E-book
5.88
drukowana A5
15.7
Eseje polityczne

Bezpłatny fragment - Eseje polityczne


Objętość:
35 str.
ISBN:
978-83-8324-065-7
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 15.7

A co potem?

No co powiesz, przecież nie można w ten sposób dłużej funkcjonować? A może właśnie można. Oglądanie telewizji może być ciekawe, ale jeśli codziennie otrzymuje się raport z walk na froncie w pobliskim kraju, człowiek się końcu zaczyna nudzić. Mieli przecież wygrać a może przegrać już miesiąc temu a może dwa. W końcu dostają tyle broni, o co tu chodzi?

Jednak pomimo dostaw broni ostatnio wiele osób stamtąd informuje, że jest tego za mało. Rosjanie idą jak walec i zużywają wszystko co mogą, posuwając się wytrwale do przodu i stopniowo przejmując kolejne metry ziemi. W ten sposób pewnego dnia po prostu dojdą do granic Unii Europejskiej i będzie po  zawodach. Ostatnio cicho zrobiło się o dostawach broni. Z jednej strony to źle, bo może to oznaczać, że jest z tym problem, z drugiej strony lepiej robić niż mówić. Należy mieć tylko nadzieję, że ta cisza oznacza, że broń idzie. Bez niej od zwycięskiej armii czerwonej dzielić nas będzie tylko zła wola towarzysza Władimira. I nic więcej. Kilka setek żołnierzy amerykańskich raczej ich nie zatrzyma.

Ruskich trzeba zmusić do poddania się. Sprawić, aby to państwo, które stanowi pokłosie XIX wiecznej Rosji rozpadło się, bo w rzeczywistości składa się ono z wielu mniejszych tworów, gdzie mieszkają plemiona niewiele mające wspólnego z Rosjanami z Europy. Trzeba zlikwidować problem, który powstanie w przyszłości. Gdyby nie pomoc USA i państw koalicji ZSRR nie przegoniłoby nazistów. Nie wygrałoby wojny. Gdyby nie kradzież technologii nie byłoby Rosjan w kosmosie. I tak dalej. Nie ma powodu aby Niemcy lub Francja ponad głowami Polaków i Polek kształtowali ład światowy. Trzeba temu przeciwdziałać aktywnie i skutecznie. Być może potrzeba do tego zupełnego innej rangi polityków.

Słabe państwo w Europie Środkowej, okrojone przez sąsiadów, przywrócone nie wiadomo na jak długo, w sojuszu - czy trwałym - z NATO i Unią Europejską. Żadne twory międzynarodowe nie istnieją wiecznie. To pokazuje historia. Trzeba wykorzystać sytuację i zrobić jak najwięcej dla siebie. W skali gospodarczej. W wymiarze wojskowym trzeba się po prostu uzbroić. Dopiero z tej pozycji można mówić o jakiejś przyszłości. Nikt nie zagwarantuje, że za pół wieku ktoś nie wpadnie na pomysł, aby zdenazyfikować Polskę. Tylko niezależne, samodzielne, silne państwo będzie w stanie coś zrobić. Trzeba zmienić priorytety. 500 plus jest potrzebne ale nie uratuje demografii. Czternasta emerytura nie rozwiąże strukturalnych problemów systemu. Lista jest długa. Brakuje wizji, długofalowego planowania, zwrócenia nie w kierunku poszukiwania nowych sposobów karania obywateli za niespełnienie kolejnego obowiązku tylko do zachęcenia tych obywateli żeby byli tutaj i tu tworzyli.

