Wstęp
W tym tomiku wierszy prezentuję utwory z okresu 2016 roku. To niestety nie najlepszy czas w moim życiu. Wtedy to straciłem dom i zaczęły się poważne problemy w mojej firmie. Mieszkałem nawet w biurze nie mając swojego mieszkania. Ale to historia bardziej na powieść. Zresztą wiersze przedstawiają moje uczucia tamtego okresu i można się domyślić w jakim byłem stanie.
Wyznanie-Serce
Trzy stawy i trzy dni tam gdzie miłość jest
Tam gdzie najpiękniejsze sny gdzie łzy
Za miłością się wstawić i za miłością być
Obojga serc w pojednaniu dłoni tam gdzie sens
Życia gdzie kwiaty i uśmiechy i taniec bez granic
Przytulenia przyjazne i spojrzenia prawdziwe
Z czułością dalej drogą tam gdzie dobro
Poprzez lasy, miasta i poprzez trudności burz
Tak jak piasek zagłębia tak uczucia prawdziwe
I tych trudności tak wiele przecież do pokonania
Żeby zobaczyć to słońce przy którym tak wiele
Światła i czujących serce tego co najwłaściwsze
Zatrzymać się czasem gdzie są borowiki i stokrotki
Lub inne kwiaty życia i radości niepojętnej aż w oczach
Błysk nagle puszcza jak raca z pistoletu startowego
Do najlepszego życia i największej przyszłości
Tak bardzo we dwoje za ręce prowadząc się bez tchu
Biegnąc przez życie i patrząc w niebo jak w obrazek
Widząc siebie w spojrzeniach wprost z serca dwóch
Iść szlakiem jaki prowadzi przez grad i ogień świata
Zabiorę Cię
Wracaj dobry dniu
Nie opuszczaj mnie dobry śnie
Nawiedzaj dobra myśli
Nie zostawiaj mnie słodki smaku
Bez tego nie mam nic
Bez Was skradną mi serce
Odbiorą wszystkie chwile
Z których tak bardzo się cieszę
To co pozostało to te wspomnienia
Zamalują zakleją gęstym brudem
I są jeszcze tylko te intymne dreszcze
Kiedy do głowy wchodzą dni słoneczne
Z przeszłości tak bliskiej niedawnej
Którą tulę przed zaśnięciem każdym
Jak misia pluszowego dziecko małe
Ściskam je jak skarb mocno i trwale
By nawet ze łzami i w bólu odpocząć
Od tego świata który nastąpił tak nagle
Z nadzieją budzić się z rana silniejszym
Z próbą uśmiechu i zapomnienia o wcześniejszych
Złych chwilach raniących i złych dotyków
Szumu wiatru który przywiał tego fałszywce
Co dom mi zabrał tak nagle i z trzaskiem
Rozrzucił po ścianach i wydarł z wrzaskiem
Serce jak żywy kamień z piersi zostawiając
Jedynie dziurę i śmiał się żywot skracając
Wspólne chwile przywłaszczył nie swoje
Ukradł szczęście i radość we dwoje
Z nadzieją i myślami się karmiąc może naiwnymi
O sprawiedliwości życia losu i będąc uczciwym
Do końca wierzyć w próbę przebaczenia
Chcieć odebrać z znowu serce które nie umiera
Co dzień słabiej co dzień ciszej w czterech ścianach
Złudzeniami i zwidami i wyobrażeniem i z nami
Idę torem gdzie dudnią kopyta gdzie myślę czasami
O tym sensie walki o sensie bycia gdzieś w pobliżu
W zasięgu ręki bo po co i komu przecież jestem na zbyciu
Niechciany i nie chcę też współczucia
Nielubiany i nie chcę też lubić tutaj
Zaginam swój czas tak prędko i poddaję się rzece
Wszystkich odczuć tak dalekich przecież
Co do stracenia już nie ma nic i nikogo
Serce które tylko jedno nosi w sobie…
Słyszysz
Chcesz więcej wydobyć szczęścia ze mnie
Chcesz być gdzieś tutaj zawsze co by nie było
Nic co bo boli nic co nie chciałabyś w końcu
Tego najsmutniejszego wątku w ciągu trzech
Minut, jakie podczas najpiękniejszej melodii
Wróć i pozostań nie zostaw to czego chcesz
Nie pozwól krwawić gdy serce te piękne jest
