mamy się z kimś zobaczyć?

— Owszem. Z dwiema dziewczynami z „Body Art’u”. Już wróciły. Przyszedł sms w twojej sprawie.

— W mojej? Powiedz jasno, w czym rzecz — wydawał się zaskoczony.

— Zapomniałeś? No, nie. Nawet nie pamiętasz na czym mi ostatnio zależało? Oszaleć z tobą można!

— Wybacz kochanie. Chodzi o kolejny… tatuaż? — zapytał niepewnie.

— Nie! — nieomal krzyknęła.

— Przypomnij, proszę — jęknął błagalnie.

— O piercing chodzi, baranie. Mamy być dziś, o ósmej wieczorem. Zapamiętaj wreszcie!

— Mówiłem, nie chcę więcej tandetnych ozdóbek na sobie. Tym bardziej takich.

— Wyluzuj. Na razie wyłącznie na fiuta ci błyskotkę założą. Nie będzie widać na ulicy. Pokażesz jedynie mojej młodszej siostrze. Jest ciekawa jak coś takiego wygląda. Już jej obiecałam, że zobaczy.

— Niczego nie będę jej pokazywał.

— Pokażesz. Ten problem rozwiążemy później — odparła, machając lekceważąco ręką.

— Zrozum uparta kobieto. W ogóle nie chcę żadnego kolczyka. Nigdzie. Tym bardziej w wacku — zareagował nerwowo, ściszając głos z opóźnieniem.

— Ale ja chcę żebyś go w nim miał. Rozumiesz? Nie masz wyjścia, musisz się zgodzić. Nagrałam już sprawę i nie zamierzam niczego odwoływać. Jasne?

— Kociczko…

— Nie marudź — przerwała mu. — Wiem, że ulegniesz. Musisz. Inaczej wieczorem poproszę o pomoc dziewczyny z sąsiedniego namiotu. Chcesz?

— Jaką znowu pomoc? I po czorta jakieś dziewczyny? Nie rozumiem.

— Prościutka sprawa, a ty jak zwykle niczego nie kumasz, matołku.

— Czego niby?

— Ojej, drobna babska przysługa koleżeńska nastąpi. Będzie potrzebna w stanie wyższej konieczności. Sama uczestniczyłam w podobnej, przed niespełna rokiem. Poskutkowało szybciej niż się spodziewałam, sądząc po opisach w sieci.

— Możesz jaśniej?

— Mogę. Zwiążemy cię biedaczku linkami od tropiku. Mocne są, więc się nie wyplączesz.

— Po co chcesz mnie krępować?

— Aby dziewczynki ściągnęły ci majteczki i tak długo boleśnie pieściły jąderka, aż zmiękniesz, zmienisz zdanie i spełnisz moje zamarzenie. Jajeczka masz tylko dwa. Laseczek, licząc ze mną, będzie czwórka. A więc łapek osiem, czyli czterdzieści damskich paluszków brutalnie międlących i bezlitośnie ściskających bezbronne kuleczki. Jajeczniczka murowana, niestety. Pamiętaj, jeśli zbyt długo będziesz trwał przy swoim, jąderka mogą potem nadawać się już wyłącznie do amputacji. A w państwowym szpitalu kolejki są długaśne. Będziesz cierpiał całkiem niepotrzebnie. Oczywiście możesz tego uniknąć, lecz wszystko zależy wyłącznie od ciebie. Więc jak, wolisz siłą, czy dogadamy się po dobroci? Wybieraj póki masz czas. Śmiało.

— Dziewczyno, oszalałaś chyba.

— Nie. Gadam poważnie.

— Nie wierzę. Byłabyś zdolna mnie torturować?

— Nie zamierzam cię torturować, a jedynie nakłonić do zmiany zdania w kwestii apki.

— Kpisz sobie ze mnie?

— Bynajmniej. Słuchaj, uzgodniłam wszystko. Rzecz ma być dokładnie taka, jak u mojego poprzedniego faceta. Wysłałam dziewczynom fotkę jego elegancko przyozdobionego fiuta. Przyszła odpowiedź, że mają wyłącznie jeden podobny egzemplarz, więc zaklepałam z myślą o tobie. Zwykle bywają w srebrnym kolorze, twój będzie w złotym. Trudno. Reszta zgadza się z tym, co miał Bobi.

— Dorcia…

— Spokojnie — nie dała mu dojść do słowa. — Nie zakłada się tego na stałe. Ten model jest rozkręcany. Jeśli się rozstaniemy i nie będziesz chciał dłużej nosić apki, po prostu wyjmiesz sam, albo nowa laseczka ci w tym chętnie dopomoże. Proste.

— Kochanie, ale ja nie…

— Cicho — ponownie przerwała mu bez ogródek. — Wszystko dokładnie ustaliłam kiedy ciebie, baranie, nie było. Spóźniłeś się. Nie masz już absolutnie nic do gadania. Przepadło.

— Przecież poszedłem specjalnie po lody dla ciebie. Sama mnie wysłałaś.

— Wybrałeś zły moment. Właśnie wtedy przyszedł sms z ważną wiadomością, więc ostatecznie i nieodwołalnie ustaliłam co trzeba. Musisz się podporządkować. Nawet jeśli ci coś nie pasi. Trudno.

— Chyba przeginasz — warknął.

— Ty zdrowo przeginasz egoisto, nie dbając o mnie w łóżku — podkreśliła.

— Dorka skarbie, przyrzekam, poprawię się. Daj mi ciuteńkę czasu. Znajdę jakiś sposób. Poćwiczę, by tobie było lepiej. Poszukam porady w necie. Z kumplami pogadam. Z pornosów wiem, że facet może dłużej. Mnie w końcu może kiedyś także się tak przytrafi.

— Marzyciel. Nie trudź się, smętny porno erotomanie. Nie musisz buszować w sieci w poszukiwaniu pomocy. Sama ci wspaniałomyślnie rozwiązanie pod nos podsuwam, abyś się intelektualnie zbytnio nie przemęczał. Aktywnie poszukuję ratunku dla twego nader skromnego, szybkostrzelnego, samczego wyposażenia. Musisz tylko rzecz wykorzystać w praktyce i po krzyku. No, może troszeczkę pokrzyczysz przy dziewczynach podczas zabiegu. Ale trudno, przeżyjesz.

— Kutas bardzo wrażliwy jest. Zakładanie ozdoby zapewne straszliwie zaboli — jęknął.

— Skąd mam wiedzieć. Jeśli tak, być może będą musiały cię najpierw do czegoś przywiązać. Nie wiem. Jeżeli będzie trzeba, pomogę im. Ale jakby co, nie złość się potem na mnie zanadto. Dla nas obojga to uczynię.

— Jezu, Dora…

— Tylko pamiętaj, nie przynieś mi wstydu przy obcych kobietach. Musisz okazać się mężczyzną, a nie rozhisteryzowaną babą, mdlejącą na widok grubej, końskiej igły tuż przy penisku. Nie wypada przecież.

— Dziewczyno, czy ty naprawdę nie rozumiesz, że…

— No dobrze, znaj me serce. Poproszę aby starały się być delikatne i maksymalnie humanitarne przy zabiegu, choć pewnie z autopsji wiedzą, że niemal każdy chłop, to popieprzony histeryk.

— Boże, najpierw kazałaś mi się wszędzie wytatuować. Głupio się z tym czuję, ale trudno. Potem zaciągnęłaś do jakiegoś pedzia, który masując mi fiuta, umieszczał twoje imię na sztywnym wacku. W trakcie porobiłaś zdjęcia i, nie bacząc na moje protesty, rozesłałaś wszystkim koleżankom, a któraś idiotka wrzuciła wszystko do sieci. Teraz chcesz na żywca dziurawić mi kutasa i kolczykować jak świnię, owcę, dojną krowę albo inną ogólno unijną gadzinę? Dziewczyno, zlituj się. Błagam.

— Za późno na litość. Powiedziałam, już postanowione.

— Ale…

— Zrozum, mówiłam. Założą ci takiego samego apadravya, jakiego miał Bobi na wacku. Z nim niemal zawsze miałam orgazm. Nawet przy szybkim numerku, w porzeczkach, w ogrodzie u jego babci raz doszłam. O samochodzie, nie wspomnę — wyliczała bez zahamowań.

— Kolczyk tkwiący w penisie zagwarantuje ci szczytowanie podczas seksu ze mną? — wyraźnie niedowierzał.

— Przynajmniej, mam taką nadzieję.

— Co? Z powodu twojej nadziei, jakieś baby mają mi kutasa przekłuwać? Bez jakiegokolwiek znieczulenia nawet? — jęknął.

— Ojej, prosiłam. Choć raz bądź mężczyzną. Takim prawdziwym, z jajami. Skoro Bobi wytrzymał, też dasz radę. Spoko. Ale wiesz… — zawiesiła głos.

— Co znowu?

— Właśnie mi się przypomniało. On chyba mówił, że wszystko boli jak jasna cholera.

— O rzesz kurwa mać! — zajęczał głośno.

— Trudno. Najwyżej zagryź zęby i nie wrzeszcz za bardzo. Będę przy tobie, a jestem aż nazbyt wrażliwa na ludzki krzyk, ból, rozpacz, nieszczęście i głośne cierpienie. Ulituj się więc nade mną i nie jęcz, do cholery.

— Dora, kocham cię, kotku. Ale ciebie chyba totalnie porąbało.

— Eee tam. Pieprzysz bez sensu — machnęła ręką.

— Nie. Mówię serio. Boję się bólu i ewentualnego, przypadkowego zakażenia podczas zabiegu. Poza tym nie chcę dobrowolnie demonstrować klejnotów ani wacka babom, które zamierzają mi go na żywca podziurawić. I szczerze wątpię czy kolczyk w chuju rzeczywiście ułatwi ci osiąganie orgazmu.

— Owszem, jest szansa, że pomoże.

— Wyłącznie szansa? Nie masz nawet najmniejszej pewności?

— No dobra, częściowo mam. Mówiłam już kiedyś. Bobi miał co prawda większego ptaka, ale przy bzykaniu, właśnie głównie apa tkwiąca w główce sztywnego fajfusa, dotykała we mnie wszystkich czułych i wrażliwych miejsc. I to raz, za razem. Uparcie raz, za razem. I tak, aż do skutku. Dwie niewielkie kuleczki potrafiły wyczyniać cuda. Im szybsze, bardziej zamaszyste i zdecydowane były ruchy oraz dźgnięcia Bobiego, tym było mi lepiej. A jak dobrze i ostro zaszalał we mnie, z mety odlatywałam pod niebiosa. Pamiętam.

— Kurwa, daruj sobie detaliczne opowieści o tym jak się z nim kiedyś pieprzyłaś. Chociaż szczegóły jego akcji pozostaw wyłącznie dla siebie. Wiem, że niejeden cię miał. Zrozumiale, atrakcyjna jesteś. Ale nie relacjonuj mi teraz wszystkiego, bo zwariuję.

— Spoko, przykład jedynie spontanicznie podałam, a nie streszczałam ci akcję Bobiego. Wyluzuj, ponury sztywniaku.

— Dołujesz mnie.

— Luzik. Jeśli chcesz, też potrafisz posuwać szybciutko. Jak cię popędzę, a ty uczciwie przyłożysz się do roboty, momentami nawet szybszy bywasz w bioderkach aniżeli twoi poprzednicy. Czasem dymasz, niczym rasowy królik. Lubię tak, serio. Tylko dopychaj się zawsze do końca. Przyjemniej mi się wówczas robi. A jeżeli będziesz miał dodatkowo apkę w kutasku, może i z tobą nareszcie dojdę. Myśl perspektywicznie paskudny, męski egoisto, któremu bozia wspaniałomyślnie orgazm z natury, za friko podarowała. Dziewczyny, jak zwykle mają ze wszystkim trudniej i gorzej. Nawet w seksie tak jest, niestety — westchnęła, nieco bezradnie.

— Sądzisz, że ja jestem egoistą?

— Przecież chyba nie ja. Staram ci się pomóc, jak potrafię najlepiej. Sprawić, abyś był wreszcie lepszy i przydatniejszy w łóżeczku.

— Myślisz wyłącznie o sobie — podkreślił.

— Oczadziałeś? O ciebie się martwię i o twoją przyszłości płciową, baranie z mierną kutasiną. Seks i przyjemność z niego, to bardzo istotna sprawa w życiu. Twoim, również. Jeśli chcesz posuwać laseczkę tak uroczą jak ja, obowiązkowo musisz zadbać o jej przyjemności przy bzykaniu. Inaczej wypad.

— Okrutna bywasz…

— Celowo. Zrozum, nauczysz się przy mnie, a później na pewno zacznie ci sprawa procentować. W końcu znudzisz mi się kiedyś i autentycznie dostaniesz kopa. Będziesz musiał poszukać nowej cipeczki do prozdrowotnego ciupciania. Wtedy kutasek z apką na pewno zwiększy twoje szanse. Już przy wstępnych zalotach, macankach i oględzinach przeprowadzonych przez nową dupencję, twoje konotacje z mety pójdą w górę. Zapewniam — rzekła z przekąsem.

— Powiedz, rzeczywiście wszyscy twoi dotychczasowi faceci byli lepsi w te klocki ode mnie? Ilu ich było?

— Przed chwilką nie chciałeś przecież pikantnych szczególików. A tu nagle zamierzasz mozolnie zliczać kutaski, które w przeszłości mnie nawiedzały — zaśmiała się.

— Nie. Ale szczerze przyznaj, czy ja naprawdę jestem całkowicie do…

— Pełny luzik — nie pozwoliła mu dokończyć. — Nie dramatyzuj straszniście. Mieścisz się w podstawowej normie. Jęzorek masz całkiem sprawny. Z paluszkami gorzej. Poćwiczyć powinieneś. Postaraj się, by ogólnie było mi lepiej i milej. Chcę tego. No i kutaskiem musisz we mnie wytrwalej pracować. Zrozum wreszcie, kobieta woli dłużej, a nie ciach, ciach, poleciało i po sprawie. I nie zasypiaj na mnie tak od razu.

— Postaram się, obiecuję. Ale ten kolczyk…

— Przestań — przerwała mu błyskawicznie. — Naprawdę, wyłącznie dla twojego dobra umówiłam nas dzisiaj na zabieg, więc nie marudź wreszcie. Mam tego dosyć!

— Raczej nie dla mojego dobra, a na mą rychłą zgubę. Do tego ból i publiczny wstyd przed cholernymi babsztylami — westchnął.

— Aż tak bardzo wstydzisz się klejnociki przypadkowym kobitkom pokazać? Na wszelki wypadek załóż gatki z rozporkiem. Może wystarczy, jak wyłącznie wystawisz na wierzch samczy interes, a jajeczka pozostaną w ukryciu. Zobaczymy.

— Odłóżmy sprawę o kilka dni. Przemyślę wszystko.

— Wtedy przez calutki czas będziesz miał całkowity szlaban na seks ze mną. Chcesz tego?

— No co ty, Dorcia…

— Zaznaczam, też mam swoje potrzeby. Jak podczas twojej przymusowej abstynencji, najdzie mnie nagle na pieprzenie się, zyskasz szansę by ujrzeć swą ukochaną w objęciach innego. A raczej pod nim. Bzyknę się z kimkolwiek na twoich oczkach, obiecuję. Z nóżkami na maksa szeroko, abyś dobrze widział, co i jak się dzieje. Nakręca cię taka fikuśna perspektywa? — zaśmiała się szyderczo.

— O boże, Dora. Nie rób tego. Błagam.

— Więc…

— Słonko, naprawdę daj mi nieco więcej czasu na oswojenie się z problemem.

— Mowy nie ma. Zrozum gamoniu, te dziewczyny stale mają mnóstwo chętnych do kolczykowania. Zwykle czaka się długo. Ale specjalnie dla nas zostaną dziś po godzinach. Zgodziły się, gdy smsowo obiecałam podwójną stawkę za ekspresową usługę.

— Kto zapłaci podwójnie?

— Ty, oczywiście. Przecież twoja matka nie wyłoży kasiorki na tak niecny cel. Podejrzewam, że gdyby się dowiedziała co planujemy, padła by z wrażenia.

— Również zaraz padnę.

— Nie przesadzaj. Mówiłam, pójdę z tobą. Być może trzeba ci będzie fiuta na baczność postawić, by babeczki grubość nabrzmiałej główki dokładnie wymierzyły przed przekłuciem.

— Jezu, przy ludziach zamierzasz mi wacka obrabiać? Nie chcę.

— Jejku, nie palę się do tego, ale przeżyjesz jakby co. Szkolne imprezy z młodzieńczych lat najwyżej ci się ździebko przypomną — zachichotała.

— Dorcia, nie jestem aktorem porno.

— Ja też nie. Lecz jeśli zajdzie wyższa konieczność, trudno. Z musu, wezmę się przy obcych za robotę. Przeżyję, ostatecznie nic strasznego. W akademiku nie takie rzeczy na co dzień się dzieją. Nieraz widziałam. Nawet wczoraj na biwakowisku, jakaś laska rozładowała ręcznie chłopaka na moich oczach. Smażyłam dla nas jajecznicę na kuchence pomiędzy namiotami. A ona przy podniesionych drzwiach, bez krępacji spuściła tamtego do pustej paczki po papierosach. Tym razem, dla naszego wspólnego dobra, najwyżej oboje będziemy musieli przełamać drobny wstyd. Na moje wprawne łapki i buzię dość szybko reagujesz. Postawię ci w minutę.

— Po co, do cholery?

— Mówiłam, o dokładne rozmiary może chodzić. Sztanga musi być dobrze dopasowana do wielkości kutaskowej główki. Wtedy moja przyjemność będzie przy seksie większa. Kulki same trafią w cipce dokładnie w punkt „G” i swoje zrobią. Tobie również będzie przy dymanku milej. Przekonasz się.

— Kurwa, drobna przesada. Mam zaprezentować jakimś babom ustne stawianie mi wacka na baczność?

— Nie wiem. Może się tak zdarzyć. Zobaczymy. Bobi musiał sztywniaka pokazać. Suwmiarką dokładnie miał wymierzane co potrzeba.

— Też mu przy ludziach kutasa postawiłaś?

— Nie, wtedy jeszcze się nie znaliśmy. Z opowiadań wiem, że poszedł z kumplem, który chciał zobaczyć jak taki zabieg wygląda. Ponoć zastanawiał się, czy sobie podobnego gadżeciku nie zainstalować.

— I kumpel mu…?

— No co ty. Z Bobiego jest wyłącznie typowy heteryk. Mówił, że sam ręcznie usiłował sprzęt postawić, aby zaprezentować rozmiar. Lecz w niecodziennych okolicznościach, przy publice, sporej tremie i bez odpowiedniego bodźca na zajawkę, nic z tego nie wychodziło. Totalny zwis. W końcu facet, który miał robić zabieg, specjalną próżniową pompką, na siłę mu ptaka usztywnił do pomiarów. Ty będziesz miał mnie do tego, pod ręką. Jeśli zaistnieje podobna konieczność, pomogę. Spoko, nie dasz przy dziewczynach plamy. Już ja się o to postaram. Mam wprawę.

— Jego podjaraną goliznę oglądali przynajmniej wyłącznie faceci. Wstyd na pewno mniejszy — westchnął.

— A twoją, ujrzą jakieś dwie przypadkowe dupencje. Znowu mi wielka rzecz. Ja się przecież nie liczę, znam sprawę. Dla ciebie naprawdę aż taka wielka różnica, kto patrzy? Nie przypuszczałam, że jesteś staroświecki niczym prapradziadek.

— Pojmij kobieto. Jasne, ciebie się nie wstydzę. Ale nikomu obcemu nie chcę sztywniaka demonstrować. A jakimś babom, tym bardziej — jęknął.

— Ciągle tylko nie chcę i nie chcę. Przestań w końcu marudzić.

— Nie marudzę. Nie jestem ekshibicjonistą. Głupio mi stać na golasa z rozochoconym kutasem na wierzchu. Intymna sprawa. Nie rozumiesz?

— Wyluzuj. Z tego co wiem, przekłuwa się wiotkiego, więc sztywny będzie musiał być oglądany zaledwie przez moment. Wyłącznie do pomiarów.

— Ale jednak.

— Przeżyjesz. A jak znam życie, ze strachu szybko ci pewnie opadnie. Później, gdy bez majtek, będziesz już leżał na stole, mogę cię nawet trzymać za rękę. Będzie ci raźniej.

— Zrozum, w ogóle wstydzę się klejnoty publice pokazywać.

— Przełam się.

— Łatwo ci mówić.

— Bez przesady. Odrobina silnej woli wystarczy.

— Nie zawsze.

— Jest coś istotnego na rzeczy?

— Owszem. Jeszcze w szkole, dziewczyny rozebrały mnie kiedyś podstępem na wycieczce. Obejrzały, obmacały, a potem śmiały się bezczelnie. Mam uraz.

— A, oto ci chodzi. No fakt, nawet licealistki mogły poczuć się zawiedzione. Szału w gaciach nie ma, przyznaję. Lecz nie wpadaj niepotrzebnie w nadmierne kompleksy. Drobiażdżek, także bywa przydatny i zabawny.

— Spróbuj zrozumieć człowieka.

— Nie martw się, rozumiem. Ale te babeczki, przy robocie, którą wykonują na co dzień od kilku lat, zapewne i mniejsze fajfusy już oglądały. Nie musisz się zbytnio krępować, że nieśmiało opuszczając spodenki, skromniaczka zaprezentujesz. Ostatecznie nie twoja wina, że taki jest. Zapewne geny przodków zawiniły.

— Tyle, że to ja mam teraz problem, a nie oni.

— Uwierz mi, on wydaje się czasem nawet całkiem słodziutki. Szczególnie, gdy bezbronny dynda sobie beztrosko nad woreczkiem z niewielkimi jajeczkami — rzekła ze śmiechem.

— Dora, przestań mnie w kółko dołować i dobijać — jęknął.

— Sorki, może nieco źle zabrzmiało i ździebko przesadziłam. Ale intencje miałam dobre. Kutasek, ogólnie nie jest najgorszy. A z apką, naprawdę bardzo wiele zyska. Przekonasz się.

