MOJE COKOLWIEK, CZYLI: „CO Z TEGO, ŻE JEST I MYŚLI?” (2019)
NIEWIASTA
Siedzi niewiasta o północy w barze
I jak samotna boja obija się o fale.
Rozmawiam, poznaję, szybko zmieniam zdanie-
To świetlik pośród mroku.
To do niej pisałem wiersze o zmroku,
Choć żadnego, na nią nie miałem widoku.
Tęskniłem, pragnąłem,
Jeszcze nie wiedziałem, że to nie mrzonka.
Wołam: „Wenus, Pani, nie złości, lecz morza
Łez nie wylewaj już więcej, osamotniona.
W świat wrzuciłem monetę.
Dla ciebie gra, przed tobą się kłania.
Zejdź więc do mnie z tej świątyni smutku,
Nasza miłość wśród świadków wiele cudów uczyni.
LADY
A woman sits at midnight in a bar,
Like a lone buoy tossed by the waves afar.
We talk, I learn, my thoughts take flight:
She’s a firefly glowing in the night.
It was for her I penned those twilight rhymes,
Though I’d never glimpsed her in those times.
I yearned, I longed,
Unaware she wasn’t just a dream prolonged.
I cry, “Venus, don’t be angry, but—
Let no more seas of tears be cut!
I’ve cast a coin into fate’s stream;
It sings for you, bows in a gleam.
So come down to me from that temple of sorrow,
Our love will work miracles for all who follow.”
ONA NA WIETRZE
Deszcze, gwałtowne deszcze koncert dają.
Ona, ona na wietrze
Harmonię ustala i bierze
Dla siebie — całą pulę zgarnia.
Jeszcze… nieustannie, wciąż
Trzepotała się nad ciałem dusza.
Burza jej nie przegoniła wcale.
Ale ty już wiesz, kochana, wywołałaś
Z czeluści przeszłości ośmiornicę pamięci,
Co gwałci mackami synapsy byłego kochanka.
Jakie treści skradłaś kosmitom?
Dlaczego kobiety upadłe wielbiły cię bardziej
Od dzieci, które nie chciały cię poznać wcale?
Jak opiszesz to uczucie
Debiutujące na tym świecie?
Te, które teraz czujesz,
Po tchórzliwej ucieczce
Na wielbłąda grzbiecie.
Przynajmniej do tego masz prawo.
A kochanek, leżąc, pozbierał się w całość.
Kiedyś mieszał ducha, wiatr i twoją pamięć,
Wydając się skupiony, oddając ci
Te niezasłużone honory.
Dziś przekazał ci to, co nigdy nie było twoje,
Jego wybory, by złożyć świat, pod twoje stopy.
Teraz są twoje,
Bo on jest wolny.
SHE IN THE WIND
Rains, violent rains, perform their symphony.
And she, she in the wind
Sets the harmony, claims it
For herself — takes the whole prize.
Still… endlessly… always
The soul fluttered above the body.
The storm could not chase it away.
But you already know, my dear,
You summoned from the depths of the past
An octopus of memory,
Its tentacles violating the synapses of a former lover.
What secrets have you stolen from aliens?
Why did the fallen women revere you more
Than the children who never wished to know you?
How will you describe that feeling,
Debuting in this world?
The one you feel now,
After a cowardly escape
On a camel’s back.
At least that, you had the right to.
And the lover, lying there,
Put himself back together.
Once, he blended spirit, wind, and your memory,
Seeming focused, surrendering to you
Those undeserved honors.
Today, he gave you what was never yours,
His choices, to assemble the world at your feet.
Now they are yours,
For he is free.
ROZCIĘCIE SUKNI
Rozcięcie sukni po twej nodze biegnie —
Rzeka przecinająca dżunglę,
Woda drążąca w skale.
Rozchylasz usta w niemym uniesieniu,
Ubrania nasze odpływają w chwale.
Oczy kierunek wskażą,
Rękę poprowadzą.
Tam się już nie zgubię,
Gdzie czas nie płynie w ogóle.