Bo czemu tkwić i połykać szary ten bolący sen
Skazać na bezpieczność mimo tamtejszej krwi
Po co tu być i dlaczego jest ten Twój niby świat
Dlaczego ten mój nierealny przebywa czas
Właśnie urojeń bez porady i ukradzionych filmu
Klatek jak w bloku komuna chciała i zawinił nikt
Słyszys, z co wołam, czy słyszysz gdzieś tylko
Bardziej ten nikczemny śpiew samuraja w oku
Który jak zawsze w życiu będzie niewierny ot
Cóż żołnierz nienauczony żołnierz nie tak jak
Byś chciała i pytałaś kiedy byłem na tej gole
Gdzie trzy miesiące gdzie odłam w blasku
Granatów i moździerzy i kul z karabinów, pięści
Pytałaś nie odpowiedziałem a teraz gdy tu
Jestem na miejscu czy to ma mieć znaczenie
Czy jak mnie nie ma teraz to miłość i bliskość
Czy masz sztylet, jaki utkwi mi w ten ból słaby
Czy jestem już całkiem niepotrzebny nie być
Nie ratuj mnie, ratuj mnie i wydobądź resztek chwil
Tam, gdzie wrzos piękny tam, gdzie sosny drwią z życia
Wówczas i gdzie tylko myśli serca najważniejsze
Tam, gdzie dąb stoi, o jakim nie jeszcze nie wiesz
Bo skryłem go potajemnie…
Tak wiele
Tak wiele chciałem Ci dać
Tak mocno kochałem Cię
Tak smutno rozstawił nas czas
Pamiętam tylko co złe
Tyle mogłem by być
Tyle dałem by czuć
Wciąż za mało nawet tu
Gdzie tak daleko jesteś Ty
Rozwiał nas tamtejszy wiatr
Na dwie strony gdzie świat
Całkiem inny niż my
Pozostały tylko sny
Tonę teraz wśród drzew
Które nagle bez liści są
Nieważne czy zima czy nie
To taki mój grzech
Całe noce bez chwil
Całe dnie bez tego ducha
Którym byłaś Ty
Serce już nie słucha
Przepowiedni i marzeń
Planów celów i śmiechu
Krzyczy ciągle wróć
Krzyczy aż do bezdechu
Teraz jestem tu sam
Tajemnicę tą swoją mam
Teraz wiem że już nic
Nie pozwoli kochać mi
Teraz myślę tu wciąż
Po co było wszystko to
Po co te wielkie dni
W których razem byliśmy
To tak boli do łez
Nadal nie wiem co chcesz
Nadal nie wiem co mogłem
Co nie dałem Ci zawiodłem
Już położę się spać
To już kres tych dni
Będzie znów spokojnie mi
Będę jak lotny dym
Może znajdę gdzieś tam
Urok wspomnień co mam
Tak głęboko że ból
Przeszywa pierś
Pozasuwam okna
I nie wstanę rano
Zamknę znowu oczy
To wszystko to samo
I nie budzić się już
I nie podrywać się znów
Do tego dnia co płacz
Do żadnego dnia…
Wiadomość
Nie żałuję niczego
każdych chwil z Tobą spędzonych
Nie chcę już tego świata
Wystarczy że jesteś w moich myślach
że kocham Cię wciąż i lecą mi łzy
Nie chcę być nikim bo ten dzień
to tylko zły sen
Pragnę Cię ponad wszystko
lecz nie ma już tych najpiękniejszych dni
Kiedy to razem kiedy ktoś pisał
książkę w której ja i Ty
Nie chcę być nikim bo ten dzień
to tylko zły sen
Niech koszmary wreszcie skończą się
i niech odjedzie ten drażniący pociąg
gdzieś w siną w dal
tam gdzie trudny jest czas
Nie chcę być nikim bo ten dzień
to tylko zły sen
Nie ten klimat
To nie mów że jesteś
Miłość to tylko zabawa
to tylko sen i pora już
nic nic mówić więcej
Bo po co być jak myślisz
Tylko jak jak pięknie można
Być a to na skraju snów jawie
Przecież to nie jest tą prawdą
Tą którą chcesz a daleko tam
Staraj się nie możesz kiedy odbija
Wdzięk swój Twój i policz te nuty
Które tak bardzo kochasz i wciąż
Zobacz gdzieś obok co gra ten blask
Wystarczy tylko spojrzeć w tamte chwil
Niedozwolonych jak mama mówiła
Gdzie odeszłaś od tej czułości wnet
A namówił mnie co bym był?
A kto mi dał znać tymi kroplami?
Żebym był pewny tych uczuć żeby!
Żebym mógł walczyć znów żebym!