Gadaniem się wszystkiego nie załatwi. Wojna za miedzą trwa. Przyjęliśmy mnóstwo uchodźców. Chwalą nas za postawę. Ale czy to nie dziwaczne, że potrafimy tutaj działać cuda kiedy trzeba komuś nagle pomóc w potrzebie a nie umiemy w sposób długofalowy, przemyślany, konsekwentny i po prostu egoistyczny budować potęgi własnego kraju? Nie jesteśmy Irlandią, ani USA ani nawet Bangladeszem. Jesteśmy w takim układzie geopolitycznym, z takimi a nie innymi zasobami i problemami a zachowujemy się od lat, jak ktoś kto pojechał do sąsiedniego miasta kupować jaja chociaż mógł sobie zbudować kurnik u siebie na podwórku. Takie można odnieść wrażenie. Lata mijają, zmieniają się nazwy, hasła i powłoka, zresztą bardzo cienka. W telewizji ciągle pyskują, teraz za to pyskowanie można jeszcze wpaść do sądu, albo zostać oskarżonym za mówienie tego ci się myśli w internecie.

Nie chodzi o tradycję, ani o McDonalda ani nawet o to czy Niemiec ma lepiej. Chodzi o to, żeby było tak jak mogłoby być. Trzeba wykorzystywać okazje, w tym te historyczne i biznesowe. To może się nie powtórzyć. Wykorzystywać sojusze. Nie dla oklasków i dobrego imienia które można stracić w dwa dni, tylko dla własnego dobrze pojętego interesu. Tak działa współczesny świat, zatem im szybciej to zostanie zrozumiane i zaimplementowane tym lepiej. Polityków mieszkających w Singapurze nic nie obchodzi czy Polska będzie czy jej nie będzie. Obywatel wsi w Południowej Afryce nie zeszkli oczu na wieść że jakaś kolejna wojna zmiotła naród w Europie Środkowej. A sojusznicy którzy robią fotki na Instagrama jutro mogą mieć inne problemy a my możemy być jednym z nich. Niemcy mogą chcieć końca wojny. Ona im ponico. Oni mają biznes i tanie surowce a nie imaginacje Polaków o własnej historii. Hiszpanie na krańcu Europy nie zobaczą ruskich bo oni tam po prostu nie zdążyliby dojechać. I tak dalej i tak dalej. Trzeba być sprytnym, chytrym i cwanym ale nie po to aby wykorzystać sąsiada tylko po to żeby tym razem może się jednak nie dać. Kiedyś będą pisać o tym w podręcznikach historii. Lepiej żeby jeden z paragrafów brzmiał mniej więcej tak: „Sto lat temu kraj w Europie Środkowej znany jako Polska zwiększył swoje PKB stukrotnie w ciągu zaledwie pół wieku. Armia Polska pokonała Rosje i zyskała rynki światowe. Kraj ten stał się wkrótce pierwszą potęgą polityczną na kontynencie”.

Wolni

Kadyrow opublikował skądinąd przezabawne nagranie na Twitterze, gdzie użył świetnego sobowtóra Żeleńskiego. Sobowtór niestety nie najlepiej radził sobie za to z podrabianiem głosu Prezydenta. Ostatecznie podpisał kapitulację, narzekając na siłę, z jaką Kadyrow trzymał go za ramię. Kilka miesięcy wcześniej miałem okazję oglądać, jak Kadyrow mieszka w swoim lokum. Bynajmniej nie zamieszkuje słabo sprzątanego bloku na odległych rubieżach Moskwy. O co to to nie. Zamieszkuje w luksusowej rezydencji w Arabii Saudyjskiej, której nie powstydziłby się nawet sam car Rosji. Ciekawe czy to lokum kupił czy też wynajmuje za grosze płacone mu przez Putina.

W tym momencie można się zastanawiać. Czy nie lepiej opowiedzieć się po stronie kogoś, kto zapewni nam lokum na miarę wschodniobizantyjskiego rozmachu? Co prawda jeden z oficerów polskich których niedawno zdezerterował na Białoruś nie doczekał takiego splendoru, ale może po prostu miał pecha i tyle? Albo nie był dość ważny? A może lepiej stać po stronie, która, jeśli nawet nie wygra na pewno, to będzie robić to, czego w świecie nazywanym demokratycznym nie można?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.88
drukowana A5
za 15.7