E-book
11.76
drukowana A5
26.4
Ewelina

Bezpłatny fragment - Ewelina


Objętość:
79 str.
ISBN:
978-83-8155-327-8
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 26.4

Ewelina


EWELINA


OSOBY


STEFAN

MAŁGORZATA, jego żona

ANTOŚ i KASIA, ich dzieci

DUCH EWELINY

DOKTOR KRÓLIK, psychiatra

STARUSZKA


Rzecz dzieje się w czasach współczesnych w domu Stefana i Małgorzaty.

AKT I

Scena 1

STEFAN

sam

Ma egzystencja mlekiem, miodem płynie;

Wiem to, bo każdy, kto mnie zna — zazdrości.

Żonę mam ładną, dzieci rezolutne,

A na mej twarzy ciągle młodość gości.

Tam, gdzie pracuję, każdy w pas się kłania,

Mamona płynie wciąż rwącym strumieniem…

Czym zasłużyłem na taką przychylność

Tamtych u góry? Tego sam już nie wiem.

Poważniejąc

Ale jest pewna mała czarna plama,

Co bruka śnieżną biel mego żywota.

Wszak nikt za młodu nie był Edisonem,

Każdy coś czasem zrobił jak idiota.

Ja popełniłem czyn dosyć niechlubny,

Zanim zacząłem zdobywać mą żonę;

Ale to dawno było i nieprawda

I nikt już nigdy o tym się nie dowie.

Wchodzi Małgorzata, w rękach trzyma siatki pełne produktów spożywczych.

O, jesteś w końcu, moje piękne słońce!

Daj, ja to wezmę...Nie możesz tak dźwigać.

Bierze siatki, całuje ją w rękę i odstawia je.


MAŁGORZATA

Dzięki, kochanie… Jak ci ten dzień minął?


STEFAN

Dobrze, lecz oto najlepszy weń moment.

Obejmuje ją i całuje w usta. Chce to powtórzyć, ale ona go powstrzymuje, słysząc dobiegający zza kulis śmiech dzieci.


MAŁGORZATA

Antoś i Kasia ze szkoły wracają —

Zrobię im obiad, by głodni nie byli.

Wysuwa się z jego objęć i wychodzi.


STEFAN

Sam

Jeśli zjem obiad a potem kolację,

Będę miał na noc znacznie więcej siły.

Wychodzi.

Scena 2

Kuchnia. Cała rodzina siedzi przy stole, zastawionym garnkami i półmiskami, spożywając obiad. Małgorzata siedzi naprzeciwko Stefana, natomiast Kasia i Antoś, jedzący z zapałem, po lewej stronie ojca.


MAŁGORZATA

do Stefana

No więc, kochanie, powiedz mi — co myślisz

O propozycji, abyśmy zostali

Chrzestnymi małej córeczki Agnieszki?


STEFAN

To oczywiste przecież, że się zgadzam.

Przypomnij proszę — czy wybrała może

Już jakieś imię, czy jeszcze rozważa?


MAŁGORZATA

Wybrała imię, moim zdaniem ładne,

Proste i wdzięczne…


KASIA

Jakie?


MAŁGORZATA

Ewelina.


STEFAN

z lekkim przerażeniem

Jak? Ewelina?


MAŁGORZATA

ze zdziwieniem

Owszem, Ewelina…

Co ci jest? Zbladłeś.


KASIA

zaniepokojona, przerywając jedzenie

Czy tatuś nie chory?


STEFAN

zmieszany, mówi ze sztuczną wesołością

A gdzie tam, gdzie tam! Jestem jak byk zdrowy!

Pyszne ziemniaczki.

Bierze półmisek i dokłada sobie na talerz ziemniaków, po czym zaczyna je jeść, głośno mlaszcząc. Po chwili, gdy zdaje sobie sprawę, że rodzina patrzy na niego dziwnie, odkłada widelec.

Wiesz co, skarbeńku, położę się jednak;

Faktycznie, czuję się dziś dziwnie słaby.

Wychodzi


MAŁGORZATA

patrzy za nim z niepokojem. Po chwili zwraca się do dzieci

Jak słyszeliście, tatuś chce odpocząć,

Więc bardzo proszę, byście się starali

Nie dokazywać zbyt głośno, nie kłócić…

Syneczku, zwłaszcza do ciebie to mówię.


Wychodzi.


ANTOŚ

do siebie

Mama mnie prosi o trochę spokoju,

Tak jak się królik prosi, by mieć skrzydła.