Jak ten ocean gdzie wiatry coraz są
Większe i za te miotły bym ciskając
Podążać tam gdzie te sny i smak ust
Nie kłamię Cię nie powiem już daleko
Kocham Cię bo to nic jeśli łzy tylko
Jak Romeo i Julia w przestworzach
Jak ptak ratujący mimo bólu z swe pisklę
Okryje swoją ciepłotą tego co ma serce
Ten pierścień te słowa porankiem klęku
Są bardzo rzeczywiste i noszę te blaski
Głęboko naiwnie bez wahania jakby tylko
Wrócić ten sen czas ten dzień i być
Bo po co tyle jest tych zakrętów
Że nie myśleć nie można chować się
Gdzie sekundy przynajmniej i przy sercu
Tam otacza tylko to co nas pokryło
I ta wątpliwość to tylko diament
Jaki w tym blasku auri otaczającej
Jest jakby tylko rubinem wszech tyle
Na pozór naprzeciw sobie w sercu
Kiedyś powiedziałem że już nie chcę
Powiedziałem że to kosz i nie ten klimat
Ze dawno już obok w głębi w liściach
Tam gdzie zbierałem piękno do życia
Właśnie dlatego że nie ujrzałaś co jest
Naprawdę co pobudziło tych kilka słów
Które w zdania się ułożyły na pożegnanie
Lecz były tylko szczerym bólem i głębokimi łzami…
Pożegnanie
To był czas jak najpiękniejsze wakacje
Tylko wakacje
Długie i niekończące się w odczuciu
Nie było miejsca na taką myśl
Gdy byłaś obok
Miało trwać przez chwilę bo nie wierzyłem
Że u Twojego boku dłużej będę
I podzielę tak wiele życia
Dużo
Aż stałaś się częścią mnie
Jakby całością trwania
I wszystkim co było tylko marzeniem
To był czas inny niż te sny
Gdzie błąkałem się w nierealnym świecie
To był świat ten jaki wypisać tylko może
Znakomity poeta od serca
Bajka słońce uśmiech miłość
Zaloty przy księżycowym świetle
Przy ogniu wieczornym
Za dnia wśród zieleni lasu
Słodkich poziomek
I fioletowych jagód
Którymi ciągle się brudziłem
To były lata szczerych uśmiechów
Łez czasem smutku
Lecz tylko objęciach
Razem
Teraz odchodzę już
Pożegnać chciałbym się przytuleniem
Ostatni raz poczuć Twoje ciepło i smak ust
Dotknąć Twych delikatnych dłoni
I spojrzeć tylko szepcąc to czuję
Ostatni raz byś przyjęła te słowa
Gdzieś daleko nie wiem sam gdzie
Lecz w sercu zawsze nosił będę
Te wszystkie wspólne radości i powiew
Wiatru gdy rano do pracy szedłem
I wtedy bałem się że zbyt daleko już jestem
Powiew słów na przywitanie kiedy wracałem
I pocałunek na wieczór na dobranoc
Teraz już nie będę nie mogę
Ciebie nie będzie odnalazłaś coś innego
Chciałbym być blisko lecz z każdym dniem
Jest już coraz większa odległość
Nie pozwolił los bym tu pozostał
Nie pozwoliła miłość nam być
Rozkruszył się już ten kwiecisty świat
Gdzie razem drogą na przód
Ku szczęściu za ręce chcieliśmy iść
I teraz tylko przeprosić serca pozostało
Więc przepraszam ukochana…
Mocne słowa
Mocne słowa niedawno padły
Gorzkie polały się łzy
Czas płynie nieubłaganie
A noc chłonie do środka koszmarne sny
Jak w ścianę myślami tylko walić
Pragnienia do kości zdzierają
Tęsknota rozbiera na części
Rozkłada się całe ciało
Coraz ciemniej mimo wiosny
Coraz większa ogarnia głuchota
Nie pojawia się uśmiech radosny
Gorzki ból w gardle tylko chwyta
Gdzieś na wietrze wygrywa wiatr
Melodii szum pięknych słów
Kończy się teraz ten świat
Nie da się słyszeć tych życia nut
Jak w lustro gdzie tylko spuszczone policzki
Podkrążone i czerwone oczy od słonych kropel
W środku serce i dusz które czują grzech
Bez wybaczenia i nie warto było kochać
Ledwo te ręce nie drżą i piszą
Listy codzienne z nadzieją na lepiej
Na powrót tam gdzie uczucia są
Żeby nie szukać naiwnie wszędzie
Klękać przestać za każdym razem
Gdy myśli nagle jak strzała wracają
Podskoczyć znów ze szczęścia czasem
Tak ciało i pierś ciągle błagają
Smutny brzeg kraniec już życia
To czucie uczucie krąży w tych myślach
Że koniec tak szybko się zbliża
By wreszcie był spokój i nie krzyczeć…
Kobieta
Kobieta jest jak muzyka brzmiąca
