E-book
6.3
drukowana A5
18.21
Erotyki

Bezpłatny fragment - Erotyki

Wiersze o miłości


5
Objętość:
74 str.
ISBN:
978-83-8155-118-2
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 18.21

Bzy liliowe

Liliowe usta ukochana

namalowane bzem majowym

a z nich poezja wyszeptana

najczulej wypieszczonym słowem

Głos twój w pamięci mojej płynie

wypełnia myśli całej głowy

nie da zapomnieć o dziewczynie

co pocałunek ma liliowy.

Co dzień zamykam cię w szufladach

gdzie z bzu gałązek suchy wianek

wie dobrze o czym opowiadam

i co w mych wierszach zapisane

Z nadzieją, której mam niedosyt,

że dotknę twych liliowych ust

i wepnę w śliczne lniane włosy

ten wianek z pachnącego bzu

Amazonka

Zapatrzony w ciebie w skałę się zamieniam.

Nie dociera do mnie żaden inny bodziec,

czekając ułamku sekundy spojrzenia,

który się zatrzyma biegnąc gdzieś po drodze…

Może kiedyś spojrzysz na dłuższy momencik

i może nie całkiem po drodze -przypadkiem,

rozwiążę twój sekret, który cię zniechęcił

w sercu twym schowaną najskrytszą zagadkę…

A kiedy mi zdradzisz sekret w nim chowany

spadnie z twego serca jedyny tam kamień

jeszcze bardziej będę w tobie zakochany

i pokocham mocniej serca twego znamię…

Wtedy nam do szczęścia wiele nie zabraknie

może tylko blasku złotego pierścionka

i trwaniu na wieki w najcudniejszym z zaklęć,

ja i moja miłość, moja Amazonka.

Apetyt na ciebie

Gdy gaśnie jasność, niknie dzień

znowu na ciebie mam apetyt

dziś na kolację piękny sen

i zapach piękny -twój kosmetyk.

Nakrywam stół obrusem z gwiazd

aromat twój zaczynam łapać

jakby to było pierwszy raz

co dzień poznaje ciebie zapach.

Czarodziej nocy sztućce skradł

talerze imituje pościel

będę rękoma ciebie jadł

i nie potrzebni tu są goście.

A kiedy rankiem wzejdą świty

nie mów mi proszę do widzenia…

Nie myśl, że tobą jestem syty,

apetyt rósł w miarę jedzenia.

Niech się nie kończy zatem sen,

noc nie zabiera nam zakrycia,

apetyt mam, więc chcę cię jeść

bo jesteś ucztą mego życia.

Bestia

Nocy tyle twych samotnych

nieprzespanych ich szeregi

deszcze rankiem nieistotne

obojętność masz na śniegi

Próżne noce oczekiwań

wzór na pamięć na twym kocu

rzęsy, które muszą pływać

po akwenie twoich oczu.

A na zewnątrz bal jest bestii

bal nad bale egoisty

nie daruje nikt amnestii

areszt w domu oczywisty…

Strach ogarnia wszystkie myśli

marszczy piękno się na licach

łza tej zmarszczki nie wyczyści

bo to permanentne szkice.

Bestia wkoło się zatacza

macha ręką dyrygenta

nauczyłaś się wybaczać

i co złego nie pamiętać…

Próżno czekać na zbawienie

póki bestii złość nie skona

a w błękicie ócz akwenie

zawsze będzie woda słona.

Bez słów

Choć język giętki każdy ma

i słów na świecie w bród

nie każdy umie tak jak ja

języki znać bez słów

bo ten bezsłowny język gestów

nie tylko jest dla niemych

gesty uwielbień czy protestów

i nawet gest jest tremy…

Mimiką oczu można rzec

cokolwiek się zamarzy

zasmucić, czy weselić się

to gest najprostszy twarzy

Nie wszystko jednak łatwo tak

jak aktor gdzieś na scenie

mimiką twarzy dawać znak

by było zrozumienie

Gdy kłopot zrodzi się na „cito”

a życie cię ponagla

czasami trzeba zwykłą skrytość

mimiką twarzy zagrać

I wtedy na łatwiznę lecisz

wsuwając za „radary”

pomimo, że słońce nie świeci

— słoneczne okulary.