Słońce nie może za dnia przestać świecić,

A ja nie mogę stać jak kołek w miejscu.


Kasia przewraca oczami i oboje wracają do jedzenia.

Scena 3

Strych — długie, wąskie pomieszczenie o małych oknach. Na podłodze stoi mnóstwo kartonów. Antoś i Kasia.


KASIA

niepewnie

Nie powinniśmy tutaj być, braciszku;

Tatuś wyraźnie zabronił nam wchodzić…


ANTOŚ

lekceważąco

Widzisz go gdzieś tu? Nie. Czego nie widzi,

Nam nie zaszkodzi. Nie cykaj się, Kaśka.


KASIA

Ale jak wróci z mamą, to zobaczy

I to ty będziesz cykał jak zegarek.


ANTOŚ

Wcale nie wróci tak szybko, bo jest dziś

U cioci Agi, chrzci tego bobasa.


KASIA

Nie zapominaj — babcia śpi na dole.

Jeśli tu przyjdzie, na pewno im powie.


ANTOŚ

wesoło

Oj, głupia jesteś. babci Honoraty

Nic nie obudzi: Nawet strzał z armaty

I za to właśnie kocham ją najbardziej.


KASIA

wzruszając ramionami

Skoro tak mówisz…


ANTOŚ

Och, cóż my tu mamy?

Grzebie
w najbliższym kartonie. Po chwili wyciąga plik fotografii, które ogląda z zainteresowaniem. Ruchem głowy przywołuje do siebie Kasię.

Weź mnie uszczypnij albo kopnij w nogę,

Jeśli to nie jest kto inny, jak tata.


KASIA

pochylając się

To tata, tatuś, och! Tatuś na pewno!

Co to za pani tak go obejmuje?


ANTOŚ

Nie znam, na oczy nigdy nie widziałem

Bo gdybym widział, to bym zapamiętał.

Kim więc jest, gdzie ją tata spotkał, czemu

Tu w naszym domu jest pełno ich fotek?


KASIA

z namysłem

Tak wyglądają, jakby się kochali…

Może to mama, tylko trochę inna?


ANTOŚ

kręci głową

Mama blondynką jest, jej oczy są tak

Samo zielone, jak trawa w ogródku.

Ta tutaj włosy ma proste i czarne;

Oczy zamknęła, więc trudno oceniać…

przyglądając się kolejnej fotografii

Tu otworzyła! Lecz są blade, szare

I dziwne jakieś...mama ma ładniejsze.

Przegląda pozostałe zdjęcia


KASIA

z nagłym niepokojem

Mamy te zdjęcia, to chyba już dosyć?

Chodźmy stąd szybko, nim rodzice wrócą…


Ciągnie Antosia za ramię, ale ten zdecydowanie ją odtrąca.


ANTOŚ

początkowo w jego głosie brzmi irytacja

Co za tchórz z ciebie, nie no, nie wytrzymam!

Zając przy tobie to mężny bohater.

Jesteśmy przecież na tropie zagadki;

Możemy teraz, jak dwóch detektywów

Kroczek po kroczku, od kłębka do nitki,

Dojść rozwiązania tej przedziwnej sprawy.

Najpierw musimy znaleźć więcej poszlak,

A potem tatę pociągnąć za język.


KASIA

z przerażenia zatyka usta ręką

Boziu kochana!

A jak mu się urwie?


ANTOŚ

z politowaniem

Nic się nie urwie, gąsko pustogłowa…

Musimy tylko dyskretnie podpytać

Co to za pani, skąd on ją wytrzasnął

I jakim prawem tak się do niej tuli.

Wyniosłym tonem

Przystąpmy zatem do szukania poszlak.


KASIA

No dobrze, dobrze…

Ale gdzie na przykład?


ANTOŚ

zirytowany, potrząsa kartonem

O tu, w tym pudle, ty głupiutka gąsko!

Czuję, że jest w nim wiele odpowiedzi.


KASIA

na stronie, z przestrachem

A jeśli w środku jakiś pająk siedzi?


Oboje zaczynają grzebać w kartonie. Antoś upuszcza na podłogę wcześniej trzymane fotografie.


KASIA

pokazując palcem

Zobacz, Antosiu, na to jedno zdjęcie!

Popatrz, tam z tyłu jest coś napisane!


ANTOŚ

podnosi jedno ze zdjęć i patrzy na jego drugą stronę

Musiał je zrobić ktoś dość dawno temu,

Ale nie wytarł się jeszcze atrament.

Czyta

„Najukochańszy, jedyny Stefanie!