Tam cię dotknę, ty mnie dotkniesz,
Myśli zgubię.
Ale to w porządku —
Nie szukam tu przecież porządku.
Słońce pali nasze ciała,
Wcale pot nie musi iść z krwią w parze.
Chłodna noc nas opatuli,
Złożę ci szept na twe troski.
Tak się pożegnamy.
THE SLIT OF YOUR DRESS
The slit of your dress runs down your leg —
A river cutting through the jungle,
Water carving into stone.
You part your lips in silent ecstasy,
Our clothes drift away in splendor.
Eyes will show the way,
Hands will guide.
There, I will not lose myself,
Where time does not flow at all.
There, I’ll touch you, and you’ll touch me,
I’ll lose my thoughts.
But that’s all right —
I’m not seeking order here.
The sun burns our bodies,
And sweat need not pair with blood.
The cool night will embrace us,
I’ll lay a whisper upon your worries.
Thus, we will say goodbye.
ZAGADKA
Jak mam zgadnąć, czy serce twe… jest
Szkarłatne, czy ze szkła zrobione,
A może ze skały zrodzone?
Ciężkie i chłodne?
Gonię,
Bo ja tu będę.
Ty się obudzisz,
Na chwilę pocałunek złożysz.
A jutro, uparcie, znów staniesz na starcie.
Chyba że w tą bezchmurną noc uwierzysz,
Że dwoje obcych sobie ludzi
Zapragnie.
Zapomnieć przy wodospadzie
Wszystkie swoje żale.
THE RIDDLE
How can I guess if your heart
Is scarlet, glass,
Or born of stone,
Heavy and cold?
I chase,
I will wait.
You wake,
Place a kiss, brief as light.
Tomorrow, again, you’ll stand at the start.
Unless, in this cloudless night,
You believe
That two strangers will long
To forget by the waterfall
Their burdens.
TY JESTEŚ ZE MNĄ
Jestem czy nie jestem swego losu kowalem?
Ty jesteś ze mną,
Razem tworzymy świątynię:
Piękną i czystą,
Gdzie pod opieką Twoją dusza moja
Jest wciąż nieomylną,
Jak twierdza niezdobytą.
Pozwól mi spocząć w Twoich ciepłych dłoniach,
Tobie oddaje się we wieczne władanie.
Niech to zniknie i nie wraca,
Twa siła wiekuista to w proch obraca.
Euroklion* północny, w przeszłość niech zamiata
Prochy cierniste, przepełnione żalem.
*Euroklion (z jęz. Greckiego, także: Eurakylon, Eurakwilo) — to starożytna nazwa stosowana do opisu gwałtownego wiatru. (Dzieje Apostolskie 27:14). W literaturze i języku symbolicznym Euroklion bywa używany jako metafora trudności, wyzwań lub gwałtownych przeszkód, które trzeba pokonać.
YOU ARE WITH ME
Am I the smith of my fate, or not?
You are with me,
Together, we build a temple:
Pure and beautiful.
Under your care, my soul
Is infallible,
An unbreachable fortress.
Let me rest in your warm hands,
I surrender,
To your eternal rule.
Let it vanish and never return.
Your strength turns it to dust.
Euroclydon* of the north, let him sweep into the past
The thorny ashes, filled with sorrow.
*Euroclydon (from Greek, also: Euraquilo) — It is an ancient name used to describe a violent wind (Acts 27:14). In literature and symbolic language, Euroclydon is often used as a metaphor for difficulties, challenges, or violent obstacles that must be overcome.
ŁASKA
Nie ma ja, nie ma ty,
W tym równaniu jesteśmy my.
Bo nie moja siła to sprawiła,
Lecz Boga…
I tobie jest przeznaczona,
Skrzynia pełna darów,
Na wyciągnięcie ręki,
Lecz tobie brakuje chęci.
Jaka w tym moja wina?
Ja w niej się przebieram,
Tyś jest zbyt leniwa.
Nawet sięgnąć, by zobaczyć:
Łaski pełna.
Jeśli wolisz pływać,
Nazwę to źródłem prawdy:
Wystarczy zanurkować,
Na dno wiedzy się dostać, bez warty.