— Kochanie…

— Też cię chyba kocham. I podkreślam, pamiętaj abyś nie wrzeszczał zbytnio podczas przekłuwania peniska. Wytrzymaj drobne torturki. Nie przynieś mi wstydu. Naprawdę, chociaż raz okaż się prawdziwym mężczyzną. Bądź dzielny. Proszę.

— Dorcia, nie zmuszaj mnie do koszmarnego zabiegu.

— Nie zmuszam — wzruszyła ramionami. — Mówiłam wcześniej, masz wolną rękę i wolę. Wyłącznie szukam najprostszego rozwiązania naszego istotnego, łóżkowego problemu. Zbyt często nie mam z tobą orgazmu. A z penisem w sobie, nie miałam chyba nigdy.

— Raz miałaś.

— Pamiętam. Udawałam.

— Dlaczego?

— Nieważne. Ostrzegam, skoro inni radzili sobie w łóżeczku z moimi potrzebami, ty też powinieneś. Postaraj się. Właśnie daję ci kolejną szansę. Módl się, aby nie ostatnią.

— Dora, ale…

— Słuchaj, sprawa jest prosta lecz i brutalna zarazem.

— Co masz znowu na myśli?

— Dziś przekłuwamy kutasa i montujemy co trzeba. Jeśli apa nie poskutkuje, pozostanie nam wyłącznie wizyta u seksuologa, względnie rozstanie lub częste zdrady z mojej strony, bo nie zapominaj, że swoje potrzeby mam. Pierwsze jest drogie, gdyż popieprzone, katolickie państwo nie refunduje żadnych wydatków powiązanych z seksem i trzeba fachowcowi nieźle sypnąć własną kasiorą. Na dodatek kilka razy chodzi się do łóżkowego specjalisty i za kolejną opłatą, bardzo dokładnie spowiada z bzykalnej działalności. Średnio mam ochotę na podobne sprawozdania czy zwierzenia. Drugiego, ani trzeciego rozwiązania zapewne byś nie chciał.

— Dora, nie przeżyłbym gdybyś…

— Właśnie. Ale pocieszę cię. Póki co, nie mam jeszcze zamiaru cię porzucać ani otwarcie zdradzać. Staram się być uczciwa. Doceń. Z tym, że tak jak powiedziałam. Mam własne potrzeby i preferencje łóżkowe. Nie ukrywam niczego i jasno stawiam sprawę. Bzykanie, ma się równać orgazm. U mnie oczywiście, dla pełnej jasności. Twój, od dziś jest na drugim planie. Zapamiętaj.

— Do bólu bywasz czasami szczera — przyznał.

— OK., niech ci będzie. Przypominam, dla wspólnego dobra proponuję wypróbować apadravya umieszczonego w wacku. Koszty oczywiście są, lecz twoja kieszeń swobodnie je wytrzyma. Zaś ciało powinno przetrzymać ból. Ale ostateczna decyzja należy wyłącznie do ciebie. Wybieraj. Teraz! — podkreśliła.

— Okrutna i bezlitosna jesteś — jęknął.

— Nie. Jedynie wytrwale i nieugięcie walczę o swoje prawa. Rozumiesz?

— Jakie znowu prawa?

— Do orgazmu. Ty stale i szybko przy mnie wytryskujesz. Za szybko nawet. Zawsze masz orgazm. Ja z tobą, niestety nie. Pamiętaj, nie jestem plastikową lalką do bezdusznego dymania, czy przelatywania dla rozrywki kiedy ci się zachce. Jestem żywą, bardzo atrakcyjną, szczuplutką kobietą, na widok której aż ślinią się faceci w różnych klubach.

— Bo zajebista i przesłodka jesteś, kociczko.

— Wiem. Ale jestem dziewczyną, której także się coś od twego sztywnego, nawet i niewielkiego kutasa należy. Chcę wreszcie poczuć, że dobrze, mozolnie i wytrwale oraz uczciwie wykonuje we mnie prawdziwie męską robotę. A nie wyłącznie fuszerkę odstawia. Pojmij tę prostą sprawę. Jeśli nie, inny cię niedługo w łóżku zastąpi. Trudno.

— Dora, posłuchaj…

— Zatkaj się. Dość mam twojego ciągłego biadolenia i użalania nad sobą. Rozumiesz?

— Ale…

— Powiedziałam, postanowione. Śmiało ściągasz dzisiaj majtki i nie marudzisz więcej o strachu, wstydzie, lęku, bólu i czym tam jeszcze, bo zwyczajnie przynudzasz. Jasne?

— Boże, znowu koniecznie musisz wygrać? — jęknął bezsilnie, sadowiąc się obok wrednej szkieletnicy na ciemno kwiecistym pledzie.

— Jeżeli mnie kochasz, zgodzisz się. Oczywiste chyba.

— Dora, kocham przecież. Dobrze wiesz, szleję za tobą. Nie zniósłbym wieści, że zdradzasz mnie z byle kolesiem. Na twoich przecudnych oczkach związałbym i wykastrował drania, a jego kutasa i jajka posiekał toporkiem w drobny mak, a potem złożył na podłodze, u twych prześlicznych stópek, słonko.

— I w rezultacie zgniłbyś w pierdlu za okaleczenie jakiegoś przypadkowego biedaka lub nawet mord z wykrwawienia. Mądre?

— Trudno, dla mnie było by to już całkiem bez znaczenia.

— Nie szalej zanadto.

— Na twoim punkcje, cudowna laleczko, oszalałem już od pierwszego wejrzenia.

— Nie mydl mi teraz oczu. Pytam poważnie, jaka jest twoja ostateczna decyzja? Słucham — spytała ze stanowczym wyczekiwaniem w głosie.

— Dobrze, ponownie wygrałaś, kochanie. Przełamię strach i wstyd. Niech już będzie ta cholerna dziura i kulkowa sztanga w wacku. Skoro wyłącznie z nią można ci zrobić dobrze, spróbuję. Poświęcę się dla ciebie. Uczynię wszystko czego żądasz. Trudno.

— Wiedziałam, że się zgodzisz! Też cię teraz kocham, marudny wstydliwcu. Z kolczykiem na czubku peniska będziesz wyglądał jak prawdziwy mężczyzna. U Bobiego, gdy się mocno rozochocił, strasznie kręciła mnie taka kulkowa ozdóbka. W oralu nieco przeszkadzała, ale spoko, mam wprawę, nie odczujesz problemu. No i twojego wacka z apką, też chętnie uwiecznię w telefonie — zapewniła, cmokając go z wdzięcznością w policzek.

— Nie chcę kolejnych fotek z kutasem na wierzchu — jęknął.

— Takie drobiażdżki, jak zwykle ustalimy później — odparła, z głębokim przekonaniem.

Cholera, facet chce się okaleczyć dla pokręconej idiotki? Przebiją mu kutasa i przyozdobią kolczykiem, bo ona ma aktualnie takowe zamarzenie? Zwariował? Boże, co on widzi w totalnej kretynce? Czyżby aż tak ślepo wielbił i bezkrytycznie kochał infantylne blondynki? Prócz długich włosów, cała reszta tej kościstej, zabiedzonej dupci z niby mózgiem, jest naprawdę beznadziejna. Na dodatek kompletnie wyprana z logicznego myślenia. Rozumu i urody nawet z lupą się nie odnajdzie. Wyłącznie skóra, szkielet i galopująca durnota. Istny koszmarek i totalna masakra” — westchnęłam w myślach.

Zniesmaczona i całkiem zdruzgotana, ponownie przekręciłam się na wznak i celowo wyłączyłam myślenie. Chciałam w spokoju, swobodnie rozkoszować się ciepłymi promieniami palącego słońca. Po pewnym czasie, bezwiednie zasnęłam.

Objawienie

Ocknęłam się, gdy nagle zabrzęczał mój telefon. Przetarłam półprzytomne oczy i sięgnęłam po smartfona.

Co słychać?” — smsowała Sam.

Plażowa nuda. Wokół beznadziejne towarzystwo. Atrakcyjnego samca brak. Nie masz czego żałować” — wystukałam pocieszająco w odpowiedzi.

Klęcząc na piasku przy kocu, mocowałam się z suwakiem niewielkiej torby, w której trzymałam podręczne drobiazgi oraz picie. Wreszcie pokonałam opór złośliwej materii. Sięgnęłam po orzeźwiający napój. I właśnie wtedy…

— Klaudi? — usłyszałam za sobą męski głos.

Odkąd przestałam być dzieckiem, rzadko ktokolwiek używał tego zdrobnienia w stosunku do mnie. Klaudyna, raczej kiepsko wypada przy próbach jakichkolwiek spieszczeń, w odniesieniu do dorosłej baby. Owszem, zdarza się Kla, względnie Klaudka, lecz w kontaktach towarzyskich najczęściej pada podstawowa forma mego imienia. Zdziwiłam się z nagłej, niespodziewanej zmiany. W dodatku tu, na plaży? Szybkie odwrócenie głowy w kierunku, z którego dobiegł głos, niewiele pomogło. Patrząc pod oślepiające słońce, widziałam jedynie cień stojącej z boku postaci. Niewątpliwie męskiej. W dodatku atrakcyjnie i dość potężnie zarysowanej w swych ciemnych konturach. Nie miałam jednak pojęcia, któż może to być.

— To ty, Klaudyno? — męski głos chciał się najwyraźniej upewnić.

— Tak, ja. O ile akurat o mnie ci chodzi. A kim ty, jesteś? — spytałam w odpowiedzi.

— Nie poznajesz? Nie dołuj mnie, Klaudi. Aż tak się zestarzałem? — jęknął głos.

— Sorry, mam cię pod światło. Jesteś po prostu wielkim cieniem. Głos jakby znajomy… Ale…

— Dobra, obejdę cię. Spójrz teraz — rzekł, stając po chwili z drugiej strony.

Klęcząc, zerknęłam w górę, przykładając jednocześnie obie dłonie do brwi i czoła, by uchronić oczy przed nadmiarem oślepiającej jasności.

— Naprawdę nie wiesz kim jestem? Nie poznajesz? Klaudi… — jęknął z rezygnacją.

— Daniel? — zdziwiłam się.

— Uff, a już sądziłem, że kiepsko ze mną, skoro nie jesteś w stanie mnie rozpoznać.

— Co tu robisz? — spytałam zaskoczona.

— Podejrzewam, że to samo co ty — odparł.

— Fakt, niezbyt mądre pytanie… zważywszy na miejsce i… okoliczności — wzruszyłam ramionami.

— Nie przejmuj się. Zaskakująco wypiękniałaś. Stałaś się super laską. Ciałko pierwsza klasa. Tyłeczek.. nogi… Jestem pod wrażeniem.

— Banał. Ale miło cię wreszcie widzieć. Niemal zapomniałam o twoim istnieniu. Cholera, ciacho z ciebie, wujaszku.

— Starawe już nieco, niestety. Jeszcze trochę, a stanie się czerstwym zakalcem.

— Ile właściwie masz lat?

— Zawsze pięć więcej od ciebie.

— Czyli… trzydzieści…. dwa? — obliczyłam błyskawicznie.

— A podobno kobiety nie lubią publicznie informować wszystkich o swoim wieku? — zaśmiał się.

— Mówiłam o tobie… OK., zmieńmy temat — zaproponowałam, nieco zmieszana.

— Sama przyjechałaś? — zapytał, rozglądając się wokół.

— Z koleżanką, ale dziś miała dość słońca. Została na kwaterze.

— A facet?

— W planach. Ponownie zmieńmy temat — westchnęłam.

— Również jestem sam. I przez przypadek, także przyjechałem ze znajomymi.

— Są gdzieś w okolicy?

— Opalają się w tamtej części plaży — machnął ręką, za siebie.

— Daleko?

— Stąd, będzie pewnie z pięćset metrów, albo i lepiej.

— Tam jest już chyba plaża dla golasów — zdziwiłam się.

— Zawsze opalam się wśród nich, jeśli przyjeżdżam nad Bałtyk w tę okolicę — wyjaśnił bez skrępowania.

— Zostałeś nudystą? Naturystą? Jak się w zasadzie o golasach mówi?

— Nie za bardzo wiem, co oba terminy oznaczają. Nie wyznaję żadnej, durnowatej ideologii. Po prostu uwielbiam opalać się bez gaci. Ot, cała filozofia. Proste.

— Od dawna tak masz?

— Bo ja wiem. Pamiętam, że po raz pierwszy byłem na nagiej plaży jeszcze w ogólniaku. Wodecki w piosence zachwalał i reklamował miejsce, więc stopem pojechaliśmy z chłopakami, aby sprawdzić w czym rzecz. I tak mi zostało.

— Nigdy nie opalałam się całkiem nago.

— Żałuj. Naprawdę bardzo fajna i przyjemna sprawa.

— Choć nie, raz wygrzewałam się w słońcu na golasa. W ogrodzie, u koleżanki. Odbiło nam. Po kilku wypitych w samotności piwach, sfrustrowane, w akcie desperacji, obie pościągałyśmy z siebie wszystko. Szczęśliwie, nikt nie widział — zaśmiałam się.

— Jakie były wrażenia?

— Raczej bez znaczenia, bo niewiele pamiętam. Ale na publicznym, gołym plażowisku nigdy nie byłam. Nawet do głowy mi nie przyszło, by kiedykolwiek udać się w takie miejsce.

— Więc chodź ze mną teraz — zaproponował beztrosko.

— Co? — oniemiałam, robiąc wielkie oczy.

— Nie widzieliśmy się bardzo dawno, chyba kilka lat. Będzie okazja pogadać.

— Wystarczy jak tym celu przysiądziesz na moim kocu. Zapraszam.

— Klaudi, prócz gaci, wszystkie rzeczy, łącznie z kluczykami do samochodu zostawiłem tam pod opieką znajomych. Grubo, ponad godzinę temu. Pomyślą, że się utopiłem, jeśli w miarę szybko nie wrócę. Poza tym, dzisiaj planują krócej się opalać. Spiekli się wczoraj zanadto.

— Są nadzy?

— Oczywiście. Przenieś się ze mną. Po co mamy leżeć samotnie, pół kilometra od siebie. We dwoje, milej spędzimy dzień — zaproponował.

— Zwariowałeś? — żachnęłam się.

— Czemu? Mówię serio. Chodź ze mną. Odwiozę cię potem na kwaterę. Nie będziesz musiała sama wracać taki kawał — zapewnił.

— Nie w tym rzecz.

— A w czym?

— Naprawdę nie kojarzysz?

— Przysięgam. Nie.

— Nie będę się publicznie rozbierała. Tym bardziej, przy tobie. Nie zobaczysz mnie nagiej. Zapomnij, podstępny świntuchu.

— Masz ładne piersi. Zgrabny tyłeczek. Nie musisz się wstydzić.

— Niby skąd wiesz, jakie mam cycki?

— Nie pamiętasz? Widziałem cię parę lat temu. U matki, pod prysznicem. U was była awaria wody i przyszłaś do babci się wykąpać.

— A ty, bezczelny wieprzu, bez pukania wlazłeś oczywiście cichaczem do łazienki. Fakt, było tak. Przypominam sobie.

— Widok był super, naprawdę. Nawet rąsia mi później parę razy popracowała na twój temat — zaśmiał się, naśladując ruchy dłoni, jakie faceci wykonują podczas masturbacji.

— Przestań, prosiaku przebrzydły. Nawet nie chcę tego słuchać. Jesteś moim wujkiem, potworze. To istne kazirodztwo i mentalne molestowanie nieświadomej niczego, bezbronnej istoty.

— Nie przesadzaj. Zawsze mi się podobałaś. I tylko częściowo jesteśmy spokrewnieni.

— Ale jednak.

— Nie nasza wina, że będąc tuż przed 40-tką, twoja babcia puściła się potajemnie na wakacjach.

— Naprawdę jesteś jej pamiątką z Francji?

— Skoro ty, także wiesz o sprawie, widać coś musi być na rzeczy. Oficjalnie nigdy nie wspominała mi o tym.

— Moja mama przypadkowo kiedyś się wygadała. Ale potem, w cztery oczy, poprosiła mnie o dyskrecję. Ze względu na dziadka.

— Ślepy by musiał być, żeby nie widzieć różnicy. On, drobniutki blondyn. Matka, niewielka i też ponoć kiedyś jasnowłosa seks-bombka. Twoja matka, czyli moja znacznie starsza siostrzyczka, blondyna. A ja wielki, nieomal kolorowy, ciemnooki szatyn, o nieco kanciastych rysach twarzy. Obca rasa, w porównaniu z oficjalnymi, krajowymi protoplastami. Wiem jedynie, że na pewno nie pochodzę z adopcji. Pozostałe tajemne wieści, to wyłącznie rodzinne szeptanie po kątach.

— Ale jako wielorasowa krzyżówka, wyszedłeś super. Samiec, pierwsza klasa. Wprost idealne trofeum na udane wakacje. Z ciebie naprawdę jest całkiem apetyczne, czekoladowe ciacho — kłapnęłam szczękami, mrużąc szelmowsko oczy.

— Kundle często bywają atrakcyjniejsze, od rodowodowego stadka — odparł ze śmiechem.

— Niestety, przez to stadko, jako samczy obiekt, odpadasz. Przynajmniej w moim przypadku. Zbyt bliskie koligacje, wujaszku.

— Szkoda. Warta jesteś grzechu, siostrzenico.

— Żaden czort mnie nie podkusi, aby grzeszyć z tobą, niecnoto.

— Cóż, przyjdzie mi to uczynić jedynie w marzeniach. Zapewne nad ranem…

— Znalazł się poranny marzyciel. I jak zwykle, niepoprawny erotoman z ciebie. Nigdy ci nie przejdzie?

— Pojęcia nie mam.

— Akurat u ciebie, ta przypadłość nie przeraża mnie aż tak, jak u wielu innych facetów.

— Wytrzymasz?

— Spróbuję. Jak długo tu będziesz?

— Nie wiem. Może jeszcze z tydzień. Zależy od pogody. Jestem wolnym człowiekiem.

— Czym się obecnie zajmujesz?

— Oficjalnie tym, czym zwykle.

— Masażem i fizjoterapią?

— Zgadza się. Ale dorywczo, miewam również atrakcyjniejsze boki. Lecz o tym, cicho-sza. A ty?

— Po studiach, przysiadłam chwilowo w państwowej firmie i rozglądam się za czymś lepiej płatnym i ciekawszym do roboty. Ale kiepsko idzie.

— Na państwowej posadzie nigdy nie będziesz miała kokosów.

— Jestem realistką, wiem o tym. Ale w Polsce, w ogóle brak perspektyw na cokolwiek. Do tego totalna chała, pod każdym względem. Pewnie wyjadę w końcu do Holandii, Irlandii, albo gdziekolwiek na zachód. Jeszcze się nie zdecydowałam. Stale węszę w necie za czymś intratnym.

— Póki co, ponawiam propozycję wspólnego spędzenia reszty dnia, w tamtej części plaży. Zbieramy twoje klamoty i idziemy spacerkiem do mnie?

— Daniel, zrozum. Naprawdę nie mam najmniejszej ochoty, ani zamiaru rozbierać się do golasa przy kimkolwiek. Widziałeś mnie raz u babci i wystarczy. Sorry, nie jestem ekshibicjonistką. Zupełnie nie moje klimaty. Wybacz.

— Wyluzuj. Nikt ci się nie każe rozbierać.

— Sam powiedziałeś, że tam jest goła plaża.

— Ale nie mówiłem, że musisz od razu ściągać majtki. Cycki również mogą pozostać w ukryciu. Spoko.

— Nie bardzo rozumiem — przyznałam.

— Klaudi, jeśli chcesz, możesz założyć nawet grubą kurtkę, watowane, narciarskie spodnie i w tym siedzieć na kocu. Tylko wątpię czy długo wytrzymasz w pełnym słońcu. A i w wodzie będzie ci w czymś takim pływać ciut niewygodnie.

— Nie rób sobie ze mnie jaj, cholerny wujaszku.

— OK., urocza siostrzenico. Najwyraźniej należy ci się drobne wyjaśnienie.

— Niby jakie?

— Otóż na polskich plażach dla nagusów, nie ma pełnego równouprawnienia. Tym razem mężczyźni miewają gorzej.

— Czemu?

— Samotny facet krążący nachalnie i uparcie w gaciach, bywa wypraszany z rewiru. Ale babeczka, szczególnie młoda i zgrabna, może robić co zechce. Praktyka wykazuje, że i tak, wcześniej czy później, częściowo lub całkiem, w końcu się rozbierze. Widać powolność pod tym względem macie zakodowaną w genach. Stali bywalcy dawno przyzwyczaili się do podobnych zachowań kobiet. Spokojnie możesz pozostać w tym, w czym jesteś aktualnie. Jasne?

— Nie do końca.

— W czym dostrzegasz kolejny problem? — westchnął.

— Zapowiada się, że kiedy tam dotrzemy, pozbędziesz się majtek. Będziesz stał i chodził przy mnie kompletnie nagi, z dyndającym penisem i jądrami na wierzchu. Tak?

— Dokładnie. Również golutki, zlegnę obok ciebie na kocu i pogadamy tak, jak czynimy to teraz. Nic strasznego się nie wydarzy. Zapewniam.

— Naprawdę się nie wstydzisz? Ani troszkę? Nawet własnej siostrzenicy? Bez krępacji zademonstrujesz mi klejnoty? Nie wiem, pewnie głupio mi będzie patrzeć. Nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji z żadnym kuzynem.

— Moment. Zakładam, że jesteś normalną, zdrową dziewczyną, a nie dewotką lub zakonnicą i nie przeżyjesz szoku na widok dyndających swobodnie samczych ozdób. Chyba widziałaś już kiedyś na żywo, faceta pozbawionego majtek? Ale pozory czasem mylą, więc…

— Spokojnie, niejednego sobie obejrzałam. Niektórych nawet z bliska, szczegółowo i bardzo dokładnie. Ale…

— Klaudi mówiłem, od czasów ogólniaka opalam się na kompletną gółkę. Z piętnaście lat będzie. Nie umiem już inaczej. Nie nawykłem wygrzewać w słońcu odzienia, tylko ciało. Proste.

— Więc naprawdę nie będziesz się wstydził, ani miał mi za złe, gdy zerknę na twoje przyrodzenie? Masz pecha wujaszku, akurat w tej kwestii jestem niestety ciekawską babą. W dodatku kompletnie nieobytą z twoją golizną. Skusi mnie, jak nic.

— Spokojnie. Będziesz miała okazję aby ów stan zmienić.