Gdybym poznała wszystkie świata słowa,

Żadne nie byłoby w stanie wyrazić,

Jak bardzo pragnę, byś był teraz obok.

Gdzież jest logika? Czemu serce młode

I tak niewinne musi znosić kaźnie?

Cenię cię bardziej, niźli własne życie,

Schnę już z tęsknoty, twoja Ewelina”.

triumfalnie

Ha! Ewelina! Więc to jest jej imię!

Moment, tu jeszcze coś jest dopisane.

Czyta post scriptum

„Wiem, że tam, gdzie mieszkasz

Jest
już dosyć zimno,

Lecz mam nadzieję, że tym się rozgrzejesz…”

odwraca zdjęcie i patrzy na nie

To ma rozgrzewać? Chyba jakieś żarty.

Ja od patrzenia mam już gęsią skórkę.


KASIA

niepewnie

Tej pani było chyba dość gorąco,

Skoro tak siedzi z gołymi nogami.


ANTOŚ

na stronie, zawstydzony

Z tego, co widzę, to nie tylko nogi

Lecz prawie wszystko musiało ją parzyć.

Odwraca się do siostry.

Hm, a więc imię tej znajomej taty

Brzmi Ewelina...interesujące.


KASIA

Tak samo zwie się córka cioci Agi,

Którą rodzice pojechali ochrzcić.


ANTOŚ

No właśnie, właśnie. A pamiętasz może,

Reakcję taty, gdy to imię padło?

Czuję, że wszystko łączy się ze sobą

I że tu chodzi o tę bladą jędzę.


KASIA

Chodźmy, już chyba dosyć poszlak mamy.


ANTOŚ

Jak raz się zgadzam — tu nic nie zdziałamy.

Ale musimy najpierw to posprzątać,

Bo krew popłynie, jak nas zdemaskują.


Wkładają zdjęcia do pudełka, ale jedno z nich przez przypadek spada na podłogę. Kasia nie zauważając tego wychodzi. Antoś wkłada je do kieszeni i idzie za nią.

Scena 4

Salon. Na ścianach pejzaże i zegar z wahadłem. Pod oknem stół, na którym leżą kartki i długopis. Stefan siedzi na kanapie, opierając nogi na pufie; wygląda na zrelaksowanego. Małgorzata
obok niego, natomiast Kasia i Antoś siedząc na podłodze wpatrują się w ekran telewizora.


STEFAN

wzdychając

Ech, ta kolacja była niebem w gębie —

Zechciej, autorko, przyjąć me uznanie.

Całuje Małgorzatę w rękę.


ANTOŚ

mruczy pod nosem

Na litość boską, nie jesteście sami,

Więc się wstrzymajcie, serdecznie was proszę.


STEFAN

Co tam mamroczesz?


ANTOŚ

A nic, nic takiego…

Jestem po prostu okropnie ciekawy,

Jakże wygląda ta mała, do której

Tak wystrojeni dziś pojechaliście.


STEFAN

z westchnieniem

Opisywałem ci ją już trzy razy…

Czyżbyś zaczynał cierpieć na sklerozę?


KASIA

słodko

Nie, on pamięta, ale my tak o tym

Słuchać lubimy… Tatusiu, opowiedz…


STEFAN

uśmiechając się

No dobrze, dobrze...jest pulchna, rumiana,

Jej główkę kryje mnóstwo ciemnych loczków…

Oczy ma żywe i pełne radości;

Na taki widok zmiękłby każdy kamień.

Pochyla się

Ale rzecz jasna nie ustępowałaś

Jej ani trochę, gdy byłaś malutka

głaszcze Kasię po głowie i znów się opiera.


ANTOŚ

Dorośli zawsze mówią tak o dzieciach;

Że piękne, słodkie, że cud-miód malina…

Tym razem jeszcze mogę w to uwierzyć;

Imię też ładne ma, to trzeba przyznać.


KASIA

szeptem

Czy to początek ciągnięcia za język?


ANTOŚ

podobnie

Tak, więc siedź cicho i się nie odzywaj.


STEFAN

ledwie to widać, ale jest trochę spięty

Ja wiem, jak dla mnie nie takie znów ładne;

Słyszałem w życiu wiele milszych uchu.


MAŁGORZATA

ze zdziwieniem, unosząc brwi

A co jest takie znów złe w Ewelinie?


STEFAN

zmieszany

Nic, tylko...tylko...brzmi tak pospolicie.