Nawet nie trzeba oddechu wstrzymywać,
Tylko po wsze czasy, perły zatrzymywać.
GRACE
There is no „I,” no „you,”
In this equation, we are one.
It wasn’t my strength that made it so,
But God’s…
It is destined for you,
A chest full of gifts,
Within reach,
But you lack the will.
What is my fault in this?
I dress myself in it,
You are too lazy.
Not even to reach, to see:
Full of grace.
If you prefer to swim,
I’ll call it the source of truth:
Just dive,
Reach the bottom of knowledge, unguarded.
No need to hold your breath,
Just keep the pearls, for all time.
SKAZY
Smugi samolotowe —
Czy są piękne?
A może jak skazy,
od odniesionych ran,
na wyniszczonym niebie?
SCARS
Contrails —
Are they beautiful?
Or perhaps like scars,
from inflicted wounds,
on the ravaged sky?
JAK?
Oni pytają mnie, jak się modlę?
Z zamkniętymi oczami?
Czy modlisz się do powiek?
W pustym pokoju, zamknięty na klucz,
modlisz się do ściany? — pytają znowu.
Bez posągu nie mają wiary, zagubione owieczki.
Mnie Duch Święty uczy,
którego proszę
o zwyczajne, proste rzeczy.
Was poucza marna istota ludzka —
gratulacje, no szczerze.
W mojej wierze zaniosę ku górze
kilka słów za ciebie i ciebie.
Tam, gdzie On mnie słucha.
HOW?
They ask me how I pray —
With closed eyes?
Do you pray to your eyelids?
In an empty room, locked tight,
do you pray to the wall? — they ask again.
Without a statue, they have no faith, those lost sheep.
The Holy Spirit teaches me,
whom I ask
for ordinary, simple things.
You’re taught by a mere mortal —
congratulations, truly.
In my faith, I will lift up
a few words for you and you.
To the place where He listens to me.
NIEBIANIE
Jesteś, jesteś.
Idziesz, idziesz.
Przechodzisz, przechodzisz.
A potem cię nie ma.
HEAVENLY CREATURES
You are, you are.
You walk, you walk.
You pass, you pass.
And then you’re gone.
UDRĘKA
To, co inni sznurkiem przewiązują,
Ja w sobie goszczę i tłumię.
Wtem mi się kwas po ciele rozlewa,
Żre, grzeje, powoli uśmierca.
Wszystkie na niego siły posyłam —
Wola moja karę wymierza.
Kolana dzielnego wojaka już sponiewierane,
Ale nie klęka pod ciemnej chmury wymiarem.
Nawet z pięknego nieba Bóg ześle deszcze,
Aby dusza nie pozostała w udręce.
TORMENT
What others tie with string,
I hold and bury.
Then acid spreads through me,
it eats, warms, slowly kills.
I send all my strength—
my will delivers the punishment.
The knees of the soldier are broken,
but he will not kneel under the weight of the dark clouds.
Even from the heavens, God will send rain,
so the soul is not left in torment.
ŁZY JAK KULE U NOGI
Ciągną mnie łzy, jak kule u nogi.
Serce me doświadczyło pożogi.
Umorusany własną winą,
zbieram włos za włosem,
orzeźwiony łabędzim głosem.
Za chwilę będę cały,
do kolejnej porażki
wcale nieprzygotowany.
TEARS LIKE BALLS AND CHAINS
Tears drag me down, like balls and chains.
My heart has endured a fiery blaze.
Stained by my own guilt,
I gather hair by hair,
revived by the swan’s voice.
In a moment, I’ll be whole,
yet utterly unprepared
for the next defeat.
SPOKÓJ
Kiedy coś już postanowię,
świat mi kontynenty przestawia.
Pomóc może tylko boska aria.
Brunetka, dywan, włosy—
w głowie, we śnie, na jawie
jej słyszę głos.
Wychodzę na taras, noc mi myśli rozwiewa.
Spokoju! Spokoju mi trzeba.
Sunie po niebie sznureczek gwiazd.