— Nie jestem do końca pewna, czy rzeczywiście mam ochotę na podobne doświadczenia, okazje i zmiany.

— Co ci szkodzi spróbować?

— Nie wiem. Pewnie zahamowania kulturowe i obyczajowe…

— Przełam je.

— Tobie wszystko, zawsze wydaje się nad wyraz proste?

— A może ty niepotrzebnie komplikujesz życie.

— Kurczę, Daniel, jesteś przystojnym, apetycznie zbudowanym facetem. Naprawdę nie wiem czy powstrzymam oczy, by odruchowo nie ześlizgnęły się, gdzie nie powinny. Nie mogę ci obiecać. Ze zwykłej, babskiej przekory pewnie tak zrobię. Pojęcia nie mam. I nieco mi głupio pogodzić się z podobną perspektywą, zrozum.

— O, i to mi się podoba.

— Co niby?

— Nie wstydzisz się otwarcie i uczciwie przyznać, że baby również chętnie zerkają sobie na to i owo, u chłopa. Z reguły wyłącznie facetom się podobną skłonność przypisuje.

— Czyli…

— Czyli zerkaj sobie lub patrz całkiem jawnie, na co i gdzie tylko chcesz. Nawet godzinami. Me calutkie ciało jest do twojej dyspozycji. Wyłącznie twoja chęć, potrzeba, wola i zdrowe zaciekawienie. Dla mnie, bez znaczenia. Idziemy?

— Boże, gdyby się babcia dowiedziała do czego mnie, łotrze, namawiasz…

— Jesteś już dużą dziewczynką. A ona od dawna wie, że opalam się głównie na gołych plażach. Jeśli ci się sprawa spodoba, sama będziesz ją mogła poinformować, że dzięki mnie, również polubiłaś tę atrakcyjną formę wypoczynku.

— Zwariowałeś? Jeszcze palpitacji serca staruszka dostanie. A zgorszy się, na bank. Do tego najprawdopodobniej powie, że mnie zdeprawowałeś i podstępnie sprowadziłeś na złą drogę, nikczemniku.

— Masz rację. Lepiej oboje przemilczmy wieść o tym, co zrobiliśmy.

— Jeszcze niczego nie zrobiliśmy — zaznaczyłam.

— Ale zrobimy.

— Boże, na co ty mnie namawiasz?

— Wyłącznie na długi spacer brzegiem polskiego morza.

— I oglądanie golasów.

— Przy okazji.

— Męskich, również.

— W całej Unii obowiązuje równouprawnienie. Stale i wszędzie ględzą o parytetach oraz równych prawach kobiet i mężczyzn.

— W kontekście golasów na plaży, też? Jakoś nie słyszałam.

— Klaudi, nie przedłużaj. Idziemy?

— Sama nie wiem…

— Ale ja wiem. Ruszamy.

— Niech ci będzie. Raz kozie śmierć. Wygrałeś, paskudny bezwstydniku — poddałam się, mimo licznych obaw.

— Cenię dziewczyny nie stroniące od nietypowych dla nich przygód czy rozrywek.

— A ja się obawiam, że idąc z tobą popełniam błąd.

— Klaudi, jaki błąd? Umówmy się, idziesz na gołą plażę jeden, jedyny raz. Wyłącznie po to, abyśmy mogli dłużej ze sobą pogawędzić. Przy okazji zobaczysz, jak się cała sprawa przedstawia. Nic strasznego.

— Ale na pewno się nie rozbiorę — podkreśliłam stanowczo.

— W porządku. Będziesz przez cały czas w kostiumie, względnie w innym, dowolnym opakowaniu, które pozwoli ci się poczuć swobodnie. Jeśli ci się miejsce nie spodoba, jutro ponownie opalasz się samiutka tu, gdzie teraz jesteśmy. No problem.

— A co, jeśli nie daj boże, pozytywnie odbiorę dzisiejszy kompletny brak publicznej moralności?

— Wtedy jutro rano podjadę po ciebie i wspólnie udamy się na tamtą plażę. Razem będzie przyjemniej, sympatyczniej i zapewne weselej. W końcu jesteśmy na wakacjach. Nie warto marnować czasu na niezdrowe zahamowania czy ponuractwo. Proste?

— Może nie snuj jednak nazbyt odległych planów, póki co.

— OK. Na wszelki wypadek zapamiętaj. Jutro również możesz opalać się przy mnie w kostiumie, jeżeli tak będziesz wolała. Nie masz przymusu ściągania z siebie stanika ani majtek. Mnie nie przeszkadzają twoje przepaski. Innym, pewnie podobnie. Nie rób niczego na siłę. Nie zmuszaj się do pełnej nagości, skoro nie sprawia ci frajdy. Nie warto.

— Aż tak bardzo troszczysz się o moją psychiczną równowagę, wujaszku? — zaśmiałam się.

— Po prostu przekazuję ci doświadczenia innych. W tym moje własne, sprzed lat.

— Za pierwszym razem, ściągając majtki przy ludziach, też się w ogóle nie wstydziłeś?

— Szczerze?

— Tak, jeśli możesz.

— OK. Miałem pewne opory.

— Więc dawniej poczucie wstydu nie było ci jednak obce?

— Nie chodziło o wstyd.

— A o co?

— Raczej o obycie się z całkowitą nagością, przy ludziach.

— Jak do tego doszedłeś?

— Przed pierwszym wyjazdem do Chałup, robiliśmy próby z chłopakami i ćwiczyliśmy przez jakiś czas.

— Co ćwiczyliście?

— Rozbieranie się przy innych i chodzenie nago, w różnych sytuacjach.

— W domu?

— Nie tylko.

— Obnażaliście się publicznie? Gdzie?

— Nie obnażaliśmy się, niczym ekshibicjoniści w parkach. W szkole po wf-ie, klubie kajakowym, albo nad rzeką, pozbywaliśmy się ubrania wśród swoich. Wiedzieli o co nam chodziło. Nie wadziło im.

— Dziewczyny również was oglądały?

— Pływaliśmy przy kilku bez majtek. One, pozostały w kostiumach.

— Na imprezach też się rozbieraliście?

— Raz się zdarzyło.

— Ilu was było?

— Początkowo sześciu. W końcu pozostało jedynie trzech.

— Połowa odpadła, czy zrezygnowała?

— Jedno i drugie.

— Czemu tak się stało?

— Zbyt często mieli problem.

— Jaki?

— Prawie każdy nastoletni chłopak ma ten sam.

— Czyli?

— Nie panuje nad zachowaniami penisa. Miewa nagłe wzwody, a tego nie da się ukryć, chodząc bez gaci. Mój wacek wzbudzał jeszcze dodatkową sensację. Będąc pierwszy raz na plaży, prawie cały dzień przeleżałem na brzuchu, przypalając sobie paskudnie plecy.

— A twoi współtowarzysze wyprawy?

— Podobnie. Dopiero późnym popołudniem, gdy znacznie ubyło ludzi, odważyliśmy się na szybki sprint, na golasa, do wody i długą kąpiel. Wyszliśmy z morza wówczas, gdy wokół było już zaledwie paru facetów. Przy nich mogliśmy wreszcie poczuć się bardziej swobodnie.

— Wasze wacki beztrosko dyndały?

— Po kąpieli w zimnym Bałtyku, zachowywały się nad wyraz przyzwoicie — odparł ze śmiechem.

— A twój dodatkowy problem wzbudzający sensację?

— Przez lata przyzwyczaiłem się. Nie ma już dla mnie znaczenia. Przeminęło.

— Powiesz na czym polegał?

— Sama się zorientujesz — westchnął, machając lekceważąco ręką.

— Tajemnica?

— Nie, zobaczysz przecież.

— Kusisz mnie diable bym poszła z tobą i poznała ów dawny, skryty w majtkach problem? — zapytałam ze śmiechem.

— Nie to miałem na myśli — zaznaczył.

— Łobuzie, podkreślam otwarcie, jeśli zwodząc mnie i zachęcając na wszelkie sposoby do poznania ludzkiej niemoralności w masowym wykonaniu, podstępnie i potajemnie liczysz na rewanżowy striptiz z mojej strony, jesteś w totalnym błędzie.

— Klaudi, wyluzuj. Nie robię żadnych podjazdów pod ciebie. Serio.

— Więc czemu usilnie nakłaniasz mnie na wycieczkę w teren, na którym w ogóle nigdy nie planowałam przebywać? Nawet nie brałam pod uwagę podobnej przygody z ludzką nagością i totalnym bezwstydem. Wiem, że gołe plaże istnieją nawet w tym chorym na przewlekły katolicyzm kraju, lecz nie rozumiem podobnych potrzeb, zainteresowań, czy tego, o co w tym wszystkim chodzi.

— Dziewczyno, nie komplikuj niepotrzebnie życia. Nie warto. Powtarzam, jesteśmy dorośli i przebywamy na wakacjach. Przez czysty przypadek, obydwoje przyjechaliśmy na wypoczynek w to samo miejsce i w tym samym czasie. Korzystajmy beztrosko z tego sympatycznego zbiegu okoliczności. Proste.

— I to ma być prawdziwy powód twych namów?

— Wyłącznie. Po prostu cię lubię. Dawno się nie widzieliśmy. Miło będzie pogadać, spędzając ze sobą nieco wolnego czasu. Nie sądzisz? Przynajmniej ja, tak sprawę odbieram.

— Cóż, dobra, powiem szczerze. Wygrałeś. Dziwnym cudem sprawiłeś, iż pomimo rozterek i sporych wahań pójdę z tobą na tę, niby rajską, plażę. Przeżyję twój striptiz, mam nadzieję. Lecz lojalnie powtarzam i ostrzegam, mam swój słaby punkt w kontaktach z nagimi mężczyznami.

— Jaki?

— Wspominałam. Gdy sami stwarzają okazję, lubię zerknąć w co wyposażyła ich matka natura. Więc wiedz, iż na pewno pogapię się na twoje samcze przymioty. Skoro się nie wstydzisz, tym bardziej nie będę się krygowała. Powiem nawet więcej, babska ciekawość zaczyna mnie wprost zżerać, jaki dawny problem skrywasz w obszernych, kolorowych gatkach, mój egzotyczny co nieco, a do tego seksowny, wujaszku.

— Miło, że wreszcie się zdecydowałaś — rzekł, wyraźnie zadowolony.

— Chyba na własną zgubę. Ale powtarzam, zapamiętaj raz na zawsze, nie ściągnę z siebie majtek ani biustonosza. Nie będę się rozbierała do naga przy tobie, czy stadzie bezwstydnych, obcych ludzisk. Nie namawiaj mnie na totalnie niemoralny wyczyn. Najlepiej od razu wybij sobie z głowy podobną rzecz. I to na amen.

— Zrobione — odparł z uśmiechem, stukając się kilkakrotnie pięścią w bok czaszki.

— Wariat — parsknęłam, szturchając go w kosmatą klatkę piersiową.

*****

Daniel pomógł mi zwinąć koc, po czym zarzucił go sobie na ramię. Założyłam słomkowy kapelusz z wielkim rondem, włożyłam przeciwsłoneczne okulary, spakowałam niewielką, plażową torbę z drobiazgami i ruszyliśmy wzdłuż brzegu.

Początkowo byłam ciutkę niepewna i spięta. Nie wiem czemu, ale lekkie skrępowania i onieśmielenie szybko minęło. Może obecność i nieco specyficzne poczucie humoru, nietuzinkowego, niewiele starszego ode mnie wujka sprawiły, że wkrótce poczęłam się czuć znacznie swobodniej. W pewnym momencie pożałowałam nawet, że Daniel jest moim bliskim kuzynem, zaś mnie nie udało się dotychczas spotkać w życiu mężczyzny, który choć trochę by go przypominał. Mijane trzy dziewczyny, z wyraźnym zachwytem otaksowały go wzrokiem. Dyskretnie zerknęłam na niego z profilu. Na pierwszy rzut oka, naprawdę przystojny, męski, atrakcyjny i pociągający samiec. Do przypadkowego, wakacyjnego seksu, niemal ideał. Nic tylko lądować z takim w łóżku. I to migiem, bo inna może cię zaraz ubiec, więc szkoda każdej chwili. W końcu w takim celu wyruszyłyśmy z Sam na tegoroczne wakacje. Ale jak dotąd, trafiałyśmy wyłącznie na palantów, niegodnych zbytniej uwagi ani czasu. Niby facetów wokół było pełno, a jednocześnie panowało totalne pustkowie. Jak dotąd, wyłącznie nieudane łowy. Pech?

Mniej więcej po piętnastu minutach wędrówki po sypkim piasku, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nawet w dalekiej perspektywie nie widać żadnego muru, płotu, czy innego przepierzenia, które odgradzałoby od świata zbereźną, nagą plażę, od normalnej.

— Daleko jeszcze? — jęknęłam, czując lekkie pobolewanie lewej łydki.

— Widzisz samotną kępę krzaków, na wydmie? — zapytał.

— Widzę.

— W tamtej okolicy mam grajdołek — wyjaśnił.

— A gdzie płot? — zapytałam zdziwiona.

— Jaki płot? — wydal się zaskoczony.

— Coś, co odgradza wasz pradawny raj, od współczesnej, ludzkiej cywilizacji.

— Nigdy tu niczego takiego nie było — stwierdził ze śmiechem.

— Skąd mam więc wiedzieć, że wędrując niewinnie wzdłuż brzegu, nagle wlazłam na obce terytorium? W dodatku na bezwstydną plażę, dla niemoralnych dziwaków — odparłam z konsternacją.

— Niecałe sto metrów przed nami, stoi wbity w piach kołek. Ktoś przyczepił do niego w tym roku kawałek tektury, z rysunkiem przekreślonych majtek. Ale poprzednio, ani dwa lata temu, żadnego obrazka nie było. Po prostu pojawia się w zasięgu wzroku jakiś golas i wiadomo, że zaczyna się naga plaża.

Jakby w odpowiedzi, z płytkiej wody sięgającej do połowy ud, niemal tuż koło nas, wynurzył się z morza facet bez kąpielówek i ruszył w kierunku brzegu. Oniemiałam wlepiając w niego gały. Byłam święcie przekonana, że nudyści, naturyści czy jak ich tam zwą, to wyłącznie młodzi, ładni, zgrabni, przystojni, estetycznie zbudowani ludzie, na których miło jest zawiesić oko. A ten… Szkoda gadać! Mniej więcej pięćdziesięcioletni, niski, zapewne piwosz z dużym stażem oraz potężnym kaloryferem na przedzie i… Zaraz, czy on w ogóle ma cokolwiek w ociekających, nie wygolonych, rzadkich krzaczorach na dole? Eunuch? Raczej nie. Normalnie zapewne coś niewielkiego, dynda mu pod pokaźnym brzuszyskiem. Lecz teraz, świeżo po morskiej kąpieli, wszystko się zapewne skurczyło i ze wstydu zniknęło gdzieś w falujących połciach tłuszczu. Do tego nogi krzywe i grube jak cholera. Gęba też otłuszczona i szpetna. Na łbie prawie łysy. Istna masakra.

Z niesmakiem odwróciłam wzrok od wybitnie nieestetycznego obiektu i zdegustowana, poczęłam uważniej lustrować najbliższą okolicę. Kawałek dalej, na kocu, siedziała para emerytów zajadających kanapki.

Jezu, co najmniej siedemdziesiątka na karku, a opalają się publicznie całkiem na golasa? Polski emeryt, w pruderyjnym, katolickim kraju, zatracił nagle poczucie wstydu i przyzwoitości? A może stypendium z ZUS’u mają zbyt niskie, by zafundować sobie kostiumy kąpielowe? Albo zachłanny klecha coraz większe, przymusowe datki na remont dachu lub dzwonnicy od biedaków pobiera i na odzienie pieniążków dziadkom zabrakło? Cholera, a co, jeśli skleroza spowodowała, że staruszkowie po prostu zapomnieli się ubrać?” — moje myśl rozpaczliwie poszukiwały logicznego uzasadnienia, totalnie zaskakującego widoku.

Pięćdziesiąt metrów dalej, przeżyłam kolejne zaskoczenie. W wodzie po kostki, stał odwrócony tyłem nagusieńki facet, a tuż przed nim, na oko 10-letnia dziewczynka. Również bez skrawka ubranka na sobie. Gdy zbliżyliśmy się do nich, usłyszałam:

— Tato, chodź ze mną popływać, bo mamusia samej mi nie pozwala — poprosił dzieciak, zwracając się do rozebranego mężczyzny.

„Boże, co tu się dzieje? Tata, mama i małoletnia córeczka wspólnie baraszkują w słońcu, kompletnie na golasa? Rozumiem, ostatecznie gdyby mama przy córce opalała się topless, w końcu nic strasznego. Ostatecznie dzieciakowi też kiedyś cycki wyrosną. Ale ojciec bez majtek, stojący frontem do małej dziewczynki? Byłam pewna, że w tym kraju tatusiowie nie demonstrują własnym pociechom siusiaków, którymi je zmajstrowali. No chyba, że przez przypadek. Przynajmniej w mojej rodzinie tak się zdarzyło. Ale żeby jawnie? Owszem, coś podobnego występowało dawno temu, u plemion pierwotnych. Ale teraz? Sądziłam też, ba byłam nawet pewna, że bezwstydne plaże, podobnie jak filmy porno, oficjalnie są przeznaczone wyłącznie dla dorosłych. Cholera, jestem w błędzie, czy może przypadkowo natrafiłam wyłącznie na odosobniony, wysoce patologiczny przypadek?” — przemknęło mi przez myśl.

— Wiesz, dopiero teraz zorientowałam się, że rzeczywiście pojawia się coraz więcej nagusów. Wcześniej wzrokiem poszukiwałam w perspektywie płotu, albo wysokiego muru. Dużo osób przyjeżdża wspólnie z dzieciakami? — zapytałam, zwracając twarz w stronę Daniela.

— W niektórych miejscach sporo ich, niestety. Ganiają sypiąc piachem, piszczą, wrzeszczą. Jeśli towarzystwo staje się zbyt upiorne, przenoszę się kawałek dalej, gdzie jest spokojniej — wyjaśnił.

— Nie lubisz dzieci?

— Raczej nie. Za bardzo hałasują. Jakie pierwsze wrażenia odnosisz z tego miejsca?

— Szczerze?

— Po co masz kłamać? Wal.

— Jestem zaskoczona.

— Czym?

— Najwyraźniej naiwnie sądziłam, że nagie plaże są dostępne wyłącznie dla osób pełnoletnich.

— Bzdura. Co mieliby zrobić rodzice z bachorami, chcąc przyjść się tu poopalać? Zostawiać w samochodach na parkingu lub pozamykać w namiotach, czy w wynajętych kwaterach? Te dzieciaki są szczęśliwsze od przeciętnych berbeci. Nierzadko mają mniej kompleksów i więcej biologicznych informacji, od większości rówieśników. Od małego wiedzą i widzą, czym anatomicznie różni cię tatuś od mamusi. Nawet nie pytają o to. Dla nich jest normalne, że u taty dynda sobie siusiak, zaś u mamy cycuszki. Nie wszyscy na świecie wstydzą się własnych ciał, skoro nie ma czego.

— To kolejne zaskoczenie. Myślałam, że publicznie rozbierają się wyłącznie młodzi, zgrabni i ładni ludzie, którzy mają co zademonstrować otoczeniu. Tacy, którzy w dodatku nie wstydzą się intymnych partii ciała i pragną swe wyjątkowe piękno, bez ogródek, zaprezentować światu. A tu…

— Ujrzałaś takich, którzy nie różnią się niczym od tych, których widziałaś przed chwilą, na tekstylnej plaży. To miałaś na myśli?

— Dokładnie. Grubasy z mini genitaliami, których wyglądu raczej powinni się wstydzić. Marszczący się staruszkowie. Przeciętnie zbudowane osoby, którym daleko do pięknej aparycji. Atrakcyjni faceci, czy dziewczyny, typu Miss Polonia, w ogóle tu nie przyjeżdżają? — zdziwiłam się.

— Owszem, zdarzają się. Lecz równie rzadko, jak w codziennym życiu, albo na twojej, tekstylnej plaży. To rarytasy, a nie pospolita codzienność szarej i miernej ludzkiej rzeczywistości.

— Daniel sorry, ale gdybym miała paskudne, porozciągane, obwisłe wory i gabaryty, jak babsko przy parawanie, po prawej — szepnęłam, przybliżając wargi do jego ucha — nie zmuszałabym otoczenia, aby na mnie patrzyło.

— Klaudi, tu nikt cię do niczego nie zmusza. Sama gapisz się na nią. Ona się po prostu opala na stojąco, przy swoim grajdole. Gdybyś nie zwróciła na nią mojej uwagi, w ogóle bym prawdopodobnie potwora nie dostrzegł. A przynajmniej, nie zarejestrował w swej świadomości. Nie cierpię tłustych bab, ale nie przeszkadza mi, gdy staną, czy zlegną gdzieś z boku. Byle nie na moim kocu — odparł, śmiejąc się.

— Koszmar, za cholerę bym się nie rozebrała publicznie do golasa wiedząc, że niewiele różnię się od starej, ciężarnej słonicy. Jej cielsko jest po prostu wysoce nieestetyczne. Jedno ogromne, fe. Okropność.

— Zapewniam cię, Rubens i wielu mężczyzn z jego epoki, miałoby inne zdanie, na temat jej otłuszczonej urody.

— Tak, tyle że epoka i poczucie piękna w międzyczasie, diametralnie się zmieniły, a ona niechybnie o tym zapomniała — odparłam.

— Wyglądasz jak współczesna Miss World, a nie chcesz się rozebrać — parsknął z uśmiechem.

— Bo stanik i majtki ściągam z siebie bez oporów wyłącznie przy własnym facecie, względnie przy lekarzu, aby mnie dokładnie zbadał. I wisi mi czy ginekolog jest babą, czy też chłopem. Majtki idą w dół, nogi szeroko na boki i niech sprawdza, czy wszystko jest ze mną w porządku. Normalna sprawa.

— Nigdy nie byłaś całkiem bez ubrania, przy obcych ludziach? — niedowierzał.