ANTOŚ

na stronie

Ha! Pospolicie! Była kiedyś jednak

W twym życiu jedna i niepowtarzalna

Kobieta, która to imię nosiła…

Jam jest detektyw, mnie już nie oszukasz…

Głośno

A ile tatuś znał w życiu Ewelin?


STEFAN

wciąż jest lekko spięty, widać, że pytania Antosia drażnią go i wzbudzają jego podejrzenia

W biurze pracują ze mną chyba z cztery.

Dlaczego pytasz?


ANTOŚ

Tak z ciekawości… A czy z jakąkolwiek

Łączą tatusia jakieś bliższe więzy?


STEFAN

zdejmuje nogi z pufa, bije od niego nagła, niekontrolowana złość

Skąd te pytania, do kościelnej nędzy?!

Przychodzi taki, siada i wciąż pyta!

Wydaje ci się, że ja jestem święty?

Że mam dwa mózgi? Że wszystko pamiętam?!

Co ci wystaje z kieszeni?


ANTOŚ

przerażony

Nic!


STEFAN

rozsierdzony

Nie kłam!


MAŁGORZATA

łagodnie, dotykając jego ramienia

Naprawdę nie wiem, czym się denerwujesz?

Kochany, proszę cię, nie krzycz na dziecko.


STEFAN

do Antosia, wstaje

Pokaż mi szybko, co masz tam w kieszeni,

Albo przez tydzień z pokoju nie wyjdziesz.

Antoś bardzo powoli wyciąga zdjęcie zabrane ze strychu. Stefan bierze je i ogląda z niedowierzaniem.

Co...Skąd....skąd to masz?! Mów zaraz!

Byłeś na strychu?! Przecież zakazałem!

Czy ty naprawdę jesteś taki tępy,

Czy z czystej złości wciąż mi się sprzeciwiasz?!


MAŁGORZATA

bardziej stanowczo

Bardzo cię proszę, uspokój emocje.

To tylko dziecko, nie mów tak do niego.


STEFAN

już kompletnie nad sobą nie panuje

Co? Spokój? Spokój? Nie będzie spokoju!

Boże jedyny, com ja ci uczynił,

Żeś mnie pokarał tak przewrotnym dzieckiem?

Czegonie powiesz, on inaczej zrobi,

Jakby się z osłem ścigał na głupotę!

Małgorzata robi oburzoną minę i otwiera usta

No zobacz sama, jakie bezeceństwa!


Podaje jej zdjęcie. Po chwili na jego twarzy pojawia się przerażenie, jakby zdał sobie sprawę, że sam się wpędził w kłopoty. Kobieta ogląda fotografię z szokiem i przerażeniem wypisanym na twarzy.


MAŁGORZATA

zbulwersowana

Co to...ma niby być...Skąd ty to wziąłeś?!

Jak to w ogóle znalazło się w domu?!

Cóż za ohyda! Niech tego nie widzę,

Bo moje oczy wręcz krzyczą z rozpaczy.

Odwraca zdjęcie i porusza bezgłośnie wargami. Jej oczy robią się coraz większe, na czoło występują krople potu.

Stefan!!!!!!


STEFAN

zdenerwowany

Skarbie najdroższy, to nie tak jak myślisz!

Daj mi pięć sekund, wszystko wytłumaczę…


MAŁGORZATA

na jej policzkach płoną rumieńce, ręce drżą, w głosie słychać ogromne zdenerwowanie

Pięć sekund! Tu i pięć lat nie wystarczy!

Dzieci, do łóżka! No już, w tej sekundzie!


KASIA

na granicy płaczu

Mamo, tatusiu, tylko się nie kłóćcie…

To wszystko przez nas, myśmy nos wściubiali…


ANTOŚ

na stronie

Co za jęczydło z niej z długim językiem…


MAŁGORZATA

Do łóżka, teraz! Zaraz! W tym momencie!


ANTOŚ

kątem ust do Kasi

Pytałem tak, jak jeden gliniarz w filmie.

Miało być dobrze…


KASIA

kątem ust do Antosia

A wyszło jak zwykle.


Wychodzą.

Scena 5

Znów salon. Ciemność. Stefan leży na rozłożonej kanapie, przykryty kocem.


STEFAN

sam

Szczęśliwa jesteś?! No powiedz, szczęśliwa?!

Pewnie się śmiejesz na głos tam, gdzie jesteś.

Pewnie cię bawi, że mimo iż jesteś

Martwa, to nadal w moim życiu możesz

Mieszać do woli, sprawić żeby żona

Spać mi kazała, jak psu na kanapie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 26.4