Jedno słowo, drugie słowo,
zdanie konstruuje w czas.
Nareszcie wyzwolona!
Nasza miłość skacze,
nie uznając galaktycznych praw.
PEACE
When I decide something,
the world shifts continents for me.
Only a divine aria can help.
A brunette, a carpet, hair—
in my mind, in my dreams, in waking life,
I hear her voice.
I step out onto the terrace, the night scatters my thoughts.
Peace! I need peace.
A string of stars glides across the sky.
One word, another word,
a sentence forms in time.
Finally freed!
Our love leaps,
disregarding the laws of the galaxy.
DWA BRATANKI
— Wygrałeś ten wyścig, przyjacielu.
Próba była godna…
— I mnie mijał czas miło.
Dzięki, fajnie było.
— Nie jadłem, nie spałem,
bo dystans skracałem.
— Nie warto było. Już idę.
Kiedy się spotkamy?
— Ostatnią zdmuchnę tylko świeczkę.
Nie przychodź za wcześnie, proszę.
— Wiesz już, że ja, śmierć, jak cień,
o światło nie pytam…
TWO BROTHERS
— You won the race, my friend.
The trial was worthy…
— And time passed pleasantly for me.
Thanks, it was nice.
— I haven’t eaten, I haven’t slept,
because I was shortening the distance.
— It wasn’t worth it. I’m leaving now.
When will we meet again?
— I’ll just blow out the last candle.
Don’t come too early, please.
— You already know that I, death, like a shadow,
don’t ask for light…
W SZCZĘŚLIWYCH CZASACH
W szczęśliwych czasach, na skale, siedzi lampart,
i nie udaje,
że poluje, lecz chłonie
coś, za czym zatęskni, będąc na dalekim Wschodzie.
Jest plaża i jest jezioro.
Mięśnie napina,
pazury schowane.
Skacze.
Zapach igliwia w sierść się wtapia, kraina
niewyimaginowana —
cudownie prawdziwa.
Sam z chęcią w takiej klatce się zamknie,
lecz kłusownik, pan tego świata, mu na to nie zezwoli.
W łowach chce mieć swój udział, inaczej
zwierzyny by nie miał.
Przetrzebić wnętrza,
zranić,
pazur zdobyć.
Lampart ślad na piasku pozostawia.
Rzec: „Zostaw mnie” — nie wypada.
Idzie…
I już niestety,
wrócić nie może.
IN BETTER TIMES
In better days, on a rock, the leopard sits,
not pretending,
not hunting, but drinking in
something it will miss,
when it’s far away.
There’s the beach, there’s the lake.
It tenses its muscles,
its claws hidden.
It leaps.
The scent of pine sinks into its fur,
a land
not imagined —
but real.
It would lock itself in this cage,
but the poacher, lord of this world,
won’t let it.
It wants a place in the hunt,
or there would be no prey.
To tear,
to wound,
to claim a claw.
The leopard leaves its mark in the sand.
„Leave me,” it can’t say.
It walks,
and it cannot return.
PO SZNURKU
Przyrzeczenie: ostatnie szczęście.
Ostatniej ryby branie, Panie.
Niech to nie będzie ostatnie spotkanie.
Ostatnia pielucha — teraz przyjdzie zawierucha.
Ostatnie kroki niemodne.
Ostatnie białe konie
w czerwonej stajni.
Ostatnia klasa.
Ostatni będą pierwszymi;
pierwsi nie podzielą się z ostatnimi.
Ostatnie spojrzenie w niewinność:
Ostatni raz to mówię: mamy przechlapane.
Teraz ostatni wywiad i udręka.
Pierwszy dotyk — ostatni pocałunek —
Masz już dość wszystkiego.
Ostatni skok.
Nieostatnia wątpliwość.
Ostatnia — —
Hej! Słów na wiatr nie rzucaj już.
Ostatni dymek, obiecuję.
Ostatnia przysięga i…
Spalasz przybity kalendarz.
Ostatnia, na wieczność,
drzemka.
ALONG THE STRING
The Promise: the last happiness.