Szarpie drży zacina fałszuje i pęka
Gdy tylko tylko mocniejsza melodia
Wtedy trzeba kupić struny nowe
I tak jak kobietę zmienić je trzeba
I znów kobieta będzie brzmiała jak ze strun
Lecz przez chwilę pięknie lekko przyjemni
Potem trochę z zadziorem i zarysami pierwszych
Ran na opuszkach palców od tych strun które
Powoli pękają i wreszcie strzelą jedna po drugiej
By nie pękały nie zgrzytały nie zacinały
Trzeba umieć grać na gitarze przez lata
I latami tę samą melodię na przywitanie rano
Gdy kolejny dzień radosny wstanie
Te nuty łagodzą struny nawet już popękane
Aż wreszcie gdy ze starości same bez dotyku
Strzelą i ręka osłabnie grająca na gitarze
Podniesie postrzępione struny i ułoży je obok
Zachowa na zawsze i nie zagra więcej na innych
To właśnie ta melodia już teraz popłynie tylko
Z głośników tuląc i budząc niegrające struny
I nieszarpiącą ręką w której zaciśniętej
Będą razem aż do końca gdy zdrętwieje…
Duże serce
Dziś zobaczyłem urok ten
I dzisiaj znowu jestem złem
Pomiędzy światem
Bo to są myśli te i nie zawsze jasne
Pomiędzy sercami
I pewnie mylę się i pewnie błądzę znów
Pośród gór
Karty otwarte są
I tchu
Wiele też tam gdzie być powinno
A w notatniku tym
Tam gdzie tyle żalu i niespokojnych nocy
Wciąż zapisuję dni i są te chwile
Jakie można pamiętać
Choć siwe włosy są
I niezbyte spojrzenia wciąż
Tam wita namiętność
I tam jest to szczęście bez zauroczenia
To są pragnienia serc wymarzonych
Choćby polała się krew
Nie wybaczam sobie że tak nam źle
To nie wiele tak by być
Na spokój swoich wspólnych kroków
Nie oddalam się
Lecz bardzo tutaj
Blisko jestem wciąż
Wystarczy zobacz mnie
I poczuj to co chcesz
I zdobędziesz
Miłość tą
Bo za daleko wciąż
Szukać to wielki błąd — kwiatów nie trzeba
Ten kwiat może być jeden
I kwitnąc cały czas….
O miłości
Tańcz by tańczył ten świat
By cieszył każdy dzień I
I nie zalały łzy
Tam skacz gdzie serce to jest
I w nogach i wszerz
Tak bardzo we dwoje
I bądź tu w tej miłości bo czasu
Kiedyś może braknąć
I schodzisz lód
Tam gdzie zagrzewa
Do twardości i braku tego co
Ten tlen życia jest
I przez milion lat
Tak w dłoniach razem i spuszczone
Oczy jakby tylko Ty nie patrząc
Niepotrzebnie daleko i zbyt mocno
Tam gdzieś co mogło być
Co było i jest
I zawsze będzie
Wśród tych luster
W nie naiwności i pięknych nut wzajemności
Pozbędzie się każda zła myśl
O złym dniu i przykrych chwilach
Kiedy nastały
I wróć dwa razy do życia
Wcale to nie rzeka płonnych marzeń
I znikomych obietnic
To kwiaty jak na polu
Pozwól sekundom być i chwilom
I najpiękniejszym wśród gwiazd szczerości
Dotknięcie rąk te delikatne
Raz tego pewnego dnia było jak dreszcz
A tylko brakło tego przytulenia co miało oznaczać zawsze…
Blues
Jak blues i jak jazz ten hipnotyczny świat
Gdzie miłość i gdzie głaz bo wystarczy być
Drogi kręte i uczucia wzięte z zagubieniem
Gdy strata tam gdzie czujesz tak bardzo głęboko
Myśli jakby choroba i piękne i równoczesne
Do miejsca spokojnie spocząć i oddech wydech
Z utracenia lub nadmierności wszystkich odczuć
Jak długo można nie żyć pięknie i czemu to grzech
Jeśli ktoś chce tylko kochać i dokończyć zadanie
Pójść trochę dalej niż te wszczęte standardy zlane
Kilka sekund zmienia wszystko gdy tylko chcesz
Te kwiaty najpiękniejszego życia i bliskości
Namiętność trwania i delegacji dobra na obraz
Prawdziwy z mapą dróg do wyboru w celu
Tam gdzie uśmiech tam gdzie trudności które
Są całkowicie do pokonania bez zbytnich sił
Opuściłaś mnie
Opuściłaś mnie bez słów i wyrzuciłaś wnet za bruk
Opuściłem cie bez żadnych żalów i bez wylanych łez
Zachowałaś się jak tchórz i brakuje nawet słów
Zachowałem się jak bezduszny trup na to nie ma leku
Po co było bajki wciskać jak głupiemu
Po co było nuty snuć jak dziecku