— Takie to dziwne? Mówiłam już, jeden jedyny raz, po pijaku, rozebrałam się całkiem do naga i rozkraczona prażyłam w słońcu, w ogrodzie u przyjaciółki. Ale wyłącznie przy niej. Może dla ciebie niewiarygodne, lecz nigdy nie robiłam tego publicznie, przy postronnych gapiach, ani przy rodzinie. I nie zrobię. Po prostu wstydzę się publicznie paradować całkiem na golasa. Tak mam. Nie jestem zawodową striptizerką, ani ekshibicjonistką. Aż tak trudno prostą sprawę pojąć?

— Spokojnie. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo ci przejdzie.

— Co? Wątpię. I prosiłam niedawno, abyś nie wracał więcej do tematu mojego rozbierania się, przy tobie — rzekłam stanowczo.

— Sorry, poprawię się — obiecał. — Ale to chyba ty zaczęłaś…

— Nie ważne. Trzymam cię za słowo, świntuchu.

— OK. Za to ja, mogę się już wreszcie pozbyć majtek, nie przejmując się niczyją obecnością — rzekł, zrzucając koc z ramienia.

Wydawało mi się, iż byłam na ów moment dobrze przygotowana, ale… Nie. Nie zdążyłam niczego powiedzieć, gdy zwracając się frontem do mnie, opuścił nagle kąpielówki do kolan, a później wyszedł z nich płynnie, po czym zmiął swe skromne odzienie w potężnej garści.

O cholera — jęknęłam w myślach. — Gdzie mam podziać oczy?

Mimo wcześniejszych zapowiedzi i zapewnień o śmiałości mych spojrzeń, panicznie starałam się zapanować nad totalnie zaskoczonym wzrokiem, który naprawdę wbrew mojej woli, utknął na dobre w jego obnażonym kroczu. Próbowałam go stamtąd wyrwać, ale nie było szans ani siły, która potrafiłaby tego dokonać. W dodatku wydawało mi się, że zaczynam beznadziejnie wytrzeszczać oniemiałe gały. Poczułam, iż me oczy stają się coraz bardziej i bardziej szerokie, a mina nieco głupkowata. Zarejestrowałam, że się czerwienię. Bynajmniej, nie od nadmiaru słońca.

O boże, reaguję jak kompletna idiotka. Co mam zrobić? On wszystko zauważy. Ale siara” — jęknęłam w duchu.

— Mogę wrzucić gatki, do twojej torby? — zapytał, wyciągając ku mnie dłoń z jedynym ubrankiem, jakie miał przy sobie.

— OK. — bąknęłam, przełykając ślinę.

Poczułam, że z wrażenia, zaschło mi w gardle. Otwierając torbę, aby umieścił w niej ów zbędny, jak uznał, przyodziewek, spostrzegłam niewielką butelkę z wodą mineralną i niezmiernie ucieszyłam się na jej widok. Drżącymi palcami uniosłam do góry półokrągłą zatyczkę i skierowałam wylot do ust, ustawiając się jednocześnie nieco bokiem, do Daniela. Niestety, ponownie zaszedł mnie z przodu i wyciągając dłoń, poprosił:

— Daj łyka. Przy kocu mam wkopany w piach niewielki cooler z puszkami, zasypanymi lodem. Zrewanżuję się potem czymś zimnym do picia — obiecał.

Podałam mu plastikową butelkę. Gdy pił, moje niesforne oczy ponownie powędrowały do obiektu, na którym, zważywszy na przyzwoitość, absolutnie dłużej skupiać się nie powinny. Lecz cóż, pierwszy raz w życiu, na żywo widziałam coś podobnego. W necie, owszem, zdarzyło mi się. Lecz myśląc trzeźwo i zdroworozsądkowo oraz porównując zaskakującą rzecz z tym, na co dotychczas natrafiałam podczas zdobywania prywatnych doświadczeń w „tych” sprawach sądziłam, iż internetowe zakazane obrazki (jakie można pooglądać bezkarnie po kliknięciu w zakładkę: „Mam 18 lat”, a następnie w link kierujący na stronę: „Big Cocks”), pochodzą wyłącznie z wysoce fantazyjnej obróbki samczego organu płciowego, w fotoszopie. Najwyraźniej myliłam się. Naiwnie i w dodatku bardzo. Wyjątkowo dorodny, nie duży, lecz ogromny wręcz, dowód rzeczowy, dyndał właśnie przede mną beztrosko, w promieniach palącego słońca. Był przy tym opalony znacznie bardziej, niż pozostała część jego właściciela. Nieomal czarny, podobnie jak i skórzana saszetka, wyraźnie wypełniona owalnymi kulkami, w rozmiarze co najmniej „L”. Nie pamiętam bym nadruk z klasyfikacją „XL” widziała kiedykolwiek w markecie, na pudełkach, z kurzymi jajami. Lecz tu bardziej adekwatne byłoby chyba, właśnie takowe oznakowanie. W ogóle pomiędzy udami mego ekscentrycznego wujaszka, wszystkiego było ponad miarę. Cholernie nietypowa, wysoce nieprzyzwoita sprawa, przyciągająca zaskoczone oczy. Naprawdę szok. Nie jestem typem kobiety należącej przez całe życie do jednego faceta. Mam własną skalę porównawczą, pochodzącą z sypialnianej praktyki, ale nad wyraz dorodny, samczy ekwipunek wujka, śmiało przekroczył wszelkie wyobrażalne granice norm i przyzwoitości, o ile takowe słowo, w ogóle tutaj pasuje.

Daniel oczywiście pochwycił mój zdumiony wzrok, choć starałam się ukryć szokujące wrażenie, któremu niewątpliwie uległam. Najwyraźniej, czyniłam wszystko nieudolnie.

— Coś taka zaskoczona? — spytał, z uśmiechem na twarzy.

— Wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie są aż tak niesamowicie hojnie obdarowani przez naturę? — zapytałam, z odrobiną oszołomienia w głosie.

— A mnie skąd wiedzieć? — rozłożył bezradnie ręce. — Poza tym, idąc śladem genów ze strony mojej mamy, napotkamy wyłącznie kobiety. Mój oficjalny ojciec, a twój dziadek, w tej kwestii, nie odbiega od przeciętnej normy europejskiej. Kiedyś widziałem go pod prysznicem. Faktycznego ojca, poza matką, nikt nawet nie zna. Wyłącznie ona mogłaby się wypowiedzieć w tej sprawie, ale nie pytałem.

— Przestań. Głupio się czuję uświadamiając sobie nagle powód, dla którego babcia, być może rzeczywiście zdradziła kiedyś dziadka, podczas samotnych wakacji, na Zachodzie. Przyznaję, taki samczy oręż robi piorunujące wrażenie, ale i nieźle przeraża, zarazem. Przynajmniej mnie — westchnęłam.

— Sądzisz, że matka poleciała wtedy na rozmiar?

— Odpuść sobie! Tak mi się tylko niepotrzebnie wyrwało. Przepraszam.

— Za co? Bądź realistką. Twoja babcia, kiedyś również była młoda i uprawiała seks. Najwyraźniej, nie tylko z dziadkiem. Inaczej ani mojej siostry, ani mnie, nie było by na tym świecie. Nie sądzisz?

— Zmieńmy temat i ruszmy wreszcie dalej. Nie będę stała i przy ludziach gapiła się na twojego gigantycznego, czarnego węża.

— Spoko. Za moment się przyzwyczaisz i zajmiesz wzrok czymś innym — odparł ze śmiechem.

— Pewnie tak. Ale trzeba mnie było uprzedzić, cholerniku. Nie mieścisz się w żadnej normie. Przeżyłam drobny szok. Nie wiedziałam, że u mężczyzn w ogóle zdarza się coś podobnego.

— Gdybym ci wcześniej powiedział, że zamiast przeciętnego penisa, mam w majtkach ukrytą trąbę, pomyślałabyś zapewne, iż się przechwalam. Albo, że coś jest ze mną nie tak, skoro ci o tym nagle opowiadam i ciągnę na gołą plażę, aby się przy tobie rozebrać.

— Chociaż tuż przed nagłym, bezpardonowym opuszczeniem gaci, trzeba było zasugerować, że za momencik, będzie mocno nietypowo. Przez ciebie, zachowałam się przy ludziach, jak kompletna idiotka. Wstyd mi teraz.

— Nie przejmuj się. Niemal wszyscy tak reagują, na mój widok. Przywykłem. Ale wspominałem przecież, że kiedyś miałem z tym problem.

— Fakt, mówiłeś. Nawet przemknęło mi wtedy przez głowę, że twoim młodzieńczym problemem, mgła być wielkość wacka. Tyle że…

— Spodziewałaś się raczej, że jest maciupki — rzekł z rozbawieniem.

— Na taką ewentualność znacznie lepiej byłam przygotowana, niż na…

— Dorodny problem, odbiegający znacznie w przeciwną stronę?

— Daniel, czy dlatego chętnie rozbierasz się przy ludziach do naga? Nakręca cię coś podobnego? Chcesz wszystkich zaskakiwać? Wzbudzać sensację? Szokować własną, mocno nietypową, jak na Europę, męską anatomią? Podnieca cię podobna zabawa?

— Nie fantazjuj, Klaudi. Zerknij spokojniej i uważniej w dół, po raz kolejny. Chłop nie baba, tego akurat nie ukryje. Widzisz u mnie jakiekolwiek oznaki podniecenia? Masz choć minimalny dowód, na swoją teorię? Sprawdź. Śmiało — rzekł, wyprężając się przede mną, na baczność.

— Sorry, przesadziłam. Zdrowo mnie zaskoczyłeś. Mówiłam, drobny szok — westchnęłam i już bez większego skrępowania, zerknęłam spokojnie na jego krocze, a raczej na wszystko, co pod nim bezwładnie dyndało.

— I pamiętaj, lojalnie uprzedzałem, że ujrzysz mnie dzisiaj całkiem na golasa — zaznaczył ze śmiechem.

— Owszem, lecz przypominam, że sama również na to wpadłam. Nie spodziewałam się jednak widoku aż takiej armaty, ani nagłego odsłonięcia wisiora-giganta.

— A czego oczekiwałaś?

— Nastawiłam się psychicznie, że w końcu z czystej ciekawości, będę musiała zerknąć na przyrodzenie własnego, nieco egzotycznego wujaszka. Lecz twoja egzotyka i zachowanie, znacznie przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania.

— Czemu?

— Sądziłam, że usiądziesz na kocu, skromnie zsuniesz gatki, migniesz mi przez moment penisem i jąderkami, podczas przekręcania się na brzuch i po kłopocie. Stały widok twego gołego, umięśnionego tyłka, nie byłby dla mnie specjalnym problemem.

— Uważałaś, że z powodu twojej tremy, będę dobrowolnie tkwił w tej pozycji calutki dzień, do momentu aż spalę sobie w słońcu pośladki i plecy?

— Niezupełnie. Brałam pod uwagę, że w końcu przekręcisz się na wznak, albo wstaniesz. Planowałam dopiero wtedy nieco dokładniej obejrzeć samczy ekwipunek. Liczyłam na stopniowe oswajanie się z twoją golizną i bezwstydnie dyndającymi przede mną genitaliami. Ale nie dałeś mi szans. Nagle urządziłeś niezapowiedziane porno przedstawienie, demonstrując coś, o czym sądziłam, że w ogóle w przyrodzie nie występuje. W podobnej sprawie Internet najwyraźniej kłamie mniej, niż pierwotnie kiedyś zakładałam.

— Klaudynko, oglądasz pornosy w sieci? Naprawdę? Nie wiesz, że skromnej dziewczynce, z dobrego domu, nie przystoi podobne wszeteczeństwo? Jeśli się nie poprawisz, powiem babci, że weszłaś na złą drogę — pogroził mi palcem, udając oburzenie.

— Na którą sam mnie usilnie sprowadzasz.

— Przesadzasz. Nigdy nie namawiałem cię do nawigacji po porno stronach.

— Ty nie, ale inni…

— Kto?

— A myślisz, że nastoletnie dziewczyny, gdzie się uświadamiają? Jedynie, w przeciwieństwie do chłopaków, nie opowiadają głośno o sprawie wszystkim na około i nie przechwalają się w szkole tym, co widziały. Tylko czasami najbliższe przyjaciółki wymieniają między sobą maile, bądź mms’y, z co ciekawszymi obrazkami edukacyjnymi. Dostałam kiedyś od jednej fotkę, z czymś zbliżonym rozmiarami do tego, co masz na wyposażeniu. Tyle, że obie, podglądając wcześniej kolegów pod prysznicami, byłyśmy święcie przekonane, iż to komputerowa mistyfikacja. W dodatku, naiwnie do dziś tak sądziłam — zaśmiałam się.

— Co ja słyszę, Klaudi. Podglądałaś w szkole golutkich chłopców? Nie wstyd ci?

— Nie. W necie migała taka różnorodność penisów i jąder, że obie postanowiłyśmy porównać ów wirtualny materiał edukacyjny, z realną rzeczywistością. A gdzie są do tego lepsze warunki, niż męska przebieralnia i prysznice na basenie?

— Więc dziś, dzięki mej rzekomej nieobyczajności, przypadkowo ponownie skorygowałaś swe przekonania, w kwestii męskich genitaliów?

— Najwyraźniej, tak. Tylko nieco przystara już chyba jestem, na edukowanie się w tym zakresie. Nie sądzisz?

— No proszę, jedno zdjęcie majtek, a tyle nieoczekiwanego pożytku. Cóż, widać nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przysłowia czasem naprawdę miewają sens. Nie uważasz?

— Znalazł się edukator seksualny, od siedmiu boleści. Skoro się nie wstydzisz, trzeba było wcześniej opuścić przede mną gacie i pokazać czarne dziwo, uświadamiając siostrzenicę, w stosownym ku temu wieku. Znamy się przecież od dziecka.

— Gdzie miałem to zrobić? U babci, na imieninach?

— Mogłeś potrenować przede mną rozbieranie się przy kimś, przed swoim pierwszym wyjazdem do Chałup. Dla lepszej skali porównawczej, trzeba było przyjść z towarzyszącymi ci, pięcioma kolegami — zaśmiałam się.

— Nie dziwacz. Miałaś wtedy zaledwie jedenaście lub dwanaście lat.

— To przynajmniej w łazience mogłeś zdjąć majtki, kiedy golutką, niczego nie świadomą, bezczelnie oglądałeś mnie pod prysznicem, ze wszystkich stron, świntuchu przebrzydły. Byłby mały rewanżyk. Studiowałam już wówczas. Nie mogłam sobie darować, że zobaczyłeś mnie nie wydepilowaną. Pamiętam.

— Miałaś bardzo zadbany, ponętny trójkącik, więc spoko. A w kuchni, krzątała się wtedy matka. Byłby krzyk, że cię molestuję, albo coś w tym guście, siostrzenico.

— I tak był, że podglądałeś podstępnie, draniu.

— W rozumieniu babci, podglądanie rozebranej wnuczki w łazience, było mniejszym przestępstwem, niż wtargnięcie tam i całkowite obnażanie się przed nią. Zapewniam.

— Dobra, mniejsza o to. Ruszmy się wreszcie z miejsca. Daleko jeszcze?

— Mówiłem wcześniej. Na wysokości zielonej kępy krzaków, skręcimy w głąb plaży — przypomniał.

W pełnym słońcu kontynuowaliśmy wspólną marszrutę. Napotykając kolejnych, kompletnie nagich plażowiczów, stale korygowałam swe wcześniejsze wyobrażenia i domysły, dotyczące plaży nudystycznej oraz jej użytkowników. Szczególnie w odniesieniu do facetów. Daniel, a raczej jego ponad miarę dorodny, czarny penis, okazał się wyjątkowym i nieco patologicznym egzemplarzem, rzeczywiście przyciągającym nadmierną uwagę otoczenia. Pozostali panowie, niczym się raczej nie przejmując, prezentowali natomiast wszelkie możliwe przypadki i odmiany męskiej anatomii, jaką zwykła tworzyć matka natura. Od: „Owszem, jest się czym pochwalić!”, po: „O jejku, a gdzież się toto schowało?”. Najwięcej było oczywiście przeciętniaków.

Po dłuższej chwili przyłapałam się, że stale świntuszę oczami. Na ulicy patrzy się głównie na twarze, bądź sylwetki mijanych ludzi, względnie w ogóle się ich nie rejestruje we własnej świadomości. Ot, po prostu mijamy anonimowe cienie. Na plaży naturystycznej, moje bezczelnie napalone oczy, najwyraźniej taksowały chętnie głównie jeden element. Męskie krocze. A w zasadzie wszystko, co się w jego okolicy znajdowało. Zainteresowanie oraz zachowanie gałek ocznych, stało się jakby niezależne ode mnie. Zwariowały.

Przestań się, do cholery, gapić stale na jądra i penisy” — strofowała rozsądnie głowa. A oczy swoje. Czyli coś jakby odpowiadały jej: „Ale my, pierwszy raz w życiu mamy okazję na żywo, oglądać bezkarnie wisiory, aż w takiej ilości i różnorodności. Całkiem ciekawa sprawa! Sakiewki, także różnią się od siebie. W dodatku w wodzie się kurczą i marszczą, a w słońcu rozciągają, czasem ponad miarę. No i wygolone wokół na gładko fiuty, zdecydowanie wydają się większe i milsze, niżeli kosmate i zaniedbane. Nie zabraniaj nam czynić istotnych życiowych obserwacji. Wyluzuj głowo! Nie zawsze przecież trzeba kierować się wyłącznie rozsądkiem.

Po pewnym czasie, udało mi się jednak zmusić niesforne gały, by zajęły się wreszcie czymś bardziej przyzwoitym. Postanowiłam poobserwować, jak zachowuje się wzrok innych osób, mijanych na brzegu, względnie w płytkiej wodzie. Z oczywistego powodu pomysł okazał się niestety niezbyt udany. Obok mnie szedł przecież Daniel. Wyłącznie on, a ściślej, jego kołyszący się miarowo i dumnie narząd kopulacyjny, skupiał na sobie uwagę wszystkich mijanych. I to bez wyjątku. Nie tylko babcie, nastolatki, mniej lub bardziej zgrabne babeczki, czy przeciętne, względnie całkiem nieatrakcyjne kobiety, lecz i nieomal wszyscy mijani faceci, byli wyraźnie zainteresowani jednym, jedynym szczegółem anatomicznym mego ogólnie atrakcyjnie zbudowanego wujaszka. A on? Wydawał się tego w ogóle nie dostrzegać. Kroczył obok mnie, uśmiechnięty, beztroski, szczęśliwy i zadowolony. Niczym dumne z siebie, nietypowe, oryginalne bóstwo, które nagle w tej okolicy zstąpiło nago na ziemię i dla relaksu, przechadza się po niej, w moim, nienagannie odzianym plażowo, towarzystwie.

Cholera, jeśli ktoś z plażowiczów zapamiętał Daniela wyruszającego wcześniej samotnie na spacer, widząc teraz mnie u jego boku, pomyśli zapewne, że wyrwał gdzieś po drodze głupiutką gąskę, która poleciała na jego nadprzyrodzone, samcze walory” — pomyślałam.

Poczułam się głupio. Nawet strasznie głupio. Nieswojo i dosyć paskudnie.

Moją obecność u boku wujaszka, identycznie odebrała, niby wyłącznie w żartach, para jego znajomych, czekająca nań cierpliwie, w grajdole.

— Spójrz, ledwo na chwilę wypuścił się gdzieś sam i zgrabną, śliczną laseczkę od razu przyprowadził — skomentowała nasze nadejście, siedząca na kocu dziewczyna.

— Bez majtek jest? — zapytał facet, leżący obok niej na wznak, z zamkniętymi oczyma.

— Ona, czy on? Sprecyzuj o kogo ci chodzi.

— O niego.

— Golutki, jak zwykle.

— Więc żadna nowina, że coś upolował. Z jego zasadniczym walorem, szybki podryw, to raczej nie problem. Zdziwił bym się, gdyby było inaczej — odparł.

— Wyjaśnij, że jesteśmy rodziną — warknęłam Danielowi do ucha, bo przez chwilę wyglądało, że nie zamierza wyprowadzić z błędu swych współtowarzyszy nagiego wypoczynku.

Po przedstawieniu mnie, facet momentalnie poderwał się z koca, chcąc się serdecznie przywitać. Moje cholerne oczy znów zachowały się koszmarnie niepoprawnie, a ja, ponownie zdumiona, tym razem omal nie parsknęłam śmiechem. Nie, nie z powodu wielkości bądź kształtu jego przyrodzenia, lecz tatuażu, który miał tuż nad nim. Niezbyt duży słoń, namalowany tak, że jego trąbą stawał się niewielki, zakończony napletkiem zwiniętym w coś w rodzaju kulki, lekko zakrzywiony w kierunku nóg słonika, penis.

Mężczyzna najwyraźniej dostrzegł moją konsternację oraz obiekt niepoprawnego zainteresowania. Na szczęście wykazał się refleksem i poczuciem humoru, mówiąc:

— Cóż, jeśli będąc na plaży, w towarzystwie Daniela, też chce się zwrócić na siebie uwagę atrakcyjnej kobiety, trzeba wykombinować coś śmiesznego, co również przyciągnie jej wzrok. Widzę, że się udało — rzekł wesoło.

— Przepraszam. Jestem jeszcze kompletnie nieobyta z nieskrępowaną, wszechobecną tu, całkowitą nagością. Postaram się poprawić — odparłam, pozwalając sobie już na jawny śmiech.

— Bez obaw, przywykniesz. A tę ozdóbkę nad wackiem, sama mu wymyśliłam. Miło, że ci się podoba — powiedziała rozbawiona dziewczyna.

— Jest naprawdę super — zapewniłam wesoło.

*****

Stopniowo oswajałam się z zaskakującym, mocno nietypowym dla mnie, otoczeniem. Daniel usypał i wymościł dla mnie nowy grajdołek, tuż obok swojego. Skonstatowałam, że wreszcie przestałam ustawicznie wlepiać wzrok w czarnego, monstrualnego fiuta, dyndającego majestatycznie, tuż przy mnie. Po drugiej stronie koca, za sąsiadów miałam znajomych egzotycznego wujaszka. Andrzej ułożył się na wznak, tuż przy mnie, po lewej stronie. Agata, przy jego drugim boku. Daniel klęczał na piasku, poszukując czegoś w niewielkim plecaczku. Poczułam się ciutkę nieswojo. Nigdy wcześniej nie przebywałam tak bliziutko z dwoma, całkowicie nagimi facetami. Agacie najwyraźniej nic nie wadziło. Leżała na plecach, ze sporo rozsuniętymi nogami i opalała się, mając zamknięte oczy. Była całkowicie wydepilowana.