The last catch of a fish, Lord.
Let this not be the last meeting.
The last diaper — now comes the storm.
The last steps, unfashionable.
The last white horses
in the red stable.
The last class.
The last shall be first;
the first will not share with the last.
The last gaze into innocence:
For the last time I say: we’re done for.
Now the last interview and torment.
The first touch — the last kiss —
You’ve had enough of everything.
The last leap.
The not-last doubt.
The last — —
Hey! Don’t throw words to the wind anymore.
The last smoke, I promise.
The last vow and…
You burn the tacked-up calendar.
The last, for eternity,
a nap.
UPADŁY
O ty, upadły, którego wielkimi byli przodkowie,
Tak już to bywa, że niejeden żywy jedno ma pragnienie —
By swoim pokusom oddać się w niewolę.
Jeśli się im kto nie przeciwstawi,
Nic już go nie wybawi.
Inni zaś, bohaterzy, do innego życia aspirują,
Zabiegając o względy Boga, słusznie postępują.
Cena zaś to wysoka — bliźniego ogarnia trwoga.
Znów, bohaterzy, którzy fal życia na swe barki biorą,
Niech was uczucie miłości na bezpieczne lądy wyniosą.
FALLEN
O you, who stumble in the shadows
Of your ancestors’ towering light.
It often happens that many a living soul
has but one desire —
To surrender to the bondage of their temptations.
If no one stands against them,
Nothing will bring him salvation.
Elsewhere, the quiet heroes move,
Their hands folded toward the infinite.
They walk a path lined with thorns,
Each step a price,
Each breath a prayer.
Yet the price is steep — it fills their neighbors with dread.
And still, there are those
Who lift the weight of the waves,
Shouldering the cold of the deep.
May the feeling of love carry you to safer shores.
FENIKS
Śmierć, kiedyś nam tak bliska,
Dziś potężne zbiera żniwa.
Dar, cośmy mieli,
Człowiek w głupocie
Na miernotę zamienił.
Wtem chcesz poznać feniksa sekretu?
Nowego życia
Nie wchłoniesz na bezdechu.
PHOENIX
Death, once so close to us,
Now reaps a mighty harvest.
The gift we once possessed,
In foolishness,
Humankind has turned to mediocrity.
And now you wish to know the phoenix’s secret?
New life
Cannot be drawn in on a single breath.
SZCZĘŚCIE
Wielu chce w lot wzbić się szczególny.
Mnie, śmiertelnikowi, toń morska wystarczy,
Gdzie upadek z wysoka winą nie obarczy,
A cel życia zupełnie osiągalny.
Przyjaciela wzgardzonego wysłuchaj porady:
„Przejdź się drogą pokuty i pokory,
Co by się więcej, twego życia, nie czepiały zmory.”
Tak róża przynosi delikatny balsam ukojenia,
W skale drąży nowe ścieżki odkupienia.
Niech chmury niezapominajki
Zapomną twe winy i nieudolne czyny,
Tak byś innym mógł już tylko opowiadać bajki.
HAPPINESS
Many seek to soar to a rare height.
For me, the depths of the sea are enough,
Where falling from above brings no guilt,
And the goal of life is close, within reach.
Listen, then, to the counsel of a forsaken friend:
“Walk the road of penance and humility,
So that the shadows of your life will no longer haunt you.”
The rose offers its balm of comfort,
While in the rock, redemption is carved anew.
Let the clouds of forget-me-nots
Forgive your sins, your failures,
So you may speak only of stories,
To those who listen.
POZORY
Dziś życie dobrze ci służy i omamia.
Nie wierz mu na słowo, bo przyjdzie i zburzy,
Szczęście zabierze, zostawiając w odmętach burzy.
Często się szczerzy i proklamuje.
Na szczycie —
Sam słowa nie dotrzymuje.
APPEARANCES
life today serves you well and deceives
don’t believe its words,
for it will come and break
taking happiness
leaving you in the storm’s depths
it often grins and proclaims
at the peak—
but never keeps its word
PTASI DOMEK
Ptasi domek z cienia
Świat ludzi w moczary przemienia.