Burzliwy akt

Rozdzwoniłem serce na widok twój pani,

jedynym patrzeniem każdy milimetr

poznaję cud ciała, które nie ma granic

i chcę w nim dziś zbłądzić, a niech i zaginę!

Nawiguję wargi po dotąd nieznanej

rozkoszy przecudnej obdarowań bieli…

ech! jak mnie wyróżnia widok rozebrany,

który aż faluje prosząc w tej pościeli.

Niesforne dwa palce pieszczą twoją czeluść,

najcudniejszą wilgoć z moich doznań wszystkich

kryje twoje łono dłoni mej kapelusz

jestem cząstką ciebie, jestem tobie bliski.

Tak popadam w dzikość, chuci rozuzdanie

nie tłamsząc burzliwych, drżących wyładowań

pieszczotą się oddam w amoku niepamięć

siły zostawiając na dwa piękne słowa.

Chciałbym

Chciałbym ciebie ubrać w łąki kolorowe,

co kwiatem i trawą całe są spowite

i wianek kwiatowy wpleść na twoją głowę

aby twa uroda piękniała w błękitach

Chciałbym ciebie okryć mleczną mgłą poranka

by bardziej tajemne były tajemnice

i odgrywać rolę twojego kochanka

szarpiąc melodyjnie cięciwę księżyca

Na księżycu napiąć strzałę kupidyna,

która tobą wstrząśnie tak jak chorym febra

a gdy już na pewno będziesz mą dziewczyną

z mgły tej i tej łąki z rozkoszą rozebrać.

Ciało twoje

Myśli moje dręczy jakim ciebie dłutem?

wyrzeźbił artysta takich możliwości

i pewność jest we mnie, iż to za pokutę,

bo tylko mógł grzesznik wykuć te piękności,

Ladaco i świntuch! Lecz chwała mu za to,

bo wzrok mój obdarzył i myśli me zboczył,

jasność nad jasności, krągłości bogatą

i dal ta bezkresna jaką tknął w twe oczy.

I dotknąć cię pragnę, lecz żądza mnie zmienia

w zwierzę wygłodniałe, głodem tym szalone,

że mógłbym pożądliwość mojego myślenia

nie okiełznać w porę, co we mnie spaczone.

Jednak coś mnie mrozi, hamuje mnie w porę

i pomimo chuci tkwi we mnie sumienie,

bo żądza tak silna i myśli me chore,

że najmniejszy dotyk byłby zbezczeszczeniem.

Diablica

O diablicy marzę, pierwszorzędnej suczy,

miłości niech nie zna, tylko pożądanie

i sztuk mnie piekielnych w alkowie nauczy

co przejdą rozkoszy me oczekiwanie

Miłość dziś nie stała i posiadła limit,

czas który przemija, wypala jak świeca

niestałości żądza co diablicę czyni

stałość chęci mnoży i zawsze podnieca

Świadom, że jest jutro, którego dziś nie znam,

że diablic nie kręci status stałej żony

niech mnie pożądanie wszechmocne okiełzna,

kochać już nie muszę, będąc podniecony.

Cisza

Posłuchaj ciszy jak potężna,

jak nocą dotyk mój przemawia,

jak dłoń spokojna ale mężna

drżenie i fale w ciszy sprawia.

Dłońmi zadaję ci pytanie

i pot się miesza splotem ciał.

Nie odpowiadaj jeszcze na nie,

niech w ciszy tej muzyka gra.

Posłuchaj ciszy, jak nam śpiewa,

pomiędzy taką ciszą jestem,

zapachem ciał miłość dojrzewa

a dłonie moje jeszcze szeptem.

Posłuchaj, lub na chwilę zamilcz

powstrzymaj oddech i muzykę

niech cisza potrwa jeszcze zanim

przerwiemy ją miłości krzykiem.

Czar

Gdybym był ja posiadł czarów moce

morze bym mocniej rozbłękicił,

rozgwieździł bardziej niebo w noce,

większym księżycem bym zachwycił.

I wszystkim ciebie bym zachwycał

bo tobie ufam, tobie wierzę,

tyś moja piękna powiernica

i moc tych czarów ci powierzę,

Dla ciebie miła każdy dar

i swą miłością cię ozłocę,

lecz gdy mnie zdradzisz zniknie czar

i mej miłości wszystkie moce.