Rany boskie, nie wierzę. Ona się zupełnie nie wstydzi? — jęknęłam w myślach z niedowierzaniem. — Przecież wszystko u niej widać. Naprawdę wszyściuteńko. Pal diabli cycki. W tym ułożeniu, bez ogródek demonstruje światu cztery dolne wargi. Na lewej, dużej ma poprzeczne znamię. Małe są ściśnięte i bardzo ciemne. Znacznie bardziej brązowe, niż moje. Do tego prezentuje wszystkim, sporą łechtaczkę. Nie jest schowana w napletku. Łypie ciekawsko na świat, niczym u faceta żołądź, obrzezanego penisa. Każdy przechodzący obok rzecz spostrzeże i bez problemu dokładnie obejrzy. Nie tylko Daniel. Obcy faceci, starcy i dzieciaki także. Czy ona nie wie o tym? Boże, nigdy w życiu, przenigdy nie rozebrałabym się do naga na plaży. No może na przeznaczonej wyłącznie dla kobiet, o ile takie w ogóle istnieją. Ale tu, przy tylu snujących się wszędzie facetach, nie ściągnę gaci i nie zlegnę na kocu rozsuwając przed nimi beztrosko nogi. Co to, to nie. Mowy nie ma! Nie wyobrażam sobie by Andrzej, choć widzę jego śmiesznego penisa, miał za moment, siadając na kocu, oglądać moją łechtaczkę. Koszmar.

Rozejrzałam się po najbliższej okolicy. Agata nie była ewenementem. Wszystkie baby leżące na plecach opalały się w identyczny sposób, demonstrując światu ukryte zwykle w majtkach zakamarki kobiecych intymności. Niektóre rozkraczały się nawet jeszcze bardziej. Niczym do stosunku. A dwie grubaski w średnim wieku, po lewej, przyjęły przed tarczą słoneczną pozycję niemal ginekologiczną, dla wygody podkładając sobie coś zwiniętego, pod lędźwie. Istna wystawa. Przechodzący obok bezmajtkowy dziadek, przystanął. Wyraźnie zajrzał im między nogi, pokontemplował przez moment widoczek, po czym ruszył spokojnie dalej, w kierunku kolejnego grajdołka. Wylegiwała się w nim, leżąc na plecach, młoda, całkiem zgrabna dziewczyna, a obok niej facet, na brzuchu. Scenka powtórzyła się, a tuż po odejściu ciekawskiego gapia, kobieta jeszcze bardziej rozsunęła nogi, dopuszczając promienie słoneczne do wszelkich możliwych zakamarków, pomiędzy nimi.

Cholera, tu naprawdę nikt się niczego nie wstydzi, a do tego przypadkowy dziadek, ma najwyraźniej darmową radochę. Kompletne zaskoczenie i niedowierzanie, że to krajowy, polski real. Lecz skoro wszystkie baby się tak opalają, może ja jestem ciutkę nienormalna, albo przewrażliwiona? Nie wiem…” — poczęłam wątpić w siebie.

Po pewnym czasie, Agata wyruszyła na spacer, z Andrzejem. Oczywiście zupełnie na golasa. Żadne z nich nie wzięło ze sobą majtek, ani nawet czegokolwiek, do osłony. Wszyściutko zostawili na kocu. Za to jakaś para stojąca dotychczas przy brzegu, ruszyła w naszą stronę. On, w szortach. Ona w tunice, względnie w jego przydługim, kolorowym podkoszulku i ze sporym kapeluszem, na głowie. Zatrzymali się zaledwie kilka metrów od nas i ułożyli na piasku dwie karimaty. Facet zdjął szorty, a chwilkę później, stojąc przodem do mnie, bezpardonowo opuścił majtki do kolan. Dalej opadły same. Nawet nie zauważył, że właśnie wlepiłam osłupiały wzrok w jego klejnoty, wystawione nagle na światło dzienne. Absolutnie nie przejmował się otaczającymi go ludźmi, ani mną, zwiedzającą bezwstydnie oczami, jego całkiem atrakcyjne, męskie ciało, niczym nie osłonięte przede mną i światem.

„A niech mnie. Przenigdy, oczywiście z wyłączeniem Daniela, żaden obcy chłop nie rozebrał się na mych oczach, aż tak bezceremonialnie. Owszem raz, jeszcze na początku studiów, kolega, we wnęce na basenie, musiał przymusowo opuścić kąpielówki, w obecności koleżanki i mojej. Założyliśmy się o coś, we trójkę. W razie przegranej, obie miałyśmy pokazać mu cycki, zaś on nam, wszystko co dynda między nogami. Wygrana okazała się nasza, ale chłopak, w ostatniej chwili, stchórzył. Za nic nie chciał się rozebrać, krygował się. Postanowiłyśmy bezwzględnie wyegzekwować swą nagrodę. Zawołałyśmy jeszcze jedną dziewczynę, do pomocy. My we dwie, mocno przytrzymałyśmy mu łapy z tyłu, a ona, kucając przed nim, ściągnęła biedakowi majtadały, siłą. Z rozpędu opadły niziutko, do samej ziemi. Przez dłuższą chwilę wszystkie trzy, rzucałyśmy okiem na co trzeba, a spostrzegając, iż z wrażenia armatka poczyna szybko rosnąć, odczekałyśmy aż w pełni przyjmie bojową pozycję. Następnie zgodnie oceniłyśmy ostateczny rozmiar i puściłyśmy wolno, niesłownego nieszczęśnika. Ale tamten przynajmniej był nieźle zawstydzony, w stosownym do sytuacji momencie. Później błyskawicznie zakrył swój rozochocony skarb jedną rączką, zaś drugą, w panice, niezdarnie podciągał gacie. Dzisiejszy bezwstydnik z plaży, nie powiem, ma estetycznie zbudowany, dyndający wisiorek. Z tego co pamiętam, ładniejszy od tamtego, na basenie. Ten przyciąga oko. Sporawy nawet, jak na krajową średnią w tym zakresie tyle, że szczuplejszy, niż bywa zazwyczaj. Z odległości trzech lub czterech metrów, jąderka wydają się być w komplecie, chociaż raczej są niezbyt duże. Przeczytałam kiedyś w necie, że taki facet wytwarza mniej spermy, choć nie wiem, czy to prawda. Jezu, co ja robię? Oglądam nachalnie kutasy, porównuję i analizuję je? Leżę pośród stada goluteńkich chłopów? Czy aby na pewno to jeszcze cholernie katolicka Polska, czy może Niemcy, niczym Putin na Krymie, przesunęli nocą granicę, wkraczając na swe dawne terytoria, ze śmiałymi obyczajami?” — jęknęłam w myślach.

Facet odwrócił się, prezentując przy okazji atrakcyjnie umięśniony tyłek. Powiedział coś do dziewczyny, po czym ruszył w kierunku morza. Z kolei ona, rozpoczęła powolny striptiz. Rozejrzałam się dokoła. Nie wiem ile kobiet obserwowało niedawny występ mężczyzny, pluskającego się aktualnie w morzu. Chyba wyłącznie ja, bo wszystkie leżały w tych samych pozycjach, co wcześniej. Mogły więc obserwować co najwyżej słońce i przelatujące mewy. Aktualnie zapowiadało się zupełnie inaczej. Niektórzy panowie, ze wzrokiem mniej lub bardziej dyskretnie utkwionym w dziewczynie, wyraźnie oczekiwali na jej pokaz. Daniel, także. A ona, powoli ściągnęła przez głowę tuniko-podkoszulek. Ładne, nie za duże piersi, od razu wyjrzały na światło dzienne. Nie były uwięzione w żadnym staniku. Na zgrabnym tyłeczku pozostały jedynie stringi, lecz po chwili i one zostały skierowane przez właścicielkę, ku dołowi. Krnąbrne, nie chciały opadać bezproblemowo, zmuszając dziewczynę do wykonania głębokiego skłonu. Obecnie była zwrócona tyłem, więc wspólnie z Danielem, ujrzeliśmy jej brązowe oko pomiędzy rozchylonymi pośladkami oraz pozostałą część typowo już damskiej anatomii. Majtki okazały się wyjątkowo niesforne, więc nieskrępowana prezentacja wszelkich intymnych na ogół szczegółów anatomicznych, trwała przez dłuższą chwilę.

Dyskretnie zerknęłam, na wujka. W wielkim zainteresowaniem rejestrował oczyma dziejące się tuż przed nim sceny. Jego mina nie ukrywała faktu, że z zadowoleniem i przyjemnością, dość nachalnie patrzy na nagie, rozchylone, smukłe pośladki wypiętej doń współplażowiczki. Lecz jego pokaźny organ spoczywał stale w zupełnym spokoju. Spojrzałam na kilku pozostałych męskich gapiów, stojących przy sąsiednich grajdołach. Ich wskazówki damskiej atrakcyjności, także wskazywały ziemię. Żadna nie skierowała się ku palącemu słońcu, lub choćby falującemu leniwie morzu. Wszystkie wydawały się mocno zaspane, bądź zatopione w kompletnym niebycie.

Niemożliwe, sami impotenci? Czy może ja czegoś w tym wszystkim jednak nie kumam?” — pomyślałam zdezorientowana.

— Jakie masz pierwsze wrażenia, z nowego miejsca? — spytał Daniel, sadowiąc się obok, na swym kocu.

— Niekończąca się seria permanentnych zdziwień i kompletnych zaskoczeń — odparłam.

— Co cię zaskakuje?

— Wszystko. Totalny bezwstyd i absolutne nie przejmowanie się wzrokiem natrętów, moim także, zaglądającym we wszelkie możliwe zakamarki ciała. Pełna golizna, z wszelkimi anatomicznymi detalami na wierzchu, które uważam za prywatne i bardzo intymne. Masowy ekshibicjonizm. Obojętność kobiet, na utkwione w nich oczy wszechobecnych, męskich, nachalnych gapiów. Czuję się jakbym nagle wylądowała na kompletnie innej planecie, wysoce egzotycznej dla przeciętnych ziemian. Naprawdę istny kosmos. Aż trudno uwierzyć.

— Nie przesadzasz?

— Sama nie wiem. Może trochę. Nie wszystko rozumiem — przyznałam.

— Co, na przykład, jest dla ciebie niejasne? — zapytał.

— Podoba ci się tamta dziewczyna. Przed chwilą ją obserwowałeś — wskazałam głową nową, zgrabną, nagusieńką sąsiadkę, która przed chwilą skończyła się przy wszystkich obnażać.

— Buźka raczej przeciętna, a nawet taka tam sobie, lecz cała reszta, jak marzenie. Tyłeczek, nogi, cycuszki… Nic tylko pieścić i całować — odparł z uśmiechem, ponownie wlepiając gały we współplażowiczkę, która mościła się aktualnie tyłkiem na karimacie i rozstawiając szeroko nogi, obejmowała stopami dolną część swego legowiska.

— Więc tego nie rozumiem.

— Czyli?

— Ponętna laseczka, bez najmniejszych zahamowań, prezentuje ci właśnie golusieńkie, całkiem atrakcyjne, jak zaznaczyłeś, cycki. Do tego aktualnie masz przed sobą jej śmiało rozchylone uda, a pomiędzy nimi zachęcająco wydepilowaną cipkę, z łechtaczką, widoczną na czele. Jakim cudem nie podniecasz się, na tak seksowny widoczek? Faceci są ponoć wzrokowcami.

— Są. Ale na plaży, golizna tak nie działa. Wyluzuj, Klaudi.

— Czemu na plaży ma być inaczej? W otoczeniu pisaku i wody, impotentem nagle się stajesz? Nie rozumiem.

— Spokojnie. Owszem, starzeję się, ale póki co, sprzęt do zabaw w te klocki, jeszcze działa. I nie wspomagam go na razie prochami, zalecanymi dziadkom na erekcję — odparł ze śmiechem.

— Sorry, nie pytałam szczegóły. Ale właśnie widzę, że pomimo ponętnego, żywego obrazka tuż przed nami, twój pokaźny sprzęt, spoczywa w zupełnym spokoju. Nie wykazuje nawet najmniejszych, wstępnych oznak zainteresowania nowym i atrakcyjnym obiektem erotycznym. Daniel, przepraszam, może naiwnie pytam, ale… Widok niezłej, nagutkiej, zachęcająco rozkraczonej dupencji, naprawdę na ciebie nie działa? Nic, a nic? — wskazałam palcem okazałą, samczą dumę, spoczywającą beztrosko na kocu, pomiędzy jego nogami.

— Golizna w tłumie, czy w wykonaniu tłumu, normalnego faceta nie kręci — rzekł ze śmiechem.

— OK. rozumiem, większość tego tłumu, to szaro-przeciętne lub, za przeproszeniem, nawet i pokraczne dupy — szepnęłam w jego stronę. — Ale w naszej najbliższej okolicy, ta nowa laseczka naprawdę jest godna zainteresowania i szczególnej, samczej uwagi. Nie sądzisz?

— Zapomniałaś o sobie.

— Dzięki wujaszku, ale o śmiało rozkraczonych, ponętnych golaskach aktualnie mówię.

— Klaudi, ręczę, gdyby ona zechciała umówić się ze mną na randkę i, dalibóg, wylądowalibyśmy w łóżku, wacek szybko zaprezentowałby się jej w pełnej dumy gotowości bojowej. Owszem, na plaży również zachowywał się kiedyś podobnie, lecz czynił tak, jeszcze jako nastolatek. Wspominałem o tym. Obecnie, jako stary wyga wie, iż w podobnych okolicznościach, nie ma sensu na próżno fatygować się w górę i szykować do miłej roboty, skoro na pewno nic z tego nie będzie. Proste.

— Każdy facet ma podobnie?

— Pewnie tak. Oczywiście, jeśli jest obyty z damską nagością. Widzisz tu kogoś podnieconego?

Nieco dokładniej rozejrzałam się po najbliższej okolicy.

— Wygląda, że masz rację — przyznałam, po dłuższej chwili ponownego obserwowania snujących się w okolicy mężczyzn.

— Znalazłem wyjątek — szepnął.

— Serio? Przegapiłam coś ciekawego? — z niedowierzaniem, ponownie zlustrowałam okolicę.

— Na leżaku. Za trzema kocami, po prawej. Gościu ma zdjęte, ale ułożone podłużnie majtki, na podbrzuszu. Podobnie ratowałem się kiedyś, będąc w jego wieku. Normalka. Ten jurny samczyk, na pewno jest jeszcze przed dwudziestką. Nie dziwię się, że babeczka podziałała na niego intensywnie. Smaczny, a raczej rębny z niej kąsek — rzekł ze śmiechem.

— Naprawdę sądzisz, że on ukrywa erekcję?

— Klaudi, na bank. Z autopsji sporo o tym wiem. Dawne problemy i sprawy. Śmiało możesz uwierzyć mi, na słowo. Zapewniam. Lecz jeśli niedowierzasz, przejdź się i z bliska zerknij dyskretnie na sprawę. Tak zupełnie, nie da się w ukryć zwodu. Sterczący penis odznacza się pod cienkim materiałem. W tym szkopuł — dodał ze śmiechem.

— Daruję sobie poznawczą wycieczkę.

— Twój wybór, decyzja i utrata nie zapowiadanej atrakcji — zaznaczył wesoło.

— Słuchaj, nie jest normalne, że od ponad godziny, zajmuję się głównie obserwowaniem i porównywaniem fiutów, czy klejnotów. To chore, ale naprawdę kutas jest pierwszym obiektem na jaki zerkam, spostrzegając kolejnego faceta. Jak zwalczyć coś podobnego? Sama przed sobą głupio się z tym czuję — westchnęłam.

— Pierwszy raz w życiu masz okazję czynić na żywo podobne obserwacje, więc spoko. Przejdzie ci, zapewniam. Jutro zaczniesz pewnie dostrzegać całych mężczyzn, a nie wyłącznie ich dyndające, samcze atrybuty.

— Nie przyjdę tu jutro. Mowy nie ma. Zapomnij.

— Szkoda. Naprawdę wolisz opalać się samotnie, wśród tekstylnych?

— Zdecydowanie preferowałabym twoje towarzystwo. Nie możesz poopalać się w majtkach, choć przez kilka dni? Co ci szkodzi?

— W paski? Jestem estetą. Lubię i wolę równomierną, pełną i gładką opaleniznę, na całym ciele.

— Ostatnio rzadko mamy okazję porozmawiać.

— Klaudi, możemy się jutro przenieść nieco dalej. Tam jest zwykle luźniej. Tu, blisko parkingu, zawsze bywa ciasnawo. I pamiętaj, twe kolorowe wdzianko, jest i będzie OK. Nie musisz się niczego na siłę pozbywać. Choćby i przez wszystkie, kolejne dni. Ja będę goły, ty w kostiumie i problem znika. Proste. Możemy gadać całymi godzinami. Przemyśl sprawę, proszę.

— Nieswojo się czuję, wśród stada kompletnych golasów — przyznałam.

— Oswoisz się, zaręczam. Znacznie rzadziej zerkasz już na mojego wacka, niż jeszcze przed godziną. Jak mówią, czas robi swoje — rzekł rozbawiony.

— Obserwujesz, jak często spoglądam na twą, niemal czarną fujarę, obrzydliwy, bezwstydny wieprzu? Szpiegujesz mój wzrok, paskudniku?

— Nie, ale na początku, nie można było sprawy nie dostrzec — zarechotał.

— Cholera, sądziłam, że postępuję dyskretniej. Starałam się — jęknęłam.

— Nie wyszło. Ale nie przejmuj się. Idziemy do wody?

— Super pomysł — klasnęłam w dłonie.

Jak na komendę poderwaliśmy się z koca, ruszając w kierunku morza. Dziś, w porównaniu do poprzednich dni, okazało się zimne, niestety. Daniel, nie przejmując się temperaturą, szybko popłynął w kierunku ostatniej boi. Ja, ponownie obserwując ludzi, brodziłam w kółko, zanurzona zaledwie po kolana.

Tuż obok, trzęsąc się, wychodziło z wody dwóch chudziutkich, młodych (na oko — ogólniak) chłopaków oraz pulchnawa dziewczyna. Oni wszyściutko mieli straszliwie małe i obkurczone, do granic możliwości. Ona była właścicielką okazałych piersi i gęsiej skórki pokrywającej caluteńkie ciało. Wszyscy przyozdobili się mniej lub bardziej okazałymi tatuażami oraz kolczykami, pozakładanymi gdzie się da. Penisy, męskie sakiewki, wargi sromowe, łechtaczka, pępki, brodawki piersiowe, uszy, nosy i brwi całego, starannie wydepilowanego towarzystwa, pełne były pobłyskującego w słońcu srebrnego żelastwa, względnie czegoś, co je do złudzenia przypominało. Jakimś cudem wszyscy zapomnieli o ustach, bo każde z nich, jedynie to miejsce miało wolne od większych, bądź mniejszych, kółeczek, tudzież szpilek.

Boże, czemuż ludzie aż tak bardzo i w dodatku całkiem dobrowolnie się oszpecają? Koszmar i zupełnie obce mi poczucie piękna, czy estetyki” — skonstatowałam w myślach.

— Ojej, zgrabna, zajefajna laseczka i taka nieśmiała? Nie wstydź się, złotko. Pomogę ci się rozebrać, jeśli zechcesz. Na pewno masz piękne cycuszki i ponętny tyłeczek. Zaczniemy od staniczka? — usłyszałam za sobą męski głos.

— Gościu, wyluzuj. To laska kolorowego giganta, spod wydmy. Nie zaimponujesz jej skromnym wyposażeniem, skoro tamten, na co dzień, oferuje swą czarną, afrykańską, ponadwymiarową zabaweczkę — odparł tamtemu mijający mnie właśnie facet.

— O, to przepraszam. Nie wiedziałem — odparł oferent.

Z wdzięcznością uśmiechnęłam się do swego wybawcy, a odwracając się otaksowałam wzrokiem oferenta. Rzeczywiście, prócz brzuszka, wszystko u niego wyglądało mizernie, łącznie ze wzrostem. Wybawca, był od niego znacznie atrakcyjniejszy, pod każdym względem.

O cholera, ledwo pojawiłam się na plaży, a już nieznane mi ludziska sądzą, że jestem dziewczyną Daniela? Traktują mnie, niczym jego własność. Mam przerąbane. W podobnej sytuacji, na pewno nie uda mi się zrealizować celu, w jakim przyjechałam na tegoroczne wakacje. Mam autentyczną chcicę na udany seks, z nowym nieznajomym. Lecz przy Danielu, każdy normalny facet będzie ode mnie stronił, widząc jego samczy szczegół anatomiczny, nie mający sobie równych pod tą szerokością geograficzną. Jestem kompletnie bez szans. Więc postanowione! Od jutra, opalamy się oddzielnie, egzotyczny, ponad miarę szczodrze wyposażony, wujaszku. Trudno, pogadamy przy innej okazji. Przepadło!” — podjęłam decyzję, w myślach.