Krok wielki czy mały — bez znaczenia;
Ślamazarny i cierpieniem okupiony.
A to przecież jeszcze nie wszystko:
Pinokio zamienił się ze swym panem,
Sam teraz ręce i kostki przewiązuje sznurem,
Życiem innych
W przepaść pokieruje.
BIRDHOUSE
A birdhouse made of shadow
Turns the world of men to swamps
A step, big or small, — it does not matter;
Clumsy, paid in suffering.
And yet, this is still not all:
Pinocchio has swapped places with his master,
Now he ties hands and ankles with rope,
Guiding others’ lives
Into the abyss.
TEN ŚWIAT
Książę ich ku sobie ciągnie,
A przecież żyją już w jego świecie,
Wcale nie swobodnie.
Tak im wciąż nie daje spokoju,
Góry skarbów obiecuje
I tylko o wybór dopytuje.
Wykonują unik — marne staranie.
Ta jego łatwość kusić nie przestaje.
To dziś nie jest powód do dumy.
Dzieci chcą uczyć,
Sami popełniają bzdury.
THIS WORLD
The prince draws them toward himself,
But they already live in his world,
Hardly free.
He won’t let them rest,
Promises mountains of treasure,
Only asking what they choose.
They try to evade —
A weak attempt,
His ease in temptation never stops.
This is no reason for pride.
The children want to teach,
But they make mistakes of their own.
WALKA
Na palu wysokim mój dom stoi.
Deszcz monsunowy jego ścian nie zmorzy.
Wokół
Nawet albatros przelecieć się boi.
W zimie mnie tu ostre sople atakują,
Mówią: „Tu ludzie swoje winy odkupują”.
Ty mnie wczoraj odwiedziłaś,
Ale znając prawdę, różnicy nie uczyniłaś.
Wielu tak przychodzi i odchodzi,
Gdy domek ten się zachwieje,
Kroki przyjaciół — samotność — w drugą stronę wywieje.
I smutno mi tak stać bez podpory.
Niebo wiecznie ciemne by było,
Gdyby nie moje pokorne wybory.
Te białe żagle statków, te jedyne, płyną
Nieprzerwanie od wiosny,
A i tak jestem tu więźniem
Bez żadnej ochrony.
I myślę czasem, czy by nie zeskoczyć,
Kapitanem się mianować
I już nie zostać,
W tym domku
Zbudowanym ze smutku.
FIGHT
On a high pole, my house stands.
The monsoon rain cannot wear down its walls.
Around it,
Even the albatross is afraid to fly.
In winter, sharp icicles attack me here,
They say, “Here, people atone for their sins.”
You visited me yesterday,
But knowing the truth, you made no difference.
Many come and go like this,
When this little house sways,
The steps of friends — loneliness —
will blow them the other way.
And it saddens me to stand here without support.
The sky would forever be dark,
If not for my humble choices.
Those white sails of ships, the only ones, sail
Continuously from spring,
And yet I am a prisoner here
Without any protection.
And sometimes I think, why not jump down,
Proclaim myself captain
And never return,
To this little house
Built of sadness.
KRZYŻYK CYNOWY
W lesie przy drodze prosty krzyż pełni wartę.
Ciężaru ludzkich stóp ściółka nie pamięta;
Bezimiennego, szara wiewiórka czasem odwiedza.
Z czcią tylko świerszcze zagrają.
Wtem na imprezę pani Pnącz się wprasza.
Otula, pokrywa, o zgodę nie pyta.
Czule na wietrze szepce tajemnice —
Jak samemu nie zostać na tym świecie.
I tak krzyż z rozpostartymi ramionami
Już nie buja się solo pomiędzy drzewami.
TIN CROSS
By the road, a simple cross stands guard
In the forest.
The earth doesn’t remember the weight of human feet,
Only a nameless gray squirrel visits sometimes.
The crickets play their song,
With quiet reverence.
Then Lady Vine shows up,
Wrapping herself around,
Asking no permission.
She whispers softly in the wind —
How to not be alone in this world.