Dla Ciebie

Przyszłaś do mnie jak sen najpiękniejszy,

jak szczęście największe, jak Anioł prawie,

jak wena co natchnie poetę do wierszy

natchnęło mnie piękno, w dodatku na jawie.

Wciąż zapatrzony w prześliczne źrenice,

co słońce mogły by opromieniać

znalazłem w końcu mą połowicę,

piękniejszą połowę z sennego marzenia.

Cóż ci dać mogę w dzień zakochanych,

kwiaty, perfumy? To wszystko już było…

prezent mam w sercu dawno chowany

— największą świata całego miłość

I cóż obiecać, gdy kraj mój daleki

i rzadko cię widzę, choć głos taki bliski,

Że będę cię kochał najbardziej na świecie

bo jesteś dla mnie po prostu wszystkim.

Do miłości

Z źrenic otchłani, jądra nadziei

przybądź tu do mnie jeszcze nieznana

niech się połączy, na wieki sklei

miłość ta, która nam przypisana!

Biegnę do ciebie na oślep szczęśliwy

rwie się pode mną rumak mój gniady,

trzymam sie mocno garściami grzywy

mknąc poprzez kosmos, gwiazdek miriady

A gdy wśród gwiazdek podniebnych mrowisk

poczuję, że świecę dla jednej wzajemnie

zabraknie mi słów, bym mógł się wysłowić

ile miłości dla niej jest we mnie.

Do niej

Kiedyś ciebie poznam, kiedyś cię odgadnę…

usta rozszyfruję moim pocałunkiem

i serce jedyne przeznaczeniem skradnę,

jeśli taką kradzież można zwać rabunkiem.

Kiedyś cie odgadnę dotykiem jak promyk,

odkryję najmilszych doznań okolice

i się roznamiętnię w tych nieodgadnionych,

ust mych pocałunkiem miejsca te zachwycę

A gdy juz odgadnę zakątki najśmielsze,

do których nikt przedtem ustami nie dotarł

miejsc twoich najczulszych pozostanę wieszczem

i wracał tam będę po kraniec żywota.

Dotyk

Tęsknota to wszystko, co dzisiaj potrafię,

bo cóż mi zostało — katusze i męki,

i patrzeć tylko w twoją fotografię,

gdy jesteś daleko, nie w zasięgu ręki.

Nie myślę i nie jem, tęsknię tak ogromnie,

gdy ust twoich dotyk wspominam misterny,

obmacuję zdjęcie nie mogąc zapomnieć…

choć fotka przy tobie jest jak papier ścierny.

Gładkość nad gładzie, nad wszystkie połyski,

jak diament co z kunsztem jest szlifowany

chcę zawsze być obok, ideał czuć śliski

i drżeć podniecony, okiełznany!

Boję się miłości, której wciąż mi mało

bo choć to najlepsze z wszystkich uzależnień,

to co jeśli nie ciebie a kocham to ciało,

które wciąż pochłaniam wzrokiem tak zbereźnie?!

Dotykiem ciebie

Zarażony dotykiem jedwabnego ciała

co w snach moich świntuszych taiłem już zaszczyt

gotów jestem na areszt w twej alkowie mała

i gotów też jestem własne ego płaszczyć

Kolor zacnej bieli chuć mą uzależnił

pośród wszystkich wrażeń, ciała niedosytu

wstydliwym był na pozór -a dziś już zbereźnik,

pragnąc w tych czeluściach zaznać dobrobytu

Biegun moich myśli magnezem elektrod

zawrócił mi w głowie, pozbawił jestestwa

tak bardzo zakochany porzucam jestestwo,

w nicestwo popadając bo nie mogę przestać…

Usta moje w złoto niejasną przyczyną

w dotyku ust miękkich, ekstazy alchemię

zmieniłaś na wieki pierwowzór dziewczyno

i trwać chcę w tych ustach euforii milczeniem.

Dwie łzy

Jeszcze nie pora na łzę i na lament

na żal po miłości co myśli twe zwiodły

jeszcze nie pęknie twe serce kochane,

nim dotrze do ciebie jak los bywa podły.

Jeszcze nie wierzysz, bo trudno zrozumieć

słów, co nie mieszczą się w myśli obszarze,

gdy człowiek drugiego poranić tak umie,

że ran nie opatrzą najgrubsze bandaże

Nie czas się miłością żalić udawaną

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 18.21