Po powrocie do grajdołka okazało się, iż znajomi Daniela zakończyli na dziś spacery oraz opalanie i opuszczają plażę. Pozostaliśmy sami. Wujaszek suszył się w pełnym słońcu, stojąc w rozkroku, tuż przy kocu. Ułożyłam się na brzuchu i, by nie obserwować wreszcie wszechobecnych, męskich genitaliów, oparłam czoło o dłonie. Zamknęłam oczy. W myślach poczęłam analizować wszystko, co się dziś nieoczekiwanie wydarzyło. Miło, że przypadkowo spotkałam Daniela. Lecz ostatnia rzecz jakiej bym się w ogóle spodziewała to fakt, że nagle ściągnie przede mną majtki i wspólnie wylądujemy na plaży dla nudystów. Owszem, słyszałam, że są takowe w tym popieprzonym, katolickim kraju, lecz nie wiedziałam nawet, gdzie się znajdują. Prócz Chałup, oczywiście. Dzięki Zbigniewowi Wodeckiemu, to miejsce, podobnie jak i pszczółkę Maję, cała Polska poznała jeszcze za czasów socjalizmu. Podobno za swych studenckich lat, moi rodzice raz tam się również opalali. Mama, ostatecznie OK. Ale trudno mi wyobrazić sobie ojca, wędrującego beztrosko wzdłuż morza, z dyndającą z przodu kitką. Owszem, wiem czym mnie kiedyś zmajstrował. Będąc w podstawówce, przypadkowo ujrzałam raz owo sztywne narzędzie, gdy moi protoplaści uprawiali nad ranem seks, przy niedomkniętych drzwiach do sypialni. Pamiętam, że łudziłam się nawet, że wzięli się za produkcję braciszka, którego zawsze chciałam mieć. Ale żeby tatko spacerował sobie goluteńki po plaży? Średnio taki wyczyn do niego pasował, więc od początku trudno mi było ów news uznać za autentyk. Lecz ostatecznie, rodzice także byli kiedyś młodzi i zapewne wyczyniali również przeróżne rzeczy, których robienie zwyczajnie nie przystoi już, w późniejszym wieku. Choć z drugiej strony, Daniel, poważny facet, nieco po trzydziestce, a lata nago wokół mnie i wszystkich w okolicy, nic sobie z tego nie robiąc. Mnie rzecz mocno dziwi, ale teraz mam ewidentny dowód, że takich ludzi jest sporo. Dużo, a nawet znacznie, znacznie więcej niż kiedykolwiek sądziłam. Na tej plaży jak nic, jest kilkaset osób. I wszyscy wydają się normalni, na pierwszy rzut oka. Prócz tego oczywiście, że bez krępacji pływają, chodzą lub leżą tuż przy sobie, całkiem na golasa, a babeczki ułożone w pozycji ginekologicznej, nikogo nie rażą, ani nie podniecają bynajmniej. Lecz cóż, różne, różniste bywają pomysły czy sposoby na życie. Nago, niektórzy również najwyraźniej potrafią i lubią egzystować. W dodatku czują, iż są pośród swoich, których zapewne niejeden pobożny, Prawdziwy Polak — katolik, chętnie zwymyślałby od wszetecznych zboczeńców i na wszelki wypadek, pragnąc być w zgodzie ze swą miłującą bliźnich wiarą, obrzucił ciężkimi kamieniami lub spalił żywcem na stosie, wymachując przy tym kościelnymi insygniami wiary i zniewolenia maluczkich. Mnie jakakolwiek religia obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg. Golasy zaś nie rażą, a zaskakują. Niekiedy, nawet mocno. Sama na pewno do nich nigdy nie dołączę, ale niech sobie żyją spokojnie i szczęśliwie, pośród innych współ bezmajtkowiczów. Co mi tam.

— Klaudi, posmarowałaś się dziś filtrem UV? Spalisz sobie plecy — głos Daniela wyrwał mnie nagle z zamyślenia.

— Zapomniałam zabrać. Balsam był w torbie koleżanki, która wolała zostać na kwaterze — przyznałam.

— Namaszczę cię swoim. Chcesz? — zaoferował.

— Dzięki, miło że się o mnie troszczysz — odparłam z uśmiechem.

— Odpowiadam za ciebie na tej plaży, nowicjuszko.

— OK., więc namaszczaj — odpowiedziałam, rozluźniając się na kocu.

Klęknął z boku. Przez chwilę chyba mi się przyglądał, lecz leżąc na brzuchu, z twarzą skierowaną w dół, nie byłam tego pewna. Przygotowałam się na coś chłodnego i wilgotnego na plecach, lecz po dłuższej chwili poczułam jedynie suche opuszki palców badające, a później nieco rozciągające mą skórę w okolicy łopatek, a później karku. Przez kilka sekund odebrałam ów dotyk, jako niesamowicie przyjemny. Nawet pożałowałam, gdy nagle się skończył.

— Aksamitna jesteś, siostrzeniczko. Mam w plecaczku inne mazidło, lepsze dla twojej wrażliwej skóry — rzekł i odszedł gdzieś na bok.

— Sądziłam, że głównie numer filtra się liczy — rzekłam, bez podnoszenia głowy.

— Tak, ale nie tylko. Akurat mam czym, więc szerzej zadbam przy okazji o twoją skórę. Nie obiecuję, że ty poczujesz różnicę, lecz ona, na pewno.

— Nie mam skali porównawczej. W tym zakresie, wszystko możesz mi wmówić.

— Nie oto chodzi.

— A o co?

— Głównie o zabezpieczenie przed promieniami UV, oczywiście. Lecz także o nawilżenie, uelastycznienie, a nawet uwrażliwienie. Kilka spraw można załatwić za jednym zamachem. Warto, skoro odpowiedni środek jest akurat pod ręką — odparł.

— Znasz się na tym? — zdziwiłam się.

— Przecież częściowo z tego żyję.

— Fakt, zapomniałam, panie masażysto.

Poczułam, że ponownie sadowi się obok mnie, na klęczkach.

— Mogę to rozpiąć? — zapytał, poruszając paskiem biustonosza, na plecach.

— Jeśli grzecznie zapniesz, jak skończysz, możesz. Z gołymi cyckami, nie przekręcę się na plecy. Zapomnij.

— Klaudi, nie wietrz żadnego podstępu z mojej strony. Naprawdę.

— Tak mi się wyrwało. Przypomniały mi się podjazdy dawnych szkolnych kolegów, a później różnych facetów, w podobnych sytuacjach. Rozpinaj.

— Dużo ich było?

— Podjazdów, multum. Kolegów, także. A facetów, nie twoja sprawa. Czy ja cię wypytuję, ile babeczek dotychczas zaliczyłeś, świntuchu?

— Sorry, teraz mnie się z kolei wyrwało.

— Więc smaruj, a nie gadaj — odparłam, udając lekkie oburzenie.

Z zapięciem biustonosza poradził sobie chyba kliknięciem palców, bo błyskawicznie rozrzucił paseczki na boki. Ponownie oczekiwałam na coś zimnego na plecach, lecz po chwili poczułam pełne dłonie, obejmujące kulistość mych ramion. Nie zarejestrowałam zimna, a lepkawą wilgoć. Najwyraźniej ogrzał sobą jakieś mazidło, zanim począł je po mnie rozprowadzać.

Cholernie miły dotyk” — przemknęło mi przez myśl.

Oderwał ode mnie dłonie. Znowu musiał coś na nie nanieść, bo powróciły po chwili znacznie bardziej wilgotne i … przyjemniejsze. Poczęły ślizgać się po żebrach, a kciuki jechały równo i miarowo w dół, po linii kręgosłupa. Wszystko zatrzymało się tuż nad pośladkami. Dłonie ponownie zniknęły ze mnie, by z nową porcją wilgoci zająć się za moment górą bioder, po czym ruszyły na wycieczkę, ku górze. W pewnym momencie opuszki palców bardzo delikatnie, niczym przez przypadek, prześlizgnęły się po nasadzie piersi, po bokach. Drgnęłam. Nabrałam głęboko powietrza, spinając się cała, na moment. Następnie powróciły na plecy, masując je delikatnie, nieco poniżej szyi. Znowu zadrżałam, intensywnie napinając nagle pośladki i uda. Speszyłam się myślą, która niespodziewanie zaświtała mi w głowie.

— Postaraj się być rozluźniona — poprosił.

Niczego nie mówiąc, rozpłaszczyłam się grzecznie, na kocyku.

Jezu, tak wygląda zwykłe smarowanie pleców filtrem UV, w wykonaniu profesjonalnego masażysty? Milutka sprawa, nawet bardzo. Lecz wystarczy kilka chwil podobnych ruchów czy zabawy, a na bank stanę się wilgotna za moment. Jego przedziwny dotyk, to jakby wprawny, czuły petting i gra wstępna przed seksem, wzięte do kupy razem, a nie pospolite, niewinne namaszczanie ciała, balsamem do opalania. Tylko, cholerka, naprawdę super przyjemna sprawa. Może nawet bardziej, niż super. Czy właśnie po to, baby do niego przychodzą? Pragną podniecać się przy nim, pod wpływem niesamowitego dotyku? Nie wstydzą się? Płacą mu dodatkowo, za ponadprogramową rozrywkę i nietuzinkową superaśność? Jasny gwint, o co w tym chodzi?” — usiłowałam poukładać myśli, w logiczny sposób.

Dla odmiany, moją skórą na plecach zajęły się teraz wyłącznie opuszki palców, wprawnego masażysty. Niczym na komendę, ochoczo i szybko odpowiedziały im… brodawki obu piersi. Pomimo, iż były przyciśnięte do koca, poczułam, że wyraźnie twardnieją. Przełknęłam ślinę, spinając przy tym mięśnie krocza. Stawałam się coraz mocniej zaskoczona własnymi reakcjami. Nie były normalne i adekwatne w obecnej sytuacji. Peszyły mnie coraz bardziej. Zaczynałam się stopniowo nakręcać. Leciutko zwilgotniałam…

Co jest? Co się u licha ze mną dzieje? Nigdy nie reagowałam aż tak intensywnie, na czyjkolwiek dotyk. Zaczynam bzikować?” — przemknęło mi przez myśl.

Bardzo subtelne namaszczanie szyi oraz karku spowodowało, iż odczułam rozkoszny dreszcz, przemieszczający się wzdłuż kręgosłupa, w stronę pośladków. Spięłam je odruchowo, ponownie naprężając dodatkowo mięśnie, pomagające powstrzymywać sikanie. Omal nie jęknęłam z rozkoszy. Pojawiła się intensywniejsza wilgoć, w bardzo intymnym miejscu. Stanowczo nie chciałam, by jeszcze bardziej się nasiliła. Nie tutaj przecież! Na plaży? Przy nim?

Opanuj się kretynko — skarciłam sama siebie. — Leżysz na oczach otaczających cię zewsząd ludzi. Wujek smaruje ci plecy, świństwem do opalania. A ty wariujesz nagle w jego dłoniach? Podniecasz się błyskawicznie? Aż tak z tobą źle, z powodu braku chłopa, od kilku miesięcy? Wyluzuj, idiotko skończona”.

Wewnętrzne protesty, na nic się jednak zdawały. Nadal wilgotniałam. Wbrew własnej woli. Systematycznie i coraz bardziej. Ciało stawało się przy tym przedziwnie wrażliwe na przeróżne bodźce, a wszystko okazywało się niezmiernie nakręcające i obezwładniająco miłe. Nawet skóra na plecach poczęła stymulująco reagować na… nikłe podmuchy wiatru. Systematycznie podniecałam się, na oczach ludzi, w przedziwnych dłoniach, własnego wujka. Omotała mnie napływająca zewsząd rozkosz i … Zgroza!

Jasny gwint, co jest ze mną, do ciężkiej cholery? Nie miałam faceta od dłuższego czasu, dlatego naprawdę zaczynam świrować? Dostaję kręćka, bo nikt mnie ostatnio miło nie dotykał? Moje ciało nachalnie i mimowolnie domaga się orgazmu, pochodzącego z innego źródła, niż własne palce czy chiński wibrator? Wydawało mi się, że jestem opanowana, rozsądna, zrównoważona oraz zdrowa na ciele i umyśle. Myliłam się? Boże…” — błądziłam zagubiona w myślach czując, iż wszystko poczyna nagle wirować mi w głowie.

Szczelniej domknęłam powieki. Poczułam, że jednocześnie ponownie zaciskam pośladki. Nie, w zasadzie nie ja, same to zrobiły. Podobnie jak krocze. Rejestrowałam jedynie wszystkie zachowania mięśni, nie biorąc w nich czynnie, świadomego udziału. Fizycznie nie uczestniczyłam w niczym. Zaczynałam przeżywać wewnętrzne emocje, towarzyszące intensywnie nasilającemu się podnieceniu. Stopniowo przestawałam panować nad ciałem. Poczęło słuchać się wyłącznie wprawnych dłoni Daniela, nie mnie. Masażysta zaczynał całkowicie panować nade mną i to bardzo wyraźnie. Traciłam samokontrolę…

O cholera, naprawdę coraz milej się robi. I maksymalnie wilgotno. Nie chcę! Tu? Tak przy wszystkich? Na oczach Daniela? Kurwa, dzieje się ze mną podobnie, jak z facetem, który ma nagle erekcję, w niezręcznej sytuacji. Jezu, tylko nie na plaży! Zdecydowanie nie chcę, ale powinnam wszystko przerwać. Muszę? Nie, chcę mieć orgazm! Ale tu? Nie mogę… Z wujkiem? Boże… Co się dzieje?” — jeszcze bardziej pogubiłam się we własnych doznaniach, pragnieniach, myślach i narastających wątpliwościach.

— Chcę ci posmarować nogi. Rozsuń je troszkę — poprosił Daniel.

Nie…” — jęknęłam bezgłośnie.

Lecz bóg wie czemu, uda same rozjechały mi się chętnie, na boki. Naprawdę nimi nie poruszyłam. Posłuchały się masażysty, niczym zahipnotyzowane. Zaś kilka chwil później, poczęły intensywnie reagować na wyjątkowo subtelny dotyk. Aż mi wstyd za nie było. Zapragnęły rąk Daniela. Najwyraźniej wprost przepadały za jego palcami. Domagały się delikatnych pieszczot oraz subtelnych ucisków. Ba, potajemnie podpowiadały swe życzenia, wyraźnie informując co ma z nimi robić, zaś on odczytywał wszystko bezbłędnie i opiekował się nimi troskliwie, zgodnie z ich niemymi życzeniami. Robił wszystko aż nadto dokładnie i właściwie. Cholernie nakręcająco. Me własne, omdlewające ciało, już wyraźnie przestało się słuchać coraz bardziej panikującego umysłu. Poczęło żyć zachciankami, marzeniami i potrzebami. Zupełnie przestawałam nad wszystkim panować. Pojawiły się cudownie milutkie motyle w brzuchu oraz niesamowicie intensywna wilgoć, na dole. Poczułam, że poczyna ze mnie obficie wypływać. Przełknęłam ślinę. Zadrżałam leciutko, ponownie napinając mięśnie pośladków i krocza. Po chwili, unosząc biodra, łukowato wypięłam pupę. Rozmarzona, omal nie szepnęłam błagalnie: „Wejdź we mnie…”.

Dłonie Daniela zajmowały się aktualnie bokami lewej łydki. Jakby w odpowiedzi na owo subtelne drżenie i wyczekujące uniesienie pośladków, błyskawicznie powróciły do… wnętrza uda. W zasadzie, do obu naraz. Palce masażysty błądziły od wewnątrz, po prawym. Grzbiety jego dłoni mimowolnie spacerowały pobudzająco, po wnętrzu lewego. Subtelnie, a raczej wyjątkowo, czy wręcz nad wyraz subtelnie i miło je dopieszczając. Niesamowite odczucie, wyzwalające niemal nagły atak napływu, kolejnej fali wilgoci. Nie, to nie była już kolejna fala, a istna powódź. A wszystko wprost oszałamiająco oraz obezwładniająco przyjemne i rozkoszne. Poczułam, że mrużę rozmarzone oczy i jeszcze ciut wyżej, unoszę w tył biodra. Mój spragniony konkretnych działań i wrażeń tyłek, najwyraźniej bezpardonowo przypominał masażyście, o swoim istnieniu. Wprost żądał zajęcia się nim, właśnie teraz. Chwilę później pojawił się ponowny, zaskakujący, niesamowity wprost dreszcz. I… nagłe otrzeźwienie, któremu towarzyszyła totalnie spanikowana myśl:

Boże, nie! Przecież on musiał wszystko zauważyć. Widzi! Mam na sobie cieniutkie majtki, a wilgotna jestem, jak jasna cholera. Na gaciach, na bank, musi być teraz ciemna, mokra plama, pomiędzy nogami. Mam rozsunięte uda i wypięty w tył zadek. On klęczy na wysokości góry łydek. Ma przed oczyma ów calutki teatrzyk. Wie, że się mocno podnieciłam. Kurwa mać, przecież widzi! Ma niesamowitą, nieprawdopodobną wprost wprawę, we wszystkim, co ze mną wyczynia. Gwałci mnie nietypowo? Robi wszystko świadomie? Jeszcze trochę, a dojdę przy nim. W jego dłoniach. Na jego oczach. Chce tego? Czemu? Co on wyczynia? Bawi się mną? Jezu, nie!” — nieomal krzyknęłam w myślach, mocno przerażona.

Spanikowana, poderwałam się błyskawicznie, siadając na kocu. Zwarłam mocno uda i skrzyżowałam przed sobą łydki. Czułam jak wewnątrz pulsuję, a dolne wargi mam mocno rozpulchnione. Wszystko było mokre, wprost przemoczone od śluzu. Zacisnęłam mięśnie, jakbym za wszelką cenę chciała powstrzymać sikanie. Łechtaczka wprost błagała o dotyk. Zadrżałam. Ze wstydu, zakryłam dłońmi krocze.

Jeszcze chwila, a naprawdę miałabym orgazm. Przy nim? Na plaży? Z moim wujkiem? Pod wpływem jego dotyku? Pieszczot? Pieścił mnie, czy dziwnie dotykał? Nie wiem… Szczytowałabym na jego oczach? Jezuniu…” — jęknęłam w myślach.

Półprzytomna i zawstydzona rozejrzałam się szybko wokół. Daniel uśmiechał się do mnie. Chyba ciepło. W sąsiednich grajdołach ludzie na szczęście zajęci byli własnymi sprawami. Nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Onieśmielona, opuściłam powieki.

— Masz śliczne piersi, Klaudi. Naprawdę nie powinnaś się ich wstydzić. Niepotrzebnie trzymasz w ukryciu przed światem, tak przecudowny dar natury. Szkoda. Jesteś egoistką. Pięknem, powinno się dzielić z innymi. Naprawdę — rzekł Daniel, z uśmiechem na twarzy.

— Kurwa, zabiję cię za sekundę, draniu — jęknęłam bezsilnie, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że właśnie siedzę przed nim, na kocu, topless.

— Nie miej do mnie pretensji. Obiecałem zapiąć stanik. I zrobiłbym to, lecz nie dałaś mi najmniejszej szansy. Bez ostrzeżenia, nagle poderwałaś się, jak oparzona. Przeraziłem się, że coś ci się stało.

— Jakiś nienormalny, porąbany jesteś. Zabawiłeś się mną, kretynie. Moimi odczuciami, ciałem, potrzebami, pragnieniami… Boże! — jęknęłam, nie patrząc na niego.

— Klaudi, twoje idealne ciało, jest niczym prościutka, dziecinna czytanka. W dodatku wspaniale reaguje na dotyk. Wyjątkowo rzadko spotyka się podobne kobiety. To kolejny dar, jakim uraczyła cię matka natura. Doceń sprawę. Nie dąsaj się na mnie. Jesteś wspaniała, kobieca, niezmiernie erotyczna, wrażliwa i powabna. Postaraj się to zrozumieć.

— Miałeś mi wyłącznie posmarować balsamem plecy, podstępny łobuzie.

— I zrobiłem to, w gratisie dołączając jeszcze nogi. Wiesz jak nad wodą, łatwo jest poparzyć słońcem delikatne miejsca, z tyłu kolan i górę stóp? Po prostu chciałem dobrze o ciebie zadbać.

— Wyszło, że aż za bardzo się do wszystkiego przyłożyłeś, świntuchu.

— Starałem się być miły. Spieprzyłem sprawę?

— Wprost przeciwnie. Tylko wstyd mi teraz.

— Bez przesady. Ruszyło cię, ludzka rzecz. Normalne reakcje i potrzeby. Brałem je pod uwagę. Wspaniale reagowałaś. Nie trzeba było przerywać. Finał był tuż, tuż. Czułem przecież.

— Finał na plaży? Przy obcych ludziach? W dodatku wujkiem moim jesteś. Zapomniałeś nagle?

— Przecież nie zamierzałem cię gwałcić, siostrzenico. Byłaś spięta, chciałem cię nieco zrelaksować. Wszystko.

— Nie czuję się zgwałcona. Ale to było tak, jakbym tu, przy wszystkich, łapą spowodowała u ciebie erekcję czarnego giganta. Chciałbyś?

— U kobiety, sprawa przedstawia się znacznie subtelniej. Weź to pod uwagę.

— Subtelniej? Majtki mam mokre, jak cholera. Jedna wielka plama. Widziałeś wszystko co mam miedzy nogami, bo mocno opięty, wilgotny materiał częściowo na to pozwala. Do tego tyłek sama bezwiednie wypięłam w twoją stronę, jak idiotka. Głupio mi teraz. Pojmujesz? Obejrzałeś moje najintymniejsze części ciała i reakcje, których nie planowałam ci prezentować, cholerny draniu i świntuchu przebrzydły — westchnęłam, spuszczając oczy.

— Przy mnie nie musisz się przejmować drobiazgami. Śliczna jesteś, wszędzie. Poza tym seks i potrzeby z nim związane są niezmiernie istotne, w naszym życiu. Twoim, również. Nie sądzisz?

— Owszem. Lecz bezwstydny orgazm, z wujkiem, w miejscu publicznym, to drobna przesada. Przynajmniej dla mnie. Naprawdę omal nie szczytowałam, draniu.

— Wiem. Starałem się być maksymalnie dyskretny. Nikt niczego nie zauważył. Zaręczam.

— Ludzie często pieprzą się na tej twojej plaży?

— Częstotliwość jest pewnie identyczna, jak na wszystkich.

— Czyli?

— Zdarza się. Lecz zwykle starają się działać skrycie.

— Widziałeś?

— Może kilka razy. Nie zapamiętuję podobnych spraw.

— Masowałeś kiedyś na plaży jakąś babę?

— Oczywiście. Na przykład wczoraj, Agatę.

— Co? Przy Andrzeju? — spytałam zaskoczona.

— On chce się nauczyć. Trenował przy mnie.

— Szczytowała przy was? — oniemiałam.

— Nie. To był zwykły masaż, rozluźniający. Całkiem inna sprawa.

— Mnie, co zafundowałeś przed chwilą, łobuzie?

— Wstęp do masażu erotycznego lub partnerskiego, o nieco wyższym stopniu wtajemniczenia. Plus odpowiedni balsam do wrażliwego ciała, jak twoje.

— To był wyłącznie wstęp? — spytałam z niedowierzaniem.

— Tak. Dalej było by znacznie przyjemniej. Klaudi, mam w tym wprawę.

— Zauważyłam.