And so the cross, with arms outstretched,
No longer sways alone between the trees.
NAMALUJĘ CIĘ
Narysuję cię,
Choć wygląd twój tajemnicą jest —
Serce podpowie resztę,
Błędu nie popełnię,
Bo prowadzisz moją rękę.
Najwspanialsze dzieło —
Lepszego już nie będzie.
Kiedyś tęskniłem,
Pragnąłem,
Dziś kochać mogę.
I malować…
I WILL DRAW YOU
I will draw you,
Though your appearance is a mystery —
My heart will guide the rest,
I won’t make a mistake,
For you guide my hand.
The greatest masterpiece —
There will be none greater.
Once I longed,
I yearned,
Today, I can love.
And paint…
PISARZ
Woła mnie
Kusi flirtuje
Czule muskam gładzę
Drżymy oboje
Ona na wietrze
Ja w rozterce
Na romans zaprasza
Biała kartka
Pisarza
WRITER
it calls me
it teases, flirts,
gently i stroke, i smooth,
trembling, we both
she in the wind,
i in confusion
she invites me to romance
a white sheet
of the writer.
GWIAZDA I MRÓWKA
Na niebie błyska gwiazda.
Stamtąd się szczerzy i wierzy,
że jedyną jest drogą w tym świecie.
Na ziemi mrówka człapie dzielnie.
Nie oszukuje, nie błądzi,
plan natury skrzętnie wykonuje
i do mrowiska dary znosi — dumnie.
Gwiazda zgasnąć się boi.
Na każde złe słowo jasnością się stroi.
„Zrozum — nie chcę być
twoją gwiazdeczką zabawkową.”
Mrówka ciężary wielkie nosi,
choć wcale się z tym nie obnosi.
Niestraszny jej trud i męka,
rywala, z przyjaciółmi, z królestwa wygania.
Królową lasu wcale zostać nie chce.
Swojej pani pokłony składa,
w podzięce za dar życia wspaniały.
Gwiazda po pustym niebie się szlaja.
Mrówka zaś nowe szlaki przeciera
i gryzie wszystko, walcząc o przetrwanie.
Mrówka gwiazdy nie odwiedzi, bo ta
na nią nie świeci.
THE STAR AND THE ANT
In the sky, a star glimmers,
glaring and believing
it’s the only path in this world.
On the ground, an ant trudges bravely.
It neither deceives nor strays,
diligently fulfills nature’s plan
and proudly carries gifts to its anthill.
The star fears fading away.
It dresses in brightness at every harsh word.
“Understand — I don’t want to be
your little toy star.”
The ant bears heavy loads,
yet never boasts about it.
It fears neither toil nor hardship,
banishing rivals with friends from the kingdom.
It doesn’t seek to become the forest’s queen.
It bows to its lady,
grateful for the wondrous gift of life.
The star drifts across the empty sky.
The ant, meanwhile, forges new paths,
biting through everything, fighting to survive.
The ant will never visit the star,
for it doesn’t shine for her.
I CO TERAZ?
Przewrotnie,
choć bez zaskoczenia,
człowiek odwrócił się
od zbawienia.
NOW WHAT?
Contrary,
though not surprisingly,
man turned away
from salvation.
PAN Z
Pierwszy stanął na polu walki
i z podniesionymi rękami spytał wroga:
„Dlaczego chcesz mnie zabić?
Dla ziemi?
Przecież pełno jej dokoła!
Dla władzy i potęgi?
A na co ci ona?
Sprawdź lepiej i zrozum,
czy nie jesteś marionetką
jakiegoś gamonia.
Tak śpieszno ci do bijatyki?
Pan Z. także zwiera szyki.
Chwastami i zła protoplastami
zajmij się, wojowniku odkryty.
Ale czy się odważysz,
Pana Z.
przyjąć zaszczyty?”
MR. Z
The first stood on the battlefield
and with raised hands asked the enemy:
„Why do you want to kill me?
For the land?
There’s plenty of it around!
For power and might?
What do you need it for?
Check again and understand,
Are you not a puppet
of some fool?