— Lubię masować kobiety. A czytelne w dotyku, w szczególności. Ułatwiają sprawę. Może zagalopowałem się trochę, jak na pierwszy raz. W dodatku, bez uprzedzenia. Idealnie zareagowałaś, na tajski eliksir. Uwierz mi, absolutnie nie miałem złych intencji. Wyłącznie, pozytywne. Jedno jest pewne, twoi faceci mieli bardzo uproszczone zadanie, pragnąc sprawić ci przyjemność. Można im wyłącznie pozazdrościć.

— Nie ma czego, skoro znów jestem sama. Widać, albo nie chcieli się do miłej zabawy przyłożyć, albo byli analfabetami, pod tym względem — westchnęłam, uspokajając się nieco.

— Sorki. W to, nie wnikam.

— Gdzie zapodział się mój stanik? — spytałam, bezradnie rozglądając się wokół.

— Siedzisz na nim. Przypadkowo przełamałaś pierwsze lody i nie panikujesz, więc może spróbuj zrezygnować z tradycyjnej opaski, na uroczych piersiach.

— Chciałbyś. Ale nic z tego, niepoprawny marzycielu. Skoro ci się moje cycki podobają, gap się i podziwiaj ich urok, póki masz okazję. Nie zauważyłeś, że specjalnie daję ci czas? — zapytałam, ostentacyjnie wypinając obnażoną klatkę piersiową, w jego kierunku.

— Może jednak?

— Daniel, od dłuższej chwili przyglądasz się dokładnie piersiom, erotomanie przebrzydły. Widzę to. Świadomie nie osłaniam ich łapami, bo teraz to już kompletnie bez sensu. Nie jestem aż tak wstydliwa, za jaką mnie pewnie bierzesz. Wiem, że mam ładny biust. Podoba ci się, więc patrz. Miej samczą przyjemność. Niech należą przez moment do twych zachłannych oczu. Nie spodziewałam się, że tak się stanie. Ale trudno. Potraktuj sprawę, jako drobny rewanżyk, za zademonstrowanie mi egzotycznego fiuta. Nie miałam pojęcia, że takie występują w realu. W dodatku u Polaków. Jesteśmy kwita.

— Naprawdę nie dasz się namówić na stały topless? Powtarzam, prześliczny jest.

— Pojmij kompletny bezwstydniku, gdybyśmy się opalali wyłącznie we dwoje, w jakimś ogrodzie, osłonięci szczelnie ze wszystkich stron krzaczorami czy murem, może i pozostałabym tak przy tobie, do wieczora. Sama nie wiem. Nagle zorientowałam się, że ciebie się chyba nie wstydzę. A przynajmniej przestałam, jeśli tak wcześniej było. Pojęcia nie mam. W sumie nie wadzi mi, że wlepiasz wzrok, w moje nagie piersi. Czort wie, dlaczego twoje spojrzenia, przestały mnie nagle peszyć. Może twoja zupełna nagość, częściowo się do sprawy przyczyniła? Sama nie rozumiem.

— Sporo kobiet czuje się przy mnie swobodnie, niemal od początku znajomości. Nago, również.

— Być może i mnie kiedyś czeka coś podobnego. Ale podkreślam, przy tylu obcych facetach, nie chcę się rozbierać. Uwierz mi, fatalnie bym się czuła. Niczym tania dziwka wystawiona gawiedzi, na przaśny pokaz. Zrozum, jest mi z podobną świadomością okropnie. Nie lubię się obnażać. Nie umiem tak. Nie chcę.

— Sorki egocentryczno, właśnie zlustrowałem okolicę. Przykro mi, lecz nikt się na ciebie nie gapi. Cycki są bezpieczne. Wszyscy są zajęci sprawami własnymi, względnie innych sąsiadów. Tobą nie. Sprawdź, skoro mi nie wierzysz.

Rozejrzałam się wokół. Rzeczywiście miał rację. Nadal wyłącznie on mi się przyglądał z miłym, ciepłym uśmiechem na twarzy. Innych guzik obchodziła ma częściowa nagość, obiekcje, speszenie, czy ewidentne zahamowania, nieprzystające wszak na nudystycznej plaży.

— Dobrze, niech ci będzie, podstępny łotrze. Nie włożę stanika. Ale będę leżała cały czas na brzuchu. Niewiele zobaczysz. Odpowiada?

— O, i mamy dobry początek. Brawo. Zawsze wierzyłem w twą mądrość i zdrowy rozsądek, urocza siostrzenico z naprawdę pięknym biustem. Wyjątkowym. Podobnie, jak ty.

— Kadzisz mi?

— Nie. Jedynie wyrażam słowami obserwowane piękno i niezaprzeczalny urok.

— Daniel, jeżeli sądzisz, że jutro równie podstępnie pozbawisz mnie majtek, jesteś w głębokim błędzie — oświadczyłam stanowczo.

— Więc jest szansa? Będzie wspólne jutro? Cudowna jesteś. Ogromnie się cieszę — cmoknął mnie w ramię.

— Wątpię. Nie nakręcaj się zbytnio. Tak mi się tylko powiedziało. I obiecaj, że bez żadnych ceregieli, pomożesz mi założyć stanik, gdy będę się chciała przewrócić na plecy, albo wstać.

— Masz jak w banku. Pod warunkiem, iż w porę uprzedzisz, że się zamierzasz przemieścić, a nie zerwiesz nagle jak oparzona, bo wówczas nie zdążę. Ostatecznie, mogę nawet tkwić z nim w garści, w pełnym pogotowiu, przez cały czas.

— Wystarczy, jak spokojnie będzie leżał koło mnie, czekając cierpliwie na swoją kolej.

— Ja też mogę?

— Kładź się, do cna zdemoralizowany i ewidentnie sprowadzający mnie na złą drogę, wujaszku — westchnęłam.

— Jestem pewien, że owa droga, wkrótce okaże się dla ciebie szczęśliwa.

— Wątpię. Ale sama jestem mocno zaskoczona, że widzisz mnie, cholerniku, przy sobie topless. Godzinę temu nie uwierzyłabym w coś podobnego. Naprawdę masz na mnie tajemny, bardzo zły wpływ. Jesteś wyprany ze wszelkiej moralności, totalnie bezwstydny koszmarze.

— Mówiłem, pięknem warto się podzielić z innymi. Jesteś ładna, a twoje piersi są naprawdę superaśne. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić przymiotów, skrywanych przez dół kostiumu.

— Raz u babci widziałeś i wystarczy.

— Wspominałaś, że teraz się depilujesz. Wówczas, nie robiłaś tego — zaznaczył.

— Daruj sobie niepoprawne marzenia. Oświadczam stanowczo, majtki na pewno pozostaną na moim tyłku, do końca naszego pobytu na plaży, koszmarny świntuchu.

— Dzisiejszego?

— I ostatniego, najprawdopodobniej. Nie łudź się.

— O, to również mi się podoba.

— Niby co?

— Po raz pierwszy, w jutrzejszych planach pojawiło się prawdopodobieństwo. Wcześniej, było wyłącznie stanowcze, nie!

— Nie łap mnie za słówka, wariacie.

— Wiesz, coraz bardziej zaczynam cię lubić.

— Niestety, ja ciebie też, wujaszku.

— Cieszę się.

— Ja także.

— Czyli jest super, a zapowiada się, że będzie jeszcze lepiej.

— Zobaczymy.

*****

Daniel podrzucił mnie pod dom, wczesnym wieczorem. Jeszcze w samochodzie postanowiłam, że nie powiem Samancie z kim oraz na jakiej plaży, się opalałam. Byłam przekonana, iż ów ostatni fakt nie jest bynajmniej powodem do dumy, czy jakiejkolwiek chwały. Ot, przypadkowo przydarzyła mi się nietypowa przygoda podczas wakacji i już. Poza tym, Sam paplała o wszystkim, każdemu i wszędzie. Kiedy chciałam, aby konkretna wieść została szybko rozpowszechniona w naszym otoczeniu, zawsze jej, ją przekazywałam w tak zwanej, wielkiej tajemnicy. Po paru godzinach temat był wszechobecny. Tym razem zwyczajnie nie życzyłam sobie, by niespodziewane zdobywanie przeze mnie doświadczeń nudystycznych, rozniosło się lotem błyskawicy, po naszym powrocie ze wspólnego wyjazdu. Owszem byłam, zobaczyłam na czym rzecz polega, lecz nie rozumiem uroku sprawy, ani tych, którzy ganiając publicznie na golasa, nie depilują się, choć zwykłe poczucie estetyki za tym przemawia. Przy okazji obejrzałam sobie wysoce egzotyczną męskość przystojnego kuzyna oraz dziesiątki najprzeróżniejszych odmian penisów postronnych mężczyzn i drugie tyle jąder. Zajrzałam kilku babom między rozstawione publicznie nogi, oceniłam ich piersi, do tego pokazałam przypadkowo własne, wystarczy. Czysto prywatne, zaskakujące, nieplanowane nigdy wcześniej doświadczenia. Czyli wyłącznie moja sprawa, a nie otaczającego świata. Nie zamierzam o tym z kimkolwiek gadać. A o nadprogramowych emocjach, jakie zafundowały mi dodatkowo dłonie wujka, tym bardziej. Po prostu nie chcę i już. Mam prawo do pełnej prywatności i intymności. Kropka.

Wysiadając z auta powtórzyłam Danielowi, że chętnie spędziłabym jutrzejszy dzień w jego towarzystwie, lecz na zwykłej, tekstylnej plaży. Nadal nie byłam pewna, czy chcę kontynuować przygodę z naturyzmem. Owszem, nawet miło było, lecz wyłącznie dzięki niemu, a nie z powodu niezliczonych golasów, szwędających się bezwstydnie wokół. Z drugiej strony, z drobnym zdziwieniem spostrzegłam, że stopniowo naprawdę przestaję się wstydzić wujaszka. Kiedy poczęliśmy zbierać się z grajdołka, zorientowałam się, że okoliczne legowiska w międzyczasie opustoszały, więc jakby nigdy nic, uniosłam się z pozycji leżącej na brzuchu, siadłam topless na kocu, na oczach Daniela dokładnie otrzepałam nagie piersi z piasku i dopiero wtedy, nie spiesząc się zbytnio, założyłam podawany mi przez niego stanik. Zaś on, uczynnie pomógł zapiąć go z tyłu. Skoro podobają mu się jędrne cycuszki, to je ponownie przez moment pokazałam. Co mi tam. Niech ma miły akcencik na koniec wspólnego, mile spędzonego dnia. Umówiliśmy się, iż rano, jeśli zdecyduję się na wszędobylską goliznę, dam znać sms’em. Wtedy po mnie przyjedzie. Zaś moje milczenie do dziewiątej rano, oznaczać będzie, że opalamy się oddzielnie.

Na górze okazało się, że Sam widziała z okna samochód oraz podwożącego mnie, atrakcyjnego faceta. Jedna sprawa, błyskawicznie przestała więc być tajemnicą.

— Gratulacje! — krzyknęła, gdy tylko stanęłam w drzwiach pokoju. — Stąd, z góry, chłop wyglądał na ciacho. Fura również niczego sobie. Wybrałaś się samiutka na kilka godzin i sidła pełne. A u mnie? Szlaban i wszystko przechlapane, przez nieprogramowaną ciotę. Znowu będę zmuszona obyć się bez seksu. O przytulnym facecie, nie wspomnę.

— Jesteś szybka w miesiączkowaniu. Na bank nadrobisz straty — odparłam pocieszająco.

— Ale jakby nie patrzeć, dzisiaj śpię samiutka, a ty masz zapewnione wakacyjne, milutkie bzyk, bzyk. Po to w końcu przyjechałyśmy nad morze. A jeśli jego kogutek okaże się ochoczy i sprawniutki, może przeleci cię nawet i kilka razy, szczęściarko — westchnęła.

— Śpimy tu, razem — odparłam.

— O kurwa, przy mnie chcecie się pieprzyć? Postaram się być dyskretna, lecz zapewne chętnie zerknę na jego sztywne żądło utkwione w tobie, jeżeli wam się kołderka przypadkowo podwinie lub przy wartkiej akacji, spadnie na podłogę. Dawniej, gdy mieszkałam jeszcze w akademiku, coś podobnego było powszechnością. Moja współlokatorka, gdy ich nieźle ponosiło, zrzucała w trakcie kołdrę, bo było jej za gorąco, a latarnia uliczna oświetlała wyrko, niczym scenę. Detale widniały na wierzchu, męskie, również. Ale teraz szczerze mówiąc, podobny teatrzyk, to już chyba ciutkę nie moje klimaty. Najwyraźniej starzeję się, psia kostka. Tyle, że z drugiej strony za bardzo nie wiem, gdzie mogłabym się podziać, abyście nie musieli się zbytnio ograniczać. W tej dziurze nie ma nawet podrzędnego kina, by się w nim skryć samotnie, na kilka godzin.

— Pogięło cię? Sam, słuchaj uważniej, co do ciebie mówię.

— Powiedziałaś, że śpimy wszyscy razem.

— Nie wszyscy, tylko my, obie. Ty i ja, w oddzielnych łóżeczkach. Bez niego. On nie. Ma swoje lokum. Pojęłaś?

— Spłoszyłaś go? Źle ci poszło? Współczuję. Wyglądał męsko i apetycznie. Szkoda atrakcyjnego samca i straconej pechowo okazji. Ale cóż, skoro woli inną…

— To rodzina, kretynko. Bliski kuzyn. A dokładniej, wujek. Brat matki. Kumasz?

— Kręcisz. Za młody na wujka. Widziałam człowieka przecież.

— Ponad dwadzieścia lat młodszy, od mojej mamy. Babcia kiedyś zbytnio zaszalała latem i jest.

— Kla, kochana jesteś, z nieba mi spadasz — klasnęła w dłonie.

— Niby czemu?

— Klaudyna, poznaj mnie z nim. Koniecznie. Niby dla przyzwoitości, pochodzimy na randki ze dwa dni, a potem ciota minie, więc hop do łóżeczka. Wiesz przecież, u mnie po okresie szybko nie ma śladu. Tylko ty zwykle marudna jesteś, pod tym względem.

— Sam, nici z twych marzeń i planów. On jest zajęty — skłamałam.

— O masz, jak wszystkie chłopy wokół. W naszym wieku stanowiska kobiet przy atrakcyjnych samcach, już dawno są obsadzone. Pozostał wyłącznie wybrakowany, pośledni sort, a i to w niewielkich ilościach. Ci z odzysku, czyli po rozwodach, pojawią się dopiero za parę lat. Obecnie nastał czas permanentnej posuchy i samotności. Co najwyżej możemy liczyć na chiński, czy tajwański wibrator. Koreańskie, wiecznie się psują, w najmniej odpowiednim momencie — westchnęła.

— Nie stresuj się i nie załamuj aż tak bardzo — odparłam ze śmiechem.

— Słuchaj, może twój kuzyn zechce cichaczem odpocząć w moich ramionach, od tamtej babeczki? Przecież my obie, rozglądamy się wyłącznie za ciachem na miłe wakacje, a nie do ołtarza. Kobitka może spać spokojnie. W międzyczasie wyłącznie wystukam chłopczyka z plemniczków i nieco przemęczę fizycznie. Potem zwrócę w dobrym stanie, góra za dziesięć dni. Więcej urlopu przecież nie mam.

— Sam, odpuść sobie. Nie zamierzam wikłać własnej rodziny, w niezdrowe układy. Oni stanowią udaną parę. Wypad — tupnęłam nogą.

— Taka z ciebie koleżanka?

— Ano taka. Nie tykaj mego wujka. To obiekt pod specjalnym nadzorem i chroniony do tego. Rozumiesz?

— OK. Ale szkoda gada. Milutki wydawał się, na pierwszy rzut oka. Istne ciacho.

— Przebolejesz stratę. Jestem więcej niż pewna.

— Łatwo ci mówić — bąknęła.


Rany boskie, co ja wyrabiam? Zwariowałam? Celowo i świadomie przecież łżę. Daniel nie ma żony, ani dziewczyny. Również poluje pewnie na wakacyjną przygodę. Kurczę, robię się o niego zazdrosna? Rezerwuję wyłącznie dla siebie? Komplety bezsens. Przecież to wujek. Wyluzuj, kretynko!” — skarciłam w myślach, samą siebie.

*****

W nocy nie mogłam zasnąć, chociaż w pokoju nie było zbyt gorąco, ani parno czy duszno. Otwarte okno, plus lekki wiaterek, wystarczająco wentylowały pomieszczenie. Sam wierciła się dość długo, lecz w końcu zasnęła. Świadczył o tym regularny oddech i ciche pochrapywanie, dobiegające z tapczanu stojącego w niewielkiej wnęce. Leżałam cichutko na plecach, z zamkniętymi oczami. Nieustannie dręczyły mnie najprzeróżniejsze myśli, wahania i wspomnienia z minionego dnia. Daniela lubiłam, od zawsze. Kiedyś traktowałam nawet jak starszego brata. Później niezłego kumpla tyle, że niepoprawnego erotomana. A potem, praktycznie zniknął i widywaliśmy się wyłącznie na rodzinnych imprezach, nie częściej niż raz czy dwa, w roku. Wyprowadził się do innego miasta nie zostawiając nawet adresu. Podróżował nieco po świecie, aż wreszcie w ogóle przepadł, nie wiadomo gdzie. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje, nawet babcia. I nagle objawił się dzisiaj na plaży, w pełnym słońcu, a potem w pełnej, osłupiającej, męskiej okazałości i krasie. Owa okazałość, stała się dla mnie drobnym szokiem. Podobnie jak jego bezwstyd oraz kompletna obojętność na ludzkie spojrzenia, skupiające się głównie na czarnym, potężnym penisie i jądrach. Na gołej plaży, mijani ludzie praktycznie w ogóle nie zerkali na mnie, a wyłącznie na niego. W zasadzie, na jego krocze i wszystko, co przy nim dyndało.

Przekręciłam się na bok, a tłum nagich, bezwstydnych ludzi, stale przesuwał mi się pod powiekami. Dorośli, dzieci, starcy, młodzież… Dosłownie wszyscy, niby normalni ludzie, tyle że bez gaci. O stanikach u płci żeńskiej, nie wspomnę. I nikt się nie podniecał. Może poza tym jednym, którego wypatrzył Daniel, no i… Boże, aż wstyd się przyznać… Poza… mną. Oczywiście stało się tak nie pod wpływem wszędobylskiej ludzkiej golizny, a dotyku Daniela. Niesamowitego, nieznanego mi wcześniej, niespotykanego wprost dotyku. W zasadzie doświadczyłam subtelnego tańca jego dłoni, po ciele. Tak, tańca. Obie dłonie Daniela tańczyły po mnie w przedziwny, wyłącznie sobie znany sposób. Przenigdy z czymś podobnym się nie spotkałam. Pojęcia nawet nie miałam, iż jest to w ogóle możliwe. Opuszki palców, pełne dłonie, uciski, subtelne niby uszczypnięcia i ponownie całe powierzchnie nawilżonych tajemnym mazidłem rąk. Do tego błyskawicznie i niesamowicie intensywnie wzbierająca, aż wreszcie wylewająca się ze mnie wilgoć oraz wewnętrzne pulsowanie, wyzwalające cudownie przyjemne motyle w brzuchu, a potem drżenia prawie całego ciała. Jeszcze trochę, a naprawdę przeszły by w spazmy. Niewiele brakowało, a szczytowałabym, na jego oczach. Ta perspektywa najbardziej mnie speszyła. Pamiętam, że zerwałam się i usiadłam, ściskając mocno uda, lecz pulsowanie nie ustawało. Jakby się nasilało nawet, przez chwilę. Przeraziłam się, że jeszcze kilka ruchów mięśni, a za moment sama doprowadzę się niechcący do orgazmu. Wszystko uspokoiło się dopiero po pewnym czasie. Cholera, czy oprócz Daniela, istnieją gdzieś faceci, którzy potrafią wyczyniać z kobietą podobne cuda? Może w kosmosie. Na ziemi, nie natknęłam się nigdy na takiego. Gdybym oszołomiona, nie przerwała sprawy, na bank miałabym orgazm. Ba, chyba nawet kosmiczny odlot. I to z powodu nacierania pleców i nóg balsamem do opalania? Ale to nie był pospolity balsam z Biedronki, czy taniej drogerii, tylko jakaś tajska, tajemna mikstura, trzymana przez niego w plecaku, na specjalne okazje. Powiedział przecież, że ma coś lepszego dla mojej skóry niż to, czym sam się wypaćkał. Tylko czemu właśnie ja okazałam się ową specjalną okazją? Podstępnie eksperymentował na mnie? Przyznał później, że ździebko przesadził. Tylko dlaczego to zrobił? Po co? Bawił się brakiem mego doświadczenia, w podobnej kwestii? Świadomie chciał sprawić mi przyjemność? Sprawdzał, czy łatwo się podniecam? Po co mu takie informacje? Oszalał? Nie rozumiem.

Z drugiej strony, nie wiem czemu, ale nie mam mu specjalnie niczego za złe. W sumie miłe, nowe doświadczenie, cudowne odczucia i emocje. Oczywiście oprócz końcowego speszenia oraz ucieczki z przerażenia, z jego niespotykanie wprawnych łap. Duża, mokra plama na majtkach w kroczu, powiedziała mu wszystko. W sumie nie przekraczał specjalnie granic. Nie zbłądził palcem, gdzie nie trzeba pomimo, iż z łatwością mógł taką rzecz uczynić. Nie ściągnął ze mnie majtek. Dotykał wyłącznie pleców, szyi, ud i łydek, zaś ja nakręcałam się pod wpływem wszystkiego błyskawicznie. Intensywność odczuć i wrażeń okazała się mocno szokująca. Przynajmniej dla mnie. Szkoda, że podobna przygoda nie wydarzyła się w sypialni, a na plaży. No i że wszystko działo się z własnym wujkiem. Bynajmniej nie protestowałabym, gdyby podobne doświadczenie pojawiło się z facetem, którego poderwałam na wakacjach. Ale orgazm z wujkiem? Odpada, niestety. Istne kazirodztwo. W Polsce, to nawet karalne w przeciwieństwie do paru innych krajów. Lecz tu niemal za wszystko wsadzają do mamra, łupią grzywny, względnie wlepiają mandaty. Totalnie pieprznięty kraj. Nic tylko emigrować w szeroki świat. Powiedzieć: „Pa, Polsko” i zniknąć stąd skutecznie i na amen.

Świtało, gdy poczułam, że pod wpływem miłych wspomnień o specyficznym dotyku, nieco wilgotnieję. Przekręciłam się na brzuch, a w myślach poczęłam wyczuwać i umiejscawiać na plecach, palce Daniela. Początkowo szło kiepsko, lecz później się zaczęło. Nie tylko w głowie, lecz również na, i w, moim ciele. Miałam zamknięte oczy, a Daniel trzymał delikatnie w swych rękach me ramiona. Okrążał je pełnymi dłońmi, a potem wolniutko zjeżdżał opuszkami palców nisko, po bokach, muskając przy okazji nasadę piersi. I znowu palce w górę, bliżej kręgosłupa, zaś potem ponownie w dół. Od tych wyobrażeń, w realu pojawiła się odczuwalna reakcja brodawek na piersiach. Stwardniały. Leżałam spokojnie, poddając się pieszczotom wyimaginowanych rąk. Dotyk stawał się coraz przyjemniejszy i jak gdyby… rzeczywisty, choć oczywiście nie było to możliwe. Nagle opuszki jego palców, znalazły się znów na mych piersiach. Uniosłam się nieco, by wpuścić pełne dłonie pod siebie. Skorzystały z okazji. Po chwili prawa pierś została objęta pełną ręką, poczynającą pieścić ją subtelnie. Zwarłam uda. Wilgoć pomiędzy nimi okazała się w pełni realna. Podłożyłam pod siebie prawą rękę, najeżdżając palcem na najwrażliwszy punkt, w dolnej okolicy podbrzusza. Pożyczyłam nieco śluzu z pomiędzy nabrzmiałych, rozchylonych, wilgotnych warg, po czym namaściłam nim okolicę łechtaczki oraz ją samą.

Dobrze wiedziałam co czynić dalej. Marzenia w samotne noce czy wieczory, nie były wszak dla mnie pierwszyzną, a raczej chlebem powszednim, od dawna. Po każdym rozstaniu z kolejnym facetem, świadomie robiłam sobie dłuższą przerwę, w zabawach we dwoje. Wówczas mogłam liczyć wyłącznie na siebie i… No cóż… Oczywiście… również na wibrator. Ostatecznie po to produkują podobne gadżety, dla kobiet. Ale było coś jeszcze. Coś wybitnie intymnego, o czym wiedziałam wyłącznie ja. Nigdy nie wspomniałam o tym nawet bliskiej przyjaciółce. Do pełni szczęścia, potrzebowałam jeszcze… muzyki. Nie, nie byle jakiej, a konkretnej, niebywale romantycznej i nastrojowej. Dokładnie tej, która przypadkowo sączyła się z płyty w czasie, kiedy po raz pierwszy przeżyłam orgazm. Ogólniak, dokładnie tydzień, po moich siedemnastych urodzinach. Mój prawdziwy, pierwszy w życiu orgazm, podczas samotnej, wieczornej, przyjemnej zabawy, ze sobą. Właśnie przy tej muzyce. Do dziś nie wiem, co to za utwór. Szczerze mówiąc, nigdy nie dociekałam. Płyta była piracka, pożyczona od kogoś z klasy. Zrobiłam kopię. Jedną, potem drugą. Tak na wszelki wypadek, gdyby ta pierwsza zaginęła, albo uległa uszkodzeniu. Obecnie mam utwór na kilku pendrivach oraz przy sobie, w telefonie. Skojarzenie pierwszego orgazmu z konkretną muzyką było przypadkowe, lecz całkiem nieświadomie utrwaliłam je, przy kolejnych harcach ze sobą, stale odtwarzając ów utwór, w tle. Jest długi, trwa blisko pięćdziesiąt minut. Nie muszę się obawiać, że z finałem, muzyka w doznaniach mnie wyprzedzi. W samotności, jestem przeważnie około dwudziestominutowa. Średnio, oczywiście. Nastrojowy utwór, początkowo miał jedynie maskować przed rodzicami ewentualne odgłosy przeżywanej rozkoszy, dochodzące z mego pokoju. Lecz w końcu okazał się niezbędny do osiągnięcia miłego celu. Również tym razem pragnęłam, by było miło. Cichutko sięgnęłam po telefon. Z szuflady nocnej szafki, wyjęłam słuchawki. Upewniłam się, że Sam pochrapuje, po czym włożyłam je do uszu…

Znajomy, bardzo nastrojowy utwór, wyimaginowane, niespotykane, przecudowne wprost dłonie Daniela, plus me własne wprawniutkie palce, szybciej niż zwykle zrobiły swoje. Nieźle odfrunęłam. Nareszcie udało mi się odprężyć. W dodatku w bardzo miły sposób. W końcu zasnęłam. Jak się rano okazało, spałam na brzuszku, ze słuchawkami w uszach i telefonem przytulonym do lewego policzka, w którym odgniótł się jego rant.


Obudziło mnie pochrząkiwanie Samanty. Przeciągając się, siedziała na brzegu swego tapczanu. Zerknęłam na wyświetlacz smartfona.

O cholerka, dochodzi dziewiąta. Muszę koniecznie napisać do Daniela. Zwieje mi. Umawialiśmy się, że jeżeli zdecyduję się jechać na plażę dla nudystów, odezwę się do niego, z samego rana. Wieczorem łamałam się i początkowo byłam raczej, na nie. Lecz teraz, po tylu nocnych przemyśleniach? Do diabła, poopalam się z golasami, niech łażą sobie wokół z dyndającymi ozdobami lub rozkraczają bezwstydnie na mych oczach. Wisi mi. Przetrwałam wczoraj, dzisiaj również dam radę. Postanowione! Chcę spędzić dzień w towarzystwie Daniela. Czort z jego czarnym frędzlem, dziś mnie nie zaszokuje, poznałam sprawę. Tak, jadę z egzotycznym kuzynem. On chce tego, ja też. Ostatnia noc coś we mnie nieoczekiwanie zmieniła. Jestem pewna. Jadę!” — główkując, logicznie uzasadniałam sobie nagłą zmianę decyzji oraz starałam się jak najszybciej oprzytomnieć.

Sorki, zaspałam. Chcę jechać z Tobą. Zaczekasz?” — pospiesznie wystukałam na klawiaturze.

Poszło. Ale cisza. Żadnej odpowiedzi. Po kilku minutach ciągłego zerkania na ekran, zaczęłam się zastanawiać, czy nie zadzwonić do niego. Lecz obawiałam się, że z naszej rozmowy Sam może wywnioskować, gdzie się wybieram. No i mogło się przypadkowo wydać, że jedyną towarzyszką Daniela na plaży będę ja, a nie jego żona czy dziewczyna, co wyraźnie sugerowałam koleżance wczoraj wieczorem. Szczęśliwie, smartfon w końcu zapiszczał.

O której mam być?” — przeczytałam na wyświetlaczu.

Za godzinkę?” — odpisałam niepewnie, sądząc, iż dla niego to prawdopodobnie zbyt późno, jak na poranny wyjazd na plażę.

OK.” — dwie, zgodne literki pojawiły na mym telefonie, niemal błyskawicznie.

Pędem pobiegłam do łazienki. Siuśku, ząbki, szybka kontrola stanu depilacji, prysznic, potem suszarka, śniadanie i wreszcie dylemat: Co włożyć na siebie? Kapelusza, szortów i tuniki, byłam pewna. Ale co pod spód? Przywiozłam cztery kostiumy kąpielowe. Musiałam mieć przecież coś na zmianę, po morskiej kąpieli. Nie lubię suszyć majtek, ani stanika na sobie. Trzeci był zapasowy, na wszelki wypadek, gdyby w którymś z podstawowych wdzianek niespodziewanie coś nawaliło, lub przypadkowo upaprało by się czymś paskudnym, dajmy na to. Czwarty zabrałam bez większego przekonania, że w ogóle się przyda. Był bardzo skromny na górze, zaś dół stanowiły stringi. Miał być ewentualnie strojem, w którym chodziłabym po pokoju poznanego na wakacjach faceta. Lubię wyglądać sexy kiedy kuszę, uwodzę lub kokietuję atrakcyjnego osobnika przeciwnej płci. Nie miałam zamiaru paradować w czymś takim po publicznej plaży. W końcu postanowiłam: zakładam zapasowy kostium, natomiast stringowy, biorę do torby. Ostatecznie na plaży nudystów, po morskiej kąpieli, pasuje. Nikt nie zgorszy się moim widokiem, w czymś skąpym. Pośladki mam całkiem ładne, nogi zgrabne, co trzeba elegancko wydepilowane. Będzie estetycznie, więc co mi tam, poopalam tyłeczek, przy okazji demonstrując go Danielowi, niemal w pełnej krasie. Lubi gapić się na ładne, damskie ciałko, niech ma. A cycki? Sama nie wiem. Wczoraj widział. Jeśli będą ku temu warunki, czyli bez gapiów, może również mu dzisiaj pokażę. Zobaczymy.

Kurczę, co jest? Przestaję się go wstydzić? Niemożliwe. To wujek. Co się dzieje do cholery z moją przyzwoitością i dotychczasowym podejściem do podobnych spraw? Jak tak dalej pójdzie, ściągnę w końcu przy nim majtki? E, raczej niemożliwe. Raczej? O, co to, to nie. Stanowczo niemożliwe!” — oceniłam w myślach.

W samochodzie Daniel zapowiedział, że od dzisiaj będziemy nad wodą sami. Jego znajomi pojechali załatwić własne sprawy. W dodatku wypadły im nagle nieplanowane problemy i jutro będą musieli niespodziewanie wracać do domu. Ich towarzystwo było mi w sumie obojętne, więc specjalnie się nie zmartwiłam. Za to na tylnym siedzeniu, spostrzegłam zaskakujący przedmiot.

— Po co wozisz ze sobą gadżety, rodem ze starych pociągów kolejowych? — spytałam.

— Jakie gadżety? — najwyraźniej nie zrozumiał, co mam na myśli.

— Chodzi o ciemnozieloną rzecz, na siedzeniu za tobą. Widziałam kiedyś podobną, w muzeum kolejnictwa. Tamta mniejsza chyba jednak była. Pamiętam, że karteczka informowała, iż to podgłówek, a jednocześnie podłokietnik, z wagonu slipingowego. W XX wieku pasażerowie, według uznania, korzystali z czegoś podobnego, podczas długiej podróży.

— To poduszka — wyjaśnił.

— Sypiasz na tym, w samochodzie? Mało wygodne chyba.

— Nie. Poduszka do seksu to jest.

— Co?

— Specjalny gadżecik taki. Przydaje się w pracy.

— Co się z tym robi?

— Podkłada pod tyłek, lędźwie, względnie podbrzusze. W zależności od potrzeby — wyjaśnił.

— Kiedy?

— Podczas masażu.

— Po co?

— Ułatwia dostęp do łechtaczki, pochwy lub odbytu. W innych krajach, ludzie się czasem na tym kochają. W Polsce, raczej mało znana sprawa. Tę przywiozłem ze świata. Nawet nie mam pojęcia, czy tu gdzieś sprzedają.

— W necie, pewnie byś znalazł.

— Nie sprawdzałem. Ale prawdopodobnie, masz rację.

Na parkingu przypomniałam Danielowi, iż obiecywał opalanie się w nieco bardziej ustronnym miejscu, niż wczoraj. Wiedziałam już jak wygląda zgraja golasów i chciałam się od niej nieco oddalić. Nie są mi potrzebne do szczęścia dyndające stale nad głową, męskie ekwipunki. Tym bardziej w tak niezliczonych ilościach, jak ostatnio. Momentami peszą mnie nawet, gdy facet stanie tuż przy mnie, a leżąc na kocu, pierwsze co widzę unosząc głowę, to jego penis i jądra. Mało ciekawy widoczek. Czasem wręcz nie estetyczny. Szczególnie, gdy leń jest niewygolony. Zdecydowanie wolę wokół siebie luźniejszą przestrzeń i przyrodę, niż przypadkowych, rozebranych ludzi.

— Chcesz żebym wyciągnął z bagażnika parawan? Używam go głownie, kiedy od morza wieje silny, zimny wiatr. Dziś nie ma go, lecz może drobna osłona, tobie ułatwi życie. Przestaniesz się obawiać, że ktoś cię podgląda.

— Daniel, obiecywałeś wczoraj, że nie będziesz mnie namawiał do pozbywania się majtek.

— Proponuję wyłącznie parawan. Słowem o zdejmowaniu gaci nie wspomniałem.

— Zwietrzyłam podstęp z twojej strony. Jeśli niesłusznie, przepraszam.

— Kompletnie bezpodstawnie. Mówiłem wczoraj, nie rób niczego na siłę. Nie śpiesz się z rozbieraniem, póki nie uznasz, że możesz albo chcesz. Zrobiłaś już postępy, cieszę się. Z mojej strony podjazdów żadnych nie ma, a jeśli się pojawiają, to w żartach. Nie traktuj wszystkiego serio. To wakacje, a nie plan do wykonania, w bankrutującej firmie. Co z parawanem?

— Weź. Przynajmniej wzrok mi odpocznie, od widoku dyndających wokół fiutów. Wczoraj byłam tym mocno zmęczona, a jednak stale patrzyłam i porównywałam, niczym nastolatka surfująca w sieci, po gołych stronach.

— Dzisiaj będzie ci łatwiej. Przekonasz się.

— Oby — westchnęłam bez przekonania.

Na plaży minęliśmy hasający na golaska tłumek, kierując się ku mniej zaludnionym obszarom, widocznym w dalszej perspektywie nadmorskiego plażowiska. Po pewnym czasie spostrzegłam, że stopniowo poczyna zmieniać się nagie towarzystwo. Po pierwsze, spotykało się coraz mniej dzieci. W sumie, nie dziwota. Niewielkim, marudnym, często pokracznym stworzonkom, trudno się brodzi po sypkim, rozgrzanym piasku. Rodzice, czasem zmuszeni byli toto nosić, a przecież nawet nie zapasiony dzieciak, swoje waży. Nic zaskakującego, iż familijne stadka z przychówkiem, lokowały się jak najbliżej wejścia na plażę. Starsi ludzie w większości również wylegiwali się właśnie tam. Wiek nie tylko pogarsza wzrok i skąpi skórze kolagenu, lecz także odbiera siły do bosych spacerów na dłuższych dystansach. Więc pac na piasek, jak najbliżej samochodu i leżymy, przeglądając prasę, względnie wspominając dawne, dobre czasy z epoki socjalizmu, czyli młodości staruszków. U części tych ludzi, okres komuny, wzbudza nawet autentyczną nostalgię i żal, że przed wielu laty źle zagłosowali, domagając się wówczas zmian, które akurat w ich przypadku, okazały się później mało korzystne.

Wędrując wzdłuż morza, obok Daniela, zorientowałam się, iż zmieniały się również proporcje płci, w mijanych grajdołach. Podobnie było w wodzie oraz na brzegu. Wyraźnie zaczynali dominować panowie. Byli w każdym możliwym wieku. Miejscami po dwóch na kocyku, a czasem objęci nieśmiało, w wodzie. Niektórzy rozmawiali, patrząc sobie w oczy. Mnie raczej nie dostrzegali. Za to Daniel budził wśród nich niebywałą sensację. Majtki zdjął od razu, na parkingu i cisnął do bagażnika. Od samochodu, bez najmniejszej krępacji, dumnie paradował przy mnie w iście rajskim stroju. Wszędzie wzbudzał zainteresowanie, tu chyba większe, niż podczas wędrówki kilkaset metrów wcześniej. Niektórzy dżentelmeni wskazywali go sobie palcami, niczym ewenement. Może zazdrościli zbyt hojnej, anatomicznej niepoprawności, zaoferowanej przez przewrotny los? Nie wiem. Faceci ponoć często sądzą, że duże penisy dodają im chwały czy splendoru. Jeśli rzeczywiście tak jest, mijani przez nas miłośnicy męskiej płci, gotowi byli powpadać w niezłe kompleksy, obserwując mego współtowarzysza.

Nagle zdałam sobie sprawę, iż pierwszy raz w życiu oglądam liczne stadko kompletnie nagich gejów. Na pierwszy rzut oka, wszystko wyglądało normalnie i jak trzeba. U niektórych, nierzadko wyjątkowo ładnie i estetycznie sprawa się przedstawiała. Ba, czasem ponętnie nawet. Tylko, cholerka, w głowach panowie mieli inaczej poukładane, niż większość facetów na świecie. Trafiło się też kilku zachwycająco przystojnych, ślicznie umięśnionych, przyciągających damskie oko, nie tylko swą opalenizną. Wykorzystując okazję, z perfidią i determinacją dokładnie zlustrowałam ich wszelkie szczegóły anatomiczne, atrybuty czy wizualne przymioty. Niektóre okazały się naprawdę nad wyraz atrakcyjne. Odniosłam wrażenie, że w tej części plaży widzę, niestety, więcej zadbanych, proporcjonalnych, estetycznie ukształtowanych, wpadających w oko, starannie wydepilowanych męskich ozdób, w porównaniu z tym, co zarejestrowałam wczoraj i dziś, w okolicy wejścia na nadmorskie piaskowisko. Złapałam się nawet na drobnej refleksji:

Cóż za cholerna niesprawiedliwość dziejowa. Akurat tacy faceci są i na zawsze pozostaną straceni dla dziewczyn? Przez ich preferencje, kobiety podobne do Sam, czy mnie, samotnie wędrują po świecie. Szkoda, psia kostka, naprawdę” — westchnęłam cichutko w duchu.

Gejowska plaża przechodziła stopniowo w część dla zakochanych. Tu robiło się wyraźnie luźniej, zaś grajdoły były od siebie oddalone znacznie bardziej, aniżeli poprzednio. Bachorów, nie było wcale. Gdzieniegdzie pojawiały się za to parawany, skrywające przed oczyma ciekawskich wszystko, co się za nimi działo. Sporadycznie, pary hetero całowały się mniej lub bardziej dyskretnie leżąc obok siebie, na kocach. Inne pływały wspólnie, względnie spacerowały wzdłuż brzegu, trzymając się za ręce. Pojedynczych osób, w ogóle prawie nie było. A jeśli już, wyłącznie tranzytowi spacerowicze obojga płci, którzy wypuścili się na dłuższą wędrówkę krajoznawczą, po okolicy.

— Odpowiada ci takie zagęszczenie grajdołków, czy człapiemy dalej? — spytał Daniel.

— Znacznie milej i przestrzenniej, aniżeli poprzednio. Może być — odparłam.

— Wybierz miejsce.

Rozejrzałam się wokół. Piasek czysty. Nieopodal dwie młode, golutkie, roześmiane, rozmawiające ze sobą pary, plus trzecia baraszkująca z niewielkimi morskimi falami oraz czwarta, całująca się, w wodzie. Obok pustego koca, w cieniu półkolistego, plażowego namiotu, starawy pies, bacznie obserwował kąpiące się osoby. Poza tym ludzi jak na lekarstwo. Słońce, lekki wiaterek i szum morza. Całkiem miło. Stanowczo wolę nielicznych, młodych nagusów, przyrodę i spokojne, rozleniwione czworonogi, od tłumu nudystów, kręcących się wszędzie, wiecznie wrzeszczących bachorów i przewrażliwionych na ich punkcie rodziców, czy dziadków.

— Pod wydmą widzę wolny grajdoł. Nie będziesz musiał kopać nowego. Wystarczy poprawić — zrelacjonowałam swe spostrzeżenie.

— OK. — odparł zgodnie Daniel, ruszając przede mną, w poprzek plaży.

Zaczęliśmy od otoczenia parawanem sporawego dołka z niepozorną górką, pozostawiając otwartą przestrzeń, od strony wydmy. Potem proste sprawy inżynieryjno budowlane, kocyki, wspólny uśmiech i gotowe.

— Cholera, przez poranny pośpiech, znowu zapomniałam o filtrze UV — jęknęłam.

— Mam w nadmiarze, no problem — zapewnił.

— Po wczorajszym doświadczeniu, obawiam się twoich mazideł.

— Zaufaj mi.

— Ufałam wczoraj. I co wyszło? Mokre od nadmiaru niespodziewanych wrażeń gacie, wstyd przed tobą i gołe cycki, na widoku publicznym. Aż nadto niespodzianek, jak na jeden dzień. Przynajmniej dla mnie.

— Możesz się własnoręcznie posmarować, tym samym co ja, jeśli wolisz.

— Co to jest?

— Zwykły, ale dobry balsam z filtrem, ze sklepu kosmetycznego.

— Nie dodałeś podstępnie do niego żadnej, nakręcającej mikstury?

— Klaudi — jęknął bezradnie.

— Przepraszam. Ale po wczorajszym…

— Samodzielnie będzie ci trudno rozprowadzić równomiernie ochronę po plecach.

— Więc zrób to, przebrzydły erotomanie. Tylko błagam, normalnie. Nie zabawiaj się mną, proszę. Nawet skryta za parawanem, nie chcę mieć przy tobie orgazmu na plaży, wujku.

— Spokojnie, od tego się nie nakręcisz. Choć bo ja wiem, pewnie można, ale po co, skoro są lepsze mikstury i sposoby. I na śluzówki waginalne, rzecz raczej się nie nadaje — ocenił fachowo.

— O waginie, zapomnij. Możesz mnie namaścić stojącą?

— Nie ma sprawy. Ale paseczek od stanika uświni się zapewne. Zdejmiesz?

— Nie, ale rozepnij. Przytrzymam miseczki na piersiach. Lecz potem, zaraz zapnij.

— W porządku. Na piersi, proponowałbym inne mazidło.

— Będę w staniku — zapewniłam, zdając sobie nagle sprawę, że nie jestem co do tego na sto procent przekonana.

— Informuję na wszelki wypadek. Skoro nigdy nie opalałaś piersi, warto je zabezpieczyć czymś dodatkowo przeznaczonym do bardzo wrażliwej i delikatnej skóry. Tu masz odpowiednie smarowidło — podał mi plastikowy słoiczek.

— Jesteś na wszystko przygotowany?

— Tak się złożyło — odparł ze śmiechem.

Również posmarowałam mu nieco muskularne plecy i ramiona.

Przyjemnie miły jesteś w dotyku. I męski na dodatek, cholerniku” — przebiegło mi przez myśl.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 20.58 18
drukowana A5
za 63.03