So eager for a fight?
Mr. Z. is also ready for battle.
Take care of the weeds and the bad ancestors,
warrior unmasked.
But will you dare,
to accept the honors
of Mr. Z.?”
O KIMŚ
O kimś, kto złapał —
i wciąż próbuje nakarmić,
lecz nic z tego nie będzie.
Jedzenie całego świata,
a przecież się stara.
A potem finał — to słowo karmi.
Na początku — (wybaczcie — niedosłyszane),
na końcu — nie było innego sposobu.
A wtedy: oświecenie —
duszy
materią nie nakarmisz.
ABOUT SOMEONE
About someone who caught —
and keeps trying to feed,
but nothing will come of it.
The food of the entire world,
yet still, they try.
And then the finale — the word feeds.
At the beginning — (forgive me — it was not fully heard),
at the end — there was no other way.
And then: enlightenment —
the soul
cannot be fed with matter.
PŁOMYK
Pamiętał chłód, pamiętał ciepło.
Poczuł bicie swojego formującego się serca.
Czarna toń, celu brak.
Łono matki budziło w nim strach
niczym wszechświat bez planet i gwiazd.
Tu, Jedyny, dał mu zrozumienie i przekleństwo.
Wraz z pierwszym tchnieniem wypełnia się dusza.
Słowa płynące z bieli — przyjmuję,
choć wcale nie pojmuję.
Tu i tam, wszędzie pustka,
bezimienna otchłań — nazywa ją wrota.
Spętanie, kajdany, biedota…
Palec Boży mąci, czas mu wychodzić.
W łonie — schronie potężnym — porywom gwałtownym
się nie dawał.
Już minął tego łona zapach,
a zjawiła się ta kraina nowa…
Płomyk oddzielił się od ognia.
FLAMELET
He remembered the cold, he remembered the warmth.
He felt the beating of his forming heart.
The black abyss, no goal.
The womb of his mother awakened fear in him
like a universe without planets and stars.
Here, the Only One gave him understanding
and a curse.
With the first breath, the soul fills.
Words flowing from the white — I accept,
though I do not understand.
Here and there, everywhere emptiness,
nameless abyss — he calls it the gate.
Chains, shackles, poverty…
God’s finger stirs, it’s time to leave.
In the womb — a powerful refuge —
he did not yield to violent storms.
The scent of that womb has already passed,
and a new land has appeared…
A spark separated from the fire.
NIE CHCĘ TEGO
Nie chcę tego, co mnie się nie należy.
Czyż ołówek ręce odbierze chwałę,
rysując znak, który lud pocieszy?
Jeśli mam jakiś talent,
jest jak piękny zachód słońca:
gdzieś w oddali,
tylko tam,
o konkretnej porze.
I DON’T WANT THIS
i do not want what is not mine.
does a pencil steal the hands’ glory
as it sketches a sign to comfort the people?
if there is a talent within me,
it is like the sunset’s fleeting beauty:
far away,
always there,
arriving only at its appointed hour.
SZUM SŁYSZĘ
Wszystkich mórz szum słyszę.
Szum tu, szum tam,
szumi w uszach,
szum fal.
Szumi pięknie, dźwięcznie,
czasem głucho.
Szumi i mnie
wdzięcznie.
Szumi świat przegrany.
Jestem pijany.
I HEAR THE MURMUR
I hear the murmur of all seas.
A murmur here, a murmur there,
a murmur in my ears,
the murmur of waves.
It murmurs beautifully, melodiously,
sometimes hollowly.
It murmurs to me
graciously.
The world murmurs, defeated.
I’m wasted.
KTO WIERZY?
Czy istnieje ktoś, kto wierzy
W słowa prawdy i wyznania wiary?
Zło się w tępym śmiechu szczerzy,
Wkrótce pozna młodzieńczej potęgi zamiary.
Bo nie chcę spać w tej pustynnej muszelce,
Bo wzywa wiatr w błogiej podzięce,
Bo już po tym lodzie stąpać nie chcę sam,
Bo nie taki koniec mi pisany,